Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Tzw. "nowi młodzi"
Autor Wiadomość
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Gru 07, 2009 16:12   Tzw. "nowi młodzi"

A co na to powie nasza forumowa "młodzież"?

http://www.wysokieobcasy....ias=4&startsz=x

Cytat:

Nowi młodzi
Rozmawiała: Joanna Sokolińska
2006-11-06, ostatnia aktualizacja 2006-11-02 14:37


Wie pani, miałem przeczytać lekturę na dzisiejsze zajęcia. Ale przyszli znajomi i wyciągnęli mnie do pubu. Nie wiem, czy to dla pani jest usprawiedliwienie, ale dla mnie jest


Z Prof. Hanną Świdą-Ziembą rozmawia Joanna Sokolińska

Żyję w świecie, którego nie rozumiem - mówi prof. Hanna Świda-Ziemba. - Młodzi posługują się innymi wartościami. Mój 14-letni wnuk, kiedy jeszcze z nami obszerniej rozmawiał, tłumaczył dziadkowi cały swój słownik.

Ale tak było zawsze.

Tak. Inna jest tylko skala. To już nie jest kwestia gwary, młodzieżowego żargonu, w którym pojawiają się nowe słowa. To jest osobny język, to jest jak mowa Ślązaków.

A potrafią przeskoczyć na język dorosłych?

Tak, są dwujęzyczni. Kiedy kogoś poznają, kiedy rozmawiają z rodzicami, mówią naszym językiem. Ale kiedy przebywają ze sobą, czują się świetnie, mówiąc tym drugim. Ten osobny słownik to nie wszystko. Dla nich zupełnie anachroniczne, nieistotne są wartości, które dla nas były wartościami centralnymi, dotyczące świata społecznego, wspólnego dobra. Gdy w jednym z badań młodzież miała uszeregować 18 wartości, jakie są dla niej najważniejsze, na miejscach 16.-18., które pokazują, że dana wartość jest zupełnie nieważna, sytuowano pozycję międzynarodową i bezpieczeństwo Polski. Bardzo często na ostatnich miejscach wskazywali też wartości wiążące się z ładem społecznym - pokój, powszechną życzliwość, własny wkład w świat społeczno-kulturowy. Dla nas - nie tylko dla mojego pokolenia, ale też dla kolejnych - to, że te kategorie są ważne, było naturalne. Ponadto ludzie z poprzednich pokoleń sytuowali siebie zarówno w przeszłości, jak i w przyszłości. Dla nich istnieje tylko teraźniejszość. Ta zmiana zaczęła się po 2000 r. Kiedy w latach 1991-93 robiłam badania, młodzi pytali: dlaczego na świecie jest agresja? Czy człowiek może osiągnąć pełnię szczęścia? Teraz te kwestie są dla nich nieważne.

O co pytają?

O nic. A jeśli już, to odpowiedzi szukają w internecie. Nie są dla siebie zagadką, świat nie jest dla nich zagadką.

Dlaczego?

Ta zmiana wiąże się z jednej strony ze zmianą sposobu komunikowania się - nie list, nie rozmowa, tylko SMS, czyli bardzo krótka wiadomość. Nie książka, nie telewizja nawet, tylko internet - jako źródło informacji.

A dlaczego w internecie nie można pytać, skąd na świecie bierze się agresja?

Można. Wystuka się 'agresja' w wyszukiwarce i wyskoczy dziesięć stron, na których to słowo występuje. Wszystko będzie przedstawione w skrócie i hasłowo. A poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie wymaga refleksji własnej, nie - krótkiej, lakonicznej odpowiedzi.

Styl komunikacji to jedno. Po drugie, my zakładamy, że młodzież stawia sobie cele, które potem realizuje poprzez jakieś środki. A tak nie jest. Zygmunt Bauman, opisując świat ponowoczesny, napisał, że skończyła się era pielgrzyma, który wędrował przez świat z określonym celem. Jego miejsce zajął wędrowiec, który żyje tu i teraz, nienastawiony na osiągnięcie celu. Rodzice, dziadkowie będą pytać, co zamierzasz, jakie masz plany, a oni są świadomi, że obracają się w rzeczywistości, w której nie można sterować swoim życiem. Dlatego teraz niemożliwe jest porozumienie między pokoleniami.

Młodzi nie mają planów?

Oni robią coś na wszelki wypadek, a nuż się przyda. Wiedzą, że i tak o wszystkim decyduje przypadek. No cóż, wydaje mi się, że mają rację. Świat jest nieprzewidywalny, a los zmienny. Pokazuje to chociażby decyzja ministra edukacji Romana Giertycha, który nieoczekiwanie uznał, że ci, którzy oblali maturę, jednak będą mieli ją uznaną. Wydaje się, że to, co czeka człowieka, nie zależy od jego działań - jednak nie trzeba było się uczyć, żeby zdać.

Wszyscy wędrują bez celu?

Zaznaczają się tu dwa modele postępowania. W pierwszym z nich oni robią wszystko, by móc jak najwięcej wpisać do CV, gromadzą doświadczenia. Matura, studia, studia podyplomowe - wybierają je nie dlatego, że uważają świat za tak stabilny, że zrobienie tego wszystkiego wysoce zwiększy prawdopodobieństwo sukcesu. Oni zbierają doświadczenia na wszelki wypadek, bo mają nadzieję, że może coś im to ułatwi w życiu. 'Może'. Dlatego studiują po dwa kierunki, uczą się kilku języków, kończą te studia podyplomowe.

Nie widzą związku między własnymi działaniami a tym, co się w ich życiu wydarza?

Jakiś widzą. Ale sądzą, że ostatecznie o wszystkim decyduje przypadek. Oni widzą, że kolega zaszedł wysoko w firmie, awansował, miał wysokie stanowisko, a potem z dnia na dzień ta firma zbankrutowała i kolega nie ma nic. Dlatego pewnego dnia potrafią rzucić studia, które świetnie im szły, i jadą do Anglii pracować na budowie. Nie tyle dlatego, że uważają, że coś dzięki temu osiągną - jadą, bo akurat kolega tam był, było ciekawie, zarobił, zdobył doświadczenie.

A drugi model?

Ten znam mniej, bo oni nawet nie zgłaszają się na wywiady. Oni w związku z tą labilnością, nieprzewidywalnością świata ku przerażeniu dorosłych żyją chwilą. Biegają na imprezy, zamiast uczyć się do matury czy egzaminu - co ma być, to będzie. Mój magistrant powiedział do mnie: 'Wie pani, miałem przeczytać tę lekturę na dzisiejsze zajęcia. Ale przyszli do mnie znajomi i wyciągnęli mnie do pubu. Nie wiem, czy to jest usprawiedliwienie, ale dla mnie jest'. Chcą zapewnić sobie w każdej chwili przyjemne życie - idą na piwo, biorą narkotyki, siedzą ze znajomymi tu, w Warszawie, na Starym Mieście. I mogą z nimi nawet rozmawiać o sensie życia, ale nic z tego nie wynika.

Co może wynikać z rozmów o sensie życia?

Głębsza refleksja. Która pojawi się, kiedy zostaną sami, ale nie gdy rozmawiają o sensie życia przy kolejnym piwie. A dla nich ten temat, jak wszystko, trwa chwilę. Bo liczy się wyłącznie ta chwila. Nie warto nic robić, ale może los sprawi, że będziemy tam, gdzie znaleźli się inni dzięki swej pracy. Charakterystyczny dla obu tych modeli podejścia do życia jest ich stosunek do rodziny. Jest dla nich wielką wartością, większą niż dla wcześniejszych pokoleń.

Ale jej nie zakładają.

Właśnie. Bo to nie jest najczęściej konkret: mam dziewczynę, kochamy się, chcemy skończyć studia, znaleźć pracę, wziąć ślub; chcemy razem zamieszkać i mieć dzieci. To jest idea, coś, co się wydarzy w cudowny sposób kiedyś, w przyszłości. Co się pojawi samo z siebie i będzie wspaniałe. Ale na razie, tu, w tym miejscu i czasie, prowadzę duszne rozmowy z kolegami, robię karierę w firmie, piję piwo, zażywam narkotyki, często mieszkam z rodzicami, którzy zapewniają opiekę codzienną.

A co się dzieje, gdy mają wpadkę?

Nie wiem, nie badałam młodzieży po założeniu rodziny. Ci, o których mówię, mają najwyżej 22 lata, niedawno zdali maturę, jeszcze nie zdążyli jej założyć. Sama jestem ciekawa, co się może wtedy wydarzyć. Jak sobie z tym poradzą tak skoncentrowani na sobie, niezdolni do widzenia szerszego kontekstu.

Tak bardzo zmienił się świat?

Na przyczyny psychologiczne, które były zawsze, nałożyły się przyczyny społeczne. Nie tylko transformacja ustrojowa po 1989 r., ale także ponowoczesność rozumiana jako niestałość, migotliwość, nieprzewidywalność świata, która wkroczyła do Polski.

Margaret Mead pisała o kulturze prefiguratywnej, w której dorośli są jakby emigrantami, uczą się współczesności, rozumienia świata, w którym żyją, od swoich dzieci. I my właśnie żyjemy w kulturze prefiguratywnej. Ten świat, ta rzeczywistość, dla nich jest czymś oczywistym, bo zastanym. Dla nas jest niezrozumiała, często szokująca - jak fala w gimnazjum, która dla nich jest normą. Nawet o tym nie mówią. Ilu dziadków czy rodziców obsługi swojego telefonu uczy się od dzieci? Tu jednak chodzi o coś więcej niż umiejętność posługiwania się nowoczesnymi technologiami. Mimo że część moich znajomych korzysta z internetu, prawie wszyscy mówią, że nie rozumieją współczesnego świata.

A oni, ich wnukowie, rozumieją?

Tak. Ale w specyficzny sposób, tak jak człowiek urodzony w pewnym klimacie rozumie ten klimat. Dla nas wielka ciemność w Finlandii jest zaskoczeniem, a dla Fina - czymś naturalnym, a przez to zrozumiałym. Oni potrafią się w tym świecie obracać, ale nie mają żadnych refleksji na jego temat.

Dlaczego?

Bo nie interesuje ich porównanie ich świata z innymi czasami czy kulturami.

Może są praktyczni, ważna jest dla nich skuteczność, a nie namysł.

Pani używa kategorii z naszego świata. Dla nich to nie jest 'praktyczne', to jest życie.

Jakie wartości oprócz rodziny, której nie mają, są dla nich ważne?

Najwyżej cenią wartości afiliacyjne, związane z życiem społecznym, czyli miłość i przyjaźń. A nie potrafią nawiązać bliższych znajomości.

Jak to? W internecie furorę robią komunikatory i serwisy służące właśnie zawieraniu znajomości.

W internecie potrafią. Ale nie w realnym świecie. Taki przykład: wracam z przerwy w zajęciach i spodziewam się, że - jak to zawsze było - zastanę rozchichotaną, rozgadaną grupę. Nic podobnego. Wchodzę, a oni siedzą cicho, nikt z nikim nie rozmawia, nikt się nie odzywa .

To początek zajęć, może jeszcze się nie poznali.

To grupa z drugiego roku. Pytam dziewczynę, czy koleżanka, z którą mieszka, skończyła pracę magisterską. 'Nie wiem'. Przyjaźnią się, ale nic o sobie nie wiedzą. Bo przyjaźnie są już inne, opierają się nie na głębokiej więzi, lecz na luźnych, krótkich i zmiennych kontaktach.

A ci, którzy żyją chwilą, spędzają całe dnie, włócząc się z kolegami? Ich przyjaźnie nie są trwałe?

Nie. Raz dzwonią po tego kolegę, raz po innego. Wie pani, może nawet być tak, że przez pół roku, rok trzech kolegów jest nierozłącznych. Aż jeden z nich dostaje pracę, zmienia środowisko i już nie przyjdzie mu do głowy, żeby do tamtych dwóch zadzwonić. Każda nowa sytuacja może spowodować, że przyjaźń się rozsypie.

Dlaczego?

Nie wiem, nie ma analogii w przeszłości, to wszystko jest nowe. Mogę pani opisać, co widzę, co pojawia się w badaniach, jakie przeprowadzają moi studenci, ale nie powiem pani, dlaczego tak jest.

Czuję się jak przeniesiona z innej planety, moje kategorie, wartości i doświadczenie - psychologiczne i socjologiczne - nie pozwalają na to odpowiedzieć. Wszystko, co mogę powiedzieć, to jest 'może'.

'Polityka' niedawno opisywała zjawisko singli. Część z nich długo trzyma się domu rodzinnego. Może trzymają się go, bo rodzina pochodzenia daje im poczucie zakorzenienia? Człowiek lepiej się czuje, kiedy jest zakorzeniony, ma bliskie więzi, a im ich brakuje.

W ich świecie jedna chwila, przypadek, jakieś wydarzenie powoduje gwałtowną zmianę świata.

Ale przecież właśnie single tworzą często 'rodziny z wyboru' - trwałe, mocne przyjaźnie.

Single, o których dziś się pisze, to roczniki starsze o dobre kilka lat od tej młodzieży, o której mówię.

Są nieszczęśliwi?

Nie wiem. Ponieważ ich nie rozumiem, nie chcę wydawać wyroków. Ale wydaje mi się, że w ich wypowiedziach jest dziś mniej smutnych refleksji niż dziesięć lat temu. Nie są krytyczni wobec rzeczywistości. Są nastawieni na konkret.

Jeden z moich kolegów, który wykłada socjologię, powiedział mi niedawno, że pierwszy raz w swojej karierze nauczyciela akademickiego nie lubi chodzić na zajęcia. Bo jego studenci oczekują gotowych, krótkich, praktycznych informacji. Takich jak z internetu.

Dlaczego nie są ciekawi świata?

Są ciekawi, ale w sensie zbioru luźnych informacji, na ogół brak im głębszej refleksji, co innego jest ważne.

Ciekawe, że żyjąc w tak innym świecie, nastolatki i młodzi dorośli mówią, że nie ma u nich w rodzinie konfliktu pokoleń - to się pojawia w różnych badaniach.

Bo rodzice są łagodni. To pokolenie dawnych dzieci kwiatów, którym najbardziej doskwierał chłód, poczucie odrzucenia przez rodziców, więc wierzą, że najważniejsze jest zrozumienie.

Dziecko wstaje z kacem, a ojciec podaje mu coś kwaśnego do picia. Oni nie mają konfliktów z rodzicami, bo o co? Często zresztą są pełni podziwu, że rodzice tak dobrze sobie radzą na rynku.

Można im jakoś pomóc?

Ale w czym?

No, chociażby uciec przed falą w gimnazjum.

Oni o tym nie powiedzą w domu, dowiemy się z gazet. Zresztą ja nie wiem, czy rodzice, którzy nie doświadczyli fali, mogą im pomóc sobie z nią poradzić.

To na czym wobec tego polega wychowanie? Czy w ponowoczesności ono jeszcze obowiązuje?

Tak. Ale daje się dzieci wychowywać do 13.-14. roku życia. Potem one wchodzą w świat rówieśniczy i traci się z nimi kontakt. Wydaje mi się jednak, że to, co zdobędą w dzieciństwie od rodziców czy dziadków, zapewni jakiś kręgosłup, większe poczucie bezpieczeństwa. Nie należy się zrażać późniejszym ich odpływem, lecz wykorzystać okazję dzieciństwa, by kształtować wówczas postawy osobowe.

Kiedyś wrócą?

Nie wiem, nie ma analogii. Ale w badaniach, które widziałam, wszyscy oni mówią, że jeśli - podkreślam: jeśli - komuś coś zawdzięczają, na przykład swoje poglądy, to rodzicom. Jeśli mają jakiś autorytet, to są nim rodzice. Nie nauczyciel, nie ksiądz, nie aktor i nie piosenkarka. Tak jest nawet wówczas, gdy rodzice są dużo gorzej wykształceni niż dzieci.

Czyli jest zupełnie inaczej, niż nam się wydaje.

Tak. Jeśli ten świat przez swoją niepewność jest dla nich uciążliwy, to wydaje się, że uciekają do tego, co jest pewne, do jedynej stałej więzi, jaką mają, czyli do rodziców. 82 proc. badanych w Błaszkach nastolatków zapytanych, z czyim zdaniem się liczy, odpowiedziało, że ze zdaniem rodziców. 54 proc. mówi, że nie ma wzoru do naśladowania, ale dla 30 proc. tym wzorem są rodzice, a 47 proc. chce, by ich przyszła rodzina była podobna do rodziny pochodzenia.

Wiedzą, że to niemożliwe?

Wręcz przeciwnie, sądzą, że możliwe. Nam się wydawało, że ten świat jest jakoś zorganizowany, że zmierza w pewnym kierunku. Ale dziś myślę, że oni mają rację. Patrzę na ten świat i nie wiem, co będzie jutro.

Wydaje się, że są młodzi ludzie, którzy wiedzą, na czym im zależy, i do tego dążą. Są?

Oczywiście. Na człowieka oddziałuje wiele czynników. To, co tu charakteryzuję, to pewne pokoleniowe trendy ponowoczesności, które rzucają mi się w oczy jako człowiekowi przynależnemu psychicznie do innego świata. Tym trendom jedni poddają się bardziej, inni mniej, inni wcale. Ci ostatni to ci, o których osobowości zadecydowały różne indywidualne czynniki biograficzne, o których w tej ogólnej diagnozie nie wspominam.

Nastolatki żyją we własnym, rówieśniczym, świecie. Jak z nimi rozmawiać, jak je wspierać, jak budować poczucie ich własnej wartości, by ochronić je przed taką tragedią, jaka spotkała 14-letnią Anię z Gdańska, która popełniła samobójstwo dręczona przez kolegów z klasy? - o tym napiszemy 18 listopada

Źródło: Wysokie Obcasy
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Pon Gru 07, 2009 16:28   

Ale piękny łańcuszek na choinkę.

Miałem pisać o przyczynach i skutkach, wnioskach, bo ich tutaj nie ma. Tekst jak setki innych wypadających spod ogona różnym specjalistom od inzynierii spoelcznej jest o niczym. Czyli w zasadzie jest narracją i afirmacją istniejącego stanu rzeczy. Taka niby krytyka, która nią nie jest. A jakżeby inaczej - Wysokie Obcasy - sie wie.

Ale na dobra sprawę nie ma to znaczenia. Każdy idzie swoją drogą i wybiera. Więc wolna wola. O tyle o ile ma się świadomość właśnie jakąkolwiek że to wpływa na słabszych mózgowo.

Mnie zastanawia czy ci ludzie którzy to piszą są rzeczywiście aż takimi idiotmi którzy nie potrafią myśleć sekwencyjnie, którzy nie rozumieją podstawowej uniwersalnej zsady jaka rządzi światem? No i ogólna słabość mózgowa czytających. Terror narasta, przeniósł się już w sferę emocji, głęboko, atomizacja postępuje. Piękna tragedia lukrowana coraz to wymyślniejszymi metodami psychologicznymi. Coraz więcej zadowolonych Sheeples do strzyżenia na prozaku.

Tak więc drogie łowieczki, uczmy się od młodych, bo tak wszyscy robią.
Ostatnio zmieniony przez ashkar Pon Gru 07, 2009 19:00, w całości zmieniany 8 razy  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Pon Gru 07, 2009 18:41   

MiT, z zasady nie czytam tekstow dluzszych niz cztery linijki.

Dlatego prosze o streszczenie na miare moich mozliwosci.

z gory dziekuje.

i pozdrawiam 8)
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Gru 07, 2009 22:37   

Zenonie tekst jest z grubsza o różnicy pokoleń, na plus zasługuje to że autor nie zakłada że zjadł wszystkie rozumy i to co dla niego jest najelepsze niekoniecznie musi być tym samym dla wszystkich.


Jako "młodszy" forumowicz skomentuję tekst z tego też punktu widzenia.


Część pierwsza dotycząca hedonizmu: "Nie można życia traktować zbyt poważnie, przecież i tak nie wyjdziemy z niego żywi" :medit:

Część druga dotycząca slangów: Yeah wielkie odkrycie :viva: dwujęzyczność jest dla mnie dziwna, przecież każda subkultura ma swoj własny styl!! Jak się obcuje z wieloma osobami z różnych subkultur to można łatwo wychwycić że jest tych slangów od cholery. Starsi starszymi, ale i młodzież nie potrafi odszyfrować niektórych slangów 8) Moje dwie kumpele mają jakiś taki swój slang że spotkałem tylko jedną osobę która je bez problemów rozszyfrowała. (Dodawały sz do każdej samogłoski, spółgoski czy ki ****)

Część trzecia przyjaźń: Cholernie dziwne że jeśli ktoś będzie chciał się wybić ponad resztę a znajomi będą go ściągać w dół to ich porzuci :mad: Odkrycie godne Nobla, młodzież jest teraz "odważniejsza" i nie nadaje zbyt dużych wartości staboliności etc. wolność jest o wiele ważniejsza, przynajmniej dla mnie 8)

Część czwarta szczęście: świetnie że autor przyznaje że nie wie co jest dla "nich" szczęściem. Dla każdego są nim inne wartości więc jest to na plus.


Ashkar skoro to jest takie nijakie to może ma po prostu wartość informacyjną. Od tak żeby starsze pokolenie miało wgląd jak dizała młodsze ;]


PS. Zenon jak chcesz większe streszczenie to przeczytaj wypowiedzi apropo 4 głównych wątków które wychwyciłem podczas czytania tego tekstu
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Pon Gru 07, 2009 22:44   

iliq

tak ma to wartość informacyjną. Tylko te wartości są żadne w najlepszym wypadku a tych mądrych tekstów całe litanie.

Wiem że to może trudno do wychwycenia i moje podejście może wydawać się dziwne. Jednak nawet te zmiany pokoleniowe nie są żadnymi zmianami tylko sztucznie zaszczepionymi.
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Gru 07, 2009 22:59   

ashkar

dziwnie? - nie

warte zastanowienia - skoro nie mówią o tym tłumy - tak ("Kłamstwo nie stanie się prawdą tylko dlatego że wierzy w nie więcej osób")


Jakbyś rozwiną te sztucznie zaszczepione byłbym wdzięczny, ciekawie to brzmi, jedyne co mi przychodzi na myśl to takie gadanie, a to pewnie okres buntu i presja kładziona na dzieci że przecież każdy się buntuje rodzicom
Ostatnio zmieniony przez iliq Pon Gru 07, 2009 23:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Pon Gru 07, 2009 23:11   

iliq napisał/a:
ashkar

dziwnie? - nie

warte zastanowienia - skoro nie mówią o tym tłumy - tak ("Kłamstwo nie stanie się prawdą tylko dlatego że wierzy w nie więcej osób")



Rozmawiałem z młodszymi znajomymi, oni twierdzą że nie ma jednej prawdy, a więc że kłamstwo może być prawdą. To jest kryzys, tyle że nie jakiś wynikający z dojrzewania ale sztucznie napędzony. Kryzys może też ale najczęściej jednak jest to już tak głęboko zakorzenione i kupione pewnymi korzyściami (pozornymi) że ludzie z tego już nie wychodzą. Jak się zajdzie daleko to potem nie ma odwagi wracać, bo niby do czego skoro się już dawno straciło widoki.

Bunt to jest wtedy kiedy się nie zgadzamy na coś niedobrego. A w innym wypadku to nie jest żaden bunt tylko fochy albo chciejstwo i pretensjonalne podejście.

Co mam rozwijać? Sztucznie zaszczepione? Za wiedzę trzeba płacić. A że ja coś napiszę to co to zmieni. To ty ja inni muszą sami chcieć dążyć do prawdy. Tam będzie skarb twój gdzie serce twoje.
Ostatnio zmieniony przez ashkar Pon Gru 07, 2009 23:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Gru 08, 2009 00:11   

Wiesz co ashkar natkneło mnie, jeśli system wartości dla obu osobników jest ten sam to bunt nie ma prawa występować ;)

Po co się martwić nad tym co jest prawdą, gdzieś się spotkałem z tym iż fizycy twierdzą że każda teoria jest fałszywa, różni się tylko stopniami zakłamania. Według mnie nie ma po co się starać na siłe szukać prawdy, lepiej po prostu podążąc według swoich wierzeń (aczkolwiek jest poprawną rzeczą poddawanie ich próbom etc.)

Nawet to że czytasz to forum może okazać się fikcją, może to być zarówno sen jak i jawa, nie zawsze da się zauważyć różnicę :medit: Ale to już tylko takie moje wywody :viva:
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Wto Gru 08, 2009 00:22   

Faktycznie są to tylko wywody. Gdyby wszystko było takie "nijakie" to byś najpewniej nie istniał. Możesz sobie tak mówić i nawet w to wierzyć, szybko zwariujesz. Z prawdą jest trochę inaczej, no ale to chyba nie czas i miejsce. To trudniejsza dyskusja i rzeczywiście nie bardzo da sie kogoś przekonać jeżeli ktoś sobie coś tam umyślił.

Ale zasada przyczyny i skutku jest prawdziwa, można jej zaprzeczać i jednocześnie przestrzegać. Paradoksalnie. A co wymyśli jakiś fizyk to mnie mało interesuje. Gadałem kiedyś z jednym fizykiem, nauczycielem potem okazało się że zajmuje się jakimiś ezoterycznymi sprawami. Co z tego że był on fizykiem. Fizyków jak psów a nie każdy dostaje nagrodę nobla. Bynajmniej nawet nobla nie jest wyznacznikiem żadnym.
Ostatnio zmieniony przez ashkar Wto Gru 08, 2009 00:24, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Gru 08, 2009 10:14   

Widzę interpretacja taka, że będę w psychiatryku, to tylko kwestia lat :viva: Jasne że nobel jest wyznacznikiem, po to przecież go zrobili. Pytanie czy Ty do lekarza, który wynalazł coś tam, będziesz leciał po porady duchowe, wtedy to fatkycznie żaden wyznacznik.


Askar zajerzdżasz mi troszkę scientologami, piszesz o poszukiwaniu prawdy (w domyśle która Ty masz) a żeby ją odnaleść trzeba mieć informacje (za którą trzeba płacić). Dziwi mnie że nie grasz w otwarte karty, co chcesz tym osiągniąć sam wiesz najlepiej, ja mam tylko spekulacje które tworzą obraz Twojej osoby.
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Gru 08, 2009 10:45   

iliq napisał/a:
gdzieś się spotkałem z tym iż fizycy twierdzą że każda teoria jest fałszywa


Cytat:
Nawet to że czytasz to forum może okazać się fikcją, może to być zarówno sen jak i jawa, nie zawsze da się zauważyć różnicę :medit: Ale to już tylko takie moje wywody :viva:

Ach,jak ja lubię posłuchać sobie takich wywodów ,ale tylko posłuchać,bo za cienka jestem w tych sprawach ;)
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Wto Gru 08, 2009 15:28   

iliq napisał/a:
Askar zajerzdżasz mi troszkę scientologami, piszesz o poszukiwaniu prawdy (w domyśle która Ty masz) a żeby ją odnaleść trzeba mieć informacje (za którą trzeba płacić). Dziwi mnie że nie grasz w otwarte karty, co chcesz tym osiągniąć sam wiesz najlepiej, ja mam tylko spekulacje które tworzą obraz Twojej osoby.


E, nie. Wręcz przeciwnie. Z tymi informacjami to napisałem tak przewrotnie, nic poważnego. Ale widzę ze cię wzięło ;)

Zaś co do prawdy to też nic nadzwyczajnego, po prostu.

Iga napisał/a:
Ach,jak ja lubię posłuchać sobie takich wywodów Obrazek ,ale tylko posłuchać,bo za cienka jestem w tych sprawach ;)


Iga a oglądałaś to co podrzuciła ostatnio _flo?

http://www.dobradieta.pl/...pic.php?t=16676

To jest bardzo ciekawe i w dodatku bardzo prosto wytłumaczone.
Ostatnio zmieniony przez ashkar Wto Gru 08, 2009 15:31, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Gru 08, 2009 15:44   

Nie oglądałam,ale widziałam początek.Mam zamiar obejrzeć,jak tylko będę miała sposobność.
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Wto Gru 08, 2009 15:50   

Warto, choć dla kogoś może się to wydawać banalne. Jest tam jest kilka oczywistych a jednocześnie odkrywczych kwestii które zmieniają postrzeganie pewnych zjawisk fizycznych i trochę świata. Właściwie dotyczy to zasadniczych spraw. Całości nie widziałem ale są też ciekawe odniesienia do starożytności, egipcjan, hebrajczyków, biblii, i cing itp.
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Gru 08, 2009 16:20   

ashkar napisał/a:
Iga a oglądałaś to co podrzuciła ostatnio _flo?

http://www.dobradieta.pl/...pic.php?t=16676

To jest bardzo ciekawe i w dodatku bardzo prosto wytłumaczone.

Wlasnie. Jak ktos obejrzal, to bardzo prosze sie podzielic wrazeniami. Zarwalam wczoraj noc, jestem przy czesci 4tej. Na razie bez kometarza.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Wto Gru 08, 2009 16:33   

_flo napisał/a:
ashkar napisał/a:
Iga a oglądałaś to co podrzuciła ostatnio _flo?

http://www.dobradieta.pl/...pic.php?t=16676

To jest bardzo ciekawe i w dodatku bardzo prosto wytłumaczone.

Wlasnie. Jak ktos obejrzal, to bardzo prosze sie podzielic wrazeniami. Zarwalam wczoraj noc, jestem przy czesci 4tej. Na razie bez kometarza.


Ciekawe informacje. Ktoś napisał dobry komentarz na innym forum:

Heimdall napisał/a:

Film jest ciekawy. Polecam szczególnie tym, którzy nigdy nie zetknęli się z zagadnieniami związanymi z tzw. “świętą geometrią”. Zaletą wykładu Harameina jest jasność przekazu i to że zaczyna od początku tak jak powinien zaczynać się każdy wykład.
Patrząc jednak z punktu widzenia indywiduum co nieco wtajemniczonego ;) aż cisną mi się na usta słowa Eklezjasty “Nic nowego pod Słońcem”. Wszystko co autor przedstawia to selektywny fragment znanej od tysiącleci iluminackiej geometrii szczególnie opisanej przez Pitagorejczyków. Być może autor sam na to wpadł, wychodząc z logicznych elementarnych podstaw – niczym profesor matematyki wyprowadzający “na dwóch tablicach” wzór który podaje się na tacy dzieciom w podstawówce. A być może Ktoś mu o tym opowiedział bo chciał żeby inni ktosie tacy jak my się o tym dowiedzieli. To nie ma znaczenia – chciałem tylko powtórzyć konkluzję którą już kiedyś tu napisałem. Nie ma innego źródła wiedzy niż to o pochodzeniu iluminackim nie wyłączając tzw. fizyki współczesnej. Czy to się komuś podoba czy nie. I problemem nie jest tu źródło ale motywy, inspiracje i przeznaczenie takiej wiedzy. Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony przez ashkar Wto Gru 08, 2009 16:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Gru 08, 2009 17:15   

Cytat:
Cytat:
Nawet to że czytasz to forum może okazać się fikcją, może to być zarówno sen jak i jawa, nie zawsze da się zauważyć różnicę :medit: Ale to już tylko takie moje wywody :viva:

Ach,jak ja lubię posłuchać sobie takich wywodów ,ale tylko posłuchać,bo za cienka jestem w tych sprawach ;)



Ćwiczę świadome sny od wczoraj i w pon miałem dwa razy pod rząd "fejk awake" (śniło mi się że wstałem) Wstałem wszystko robiłem tak samo jak w realu nagle otworzyłem drzwi do łazienki a tam jakaś pół naga niewiasta, cholera skapnąłem się że to sen. Przyśniło mi się że po tym jak się skapnołem obudziłem się i tak się ciągną do godzin wieczornych tem sen, o dziwo bardzo mało odbiegał od rzeczywistości. Przez to ciągle muszę testować czy nie jestem we śnie.
Ostatnio zmieniony przez iliq Wto Gru 08, 2009 17:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Wto Gru 08, 2009 17:20   

iliq napisał/a:

Ćwiczę świadome sny od wczoraj i w pon miałem dwa razy pod rząd "fejk awake" (śniło mi się że wstałem) Wstałem wszystko robiłem tak samo jak w realu nagle otworzyłem drzwi do łazienki a tam jakaś pół naga niewiasta, cholera skapnąłem się że to sen. Przyśniło mi się że po tym jak się skapnołem obudziłem się i tak się ciągną do godzin wieczornych tem sen, o dziwo bardzo mało odbiegał od rzeczywistości. Przez to ciągle muszę testować czy nie jestem we śnie.



Houston tu ziemia ;) Powodzenia w zabawie z ogniem :papa:
Ostatnio zmieniony przez ashkar Wto Gru 08, 2009 19:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Gru 08, 2009 17:26   

Iliq, musiał Ci się podobać "Waking Life" Ricka Linklatera :)

Marishka
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Gru 08, 2009 21:53   

Marishka jeszcze nie ogladałem. Mieszane mam odczucia czytając recenzję tego filmu
 
     
krzysztof2

Pomógł: 25 razy
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 756
Wysłany: Wto Gru 08, 2009 22:07   

WITAM :hug:

Coś na temat fizyków , teorii , prawdy , fałszu ;
http://www.dobradieta.pl/...p?p=96594#96594

POZDRAWIAM Z ZIELONEJ GÓRY :papa:
 
     
Kosmal


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 107
Skąd: Grodzisk Mazowiecki
Wysłany: Wto Gru 08, 2009 22:31   

Co do źródła tematu, jestem również za twierdzeniem, że nic nowego nie zostało wniesione, autor mówi prawdę oczywistą, którą przyjmujemy i nawet się nad tym nie zastanawiamy. Bo po co? A psychologom społecznym ich wywody zostawił dla samych siebie. Być może o mnie mówi autor, nie obchodzą mnie jego wywody:
dziura pokoleniowa? - "problem"?? stary jak świat. Bez tego problemu świat by nie ewoluował tylko stał w miejscu
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Gru 09, 2009 08:43   

zapomniał wół jak cielęciem był ?
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Śro Gru 09, 2009 16:56   

Wół coś pamieta?
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Gru 17, 2009 10:13   

_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Czw Gru 17, 2009 22:23   

Nazywanie tego wojną pokoleń jest nieprzeciętnym debilizmem.


I jeszcze idiota autor tego "zlepku" mógłby pokazać małpę i swojego przodka który schodzi z drzewa, i następne pokolenia które kolejno używają krzemu, stali, pistoletów, trotylu, bomby atomowej...
Ostatnio zmieniony przez ashkar Czw Gru 17, 2009 22:24, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Gru 18, 2009 12:30   

Askar Ty masz jakieś gorsze dni? Czytam 3 temat i w każdym coś jedziesz.
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Gru 18, 2009 13:39   

iliq napisał/a:
Askar Ty masz jakieś gorsze dni? Czytam 3 temat i w każdym coś jedziesz.

Jak Misiu Carbon rzucał wyzwiskami,to nikomu nie przeszkadzało,nawet takim stróżom ateo moralu jak MiTy ,ba! coniektórzy nawet mieli do niego szacunek,ale potem jakoś przejrzeli na oczy ...

PS.Ewoluujemy,trudno by nasze dzieci latały z kółkiem i patykiem po dworze,kiedy są w domu komputery ,gry i inne wynalazki,ale o ruch jednak trzeba dbać,bo można się nabawić brzuszka,taka skakanka w domu jest jak znalazł ;)
Ostatnio zmieniony przez Iga Pią Gru 18, 2009 14:46, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Gru 18, 2009 13:59   

http://wiadomosci.onet.pl...3J1bTAwMS5qcw==

Cytat:

~wf-ista

wto, 21:28

Jestem nauczycielem w-f-u i od kilkunastu lat prowadze badania nad wytrzymałością młodzieży którą uczę.Wzrost od paru lat utrzumuje sie w danej kategorii wiekowej na podobnym poziomie, waga z roku na rok wzrasta.Z wytrzymałością i siłą młodych ludzi jest już naprawdę tragicznie.Jeszcze parę lat temu rzut piłką lekarską(2kg) na poziomie 8-10 m u ucznia w klasie 6 był czymś normalnym.Dzisiaj rzucaja maksymalnie 5-6 metrów( ci lepsi).Z biegu na dystansie 600 m dziewczęta i 800 m chłopcy, prawie 60% rezygnuje po przebiegnięciu 25-30% dystansu z dalszego biegu. Warunki do wf-u są już dobre w większości szkół.Młodzi nauczyciele są naprawdę bardzo zaangażowani w pracę .Jednego czego brak to chęci u uczniów.Ci co najwięcej krytykują zajęcia z wf-u to "grubasy" i "komputerowcy".Całe szczęscie ,że jest jeszcze grupa młodzieży która chce uczestniczyć czynnie na zajęciach z wf-u.Pozdro....
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Pią Gru 18, 2009 16:36   

iliq napisał/a:
Askar Ty masz jakieś gorsze dni? Czytam 3 temat i w każdym coś jedziesz.


Tak. Raz się ma lepsze a raz gorsze dni. Co w tym takiego dziwnego. Nie rozumiem. Czy ja muszę się do wszystkiego i wszelkiej głupoty uśmiechać jak cymbał?

No więc powtórzę co by nie było wątpliwości. Mówienie o wojnie pokoleń to debilizm. Nie ma czegoś takiego, tak może myśleć ktoś ogłupiony przez "akwizytorów".
Ostatnio zmieniony przez ashkar Pią Gru 18, 2009 16:38, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Gru 18, 2009 16:46   

Jest dokładnie tak jak napisałeś Ashkar.Nie ma czegoś takiego jak wojna pokoleń,a wręcz przeciwnie-jest współpraca między pokoleniami.Starsze pokolenia przekazują swoją wiedzę i umiejętności młodszym.
Ostatnio zmieniony przez Iga Pią Gru 18, 2009 16:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Gru 18, 2009 16:50   

albo odwrotnie
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Pią Gru 18, 2009 16:58   

Iga napisał/a:
Jest dokłasnie tak jak napisałeś Ashkar.Nie ma czegoś takiego jak wojna pokoleń,a wręcz przeciwnie-jest współpraca między pokoleniami.Starsze pokolenia przekazują swoją wiedzę i umiejętności młodszym.


Albo raczej tak było kiedyś bo teraz coraz częściej dzięki właśnie bezmyślnemu powtarzaniu (i dalej afirmacji)
Waldek B napisał/a:
albo odwrotnie
.
Ostatnio zmieniony przez ashkar Pią Gru 18, 2009 16:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Gru 19, 2009 11:40   

Iga:
Cytat:
Jest dokładnie tak jak napisałeś Ashkar.Nie ma czegoś takiego jak wojna pokoleń,a wręcz przeciwnie-jest współpraca między pokoleniami.


:what: Nie ma pingwinów. Nigdy skurczybyka nie widziałem w realu więc ich nie ma :viva: Pingwiny są afirmacją. Kiedy zamkne oczy nie ma świata, its all in my mind , reszta to afirmacja.

Nie ma symbiozy bez antagonizmu
Nie ma dobra bez zła
Nie ma wojny płci bez współpracy płci
Nie ma płci bez kobiet
I odwrotnie

Strasznie mi dziwi iż ktoś może wierzyć w takie coś :razz: Ying i Yang. Rozumowanie jest typu, nie ma prawa przyciągania. Modliłem się/konteplowałem/medytowałem nad tym żeby poznać ZA JE BI STĄ dziewczynę ale nie poznałem, więc tego prawa nie ma. Taka osoba pomija fakt, że w autbusie 2 dziewczyny łapały z nim kontakt wzrokowy jedna się uśmiechała, na ulicy to samo etc. etc.

Ashkar co mam tutaj do tego afirmacja? Afirmacja bez działania szkodzi. Osoba która czuje się , wygląda tak samo, mówiąca sobie jest super, jestem fenomenalny, oszaleje. Co jak co ale tutaj bezapelacyjnie przyznaje rację Tomkowi. Emocji trzeba doświadczać zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Jedno bez drugiego nie isteniej. Nie ma prawa istnieć
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Gru 19, 2009 13:04   

iliq napisał/a:
Iga:
Cytat:
Jest dokładnie tak jak napisałeś Ashkar.Nie ma czegoś takiego jak wojna pokoleń,a wręcz przeciwnie-jest współpraca między pokoleniami.


:what: Nie ma pingwinów.

Kompletnie Cię nie rozumiem.Ani nie jestem za afirmacją,ani za żadnymi podobnymi sprawami,a Ty wyskakujesz do mnie z jakimiś pingwinami,których nie widziałeś i sądzisz ,że ich nie ma.O co Ci chodzi konkretnie?
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Gru 19, 2009 13:05   

może o to, że czasem jest ta wojna, a czasem jej nie ma
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Gru 19, 2009 14:01   

Waldek dobrze zrozumiał mój przekaz. Ty i Ashkar tłumaczycie coś na tej podstawie, nie mieliśmy wojny (tak z tego wnioskuje) więc jej nie ma. Można to odnieść tak samo do tego że skoro ja nie widizałem pingwinów to ich nie ma.
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Gru 19, 2009 14:25   

A mnie chodziło tylko o to,że z wiedzy starszych doświadczonych korzystają młodsi np. odkrycie Kopernika-mimo iż Kopernik się mylił w pewnej kwestii,to i tak dzięki jego wiedzy Kepler mógł udoskonalić jego teorie,a najlepszym dowodem ,że nie ma wojny pokoleniowej jest to,że nasza cywilizacja się rozwija,a nie cofa.Ty również nie zaprojektowałeś komputera,tylko ktoś starszy i bardziej doświadczony od Ciebie,więc o co chodzi? Jaka wojna pokoleniowa? Czyżby nie było konfliktów w ramach tego samego pokolenia?

PS.A propo Kopernika,to czy widział ktoś Misia? ;) Czyżby regenerował swój organizm gdzieś za wielkimi wodami? :)
Ostatnio zmieniony przez Iga Sob Gru 19, 2009 14:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Gru 19, 2009 15:03   

Konflikty były, są i będą. Nie zależnie czy to konflikt płci, pokoleń, etc. etc. Dzięki temu świat jest piękny, jakby wszyscy mieli takie same poglądy i brakowało by konfliktów to była by nudaaaaaaaaaa :mad: Igo ja bym jednakowoż nie utożsamiał spuścizny przodków z konfliktami stricte różnicy lat.

Jak słyszę poglądy moich rodziców a jak dziadków to już w ogóle na temat tego jak żyć to nie wiem czy się śmiać czy płakać. Ich pogląd na życie, ich wartości, cel ich dążenia przez całe życie totalnie mijają się z moimi. Konflikt pokoleń wynika poprostu z programowania społecznego.

Ludź w społeczeństwie powinnien być smutny/przygnębiony bo to jest "naturalne" pasuje wtedy do takich Reni. Jeśli spotkają osobe która jest szczęśliwa ciągną ją w dół aby była równie nieszczęśliwa jak oni. W autobusie bardzo często panuje taka aura, a już o kościele nie ma co mówić.

Społeczeństwu "nie opłaca się" aby ludzie byli szczęśliwi. Kto zmusi szczęśliwą osobę do pracy ponad miarę, do poświęcania swojego zdrowia, etc. etc. A jak da się takiemu ludziowi marcherwkę. Zarabiaj 7k miesięcznie pracująć 12h to będziesz miał więcej niż inni twojego ego będzie rosło a ty będziesz "szczęśliwy" to zmienia zupełnie postać rzeczy.

I tym wszystkim są właśnie przesiąknięci ludzie starsi. Całe ich życie krąży w okół tego czego ktoś chce, a nie w okół tego czego oni chcą. Sex jest zły społecznie bo jest cholernie przyjemny a można go pozyskać za darmo. Tak spotyka się osoby które są uwolnione od tego całego syfu, jednak jest ich mało bo tylko najsilniejsi wytrwają. Taką według mnie genealogie ma konflikt pokoleń.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Gru 19, 2009 15:24   

iliq napisał/a:

Ludź .....

:viva: ludź plus ludź = dwa człowieki :viva:

:what: :what: :what:
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Sob Gru 19, 2009 23:52   

iliq napisał/a:

Ashkar co mam tutaj do tego afirmacja? Afirmacja bez działania szkodzi. Osoba która czuje się [bluzg], wygląda tak samo, mówiąca sobie jest super, jestem fenomenalny, oszaleje. Co jak co ale tutaj bezapelacyjnie przyznaje rację Tomkowi. Emocji trzeba doświadczać zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Jedno bez drugiego nie isteniej. Nie ma prawa istnieć


Chyba nie bardzo się rozumiemy. ALe stawiam że to ty masz rację. Gdybyś jej nie miał emocja mogłą by być dla ciebie zabójcza.

Nie wiele zrozumiałeś wprawdzie ale cóż, składam to na karb mojego zacofania i ciemnogorodztwa. Muszę w końcu doświadczać tych złych emocji też.
Ostatnio zmieniony przez ashkar Sob Gru 19, 2009 23:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Gru 20, 2009 09:51   

Cytat:
Chyba nie bardzo się rozumiemy. ALe stawiam że to ty masz rację.


Tutaj chociaż się "zgadzamy" :hihi:


Cytat:
:viva: ludź plus ludź = dwa człowieki :viva:


Tylko kunia będzie brak tym człowiekom
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Nie Gru 20, 2009 12:40   

iliq napisał/a:

Cytat:
:viva: ludź plus ludź = dwa człowieki :viva:


Tylko kunia będzie brak tym człowiekom


SPISEK! :viva:
najwyrazniej w jakis kodowany sposob probujecie tutaj propagowac braci templariuszy
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Gru 20, 2009 16:45   

iliq napisał/a:
...Sex jest zły społecznie bo jest cholernie przyjemny a można go pozyskać za darmo...
To juz jest "nadinterpretacja" :viva:
.
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Gru 20, 2009 21:33   

Flo rozgryzłaś mnie, to bractwo poza poprawną polszyczną cechuje się dużą oszczędnością, na 2 ludziów wypada kuń :hihi:
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Pon Gru 28, 2009 01:00   

No widze ze mam do czynienia z sama awangarda i smietanka, creme de la creme. Powinienem chyba to doceniac, bo nie kazdemu ludziowi takie obcowanie dane na tym padole lez. Dobrze kombinuje?

Demony seksu i zabojczo przystojne bestie jestescie i tyle w temacie.

Jak dla mnie to mozecie sobie nawet w tylek wsadzic pershinga zeby bylo wam przyjemniej. A jak ktos lubi czekolade dla przyjemnosci to niech mu z kranu leci nutella.
Ostatnio zmieniony przez ashkar Pon Gru 28, 2009 01:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
kiwi4


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 02 Kwi 2008
Posty: 823
Skąd: warszawa
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 19:05   

Młodzi ze starszymi to wojna pokoleń ? i tak będzie zawsze jak ci młodzi nie zmienią toku myślenia , bo też będą kiedyś starzy. Wszystkowiedzący fanatycy maja problemy , nie potrafią znaleźć się w danym miejscu, w danej sytuacji. Ja sama mam dorosłego już syna i jakoś nie mam problemu, ale nie zrobiłam się stara dlatego, że on jest dorosły i niech sobie sam decyduje , bo ja nie muszę mieć racji. Ze starszymi osobami też się dogaduję, pewnie, że trzeba umieć się dogadywać, ale to nie jest takie trudne. Za dużo ludzi zadufanych w sobie niesie konflikt :shoot:
_________________
marzena kiwi
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 22:23   

Cytat:
..i tak będzie zawsze jak ci młodzi nie zmienią toku myślenia , bo też będą kiedyś starzy....


Fizycznie czy umysłowo.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Sty 05, 2010 18:04   

Już nie pierwszy raz spotykam się z tezą, że młodzieńczy bunt zanika u tzw. "nowych młodych":

http://zdrowie.onet.pl/15...styl_zycia.html

Marishka
 
     
ashkar
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sty 05, 2010 19:38   

Jakby to powiedzieć. To nie jest żaden bunt, tylko batonik Bounty.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sty 06, 2010 09:08   

kiwi4 napisał/a:
...Za dużo ludzi zadufanych w sobie niesie konflikt :shoot:...

Tutaj widze "aluzje do ..." No, wlasnie wszyscy wiemy do kogo! :viva:
To jest "sztandarowy przyklad" ! 8-)
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Mar 14, 2010 20:06   

http://wroclaw.gazeta.pl/...ias=2&startsz=x

Cytat:

Młodzi już się nie buntują. Wiedzą, że się nie opłaca
Rozmawiała Marzena Żuchowicz
2010-03-13, ostatnia aktualizacja 2010-03-12 16:01


- Polska młodzież się europeizuje. Myśli bardziej racjonalnie. Wie, że bunt jej się dzisiaj nie opłaca. Zresztą nie ma już przeciwko czemu się buntować - twierdzi socjolog młodzieży prof. Jacek Kurzępa*

Z badań przeprowadzonych przez naukowca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu wynika, że polska młodzież jest dziś bardziej dojrzała, bardziej pragmatyczna, ale za to mniej uduchowiona - w porównaniu do młodzieży sprzed 10 lat. Młodzi ludzie są bardziej samodzielni, ale z drugiej strony marzą, by więcej czasu spędzać z rodzicami.

Rozmowa z prof. Jackiem Kurzępą*

Marzena Żuchowicz: Młodzież się zmienia?

Prof. Jacek Kurzępa: Tak. W naturze młodości jest szalona zmienność (śmiech).

A biorąc pod uwagę wyniki badań, które w ostatnich latach prezentowały młode pokolenie Polaków?

- Młodzi ludzie stają się coraz bardziej pragmatyczni. Ten ich pragmatyzm objawia się na różne sposoby. Na przykład w tym, że nie oczekują już, że dostaną wszystko od rodziców na tacy. Skończyło się widoczne jeszcze 10 lat temu egoistyczne garnięcie do samego siebie, czyli postawa roszczeniowa i konsumpcyjna. Teraz młodzi chcą sami zarabiać pieniądze.

Zarabiają?

- Ok. 32 proc. młodych ludzi zarabia. Praca, którą podejmują, jest trudna i mało płatna. Dlatego głównym źródłem dochodów nadal są rodzice. Ale dostrzegam nowy trend: zrozumienie, że rodzice ciężko pracują i że się dla nich poświęcają. Dlatego nie można po wszystko wyciągać ręki. To nie są już rozkapryszone dzieciaki, które widząc coś fajnego na wystawie sklepu, tupią i krzyczą, że chcą to mieć. Wielu z nich z poczuciem goryczy odnotowuje fakt, że na wiele rzeczy ani teraz, ani w przyszłości nie będzie ich stać. Pomaganie rodzicom i bycie niezależnym w obecnych warunkach jest więc dość trudne, bo nawet studenci, mimo że posiadają namiastki kompetencji, nie mogą liczyć na zatrudnienie adekwatne do swoich kompetencji. Pozostaje więc roznoszenie ulotek czy stanie na promocjach w charakterze hostessy. To działania, które dorosłych by krępowały. Ale młodość nie czuje obciążeń typu: wypada - nie wypada. Jest taka praca, to biorę, nie będę wydziwiał. Rozumieją, że taki jest rynek, i przywdziewają uniform tej firmy, która ich akurat przyjmie. To też przejaw pragmatycznego i racjonalnego myślenia.

A gdzie młodzieńczy bunt?

- Dzisiejsza młodzież nie przejawia znamion buntu. Jest mniej zależna od emocji, mniej uduchowiona. Czy to pozytywne, czy negatywne - nie wnikam. Łatwo jednak wytłumaczyć, skąd to się bierze. Po pierwsze, młodzi ludzie są bystrymi obserwatorami i widzą, że gwałtowność im się nie opłaca. Po drugie, nie znajdują już powodów, dla których mieliby się buntować.

Powodów jest mnóstwo. Choćby taki, że muszą ciężko pracować za marne wynagrodzenie

- Ale widzą, że podobnie jest na Zachodzie. Tam też niczego nie ma za darmo. Nikt nie podstawi ci niczego pod nos, jeśli sam sobie nie wypracujesz. A polska młodzież się europeizuje. Dzięki podróżom, internetowi czy telewizji ma świadomość, że nie różni się wiele od swoich rówieśników we Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii. A skoro tak, to nie widzi powodów, by wykonywać jakieś gwałtowne ruchy. W takich sytuacjach bunt byłby bardzo nierozsądny, nie przyniósłby oczekiwanych efektów. Koszty byłyby większe niż zyski.

Przeciwko rodzicom też się nie buntują?

- Są sfery życia, do których dorośli nie mają wstępu, np. kluby, puby. Tam żaden rodzic nie będzie wchodził, bo będzie się czuł nieswojo. Takie coraz liczniejsze sfery nieobecności dorosłych, drożne ścieżki kanalizacji młodzieńczych potrzeb, pozwalają odczuwać młodość jako zjawisko niekontrolowane. A jeśli nie ma nadmiernej kontroli, to nie ma przeciwko czemu się buntować. Zresztą bunt przeciwko rodzicom też się nie opłaca. Młodzi rozumują tak: jeśli będę się buntował, wszystko obróci się przeciwko mnie. Nie dostanę kieszonkowego, nie będę mógł pójść na imprezę, rodzice w niczym mi nie pomogą. Dlatego lepiej żyć z nimi w zgodzie. To kolejny przejaw dojrzałości, racjonalnego myślenia.

A nie wyrachowania?

- Z badań wynika, że młodym ludziom zależy dziś przede wszystkim na tym, żeby czuć się częścią wspólnoty. Może nią być rodzina, grupa najbliższych przyjaciół. Nie chodzi wyłącznie o korzyści finansowe. W grupie jest pod każdym względem łatwiej, grupa może cię wesprzeć. Z badań przeprowadzonych 10 lat temu wynikało, że prywatki i imprezy w klubach były sposobem na nawiązywanie znajomości, często powierzchownych. A teraz młodzi szukają przyjaciół, ludzi, którzy będą im bliscy. Nie chodzi tylko o to, by przyjemnie spędzić czas, ale by mieć dwie, trzy osoby godne zaufania, taki krąg wspólnoty, braterstwa. Ludzi, którym można powierzyć swoje najgłębsze tajemnice. Takie wsparcie daje też rodzina. Chęć utrzymywania dobrych relacji z rodzicami uznałbym więc raczej za kolejny przejaw zdrowego rozsądku.

Z badań przeprowadzonych przez prof. Barbarę Fatygę z Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że większość młodzieży to konformiści. Pańskie badania to potwierdzają?

- Największymi konformistami są dorośli. To oni pozostawiają młodym ludziom wolną przestrzeń, nie podejmują żadnych reakcji, czasem świadomie, ale częściej ze strachu czy nieporadności. I to rodzice uczą dzieci m.in. tego, że lepiej nie do końca powiedzieć prawdę, bo tak można wygrać, bo tak się bardziej opłaca. Więc jeśli dzieci potem np. limitują rodzicom czy nauczycielom prawdę, to dlatego, że rozumieją, że oni sami wolą nie wiedzieć, niż wiedzieć. W szkole młodzi ludzie powinni uczyć się borykania z trudnościami. Tymczasem zwykle bywa tak, że uczeń ma do wykonania zadanie domowe i zrobi to po łebkach, a nauczyciel dla świętego spokoju machnie ręką. Nie ma oczekiwań. Z moich badań wynika, że młodzi ludzie są sami wobec siebie bardziej wymagający niż są wobec nich dorośli.

Od rodziców też wymagają?

- Tak. Przede wszystkim oczekują, że będą za nimi nadążać. A trzeba przyznać, że w dobie nowych technologii wcale nie jest to łatwe. Młodzi są jednak gotowi uczyć rodziców obsługi komputera, korzystania z internetowych aukcji. Stają się ich nauczycielami: lepiej się orientują, wiedzą, co się bardziej opłaca. Z drugiej strony - marzą, by wspólnie z rodzicami spędzać wakacje i w ogóle spędzać z nimi czas wolny. Tyle że na swoich zasadach. Nie ma leżenia na plaży czy przed telewizorem. Musi być aktywnie, kreatywnie, sensownie.

Młodzież marzy o wakacjach z rodzicami?

- Zaskakujące, prawda? Okazuje się, że młodzież wcale nie chce spędzać czasu przed telewizorem, ekranem komputera. Robią to, bo nie widzą alternatywy. Marzą jednak o czymś zupełnie innym, jak np. spędzanie czasu z rodzicami. To odkłamuje twierdzenie, że młodzi stronią od rodziców, że się ich wstydzą. Przeciwnie - bardzo ich potrzebują.

Chcą być dorośli, ale tęsknią za mamą i tatą?

- Chcą być dorośli, ale wiedzą, że bez wsparcia nie dadzą sobie rady. Dość wcześnie podejmują próby usamodzielnienia się, wylotu z gniazda. A wszystkie pisklaki, zanim wylecą z gniazda, muszą mieć pewność, że umieją latać. Tymczasem młodzi ludzie takiej pewności nie mają. Podejmują więc ogromne ryzyko. Biorą się za bary z zadaniami, które potem okazują się nawet trudniejsze, niż im się wydawało. Np. pierwsza praca - myśleli, że będzie idylliczne, a jest znacznie bardziej uciążliwie, chropowato, prozaicznie. Dorosłość wcale nie jest taka kolorowa. Pojawiają się marzenia o przedłużeniu młodości, dzieciństwa. I próba powrotu do rodziny, która ukołysze moje rozczarowanie i sprawi, że nie będę czuł się tak źle. Dziś bardziej niż kiedykolwiek młodzi ludzie potrzebują też zaufanego doradcy. W internecie krąży mnóstwo przekonań, które się wzajemnie znoszą. Jedno mówi: to jest dla ciebie dobre, inne: to jest dla ciebie fatalne. Młody człowiek jest w tym w tym wszystkim mocno zagubiony. Potrzebny mu ktoś, kto powie: to jest takie i takie, ja na twoim miejscu zrobiłbym tak i tak.

Na Zachodzie jest podobnie?

- Nie. Odświeżanie kondycji rodziny, jej renesans to cecha zauważalna tylko na wschód od Odry, także na Litwie czy na Ukrainie. Tam też młodzi ludzie nie odgradzają się już murem od swoich rodziców.

Czym różni się polska młodzież ze wsi od tej z wielkiego miasta?

- Wyraźnie widać jedynie różnicę między Warszawą a resztą Polski. Młodzież warszawska jest bardziej wyciszona, pewna siebie. Na tak zwanej prowincji mają lekką zadyszkę, muszą się bardziej starać, walczyć o to, by nadążyć za wyzwaniami nowoczesności. Wynika to oczywiście z tego, że mają mniejszą możliwość konfrontowania się ze światem nowoczesnym, światem wyzwań. Nie mogą liczyć na atrakcyjne praktyki czy miejsca pracy.

Mamy powody do optymizmu?

- Trudno to oceniać. Zwłaszcza że wszystkie zmiany, zarówno negatywne, jak i pozytywne, współgrają z potrzebami makroekonomicznymi. Na jednym z forów miałem okazję rozmawiać o tym, jakie postawy są oczekiwane przez pracodawców w stosunku do młodych. Pracodawcy najbardziej eksponują dziś cechę, jaką jest umiejętność pracy w grupie. Języczek uwagi przesuwa się w kierunku tego, by być użytecznym i pomocnym wobec innych. Jeszcze kilka lat temu również dorośli zamykali się, mieli w nosie potrzeby bliskich. Nastąpiła atomizacja życia społecznego. Teraz nieśmiało zaczyna być widać, że społeczeństwo się łączy, bo tego wymaga też rynek. Jestem jednak optymistą. Wszystkie wątki, łącznie z dążeniem do samowystarczalności ekonomicznej i ponoszenia trudu ciężkiej pracy, wskazują na to, że w młodych można pokładać nadzieję.


* Prof. Jacek Kurzępa jest socjologiem młodzieży w Wydziale Zamiejscowym Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu. Badania dotyczące stylu życia młodych przeprowadził na grupie 1000 osób w wieku 14-25 lat: mieszkańców wsi (Lubuskie), miasta (Zielona Góra) i aglomeracji wielkomiejskiej (Warszawa). Badanie przeprowadził na zlecenie Coca-Cola Poland


Co ogranicza młodych Polaków

Blisko 32 proc. badanych pozyskuje pieniądze na swoje potrzeby samodzielnie, dokonując różnych prac zarobkowych. Tak duże zaangażowanie w zakresie gospodarowania i pozyskiwania pieniędzy wynika między innymi z faktu, że uznają oni, że właśnie braki w zakresie finansowym są najbardziej uciążliwe i ograniczające w realizowaniu własnych aspiracji i potrzeb (54 proc.).

Inną przeszkodą w realizacji własnych planów są:

* rodzice i ich lęki o dziecko (24 proc.),
* konieczność nauki i tym samym niemożność pracy (21 proc.),
* lenistwo (20 proc.),
* brak odwagi (15 proc.),
* miejsce zamieszkania (14 proc.),
* brak talentów (12 proc.),
* nauczyciele (10 proc.),
* charakter (9 proc.),
* rodzeństwo (5 proc.).

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław


Marishka
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Nie Mar 14, 2010 21:38   

Kurfa. Co to za profesor i badania? Młodzież tupiąca nóżkami? Czy dziecko lat 5 rozumiejące że bunt się nie opłaca bo jesteśmy w Europie?

Z badań wynika, że młodym ludziom zależy dziś przede wszystkim na tym, żeby czuć się częścią wspólnoty. Może nią być rodzina, grupa najbliższych przyjaciół.?

Odkrycie warte 10 nagród nobla!

Co za kretyństwo.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Nie Mar 14, 2010 21:39, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
gravs 


Pomógł: 10 razy
Wiek: 39
Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 483
Skąd: ze wsi
Wysłany: Czw Mar 18, 2010 23:11   

jeżeli mówimy o buncie powinniśmy najpierw zastanowić się czym on jest. w jaki sposób się objawia?
narkotyki, alkohol, fajki, kłótnie, ucieczki z domu?
to takie typowe oznaki buntu młodzieńczego. ale przeciwko czemu? przeciwko rodzicom? to dość normalne. w pewnym wieku świat staje przed tobą otworem, zauważasz, że jest coś więcej poza domem i rodziną. są nowi ludzie do poznania, nowe miejsca do zobaczenia, tyle rzeczy do spróbowania. nie chcesz już siedzieć w domu, bo świat zewnętrzny jest ciekawszy. a rodzice? widzą, że coś się dzieje, wychodzisz częściej, czasami czują od ciebie alkohol, zachowujesz się dziwnie, izolujesz się od nich, słuchasz dziwnej muzyki. naturalną rzeczą jest, że się martwią i dlatego np. zakazują ci wyjścia. zaczynają się kłótnie, być może ucieczki z domu. jeśli na dodatek występują kłótnie o podłożu ideologicznym (religia, polityka, styl życia) to kłopot murowany i każda ze stron ma rację. chodzi o kompromis, który jest tak trudny do znalezienia bo starzy są starzy i głupi i nic nie rozumieją a dziecko jest jeszcze młode i też nic nie rozumie. każdy człowiek uważa, że to on ma rację i stąd nieporozumienia.
tyle, że każdy musi się przekonać na własnej skórze jakie jest życie, nie można go opowiedzieć tak jak bajki. gdyby można było, to po co żyć? wszystko o życiu moglibyśmy dowiedzieć się od swoich rodziców w wieku lat 15. problem w tym, że każde życie jest wyjątkowe i unikalne i każdy ma prawo przeżyć je tak jak ma to ochotę. jeśli chce się zachlać na śmierć nie możemy mu tego zabronić bo przecież tak na prawdę życie to jedyne co mamy na własność (poza ciałem i duchem). życie należy do nas i tylko do nas.

bunt przeciwko rodzicom będzie występował zawsze, zwłaszcza u chłopców.

a bunt ideologiczny, polityczny? myślę, że ten właśnie rodzaj buntu zanika. no bo przeciwko czemu się buntować kiedy każdy dzieciak ma komputer, komórkę, ipoda, wszystko czego do szczęścia potrzeba. młodzieży nie obchodzi polityka, panuje raczej pogląd, że i tak niczego się nie zmieni bo u władzy siedzą od lat te same typy. bunt nie ma sensu. można się pośmiać z prezydenta ale po co wychodzić na ulicę. kiedyś tak wyrażano swe racje, dziś wystarczy napisać coś w internecie. przynajmniej nie trzeba chodzić ;P

tak sobie myślę, w latach 50 był rock'n'roll, w 60, 70 i 80 rock i punk, w 80 i 90 heavy metal. jaką muzykę buntu mamy w dzisiejszych czasach?
_________________
każda sztuka jest bezużyteczna - oscar wilde
 
     
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Czw Mar 18, 2010 23:31   

Rap i disko polo
_________________
pozdrawiam
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 23, 2011 21:38   

http://wyborcza.pl/1,7548..._posmakuja.html

Cytat:

Prof. Czapiński: Oni prawdziwej Polski nie posmakują
Rozmawiała Iza Michalewicz
2011-10-23, ostatnia aktualizacja 2011-10-23 14:11


- Mój smutek budzi to, że ci młodzi ludzie są wykluczeni na własne życzenie. Nie posmakują świata w pełni. Spróbują tylko tego, co pod kloszem. A wbrew pozorom nie ma tu zbyt wiele - mówi psycholog prof. Janusz Czapiński o uczniach z najdroższych warszawskich liceów

Iza Michalewicz: Co odróżnia bohaterów tego reportażu od uczniów innych polskich szkół?

Prof. Janusz Czapiński: Nie szkoła. Przede wszystkim dom, w którym unosi się silna motywacja osiągnięć, silniejsza niż w przeciętnym polskim domu. Dalej: mają modeli - rodziców, którzy zrobili karierę, co ustawia im wysoko poprzeczkę. I mają przekonanie, że są na jeszcze lepszej drodze, mogą jeszcze dalej zajść. Rodzice zaprzęgli ich do kieratu, w którym sami są. I ci młodzi ludzie się w tym kieracie odnaleźli.

Ale oni wcale nie uważają tego za kierat!

- Jednak bez przerwy towarzyszy im myśl o inwestowaniu w siebie. Każdy dzień bez kroku w przód to dzień stracony.

Dlaczego nie ma w tych młodych ludziach buntu: przeciwko rodzicom, szkole, państwu?

- Bo nie mają takiej potrzeby. Jest im w życiu wygodnie. Rodzice wiele rzeczy załatwiają, więc nie ma powodu, żeby się buntować. Rodzice sugerują, nie mówiąc nawet wprost: masz zajść dalej niż my, my we wszystko zainwestujemy. I oni w to dosyć łatwo wchodzą. Jeśli wybierają zawód, to nie po to, żeby się przede wszystkim realizować, lecz by przyniósł im dobre i pewne dochody. To jest grupa nastawiona głównie na karierę.

Z drugiej strony to zamknięty mikroświat. Najpierw są odwożeni, potem, jak już zrobią prawo jazdy, sami się odwożą do tych enklaw: szkół, apartamentów, pól golfowych. Są izolowani geograficznie, społecznie i kulturowo. Prawdziwej Polski nie posmakują.

Ale znają świat, po kilka języków, umieją odnaleźć się w różnych kulturach.

- To raczej znajomość albumowa. Nie mieszają się przecież na pół roku z tłumem w Bangkoku. Ulegają złudzeniu, że znają świat. Nie pozna się życia, jeśli się gdzieś dociera wypasionym samochodem, jachtem, odwiedza najlepsze hotele i restauracje.

Co grozi człowiekowi żyjącemu pod kloszem?

- Wśród ludzi, których nie stać na klosz, jest - mówiąc brutalnie - autentyczna selekcja naturalna. Zdolni dojdą tam, gdzie mają dojść. Niektórzy nawet do Nobla. A inni odpadną. W przypadku tej młodzieży kryterium selekcji zanika. Oni mają różnego rodzaju trampoliny. W związku z tym nie podlegają radykalnemu testowi, jak pozostali. Czeka ich prosta droga: skończą najlepsze uczelnie - według stanu posiadania rodziców - i z takim glejtem mają przepustkę wszędzie. Nie grozi im, że będą walczyć o przetrwanie. Nawet ich starość będzie inna od tej, która jest udziałem większości ludzi.

Mówi pan to ze smutkiem...

- Każda sytuacja izolacji napawa smutkiem. Oni już należą do kategorii finansistów z Wall Street, którzy ze zdziwieniem komentowali to, co widzieli z okna swej izolatki. A widzieli bunt mas przeciwko systemowi finansowemu. I zastanawiali się: o co tym ludziom chodzi?! Przecież mają taki wspaniały świat! Mój smutek budzi to, że ci młodzi ludzie są wykluczeni na własne życzenie. Nie posmakują świata w pełni. Spróbują tylko tego, co pod kloszem. A wbrew pozorom nie ma tu zbyt wiele. Twarde prawa psychologii mówią, że droga do celu sama w sobie jest szczęściem. Oni nie będą szczęśliwsi od kolegów ze zwykłych ogólniaków. Pewnie będą bogatsi, będą mieli większy prestiż, ale to nie znaczy, że będą głębiej kochać, czuć więcej. Są w pewnym sensie pozbawieni możliwości doświadczeń poza obszarem, jaki zakreślili im rodzice, a utrwalają szkoły. Nie posmakują życia od podszewki.

Źródło: Duży Format

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Paź 25, 2011 16:24   

A tu artykuł, do którego odnosił się (powyżej) Czapiński:

http://www.wysokieobcasy....nych_ludzi.html

Marishka
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Wto Paź 25, 2011 19:44   

Cytat:
...Wielu z nich z poczuciem goryczy odnotowuje fakt, że na wiele rzeczy ani teraz, ani w przyszłości nie będzie ich stać...
WTF?! Co za '&!@?; imbecyl.

Młodzi się buntują przeciw otaczajacej rzeczywistości, oczywistym jest że dzieciaki z lepiej ustawionych rodzin nie bedą się buntowały na taka skalę (choć znam kilka przypadków i to bardzo konkretni Buntownicy tylko że nic nie wychodzi po za "cztery ściany"..)

Właśnie tym zdaniem pan Jacek Kurzępa pokazał gdzie może wsadzic sobie swoje socjologiczne :) Na 100% ten jacek to typowy na "ciepłej posadzie" który w swoim życiu nic nie osiągnął i już nie osiągnie.

Każdego i w każdej chwili STAĆ na wszystko! Kwestia uporu i chęci.

Ci wszyscy socjologowie i psychologowie są do @%*! Jak by choć na chwilę wystawili te swoje zarozumiałe nochale ponad sowje "mundre" dywagacje to by pewnie dostrzegli że juz od ponad 10 lat w stanach trwa największy bunt kulturowy XXI wieku, i to właśnie wśród ludzi z dobrych domów i dobrze wykształconych.
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Wto Paź 25, 2011 20:04   

Cytat:
Nie posmakują świata w pełni. Spróbują tylko tego, co pod kloszem. A wbrew pozorom nie ma tu zbyt wiele. Twarde prawa psychologii mówią, że droga do celu sama w sobie jest szczęściem. Oni nie będą szczęśliwsi od kolegów ze zwykłych ogólniaków. Pewnie będą bogatsi, będą mieli większy prestiż, ale to nie znaczy, że będą głębiej kochać, czuć więcej. Są w pewnym sensie pozbawieni możliwości doświadczeń poza obszarem, jaki zakreślili im rodzice, a utrwalają szkoły. Nie posmakują życia od podszewki.

A co to w ogóle za Bullshit jest?!

Pan "profesor" sugeruje że bardziej majętni mniej kochają i mniej czują? Gość TOTALNIE nie kuma o co w tym wszystkim chodzi.

Tak na marginesie to właśnie osoby dążące do sukcesu budują nowe miejsca pracy dla tych którzy "poznają życie od poszewki"...

Ok, miałem interview z jedną z najbogatszych polek, media wypowiadają się o niej źle i robią jej totalną antyreklamę, rozmowa trwała może 30 minut ale!... osoba ta jest prawdopodobnie jedną z najbardziej uczuciowych osób jakie spotkałem, co więcej... jest po prostu cool :)

Więc, to że ktoś potrafi podejmować "trudne" decyzje nie robi z niego jakiejś nie czułej maszyny. Wręcz przeciwnie... ktoś musi podejmować takie decyzje i są to osoby które nie boją podejmować się ryzyka.

P.S nie dogadaliśmy się, nie pracuję dla tej osoby ale doświadczenie było zaje.... :)

P.P.S właśnie droga do celu jest przyjemnością i celem samym w sobie. Dla jednych jest to bierne podpożądkowanie się i życie według określonych ram, a dla innych przecieranie nowych szlaków...
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
Ostatnio zmieniony przez gudrii Wto Paź 25, 2011 20:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Are.is.back.4ev 
Are is back forever

Dołączył: 24 Kwi 2011
Posty: 278
Wysłany: Śro Paź 26, 2011 00:15   

gravs napisał/a:
narkotyki, alkohol, fajki, kłótnie, ucieczki z domu?


Truth seekerizm ;-)

A powaznie, to jesli bunt zanika, to skad sie to wzielo:
http://www.infowars.com/
?
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Paź 30, 2011 10:20   

gurdii napisał/a:
A co to w ogóle za Bullshit jest?!

Pan "profesor" sugeruje że bardziej majętni mniej kochają i mniej czują? Gość TOTALNIE nie kuma o co w tym wszystkim chodzi.

Tak na marginesie to właśnie osoby dążące do sukcesu budują nowe miejsca pracy dla tych którzy "poznają życie od poszewki"...

Ja odebrałem to tak, że osoby które muszą o coś walczyć, bardziej to doceniają, co jest akurat prawdą.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 23, 2011 16:42   

"Bamboccioni" w Polsce:

http://facet.onet.pl/extr...38,artykul.html

Cytat:

Facet na garnuszku mamusi
16 lis, 12:52 Maja Stasińska / Onet.

Już ponad milion polskich trzydziestolatków pozostaje na utrzymaniu rodziców. W przeważającej większości są to mężczyźni. Często nawet pracują, tyle że jak mówią, że za mało zarabiają, by zamieszkać oddzielnie. Inni nie ukrywają, że tak jest wygodnie, bo mama poda śniadanie, posprząta, uprasuje koszulę. I gdzie im będzie lepiej, niż u mamy.

Kamil ma 33 lata, od rodziców wyprowadzał się kilka razy, zawsze na miesiąc, dwa, pół roku - nie dłużej. U domu żyje jak pączek w maśle. Rodzice mają dużą willę, do jego pokoju jest oddzielne wejście z tyłu domu, sam je zrobił, żeby mieć trochę prywatności. W piwnicy zorganizował wyciszoną salę do prób. Jego mama od roku jest na emeryturze, pracuje na pół etatu, ojciec ma wysoką wojskową emeryturę, kasy w domu nie brakuje. A do tego mama poda śniadanie, obiad, kolację, upierze, posprząta, a jeszcze i pieniądze da. Jak Kamil po imprezie ma kaca, to zawsze czeka na niego maślanka w lodówce i woda mineralna przy łóżku.

- Ona rozumie, że dzisiaj młodzi nie mają lekko. To nie to co kiedyś, że praca czekała na człowieka, że można było wybierać i awansować. Dzisiaj wszyscy chcą, żeby robić im za pół darmo. A ja nie będę marnował się u jakiegoś wyzyskiwacza w pracy, która mnie nie rozwija – mówi Kamil.

Chce zostać muzykiem, ma talent, choć jeszcze nieodkryty na szerszą skalę, gra na perkusji. Zespół, z którym pracował kilka lat rozpadł się, bo jak mówi Kamil, muzycy byli niepoważni, nie poświęcali się temu, co robią. Wystartowali w wyścigu szczurów, inni woleli niańczyć dzieci. Teraz tworzą z kolegami nową grupę. Jeszcze nie ma nazwy. Może wezmą nawet udział w jakimś talent show, żeby w końcu ktoś ich docenił.

Mama rozumie jego ambicje, wierzy, że syn będzie muzykiem. Kamil jest jedynakiem, a oni mają duży dom, nawet jak znajdzie kiedyś dziewczynę, to dla wszystkich jest w nim miejsce. Tylko ojciec ciągle truje mu, że powinien znaleźć pracę, usamodzielnić się. Jak Kamil ma dość tego marudzenia to pakuje się i jedzie do Amsterdamu, spotka się z kolegami, trochę pogra, trochę popracuje i wraca.

- Twierdzenia typu: „Żyję na garnuszku rodziców, bo za mało zarabiam, bo nie mam pracy” może być obiektywną oceną sytuacji. Może też być rodzajem usprawiedliwienia, jakim posługują się trzydziestoparolatkowie, którzy po prostu nie chcą się usamodzielnić. Nie chcą, bo przedłużanie okresu dorastania w gruncie rzeczy jest im na rękę. Osoby takie nie muszą się martwić o utrzymanie, nie dotyczy ich też wiele prozaicznych, codziennych czynności jak płacenie czynszu, rachunków, sprzątanie, gotowanie, pranie itd. „Ktoś” to za nich robi, a tym samym oni mogą poświęcić więcej czasu i pieniędzy na własne przyjemności. Taka sytuacja może być zatem całkiem wygodna. Jeśli nie ma presji ze strony rodziny lub najbliższego otoczenia, a życie na garnuszku rodziców nie niesie za sobą żadnych „skutków ubocznych”, nie wiąże się z żadnymi przykrymi konsekwencjami, ani wyraźnym dyskomfortem, postawa taka najprawdopodobniej będzie się utrwalać – mówi Izabela Kielczyk, psycholog biznesu, coach.

Praca poniżej kwalifikacji – nigdy w życiu

Kamil skończył porządny kierunek, jak zawsze mówił ojciec – informatykę, jest programistą. Znalazł nawet pracę, zakładał internet. Ale zarabiał tyle, że nie stać go było na wynajęcie mieszkania. Za to często musiał zostawać do późnych godzin, nie miał czasu na próby, czuł, że się marnuje. Ale przynajmniej nie brał pieniędzy od rodziców.

- Miałem wynajmować mieszkanie za grube pieniądze, chociaż rodzice mają dom? To bez sensu. Co innego gdybym miał własną rodzinę, ale nie spieszy mi się do pieluch – mówi Kamil.

Rzucił pracę, a właściwie praca rzuciła jego. Odmówił szefowi obsługi klienta o godzinie 20, któremu coś się zepsuło. W tym czasie miał próbę. Następnego dnia nie miał po co przychodzić. Usłyszał, że na jego miejsce jest wielu. Nie żałował. Znowu miał czas na granie i spotkania z kolegami. Czy zamierza kiedyś się usamodzielnić?

- Ja jestem samodzielny, podjąłem świadomą decyzję, że na razie nie pieniądze są najważniejsze, stawiam na rozwój. Mam taki pomysł na życie i szczęście, że moi rodzice mogą mi w tym pomóc – mówi Kamil.

Dziewczyny mówią „nie”

Radek całkiem dobrze zarabia, jest szefem oddziału firmy motoryzacyjnej, ma 35 lat, ale od rodziców wyprowadzać się nie zamierza. Argument: to się zwyczajnie nie opłaca. Rodzice mają mieszkanie w samym centrum miasta, piękne, w starej kamienicy. Radek szybko poprawia, nie rodzice mają, tylko my mamy. Siostra Radka wyszła za mąż, nieźle jej się powodzi.

- W domu się „przerzedziło”, więc po co z niego uciekać? - zastanawia się Radek.

Tylko dziewczyny Radka jakoś nie doceniają poświęcenia jego rodziców. Poprzednia partnerka nalegała, żeby zamieszkali razem. Nie chciała jednak słyszeć o przeprowadzeniu się do jego rodziców. Wynajęli mieszkanie, dwa nieduże pokoje, ale Radkowi było tam ciasno, niewygodnie, nie ten standard, nie te warunki. A do tego z dziewczyną przestało mu się układać.

- Nigdy nie ukrywałem, że preferuję tradycyjny model rodziny. Mężczyzna pracuje, kobieta pilnuje domowego ogniska. Zarabiałem dwa razy więcej od niej, a ona ciągle miała pretensje, że nie posprzątane, nie pozmywane, że wszystko na jej głowie. O przepraszam, moja mama zawsze ma błysk w mieszkaniu, rodzina obiad na stole i nie kwęka. Co to za kobieta, skoro nie umie zadbać o dom – żali się Radek.

Rozstali się, a on wrócił do domu. I znowu było wszystko na swoim miejscu: obiad na stole, pranie w pralce i wszyscy zadowoleni. Rodzice obiecali mu nawet, że to mieszkanie przepiszą na niego. Jego obecna dziewczyna zaproponowała, żeby sprzedali wielkie mieszkanie i kupili dwa mniejsze dla rodziców i dla nich. Albo mówiła, że ona weźmie kredyt na mniejsze dla rodziców, a oni zostaną w tym dużym. Ale Radek obraził się na nią śmiertelnie. Bo jakim prawem chce jego rodziców wyrzucać z ich własnego mieszkania. Starych drzew się nie przesadza. Przecież mówił jej, że mogą zamieszkać we czwórkę, o ona by jeszcze we wszystkim pomoc mamy miała. Rozstali się.

Na takich jak Kamil i Radek Włosi wymyślili określenie „bamboccioni”, czyli wielkie bobasy. Przyjęło się ono w publicznej dyskusji, a jest o czym dyskutować w kraju, gdzie 70 procent ludzi około 30 roku życia mieszka z rodzicami. Włoski minister administracji publicznej Renato Brunetta zaproponował, by ustawowo zmusić 18-latków do opuszczenia domu i usamodzielnienia się. Sam jednak przyznał ze wstydem, że dopóki nie zaczął żyć na własną rękę, to jego matka ścieliła mu co rano łóżko. Polska w tych statystykach szybko goni Włochy. Okazuje się, że w Polsce tzw. gniazdowników (jak określa się dorosłych na garnuszku rodziców) jest też coraz więcej. Badania na ten temat zlecił zespół doradców premiera pod kierunkiem Michała Boniego. W grupie osób w wieku 20-24 lat gniazdownicy stanowią niemal 83%, w grupie wiekowej 25-30 lat - około 58 %, zaś w grupie 30-35 lat - 28,2%. Z wiekiem rośnie odsetek mężczyzn, a mniej jest kobiet. Więcej z nich mieszka na wsiach i w małych miasteczkach, mniej w wielkich miastach. Nie zawsze jednak jest to związane z niedociętą pępowiną, część osób po prostu zmusza do tego życiowa sytuacja.

Głodowa pensja

Marek kisi się z rodzicami, bo nie stać go na własne mieszkanie, a na wynajmowanie szkoda mu pieniędzy. Chociaż męczy się już, bo rodzice mają swoje przyzwyczajania, a on chciałby czegoś więcej, niż swój pokój, w którym nadal stoi biurko, gdzie odrabiał lekcje w szkole podstawowej, a potem w liceum i uczył się do egzaminów na studiach. W przyszłym roku kończy 30 lat. Jego frustracja rośnie wraz z wiekiem. Chciałby już nie słyszeć pytań, gdzie byłeś, kiedy późno wraca po imprezie. Skończył stosunki międzynarodowe. Marzył, że będzie pracował w międzynarodowych instytucjach za wielkie pieniądze. Życie zweryfikowało marzenia. O etacie może zapomnieć, pracuje na umowę zlecenie jako tłumacz angielskiego, ale zleceń nie ma za dużo. Daje prywatne lekcje języka. Pozbierał te swoje umowy i poszedł do banku po kredyt na własną kawalerkę. Ale słyszał, że nawet nie ma mowy, bo pomijając fakt, że nie ma etatu, to jeszcze i umowy są nieregularne. Postanowił, że skoro mieszka z rodzicami, to będzie co miesiąc odkładał pieniądze, jak uzbiera na wkład własny, to może jednak ten kredyt dostanie. Pieniądze na koncie rosną wolno, bo musi mamie dołożyć do utrzymania domu i mieć na swoje wydatki. Marek na razie nie ma stałej dziewczyny, ale nie ukrywa, że marzy mu się rodzina i prawdziwe dorosłe życie, bo na razie czuje, że ciągle utknął gdzieś na etapie studenckim. Wstydziłby się nawet zaprosić ją do tego pokoiku.

- Jak mam założyć rodzinę, skoro nie mam nawet gdzie mieszkać. Czuję się sfrustrowany i bezradny. Czytam, że jesteśmy straconym pokoleniem i wiem, że tak jest. Dla nas nie ma pracy, kredytów, awansów i rozwoju. Zostają tylko najniższe stanowiska i śmieciowe umowy – mówi Marek.

Izabela Kielczyk zauważa, że aby dokonać zmian w jakiejkolwiek sferze własnego życia, trzeba mieć przede wszystkim odpowiednią motywację. Symbioza dorosłych dzieci z utrzymującymi ich rodzicami może wynikać z błędów obu stron. Bywa, że to rodzice – kierując się uczuciem i dobrą wolą – nie pozwalają swoim dorosłym pociechom skonsumować skutków pozostawania niesamodzielnym. Dają przyzwolenie na taki stan rzeczy i nie motywują do działania, w rezultacie utrwalając w dziecku postawę bierności oraz nieporadności.

- W imię źle pojętej, choć bez wątpienia głębokiej, rodzicielskiej miłości, działają więc na jego niekorzyść. Na przykład nieustająco dofinansowują dorosłe dziecko zamiast powiedzieć: „Niestety, nie zarabiasz, więc musisz pogodzić się z faktem, że nie będzie Cię stać na nowy komputer, my Ci na to nie dołożymy” albo „Ok, mieszkasz z nami pod jednym dachem, jesteś dorosły, więc oczekujemy, że będziesz dokładać się na czynsz i weźmiesz na siebie odpowiedzialność za część domowych obowiązków”. Oczywiście nie wystarczy tylko powiedzieć, trzeba jeszcze z żelazną konsekwencją plan wykonać, nie zapominając równocześnie o wynagradzaniu i docenianiu każdej aktywność podopiecznego zmierzającej do osiągnięcia samodzielności – radzi Izabela Kielczyk.

Marishka
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Śro Lis 23, 2011 17:30   

my w PL to jeszcze mamy "luksus" i możliwości ale w ZSRR to mają dopiero prze...

Mam znajomego który dużo podróżuje do wielkiego brata i tam to naprawdę jest ciężko zdobyć własne mieszkanie zwykłemy śmiertelikowi. Ceny są ta wysokie (i to kilkadziesiąt km od dużych miast) że na zwykłe mieszkanie w starym bloku musi się składać przynajmniej dwupokoleniowa rodzina, a następnie wszyscy tam mieszkają razem.

W ZSRR albo ma się wuchte kasy albo jest się nikim. U nas są zdecydowanie większe możliwości.
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Śro Lis 23, 2011 19:46   

M i T napisał/a:
"Bamboccioni" w Polsce:

http://facet.onet.pl/extr...38,artykul.html

Cytat:

- W imię źle pojętej, choć bez wątpienia głębokiej, rodzicielskiej miłości, działają więc na jego niekorzyść. Na przykład nieustająco dofinansowują dorosłe dziecko zamiast powiedzieć: „Niestety, nie zarabiasz, więc musisz pogodzić się z faktem, że nie będzie Cię stać na nowy komputer, my Ci na to nie dołożymy” albo „Ok, mieszkasz z nami pod jednym dachem, jesteś dorosły, więc oczekujemy, że będziesz dokładać się na czynsz i weźmiesz na siebie odpowiedzialność za część domowych obowiązków”. Oczywiście nie wystarczy tylko powiedzieć, trzeba jeszcze z żelazną konsekwencją plan wykonać, nie zapominając równocześnie o wynagradzaniu i docenianiu każdej aktywność podopiecznego zmierzającej do osiągnięcia samodzielności – radzi Izabela Kielczyk.

Marishka


Trucie z którego nic nie wynika. W imię źle pojętej ludzie mają własne mieszkania, partnerów, rodziny i nie mieszkając z rodzicami dalej stoją w źle pojętej. Otóż gdyby taki źlak miał odpowiednią energię to by ze starymi nie siedział. Chyba że to jest normalna rodzina, dom, ogród, wieś... pozostaje pytanie o... rodzinę. Teraz to wiadomo jakie kto ma "przekonania" seksualne?
_________________

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Gru 01, 2011 18:19   

"Wieczni studenci":

http://wyborcza.pl/1,7548...erdziestki.html

Marishka
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Gru 01, 2011 19:21   

Cytat:
Jakaś znajoma ojca, nawiedzona trenerka, doradziła mi, żebym codziennie wizualizował sobie, jak siedzę w drogim garniturze w swoim pięknym gabinecie z widokiem na panoramę miasta. I tak spędziłem pięć lat studiów. Na wyobrażaniu sobie, jak to będzie po nich fajnie. Dziś chętnie odnalazłbym tę babę i powiedział jej, gdzie może sobie wsadzić te dobre rady.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved