Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: Witold Jarmolowicz
Wto Sty 01, 2013 11:09
Normalna dieta
Autor Wiadomość
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 20:20   Normalna dieta

Witam.
Długo mnie tu nie było...
Pełno wszędzie różnych diet. Kwaśniewskiego, Atkinsa, Montignaca, Lutza, wege. Są diety wysoko i niskowęglowodanowe, wysokobiakowe, 13-to dniowe, głodówki. Długo by wymieniać.
Czy zastanawialiście się kiedyś jak powinna wyglądać normalna, zbilansowana dieta? Przeczytałem ostanio polecaną tu książkę "Sugar blues", i co raz bardziej skłaniam się do przekonania, że taka dieta musi być różnorodna, ale pozbawiona cukru wogóle, i z małą ilością mleka krowiego i jego przetworów (to z kolei po przeczytaniu kiedyś, kiedyś książki "Mleko - cichy morderca"). Uświadomiłem sobie jakie ilości tych dwóch szkodliwych produktów spożywamy na codzień kosztem tych wartościowych. Wczoraj stałem w kolejce do kasy za panią (dobrą matką i żoną) i popatrzyłem sobie, co wykładała na taśmę. Chipsy (dwie ogromne megapaki), dwie litrowe butelki fanty i sprite'a, dwa kartony (1,5 l.) soku pomarańczowego, serki waniliowe, słodzone jogurty, słodzone desery, słodzone mleko o smaku truskawkowym (co to za pokręcony wynalazek?), tłusta śmietana UHT, dwie paczki masła, bochenek chleba i kilka plasterków sera żótego. W sumie zapaciła prawie 80 złotych. Co w sumie kupiła? Dobry kilogram cukru, trochę konserwantów i barwników. Przeszedłem długą i zawiłą drogę w swoim odżywianiu. Po drodze był wegetartianizm, Kwaśniewski (byłem jego zagorzałym fanem), Atkins, no i śmieciówa...Która z tych diet była tą właściwą? Żadna. Wszystkie mimo, że odległe od siebie jak Karpaty i Hel, miały jedną cechę wspólną - były skrajne. Skrajność wegetarianizmu polega na niejedzeniu mięsa (w uproszczeniu), skrajność diety Kwaśniewskiego polega na przesyceniu tłuszczem (brrr - do tej pory nie mogę patrzeć na jajka), itd, itp. Dzisiaj już wiem, że zdrowo się odżywiać, to przede wszystkim jeść wszystko w małych ilościach i wtedy gdy jest się głodnym (a nie gdy ma się ochotę), nie przejadać się (czyli kończyć posiłek z uczuciem niedosytu), jeść wszystko, co naturalne, zdrowo żyć (aktywnie w sensie fizycznym i umysłowym), być uśmiechniętym i otwartym. Co o tym sądzicie? Może by założyć dział "Dieta normalna"?
 
 
     
Rossignol

Pomógł: 4 razy
Dołączył: 20 Lut 2008
Posty: 303
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 20:49   

podoba mi sie to ... od kilku miesiecy tez mam takie przemyslenia. Od jakiegos czasu na LC zaczelo mi byc nie dokonca dobrze ... dlatego odstawilem troche tluszczu na rzecz wegli zobaczymy jak to bedzie ...
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 21:02   Re: Normalna dieta

aratorn napisał/a:
Witam.
Dzisiaj już wiem, że zdrowo się odżywiać, to przede wszystkim jeść wszystko w małych ilościach i wtedy gdy jest się głodnym (a nie gdy ma się ochotę), nie przejadać się (czyli kończyć posiłek z uczuciem niedosytu), jeść wszystko, co naturalne, zdrowo żyć (aktywnie w sensie fizycznym i umysłowym), być uśmiechniętym i otwartym. Co o tym sądzicie?


witaj aratorn, miło usłyszeć kogoś z tak ogromnym bagażem doświadczeń... :-D

zgadzam się z Twoim podsumowaniem jak najbardziej....

to, co ta matka wyczyniała w supermarkecie widuję na co dzień...ona nie wie że postępuje niewłaściwie, w końcu reklamy trąbią na lewo i prawo więc skąd ta biedna kobiecina ma wiedzieć co jest dla niej i jej dziecka najlepsza... :-)
sobie mogłabym zadać pytanie, no dobra a Ty skąd wiesz....odpowiadam , ponieważ zawsze byłam ciekawa świata, wiedzy, ludzi , starałam się dociekać, drążyć tematy itd itd....los w dużej mierze spoczywa w naszych rękach..... :papa:
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 21:03   

Masz ochotę, to spisz proszę wszystkie swoje posiłki z trzech kolejnych dni to będzie wiadomo jak tę normalność sklasyfikować.

A kto Ci wmuszał jajka ze smalcem, można było jeść żółtka z jajek ugotowanych na twardo, suche, że aż trzeba po majonez sięgnąć.

Chyba warto jednak przeprosić się z jajkami (żółtkami), to takie dosyć wygodne i pełnowartościowe danie.
:-)
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 21:08   

Adam319 napisał/a:
Masz ochotę, to spisz proszę wszystkie swoje posiłki z trzech kolejnych dni to będzie wiadomo jak tę normalność sklasyfikować.

A kto Ci wmuszał jajka ze smalcem, można było jeść żółtka z jajek ugotowanych na twardo, suche, że aż trzeba po majonez sięgnąć.

Chyba warto jednak przeprosić się z jajkami (żółtkami), to takie dosyć wygodne i pełnowartościowe danie.
:-)


adam 319
wiem ze jadasz niewiele wegli, do 30 gram a moge wiedzieć ile żółtek zjadasz dziennie? :-)
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 21:16   

skrajność, normalność - to wszystko zależy od punktu widzenia
przecież jeśli mówić o normalnym odżywianiu w sensie takim, że jest ono normą społeczną to musi to być jedzenie takich produktów jak bułki, nutelle, słodkie soki, marne wędliny, itd.
dla mnie normalność to jedzenie różnorodnych części zwierząt, mięsa, organów, tłuszczu, szpiku w ich naturalnej surowej postaci; a poza tym sezonowe rodzimy owoce, miód, plastry miodu i te sprawy
a proporcje i te sprawy zostawiam każdemu do indywidualnego wyboru - niech wybierze sobie takie, jakie mu najlepiej służą
tyle z mojej strony :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 21:35   

Adam319 napisał/a:

A kto Ci wmuszał jajka ze smalcem, można było jeść żółtka z jajek ugotowanych na twardo, suche, że aż trzeba po majonez sięgnąć.


Ech...żótka przerabiałem jak się wprowadzałem w ketozę, żeby zrzucić to co mi przybyło na Kwachu. Jeszce się tu gdzieś w archiwum szwenda mój dziennik z tamtego okresu :)
 
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 21:39   

aratorn napisał/a:
Adam319 napisał/a:

A kto Ci wmuszał jajka ze smalcem, można było jeść żółtka z jajek ugotowanych na twardo, suche, że aż trzeba po majonez sięgnąć.


Ech...żótka przerabiałem jak się wprowadzałem w ketozę, żeby zrzucić to co mi przybyło na Kwachu. Jeszce się tu gdzieś w archiwum szwenda mój dziennik z tamtego okresu :)


aratorn, to coś Ty wyprawiał na diecie Kwaśniewskiego ześ tył? ile tego fatu i wegli zjadalęs? przeciez ludzie chudną na D.O.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 21:43   

Molka napisał/a:
przeciez ludzie chudną na D.O.

nierzadko niestety również z mięśni :-/
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Rossignol

Pomógł: 4 razy
Dołączył: 20 Lut 2008
Posty: 303
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 21:44   

kurde Hani ale czasem nie mozna tak jesc... Ide teraz na studia na 2gi koniec Polski. Bede mieszkal z kolesiem ktorego jeszcze nie widzialem. Wyobrazasz sobie ze jem surowe mieso wysysam szpik z kosci i jem surowy mozg ?? Koles by pomyslal ze zwariowalem...
Tak samo teraz pracuje caly dzien i musze cos zjesc w miedzy czasie. Wiec jem mieso z kasza albo ryzem. Bo poprostu zostal bym zabity pytaniami i dziwnymi spojrzeniami ...
Mysle ze mozna osiagnac kompromis i zywic sie w miare zdrowo ale tez nie odstraszac spoleczenstwa ...
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 21:50   

Rossignol napisał/a:
kurde Hani ale czasem nie mozna tak jesc...

trzeba tak jeść i tyle
ja jestem w stanie zerwać ze wszystkimi kontakty, jeśli będzie to wymagało jedzenia tego co jem
nie zrezygnuję z czegoś, co jest elementem mojej tożsamości, czymś co jest głęboko we mnie wrośnięte
to tak jakbyś mi mówił, że czasem trzeba iść na kompromis i odciąć sobie rękę
ja dziękuje za takie kompromisy
jeśli ludzie nie potrafią uszanować czyjegoś innego sposobu żywienia no to sorry, niech spadają na drzewa igły pompować
natomiast jeśli uważasz, że Ty tak nie możesz no to spoko
każdy niech idzie swoją własną ścieżką, przez nikogo nie narzuconą
ja wybieram serca i nerki z jagniaków podhalańskich, które już za parę tygodni znów do mnie zawitają :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Rossignol

Pomógł: 4 razy
Dołączył: 20 Lut 2008
Posty: 303
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 21:55   

cholera, podchodzi mi to troche pod fanatyzm ... Czyli wolisz byc sam na swiecie i jesc dalej swoj mozg barani niz miec dom zone i dzieci ? ( wiem ze troche traci przejaskrawieniem) ale tak to zinterperetowalem ...
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 21:55   

Rossignol napisał/a:
wysysam szpik z kosci i jem surowy mozg ?? Koles by pomyslal ze zwariowalem...


:hah: :hah: :hah:
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 22:00   

Rossignol napisał/a:
cholera, podchodzi mi to troche pod fanatyzm ... Czyli wolisz byc sam na swiecie i jesc dalej swoj mozg barani niz miec dom zone i dzieci ? ( wiem ze troche traci przejaskrawieniem) ale tak to zinterperetowalem ...

no to źle zinterpretowałeś
przesłanie tego, co napisałem jest takie, że w sprawach zdrowotnych nie idę na żadne kompromisy; po prostu nie mogę
a dom, żonę i dzieci też chcę mięć, ale nie za wszelką cenę, nie za cenę taką, że będę taki, jakim inni chcieli by mnie widzieć; nie będę czuwał po nocach tylko dla tego, że kobieta by tego ode mnie wymagała
chcę żyć zgodnie z rytmem dnia i jestem pewien, że są takie dziewczyny, które też chciałyby tak żyć (lub już żyją)
a cywilizacyjne (w pełnym tego słowa znaczeniu) kobity zupełnie mnie nie pociągają - zero chemii, mój drogi ;)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Rossignol

Pomógł: 4 razy
Dołączył: 20 Lut 2008
Posty: 303
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 22:13   

dobra a jak bedziesz mial dziecko i przez pewnie rok albo 2 bedziesz musial wstawac po nocach do niego ??

Chyba ze to zona ma robic codziennie no to wtedy inna kwestja ...
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 22:13   

Molka napisał/a:
[
aratorn, to coś Ty wyprawiał na diecie Kwaśniewskiego ześ tył? ile tego fatu i wegli zjadalęs? przeciez ludzie chudną na D.O.


No właśnie, co ja takiego wyprawiałem? Nic. Stosowałem się do zaleceń doktora i znawców diety na sąsiednim forum :) . Żarty na bok. Na optymalnej byłem dwa razy. Pierwszy raz nie pamiętam kiedy (tak dawno to było), ale młody byłem i organizm nie był jeszcze odporny na diety odchudzające. Wtedy, pierwszy raz byłem naturszczykiem - nie obliczałem BTW, nie liczyłem proporcji, po prostu wpiep...łem słoninę, jajka, masło (kawa z masłem zamiast z mleczkiem) i chudłem na potęgę. Zawsze miałem problem z nadwagą - za bardzo słodycze kochałem, i nie kochałem ruchu. Jednak po pewnym czasie zacząłem odchodzić od DO i wpadłem w śmieciówę. Po paru latach wróciłem na Do, żeby schudnąć (jeśli sie udało za pierwszym razem, to i teraz się uda). Guzik z pętelką. Nie tylko nie chudłem, ale i przytyłem. Dlaczego? Bo organizm (mój przynajmniej, a sądzę że i większości ludzi) z wiekiem, po wielu róznych dietach mądrzeje (głupieje - no, rozregulowywuje się) i tego tłuszczyku się nie pozbywa tak łatwo. Dlatego za pierwszym razem się udało, a za drugim już nie.
 
 
     
Magdalinha 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 16 Paź 2008
Posty: 881
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 22:19   

Hannibal nie wiem czy znajdziesz dziewczynę na tej samej diecie jak Twoja. Więc prawdopodobnie ona musiałaby pójść na kompromis w tym kierunku, a Ty nie pójdziesz na żaden kompromis? To musiałbyś znaleźć uległą dziewczynę, która na wszystko się zgodzi ;-)

Zgadzam się z przemyśleniami Aratorna i również mam trochę doświadczeń dietetycznych. Doszłam do tego, że ważny jest tryb i jakość życia a nie tylko żarcie. Znaczenie kondycji psychicznej to już truizm. Unikam wysoko przetworzonych produktów, wyjałowionych cukrów i nadmiaru jedzenia. Od czasu do czasu mój organizm domaga się doładowania białkowego czy tłuszczowego lub więcej węglowodanów - i dostaje to. Czasami mam dość białek więc wtedy mam "wegetariański" czas.

Rossignol, jak w akademikach mieszkałam to byłam na diecie Kwaśniewskiego i jakoś ludziska normalnie do tego podchodzili. Zobaczysz, że nie będzie takiego problemu z LC :-)
Ostatnio zmieniony przez Magdalinha Śro Sie 19, 2009 23:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 19, 2009 22:24   

Hannibal napisał/a:
skrajność, normalność - to wszystko zależy od punktu widzenia


No toż ja własny punkt widzenia przedstawiłem.

Cytat:
przecież jeśli mówić o normalnym odżywianiu w sensie takim, że jest ono normą społeczną to musi to być jedzenie takich produktów jak bułki, nutelle, słodkie soki, marne wędliny, itd.


Ty to nazywasz "normą społeczną"?

Cytat:
dla mnie normalność to jedzenie różnorodnych części zwierząt, mięsa, organów, tłuszczu, szpiku w ich naturalnej surowej postaci; a poza tym sezonowe rodzimy owoce, miód, plastry miodu i te sprawy


Tu się w części zgadzamy, tylko powiedz mi czemu jesz to na surowo? Nie boisz się włośnic, salmonelli i innych takich? Jesz tak, bo musisz czy dlatego że Ci smakuje? Zaciekawiłeś mnie. Jesteś na paleodiecie?
 
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 05:57   

Rossignol napisał/a:
dobra a jak bedziesz mial dziecko i przez pewnie rok albo 2 bedziesz musial wstawac po nocach do niego ??

jeśli będzie taka potrzeba to byłby to właśnie wyjątek
ja mówiłem o czuwaniu dobrowolnym
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 06:42   

Magdalinha napisał/a:
Hannibal nie wiem czy znajdziesz dziewczynę na tej samej diecie jak Twoja. Więc prawdopodobnie ona musiałaby pójść na kompromis w tym kierunku, a Ty nie pójdziesz na żaden kompromis? To musiałbyś znaleźć uległą dziewczynę, która na wszystko się zgodzi ;-)

na żaden kompromis nie będzie musiała iść, bo po prostu spotka się z takim ogromem argumentów, że sama dobrowolnie będzie chciała tak jeść 8-)
pożyjemy, zobaczymy
jedyne kompromisy, które dopuszczam to okazjonalne zjedzenie innego jedzenia, gdy jestem u rodziny, znajomych, etc.; najchętniej nie jadłbym wtedy nic i tak zawsze mówię, że nie jestem głodny, ale coś zawsze trzeba zjeść, żeby nie robić przykrości
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 07:06   

aratorn napisał/a:
Ty to nazywasz "normą społeczną"?

Norma społeczna to "aprobowana przez większość członków danej grupy lub społeczeństwa zasada określająca, jakie zachowanie jest w danej sytuacji społecznie akceptowane lub społecznie nie akceptowane" (wg. Słownika Socjologicznego autorstwa K. Olechnickiego i P. Załęckiego)
ja się odniosłem do zachowania związanego z odżywianiem - jedzenie jakich rzeczy jest społecznie akceptowane
tak więc społecznie akceptowane jest jedzenie kanapek z nutellą, a nie jest jedzenie np. móżdżku
aratorn napisał/a:
Tu się w części zgadzamy, tylko powiedz mi czemu jesz to na surowo? Nie boisz się włośnic, salmonelli i innych takich? Jesz tak, bo musisz czy dlatego że Ci smakuje? Zaciekawiłeś mnie. Jesteś na paleodiecie?

dlaczego jem to na surowo? bo w takiej postaci występuje ten pokarm w naturze, w takiej postaci jest znacznie bardziej wartościowy, lepiej strawny, itd. (chcesz wiedzieć więcej to zapraszam do działu surowego)
nie boję się żadnych pasożytów, patogenów, bo traktuję je jako naturalną i nieodłączną część naszej przyrody i towarzyszyło ludzkości przez milenia
ludzie, którzy jedzą sobie w lesie jagody jakoś nie przejmują się bąblowicą
natomiast obawiam się cywilizacyjnych shitów, chemii, a także licznych toksyn powstałych podczas obróbki term.; obawiam się też tych skoków leukocytów, na które poddany jest organizm, który jada obrobione term. produkty; itd. itd.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 08:12   

Hanni ma racje, surowe jest duzo wartosciowsze niz termizowane ale nie trzeba jesc 100% surowo zeby byc zdrowym. Mozna dlugo dusic miecho na bardzo wolnym ogniu, enzymy padna ale zanim padna zdaza nam przetrawic spora czesc miecha, bialka i tluszcze nie zostana tak zniszczone jak przy wysokich temperaturach. Przy okolo 60-70 stopniach enzymy beda wykonywac swoja robote w tempie 8 razy szybszym niz przy temperaturze 15 przykladowo ale szybko zakoncza swoj zywot (Howell).

Jeszcze tylko dodam ze 30-60 stopni to idealna temperatura do rozwoju drobnoustrojow wiec jezeli ktos chce to moze zwiekszyc temp do 100 i zrobic sobie pasteryzacje lub utrzymac nizsze temp. i cieszyc sie pelnym bukietem "robaczkow" (dla zaawansowanych).

Otrzymane mieso bedzie juz czesciowo prztrawione, do tego wystarczy dojesc kefir, fermentowany sok z kapusty (przed posilkiem jako suplement) i bedzie ok. Owoce i warzywa kazdy zdrowy moze jesc na surowo wiec tu nie ma problemu. Dopoki sie je naturalne owoce i warzywa mozna ich jesc ile sie chce.

Dla mnie dieta Normalna to mix wszystkiego co zostalo stworzone przez nature i moze byc sporzyte bez uzycia temperatury lub przy uzyciu bardzo niskich temperatur. Wszystko co mozna sfermentowac i bedzie jadalne i zdrowe tez bedzie jest ok. Nie trzeba jesc surowego i highowego miesa zeby naladowac sie bakteriami i enzymami choc niewatpliwe to najprostszy sposob.

Tyle z mojej strony.
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 08:53   

Dla mnie normalność to owoce z własnego sadu, dziczyzna, kawior, muchomory, pemikany, surowe oczy, mózgi jagnięce, ozory, uszy. Ale taką kaszanką, arbuzem czy żelkiem haribo też nie pogardzę.

Nie boję się "zabicia pytaniami". Jestem ekscentrykiem, jednak umiem ciekawie opowiadać o kuchni staropolskiej, cejlońskich aborygenach i tajnych obrzędach ezoterycznej masonerii.

Ostatnio ludzie byli tak zaintrygowani, że nawet spróbowali takiego pemikana z surowym miodem. I co ? Smakowało. Jeden typ, który był w Afryce powiedział, że tam konserwują suszone mięso końskim potem. 8/ Hannibal can you walk the walk? ;-) Dla nich to też "normalność" bo to sobie postanowili. Może dlatego na raka nie chorują tak często jak u nas... ;-)
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 11:25   

Hannibal napisał/a:

Norma społeczna to "aprobowana przez większość członków danej grupy lub społeczeństwa zasada określająca, jakie zachowanie jest w danej sytuacji społecznie akceptowane lub społecznie nie akceptowane" (wg. Słownika Socjologicznego autorstwa K. Olechnickiego i P. Załęckiego)


Moim zdaniem ta definicja jest przestarzała w dobie tak szybkiej wymiany informacji jak internet, telefon komórkowy, telewizja cyfrowa i takich możliwości przemieszczania sie jak tanie linie lotnicze i szybka kolej.

Cytat:
nie boję się żadnych pasożytów, patogenów, bo traktuję je jako naturalną i nieodłączną część naszej przyrody i towarzyszyło ludzkości przez milenia


Trochę się Tobie dziwię, bo świńska czy ptasia grypa albo BSE nie towarzyszą ludziom przez milenia, tylko są najprawdopodobniej skutkiem niesłychanego wzrostu pogłowia zwierząt hodowlanych, który to wzrost natura traktuje jak coś anormalnego i próbuje temu przeciwdziałać (w uproszczeniu rzecz jasna). A nawet jeśli te schorzenia zwierzęce występowały kiedyś, to sporadycznie i na znikomą skalę. Po drugie, nie można mieć pewności, że bydlę które przeszło jakąś chorobę, zostało z niej do końca wyleczone, a zamiast tego mogło zostać skierowane do uboju na lewo (dotyczy to zwłaszcza mięsa spoza oficjalnego obiegu). Więc, jak powiedziałem, dziwię Ci się, ale jednocześnie Cię podziwiam :) . Odważny Jesteś.
Problemem w tej chwili nie jest to, co jest nieakceptowalne, tylko to że praktycznie wszystko jest dopuszczone i akceptowane. Więc nie obawiałbym się o brak akceptacji Twojej diety. Bardziej niepokoi mnie to, że brak w tej chwili jakichkolwiek norm dotyczących odżywiania, bo teraz normy tworzone są przez pieniądz, a świadomość kształtowana jest przez reklamy.

I tak na marginesie, nie obawiam sie reklam, i niewiele mnie obchodzi co kto wkłada do koszyka. Każdy żyje na własny rachunek, i jak przyjdzie co do czego, sam będzie go musiał zapłacić. Więc jeśli ktoś chce się truć jedząc smieci, to jego problem. Nie, martwi mnie co innego. Martwi mnie to, że w tej zidiociałej rzeczywistości, żyjąc w wielkim miejskim molochu coraz trudniej jest zdobyć zdrową, nieskażoną żywność. Co raz mniej jest budek warzywnych, a jeśli są to wszyscy ich właściciele kupują u tego samego źródła. Co raz mniejsze mam szanse na to żeby zdobyć prawdziwą mąkę z pełnego przemiału, zamiast tego białego pudru typ 450. Nie mam bladego pojęcia, czy kupując to co kupuję, a co wydaje mi się że jest zdrowe, nie kupuję w rzeczywistości tylko skażonego białka (w przypadku mięsa), kupy błonnika (w przypadku warzyw) i kilogramów cukru (w przypadku zmutowanych owoców).
 
 
     
alejasienieznam 

Wiek: 35
Dołączył: 13 Maj 2009
Posty: 340
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 12:15   

Aratorn
nie wiem, czy trzeba tworzyć nowy dział "dieta normalna"...
po 1) jako dietę normalną powinniśmy tu rozumieć dietę zdrową, zgodną z biochemią człowieka.
po 2)dieta niskowęglowodanowa nie znaczy wysokotłuszczowa. Ja na przykład uważam, że jestem na diecie LC, ale nie jem dużo tłuszczów, a już na pewno nie w takich ilościach jak zaleca dr. Kwaśniewski.
Wydaje mi się, że dieta niskowęglowodanowa+ nie trzymanie się ślepo proporcji, tylko słuchanie się organizmu(albo formuła 4S pana Witolda) to bardzo normalna dieta.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 12:23   

Rossignol napisał/a:
dobra a jak bedziesz mial dziecko i przez pewnie rok albo 2 bedziesz musial wstawac po nocach do niego ??



Dziecko ktore jest karmione surowymi zoltkami, mozdzkiem cielecym, high meatem z watroby baraniej lub baranim jadrem nie ma potrzeby plakac, bo nic mu nie dolega, jest szczesliwe i spi jak aniolek :)
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 12:32   

aratorn napisał/a:
świńska czy ptasia grypa albo BSE

to są "bullshity", a nie jakieś choroby, którymi powinniśmy się przejmować
trąbimy o tym na tym forum już od dawna
zenon napisał/a:
Dziecko ktore jest karmione surowymi zoltkami, mozdzkiem cielecym, high meatem z watroby baraniej lub baranim jadrem nie ma potrzeby plakac, bo nic mu nie dolega, jest szczesliwe i spi jak aniolek :)

z tego, co mówią rodzice to jako malec w nocy nie rozrabiałem tylko smacznie spałem, choć takowych produktów nie jadałem ;)
natomiast w dzień dawałem do wiwatu :D
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 12:37   

alejasienieznam napisał/a:
dieta niskowęglowodanowa nie znaczy wysokotłuszczowa. Ja na przykład uważam, że jestem na diecie LC, ale nie jem dużo tłuszczów, a już na pewno nie w takich ilościach jak zaleca dr. Kwaśniewski.
Wydaje mi się, że dieta niskowęglowodanowa+ nie trzymanie się ślepo proporcji, tylko słuchanie się organizmu(albo formuła 4S pana Witolda) to bardzo normalna dieta.

ja się zgadzam z tym, że nie należy się trzymać ślepo jakichś proporcji
ale jednak aby LC miało w ogóle jakiś sens to musi być wysokotłuszczowy, czyli tłuszczu powinno być energetycznie najwięcej, bo to ono jest naszym głównym paliwem
wysokotłuszczowy to przecież nie oznacza od razu 95% fatu, bez jaj :what:
jeśli ktoś ma małe potrzeby energ. to w sumie tego tłuszczu ilościowo może całkiem niedużo spożywać, ale wówczas powinien w ogóle raczej mniej jeść, a nie siekać z węglami czy białkiem, bo to byłby kompletny absurd :-?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
alejasienieznam 

Wiek: 35
Dołączył: 13 Maj 2009
Posty: 340
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 12:43   

zenon napisał/a:
Rossignol napisał/a:
dobra a jak bedziesz mial dziecko i przez pewnie rok albo 2 bedziesz musial wstawac po nocach do niego ??



Dziecko ktore jest karmione surowymi zoltkami, mozdzkiem cielecym, high meatem z watroby baraniej lub baranim jadrem nie ma potrzeby plakac, bo nic mu nie dolega, jest szczesliwe i spi jak aniolek :)


nie wiem czy to serio pisałeś, ale niemowlaki, które spożywają to co dla nich najlepsze, czyli mleko matki nie zawsze śpią jak aniołki :-)

Hanni napisał/a:
jeśli ktoś ma małe potrzeby energ. to w sumie tego tłuszczu ilościowo może całkiem niedużo spożywać, ale wówczas powinien w ogóle raczej mniej jeść, a nie siekać z węglami czy białkiem, bo to byłby kompletny absurd


jasna sprawa, mniej tłuszczu ale przy zachowaniu pozostałych zasad zdrowej diety.
Ostatnio zmieniony przez alejasienieznam Czw Sie 20, 2009 12:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 12:44   

no właśnie Hani, jaka jest wg Ciebie dolna granica jeśli chodzi o tłuszcze udziału procentowego w pozyskiwaniu energii z niego... chyba nie powinien stanowić mniej niż 50% prawda? ;-(
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 12:45   

alejasienieznam napisał/a:

po 2)dieta niskoweglowodanowa nie znaczy wysokotluszczowa.


Zalezy jeszcze co rozumiemy przez wysokotluszczowosc.
W rejonie basenu morza srodziemnomorskiego ludzie jadali 50-60% tluszczu enernetycznie.
Czy to jest wysokotluszczowo czy nie?

Roznym ludziom rozne rzeczy sluza.
Ja przykladowo probowalem wersji lajtowego LC - gdzie spontanicznie jadlem rozne produkty ze szlusem jedynie na wegle, gdzie nie dodawalem dodatkowo fatu z masla, smietany, loju. Jedynie czasem troche masla na ziemniaki.

Takie wydawaloby sie zdroworozsadkowe, pozbawione fanatyzmu, nieklopotliwe podejscie.
No ale jednak to mi zupelnie nie sluzylo. Wiec jestem skazany na wysokotluszczowosc, przynajmniej narazie.


Cytat:
Ja na przyklad uwazam, ze jestem na diecie LC, ale nie jem duzo tluszczow


No ale chyba nie jesz chudo?
Co to znaczy duzo tluszczu / malo tluszczu?
To dosc istotne.. a zalezy od punktu widzenia.
Taki optymalny jak zje karkowke z grilla bez popijania smietana - to dla niego jest malo tluszczu.
A dla mnie ilestam lat temu malo tluszczu to byla piers z kurczaka lub schab..

Cytat:
Wydaje mi sie, ze dieta niskoweglowodanowa+ nie trzymanie sie slepo proporcji, tylko sluchanie sie organizmu(albo formula 4S pana Witolda) to bardzo normalna dieta.


To bardzo ladnie brzmi, ale sa osoby ktore musza jednak na ta proporcje zerkac.
Oczywiscie nie mam na mysli liczenie BTW z kalkiulatorem w reku.

Ja na przyklad na wegle musze bardzo uwazac. Na bialko juz mam duzo wieksza tolerancje, ale jednak jest pewna granica przy ktorej nadmiar zle na mnie wplywa. Dla Gudriego moje "maksimum" bedzie pewnie na poziomie 1/2 - 2/3 jego mozliwosci
I jestem skazany na tluszcz w tej sytuacji.
Ostatnio zmieniony przez zenon Czw Sie 20, 2009 12:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 12:50   

alejasienieznam napisał/a:
nie wiem czy to serio pisałeś, ale niemowlaki, które spożywają to co dla nich najlepsze, czyli mleko matki nie zawsze śpią jak aniołki :-)

o właśnie, dobrze, że o tym przypomniałaś, bo tu trzeba znów coś ważnego dopowiedzieć -
otóż kluczowe jest żywienie matki, bo to ono wybitnie wpływa na jakość pokarmu i na to, czym dziecko jest odżywiane
jest mleko matki i MLEKO MATKI :-)
Molka napisał/a:
no właśnie Hani, jaka jest wg Ciebie dolna granica jeśli chodzi o tłuszcze udziału procentowego w pozyskiwaniu energii z niego... chyba nie powinien stanowić mniej niż 50% prawda? ;-(

ciężko powiedzieć, ale na pewno powinno go być energetycznie najwięcej z BTW, coby szlaki metaboliczne mogły pracować na tłuszczach
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Czw Sie 20, 2009 12:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 12:52   

alejasienieznam napisał/a:
zenon napisał/a:
Rossignol napisał/a:
dobra a jak bedziesz mial dziecko i przez pewnie rok albo 2 bedziesz musial wstawac po nocach do niego ??



Dziecko ktore jest karmione surowymi zoltkami, mozdzkiem cielecym, high meatem z watroby baraniej lub baranim jadrem nie ma potrzeby plakac, bo nic mu nie dolega, jest szczesliwe i spi jak aniolek :)


nie wiem czy to serio pisales, ale niemowlaki, ktore spozywaja to co dla nich najlepsze, czyli mleko matki nie zawsze spia jak aniolki :-)


No bo to jeszcze zalezy co spozywa matka.
Jezeli matka jadlaby zoltka, mozdzek i przede wszystkim duzo loju - z cyca plynelaby wtedy smietana 30% i Dzieciak wtedy spalby jak aniolek :)
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
alejasienieznam 

Wiek: 35
Dołączył: 13 Maj 2009
Posty: 340
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 13:10   

zenon napisał/a:

Zalezy jeszcze co rozumiemy przez wysokotluszczowosc.
W rejonie basenu morza srodziemnomorskiego ludzie jadali 50-60% tluszczu enernetycznie.
Czy to jest wysokotluszczowo czy nie?

Cytat:

Roznym ludziom rozne rzeczy sluza.
Ja przykladowo probowalem wersji lajtowego LC - gdzie spontanicznie jadlem rozne produkty ze szlusem jedynie na wegle, gdzie nie dodawalem dodatkowo fatu z masla, smietany, loju. Jedynie czasem troche masla na ziemniaki.


Cytat:
No ale chyba nie jesz chudo?
Co to znaczy duzo tluszczu / malo tluszczu?
To dosc istotne.. a zalezy od punktu widzenia.


faktycznie, przy tych tematach które są tu poruszane na forum trzeba w miarę dokładnie precyzować, co dla kogo znaczy jakie pojęcie. Ja przez wysokotłuszczowo rozumiem ilości oraz sposób podawania jakie podaje Kwaśniewski, co według mnie jest "na siłę"-> np dolewanie tłuszczu który się nie wchłonął do jajecznicy :razz:

tak jem ostatnie kilka dni, czyli nie dodaje tłuszczu na siłę i nie mam na niego ochoty, ale bardzo możliwe jest to spowodowane tym, że dopiero co wróciłem z 50 dniowego pobytu za granicą przy zbieraniu truskawek i niestety nie miałem jak trzymać tam diety LC....
przy okazji powiem wam, że takie truskawki z dużego gospodarstwa to mega syf :sad:
jak się zbiera z tych pryskanych krzaków to na rękach dzień w dzień wysypka...
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 13:39   

Hehehe. Widzę, że temat zaczyna żyć własnym życiem. Jak to zwykle :) . Kiedy go zakładałem myslałem o takim żywieniu, które jest zrównoważone i pozbawione róznych nakazów i zakazów apriori typu: stosunek tłuszczu do białek do węgli, to musi być tyle, albo węgli tylko 80 g dziennie, albo mięsa nie, bo szkoda zwierzątek, albo węgli nie, bo nie itp. Nie było moim celem ocenianie kogokolwiek, albo jego diety, ciekaw tylko byłem, kto odżywia się tak jak ja? Zenona pamiętam sprzed paru lat, więc mniej więcej kojarzę. Hannibala też po troszę. A inni? Jest tu ktoś, dla kogo nie jest ważne: tłusto czy chudo, na surowo czy upieczone, 30 gr węgli czy 100? Magdalinha, Gudrii i Waldek B już widzę. Ktoś jeszcze?
 
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 14:16   

aratorn napisał/a:
Jest tu ktoś, dla kogo nie jest ważne: tłusto czy chudo, na surowo czy upieczone, 30 gr węgli czy 100?

chyba dla nikogo tutaj nie jest bez znaczenia, czy tłusto czy chudo - low-carbowcy lubią tłusto, bo tłuszcz to ich źródło energii
zresztą popatrz na to, jak funkcjonują te przymiotniki czy przysłówki w języku polskim i historii - lata tłuste to były zawsze dobre lata; lata chude była słabiutkie
co do węgli to i u mnie pod tym względem nie ma znaczenia
natomiast ogólnie rzecz biorąc ważne żeby żarło było w stanie naturalnym, czyli surowym - po prostu bez zbędnej filozofii biorę móżdżek, nerkę, serce i zjadam je ze smakiem :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 14:54   

Generalnie widać, że chyba ta "normalna dieta" pokrywa się z zaleceniami Westonowymi.

Czyli: "jeśli jesteś zdrowy wybieraj dowolnie co ci smakuje. Możesz jeść wszystko, nieważne w jakich proporcjach btw, pod warunkiem, że jest to naturalne i nie będzie srogo przetworzonym zakonserwowanym rafinowanym wynalazkiem jak cukier, mąka, margaryny, przemysłowe szity".
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Sie 20, 2009 15:14   

aratorn napisał/a:
A inni? ?

http://www.dobradieta.pl/...r=asc&start=120

Mój ostatni post na tej stronie i wszystkie na następnej.

PS.O nieprzejadaniu sie piszę od dawna,o odczuwaniu głodu jako o zupełnie naturalnym odczuciu ,również piszę od dawna.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 15:24   

Iga napisał/a:
..o odczuwaniu glodu jako o zupelnie naturalnym odczuciu ,rowniez pisze od dawna.


A odczuwanie sytosci jest naturalne czy nie?

Nie wiem czy dobrze kojarze, ale to chyba Ty pisalas o "wstawaniu od stolu z poczuciem niedosytu" i negowalas "jedzenie do syta".

Ja jestem zwolennikiem jadania wtedy gdy jest sie glodnym i do syta.
Oczywiscie przy jadaniu produktow naturalnych tak mozna, bo przy mocno przetworzonych, nie daj Boze rafinowanych naturalne mechanizmy rzeczywiscie zawodza..
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 15:58   

zenon napisał/a:
A odczuwanie sytosci jest naturalne czy nie?

zarówno odczuwanie głodu było naturalne, gdy bywał niedostatek pożywienie jak i odczuwanie sytości było naturalne, gdy upolowało się zwierzynę i zjadło do syta uzupełniając spore straty energetyczne
ten, który by wpadł na pomysł, żeby od zwierzyny odchodzić nie do końca najedzonym rychło by wyginął
dlaczego Innuici, których widział Mowat zaczęli chorować na gruźlicę i szereg innych chorób? bo byli niedożywieni, niedożywieni solidną porcją mięcha i tłuszczu
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 16:17   

zenon napisał/a:

A odczuwanie sytosci jest naturalne czy nie?


Heh, to ciekawe zagadnienie. Czy człowiek pierwotny, upolowawszy swą zdobycz najadał sie do syta? Czy miał czas by najeść się do syta? A czy najadłszy się do syta był w stanie uciec przed drapieżnikiem? Czy najadanie sie do syta nie jest przypadkiem atawizmem pozostałym z kultur osiadłych, które żyły wg. pór roku? W tym kontekście uczucie sytości jest jak najbardziej naturalne. Ale obserwując mojego psa (przepraszam za porównanie) znajdę, który włóczył się w młodości, i raczej na pewno częściej bywał głodny niż syty, dochodzę do wniosku, że niedosyt jest cechą zwierząt, które nie zatraciły jeszcze instynktu samozachowawczego, który inne tracą przebywając ciągle z człowiekiem. Bo mój piesek, mimo że jest u mnie 5 lat, i ma zawsze w misce trochę świeżego żarełka, niedojada. Zje troszkę, odchodzi, wraca, znowu troszkę skubnie...Nigdy nie jest tak, żeby mu kałdun urósł. A mógłby urosnąć, bo mnie ciągle nie ma w domku, a moje córeczki strasznie niechętnie z nim wychodzą, i biedak stale jest w domu.
 
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 16:22   

aratorn napisał/a:
Hehehe. Widzę, że temat zaczyna żyć własnym życiem. Jak to zwykle :) . Kiedy go zakładałem myslałem o takim żywieniu, które jest zrównoważone i pozbawione róznych nakazów i zakazów apriori typu: stosunek tłuszczu do białek do węgli, to musi być tyle, albo węgli tylko 80 g dziennie, albo mięsa nie, bo szkoda zwierzątek, albo węgli nie, bo nie itp. Nie było moim celem ocenianie kogokolwiek, albo jego diety, ciekaw tylko byłem, kto odżywia się tak jak ja? Zenona pamiętam sprzed paru lat, więc mniej więcej kojarzę. Hannibala też po troszę. A inni? Jest tu ktoś, dla kogo nie jest ważne: tłusto czy chudo, na surowo czy upieczone, 30 gr węgli czy 100? Magdalinha, Gudrii i Waldek B już widzę. Ktoś jeszcze?


„Zrównoważone” – słowo klucz, a cóż to znaczy, po prostu podawać tyle by organizm, każdego kolejnego dnia był w takim samym stanie metabolicznym, czyli nic nie przybyło, nic nie ubyło. Wiele osób chciałoby jednak coś zmienić, przytyć, schudnąć, wyzdrowieć, nabrać mięśni – czy taką dietę można uznać za „zrównoważoną”?

I zasadnicza sprawa – jedzenie tego na co ma się ochotę i tyle na ile ma się apetytu. Większość tak robi, a docelowo wszyscy powinni. Sęk w tym, że ochota i gusta i apetyt zmienia się zasadniczo wraz ze zmianą diety. Niestety aby się polepszyło to jednak potrzebna jest świadoma ingerencja w to co się je, w okresie przejściowym, zgodnie z pewnymi zasadami. Wtedy możliwe jest czasowe odczucie pewnego dyskomfortu, dobrze jeśli skompensowane świadomością, że idzie ku dobremu.

Ważne by zasady były proste, łatwe do zastosowania.

Przeprowadzenie od konkretnego stanu metabolicznego do „naturalnej diety” czyli energia z tłuszczów, węglowodany grubo poniżej 100g, lepiej 50g, a jeszcze lepiej <30g to już sztuka.

Czyli reasumując, każdy z zaawansowanych powie Ci, zgodnie z prawdą, że je tyle i to na co ma ochotę – uznając dietę za naturalną. Pytanie tylko do czego dążysz i czy znajdziesz właściwą drogę.


Pozdrawiam serdecznie,
Adam
:-)
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 16:27   

aratorn napisał/a:
Heh, to ciekawe zagadnienie. Czy człowiek pierwotny, upolowawszy swą zdobycz najadał sie do syta? Czy miał czas by najeść się do syta? A czy najadłszy się do syta był w stanie uciec przed drapieżnikiem?

jeśli było pod dostatkiem to zjadał jak najwięcej, bo nie wiedział kiedy następny raz będzie jadł - to proste jak budowa cepa
jest mnóstwo archeologicznych dowodów, że pierwotni ludzie lubowali się polowaniu na ogromną zwierzynę w stylu mamutów - wyjadywali z nich wszystko, co najwartościowsze, najtłustsze
człowiek był od dawien dawna traktowany przez drapieżników jako ta najgroźniejsza istota - jedyna, która potrafi myśleć niekonwencjonalnie, niestandardowo i nieprzewidywalnie
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 17:08   

Cytat:
Wiele osób chciałoby jednak coś zmienić, przytyć, schudnąć, wyzdrowieć, nabrać mięśni – czy taką dietę można uznać za „zrównoważoną”?


Ale to już zupełnie co innego. "Normalna dieta" a raczej "normalne żywienie" jest dla normalnych ludzi. Jeśli człowiek jest chory lub zdegenerowany (czyli nienormalny), to i jego dieta może być sobie nienormalna. Jak najbardziej niech kombinuje, co mu służy, czy może jeść np nabiał, owoce. Wtedy to już jest jakaś "dieta" pod konkretny przypadek a nie "normalne żywienie".

Normalni ludzie ze szczelnym nabłonkiem jelitowym nie muszą liczyć btw i mogą jeść absolutnie wszystko byle to było naturalne.

tu jest ładnie napisane:

Cytat:
Jaka dieta jest najlepsza dla ludzi? Wegetariańska? Wegańska? Wysokobiałkowa? Niskotłuszczowa? Bezmleczna? Ta wiadomość was zaskoczy: Nie istnieje idealna dieta dla ludzi. Przynajmniej nie taka, która opiera się na ilości spożywanego białka, tłuszczu lub węglowodanów.


Ludzie żyją i rozwijają się prawidłowo spożywając posiłki wysokobiałkowe, wysokotłuszczowe (Eskimosi z Grenlandii), stosując niskobiałkowe diety o dużej zawartości węglowodanów (rdzenni mieszkańcy południowej części Afryki), jedząc posiłki składające się z dużych ilości surowego mleka i śmietany (mieszkańcy Doliny Loetschental w Szwajcarii), spożywając znaczne ilości nasyconych tłuszczy (Triobriandczycy), a nawet stosując diety, w których podstawę stanowi krew zwierzęca (Masajowie z Kenii i Tanzanii). Ich organizmy rozwijają się prawidłowo i nie są wyniszczone szeregiem szkodliwych schorzeń, które są tak powszechne w obecnych czasach, np. chorobami serca cukrzycą, otyłością, chorobami zwyrodnieniowymi układu nerwowego, osteoporozą i rakiem.

Jedyną wspólną cechą wszystkich wymienionych diet są pełnowartościowe pokarmy o minimalnym stopniu przetworzenia.


http://www.dobradieta.pl/...pic.php?t=16243
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Sie 20, 2009 17:15   

zenon napisał/a:

Nie wiem czy dobrze kojarze, ale to chyba Ty pisalas o "wstawaniu od stolu z poczuciem niedosytu" i negowalas "jedzenie do syta".

Dobrze kojarzysz.
Już pisałam o tym nie raz.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 17:22   

Waldek B napisał/a:
Normalni ludzie ze szczelnym nabłonkiem jelitowym nie muszą liczyć btw i mogą jeść absolutnie wszystko byle to było naturalne.

gdyby tak było jak mówisz to life-span tych tzw. "normalnych ludzi" oscylowałby jednak wokół 120 lat, a nie 70 :razz:
jak ktoś startuje z niezdegnerowanym organizmem to ma oczywiście łatwiej, ale jednak nawet spożywając te swoje naturalne, ale jednak niezupełnie zdrowe pokarmy nie osiągnie super zdrowia przez ponad 100 lat, a jeśli już to tylko jacyś nieliczni
bo jeśli mówimy o względnym zdrowiu to mogą się oni tak żywić, pochłaniając litry zsiadłego mleka, kilogramy serów, itd.
ale prawda jest taka, że im też to później przestaje służyć
jeśli starsi schorowani ludzie pokroju Lexa odzyskują kupę zdrowia przez rawpaleo to wyobraź sobie, co mogliby osiągnąć Ci, co startowali w życie jako zdrowi, niezdegenerowani, o wysokiej wartości biologicznej! a co dopiero ich dzieci, wnuki i prawnuki!!!!!!
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 17:53   

Waldek masz rację jeśli chodzi o uniknięcie chorób cywilizacyjnych, ale zważ, że różne modele odżywiania powodują różną odporność na choroby pospolite, znane od tysiącleci.
Nazwij sobie dietę wysokotłuszczową i niskowęglowodanową dietą nienaturalną i leczniczą, a ja odpowiem, że stosuję ją ze smakiem i sytością, na naturalne owoce nie mam ochoty (mam kilka drzew owocowych), a co to jest infekcja bakteryjna lub wirusowa to mam tylko mgliste wspomnienia sprzed lat 12stu.
:-)
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 18:13   

Zenon ja ostatnio bardzo nie regularnir bialko jadam, raz moze byc 50g innym razem 200g albo nawet 20g. Zupelnie juz nie licze nic. Moj apetyt jest zmienny jak kobieta ;)

Tez jestem zdania ze surowe paleo to najkorzystniejsza opcja dla zdrowia ale czy dla wszystkich? definicja westonowa tez jest ok I mozna na niej zyc zdrowo I dlugo. Surowe jest najlepsze ale czy musi byc miecho czy nie?

Ostatnio widzialem goscia 70 latka z cialem wysportowanego 30 latka (zdradzal go tluszcz przy sutkach I twarz) gosc zywiacy sie tylko orzechami, ziarnami, owocami I innymi roslinami. Do tego daje na silownie w ytm wieku I robi glodowki...

Jak mu tak dalej pojdzie do dozyje chyba do tych 120 I jeszcze umrze wygladajac dosc mlodo.
Ja wiem tylko ze naturalne I surowe to jest dobra droga ale ciwkawi mnie bardzo do jakiego stopnia termiczne jest znosne I nie wplywa nie korzystnie na organizm. Po przeczytaniu badania pottengera staje sie oczywiste jak termizowane wplywa na organizm ale z dzisiejsza wiedza I mozliwosciami obrobka termiczna moze byc duzo korzystniejsza od tej sprzed 20000 lat.
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 18:14   

Adam319 napisał/a:
a co to jest infekcja bakteryjna lub wirusowa to mam tylko mgliste wspomnienia sprzed lat 12stu. :-)

ja tam miewam infekcje i traktuję je jako jedno z najlepszych okazji do oczyszczenie i wzmocnienia organizmu
pewno Ty masz już ekstra uporządkowany organizm to możesz sobie lecieć tak jak lecisz ;)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 18:17   

gudrii napisał/a:
Ostatnio widzialem goscia 70 latka z cialem wysportowanego 30 latka (zdradzal go tluszcz przy sutkach I twarz) gosc zywiacy sie tylko orzechami, ziarnami, owocami I innymi roslinami. Do tego daje na silownie w ytm wieku I robi glodowki...

no a spróbuj dać taką dietę zwykłemu cywilizacyjnemu śmiertelnikowi to zobaczysz, że będzie sobie gorzej radził
pokaż mi przypadek człowieka kompletnie zdegnerowanego, o słabej wartości biologicznej, a który na takim żywieniu się odrodził i żył w zdrowiu ponad 100 lat
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 19:15   

Iga napisał/a:
zenon napisał/a:

Nie wiem czy dobrze kojarze, ale to chyba Ty pisalas o "wstawaniu od stolu z poczuciem niedosytu" i negowalas "jedzenie do syta".

Dobrze kojarzysz.
Juz pisalam o tym nie raz.


No i ja sie z tym nie zgadzam 8)
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 19:24   

Cytat:
a co to jest infekcja bakteryjna lub wirusowa to mam tylko mgliste wspomnienia sprzed lat 12stu.


Może spróbuj się przeziębić, wez zimny prysznic i przespaceruj się po lesie podczas chłodnej pogody czy coś.

Taka gorączka od czasu do czasu, to najlepszy sposób na czyszczenie organizmu z ewentualnych zdegenerowanych, zrakowaciałych i uszkodzonych tkanek.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 19:36   

Waldek, czyli mam być przerażony?
Gorączki nie doświadczyłem od ponad 10 lat, a i wtedy było to zapalenie okostnej.

Tomek
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 19:45   

Tego nie wiem ale coś tam może być na rzeczy.. http://www.dobradieta.pl/...p?p=97833#97833


Btw napisz lepiej jak wytrenowałeś oddech przeponowy, ile czasu dziennie na to poświęcałeś ?
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 20:12   

No to lekko i jednorazowo off-topicznie.
Nie było łatwo, ale to logiczne, by naturalny oddech był "brzuchem". Nie narzucałem tego sobie jak choćby pompek, ale próbowałem po prostu jak najwięcej razy, gdy coś czytałem, oglądałem itd. Wymyśliłem sobie, że jak będę się tak "rozdwajał", to doprowadzę do odruchu jakby bezwarunkowego. Gdy robiłem to w zaciszu i skupieniu na początku, doznawałem niemiłych odczuć włącznie z atakiem lęku czy "ucisku" ciała wraz z uderzeniami gorąca.
Myślałem, że dam sobie spokój, ale.... w miarę upływu czasu, zupełnie bez zbędnych ceregieli, łapałem się na tym lub byłem łapany, że przy oddechu pięknie mi pracuje przepona.
Myślę, że gdy robiłem to w trakcie jazdy na rowerze, to była najwłaściwsza droga, tym bardziej, że przy takim oddychaniu większy power spływał natychmiast w łydki i uda.
No i okolice splotu słonecznego się uspokajają.
Jak napisałem powyżej, na początku trzeba mi było to wymuszać, potem nieoczekiwanie ..myk i już inaczej nie umiem, chyba, że w stresie, ale wówczas mimowolnie występuje oddech piersiowy.
Po prostu, ilekroć masz okazję, oddychaj przeponą. Powinno "wejść" samo. Poza tym, nie miałem żadnych nadziei na powodzenie, po prostu lubiłem to robić, by się ukoić.

Tomek

ps: Aratorn, świetny wątek!!!!
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 20:19   

Waldek B napisał/a:
Cytat:
a co to jest infekcja bakteryjna lub wirusowa to mam tylko mgliste wspomnienia sprzed lat 12stu.

Może spróbuj się przeziębić, weź zimny prysznic i przespaceruj się po lesie podczas chłodnej pogody czy coś.
Taka gorączka od czasu do czasu, to najlepszy sposób na czyszczenie organizmu z ewentualnych zdegenerowanych, zrakowaciałych i uszkodzonych tkanek.


Zimny prysznic :-)

Lubię kąpiel w morzu o temperaturze 8 stopni, najpierw jest uczucie ciepła, bez intensywnego pływania po pół godzinie następuje jakby powolne tężenie mięśni nóg i to oznacza, że czas wyjść. Najpierw jest super uczucie gorąca, następnie w miarę ogrzewania rozpoczyna się drżenie wszystkich mięśni (trzeba uważać na zęby) po czym pozostaje na 10 minut „wodnisty katar” a następnie już jest tak jak zwykle czyli ani za ciepło, ani za zimno. Schnę oczywiście powoli na wietrze, spacerując, nie biegając, bez ręcznika i innych cywilizacyjnych udziwnień (termos).
Pewnie kilka minut występuje podwyższona temperatura ciała (nie wiem nie mierzyłem), ale nie wiem czy wystarczy to by oczyścić mnie z ewentualnych zdegenerowanych, zrakowaciałych i uszkodzonych komórek.

Widziałem gościa w TV w wannie z lodem z termometrem w ustach przed kamerą termowizyjną i miał on właśnie podwyższoną temperaturę w rejonie serce, płuca, mózg.

Czyli choroba jest potrzebna by się oczyścić, mi generalnie kontakt z wirusami i bakteriami nie przeszkadza byleby był bezobjawowy.

Może to te podwyższone leukocyty od stermizowanego jedzenia tak działają, że choróbska się kończą zanim się zaczną – ale to raczej niedorzeczna i niezasłużona uszczypliwość, a nie teoria którą mam zamiar bronić.
:-)
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 20:32   

Hannibal napisał/a:
gudrii napisał/a:
Ostatnio widzialem goscia 70 latka z cialem wysportowanego 30 latka (zdradzal go tluszcz przy sutkach I twarz) gosc zywiacy sie tylko orzechami, ziarnami, owocami I innymi roslinami. Do tego daje na silownie w ytm wieku I robi glodowki...

no a spróbuj dać taką dietę zwykłemu cywilizacyjnemu śmiertelnikowi to zobaczysz, że będzie sobie gorzej radził
pokaż mi przypadek człowieka kompletnie zdegnerowanego, o słabej wartości biologicznej, a który na takim żywieniu się odrodził i żył w zdrowiu ponad 100 lat

Tego to nie wiadomo, moze bedzie lepiej a moze nie. Nie twierdze ze orzeszki sa lepsze niz miecho surowe, sam wole miecho ale sa osoby zywiace sie tak i bedace zdrowe. To jest fakt.

Nie jestem w stanie tobie pokazac nikogo takiego ale czy ty mozesz mi pokazac takiego "degenerata" co sie odnowil na surowce i zyl w zdrowiu ponad 100 lat?
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 20:59   

Adam319 napisał/a:

„Zrównoważone” – słowo klucz, a cóż to znaczy,


Może wolisz "wyważona"? Chociaż nie - za bardzo mnie się to kojarzy Żywieniem Optymalnym. No właśnie, to określenie byłoby najwłaściwsze. Ale zostanę przy swoim. Zrównoważone odżywianie dla mnie, to takie w którym nie unikam czegoś w imię czegoś (mam precyzować?), jem wszystko czego potrzebuję i spożywam te pokarmy w takim stanie jaki jest dostępny. Czyli jeśli jestem głodny i mam pod ręką mięcho albo warzywo, to albo wybieram to na co mam większą ochotę, albo jem i jedno i drugie. Jeśli mam możliwość wyboru na surowo, czy po obróbce, to wybieram, jeśli nie to też dobrze. Jeśli mnie odrzuca, to głoduję. Zauważyłem po miesiącu niejedzenia cukru, mąki i pochodnych, że wraca mi nie tylko smak ale i odczucie potrzeby albo braku potrzeby zjedzenia czegoś. Reasumując - bez ideologii, bez liczenia, bez sztucznego ograniczania czegokolwiek. Ważne jest żeby czerpać składniki odżywcze ze wszystkich źródeł jakie nam Matka Natura daje do dyspozycji. I tyle.

Cytat:
Przeprowadzenie od konkretnego stanu metabolicznego do „naturalnej diety” czyli energia z tłuszczów, węglowodany grubo poniżej 100g, lepiej 50g, a jeszcze lepiej <30g to już sztuka.


Sztuka? Przerabiałem to parę lat temu, też uważałem że to zdrowe. Tłuszcz jako podstawowe źródło energii. Redukcja węgli do 80, potem do 50 gramów. Dalej na Kwachu już nie poszedłem. Ale na sąsiednim forum toczyłem zajadłe boje z niejakim Brufordem (pozdrowienia Bruford, jeśli tu zaglądasz).

Mam pytanie Adam: ile masz lat i jak długo tak się żywisz?
Ostatnio zmieniony przez aratorn Czw Sie 20, 2009 21:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 21:07   

Hannibal napisał/a:

jeśli było pod dostatkiem to zjadał jak najwięcej, bo nie wiedział kiedy następny raz będzie jadł - to proste jak budowa cepa
jest mnóstwo archeologicznych dowodów, że pierwotni ludzie lubowali się polowaniu na ogromną zwierzynę w stylu mamutów - wyjadywali z nich wszystko, co najwartościowsze, najtłustsze


To że polowali na ogromną zwierzynę ma solidniejsze uzasadnienie, niż to które podałeś, ale to wcale nie świadczy że najadali się przy tym do syta. Jaki ma sens objadanie się mięsem mamuta, skoro wiadomo że ma się go w bród? Czy jesz na zapas, czy idziesz do lodówki kiedy jesteś głodny? Bo ja wybieram lodówkę :-D . Poza tym chyba nie tylko na mamuty polowali.
 
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 21:15   

[quote="aratorn"]
Adam319 napisał/a:

(...)
Zauważyłem po miesiącu niejedzenia cukru, mąki i pochodnych(...)
(...)
bez ideologii, bez liczenia, bez sztucznego ograniczania czegokolwiek.
(...)


To dlaczego nie jadasz cukru, mąki i pochodnych?
Intuicja? Bo na pewno nie ideologia, ani sztuczne ograniczanie.

Oczywiście, że jak rozstaniesz się z węglowodanami to jest spora szansa, że reszta ułoży się sama, ale właśnie poczyniłeś „nienormalne” dla przeciętnego człowieka sztuczne ograniczenie – rezygnacja z chleba naszego powszedniego.
:-)
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 21:20   

Jszcze dodam ze byc moze to bardziej ta wiara w surowizne wyleczyla Lexa a nie sama dieta. Tak samo jak Ian Gawler sie wyleczyl ze zlosliwego raka kosci dzieki diecie i MEDYTACJI. Najpierw obcieli mu noge a po tem dali pare tygodni zycia (z reguly to wyrok) a gosciu zaczal medytowac i sie wylizal z tego.

wywiad z Ianem http://www.youtube.com/watch?v=OGBzjdDBo4A
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 21:35   

Medytacja to jednak przeciwstawieństwo biesiadowania, a biesiadowanie to przepastne źródło węglowodanów, którymi nowotwór się żywi, bo niczym innym nie potrafi.

Jak mnie zapytasz czy można się głodówką wylizać z choroby nowotworowej to odpowiem, że tak, oby tylko brak zgromadzonych w organizmie zapasów i słaba forma metabolizmu nie doprowadziła wcześniej do nadmiernego osłabienia i związanych z tym komplikacji.

Połączenie medytacji z kilkoma żółtkami dziennie, odrobiną tłuszczu, słownie paroma orzeszkami powinno być w tym wypadku najodpowiedniejsze.
:-)
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 21:47   

Adam319 napisał/a:

To dlaczego nie jadasz cukru, mąki i pochodnych?
Intuicja? Bo na pewno nie ideologia, ani sztuczne ograniczanie.


Cytat:
ale właśnie poczyniłeś „nienormalne” dla przeciętnego człowieka sztuczne ograniczenie – rezygnacja z chleba naszego powszedniego.
:-)


To raczej intuicja - nigdy nie przepadałem za chlebem :)
Cały czas piszę o produktach naturalnych. Chleb nie jest naturalny, chyba że wskażesz mi drzewo na którym rosną gotowe, świeżo wypieczone bochenki z chrupiącą skórką. To wtedy się wycofam i przyznam, że zapędziłeś mnie w kozi róg :-D
 
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 22:10   

[quote="aratorn"]
Adam319 napisał/a:

(...)
Cały czas piszę o produktach naturalnych. Chleb nie jest naturalny, chyba że wskażesz mi drzewo na którym rosną gotowe, świeżo wypieczone bochenki z chrupiącą skórką. To wtedy się wycofam i przyznam, że zapędziłeś mnie w kozi róg :-D

A może być banan?
:-)
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 22:18   

Banan_100g___B:1__T:0,2__W:23
Chleb__ 40g___B:2__T:0,5__W:23

Intuicja mnie nie zawiodła, trzeba by tylko banana trochę podsuszyć, naturalnie na słońcu.
:-)
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 22:29   

Adam319 napisał/a:

A może być banan?
:-)


Nie.

Adam319 napisał/a:

Banan_100g___B:1__T:0,2__W:23
Chleb__ 40g___B:2__T:0,5__W:23


A ten znowu przelicza i kalkuluje/

Cytat:
Intuicja mnie nie zawiodła, trzeba by tylko banana trochę podsuszyć, naturalnie na słońcu.


Hannibal powiedziałby, że to już obróbka termiczna. A co ze skórką? Zjesz? :keep:
 
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 22:36   

Bestie się też przed zjedzeniem obiera ze skórki,
a co do suszenia to masz rację trzeba by suszyć powoli w cieniu.

I tak sprowokowałeś mnie do napisania postu, który zasługuje na kosza.
Jeden zero dla Ciebie.
:-)
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Czw Sie 20, 2009 22:54   

aratorn napisał/a:
Hannibal napisał/a:

jesli bylo pod dostatkiem to zjadal jak najwiecej, bo nie wiedzial kiedy nastepny raz bedzie jadl - to proste jak budowa cepa
jest mnostwo archeologicznych dowodow, ze pierwotni ludzie lubowali sie polowaniu na ogromna zwierzyne w stylu mamutow - wyjadywali z nich wszystko, co najwartosciowsze, najtlustsze


To ze polowali na ogromna zwierzyne ma solidniejsze uzasadnienie, niz to ktore podales, ale to wcale nie swiadczy ze najadali sie przy tym do syta. Jaki ma sens objadanie sie miesem mamuta, skoro wiadomo ze ma sie go w brod? Czy jesz na zapas, czy idziesz do lodowki kiedy jestes glodny? Bo ja wybieram lodowke :-D . Poza tym chyba nie tylko na mamuty polowali.


Zanim ludzie zaczeli polowac to byli padlinozerni, kazdy padlinozerca jada do syta.

Co do polowania to masz dziwne wyobazenie. Poczytaj sobie ile trwalo tropienie stada stekow zanim w koncu cos sie upolowalo.

Czytalem o plemieniu w afryce, ktore do tej pory poluje na jakies antylopy i co ciekawe bez narzedzi.
Najpierw wbiegaja w stado z zaskoczenia, robia duzo halasu, oddzielaja jedna biedaczke od stada. Potem kilku kolesi tropi ja po sladach, bo ona oczywiscie zwiewa. Ale poniewaz jest oddzielona od stada to nie je, nie pije i sie mocno stresuje. Po 1-2 dniach jak ja kolesie znajduja to czlowiek jest w stanie ja dogonic i golymi rekami pozbawic zycia.

Ci murzyni podczas tropienia nic nie jedza, wode maja w jakichs skurach.

Dopiero po 3-4 dniach od poczatku polowania do wioski przynoszona jest zdobycz.

Wynalazek lodowki duzo nam daje.
Ale jaki jest sens odchodzenia od stolu z poczuciem niedosytu?
Przeciez za 3-4 godziny znowu zglodniejesz. To co, wtedy kurs do lodowki? I jemy 5-6 malych posilkow dziennie?
No coz, oficjalna dietetyka taki styl lansuje.
Ja po prostu wole zjesc 2 posilki dziennie, w ktorych dostarczam wystarczajaca ilosc energii.
Wiekszosc doby moj organizm nie trawi i to jest zysk. Ciagle trawienie to jest naturalne, ale nie dla drapieznika/padlinozercy tylko dla krowy/owcy.

Ja sie czuje znacznie lepiej gdy jem rzadko.
Ale z drugiej strony nie mozna jesc rzadko + malych ilosci jedzenia i odchodzic od stolu z poczuciem niedosytu. Bo to sie wzajemnie wyklucza.
Dlatego protestuje gdy ktos probuje glosic, ze tak trzeba.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 05:35   

Adam319 napisał/a:
Banan_100g___B:1__T:0,2__W:23
Chleb__ 40g___B:2__T:0,5__W:23


Adam, ale taki prawdziwy surowy banan (nie mówię o tych sztucznych trupach sklepowych z unii) ma enzymy, witaminy i smakuje jak maliny. Porównanie z chlebem raczej nietrafione, bo żywność to nie tylko BTW. Na tej samej zasadzie można się zagalopować jak Kwaśniewski, skreślić miód i sporo innych wartościowych rzeczy.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Sie 21, 2009 09:07   

Waldek B napisał/a:

...Na tej samej zasadzie można się zagalopować jak Kwaśniewski, skreślić miód i sporo innych wartościowych rzeczy...


8-) Ciekawe czy ktos potrafi trafnie okreslic,
najwazniejsza zalete miodu?

Wszyscy niby "wiedza lub nie" ale tak naprawde to "belkot jest"
bez biochemicznego uzasadnienia. :-) :hihi:

BTW
Tak serio to ciesze sie, ze Rosi juz niedlugo bedzie mial Biochemie
i Fizjologie. Skonczy sie wtedy "belkot o oczyszczaniu"
u kolejnej osoby. :what:
.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 10:40   

Prawdziwy miód plastrowy taki z pierzgą, ma masę zalet, jest naturalny, surowy, ma enzymy, witaminy, pierwiastki śladowe podobnie jak zielona glinka, jakieś aminokwasy egzo i endogenne. Szczerze to nie mam bladego pojęcia co jest w tym "naważniejsze".

Przede wszystkim liczy się, że był składnikiem diety zdrowych plemion. Np aborygeni z Cejlonu go szamają. Wszyscy są szczupli, zwinni, "z twarzy nie idzie określić w jakim są wieku".

Ciekawi mnie co uważasz za najważniejsze z punktu widzenia biochemicznego. Ale w sumie to już takie dzielenie włosa na czworo przez pasjonatów. Jakieś ustalanie "co jest w żołtku ważniejsze" witamina A czy cholesterol, czy może przyswajalność białka? :faint: Może cała kombinacja się liczy.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 11:04   

Tez jestem ciekaw.
Procz tego co napisal Waldek miod jest jeszcze smaczny i niezanieczyszczony pestycydami i innymi shitami.

Jak dobrze pojdzie to ja tez niedlugo bede mial biochemie. Nie wiem czy sie wyrobie w tym roku. Niestety nie na AM tylko na wydziale biologii, taka na 1 semestr.. ale zawsze cos.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 12:14   

zenon napisał/a:
Zanim ludzie zaczeli polowac to byli padlinozerni, kazdy padlinozerca jada do syta.


No nie dzielmy włosa na czworo, jak to napisał post niżej Waldek, bo jak się tak będziemy cofać, to dojdziemy do stanu, gdzie na gałęzi od lewej siedział szympans, na prawo orangutan, a między nimi praczłowiek. Tak naprawdę nic nie możemy powiedzieć o tym, jak żyli, i dlaczego tak a nie inaczej, bo na podstawie wykopalisk można co najwyżej snuć teorie. Nie ma bezpośrednich dowodów. Uzasadnieniem polowania na mamuty raczej były skóry, kości, ścięgna w dużej ilości i zrobienie dużych zapasów na zimę.

Cytat:
Co do polowania to masz dziwne wyobazenie. Poczytaj sobie ile trwalo tropienie stada stekow zanim w koncu cos sie upolowalo.


No właśnie, i sądzisz że jak taka grupa kilkdziesięciu łowców upolowała w końcu tego mamuta, powaliła go na ziemię to obżerali sie nim do syta? Przecież to góra surowca do obrobienia i zabezpieczenia przed drapieżnikami, i przed zepsuciem.

Cytat:
Dopiero po 3-4 dniach od poczatku polowania do wioski przynoszona jest zdobycz.


To rzeczywiście fascynujące, tylko powstaje pytanie: dlaczego tak polują? Nie są dość inteligentni, by sobie zrobić oszczep? A może to kwestia wierzeń? Nie można na podstawie takie przykładu robić projekcji wstecz.

Cytat:
Ale jaki jest sens odchodzenia od stolu z poczuciem niedosytu?
Przeciez za 3-4 godziny znowu zglodniejesz.


Już Ci mówię jaki jest sens. Wstając od stołu niedojedzony już po 20 - 30 mionutach odczuwam sytość. Dlaczego? Myślę że wiesz.

Cytat:
To co, wtedy kurs do lodowki? I jemy 5-6 malych posilkow dziennie?


Zdziwisz się, ale po jednym posiłku (nieobfitym), mimo że pracuję zarówno fizycznie, jak i umysłowo, bo prowadzę jednoosobową działalność gospodarczą, nie czuję głodu przez najbliższe kilka godzin. W sensie częstotliwości jem podobnie, jak Ty - 2, 3 posiłki dziennie. Niewiarygodne? Sam byłem zdziwiony, ale to fakt.

Cytat:
Ale z drugiej strony nie mozna jesc rzadko + malych ilosci jedzenia i odchodzic od stolu z poczuciem niedosytu. Bo to sie wzajemnie wyklucza.


No to chyba trzeba mnie zbadać klinicznie :-D . Może ktoś na mnie nobla sie dochrapie?
 
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 12:26   

Cytat:
Juz Ci mowie jaki jest sens. Wstajac od stolu niedojedzony juz po 20 - 30 mionutach odczuwam sytosc. Dlaczego? Mysle ze wiesz.


Bo jesz nienaturalnie, w zwiazku z czym twoje naturalne mechanizmy w organizmie zawodza?

Moze to jest w analogii do takiego przykladu?
Moj pies zawsze je do syta. Dostaje mieso i podroby.
Pies sasiadki tez je do syta, ale ostatnio sasiadka musi mu ograniczac jedzenie, bo psiak tyje. Jada glownie kasze i puszki.

Generralnie niech kazdy kieruje sie takimi zasadami jakie sie u niego sprawdzaja.
U mnie sprawdza sie jedzenie do syta.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 13:27   

zenon napisał/a:

Generralnie niech kazdy kieruje sie takimi zasadami jakie sie u niego sprawdzaja.
U mnie sprawdza sie jedzenie do syta.


No, nie nerrwujsja :keep:
Jak już pisałem, nie jest moim celem krytykowanie kogokolwiek albo jego diety. Jeśli w Twoim odczuciu przesadziłem, to przyjmij moje wyrazy ubolewania :sad:

Tu jeszcze raz o "zrównoważonej" diecie, które to wyrażenie wydaje się niektórym słowem - kluczem. Zaginął mi link do tej stronki, dlatego wyjaśniłem własnymi słowami. Teraz podaję odnośnik do strony, którą wszyscy zapewne dobrze znacie, ale zawartość której świetnie oddaje mój sposób odżywiania: http://www.westonaprice.o...ochure_pol.html

Serdecznie pozdrawiam, Tomek
 
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 14:03   

Co tu ostatnio zapanowal taki dyplomatyzm?

Dyskutujemy, tak?

To, ze nie zgadzamy sie z czyms - w tym konkretnym przypadku to co ja neguje to ogolnosc zasady "odchodz od stolu z niedosytem", sprzeciwiam sie generalizacji - to nie znaczy, ze ktos sie ma obrazac, albo ze ktos z czyms przesadza.

Ja nie wiem, Ty sie kajasz, Adam319 profilaktycznie sie ubiczowal niedawno, Grizzly chce mi kadzic bo traktuje mnie jako "wladze" :hah:
Ludzie... wyluzujcie :)
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 14:43   

Idź się pokłócić do Wielkiego Brata, tam Cię nie lubią Ty niepoprawny optymasochisto.
:-)
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 14:45   

Cytat:
Dyskutujemy, tak?


No, jeśli ktoś mi wyjeżdża z tekstem typu: "generralnie" niech każdy zostaje przy swoim, to ja to rozumiem jako koniec dyskusji z jego strony. A dyskutować sam ze sobą nie będę. Aczkolwiek parę latem temu wyznawałem Twoją ideologię, więc może byłoby śmiesznie.

Cytat:
Ja nie wiem, Ty sie kajasz, Adam319 profilaktycznie sie ubiczowal niedawno, Grizzly chce mi kadzic bo traktuje mnie jako "wladze" :hah:


Cóż, czysta uprzejmość, jeśli o mnie chodzi. Ale mogę też tak... :shoot: :-D

Cytat:
Ludzie... wyluzujcie :)


Cóż, taki los władzy - nikt jej nie kocha mimo że ona tego bardzo chce...
Ostatnio zmieniony przez aratorn Pią Sie 21, 2009 14:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 14:50   

Aratorn w sumie nie napisałeś czy jadasz banany czy nie?
Uważasz, że banany są lepsze od chleba?
8/ :shoot:
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 14:54   

Adam319 napisał/a:
Aratorn w sumie nie napisałeś czy jadasz banany czy nie?
Uważasz, że banany są lepsze od chleba?
8/ :shoot:
`

A znowu będziesz mnie raczył swoim BTW?

A odpowiadając na Twoje pierwsze pytanie, co jem powiem tak (i nie ma tu reguły, bo każdego dnia może być inaczej): wstaję o 7-mej, pierwszy głód zaczynam odczuwać ok. 11-tej. Do tego czasu tylko woda (najchętniej żywiec albo nałęczowianka). Śniadanko to najczęściej surówka, którą sobie przygotowuję poprzedniego dnia wieczorem i trzymam w lodówce. Przykładowo teraz: wszystkie rodzaje papryki, jakie uda mi sie kupić, kalarepa, rzodkiewki, cebula, czosnek, kiełki soczewicy i/lub soi, sałata - wszystko drobniutko posiekane, wymieszane z małą ilością tamari dla smaku, oliwą virgin i/lub olejem sezamowym/tahini lub olejem z pestek dyni/winogron. Wszystkie oleje nierafinowane, z pierwszego tłoczenia na zimno. Jak to sobie poleży w lodówce przez noc, to rankiem jest gotowe, smaczne i pożywne. Zdziwisz się, ale wystarczy mi parę łyżek takiej surówki, i po dokładnym przeżuciu (bez pośpiechu, i na co zwracam szczególną uwagę - bez oglądania tv, przeglądania gazety, czy netu) nie czuję głodu przez kilka godzin. Moją zmorą zawsze były słodycze. Do tej pory tylko dwa razy w życiu miałem takie okresy, że nie czułem parcia na słodkie. Oba były na DO, i oba przy użyciu sporej ilości tłuszczu. Obawiałem się zatem, że teraz sobie nie poradzę, i zamiast czekolad, lodów i cukierków będę wpieprzał (celowo nie używam słowa "jadł") słodkie owoce (banany, śliwki, borówki, czy maliny). Ale nie. Zjem trochę i odstawiam, bo nie mam ochoty. Czasem na śniadanko zjem sobie, a właściwie wypiję surowe żółtko rozbełtane z małą ilością mleka (mniam), w obu przypadkach ze sprawdzonego źródła, z którego korzystam od lat. Drugi posiłek po kilku godzinach, to może być mięsko z grila (najchętniej półkrwista wołowinka albo wieprzowinka), albo ryba z rusztu, albo cokolwiek innego. Jem też fasolę gotowaną, orzechy ale znowu tylko włoskie i laskowe, bo te importowane najczęściej są zjełczałe. Banany sprzedawane w Polsce, to dla mnie nie banany więc jem rzadko. Uwielbiam kaszankę i to jest jedyna kasza jaką jem, jem podroby, płucka, mózgi cielęce (do tego musiałem sie przymusić jeszcze jak byłem na DO z powodu specyficznego smaku), miód (rzadko, bo nie mogę trafić w Wawie na nieoszukany). Zero ziemniaków, zero chleba, zero kasz, zero cukru rafinowanego. No, nie stronię też od golonki, salcesonów, ale tylko importowanych ze wsi, jajecznicy i rosołku.
 
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 15:46   

aratorn napisał/a:
Cytat:
Dyskutujemy, tak?


No, jesli ktos mi wyjezdza z tekstem typu: "generralnie" niech kazdy zostaje przy swoim, to ja to rozumiem jako koniec dyskusji z jego strony.


Czy dyskutuje sie po to, by zmienic poglady swojego rozmowcy?
Naprawde tak sadzisz?

Moim zdaniem to by zabilo dyskusje w samym zarodku.
Na przyklad taki Krzysztof2 juz dawno ucieklby z tego forum, gdybysmy probowali go "nawrocic". Gosc jest witarianinem, pisze na forum miesojadow. Udziela sie wprawdzie glownie w tematach zwiazanych z surowizna - to jest element wspolny raw-wegan i raw-paleo - no ale gdyby czul presje z naszej strony to by sobie odpuscil.
Tak samo gdyby mi cos chcial narzucic to pewnie zaczalbym ignorowac jego posty.


Inna sprawa, ze nie napisalem "generalnie niech kazdy zostanie przy swoim" tylko "Generralnie niech kazdy kieruje sie takimi zasadami jakie sie u niego sprawdzaja".
To jest istotna roznica.
Jak dla mnie to zgodne z duchem zasady "smak, samopoczucie, samoksztalcenie" - ktora wyzej poparles calym soba :)
A tu teraz juz ci nie pasuje inne sformuowanie tej idei...

Dyskusja to wymiana pogladow.
Wymienilismy poglady.
Ja napisalem, ze mi sluzy jedzenie do syta.
Ty napisales, ze tobie sluzy wstawanie od slolu z uczuciem niedosytu.

Kazdy z nas jakos uzasadnil swoje zdanie.

Ja wyraznie zaznaczylem: gdy jem surowe mieso to ono dosc szybko syci, spozywa je sie dosc wolno. Nigdy ssie nim nie przejadlem.
Ale pamietam, ze kiedys wielokrotnie zdarzalo mi sie przejesc - szczegolnie makaronem czy ryzem.
Dlatego wysunalem hipoteze, ze byc moze pewne mechanizmy przestaja prawidlowo funkcjonowac gdy jemy nienaturalne, przetworzone jadlo.
dla mnie to logiczne.

Czy chcialem bys zaczal sie najadac do syta? Nie, jest mi obojetne jak jadasz.

Czy tu chciales wplynac na mnie i zmienic moja praktyke?
Z tego wynika, ze chyba tak.

Cytat:
Aczkolwiek pare latem temu wyznawalem Twoja ideologie, wiec moze byloby smiesznie.

Jaka jest moja ideologia niby?
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 17:19   

zenon napisał/a:

Czy dyskutuje sie po to, by zmienic poglady swojego rozmowcy?
Naprawde tak sadzisz?


Moim zdaniem dyskusja rodzi sie tam, gdzie zaczyna sie różnica zdań. Można więc dyskutować po to by zbliżyć swoje stanowiska, usunąć rozbieżności, poznać światopogląd innej osoby albo przekonać rozmówcę do zmiany jego zdania (na konretny temat, a nie do zmiany jego światopoglądu, czy stylu życia). Dlaczego sądzisz, ze chcę od razu zmienić Twoją praktykę? Ty zaprotestowałeś przeciwko głoszeniu, że trzeba odchodzić od stołu z poczuciem niedosytu, bo wg. Ciebie nie można tego pogodzić z małą ilością posiłków. Ja Ci odpowiedziałem, że można, bo tak właśnie dzieje się u mnie. Gdzie tu próba zmiany Twojej praktyki? Granica między dyskusją a przekonywaniem do swoich racji jest bardzo cienka i ja to rozumiem. A z drugiej strony, jeśli mamy tylko przedstawiać swoje racje, to po co forum? Nie wystarczy dział "Przedstaw się"?

Cytat:
Na przyklad taki Krzysztof2 juz dawno ucieklby z tego forum, gdybysmy probowali go "nawrocic".


Ale ja Cię nie nawracam. Dyskutujemy. Ja przedstawiam swoje argumenty, Ty swoje. Nie piszę nigdzie, że Twój styl odżywiania się jest zły, bo nienormalny, czy coś takiego. Napisałem coś takiego?

Cytat:
Inna sprawa, ze nie napisalem "generalnie niech kazdy zostanie przy swoim" tylko "Generralnie niech kazdy kieruje sie takimi zasadami jakie sie u niego sprawdzaja".


Czyli dajesz do zrozumienia, że dalsza dyskusja na ten temat Cię nie interesuje. I ja to szanuję.

Cytat:
Ja wyraznie zaznaczylem: gdy jem surowe mieso to ono dosc szybko syci, spozywa je sie dosc wolno. Nigdy ssie nim nie przejadlem.
Ale pamietam, ze kiedys wielokrotnie zdarzalo mi sie przejesc - szczegolnie makaronem czy ryzem.
Dlatego wysunalem hipoteze, ze byc moze pewne mechanizmy przestaja prawidlowo funkcjonowac gdy jemy nienaturalne, przetworzone jadlo.
dla mnie to logiczne.


No to w takim razie źle zrozumiałeś to, co napisałem. Bo ja nie jem makaronu ani ryżu. Rzeczywiście kiedyś też się przejadałem, jadłem dużo i często, jak jadłem chleb, ryż, makaron i ziemniaki.

Cytat:
Czy chcialem bys zaczal sie najadac do syta? Nie, jest mi obojetne jak jadasz.


Aratorn napisał/a:
i niewiele mnie obchodzi co kto wkłada do koszyka. Każdy żyje na własny rachunek, i jak przyjdzie co do czego, sam będzie go musiał zapłacić

Wyznajemy ten sam pogląd.

Cytat:
Czy tu chciales wplynac na mnie i zmienic moja praktyke?
Z tego wynika, ze chyba tak.
Cytat:
Aczkolwiek pare latem temu wyznawalem Twoja ideologie, wiec może byloby smiesznie.


Uraziłem Cię tym "śmiesznie"? Nie chodziło mi o Ciebie, tylko o mnie. O to jak długą drogę przebyłem od DO, do praktycznie początku czyli do wege. Właściwie połączenia wege z DO i raw-paleo. Nie wiem już sam jak to nazwać, bo Dieta normalna wam nie odpowiada. Dieta optymalna :-D ? Wyrwałeś ostatnie zdanie z kontekstu, bo wcześniej napisałem że nie będę dydkutował sam ze sobą. Śmiesznie byłoby gdybym "ja-teraz" podyskutował sobie ze "mną-z wtedy".

Mam nadzieję, że wyjaśniliśmy juz sobie wszystkie nieporozumienia.

Pozdrawiam serdecznie, Tomek
 
 
     
Magdalinha 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 16 Paź 2008
Posty: 881
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 21:37   

zenon napisał/a:
Jak dobrze pojdzie to ja tez niedlugo bede mial biochemie. Nie wiem czy sie wyrobie w tym roku. Niestety nie na AM tylko na wydziale biologii, taka na 1 semestr.. ale zawsze cos.
jest jeszcze biochemia na weterynarii SGGW
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 21:41   

słuchajcie, jak czytać to najnowsze wydania biochemii, warto dać te pare groszy i mieć swoją... :hug:
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Sie 21, 2009 21:49   

Magdalinha napisał/a:
zenon napisał/a:
Jak dobrze pojdzie to ja tez niedlugo bede mial biochemie. Nie wiem czy sie wyrobie w tym roku. Niestety nie na AM tylko na wydziale biologii, taka na 1 semestr.. ale zawsze cos.
jest jeszcze biochemia na weterynarii SGGW


No ale dowolny przedmiot z wydzialu biologii moge sobie ot tak wkomponowac w plan, bez kombinowania. I nikt mi tego nie moze zabronic.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sie 25, 2009 08:45   

zenon napisał/a:
Tez jestem ciekaw.
Procz tego co napisal Waldek miod jest jeszcze smaczny i niezanieczyszczony pestycydami i innymi shitami.
Jak dobrze pojdzie to ja tez niedlugo bede mial biochemie. Nie wiem czy sie wyrobie w tym roku. Niestety nie na AM tylko na wydziale biologii, taka na 1 semestr.. ale zawsze cos.

Panie Zenonie!
Od lekarza wymaga się pamięciowego opanowania setek schematów leczenia. AM to jest ostatnie miejsce, gdzie można nauczyć się biochemii albo prawidłowego żywienia.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sie 25, 2009 09:15   

aratorn napisał/a:

Do tego czasu tylko woda (najchętniej żywiec albo nałęczowianka). ... Moją zmorą zawsze były słodycze. Do tej pory tylko dwa razy w życiu miałem takie okresy, że nie czułem parcia na słodkie. Oba były na DO, i oba przy użyciu sporej ilości tłuszczu.

To prawda, Żywiec swego czasu obok Fulla wrocławskiego był najlepszy. Niestety, teraz technologia sprowadziła to do ersatzu zrobionego z mieszaniny wody, ekstraktu i spirytusu. :-)

Z tym tłuszczem to złudzenie. Organizm domagał się białka. Tłuszcz przymulał ketozą tak, jak głód. To zwiększenie spożycia białka do 80-120g umożliwia odrzucenie słodyczy.
Tak swoją drogą, to ręce opadają. Dr Ponomarenko pisał pięć lat temu, ja od pięciu lat piszę o racjonalnym żywieniu. I ciągle spotykam ludzi, którzy po siedmiu latach pytają się, co robić, bo sobie DO zniszczyli mięśnie i są słabi.

Nieustannie tropione są tutaj spiski światowe. A to, to nie jestże spisek, żeby tanim tłuszczem podkopać zdrowie i skrócić czas życia na emeryturze? Dla ZUS-u toż to idealna sytuacja. I jak tanim kosztem osiągnięta. Wypisz wymaluj, peerelowskie służby sprawdziwszy nieprzydatność przetłuszczonego żywienia w armii, podrzuciły temat Mistrzowi. Pewnie to smutni panowie byli tymi kosmitami, którzy pospieszyli na ratunek funduszu emerytalnego.
JW
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Sie 25, 2009 11:15   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
[
Tak swoją drogą, to ręce opadają. Dr Ponomarenko pisał pięć lat temu, ja od pięciu lat piszę o racjonalnym żywieniu. I ciągle spotykam ludzi, którzy po siedmiu latach pytają się, co robić, bo sobie DO zniszczyli mięśnie i są słabi.


Powiem szczerze, nie narzekam za bardzo na DO. Czułem sie na tym żywieniu bardzo dobrze i trudno powiedzieć żeby mnie ono zniszczyło. Inna rzecz, że nie stosowałem go wystarczająco długo żeby coś powiedzieć. W DO pociągało mnie to, że wydawało mi sie naturalne i zgodne z moimi upodobaniami kulinarnymi. Zawsze przepadałem za jajkami, boczkiem, słoniną wędzoną, masłem, tłustą śmietaną itp. W mojej rodzinie podobne upodobania miał mój ojciec, i pamiętam że zawsze był "pod pręgierzem" z tego powodu. Więc gdy już byłem samodzielny i podbudowany merytorycznie (bo przeczytałem w tedy chyba wszystko, co JK napisał), to rzuciłem się w DO z radością i stałem się od razu jej gorącym i aktywnym uczestnikiem. Co zawdzięczam DO i JK, to to że zacząłem się interesować tym co jem, co kupuję i jak to wpływa na mój organizm. I, paradoksalnie - to stało sie gwoździem do trumny ŻO w moim zyciu :-D .
 
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Wto Sie 25, 2009 12:11   

Errata

miało być:
aratorn napisał/a:

(...)W DO pociągało mnie to, że wydawało mi sie naturalne i zgodne z moimi upodobaniami kulinarnymi. Zawsze przepadałem za jajkami, boczkiem, słoniną wędzoną, masłem, tłustą śmietaną itp.


jest:
aratorn napisał/a:
Witam serdecznie!
Czy rodzaj wody użytej do kiełkowania ma wpływ na jakość kiełków? Czy składniki zawarte w wodzie przechodą do kiełków? Jeśli spożywacie kiełki wyhodowane przez siebie, to jakiej wody używacie do wzrostu? Kranówy, oligocenu, z własnego ujęcia, innej?
Pozdr, Tomek


No nie wiem jak to sie ma do długości emerytury.
:-(
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Sie 25, 2009 16:45   

Adam319 napisał/a:

No nie wiem jak to sie ma do długości emerytury.
:-(


Adaś, nie napisałeś w swoim cv czy jesteś żonaty, bo ja to do mojej emerytury na pewno nie dożyję. Wcześniej żona mnie wykończy. A na to żadna dieta nie pomoże :-D
BTW (nomen omen) ja nadal bardzo lubię boczek, wędzoną słoninkę, jajeczka (no, te ostanie może troszkę mniej, a w każdym razie gotowane - surowe jeszcze mi wchodzą). I nadal je spożywam, tylko w mniejszych ilościach.
 
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 25, 2009 17:12   

aratorn napisał/a:
... Wcześniej żona mnie wykończy. A na to żadna dieta nie pomoże :-D

Faktem jest,ze kobiety żyją dłużej,ale czy to wina kobiet,ze mężczyźni (mężowie) żyją krócej? Znam przypadki,w których to mąż wykończył zonę,nie na odwrót :->
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Sie 25, 2009 17:36   

Aratorn, jeśli Żona ma Cię wykończyć "łóżkowo", to wypada tylko pogratulować i namawiać do zwiększenia kondycji by nie paść trupem, natomiast, gdy chodzi o to drugie "wykończenie" - powstaje pytanie proste: jaki cel przyświeca takiemu trwaniu? To pytanie może zostać w sumie bez odpowiedzi...bo dotyczy setek tysięcy.


Tomek
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Sie 25, 2009 17:59   

Iga napisał/a:

Faktem jest,ze kobiety żyją dłużej,ale czy to wina kobiet,ze mężczyźni (mężowie) żyją krócej?


A czyja? :-D
 
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 25, 2009 18:32   

aratorn napisał/a:
Iga napisał/a:

Faktem jest,ze kobiety żyją dłużej,ale czy to wina kobiet,ze mężczyźni (mężowie) żyją krócej?

A czyja? :-D

Oczywiście,że to wina mężów :-> Już ja wiem,jak żona chce Cię wykończyć,niejeden mąż tak mówi,a fakty są takie,że to na odwrót :->

PS.Jak w małżeństwie się źle dzieje,to wina jest dwóch stron-żony i teściowej -taki żarcik zapewne wymyślili mężowie :->
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Sie 25, 2009 19:26   

Iga napisał/a:
[
Oczywiście,że to wina mężów :-> Już ja wiem,jak żona chce Cię wykończyć,niejeden mąż tak mówi,a fakty są takie,że to na odwrót :->


Jasne, tak tylko żartowałem. Oczywiście że masz rację.

Cytat:
PS.Jak w małżeństwie się źle dzieje,to wina jest dwóch stron-żony i teściowej -taki żarcik zapewne wymyślili mężowie :->


Wg. mojej żony zawsze winna jest teściowa i..... ja
Przepraszam, zapomniałem o psie :-D
 
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 25, 2009 19:40   

aratorn napisał/a:

Wg. mojej żony zawsze winna jest teściowa i..... ja
Przepraszam, zapomniałem o psie :-D

Aratorn prawda jest taka,że i mężowie i zony mają swoje "za uszami".
Żona mojego znajomego postawiła mu ultimatum -rower,albo ona i dziecko,czyli rodzina.
Nie pozwalała mu uprawiać kolarstwa,dlatego że w/g niej powinien po pracy pomagać jej mamusi na działce.Jeśli by wybrał rower,to miał się wyprowadzić.Powiedziałam mu,że ja bym się wyprowadziła,on też się wyprowadził ,ale po jakimś czasie żoneczka przyznała mu rację i wrócił.Sęk w tym,ze wtrąca się do ich związku mamusia żoneczki ,a żoneczka nie ma nic przeciwko temu.Kurcze,nie rozumiem takiego związku.Teściowa manipulantka,buntuje córkę przeciwko mężowi,rządzi się w ich domu.Czemu facet daje sobie tak wejść na głowę teściowej skoro nie jest od niej uzalezniony,pracuje,ma swoje hobby,nie jest ułomny i na dodatek widzi ,że ona włazi w buciorach w ich związek. Teraz ,z tego co wiem znowu jest źle,o ile było kiedykolwiek dobrze.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Sie 25, 2009 19:54   

Iga napisał/a:
Czemu facet daje sobie tak wejść na głowę teściowej skoro nie jest od niej uzalezniony? Teraz ,z tego co wiem znówu mu się wali związek.


Związek się wali, ponieważ problem (uzaleznienia córeczki od mamusi) wciąż nie został rozwiązany. Facet może i nie jest uzależniony od teściowej ale może być uzależniony od... żony. Może mieć niskie poczucie własnej wartości, dlatego tkwi (z nadzieją) w tym związku. Może warto by zadał sam sobie pytanie, DLACZEGO chce być z kobieta, która jest uzależniona od mamusi; z kobietą, dla której na pierwszym miejscu jest uszczęśliwianie mamusi, a dopiero potem szczęście własnej rodziny?

To nie jest mamusi obowiązek przestać się wtrącać (bo ona w tym żadnego problemu nie widzi), ale to córuni obowiązek odciąć chorą pępowinę. Mamusia już się prawdopodobnie nie zmieni. Ale córunia MOŻE się zmienić. Jeśli będzie chciała. A jeśli nie będzie chciała, to niech facet sobie odpowie na pytanie, czy chce i dlaczego chce z nią być.

Marishka
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 25, 2009 20:03   

M i T napisał/a:

Facet może i nie jest uzależniony od teściowej ale może być uzależniony od... żony. Może mieć niskie poczucie własnej wartości, dlatego tkwi (z nadzieją) w tym związku. Może warto by zadał sam sobie pytanie, DLACZEGO chce być z kobieta, która jest uzależniona od mamusi; z kobietą, dla której na pierwszym miejscu jest uszczęśliwianie mamusi, a dopiero potem szczęście własnej rodziny?

Mówi,że gdyby nie dziecko,to odszedłby od niej,mówi że ważny jest dla niego jego syn i nie chce rozpadu rodziny . Na ile jest to prawdą tego nie wiem.

Cytat:
To nie jest mamusi obowiązek przestać się wtrącać (bo ona w tym żadnego problemu nie widzi), ale to córuni obowiązek odciąć chorą pępowinę. Mamusia już się prawdopodobnie nie zmieni. Ale córunia MOŻE się zmienić. Jeśli będzie chciała. A jeśli nie będzie chciała, to niech facet sobie odpowie na pytanie, czy chce i dlaczego chce z nią być.

Marishka

Naświetlałam mu pewne sprawy,mówiłam żeby z nią szczerze porozmawiał,o tym właśnie żeby ona się odcięła od mamusi i właśnie był moment,kiedy ona przyznała mu rację i poprosiła,żeby wrócił i wrócił .Wróciły też silne więzi córci z jej mamusią .Widać,że córcia jest bardzo uzalezniona od mamuni.Bardziej ceni sobie więzi ze swoją mamusią niż ze swoją Rodziną.
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Sie 25, 2009 21:55   

Iga napisał/a:

Żona mojego znajomego postawiła mu ultimatum -rower,albo ona


Ja bym wybrał rower. Rower nie dziamgocze, nie ma humorów, nie boli go głowa i nie robi scen. No i możesz go mieć, kiedy chcesz :-D
 
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 25, 2009 22:21   

aratorn napisał/a:

Ja bym wybrał rower. Rower nie dziamgocze, nie ma humorów, nie boli go głowa i nie robi scen. No i możesz go mieć, kiedy chcesz :-D

Nie no,aratorn tak nie można! :evil:
Kobiety od zawsze są humorzaste,dziamgoczą ,boli je głowa i robią od czasu do czasu sceny .Cóż byś Ty chciał? Kukłę? :->
Ja nie wyobrażam sobie nie dziamgotać i nie robić scen 8-) -zawsze do "szopki" jakiś temat się znajdzie 8-) A potem się :foch: ,a następnie :* :hug:
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 08:53   

Iga napisał/a:

Kobiety od zawsze są humorzaste,dziamgoczą ,boli je głowa i robią od czasu do czasu sceny .


Właśnie dlatego wybrałbym rower :-D

Cytat:
Ja nie wyobrażam sobie nie dziamgotać i nie robić scen 8-) -zawsze do "szopki" jakiś temat się znajdzie


No właśnie. Na szczęście moja też lubi rower. Jak sobie popedałuje, to jej przechodzi. Nie ma już siły. Wniosek? Dziamgoczecie i robicie sceny z nudów.
 
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 09:11   

aratorn napisał/a:

No właśnie. Na szczęście moja też lubi rower. Jak sobie popedałuje, to jej przechodzi. Nie ma już siły. Wniosek? Dziamgoczecie i robicie sceny z nudów.

No właśnie.Jedni lubią sobie pobiegać,drudzy pojeździć na rowerku,czy na rolkach,żeby się rozładować,żeby "zapomnieć",ale czy to dobre rozwiązanie? czy pomaga na dłuższą metę?
Ileż to razy uciekałam na rolki,czy pobiegać-nie powiem,było lepiej,lżej,ale nie tak jak powinno być,bo wszystko wracało.Ucieczka nic tak naprawdę nie dawała,skoro człowiek sam zostawał ze swoimi stłumionymi problemami.

Każde dziamgotanie,każda scena,każdy "humor" ma swoje źródło.Te zachowania nie biorą się z nikąd.
Najlepiej wszystko zwalić na kobiety,a mężczyźni? Również są irytujący.
Wazne jest żeby umieć ze sobą rozmawiać,jeśli się tego nie potrafi,to związek nie ma sensu.Jedno pójdzie biegać,drugie pojeździć i co?Dla mnie bez sensu.
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 10:10   

Cytat:
Każde dziamgotanie,każda scena,każdy "humor" ma swoje źródło.Te zachowania nie biorą się z nikąd.


Tylko dlaczego w takim razie nie powiecie wprost, co Was boli? Tylko ciągle te podchody, ogródki, sugestie, oczekiwania że się domyślimy i dąsy kiedy tak się nie dzieje?

Cytat:
Najlepiej wszystko zwalić na kobiety,a mężczyźni?


Albo na facetów :-)

Cytat:
Wazne jest żeby umieć ze sobą rozmawiać,jeśli się tego nie potrafi,to związek nie ma sensu.


Ważne jest żeby o b i e strony potrafiły i chciały ze sobą rozmawiać, zamiast sie dąsać i dziamgotać.

Cytat:
Jedno pójdzie biegać,drugie pojeździć i co?Dla mnie bez sensu.


Heh, zapomniałem napisać, że jeździmy razem :-D . Potem moja żonka jest obrażona, potem jest długa, spokojna rozmowa (najczęściej inicjowana przeze mnie), w której wyjaśniamy sobie wszystko, po czym moja żonka przyznaje mi rację i jest spokój. Problem w tym, że ona szybciej mówi niż myśli, a jak już powie to duma nie pozwala jej się wycofać, ani przyznać do błędu.
 
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 11:37   

aratorn napisał/a:


Problem w tym, że ona szybciej mówi niż myśli, a jak już powie to duma nie pozwala jej się wycofać, ani przyznać do błędu.


to jest najgorsza opcja z możliwych, najpierw (nie mówię teraz o Twojej żonie bo to nie o to chodzi, mówię ogólnie) plują na lewo i prawo, obrażają, ubliżają, bredzą a potem bredzą drugi raz broniąc bredni wypowiedzianych za pierwszym razem....bo duma im nie pozwala, :shock: dobrze by było gdyby tacy ludzie zamiast dumy zaczęli myśleć wtedy, kiedy powinni z pożytkiem dla siebie i otoczenia.....szok, ja osobiście unikam takich ludzi, nie mają prawa znaleźć się w gronie moich znajomych....koniec kropka. :-)
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 11:38   

aratorn napisał/a:

Tylko dlaczego w takim razie nie powiecie wprost, co Was boli? Tylko ciągle te podchody, ogródki, sugestie, oczekiwania że się domyślimy i dąsy kiedy tak się nie dzieje?

Ja sobie obiecałam,że zawsze będę mówiła co mnie boli,pracuję nad tym,ale jeszcze nie osiągnęłam celu :) Sęk w tym,że kobiety same czasem nie wiedzą co ich boli.
Np. ostatnio przez 3 dni dziamgotałam,wszystko mi było źle,obrażałam się :foch: i kiedy mój Mąż zapytał mnie o co mi chodzi tak naprawdę,to zorientowałam się,że sama tego nie wiem :faint: Potem już wszystko było ok :D

Cytat:

Ważne jest żeby o b i e strony potrafiły i chciały ze sobą rozmawiać, zamiast sie dąsać i dziamgotać.

Fajnie by było,gdyby tak było-bez dąsów i dziamgotania
Cytat:
... po czym moja żonka przyznaje mi rację i jest spokój. Problem w tym, że ona szybciej mówi niż myśli, a jak już powie to duma nie pozwala jej się wycofać, ani przyznać do błędu.

A tutaj widzę sprzeczność-najpierw piszesz,że Zona przyznaje Ci rację,a potem,że duma nie pozwala jej się wycofać i przyznac się do błędu-może Ty Ją tak postrzegasz?

PS.Niektórzy widzą to, co chcą zobaczyć :-/
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 11:44   

Aratorn.Zastanawia mnie jedno ...skoro narzekasz na dziamgotanie,na obrażanie się Twojej Żony,to czemu z Nią jesteś?Jeśli jesteś z Nią pomimo tego,że przeszkadza Ci jej dziamgotanie,to chyba oznacza,że jednak to lubisz w głębi duszy,bo inaczej byś nie tkwił w takim Związku.
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 11:57   

Iga napisał/a:
A tutaj widzę sprzeczność-najpierw piszesz,że Zona przyznaje Ci rację,a potem,że duma nie pozwala jej się wycofać i przyznac się do błędu-może Ty Ją tak postrzegasz?

PS.Niektórzy widzą to, co chcą zobaczyć


Nie ma tu sprzeczności. Jak coś palnie i zostanie złapana na sprzeczności albo na niedorzeczności, nie chce się wycofać. Idzie w zaparte używając co raz bardziej sprzecznych i absurdalnych argumentów. Jak się trochę zmęczy, ochłonie i zacznie myśleć racjonalnie, to przyznaje rację. Dlatego wybrałbym rower :-D .

Cytat:
Aratorn.Zastanawia mnie jedno ...skoro narzekasz na dziamgotanie,na obrażanie się Twojej Żony,to czemu z Nią jesteś?Jeśli jesteś z Nią pomimo tego,że przeszkadza Ci jej dziamgotanie,to chyba oznacza,że jednak to lubisz w głębi duszy,bo inaczej byś nie tkwił w takim Związku.


No, tak. Teraz stałem się przedmiotem psychoanalizy. A gdzie kozetka, pani doktor? :-D Nie jest z nami aż tak źle, by się od razu rozwodzić. Z biegiem czasu uodporniłem się na te jej fochy (chyba to ją jeszcze bardziej wkurza). A tak na marginesie, kto nie lubi sobie ponarzekać?
 
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 12:06   

aratorn napisał/a:

Nie ma tu sprzeczności. Jak coś palnie i zostanie złapana na sprzeczności albo na niedorzeczności, nie chce się wycofać. Idzie w zaparte używając co raz bardziej sprzecznych i absurdalnych argumentów. Jak się trochę zmęczy, ochłonie i zacznie myśleć racjonalnie, to przyznaje rację. Dlatego wybrałbym rower :-D .

No widzisz :D W końcu przyznaje Ci rację .Ty pewnie chciałbyś mieć zawsze rację.Przeciez niektórzy mężczyźni uważają,że są najmądrzejsi na świecie ,zawsze mają rację,nigdy się nie mylą ,że ich Żony tylko dziamgoczą,nie mają nigdy racji i takie tam i jak się źle dzieje w małżeństwie,to wina jest żony i teściowej -naprawdę urocze :D
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 12:10   

aratorn napisał/a:
Nie jest z nami aż tak źle, by się od razu rozwodzić. Z biegiem czasu uodporniłem się na te jej fochy (chyba to ją jeszcze bardziej wkurza). A tak na marginesie, kto nie lubi sobie ponarzekać?

No to pozwól Jej od czasu do czasu sobie podziamgotać-nie miej do Niej o to pretensji-ja też dziamgoczę :D Pozwól Jej się poobrazać :foch: a potem Ją :hug: i :*
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 12:29   

Powiedz teraz, że Ty nie chciałabyś mieć racji, kiedy się kłócisz ze swoim.
;-)
Mnie nie o rację chodzi (nie o rację dla racji). Chodzi mi tylko o harmonijne współżycie oparte na zrozumieniu i zaufaniu. Życie jest dość trudne samo w sobie, żeby jeszcze je sobie nawzajem utrudniać i komplikować. Nie lepiej powiedzieć wprost o tym co boli? Porozmawiać rzeczowo, szczerze, zamiast niedomówień i dąsów. Dom i rodzina dla mnie to miejsce bezpieczne, spokojne - oaza. A nie pole walki i podchodów. Tak zostałem wychowany. Czy tak wiele wymagam?
 
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 12:41   

aratorn napisał/a:
Powiedz teraz, że Ty nie chciałabyś mieć racji, kiedy się kłócisz ze swoim.
;-)

Ależ bywa,że ja mam rację. Nie zawsze,ale mam :D

Cytat:
Nie lepiej powiedzieć wprost o tym co boli?

Może i lepiej,ale trudniej.Sęk w tym,że jak wcześniej mówiłam co mnie boli,to było tak,ze to drobnostka,że to nic -to było umniejszanie.Potem przestałam mówić,bo i po co?
Długą drogę przeszliśmy ,żeby pewne rzeczy zrozumieć,nadal nią idziemy -nie od razu Kraków zbudowano.Przynajmniej jesteśmy świadomi pewnych rzeczy,potrafimy je nazwać i mówic o nich.

Kurcze,chcialam podesłać Ci link do książki o umniejszaniu,który kiedyś tutaj Marishka wkleiła i nie ma teraz tej książki pod tym linkiem .Marishko,wiesz może gdzie można ją teraz poczytać?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 12:45   

Iga napisał/a:
Marishko,wiesz może gdzie można ją teraz poczytać?


Sprawdziłąm, link do książki wciąż działa. Link był w tym wątku:

http://www.dobradieta.pl/...pic.php?t=16106

Marishka
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 12:46   

Jest ta książka jednak,musialam coś źle kliknąć .
http://www.geocities.com/...1/books/carter/

Poczytaj sobie Aratorn i daj do poczytania swojej Żonie.

PS.Marishko .Własnie sprawdzałam drugi raz i działa :D Wysłałam swój post sekundę po Twoim .
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 13:04   

aratorn napisał/a:
Nie lepiej powiedzieć wprost o tym co boli? Porozmawiać rzeczowo, szczerze, zamiast niedomówień i dąsów. Dom i rodzina dla mnie to miejsce bezpieczne, spokojne - oaza. A nie pole walki i podchodów. Tak zostałem wychowany. Czy tak wiele wymagam?

O tak lepiej,jak już wspomniałam.
Nasłuchałam się od swojego Męża słow podobnych wiele razy.On niby chciał zgody,dla Niego Rodzina i Dom,to oaza,a ja wiecznie dziamgotałam ,tyle,ze kiedy zaczynałam mówić o tym co mnie boli,o tym co mi lezy na sercu,to słyszałam tylko tyle,że to głupstwa,że się mylę,że nie warto się tym przejmować itd. Jak już wspomniałam jest to umniejszanie.Umniejszał mnie zupełnie nieświadomie ,bo pewnie krzywdy świadomie nie chciał mi zrobić.Zamykałam się w sobie,już nie opowiadałam o niczy, a jak mi było źle,to wskakiwałam na rolki i się wyżywałam na nich.
Parę lat temu poznałam na Forum Marishkę i Tomka i czytałam to,co pisali.Oczywiście nie zgadzałam się ze wszystkim,kłociłam się jak diabli :roll: ,ale to co miałam wyciagnąć dla siebie,to wyciągnęłam i zaczęłam się przyglądać sobie,swojej Rodzinie,Małżeństwu,a po przeczytaniu tej zacytowanej ksiazki już dobrze wiedziałam na czym stoję :)

PS.Aratorn.Ide o zakład,że Ty swojej Żonie tez mówiłeś,że to o czym myśli,ze to czym się przejmuje to głupstwa,drobiazgi,którymi nie warto sobie głowy zawracać :)
Jesli nie w ten sposób,to pewnie w podobny.
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 13:04   

Iga napisał/a:

Ależ bywa,że ja mam rację. Nie zawsze,ale mam :D


No widzisz? Bywa że i moja ma rację, tylko ja nie dyskutuję z emocjami, bo to rodzi następne emocje. A chodzi o zgodę, prawda? Mogę porozmawiać, ale spokojnie, i jeśli wina leży po mojej stronie, to potrafię powiedzieć "przepraszam". Zawsze uczyłem swoje dzieci trzech magicznych słówek.

Cytat:

Może i lepiej,ale trudniej.


Czy to usprawiedliwienie?

Cytat:
Sęk w tym,że jak wcześniej mówiłam co mnie boli,to było tak,ze to drobnostka,że to nic -to było umniejszanie.Potem przestałam mówić,bo i po co?


Nie generalizujmy. Są rzeczy istotne i są marginalne. O pewnych można porozmawiać, a na inne szkoda czasu. Z pewnymi problemami człowiek sam musi się uporać. Ale jeśli uważasz, że Twój partner umniejsza Twoje problemy, że Cię lekceważy, to porozmawiaj z nim. Rzeczowo, na argumenty, bez emocji, bez generalizowania i bez projekcji.
 
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 13:10   

aratorn napisał/a:
O pewnych można porozmawiać, a na inne szkoda czasu.
Z pewnymi problemami człowiek sam musi się uporać.

No to już mi odpowiedziałeś.
Ja cenię sobie w moim Mężu to,że ze wszystkim mogę przyjść do Niego,nawet z najmniejszą "duperelą" .Teraz mi na pewno nie powie,ze "TO NIC TAKIEGO,TO GŁUPOTA" ,a wczesniej tak bywało i nie czulam się z tym najlepiej.
Mieszkam z Nim,jest dla mnie najbliższą Osobą i to w Nim mam oparcie,a nie w kimś innym.

aratorn napisał/a:
... to porozmawiaj (...) bez emocji...

Co masz na myśli pisząc "porozmawiaj bez emocji"?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 13:20   

aratorn napisał/a:
Tylko dlaczego w takim razie nie powiecie wprost, co Was boli?


To ja się pokuszę na odpowiedź na to pytanie. Najczęściej nie umiemy mówić wprost (a problem ten dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn) o swoich uczuciach, o tym, co nas "gryzie", bo nas tego nie nauczono w dzieciństwie. Co więcej, aktywnie zabraniano nam wyrażania pewnych uczuć (złość, lęk, zazdrość, smutek, bezsilność, frustracja, żal, etc.), albo surowo za nie karano. Lęk przed karą został skurtecznie zakodowany w nieświadomości. Dlatego będąc już w pełni osobą dorosłą, niektórzy wciąż żyją z tym lękiem, a ich reakcje są reakcjami małych dzieci, oczekujących na karcące spójrzenie, słowo, uderzenie Rodzica Zastępczego, którego teraz widzą we własnym mężu/żonie/dziecku/szefie/lekarzu/przyjacielu, etc.

aratorn napisał/a:
duma nie pozwala jej się wycofać, ani przyznać do błędu.


To co nazywasz w tym przypadku "dumą", nazwałabym raczej lękiem przed domniemaną karą. Odpowiedniego reagowania na własne błędy uczymy się w dzieciństwie. Jeśli byliśmy karani za każde drobne potknięcie się, to nawet jako osoby dorosłe będziemy robić wszystko, byle się nie przyznać do błędu, będziemy też starać się przerzucić winę na innych. Bo gdzieś tam w głebi nieświadomości siedzi obraz rozwścieczonego rodzica - wrzeszczącego, bijącego, umniejszającego, szarpiącego, milczącego lub karzącego w jakikolwiek inny brutalny sposób.

Być może w sytuacjach, kiedy się kłócicie, nieświadomie kojarzysz się żonie z jej rodzicami. Wówczas może odruchowo reagować na Ciebie tak, jak nauczyła się to robić w dzieciństwie. Może się bać utraty Twojej miłości i akceptacji, jeśli się odważy przyznać do błędu. W każdym badź razie, odpowiedź tkwi w dzieciństwie. Bo żeby zmienić swoje reakcje na bardziej dojrzałe trzeba chcieć do tego dzieciństwa powrócić i przepracować to, co zostało wyparte i odrzucone.

Piszę z własnego doświadczenia, ponieważ kiedyś, podobnie jak Twoja żona, również miałam problem z przyznawaniem się do błędów, dąsaniem się, a nawet awanturowaniem się. A więc doskonale wiem, że MOŻNA zmienić swój sposób reagowania, MOŻNA mówić wprost o swoich uczuciach i MOŻNA rozwiązywać problemy inaczej, niż przez kłótnie czy umniejszanie.

Marishka
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 13:23   

Iga napisał/a:

PS.Aratorn.Ide o zakład,że Ty swojej Żonie tez mówiłeś,że to o czym myśli,ze to czym się przejmuje to głupstwa,drobiazgi,którymi nie warto sobie głowy zawracać :)
Jesli nie w ten sposób,to pewnie w podobny.


A o co chcesz się założyć? :-) I jak zweryfikujesz to co odpiszę? Możesz mi wierzyć albo nie (nie obchodzi mnie to), ale ja staram się rozumieć ludzi, zwłaszcza bliskich. Tylko ile można rozmawiać na ten sam temat, który powtarza się od miesięcy w tym samym brzmieniu i knfiguracji? Na początku podchodzisz do tego z uwagą, słuchasz cierpliwie, słuchasz, słuchasz (bo wiesz że ona ma problem i chce się wyżalić). Skończyła, patrzy na Ciebie, czeka na Twoją reakcję. Co masz zrobić? Przytulić ją? Żeby poczuła się bezpieczna. Przytulasz ją, mówisz jaka jest dzielna, zapracowana albo nie mówisz nic, tylko starasz się żeby odczuła że jesteś z nią, i nagle słyszysz: "Czemu nic nie mówisz!? Przyszłam do Ciebie ze swoim problemem, a Ty mnie przytulasz?! Czy Ty wogóle słuchasz, co ja do ciebie mówię?!". Telewizor jest wyłączony, gazeta odłożona na bok, a ja cały skupiony na niej i jej cierpieniu. Druga podobna sytuacja kilknaście tygodni później. Już się wyżaliła, wylała z siebie całą żółć. Więc próbuję jej pomóc, wyjaśnić sytuację, zinterpretowć co chciał od niej szef. Nagle słyszę: "Nie chcę Twoich głupich rad!!!! Chcę być blisko Ciebie, chcę żebyś mnie przytulił, ukoił, tak mi źle!!! Buuuuuu".
 
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 13:23   

aratorn napisał/a:
Są rzeczy istotne i są marginalne. O pewnych można porozmawiać, a na inne szkoda czasu.


Ale kto ma decydować o tym, które sprawy są "istotne", a które "marginalne"? Bo może się okazać, że to co Ty uznasz za "marginalne" dla drugiej osoby będzie czymś istotnym. Kto więc ma decydować?

Marishka
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 13:35   

aratorn napisał/a:

Na początku podchodzisz do tego z uwagą, słuchasz cierpliwie, słuchasz, słuchasz (bo wiesz że ona ma problem i chce się wyżalić). Skończyła, patrzy na Ciebie, czeka na Twoją reakcję. Co masz zrobić? Przytulić ją? Żeby poczuła się bezpieczna. Przytulasz ją, mówisz jaka jest dzielna, zapracowana albo nie mówisz nic, tylko starasz się żeby odczuła że jesteś z nią, i nagle słyszysz: "Czemu nic nie mówisz!? Przyszłam do Ciebie ze swoim problemem, a Ty mnie przytulasz?! Czy Ty wogóle słuchasz, co ja do ciebie mówię?!". Telewizor jest wyłączony, gazeta odłożona na bok, a ja cały skupiony na niej i jej cierpieniu. Druga podobna sytuacja kilknaście tygodni później. Już się wyżaliła, wylała z siebie całą żółć. Więc próbuję jej pomóc, wyjaśnić sytuację, zinterpretowć co chciał od niej szef. Nagle słyszę: "Nie chcę Twoich głupich rad!!!! Chcę być blisko Ciebie, chcę żebyś mnie przytulił, ukoił, tak mi źle!!! Buuuuuu".


To wszystko jest zagmatwane.Zeby to rozwiązać,to trzeba się cofnąć do dzieciństwa.
Z tego co opisujesz -istnieje duże prawdopodobieństwo ,że nie miała Ona lekkiego dzieciństwa.
Gwarantuje Ci,że czasem Ona sama siebie nie rozumie,nie jest świadoma tego ,co się z Nią dzieje.
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 13:45   

No tak, znowu temat zaczyna żyć własnym życiem. Chyba poproszę Zenona żeby zrobił z tego osobny wątek pt. relacje damsko-męsie, czy coś w tym guście.

Iga napisał/a:

No to już mi odpowiedziałeś.
Ja cenię sobie w moim Mężu to,że ze wszystkim mogę przyjść do Niego,nawet z najmniejszą "duperelą" .Teraz mi na pewno nie powie,ze "TO NIC TAKIEGO,TO GŁUPOTA" ,a wczesniej tak bywało i nie czulam się z tym najlepiej.
Mieszkam z Nim,jest dla mnie najbliższą Osobą i to w Nim mam oparcie


Nio, tak. Czyli wychodzę na potwora :shoot: Ale to wina mojego wychowania, jak by powiedziała sąsiadka, i kindersztuby jak by powiedział jej partner.

Ale poważnie. Nie można obarczać bliskich wszystkimi swoimi problemami (zarówno tymi urojonymi, jak i istotnymi)! Bo ta druga osoba to też człowiek, ma swoje problemy, i czasem chce odpocząć. Pewne rzeczy trzeba rozwiązać samemu. Zeby nie było tak, jak z pewną moją znajomą, która ze wszystkim leciała do męża, a ten we wszystkim szedł jej na rękę. Kiedy zmarł w końcu na zawał serca, nie potrafiła podłączyć kabla anteny do telewizora i wezwała "fachowca". Ten skasował ją za dojazd i za "naprawę". To filipka, ale oddaje sens tego co chcę powiedzieć. Czy jesteś absolutnie pewna, że taka Twoja postawa Twojemu mężowi odpowiada i jest szczęśliwy?

Cytat:

Co masz na myśli pisząc "porozmawiaj bez emocji"?


Podstawowym błędem kobiet dochodzących swej uwagi u facetów, jest to że posługują się emocjami. Do faceta przemawia argument, coś konkretnego, co można obwąchać, zmierzyć napięcie i wyliczyć natężenie i opór. Kiedy rozmawiają dwie kobiety często wystarczy spojrzenie, gest, albo wcale, i doskonale się rozumieją. Macie coś co się nazywa empatią i pozwala rozumieć się bez słów. Faceci jeśli chcą, mogą dojść do tego ale rozumowo. Ja chcę, i dlatego nasze małżeństwo jeszcze trwa. Ale przyznaję, że czasami ręce mi opadają.
 
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 14:24   

aratorn napisał/a:

... Zeby nie było tak, jak z pewną moją znajomą, która ze wszystkim leciała do męża, a ten we wszystkim szedł jej na rękę. Kiedy zmarł w końcu na zawał serca, nie potrafiła podłączyć kabla anteny do telewizora i wezwała "fachowca". Ten skasował ją za dojazd i za "naprawę".

To,że idę ze swoimi problemami do Męża,nie znaczy,że nie potrafię pewnych rzeczy rozwiązać sama,ależ owszem potrafię.Mąż chodzi do pracy,więc kiedy Go nie ma,to jestem sama i sie boje ;-( -żartuję ,kiedy Go nie ma,radzę sobie sama,nie wydzwaniam do Niego i nie mówię Mu,że nie było w sklepie sera,który lubię -o tym mówię,jak wróci z pracy :) Kiedy jest, również wiele rzeczy robię sama-to co mam zrobić akurat sama.Jak mam problem,to również go rozwiązuję,ale kiedy mam wielki problem ,staram się go rozwiązać i nie mogę ,to idę do Męża-to nie tak,że we wszystkim wyręcza mnie mój Mąż.Jak już coś,to pewne rzeczy robimy razem.
Oprócz tego mam takie dni,kiedy jestem rozbita,kiedy sama siebie nie rozumiem.Wtedy mam humory,obrażam się,znajduję dziurę w całym,ale nie trwa to wiecznie.

Cytat:
Czy jesteś absolutnie pewna, że taka Twoja postawa Twojemu mężowi odpowiada i jest szczęśliwy?

Spytałam Męża ;"Piotrek,czy jak idę do Ciebie z problemem,to masz mnie dosyć,czy nie masz mnie dosyć? Zaczęliśmy się śmiać,bo to zabrzmiało jak; "Marian,czy Ty mnie jeszcze kochasz,czy już mnie nie kochasz? " 8-)
Mówił,że nie ma mnie dosyć .
Jak miedzy nami dochodzi do zgrzytów,to może i ma mnie dosyć,ja też mam Go wtedy dosyć. :evil: Pracujemy nad sobą -tyle dobrze.
Cytat:
Kiedy rozmawiają dwie kobiety często wystarczy spojrzenie, gest, albo wcale, i doskonale się rozumieją.

Ja nie dogaduję się ze wszystkimi kobietami,przyznam że częsciej bywa tak,ze łatwiej jest mi się dogadać z mężczyznami.
Ostatnio zmieniony przez Iga Śro Sie 26, 2009 14:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 14:37   

aratorn napisał/a:
Nio, tak. Czyli wychodzę na potwora


Ale to TY sam siebie tak określiłeś. Ciekawe, że niby żartobliwie, ale w ten sposób siebie postrzegasz. A przecież odpowiedzialność za sukces/niepowodzenie związku spoczywa w równej mierze na każdym z partnerów 50/50.

aratorn napisał/a:
Ale poważnie. Nie można obarczać bliskich wszystkimi swoimi problemami (zarówno tymi urojonymi, jak i istotnymi)! Bo ta druga osoba to też człowiek, ma swoje problemy, i czasem chce odpocząć.


Ciekawe, jakie problemy Twojej żony są wg Ciebie "urojone"? I kogo, jeśli nie najbliższą osobę mozna "obarczać" tymi problemami? Zresztą, co dla Ciebie znaczy "obarczać"? Może jest tak, że czujesz się odpowiedzialny za problemy innych i dlatego postrzegasz to jako "obarczanie"? Może żona chce po prostu wyrazić swoje uczucia, które Ty odbierasz jako uciążliwe, bo nie wolno Tobie było je wyrażać w dzieciństwie? Może nie wiesz co z tym począć? Dlaczego czujesz się obarczony? A może Ty też chciałbyś podobnie wyrzucić z siebie swoje problemy ale nie wiesz jak to zrobić, lub na siłę powstrzymujesz się i je tłumisz? Może jest Ci przykro, że nikt Ciebie nie chce tak wysłuchać, jak Ty wysłuchujesz innych? Popatrz, co napisałeś w drugim zdaniu, to może być właściwy klucz!

aratorn napisał/a:
Pewne rzeczy trzeba rozwiązać samemu.


Pewnych rzeczy nie da się rozwiązać samemu. Potrzebne jest wówczas wsparcie tzw. Empatycznego Świadka. Idealnym rozwiązaniem jest, kiedy małżonkowie potrafią tak nawzajem się wspierać i rozwijać. Trudniej, kiedy każde samo potrzebuje takiego Świadka i nie jest w stanie wesprzeć drugą osobę.

aratorn napisał/a:
Macie coś co się nazywa empatią i pozwala rozumieć się bez słów.


To jakieś stereotypy pożyczone z lektury o kobietach z Wenus i facetach z Marsa? A może mój Mąż jest... kobietą a ja nic o tym nie wiem? Aratorn, empatia nie ma nic wspólnego z płcią, ale z WYCHOWANIEM. Są kobiety całkowicie pozbawione empatii i wyprute z uczuć, tak samo jak są mężczyźni wrażliwi i współczujacy, którzy potrafią rozmawiać o uczuciach.

Zdolność do współodczuwania nie jest cechą wrodzoną. Wystarczy przyjrzeć się temu, w jaki sposób wychowuje się chłopców, a w jaki dziewczynki, i stanie się jasne, skąd takie generalizacje o empatii. Dziewczynki mogą sobie popłakać, poprzytulać się do mamy, etc. A jak się traktuje płaczących chłopców? "Przestań się mazać!", "Beczysz jak baba!", "Chłopaki nie płaczą!", "Musisz być silny!", "NIe ma czego się bać!", "Nic się nie stało!", etc. Naprawdę myslisz, że takie słowa nie mają wpływu na późniejszą zdolność do odczuwania empatii? Jeśli rodzice nie współczuli swojemu dziecku, kiedy było małe, to niezależnie od tego, czy jest to chłopczyk czy dziewczynka, jak miałoby się nauczyć współczucia innym? Jeśli nie było obok nikogo, kto by mu/jej pokazał na czym to polega?

Marishka
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 18:12   

Aratorn.Z tego co wyczytałam nie jesteś za jedzeniem do syta.
Czy wcześniej jadałeś do syta?
 
     
aratorn

Dołączył: 26 Sty 2005
Posty: 232
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 18:36   

Tak było. A nawet do przesycenia. Od jakiegoś czasu uważam, że to błąd bo w ten sposób nie wiem tak naprawdę kiedy mam dość i jem więcej niż potrzeba. Nie wiem jak to jest u innych, ale ja jakieś 20-30 minut od skończenia posiku czuję sytość. Czasem nawet wcześniej.
 
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 18:46   

aratorn napisał/a:
Tak było. A nawet do przesycenia. Od jakiegoś czasu uważam, że to błąd bo w ten sposób nie wiem tak naprawdę kiedy mam dość i jem więcej niż potrzeba.

Przypuszczam,że u wielu ludzi,którzy są zafascynowani tym modelem żywienia tak jest.
Nie są wstanie określić dokładnie, kiedy tak naprawdę następuje przesycenie.
Uważam,ze najlepiej jest odchodzić od stołu z uczuciem niedosytu,wtedy jest pewność,że nie zjedliśmy za dużo.Lepiej nie dojeść troszkę,niż zjeść za duzo.
Ponadto (nie czytałam wszystkiego,co napisałeś) jadasz wtedy,kiedy jesteś głodny?Czy tak jak optymalni wzbraniasz się przed tym uczuciem?
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 19:53   

Iga napisał/a:
aratorn napisał/a:
Tak bylo. A nawet do przesycenia. Od jakiegos czasu uwazam, ze to blad bo w ten sposob nie wiem tak naprawde kiedy mam dosc i jem wiecej niz potrzeba.

Przypuszczam,ze u wielu ludzi,ktorzy sa zafascynowani tym modelem zywienia tak jest.
Nie sa wstanie okreslic dokladnie, kiedy tak naprawde nastepuje przesycenie.

Moja hipoteza robocza jest taka, ze gdy jada sie pokarm przetworzony to naturalne mechanizmy regulujace apetyt poprzez glod/sytosc zawodza.

Cytat:
Uwazam,ze najlepiej jest odchodzic od stolu z uczuciem niedosytu,wtedy jest pewnosc,ze nie zjedlismy za duzo.

Ja uwazam, ze jezeli u kogos jedzenie do syta sie nie sprawdza, to faktycznie nie ma sensu by w imie jakiejs idei mial tak jesc.

Dlatego napisalem: niech kazdy zostanie przy tym, co mu sluzy.

Cytat:
Ponadto (nie czytalam wszystkiego,co napisales) jadasz wtedy,kiedy jestes glodny?Czy tak jak optymalni wzbraniasz sie przed tym uczuciem?

Ja ilekroc wchodze na forum.dr-k widze rozne "zlote mysli" na gorze strony.
I m.in. pojawia sie "jesc nalezy wtedy gdy odczuwa sie glod." czy cos w tym stylu.

Wie nie wiem do czego pijesz.

Tak na zakonczenie to jest dla mnie dziwne, ze mechanizm glodu doceniasz i mu ufasz, a mechanizm sytosc nie wzbudza juz u ciebie zaufania.
Ja postrzegam oba zjawiska (glod/sytosc) jako naturalne, potrzebne sposoby regulacji apetytu.

U mnie mechanizm sytosci sie znakomicie sprawdza, ale nie jadam w pospiechu. Posilek jem niekiedy 45min do godziny czasu. Nigdy nie mam zgagi ani innych objawow przejedzenia. Jak widac - u mnie to dziala. A dlaczego? Moja hipoteza jest wyzej.
Ostatnio zmieniony przez zenon Śro Sie 26, 2009 20:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 20:02   

zenon napisał/a:

Ja ilekroc wchodze na forum.dr-k widze rozne "zlote mysli" na gorze strony.
I m.in. pojawia sie "jesc nalezy wtedy gdy odczuwa sie glod." czy cos w tym stylu.

No to ja napiszę,że w zupełnie innym stylu.
Pisze;
"2. Należy jeść wtedy, gdy się chce jeść i zjadać tyle, by nie czuć potrzeby dalszego jedzenia."

Pisze wyraźnie,ze wtedy kiedy CHCE SIE JESC ,a to zupełnie coś innego niż odczuwanie głodu.
Pisałam już o tym tutaj;

http://www.dobradieta.pl/...r=asc&start=120

Mój ostatni post i cała następna strona w tym wątku.

Słuchając tej "złotej mysli" optymalni czesto dopuszczają sie przejedzenia,własnie dlatego,że jedzą wtedy,kiedy im się CHCE JESC ,nie wtedy kiedy są głodni,a to bardzo duży błąd,który prowadzi do wielu chorób.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 20:19   

Jak ich czytam, to mi sie raczej wydaje ze im grozi niedojadanie niz przejedzenie.

Przeciez bialka i wegli to oni niekiedy dobowo jedza tyle, ile ja w jednym posilku..
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 26, 2009 20:24   

Przypominam,że przejeść się można nie tylko białkiem i węglowodanami,ale i tłuszczem.
Piszą ,cytuję ;"Nie bój się tłuszczu" . Białka mało,węglowodanów mało,a tłuszczu do syta,najczęsciej do przejedzenia,ponieważ wzbraniają się przed uczuciem głodu,który mówi nam ,że organizm potrzebuje pożywienia,a słuchają się uczucia "chce mi się jeść" -duży błąd.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Sie 26, 2009 20:56   

No widzisz, z tym sie zgodze.

Wczesniej napisalas bardziej ogolnikowo i mozna to bylo zrozumiec opatrznie.
Potencjalny optymalny gosc na tym forum moglby pojsc za twoja rada i zamiast 60g bialka zjadac 45 - zeby sie przypadkiem nieprzejadac.
A taka interpretacja bylaby potencjalnie szkodliwa.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
VA 

Dołączyła: 04 Kwi 2009
Posty: 52
Wysłany: Nie Paź 04, 2009 23:01   

Nie wiem czy było i nie wiem, gdzie to wrzucić, ale temat zdaje się być ciekawy JAPOŃSKA DŁUGOWIECZNOŚĆ
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved