Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Żywienie wojowników w Afryce
Autor Wiadomość
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Sob Cze 07, 2014 12:01   Żywienie wojowników w Afryce

Skądinąd bardzo ciekawa książka o polowaniach w Afryce:
Alexander Lake - Zabójcy w Afryce
Temat żywienia zajmuje dwie strony zaledwie, wszakże treściwe i bardziej kompetentne, niż badania naukowe diet milionów osób w krajach rozwiniętych.
Alexander Lake - Zabójcy w Afryce str.13 napisał/a:

Myśliwi ci gubią się i giną śmiercią głodową w świecie pełnym jadalnych mrówek, jaszczurek, małp, węży, szarańczy, ślimaków i wewnętrznej powłoki kory wielu drzew.

Alexander Lake str.172 napisał/a:
Szesnastu Kafrów i pięciu białych [myśliwych] zjadało dziennie sto funtów mięsa antylopy.
Czyli 45 kg, ponad dwa kilogramy mięsa na łeb.

Alexander Lake str.184 napisał/a:
O ile nie zapewnicie sobie spożycia dużej ilości mięsa i dobrze osolonych potraw, w chwilach gdy najbardziej będzie wam potrzebna energia, poczujecie się dziwnie słabi i apatyczni. Jeśli odżywiacie się jedynie owocami, warzywami i zbożami, istnieje prawdopodobieństwo, że nie wytrzymacie trwającego dłużej afrykańskiego polowania.
Afrykę zamieszkują „leniwi”, apatyczni, łatwo męczący się krajowcy, gdyż ludzie ci jedzą niewiele mięsa. Miliony krajowców spożywają ograniczoną ilość mięsa, ponieważ nie hodują bydła i żyją na terenach, gdzie trudno o dziczyznę.
Każdy doświadczony myśliwy powie wam, że gdy się wynajmie grupę Kafrów, na ogół są wynędzniali i łatwo się męczą. Po dwóch lub trzech posiłkach mięsnych - z jakiegokolwiek mięsa - stają się radośni, ruchliwi i pełni życia. Nigdy nie lubiłem Masajów z Kenii i z Tanganiki. Są zarozumiali, zbytnio przekonani o swojej wyższości nad wszystkimi innymi, białymi i czarnymi. Ale Masajowie potrafią dłużej pracować bez odpoczynku, wytrzymują dłuższe polowania i męczą się mniej niż przedstawiciele pozostałych plemion. Codziennie rano podczas dojenia nacinają bydłu żyły (każdy Masaj ma spore stado), mieszają krew z mlekiem i piją ze trzy półkwarty tej mikstury. Nie jedzą owoców. Nie jedzą warzyw. Nie jedzą zbóż.
Niemal w bezpośrednim sąsiedztwie Masajów żyją Kikujusi i lud Kamba, wegetarianie z przymusu. Dręczą ich choroby, są ociężali i bierni. Podczas mozolnego polowania robią się ponurzy i niechętni do współpracy. Jednak wystarczy ich karmić mięsem, a staną się gorliwi, pełni zapału i pracowici.
Wiem z doświadczenia, że jeśli myśliwy nie otrzymuje dostatecznej ilości soli mineralnych i protein mięsnych (proteiny warzywne i zbożowe są niewystarczające), załamie się w trudnych warunkach. Jeśli otrzymuje te sole i proteiny, bez problemu znosi trudy.
Nie tłuszcz, ale proteiny są podstawą zdrowia. Dzikie zwierzęta zawierają dużo białka i małe ilości tłuszczu, dlatego łowcy tak skrzętnie poszukują w nich tłuszczu, żeby nie musieć jeść węglowodanów i nadmiernej ilości białka. Wszakże to nie tłuszcz, ale białko jest najważniejsze. Tłuszcz jest ważny o tyle, że trudno go zdobyć w naturalnych warunkach.
W warunkach cywilizowanych tłuszcz nie stanowi problemu. W warunkach cywilizowanych, jak i pierwotnych, największym problemem jest białko zwierzęce, bo jest najdroższe lub najtrudniej je zdobyć.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Sob Cze 07, 2014 12:30   

Alexander Lake - Zabójcy w Afryce str.184 napisał/a:

Lester Fletcher był wegetarianinem z Zioń City w stanie Illinois. Miał problemy z zatokami i cierpiał na ogólne osłabienie. Lekarz zalecił mu wyprawę na polowanie. Fletcher przywiózł ze sobą płatki zbożowe, owoce, warzywa, słowem „zdrową” żywność. Tak długo przeżuwał każdy kęs, że pokarm, jak mówił, wślizgiwał mu się do gardła, bez potrzeby przełykania.
Założyliśmy obozowisko w rejonie Enkeldoorn na wyżynie Maszona. Pierwszego dnia, gdy wybraliśmy się na szpringboki, nie przeszliśmy nawet pięciu mil, a Fletcher już oblał się zimnym potem i tak osłabł, że Kafrowie musieli go przenieść w cień. Podałem mu pigułkę solną „domowej roboty” i obficie napoiłem przegotowaną wodą. Przez jakieś dwadzieścia minut wstrząsały nim dreszcze, po czym zasnął. Po drzemce o własnych siłach wrócił do obozu i udał się prosto na spoczynek. Nad otwartym ogniem upiekłem na patyku stek antylopy i zaproponowałem mu poczęstunek. Z obrzydzeniem odwrócił głowę.
Przez cały tydzień Fletcher codziennie nie był w stanie wytrwać do wieczora. W niedzielę po południu popatrzyłem na niego, gdy jadł, i powiedziałem: - Posłuchaj, Fletcher, albo zaczniesz jeść mięso, albo wracamy do Bulawajo. Masz teraz tak obniżoną odporność, że lada chwila może cię zmóc gorączka. Nie chcę, żebyś mi umarł na rękach.
Słowo „gorączka” odniosło skutek. Trzeba docenić tego człowieka, gdyż zapewne nigdy nie zjadł rzeczy, do której miałby większą awersję niż do tego kawałka wątroby szpringboka, który mu upiekłem. Dławił się kilka razy, w końcu przełknął, powiedział: - Niedobrze mi - i położył się pod wozem.
Na kolację mieliśmy udziec antylopy, który przez dwanaście godzin piekł się oblepiony gliną. Gdy zabrałem się do rozbijania gliny trzonkiem noża, Fletcher spał. Gdy w skorupie zrobiła się pierwsza szczelina, syknęła para. Powiew zaniósł zapach do Fletchera. Ten wyturlał się spod wozu, usiadł i zaczął pociągać nosem. Zjadł kawałek udźca jak Kafr i wypił trzy kubki herbaty.
Od tej pory zawsze jadał mięso i przemierzał dziennie dwadzieścia pięć do trzydziestu mil. Słabeusz, który rozpoczynał safari, zmienił się w twardego mężczyznę o doskonałym apetycie i zdrowym śnie. Nawet ustąpiły problemy z zatokami.
To wszystko na temat zasad żywienia w tej 206 stronicowej książce sprzed ponad pół wieku, ale jakże treściwe i kompetentne.
JW
 
     
koffin

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 482
Wysłany: Sob Cze 07, 2014 13:44   

Z przyjemnością przeczytałem.

Masajowie jedzą też chudą wołowinę gotowaną?
Dziczyzna ma w sobie mało tłuszczu ale czy to zle? W jajach jest tłuszcz jako alternatywa?
Dawni łowcy nie jedli dużo tłuszczy, jedli dziczyznę mimo że zawiera mało tłuszczu.
Mleko surowe pite przez plemiona żyjących bez chorób. Czy to mleko dla cieląt? zawiera białko zwierzęce bogate również w substancje odżywcze, enzymy.
Ostatnio zmieniony przez koffin Sob Cze 07, 2014 13:51, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Gregus 

Dołączył: 07 Cze 2014
Posty: 1
Wysłany: Sob Cze 07, 2014 16:11   Re: Żywienie wojowników w Afryce

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Skądinąd bardzo ciekawa książka o polowaniach w Afryce:
Alexander Lake - Zabójcy w Afryce
Temat żywienia zajmuje dwie strony zaledwie, wszakże treściwe i bardziej kompetentne, niż badania naukowe diet milionów osób w krajach rozwiniętych.
Alexander Lake - Zabójcy w Afryce str.13 napisał/a:

Myśliwi ci gubią się i giną śmiercią głodową w świecie pełnym jadalnych mrówek, jaszczurek, małp, węży, szarańczy, ślimaków i wewnętrznej powłoki kory wielu drzew.

Alexander Lake str.172 napisał/a:
Szesnastu Kafrów i pięciu białych [myśliwych] zjadało dziennie sto funtów mięsa antylopy.
Czyli 45 kg, ponad dwa kilogramy mięsa na łeb.

Alexander Lake str.184 napisał/a:
O ile nie zapewnicie sobie spożycia dużej ilości mięsa i dobrze osolonych potraw, w chwilach gdy najbardziej będzie wam potrzebna energia, poczujecie się dziwnie słabi i apatyczni. Jeśli odżywiacie się jedynie owocami, warzywami i zbożami, istnieje prawdopodobieństwo, że nie wytrzymacie trwającego dłużej afrykańskiego polowania.
Afrykę zamieszkują leniwi, apatyczni, łatwo męczący się krajowcy, gdyż ludzie ci jedzą niewiele mięsa. Miliony krajowców spożywają ograniczoną ilość mięsa, ponieważ nie hodują bydła i żyją na terenach, gdzie trudno o dziczyznę.
Każdy doświadczony myśliwy powie wam, że gdy się wynajmie grupę Kafrów, na ogół są wynędzniali i łatwo się męczą. Po dwóch lub trzech posiłkach mięsnych - z jakiegokolwiek mięsa - stają się radośni, ruchliwi i pełni życia. Nigdy nie lubiłem Masajów z Kenii i z Tanganiki. Są zarozumiali, zbytnio przekonani o swojej wyższości nad wszystkimi innymi, białymi i czarnymi. Ale Masajowie potrafią dłużej pracować bez odpoczynku, wytrzymują dłuższe polowania i męczą się mniej niż przedstawiciele pozostałych plemion. Codziennie rano podczas dojenia nacinają bydłu żyły (każdy Masaj ma spore stado), mieszają krew z mlekiem i piją ze trzy półkwarty tej mikstury. Nie jedzą owoców. Nie jedzą warzyw. Nie jedzą zbóż.
Niemal w bezpośrednim sąsiedztwie Masajów żyją Kikujusi i lud Kamba, wegetarianie z przymusu. Dręczą ich choroby, są ociężali i bierni. Podczas mozolnego polowania robią się ponurzy i niechętni do współpracy. Jednak wystarczy ich karmić mięsem, a staną się gorliwi, pełni zapału i pracowici.
Wiem z doświadczenia, że jeśli myśliwy nie otrzymuje dostatecznej ilości soli mineralnych i protein mięsnych (proteiny warzywne i zbożowe są niewystarczające), załamie się w trudnych warunkach. Jeśli otrzymuje te sole i proteiny, bez problemu znosi trudy.
Nie tłuszcz, ale proteiny są podstawą zdrowia. Dzikie zwierzęta zawierają dużo białka i małe ilości tłuszczu, dlatego łowcy tak skrzętnie poszukują w nich tłuszczu, żeby nie musieć jeść węglowodanów i nadmiernej ilości białka. Wszakże to nie tłuszcz, ale białko jest najważniejsze. Tłuszcz jest ważny o tyle, że trudno go zdobyć w naturalnych warunkach.
W warunkach cywilizowanych tłuszcz nie stanowi problemu. W warunkach cywilizowanych, jak i pierwotnych, największym problemem jest białko zwierzęce, bo jest najdroższe lub najtrudniej je zdobyć.
JW


Odwoływałem się kilka razy na tym forum do Lake'a ale nie wiedziałem że ktoś będzie interpretował go w taki sposób.

Wie Pan ile wysiłku wymagło polowanie a szczególnie polowanie w Afryce w czasach Lake'a ? Zaczynało się o świcie i kończyło późnym wieczorem. Dziesiątki mil marszu, sporo stresu, kleszcze, mniejsze i większe rany, kontuzje.

To wszystko wymagało 2 kg mięsa dziennie ale nie jest to dieta dla mieszczucha. Mieszczuchowi wystarczy 50 gram białka bo jego aktywność ogranicza się do obsługi pilota od telewizora.

Kwestia druga jest taka że zwierzęta dzikie mają dużo tłuszczu.
.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Sob Cze 07, 2014 16:24   

Niech Pan nie będzie namolny i zachowa klasę, jak wojownik. Trzeba było zacząć zachowywać się przyzwoicie po pierwszym ostrzeżeniu.
Alexander Lake uczył się cały czas i tym właśnie różnił się od nawiedzonych fanatyków każdej opcji.
JW
 
     
abaszydze

Dołączył: 29 Mar 2012
Posty: 121
Wysłany: Nie Cze 08, 2014 17:37   

Grzegorz wrócił, jeszcze edyty brakuje.
 
     
koffin

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 482
Wysłany: Nie Cze 08, 2014 20:43   Re: Żywienie wojowników w Afryce

Gregus napisał/a:
Wie Pan ile wysiłku wymagało polowanie a szczególnie polowanie w Afryce w czasach Lake'a ? Zaczynało się o świcie i kończyło późnym wieczorem. Dziesiątki mil marszu, sporo stresu, kleszcze, mniejsze i większe rany, kontuzje.

To wszystko wymagało 2 kg mięsa dziennie ale nie jest to dieta dla mieszczucha. Mieszczuchowi wystarczy 50 gram białka bo jego aktywność ogranicza się do obsługi pilota od telewizora.

Kwestia druga jest taka że zwierzęta dzikie mają dużo tłuszczu.


Dużo tłuszczu ? ciekawe
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Nie Cze 08, 2014 21:38   

Oczywiście, że gazele miały mało tłuszczu, bo żyły w gorącej Afryce, a nie na mroźnej Alasce. W najlepszym wypadku gazele i bawoły można porównać do naszych kóz i wołów.
Czyli udźce, o których wspomina Alexander zawierały około 20% białka i 4-10% tłuszczu.
Na pewno nie były tak tłuste, jak nasze tuczniki wieprzowe.

Wegetarianina Fletchera Alexander najpierw nakarmił pieczoną wątrobą, która jest bardzo chuda, a potem regularnie dawał mu do jedzenia udziec z gazeli. Udziec, a nie tłusty mózg, oczy, szpik, tłuszcz znad nerki itd.

Dwa kg mięsa, które każdy z nich zjadał, zawierały więc około 400g białka i 80 do 200g tłuszczu.
Energetycznie to było 2300 do 3400 kcal, mniej więcej tyle energii, ile w Europie dziś zjada przeciętny pracujący tatuś. Co znaczy, że i u nas, siedząc przed telewizorem trzeba by zjeść co najmniej półtora kg udźca z gazeli [2500 kcal], żeby się nie wycieńczyć z głodu. Wychodzi jak nic 300g białka, podobnie, jak u Eskimosów.

Gdzieś tu na forum jakiś żółtodziób dopytywał, po co my ciągle liczymy. No właśnie po to, żeby nie zgadywać i nie brać danych z sufitu ani nie płodzić dogmatów.
JW

PS. Dobrze, weźmy tylko 1700kcal, bo podobno optymalnym tyle wystarcza. I tak to jest jeden kg udźca gazeli, czyli 200g białka.
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Nie Cze 08, 2014 23:24   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Dobrze, weźmy tylko 1700kcal, bo podobno optymalnym tyle wystarcza. I tak to jest jeden kg udźca gazeli, czyli 200g białka.
Dwa razy w tygodniu czyli 60g białka zwierzęcego średnio dziennie, a w pozostałe dni jakieś kokosy, sezamy, tłuszcz kakaowy, awokada, orzechy i inne roślinki z tłuszczem, a może i owoc jakiś gdy dzień bez tłuszczu jest. A no i masło może czasami być, a maślankę świnkom, żeby była zmiana białka a nie tylko gazele i gazele.
:viva:
Ostatnio zmieniony przez vvv Nie Cze 08, 2014 23:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
opiotr 

Dołączył: 19 Kwi 2013
Posty: 133
Wysłany: Pon Cze 09, 2014 07:02   

Witold Jarmolowicz napisał/a:


Gdzieś tu na forum jakiś żółtodziób dopytywał, po co my ciągle liczymy. No właśnie po to, żeby nie zgadywać i nie brać danych z sufitu ani nie płodzić dogmatów.
JW

W sumie dobrze wiedzieć, że dziś już niepotrzebne są nam uczucie głodu, pragnienia i sytości wystarczą tabele i wagi. Jak się domyślam nie ma co wierzyć też w zwodne samopoczucie w końcu przecież mamy glukometry, paski mierzące kwasowość, czy poziom ketonów.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pon Cze 09, 2014 08:22   

opiotr napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:


Gdzieś tu na forum jakiś żółtodziób dopytywał, po co my ciągle liczymy. No właśnie po to, żeby nie zgadywać i nie brać danych z sufitu ani nie płodzić dogmatów.
JW

W sumie dobrze wiedzieć, że dziś już niepotrzebne są nam uczucie głodu, pragnienia i sytości wystarczą tabele i wagi. Jak się domyślam nie ma co wierzyć też w zwodne samopoczucie w końcu przecież mamy glukometry, paski mierzące kwasowość, czy poziom ketonów.
Pan nie przekręca. To ja stworzyłem formułę 4eS a nie optymalni.

W zdaniu, które Pan cytuje jasno jest napisane, po co liczyć.
Liczenie jest potrzebne po to, żeby pożyteczni idioci i cwaniacy nie cięli głupa i nie robili wody z mózgu niezorientowanym.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pon Cze 09, 2014 08:28   

Ja nie piszę, co trzeba jeść na safari, bo nie wiem.
Ja piszę, jak to przedstawia Alexander Lake, doświadczony myśliwy.
Skoro powołujemy się na niego, to trzeba jasno napisać, co on zalecał. Nie ciąć głupa i nie udawać, że to było żywienie optymalne.
JW
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Pon Cze 09, 2014 14:41   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Skoro powołujemy się na niego


strona 167
napisał/a:
Tej nocy naszych dwudziestu krajowców pochłonęło co najmniej
sto funtów dobrego czerwonego mięsa. Jedli, aż rozbolały ich brzuchy,
leżeli, jęcząc, póki nie ustały im skurcze, po czym znów zaczynali
jeść. Tak kilka razy, aż zasnęli kamiennym snem, żeby rano wstać i
ponownie rozpocząć wyżerkę.

No chyba nie codziennie, dziennie literalnie znaczy "w ciągu 24 godzin" jest sugestia możliwości powtarzania, codziennie znaczy każdej kolejnej doby jest sugestia bez przerwy. Tu akurat uchwycone z wyjątkowością "tej nocy".

:P
Ostatnio zmieniony przez vvv Pon Cze 09, 2014 14:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Wto Cze 10, 2014 15:00   

vvv napisał/a:
No chyba nie codziennie, dziennie literalnie znaczy "w ciągu 24 godzin" jest sugestia możliwości powtarzania, codziennie znaczy każdej kolejnej doby jest sugestia bez przerwy. Tu akurat uchwycone z wyjątkowością "tej nocy". :P
Przecież podałem nr strony:
Alexander Lake str.172 napisał/a:
Szesnastu Kafrów i pięciu białych [myśliwych] zjadało dziennie sto funtów mięsa antylopy.
Czyli 45 kg, ponad dwa kilogramy mięsa na łeb. Dodam: 13 wiersz od góry. Dokładnie licząc: 45,3 592 37/21 = 2,16 kg
Wszędzie, gdzie mogę, zaokrąglam w dół.
I tak wychodzi dwa kg mięsa jak byk. Zjadali dziennie, nie okazjonalnie. To były chude antylopy, a nie eskimoskie tłuste narwale.

Z tych dwóch stron książki można wyciągnąć wiele ciekawych wniosków, zamiast niezłomnie trwać.
Po pierwsze, 60 lat temu ludzie byli mniejsi, niż dziś, a w Afryce szczególnie.
Więc średnia masa uczestników safari nie przekraczała 70 kg. Daje to 5,7g białka na kg masy należnej i nie więcej, niż 3 g tłuszczu na kg, per capita.
W gorącej Afryce potrzeba mniej energii na utrzymanie temperatury ciała, niż na Alasce.
Gdyby siedzieli cały czas, zużywaliby po 2000 kcal.
W pobliżu równika noc jest tak samo długa jak dzień, czyli wędrowali najwyżej 12 godzin.
Marsz w tempie 2-3 mile na godz. zwiększa spalanie o 150-230%
DRI str.140 napisał/a:
For comparison, walking at speeds of 2 or 3 mph increases energy expenditure by 150 or 230 percent, respectively.

Niech już będzie, że 30 mil przechodzili w ciągu 12 godzin, tzn. zwiększali spalanie 3,3 raza i zużywali 1000x3,3 = 3300kcal, do tego w nocy 1000kcal, razem 4300kcal na dobę.
4300 jest naciągnięte w górę, ale niech będzie. Nie jest to niemożliwe, zważywszy, że mali Eskimosi zjadali około 3500 kcal/dobę.
Dwa kg udźca gazeli dostarczają 3400kcal, kilkaset jeszcze brakuje.
Może średnio byli mniejsi, niż 70 kg, może nie wędrowali tak intensywnie, może dojadali zbożowe, może dokładali tłuszcz. Z grubsza nie ma drastycznych różnic pomiędzy wydatkiem energetycznym a ich jadłospisem.
Drastyczna jest tylko ilość białka rzędu 400g. Nawet, gdyby to było tylko 300g, to i tak to ogromna ilość.
JW
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Wto Cze 10, 2014 15:19   

A mój cytat ze strony 167 tej samej książki sugerujący, że to jednak nie codziennie jęczeli z przejedzenia?
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Wto Cze 10, 2014 21:17   

Lake napisał "co najmniej 100 funtów". Można domniemywać, że zjedli więcej, bo hipopotam ma trochę większą masę, niż 100 funtów, a Murzyni jedli do oporu na kolację i potem na śniadanie, bo wiedzieli, że czego nie zjedzą, to się zmarnuje.
Wreszcie ja cały czas zaokrąglam to ich spożycie w dół. Ale żeby na głowie stawał, to spożycie białka wynosiło jak nie 400g to powyżej 200g.
I to nie jest dużo, bo Eskimosi spożywali ponad 300g.
JW
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Śro Cze 11, 2014 13:49   

Masajowie, Eskimosi .... a my ludzie żyjący w klimacie umiarkowanym mamy jeść ZOO?
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Cze 11, 2014 13:59   

gam napisał/a:
ZOO?
ŻOO ;)
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Śro Cze 11, 2014 14:12   

Tak ZOO.
Bo tylko w ZOO bywają takie zierzęta j/w.
My mamy najczęściej wieprzowinkę.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
Ostatnio zmieniony przez gam Śro Cze 11, 2014 14:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Cze 11, 2014 14:17   

gam napisał/a:
najczęściej wieprzowinkę.
wieprzowinka jest 'trująca'

D
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Śro Cze 11, 2014 14:23   

W wydaniu dyrektyw UE i GMO.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Czw Cze 12, 2014 07:24   

Wszystkie ssaki są podobne, tylko dzikie mniej tłuste.
Żeby nie młócić zbędnej piany, oczywistym jest, że ssaki z dalekiej północy są bardziej tłuste jesienią, niż te z okolic równika.
JW
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Czw Cze 12, 2014 09:10   

Aaa... czyli tłuszcz chroni przd niskimi temperaturami?
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Czw Cze 12, 2014 12:34   

Też, ale przede wszystkim tłuszcz w 1 kg zawiera sześć razy więcej energii niż to jest w 1kg glikogenu. W niskich temperaturach zwierzę musi spalać więcej energii, niż w wysokich i musi tej energii w tłuszczu zgromadzić więcej na czas zimy.
JW
 
     
Gregory

Dołączył: 13 Cze 2014
Posty: 6
Wysłany: Pią Cze 13, 2014 22:05   

Czy ktoś z was był kiedyś na polowaniu ?
Nawet w czasach Lake'a kiedy afryka obfitowała w zwierzynę nie jadano mięsa codziennie bo wbrew pozorom trudno je było zdobyć.
Hipopotam, guziec, bawół czyli zwierzęta na które najczęściej polowano dla mięsa to zwierzęta o dużej ilości tkanki tłuszczowej.

Był tam także opis dwóch staruszków którzy pod opieką Lake'a z zapuszczonych mieszczuchów stali się pełnymi wigoru sprawnymi myśliwymi.
Lake wyjaśnił dlaczego. To surowy tryb życia oraz dużo ruchu były tego przyczyną. Drugą połową sukcesu było właśnie to jak się odżywiali.

W książce "Zabójcy w Afryce" jest o wiele wiecej opisów przemian psycho-fizycznych różnych osób ale sprowadzanie ich tylko do ilości białka w diecie jest spłyceniem tego co chciał przekazać Lake.
Ostatnio zmieniony przez Gregory Pią Cze 13, 2014 22:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Sob Cze 14, 2014 12:20   

Kolejny raz wypisuje Pan bzdury z sufitu nie sprawdzając żadnych danych i pomijając to, co czarno na białym napisał osobiście Lake.
Żegnam.
JW
 
     
RJ333

Dołączył: 14 Lut 2014
Posty: 25
Wysłany: Nie Cze 29, 2014 17:32   

Ciekawe z tymi Masajami, ale to nie oni ani nie mięsożerni Eskimosi stworzyli cywilizację techniczną. Pytanie co jest ważniejsze: siła fizyczna czy zdolności intelektualne?

Z dietami jest też o tyle złożona sprawa, że ludzie w danej populacji dostosowują się genetycznie do spożywanych pokarmów. Na przykład w Papui są plemiona odporne na chorobę beri-beri (będącą następstwem zjadania mózgów). Selekcja naturalna tu zadziałała, ci nieodporni po prostu wyginęli dawno temu i choć kanibalizm tam ponoć zaniknął to w genach nadal są pozostałości po tamtych czasach. Eskimosi mogą mieć podobną odporność na wysokobiałkową dietę. I zapewne w cywilizacji zachodniej jest tak samo: są ludzie którym wysoko fruktozowa (owce i słodycze), "śmieciowa", fast-foodowa dieta mniej szkodzi, a może nawet służy. Znam osoby które jedzą słodko, mało białka, a są szczupli, zdrowi, dobrze wyglądają, są aktywni fizycznie i sprawni intelektualnie...Są nawet jarosze którym ich dieta służy i trudno kwestionować to co mówią - przykładem opisywany tu przeze mnie na forum Makary Sieradzki, który napisał książkę "Życie bez chorób", dożył ponad 90 lat w dobrej kondycji fizycznej a zdrowie i sprawność jak sam pisał zawdzięczał jarskiej diecie. Są więc przypadki i przypadki ;)

Co do białka to na pewno jest potrzebne ale właśnie gdyby to było takie proste (jeść dużo i tyle) i dawało takie świetne efekty to wszyscy opychalibyśmy się białkiem. Niestety ten efekt nie jest taki oczywisty, ja na takiej diecie nie odczułem jakiejś szczególnej poprawy samopoczucia czy siły. Na dobre samopoczucie i wzrost energii działała u mnie swego czasu dieta tłusto-słodka. Wyraźny przypływ energii, pozytywna agresja, głód ćwiczeń fizycznych, doskonałe samopoczucie, niestety trwało to tylko kilka miesięcy i efekt zbladł, a skutkiem ubocznym było szybkie przybieranie na wadze. Tą dietę stosowałem po dłuższym okresie diety nisko tłuszczowej (zresztą od dziecka lubiłem owoce a odrzucało mnie raczej od tłuszczy) i przypuszczam, że po odkręceniu "kurka" z tłuszczem i białkiem organizm chciał to szybko wbudować i zaczął wytwarzać hormony metabolizujące. Ale trwało to tylko do czasu... Potem przeszedłem na dietę optymalną chcąc odzyskać tak świetne samopoczucie (sądząc ze to musi być "to") ale owo dobre samopoczucie i energia już nie wróciły i dodawanie dużych ilości białka też nic mi w tym względzie nie pomaga. Może być więc tak, że Murzyni opisywani na początku którzy z diety owocowo-jarskiej przeszli na bardziej treściwą czuli się znakomicie i mieli dużo sił, ale pytanie jak długo. W moim przypadku ten efekt był niestety tymczasowy.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pon Cze 30, 2014 06:58   

RJ333 napisał/a:
Co do białka to na pewno jest potrzebne ale właśnie gdyby to było takie proste (jeść dużo i tyle) i dawało takie świetne efekty to wszyscy opychalibyśmy się białkiem.
Ile to jest dużo dla Pana? W gramach.
JW
 
     
RJ333

Dołączył: 14 Lut 2014
Posty: 25
Wysłany: Wto Lip 01, 2014 15:47   

Ponad 1g/kg.

Jeśli o mnie chodzi to eksperymentowałem z białkiem jedząc przez pewien czas nawet do 10 jajek dziennie czyli ok 70 g najlepszego białka plus ser i mięso lub ryby co dawało łącznie ok. 100 g przy wadze 75. To było podzielone na wiele posiłków. Więcej raczej nie daję rady ze względu na dolegliwości żołądkowe. Zresztą na tej ilości też odczuwałem dyskomfort i trudności w trawieniu (zwłaszcza wieczorem). Efekt takiej diety to trochę większa produkcja ciepła ale poza tym bez większych zmian, przy czym taką ilość jadłem ok. trzech tygodni. Moja codzienna dieta to mniejsze ilości - średnio gdzieś ok. 50 g białka (80g węglowodanów i 100-130 tłuszczy). Pod wpływem tego forum i strony trochę zwiększam ilość białka no ale w sumie to za wielkich efektów nie widzę. Tak jakby ten pokarm nie wbudowywał się ani nie był w pełni wykorzystywany, bo nie ma (nie odczuwam) pozytywnej odpowiedzi ze strony organizmu przy zwiększeniu spożycia białek.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Wto Lip 01, 2014 23:38   

Jak takie dużo 1g/kg ma się do spożywania przez Eskimosów 300g białka przy masie 50kg?
JW
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Śro Lip 02, 2014 04:52   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
takie dużo 1g/kg ma się
jak 25 żółtek przy masie ciała 80kg (nmc 180cm)
20g żółtko * 25 szt = 500g (16% białka)= 80gB
;)
 
     
side 

Pomógł: 7 razy
Dołączył: 24 Lis 2011
Posty: 687
Wysłany: Śro Lip 02, 2014 07:59   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jak takie dużo 1g/kg ma się do spożywania przez Eskimosów 300g białka przy masie 50kg?
JW

Ofiary diety Atkinsa tez.

Eskimosi nie mieli wyboru i dzieki temu krócej zyli.
Niech Pan nie porowuje ich diety do diety współczesnego europejczyka.
Mieszkali w innym klimacie i prowadzili inny tryb zycia i nie odwiedzaja tego forum.
Niska temp i wysoka aktywność to warunki, w ktorych metabolizm jest na wysokim poziomie.

Organizm człowieka nie potrafi magazynowac bialka.
Każdy nadmiar musi zostac usuniety co jest procesem obciazajacym i podtruwajacym caly organizm. Cierpi watroba (rozklad), nerki (wydalanie), stawy (zakwaszenie), skora (egzema), wlosy (łysienie). Nadmierna podaz bialka przyspiesza procesy starzenia sie organizmu. Objawy przekwitania i przedwczesnego starzenia występowaly już w wieku 30 kilku lat u Kirgizów na Uralu, którzy odżywiali się wyłącznie chudym mięsem.

Jeśli na talerzu jest odpowiednia podaz T i W, to B wystarcza w ok. 1g/kgnmc.
Bialko nie jest pokarmem energetycznym.
Pana wielbiciel kiedys napisal, ze tłuszcz jest jak węgiel, węglowodany jak drewno, a białko jak palenie w piecu antykami ;)
Ostatnio zmieniony przez side Śro Lip 02, 2014 08:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
COOLER 

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Sty 2013
Posty: 854
Wysłany: Czw Lip 03, 2014 11:00   

side napisał/a:
Każdy nadmiar musi zostac usuniety co jest procesem obciazajacym i podtruwajacym caly organizm. Cierpi watroba (rozklad), nerki (wydalanie), stawy (zakwaszenie)
Łoj, to jako „uczeń” Doktora Kwaśniewskiego, przeczysz drugiemu „uczniowi” też Doktora Kwaśniewskiego, przecież Kangur napisał :shock: :
Kangur napisał/a:
Długowieczni maja kwaśną reakcję krwi, nie chorują i dlatego długo żyją. Zalecenia medycyny oficjalnej o odkwaszaniu krwi należy włożyć między bajki.

http://www.dobradieta.pl/...p=240421#240421
http://www.dobradieta.pl/...p=240633#240633
He, he, :hah: dwóch „uczniów” tego samego Doktora a dwa różne zalecenia. Ale wspólny czynnik obaj uczniowie są na diecie optymalnej więc znowu cuda. :hah: :hah: :hah:
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Czw Lip 03, 2014 11:35   

To nie są zalecenia, to jest dyskusja.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
RJ333

Dołączył: 14 Lut 2014
Posty: 25
Wysłany: Pią Lip 04, 2014 20:00   

300 g to mi się wydaje ilością nie do zjedzenia a na pewno nie na codzień
Eskimosi żywią się tak od pokoleń, są pewnie przystosowani genetycznie...Tak jak murzyn jest brązowy bo żyje w słonecznym klimacie, tak samo ludzie przystosowują się do pokarmów, które dana populacja zjada. Nawet 0,8g/kg co zaleca oficjalna nauka wydaje mi się ilością dużą i mało kto tyle je. Co więcej znam osoby których typowa dieta to: rano jakaś kanapka z dżemem, na obiad "warzywa z patelni", na kolację kawałek pizzy, w przerwach batoniki, czekolady, soki, napoje i latami tak jedzą i nie widać żeby się "sypali" pod jakimkolwiek względem (zdrowia fizycznego czy psychicznego).

Znani aktorzy wegetarianie
http://www.listal.com/actors/vegetarian/all
Na zabiedzonych to oni nie wyglądają mimo zielonej dietki. To jest właśnie słabość wszystkich diet, że są niby mądre zalecenia, od strony teorii wszystko ładnie opracowane, ale są też inne diety kompletnie różne, ludzie którzy jedzą całkiem co innego i oni też są zdrowi. Czyli wiem że nic nie wiem...
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pon Lip 07, 2014 07:56   

RJ333 napisał/a:
300 g to mi się wydaje ilością nie do zjedzenia a na pewno nie na co dzień
I to jest właśnie dużo: 6g na kg masy ciała. A nie 1,5g/kg, o czym tutaj mówimy.
JW
 
     
Moveo-Sport_pl

Dołączył: 24 Mar 2014
Posty: 63
Ostrzeżeń:
 3/2/3
Wysłany: Pon Lip 14, 2014 16:38   

Ciekawe czy u nas przyjęłaby się taka dieta afrykańskich wojowników,bo coś czuje że niektórym byłoby bardzo trudno w ogóle ją zastosować:)
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Wto Lip 15, 2014 12:36   

Proszę spróbować jeść 6g białka na kg przez tydzień i opowiedzieć nam o wrażeniach.
JW
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Nie Lip 20, 2014 22:17   

Pisze dr med. Kinga Wiśniewska-Roszkowska: przez wiele lat panowała błędna teoria /sformułowana w XIX wieku/ utrzymująca, że należy spożywać duże ilości białka, nawet do 120 g dziennie. Obecnie wiadomo, że zapotrzebowanie dorosłego organizmu na białko jest o wiele niższe i wynosi ono około 40 g dziennie. - Białko nie jest materiałem pędnym, lecz budulcowym i nie magazynuje się ono w ustroju, a więc wszelki jego nadmiar musi być spalony. A spalanie białek jest połączone z dość obfitym tworzeniem toksycznych metabolitów, które muszą być zobojętniane
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pon Lip 28, 2014 10:06   

gam napisał/a:
Pisze dr med. Kinga Wiśniewska-Roszkowska: przez wiele lat panowała błędna teoria /sformułowana w XIX wieku/ utrzymująca, że należy spożywać duże ilości białka, nawet do 120 g dziennie. Obecnie wiadomo, że zapotrzebowanie dorosłego organizmu na białko jest o wiele niższe i wynosi ono około 40 g dziennie. -
Nawet gdyby poważnie potraktować zalecenia WHO - 0,8g białka na kg masy ciała, to dla 70 kg człowieka wychodzi 56 g, a dla dużego faceta jeszcze więcej.
Nie mówiąc o tym, że norma jest zaniżona, bo FAO/WHO usilnie poszukują dowodów na to, że niskie spożycie białka wystarcza. Oni to robią, żeby móc ogłaszać sukcesy w zwalczaniu światowego głodu.
40g wzięło się z niezrozumienia, że dotyczy to białka zdeaminowanego i wydalanego w postaci mocznika. Ten sam błąd popełnił dr Kwaśniewski, twierdząc, że 70kg mężczyźnie wystarcza 30g białka.
Podręczniki jednoznacznie określają, że dorosły człowiek degraduje 30-40 g własnych białek.
Żeby skompensować codzienną utratę białka, trzeba go zjeść więcej.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pon Lip 28, 2014 10:21   

RJ333 napisał/a:
Znani aktorzy wegetarianie
http://www.listal.com/actors/vegetarian/all
Na zabiedzonych to oni nie wyglądają mimo zielonej dietki.

Bob Dylan

Fakt, wygląda nieźle. A właściwie wyglądał pół wieku temu.
Po drugie, nie mieszajmy zielonej dietki z tym, co oni jedzą, bo tego nie wiemy.
JW
 
     
koffin

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 482
Wysłany: Śro Lip 30, 2014 01:39   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
gam napisał/a:
Pisze dr med. Kinga Wiśniewska-Roszkowska: przez wiele lat panowała błędna teoria /sformułowana w XIX wieku/ utrzymująca, że należy spożywać duże ilości białka, nawet do 120 g dziennie. Obecnie wiadomo, że zapotrzebowanie dorosłego organizmu na białko jest o wiele niższe i wynosi ono około 40 g dziennie. -
Nawet gdyby poważnie potraktować zalecenia WHO - 0,8g białka na kg masy ciała, to dla 70 kg człowieka wychodzi 56 g, a dla dużego faceta jeszcze więcej.
Nie mówiąc o tym, że norma jest zaniżona, bo FAO/WHO usilnie poszukują dowodów na to, że niskie spożycie białka wystarcza. Oni to robią, żeby móc ogłaszać sukcesy w zwalczaniu światowego głodu.
40g wzięło się z niezrozumienia, że dotyczy to białka zdeaminowanego i wydalanego w postaci mocznika. Ten sam błąd popełnił dr Kwaśniewski, twierdząc, że 70kg mężczyźnie wystarcza 30g białka.
Podręczniki jednoznacznie określają, że dorosły człowiek degraduje 30-40 g własnych białek.
Żeby skompensować codzienną utratę białka, trzeba go zjeść więcej.
JW



Więc 70kg człek ma zjeść -70gr białka a tłuszczu ile ?
I jak przy ćwiczeniu to wyglada.
Wiadomo ze węgle po ćwiczeniu trzeba zasilić
Ostatnio zmieniony przez koffin Śro Lip 30, 2014 01:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Śro Lip 30, 2014 07:50   

koffin napisał/a:
Więc 70kg człek ma zjeść -70gr białka a tłuszczu ile ?
I jak przy ćwiczeniu to wyglada.
Wiadomo ze węgle po ćwiczeniu trzeba zasilić
Mniej więcej.
Ponieważ białko powinno stanowić 15-20% energii, więc zwiększone zużycie energii zwiększa także zapotrzebowanie na białko.
Zwiększone spalanie to bardziej intensywny obrót metaboliczny i nasilone zużycie enzymów.
Są setki prac, które wykazują, że po wysiłku nasila się metabolizm poszczególnych aminokwasów.
Nie wiem, dlaczego tej prostej zależności nie rozumieją ideolodzy od przebiałczenia.
JW
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Nie Sie 03, 2014 02:40   

Ciekawe jest to co jest napisane o tej soli. Jak temu chopkowi dal miesa z sola i jakas tabletke solna i go scielo na spanie.
Ja dzis mialem to samo bo od dlugiego czasu nie uzywalem soli kuchennej a dzis o 19 jak zjadlem taki posilek ostro osolony to mnie scielo i o 20 padlem spac do 1 w nocy. I nie tyle ze jej nie uzywalem to nie jadlem produktow zadnych do ktorych jest ona dodawana.
Zastanawia mnie to z ta sola. Skad oni brali sol?
Latal se taki powiedzmy mysliwy i co do kopalni z wieliczki zapasow nabieral ? Chodzi mi w warunkach prymitywnych a nie bazar z kongo czy tam gdzies w afryce...
Bo z tego co rozumiem to trzeba ta sol jesc zeby te mieso przetrawic miedzyinnymi.
 
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Nie Sie 03, 2014 11:11   

daniel_K napisał/a:
Zastanawia mnie to z ta sola. Skad oni brali sol?
Latal se taki powiedzmy mysliwy i co do kopalni z wieliczki zapasow nabieral ?

http://pl.wikipedia.org/wiki/Lizawka
Jeżeli nie zabrał ze sobą zapasu soli, a potrzeba jej niewiele, więc się nie nadźwigał, to mógł jeszcze poszukać naturalnych źródeł soli w przyrodzie. Głównym źródłem soli może też być krew upolowanych zwierząt.
JW
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Nie Sie 03, 2014 22:10   

No powiem szczerze ze wyglada mi to na brakujace mi ogniwo :D
Tylko wszystko by bylo ladnie pieknie, gdybym sie nie zastanawial nad tym skad taka lizawke brali ow ludzie w naturze?
 
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Śro Sie 06, 2014 08:25   

Z jezior solnych.
JW
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Śro Sie 06, 2014 11:49   

http://www.salinarium.pl/wp-content/uploads/microsite/lizawka/lizawka_krowa_1.jpg
Ostatnio zmieniony przez vvv Śro Sie 06, 2014 11:51, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Śro Sie 06, 2014 12:42   

Jakos mnie to nie przekonuje ze z jezior solnych, wsrod ladu to chyba bardzo duza rzadkosc?
Jezeli ta sol faktycznie jest tak bardzo nam niezbiedna, to musial to byc naprawde towar deficytowy
 
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Śro Sie 06, 2014 13:31   

daniel_K napisał/a:
wsrod ladu
Bez polskich znaków to niechlujstwo z lenistwa jest bez ładu i składu.
Zażółć gęślą jaźń.
Ostatnio zmieniony przez vvv Śro Sie 06, 2014 13:33, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
3of5 

Dołączył: 29 Mar 2013
Posty: 483
Wysłany: Śro Sie 06, 2014 13:41   

tiaaaa, rozumiem, że mozna pisać z telefonu, tabletu, ale:

 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Śro Sie 06, 2014 14:40   

daniel_K napisał/a:
Jakos mnie to nie przekonuje ze z jezior solnych, wsrod ladu to chyba bardzo duza rzadkosc?
Jezeli ta sol faktycznie jest tak bardzo nam niezbiedna, to musial to byc naprawde towar deficytowy

Był deficytowy, dlatego dzierżawiący żupy solne byli bogaczami. Sól była droga, stąd powstał przesąd, że kiedy się sól rozsypie, to zwiastuje nieszczęście. Pierwotnie rozsypanie soli było nieszczęściem samym w sobie, tak, jak rozsypanie miedziaków do potoku.
Sól można otrzymywać nie tylko z jezior solnych. Także z wody morskiej. Z krwi zwierząt. Ze słonych źródeł.
Jak by nie patrzył, bez soli się umiera, szczególnie w gorącym klimacie.
Skądś ją musieli brać. Rośliny dostarczają bardzo niewiele soli. Przeciętnie poniżej
0,1 grama na kg i 50 razy mniej, niż potasu.
JW
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Pią Sie 08, 2014 23:49   

vvv napisał/a:
daniel_K napisał/a:
wsrod ladu
Bez polskich znaków to niechlujstwo z lenistwa jest bez ładu i składu.
Zażółć gęślą jaźń.

Miszczu ortografii regulamin sie klania jak takis madry. Po co to piszesz nic to nie wnosi do tematu? Rozumiem jak bym pisal " z kond" albo "jusz". Ale bez polskich znakow zeby sie czepiac... zal.pl ;d

A z ta sola to i tak nie wierze. Bo wychodzi na to ze wedlug panskiej teorii bez soli czlowiek by umarl. Ja bez soli bardzo dlugo zylem i jakos nie umarlem ani odwodniony nie bylem. I zwracam tu uwage tez na to ze nie jadlem zadnych przetworzonych chemicznie rzeczy z dodatkiem soli.
Ostatnio zmieniony przez daniel_K Pią Sie 08, 2014 23:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Sob Sie 09, 2014 08:47   

To niech Pan sobie odpowie, skąd Pan tę sól brał w pożywieniu?
I ile jej było.
JW
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Sob Sie 09, 2014 09:54   

No wlasnie chodzi o to ze tylko z pozywienia. A w wodzie mineralnej ktora pilem jest 11mg sodu na litr. Takze chyba powinienem teoretycznie pasc z odwodnienia? Bo sie niby zaleca 5g soli na dzien i to biorac pod uwage ze przecietny polak spozywa dodatkowo sol w przetworzonym badziewiu. To ile ja tej soli na nieprzetworzonym jedzeniu powinienem dostarczac dziennie?
 
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pon Sie 11, 2014 11:09   

daniel_K napisał/a:
No wlasnie chodzi o to ze tylko z pozywienia. A w wodzie mineralnej ktora pilem jest 11mg sodu na litr. Takze chyba powinienem teoretycznie pasc z odwodnienia? Bo sie niby zaleca 5g soli na dzien i to biorac pod uwage ze przecietny polak spozywa dodatkowo sol w przetworzonym badziewiu. To ile ja tej soli na nieprzetworzonym jedzeniu powinienem dostarczac dziennie?
Dobre pytanie.
Z samych roślin niezbędnej ilości się nie dostarczy. Potrzebna jest jeszcze nieoczyszczona woda z jakiejś kałuży.
JW
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Pon Sie 11, 2014 16:14   

Niezbyt rozumiem. Mało to zabawne i niczego nie wyjasnia. Sie zaczynam czuc jak by mi "miszczu" slonecki odpisywal ze swoim aroganckim patrzeniem z góry.
 
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Pon Sie 11, 2014 21:15   

Cytat:
Wody o wysokiej zawartości sodu, np. Krystynka z Ciechocinka (950 mg/l) czy Celestynka z Rymanowa (630 mg/l) znajdują zastosowanie w przypadkach konieczności uzupełnienia poziomu sodu i tym samym utrzymania wody w organizmie.
Można także mieszkać na morzem, jeśli nie potrafi się go wyschniętego wykopać by sobie dosolić.
:viva:
Ostatnio zmieniony przez vvv Pon Sie 11, 2014 21:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Pon Sie 11, 2014 22:19   

vvv napisał/a:
Cytat:
Wody o wysokiej zawartości sodu, np. Krystynka z Ciechocinka (950 mg/l) czy Celestynka z Rymanowa (630 mg/l) znajdują zastosowanie w przypadkach konieczności uzupełnienia poziomu sodu i tym samym utrzymania wody w organizmie.
Można także mieszkać na morzem, jeśli nie potrafi się go wyschniętego wykopać by sobie dosolić.
:viva:

Takie wody to niesamowita rzadkosc w przyrodzie. Zazwyczaj sa dostepne tylko jakies z rzek czy jezior. Ewentualnie deszczowka a ona to chyba juz blizej destylowanej.
Na pewno nasi czlekoksztaltni przodkowie uciułali se kopalnie i solili sobie surowki, temizując mieso przy grillu i posypujac przyprawami.
Albo no pewnie robili se jeszcze odwiert kilometr w ziemie zeby mineralna wode pić.
A to i tak chociazby ten przyklad co podales, to jest 950mg na litr! Czyli ile tego by trzeba wypic zeby dostarczyc te niby zapotrzebowanie? 5 litrow? 10?
„Zuber” unikalna woda lecznicza w skali europejskiej o bardzo dużej mineralizacji – leczy choroby wrzodowe żołądka i dwunastnicy, wątrobę i drogi żółciowe, zwalcza nadkwasotę, obniża poziom cukru i cholesterolu we krwi.
Lokalizacja:
Źródło: odwiert głębokość 670-935 m
A z ta celestynka to cos zes nie trafil http://www.uzdrowisko-rym...a-zrodlana.html
 
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Pon Sie 11, 2014 22:54   

daniel_K napisał/a:
Ą ź tą cęłęśtyńką tó ćóś źęś ńię trąfił http://www.uzdrowisko-rymanow.com.pl/celestynka/nasza-woda/rymanow-zdroj-woda-zrodlana.html http://www.uzdrowisko-rym...a-zrodlana.html


http://www.uzdrowisko-rymanow.com.pl/celestynka/nasza-woda/celestynka-woda-mineralna.html
http://www.uzdrowisko-rym...-mineralna.html
:keep:
Ostatnio zmieniony przez vvv Pon Sie 11, 2014 22:58, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Pon Sie 11, 2014 23:09   

Na+ - 277
To tylko zes potwierdzil ze nie trafiles :)
Juz tam te 5 potasu nie odejmuje ;d
 
 
     
the meat eater

Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 119
Wysłany: Wto Sie 12, 2014 00:22   

RJ333 napisał/a:
Ciekawe z tymi Masajami, ale to nie oni ani nie mięsożerni Eskimosi stworzyli cywilizację techniczną. Pytanie co jest ważniejsze: siła fizyczna czy zdolności intelektualne?

Z dietami jest też o tyle złożona sprawa, że ludzie w danej populacji dostosowują się genetycznie do spożywanych pokarmów. Na przykład w Papui są plemiona odporne na chorobę beri-beri (będącą następstwem zjadania mózgów). Selekcja naturalna tu zadziałała, ci nieodporni po prostu wyginęli dawno temu i choć kanibalizm tam ponoć zaniknął to w genach nadal są pozostałości po tamtych czasach. Eskimosi mogą mieć podobną odporność na wysokobiałkową dietę. I zapewne w cywilizacji zachodniej jest tak samo: są ludzie którym wysoko fruktozowa (owce i słodycze), "śmieciowa", fast-foodowa dieta mniej szkodzi, a może nawet służy. Znam osoby które jedzą słodko, mało białka, a są szczupli, zdrowi, dobrze wyglądają, są aktywni fizycznie i sprawni intelektualnie...Są nawet jarosze którym ich dieta służy i trudno kwestionować to co mówią - przykładem opisywany tu przeze mnie na forum Makary Sieradzki, który napisał książkę "Życie bez chorób", dożył ponad 90 lat w dobrej kondycji fizycznej a zdrowie i sprawność jak sam pisał zawdzięczał jarskiej diecie. Są więc przypadki i przypadki ;)

Co do białka to na pewno jest potrzebne ale właśnie gdyby to było takie proste (jeść dużo i tyle) i dawało takie świetne efekty to wszyscy opychalibyśmy się białkiem. Niestety ten efekt nie jest taki oczywisty, ja na takiej diecie nie odczułem jakiejś szczególnej poprawy samopoczucia czy siły. Na dobre samopoczucie i wzrost energii działała u mnie swego czasu dieta tłusto-słodka. Wyraźny przypływ energii, pozytywna agresja, głód ćwiczeń fizycznych, doskonałe samopoczucie, niestety trwało to tylko kilka miesięcy i efekt zbladł, a skutkiem ubocznym było szybkie przybieranie na wadze. Tą dietę stosowałem po dłuższym okresie diety nisko tłuszczowej (zresztą od dziecka lubiłem owoce a odrzucało mnie raczej od tłuszczy) i przypuszczam, że po odkręceniu "kurka" z tłuszczem i białkiem organizm chciał to szybko wbudować i zaczął wytwarzać hormony metabolizujące. Ale trwało to tylko do czasu... Potem przeszedłem na dietę optymalną chcąc odzyskać tak świetne samopoczucie (sądząc ze to musi być "to") ale owo dobre samopoczucie i energia już nie wróciły i dodawanie dużych ilości białka też nic mi w tym względzie nie pomaga. Może być więc tak, że Murzyni opisywani na początku którzy z diety owocowo-jarskiej przeszli na bardziej treściwą czuli się znakomicie i mieli dużo sił, ale pytanie jak długo. W moim przypadku ten efekt był niestety tymczasowy.


U mnie było podobnie. Po przejściu na dietę LC nastąpił odpał. Siła, kondycja dosłownie wszystko na takim poziomie że aż ciężko było uwierzyć że to możliwe, ale później spadek normalizacja. Teraz jest z tym różnie. Może wiek zrobił swoje nie wiem. Może organizm faktycznie potrzebuje okresowej zmiany modelu żywienia żeby uruchomić nieużywane mechanizmy i uzyskać odpał?


Co do białka to tak duża ilość przy niskiej ilości węgla i tłuszczu oznaczałaby kompletną ketozę i nie wiem czy dobrze mówię ale czuć byłoby to w oddechu.

Swoją drogą moim zdaniem zapotrzebowanie na białko jest zależne od wielu czynników i nie można powiedzieć że 50g to za dużo lub za mało. Po pierwsze powinnyśmy bardziej posługiwać miernikiem jakości białka lub jego przyswajalności. Im mniej przyswajalne białko tym więcej trzeba go zjeść i na odwrót. Wieprzowina jest mniej przyswajalna niż wołowina więc trzeba zjeść jej więcej aby organizm mógł uzyskać takim sam efekt. To samo z białkiem roślinnym, które jakościowo to może 50% tego co ma wołowina. A więc żeby wypełnić owo zalecenie 50g białka na dobę musielibyśmy zjeść 100g białka roślinnego itd.
Innym czynnikiem jest masa mięśniowa i aktywność fizyczna. Im wyższe tym większe zapotrzebowanie na białko. Weźmy współczesnych kulturystów dla których 2kg mięsa to norma.

Co do pierwszego posta i tematu to jestem lekko sceptyczny czy 300-400g białka na dobę wyszłoby komuś na dobre w naszym kraju. To ilość dla zawodowego kulturysty o wadze 120kg. Zasilanie się tym na co dzień jest moim zdaniem niewykonalne. Sam lubię zjeść dużo mięsa. Zdarza się i kilo wołowiny, ale to tylko niecałe 200g białka, samopoczucie jest dobre ale nie testowałem tego na dłuższą metę dzień w dzień. Hmmm może sprawdzę.... :D
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Wto Sie 12, 2014 10:12   

the meat eater napisał/a:
Może organizm faktycznie potrzebuje okresowej zmiany modelu żywienia żeby uruchomić nieużywane mechanizmy i uzyskać odpał?

Jest to bardzo cenna sugestia IMO.
Przy zmianie modelu żywienia zwiększają się również szanse organizmu na utylizację odpadów.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
the meat eater

Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 119
Wysłany: Śro Sie 13, 2014 21:29   

Mam pytanie. Z tego co wiem to w diecie Masajów to głównie mężczyźni żywili sie krwią i mięsem. Co by się stało gdyby kobiety również tak robiły? Jaki miałoby to wpływ na organizm kobiety?
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Czw Sie 14, 2014 07:47   

Kobiety i dzieci Masajów żywiły się podobnie do mężczyzn, z tym, że jadły więcej owoców, których mężczyźni praktycznie nie spożywali, a z roślinnych preferowali nasiona i orzechy.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Czw Sie 14, 2014 08:10   

Wracając do ilości soli, na poważnie.
Roślinożercy zjadają ogromne ilości roślin. Żwacz krowy ma pojemność 150 litrów, przy masie zwierzęcia 300-700 kg. To umożliwia ekstrahowanie soli z dużej ilości pożywienia. Tym niemniej roślinożercy chętnie znajdują lizawki, wykwity solne, z których, jak sama nazwa wskazuje, wylizują dodatkowe porcje soli.

Proporcjonalnie 70 kg roślinożerny człowiek powinien by mieć żołądek o pojemności 15 litrów, a ma prawie dziesięciokrotnie mniejszy. Co oznacza, że nie jest przystosowany do pożywienia typowo roślinnego (błonnika), a co najwyżej do rzadko występujących w przyrodzie węglowodanów strawnych, zjadanych w ilości dziesięciokrotnie mniejszej, niż typowi roślinożercy. A skoro tak, to poza skrobią i cukrami, pozostałych składników pokarmowych, szczególnie takich jak chlorek sodu, człowiek może uzyskać z pożywienia roślinnego kilkakrotnie mniej, niż roślinożercy.
Więc musi albo dosalać, albo dojadać słone produkty zwierzęce.
Sól można uzyskać nad morzem mocząc drewno i spalając je, albo w bardziej zaawansowanej formie tworząc poldery. Na lądzie można szukać powierzchniowych złóż rodzimych albo właśnie słonych jezior i źródeł. Można też pić krew i jeść mięso.
Od dawna istniał też handel wymienny.
Natomiast na pewno, skoro mamy kilkakrotnie mniejszy żołądek niż przeżuwacze i i nie zjadamy swoich odchodów, jak królik, nie możemy uzyskać dostatecznej ilości chlorku sodu z roślin. Szczególnie w gorącym klimacie, z którego podobno pochodzą nasi przodkowie. Tam traci się więcej soli z potem.
Co dowodzi po raz kolejny, że nie jesteśmy wegetarianami.
JW
Ostatnio zmieniony przez Witold Jarmolowicz Czw Sie 14, 2014 08:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Czw Sie 14, 2014 10:45   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Szczególnie w gorącym klimacie,


Litr "wody" chlupiącej w kokosie zawiera 1000mg sodu, stąd da się ją używać nawet jako kroplówkę. http://nutritiondata.self...products/3115/0

Dolna medyczna norma sodu w dobowej zbiórce moczu wynosi 1000mg, ale raczej jako "do rozpatrzenia" niż do leczenia.

Z tego co kojarzę to organizm ma zdolność oszczędzania (zmniejszenia wydalania sodu), ale nie ma takiej zdolności względem potasu.

Reasumując z sodem jak z białkiem, podaż zwiększa obrót.
:-x

Kto umie czytać niech czyta.
http://healthyeating.sfga...daily-5362.html napisał/a:
The National Heart Lung and Blood Association reports that 500 mg is a safe daily minimum intake of sodium. This amount will be enough to maintain the bodily functions that require sodium. In an average temperate climate, a normal adult may be able to thrive with as little as 115 mg of sodium each day. Because most foods contain at least a small amount of natural sodium, it is difficult to drop below the minimum recommendation even on an extremely low-sodium diet.



:hihi:
Ostatnio zmieniony przez vvv Czw Sie 14, 2014 10:54, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
koffin

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 482
Wysłany: Czw Sie 14, 2014 17:23   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Wracając do ilości soli, na poważnie.
Roślinożercy zjadają ogromne ilości roślin. Żwacz krowy ma pojemność 150 litrów, przy masie zwierzęcia 300-700 kg. To umożliwia ekstrahowanie soli z dużej ilości pożywienia. Tym niemniej roślinożercy chętnie znajdują lizawki, wykwity solne, z których, jak sama nazwa wskazuje, wylizują dodatkowe porcje soli.

Proporcjonalnie 70 kg roślinożerny człowiek powinien by mieć żołądek o pojemności 15 litrów, a ma prawie dziesięciokrotnie mniejszy. Co oznacza, że nie jest przystosowany do pożywienia typowo roślinnego (błonnika), a co najwyżej do rzadko występujących w przyrodzie węglowodanów strawnych, zjadanych w ilości dziesięciokrotnie mniejszej, niż typowi roślinożercy. A skoro tak, to poza skrobią i cukrami, pozostałych składników pokarmowych, szczególnie takich jak chlorek sodu, człowiek może uzyskać z pożywienia roślinnego kilkakrotnie mniej, niż roślinożercy.
Więc musi albo dosalać, albo dojadać słone produkty zwierzęce.
Sól można uzyskać nad morzem mocząc drewno i spalając je, albo w bardziej zaawansowanej formie tworząc poldery. Na lądzie można szukać powierzchniowych złóż rodzimych albo właśnie słonych jezior i źródeł. Można też pić krew i jeść mięso.
Od dawna istniał też handel wymienny.
Natomiast na pewno, skoro mamy kilkakrotnie mniejszy żołądek niż przeżuwacze i i nie zjadamy swoich odchodów, jak królik, nie możemy uzyskać dostatecznej ilości chlorku sodu z roślin. Szczególnie w gorącym klimacie, z którego podobno pochodzą nasi przodkowie. Tam traci się więcej soli z potem.
Co dowodzi po raz kolejny, że nie jesteśmy wegetarianami.
JW


Węglowodany jakie to polecane bo te proste to są nie zdrowe?
Błonnik z warzyw jaki jest najlepszy bo owoce też zawierają błonnik i jakie to ogólnie najrozsądniej spożywać? Najlepiej kiedy celuloza jest rozłożona podczas gotowania?
 
     
the meat eater

Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 119
Wysłany: Czw Sie 14, 2014 22:30   

moim zdaniem ziemniak w pierwszej kolejności, później może kasza

warzywa zielone wiadomo
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Pią Sie 15, 2014 19:00   

koffin napisał/a:

Węglowodany jakie to polecane bo te proste to są nie zdrowe?
Błonnik z warzyw jaki jest najlepszy bo owoce też zawierają błonnik i jakie to ogólnie najrozsądniej spożywać? Najlepiej kiedy celuloza jest rozłożona podczas gotowania?

Etam nie zdrowe, pieprzenie rodem z TV. Są ok tak jak złożone ale w rozsądnych ilościach. Powiedz sobie że jesz dziennie tyle i tyle ww i w to wkomponuj swoje ww. Jeżeli jesz około 120g ww dziennie to zjedz sobie z dwa owoce (obojetnie jakie), warzywa gotowane, trochę miodu i jakichś suchych kilka i masz po sprawie. A jak nie lubisz owoców to zjedz więcej miodu lub warzyw... Bez większego znaczenia. Ja przykładowo mogę zjeść sporo warzyw gotowanych ale owoce to max dwa dziennie lub co drugi dzień. Miód jak najbardziej i to mógłbym znacznie wiecej niż te marne 120g ww. Masz ochotę na placki ziemniaczane lub racuchy to sobie zjedz i się noe martw :)
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
koffin

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 482
Wysłany: Pią Sie 15, 2014 19:20   

Suchych czyli?

Kasza czy fasolka (legumes) jaka jest wasza opinia.
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Pią Sie 15, 2014 19:39   

Suchych owoców, nie fasolek. Chcesz żeby Ci głowę oderwało jak będziesz siedzieć w "biurze"? ;)
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Sie 15, 2014 21:03   

vvv napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Szczególnie w gorącym klimacie,


Litr "wody" chlupiącej w kokosie zawiera 1000mg sodu, stąd da się ją używać nawet jako kroplówkę. http://nutritiondata.self...products/3115/0

Dolna medyczna norma sodu w dobowej zbiórce moczu wynosi 1000mg, ale raczej jako "do rozpatrzenia" niż do leczenia.

Z tego co kojarzę to organizm ma zdolność oszczędzania (zmniejszenia wydalania sodu), ale nie ma takiej zdolności względem potasu.

Reasumując z sodem jak z białkiem, podaż zwiększa obrót.
:-x

Kto umie czytać niech czyta.
http://healthyeating.sfga...daily-5362.html napisał/a:
The National Heart Lung and Blood Association reports that 500 mg is a safe daily minimum intake of sodium. This amount will be enough to maintain the bodily functions that require sodium. In an average temperate climate, a normal adult may be able to thrive with as little as 115 mg of sodium each day. Because most foods contain at least a small amount of natural sodium, it is difficult to drop below the minimum recommendation even on an extremely low-sodium diet.


Obrazek
:hihi:


być może źle rozumiem twoją wypowiedź o potasie więc wkleję tylko to cyt:

"Logiczny kierunek to podnieść HDL, LDL, potas (psiankowate) we krwi 'wstawić' na górną granicę i po Fibonaccim dobrać właściwe białka. Pamiętając by jedzenie było przyjemnością a nie katorgą. "

wypowiedź dr.Witoszek z tematu tutejszego: http://www.dobradieta.pl/...arczyk-Witoszek
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
koffin

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 482
Wysłany: Pon Sie 18, 2014 12:52   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Kobiety i dzieci Masajów żywiły się podobnie do mężczyzn, z tym, że jadły więcej owoców, których mężczyźni praktycznie nie spożywali, a z roślinnych preferowali nasiona i orzechy.
JW


Ile na jedną osobę wynosi dzienne, zdrowe spożycie nasion dyni, siemienia lnianego, słonecznika?
Czy słonecznik, dynia bez łupiny (niesiarkowane ziarna dyni) są lepsze niż spożycie ich w łupinie? Jak najlepiej spożywać?
 
     
koffin

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 482
Wysłany: Pon Sie 18, 2014 12:54   

gudrii napisał/a:
Suchych owoców, nie fasolek. Chcesz żeby Ci głowę oderwało jak będziesz siedzieć w "biurze"? ;)


Oddawanie gazów masz na myśli :) hhh
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Czw Sie 21, 2014 23:18   

koffin napisał/a:
gudrii napisał/a:
Suchych owoców, nie fasolek. Chcesz żeby Ci głowę oderwało jak będziesz siedzieć w "biurze"? ;)


Oddawanie gazów masz na myśli :) hhh

:)
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pią Sie 22, 2014 11:16   

koffin napisał/a:
Ile na jedną osobę wynosi dzienne, zdrowe spożycie nasion dyni, siemienia lnianego, słonecznika?
Czy słonecznik, dynia bez łupiny (niesiarkowane ziarna dyni) są lepsze niż spożycie ich w łupinie? Jak najlepiej spożywać?

Przeciętnie 100g nasion i orzechów dostarcza 500kcal energii. To trzeba uwzględnić w dziennym bilansie.
Już 100kcal czegokolwiek, zjadane permanentnie codziennie ponad zapotrzebowanie energetyczne, prowadzi do otyłości w tempie 3,5 kg na rok.

Spożywanie nasion słonecznika w łupinie? No nie nie wiem. Włazi między zęby i jest twarde jak wióry drewniane. Ale może i kiedyś do tego dojdzie, skoro dziś powszechnie zaleca się końską owsiankę. Aż dziw, że żaden naukowiec jeszcze nie wpadł na pomysł, żeby żywić ludzi drewnem, na wzór korników. Przecież korniki jedzą tylko drewno i żyją.
JW
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Pią Sie 22, 2014 12:23   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
żaden naukowiec jeszcze nie wpadł na pomysł, żeby żywić ludzi drewnem, na wzór korników.
Ponoć krowa nie żywi się trawą
tylko mikroskopijnymi "robaczkami"
co pożerają trawę w krowie.

Można więc zaoszczędzić swój przedżołądek,
którego się nie ma i pozwolić robaczkom zjeść drewno najpierw.

Larwy drewnojadów
są specjalnie żywione przed podaniem
- przez kilka dni żywią się trawą cytrynową i kokosem,
żeby nabrały odpowiedniego aromatu.


:viva:

http://deluxe.trojmiasto.pl/Szarancza-i-larwy-macznika-czyli-nowe-smaki-na-naszych-stolach-n66773.html
http://deluxe.trojmiasto....ach-n66773.html
Ostatnio zmieniony przez vvv Pią Sie 22, 2014 12:29, w całości zmieniany 9 razy  
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Pią Sie 22, 2014 12:31   

no i gitara jedzonko. surowe zdrowe ..
Ciekawy jestem czy jest tu gdzies cos w rodzaju rankingu pokarmow najbardziej tresciwych odzywczo wzgledem kalorycznosci itp. Jest tu cos takiego na forum? Ciezko cos tu znalesc bo wyszukiwarka nie dziala.
Ostatnio zmieniony przez daniel_K Pią Sie 22, 2014 12:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
3of5 

Dołączył: 29 Mar 2013
Posty: 483
Wysłany: Pią Sie 22, 2014 13:12   

na firefoxie działa na bank, pan Witold już ci napisał...
na chromie też mi działała ostatnio...
Ostatnio zmieniony przez 3of5 Pią Sie 22, 2014 13:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Nie Paź 12, 2014 19:51   

Alexander Lake str.184 napisał/a:
Nigdy nie lubiłem Masajów z Kenii i z Tanganiki. Są zarozumiali, zbytnio przekonani o swojej wyższości nad wszystkimi innymi, białymi i czarnymi. Ale Masajowie potrafią dłużej pracować bez odpoczynku, wytrzymują dłuższe polowania i męczą się mniej niż przedstawiciele pozostałych plemion. Codziennie rano podczas dojenia nacinają bydłu żyły (każdy Masaj ma spore stado), mieszają krew z mlekiem i piją ze trzy półkwarty tej mikstury. Nie jedzą owoców. Nie jedzą warzyw. Nie jedzą zbóż.
Trzy półkwarty [pinty] to mniej więcej półtora litra. Ile krwi można utoczyć codziennie ze stada krów [tzn. każdego dnia z innej krowy, żeby nie wyzdychały]?
Pół litra? Załóżmy, że pół litra krwi mieszali z litrem mleka prosto od krowy.
Wychodzi wówczas na śniadanko Masaja około
1000kcal B:T:W=115:40:50

Dla 1,5 l czystego mleka byłoby 1000kcal B:T:W=50:60:70
Dla 1,5 l czystej krwi byłoby 1100kcal B:T:W=250:6:6

Oprócz śniadania musieli jeszcze coś jeść, żeby przez cały dzień spożyć w sumie 3000kcal, a na pewno nie mniej, niż 2000kcal.

JW
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Nie Paź 12, 2014 20:34   

Krew 8% białka, 0,5l krwi = 40g białka
Litr mleka BTW 30:32:47 (chude krowy, chude mleko)

Razem: BTW 70:32:47 (770kcal)




Jak coś upolował to jadł, jak nie to szklanka mleka i spać.
Ciepły klimat taka chudzina na 800kcal nie zginie do czasu udanego polowania.
Te spore stada to chyba w końcu czasami jedli.
8)
Ostatnio zmieniony przez vvv Nie Paź 12, 2014 20:37, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Nie Paź 12, 2014 23:57   

Przesadziłem trochę, Masajowie nie mają sprzętu by pobierać od bydła samo 8% osocze, więc Pana wyliczenia są poprawne, a moje nie. Krew zawiera 16% białka.

No nie jadam, to nie wiem. Hemoglobinę spożywczą w proszku to jeszcze widziałem, nawet mam, nawet lekko przeterminowaną. Pomyślę więc jak ją ożenić z olejem słonecznikowym rafinowanym i może kaszą gryczaną. Jak by nie było to 200g białka. Coś jak kilo wątroby wieprzowej w proszku.
:oops:
Ostatnio zmieniony przez vvv Pon Paź 13, 2014 00:09, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Pon Paź 13, 2014 09:06   

vvv napisał/a:
Hemoglobinę spożywczą w proszku to jeszcze widziałem

Można kupić suszoną krew wieprzową w sklepach internetowych lub świeżą na zamówienie - na halach mięsnych.
Sporo krwi zawierają kaszanki (krupnioki śląskie) i krwiste salcesony.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
Ostatnio zmieniony przez EAnna Pon Paź 13, 2014 09:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Pon Paź 13, 2014 09:52   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Alexander Lake str.184 napisał/a:
Nigdy nie lubiłem Masajów z Kenii i z Tanganiki. Są zarozumiali, zbytnio przekonani o swojej wyższości nad wszystkimi innymi, białymi i czarnymi. Ale Masajowie potrafią dłużej pracować bez odpoczynku, wytrzymują dłuższe polowania i męczą się mniej niż przedstawiciele pozostałych plemion. Codziennie rano podczas dojenia nacinają bydłu żyły (każdy Masaj ma spore stado), mieszają krew z mlekiem i piją ze trzy półkwarty tej mikstury. Nie jedzą owoców. Nie jedzą warzyw. Nie jedzą zbóż.
Trzy półkwarty [pinty] to mniej więcej półtora litra. Ile krwi można utoczyć codziennie ze stada krów [tzn. każdego dnia z innej krowy, żeby nie wyzdychały]?
Pół litra? Załóżmy, że pół litra krwi mieszali z litrem mleka prosto od krowy.
Wychodzi wówczas na śniadanko Masaja około
1000kcal B:T:W=115:40:50

Dla 1,5 l czystego mleka byłoby 1000kcal B:T:W=50:60:70
Dla 1,5 l czystej krwi byłoby 1100kcal B:T:W=250:6:6

Oprócz śniadania musieli jeszcze coś jeść, żeby przez cały dzień spożyć w sumie 3000kcal, a na pewno nie mniej, niż 2000kcal.

JW

Takie B:T:W jest w porządku. Ostatnio czytałem że Masaje coraz częściej dodają do mleka mąkę kukurydzianą zamiast krwi. Stali się przez to mniej wojowniczy, nie polują już tak chętnie na lamparty, które im zagrażają i dlatego jest coraz więcej przypadków kiedy te drapieżniki porywają i zjadają małe masajskie dzieci. Dlaczego dodają mąkę tego nie napisano. Może dotarli tam amerykańscy naukowcy którzy ich do tego przekonali.
Ostatnio zmieniony przez RyszardA Pon Paź 13, 2014 09:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pon Paź 13, 2014 10:38   

RyszardA napisał/a:
Dlaczego dodają mąkę tego nie napisano. Może dotarli tam amerykańscy naukowcy którzy ich do tego przekonali.
Dodają mąkę z biedy.
Oczywiście biedy Masajów, a nie amerykańskich naukowców.
Polityk prędzej zje suszone kozie bobki, niż przyzna, że mąka, to pożywienie biedaków. A za politykami, którzy rozdają pieniądze instytutom, jak za panią matką, do mąki przekonują naukowcy.
JW
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Wto Paź 14, 2014 10:09   

No i tu jest pies pogrzebany Panie Witoldzie że mamy polityków i lekarzy którzy w większości żywią się mąką.
Ale ja nie o tym chciałem napisać. Na przestrzeni kilku dekad ludność Europy i reszty cywilizowanego świata zaczęła schodzić z ilości tłuszczu i białka takiej jak u Masajów, czyli ponad sto gramów białka i ponad sto gramów tłuszczów zwierzęcych, a nie jak twierdzi doktor Kwaśniewski z poziomu sześćdziesięciu gramów białka i dwustu-trzystu gramów tłuszczu bo to jest szaleństwo. A jeśli ktoś tak jak ja tracił przez pierwsze dwa lata diety niskowęglowodanowej sześć kilogramów rocznie to także spalał tłuszcz który trzeba wliczyć w ten bilans. Nie wiem czy ktoś mnie przekona że z nadmiaru tłuszczu nie powstaje nadmiar który jest zamieniany w tłuszcz.
Ostatnio zmieniony przez RyszardA Wto Paź 14, 2014 10:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Wto Paź 14, 2014 16:39   

Tłuszcze organizm może wyprodukować z każdego energetycznego pożywienia, z białek, tłuszczy, węglowodanów i alkoholu. natomiast, żeby tkanka tłuszczowa zmagazynowała te tłuszcze, potrzebny jest wysoki poziom insuliny, stymulowany spożyciem węglowodanów i/lub alkoholu. Niskowęglowodanowcy mają o połowę niższy poziom insuliny, niż przeciętna.
Szczegóły tam:
http://www.hospicjum.waw....Dzieci_2007.pdf
JW
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Wto Paź 14, 2014 18:10   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Tłuszcze organizm może wyprodukować z każdego energetycznego pożywienia, z białek, tłuszczy, węglowodanów i alkoholu. natomiast, żeby tkanka tłuszczowa zmagazynowała te tłuszcze, potrzebny jest wysoki poziom insuliny, stymulowany spożyciem węglowodanów i/lub alkoholu. Niskowęglowodanowcy mają o połowę niższy poziom insuliny, niż przeciętna.
Szczegóły tam:
http://www.hospicjum.waw....Dzieci_2007.pdf
JW

Dziewiętnaście ciekawych stron. Wydrukuję i rozdam co najmniej kilkunastu osobom, w tym pewnej pani księgowej z cukrzycą, która twierdzi że dieta niskowęglowodanowa by ją zabiła.
 
     
3of5 

Dołączył: 29 Mar 2013
Posty: 483
Wysłany: Wto Paź 14, 2014 20:45   

bardzo cenne.
dziękuję za linka
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Wto Paź 14, 2014 23:47   

RyszardA napisał/a:
Dziewiętnaście ciekawych stron. Wydrukuję i rozdam co najmniej kilkunastu osobom, w tym pewnej pani księgowej z cukrzycą, która twierdzi że dieta niskowęglowodanowa by ją zabiła.
Bez wątpienia dieta niskowęglowodanowa zabiłaby ją, gdyby nie zredukowała insuliny. To taki wilczy dół dla przyjmującego insulinę. Dopóki bierze insulinę, musi zwiększać spożycie węglowodanów, żeby nie umrzeć. A jak nie weźmie insuliny, to bez redukcji węglowodanów też może umrzeć, tylko dłużej się będzie męczyć.
W zastarzałej cukrzycy nie można na oślep znacznie redukować węglowodanów, trzeba to robić stopniowo razem z insuliną.
JW
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Śro Paź 15, 2014 11:56   

Panie Witoldzie, w jej przypadku to jest cukrzyca typu drugiego. Jest jeszcze nadciśnienie i słaba krzepliwość krwi. Leki na odwodnienie przyjmuje już od lat, mimo że na początku tego roku tak się odwodniła że wystąpiły zaburzenia rytmu serca.
Odsyłałem ją na stronę dobrejdiety ale ona nadal twierdzi że tylko wegetariańska dieta może naprawić jej trzustkę. Gdzie to wyczytała tego nie wiem. Może kiedy znów padnie na chodniku bo serce odmówi posłuszeństwa to da się przekonać.
 
     
3of5 

Dołączył: 29 Mar 2013
Posty: 483
Wysłany: Śro Paź 15, 2014 13:36   

RyszardA napisał/a:
to da się przekonać.


mimo wszystko nie sądzę.
znam sporo takich przypadków - wielokrotnie słyszałem, że dopóki jest jeszcze pole manewru (czytaj można jeszcze zażywać jakieś "dodatkowe" leki) to nie ma konieczności zmieniać diety. Bo po co stosować dietę, jak można garść pigułek łyknąć i będzie git.

Dieta to ostateczność - często gdy ktoś dojrzeje już do tego, to bywa już za późno...
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Śro Paź 15, 2014 16:59   

RyszardA napisał/a:
Panie Witoldzie, w jej przypadku to jest cukrzyca typu drugiego. Jest jeszcze nadciśnienie i słaba krzepliwość krwi. Leki na odwodnienie przyjmuje już od lat, mimo że na początku tego roku tak się odwodniła że wystąpiły zaburzenia rytmu serca.
Odsyłałem ją na stronę dobrejdiety ale ona nadal twierdzi że tylko wegetariańska dieta może naprawić jej trzustkę. Gdzie to wyczytała tego nie wiem. Może kiedy znów padnie na chodniku bo serce odmówi posłuszeństwa to da się przekonać.
To niech przejdzie na ścisłą dietę wegetariańską. Ale naprawdę, bez wykrętów. I niech żywi się nasionami, orzechami, awokado, warzywami, olejami i masłem kakaowym. Zero słodzików, cukru, pieczywa, zbóż, kasz, makaronów, owoców. Tak też można. Trzeba tylko się suplementować żelazem i wit. B12.
JW
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Czw Paź 16, 2014 08:36   

adiqq napisał/a:
RyszardA napisał/a:
to da się przekonać.


mimo wszystko nie sądzę.
znam sporo takich przypadków - wielokrotnie słyszałem, że dopóki jest jeszcze pole manewru (czytaj można jeszcze zażywać jakieś "dodatkowe" leki) to nie ma konieczności zmieniać diety. Bo po co stosować dietę, jak można garść pigułek łyknąć i będzie git.

Dieta to ostateczność - często gdy ktoś dojrzeje już do tego, to bywa już za późno...

To jest dokładnie taka sytuacja jaką Pan opisał. Nikt za nią decyzji nie podejmie. Sama to musi zrobić. Pozostaje jedynie życzyć Bożence zdrowia.
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Czw Paź 16, 2014 08:48   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
RyszardA napisał/a:
Panie Witoldzie, w jej przypadku to jest cukrzyca typu drugiego. Jest jeszcze nadciśnienie i słaba krzepliwość krwi. Leki na odwodnienie przyjmuje już od lat, mimo że na początku tego roku tak się odwodniła że wystąpiły zaburzenia rytmu serca.
Odsyłałem ją na stronę dobrejdiety ale ona nadal twierdzi że tylko wegetariańska dieta może naprawić jej trzustkę. Gdzie to wyczytała tego nie wiem. Może kiedy znów padnie na chodniku bo serce odmówi posłuszeństwa to da się przekonać.
To niech przejdzie na ścisłą dietę wegetariańską. Ale naprawdę, bez wykrętów. I niech żywi się nasionami, orzechami, awokado, warzywami, olejami i masłem kakaowym. Zero słodzików, cukru, pieczywa, zbóż, kasz, makaronów, owoców. Tak też można. Trzeba tylko się suplementować żelazem i wit. B12.
JW

Hemoglobina i tak już jest u niej poniżej normy. Syntetyczną witaminę B12 białem kiedyś w bardzo dużych dawkach. Prawie żadnych efektów. Uprawiałem kiedyś sporty przeróżne i kolega polecił mi odżywkę która nazywała się chyba ekspander czy jakoś tak. Za dużo czasu minęło żebym pamiętał czy w jednej dawce było stukrotnie czy tysiąckrotnie więcej witaminy B12 niż wynosi dzienne zapotrzebowanie. Pewnie nie ma jej już dawno w sprzedaży więc nie znajdę nic na ten temat. W każdym razie syntetyki mnie osobiście nic nie dały. Nie mogę jednak sądzić tylko po sobie.
 
     
samarytaninn 

Dołączył: 04 Gru 2013
Posty: 575
Wysłany: Czw Paź 16, 2014 09:13   

Na wczorajszych filmach które podałem Jerzy Zięba ciekawie wyjaśnia dlaczego nie pomagają suplementacje B12, żelazem itp. Jeśli ktoś ma problemy z trawieniem na skutek wysokiego pH w żołądku to może jadać nawet najlepszą żywność, a i tak nic z tego. Do podobnego wniosku dochodzi Campbel.
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Czw Paź 16, 2014 09:52   

Ja mam B12 ze Swansona, dawki "5mg" i jest to "methylcobalamin".
Jeśli chodzi o efekt "nerwowo/psychiczny" to widzę niesamowitą poprawę.
Ja np. mam niedokwaszenie żołądka i gdzieś czytałem w ogóle że w dzisiejszych czasach mężczyzną się nawet nie powinno suplementować żelaza bo i tak mają go dużo przez zanieczyszczenie środowiska. Problemem są braki witamin by wytwarzać hemoglobinę itp.
Ja mam znajomego z cukrzycą co płacze że go nogi bolą i nie może grać w piłkę, ale jak przychodzi jakaś uroczystość to się zażera ciastem i też widzę że sobie słodkiego nie żałuje. A najlepsze jest to że całe te dofinansowanie insuliny idzie z podatków. Taki człowiek bierze insulinę, zagryzając potem chlebek z drzemikiem. A potem w wiadomościach trąbią jaka to pandemia straszna cukrzycy ... Ale to już chyba trochę inny temat :)
_________________
"Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy ... Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i agentów ubezpieczeniowych."
 
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Czw Paź 16, 2014 09:59   

samarytaninn napisał/a:
Na wczorajszych filmach które podałem Jerzy Zięba ciekawie wyjaśnia dlaczego nie pomagają suplementacje B12, żelazem itp. Jeśli ktoś ma problemy z trawieniem na skutek wysokiego pH w żołądku to może jadać nawet najlepszą żywność, a i tak nic z tego. Do podobnego wniosku dochodzi Campbel.

Właśnie o zależności pomiędzy przyswajaniem składników odżywczych a ph soków żołądkowych rozmawialiśmy z Panem Danielem. Wiem że jest w internecie dużo filmów z Panem Ziębą i postaram się z nimi zapoznać. Nie śledzę wszystkiego na bieżąco. Nie jestem perfekcjonistą w sprawach diety. Dietę niskowęglowodanową zacząłem pięć lat temu kiedy już miałem pierwsze oznaki że trochę mi się zdrowie sypie. Pomyślałem wtedy że dobrze by było coś z tym zrobić bo inaczej nawet wnuków nie doczekam. Dzieci mam dorosłe ale żadne z nich na razie nie kwapi się do tego żeby drzewo genealogiczne się rozrosło więc trzeba poczekać a do tego trzeba zdrowia. :)
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Czw Paź 16, 2014 16:49   

RyszardA napisał/a:
Hemoglobina i tak już jest u niej poniżej normy. Syntetyczną witaminę B12 białem kiedyś w bardzo dużych dawkach. Prawie żadnych efektów.
Zgadza się, szczególnie żelazo w pigułkach i zastrzykach jest nic nie warte. Musi pochodzić z krwistych mięs i żółtek. Wszakże lepiej już żywić się wegetariańsko niskowęglowodanowo, niż opychać się grahamkami i płatkami owsianymi na mleku.
JW
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Pią Paź 17, 2014 09:18   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
RyszardA napisał/a:
Hemoglobina i tak już jest u niej poniżej normy. Syntetyczną witaminę B12 białem kiedyś w bardzo dużych dawkach. Prawie żadnych efektów.
Zgadza się, szczególnie żelazo w pigułkach i zastrzykach jest nic nie warte. Musi pochodzić z krwistych mięs i żółtek. Wszakże lepiej już żywić się wegetariańsko niskowęglowodanowo, niż opychać się grahamkami i płatkami owsianymi na mleku.
JW

Nie wiem czy udało by mi się napisać coś mądrego o diecie wegetariańskiej. Żaden naczelny ani żadna małpa nie są to wegetarianie. Nawet goryl nim nie jest bo wraz z roślinami zjada spore ilości robaków, ślimaków i innych małych stworzeń. Goryl wegetarianin występuje tylko w legendach przekazywanych z pokolenia na pokolenie przez zielonych.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pią Paź 17, 2014 11:25   

RyszardA napisał/a:
Dzieci mam dorosłe ale żadne z nich na razie nie kwapi się do tego żeby drzewo genealogiczne się rozrosło więc trzeba poczekać a do tego trzeba zdrowia. :)
Wśród naszych klientów są również kobiety, które bezskutecznie starały się zajść w ciążę i udało się to dopiero po przejściu na wartościowe, niskowęglowodanowe żywienie.
JW
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Pią Paź 17, 2014 12:12   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
dopiero po przejściu na wartościowe, niskowęglowodanowe żywienie.
JW


Medycyna ma na to dwa określenia:

- zbieg okoliczności
- samoistne wyleczenie

Wszystko co nie jest wynikiem stosowania farmaceutyków jest samoistne.

Wszystko co jest wynikiem działania farmaceutyków jest wyleczeniem lub maksymalnie możliwym spowalnianiem rozwoju choroby. Jeśli ktoś się wyleczył z choroby nieuleczalnej to znaczy, że diagnoza była postawiona nieprawidłowo, bo przecież choroby nieuleczalnej nie da się wyleczyć.

Przypomniało mi się, jak przed obuocznym zabiegiem laserowym -1.5 dioptrii musiałem najpierw zhackować badanie, a potem użyć tricku jedi by wpoić lekarzowi "nie, nie przeskoczę na plusy". Argumenty merytoryczne typu, że mam zakres akomodacji 8 dioptrii nie działały, nie było czegoś takiego w schemacie leczenia. A lekarz naprawdę był fachowcem i chciał dla mnie dobrze, co nie jest zawsze takie oczywiste.

Kwestia jest więc otwarta jak zhackować jedzenie i przez to zdrowie by do setki się nie kapnąć, że to proteza zdrowia była.

Nie słuchaj prapradziadka, on nie ma i nigdy nie miał pojęcia o zdrowym odżywianiu.

Ciekawe co Gea ma w zanadrzu o krótkowzroczności bezpłodnych wojowników w Afryce.
:viva:
Ostatnio zmieniony przez vvv Pią Paź 17, 2014 12:20, w całości zmieniany 7 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pią Paź 17, 2014 13:02   

Naoczne opisy wyleczenia czegoś tam nazywają się obecnie anegdotyczne. W przeciwieństwie do wyników anegdotycznych, za jedynie kompetentne i spełniające kryteria naukowości uznaje się badania z wykorzystaniem narzędzi statystycznych. Z lubością wszyscy specjaliści powtarzają słowo metaanaliza i epitet randomizowane.

Jeżeli już nawet jakiś wiejski doktor przedstawi twarde dowody na to, że wyleczył
z cukrzycy II dziewięćdziesięciu na stu chorych, co spełnia wszelkie kryteria istotności statystycznej, to w świetle metaanalizy tysięcy badań diabetyków, gdzie nigdy nikogo nie wyleczono, praca wiejskiego doktora zniknie w szumie informacyjnym i musi zostać uznana za anegdotyczną.
JW
 
     
Łysica 

Dołączył: 22 Wrz 2014
Posty: 65
Wysłany: Nie Paź 19, 2014 02:00   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
RyszardA napisał/a:
Panie Witoldzie, w jej przypadku to jest cukrzyca typu drugiego. Jest jeszcze nadciśnienie i słaba krzepliwość krwi. Leki na odwodnienie przyjmuje już od lat, mimo że na początku tego roku tak się odwodniła że wystąpiły zaburzenia rytmu serca.
Odsyłałem ją na stronę dobrejdiety ale ona nadal twierdzi że tylko wegetariańska dieta może naprawić jej trzustkę. Gdzie to wyczytała tego nie wiem. Może kiedy znów padnie na chodniku bo serce odmówi posłuszeństwa to da się przekonać.
To niech przejdzie na ścisłą dietę wegetariańską. Ale naprawdę, bez wykrętów. I niech żywi się nasionami, orzechami, awokado, warzywami, olejami i masłem kakaowym. Zero słodzików, cukru, pieczywa, zbóż, kasz, makaronów, owoców. Tak też można. Trzeba tylko się suplementować żelazem i wit. B12.
JW

Ścisła wegetariańska, w sensie weganizm?
Jeśli tak to dorzuciłbym jeszcze wit. A, D, no i Lizyne bo cieniutko to wygląda w żywieniu wege.No jak wit.D to tylko D3 odzwierzęca, nie jakieś wynalazki typu D2, czy jakaś ze źródeł roślinnych.
 
     
Łysica 

Dołączył: 22 Wrz 2014
Posty: 65
Wysłany: Nie Paź 19, 2014 02:16   

Cytat:
Odsyłałem ją na stronę dobrejdiety ale ona nadal twierdzi że tylko wegetariańska dieta może naprawić jej trzustkę. Gdzie to wyczytała tego nie wiem. Może kiedy znów padnie na chodniku bo serce odmówi posłuszeństwa to da się przekonać.

RyszardA, jak możesz to zapodaj tej kobiecie info o Steve Jobs'ie, on dzięki wege nie wyleczył trzustki.
Poczyta to może wyciągnie jakieś wnioski.
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Nie Paź 19, 2014 08:45   

Łysica napisał/a:
Cytat:
Odsyłałem ją na stronę dobrejdiety ale ona nadal twierdzi że tylko wegetariańska dieta może naprawić jej trzustkę. Gdzie to wyczytała tego nie wiem. Może kiedy znów padnie na chodniku bo serce odmówi posłuszeństwa to da się przekonać.

RyszardA, jak możesz to zapodaj tej kobiecie info o Steve Jobs'ie, on dzięki wege nie wyleczył trzustki.
Poczyta to może wyciągnie jakieś wnioski.

Wydrukowałem jej owocową ciekawostkę którą zamieścił Pan Witold na forum. Rozmawiałem z nią na ten temat argumentując to tym że jeśli nie zdołano uratować gościa z taką kasą to jej tym bardziej nie uratują jeśli objadając się owocami nabawi się raczyska. Nie wszyscy wege umierają na raka więc ten argument na nią nie działa.
 
     
samarytaninn 

Dołączył: 04 Gru 2013
Posty: 575
Wysłany: Nie Paź 19, 2014 09:42   

Poleć jej książkę Lutza i Campbel. Oczywiście nie polecaj mikstury bo ze zdrowie będzie jeszcze gorzej niszczone, a będzie myślała że to prozdrowotny proces powrotu do zdrowia bez końca.
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Nie Paź 19, 2014 10:08   

samarytaninn napisał/a:
Poleć jej książkę Lutza i Campbel. Oczywiście nie polecaj mikstury bo ze zdrowie będzie jeszcze gorzej niszczone, a będzie myślała że to prozdrowotny proces powrotu do zdrowia bez końca.

Z tym polecaniem jest tak jak mówi dr Andrzej, który mnie polecił pięć lat temu dietę niskowęglowodanową. Po prostu trudno jest ludziom wytłumaczyć działanie tego co nie jest obecne w mediach głównego nurtu. Czasem nawet nie ma możliwości tego zrobić bo ma się tylko dowody w postaci wyleczonych pacjentów których przykładem nie można się posłużyć ze względu na tajemnicę lekarską. Kolegom po fachu opowiadał jak 8 na 9 osób leczonych przez niego z zaburzeń rytmu serca odstawiło beta blokery ale nie potrafi wyjaśnić dlaczego dieta niskowęglowodanowa leczy te zaburzenia mimo że wielokrotnie czytał doktora Lutza doktora Kwaśniewskiego i innych. Ludziom którzy są w temacie diety niskowęglowodanowej od lat wydaje się to proste i oczywiste ale nie dla wszystkich takie jest.
Pan Witold pisał o leczeniu bezpłodności dietą niskowęglowodanową. Dr Andrzej miał podobne spostrzeżenia. Na lc regulują się wszystkie sprawy hormonalne.
Ostatnio zmieniony przez RyszardA Nie Paź 19, 2014 10:17, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Nie Paź 19, 2014 12:09   

Łysica napisał/a:
Ścisła wegetariańska, w sensie weganizm?
Jeśli tak to dorzuciłbym jeszcze wit. A, D, no i Lizyne bo cieniutko to wygląda w żywieniu wege.No jak wit.D to tylko D3 odzwierzęca, nie jakieś wynalazki typu D2, czy jakaś ze źródeł roślinnych.
Jeżeli ktoś jest owładnięty obsesją współczucia dla wszystkich zwierząt z robalami włącznie, to lepiej ustalić mu sensowną dietę wegańską, czysto roślinną, niż zmuszać do jedzenia mleka.
W diecie roślinnej trzeba wykorzystywać białka komplementarne. W poszczególnych roślinach brakuje różnych aminokwasów egzogennych, co umożliwia zrekompensowanie niedoborów, oczywiście poprzez zjadanie w sumie większej ilości białek, niż na diecie zwierzęcej. Należy więc spożywać np. pszenicę i fasolę. Zamiast wit. A należy jeść rośliny zawierające dużo beta karotenu, np. marchewkę, z którego wątroba produkuje witaminę A w proporcji 1/6. Z kolei witaminy D jest trzykrotnie za mało w każdym europejskim zwierzęcym pożywieniu, więc i tak należy się opalać.
Natomiast w pożywieniu czysto roślinnym rzeczywiście brakuje
chlorku sodu, żelaza i wit. B12.
JW
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Pon Paź 20, 2014 19:34   

Panie Witoldzie. Czytał Pan ten wywiad? http://pracownia4.wordpre...isem/#more-6083
Przyznam że mnie w niektórych momentach gość zaskakiwał pomimo tego że już dość dużo na temat low carb przez pięć lat czytałem.
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Pon Paź 20, 2014 22:37   

Odnośnie wywiadu z drem Gregiem Ellisem to powiem tyle, że od kalorii nie tyje się ani nie chudnie, poza tym jedząc samo mięso zakwasza się organizm, a na skutki tego (b.przykre) czeka się jakiś czas.
To się nazywa 'dohtór'...
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Pon Paź 20, 2014 22:48   

Dobrze właśnie gada, zakwaszanie to bujda na resorach dla motłochu wierzącego w wegetarianizm i inne bajki dla ubogich.
Jak dla mnie to co ten facet w wywiadzie gada się dokładnie zgadza, zwłaszcza że mam to przetestowane na sobie. Siła i regeneracja niesamowicie idą w górę na dobrej jakości białku w dużych ilościach. Jak dla mnie nawet do 200g/dzień.
Nie podoba mi się jedynie jego zdanie z posiłkami. Koliduje to z sensem Iintermittent fasting.
Tak teraz jem płuca wołowe i patrze że one maja tyle witaminy C co pomarańcze :)
http://nutritiondata.self...products/3471/2
I jakąś dziwną fazę mam po nich taki zrelaksowany jestem :) ))

Swoją drogą ilu lekarzy u nas tak wygląda?
Ostatnio byłem u lekarki to miała cere jak tynk, a włosy jak siano...
_________________
"Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy ... Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i agentów ubezpieczeniowych."
Ostatnio zmieniony przez daniel_K Pon Paź 20, 2014 22:56, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Pon Paź 20, 2014 23:05   

To tylko mięśniak, a gdzie mózg?
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
Ostatnio zmieniony przez gam Pon Paź 20, 2014 23:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
3of5 

Dołączył: 29 Mar 2013
Posty: 483
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 06:37   

czytając wywiad, nie "zauważyłem" braku mózgu, a wręcz przeciwnie :pada:
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 09:10   

gam napisał/a:
Odnośnie wywiadu z drem Gregiem Ellisem to powiem tyle, że od kalorii nie tyje się ani nie chudnie, poza tym jedząc samo mięso zakwasza się organizm, a na skutki tego (b.przykre) czeka się jakiś czas.
To się nazywa 'dohtór'...

Ten mit że od nadmiaru tłuszczu się nie tyje, tkwi nadal w umysłach niektórych ludzi.
Ostatnio zmieniony przez RyszardA Wto Paź 21, 2014 09:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 09:43   

RyszardA napisał/a:
Panie Witoldzie. Czytał Pan ten wywiad? http://pracownia4.wordpre...isem/#more-6083
Przyznam że mnie w niektórych momentach gość zaskakiwał pomimo tego że już dość dużo na temat low carb przez pięć lat czytałem.

Trudno znaleźć coś, czego jeszcze nie było na tym forum. :)
http://www.dobradieta.pl/...p?p=70775#70775
Kevo Wysłany: Wto Lis 21, 2006 napisał/a:
Wrzucam dzięki uprzejmości Wirahy, który przetłumaczył ten wywiad i zamieścił onegdaj na forum Vortalu Bodyzone.

Męczy cię już zastanawianie się, która dieta działa? Jest tyle sprzecznych informacji, że każdy poważnie uprawiający sport może dostać szału. Niskowęglowodanowe, wysokowęglowodanowe, niskobiałkowe i wysokobiałkowe. Lista możliwości nie ma końca. Które z tych informacji mają naukowe potwierdzenie? Oto pytania, które zadawał sobie jakiś czas temu dr. Greg Ellis - i postanowił nauczyć się czytać naukowe prace mogące prowadzić do prawdy. Miejcie na uwadze, że dr. Ellis nie jest kanapowym ekspertem - jest w niesamowitej formie. W wieku 55 lat waży 196 funtów (ok. 89kg), jego poziom tkanki tłuszczowej wynosi 5,5% i potrafi przejść 8 mil z 40funtową kamizelką-obciązeniem. Miałem okazję porozmawiać z nim o odżywianiu i suplementacji.

W zasadzie pisałem podobnie w swoich 120 artykułach.
Jedyna rzecz, której Ellis nie zauważa, to to, że spalanie glukozy daje o kilka procent więcej energii z litra tlenu, niż tłuszcze. Dlatego natura zaprojektowała organizmy zwierząt tak, że w krótkotrwałej intensywnej walce spalają glukozę, a w długotrwałym marszu tłuszcze. Wszystkie hormony stresu podwyższają glikemię. To nie przypadek.
JW
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 10:25   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
RyszardA napisał/a:
Panie Witoldzie. Czytał Pan ten wywiad? http://pracownia4.wordpre...isem/#more-6083
Przyznam że mnie w niektórych momentach gość zaskakiwał pomimo tego że już dość dużo na temat low carb przez pięć lat czytałem.

Trudno znaleźć coś, czego jeszcze nie było na tym forum. :)
http://www.dobradieta.pl/...p?p=70775#70775
Kevo Wysłany: Wto Lis 21, 2006 napisał/a:
Wrzucam dzięki uprzejmości Wirahy, który przetłumaczył ten wywiad i zamieścił onegdaj na forum Vortalu Bodyzone.

Męczy cię już zastanawianie się, która dieta działa? Jest tyle sprzecznych informacji, że każdy poważnie uprawiający sport może dostać szału. Niskowęglowodanowe, wysokowęglowodanowe, niskobiałkowe i wysokobiałkowe. Lista możliwości nie ma końca. Które z tych informacji mają naukowe potwierdzenie? Oto pytania, które zadawał sobie jakiś czas temu dr. Greg Ellis - i postanowił nauczyć się czytać naukowe prace mogące prowadzić do prawdy. Miejcie na uwadze, że dr. Ellis nie jest kanapowym ekspertem - jest w niesamowitej formie. W wieku 55 lat waży 196 funtów (ok. 89kg), jego poziom tkanki tłuszczowej wynosi 5,5% i potrafi przejść 8 mil z 40funtową kamizelką-obciązeniem. Miałem okazję porozmawiać z nim o odżywianiu i suplementacji.

W zasadzie pisałem podobnie w swoich 120 artykułach.
Jedyna rzecz, której Ellis nie zauważa, to to, że spalanie glukozy daje o kilka procent więcej energii z litra tlenu, niż tłuszcze. Dlatego natura zaprojektowała organizmy zwierząt tak, że w krótkotrwałej intensywnej walce spalają glukozę, a w długotrwałym marszu tłuszcze. Wszystkie hormony stresu podwyższają glikemię. To nie przypadek.
JW

To fakt że na forum dd na temat low carb można znaleźć prawie wszystko :) Przy proporcajach B:T:W 40:60:0? też było by z czego trochę glukozy potrzebnej w walce wytworzyć :) Na szczęście w dzisiejszych czasach nie musimy walczyć. Chociaż może się mylę bo to zależy jaką ktoś ma definicję walki.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 10:27   

RyszardA napisał/a:
To fakt że na forum dd na temat low carb można znaleźć prawie wszystko :) Przy proporcajach B:T:W 40:60:0? też było by z czego trochę glukozy potrzebnej w walce wytworzyć :) Na szczęście w dzisiejszych czasach nie musimy walczyć. Chociaż może się mylę bo to zależy jaką ktoś ma definicję walki.
Tak mała ilość jest zabójcza, o czym niektórzy przekonali się na własnej skórze.
JW
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 10:40   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
RyszardA napisał/a:
To fakt że na forum dd na temat low carb można znaleźć prawie wszystko :) Przy proporcajach B:T:W 40:60:0? też było by z czego trochę glukozy potrzebnej w walce wytworzyć :) Na szczęście w dzisiejszych czasach nie musimy walczyć. Chociaż może się mylę bo to zależy jaką ktoś ma definicję walki.
Tak mała ilość jest zabójcza, o czym niektórzy przekonali się na własnej skórze.
JW

Ile białka proponował by Pan żeby zrekompensować 0 węglowodanów? Można by odwrócić proporcje B:T 60:40 Mnie najbardziej interesuje to co pisał dr ellis o ketonach że są lepsze niż glukoza. Wiem co Pan pisał na ten temat że to marnotrawstwo ale od czasu do czasu można by spróbować. Tak czy inaczej musiał bym odłożyć to na czas kiedy nie będę miał wyjazdów służbowych :)
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 10:51   

RyszardA napisał/a:
Na szczęście w dzisiejszych czasach nie musimy walczyć. Chociaż może się mylę bo to zależy jaką ktoś ma definicję walki.
Walka, to walka. Mendowaty szef też powoduje mobilizację organizmu podwładnych do walki. A ponieważ uaktywniona energia nie może się rozładować w aktywności fizycznej, zostaje z powrotem skumulowana, niestety już tylko w tkance tłuszczowej. Stres stopniowo przechodzi w trzecią fazę, wyczerpania, destrukcyjną dla organizmu.
JW
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 11:08   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
RyszardA napisał/a:
Na szczęście w dzisiejszych czasach nie musimy walczyć. Chociaż może się mylę bo to zależy jaką ktoś ma definicję walki.
Walka, to walka. Mendowaty szef też powoduje mobilizację organizmu podwładnych do walki. A ponieważ uaktywniona energia nie może się rozładować w aktywności fizycznej, zostaje z powrotem skumulowana, niestety już tylko w tkance tłuszczowej. Stres stopniowo przechodzi w trzecią fazę, wyczerpania, destrukcyjną dla organizmu.
JW

To ja mam nadzieję że nie jestem mendowatym szefem :)
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 11:09   

Niejaki Bashar inspiruje by postrzegać skumulowaną tkankę tłuszczową jako skumulowaną energię zjedzoną na wyimaginowaną aktywność, która nie zaistniała.
8)
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 11:39   

RyszardA napisał/a:
Ile białka proponował by Pan żeby zrekompensować 0 węglowodanów? Można by odwrócić proporcje B:T 60:40 Mnie najbardziej interesuje to co pisał dr Ellis o ketonach że są lepsze niż glukoza. Wiem co Pan pisał na ten temat że to marnotrawstwo ale od czasu do czasu można by spróbować. Tak czy inaczej musiał bym odłożyć to na czas kiedy nie będę miał wyjazdów służbowych :)
Człowiek spala w spoczynku nie mniej, niż 40g glukozy na dobę, co powoduje konieczność dostarczenia wątrobie 40/0,58=69 białka, czyli zjedzenie co najmniej 90g białka, o 30% więcej niż te 69g, ze względu na ubytki z powodu gotowania, trawienia, termogenezy poposiłkowej, rozrzutu statystycznego.
90g białka na dobę dla 70kg faceta pozostającego w spoczynku na diecie zero weglowodanów, to jest niezbędne minimum, żeby sobie stopniowo nie spalił mięśni. Ponieważ facet się rusza, stresuje, czasem używa mózgownicy, więc glukozy a zatem i białka potrzeba więcej. Z tłuszczów można uzyskać tylko 10% glukozy, z 60g tłuszczu tylko 6g, ilość mało znacząca.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 11:44   

vvv napisał/a:
Niejaki Bashar inspiruje by postrzegać skumulowaną tkankę tłuszczową jako skumulowaną energię zjedzoną na wyimaginowaną aktywność, która nie zaistniała.
8)
Dokładnie tak. Tylko mało kto wyciąga później wniosek, że należy znacznie zredukować spożycie nie energii ale węglowodanów, co racjonalizuje metabolizm oraz odczuwane intuicyjnie zapotrzebowanie na energię.
JW
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 11:47   

Pamiętając o witaminach i minerałach rozpuszczalnych w wodzie występujących w produktach zawierających głównie węglowodany, białko, a nie głównie tłuszcz.
8)
Ostatnio zmieniony przez vvv Wto Paź 21, 2014 11:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 12:11   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
RyszardA napisał/a:
Ile białka proponował by Pan żeby zrekompensować 0 węglowodanów? Można by odwrócić proporcje B:T 60:40 Mnie najbardziej interesuje to co pisał dr Ellis o ketonach że są lepsze niż glukoza. Wiem co Pan pisał na ten temat że to marnotrawstwo ale od czasu do czasu można by spróbować. Tak czy inaczej musiał bym odłożyć to na czas kiedy nie będę miał wyjazdów służbowych :)
Człowiek spala w spoczynku nie mniej, niż 40g glukozy na dobę, co powoduje konieczność dostarczenia wątrobie 40/0,58=69 białka, czyli zjedzenie co najmniej 90g białka, o 30% więcej niż te 69g, ze względu na ubytki z powodu gotowania, trawienia, termogenezy poposiłkowej, rozrzutu statystycznego.
90g białka na dobę dla 70kg faceta pozostającego w spoczynku na diecie zero weglowodanów, to jest niezbędne minimum, żeby sobie stopniowo nie spalił mięśni. Ponieważ facet się rusza, stresuje, czasem używa mózgownicy, więc glukozy a zatem i białka potrzeba więcej. Z tłuszczów można uzyskać tylko 10% glukozy, z 60g tłuszczu tylko 6g, ilość mało znacząca.
JW

Nie mam żadnego problemu z jedzeniem dużej ilości białka. 90 gram to niewielka ilość. Jeśli ograniczę węglowodany to bez problemu zjem nawet 150 gramów białka. To zresztą samo przychodzi bo kiedy mam dni z małą ilością ww to mięcha jem dużo więcej. Mam być może dziwny nawyk picia surowych jajek. Na razie jest to 10 żółtek albo kilka żółtek i całych jajek. Tego można wypić bardzo dużo a to też bardzo dużo białka. Tłuszczu nie unikam ale staram się z nim nie przesadzać.
Ostatnio zmieniony przez RyszardA Wto Paź 21, 2014 12:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 12:30   

R napisał/a:
Tłuszczu nie unikam ale staram się z nim nie przesadzać.
A to oznacza w gramach orientacyjnie ile?
Ostatnio zmieniony przez vvv Wto Paź 21, 2014 12:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 12:39   

vvv napisał/a:
R napisał/a:
Tłuszczu nie unikam ale staram się z nim nie przesadzać.
A to oznacza w gramach orientacyjnie ile?

Jem to w czym jest dużo białka. Z reguły jest w tym też dużo tłuszczów nasyconych. Boczek
, jajka, karkówka, tłuste żółte sery. Czystego tłuszczu nie jem zbyt dużo. Jest to trochę słoniny i masła. Nie liczę więc nie potrafię dokładnie określić. Jednego dnia jest więcej białka niż tłuszczu a drugiego więcej tłuszczu niż białka. To wydaje mi się mało istotnie jeśli nie popada się w jakieś skrajności.
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 12:44   

adiqq napisał/a:
czytając wywiad, nie "zauważyłem" braku mózgu, a wręcz przeciwnie :pada:


Sory.Poniosło mnie.
Zauważyłam pewną zbieżność u ludzi zbyt dbających o ciało. Zanika tzw.'zdrowy rozsądek', liczy się tylko wygląd, a potem jakoś to będzie.
Dzisiaj jest fajnie i tyle.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Paź 21, 2014 12:58   

gam napisał/a:
u ludzi zbyt dbających o ciało. Zanika tzw.'zdrowy rozsądek'


" Tak, ludzie byli oczytani – było to zanim nastąpiła era sterydów, rozdzielając kierunki rozwoju. Nie zmienia to faktu, że dobrze się bawiłem próbując ułożyć puzzle z powodów nadwagi. Stosowałem różne diety i programy treningowe, ... Zrozumiałem jednak, że to droga donikąd, więc postanowiłem wrócić do szkoły i zdobyć stopień naukowy.Zauważyłem, że ludzie ze szkół medycznych również nic nie wiedzą. Niemniej jednak trening i wykształcenie dały mi możliwość czytania każdego naukowego tekstu. To właśnie w ten sposób zacząłem prawdziwą edukację.
jestem doktorem (PH.D degree) Temple University School of Medicine’s Department of Physiology (wydział fizjologii). Mam także certyfikat specjalisty ds. odżywiania American College of Nutrition."

tępy mięśniak ;D
:keep:
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 15:22   

No dokładnie tępy mięśniak. To jak ten "dohtór" wygląda na zdjęciu najpierw wynika ze zdrowej diety przede wszystkim, a potem dopiero z ćwiczeń.
_________________
"Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy ... Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i agentów ubezpieczeniowych."
 
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 18:01   

dario_ronin napisał/a:

... jestem doktorem (PH.D degree) Temple University School of Medicine’s Department of Physiology (wydział fizjologii). Mam także certyfikat specjalisty ds. odżywiania American College of Nutrition."

tępy mięśniak ;D
:keep:

Zdobyte "papiery/dyplomy" zazwyczaj maają się nijak do ... faktycznej wiedzy.

Sam to zresztą stwierdziłeś ale pomimo to szedłeś śladem medyków. Dlaczego?
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 18:09   

daniel_K napisał/a:
No dokładnie tępy mięśniak. To jak ten "dohtór" wygląda na zdjęciu najpierw wynika ze zdrowej diety przede wszystkim, a potem dopiero z ćwiczeń.


No właśnie jak on wygląda?
Sztucznie, nadmiernie rozbudowane mięśnie, sztuczna ( z solarium) opalenizna ma przykryć/zakamuflować coś, coby wyglądało ladnie, nabalsamowana/naoliwiona skóra powinna widzowi pokazać jaka jest jędrna i zdrowa.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 18:55   

Co ty chrzanisz wogóle jaka sztuczna z solarium jak się mieszka gdzieś w kaliforni to taka opalenizna jest. A na kulturystyce widać że się nie znasz bo widać ze facet bez żadnych koxów jedzie. Sterydziarzy nie naturalnych chyba nie widziałaś. Właśnie o to chodzi że mało jaki lekarz sie nie boi przeciwstawić mainstreamowym praniom mózgu.
Zazdrościsz po prostu ciężko wypracowanej sylwetki. Jakieś bzdury wypisujesz. Popatrz ile on ma lat.
_________________
"Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy ... Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i agentów ubezpieczeniowych."
 
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Paź 21, 2014 19:04   

gam napisał/a:
Sam to zresztą stwierdziłeś ale pomimo to szedłeś śladem medyków.
You talkin' to me? 8/
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 19:15   

daniel_K napisał/a:
Co ty chrzanisz wogóle jaka sztuczna z solarium jak się mieszka gdzieś w kaliforni to taka opalenizna jest. A na kulturystyce widać że się nie znasz bo widać ze facet bez żadnych koxów jedzie. Sterydziarzy nie naturalnych chyba nie widziałaś. Właśnie o to chodzi że mało jaki lekarz sie nie boi przeciwstawić mainstreamowym praniom mózgu.
Zazdrościsz po prostu ciężko wypracowanej sylwetki. Jakieś bzdury wypisujesz. Popatrz ile on ma lat.

Jak na naturalną opaleniznę to jest zbyt pomarańczowy i mało naturalny.

Myślałam, że to lekarz, a to kulturysta.

Trochę widziałam takich osób, dlatego pozwoliłam sobie zabrać głos w tym temacie.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
Ostatnio zmieniony przez gam Wto Paź 21, 2014 19:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 19:24   

dario_ronin napisał/a:
You talkin' to me? 8/


tak toczno :D
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 19:28   

gam napisał/a:

Jak na naturalną opaleniznę to jest zbyt pomarańczowy i mało naturalny.

Myślałam, że to lekarz, a to kulturysta.

Trochę widziałam takich osób, dlatego pozwoliłam sobie zabrać głos w tym temacie.

Ty trollujesz czy o co ci chodzi? To jest lekarz który trenuje również kulturystykę jak widzisz :) Chyba że same mięcho go tak wyrzeźbiło:)
Wisi mi to jakie tam ma papiery może se mieć i na szambonurka bez butli tlenowej. Chodzi o to że po szkole medycznej przejrzał na oczy i walczy z tym debilnym bluesem cukrowym.
_________________
"Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy ... Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i agentów ubezpieczeniowych."
 
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 21:10   

A tu przykładowa kolacja po przejściu na 3 posiłki dziennie :)

Jabłka były 2 ale jedno nie dotrwało do zdjęcia.
_________________
"Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy ... Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i agentów ubezpieczeniowych."
Ostatnio zmieniony przez daniel_K Wto Paź 21, 2014 21:16, w całości zmieniany 11 razy  
 
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 21:48   

Jestem normalnie w szoku.
Nie chciało mi się już tego mięsa jeść na wieczór. Zjadłem kokosa, te 2 jabłka i dość.
Chyba dość mięsa przez dzień zjadłem.
O tyle to dla mnie szok że jak ciągnąłem na roślinkach to wiecznie byłem głodny. Moja nie nażarta natura nie mogła się nasycić tym.
Dziękuję wam za te forum bo tu się na nim naprostowałem :)
_________________
"Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy ... Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i agentów ubezpieczeniowych."
 
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 22:34   

Niestety muszę cię zasmucić iż rzeczesz nieprawdę.
Mój kokos, jak i większość tych dostępnych w polsce waża ledwo ponad 200g po obraniu.
Mój miał koło 220.
2.2x30=66gT=594kalorie
2.2x3=6.6B śmieszne kalorie
No i niby ma 6g cukrów przyswajalnych, ale spotkałem się z opisami gdzie podają 3. Ale niech będzie.
2.2x6=13.2W też śmieszne kalorie.
Aha i jeszcze bym musiał zaznaczyć kwestie procentowości przyswajalności bo śmiem wątpić iż ma się ona rzędu nawet 80 %.
Jabłka to kolejne maksymalnie 35g cukrów. Czyli 140 kalorii. Raczej kilo gwoździ na 10 piętro wniesiesz.

"< jest to energia pozwalająca
wznieść 70kg na wysokość 8600 metrów (3100 pięto)>
< E = mgh = 70kg * 9,81m/s² * 8600m > " - Nie wiem skąd ty to bierzesz ale rozbawiłeś mnie... :) )) Wszedłbym na tym na Kilimandżaro albo i inna Śnieżkę :) ))
_________________
"Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy ... Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i agentów ubezpieczeniowych."
Ostatnio zmieniony przez daniel_K Wto Paź 21, 2014 22:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 22:43   

daniel_K 22:55 napisał/a:
ty deklu
Skoro tak to gadaj sam ze sobą w tej swojej nocnej wersji.
Ostatnio zmieniony przez vvv Wto Paź 21, 2014 23:11, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Wto Paź 21, 2014 22:55   

No ale to musisz go obrać ty deklu i ci zostaje samej kopry z 200g. Dokładnie takiej wielkości jak na załączonym obrazku w twoim linku.
Myślisz że na nutritiondata ci napiszą że medium coconut ma 397 gram i przekopiowujesz makro tutaj :) ))
A endosperme liczę osobno. Chyba ma ze 2% węgli.
_________________
"Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy ... Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i agentów ubezpieczeniowych."
 
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Śro Paź 22, 2014 08:45   

daniel_K napisał/a:

Ty trollujesz czy o co ci chodzi? To jest lekarz który trenuje również kulturystykę jak widzisz :) Chyba że same mięcho go tak wyrzeźbiło:)
Wisi mi to jakie tam ma papiery może se mieć i na szambonurka bez butli tlenowej. Chodzi o to że po szkole medycznej przejrzał na oczy i walczy z tym debilnym bluesem cukrowym.


To tylko dyskusja, nie podchodź do tematu z wielkimi emocjami.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Śro Paź 22, 2014 09:15   

gam napisał/a:
daniel_K napisał/a:

Ty trollujesz czy o co ci chodzi? To jest lekarz który trenuje również kulturystykę jak widzisz :) Chyba że same mięcho go tak wyrzeźbiło:)
Wisi mi to jakie tam ma papiery może se mieć i na szambonurka bez butli tlenowej. Chodzi o to że po szkole medycznej przejrzał na oczy i walczy z tym debilnym bluesem cukrowym.


To tylko dyskusja, nie podchodź do tematu z wielkimi emocjami.

Pani gam. Muskulatura doktora Ellisa jest mniej więcej taka jaką osiągali ludzie za czasów Eugena Sandowa stosując tylko dietę i ćwiczenia bo nie było sterydów ani suplementów diety. Napisała Pani że to przesadna dbałość o sylwetkę. A ja znam wielu ludzi którzy skrajnie się zaniedbywali, byli zupełnym przeciwieństwem Ellisa i bardzo źle się to dla nich skończyło. Nikt nie twierdzi że każdy na diecie niskowęglowodanowej ma tak wyglądać. Jest to muskulatura na jaką pozwoliła genetyka, stosunek włókien białych do czerwonych w mięśniach. Najpierw proszę porównać współczesnych mr olimpia z Ellisem. To da Pani wyobrażenie o tym jak bardzo się Pani myli nazywając go mięśniakiem.
Ostatnio zmieniony przez RyszardA Śro Paź 22, 2014 09:24, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Śro Paź 22, 2014 10:45   

vvv napisał/a:
daniel_K 22:55 napisał/a:
ty deklu
Skoro tak to gadaj sam ze sobą w tej swojej nocnej wersji.

No bo trollujesz deklu :) A ty jesteś jaką wersją? Przedpółnocną?
A emocje są bo jak ktoś takie ignoranckie dyrdymały wypisuję bo krew zalewa. Tak jak RyszardA napisał. Nie każdy tak musi wyglądać. Zdrowszy mięśniak od grubasa.
_________________
"Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy ... Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i agentów ubezpieczeniowych."
 
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Śro Paź 22, 2014 11:20   

Pomijając sylwetkę to Ellis ma po prostu dobrą kondycję. Niech ktoś młodszy o połowę spróbuje przejść taki dystans z takim obciążeniem o jakim pisze. Mam takie ciężarki na nadgarstki i kostki. Te na nadgarstki mają po 2,5 kg a te na kostki 3,5 kg. Chodziłem z takim ciężarem najpierw 5 potem 8 km. To bardzo duży wysiłek chociaż ciężar niewielki. Raz uparłem się że przejdę 16 km. Kiedy dotarłem do końca trasy to język wisiał mi tak że mógłbym go sobie przydepnąć.
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Śro Paź 22, 2014 19:16   

RyszardA napisał/a:

Jest to muskulatura na jaką pozwoliła genetyka, stosunek włókien białych do czerwonych w mięśniach. Najpierw proszę porównać współczesnych mr olimpia z Ellisem. To da Pani wyobrażenie o tym jak bardzo się Pani myli nazywając go mięśniakiem.


Genetyka?...i dohtór?...
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Śro Paź 22, 2014 19:19   

Jeszcze jedno.
W necie są wszyscy na jednym poziomie i 'TYkamy' sobie.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Paź 22, 2014 19:40   

gam napisał/a:
W necie są wszyscy na jednym poziomie i 'TYkamy' sobie.
a RysiekA nie :-x :D
 
     
3of5 

Dołączył: 29 Mar 2013
Posty: 483
Wysłany: Śro Paź 22, 2014 19:49   

no on też mógłby przestać PANować :D
to irytujące - ale jest też opcja, że o to właśnie chodzi :shoot:
Ostatnio zmieniony przez 3of5 Śro Paź 22, 2014 19:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Śro Paź 22, 2014 19:56   

adiqq napisał/a:
no on też mógłby przestać PANować :D
to irytujące - ale jest też opcja, że o to właśnie chodzi :shoot:

Skoro się domagacie to będzie na TY. Brudershaft później.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Paź 22, 2014 20:00   

RyszardA napisał/a:
Skoro się domagacie
:evil: :faint:
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Śro Paź 22, 2014 20:39   

dario_ronin napisał/a:
gam napisał/a:
W necie są wszyscy na jednym poziomie i 'TYkamy' sobie.
a RysiekA nie :-x :D

Co ja poradzę na to że nie mam netowych nawyków? Poza tym przejście na ty może przejść w zbytnią zażyłość a ja się łatwo angażuję emocjonalnie.
 
     
koffin

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 482
Wysłany: Czw Paź 23, 2014 19:21   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Łysica napisał/a:
Ścisła wegetariańska, w sensie weganizm?
Jeśli tak to dorzuciłbym jeszcze wit. A, D, no i Lizyne bo cieniutko to wygląda w żywieniu wege.No jak wit.D to tylko D3 odzwierzęca, nie jakieś wynalazki typu D2, czy jakaś ze źródeł roślinnych.
Jeżeli ktoś jest owładnięty obsesją współczucia dla wszystkich zwierząt z robalami włącznie, to lepiej ustalić mu sensowną dietę wegańską, czysto roślinną, niż zmuszać do jedzenia mleka.
W diecie roślinnej trzeba wykorzystywać białka komplementarne. W poszczególnych roślinach brakuje różnych aminokwasów egzogennych, co umożliwia zrekompensowanie niedoborów, oczywiście poprzez zjadanie w sumie większej ilości białek, niż na diecie zwierzęcej. Należy więc spożywać np. pszenicę i fasolę. Zamiast wit. A należy jeść rośliny zawierające dużo beta karotenu, np. marchewkę, z którego wątroba produkuje witaminę A w proporcji 1/6. Z kolei witaminy D jest trzykrotnie za mało w każdym europejskim zwierzęcym pożywieniu, więc i tak należy się opalać.
Natomiast w pożywieniu czysto roślinnym rzeczywiście brakuje
chlorku sodu, żelaza i wit. B12.
JW



Ma Pan na myśli mleko niepasteryzowane i nawet owcze również?
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Czw Paź 23, 2014 19:39   

koffin napisał/a:
Ma Pan na myśli mleko niepasteryzowane i nawet owcze również?
Mówimy o ortodoksji i poszanowaniu życia nie tylko owiec, osłów ale i wszystkich robali z mszycami włącznie. Rasowy weganin brzydzi się dojeniem nawet mszyc, w przeciwieństwie do mrówek, które doją mszyce bez oporów i nie patrzą, że to bracia owady.
JW
 
     
koffin

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 482
Wysłany: Śro Gru 10, 2014 23:50   Re: Żywienie wojowników w Afryce

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Skądinąd bardzo ciekawa książka o polowaniach w Afryce:
Alexander Lake - Zabójcy w Afryce
Temat żywienia zajmuje dwie strony zaledwie, wszakże treściwe i bardziej kompetentne, niż badania naukowe diet milionów osób w krajach rozwiniętych.
Alexander Lake - Zabójcy w Afryce str.13 napisał/a:

Myśliwi ci gubią się i giną śmiercią głodową w świecie pełnym jadalnych mrówek, jaszczurek, małp, węży, szarańczy, ślimaków i wewnętrznej powłoki kory wielu drzew.

Alexander Lake str.172 napisał/a:
Szesnastu Kafrów i pięciu białych [myśliwych] zjadało dziennie sto funtów mięsa antylopy.
Czyli 45 kg, ponad dwa kilogramy mięsa na łeb.

Alexander Lake str.184 napisał/a:
O ile nie zapewnicie sobie spożycia dużej ilości mięsa i dobrze osolonych potraw, w chwilach gdy najbardziej będzie wam potrzebna energia, poczujecie się dziwnie słabi i apatyczni. Jeśli odżywiacie się jedynie owocami, warzywami i zbożami, istnieje prawdopodobieństwo, że nie wytrzymacie trwającego dłużej afrykańskiego polowania.
Afrykę zamieszkują „leniwi”, apatyczni, łatwo męczący się krajowcy, gdyż ludzie ci jedzą niewiele mięsa. Miliony krajowców spożywają ograniczoną ilość mięsa, ponieważ nie hodują bydła i żyją na terenach, gdzie trudno o dziczyznę.
Każdy doświadczony myśliwy powie wam, że gdy się wynajmie grupę Kafrów, na ogół są wynędzniali i łatwo się męczą. Po dwóch lub trzech posiłkach mięsnych - z jakiegokolwiek mięsa - stają się radośni, ruchliwi i pełni życia. Nigdy nie lubiłem Masajów z Kenii i z Tanganiki. Są zarozumiali, zbytnio przekonani o swojej wyższości nad wszystkimi innymi, białymi i czarnymi. Ale Masajowie potrafią dłużej pracować bez odpoczynku, wytrzymują dłuższe polowania i męczą się mniej niż przedstawiciele pozostałych plemion. Codziennie rano podczas dojenia nacinają bydłu żyły (każdy Masaj ma spore stado), mieszają krew z mlekiem i piją ze trzy półkwarty tej mikstury. Nie jedzą owoców. Nie jedzą warzyw. Nie jedzą zbóż.
Niemal w bezpośrednim sąsiedztwie Masajów żyją Kikujusi i lud Kamba, wegetarianie z przymusu. Dręczą ich choroby, są ociężali i bierni. Podczas mozolnego polowania robią się ponurzy i niechętni do współpracy. Jednak wystarczy ich karmić mięsem, a staną się gorliwi, pełni zapału i pracowici.
Wiem z doświadczenia, że jeśli myśliwy nie otrzymuje dostatecznej ilości soli mineralnych i protein mięsnych (proteiny warzywne i zbożowe są niewystarczające), załamie się w trudnych warunkach. Jeśli otrzymuje te sole i proteiny, bez problemu znosi trudy.
Nie tłuszcz, ale proteiny są podstawą zdrowia. Dzikie zwierzęta zawierają dużo białka i małe ilości tłuszczu, dlatego łowcy tak skrzętnie poszukują w nich tłuszczu, żeby nie musieć jeść węglowodanów i nadmiernej ilości białka. Wszakże to nie tłuszcz, ale białko jest najważniejsze. Tłuszcz jest ważny o tyle, że trudno go zdobyć w naturalnych warunkach.
W warunkach cywilizowanych tłuszcz nie stanowi problemu. W warunkach cywilizowanych, jak i pierwotnych, największym problemem jest białko zwierzęce, bo jest najdroższe lub najtrudniej je zdobyć.
JW



Dlaczego ten tłuszcz nie stanowi problemu w warunkach cywilizowanych?
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pią Gru 12, 2014 12:43   

Dzięki technologii przetwórstwa oraz modzie na chude jedzenie tłuszcz jest tani.
JW
 
     
malwina28

Dołączył: 07 Kwi 2015
Posty: 26
Ostrzeżeń:
 3/2/3
Wysłany: Wto Kwi 07, 2015 18:06   

warunki cywilizowane ? tzn cywilizowany tłuszcz ? hmmm ha :-) rozmowa chyba troche zeszła z tematu :-)
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Pon Kwi 13, 2015 13:32   

To jest cały czas ten sam temat: jakie powinny być prawidłowe ilości makroskładników w pożywieniu.
W kwestii wyklinanego w dzisiejszych czasach tłuszczu, proszę poszerzyć swoją wiedzę o pojęcie: rabbit starvation.
JW
 
     
Titelitury 

Dołączył: 29 Lip 2015
Posty: 393
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Sob Wrz 05, 2015 18:48   Re: Żywienie wojowników w Afryce

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Skądinąd bardzo ciekawa książka o polowaniach w Afryce:
Alexander Lake - Zabójcy w Afryce
Temat żywienia zajmuje dwie strony zaledwie, wszakże treściwe i bardziej kompetentne, niż badania naukowe diet milionów osób w krajach rozwiniętych.
Alexander Lake - Zabójcy w Afryce str.13 napisał/a:

Myśliwi ci gubią się i giną śmiercią głodową w świecie pełnym jadalnych mrówek, jaszczurek, małp, węży, szarańczy, ślimaków i wewnętrznej powłoki kory wielu drzew.

Alexander Lake str.172 napisał/a:
Szesnastu Kafrów i pięciu białych [myśliwych] zjadało dziennie sto funtów mięsa antylopy.
Czyli 45 kg, ponad dwa kilogramy mięsa na łeb.

Alexander Lake str.184 napisał/a:
O ile nie zapewnicie sobie spożycia dużej ilości mięsa i dobrze osolonych potraw, w chwilach gdy najbardziej będzie wam potrzebna energia, poczujecie się dziwnie słabi i apatyczni. Jeśli odżywiacie się jedynie owocami, warzywami i zbożami, istnieje prawdopodobieństwo, że nie wytrzymacie trwającego dłużej afrykańskiego polowania.
Afrykę zamieszkują „leniwi”, apatyczni, łatwo męczący się krajowcy, gdyż ludzie ci jedzą niewiele mięsa. Miliony krajowców spożywają ograniczoną ilość mięsa, ponieważ nie hodują bydła i żyją na terenach, gdzie trudno o dziczyznę.
Każdy doświadczony myśliwy powie wam, że gdy się wynajmie grupę Kafrów, na ogół są wynędzniali i łatwo się męczą. Po dwóch lub trzech posiłkach mięsnych - z jakiegokolwiek mięsa - stają się radośni, ruchliwi i pełni życia. Nigdy nie lubiłem Masajów z Kenii i z Tanganiki. Są zarozumiali, zbytnio przekonani o swojej wyższości nad wszystkimi innymi, białymi i czarnymi. Ale Masajowie potrafią dłużej pracować bez odpoczynku, wytrzymują dłuższe polowania i męczą się mniej niż przedstawiciele pozostałych plemion. Codziennie rano podczas dojenia nacinają bydłu żyły (każdy Masaj ma spore stado), mieszają krew z mlekiem i piją ze trzy półkwarty tej mikstury. Nie jedzą owoców. Nie jedzą warzyw. Nie jedzą zbóż.
Niemal w bezpośrednim sąsiedztwie Masajów żyją Kikujusi i lud Kamba, wegetarianie z przymusu. Dręczą ich choroby, są ociężali i bierni. Podczas mozolnego polowania robią się ponurzy i niechętni do współpracy. Jednak wystarczy ich karmić mięsem, a staną się gorliwi, pełni zapału i pracowici.
Wiem z doświadczenia, że jeśli myśliwy nie otrzymuje dostatecznej ilości soli mineralnych i protein mięsnych (proteiny warzywne i zbożowe są niewystarczające), załamie się w trudnych warunkach. Jeśli otrzymuje te sole i proteiny, bez problemu znosi trudy.
Nie tłuszcz, ale proteiny są podstawą zdrowia. Dzikie zwierzęta zawierają dużo białka i małe ilości tłuszczu, dlatego łowcy tak skrzętnie poszukują w nich tłuszczu, żeby nie musieć jeść węglowodanów i nadmiernej ilości białka. Wszakże to nie tłuszcz, ale białko jest najważniejsze. Tłuszcz jest ważny o tyle, że trudno go zdobyć w naturalnych warunkach.
W warunkach cywilizowanych tłuszcz nie stanowi problemu. W warunkach cywilizowanych, jak i pierwotnych, największym problemem jest białko zwierzęce, bo jest najdroższe lub najtrudniej je zdobyć.
JW


Str 184 mówi o dobrze osolonych potrawach. To właśnie sól morska lub kopalniana bogata w komplet minerałów jest tu kluczem. W przypadku diety niskowęglowodanowej zapobiega nadmiernej utracie soli mineralnych. O tym właśnie pisał profesor Aleksandrowicz.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Sob Wrz 05, 2015 19:21   

Dodatek soli jest niezbędny w klimacie gorącym, gdzie człowiek traci dużo soli z potem. W klimacie zimnym dla Jakutów dodatkowa sól była szkodliwa tak samo jak pieczywo i cukier. [W. Sieroszewski "12 lat w kraju Jakutów"]
JW
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Wto Paź 13, 2015 19:12   

Ile soli według Pana powinien jadać przykładowy zwykły facet w klimacie umiarkowanym? (na diecie niskowęglowodanowej)

Dla mnie pewnie ok 3-5 gram jest ok, zależnie od apetytu i aktywności.
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8790
Wysłany: Śro Paź 14, 2015 09:38   

gudrii napisał/a:
Ile soli według Pana powinien jadać przykładowy zwykły facet w klimacie umiarkowanym? (na diecie niskowęglowodanowej)
Dla mnie pewnie ok 3-5 gram jest ok, zależnie od apetytu i aktywności.
Wg DRI zalecane spożycie sodu wynosi 1,5 g/dobę a maksymalne 2,3, co przekłada się na spożycie soli 3,8 g do 5,8 g/dobę.
JW
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved