www.DobraDieta.pl
Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl

Hyde Park - Biura podróży - jak to drzewiej bywało

Witold Jarmolowicz - Nie Mar 25, 2018 12:04
Temat postu: Biura podróży - jak to drzewiej bywało
Siłą rzeczy młodzież nie ma żadnego pojęcia o komunizmie, więc należy się kilka słów wyjaśnienia o możliwości podróżowania w tamtym przodującym ustroju szczęśliwości społecznej.

W grudniu 1981 roku ogłoszono stan wojenny. W 1982 roku wielu Polaków wyemigrowało na Zachód, gdzie dosyć łatwo uzyskiwali azyl, jako przybysze z kraju opresji komunistycznej.

Wcześniej, w latach 70-tych można było wyjeżdżać do krajów demoludu na tzw. wkładkę paszportową ważną tylko z dowodem osobistym. Trzeba było mieć zaproszenie od autochtona lub uczestniczyć w wycieczce. Tajne służby się takimi turystami nie interesowały, pracę mieli tylko celnicy wyłapujący przemycane towary.

Prawdziwy paszport przyznawano z różnych powodów. Były paszporty tylko na Europę, były na cały świat, były takie z prawem jednokrotnego przekroczenia granicy, bez powrotu do ojczyzny.
Ten prawdziwy paszport przechowywała policja, zwana wtenczas orwelowsko Milicją Obywatelską. Przed wyjazdem zostawiało się u nich dowód osobisty i dostawało paszport. Po powrocie odwrotnie, należało paszport oddać i odebrać dowód.
Szary obywatel nie mógł tak sobie dostać paszport i wyjechać np. do San Escobar.
Musiał mieć zaproszenie stamtąd albo zapisać się na wycieczkę z państwowego biura podróży.

Z racji profesji były grupy, które mogły wyjeżdżać swobodnie. I nie mam na myśli tajnych służb i terrorystów, ale normalne zawody, takie, jak sportowcy, dziennikarze, naukowcy, artyści a także studenci. Studentom otworzono za Gierka furtkę do wyjazdu na praktyki. Jeżeli student znalazł sobie na Zachodzie jakiś zakład, który zgodził się przyjąć go na wakacyjną praktykę, to uzyskiwał możliwość legalnego wyjazdu.
Stosunkowo łatwo paszport uzyskiwali emeryci, ale ku zelżywości władzy, oni akurat zawsze wracali z wycieczek. :)
Była taka anegdota: co to jest kwartet? Moskiewska Orkiestra Symfoniczna po występach w Chicago.
Były też paszporty służbowe dla robotników i kadry na kontraktach zagranicznych.
Jak ze wszystkim, tak i z paszportami łatwiej mieli członkowie PZPR. Ale ten medal miał dwie strony, bo taki wyjazd, szczególnie na saksy, mógł być i był wykorzystywany do zdegradowania towarzysza i wskoczenia na jego stanowisko.
Rutynowo, po powrocie wojażer był przesłuchiwany i musiał opowiedzieć, co robił na Zachodzie. Oczywiście dotyczyło to osób pożądanych przez służby z racji zawodu i pozycji, emerytom dawali już spokój. Podobnie istniał zakaz werbowania członków Partii, więc Leszek Miller rzeczywiście mógł nie spotkać się osobiście z takimi praktykami. Także robotnicy nie byli specjalnie cenni dla służb.
Studentów i ludzi z wyższym wykształceniem wypuszczano z kraju pierwszy raz, potem na wabia drugi raz i szlus, albo zgadzał się na współpracę albo nigdy już nie wyjeżdżał. To było rutynowe działanie, takie, jak dzisiaj kontrola drogowa. Nie było w tym żadnej dobrowolności. Siłą rzeczy korespondenci zagraniczni wszyscy musieli współpracować. Jest tylko kwestia, czy starali się nie szkodzić. Smarkateria dziennikarska, która dzisiaj bez żenady prostytuuje swoje poglądy nie ma prawa oceniać sędziwych kolegów z tamtych czasów.
Sankcje spotykały też sportowców. Wystarczyło, że zawodnik nie dość gorliwie wykazywał się postawą socjalistyczną, a już "aresztowano" mu paszport i nie jechał na prestiżowe zawody.

Po wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 r. kraje zachodnie humanitarnie zaczęły przyjmować polskich uchodźców. Zorganizowano obozy przejściowe. Ci, którzy akurat tam byli, bez problemu mogli uzyskać prawa i pracę.
Stopniowo w Polsce łagodzono rygory i można było wyjeżdżać na wycieczki, z których wracali głównie emeryci. Turyści młodzi dynamiczni, właśnie dzięki stanowi wyjątkowemu, łatwo uzyskiwali azyl na Zachodzie. Kiedy się taki facet jako tako urządził, ściągał do siebie żonę i dzieci. Takie były trudne wybory tamtych lat.
Niektórzy zdesperowani uciekali, np. w kontenerach. Słynna był ucieczka dwóch chłopców do Szwecji.
Jeżeli ktoś przed 1990 r. chciał jednak wrócić do kraju, musiał oczywiście rutynowo zeznawać. Służby, z natury rzeczy biegłe w swoim rzemiośle, skwapliwie podsuwały kartkę i długopis, żeby delikwent sam spisał swoje zeznania. Wielu dawało się złapać na ten haczyk. Nie wiedzieli, że w ten nieregulaminowy sposób tworzą dowód, że są tajnym współpracownikiem. Regulaminowo zeznanie powinno być spisane przez służby, a delikwent tylko powinien to podpisać. Taki odręczny tekst służył potem do szantażu.
O randze i znaczeniu człowieka świadczy ilość jego wrogów.
W Wikipedii na temat dra Kwaśniewskiego jest mała strona, podobnie w przypadku Zbigniewa Nowaka i Anatolija Kaszpirowskiego. Praktycznie nikt nie trudzi się, żeby ich krytykować, nawet psychiatrzy.
Nawet sir Isaak Newton dostąpił zaszczytu tylko 7 stron w Wikipedii i 21 linków do publikacji.
Na temat Zięby Wikipedia rozpisuje się szeroko, cytując luminarzy medycyny. Jest tego 13 stron i 140 bibliograficznych pozycji.


JW


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group