innersmile
Dołączył: 12 Maj 2007 Posty: 2 Skąd: Irlandia
Wysłany: Śro Maj 23, 2007 22:43 Proszę o radę
Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Zwracam się do Was z wielką prośbą.
Najpierw jednak krótko przedstawię swoją historię.
Od kilkunastu lat interesuję się dietami-z różnym skutkiem...Miałam z tego tytułu już liczne wzloty i upadki. Zaczęło się od odchudzania w szkole średniej. Zaczynałam od wagi 52 przy wzroście 166cm i skończyło się na 68kilo. Później były różne próby powalczenia ze sobą, które mimo drastycznych prób i czasowych efektów zawsze kończyły się powrotem do wagi ok.62kilo.
Przyznam, że podczas tych prób zaczynało się dobrze, ale zawsze kończyło się raczej na całkowitym przestaniu "odżywiania", zapijaniu się kawą i paleniu mnóstwa papierosów.
Po ostatnim podejściu i zaczęciu od diety Lutza schudłam do 58kilo, ale później zaczęła się huśtawka nastrojów i wagi +- . Ostatecznie ok. roku temu rzuciłam palenie, zmienił się zupełnie mój tryb życia i jedzenia. Jem regularnie, tzw. normalne posiłki, a moja praca wymaga spacerowania przez 7,5 h dziennie. Śpię dużo dłużej niż kiedyś-to zmieniło sie naturalnie-zawsze byłam bardzo rannym ptaszkiem. Mam spokojny tryb życia, bez stresów-poza jednym-"urosłam" do ok.70 kilo i bardzo mi to przeszkadza.
W momencie, gdy podjęłam tę wymagającą sporego wysiłku pracę, myślałam, że sporo schudnę. Wcześniej prowadziłam prawie siedzący trybu życia i jadłam tyle samo, a waga była o wiele niższa, choć i tak "nie moja". Ale przyznać muszę, że pogłębiło się dodatkowo moje uzależnienie od węglowodanów. Tak jakby organizm sam domagał się energii, tylko ze złego źródła. (?)
Nie umiem sobie z tym poradzić, dlatego zwracam się do Was z prośbą o poradę. Jestem przekonana jedynie do diety niskowęglowodanowej, ale nie umiem po kilkunastu dniach pokonać tego koszmarnego uczucia, że jak nie zjem czegoś słodkiego, to padnę. Ale faktycznie w tym momencie głodna nie jestem. Chodzi tylko o słodkie! Nie umiem też dobrać odpowiedniej proporcji BTW, żeby schudnąć, a jednocześnie się nie męczyć i utrzymać dietę. Chodzi o to, że po jakimś czasie, gdy się jednak zawezmę, to przeginam i jakoś to przetrzymuję. Chudnę, zaczyna mi się to podobać, a później przestaję jeść, znowu po dłuższym czasie nie wytrzymuję i wszystko zaczyna się od nowa. Teraz już tak nie chcę. Nigdzie mi się już nie spieszy, a już na pewno do kolejnych problemów.
Dodam, że głównie chodzi mi o pokonanie dzięki diecie niskowęglowodanowej:
- uzależnienia od węglowodanów="napadów na słodkie",
- zimnych stóp i rąk-które mam też obecnie po kilkunastu dniach diety...
- cellulitu, który wrócił jak zmora i chyba się jeszcze dodatkowo utrwalił...
- a przede wszystkim chcę tak dobrać proporcje, żeby przy zachowaniu zdrowia, osiągnąć pożądany efekt na zawsze.
Mam 25 lat, 166cm/70kg i długą historię eksperymentów na sobie, które tu przedstawiłam jedynie pobieżnie w celu zobrazowania, o co w zarysie chodzi.
Dziękuję za zrozumienie i pomoc.
Marta
innersmile
Dołączył: 12 Maj 2007 Posty: 2 Skąd: Irlandia
Wysłany: Czw Maj 24, 2007 20:46 Dziękuję
Dziękuję.
Przeczytałam cały wątek, ale nadal nie znalazłam, albo nie zrozumiałam odpowiedzi. Jeśli chodzi o dietę kopenhaską, to owszem stosowałam. Schudłam, ale nie pokonało to uzależnienia od węglowodanów.
A później różnie bywało. Wzloty i upadki.
Chodzi mi głównie o to, by pokonać to paskudne uczucie łaknienia W.
Nie jestem też skłonna do skupiania się na liczeniu i zapisywaniu. Nie chcę kręcić się juz w błędnym kole myśli o jedzeniu. Jak ktoś w tym wątku napisał, trzeba jeść, aby żyć. Nie na odwrót.
Dziękuje za odnalezienie i wskazanie mi tego wątku, ale uświadomił mi tylko, że sama muszę znaleźć swoją drogę, choć nadal chętnie przyjmę wszelkie uwagi i porady-najlepiej takie wynikające z podobnych doświadczeń.
Bardzo dziękuję raz jeszcze. Serdecznie pozdrawiam.
Marta
Po zrzuceniu 27 kg i teraz ( po dwóch latach od zarzuceniu diety " bez węgli ") i po nabraniu ok.6 kg mogę tylko powiedzieć , że jak naprawdę czuję się głodna , to wystaczy mi kromka chleba z dobrym prawdziwym masłem , no i na " osłodę" jeszcze dobry tłusty ser.
Ale węgle wg mnie muszą być! Jeśli ich nie jem , to ciągle czegoś mi brakuje i ciągle chce mi się jeść.
To , że przytyłam TYLKO (!!!) 6 kg przez 2 lata , to uważam za duży sukces.
Nie dajmy się zwariować , żadnych ortodoksyjnych diet !
Zawsze trzeba słuchać organizmu , on najlepiej nam podpowie , czego mu brakuje.
Nie dajmy się zwariować , żadnych ortodoksyjnych diet !
Dokładnie tak, żadnej ortodoksji.
Łaknienie cukru zwiększa się przy zmniejszeniu spożycia białka i vice versa. To nie jest kwestia silnej woli tylko elementarnej fizjologii.
Zwiększenie białka ułatwia trzymanie węglowodanów w ryzach. Poza tym zapotrzebowanie na glukozę zwiększa się przed menstruacją.
O bluesie cukrowym pisałem w Optymalniku
gdyby nie zwiekszajace sie laknienie cukru w czasie diet to juz dawno by mi sie udalo.
jurek 1946
Dołączył: 31 Sie 2007 Posty: 1062 Skąd: LUBUSKIE
Wysłany: Wto Lut 12, 2008 10:50
nordica napisał/a:
gdyby nie zwiekszajace sie laknienie cukru w czasie diet to juz dawno by mi sie udalo.
Nordica napisz bardziej zrozumiale na czym polega te łaknienie cukru.
Bo jeżeli to Tobie pomoże to juz pisałem ze kobiety często lubią poplotkowac i w tym czasie na stół idzie kawka i jaieś ciasteczka,względnie paluszki,w ,u Kwaśniewskiego w przepisach jest wiele takich specyfików z sernikiem optymalnym na czele które w znakomity i ludzki sposób pozwolą na zaspokojenie tych potrzeb.bez żadnych wyrzeczeń
lubie slodycze ....a nie chodzi mi o jedzenie slodkosci przy kawie...zreszta to nie tylko zwyczaj kobiet.mowie o tym ze nachodzi mnie uczucie glodu ale takie ktore jestem w stanie zaspokoic czyms slodkim i co wtedy?
Pomógł: 191 razy Wiek: 40 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lut 13, 2008 20:57
berta85 napisał/a:
:D lubie slodycze ....a nie chodzi mi o jedzenie slodkosci przy kawie...zreszta to nie tylko zwyczaj kobiet.mowie o tym ze nachodzi mnie uczucie glodu ale takie ktore jestem w stanie zaspokoic czyms slodkim i co wtedy?
wtedy najlepiej nie sięgać po słodkie, a na przykład po... kawałek masła
zobaczysz, że im dłużej będziesz się wystrzegać słodyczy a inne węglowodany ograniczysz do z miesiąca na miesiąc będziesz odczuwała coraz mniejszy głód na słodycze
Pomógł: 191 razy Wiek: 40 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lut 20, 2008 16:31
berta85 napisał/a:
a ja slyszlam ze suszone daktyle to zabojca glodu slodyczowego?
ja nie słyszałem
wiem tylko tyle, że zawierają one mnóstwo prostych węgli o IG ponad 100
jurek 1946
Dołączył: 31 Sie 2007 Posty: 1062 Skąd: LUBUSKIE
Wysłany: Śro Lut 20, 2008 23:14
berta85 napisał/a:
:D lubie slodycze ....a nie chodzi mi o jedzenie slodkosci przy kawie...zreszta to nie tylko zwyczaj kobiet.mowie o tym ze nachodzi mnie uczucie glodu ale takie ktore jestem w stanie zaspokoic czyms slodkim i co wtedy?
A ja niestety będę musiał znowu oponowac jeżeli nie jesteś nasycona
to po co wstajesz od stołu jedz aż nie będziesz głodna ale niestety wybieraj takie pokarmy które pozwolą Tobie dac odpowiednie proporcje BTW a jednocześnie zaspokoic niepochamowany apetyt.Jest to możliwe
jak to zrozumiesz ,to napewno żadnych wyżeczeń nie będziesz musiała czynic.Bo znajdzie się tam miejsce i na kawałek np. tego sernika co Tobie pisałem a czy ty go będziesz zjadała do kawy czy w innych okolicznościach,to jest juz bez znaczenia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.