Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
PRL kontra rynek
Autor Wiadomość
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Śro Gru 12, 2007 10:59   PRL kontra rynek

Jako temat , który zwekslował na inne tory, przenoszę go tutaj.
JW


Ankieta Zenona na temat alkoholu jest w porządku.
Jak ktoś chce się umartwiać, niech sobie zrobi swoją. :)

Na początku lat siedemdziesiątych, wtenczas, kiedy wywalili Gomułkę
i władzę dostał Gierek, przez kilka lat ceny kształtowały się jak niżej.
Taka sobie typowa płaca na rękę wynosiła 1500 do 3000 zł.

Przyjmijmy średnio 2000zł, czyli była zbliżona nominalnie do dzisiejszej.

Zależnie od okresu, można było za nią kupić 15-25 $ ( słownie: dwadzieścia USD zielonych)
Praktycznie na lewo, bo prawnie za prywatne kupno/sprzedaż dolarów groziła kara grzywny, więzienia, a za Bieruta w latach 50-tych kara śmierci.
Żeby było dowcipniej, jak ktoś chciał wyjechać na Zachód,
obowiązkowo musiał założyć konto walutowe w banku PKO SA i wpłacić conajmniej 100 dolarów, wówczas równowartość półrocznej pensji.
Żeby było jeszcze weselej, z banku mógł w kraju wypłacić tylko bony dolarowe, a nie dolary.

Te bony były honorowane tylko w Polsce, w sklepach PKO przemianowanych za Gierka na Pewex oraz w sklepach Baltony na Wybrzeżu.
Dla równowagi, w tych sklepach nie przyjmowali legalnej waluty - złotego polskiego.
Skrót PKO, nie mylić z PKO BP, wywodzi się z nazwy Polska Kasa Opieki. Niewątpliwie Polska Kasa Opieki bardzo pieczołowicie opiekowała się dolarami Polaków. Jak ktoś nie pamięta, z tej Kasy wywodzi się bank PKO SA, najdroższy obecnie bank przynoszący największe zyski.

Pół litra najgorszej wódki 40%, tzw. czystej strażackiej z czerwoną kartką kosztowało 50zł oraz od 1974r. 1zł. kaucji za butelkę.
Najlepsza Wyborowa 40% kosztowała około 80zł. za 1/2L
Można było nielegalnie kupić kupić dolary lub bony, a potem Wyborową w Pewexie. Wychodziło taniej niż w sklepie Społem za złotówki.


1 kg cukru kosztował 10-13zł.
Teoretycznie, rozpisując reakcje chemiczne zgodnie
z gimnazjalnymi podręcznikami chemii, z 1kg cukru może maksymalnie powstać 0,6L etanolu.

Oranżada o,25L - 1,8zł.

Piwo 3% w butelce 0,33L od 3zł. w zwyż. Mocniejszych piw niż 3,6% praktycznie nie było.

Wino owocowe, tzw. patykiem pisane, bo miało etykietę z niewyszukaną nazwą "Wino" stylizowaną na napis patykiem, na początku lat 70-tych jeszcze całkiem niezłe,
butelka 0,75L kosztowała 21zł.
Dosyć szybko Gierek podniósł jego cenę
na 23zł. Dzięki temu wino zyskało przydomek J23, skrót od
jabol 23 zł.
Młodszym forumowiczom przypomnę, że podobnie jak Bond był 007,
to nasz rodzimy Hans Kloss miał pseudonim J23.

Tak to od czasów Grunwaldu przeplata się wojenny heroizm z pragmatyzmem branży alkoholowej.

Litr benzyny kosztował 4-5zł. Dzisiaj tak trującej benzyny żółtej czy niebieskiej, nie kupi za żadne pieniądze.
Samochód marki Maluch początkowo 68tys. zł, dosyć szybko cenę wywindowano do 130 tys. i praktycznie był tylko na przydziały lub na przedpłaty. Po dwóch latach używania można go było sprzedać za cenę wyższą niż fabryczna, pod koniec dekady 70.
1 kg wołowiny bez kości 40zł, 1kg schabu z obligatoryjną kością 60zł, 0,25kg masła 17,5zł. kilogramowy bochenek chleba 3-4zł, był wówczas żytni, naturalnie pieczony i mnie bardzo smakował.
Papierosy marki Sport 20szt. bez fitra 3,50zł. Najbardziej powszechnie palone i najbardziej paskudne, podobnie jak francuskie Gauloises.

Tzn. Sporty nad Wisłą, a Gauloises nad Sekwaną. Przy ówczesnym przeliczniku dolarowym cała miesięczna wypłata Polaka wystarczyłaby zaledwie na kilkanaście paczek Gauloises.

No i mamy już wszystko. Jest czym pojechać po napoje, jest co wypić, jest czym zakąsić, jest co zapalić i jest co powspominać od czasów Grunwaldu.


Pozdrawiam
JW
Ostatnio zmieniony przez Witold Jarmolowicz Nie Gru 16, 2007 12:54, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Pią Gru 14, 2007 00:54   

Wszyscy żartujemy. :)
Ale z tą ankietą to wyszło, że fanatycznych abstynentów tutaj nie ma.
I bardzo dobrze. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Fanatyzm też.

Po co ja tak te ceny wypisałem? Bo młodzież dała sobie wbić do głowy,
że za komuny może i nie było najlepiej, ale było tanio.

Jakie tanio! Wóda, wino, piwo, cukier, mięso, buty były 2-3 razy droższe, niż dzisiaj. Czarno-biały parchaty telewizor 9tys. motorower marki Komar 4500zł, godziwa na ówczesne czasy wieża audio 2x20w z magnetofonem szpulowym 18tys. Dzisiaj za to można kupić godziwy przechodzony samochód.
Tańsze były bilety na autobus 1,5zł. czynsz mieszkaniowy 200-500zł i dzieci.
pozdrawiam
JW
 
 
Mariusz Waszak 

Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 68
Skąd: Puszczykowo
Wysłany: Pią Gru 14, 2007 13:47   Słusznie!

Bardzo słuszne uwagi Witku.
Rzed kilku miesiącami popełniłem, na ten sam temat, felieton. Przepraszając, że trochę zaśmiecam to forum, pozwolę sobie go tu zacytować:

Za komuny było lepiej?
Niestety, takie słowa niektórzy ludzie wypowiadają ze śmiertelną powagą i pełnym przekonaniem. O co im chodzi? Pogięło ich? Zastanówmy się jak „lepiej” było „za komuny” na konkretnym przykładzie – jednego z moich pracowników – sprzedawczyni, opłacanej przeciętnie jak to w tym fachu. Nazwijmy ją, roboczo panną N. Panna N zarabia wprawdzie poniżej średniej krajowej, ale więcej niż pracownicy wielkich sieci handlowych. Za swoje miesięczne pobory panna N może sprawić sobie cztery nowe rowery (z tych tańszych), za komuny jej pensja nie wystarczyłaby nawet na jeden i to socjalistyczny! Panna N może sobie za miesiąc pracy kupić nawet samochód – wprawdzie mały i używany, ale jeżdżący; za komuny na taki sprawunek musiałaby harować cały rok. Może w każdej chwili iść do salonu samochodowego i wyjechać nowym, kupionym na raty, wozem – za komuny w ogóle nie było to możliwe. Za swoje miesięczne pobory panna N może sprawić sobie 10 – 12 par markowych dżinsów; za komuny na jedną parę pracowałaby cały miesiąc. Jeżeli panna N zapragnie nowej pralki to za swoją miesięczną pensję może sobie ją sprawić i jeszcze na proszek zostanie; za komuny musiałaby pracować na nią cztery miesiące o ile w ogóle udałoby się ją zdobyć! Trzy miesiące musiałby pracować na nędzny kolorowy telewizor; dziś może sprawić sobie trzy takie (z tych tańszych). Jeżeli panna N byłaby „trunkowa” to za komuny mogła sobie kupić 32 butelki gorzałki miesięcznie, dziś może sprawić sobie 57 butelek tego trunku. Panna N na to wszystko pracuje pięć dni w tygodniu – za komuny pracowałaby sześć. Za komuny trudno dostępny dobrem był telefon – dziś panna N ma stacjonarny w domu i dwie (nie wiem, po co dwie?) komórki w torebce. Po pracy panna N biegnie sobie na basen, solarium, aerobik do kosmetyczki itp. Za komuny po pracy stałaby w kilometrowych kolejkach po ochłap mięcha albo tandetny papier higieniczny. Dziś panna N głowi się gdzie i jakie kwiatki posiać w ogródku? Gdzie aksamitki i maciejkę? Gdzie malwy? A nasturcje? Za komuny panna N nie miałaby takich zmartwień, bo zapewne cały ogród byłby obsadzony pyrami, kapuchą i inną kalarepą a niewykluczone, że kojec i klatki z królikami też w nim by były – trzeba było uzupełniać socjalistyczną dietę. Panna N łamie sobie głowę czy urlop ma spędzić w Grecji czy w Turcji. Za władzy ludowej szczytem jej możliwości byłby Bałtyk. Za swoją pensję w PRL’u panna N mogłaby nabyć sowiecki zegarek marki Poliot sztuk jeden. Dziś zarabia na dziesięć - piętnaście zegarków szwajcarskiej firmy Swatch. Dodam jeszcze, że panna N od kilku miesięcy ma zajęte weekendy – chodzi do profesjonalnej szkoły księgowej, która kończy się państwowym egzaminem. Ma zamiar zająć się potem księgowością w mojej firmie. Jeżeli to zrobi to jej zarobki wzrosną, co najmniej, o połowę.
Dlaczego o tym piszę? Ano, dlatego, że wchodzi teraz w dorosłe życie pokolenie młodych ludzi, którzy komuny nie pamiętają i często słyszą od starych kretynów ze zlasowanymi mózgownicami, polityków lewicy, dziennikarzy wybiórczej, że: „za komuny było lepiej”. Lepiej...? Tak. Lepiej... nie mówić. Świńskim obowiązkiem nas – starzejących się pryków jest przypominanie o tym jak naprawdę było za komuny, żeby nie naszła kogoś chęć na powtarzanie tamtych eksperymentów.
I jeszcze dygresja:
Przeszukiwałem w towarzystwie uroczej osoby (piegi, zadarty nosek, zabójcze „mysie ogonki” i... dziesięć wiosen na karku) zasoby internetu – pannica potrzebowała czegoś do szkoły. Nagle otworzyła nam się strona z Leninem. Na sam widok zbrodniczego ryja przywódcy sowieckiej lewicy ciarki przeszły mi po grzbiecie, rewolwer sam się odbezpieczył w szufladzie, na ostrzu potężnego miecza, który zdobi ścianę w moim, puszczykowskim domu zalśniło słońce, a ryk samolotów F16, które fruwają nad moim ogródkiem stał się mniej dokuczliwy. Sytuację rozładował moja towarzyszka: wetkała ciekawski nos w ekran i przeliterowała – L e n i n. Lenin? O? A kto to jest? Dziecko kochane! Jak ja ci zazdroszczę! Też chciałbym nie wiedzieć!
Mariusz Waszak
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Sob Gru 15, 2007 02:12   

Cytat:
Za komuny trudno dostępny dobrem był telefon – dziś panna N ma stacjonarny w domu i dwie (nie wiem, po co dwie?) komórki w torebce.


Mariusz!
Nie wiem, jak w Poznaniu, ale w Częstochowie, w centrum, za komuny czekało się na przydział telefonu od chwili złożenia wniosku do zainstalowania upragnionego aparatu lat 15 (słownie piętnaście). Tzn. czekał szary obywatel. Prominenci i wiadome służby otrzymywały przydział najdalej po kilku miesiącach.
Mieszkania były jeszcze dostępne za Gomułki w latach 60-tych, ale w latach 70-tych za Gierka dosyć szybko czas oczekiwania na mieszkanie spółdzielcze wydłużył się do 20 lat. Przez całe 20 lat rodzice musieli dziecku wpłacać na książeczkę mieszkaniową wpłaty. Czyli powinni założyć książeczkę mieszkaniową już w chwili poczęcia nieboraka.
Zaległości budowlane narastały, więc pod koniec dekady Gierka należało założyć dziecku oszczędnościową książeczkę mieszkaniową i wpłacać, bez zadnej gwarancji, że zostanie członkiem spółdzielni mieszkaniowej(!)
Jakoś tak po 10 latach wpłacania, dziecko mogło się ubiegać o prawo bycia członkiem spółdzielni. Po co?
Ano po to, że wówczas nabywało prawo składania wniosku o wpisanie do kolejki oczekujących na zbudowanie mieszkania.
Spokojnie, dopiero uzyskało prawo oczekiwania. przedtem nie czekało na
nic, tylko rodzice płacili bez żadnej gwarancji.
A w ogóle, to żeby być członkiem, musiało osiągnąć pełnoletniość.
I ten czas liczył się od tego momentu. a starzy przez 20 lat wcześniej powinni płacić, żeby latorośli zapewnić mieszkanie. Powtórzmy, bez żadnej gwarancji, że to się uda.
Wprowadzono książeczki dla młodych małżeństw, na które można było kupić pralkę, lodówkę, maszynę do szycia czy mikser. Tzn. płacić i tak trzeba było, tylko talony w książeczce dawały prawo zakupu tych dóbr w sklepie. Bo taki pierwszy lepszy z ulicy nie mógł normalnie kupić pralki stojącej w sklepie. Do tego potrzebne były przydziały i talony.
To nie wszystko. Trzeba było jeszcze upolować tę pralkę wtenczas, kiedy akurat była dostawa, same talony też nie zapewniały niczego.
Zaległości tak narosły, że za młode małżeństwa uznano pary 35 letnie.
Albo szynka na Wielkanoc. Ludzie po trzy noce i dni wystawali na zmianę w kolejkach do mięsnego, żeby raz w roku kupić i zjeść tę szynkę na święta.
Tak to się wesoło kręciło za komuny.
Pozdrawiam
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Sob Gru 15, 2007 19:16   

Mariusz!
Ale nam się zebrało na romantyczne wspomnienia. W końcu młodzi niech wiedzą, co stracili i czego, miejmy nadzieję nigdy nie doświadczą.
Pralka automatyczna, jedyny model produkowany w PRL-u, kosztowała pod koniec dekady Gierka 10,5 tys. inflacja poszła już w górę, więc taka przeciętna wypłata to było 3-4tys. Tylko, że jej nie było w sklepach. Jak ktoś nie był już młodym małżeństwem tzn. miał powyżej 35 lat, musiał stać w kolejce albo kupić dolary od tzw. cinciarza. W polskim Pewexie za nielegalnie kupione amerykańskie dolary mógł legalnie kupić polską pralkę bez dokumentowania, skąd wziął te dolary. Tak kupiona pralka kosztowała po przeliczeniu 15-16 tys. zł.
Ktoś, kto nie był już albo jeszcze młodym małżeństwem, pod koniec Gierka i na poczatku Jaruzelskiego miał pecha, musiał stać w kolejce za meblościanką Marika. Albo, jak był mlodym małżeństwem, ale chciał sobie umeblować jeszcze, nie wiadomo po co, drugi pokój, to też musiał stać. Książeczka MM uprawniała do zakupu limitowanej ilości towarów.

Facetom ta meblościanka pewnie nie była do szczęścia potrzebna, ale żony nie odpuszczały, trza było iść czekać w kolejce na dostawę.
Czekanie przeciętnie trwało 3 miesiące. Słownie: trzy miesiące, sto dni. Takie polskie Waterloo.
Jak to było zorganizowane?
Pierwszy w kolejce pieczołowicie pilnował kajetu z nazwiskami kolejkowiczów. Tych kilku pierwszych stało nieustannie dzień i noc na zmianę z całymi swoimi rodzinami. Pilnowali, żeby ktoś nie wszedł przed nich. Pozostali wpisani do kajetu musieli trzy razy dziennie podczas sprawdzania obecności odmeldować się. Kilkakrotna nieobecność powodowała skreślenie z listy i pozbawienie praw. Kajet obejmował pierwszych 20-30 kolejkowiczów. Następni musieli sobie założyć swój kajet. To oczywiste, jak kolejka liczyła ponad sto osób, to ci z końca byli zainteresowani kradzieżą kajetu. Ostatnie trzy dni przed spodziewaną dostawą ci którzy mieli już szansę na zakup, koczowali przed sklepem całe noce i dnie naprzemian ze swoją rodziną. Bez gwarancji, że tym razem się doczekają.
W stanie wojennym każda najmniejsza inicjatywa obywatelska zagrażała władzy, więc wydano zakaz tworzenia komitetów kolejkowych. Groziło za to tzw. Kolegium, organ w którym prości nieuczeni ludzie wykonywali czynności prawnicze, tzn. wymierzali kary grzywny od kilkuset zł wzwyż.
Więc ktoś, kto chciał te meble kupić, musiał znaleźć komitet kolejkowy, żeby go wpisali do kajetu. Komitet był zakonspirowany, ponieważ władza Jaruzelskiego zakazała takich inicjatyw obywatelskich.

Na proste pytanie, gdzie się mogę wpisać, otrzymywałeś młody człowieku odpowiedź, nie wiem, nic nie wiem , stoję tutaj i czekam i nic nie wiem. Może ktoś inny coś wie. Ten inny też nie wiedział. Za wiedzę można było zapłacić kilkaset zł. Kolegium. Więc nikt się ze swoją wiedzą nie ujawniał.

Komunizm miał też jasne strony w niektórych okresach. Święto 1 Maja to była prawdziwa dwudniowa feeria barwnych uroczystości. W przeddzień 31 kwietnia, odbywały się pochody młodzieży i sportowców. Taka wigilia pierwszomajowa. To się odbywało po południu. 1 maja z kolei, poważne uroczystości i przemówienia na trybunach zaczynały się przed południem. Po południu były z kolei festyny i występy artystów.
Pod koniec lat 50-tych ww liturgia Święta 1-Majowego, przemianowanego za Gierka na Święto Pracy, jako żywo przypominała Boże Narodzenie ze swoim planem czasowym wieczornej Wigilii i następnie porannej mszy z kazaniem z ambony.
Podobnie jak u Wielkiego Brata, wówczas w pochodzie uczestniczyły czołgi i inne gadżety militarne. Dla małych chłopców była to niesamowita frajda. Dla dużych, pełnoletnich chłopców uczestniczących w pochodzie, władza rozdawała kiełbaski i wódkę. Później władza zrezygnowała z jednego i z drugiego, 1 Maja uległ atrofii do jednodniowych, porannych przemówień, a zmuszani do pochodu ludzie przechodzili przed trybuną lekceważąc prominentów.
Kiedy to się stało?
Wtenczas kiedy Karol Wojtyła został Janem Pawłem II.

Ciemna stroną tego święta było przymusowe uczestnictwo w pochodzie.
Tzn. uczestnictwo było dobrowolne, ale konsekwencje w razie nieuczestniczenia mogły być dotkliwe, w postaci np. opóźnienia terminu przydziału mieszkania. Robotnicy byli w zasadzie wolni od takiego przymusu, ale nieprodukcyjni, zwani inteligencją pracującą i młodzież szkolna musieli brać udział w obchodach. Taki dobrowolny przymus.

Pozdrawiam
JW
 
 
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Nie Gru 16, 2007 12:13   

No bo ty masz Matti relacje jak to wygladalo w dyzum miescie.
A jezeli ktos mial rodzine lub znajomych na wsi to byl w stanie skombinowac sobie wieprzowine.

Inna sprawa, ze dr. Kwasniewski pracowal przez pewien czas w resorcie silowy zdaje sie w wojsku - tam byly wieksze mozliwosci.

Oczywiscie to sa moje domysly, chetnie poczytam co kumaci maja do powiedzenia.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Nie Gru 16, 2007 12:24   

To zależy, o którym okresie mówimy.
Za Gomułki, lata 60-te, mozna było kupić szynkę normalnie w Delikatesach.
Po dojściu Gierka do władzy w 70r. jak wcięło szynkę ze sklepów, to pojawiła się na kartki na Wielkanoc w latach 80-tych za Jaruzelskiego.
Bez komplikacji polską szynkę można było jedynie kupić w sklepach Pewexu za nielegalnie kupione dolary.
Było też kilka regionów w kraju, gdzie te niedobory nie były tak dotkliwe. Powstało zjawisko wycieczek z regionów gorzej do lepiej zaopatrzonych na zakupy. Również na wsi ludzie mogli sobie wychodować tucznika.
Ale już np. za przewóz mięsa w bagażniku własnego samochodu groziła kofiskata mięsa i kolegium. Teoretycznie samochód używany jako narzędzie przestępstwa też mógł być skonfiskowany. W praktyce władza korzystała z tego przepisu tylko czasem w stosunku do osób przewożących samizdat.

Skrót Pewex w pełnym brzmieniu to
Punkt Konsygnacyjny Przedsiębiorstwa Eksportu Wewnętrznego Pewex.
Posługując się orwellowską nowomową komuniści wymyślili eksport wewnętrzny, taki ciekawy neologizm nigdzie nie spotykany.

Z wołowiną i wieprzowiną było tak, że niedobory narastały od początku Gierka. Nieopatrznie robotnicy w latach 80-tych zaczęli się domagać wprowadzenia kartek na mięso, co władza Jaruzelskiego chętnie uczyniła i utrzymywała przez następną dekadę. Przeciętny przydział to 2,5kg mięsa na miesiąc liczone obowiązkowo z kośćmi.
Pracownicy fizyczni i diabetycy mieli przydział większy.
Oprócz kartek trzeba było jeszcze mieć pieniądze, żeby normalnie zapłacić, o ile ówczesną złotówkę można nazwać normalnym pieniądzem.
Trudności narastały, więc oprócz kartek władza wydała wkładki, do których wpisywano potwierdzenie, że kartki na dany miesiąc zostały wydane. Wydanie wkładki było potwierdzone specjalnym stemplem w dowodzie osobistym.
Ponieważ trudności narastały i mięsa brakowało, więc oprócz wkładki do dowodu, oprócz kartek, należało znaleźć sklep mięsny, w którym mieli jeszcze wolne miejsce i zarejestrować się w nim oraz otrzymać numer. Sprzedaż odbywała się dla danej grupy numerów dwa razy w miesiącu.
W innych dniach niż właściwe dla danego numeru sprzedaż nie przysługiwała.

Aha! Jeszcze ciekawy był przydział na mydło.
Przysługiwało 100g mydła raz na dwa miesiące.
Nie kostka, ale sto gramów. Jak akurat przywieźli mydło 150g to jedna kartka nie wystarczała.

Oczywiście, ze wojsko jest zamkniętą organizacją, która musi być odpowiednio zaopatrywana i koniec. Tam nie ma dowolności. Dr Kwasniewski w jakiś sposób zyskał akceptację dowództwa i ono zarządziło takie żywienie. Żaden kucharz na własną rękę nie mógłby tego zrobić. To były lata wcześniejsze, przed wystąpieniem ostrych niedoborów mięsa.

Badania uczelniane, o których wspomina dr Kwaśniewski rozpoczęły się pod koniec lat 70-tych. Ze wględu na niedobory mięsa w sklepach, w znacznej mierze były oparte o sery i jaja. W najgorszym okresie zaopatrzeniowym, jak wspominał dr Ponomarenko, załatwiano produkty również przez Kurię Biskupią.

Optymalnych wówczas nie było. Ten neologizm powstał po wydaniu książki Dieta optymalna pod koniec lat 90-tych na Śląsku, gdzie jest najwięcej ludzi żywiących się optymalnie, czy teraz niskowęglowodanowo.

Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk, czyli komunistyczny urząd cenzury, zlikwidowany w 90-tym roku przez Mazowieckiego, skutecznie blokował wcześniej jakiekolwiek informacje o dr. Kwaśniewskim.
Dr walczył samotnie, wspólnie z nieliczną grupą wspierających go sympatyków, również z instytutów. Miał grupę swoich pacjentów osobiście znanych i to wszystko.

Apogeum rozwoju optymalnego ruchu, to lata 2000-2002.
Potem wszystko zaczęło siadać z powodów
już tu opisywanych wcześniej.

Pozdrawiam
Witold Jarmołowicz
 
 
Nelka 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 05 Mar 2006
Posty: 253
Skąd: Częstochowa
Wysłany: Pon Gru 17, 2007 13:21   

wszystko co mówicie o okresie PRL to prawda. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że w tych tak zwanych krajach zachodnich typu Anglia, Francja nie było by dziś tak różowo gdyby nie widmo komunizmu zza żelaznej kurtyny. Wydajemi się, że oni dlatego mają lepiej, bo ich klasa panujaca musiała odpuścic coś ze swoich przywolejów aby z tym komunizmem wygrać. Paradoksalnie my mieliśmy gorzej po to żeby inni mieli lepiej. Przed wojną poziomy życia nie były aż tak bardzo różne. Wiem z opowieści dziadków, że wiekszość ludzi w polsce żyła na skraju ubóstwa.
Nelka
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Pon Gru 17, 2007 13:45   

Przed wojną nigdzie nie było różowo. W USA w latach wielkiego kryzysu ludzie umierali z głodu tak samo jak w Polsce.
Amerykański pisarz Henry Miller nie został przez granicę wpuszczony do Wlk. Brytanii, bo urzędnik podejrzewał go o włóczęgostwo.
Dopiero II Wojna Światowa zmieniła układ sił.
Przed wojną Polska była porównywalna z Włochami.
Dziś możemy tylko o tym pomarzyć. 40 lat komunizmu zrobiło swoje.
Ominął nas światowy boom gospodarczy lat 60-tych.
Czy Polacy są głupsi od Anglików?
Nie, ponieważ w Brytanii po 2 latach otwarcia rynku pracy, są bardziej cenieni niż miejscowi. Mają na tyle dobrą renomę pomimo wszystkich swoich wad narodowych, że ostatnio Rumuni udają Polaków, żeby dostać pracę.
Z analiz ekonomistów wynika, że rozwarstwienie dochodów na Zachodzie nie zmniejszyło się, ale zwiększyło. Dawniej występowała zasada pareto:
20% społeczeństwa miało 80% wartości materialnych.
Obecnie niestety nierówność się nie zmniejszyła, ale zaostrzyła:
10% skupia w swoim ręku 90% wartości.
Poza tym USA drenują inne kraje swoim deficytem budżetowym,
wykorzystując fakt, że dolar jest podstawową walutą międzynarodową.

Taka ciekawostka, Gomułka tak się zagalopował, że zgłosił akces Polski do Planu Marshalla. Szkoda, że się nie udało, Moskwa zabroniła.
W tym samym czasie, dzięki temu planowi Niemcy Zachodnie z przegranego nędzarza Europy w ciągu kilku lat stały się najbogatszym krajem. Udało się Austrii, którą pomimo zajęcia, wojska sowieckie jednak opuściły. Udało się Japonii wyjść z nędzy i tandety. nie wspominając o Korei Południowej, której udało się wyjść z głodu, który zmuszał do objadania drzew z liści.

Pozdrawiam
Witold Jarmołowicz
 
 
Mariusz Waszak 

Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 68
Skąd: Puszczykowo
Wysłany: Pon Gru 17, 2007 16:17   Czuję się sprowokowany.

To, podobno, w złym guście cytować siebie samego, ale czuję się sprowokwany przez Wielce Czigodnego Witka. :x A więc do niego miejcie pretensje.
Ale do rzeczy. Kilka dni temu napisałwem felieton na poruszane tematy. Nie ukazał się jeszcze w druku tylko na kilku portalach internetowych.
Co mozna zrobić bez komunizmu podałem na przykładzie Niemiec. Oh! Komuno wróć! Do Moskwy!!!

Zeit fur Deutschland, czyli…

felieton prowokacyjny (tylko dla odważnych).

Dziś notabene 13 grudnia, a więc w dniu brzemiennym ponurą historią Polski tow. Tusk podpisuje traktat reformujący Ewrokołchoz czyli dokument kładący podwaliny powstającego osobliwego molocha – super państwa europejskiego.

Wielu naszych Rodaków znajduje ten fakt jako dostanie się pod dominację Niemiec, które siłą rzeczy grają pierwsze skrzypce w tym całym towarzystwie. Taka jest, zresztą prawda. Mało, komu podoba się takie przewodnictwo, a Germanię kojarzą raczej z hitlerowską okupacją, masowymi mordami, obozami koncentracyjnymi i w ogóle z II Wojną Światową. Poniekąd słusznie.

Ale schowajmy, na chwilę, w kieszeń nasze fobie lęki i uprzedzenia – zobaczmy lepiej, co zrobili Niemcy przez ostatnie kilka dziesiątek lat. Wspólnie ze Stalinem wywołali II Wojnę Światową, puścili z dymem sporą część Europy i żeby uporać się z nimi trzeba było wołać na ratunek Stany Zjednoczone. To wszystko prawda.

Ale gwoli prawdy historycznej należy przypomnieć niektóre, wstydliwie przemilczane, fakty. 22 Czerwca 1941 roku armia niemiecka runęła na Związek Sowiecki (Rosję) – państwo gigantyczne i posiadające, wielokrotnie większą, lepiej wyposażoną armię niż Niemcy. Państwo posiadające nieprzebrane zasoby surowców, z których brakiem państwo Hitlera borykało się notorycznie. W jakim celu? Samobójcy? Bynajmniej. Rosja szykowała się do uderzenia na… hitlerowców? Nie tylko. Na całą Europę! Hitler uprzedził ten atak zaledwie o dwa tygodnie. Gdyby nie on, dziś, od Władywostoku po Gibraltar królowałby Kraj Rad, łagry i ruskij jazyk. Niemcy wprawdzie Sowietów nie pokonały, ale zadali temu imperium szatana rany tak dotkliwe, że nie był już w stanie sam podbić zbrojnie czegokolwiek. Zresztą gdyby nie idiotyczna polityka Wielkiej Brytanii, która przyszła w sukurs Stalinowi Europa Wschodnia (w tym i Polska) nie wpadłaby na pół wieku pod radziecką okupację, a gdyby do tego jeszcze III Rzesza miała mądrzejszych strategów Związek Radziecki padłby pod butem niemieckiego żołnierza. (W tej sprawie Rudolf Hess poleciał do Anglii – niestety Churchill go nie posłuchał w rezultacie, czego Brytania utraciła Imperium – ergo - przegrała wojnę! Dlatego archiwa brytyjskie są w tej sprawie do dziś zamknięte.).

Skończyło się to źle dla Niemiec – zostały obrócone w perzynę. Zginęło na wojnie i potem – w ruskich łagrach ponad dziesięć milionów Niemców. Zostały wywiezione wszystkie zakłady przemysłowe, a nawet warsztaty rzemieślnicze. Zostali wywiezieni naukowcy fachowcy – przypominam, że amerykanów na księżyc wysłał dr. Werner von Braun – niemiecki twórca rakiet V1 i V2. Bolejmy nad zniszczeniem Warszawy – miast tak (lub bardziej!) zniszczonych w Germanii były dziesiątki! Drezno, Berlin, Norymberga, Hamburg, Kolonia, zagłębie Ruhry – można długo wymieniać. Wywieziono nawet zwierzęta gospodarskie. W kraju zapanowała potworna nędza i głód. Niemcy jedli padlinę, zżarli zwierzęta z ogrodów zoologicznych, zdarzały się wypadki ludożerstwa. Po ruskich i ukraińskich miastach do dziś jeżdżą tramwaje wywiezione z III Rzeszy – sam takim jeździłem w Ewpatorii. W Tiergarten posiano warzywa. Klęska, katastrofa… Cały kraj znalazł się pod okupacją.

Upłynęło pięćdziesiąt lat, a więc zapraszam do Niemiec…

Jedziemy tam ze „zwycięskiej” Polski do „pokonanych” Niemców. Mamy trudności z wyprodukowaniem przyzwoitego roweru, a tu – proszę – BMW, Porsche, Volkswageny i inne. Ba! Nawet firma Rolls Royce należy już do Niemców i brytyjska Królowa musiała przesiąść się do Bentleya.

Kupiliśmy trochę samolotów F-16; sami próbowaliśmy wyprodukować samolot wielozadaniowy „Iryda”. Nie wyszło. Niemieckiego nieba strzegą dywizjony znakomitych i groźnych samolotów Tornado – sami je sobie zbudowali, ale nie tylko one… uff… zajrzyjcie sami na stronę http://www.luftwaffe.de . A te nowoczesne Leopardy itd… Nie będę się rozwodził nad Bundeswerą, ale dobrze mieć takich sąsiadów – ruską armię są w stanie zatrzymać tylko Stany Zjednoczone i… Republika Federalna.

Zapraszam do podróżowania po Niemczech koleją – jest czysta, tania, szybka, dostępna – marzenie. Jakże różne od polskiego zarzygaństwa. W czasie podróży po Niemczech będziemy się czuli dobrze, bo zwłaszcza w południowej części, miejscowa kuchnia jest bardzo podobna do polskiej, ludzie mili, grzeczni, życzliwi i bardzo do nas podobni. Wywodzimy się z tej samej kultury – łacińskiej i chrześcijańskiej. Nawet choinka, pod którą zsiądziemy w Wigilijny wieczór przywędrowała do nas z Niemiec. Pierwszy polski król – Bolesław Chrobry otrzymał koronę z rąk niemieckiego cesarza Ottona; szczycimy się architekturą naszych miast, tylko, że najładniejsze z nich: Wrocław, Gdańsk, Poznań, Szczecin i inne zbudowali… Niemcy. Marzymy o wygodnych autostradach – Teutoni zbudowali je sobie, kiedy większości z Szanownych Czytelników nie było jeszcze na świecie.

Wiem, że czytacie to zgrzytając zębami z irytacji. To taki nasz polski kompleks. Wypinamy dumnie pierś, bo my mamy Grunwald, Psie Pole itp. Fakt – mamy. Ale oni mają Mercedesy, DB, Lufthansę i po USA największą gospodarkę na świecie. Tylko Japonia może się z nimi równać.

Zazdrościmy im porządku, sprawnych nieprzekupnych urzędników i policji. Słusznie!

I zbudowali to wszystko dosłownie od zera w niecałe pół wieku! Fakt – posługiwali się umiejętnie amerykańską pomocą, ale – liczą się efekty!

Kochani – wszak lepiej z mądrym (i bogatym) znaleźć niż z głupim zgubić. A więc – zapraszam do Germanii (zwłaszcza do Bawarii). To łatwe – wszak z Poznania, Wrocławia, Szczecina do Berlina bliżej niż do jakiejś zakompleksionej warszawki.

Mariusz Waszak
 
 
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Śro Lut 13, 2008 02:08   

Ja za to miło wspominam tamte czasy ,
zycie było proste ,łatwiejsze .żebraków ,bezdomnych i łachudrów
nie było -pracy nie brakowało .Prawo przejrzyste.
Młodzież miała zajęcie -domy kultury kwitły. a we wsiach
klubokawiarnie i kupa kółek zainteresowań
fundowane z państwowej puli.
kolonie, wczasy zakładowe ,zabawy ,ogniska i czyny społeczne.
Garusy we więzieniach kończyli szkoły i kursy- pracowali
pełna resocjaliczacja.
Mafia ,organizacje przestępcze ,porwania wymuszania
znaliśmy tylko z amerykańskich filmów .
Nikt nie bidolił " nakarm głodne dziecko"fuj...jak to słysze :(
prawo było czytelne ,instytucje ,banki- wiarygodne.
Nauczyciel, milicjant ,lekarz -to szacowny zawód
szpitale - zdrowe żarełko ,swieżutkie prosto z kuchni.
Opieka -była chocby za łapówki -a teraz :( :?
Panowie, to ,ze za psie pieniadze można kupić kupe fantów-
ba..nawet ze smietnika umeblować sie i ubrać mozna -
to zupełnie inna bajka -postęp
Mówicie o wolności !!! z czerwonych barw zamieniliśmy na czarne
pazerne i nienasycone ,wchodzimy w ciemnogród .
Które z postulatów tamtej solidarności zostało spełnione?
Na przemianach zyskali niektórzy i młode pokolenie .
Jezeli oczerniacie już tak tamten system -to przypominijcie sobie panowie -kto nam zafundował tamten ustrój i jak alianci
na nas sie wypieli .
Uwazacie ,ze uwczesna władza mogła walczyć ze Stalinem?
Moze ktos przypomni przedwojenne lata sanacji
lata analbatetyzmu ,fanatyzmu ,bidy i bezradności .
Kto wtedy był winien? nasza cudowna -jak zwykle pazerna krótkowzroczna władza -wcale nie inna od dzisiejszej
Kler natomiast zawsze miał sie dobrze-tak jak i teraz.
_________________
pozdrawiam
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Śro Lut 13, 2008 13:15   

Cytat:
Jezeli oczerniacie już tak tamten system -to przypominijcie sobie panowie -kto nam zafundował tamten ustrój i jak alianci
na nas sie wypieli .
Uwazacie ,ze uwczesna władza mogła walczyć ze Stalinem?


Nikt tu nie napisał. że komunistyczna Polska była suwerenna. Nikt nie napisał, że mogła bez zgody Moskwy decydować o sobie. Taki układ wymusił Stalin, a alianci zachodni przystali na to, żeby mieć problem z głowy. To zupełnie inny temat. Kwestie historycznych ocen i faktów długo jeszcze będą budzić emocje, jak chociażby ostatnie kupno listów powstańczych.

Używanie słowa oczernianie jest niezupełnie na miejscu.
Ja opisuję fragmenty systemu gospodarczego, który działał w PRLu.
Ponieważ młodzież nie znając tych konkretów, dała sobie zaimplementować w głowie, jak to było tanio pod władzą komunistów, więc podaję konkretne liczby i realia wystawania w kolejkach z datami, bowiem w różnych okresach było różnie. Co wspólnego z oczernianiem ma podanie ilości dolarów, jakie można było w PRLu kupić za miesięczną wypłatę, naprawdę nie rozumiem. Powtórzmy, za miesięczną pensję można było kupić 15-20 dolarów.
W państwowym Pewexie, bo tylko państwo rządzone przez komunistów przyznawało sobie ten przywilej handlowania zagranicznymi towarami, więc w tym Pewexie można było za całą miesięczną wypłatę kupić zestaw klocków Lego, nieduży, taki, który dzisiaj kosztuje 50-100zł. Za całą miesięczną wypłatę.
Nie sądzę, żeby dzisiejsze matki uznały, że zbierać przez pół roku oszczędności na samochodzik Lego dla swojego dzidziusia, to jest dobrobyt i tanizna.
O cenach w złotówkach już pisałem, nie warto powtarzać.

Wiarygodność komunistycznych banków to jakaś farsa. Pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy to nikt inny nie rządził, ale wyłącznie komuniści, rozkręcona przez nich inflacja pożarła wszystkie oszczędności ulokowane w bankach.
Nieliczni, którzy do końca wierzyli w wiarygodność państwowych banków potracili dorobek całego życia.

Cytat:
szpitale - zdrowe żarełko ,swieżutkie prosto z kuchni.
Opieka -była chocby za łapówki -a teraz


Rzeczywiście, jeżeli tęsknimy za łapownictwem, to system komunistyczny
znakomicie to umożliwiał.

Co do emerytur. komuniści po przejęciu władzy w 1948 roku uznali, że nic ich zobowiązania Polski przedwojennej nie obchodzą. Zyskali w ten sposób dla siebie wakacje podatkowe, bo nowe pełne emerytury przyznawali dopiero po przepracowaniu 30 lat w PRLu. Przez długi czas naliczali emerytury w ograniczonej wysokości. W najgorszej sytuacji byli przedwojenni właśnie nauczyciele, policjanci, lekarze, którzy tuż po wojnie musieli przejść na emeryturę. Dla nich ojczyzna ludowa przyznawała emerytury o równowartości trzech kg masła.

Mam reprinty komunistycznych przecież, a więc wiarygodnych gazet z lat pięćdziesiątych. Opisane są tam wysokości zarobków i ceny. opisane jest, jak łódzkie włókniarki mdlały z głodu i niedożywienia przy krosnach.

Więc komunizm niejedno miał oblicze.

Co było dobrego?
Równe rozdzielanie biedy, brak uprzywilejowanych finansowo, a raczej odwrotnie, jak ktoś miał większe pieniądze, musiał się z tym kryć.
Do końca lat 60-tych względny dobrobyt, tzn. można było normalnie kupować w sklepach jedzenie, rzeczywiście lepsze, bo nie skażone technologią. Dostępność tanich mieszkań, najpierw kwaterunkowych, potem spółdzielczych.
Komuniści mieli ze względów propagandowych ideę, żeby rozwijać oświatę i kulturę. I te dziedziny rzeczywiście rozwijali.
Oczywiście w ramach rozwoju sterowanego, tylko w ramach pryncypiów komunistycznych, które nazywano wówczas eufemistycznie socjalizmem.
Jednym słowem, jak obywatel cicho siedział nie wyrażając własnego zdania, to miał wszystko, co do życia potrzeba i mógł się kształcić.
Tak trwało do końca Gomułki do 1970 roku.

Jak nie, to komunistyczne państwo pieczołowicie obstawiało swoimi agentami takiego wolnomyśliciela. Student Stanisław Pyjas, zamordowany przez "nieznanych sprawców" ćwierć wieku temu, jak teraz wiadomo, w swoim otoczeniu miał 30, słownie trzydziestu, konfidentów, którzy nieustannie go śledzili i składali raporty.
Jak przy tak znakomitej ochronie udało się nieznanym sprawcom skręcić mu kark na schodach klatki, to naprawdę majstersztyk niewidzialności, godny Hudiniego.
Młodszym czytelnikom przypomnę, że w PRLu nie było niezależnych od PZPRu stowarzyszeń i organizacji. Również długo opierające się tym chętkom Zrzeszenie Studentów Polskich zostało w końcu upartyjnione w 1973roku i przymusowo połączone z ZMS - Związkiem Młodzieży Socjalistycznej, taką mlodzieżową przybudówką PZPRu. W czasach pierwszej Solidarności, początek lat 80-tych i rządów gen. Jaruzelskiego, Stanisław Pyjas potraktował na swoje nieszczęście dosłownie deklaracje komunistów o potrzebie odnowy i założył Niezależne Zrzeszenie Studentów. Nieznanych sprawców tak bardzo oburzył ten czyn, że omijając 30 konfidentów skręcili studencinie kark. Niewatpliwie bowiem zakładając "Niezależne" zrzeszenie, Pyjas oczerniał PRL i sugerował, że oficjalnie istniejące zrzeszenie studenckie niezależnym nie jest.


Wracając historycznie do wcześniejszych lat 70-tych, po Gomułce nastał Gierek, który zaryzykował dalszy dynamiczny rozwój.

Ponieważ w komunistycznym systemie gospodarczym nie było jednolitego pieniądza, a tylko różne przydziały, więc rachunek kosztów był brany z sufitu i taka księżycowa ekonomia musiała się zakończyć katastrofą, ponieważ zostały wzięte kredyty w prawdziwych dolarach z Zachodu.

Dodatkowo Moskwa wymuszała w Polsce dostawy tego, czego im brakowało.
Miało to swoje dobre strony dla górników i hutników. Zbrojenia wymagają dużych ilości węgla i stali. Niekoniecznie jednak było dobre dla nauczycieli.
Co natomiast dostawali nauczyciele?
Na terenach wiejskich bardzo korzystne kredyty na budowę i zagospodarowanie, praktycznie kredyty bezzwrotne. Jeżeli był to teren wiejski w odległości kilometra od granicy dużego miasta, to naprawdę było to atrakcyjne.
Mundurowi przeciętnie zarabiali wówczas dwa razy więcej niż pozostałe grupy zawodowe.
A lekarze? No cóż, jak Pani pisze, jakoś sobie radzili.


Brak normalnego pieniądza musiał spowodować narastające niedobory wszystkiego, tak jak to opisywaliśmy wcześniej. Pod koniec dekady Gierka, pomimo jego najlepszej woli, to wszystko się załamało, puste sklepy, 20-letni okres oczekiwania na mieszkanie, a nawet telefon itd.
Nie ma co powtarzać.

Pozdrawiam
JW
 
 
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Czw Lut 14, 2008 04:47   

eee-pot poszedł w kosmos -dlaczego nie mozna odnależć
i dlaczego cofka zatraca posta ;( ;( ;( ;(
pogrubiony tekst w czymś przeszkadza?????????
_________________
pozdrawiam
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Czw Lut 14, 2008 08:14   

Niestety, oprogramowanie forum robi takie psikusy.
Jedynym sposobem jest po napisaniu postu a przed jego wysłaniem nacisnąć prawy przycisk myszy, zaznaczyć wszystko i wybrać kopiuj.
W ten sposób, jeżeli post zginie można go będzie jeszcze raz wysłać, wklejając zapamiętany tekst.
Pogrubienie jak widać działa normalnie.
Pozdrawiam
Witold Jarmołowicz
 
 
m
Site Admin


Pomógł: 9 razy
Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 835
Wysłany: Czw Lut 14, 2008 08:22   

Dopóki nie klikniesz przycisu Wyślij, tekst posta nie zostanie zapisany do bazy danych i jest dostępny tylko w oknie przeglądarki, co oznacza, że po przeładowaniu strony zostanie on utracony. Natomiast po kliknięciu przycisku Poprzednia strona w oknie przeglądarki, można ponownie wyświetlić stronę klikając przycisk Następna strona i tekst zostanie "odzyskany".
Jeżeli używasz pogrubienia, to znaczy, że chcesz wyróżnić pewien istotny fragment z całości wypowiedzi. Zatem jaki jest sens pogrubienia całej treści, np. 30 linijek tekstu?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved