Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: Molka
Wto Gru 25, 2012 09:49
Marcia Angell - Prawda o firmach farmaceutycznych
Autor Wiadomość
Heniu 
sweet like cinnamon

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 13 Lut 2012
Posty: 153
Wysłany: Czw Mar 29, 2012 21:00   Marcia Angell - Prawda o firmach farmaceutycznych

O czym ta książka ?
O tym jak cwaniaki z firm farmaceutycznych każdego dnia dymają Nasze kieszenie z wielkim bananem na twarzy.

Kim jest autorka tej publikacji ?
Kupę lat spędziła na stanowisku redaktora naczelnego pisma: "The New England Journal of Medicine". Ponadto bardzo dobrze wykształcona lekarka.

Gdzie można ją przeczytać ?
newworldorder.com.pl/dokumenty_czytaj.php?id=21

Lub bezpośrednio ze strony Aptekarza:
Aptekarz 2005 13-suplement: Prawda o firmach farmaceutycznych




Pozwoliłem sobie wkleić złote zdania z książki:

  • Po pierwsze, Research & Development jest relatywnie małą częścią budżetów wielkich koncernów farmaceutycznych, skarłowaciałą przez ich ogromne wydatki na marketing i zarządzanie, mniejszą nawet niż zyski.

  • Ogromna większość „nowych” leków to nie są nowe leki, tylko odmiany starych leków, obecnych na rynku. Są one nazywane „me-too” drugs – ja też lek. Mają na celu zagarnięcie części lukratywnego rynku leku bestsellera przez wyprodukowanie czegoś bardzo podobnego.

  • Większość wysiłków marketingowych jest skierowana na lekarzy, bo
    oni przecież wypisują recepty.

  • Na przykład, firmy domagają się od badaczy, by porównywali nowy lek z pla-
    cebo (pigułką cukru) zamiast ze starszym lekiem.
    Tym sposobem nowy
    lek może wyglądać dobrze nawet wtedy, gdy jest gorszy od leku starego.


  • Są obecnie sygnały, że przemysł jest w poważnych kłopotach, głównie
    dlatego, że ma tak mało leków innowacyjnych w zanadrzu.

  • Jednak zamiast inwestować w bardziej innowacyjne leki i moderować ceny, firmy farmaceutyczne kierują strumień pieniędzy na marketing, prawnicze zabiegi o rozszerzenie praw patentowych, lobbowanie rządu zapobiegające jakimkolwiek sposobom regulacji cen.

  • Firmy farmaceutyczne mają największe lobby w Waszyngtonie i one szczodrze finansują kampanie polityczne. Ustawodawcy są teraz tak dłużni przemysłowi farmaceutycznemu, że będzie niezwykle trudno znaleźć wyjście z tej sytuacji.

  • Co robi 800-funtowy goryl? Wszystko, co zechce.
    Co jest prawdą o 800 funtowym gorylu, jest prawdą o kolosie, którym jest przemysł farmaceutyczny. On też robi to, co chce. Przełomowym był rok 1980. Przedtem to był dobry biznes, ale później – fantastyczny.

  • Bodaj najczęściej cytowane źródło danych o lekach, IMS Health, szacowało całkowitą światową sprzedaż leków wydawanych na receptę na 400 mld $ w 2002 r. Około połowa przypada na USA.

  • Najbardziej wstrząsającym faktem 2002 r. był ten, że połączone zyski 10 firm farmaceutycznych w Fortune 500 ($ 35,9 mld) były większe niż wszystkich pozostałych 490 wielkich firm ($ 33,7 mld).

  • Firmy farmaceutyczne zwykle wnioskują o patent na nowy lek, zanim zaczną się badania kliniczne, ponieważ trudno jest utrzymać tajemnicę po ich rozpoczęciu. Patent osłania firmę przed konkurencją przez okres badań. Ale badania trwają zwykle kilka lat i przez ten czas lek nie może być sprzedawany. To znaczy, że badania skracają 20-letnie życie patentu, okres sprzedaży bez konkurencji. Z tego powodu firmy starają się bardzo
    szybko zdobyć wyniki badań i móc zacząć sprzedawać lek. A to znaczy, że chcą szybko znajdować ludzi do badań.

  • Potencjalni uczestnicy badań są nagabywani na różne sposoby – ogłoszenia w Internecie na stronach związanych ze zdrowiem, reklamy w radio, telewizji i gazetach, indywidualne listy, afisze dystrybuowane przez samorządy. Nagabywania są często robione pod płaszczykiem ogłoszeń służby publicznej. Firmy farmaceutyczne także tworzą grupy przyjazne pacjentowi jako magnesy dla ludzi ze szczególnymi chorobami. Te grupy bywają obfitymi źródłami pacjentów do badań klinicznych.
    Takimi sposobami jest obecnie rekrutowana większość ludzi poddawanych badaniom, bez skierowania ich przez lekarzy. Zazwyczaj opłata za udział w badaniu wynosi od kilkuset do kilku tysięcy dolarów. To jest bardzo mało w porównaniu z opłatami dla lekarzy. Firmy farmaceutyczne lub organizacje kontrolujące badania oferują lekarzom za pozyskanie pacjentów hojne dary (o wartości średnio $ 7 000 za pacjenta w 2001 r.) i czasem bonusy za szybki werbunek. Na przykład wg raportu inspektora generalnego Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej za 2000 r. lekarze w jednym przypadku otrzymywali $ 12 000 za każdego zwerbowanego pacjenta, plus po $ 5 000 za pacjenta po zwerbowaniu ich sześciu. Te hojne dary i bonusy niosą z sobą ryzyko skłaniania lekarzy do rekrutowania kandydatów nie nadających się dobrze do badań. Na przykład, jeśli płaci się $ 30 000 za pacjenta z astmą do badania leku, jest pokusa, by znaleźć drugiego pacjenta, który ma astmę, albo nie ma. Oczywiście, jeśli niewłaściwi chorzy są zwerbowani, na wynikach badań nie można polegać, co prawdopodobnie zdarza się często.

  • Natomiast prawdziwym skandalem jest fakt, że nieliczne leki innowacyjne pojawiające się na rynku prawie zawsze pochodzą z badań finansowanych z funduszy publicznych.
    W naszym kraju prawie wszystko jest sponsorowane przez Państwowe Instytuty Zdrowia (NIH – National Institutes of Health) i robione przez uniwersytety, małe firmy biotechnologiczne albo same NIH. (Około 90% badań sponsorowanych przez NIH jest wykonywana poza murami NIH, „extra-mural”, głównie w szkołach medycznych i szpitalach klinicznych. Reszta jest dziełem naukowców NIH w campusie poza Waszyngtonem, „intra-mural”).

  • Co najmniej trzecia część leków big pharmy jest teraz licencjonowana albo inaczej nabyta ze źródeł zewnętrznych, także z małych firm, na całym świecie.

  • Jak widzieliśmy w poprzednim rozdziale, w pięciu latach 1998-2002 FDA aprobowała 415 nowych leków, z których tylko 14% było naprawdę innowacyjnych. Dalsze 9% stanowiły stare leki, ale tak zmodyfikowane, że wg FDA wnosiły poważne zmiany na lepsze. A co z pozostałymi 77%? Niewiarygodne, one wszystkie były lekami me-too, sklasyfikowanymi przez agencję jako nielepsze od leków już istniejących.

  • To było możliwe z powodu słabości prawa – mianowicie firmy farmaceutyczne muszą wykazać FDA, że nowe leki są „skuteczne”. Nie muszą wykazać, że są bardziej skuteczne od tych, które już są stosowane. Muszą tylko wykazać, że są lepsze od niczego. I to jest dokładnie to, co firmy robią. W badaniach klinicznych porównują nowe leki z placebo, zamiast z najlepszymi aktualnie środkami. To jest bardzo niski płotek do przeskoczenia.

  • Ludzie z rzadkimi chorobami nie wzbudzają zainteresowania firm farmaceutycznych, ponieważ kreują mały rynek.

  • Nie przyciągają również uwagi ludzie z chorobami przejściowymi, jak większość ostrych chorób zakaźnych. Na przykład antybiotyki rzadko generują wielkie przychody (bywają wyjątki), bo choć infekcje są powszechne, zwykle nie trwają długo. Choroby śmiertelne zabijają klienta, a więc leki do leczenia tego rodzaju chorób również nie są bestsellerami.

  • Podobnie określenie wysokiego poziomu cholesterolu zmieniało się w ciągu lat. Najpierw dopuszczano poziom cholesterolu we krwi 280 mg na decylitr. Potem obniżono go do 240, a teraz większość lekarzy usiłuje obniżyć je poniżej 200. Jak przy prenadciśnieniu wielu lekarzy rekomenduje dietę i ćwiczenia, ale pacjenci wolą sięgnąć po statynę.

  • W 1990 r. około 80% badań sponsorowanych przez przemysł robiono w uczelniach, w 2000 r. udział ten spadł do 40%.

  • W rezultacie od 2003 r. ponad 94% z 2259 czołowych naukowców nie ujawniło dochodów za konsultacje na rzecz firm.

  • Inny sposób „przychylności” polega na rekrutowaniu do badań młodych osób, nawet gdy lek ma być przeznaczony głównie dla seniorów. Jako, że młodzi ludzie na ogół doświadczają mniej działań niepożądanych, lek będzie wydawał się bezpieczniejszy, niż się później okaże. Jeszcze inny sposób nabierania – gdy nowego leku nie porównuje się z placebo, lecz ze starym lekiem – polega na podawaniu większej dawki nowego leku i mniejszej starego.

  • Tuszowanie rzeczy nielubianych

    Najdramatyczniejszym sposobem mamienia jest całkowite tuszowanie wyników negatywnych. To można łatwo robić w badaniach wykonywanych prywatnie, ale też zdarza się w ośrodkach medycznych. Kilka przykładów szeroko publikowano. Pouczające będzie przyjrzenie się jednemu z nich21. W 1996 r. firma biotechnologiczna zwana Immune Response Corporation zakontraktowała badanie leku Remune z dr. Jamesem O. Kahnem z University of California w San Francisco oraz z dr. Stephenem W. Lagakosem w Harvard School of Public Health. Lek miał spowalniać postęp AIDS przez wzmocnienie układu immunologicznego, i firma zabiegała o aprobatę FDA na sprzedaż jako „szczepionki terapeutycznej”. Kahn i Lagakos podjęli badania na 2500 pacjentach zakażonych HIV w 77 ośrodkach medycznych. Ale dane zbierała firma.
    Po trzech latach okazało się pewne, że Remune nie działa. Powstała wręcz wojna między firmą i uczonymi. Firma twierdziła, że subgrupa pacjentów wykazała poprawę. Kahn i Lagakos opublikowali całą znaną im prawdę w „the Journal of the American Medical Association”. Firma wystąpiła do sądu o wielomilionowe odszkodowanie (zainwestowała w lek $30 mln). Ostatecznie nie wygrała, ale widać, jak silna jest presja na tuszowanie złych wyników.

  • Repom (przedstawiciele handlowi) pozwala się uczestniczyć w konferencjach, a nawet asystować przy zabiegach, przy badaniach, przy łóżku chorego. Chorzy często myślą, że to są lekarze, skoro wypowiadają się na temat leczenia.

  • Spotkania repów z lekarzami są bardzo cenne dla obu stron. Stosunki są symbiotyczne. Wielu lekarzy żyje z tego. Lekarze niektórych specjalności przyjmują po tuzinie repów każdego dnia.
    Prezenty dla lekarzy są często hojne. Lekarz może zawsze liczyć na zaproszenie do eleganckiej restauracji, jeśli tylko chce. „USAToday” maluje dokładny obraz życzliwości: przyjęcia świąteczne, bezpłatne bilety na imprezy z szampańską wystawnością, wakacje dla rodziny na Hawajach. I pliki banknotów. Takie praktyki budziłyby zastrzeżenia u wielu urzędników państwowych. Zupełnie ich nie budzą u wielu lekarzy.

  • W szpitalach często stosuje się zamiast próbek dyskonta cenowe. Słyszałam, że dwa szpitale kliniczne Harvarda włączyły Nexium (esomeprazol) do ich receptariusza ponieważ AstraZeneca dała dobry upust. Interes producenta polega na tym, że pacjent po wyjściu ze szpitala będzie już używał Nexium po cenie bez upustu.

  • Lekarze tak jak wszyscy mają coraz mniej czasu. Kontakty z lekarzami muszą być coraz krótsze. Będą jednak nadal efektywne, jeśli na spotkanie pójdzie się uzbrojonym w wiedzę o preferencjach terapeutycznych lekarza. Rozwija się nowy biznes polegający na śledzeniu w aptekach, co który lekarz przepisuje. Jeśli przepisuje lek konkurencji, trzeba na spotkaniu mu właśnie to obrzydzić. Późniejszy wywiad powie firmie, czy praca repa była skuteczna. Monitoring wywiadowczy pozwala firmom koncentrować uwagę na lekarzach bardziej obiecujących.

  • Szacuje się, że przemysł w 2000 r. urządził ponad 300 000 pseudoedukacyjnych imprez, z których jedna czwarta była zaliczona do medycznego szkolenia ciągłego.

  • Firmy farmaceutyczne ze szczególną uwagą zabiegają o względy tak zwanych „liderów myśli”. Są nimi prominentni eksperci, zwykle z fakultetów medycyny i szpitali klinicznych, piszący artykuły naukowe, podręczniki, przemawiający na zebraniach lekarskich, wskutek czego mający duży wpływ na stosowanie leków z ich dziedziny. Jest ich niewielu, ale wywierają wpływ dalece większy niż wynika to z ich liczby. Firmy obdarzają ich specjalnymi względami, płacą im honoraria jako konsultantom lub wykładowcom, płacą za udział w konferencjach w kosztownych uzdrowiskach, rzekomo by zasięgnąć ich porady. W wielu specjalnościach medycznych mających kontakt z lekami jest prawie niemożliwe znalezienie eksperta niebiorącego pieniędzy od jednej lub wielu firm farmaceutycznych.

  • Posiedzenia towarzystw zawodowo-naukowych, jak Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologii albo Amerykańskiego Towarzystwa Hematologii, są obecnie częściowo finansowane przez firmy farmaceutyczne.

  • Wiele dużych posiedzeń naukowych przypomina bazary, zdominowane przez krzykliwe wystawy firm i przyjaznych sprzedawców ożywionych pragnieniem obdarzania lekarzy prezentami. Lekarze wędrują przez obszerne hole wystawowe dźwigając płócienne torby z firmowymi logo wypełnione wszelakimi dobrami, chrupiąc smakołyki i korzystając z różnego rodzaju bezpłatnych usług. Zamiast statecznego profesjonalizmu panuje na tych mityngach atmosfera pokazowego kramarstwa.

  • Reporterka „The Boston Globe” opisała swe spotkanie z lekarką-psychiatrą na dorocznym zjeździe Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (APA):
    Ivonne Munez Velazquez, psychiatra z Meksyku, ciągnęła niemal po ziemi worek z upominkami jak dziecko w Halloween.
    Jako nagrodę za udział w dorocznym zjeździe APA otrzymała zegarek w kształcie jaja od
    wytwórców antydepresyjnego Prozacu (fluoxetiny); błyszczący termos od Paxilu (paroxetiny) też przeciwdepresyjnego; grawerowany srebrny futerał do wizytówek firmy Depakote; środek przeciwpadaczkowy niemarkowy, często stosowany. Otrzymała gustowny kompaktdysk od antypsychotycznego Risperdolu (risperidonu), futerał do paszportu od przeciwdepresyjnej Celexy (citalopramu), ładny, zielony przycisk od Remeronu (mirtazapiny) i otwieracz do listów. Przez cały weekend Velazquez „należała”
    do Pfizera, który zapłacił za nią przelot z Mexico City (jak również za 30 kolegów i 18-letniego siostrzeńca) i dał hotel nieopodal miejsca zjazdu.
    Wieczorem, też w ramach uprzejmości Pfizera, uczestniczyła w wystawnym bankiecie na salonach filadelfijskiej Akademii Sztuk Pięknych.

  • Na przykład Salix Pharmaceuticals zaprosił lekarzy do wykonania studium na 5 pacjentach, czy lek tej firmy, Colazal (balsalazid) jest pomocny na wrzodziejące zapalenie okrężnicy. Rozdawano próbki i formularze z pytaniem: „jakie jest Pana doświadczenie z Colazolem?”. Trzeba było postawić znak przy jednej z odpowiedzi: „bardzo zadowalające”, „zadowalające”, „niezadowalające”. Po czym odesłać formularz i zainkasować $ 500.

  • Otóż niedopuszczenie generyków na rynek choćby przez sześć miesięcy jest warte fortunę, i prawnicy firmy są zdumiewająco kreatywni na tym polu. „Istnieje od 10 do 20 taktyk stosowanych przez firmy dla ochrony ich produktów” – mówi Roger L. Williams, dyrektor nauk farmaceutycznych w FDA. Analityk giełdowy, Hemant K. Shah, wyjaśnia: „Antygeneryczna strategia firm farmaceutycznych przynosi prawdopodobnie najwyższą stopę zysku pośród wszystkich biznesów funkcjonujących obecnie”.

  • Najbardziej pomysłowym sposobem rozciągnięcia monopolu było pomalowanie tejże Fluoxetiny na różowo, zamiast na zielono, i nadanie jej nazwy Sarafem, ze zmienionym wskazaniem.

  • Dość ściśle z nim związany jest temat kontrowersyjnego „reimportu” leków z Kanady.
    Nazwa jest myląca, bo to, co się dzieje, to przywożenie z Kanady amerykańskich leków wywiezionych do Kanady. To jest po prostu dwukrotny transport przez granicę. Jeśli ktoś powie, że to jest absurd, będzie miał rację, ale to jest dla wielu Amerykanów jedyna droga dostępności leków.

  • „Dajcie nam wszystko, co chcemy, albo będziemy musieli zaniechać robienia cudownych leków”.



Pismo Aptekarz, które opublikowało to tłumaczenie jak można się domyślić upadło. Nie wygrało bitwy z firmą farmaceutyczną.

redaktor Aptekarza napisał/a:
Przy obecnym stanie polskiego sądownictwa jesteśmy zmuszeni zawiesić działalność „Aptekarza”. Nie chcemy stać się łgarzami i pisać o złych firmach, że są dobre. Lub symulować, że zła nie widzimy."


Nadal można zassać archiwalne numery Aptekarza:
Aptekarz 2001 - 2010
_________________
"...Janek zorientował się, że nic nie widzi. By nie zgubić się w lesie, chwycił idącego przed nim towarzysza. Zapadł na kurzą ślepotę. I znowu uratował go felczer. Łyżka surowej, zmielonej wątróbki sprawiła, że objawy choroby minęły."
 
     
krzysztof2

Pomógł: 25 razy
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 756
Wysłany: Nie Kwi 08, 2012 07:49   Re: Marcia Angell - Prawda o firmach farmaceutycznych

WITAM :hug:

Heniu napisał/a:

Gdzie można ją przeczytać ?
newworldorder.com.pl/dokumenty_czytaj.php?id=21

Lub bezpośrednio ze strony Aptekarza:
Aptekarz 2005 13-suplement: Prawda o firmach farmaceutycznych 2010[/URL]


Także w tych miejscach
Jest to skrócona wersja książki "The Truth About the Drug Companies".
Suplement do „Aptekarza” Vol 13 (2005) ISSN 1230-8730
http://webcache.googleuse...df+&hl=pl&gl=pl
https://docs.google.com/v...AY0W4KpqB_HaDUQ
http://www.scribd.com/doc...05-13-suplement
http://www.tfe.edu.pl/apt...3-suplement.pdf

Kilka wybranych fragmentów
Cytat:
Od Redakcji „Aptekarza”
Książka „The Truth About the Drug Companies” jest par excellence amerykańska, ale zasługuje na popularyzację w każdym kraju, również w Polsce. Autorka, dr Marcia Angell, podjęła trud poinformowania społeczeństwa o postępującej dekadencji medycyny i farmacji, a nawet etyki środowisk odpowiedzialnych za zdrowie – wskutek rosnących wpływów środowiska biznesu farmaceutycznego.
Firmy farmaceutyczne osiągnęły taki poziom potęgi i bogactwa, że wymknęły się spod kontroli. Głoszą, że jakoby robią leki innowacyjne, a w istocie wprowadzają na rynek nowe medykamenty mniej wartościowe od starych (już istniejących), i korzystając z praw wyłącznych (patenty) pobierają zawrotne ceny.
Na łamach „Aptekarza” od lat staramy się głosić prawdę o rynku leków,aby marnotrawstwo pieniędzy było jak najmniejsze i wskutek tego możliwości stosowania najlepszych środków leczniczych zadowalające. Przeto postanowiliśmy wykorzystać głos dr. Angell. Wydaje się on bardzo przekonujący. Autorka przez ostatnie dwie dekady była redaktorem naczelnym„The New England Journal of Medicine”, jednego z najwyżej cenionych czasopism naukowych branży zdrowotnej na świecie. Ta funkcja dawała jej dobry wgląd w działalność przemysłu leków, wyższych uczelni, szpitali klinicznych, administracji ochrony zdrowia. Nie jest kupcem, przemysłowcem, politykiem. Patrzy na lek i zdrowie z pozycji niezależnego pracownika naukowego (obecnie emerytowana w Redakcji, pracuje w Harvard Medical School w Cambridge, Massachusetts, USA). Może okazać się bardzo wartościowym źródłem informacji również w naszym kraju, gdzie po kilkudziesięciu latach kagańca założonego prawdzie, z oszołomami antykapitalistycznymi, teraz mamy wielu oszołomów prokapitalistycznych, od których znów prawdy dowiedzieć się nie sposób. A prawda o lekach jest nam bardzo potrzebna. Jeśli w zamożnych Stanach Zjednoczonych miliony ludzi cierpią nie dostatek leków tylko i wyłącznie z powodu pazerności przemysłu, to co nam grozi w niezamożnej Polsce, gdy jej nie pohamujemy? Starajmy się znać zagrożenie, aby móc mu przeciwdziałać.
Czytelnik niech nam wybaczy, że nie dajemy mu całego dzieła in extenso. Dokonaliśmy skrótów, starając się oddać wiernie myśli najważniejsze. Chodziło nieco o zmniejszenie kosztu edycji. Przecież gros nakładu"Aptekarza" dystrybuuje się za darmo. Głównie jednak kierowaliśmy się instynktem politycznym.
Robimy wydanie polskie nie tylko dla naukowców. Oni mogą i potrafią sięgnąć do anglojęzycznego oryginału. Nam chodzi o dotarcie do polityków, funkcjonariuszy państwowych, działaczy partyjnych, profesorów medycyny, farmacji, ekonomii, dziennikarzy, którzy nie mają czasu aż tyle, by czytać branżowe książki 300-stronnictowe. Wielu z nich nawet naszej skróconej wersji nie przeczyta. Dla nich sporządzimy skrót z myślą pozyskania jak najwięcej sojuszników dla sprawy „Leki dla Wszystkich”.

Wstęp: Leki są różne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5
1. $ 200 miliardowy kolos . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
2. Tworzenie nowego leku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18
3. Ile przemysł farmaceutyczny rzeczywiście wydaje na R&D? . . . . . 24
4. W tym rzecz, jak innowacyjny jest ten przemysł . . . . . . . . . . . . . . . 29
5. Leki „me-too” – główny biznes przemysłu farmaceutycznego . . . 39
6. Jak dobre są nowe leki?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 46
7. Trudna sprzedaż – przynęty, łapówki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55
8. Maskowanie marketingu edukacją . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 60
9. Maskowanie marketingu badaniami naukowymi . . . . . . . . . . . . . . 67
10. Sztuczki patentowe – rozciąganie monopoli . . . . . . . . . . . . . . . . . . 70
11. Kupowanie wpływów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77
12. Czy bal się kończy? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 82
13. Jak uratować przemysł farmaceutyczny i odzyskać
nasze pieniądze? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 87
Piśmiennictwo


Retoryka versus realizm (gadanie a rzeczywistość)
Poruszająca retoryka ma bardzo mało wspólnego z rzeczywistością.
Po pierwsze, R&D jest relatywnie małą częścią budżetów wielkich koncernów farmaceutycznych, skarłowaciałą przez ich ogromne wydatki na marketing i zarządzanie, mniejszą nawet niż zyski. W rzeczywistości, rok po roku, przez ponad dwie dekady przemysł farmaceutyczny był dalece najbardziej dochodowym w Stanach Zjednoczonych. (W 2003 r. po raz pierwszy stracił pierwszą pozycję na rzecz produkcji ropy naftowej i banków komercyjnych). Ceny pobierane przez wytwórców mają mały związek z kosztem wytworzenia i mogłyby zostać drastycznie obcięte bez najmniejszgo zagrożenia dla R&D.
Po drugie, przemysł farmaceutyczny nie jest szczególnie innowacyjny.Trudno uwierzyć, ale tylko garstka naprawdę ważnych leków została w ostatnich latach wprowadzona na rynek, i one głównie opierały się na badaniach finansowanych przez podatników w wyższych uczelniach, małych firmach biotechnologicznych oraz Państwowych Instytutach Zdrowia (NIH). Ogromna większość „nowych” leków to nie są nowe leki, tylko odmiany starych leków, obecnych na rynku. Są one nazywane „me-too” drugs – ja też lek. Mają na celu zagarnięcie części lukratywnego rynku leku bestsellera przez wyprodukowanie czegoś bardzo podobnego. Na przykład mamy teraz sześć statyn do obniżania poziomu cholesterolu, wszystkie są wariantami pierwszej:
Mevacor (lovastatina), Lipitor (atorvastatina), Zocor (simvastatina), Pravachol (pravastatina), Lescol (fluvastatina) i najnowszy Crestor (rosuvastatina). Dr Sharon Levine, zastępca dyrektora Kaiser Permanente Medical Group, ujął to tak: „Gdybym był producentem i mógłbym, zmieniwszy molekułę, uzyskać następne dwadzieścia lat ochrony patentowej, po czym namówić lekarzy do ordynowania innej opatentowanej formy omeprazolu (Nexium zamiast Losec), albo tygodniowej, a nie dziennej dawki Prozacu (fluoxetiny), kiedy mój stary patent wygasa – po cóż miałbym wydawać pieniądze na dużo mniej pewne próby zrobienia nowego leku?”6
Po trzecie, przemysł farmaceutyczny z trudem można uznać za model amerykańskiej wolnej przedsiębiorczości. Z pewnością przemysł ma swobodę w podejmowaniu decyzji, które leki robić (na przykład me-too zamiast innowacyjnych), może nieskrępowanie pobierać ceny tak wysokie, jakie handel może znieść, ale jest bezwzględnie zależny od monopoli gwarantowanych przez rząd – w formie patentów oraz w formie wyłącznych praw sprzedaży FDA (Food and Drug Administration). Przemysł nie jest szczególnie innowacyjny w opracowywaniu nowych leków, ale jest wysoce innowacyjny i agresywny przy wymyślaniu dróg powiększania uprawnień monopolistycznych.
Nie ma nic szczególnie amerykańskiego w tym przemyśle. Tak jest w skali globalnej. Z grubsza połowa największych firm jest ulokowana w Europie (dokładna liczba zmienia się wskutek fuzji). ....

Dominowanie
Tak jak w latach 1980-1990 zyski podskoczyły w zawrotnym tempie,tak wzrosła opieka polityczna nad firmami farmaceutycznymi. Do 1990 r.przemysł przybrał obecny status jako profesji z bezprzykładnym wpływem n swą własną sytuację. Na przykład, jeśli mu się coś nie podoba w FDA,federalnej agencji uprawnionej do regulowania biegu spraw, przemysł mógł ten bieg zmieniać poprzez bezpośredni nacisk na FDA lub przez
swych przyjaciół w Kongresie. Dziesięć czołowych koncernów (wraz z europejskimi) miały zyski wynoszące prawie 25% wartości sprzedaży w 1990 r. Z wyjątkiem spadku stopy zysku w czasie projektu reformy ochrony zdrowia Billa Clintona, utrzymywały się na tym poziomie przez całą dekadę.
Naturalnie, w wielkościach bezwzględnych, jako że sprzedaż rosła, wzrastały też zyski. W 2001 r. dziesięć największych amerykańskich firm farmaceutycznych wg listy Fortune 500 zajmowało dużo wyższą pozycję pod względem zysku netto w porównaniu z innymi amerykańskimi przemysłami,czy to licząc od sprzedaży – 18,5%, od aktywów – 16,3%, od akcji współwłaścicieli – 33,2%. To są zadziwiające marże. Dla porównania,średnia stopa zysku netto dla wszystkich innych przemysłów wg Fortune 500 była tylko 3,3% sprzedaży. Daleko za farmacją były banki handlowe,wielce ustosunkowane, z zyskiem netto 13,5% obrotów. W roku 2002, w roku ekonomicznego regresu, big pharma wykazała tylko nieznaczny spadek zysków, z 18,5 do 17,0% wartości sprzedaży.
Najbardziej wstrząsającym faktem 2002 r. był ten, że połączone zyski 10 firm farmaceutycznych w Fortune 500 ($ 35,9 mld) były większe niż wszystkich pozostałych 490 wielkich firm ($ 33,7 mld).
Nakłady przemysłu farmaceutycznego na badania i rozwój (R&D), choć duże, były o wiele mniejsze niż zyski. W dziesięciu czołowych firmach wynosiły one tylko 11% wartości sprzedaży w 1990 r. i wzrosły do 14% w 000 r. Największą pozycją w budżecie nie jest ani R&D, ani zysk, lecz „marketing and administration”, kategoria ekonomiczna różniąca się nieco w różnych przedsiębiorstwach. W 1990 r. około 36% przychodów ze sprzedaży szło na tę kategorię wydatków i proporcja była podobna przez całą dekadę. Pamiętajmy, że to jest dwu i pół krotność wydatków na R&D.
Dane te są zaczerpnięte z rocznych raportów spółek giełdowych dla Securities and Exchange Commission (SEC) i dla akcjonariuszy, ale co się księguje do poszczególnych kategorii bilansu, nie jest całkiem pewne.
Firmy starają się nie ujawniać całej prawdy. Budzi to podejrzenie, że do R&D włącza się wiele wydatków marketingowych. Z drugiej strony, „marketing and administration” jest gigantyczną czarną skrzynką, która obejmuje „edukację”, reklamę, promocję, koszty usług prawnych oraz zarobki dyrekcji, które są ogromne. Według raportu Families USA poprzedni przewodniczący zarządu i chief executive officer (CEO) firmy Bristol-Myers-Squibb, Charles A. Heimbold, Jr. pobrał w 2001 r. $ 74 890 918 nie licząc wartości $ 76 095 611 przyznanych mu akcji. Przewodniczący zarządu firmy Wyeth otrzymał pobory $ 40 521 011 plus akcje $ 40 629 459. I tak dalej.To jest przemysł, który obficie wynagradza siebie samego11....

2 Tworzenie nowego leku
Wprowadzenie nowego leku na rynek to długa droga. Przemysł ma co do tego rację, ale nie co do jego roli w tym procesie. Firmy farmaceutyczne wcale nie odgrywają tak wielkiej roli w badaniach i rozwoju (R&D) jak podają nam do wierzenia. Nie jest moją intencją opisywanie farmaceutycznego R&D tutaj w detalach, ponieważ nie to jest głównym celem tej książki. Chciałabym jednak pokazać jak firmy farmaceutyczne wystawiają rachunek za swe zasługi. Większość mego opisu dotyczy nielicznych leków innowacyjnych pojawiających się na rynku każdego roku. Dla licznych „me-too” leków, małych modyfikacji leków już obecnych na rynku, proces R&D jest znacznie szybszy, jako że gros roboty było już wykonane wcześniej.
Prawda o R&D
Nie można na chybił trafił badać związków chemicznych, by zobaczyć,który okaże się pomocny w leczeniu choroby. To angażowałoby nieskończenie wiele czasu i byłoby również niebezpieczne. W zamian, najwięcej czasu trzeba najpierw poświęcić na poznanie natury choroby, którą chcemy leczyć, co złego stało się w organizmie, że ją spowodowało. To rozeznanie musi być bardzo szczegółowe, zwykle na poziomie molekularnym,jeśli ma być jakaś nadzieja znalezienia leku, który będzie skutecznie i bezpiecznie ingerował w łańcuch zdarzeń odpowiedzialnych za chorobę. To co badacze mają nadzieję znaleźć, to jest jakieś ogniwo łańcucha, na który lek ma być wycelowany.
Tak więc poznawanie choroby lub stanu zdrowia jest zwykle początkiem prac badawczych, w ramach R&D, i ono może zabierać dużo czasu,niekiedy dekady. Nie ma wątpliwości, że jest to najbardziej twórcza, i najmniej pewna, część procesu R&D. Wbrew propagandzie przemysłu jest ona niemal zawsze wykonywana w uniwersytetach lub rządowych laboratoriach badawczych, albo w kraju, albo za granicą. W Stanach Zjednoczonych jest przeważnie finansowana przez Państwowe Instytuty Zdrowia (NIH –National Institutes of Health)1.
Z chwilą gdy badania podstawowe osiągną punkt krytyczny, co oznacza,że choroba zostanie zupełnie dobrze poznana, a także możliwe sposoby jej leczenia lub łagodzenia, poszukiwanie idzie w kierunku odkrycia lub zsyntetyzowania molekuły, która wykona zadanie i będzie bezpieczna w użyciu.
To jest część „development”, rozwoju, w ramach R&D, i właśnie tu włączają się firmy farmaceutyczne, czasem wcześnie, czasem w ostatniej chwili.
Część druga R&D, zwana „development” – rozwój, sama dzieli się na dwa etapy: przedkliniczny i kliniczny. Etap przedkliniczny obejmuje znalezienie obiecujących substancji –kandydatek na leki, i następnie badanie ich własności na zwierzętach i kulturach komórkowych. Firmy posiadają obszerne biblioteki leków kandydatów – molekuł, które obecnie mogą być przesiane komputerowo, czy celują w piętę Achillesa wykrytą w badaniu podstawowym. Ponadto, nowe cząsteczki chemiczne mogą być zsyntetyzowane lub wyekstrahowane z surowców zwierzęcych, roślinnych lub mineralnych. Tylko niewielki ułamek kandydatów na leki przechodzących etap przedkliniczny będzie badany na ludziach, w najważniejszym etapie klinicznym (o tym więcej potem). Przemysł farmaceutyczny mówi, że tylko jeden na pięć tysięcy kandydatów na leki staje się lekiem2, jeden na tysiąc przeżywa testy przedkliniczne, a z nich jeden na pięć – testy kliniczne. Paradoksalnie – choć to jest najmniej twórcza część procesu – badanie kliniczne jest najdroższe. Przeto ogromna większość kandydatów na leki jest odsiewana bardzo wcześnie, zanim zostaną w nie zainwestowane duże pieniądze.
Badania i rozwój w firmach biotechnologicznych są podobne pod różnymi względami do R&D w wielkich firmach farmaceutycznych. Tylko że zamiast produkować małe cząsteczki sposobami chemicznymi koncentrują się na robieniu bardzo wielkich molekuł, jak proteiny lub hormony, poprzez zastosowanie żywych biologicznych sposobów, często z zastosowaniem technologii rekombinacji DNA. Co więcej, do tej pory nie ma przemysłu robiącego biotechnologicznie produkty generyczne, a zatem prawa monopolistyczne są nieograniczone. Różnice między firmami farmaceutycznymi i biotechnologicznymi są zamazane i obecnie największe firmy biotechnologiczne są członkami wspólnej grupy przemysłowo-handlowej Pharmaceutical Research and Manufacturers of America (PhRMA).
To jest bardzo zwięzły opis R&D, i jak we wszystkich zwięzłych opisach sprawy są rzadko jasno podane, bo jest wiele odchyleń i wyjątków. Ale generalna uwaga jest taka, że najdłuższa i najtrudniejsza część R&D jest na początku, jest to część badawcza, gdzie są robione podstawowe odkrycia, identyfikujące, jak i gdzie choroba lub stan zdrowia może być zaatakowany z powodzeniem przez nowy środek farmakologiczny. Wielkie firmy farmaceutyczne zwykle przykładają się do tego wysiłku bardzo mało. One są ważne w procesie R&D większości leków na końcu prac badawczych, zwłaszcza przy badaniach klinicznych.
Przykład – historia AZT
Dobrą ilustracją procesu R&D leku innowacyjnego jest historia AZT(zidovudiny), pierwszego na rynku leku do leczenia HIV/AIDS. Sprzedawany pod nazwą markową Retrovir, był początkowo robiony przez firmę Buroughs Wellcome, która później została połknięta przez dużo większą firmę brytyjską Glaxo, obecnie GlaxoSmithKline. Choć zyski szły na początku do Burroughs Wellcome, a teraz do GlaxoSmithKline, badania podstawowe i większość rozwojowych były prowadzone w laboratoriach rządowych i uniwersyteckich. Jest to historia warta opowiedzenia bardziej szczegółowo3......

Rzeczywiste źródła innowacji
Niewielka wydajność jest złem umiarkowanym. Natomiast prawdziwym skandalem jest fakt, że nieliczne leki innowacyjne pojawiające się na rynku prawie zawsze pochodzą z badań finansowanych z funduszy publicznych.W naszym kraju prawie wszystko jest sponsorowane przez PaństwoweInstytuty Zdrowia (NIH – National Institutes of Health) i robione przez uniwersytety, małe firmy biotechnologiczne albo same NIH. (Około 90% badań sponsorowanych przez NIH jest wykonywana poza murami NIH, „extra-mural”, głównie w szkołach medycznych i szpitalach klinicznych. Reszta jest dziełem naukowców NIH w campusie poza Waszyngtonem,„intra-mural”). Big pharma zaczęła polegać na badaniach finansowanych ze środków publicznych od 1980 r. zgodnie z postanowieniami ustawy Bayha-Dole`a i związanej z nią ustawy Stevensona Wydlera. Bayh-Dole ma zastosowanie głównie do badań „extramural”, Stevenson-Wydler – do „intra-mural”. To prawo, jak wzmiankowałam w Rozdziale 1, pozwala, by wyniki prac finansowanych przez NIH były patentowane i licencjonowane na wyłączność firmie farmaceutycznej w zamian za honoraria (royalties). I coraz bardziej big pharma od tego zależy – od leków licencjonowanych, którymi firmy farmaceutyczne handlują i których dodatkowe zastosowania często patentują. Czasami leki są całkowicie opracowane zanim zostaną licencjonowane, patrz casus AZT (Zidovudiny) opisanej w Rozdziale 2. W innych przypadkach leki są kupowanie przed decydującymi badaniami klinicznymi.Co najmniej trzecia część leków big pharmy jest teraz licencjonowana albo inaczej nabyta ze źródeł zewnętrznych, także z małych firm, na całymświecie4. Można sądzić, że firmy big pharmy czują się zawstydzone z tegopowodu, bo bez wątpienia skrywają to, nie podają do publicznej wiadomości, ale z pewnością będą tak czynić dalej. Bob Ingram, szef Glaxo SmithKline`a, szczerze wyznał dziennikarzowi „The Wall Street Journal”:„Nie zamierzamy lokować pieniędzy wewnątrz firmy, jeśli są dobre miejsca na zewnątrz”5. Ubolewając, że Glaxo uzyskało tylko 17% przychodów z leków licencjonowanych, gdy Pfizer – 30%, a Merck – 35%, powiedział,że jego firma „pragnie osiągnąć podobny poziom”. Wielkie firmy farmaceutyczne konkurują nie tyle wynajdywaniem nowych leków, co szukaniem ich na licencję ze źródeł zewnętrznych. Spójrzmy na kilka z wielu ważnych leków nie odkrytych przez big pharmę.
Taxol (paclitaxel)
Weźmy przypadek Taxolu, najlepiej sprzedającego się w historii leków na raka7. Obecnie używany do leczenia nowotworów jajnika, piersi i płuc, został pozyskany w latach 1960-tych z kory cisu w rejonie Pacyfiku. Wszystkie badania przez prawie trzydzieści lat były dokonywane lub finansowane przez Państwowy Instytut Raka (NCI – National Cancer Institut) za $ 183 mln uzyskanych od podatników. W 1981 r. Bristol-Myers Squibb zawarł układ o współpracy w R&D, co było możliwe po ustawie Stevensona-Wydlera. Częścią biznesu ze strony BMS było dostarczenie do NCI 17 kg paclitaxelu (kupionego od firmy chemicznej). Żadnej naiwności w tym nie było. W 1992 r. po zaaprobowaniu Taxolu przez FDA do leczenia raka jajnika na podstawie danych badań NIH,BMS otrzymał pięcioletnią wyłączność na sprzedaż leku. Poważnym problemem dla BMS było tylko to, że cisu było mało. Wówczas NIH sfinansował prace naukowców z Florida State University, którzy opracowali metodę syntezy paclitaxelu. BMS szybko ją kupił za honorarium (royalties). Tu znów firma nie wykazała naiwności. Światowa sprzedaż Taxolu generowała firmie BMS $ 1-2 mld rocznie, a ona płaciła uniwersytetowi dziesiątki milionów. Historia Taxolu jest pierwszorzędnym przykładem opłaconych przez podatników badań do wykrycia wartościowego i lukratywnego leku, który zostaje dany jako podarek wielkiej firmie farmaceutycznej do eksploatacji handlowej i dalszego rozwoju8. Społeczeństwo płaci drugi raz, kiedy kupuje Taxol po zawrotnej cenie, którą BMS pobiera za lek, którego ani nie odkrył, ani nie opracował....
Epogen (epoetina alfa)
Weźmy przykład Epogenu, leku innowacyjnego do leczenia anemii u pacjentów z niewydolnością nerek9. Technicznie Epogen jest produktem biologicznym, a nie lekiem, ponieważ jest on naturalną substancją wytwarzaną w ustroju, hormonem produkowanym w nerkach, który przyczynia się do produkcji czerwonych ciałek krwi. Ten hormon, zwany epoetiną (dawniej erythropoietiną), był odkryty w 1976 r. przez Eugene Goldwassera w Univer-sity of Chicago po wielu pracach podstawowych zrobionych w kilku innych laboratoriach akademickich, które wykazały, że nerki muszą produkować....
Gleevec (imatinib)
Historia leku Gleevec jest nieco odmienna10. Tu firma farmaceutyczna Novartis opracowała substancję, opatentowała i trzymała na półce. Jej użyteczność została wykryta przez uniwersyteckiego badacza finan-
sowanego przez NIH. Gleevec, jeden z siedmiu innowacyjnych leków 2001 r., hamuje rzadki rodzaj leukemii (białaczki), zwany białaczką szpikową przewlekłą, ma względnie mało działań niepożądanych. (Jak długo działa, jeszcze nie wiadomo, ponieważ jest bardzo nowy). Białaczka jest w istocie rodzajem raka krwi, i zanim pojawił się Gleevec,....

5 Leki „me-too”– główny biznes przemysłu farmaceutycznego
Naukowcy finansowani przez Państwowe Instytuty Zdrowia (NIH –National Institutes of Health) zwykle robią początkowe prace i dokonują
odkrycia leku. Później firmy farmaceutyczne kontynuują temat i eksploatują wynalazki1.Jak widzieliśmy w poprzednim rozdziale, w pięciu latach 1998-2002 FDA aprobowała 415 nowych leków, z których tylko 14% było naprawdę innowacyjnych. Dalsze 9% stanowiły stare leki, ale tak zmodyfikowane, że wg FDAwnosiły poważne zmiany na lepsze. A co z pozostałymi 77%? Niewiarygodne, one wszystkie były lekami me-too, sklasyfikowanymi przez agencję jako nie lepsze od leków już istniejących.To było możliwe z powodu słabości prawa – mianowicie firmy farmaceutyczne muszą wykazać FDA, że nowe leki są „skuteczne”. Nie muszą wykazać, że są bardziej skuteczne od tych, które już są stosowane. Muszą tylko wykazać, że są lepsze od niczego3. I to jest dokładnie to, co firmy robią. W badaniach klinicznych porównują nowe leki z placebo, zamiast z najlepszymi aktualnie środkami. To jest bardzo niski płotek do przeskoczenia. W rzeczy samej na podstawie tych badań można aprobować lek, który jest gorszy od już istniejącego. Porównywanie leku z innym lekiem jest ostatnią rzeczą, której firmy pragną. Tylko wtedy, gdy podawanie chorym placebo, pozbawianie ich leczenia, byłoby ewidentnie niebezpieczne dla zdrowia,firmy zgadzają się na podawanie nowego leku obok starego. To nie zdarza się często.Defekt prawa jest kluczowy dla zrozumienia nowoczesnego przemysłu farmaceutycznego. Umożliwił jemu samemu przekształcenie się w gigantyczny me-too biznes. Gdyby firmy musiały wykazywać, że nowe leki są lepsze od starszych, byłoby dużo mniej me-too, ale nie byłoby wyboru, trzeba by rozglądać się za poważnym wynalazkiem. Spójrzmy na sposoby postępowania.
Przedłużanie patentów
Niekiedy bardzo prostą sprawą jest przedłużenie kariery finansowej wystrzałowego leku, którego ochrona patentowa zbliża się do końca –należy zrobić coś bardzo podobnego i przestawić ludzi na to nowe. To nowe musi tylko o tyle różnić się, by było patentowalne. Weźmy przykład Nexium (esomeprazolu). Nexium jest lekiem typu inhibitora pompy protonowej zrobionym przez angielską firmę AstraZeneca. Wszedł na rynek w 2001 r. kiedy Prilosec (omeprazol) kończył patent. To nie był przypadek. Prilosec (w Polsce Losec) był bestsellerem ze sprzedażą $ 6 mld rocznie. Po wygaśnięciu patentu pojawia się konkurencja wytwórców generycznych, sprzedaż leku markowego maleje. To byłaby katastrofa dla AstraZeneca.....

6 Jak dobre są nowe leki?
Skąd wiemy, że leki na receptę są dobre? Można odpowiedzieć, że lekarze nie używaliby ich, gdyby nie były dobre. Lekarze wiedzą z doświadczenia, co działa. Podobnie ich pacjenci. Jednak doświadczenie może być wysoce mylące. Założenie, że lek działa, gdy chory czuje się lepiej,nie pozwala dostrzec naturalnej poprawy mogącej nastąpić bez leku, efektu placebo, innych przypadków, w których lek może zawieść, czy możliwości lepszego działania innego leku. Dlatego Food and Drug Administration (FDA) wymaga badań klinicznych. Tylko dzięki badaniu leków na dużej liczbie pacjentów w warunkach rygorystycznie kontrolowanych możemy poznać, co działa i jak dobrze działa.
O`kay, kupujemy ten system. Jednak, musimy wiedzieć, że leki działają,ponieważ w przeciwnym razie FDA by ich nie aprobowała. Firmy farma-ceutyczne nie mogą wprowadzić nowych leków na rynek, dopóki nie przeprowadziły badań, że one są bezpieczne i skuteczne. Ale to rodzi inny problem. Czy możemy wierzyć tym badaniom? To decydujące, ostatnie stadium prac poszukiwawczych i rozwojowych (R&D) jest zwykle sponsorowane przez firmy produkujące leki. Czy są sposoby ustawienia badań klinicznych tak, by leki wydawały się lepsze, niż są? Niestety odpowiedź jest twierdząca. Badania mogą być szachrowane na wiele sposobów, i to ma miejsce ustawicznie......

Przedsiębiorstwo naukowo-badawcze
W jaki sposób lekarze dokonują wyboru leków dla swych pacjentów? Niektórzy niefortunnie uzależniają się od firmowego marketingu – będzie o tym mowa w następnym rozdziale. Ale większość lekarzy opiera się, przynajmniej częściowo, na bezstronnych źródłach informacji. Czytają czasopisma medyczne, aby dowiedzieć się o nowych badaniach i ich interpretacji, posługują się podręcznikami, aby poznać opinie autorów-ekspertów wraz z wszystkimi naukowymi dowodami; chodzą na posiedzenia i kursy ciągłej edukacji, by posłuchać tych ekspertów (“liderów myśli”) na własne uszy. Ostatnie dwa źródła są w istocie pochodnymi pierwszego. Podręczniki i myśli liderów myśli nie są lepsze niż dane, na których się opierają. A te dane pochodzą z artykułów w czasopismach naukowych.
Więc decydujące jest, by te artykuły były obiektywne. Czy są? Odpowiedź jest coraz częściej negatywna. Jak powiedziałam, większość badań leków jest sponsorowana przez firmy produkujące leki. W zasadzie sponsoring przemysłu nie znaczy, że badanie jest stronnicze. Ale teraz firmy farmaceutyczne mają znaczną kontrolę nad sposobem prowadzenia badań i ich raportowaniem. To jest nowość. Do 1980 r. badacze byli bardziej niezależni od firm finansujących prace.Firmy mogły dać grant uczelnianemu centrum medycznemu, potem stać z boku i czekać na wyniki. Mogły one mieć nadzieję, że produkt okaże się dobry, ale nie wiedziały tego na pewno. Z pewnością nie usiłowały instruować badaczy, jak prowadzić testy kliniczne....

7 Trudna sprzedaż – przynęty, łapówki
W 2001 r. firmy farmaceutyczne dały lekarzom bezpłatne próbki leków o wartości prawie $ 11 mld. Były to przeważnie najnowsze, najdroższe leki me-too. Firmy wiedzą, że próbki pełnią rolę przynęty dla lekarzy. Bezpłatne próbki nie są bezpłatne. Ich koszt jest wkalkulowany w cenę leku (firmy nie są instytucjami charytatywnymi). W tymże roku firmy farmaceutyczne wysyłały około 88.000 sprzedawców do gabinetów lekarskich z próbkami, prezentami i pogadankami o swych produktach1. Przemysł mówi, że wydano na tę działalność $ 5,5 mld. Kwota wydaje mi się zaniżona. Byłoby to tylko $ 62 500 rocznie ($ 5,5 mld: 88.000), czyli $ 5 200 miesięcznie na jednego sprzedawcę, na uposażenie, premie, koszty podróży, próbki, prezenty2. Ale jaka by to nie była kwota, płacimy ją my. Przykłady rozmachu w wydatkach:...
Wielki cel – lekarze
Reklam DTC jest wiele, ale głównym celem wysiłków marketingowych są lekarze. Oni piszą recepty. Katharine Greider w książce „The Big Fix”opisuje bardzo szczegółowo jak lekarska profesja jest przenikana marketingiem leków21. Już wzmiankowałam, że 88 000 przedstawicieli handlowych wizytuje lekarzy w ich gabinetach i szpitalach. Jeden przedstawiciel przypada na 5-6 praktykujących lekarzy22. Ci ludzie, zwani repami lub detailerami (sprzedawcami), są wszędobylscy w świecie medycznym. Zwykle młodzi, atrakcyjni i bardzo ujmujący, włóczą się po korytarzach szpitalnych w całym kraju wypatrując możliwości rozmowy z personelem, torując sobie drogę upominkami (książki, piłki do golfa, bilety na imprezy sportowe). W wielu klinikach repowie wydają regularne posiłki, by w ich trakcie omawiać leki.Repom pozwala się uczestniczyć w konferencjach, a nawet asystować przy zabiegach, przy badaniach, przy łóżku chorego. Chorzy często myślą,że to są lekarze, skoro wypowiadają się na temat leczenia23....

8 Maskowanie marketingu edukacją

Przemysł farmaceutyczny utrzymuje, że szkoli członków zawodów medycznych i szeroką publiczność w znajomości leków i stanów chorobowych przez nie leczonych. Wielu lekarzy, instytucje medyczne,wszyscy odbiorcy tej przemysłowej szczodrości wydają się w to wierzyć.Także rząd w to wierzy. Ale środki na tę „edukację” pochodzą z budżetu marketingowego firm. To powinno mówić w czym rzecz. Jak we wszystkich innych biznesach także i w farmaceutycznym istnieje nieodłączny konflikt interesów między sprzedawaniem produktów i ich ocenianiem. Na przykład Pfizer stanowczo odmawia obiektywnej informacji, jak jego Zoloft (sertralina) różni się od Paxilu (paroxetiny) firmy GSK przy leczeniu depresji.
W poprzednim rozdziale była mowa o tym, że w 2001 r. przemysł podał wielkość swoich wydatków na marketing rzędu $ 19 mld (pozostawiając około $ 35 mld zatuszowane). Przemysł twierdzi, że jego reklamy są także szkoleniowe, że ludzie dowiadują się z reklam o chorobach, o których nawet nie słyszeli (“O, reklama Clarinexu pozwoliła mi zorientować się, że mam katar sienny”). Ale w końcu przemysł przyznaje, że reklamy DTC są przede wszystkim promocyjne. Nie o tym jednak będzie mowa w tym rozdziale.
Zajmiemy się tu ogromną kwotą wydawaną na to, co firmy farmaceutyczne uważają za działalność czysto edukacyjną. Większa jej część jest skierowana do lekarzy. Nikt tego nie wie na pewno, ale prawdopodobnie mamy tu do czynienia z lwią częścią brakujących $ 35 mld w raporcie o budżecie marketingowym. Dla big pharmy bardzo ważne jest podtrzymywanie fikcji, że te pieniądze idą na szkolenie, a nie marketing. W ten sposób można uciec przed prawnym skrępowaniem kosztów. Tak jest też lepiej dla PR (public relations – publicznej reputacji)....

Firmy farmaceutyczne udają nauczycieli
Dlaczego lekarze udają, że wierzą, iż firmy farmaceutyczne zajmują się edukacją? (niektórzy może w końcu w to wierzą). Odpowiedź: to się opłaci.Składki członkowskie byłyby dużo wyższe, gdyby towarzystwa medycznenie były finansowane przez przemysł. Lekarze musieliby sami płacić za swoje nieustanne szkolenie. Ponadto utraciliby różne dochody, takie jak zwrot kosztów podróży, rozrywek, które, jak może wydaje się niektórym,przysługują z racji zawodu. Wielu lekarzy jest oburzonych posądzeniami,że mogą być kaperowani tą hojnością przemysłu. Ale przecież po co firmy farmaceutyczne wydają na nich tyle pieniędzy? Stephen Goldfinger, przewodniczący komitetu wsparcia APA, powiedział: „Firmy farmaceutyczne są amoralną kliką. One nie są dobroczynnym stowarzyszeniem. Jest wysoce nieprawdopodobne, by darowywały ogromne ilości pieniędzy bez zakulisowych intencji”10.
Big pharma, ze swojej strony, upiera się, że pełni misję edukacyjną i że może ona być oddzielona od interesów handlowych. Kodeks etyki PhRMA 2002 r. mówi o relacjach z zawodami ochrony zdrowia: „powinny być skoncentrowane na informowaniu o produktach, dostarczaniu naukowych i szkoleniowych informacji, popieraniu badań i edukacji”11.
Rząd także, wydaje się, chce akceptować fikcję, że firmy farmaceutyczne są nauczycielami. Office of the Inspector General (OIG) ostrzega, że nie wolno wobec lekarzy stosować zachęt do przepisywania poszczególnych leków lub wyrobów. Ale jednocześnie powiada: „granty i wsparcia działalności edukacyjnej organizowanej przez medyczne organizacje zawodowo-naukowe powodują niewielkie niebezpieczeństwo oszustwa lub nadużycia pod warunkiem, że grant lub wsparcie nie jest zastrzeżone lub uwarunkowane merytorycznie lub personalnie”12. Główną troską OIG jest, by „pieniądze przemysłu nie służyły jako zamaskowany kanał wynagradzania lekarzy za generowanie biznesu”13.....

9 Maskowanie marketingu badaniami naukowymi
Załóżmy, że jako wielka firma farmaceutyczna robicie lek, który został zaaprobowany do bardzo ograniczonego zastosowania – powiedzmy, że leczy chorobę dotykającą tylko 250 000 ludzi. Jak możecie uczynić z tego medykamentu ogromny produkt sprzedawany za miliard dolarów lub dwa?W zasadzie istnieją dwa sposoby.
Pierwszy polega na testowaniu go w klinikach do innych przeznaczeń. Jeśli badania wykażą, że jest skuteczny i bezpieczny, możecie prosić FDA o pozwolenie na sprzedaż do dodatkowych celów. Tak było na przykład z Taxolem (paclitaxelem) Bristol-Myers Squibba. Początkowo był aprobowany do leczenia raka jajnika, ale firma natychmiast podjęła dodatkowe badania i okazało się, że leczy także raka piersi i raka płuc. To bardzo zwiększyło rynek.
Drugi sposób to po prostu sprzedawanie leku do nieaprobowanych zastosowań, pomimo że takie postępowanie jest nielegalne. Prowadzi się badania kliniczne, których rezultaty są niewystarczające dla FDA do aprobaty, a potem „edukuje” lekarzy o jakichś wynikach pomyślnych. W ten sposób obchodzi się prawo. Możecie powiedzieć, że nie reklamujecie leku do tych nieaprobowanych zastosowań; zaledwie wspominacie lekarzom o wynikach swoich badań. Lekarz ma prawo przepisać lek na wszystko.Byłaby to pokrętna edukacja, oparta na badaniu nieprawdziwym.
Przypadek Neurontiny (gabapentiny)Parke Davis najwyraźniej zastosował drugi sposób przy swoim leku przeciwpadaczkowym, Neurontinie (gabapentinie). Parke Davis połączył się najpierw z Warner-Lambertem, poczem obie połączone firmy w 2000 r. zostały połknięte przez giganta Pfizera...



POZDRAWIAM Z ZIELONEJ GÓRY :papa:
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Gru 07, 2013 14:10   Re: Marcia Angell - Prawda o firmach farmaceutycznych

Heniu napisał/a:
Nadal można zassać archiwalne numery Aptekarza:
Aptekarz 2001 - 2010
I lepiej się pospieszyć, bo zapewne znikną w ogóle. To jest ostatni wydany egzemplarz.
Cytat:
Vol 18 Nr 2/3 2010 ISSN 1230-8730
APTEKARZ
Czasopismo poświęcone gospodarce lekiem
Redaktor Naczelny:
dr Tadeusz Jerzy Szuba
Sekretariat:
mgr Adam Rudzki, mgr Robert Radziszewski, mgr Piotr Sułko, mgr Danuta Wojnicka-Szuba, mgr Henryk Modrzejewski
Rada:
prof. dr Mirosława Furmanowa, prof. dr Stanisław Witold Gumułka, prof. dr Bożenna Gutkowska, prof. dr Jerzy Krysiński, prof. dr Sławój Kucharski, prof. dr Jerzy Masiakowski, prof. dr Regina Olędzka, prof. dr Aleksander Ożarowski, prof. dr Jerzy Pałka, prof. dr Dionizy Moska, prof. dr Edmund Sieradzki, prof. dr Jacek Spławiński, prof. dr Wiesława Stożkowska, prof. dr Michał H. Umbreit, dr Leszek Bartkowiak, dr Mariola Drozd, dr Olaf Gubrynowicz, dr Maciej Krzanowski, dr Wojciech Kuźmierkiewicz, dr Stanisław Piechula, dr Agnieszka Skowron, dr Jerzy Surowiecki, mgr Franciszek Dragan, mgr Elżbieta Przymus-Góralczyk, mgr Teodozja Holak, mgr Grażyna Kornacka, mgr Barbara Kozicka, mgr Jacek Polatyński

Internet, archiwum „Aptekarza”
http://www.tfe.edu.pl/

Informacja dla Czytelników à propos:
Jak dobrze wiecie, służyliśmy Wam 17,5 lat i nigdy nie posługiwaliśmy się nieprawdą. Dobrą i krytyczną (niedobrą) prawdą obsługiwaliśmy dość sprawiedliwie liczne leki, różne firmy, wszystkie instytucje, aż po Ministra Zdrowia. W masie naszych informacji były też zwracające uwagę na wydatkowanie ogromnych kwot na dyskusyjnie potrzebne i bezdyskusyjnie bardziej drogie leki firmy „Servier”. Firma ta oskarżyła nas o publikowanie nieprawdziwych informacji godzących w jej renomę. Choć w toku procesu nawet sam „Servier” nie zakwestionował naszych prawd o cenach jego leków, Sąd przeszedł do porządku nad ewidentnym zubożaniem przez niego Polski corocznie o pół miliarda złotych i uznał nas winowajcą (mówiąc o tym szkodziliśmy dobremu imieniu i renomie firmy).
Skoro dożyliśmy czasów, w których Rzeczpospolita uznaje naszą działalność za godną potępienia, a działalność firm typu „Servier” za godną takiego respektu, że aż niekrytykowalną, jesteśmy zmuszeni zaniechać publikowania „Aptekarza”.
Oby czasy się zmieniły i Polacy nie musieli się leczyć tylko prawdami „Serviera”.
Redaktor Naczelny
Dr Tadeusz J. Szuba

JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Gru 07, 2013 14:53   

Ciekawa jest historia czasopisma "Aptekarz"

Pierwotnie, od 1999 roku był to dwumiesięcznik Okręgowej Izby Aptekarskiej w Warszawie, redaktorem naczelnym był dr Tadeusz Jerzy Szuba, wydawcą Okręgowa Izba Aptekarska w Warszawie, kolportaż Tadanco sp. z o.o., Opracowanie poligraficzne: Drukarnia Szczepan Szymański.
adres: http://www.karnet.waw.pl/firmy/aptekarz.html (tego hosta już nie ma)

W lipcu 2004 zmienił się serwer
adres: Internet, archiwum ,,Aptekarza’’
http://www.pharmacy.pl/fw...rz/aptekarz.htm
potem doszedł: www.warszawa.oia.org.pl –„Nasze czasopisma”

W maju 2006 roku wydawcą stało się Towarzystwo Farmaceutyczno-Ekonomiczne a Okręgowa Izba Aptekarska znikła z czasopisma.
Izba istnieje do dziś, sygnuje się państwowym godłem i wydaje internetowy biuletyn BIP, odbywają się walne, ale w KRS poza wpisem z 2013 roku, że istnieje, nie ma żadnych innych danych. W bibliotece internetowej Izby www.warszawa.oia.org.pl są tylko wzory druków w liczbie 21.

Towarzystwo Farmaceutyczno-Ekonomiczne jest od początku rzetelnie zarejestrowane w KRS a jego prezesem został do dziś naczelny "Aptekarza" dr Tadeusz Jerzy Szuba.

W wydaniu majowym 2006 Szuba opublikował artykuł:
http://www.tfe.edu.pl/apt...-2006-05-06.pdf
"Aktualne problemy gospodarki lekowej" Wewnątrz napisał:
Cytat:
Nie byłoby wielkiego problemu, gdyby markowe koncerny farmaceutyczne pobierały tylko za swe stare (dobre) leki ceny 2-5-10 krotnie zawyżone. One są tak pazerne, że robią, co tylko możliwe, by zniszczyć legalny konkurencyjny rynek generyczny starych (dobrych) leków, na których stoi zdrowie ludzkości. Starania te są bardzo wyrafinowane. Trzeba im przeciwdziałać także w sposób wyrafinowany. Właśnie przy pomocy stosownego prawa farmaceutycznego. W przeciwnym razie korupcja nas zniszczy. Trzeba prawem uniemożliwić urzędnikowi (udekorowanemu komisją) refundowanie drogich leków-synonimów markowych przy istnieniu tanich generycznych. Trzeba prawem uniemożliwić informowanie koncernów o tym, który lekarz ordynuje leki markowe drogie i utrudnić jego „sprawiedliwe” wynagradzanie. Trzeba prawem ograniczyć orgię reklamową leków markowych drogich. Trzeba ustawami wymuszać zaniechiwanie złych uczynków i robienie dobrych. Do tego celu służy ta praca.
Zacznę od ukazania niekompetencji prawników na przykładzie nazw leków. Firmy farmaceutyczne cynicznie sabotowały nazwy leków niefirmowe. W ich interesie jest posługiwanie się przez lekarzy od momentu powstania leku wyłącznie nazwą firmową zastrzeżoną. Później lek konkurencyjny z inną nazwą nie ma szans. Lekarzowi i pacjentowi wydaje się on innym lekiem. Na tym tle dochodziło do astronomicznych nadużyć cenowych.


W kwietniu 2010 roku Szuba napisał do ministra zdrowia Ewy Kopacz:
http://www.tfe.edu.pl/apt...-2010-02-03.pdf
Cytat:
Zawieszamy wydawanie „Aptekarza”, jednego z nielicznych źródeł informacji o gospodarowaniu lekami. Jest ona niezadowalająca i w obecnych warunkach nie da się jej poprawiać. Wydawanie „Aptekarza” przestało mieć sens. Ministerstwo Zdrowia tak skonstruowało porządek prawny, że sterowanie gospodarką przeszło w ręce łupieżczych koncernów, a ludzie nauki i wieloletniej praktyki nie śmią o ich wyczynach informować.


Redaktor Naczelny dr Tadeusz Jerzy Szuba "Aptekarza" wydawał przez ponad 10 lat.

Chapeau bas!

JW
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved