Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Zaniedbane dzieci
Autor Wiadomość
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sty 31, 2010 15:35   Zaniedbane dzieci

Temat tzw. "galerianek" już wcześniej się pojawiał na tym Forum w innych wątkach, ale ten artykuł sprawił, że postanowiłam poświęcić mu osobny wątek. Myślę, że warto. Chciałąbym zwrócić uwagę na wyboldowane fragmenty, w których kryje się klucz do zrozumienia przyczyny zjawiska. Jak zwykle, wszystko się sprowadza do sytuacji w rodzinie. Dobrze, że w artykule przytoczyli wypowiedź eleganckiej matki, która opisuje bezstresowe wychowanie swojej córki. To nie jest problem tylko "patologicznych" rodzin i dobrze, że się podkreśla rola rodzicielskiej ignorancji (szczególnie popularne zjawisko w rodzinach zamożniejszych).

http://zdrowie.onet.pl/15...sychologia.html

Cytat:
Galerianki - margines czy zaniedbane dzieci

– Co to jest miłość? – spytaliśmy jedną z bohaterek tego tekstu. Cisza. – A seks? – To różne czynności, za które można dostać nową bluzkę, buty… – Brzmi jak kwestia z filmu. A tak mówi nastolatka przesiadująca z koleżankami w galerii handlowej. Wypatrują panów, którzy coś im kupią za chwilę sam na sam. Kim są te dziewczęta? I gdzie są ich rodzice?


Nie mówią o sobie „prostytutki”. Jeśli już, to „galerianki”, od miejsc, gdzie czekają na chętnych. Rówieśnicy nazywają je pogardliwie „razówki” (gdy obliczają, ile razy trzeba się spotkać, by dostać np. telefon) czy „foteliki” (gdy ze sponsorami wsiadają do ich aut). Zjawisko nastolatek uprawiających seks wcale nie jest nowe, czego dowodzi choćby skandal z Romanem Polańskim i jego 13-letnią dziewczynką. Wywołany na nowo, po latach, przypomniał światu dwa problemy. Pierwszy: że nawet inteligentnym dorosłym ludziom może przyjść do głowy współżycie z dzieckiem. Drugi: że są dzieci, które na to się godzą, czasem same kuszą.

Jak pokazują badania seksuologa Zbigniewa Izdebskiego, w ciągu ostatnich 10 lat podwoił się procent nieletnich rozpoczynających życie erotyczne. Obniża się też wiek ich inicjacji. I rośnie liczba tych, dla których seks staje się towarem wymiennym: za gadżety, za doładowanie komórki… Jest jeszcze i trzeci problem: co o tej „zaradności” pociech wiedzą ich rodzice? Może i pytają, co słychać w szkole. Ale już nie mają czasu się zastanowić, skąd córka ma nową komórkę, kozaki, torebkę.

Nie jestem prostytutką, przecież to ja wybieram
Ania z Warszawy

Wsłuchawce dziewczęcy, wręcz dziecięcy głos. – Nie mogę teraz rozmawiać. Niech pani zadzwoni o 21, wtedy wychodzę z domu – prosi Ania. Ma 15 lat, chodzi do III klasy warszawskiego gimnazjum. W ciągu ostatniego roku miała pięciu sponsorów. W zamian za prezenty, czasem też pieniądze, uprawiała z nimi seks. Nadal to robi. Zgadza się na rozmowę, ale tylko przez telefon.

Dzwonię o umówionej godzinie. – Późno wychodzisz z domu, mama się zgadza? – pytam. Ania mówi: – Kiedyś się kłóciła, teraz nawet nie pyta, dokąd idę i kiedy wrócę. Mówię, że wychodzę. To wystarczy. – A kiedy wrócisz? – Nie wiem, może o pierwszej w nocy? – zastanawia się. – Nie zaśpisz do szkoły? – Na pewno zaśpię. Ale i tak uczyć mi się nie chce. Wszystko do bani – mówi. – Dlaczego? – dopytuję. – Bo mam głupi dom. Ojciec nas zostawił, gdy się urodziłam. Palant, nie mam zamiaru go szukać – w głosie Ani wzburzenie. – A jaka jest twoja mama? – Strasznie konserwatywna – w głosie ironia. – Wyjaśnić, co to znaczy? Proszę bardzo. Modli się bez przerwy, ciągle chodzi do kościoła. Żyje w jakimś innym świecie. [b]Ciągle się złości, że źle się ubieram. Mówi, że wyzywająco. Powinnam chodzić ubrana jak zakonnica, a ja lubię krótkie spódniczki, oko pomalować. Pyta pani, o czym z nią ostatnio rozmawiałam? Ha, ha! Wcale z nią nie rozmawiam. Pracuje w jakimś urzędzie, od rana do wieczora. Mijamy się, no i dobrze. Nie cierpię jej. Jest okropna. Ciągle krzyczy. Raz mi wykrzyczała, że mnie nie kocha. Odpowiedziałam: „Ja ciebie też nie”. Brat to co innego: mądry i grzeczny. Jego to na pewno kocha. Ostatnio wyzwała mnie od dziwek, bo zaczęła się domyślać, co robię. Myślę, że mi zazdrości. Na nią żaden facet nie spojrzy, dlatego jest sama. – A jest coś, za co ją lubisz? – Nie. Wredna jest. Nie akceptuje mnie. Żadnych pieniędzy nie daje, więc postanowiłam poradzić sobie sama[/b] – tłumaczy. – Ale denerwuje mnie określenie „galerianka”. Byłam na tym filmie. Przerysowany jest. Mieć sponsora to nic złego – mówi beznamiętnie.

– Jak to się zaczęło? Koleżanki mnie namówiły. One już to robiły. Miały ładne ciuchy, a ja przy nich jak sierotka. Pomyślałam: dobra, też spróbuję. Pierwszego sponsora miałam w drugiej klasie gimnazjum. Nie, nie byłam już dziewicą. Przedtem chodziłam z chłopakiem ze szkoły, z nim przeżyłam pierwszy raz. To był seks dla siebie, teraz jest dla zysku, czyli już niezbyt przyjemny, choć parę razy było miło. No tak, niektórych panów to nawet polubiłam. Podobali mi się. Z jednym kolację przy świecach jadłam. Pierwszy sponsor kupił mi eleganckie botki. Teraz żądam droższych rzeczy, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, ile jestem warta. Czuję się ważna, przy nich potwierdzam swoją atrakcyjność. Tylko za pierwszym razem było dziwnie, taka byłam „wymiętolona”. Kąpałam się dwie godziny, żeby zmyć z siebie jego zapach. Teraz zamykam oczy i myślę o czymś innym.

To ja ich wybieram. Zwracam uwagę, jaką mają komórkę, jakie buty. Czy są zadbani, ładni. Ze starymi nie chcę. Do 35 lat wchodzi w grę. Nieraz nawet nie znam ich imion. Jak to się odbywa? Podchodzę, uśmiecham się zalotnie, coś upuszczę na podłogę, on podnosi. Zaczynamy rozmawiać. Czasem sam pyta: „Pojedziemy gdzieś?”. Wtedy mówię, co za to chcę. Załatwiamy to od ręki: najpierw on coś kupuje, potem seks. Jakie prezenty dostaję? Perfumy, komórkę, nawet iPoda. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby powiedział: za dużo żądasz. Sponsorzy to moja kopalnia złota. Ostatnio jeden dał mi pieniądze. Super! Może kiedyś przejdę tylko na pieniądze? Czy wierzę w miłość? W domu jej nie zaznałam, ale ponoć istnieje. Po co mi ona?

Ja tego nie robię, ale moje koleżanki – tak
Magda, uczennica gimnazjum

Kinga, moja koleżanka z klasy, zwykle skromnie ubrana, nagle zaczęła przychodzić do szkoły w najmodniejszych ciuchach. Szpanowała nową komórką, markowymi butami – opowiada Magda, uczennica drugiej klasy gimnazjum. – Jej rodzice nie są zbyt bogaci, więc skąd to wszystko ma? Zaczęłam podejrzewać, że kradnie w sklepach. Któregoś dnia zebrałam się na odwagę i wprost zapytałam, czy obrabowała jakiś bank. Wtedy powiedziała, że ma swoje miejsce w galerii, więc nie musi się martwić o kasę. Nie wiedziałam, o co chodzi, zrobiłam wielkie oczy. Roześmiała się: ,,Chodzi o przyjemność!”.

W weekend zabrała mnie do największej galerii w mieście. Snułyśmy się między butikami. Kinga bacznie lustrowała wzrokiem otoczenie. Tłumaczyła mi jak dziecku, że jej celem jest samotny, dobrze ubrany, dojrzały facet. Nie zaszkodzi podejść i zagadać, a nuż zechce wejść w układ? Usiadłyśmy w kawiarni, a ja nadal nie kapowałam. Szturchnęła mnie po chwili w łokieć: „Uważaj, będzie się działo”. Podszedł do nas jakiś mężczyzna, chyba po czterdziestce, który wcześniej nam się przyglądał. Zapytał grzecznie, czy nie potrzebujemy jakiegoś ciuszka. Kinga odpowiedziała z uśmiechem, że zawsze miło coś dostać. Wtedy on: „To co, pojedziemy do mnie?”. Pojechali. A dzień później pojawiła się w szkole w nowej kurtce. Dumna jak paw. Usłyszałam: „Byłoby fajnie iść do łóżka z kimś, kogo kocham, ale co ja bym z tego miała?”.

Kinga chodzi do galerii średnio raz w tygodniu. Nigdy w weekendy, bo wtedy można spotkać kogoś ze szkoły albo sąsiadów. Najchętniej poluje w dzień. Nie boi się. Mówi: „Zawsze można powiedzieć, że się jest po lekcjach. Za to przecież nie zamykają”. Pomyślałam, że ona niczym się nie różni od prostytutki. Jej ulica jest po prostu pod dachem, a zapłatę, zamiast w gotówce, dostaje w formie rzeczowej. Dziwiło mnie, bo Kinga wcale się nie bała, że rodzice zapytają, skąd ma takie drogie rzeczy. Szybko mi wytłumaczyła, że oni się nią nie interesują. Kiedyś mama przeczytała jej pamiętnik. Kinga napisała w nim, że spała z Marcinem. On miał wtedy 21 lat, ona 14. Była afera? Jej matka nawet tego nie skomentowała!

Jest mnóstwo dziewczyn, które po galeriach nie chodzą, ale myślą i postępują jak typowe galerianki. Bo nie o miejsce chodzi, ale o styl myślenia i działania. Niektóre sprzedają się na jednym z czatów popularnego portalu (tu pada jego nazwa). Nie wierzy pani? Wystarczy wpisać hasło: „doładowanie”. Zaraz pojawi się masa ofert: „Prześlę swoje seksowne zdjęcia w zamian za doładowanie mojej komórki”. Jak to działa? Zainteresowany musi zalogować się na czacie i „zachęcić”, czyli napisać na przykład: „Chcę fotki za kod”. Bez obaw, dziewczyny zgłoszą się błyskawicznie. Wystarczy wysłać im kod doładowania komórki, a one zrewanżują się e-mailem z pikantnymi fotkami. Niektóre oferują nawet krótkie filmiki pornograficzne ze swoim udziałem. Nienormalne.

Nie miałam pojęcia, czym się trudni moja córka
Małgorzata, mama 15-letniej Leny

Ciągle zadaję sobie pytanie, gdzie popełniłam błąd. Przecież córka miała wszystko: własny pokój, kieszonkowe, wakacje za granicą – mówi Małgorzata, matka Leny. Elegancka czterdziestodwulatka, agentka ubezpieczeniowa w dużej firmie. – Pochłonięta pracą przegapiłam moment, gdy córka przestała być dzieckiem – przyznaje. – Lena chodzi do dobrego gimnazjum, nigdy nie było z nią problemów. Ułożona, świetnie się uczy. Tylko zawsze była zamknięta w sobie. Wracała ze szkoły i od razu znikała w swoim pokoju. A na pytanie: „Jak było w szkole?”, miała zawsze tę samą odpowiedź: „Normalnie”. Gdy zaglądałam, udawała, że śpi. Myślałam: „Dojrzewa, ma chwiejny nastrój”.

Na ostatniej wywiadówce wychowawczyni powiedziała: „W szkole jest poważny problem. Dziewczyny oddają się mężczyznom poznanym przez internet lub w galeriach handlowych za prezenty albo pieniądze”. Prosiła, by obserwować, jak córki wychodzą ubrane, czy nie przesadzają z makijażem. Lena tylko raz wyszła z łazienki z mocno pomalowanymi ustami. Kazałam jej to natychmiast zmyć – wspomina. – Wtedy, po tej wywiadówce, wróciłam zszokowana; przecież to dobre gimnazjum, a nie jakaś zawodówka. Byłam przekonana, że nas problem nie dotyczy. Takie rzeczy zdarzają się w rodzinach patologicznych. Ale co to znaczy? W każdej może być coś nie tak. Co u nas było nie tak? Mój mąż miał romans. Byłam tak zajęta walką o swoje małżeństwo, że nie zauważyłam, co dzieje się z córką. Nagle zaczęła mieć nowe ciuchy, których jej nie kupowałam. Twierdziła, że pożycza od koleżanek. Zaczęła mi robić wymówki, że jest najgorzej ubrana w klasie. „Mamy kryzys, musimy zacisnąć pasa” – mówiłam, gdy chciała kolejne markowe buty.

Jak odkryłam, że ona to robi? To nie ja, to moja znajoma. Zadzwoniła: „Widziałam wczoraj Lenę, jakiś starszy mężczyzna trzymał rękę na jej pośladku, spacerowali po galerii handlowej”. Struchlałam. Wczoraj? Mówiła, że idzie pomagać dzieciom z domu dziecka. Opowiadała, że jest wolontariuszką. Byłam z niej dumna. Gdy wróciła do domu, napadłam na nią w drzwiach. Zaczęłam ją szarpać: „Co ty robisz?! Kto to był? Skąd masz te nowe kozaki?”. To był krzyk rozpaczy, bo przecież wiedziałam. Roześmiała się: „Sama mnie uczyłaś, że facet powinien płacić za kobietę”. Dziś, po roku systematycznych wizyt u psychologa, mogę mówić o tym w miarę spokojnie. Cała rodzina chodzi na terapię. Przed nami daleka droga.

Żal mi tych dziewczynek, pogubiły się w życiu
Katarzyna Rosłaniec – reżyserka filmu „Galerianki”

Zrobiłam ten film, bo temat autentycznie mnie poruszył. Nie chodzi wcale o to, że nastolatka godzi się przespać ze starszym facetem w zamian za prezent. Takie rzeczy miały miejsce zawsze. Mnie poruszyła łatwość, z jaką ona i jej koleżanki do tego podchodzą. Koleżanka mówi jej: „Musisz mieć sponsora”, ona odpowiada: „OK”. Nie wiedzą, że robią coś nie tak. Dla nich to sposób na życie dobry jak każdy inny. Takie czasy. Trzeba sobie radzić.

Nastolatki traktują związki przedmiotowo, bez emocji, materialistycznie. Chodzą do łóżka z trzema chłopakami tygodniowo, dla zabawy, jak wypicie drinka – to już jest praktycznie na porządku dziennym. Miłość w naszych czasach nic nie znaczy. Jest jak jedzenie, picie, spanie. Dziewczyny z warszawskiej Pragi opowiadały mi, że rodzice wyjechali na trzy dni, a one „melanżują”. Ta miała wczoraj trzech facetów, tamta dwóch. Porównują, który fajniejszy. Bo wartość ocenia się po tym, kto ma jakie buty i jakiego faceta. Chciałam tym filmem otworzyć oczy wszystkim rodzicom, ponieważ to oni nas „lepią”. Jeśli tego nie robią, bo mają inne, ważniejsze zajęcia, wtedy samotne, niekochane córki postępują tak jak w moim filmie. Budują swój system wartości, czerpiąc od koleżanek, którym też nikt nie pokazał, co jest w życiu ważne.

Podczas przygotowań do pracy nad filmem poznałam wiele galerianek. To fajne dziewczyny, zaradne, tylko się pogubiły. Nie dają sobie szansy na bycie dziećmi, na przeżywanie ważnych dla swego wieku chwil. Żal mi ich, one faktycznie czują, że nie mają wyboru i w nikim oparcia. Wiedzą, że mama ani tata ich nie przytuli, nie powie: „Popełniłaś błąd, ale będzie dobrze”. Mam szczęście, że mój rodzinny dom jest inny, pełen miłości. Jest w nim bezpieczeństwo i przyzwolenie na popełnianie błędów. Wiem, że nie zostanę odrzucona, tylko znajdę pomoc. Zawsze o wszystkim mogłam z rodzicami rozmawiać. Moje koleżanki po szkole mówiły: „Dzień dobry, co jest na obiad?”, i trzaskały drzwiami. Zero rozmów. Czy te dziewczynki będą w stanie kiedyś mieć normalne związki? Czy są szczęśliwe? Miłość nas napędza, uskrzydla, a one nie kochają. Pod warstwą cieni ukrywają oczy zagubionego dziecka. I myślą, że sobie radzą.

Teraz galeriankę rozpoznam na kilometr
Ania Karczmarczyk, licealistka, zagrała główną rolę w „Galeriankach”

Ania ma 18 lat, chodzi do liceum w Otwocku. Jej mama jest pielęgniarką, tata pracuje w drukarni. W „Galeriankach” zagrała Alicję, główną bohaterkę. – Moja mama po obejrzeniu filmu była zdruzgotana. Nie mogła wydusić z siebie słowa – opowiada Ania. – Wujek zaś kilka dni później zadzwonił do mnie: „Ten film to nie bujda. Naprawdę widziałem dziś w galerii handlowej taką dziewczynkę w akcji, zaczepiała starszych mężczyzn”.

Ja sama też przedtem nie znałam tego świata, choć – jak wkrótce się okazało – był obok mnie. Bo gdy przeczytałam scenariusz, wszystko zaczęło mi się układać jak puzzle – przyznaje Ania. – Przypomniałam sobie rozmowę dwóch koleżanek. Jedną z nich zostawił chłopak: płakała, że to dramat. Pomyślałam: rozumiem, to musi boleć. Tylko, że jej nie chodziło o ten dramat, który ja miałam na myśli. Sęk w tym, że przed owym porzuceniem chłopak nie zdążył jej zabrać na zakupy. Szok! – mówi. – To naprawdę się dzieje, niestety.

Koleżanka, która też grała w filmie, opowiadała, że zna takie dziewczyny ze swojej miejscowości. Spotykały się z facetami na seks, bo ci zapraszali je do knajpy. Zmieniały ich potem na tych z większymi portfelami. Teraz wszyscy dążą do pieniędzy, nieważne, jakimi sposobami. Liczy się, żeby wyglądać lepiej od koleżanek, mieć modne gadżety i ciuchy. Dziewczyny z biedniejszych rodzin chcą dorównać bogatszym koleżankom. Zyskują w ich oczach, choć same tracą szacunek dla własnego ciała. Dzieciaki nie są uczone odpowiednich wzorców, wartości. Młodzi nie potrafią już rozróżnić, co jest dobre, a co złe. Niektórych nikt tego nie nauczył.

Nastolatki „do kupienia” są wszędzie
Adam Bogoryja-Zakrzewski, autor pierwszych reportaży o galeriankach

Dziewczyny „do kupienia”, nazywane też „szlaufami” albo „razówkami”, są wszędzie tam, gdzie duże centra handlowe – uważa Adam Bogoryja-Zakrzewski, dziennikarz. W 2006 roku razem ze swą żoną Hanną opisał szerzące się wśród gimnazjalistek zjawisko prostytucji. – W zakładzie fryzjerskim usłyszałem, że znajoma szefowej ma syna rapera, który napisał piosenkę, oburzony tym, co robią jego rówieśniczki. Dla przykładu zwrotka: „Opowiem w sposób prosty/Rurki się pier.../ Choć im cycki nie urosły/ Po czternaście wiosen/ To się szerzy grono spore/Sypią się otworem/ By przejechać się merolem/”. Młody raper miał nadzieję, że gdy koleżanki posłuchają piosenki, wtedy się opamiętają.

- Dotarłem wówczas do czterech takich dziewcząt. Jedna z nich poszła z nami do galerii, bezbłędnie wskazywała na „te” nastolatki. W ich spojrzeniu było coś prowokującego, wyzywającego, wręcz wulgarnego. Rozmawiałem z każdą z nich. Co je łączyło? Wszystkie miały trudną sytuację w domu. W jednym ojciec pił, matka miała kochanka. W innym ojca nie było wcale, tak samo jak bliskości z matką. Opowiadały, że sponsorzy wydają na nie średnio 300 zł tygodniowo. Nie uważały tego, co robią, za prostytucję. Mówiły, że bawią się mężczyzną, jego portfelem. I że to ciekawsze niż siedzenie z rówieśnikami na ławce przed blokiem. Jak potoczyły się ich losy? Jedna usunęła ciążę, nadal poluje na sponsorów. Druga próbuje wyjść na prostą, zdobyć zawód. Trzecia uciekła z domu. O czwartej słuch zaginął. Chciałbym za parę lat napisać ciąg dalszy ich historii, zobaczyć, jak żyją, jak wychowują swe dzieci.

Źródło: Claudia


Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sty 31, 2010 15:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sty 31, 2010 16:59   

Fink, czy czytałeś ten artykuł w całości? Wypowiada sie w nim m.in. matka jednej z dziewczyn, "elegancka czterdziestodwulatka, agentka ubezpieczeniowa w dużej firmie". Podkreśla, że "córka miała wszystko: własny pokój, kieszonkowe, wakacje za granicą". Więc jak możesz pisać, że "nic innego jak tylko bieda", skoro ta matka mówi wprost o swoim zaniedbaniu córki, o pozostawieniu jej samej sobie, o totalnej ignorancji?

Przyzwyczailiśmy się już do tego, że dzieci z rodzin patologicznych popełniają przestępstwa, staczają się, etc. Dlatego tak ważne jest zwracanie uwagi na to, że te same problemy dotyczą również dzieci z "dobrych domów", które miały wszystko. Prócz jednego - uwagi i miłości rodziców. Ten artykuł właśnie pokazuje jak bezstresowe (czyli ignorujące dziecko) wychowanie może przyczynić się do powstawania dokładnie takich samych problemów, jak np. w rodzinie biednej, z problemem alkoholowym czy przemocą.

I tak samo należy zadać sobie pytanie, dlaczego nie każde dziecko z biednej rodziny staje się prostytutką czy przestępcą, a wyrasta na normalnie funkcjonującą osobę. Bo widzisz, można dorastać w biedzie ale jeśli przy tym doznało się autentycznej miłości, szacunku, uwagi i wsparcia rodziców, to żadne koleżanki nie "namówią" takiej dziewczyny do "galeriankowania się".

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sty 31, 2010 17:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Sty 31, 2010 17:27   

M i T napisał/a:
... Bo widzisz, można dorastać w biedzie ale jeśli przy tym doznało się autentycznej miłości, szacunku, uwagi i wsparcia rodziców, to żadne koleżanki nie "namówią" takiej dziewczyny do "galeriankowania się".

Marishka...
Sa jeszcze tzw. wrodzone(genetyczne) czynniki decydujace
o tym, ze finalnie dochodzi do tego,
ze naturalne "swedzenie grzesznicy" laczy sie pragmatycznie z "pozytecznym"! :hihi:

Tylko nie pisz, ze takich "przypadkow" brak. 8-)
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sty 31, 2010 17:39   

Tak jest, Grizzly, musi być "gen prostytucji". Jak też i wiele innych "genów" wymyślonych tylko i wyłącznie po to, by za wszelką cenę BRONIĆ "ŚWIĘTOŚCI" RODZICÓW. Jak fajnie, że można sobie zwalić wszystko na "geny", wówczas nie trzeba nad niczym pracować, nie trzeba niczego analizować, a tym bardziej, nie trzeba niczego zmieniać. Bo to przecież "geny", a one są silniejsze...

Tak se myślę, że chyba jest "gen toksycznego rodzica".

:shock: :faint:

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sty 31, 2010 17:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Sty 31, 2010 17:52   

M i T napisał/a:
Tak jest, Grizzly, musi być "gen prostytucji". Jak też i wiele innych "genów" wymyślonych tylko i wyłącznie po to, by za wszelką cenę BRONIĆ "ŚWIĘTOŚCI" RODZICÓW. Jak fajnie, że można sobie zwalić wszystko na "geny", wówczas nie trzeba nad niczym pracować, nie trzeba niczego analizować, a tym bardziej, nie trzeba niczego zmieniać. Bo to przecież "geny", a one są silniejsze...

Tak se myślę, że chyba jest "gen toksycznego rodzica".

:shock: :faint:

Marishka


Marishka, nie zrozum mnie zle! :shock:

Ja absolutnie nie neguje tego o czym od dawna piszesz! 8-)

Powinnismy sie raczej zastanowic jaki jest udzial pierwiastka "genow"
a jaki "psychologiczny". Podejrzewam, ze kazdy taki przypadek
to jednak odrebny "fenomen" i nie mozna na sztywno
"pietnowac" egalitarna miarka. 8-)
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sty 31, 2010 18:01   

Grizzly, padł przykład tzw. galerianek. Chcesz w tym miejscu naprawdę pisać o genach?
Gdyby dziecko wspaniałych (w całym, rzetelnym tego słowa znaczeniu) rodziców, nagle odnalazło uciechę w marketowej prostytucji - zmieniłbym pogląd na skrajny redukcjonizm genetyczny. Nawet bym się upierał wtedy z całym przekonaniem, że we mnie jest gen "wyśmiewania się z peruk gości u Drzyzgi" .

Ale my tu mówimy, psiakość, o patologii! W starożytnym Rzymie na porządku dziennym było fellatio robione przez noworodki. Kumasz? To jest sto tysięcy razy gorsze niż kopulacja osamotnionej, zdesperowanej, dorosłej kobiety z własnym psem. Na to przynajmniej nie patrzą jej dzieci, bo ich nie ma.

Tomek
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Sty 31, 2010 20:25   

Moje zdanie na powyższy temat jest następujące, po pierwsze brak czasu wynikajacy z pogoni za pieniądzem skutkuje tym iz rodzice mało bądź wcale nie rozmawiają ze swoimi dziećmi na temat miłości czy sexu, po drugie nie mały wpływ na tego typu postawy mają media, nagie cycki, pośladki, notki na temat sexu dla sexu wręcz zalewają wszystkie środki masowego przekazu , wiec niejako utwierdzają iz przedmiotowe traktowaniu tej sfery zycia nie jest niczym zdrożnym :medit: ..... konsumpcyjne podejście do zycia to standart w dzisiejszym świecie, dziewczyny z bogatych domów stawiają przede wszystkim na dobry wyglad, te biedniejsze pragnąc dorównać w poziomie życia bogatszym sprzedają swoje ciała ale za to zyskują w oczach swoich bogatych kolezanek....podsumowujac
1brak prawidlowych emocjonalnych wiezi rodzic-dziecko
2promowanie źle pojętej seksualności przez media
3upadek autorytetow godnych nasladowania... :faint:
Ostatnio zmieniony przez Molka Nie Sty 31, 2010 20:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 22:42   

i raz: http://dl.dropbox.com/u/501933/perry.pdf
i dwa: http://dl.dropbox.com/u/5...ecomeTraits.doc

ten pierwszy art jest taki ogólny, ten drugi jakby ktoś chciał bardziej zgłebiać info.
Cytat:
In a state of calm, we use the higher, more complex parts of our brain to process and act on information. In a state of fear, we use the lower, more primitive parts of our brain.

Oczywizm: w stanie zagrożenia aktywne są raczej głębsze, starsze, prymitywniejsze części musku. Normalnie - używamy bardziej neocortex (to nam pozwala trzeźwo i po ludzku myśleć).

Cytat:
When a child is exposed to any threat, his brain will activate a set of adaptive responses designed to help him survive. There is a continuum of adaptive responses to threat and different children have different adaptive styles. Some use a hyperarousal response (e.g., fight or flight) and some a dissociative response (essentially “tuning out” the impending threat)... Dissociation is more common in young children, females, and during traumatic events characterized by pain or inability to escape.

Tutaj dwie opcje, dwie drogi radzenia sobie mózgu dzieci w traumie i po. Nadwrażliwość na bodźce lub zupełnie odwrotnie - dysocjacja, zanik wrażliwości na bodzce z zewnatrz, wycofanie sie w swiat wewnetrzny, odtrętwienie, niskie ciśnienie, puls. To drugie zdarza się częściej u młodszych dzieci, u dziewczynek i w sytuacjach kiedy nie było możliwości walki, raczej długotrwały ból czy zaniedbanie.

Więcej na temat rysy dysocjacyjnej - przypomina stan zwierzęcia pokonanego, po porażce.
Cytat:
The neurobiology of the hyperarousal response involves the catecholamines originating in the brainstem (Murberg, McFall, and Veith, 1990). The neurobiology of the dissociative continuum is different. In animals, the 'defeat' response has a distinct neurobiology which appears to match what little is known about the comparable dissociation response in humans. Indeed, the neurobiology and phenomenology of dissociation appears to most approximate the 'defeat' reaction described in animals...
In addition, there appears to be an increased relative importance of dopaminergic systems, primarily mesolimbic and mesocortical... These dopaminergic systems are intimately involved in the reward systems, affect modulation (e.g., cocaine-induced euphoria) and, in some cases, are co-localized with endogenous opioids mediating pain and other sensory processing. These opioid systems are clearly invoived in altering perception of: painful stimuli, sense of time, place and reality. Indeed, most opiate agonists can induce dissociative responses. Of primary importance in mediating the freeze or surrender dissociative response are these endogenous opioid systems.


Mechanizm sensytyzacji, utrwalania się stanów - jak zwykle trwałe zmiany to trwałe utrwalanie ekpresji niektórych genów:
Cytat:
Sensitization may result when experience activates neurosensory apparatus, altering the pattern and quantity of neurotransmitter release throughout neuronal systems responsible for sensation, perception, and processing of that specific experience. Trauma will produce such a result. Neurotransmitter receptor/effector activation then alters intracellular chemical constituents, including second (e.g. cAMP, phosphatidyl inositol) and third messengers (e.g., calcium). Changes in these messengers alter the micro-environment of the nucleus, inducing alterations in gene transcription and expression of proteins involved in both neuronal structure and functioning. This, in turn, may cause sensitization of neurotransmitter receptor/effectors to similar future neurotransmitter stimulation in all interconnected neural systems (LeDoux, Cicchetti, Xagoraris, and Romanski, 1989; LeDoux, Romanski, and Xagoraris, 1990).


Skan mózgu dziecka po traumie (po prawej, prawidłowy kontrolny po lewej):
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Ostatnio zmieniony przez _flo Pon Lis 01, 2010 23:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 23:51   

Cytat:

" (...) W Stanach Zjednoczonych bardzo podobne tezy głosił inny psychiatra, również ze szkoły psychoanalitycznej, René Spitz. To on właśnie jest autorem bardzo słynnych badań, które uznać można za najlepszą ilustrację tez Bowlby'ego (przy czym o o wiele bardziej dramatycznej wymowie niż relacje Anny Freud), w których bardzo przekonująco udokumentował emocjonalne i fizyczne skutki braku matczynej opieki. Spitz od roku 1945 szczegółowo przyglądał się funkcjonowaniu jednego z ośrodków dla podrzutków. Jak podkreślał, od strony formalnej, w tym również warunków higienicznych, opieka była bez zarzutu (w tych czasach uważano, że właśnie higiena stanowi klucz do zdrowia). Nikt jednak tak naprawdę dziećmi się nie zajmował, żadne z nich nie spotkało się ani razu z objawami czułości. Na ośmioro malców przypadała jedna pielęgniarka, ale jej kontakt fizyczny z dziećmi ograniczał się praktycznie do karmienia i wymiany pieluch. Dzieci trzymano w łóżeczkach pooddzielanych zasłonami z prześcieradeł (co miało zapobiec rozprzestrzenianiu się ewentualnych infekcji). Mimo takiego rygoru dzieciaki nie były zdrowe - przeciwnie, jak pisał Spitz, zetknął się w zasadzie bez wyjątku z dziećmi fizycznie upośledzonymi, opóźnionymi w rozwoju intelektualnym i z olbrzymimi problemami emocjonalnymi. Oto fragment jego relacji: „Pod koniec drugiego roku życia średni poziom rozwoju w tej grupie sięgał zaledwie 45% normy, co odpowiada poziomowi idioty. Obserwowaliśmy te dzieci w dłuższych przedziałach czasu jeszcze przez kolejne dwa lata, kiedy kończyły już czwarty rok życia [...] poza kilkoma wyjątkami większość z nich nadal nie potrafiła siedzieć, stać, chodzić ani mówić"43. Kiedy dzieciaki miały od dwóch do czterech lat, z wyglądu i zachowania sprawiały wrażenie dwukrotnie młodszych. W tym okresie zresztą, mimo bardzo intensywnych starań personelu o utrzymanie czystości, śmiertelność z powodu infekcji wzrosła w przytułku o 37%.
Przytułek dla podrzutków nie był jedynym miejscem, gdzie Spitz prowadził obserwacje. Drugim był przywięzienny żłobek, tu zaś choćby warunki higieniczne były o wiele gorsze (było po prostu brudno). Tu jednak matkom (w żłobku trzymano dzieci więźniarek) pozwalano co dzień spędzić z dzieckiem jakiś czas, a to wystarczyło, by każde z nich dostało swoją porcję uczucia. Efekt - pomimo brudu, pomimo bałaganu (czego innego można się spodziewać w więzieniu) przez pięć lat (tyle czasu trwały obserwacje Spitza) ani jedno dziecko nie umarło wskutek infekcji! Matczyna miłość okazała się lepiej chronić przed zakażeniem niż w pełni świadome i profesjonalne zabiegi higieniczne44.
To jednak nie wszystko. Na podstawie innych badań z tego okresu można było twierdzić, iż nie tylko u niemowląt, ale również u starszych dzieci emocjonalnie niespójna lub niewłaściwa opieka może przynieść bardzo złe skutki. W roku 1951 brytyjska dietetyczka Elsie Widdowson zaprezentowała w „The Lancet" wyniki badań nad wpływem racjonowania żywności w okresie po II wojnie światowej na zdrowie niemieckich dzieci. Badanie przeprowadzono w dwóch sierocińcach w brytyjskiej strefie okupacyjnej, w obu przebywało po około pięćdziesięciu chłopców i dziewczynek w wieku od czterech do czternastu lat. Wszystkie dzieci co dwa tygodnie mierzono i ważono.
Przez pierwsze sześć miesięcy w obu sierocińcach dzieci były karmione identycznie, jednak w następnym półroczu Widdowson udało się dla jednego załatwić dodatkowe racje chleba, dżemu i soku pomarańczowego. Cel był prosty - chciała sprawdzić, jakie korzyści przynoszą dodatkowe kalorie. Kiedy jednak pod koniec roku zaczęła sprawdzać zebrane dane, ogarnęło ją wielkie zdziwienie. Otóż rzeczywiście w ciągu pierwszego półrocza w jednym z sierocińców dzieci bardzo urosły i przybrały na wadze. (Był to zresztą - przez czysty przypadek - właśnie ten sierociniec, który później otrzymał zwiększone racje żywnościowe). Naturalne zupełnie było oczekiwanie, że następne sześć miesięcy przyniesie kolejne centymetry i kilogramy. Tymczasem w kolejnych miesiącach dzieciaki wyraźnie zaczęły marnieć i pod koniec roku praktycznie nie było już żadnej różnicy między nimi a grupą, która miała pecha znaleźć się w drugim sierocińcu, gdzie racje pozostały bez zmian.
Cóż takiego się stało? Otóż, jak uznała Widdowson, to nie liczba kalorii miała znaczenie decydujące, ale sposób prowadzenia sierocińca! Przypadkiem tak się stało, że w pierwszym półroczu dyrektorką później „doposażanego" przytułku (tego, w którym dzieci rozwijały się lepiej) była ciepła, pełna macierzyńskich uczuć kobieta, która lubiła swoich podopiecznych i troszczyła się o nich. W tym samym czasie drugim żelazną ręką rządziła „nieodpowiedzialna służbistka" (to określenie samej Widdowson), „ostra, bezwzględna i oschła. Dzieci oraz personel trzymane były krótko, panowała surowa dyscyplina, a nieuzasadnione reprymendy były na porządku dziennym"45. Natomiast na przełomie roku, kiedy zaczęto rozdzielać dodatkowe racje, dyrektorka pierwszego sierocińca odeszła z pracy, a jej miejsce zajęła owa „służbistka". Niemal z dnia na dzień doskonale wcześniej rozwijające się dzieciaki pozbawione zostały okazywanych im wcześniej uczuć i zaczęły żyć w ciągłym strachu. W efekcie – tak przynajmniej oceniła przebieg zdarzeń Widdowson przestały się prawidłowo rozwijać.
W pierwszym półroczu przyrost wagi w Vogelnest był znacznie szybszy niż w Bienehaus. Zdaniem Widdowson przyczyną była troskliwość tamtejszej przełożonej, Fräulein Grün. Dyrektorką Bienehaus była w tym czasie oschła i surowa Fräulein Schwarz, która terroryzowała i regularnie poniżała swoich wychowanków (również podczas posiłków), choć miała też kilkoro wybrańców, których traktowała w sposób szczególny. W połowie badania dzieci z sierocińca Vogelnest zaczęły otrzymywać dodatkowe racje żywnościowe i w tym samym czasie (czysty przypadek) dyrektorka Bienehaus odeszła z zajmowanego stanowiska, a na jej miejsce przeniesiono dotychczasową przełożoną Vogelnest, która zabrała ze sobą swoich faworytów. Wkrótce potem tempo przyrostu masy ciała w Vogelnest wyraźnie spadło (mimo dodatkowych racji), a dzieci z Bienehaus zaczęły się rozwijać wyraźnie szybciej. „Lepsze jest trochę jarzyn z miłością niż tłusty wół z nienawiścią" (Prz 15,17, BT) - zakończyła Widdowson raport z badań, cytując Księgę Przysłów. „The Lancet", 1 (1951): 316-318. Reprinted with permission from Elsevier.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Kwi 04, 2011 19:15   

http://www.wysokieobcasy....?as=1&startsz=x

Susan Atkins
Cytat:
Po raz pierwszy Susan urodziła się w 1948 roku w północnej Kalifornii. Nauczyciele pamiętają ją jako cichą i nieśmiałą dziewczynkę. Rodzice pili. Kiedy matka zachorowała na raka, Susan miała 13 lat. Na niej spoczęły wszystkie obowiązki. Szkoła, chór kościelny, sprzątanie, gotowanie dla ojca i dwóch braci i jeszcze podawanie zastrzyków z morfiną konającej matce. Kiedy matka umierała, Susan z koleżankami z chóru śpiewały dla niej pod szpitalnym oknem kolędy. Po śmierci żony Edward Atkins pogrążył się do reszty w alkoholizmie. Kiedy jego córka miała 16 lat, wyjechał, zostawiając dom i synów na jej głowie. Rodzeństwo przygarniali kolejni krewni. W domu jednych z nich Susan była, jak twierdzi, wykorzystywana seksualnie. Gdy skończyła 17 lat, ciotka wyrzuciła ją z domu, podejrzewając, że Susan namawia jej dzieci do picia alkoholu. Susan pracowała jako sekretarka, potem jako striptizerka.

Cytat:
W 1970 roku psycholog stwierdził u Atkins syndrom zaniedbania fizycznego i psychicznego we wczesnym dzieciństwie, który wytworzył u niej osobowość typu histerycznego.


Charlie Manson
Cytat:
Kiedy w 1967 roku poznała Mansona, miał 33 lata, z czego 17 lat spędził w zamkniętych instytucjach: szkołach, poprawczakach i więzieniach, gdzie trafiał za wyłudzenia, stręczycielstwo, brutalne gwałty, też homoseksualne. Dzieciństwo miał jeszcze smutniejsze niż Susan. Urodziła go nastolatka. Dzieciak przeszkadzał jej w balangowaniu. Ojca nie znał. Też tułał się po krewnych. 21 marca 1967 roku Manson wyszedł z więzienia w Kalifornii po siedmiu latach odsiadki. Rano jeszcze błagał zarząd więzienia, żeby pozwolono mu zostać. Mówił, że nie potrafi dostosować się do świata za murami. Jego prośba została odrzucona.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 05, 2011 12:09   

Molka napisał/a:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,7248986,Kobieta__ktora_zabila_Sharon_Tate.html?as=1&startsz=x

Susan Atkins

No tak mozna pisac kolejna "arciki" na temat tej "STRASZNEJ" 8-) zbrodni,
ale nie zapominajmy, za
zabijanie mamy gleboko zaszyte w "GIENIACH"!!! :viva: :hihi:

ELITA potrafi w 99,9% kontrolowac te przypadlosc,
niestety pozostaly skladnik MATRIX 10/90 czyli "plankton" juz nie. 8-)

Dlatego powolano RESORTY tzw. "SILOWE"
ktore czuwaja nad odpowiednim ZARZADZANIEM tych zjawisk! :viva:

Zreszta niech Adam "PLK" potwierdzi! :viva: :hihi:
.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Kwi 05, 2011 18:42   

Jest taka książka Dar strachu, którą napisał Gavin de Becker. Gavin miał matkę niepoczytalną narkomankę, która kilkakrotnie przy własnych dzieciach strzelała do ich ojca. Małe dzieci nie były pewne, czy ich też nie kropnie.
Gavin obecnie jest ekspertem, dwukrotnie został wybrany do Zespołu Doradców Prezydenta (President's Advisory Board) w Departamencie Sprawiedliwości, i pracował przez dwie kadencje w Governor's Advisory Board w Wydziale Zdrowia Psychicznego w Kalifornii.

Nieustanne wykrywanie ciężkiego dzieciństwa u psychopatów stało się dziś banalne aż do bólu i tak samo męczące jak łzawe seriale brazylijskie.
Mnie interesuje, dlaczego POMIMO ciężkiego dzieciństwa ludzie tacy jak złodziejaszek paryski Francois Vidocq lub ww Gavin potrafili przezwyciężyć swoje dziedzictwo.
JW
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Kwi 05, 2011 19:08   

Też się nad tym zastanawiałam, czemu jedni mimo trudnego dzieciństwa nie zostają okrutnymi psychopatami mordercami, może nie mają wrodzonych predyspozycji do psychopatycznych zachowań, przecież psychopatą można byc wychodząc z normalnego domu, geny?
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 05, 2011 19:30   

Molka napisał/a:
...Też się nad tym zastanawiałam, czemu jedni mimo trudnego dzieciństwa nie zostają okrutnymi psychopatami mordercami...

Jestem przekonany, ze praca rodzicow z pomoca Psychologow,
moze do pewnego stopnia modelowac "uposledzone jednostki". 8-)

Ale gdzie jest ta granica gdzie nalezy juz
uzywac "warunkowania" lub ostatecznie "opoznionej aborcji"? :hihi:

Oto jest pytanie. 8-)
.
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Wto Kwi 05, 2011 19:49   

Nie przesądzałabym jednoznacznie sukcesu osób, które dla oka zewnętrznego obserwatora „pokonały koszmary dzieciństwa”. Nie znamy szczegółów ich codziennego życia. Czy rzeczywiście czują się spełnieni, czy tylko tak twierdzą, z braku prawdziwego kontaktu ze sobą, a wciąż „czegoś” szukają?

Cóż, dążenie do wysokiego statusu społecznego, czy politycznego może mieć różnorakie podłoże, w tym np. próbę kompensowania wczesnodziecięcych traumatycznych doświadczeń. Ciężkie doświadczenia mogą ujawniać się - równie dobrze - w parciu ku chorobliwej, nieskazitelnej moralno-społecznie postawie delikwenta, dlaczego nie? Jednak to wciąż nie jest zdrowe zachowanie, a jedynie kompulsja, mechanizm obronny. Może być oczywiście i odwrotnie - będzie on powielał destrukcyjne postawy, zakorzenione w dzieciństwie, ale tak prostą analogię to już łatwo zauważyć.

Molka, podaj dowolny przykład psychopaty z normalnego domu. Być może pojęcie normalności definiujemy inaczej :-/ W moim mniemaniu, z normalnego domu wychodzi na świat zdrowa, samodzielna jednostka, człowiek w pełni świadom swojego miejsca na świecie, a nie ktoś, kim kierują siły i przymusy o nieuświadomionym pochodzeniu.
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
Ostatnio zmieniony przez Sana Wto Kwi 05, 2011 20:04, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Wto Kwi 05, 2011 19:51   

Cytat:
Mnie interesuje, dlaczego POMIMO ciężkiego dzieciństwa
Link wydaje się na temat. Choć psychopatyczny Misiek na pewno uzna, że brak tu właściwie przeprowadzonych badań i dokumentacji ostemplowanej przez profesorków. Misiek oczywiście jak w postach powyżej doskonale lepiej rozumie i wyjaśnia przedmiotowe zjawisko.
:-/

http://depressionsymptoms...of-dysfunction/

:-)
Ostatnio zmieniony przez Adam319 Wto Kwi 05, 2011 20:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 05, 2011 20:00   

Adam319 napisał/a:
...Choć psychopatyczny Misiek na pewno uzna...

Adasiu ulzylo "Ci"? :viva:

Jesli tak, to odpowiedz kto jest bardziej "psychopatyczny"
Misiek, czy Ktos kto idzie robic kariere do "resortu silowego"? :viva: :hihi:

Mozesz to potraktowac nawet jako pytanie retoryczne. :pada:
.
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Wto Kwi 05, 2011 20:15   

Jeśli chodzi o forum to Misiek jest najbardziej psychopatyczny, a jeśli chodzi o "resorty siłowe" to się nie znam, napisałem kiedyś "stopień równoważny podpułkownik", a jak byś wiedział to "stopień równoważny" oznacza cywila, a dodatkowo mogłem go użyć do przedstawienia pozycji w strukturach cywilnych, od tak dla lepszego rozeznania, a czym Ty się podniecasz to Twoja sprawa, choć Twoja "obrzydliwa" pisanina stanowi wyzwanie dla sensu czytania, a tym bardziej pisania na tym forum, a tym bardziej dla nowo przybyłych userów. :-/
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Kwi 05, 2011 21:15   

Sana napisał/a:

Molka, podaj dowolny przykład psychopaty z normalnego domu. Być może pojęcie normalności definiujemy inaczej :-/ W moim mniemaniu, z normalnego domu wychodzi na świat zdrowa, samodzielna jednostka, człowiek w pełni świadom swojego miejsca na świecie, a nie ktoś, kim kierują siły i przymusy o nieuświadomionym pochodzeniu.

miałam na mysli dom gdzie nie ma przemocy , awantur, pijaństwa, typowego planktonizmu, a to o czym piszesz nie jest tak jednoznaczne i proste w realu, nie ma idealnych domów gdzie wszystko układa się latami bezproblemowo, nawet w tzw. normalnych domach mogą istniec nieporozumienia, czas buntu nastolatków, nieporozumiemia między dziecmi i rodzicami ale kwalifikujemy to jako cos przejsciowego, w miare normalnego bo takie jest życie....
dzieci wychowywane w tym samym domu mogą w skrajnie różny sposób odnajdywac się w otaczającym świecie , każdy z nas dziedziczy określony temperament, charakter , wydaje mi się że takie osobnicze wrodzone cechy mają niebagatelny wpływ na to w jaki sposób będziemy reagowac na te same czynniki środowiskowe, jeden się stoczy, ulegnie wpływom, inny zachowa rozsądek ... słyszy się nie raz iz np. jeden z braci "wychodzi na ludzi" a drugi wegetuje... znam osobiscie taki przypadek...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved