Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: Molka
Wto Sty 01, 2013 11:37
Jesteśmy dziećmi wszechświata
Autor Wiadomość
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Sty 23, 2009 12:04   Jesteśmy dziećmi wszechświata

Jesteśmy dziećmi wszechświata
To oczywiste, tylko osoby, które nie miały do czynienia z matematyką mogą forsować tezę o rozwoju stymulowanym przez zupełnie przypadkowe błędy.

Może nie jest to stricte nauka, ale są hipotezy, że już w czasach człowieka warstwa atmosfery na Ziemi była grubsza niż obecnie, na dole panowało dwukrotnie większe ciśnienie rzędu 2 atmosfer a nieboskłon był pokryty chmurami, dzięki czemu do powierzchni docierało mniej promieniowania kosmicznego, słonecznego, a klimat był bardziej umiarkowany. Dzięki temu organizmy żywe były mniej narażone na szkodliwe promieniowanie, były zdrowsze i żyły dłużej.
Zderzenie z asteroidą, kosmiczna katastrofa spowodowała utratę części atmosfery i stan obecny, z jednoczesnym skróceniem czasu życia.
JW
 
 
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Pią Sty 23, 2009 12:51   Re: Jesteśmy dziećmi wszechświata

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jesteśmy dziećmi wszechświata
To oczywiste, tylko osoby, które nie miały do czynienia z matematyką mogą forsować tezę o rozwoju stymulowanym przez zupełnie przypadkowe błędy.

to bardzo ciekawe....
moglby pan troche rozwinac, do czynienia mialem z matematyka (nigdy nie bylem jej fanem..) i nierozumiem dlaczego nie mialo by zycie powstac na drodze przypadkow, prob i bledow..etc
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Sty 23, 2009 13:16   Re: Jesteśmy dziećmi wszechświata

gudrii napisał/a:

to bardzo ciekawe....
moglby pan troche rozwinac, do czynienia mialem z matematyka (nigdy nie bylem jej fanem..) i nierozumiem dlaczego nie mialo by zycie powstac na drodze przypadkow, prob i bledow..etc


Wszystko ze sobą współgra.
Gdy czynnosc jednej "rzeczy" zostanie zachwiana,odbije sie to na czynnosci pozostałych "rzeczy" -podobnie jak w ludzkim organizmie -ot takim "mikrowszechświecie" :)
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Sty 23, 2009 13:36   

No to rozwijamy.
Nie będzie łatwo.

Poszczególne płatki śniegu różnią się między sobą i nie znajdziemy dwóch podobnych wśród wielu tysięcy.
Jednak wszystkie obserwowane płatki mają strukturę tak podobną, że natychmiast rozpoznajemy, że jest to płatek śniegu a nie dajmy na to liść lub kwiat. Ta struktura wynika z praw fizyki oraz może być opisana równaniami matematycznymi, nawet, jeżeli będzie to matematyka chaosu i fraktale (czyli równania nieprzewidywalne co do wyniku). Pomimo ogromnej różnorodności i działania przypadku (matematyczna teoria chaosu i fizyczna zasada nieoznaczoności Heisenberga) ewolucja śnieżynek występuje w bardzo ograniczonym zakresie, ponieważ ich kształty są trzymane w ryzach przez porządkującą siłę praw fizyki. (zasadę wzrostu entropii, prawo najniższych stanów energetycznych i prawa krystalografii, mechanikę i wytrzymałość materiałów) Dzięki temu możemy być spokojni, że ewolucja nie przybierze dowolnej formy i nie zaatakuje nas np. śnieżny skorpion.

Do niedawna fizycy rozważali, czy Ziemia jest jedyną planetą we Wszechświecie. Nauka słusznie nie przyjmuje niczego na wiarę bez powtarzalnego dowodu. Obecnie dowodów na istnienie innych planet jest mnóstwo. Wszakże nawet bez nich śmiało można oceniać, że skoro prawa fizyki doprowadziły po Big Bangu do powstania powtarzalnych systemów galaktycznych, a na jednym z nich istnieją nasze planety, to jest wysoce nieprawdopodobne, żeby to był jednorazowy wybryk w skali milionów miliardów gwiazd. To musi być norma wynikająca właśnie z praw przyrody. W przeciwnym wypadku byłoby to tak samo nieprawdopodobne, jak to, że trąba powietrzna na złomowisku złoży ze złomu kompletnego mercedesa.

Bardzo trudno jest wygrać w totolotka. Szansa jest jedna na 13 milionów.
Ale kompletnie nieprawdopodobnym byłoby, gdyby wśród miliardów grających nikt przez 50 lat nie trafił szóstki. Podobnie jest z planetami, co potwierdziły aktualne obserwacje. Jeżeli gra jest do wygrania, musi ktoś ciągle wygrywać. Jeżeli gra jest nie do wygrania, to nikt nigdy nie może wygrać. Można co najwyżej przyjąć, że prawdopodobieństwo powstania planet jest tak nikłe, że zdarzyło się tylko raz w Układzie Słonecznym.
Samo w sobie założenie nieprawdopodobne i już obalone.

Uff! Na razie tyle.
To be continued
Pozdrawiam
JW
Ostatnio zmieniony przez Witold Jarmolowicz Pią Sty 23, 2009 15:03, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Sty 23, 2009 13:48   Stałocieplne gady

W jaki sposób można stwierdzić, jaką temperaturę ciała miały wymarłe przed milionami lat gady?
JW
 
 
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Pią Sty 23, 2009 14:06   

hhehe teraz rozumiem o co panu chodzilo...troche inaczej to zrozumialem na poczatku.
To niby jasne ze wszystko opiera sie na prawach fizyki, tylko czy one sa napewno prawidlowe?

ostatnio przeczytalem ten tekst:
[url] U podstawy teorii względności Einsteina leży twierdzenie, że prędkość światła podróżującego przez próżnię jest stała i wynosi około 300 tysięcy kilometrów na sekundę. Tymczasem uznany teoretyk fizyki Paul Davis z Sydney stwierdził, że... kiedyś światło było szybsze. Jego zdaniem światło zwalniało w ciągu miliardów lat.

Jeżeli tak by było w rzeczywistości, fizycy musieliby przemyśleć raz jeszcze wszystkie prawa rządzące wszechświatem i zrezygnować z teorii względności.

- Nie oznacza to jednak, że mielibyśmy wyrzucać książki do kosza, ponieważ natura odkryć naukowych jest taka, że stare teorie przenikają do nowych - mówi Paul Davis.

Czy elektron powinien się zmieniać

Zanim Paul Davis opublikował swój artykuł w najnowszym wydaniu prestiżowego magazynu naukowego Nature, spędził wiele czasu na badaniach razem z astrofizykami Tamarą Davis oraz Charlesem Lineweaver z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii (UNSW).

Sugestię, że prędkość światła może się zmieniać, oparli na danych zebranych przez astronoma UNSW Johna Webba, który odkrył, że światło z odległych kwazarów (ciał jak gwiazdy) wchłaniają zły rodzaj fotonów z chmur międzygwiezdnych wysłanych w kierunku Ziemi 12 miliardów lat temu.

Paul Davis wyjaśnił, że obserwacje Webba oznaczają, iż struktura atomów emitujących światło kwazarów jest nieco inna struktura niż atomów ludzkich.

- Ale dwa najbardziej hołubione prawa rządzące wszechświatem, że elektron nie powinien się zmieniać, oraz że prędkość światła również nie powinna ulegać zmianie są w opałach - powiedział Paul Davis.

Australijczyk doszukując się przykładów mogących potwierdzić jego przypuszczenia, zwrócił uwagę na tajemnicze "czarne dziury" w kosmosie pochłaniające gwiazdy i galaktyki oraz na drugą zasadę termodynamiki, którą krótko podsumował: "nie można mieć czegoś z niczego".

Po rozważeniu, że zmiana elektronu w czasie naruszy drugie prawo termodynamiki, Paul Davis uznał, że jedynym co może zrobić, jest rzucić wyzwanie teorii stałej prędkości światła, czyli teorii Einsteina.

Jednak wciąż brakuje Davisowi wielu danych i dlatego zlecił Webbowi kontynuowanie obserwacji kosmosu. Ponieważ w ziemskich warunkach nie ma możliwości dokonania żadnego eksperymentu mogącego poprzeć jego teorię (jedynym miejscem do tego możliwym jest bezkres kosmosu), liczy, że odpowiedź może być gdzieś nad naszymi głowami. O wszystkim decyduje skala, źródło i ewolucja. To, że teraz nie jest w stanie wszystkiego wytłumaczyć, a nawet obronić swej kontrteorii Einsteina, tłumaczy wciąż niezbadaną głębią wszechświata.

Davis podaje, że zmienną prędkość światła może wytłumaczyć, porównując dwie odległe i zwykle nie połączone części wszechświata. Jak mogą być tak do siebie podobne, skoro według konwencjonalnego myślenia, światło nie miałoby wystarczająco dużo czasu, by pokonać dzielący je dystans?

Jedyne co naukowcy mogą teraz badać, to rezultaty zmiany przez miliony lat. Dziś żyjący raczej nie doczekają odległych podróży międzygalaktycznych...

Zdaniem Davisa, gdy wszechświat powstał, światło miało większą prędkość. Od tamtej pory traci jednak na swym impecie. Do obalenia teorii Einsteina i zajęcia jego miejsca w nauce, Paulowi Davisowi brakuje najważniejszego dla fizyków: wzoru, który uwzględniałby zmieniającą się (malejącą) prędkość światła.

Czy oznacza to, że nadal będziemy musieli żyć w świadomości, że nic nie jest szybsze od światła, którego prędkość jest stała? Sam naukowiec przyznaje, że jego teoria nie jest prosta i sporo w niej kwestii do rozstrzygnięcia, ale nie powinniśmy tracić nadziei. Czyżby światło miało być wyjątkiem potwierdzającym regułę, że wszystko kiedyś przemija, a więc nie jest niezmienne? Może...

A może należy spojrzeć na teorię względności Einsteina od innej strony i światło można zastąpić naszą myślą. Promień słoneczny wędruje na Ziemię 8,2 sek., a nasza myśl dociera na Słońce w jednym ułamku sekundy. Nawet wtedy, gdy mamy zamknięte oczy i słońca nie widzimy.

Co oznacza E=mc2?

Podstawowym postulatem teorii względności Einsteina jest stałość prędkości światła.

We wszystkich inercjalnych układach odniesienia, to znaczy układach poruszających się względem siebie ze stałą prędkością, prędkość światła w próżni jest taka sama i wynosi 299 793 km/s.

E=mc2 (kwadrat)

E - energia

m - masa ciała

c - prędkość światła
[/url]
wiec jezeli e=mc2 jest bledna, reszta praw tez bedzie bledna.
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
 
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Pią Sty 23, 2009 14:07   

nie mozna tego sprawdzic.
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
 
seanor

Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 249
Wysłany: Pią Sty 23, 2009 14:37   

Na początku to co Jest, było wszystkim i poza nim nie było nic.Lecz Wszystko Co Jest, nie mogło nie mogło siebie poznać-ponieważ istniało tylko Wszystko, Co Jest i nie było NIC INNEGO. Toteż Wszystko, Co Jest...nie było.Gdyż z braku Innego,Wszystko,Co Jest,przestaje być.
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Sty 23, 2009 14:49   

gudrii napisał/a:
nie mozna tego sprawdzic.


Z faktu, że nie znamy wszystkich praw fizyki lub dajmy na to stała Boltzmana na krańcach Wszechświata ma trochę inną wartość niż na Ziemi nie wynika, że te prawa i ta stała nie istnieją.
A skoro istnieją i wywierają działanie niezależnie od naszej świadomości,
to kierują ewolucję w określoną stronę wspólną dla całego Wszechświata, być może trochę inną na krańcach i inną w centrum, wszędzie jednak podobną.
JW

Chyba, że jesteśmy wyznawcą solipsyzmu. Wtenczas wszystko, cały Wszechświat i to forum, to ułuda w naszym umyśle jeno.
JW
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sty 23, 2009 15:14   

zenon, jedziesz!
co myślisz o odkryciach Paula Davisa?
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Sty 23, 2009 15:21   

Teoria względności, wywiedziona zresztą z matematycznego przekształcenia Lorentza, w żaden sposób nie podważyła teorii ciążenia sir Izaaka Newtona, a tylko doprecyzowała ją dla dużych prędkości.
Nawet jednak w rakiecie pędzącej z prędkością 299000km/s obowiązuje prawo Newtona F=m*a. Z tym, że m wzrasta wielokrotnie, czego Newton nie wiedział.
Podobnie tutaj, jeżeli rzeczywiście c maleje wraz z rozszerzaniem się Wszechświata, oznacza to, że trzeba ten proces uwzględnić i zamiast statycznych równań algebraicznych zastosować do opisu równania różniczkowe w dziedzinie czasu z warunkiem początkowym umiejscowionym w punkcie Big Bangu.
Dzięki współczesnym komputerom przeliczenie takich równań, gdy już zostaną sformułowane, to pikuś. Nawet, jeżeli będą w postaci uwikłanej.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Sty 23, 2009 22:28   

Puśćmy wodze fantazji.
Jeżeli Paul Davis ma rację, to ze wzoru E=m*c*c wynika, że zgodnie z prawem zachowania energii, gdy c wzrasta, masa musi się zmniejszać
z kwadratem zmiany prędkości światła.
Czyli w godzinie zero, po Wielkim Wybuchu powstałe cząsteczki miały mniejszą masę i łatwiej je było rozpędzić do prędkości zbliżonej do światła, która to prędkość mogła być wielokrotnie większa niż dzisiaj.
Ułatwiło to szybką ekspansję Wszechświata, przyspieszyło schłodzenie pramaterii i tworzenie pierwszych gwiazd oraz galaktyk.
Stałe fizyczne miały inne wartości niż dzisiaj.
Im dalej od Wybuchu, tym zmiany były wolniejsze a stałe fizyczne stawały się coraz bardziej stałe.
Czy to oznacza, że po 100mld lat prędkość światła znacznie się zmniejszy?
A może upłynął już czas 3T - trzech stałych czasowych procesu i światło zmniejszy swą prędkość tylko o kilka procent?
Czy prędkość światła jest zależna od siły grawitacji, która w rozszerzającym się Wszechświecie ustawicznie maleje?
Co właściwie wybuchło i czy w związku z zasadą zachowania energii
powstał Antywszechświat lub jakiś rodzaj energii ujemnej?
Pozdrawiam
JW
 
 
Jaro


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 258
Wysłany: Nie Sty 25, 2009 23:30   

No co Wyście się jajek najedli, że takie mądrości gadacie? ;)
 
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Sty 26, 2009 12:17   

seanor napisał/a:
Na początku to co Jest, było wszystkim i poza nim nie było nic.Lecz Wszystko Co Jest, nie mogło nie mogło siebie poznać-ponieważ istniało tylko Wszystko, Co Jest i nie było NIC INNEGO. Toteż Wszystko, Co Jest...nie było.Gdyż z braku Innego,Wszystko,Co Jest,przestaje być.


Jaro napisał/a:
No co Wyście się jajek najedli, że takie mądrości gadacie?

Do tego dorzuciłabym okłady z podgardla na głowę, maseczkę ze smalcu na twarz i moczenie stóp na noc w wywarze ze świńskich nóżek ;)
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sty 27, 2009 00:47   

Iga napisał/a:

Do tego dorzuciłabym okłady z podgardla na głowę, maseczkę ze smalcu na twarz i moczenie stóp na noc w wywarze ze świńskich nóżek ;)

Jak już, to nie mytych i dobrze skruszałych. :)

Wracając do głównego wątku.
Przypadek jest trzymany w ryzach przez nadrzędne prawa fizyki.
Nie mogą istnieć i nie istnieją zwierzęta, które wykraczałyby przeciwko tym prawom. Dlatego np. ptaki opanowały przestworza, a ssaki praktycznie nie, poza nietoperzami, które też tylko znalazły sobie niszę o zmroku, pomiędzy ptakami nocnymi a dziennymi.
Na każdym poziomie od komórkowego, poprzez tkanki do narządów i całego organizmu spotykamy niezwykle precyzyjne dostosowania do warunków życia. Jest rzeczą statystyków obliczenie prawdopodobieństwa, że te cechy powstały w wyniku selekcji spośród tysięcy nieudanych a przypadkowych mutacji. I ile tych nieudanych mutacji musiałoby wystąpić w danej populacji. Na pewno, żeby selekcja miała z czego wybierać, na jedną udaną mutację musiałoby przypadać mnóstwo potworków. A tego nigdzie nie obserwujemy, ani wśród ludzi, ani zwierząt domowych.
Współczesna epigenetyka i nutrigenomika odkrywają, że dostosowawcze zmiany w organizmie następują bezpośrednio pod wpływem bodźców środowiska i mogą być dziedziczone. Co jest już bardziej prawdopodobne, niż zupełnie ślepy przypadek.
Niezależnie od tego rozumowania, nie można zaprzeczyć, że od czasu Big Bangu następuje nieustanny proces rozwoju złożoności materii, a następnie organizmów żywych. Liczba możliwych kombinacji aminokwasów w cząsteczce insuliny przekracza liczbę atomów we Wszechświecie. Nie starczyłoby całej materii Kosmosu, żeby przećwiczyć wszystkie możliwe kombinacje i wybrać tę najlepszą. To tylko insulina. Żywy organizm składa się z tysięcy takich substancji.
Skoro brakuje materii i czasu w całym Wszechświecie, żeby przypadkiem wytworzyć organizm wyższy, to muszą istnieć nieznane nam prawa, które wymuszają rozwój życia, a znane prawa fizyki eliminują wszystkie nieefektywne organizmy i kierują ewolucję na utarte szlaki.
Skoro taki wniosek można wyciągnąć tu, na Ziemi, oznacza to, że gdzie indziej te prawa też działają i musi istnieć życie w Kosmosie. Co więcej, musi ono być podobne do naszego, tak, jak podobne do siebie są płatki śniegu w sercu Afryki i na biegunach.
Tego rozumowania nie obala teoria panspermii, ponieważ nawet jeżeli mikroby podróżują i rozprzestrzeniają się na meteorytach i kometach, to gdzieś to życie musiało powstać.

Uprzedzałem, że nie będzie łatwo.
To be continued
Pozdrawiam
JW
 
 
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Wto Sty 27, 2009 08:09   

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Na pewno, żeby selekcja miała z czego wybierać, na jedną udaną mutację musiałoby przypadać mnóstwo potworków. A tego nigdzie nie obserwujemy, ani wśród ludzi, ani zwierząt domowych.
Współczesna epigenetyka i nutrigenomika odkrywają, że dostosowawcze zmiany w organizmie następują bezpośrednio pod wpływem bodźców środowiska i mogą być dziedziczone. Co jest już bardziej prawdopodobne, niż zupełnie ślepy przypadek.


nic nie słyszałem o tych najnowszych odkryciach, zatrzymałem się na wiedzy (i to popularnej :) sprzed kilku lat, chętnie się dowiem co nowego naukowcy wymyślili, a tymczasem wrzucę swoje 3 gr:

1. był taki naukowiec-aparatczyk partyjny w czasach kolektywizacji ZSRR, nazywał się Łysenko i znany był z tego, że atakował tradycyjną genetykę jako naukę "burżuazyjną", a sam propagował poglądy - już wówczas uważane za błędne - o dziedziczeniu cech nabytych. Było to na rękę propagandzie sowieckiej więc ciągle ogłaszał nowe pomysły, a to wzrost plonów z pszenicy, a to będzie uprawiał ryż na Syberii itd. - no ale wiadomo co z tego wyszło. W słownikach jednak pozostał "łysenkizm" - można sprawdzić :) )

2. Re: "nie obserwujemy mnostwa potworków"
-- to nie muszą być potworki, mutacje mogą być niewidoczne dla nas, tak jak kiedyś prawdopodobnie uratowało życie jakiejś rodzinie to że przypadkiem tolerowali laktozę (a reszta z ich grupki została gdzieś pod lodem) i tak w naszej Europie chyba z 70% ludzi ją trawi (a w Azji jest to wyjątek)

Ewolucja gatunku ludzkiego już się zresztą zakończyła przy tak niskiej śmiertelności wśród dzieci właściwie każdy ma szanse przekazać swe geny. Nie mają teraz znaczenia wady wzroku, a gdybym miał typować, który gen zwycięsko wychodzi na prowadzenie to bym powiedział - gen lenistwa, to ci którzy mają najwięcej czasu aby jeść, pić, p*ć i stać po zasiłek w MOPS mają najwięcej dzieci a nie jakieś japiszony które odkładają urodzenie jedynego dziecka :) albo kolesie z Sudanu itp Senegalu którzy bez żenady przyjeżdżają do Szwecji, Francji i tam mnożą się jak króliki na koszt bazdzietnego podatnika ;)
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sty 27, 2009 09:50   

Łysenko to bardzo dobry przykład.
1. W sytemie policyjnego państwa wszelka inicjatywa jest zniszczona, dochodzą do władzy i stanowisk psychopaci oraz cwaniacy. Rządzący o tym doskonale wiedzą, ale kultuwują takie wzorce zachowań, ponieważ jest to niezbędne dla utrzymania władzy. Jednocześnie powoduje to, że w godzinie prawdy, kiedy goło i wesoło na pełnej prędkości wjeżdżają w betonową ścianę nie ma przy nich nikogo, kto by ostrzegł. Trudno mieć do Łysenki pretensje, że produkował szarlatanerię. Nie on, to byłby inny.

2. Prawa fizyki są nadrzędne nad każdym reżimem i profesorskimi teoryjkami. W przypadku jabłek na Syberii sprawa jest banalnie prosta. Tam do ziemi dociera średnio zbyt mało energii słonecznej, żeby mogły rosnąć drzewa o intensywnym obrocie metabolicznym. Tylko takie rośliny mogą produkować dużo owoców, zupełnie zbędnych dla przeżycia samego drzewa. Dlatego również rośliny z cieplejszych regionów nie wytworzyły mechanizmów obrony przed ostrą zimą, ponieważ i tak nie mogą konkurować z roślinami syberyjskimi.

3. W Polsce w latach 50-tych jeden z profesorów próbował rozpowszechnić uprawy ryżu, który daje znacznie większe plony z ha niż pszenica.
Oczywiście się nie udało, ponieważ ryż daje duże plony tam, gdzie otrzymuje dużo energii słonecznej. Jak tej energii nie dostanie, plony będą mizerne, bo żaden organizm nie może istnieć wbrew prawom termodynamiki.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sty 27, 2009 10:08   

Cytat:
Re: "nie obserwujemy mnostwa potworków"
-- to nie muszą być potworki, mutacje mogą być niewidoczne dla nas, tak jak kiedyś


To jest pięta achillesowa neodarwinizmu.
Drobne mutacje następują we wszystkich kierunkach i nawzajem się znoszą. Duża populacja ma ogromną inercję ewolucyjną.
Tzn. zanim drobna zmiana okaże się korzystna dla gatunku i powstanie ciśnienie promujące jakąś cechę, to już zginie ona w chaosie innych zmian.
Próbą wyjścia z tego impasu jest przyjęcie tezy, że szybkie zmiany ewolucyjne zachodzą w małych izolowanych populacjach.
Wszakże darwiniści doskonale wiedzą, że w małych populacjach z konieczności zachodzi chów wsobny, który sam w sobie zwiększa u zwierząt prawdopodobieństwo rozpowszechnienia się genów letalnych, śmiertelnych.
Małe izolowane grupy plemienne na Nowej Gwinei nie osiągnęły sukcesu ewolucyjnego i wcale tak bardzo nie uległy zróżnicowaniu. Wytworzyły natomiast różne szokujące zwyczaje oraz międzyplemienną nienawiść.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sty 27, 2009 10:30   

Cytat:
Ewolucja gatunku ludzkiego już się zresztą zakończyła przy tak niskiej śmiertelności wśród dzieci właściwie każdy ma szanse przekazać swe geny.


Tylko, że nigdy niespotykane w dziejach bezpieczeństwo socjalne w Europie powoduje i widać to gołym okiem, powoduje niechęć do przekazywania swoich genów. Zadziałały brutalne prawa przyrody, żaden gatunek nie może się nieograniczenie mnożyć tak, jak my w XIX wieku. Rozpoczęło się wielkie wymieranie białego człowieka. Nie wiemy tylko, ponieważ nie znamy tych tajnych dla nas praw przyrody, czy jest to chwilowa korekta uchybu regulacji, jakby powiedzieli automatycy. Nie wiemy, czy po tej korekcie nastąpi równowaga na nowym, niższym poziomie, czy wykładniczo zmniejszymy swą liczebność do zera.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sty 27, 2009 10:36   

Cytat:
nic nie słyszałem o tych najnowszych odkryciach, zatrzymałem się na wiedzy (i to popularnej sprzed kilku lat, chętnie się dowiem co nowego naukowcy wymyślili

To polecam książki, które sprzedajemy: GMO- nasiona kłamstwa oraz najnowszą publikację prof. Wiąckowskiego o GMO którą osobiście nam przekazał do dystrybycji. Szczegóły w przygotowywanym marcowym Poradniku dobrego zdrowia.
Temat jest tak obszerny, że tutaj nie zmieścimy się.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sty 27, 2009 10:55   

Cytat:
tak jak kiedyś prawdopodobnie uratowało życie jakiejś rodzinie to że przypadkiem tolerowali laktozę


Z tą laktozą jest trochę nieporozumień. Mleko wszystkich ssaków zawiera węglowodany praktycznie tylko w postaci laktozy. Skoro tak jest, to tak musi być, pomimo, że nie wiemy dlaczego. Nie może istnieć gatunek, który źle wyposaża swoje potomstwo do życia.
Po zaprzestaniu karmienia niektóre populacje zaprzestają spożywania laktozy, ponieważ mleko krowie je brzydzi i u nich laktaza, enzym do trawienia tego cukru zanika, jako niepotrzebny. Próba spożycia jakiegoś mleka przez dorosłych kończy się rewolucją w układzie pokarmowym, ponieważ bakterie symbiotyczne, w przeciwieństwie do gospodarza, te enzymy mają i otrzymawszy taki prezent energetyczny, stosują tę samą zwycięską od mld lat strategię, mnożą się błyskawicznie w sprzyjających warunkach.
W kulturach, w których spożywa się przez całe życie mleko krowie lub inne, laktaza nie zanika i nietolerancja laktozy nie występuje.
Tak więc ta rodzina uratowała się nie z powodu przypadkowej mutacji, ale dzięki przypadkowej lub wrodzonej inteligencji oraz ewentualnie ewolucji, ale nie biologicznej a społecznej, przekazywanej werbalnie i przez nauczanie.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Sty 28, 2009 11:22   

Wracając do życia w Kosmosie.
Oczywiście należałoby zastosować właściwe wzory z rachunku prawdopodobieństwa, problem polega jednak na tym, że dzisiejsza nauka nie dysponuje współczynnikami, które należałoby w tych wzorach zastosować. Chociażby dlatego, że dopiero od niedawna nauczyliśmy się wykrywać planety i nadal nie wiemy w jakim procencie są zasiedlone przez żywe organizmy, nie mówiąc o formach człowiekopodobnych.

Zastosowane tutaj rozumowanie indukcyjne pozwala jednak przyjąć jako wysoce nieprawdopodobne, żeby Ziemia była jedynym wyjątkiem w ogromnym Wszechświecie. Każde kolejne odkrycie nauki potwierdza, że nie ma nic nadzwyczajnego w naszej galaktyce, gwieździe centralnej i planecie, na której żyjemy.
Potwierdzenie naszej zwyczajności przynosi nawet biochemia.
50 lat temu student Miller zastosował metodę Aleksandra Macedońskiego i przeciął węzeł gordyjski, który namotały najtęższe głowy ówczesnych naukowców.
Pytanie brzmiało, jak powstały pierwsze prabakterie, skoro nie było związków organicznych, ponieważ nie było organizmów żywych, które by je produkowały.
Miller z niefrasobliwością młodego człowieka po prostu wlał do kolby rozwór przypominający skład praoceanu, włączył generator dający wyładowania iskrowe w kolbie, co modelowało błyskawice i poszedł sobie na sobotnią balangę.
W poniedziałek okazało się, że w kolbie znaleziono ślady aminokwasów. Ich częstość występowania był podobna, jak w białkach żywych organizmów. Tym doświadczeniem student Miller udowodnił, że aminokwasy mogą powstać bez udziału żywych organizmów. Odwrotnie ich samorzutna polimeryzacja może prowadzić do powstania prymitywnych form życia. Później wykazano, że również podstawowe cegiełki kwasów RNA mogą podobnie powstawać.

Jak skończył student Miller?
Miał szczęście i przyzwoitych promotorów, którzy nie wstawili swoich nazwisk do publikacji zamiast jego i sam został cenionym naukowcem.
Czy kultywował dobro i pozytywne myślenie w tamtą sobotnią balangę?
Na pewno tak, mało kto idzie na imprezę, żeby się ascetycznie umartwiać. Może nawet lepiej, że nie wiedział, iż stawia kamień milowy w historii nauki. Przynajmniej nie przytłoczyła go świadomość, że to dla niego ostatnia impreza w roli anonimowego człowieka.

Skoro wszystko wskazuje, że życie jest normą w Kosmosie, to dlaczego nikt nie odpowiada na nasze radiowe umizgi?

To be continued
Pozdrawiam
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Sty 29, 2009 16:47   

Wszystko wskazuje, że we Wszechświecie występuje stały rozwój od pierwotnej gorącej plazmy, poprzez gwiazdy, galaktyki, ściany galaktyk, planety, proste związki organiczne, mikroorganizmy, do form złożonych takich jak na Ziemi ssaki i ptaki z rozwiniętym układem nerwowym.

Niezależnie od światopoglądu, niezależnie, czy jesteśmy kreacjonistą czy neodarwinistą, musimy przyjąć, że jest to stały trend kierujący się jakimiś zasadami, których jeszcze nie znamy, ale możemy obserwować skutki.
Prawa przyrody, szczególnie fizyki są uniwersalne i jest mało prawdopodobne, żeby na pozostałych planetach podobnych do naszej rozwinęły się formy życia zupełnie inne, rodem z science fiction. Raczej nie spotkamy myślących chmur albo neutronowych ludzików podbierających energię z czarnej dziury.
W tym sensie ewolucja nie jest dziełem przypadku, ponieważ prawa przyrody, nawet, jeżeli nie wszystkie znamy, kierują ewolucję w określoną stronę i ograniczają dowolność tworzonych form do całkiem określonego zakresu widocznego gołym okiem na Ziemi.
Tak, jak w nieoszukanym totolotku. Wygrana konkretnej osoby jest całkowitym przypadkiem, wręcz nieprawdopodobieństwem, ale miliardy grających wygrywają prawie co tydzień milionowe kwoty. Co więcej, wygrywają pieniądze, a nie np. inteligencję, kolor zielony albo empatię.
Tak się dzieje, ponieważ takie są reguły tej gry, powszechnie znane, z możliwym do oszacowania prawdopodobieństwem.
Podobnie Wszechświat ma swoje reguły gry. Nie wszystkie znamy, ale to nie znaczy, że nie istnieją. Nawet teoria chaosu ma swoje reguły.
Przez rozumowanie indukcyjne możemy wnioskować, że skoro jest życie na Ziemi i istnieją prawa przyrody, które to życie powołują do istnienia, to na innych planetach też to życie musi występować.
Podobnie, jak poznanie reguł totolotka i spotkanie jednej osoby trafiającej szóstkę upewnia nas, że przynajmniej co kilka tygodni jakaś osoba musi wygrać.

Pozostał problem milczących Kosmitów. Gdzie się pochowali i czy w ogóle są.
JW
 
 
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Czw Sty 29, 2009 23:28   

Panie Witoldzie bardzo intrygujące i celne wnioski -
Podziwiam tak duzy zasób wiedzy -
Podobno, dowodem na istnienie
Inteligentnych kosmitów ,Boga-jest to: ,ze sie z ziemianami nie kontaktują.
-mnie taka odpowiedż też średnio satysfakcjonuje .
_________________
pozdrawiam
 
 
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sty 30, 2009 07:59   

http://stew-mcgrew.devian...Castle-81312271
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Sty 30, 2009 10:58   

Wyobraźmy sobie, że maszyna czasu umożliwia nam podróż do 1410 roku na błonia pod Grunwaldem.
Co moglibyśmy tam zrobić?
Wysłać myśliwce, żeby w ułamku sekundy zamieniły tę zieloną krainę w gorejące piekło?
To może wysłać asertywnych negocjatorów wyposażonych we współczesne techniki negocjacyjne i teorię gry Johna von Neumanna? Nawiasem mówiąc twórcy bomby wodorowej.
Może coś pośredniego, jak nie myśliwce to tajne służby, które sprawnie wymordują przywódców doprowadzających do konfliktów.
A może przekazać im współczesne techniki uprawy roślin, żeby uchronić ich od głodu? I tajemnicę energii elektrycznej? A także komputery i sieć radiową, żeby królowie sprawnie zarządzali poddanymi dla dobra powszechnego?
Oczyma wyobraźni widzimy, jak ówczesne Rady Królewskie, magnaci, bankierzy, książęta, baronowie, właściciele latyfundiów i floty galer, jaśnie wielmożni posłowie, zasiadają i wyposażeni we współczesne zaplecze techniczne, w przytomności światłych cesarzy i królów radzą, jak ulżyć doli maluczkich, jak zmniejszyć śmiertelność niemowląt, jak zorganizować bezpłatną sieć cyrulików i konowałów, jak dofinansować wiejskich bakałarzy, żeby oświata trafiła pod strzechy, jakie stworzyć instrumenty finansowe, żeby wyeliminować lichwę i umożliwić chłopom oraz rzemieślnikom zakup niezbędnych urządzeń oraz materiałów.
Czyż to nie szczytny cel dla każdego władcy?
Bez najmniejszej wątpliwości i bez cienia ironii, jak najbardziej tak.
To marzenie wszystkich władców.
Pomyślmy.
Gdyby taka sytuacja zaistniała w Polsce w latach 1300, to Rzeczpospolita miałaby pięciokrotnie więcej obywateli i proporcjonalnie pięciokrotnie większą armię pod Grunwaldem. O ile w ogóle wówczas Wielki Mistrz poważyłby się na wojnę, zostałby zmieciony w pył. Gorzej byłoby, gdyby to Zakon Krzyżacki otrzymał nowoczesne technologie, a my nie.
Gdyby królowie francuscy w porę otrzymali technologiczne wsparcie, wojna stuletnia nie trwałaby nawet jednego roku, oszczędzając ludności cywilnej wielu cierpień.
Wszakże czterysta lat później chirurg i deputowany, nomen omen, do Zgromadzenia Narodowego, rzucił pomysł skonstruowania zgrabnego przyrządu do dekapitacji nazwanego ostatecznie gilotyną.
Może zatem w wojnie stuletniej należało wspomóc Anglików? Po co? I tak bez żadnej pomocy złupili potem i zkolonizowali pół świata. Nad Imperium Brytyjskim nigdy nie zachodziło Słońce.

Czy zatem jest władca, który by nie chciał, żeby jego poddani mnożyli się?
Nie ma takiego. Każdy zdrowy na umyśle władca chciał mieć dużo poddanych, żeby rekrutować z nich wielką armię i mieć dużo kobiet, żeby mu tych żołnierzy rodziły i dużo ojców rodzin, żeby synów wyżywili i wychowali na żołnierzy. Tak to się per saldo kończyło, czasem nawet bez złej woli zainteresowanych. Zgodnie z rzymską zasadą: chcesz mieć pokój, szykuj się do wojny.

To be continued
Pozdrawiam
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Sty 30, 2009 14:25   

Tak więc sensowny kontakt cywilizacji na różnym szczeblu rozwoju jest bardzo trudny, o ile w ogóle możliwy.
Czy to tylko abstrakcyjna historia? Nie, w znanych nam dziejach Ziemi wielokrotnie możemy obserwować, jak cywilizacja bardziej rozwinięta niszczy tę rozwiniętą mniej. I to nie tylko wspólnoty plemienne Indian w USA czy Murzynów w Angoli, ale również zniszczono Indie, które wcale tak bardzo nie odstawały od europejskich skłóconych księstewek Tysiącletniej Rzeszy. Dopiero w XXI wieku nasza cywilizacja uznała, że inni też mają prawo do rozwoju i mogą coś wnieść do społeczności światowej. Lepiej późno, niż wcale, tym bardziej, że inne cywilizacje nadal przyjmują paradygmat wojującej ekspansji.
Zauważmy, zaledwie 500 lat opoźnienia w rozwoju cywilizacyjnym naszych przodków w stosunku do nas skutecznie uniemożliwia równoprawny kontakt, a wręcz porozumienie.
To działa także w drugą stronę. Jagiełło przeniesiony z całym dworem w nasze czasy stanowiłby jarmarczne jedynie dziwowisko ku uciesze gawiedzi.
Z tych to powodów, piloci myśliwców wykonując swoje zadania nie tylko nie wchodzą w żadne interakcje z mieszkańcami egzotycznych wysepek Polinezji, ale i nie wiedzą o ich istnieniu. Nawet jednak wiedząc i tak nie mieliby nic tamtejszym ludziom do zaoferowania.
Ponieważ są to społeczeństwa żeglarzy, więc od tysięcy lat doskonalą swoją nawigację wg gwiazd i współczesny GPS jest im niepotrzebny, a tylko uzależniłby ich od sprzedawców akumulatorków i zasilaczy. Itd.

Czy możliwy jest kontakt przyjazny i wspierający mniej rozwiniętych braci? Tak, ale dopiero po osiągnięciu odpowiednio wysokiego poziomu rozwoju. Na poziomie europejskiej opinii publicznej i polityków, każdy dziś przyzna, że należy mądrze wspomagać kraje trzeciego świata.
Do niedawna jednak biały człowiek uważał za naturalne, że tworzył kolonie i łupił resztę kontynentów. Zaledwie 40 lat minęło od czasu, kiedy przyznano koloniom niepodległość i suwerenność.
Nawiasem mówiąc ledwo 40 lat upłynęło od zamordowania Johna Kennedy'ego i Martina Luthera Kinga.
Nie minęło jeszcze 50 lat od przyznania praw wyborczych kobietom w Szwajcarii. (sic!)
Zaledwie 65 lat temu palono miliony ludzi w piecach, nie dlatego, że taka była pośmiertna wola, ale wyłącznie w celu usprawnienia procesu mordowania ich i zacierania śladów.
Całkiem niedawno skończyła się wojna w byłej Jugosławii. Pomimo interwencji wojsk NATO i ONZ z wykorzystaniem najnowocześniejszej techniki militarnej, konflikty zbrojne ciągnęły się przez kilkanaście lat z przerwami, dopóki wreszcie wojna sama się nie wypaliła. Miejmy nadzieję, że to ostatnia wojna w Europie, taki epilog II Wojny Światowej, zamrożony na czas życia marszałka Tito.

Zauważmy, że cały czas na styku cywilizacji obracamy się w kręgu agresji i zniewolenia jednych przez drugich głównie w celu czerpania korzyści majątkowych.
Czy niemożliwe jest pokojowe współistnienie cywilizacji o różnych poziomach? Możliwe, ale niesie ze sobą mnóstwo pułapek i nie pozwala na przeskoczenie kolejnych niezbędnych etapów rozwoju społecznego, tak samo jak niemożliwe jest rozpoczęcie studiów bez nauki czytania i ukończenia szkoły średniej.

To be continued
Pozdrawiam
JW
 
 
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sty 30, 2009 15:51   

Cytat:
Z tych to powodów, piloci myśliwców wykonując swoje zadania nie tylko nie wchodzą w żadne interakcje z mieszkańcami egzotycznych wysepek Polinezji, ale i nie wiedzą o ich istnieniu. Nawet jednak wiedząc i tak nie mieliby nic tamtejszym ludziom do zaoferowania.


Było nawet coś takiego jak "kult cargo". Tzn wyspiarze stworzyli rodzaj nowej religii (może własnie w Polinezji). Czcili samoloty jako ptaki bogów, wyplatali z gałęzi imitacje pojazdów, radioodbiorników w skali 1:1 i z sakralną dokładnością odgrywali zwyczaje bogów z nieba.

Kto wie czy to się nie zdarzało się wczesniej. Np legendy japońskie i egipskie o "magicznych lustrach", w których ukazywały się obrazy z dalekich krajów, czy semicki "napierśnik" urim i tummim podświetlający litery układające się w słowa po tym gdy kapłani zadawali Jahwe jakieś pytania. Albo 10 archeologicznych artefaktów, które nijak nie pasują do powszechnie nauczanej wersji historii ludzkości > http://paranormal.about.c...cient-Artifact/
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
 
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Pią Sty 30, 2009 18:00   

A moim zdaniem zasadnicza różnica pomiędzy nami a naszymi przodkami 500 lat temu to edukacja - biologicznie nie ma różnicy, chyba że na ich korzyść bo mieli warunki do lepszej "ekspresji genów".

Najważniejsza przyczyna tego że jest bajzel w krajach III świata to archaiczne społeczeństwo - brak edukacji właśnie i kiepsko załatwiona sprawa własności prywatnej (nie wiadomo co do kogo należy a jak wiadomo to i tak nie może tym dowolnie rozporządzać).
Ale zauważcie, że większy dostatek w Afryce był, kiedy te kraje były koloniami (z zachodnioeuropejską strukturą własności) niż kiedy zaczęli się rządzić wg własnych plemiennych zasad.

No i jeszcze jedna różnica - gdybyśmy znaleźli się na polach Grunwaldu to mimo że spokojnie moglibyśmy wysłać niektórych giermków na studia na naszych uniwersytetach, ale nie pozwoliłby na to ani Mistrz UvJ ani Król WJ z powodów politycznych - po prostu bo by to zmniejszało jego prestiż i uszczuplało zasoby HR :)

Tak więc nie widzę powodu żeby obce cywilizacje nie mogły się ujawnić przed nami, poza tym, że jeszcze się nie odnaleźliśmy :)
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Sty 31, 2009 12:40   

Brakuje nam jeszcze drugiej nogi wsparcia dla uczestników konfliktu umownie nazwanego bitwa pod Grunwaldem.
Bezpośrednie zaangażowanie się Kosmitów w rozwiązanie konfliktu z omawianych powodów nie jest możliwe i zawsze prowadzi do swojego karykaturalnego przeciwieństwa.
Przykład z dzisiejszego kryzysu. Rządy wpompowały miliardy w systemy bankowe przyjmując, że dzięki temu te pieniądze przepłyną do społeczeństwa i nakręcą koniunkturę gospodarczą. Banki spokojnie wtopiły pieniądze w swoje zyski, zamiast włączyć się do walki z recesją.
Pomoc substytutu Kosmitów - państwa, zamienia się coraz szybciej w swoje przeciwieństwo. Banki stały się jeszcze bardziej bogate, a co za tym idzie społeczeństwo zubożało, ponieważ suma pieniędzy jest stała w krótkookresowych interwałach. Gdy ktoś zyskuje, ktoś musi stracić.
Co nie znaczy, że bezpośrednie rozdawnictwo pieniędzy najuboższym też nie zamienia się w swoją karykaturę. Takie rozdawnictwo prowadzi do zaniku inicjatywy i zdjęcia z siebie odpowiedzialności oraz przekonania, że się należy darmowa pomoc.

W tym punkcie mamy drugą nogę. Kosmici mogliby powoli przekazywać technologie i wsparcie cywilizacyjne. Jeżeli jednak zrobią to jawnie, to wszyscy zaczną czekać na pomoc, bo nie ma sensu walczyć i tworzyć w pocie czoła coś, co już istnieje i można otrzymać bez wysiłku. Tak, jak obecnie nikt nie przerabia dorożki na samochód, bo technologia poszła o wiele dalej. Wówczas cywilizacja ziemska stanie się na skalę Kosmosu czymś w rodzaju brazylijskich faweli czy nowojorskich slumsów, gdzie mieszkańcy mogą sobie obejrzeć w TV cukierkowe historie z życia biznesmenów, ale sami nigdy nie wejdą nawet do holu luksusowego hotelu, bo ochrona ich wcześniej zwinie, żeby nie psuli swoim widokiem nastroju gości.
Ponadto, dla zachowania światowej równowagi i uniknięcia dominacji jednych nad drugimi, technologie musieliby otrzymać wszyscy.
Już teraz są problemy z kontrolą broni atomowej. A technologie Kosmitów są znacznie bardziej zaawansowane. Osobiście wolałbym, żeby społeczności, które już dzisiaj bez pomocy pozaziemskich sił marzą o światowej ekspansji, stosują terroryzm, odpalają rakiety i bomby, wolałbym, żeby tych technologii nie dostały w prezencie.

Przypuszczalnie z tych wszystkich wymienionych powodów Kosmici się nie ujawniają, podobnie jak my nie przekazujemy współczesnej broni, TV i marketów plemionom w podzwrotnikowej dżungli.

Logicznie rzecz biorąc, istnieje tylko jeden sensowny sposób, żeby jedna cywilizacja wspomogła drugą.

To be continued
Pozdrawiam
JW
 
 
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Sob Sty 31, 2009 13:24   

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Pomoc substytutu Kosmitów - państwa, zamienia się coraz szybciej w swoje przeciwieństwo. Banki stały się jeszcze bardziej bogate, a co za tym idzie społeczeństwo zubożało, ponieważ suma pieniędzy jest stała w krótkookresowych interwałach.


państwo nie jest w takim przypadku ekwiwalentne do kosmitów, bo UFO dostarczyłoby pomoc z zewnątrz, a państwo ładuje w banki pieniądze które zabrało na co innego

Witold Jarmolowicz napisał/a:

W tym punkcie mamy drugą nogę. Kosmici mogliby powoli przekazywać technologie i wsparcie cywilizacyjne. Jeżeli jednak zrobią to jawnie, to wszyscy zaczną czekać na pomoc, bo nie ma sensu walczyć i tworzyć w pocie czoła coś, co już istnieje i można otrzymać bez wysiłku.


albo (1) kosmici znaleźli się już w ostatniej i doskonałej fazie rozwoju gdzie nic nie można już poprawić, albo (2) mają ciągle coś do poprawy i rozwoju. w obu przypadkach jest sens żeby podzielili się z mniej rozwiniętą cywilizacją swoim dorobkiem niejako ustawiając ją w tym punkcie jako startowym. w przypadku (1) nie ma naprawdę sensu "walczyć i tworzyć w pocie czoła coś, co już istnieje i można otrzymać bez wysiłku" w (2) przypadku - walka i tworzenie będzie się odbywało na odpowiednio wyższym poziomie.

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Osobiście wolałbym, żeby społeczności, które już dzisiaj bez pomocy pozaziemskich sił marzą o światowej ekspansji, stosują terroryzm, odpalają rakiety i bomby, wolałbym, żeby tych technologii nie dostały w prezencie.


na każdą bombę jest jakaś tarcza, ufo na pewno jakoś tym umiało by zarządzić :)


Witold Jarmolowicz napisał/a:

Przypuszczalnie z tych wszystkich wymienionych powodów Kosmici się nie ujawniają, podobnie jak my nie przekazujemy współczesnej broni, TV i marketów plemionom w podzwrotnikowej dżungli.


nie przekazujemy bo słaba jest ich siła nabywcza (wracam do swojej uwagi nt. ich edukacji), oraz dlatego, że poprawnie politycznie jest twierdzić, że ich kultura jest tak samo wartościowa jak nasza, multi-kulti itp. ale gdyby tylko mieli złoża ropy czy jakieś diamenty to...
Gdybyśmy naprawdę ich szanowali i chcieli im pomóc to powinniśmy im przedstawić swoją cywilizację, wypunktować wady i zalety (jeżeli chodzi o sprawy diety to głównie wady) i dać możliwość wyboru.
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Lut 05, 2009 08:45   

Przyczyny, dla których pozostawiamy małe plemiona w spokoju są różne, ale wniosek z naszych rozważań jest jeden: nie można nachalnie na siłę ich cywilizować, ponieważ przynosi to więcej szkody niż pożytku.
A dla nas jest to finansowanie kosztownego eksperymentu, który nie daje żadnego dochodu. Gdyby zaś, nie daj Boże dawał jakiś dochód, np. dzięki kopalniom wolframu, całe plemię zostałoby zniszczone przez kapitał. Żadne ustawy rządowe nie uchroniłyby ich przed tym. Podobnie jak dziś, w dobie światowego kryzysu spekulanci robią wszystko, żeby jeszcze bardziej zaniżyć wartość złotówki. Nic ich nie obchodzi recesja i to, że wpychają setki tysięcy swoich białych braci w nędzę.
Zauważmy, że taka gra toczy się pomiędzy spokrewnionymi genetycznie Europejczykami. Jak "przyjazne" są interakcje pomiędzy różnymi rasami możemy, bez sięgania do Kosmosu, obserwować na Kaukazie lub Bliskim Wschodzie.
Kosmici są jeszcze mniej spokrewnieni z nami genetycznie i kulturowo, zatem nasze ewentualne kontakty z nimi mogą przynieść znaczne zagrożenia. Ponieważ Kosmici, którzy mogliby przylecieć na Ziemię, znajdują się na znacznie wyższym etapie rozwoju, więc potencjalne konflikty będą zależały od ich dobrej lub złej woli. Ziemianie ze swoją najnowocześniejszą techniką nie mają w tej kwestii nic do powiedzenia.
Zdawanie się na cudzą łaskę i niełaskę przynosi zawsze szkody.

Istnieją trzy możliwości:

1. Kosmici są nastawieni przyjaźnie
2. Kosmici są nastawieni wrogo
3. Kosmici są nastawieni obojętnie

oraz dwie następne:

1. występuje konflikt interesów
2. nie występuje konflikt interesów.

Razem daje to sześć kombinacji wpływających na dynamikę kontaktów między cywilizacjami.
No i tak powoli wyartykułowała nam się macierz z teorii gry.

Niestety, każda kombinacja zależy wyłącznie od Kosmitów, a nie od tego, co zrobią Ziemianie. Tzn. Ziemianie mogą tylko zrazić do siebie Kosmitów i nasilić potencjalny konflikt.

Sorry, tak wychodzi.
To be continued
Pozdrawiam
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Lut 09, 2009 09:23   

Powszechnie występuje przekonanie, że Kosmici, jeżeli już przylecą, to specjalnie do nas i przekażą nam wiedzę, dzięki której nasz świat stanie się rajem.
Tak, jak uzasadniałem, niemożliwy jest prosty jednorazowy akt przekazania, ponieważ oznaczałoby to podarowanie małpie brzytwy. Jest mała szansa, żeby to kiedykolwiek nastąpiło w postaci spektakularnego jednorazowego przylotu.
To prawda, że na każdą broń jest tarcza. Wszakże bez sensu byłoby przekazać nam broń, a potem dozbrajać w tarcze, żebyśmy się nie wymordowali nawzajem. Na tym polu radzimy sobie świetnie bez pozaziemskich interwencji.
Obserwując dotychczasowe kontakty z Kosmitami, a raczej ich brak, wykazują się oni znaczną powściągliwością. Pozwala to żywić nadzieję, że przynajmniej nie występuje konflikt interesów. W przeciwnym wypadku już dawno by nas wytępili, tak jak przypuszczalnie my neandertalczyka.

Dotychczas uzasadniałem, że rozwój Wszechświata i cywilizacji musi być wszędzie podobny i podlegać podobnym prawom.
Można domniemywać, że Kosmici są podobni do nas i przeszli podobne koleje losu, tylko wcześniej, w związku z tym wiedzą, co nas czeka, czego my nie wiemy.
Być może czekają, aż przetrwamy i przeżyjemy kolejny skok cywilizacyjny, jaki obecnie się dokonuje. Jeżeli nam się uda, warto będzie inwestować w rozwój Ziemian. Jeżeli sami się wytępimy, to szkoda ich wysiłku.
Zważywszy na władzę pieniądza, przez który menadżerowie niszczą naturalne środowisko, monopolizują wszystkie niezależne dziedziny gospodarki i wpychają świadomie ludzi w przewlekłe degeneracyjne choroby, nie wiadomo, czy jako ludzkość przetrwamy ten eksperyment.
Więc pewnie Kosmici też spokojnie czekają, jak to się skończy, czy warto w ogóle tu wspomagać rozwój.

JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Lut 09, 2009 13:31   

Skoro przypuszczalnie nie wadzimy Kosmitom, są dwie możliwości: albo są nastawieni przyjaźnie albo obojętnie. Gdyby było inaczej, dokonaliby naszej eksterminacji i cześć.
1.Jeżeli są nastawieni przyjaźnie, jedynym sensownym ich działaniem jest, w miarę, jak rozwijamy naszą naukę i cywilizację, podsuwanie nam anonimowo kolejnych rozwiązań. Nie za szybko i nie za wolno, tak, żeby następował harmonijny rozwój bez katastrof.
2.Jeżeli są nastawieni obojętnie, przylatują tu incognito w jednym celu: żeby nas obserwować, dokonywać jakichś eksperymentów i na tej podstawie zrozumieć samych siebie.
3.Jeżeli mimo wszystko są nastawieni wrogo, mogą nam podrzucać fałszywe rozwiązania, szkodliwe technologie prowadzące do degeneracji ludzkości. Hipoteza mało prawdopodobna, bo działania musiałyby być rozciągnięte na całe tysiąclecia. Żadna grupa nacisku na Ziemi nie ma tyle cierpliwości, żeby oczekiwać na efekty kilkaset lat. Zapewne nie inaczej jest wśród Kosmitów.

Widzimy, że bezpośrednie kontakty międzyplanetarne mają sens, jeżeli obie cywilizacje osiągnęły odpowiednio wysoki poziom. W przeciwnym wypadku płodzą tylko mitologie i niemożliwe do spełnienia tęsknoty.
Czy osiągnęliśmy właściwy poziom?
Oto jest pytanie.

To be continued
Pozdrawiam
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Lut 09, 2009 15:10   

Czy osiągnęliśmy właściwy poziom do nawiązania bliskich spotkań III stopnia?
Spójrzmy wstecz. W 1939 roku europejscy Ziemianie, jak zawsze zresztą i w każdej epoce, uważali się za bardzo nowoczesnych i z lekceważeniem spoglądali na wyspiarzy Polinezji.
Patrząc z perspektywy wieku komputerów, Internetu i komórek byli jednak obiektywnie zacofani i gotowi do morderczej wojny. Na pewno nie byłoby dobrze, gdyby Kosmici wówczas ujawnili swoją potęgę technologiczną. Odroczona na potem II Wojna Światowa, wybuchłaby później z wykorzystaniem siły gorejących słońc. Czy na pewno? Czy Europejczycy nie zaczęliby miłować życia w pokoju dzięki pozaziemskiej pomocy? Wolne żarty! Dopiero co skończyła się wojna w byłej Jugosławii.
Odroczona na później przez dyktaturę marszałka Tito, natychmiast po jego śmierci wybuchła ponownie, jako epilog II Wojny Światowej.
Nie powstrzymał jej najnowocześniejszy sprzęt NATO - ziemski substytut technologii Kosmitów. Musiała sama się wypalić.
Czy może wreszcie teraz dojrzeliśmy, przynajmniej w Europie, do pozaziemskich kontaktów?
Być może politycznie i militarnie tak, tzn. być może nie będziemy się już nigdy nawzajem mordować i grabić w obrębie Unii Europejskiej.
Zauważmy, jak ogromną rolę gra upływ półwiecza w naszych czasach.
To po prostu przepaść cywilizacyjna. A w 2009 roku dopiero zaczynamy dojrzewać technologicznie i politycznie. Wszystko dopiero przed nami.
Historia naszego gatunku liczy sobie 40 a może 140 tys. lat. Można idukcyjnie domniemywać, że na innych planetach jest podobnie.
W pewnym sensie na określonym etapie rozwoju powstaje okno czasowe gotowości do międzyplanetarnych kontaktów. Wygląda na to, że my się do niego zbliżamy.
Jego umiejscowienie czasowe jest bardzo precyzyjne, rzędu dziesiątek lat zaledwie. A Wszechświat istnieje tych lat kilkanaście miliardów. Prawdopodobieństwo spotkania się dwóch takich okien w jednym czasie to mniej niż wygrana w totolotka. Pomimo, że Kosmos powinien roić się od cywilizacji na różnych szczeblach rozwoju, tylko nieliczne mają szansę spotkać się ze sobą.

To be continued
Pozdrawiam
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Lut 10, 2009 00:25   

Milcząco zakładamy, że Kosmici są czymś w rodzaju naszego mądrego opiekuna. Jeżeli są podobni do nas, a uzasadnialiśmy, że podobni być muszą, to przeszli przez podobne etapy rozwoju. Muszą mieć coś w rodzaju pieniądza, być może tylko elektronicznego. W królestwach z tego świata, w świecie widzialnym istnieją zawsze ograniczenia. Ograniczenia przestrzeni, czasu, energii. Ich odbiciem w populacji istot inteligentnych są ograniczenia dostępnych środków do wykonania jakiegoś zadania. Na Ziemi uniwersalnym miernikiem możliwości są zgromadzone pieniądze. W Kosmosie musi być podobnie, mogą to być jakieś pieniądze lub równoważne przydziały środków. Podobnie jak my tu, na Ziemi, Kosmita też staje przed dylematem: nowa plazma na ścianę czy dofinansowanie wyprawy na Syriusza. Jaki by nie był napęd statku międzygalaktycznego, na wodę nie poleci. Teleskop radiowy też wymaga przydziału środków.
Jak daleko Kosmici są w stanie poświęcić się dla anonimowych Ziemian? Mniej więcej tyle samo, ile my wytrząśniemy z sakiewki na wyrównanie szans edukacyjnych dzieci Eskimosów w Norwegii.
Jeżeli już wyślą tutaj kogoś, to nastąpi to jako rezultat ichniego programu rządowego, po przydziale środków. A wszak każdy rząd ma tych środków zawsze za mało.
Kolumb odkrył Amerykę, bo król Hiszpanii marzył o zagrabieniu złota i wyłożył kasę, żeby to marzenie zrealizować.
Miejmy nadzieję, że Kosmici mają inne marzenia.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Lut 10, 2009 08:25   

Żeby Indianin z biednej amazońskiej wioski został przyjęty do jakiegoś domu maklerskiego na tradera, musiałby się wiele nauczyć i zbudować jakiś pojazd, którym przedostałby się do londyńskiego City. Można sobie wyobrazić, że dzięki opanowaniu techniki postrzegania pozazmysłowego wódz i czarownik nawiązali kontakt telepatyczny z City. Dzięki konsekwencji oraz ogromnej inteligencji po latach nauki zrozumieli mechanizmy rządzące Kwadratową Milą i postanowili umieścić tam swojego przedstawiciela, żeby dołączyć do światowej społeczności i zrealizować swoje aspiracje cywilizacyjne. Wybrali najzdolniejszego młodzieńca z wioski, przez wiele lat uczyli go maklerskiego fachu, następnie zbudowali największy, jaki tylko mogli, statek wyszkolili załogę, oficerów i wysłali młodzieńca do City. Żeby nasza bajka nie skończyła się smutno, przyjmijmy że stał się cud. Wychodzący na lunch dyrektor operacyjny Baringsa pośliznął się na skórce od banana i roztrzaskałby sobie czaszkę, gdyby nasz młodzieniec nie chwycił go za kołnierz garnituru od Armaniego. Wdzięczny dyrektor zaprosił młodzieńca na lunch. Tam zaintrygowany galowym pióropuszem wdał się w rozmowę i zorientował się, że ma do czynienia z człowiekiem nietuzinkowym, który dzięki telepatycznym zdolnościom może zwiększyć skuteczność analizy fundamentalnej Baringsa. Zatrudnił go. Happy end.

Można prościej.
W ramach programu rządowego Brazylii, dzięki rozwiązaniu testów najinteligentniejsze dziecko z tej wioski uzyskało stypendium i pokonując kolejne szczeble nauki i kariery doszło stopniowo do poziomu giełdy brazylijskiej a potem do City. Oczywiście poleciało standardowym samolotem Boeninga.

Puenta.
Nie da się przeskoczyć pewnych etapów rozwoju cywilizacyjnego.
Ta sama zasada dotyczy kontaktów międzygalaktycznych.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Lut 10, 2009 09:36   

Ta prosta historyjka ilustruje wszystkie aspekty międzygalaktycznych kontaktów.
1. Musi być zainteresowanie z obu stron. Te kontakty muszą przynieść prywatne korzyści zaangażowanym osobnikom. To nie musi być złoto. Mogą to być apanaże, przydziały rządowych środków, sukces polityczny rządu, sława naukowca, zaspokojenie altruistycznych ciągot do upowszechnienia Pankosmicznej szczęśliwości itd.
2. Muszą istnieć środki techniczne do zrealizowania kontaktu. Te środki pojawiają się dopiero po osiągnięciu odpowiednio wysokiego pułapu rozwoju cywilizacyjnego, a nie tylko naukowego. Euklides stworzył geometrię aktualną do dzisiaj, ale Grecy nie mieli żadnych środków technicznych, żeby tę geometrię wykorzystać do planowania trajektorii lotów kosmicznych.
3. Oba kontaktujące się podmioty powinny być na podobnym etapie rozwoju, co zapewni równoprawność i nie spowoduje szoku cywilizacyjnego u mniej rozwiniętej strony oraz zapewni poczucie bezpieczeństwa. Nikt nie lubi być igraszką w rękach tego silniejszego.
W pewnym sensie jest to podobne do nastoletniej dziewczyny kontaktującej się z dojrzałym facetem, łatwo może zostać skrzywdzona. Dziesięć lat później to ona będzie dyktować warunki i owijać sobie facetów wokół palca.
4. Jeżeli Kosmici są na znacznie wyższym etapie rozwoju, czekają z dwóch powodów:
a) aż osiągniemy minimalny próg rozwoju, co uzasadnialiśmy powyżej
b) czekają, czy w ogóle przetrwamy obecny skok cywilizacyjny, pojawiły się bowiem obecnie zagrożenia nigdy dotąd nie spotykane w dziejach ludzkości. Jeżeli nie przetrwamy, to nie warto angażować przedwcześnie ich środków, jak powiedzieliśmy - ograniczonych.

O ile pierwszy warunek jest w zasadzie spełniony, o tyle trzy następne jeszcze nie.
Tylko wtenczas kontakty będą równoprawne, gdy opanujemy technologię lotów międzygwiezdnych z prędkością pozwalającą skrócić czas do kilku lat.
Obecnie nie wiemy, czy loty są możliwe i w jakiej formie.
Nie wiemy, czy kiedykolwiek będzie można przemieszczać się osobiście, czy tylko w postaci fantomu jako fala elektromagnetyczna.

Nie wiemy nawet, czy nasza cywilizacja przetrwa zagrożenia, które sobie sama naprodukowała. Tym bardziej nie wiedzą tego Kosmici.

To be continued
Pozdrawiam
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Lut 10, 2009 12:21   

Co to za wyjątkowe zagrożenie?
Połączenie współczesnego uzależnienia wszystkich od pieniędzy z możliwościami dokonywania modyfikacji genetycznych.
Nigdy w całej swojej historii człowiek nie był tak bardzo pod władzą pieniędzy i nigdy dotąd w ogóle nie mógł korzystać z biotechnologii.
Wcześniej czy później, pomimo przestróg, człowiek zacznie modyfikacje swojego własnego genomu. Pod dyktando kapitału.
Ponieważ władza pieniądza jest bezosobowa i niepodatna na żadne apele lub ideologie, efekt automodyfikacji człowieka ma duże szanse skończyć na śmietniku ewolucji.
Już dziś producenci GMO idąc ręka w rękę z farmacją, nie mają żadnych zahamowań przed degradacją środowiska naturalnego, niszczeniem niezależnych farmerów i zdrowia konsumentów, których zmusza się do spożywania tej żywności, a wynikłe z tego choroby następnie leczy się wg odgórnie narzucanych schematów. To schematyczne psudoleczenie objawowe powoduje następne choroby.
Skoro tak dzieje się dziś, jest ogromna szansa, że w przyszłości te procesy nasilą się. Modyfikując swoje własne geny, goło i wesoło wjedziemy w betonową ścianę w rytmie walczyka just in time, can ban, efektywności kapitałowej itd. Walczyka wbijanego nam do głowy przez pozbawionych skrupułów pracowników public relation. (modne ostatnio słowo - pijarów).
Czy można ten scenariusz powstrzymać?
Mogą to zrobić tylko rządy. Wyłącznie wtedy, gdy bardziej będą się obawiać swoich wyborców niż brania łapówek od producentów.
Tak się stało swego czasu, gdy grupa zaangażowanych osób poruszyła opinię publiczną i wymusiła zakaz reklamowania odżywek dla niemowląt, uznając, że nic nie może zastąpić pokarmu kobiecego.
Wydawałoby się to oczywiste, a jednak walka była długa. Sympatyczna firma Nestle uwikłała straceńców w sieć procesów sądowych.

W wypadku biotechnologii opór koncernów będzie jeszcze silniejszy, bo też i o pieniądze znacznie większe chodzi.

Więc na miejscu Kosmitów też bym poczekał na wynik tego meczu Ziemian: pieniądze kontra instynkt samozachowawczy ziemskiej cywilizacji.
Rozległ się już gong pierwszego starcia. Na razie opinia publiczna przegrywa na punkty z PR -pijarami.

JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lut 11, 2009 08:23   

I to właściwie wszystko.

Ludzkość dotarła do przepaści dzięki uzyskaniu możliwości zmiany swojego genomu. Samo w sobie nie jest to złe, ale władza pieniądza spowoduje, że te techniki zostaną wykorzystane do degeneracji ludzkiego rodu, bowiem największe pieniądze zarabia się tylko na chorych ludziach. Ze zdrowego trudno coś wydusić, a chory odda naiwnie każde pieniądze.
Już dziś emeryci czekający godzinami w przychodniach powtarzają nabożnie:
"Na jedzenie może nie być, ale na to (lekarstwa) musi się znaleźć"

Ewolucja poddaje nas kolejnemu egzaminowi. Być może zwycięży instynkt przetrwania i ludzkość osiągnie kolejny wyższy etap rozwoju.
Wtenczas przypuszczalnie uzyskamy możliwości międzygalaktycznych kontaktów. Ale równie dobrze możemy się pokojowo wytępić bezwartościową żywnością i leczeniem specjalnie produkowanych chorób.

Kosmici, o ile istnieją, czekają, jak to się wszystko skończy.
Czy naprawdę nie mogą nam pomóc? Naprawdę nie mogą, tak samo, jak nie mogli pod Grunwaldem.
Żeby uzdrowić sytuację należałoby zrobić jedną z dwóch rzeczy:
1. Powstrzymywać rozwój ziemskiej nauki i technologii. Samo w sobie sprzeczne, jeżeli chcą nam pomóc dorosnąć do międzygalaktycznych kontaktów. Już było w okresie średniowiecza i też się nie sprawdziło.
2. Zniszczyć współczesne instrumenty finansowe. Ten pomysł przetestowali komuniści w XX wieku. Zniszczenie pieniądza spowodowało jeszcze większy bałagan i mnóstwo nieszczęść.
Więc Kosmici czekają, bo nic innego nie mają do roboty.
Inicjatywa należy do Ziemian.
Pozdrawiam
JW
 
 
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Śro Lut 11, 2009 22:47   

Jak można niszczyć pieniądze ,chyba ,że na zakupach.
a jeszcze jakbym miliona trafiła :what:
Cały system bankowy -tak ,ale wszyscy jesteśmy w tym ubabrani,
jak i w całej tej pseudodemokracji.
Co do kosmitów to nie jestem tak zupełnie pewna czy
to oni nie są właścicielami naszego globu .
Daleeeeeeko pózniej tych 6-ściu ,którzy pociągają za sznurki.
Skoro my dysponujemy jakaś malutką czaską mózgowia
to nie dziwne ,że pomimo tak dużego postępu -
dostępnej wiedzy -jakoś zabobon , głupota ,zawiść -tępota
wszelkiej maści cwaniacy hopsztaplerzy ,nawiedzeni psychopaci
będą całą wieczność wzajemnie sie wspierać i ninawidzić.
ku uciesze choćby kosmitów . Moze to dla nich rozrywka
,mecz albo życiodajny eliksir.
_________________
pozdrawiam
 
 
lalek

Dołączył: 26 Mar 2008
Posty: 32
Skąd: Rymanów
Wysłany: Czw Mar 05, 2009 16:25   

bardzo ciekawy temat, wiele ciekawych wątków,

o wielu sprawach tutaj poruszonych można więcej przeczytać w książkach Hoimar von Ditfurtha, "Dzieci Wszechświata" , "Na początku był wodór" "Duch nie spadł z nieba"

Panie Witoldzie prosiłbym o podanie literatury inspirującej Pana w tym temacie
 
 
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 05, 2009 17:18   

Cytat:
władza pieniądza spowoduje, że te techniki zostaną wykorzystane do degeneracji ludzkiego rodu, bowiem największe pieniądze zarabia się tylko na chorych ludziach. Ze zdrowego trudno coś wydusić, a chory odda naiwnie każde pieniądze.
Już dziś emeryci czekający godzinami w przychodniach powtarzają nabożnie:
"Na jedzenie może nie być, ale na to (lekarstwa) musi się znaleźć"


Pod halą Mirowską też to słyszę.

Cytat:
2. Zniszczyć współczesne instrumenty finansowe. Ten pomysł przetestowali komuniści w XX wieku. Zniszczenie pieniądza spowodowało jeszcze większy bałagan i mnóstwo nieszczęść.
Więc Kosmici czekają, bo nic innego nie mają do roboty.
Inicjatywa należy do Ziemian.
Pozdrawiam
JW


Tyle, że za komuny nie było możliwości korzystania z wolnej energii. Mało kto podążał za swoją pasją i trzeba było w znoju i pocie ciężko pracować na 200% normy. Poza tym czym innym jest komuna jako mała społeczność tzw "rozszerzona rodzina" znających się przyjaciół oparta na ogólnodostępnej wolnej energii, a czym innym komuna-moloch zarządzana odgórnie i obejmująca cały kraj ciężko popylających niewolników. Czas pokaże jak to będzie... 8)
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Czw Mar 05, 2009 17:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 05, 2009 17:19   

Jeszcze odnośnie kosmit i lipy zwanej seti > http://www.youtube.com/wa...re=channel_page

Nie oglądałem całego więc się jeszcze nie wypowiadam.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Mar 06, 2009 00:00   

lalek napisał/a:
bardzo ciekawy temat, wiele ciekawych wątków,

o wielu sprawach tutaj poruszonych można więcej przeczytać w książkach Hoimar von Ditfurtha, "Dzieci Wszechświata" , "Na początku był wodór" "Duch nie spadł z nieba"

Panie Witoldzie prosiłbym o podanie literatury inspirującej Pana w tym temacie

Oczywiście sam tytuł nawiązuje do Hoimara von Ditfurtha i jego książek. Poza tym wiele publikacji których tytułów nie pamiętam. Są wśród nich książki etologów np. Vituusa Droschera, a także skandalizująca swego czasu Naga małpa Desmonda Morrisa, książki z serii nieskończoności na wszystkie tematy, książki antropologów np. Levy Straussa, Bronisława Malinowskiego, podręczniki inżynierskie, ekonomista Milton Friedman, Żegnaj Kartezjuszu- autor bodajże Keith Devlin,
Prawa dżungli- wspomnienia nowojorskich menadżerów, książki Stanisława Lema z jego doskonałą Summa technologiae, Wolter, Kartezjusz, Daeniken oraz pokrewni autorzy, czasopisma (rzadko), TV edukacyjna i ostatnio biznesowa, audycje III PR, Kodeks Hammurabiego i wszystko w czym można znaleźć rzeczy wybiegające poza stereotyp nasz powszedni.
Wg autora książki "Kobiety są z Wenus a mężczyźni z Marsa", kobiety mówią, żeby dowiedzieć się co same odczuwają.
Ja piszę, żeby poukładać sobie wiedzę i dowiedzieć się, jak funkcjonuje otaczający świat.
Pozdrawiam
JW
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Mar 06, 2009 00:20   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
...Wg autora książki "Kobiety są z Wenus a mężczyźni z Marsa", kobiety mówią, żeby dowiedzieć się co same odczuwają.
Ja piszę, żeby poukładać sobie wiedzę i dowiedzieć się, jak funkcjonuje otaczający świat...

8) :what: :hah: Pewnie zaczna poznawac!!!
Gdzie taniej "tipsy" zakladaja 8) :what: :hah:
.
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Mar 07, 2009 02:54   

Panie Grizzly!
Wszyscy jesteśmy nie tylko dziećmi wszechświata, ale przede wszystkim dziećmi naszych matek. Nie ma jak u mamy, śpiewał Wojciech Młynarski. Dlaczego? Bez matczynego zaangażowania żaden maluszek nie przeżyłby. Ani mała foczka, ani świeżo wykluta sójka ani żadne ludzkie niemowlę.
To one, mamy, opiekunki potomstwa każdego gatunku, nieustannie walczące o swoje dzieci zapewniają ciągłość gatunku. Całkowicie i bez reszty poświęcone swoim dzieciom.
Gatunek ludzki jest gatunkiem stadnym, odwrotnie niż kotowate i niedźwiedzie.
Przez miliony lat kobiety musiały integrować swoje środowisko rodzinne, żeby skutecznie wychować swoje dzieci. Wychowanie i wyżywienie dzieci to ogromny wysiłek wymagający współpracy obu rodziców a nawet dziadków.
Rolą facetów jest obrona rodziny, polowanie i dostarczanie pożywienia, żeby przeżyć. Rolą kobiety jest wychowanie dzieci i integracja rodziny.
Więc nie dziwmy się, że faceci mają w mózgu rozwinięte zdolności do abstrakcji, geometrii, orientację przestrzenną i reagują na ruch.
Więc nie dziwmy się, że kobiety są wyczulone na emocje i interakcje społeczne.
To, że spotykamy się tutaj na tym forum, zawdzięczamy jednemu i drugiemu. Bez inteligencji emocjonalnej kobiet nasi przodkowie wyginęliby, jak ślepe kocięta.
pozdrawiam
JW
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Mar 07, 2009 03:14   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
...Bez inteligencji emocjonalnej kobiet nasi przodkowie wyginęliby, jak ślepe kocięta...
JW

8) 8) 8) Z Pana, Panie Witoldzie to "RASOWY" dyplomata 8) :P
Musze Panu uprzejmie doniesc ze: 8) na forum "za miedza"
jeden z "userow" byl uprzejmy nazwac pana "SZCZEPOWYM"
ale ja jestem DUMNY z tego,
ze mam takiego SYMPATYCZNEGO SZCZEPOWEGO!!! 8) 8) 8)
.
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Mar 07, 2009 03:20   

Dziękuję!
Ma nadzieję, że wspólnie spędzimy na tym forum wiele lat.
Pozdrawiam
JW
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Mar 07, 2009 08:11   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
...reagują na ruch.
...
JW

Nie wiem,czy to o to chodzi,ale jak jadę z mężem samochodem i wyleci np. jakiś piesek,kot,gołąb stoi itp.,to on normalnie do tego podchodzi,a mnie "serce staje" i mimowolnie krzyknę,żeby uwazał i ominął.
Pewnie nie raz bym się wpakowała do rowu,jak nie w drzewo, gdybym kierowała,bo szkoda byłoby mi jakiegoś kota,psa itp. :)
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Mar 07, 2009 17:15   

Mniej więcej o to chodzi. Mówimy o średnim rozrzucie tych zdolności. Zawsze znajdziemy przykłady odwrotne, ale przeciętni faceci mają smykałkę do techniki i komputerów, rzadziej gubią się w lesie, łatwiej i szybciej radzą sobie z mapą, szybciej jeżdżą samochodami nie bacząc na ryzyko.
Te wszystkie cechy są niezbędne w zdobywaniu uciekającego pożywienia. Roślinożercom są niepotrzebne.
Te cechy niestety powodują, że faceci mniej troszczą się o własne bezpieczeństwo. Wśród dwudziestolatków umiera czterokrotnie więcej mężczyzn niż kobiet. Ta dysproporcja maleje z wiekiem, a po dziewięćdziesiątym roku życia odwraca się, umiera wówczas więcej kobiet, niż mężczyzn.
Jednocześnie faceci wykazują mierną inteligencję emocjonalną, są raczej ślepi i głusi w dziedzinie interakcji emocjonalnych. Przeciętny facet stanie na głowie, żeby przeprowadzić swoją rodzinę przez amazońską dżunglę, ale będzie bezradny w obliczu rozgrymaszonego niemowlaka albo nadąsanych nastolatek.
To się dzieje każdego dnia na naszych oczach i zdumiewające jest, jak w XX wieku udało się ogłupić kobiety i mężczyzn, że przestali widzieć te różnice, a nawet zaczęto stosować represje w stosunku do osób te różnice dostrzegających.
JW
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Mar 07, 2009 17:30   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
...zdumiewające jest, jak w XX wieku udało się ogłupić kobiety i mężczyzn, że przestali widzieć te różnice, a nawet zaczęto stosować represje w stosunku do osób te różnice dostrzegających.
JW

Miło,ze są jeszcze trzeźwo myslący ludzie na tym świecie.
Większość ludzi faktycznie zatraca zdolność trzeźwego patrzenia na świat-przy czym wszyscy robią sobie krzywdę i kobiety i mężczyźni.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Mar 07, 2009 17:35   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
... szybciej jeżdżą samochodami ...
JW

No i jak mają skręcić w prawo,to nie skręcają w lewo :what:
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Mar 07, 2009 18:07   

Iga napisał/a:
Miło,ze są jeszcze trzeźwo myslący ludzie na tym świecie.
Większość ludzi faktycznie zatraca zdolność trzeźwego patrzenia na świat-przy czym wszyscy robią sobie krzywdę i kobiety i mężczyźni.

i miło, że są takie kobity jak Ty, które na każdym kroku nie narzekają, że "wszyscy mężczyźni są tacy sami" :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Mar 07, 2009 18:32   

Hannibal napisał/a:
... że "wszyscy mężczyźni są tacy sami" :)

A są? :what:
Tak jak kobiety mają cechy wspólne,tak samo i mężczyźni je mają :)
Ostatnio zmieniony przez Iga Sob Mar 07, 2009 18:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Mar 07, 2009 18:44   

no właśnie mają
ale chodzi o takie narzekanie na to, że mężczyźni zachowują się tak a nie inaczej i w związku z tym nie można się z żadnym związać
typowo feministyczno-newage'owe roszczeniowe zachowanie
powinny się właśnie cieszyć, że są tacy, jacy są, bo jak by byli inni to związki damsko-męskie byłyby zupełnie afunkcjonalne
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
are

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 06 Mar 2005
Posty: 744
Wysłany: Sob Mar 07, 2009 19:07   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Poszczególne płatki śniegu różnią się między sobą i nie znajdziemy dwóch podobnych wśród wielu tysięcy.
Jednak wszystkie obserwowane płatki mają strukturę tak podobną, że natychmiast rozpoznajemy, że jest to płatek śniegu a nie dajmy na to liść lub kwiat. Ta struktura wynika z praw fizyki oraz może być opisana równaniami matematycznymi, nawet, jeżeli będzie to matematyka chaosu i fraktale (czyli równania nieprzewidywalne co do wyniku). Pomimo ogromnej różnorodności i działania przypadku (matematyczna teoria chaosu i fizyczna zasada nieoznaczoności Heisenberga) ewolucja śnieżynek występuje w bardzo ograniczonym zakresie, ponieważ ich kształty są trzymane w ryzach przez porządkującą siłę praw fizyki. (zasadę wzrostu entropii, prawo najniższych stanów energetycznych i prawa krystalografii, mechanikę i wytrzymałość materiałów) Dzięki temu możemy być spokojni, że ewolucja nie przybierze dowolnej formy i nie zaatakuje nas np. śnieżny skorpion.

Do niedawna fizycy rozważali, czy Ziemia jest jedyną planetą we Wszechświecie. Nauka słusznie nie przyjmuje niczego na wiarę bez powtarzalnego dowodu. Obecnie dowodów na istnienie innych planet jest mnóstwo. Wszakże nawet bez nich śmiało można oceniać, że skoro prawa fizyki doprowadziły po Big Bangu do powstania powtarzalnych systemów galaktycznych, a na jednym z nich istnieją nasze planety, to jest wysoce nieprawdopodobne, żeby to był jednorazowy wybryk w skali milionów miliardów gwiazd. To musi być norma wynikająca właśnie z praw przyrody. W przeciwnym wypadku byłoby to tak samo nieprawdopodobne, jak to, że trąba powietrzna na złomowisku złoży ze złomu kompletnego mercedesa.

Bardzo trudno jest wygrać w totolotka. Szansa jest jedna na 13 milionów.
Ale kompletnie nieprawdopodobnym byłoby, gdyby wśród miliardów grających nikt przez 50 lat nie trafił szóstki. Podobnie jest z planetami, co potwierdziły aktualne obserwacje. Jeżeli gra jest do wygrania, musi ktoś ciągle wygrywać. Jeżeli gra jest nie do wygrania, to nikt nigdy nie może wygrać. Można co najwyżej przyjąć, że prawdopodobieństwo powstania planet jest tak nikłe, że zdarzyło się tylko raz w Układzie Słonecznym.
Samo w sobie założenie nieprawdopodobne i już obalone.


Bardzo mi sie podoba to stwierdzenie, ze jestesmy dziecmi Wszechswiata. Naprawde gratuluje, to chyba najciekawszy post na forum. Czy sam wymysliles to stwierdzenie, czy to jestg cos ogolnie znanego, np. z jakiejs ksiazki czy cos? (Google nie daje jednoznacznej odpowiedzi).

Dwie uwagi na razie:
-> nie wiadomo na razie, czy liczby prawdziwie losowe istnieja w przyrodzie. Na razie to takie zgadywanie, czy tak czy nie.
-> znanych obcych planet jest w tej chwili 342. Pierwsza odkryta w 1995. Bardzo ładny udział w tym wszystkim ma warszawska grupa OGLE
 
 
are

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 06 Mar 2005
Posty: 744
Wysłany: Sob Mar 07, 2009 19:37   

gudrii napisał/a:
hhehe teraz rozumiem o co panu chodzilo...troche inaczej to zrozumialem na poczatku.
To niby jasne ze wszystko opiera sie na prawach fizyki, tylko czy one sa napewno prawidlowe?

ostatnio przeczytalem ten tekst:
[url] U podstawy teorii względności Einsteina leży twierdzenie, że prędkość światła podróżującego przez próżnię jest stała i wynosi około 300 tysięcy kilometrów na sekundę. Tymczasem uznany teoretyk fizyki Paul Davis z Sydney stwierdził, że... kiedyś światło było szybsze. Jego zdaniem światło zwalniało w ciągu miliardów lat.

Jeżeli tak by było w rzeczywistości, fizycy musieliby przemyśleć raz jeszcze wszystkie prawa rządzące wszechświatem i zrezygnować z teorii względności.

- Nie oznacza to jednak, że mielibyśmy wyrzucać książki do kosza, ponieważ natura odkryć naukowych jest taka, że stare teorie przenikają do nowych - mówi Paul Davis.

Czy elektron powinien się zmieniać

Zanim Paul Davis opublikował swój artykuł w najnowszym wydaniu prestiżowego magazynu naukowego Nature, spędził wiele czasu na badaniach razem z astrofizykami Tamarą Davis oraz Charlesem Lineweaver z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii (UNSW).

Sugestię, że prędkość światła może się zmieniać, oparli na danych zebranych przez astronoma UNSW Johna Webba, który odkrył, że światło z odległych kwazarów (ciał jak gwiazdy) wchłaniają zły rodzaj fotonów z chmur międzygwiezdnych wysłanych w kierunku Ziemi 12 miliardów lat temu.

Paul Davis wyjaśnił, że obserwacje Webba oznaczają, iż struktura atomów emitujących światło kwazarów jest nieco inna struktura niż atomów ludzkich.

- Ale dwa najbardziej hołubione prawa rządzące wszechświatem, że elektron nie powinien się zmieniać, oraz że prędkość światła również nie powinna ulegać zmianie są w opałach - powiedział Paul Davis.

Australijczyk doszukując się przykładów mogących potwierdzić jego przypuszczenia, zwrócił uwagę na tajemnicze "czarne dziury" w kosmosie pochłaniające gwiazdy i galaktyki oraz na drugą zasadę termodynamiki, którą krótko podsumował: "nie można mieć czegoś z niczego".

Po rozważeniu, że zmiana elektronu w czasie naruszy drugie prawo termodynamiki, Paul Davis uznał, że jedynym co może zrobić, jest rzucić wyzwanie teorii stałej prędkości światła, czyli teorii Einsteina.

Jednak wciąż brakuje Davisowi wielu danych i dlatego zlecił Webbowi kontynuowanie obserwacji kosmosu. Ponieważ w ziemskich warunkach nie ma możliwości dokonania żadnego eksperymentu mogącego poprzeć jego teorię (jedynym miejscem do tego możliwym jest bezkres kosmosu), liczy, że odpowiedź może być gdzieś nad naszymi głowami. O wszystkim decyduje skala, źródło i ewolucja. To, że teraz nie jest w stanie wszystkiego wytłumaczyć, a nawet obronić swej kontrteorii Einsteina, tłumaczy wciąż niezbadaną głębią wszechświata.

Davis podaje, że zmienną prędkość światła może wytłumaczyć, porównując dwie odległe i zwykle nie połączone części wszechświata. Jak mogą być tak do siebie podobne, skoro według konwencjonalnego myślenia, światło nie miałoby wystarczająco dużo czasu, by pokonać dzielący je dystans?

Jedyne co naukowcy mogą teraz badać, to rezultaty zmiany przez miliony lat. Dziś żyjący raczej nie doczekają odległych podróży międzygalaktycznych...

Zdaniem Davisa, gdy wszechświat powstał, światło miało większą prędkość. Od tamtej pory traci jednak na swym impecie. Do obalenia teorii Einsteina i zajęcia jego miejsca w nauce, Paulowi Davisowi brakuje najważniejszego dla fizyków: wzoru, który uwzględniałby zmieniającą się (malejącą) prędkość światła.

Czy oznacza to, że nadal będziemy musieli żyć w świadomości, że nic nie jest szybsze od światła, którego prędkość jest stała? Sam naukowiec przyznaje, że jego teoria nie jest prosta i sporo w niej kwestii do rozstrzygnięcia, ale nie powinniśmy tracić nadziei. Czyżby światło miało być wyjątkiem potwierdzającym regułę, że wszystko kiedyś przemija, a więc nie jest niezmienne? Może...

A może należy spojrzeć na teorię względności Einsteina od innej strony i światło można zastąpić naszą myślą. Promień słoneczny wędruje na Ziemię 8,2 sek., a nasza myśl dociera na Słońce w jednym ułamku sekundy. Nawet wtedy, gdy mamy zamknięte oczy i słońca nie widzimy.

Co oznacza E=mc2?

Podstawowym postulatem teorii względności Einsteina jest stałość prędkości światła.

We wszystkich inercjalnych układach odniesienia, to znaczy układach poruszających się względem siebie ze stałą prędkością, prędkość światła w próżni jest taka sama i wynosi 299 793 km/s.

E=mc2 (kwadrat)

E - energia

m - masa ciała

c - prędkość światła
[/url]
wiec jezeli e=mc2 jest bledna, reszta praw tez bedzie bledna.


Ostatnio poleciala sobie w kosmos taka sonda Gravity Probe B, ktora miala dac poniekad odpowiedz na ostatnie zdanie w tym poscie. Ale dane wyszly troche zaszumione. Uniwersytet Stanforda wciaz obiecuje, ze je odtajni. Jednak nieczego przelomowego nie nalezy sie spodziewac.

Przelomy moga nastapic, jesli nie odkryje sie tzw mechanizmu Higgsa w LHC. Wtedy trzebaby przerobic pół znanej fizyki, bo Model Standardowy wymaga tego mechanizmu. To po roku 2012. Polecam:
http://postepy.camk.edu.pl/jks-przypis5.html
Pole to to samo co funkcja. Operator to tez zwykla funkcja, ale trzeba (wystarczy) pogooglowac sobie o jej wlasnosciach. Do teorii grup polecam kilka pierwszych storn odpowiedniego rozdzialu z Matematyka w fizyce klasycznej i kwantowej T.1 / Frederick W. Byron Robert W. Fuller, w kazdej czytelni uczelnianej. Wektory kowariantne dla chcących z kursu fizyki toeretycznej Landau Lifszyc, dostepne na torrentach. Tez tylko kilka kartek. I to wystarczy, zeby zrozumiec, o czym sie bedzie mowilo w artykulach popularnonaukowych przez nastpne kilka lat, wiec bardzo polecam !!

Poza tym inne mozliwe przelomy:
http://www.fuw.edu.pl/~ajduk/IFT/s05/falkowski.ppt
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Mar 07, 2009 19:44   

are napisał/a:

Przelomy moga nastapic, jesli nie odkryje sie tzw mechanizmu Higgsa w LHC.

Własnie pytałam dziś w rozmowie telefonicznej mojego brata,czy nastąpiły w Fizyce jakieś odkrycia i wspominał właśnie o LHC .
Are,czy Ty jesteś może fizykiem?
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Mar 07, 2009 20:01   

are napisał/a:
...nie wiadomo na razie, czy liczby prawdziwie losowe istnieja w przyrodzie...

Are i co z tego? Skoro istnieja "zoltka" i "podgardle",
ktore "przegonily" juz dawno WSZYSTKO !!! 8) :what: :hah:
.
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Mar 07, 2009 20:06   

grizzly napisał/a:
Are i co z tego? Skoro istnieja "zoltka" i "podgardle",
ktore "przegonily" juz dawno WSZYSTKO !!! 8) :what: :hah:
.

weź o tym nie mów, bo are rzyga na myśl o żółtkach i podgardlu :what:
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Lip 06, 2009 17:11   

Epilog

Cytat:

Sprzedana duma
Dominik Prantl
Süddeutsche Zeitung
Krytycy turystyki zajmującej się organizacją wypraw do krajów Trzeciego Świata mówią o muzealizacji pomniejszych plemion. Jedynym tematem do rozmowy z turystami, którzy rzadko kiedy interesują się tradycyjnym stylem życia hodowców bydła i prymitywnymi metodami uprawy sorgo, jest tylko cena za zrobienie zdjęcia i cena krążka.
Nie ma mowy o romantyzmie spotkań międzykulturowych i rzekomej afrykańskiej serdeczności. Samochody z zagranicznymi turystami o zasobnych kieszeniach przyjeżdżają szybko i szybko odjeżdżają. Podobnie jest z tubylcami. Szturmują samochody przybyszów, niewielu z nich uważa się za zbyt dumnych, żeby pozować do zdjęcia. Doświadczenie pokazało, że folklor popłaca.
[...]
Dziś pozostało tylko kilka ludów, które stawiają czoła tym warunkom. Na północy od jeziora mieszkają koczownicze plemiona pasterskie Gabbra, obszar na południu wokół oazy Loyangalani zamieszkują plemiona Turkana, Rendille i resztka plemienia El Molo.

O ile ci zwinni harpunnicy i łowcy krokodyli 30 lat temu byli jeszcze atrakcją dla operatorów turystyki wędkarskiej i turystyki luksusowej w Oasis Lodge, dziś mało kto zna już język El Molo. Zdziesiątkowany lud został wchłonięty niemal całkowicie przez sąsiednie plemiona Samburu i Turkana.

http://przewodnik.onet.pl...,1,artykul.html

Tak nędznie kończy się kontakt cywilizacji na różnych poziomach rozwoju. Już przy różnicy rzędu kilkuset lat. A przecież obecnie w XXI wieku Europa ceni wielokulturowość i uznaje równoprawność wszystkich narodów i społeczeństw świata.
Przypomnijmy przy okazji, że zwycięscy Samburu to ci, których opisywaliśmy jako żywiących się dużą ilością mleka krowiego. Żywienie rybami plemienia El Molo, tak wychwalane przez antropologów, nie uchroniło ich przed degradacją, nie zapewniło takiej przeżywalności jak u Samburu.
JW
PS Więc naprawdę, niech ci Kosmici lepiej nie przylatują, dopóki sami nie będziemy w stanie ich odwiedzić.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved