Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Czerwony Kapturek
Autor Wiadomość
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Nie Lut 22, 2009 23:57   Re: Rada: Style moga byc stosowane szybko do zaznaczonego te

zenon napisał/a:
Odnosnie tego jakie panie lubia faceci to jest to bardziej skomplikowana sprawa..
Z 5 lat temu byly blond wlosy i duze cyce. 20 lat temu byly brunetki z grzywka a 50 lat temu byla Twiggy czy Marilyn Monroe = kobiece ksztalty.
Np obecnie modne sa anorektyczki, ale atawistycznie atrakcyjna jest kobieta ktora ma "duza miednice i jest w stanie wynosic dzieciaka".
Warto sobie zdawac sprawe z pewnych zjawisk by potem uniknac wewnetrznych konfliktow.

No nie, bez przesady, to było czterdzieści kilka lat temu. Apogeum kariery Marylin Monroe to początek lat 60-tych, za Kennedy'ego, chociaż rzeczywiście zaczynała w latach 50-tych. Marylin wylansowała wizerunek słodkiej, seksownej blond idiotki. Właściwie to nie ona, ale producenci. W swoim ostatnim filmie, Skłóceni z życiem, pokazała, że, wbrew dotychczasowemu image, ma ogromny talent dramatyczny.
Twiggy wylansowano jako przeciwieństwo Marylin, żeby zainteresować czymś nowym i żeby interes się kręcił.
Podstawą tworzonego image Twiggy była aseksualność, chłopięce cechy, workowate ubrania godne wykwalifikowanego betoniarza i konsekwentna izolacja od erotycznych skojarzeń. Podobno menadżer zabronił jej uczestniczenia w reklamie w której miała wystąpić jako czerwony kapturek razem z wilkiem. Od czasów Freuda wiadomo bowiem, że ta bajka w symbolicznym języku opowiada o budzącej się seksualności, pierwszej menstruacji i wspólnocie pokoleń kobiet będących depozytariuszkami macierzyństwa. Opowiada o męskiej agresywnej seksualności, której symbolem jest świntuch wilk, podstępnie wykorzystujący sytuację. Na dodatek jeszcze w akcie połykania babci i Czerwonego Kapturka do brzucha łobuz przejawił zazdrość o ciążę, do której mężczyźni nie są zdolni. Panowie, zauważmy mimochodem, że ojciec - gajowy pełni w tej bajce i na tle trzech pokoleń kobiet marginalną rolę faceta, który się tylko na chwilę pojawia, kiedy już nie można inaczej problemu rozwiązać.
Jak taka czysta, aseksualna Twiggy mogła wystąpić wspólnie z erotomanem wilkiem? :)
Tak więc Marylin i Twiggy to były przeciwieństwa. Ponadto Twiggy rozpoczęła karierę 4 lata po tragicznej śmierci Marilyn. Mogłaby być jej córką. Razem z Twiggy w 1966 roku nadeszła epoka ubierania atrakcyjnych kobiet w łachmany.
JW
 
 
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Pon Lut 23, 2009 00:33   

żeby bajka o Czerwonym Kapturku miała podtekst erotyczny :roll: :roll:
to trzeba mieć NIEZŁĄ wyobrażnie. :hah: ,chyba ,ze po szkopalaminie
niewierze Freudowi albo Panu -
[/b]
_________________
pozdrawiam
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pon Lut 23, 2009 00:59   

figa napisał/a:
...żeby bajka o Czerwonym Kapturku miała podtekst erotyczny :roll: :roll:
to trzeba mieć NIEZŁĄ wyobrażnie...

No nie tylko wyobraznie!!! 8) :P
A gdzie cala reszta..... ? 8) :P
.
 
 
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Pon Lut 23, 2009 01:11   

Gryzzly
Reszta narazie sie nie cztała tego erotyku albo
brak wyobrażni , trafki czy napoju energyy
_________________
pozdrawiam
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pon Lut 23, 2009 09:59   

Dzisiaj w czasach kultu efektywności, celebrowania statystyki (Evidence Based Medicine), rozwoju technik NLP, psychologii humanistycznej i renesansu behawioryzmu, freudowska psychoanaliza została zapomniana.
Zniknął cały skandalizujący posmak jego teorii, ponieważ dziś okiem kamery TV możemy zobaczyć wszystko i zajrzeć wszędzie, w najbardziej intymne części ciała i duszy, a potem wyemitować to na ekranach w domach miliardów widzów.
Wszakże na początku XX wieku jego prace zainspirowały wielu psychiatrów, żeby wspomnieć Younga, Adlera, Karen Horney, Fromma.
Zainspirowały także artystów do stworzenia kierunku zwanego surrealizmem. Twórcą tego pojęcia był Guillaume Apollinaire, syn polskiej szlachcianki Angeliki Kostrowickiej, przedwcześnie zmarły w 1918r. W 6 lat później Andre Breton wydał Manifest surrealistyczny. Podstawą technik surrealistycznych był automatyzm psychiczny (pisanie i rysowanie bez świadomego zastanawiania się), wolne skojarzenia, zaskoczenie, absurd i coś, co dzisiaj nazywamy happening. Do najbardziej znanych członków grupy Bretona należą Luis Bunuel, Paul Éluard, Max Ernst, Louis Aragon, Salvador Dali oraz kilkudziesięciu innych mniej znanych. Tak się porobiło, że oprócz reżysera Luisa Bunuela reszta wymienionych tu została wykluczona, jako ci, którzy sprzeniewierzyli się ideom surrealizmu.
A jednocześnie zrobili największe kariery.
Freud, dzisiaj zapomniany, razem ze swoimi następcami wywarł przemożny wpływ na swoją epokę.
To co z tym Kapturkiem?
Może w wolnej chwili przypomnimy sobie sztandarową pracę analityczną Freuda.
JW
 
 
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Wto Lut 24, 2009 00:07   

Chciałam zmienić posta -ale nie udało sie
oczywiście miało być ,ze reszta nie czytała :roll:
Jak mogłam takiego byka niezauważyć . :sad:
Tylko Freud mógłby coś na ten temat powiedzieć .
Pierwszy raz mam do czynienia z tak ciężką psychoanalizą
zawiłe i nieznane są zakamarki ludzkiej duszy.
_________________
pozdrawiam
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Czw Mar 12, 2009 11:29   

figa napisał/a:
żeby bajka o Czerwonym Kapturku miała podtekst erotyczny :roll: :roll:
to trzeba mieć NIEZŁĄ wyobrażnie. :hah: ,chyba ,ze po szkopalaminie
nie wierze Freudowi albo Panu -
[/b]

Zasługą Freuda jest opisanie nieświadomych procesów, które wpływają na nasze świadome postępowanie. W sumie to nawet nie on to odkrył, ale ostatecznie on zyskał największą sławę, więc zostańmy przy nim.
Te procesy mają swoją logikę i przemawiają do naszej świadomości w symbolicznym języku. Ten język opisuje m.in. Erich Fromm w wydanej u nas książce "Zapomniany język". Dzieła psychoanalityków liczą wiele tomów niemożliwych do omówienia tutaj, więc zostańmy przy wersji bardzo uproszczonej.
Bajki, mity, wierzenia mają strukturę podobną do naszych snów i można analizować je wg tych samych reguł psychoanalizy.
Psychiatra Bruno Betelheim uczynił bajki podstawowym elementem psychoterapii dzieci. Napisał na ten temat wydaną również u nas książkę: "Cudowne i pożyteczne"
Bajka o Czerwonym Kapturku jest jedną z najbardziej znanych, występuje powszechnie, a zatem można wyciągnąć wniosek, że dotyczy ważnych treści, najistotniejszych dla człowieka. Ludzie najchętniej opowiadają sobie te historie, które budzą największy oddźwięk w ich duszy. Niewiele jest osób dyskutujących o tajemnicach liczb zespolonych, natomiast miliony pasjonują się tajemnicą zespolenia się kogoś z kimś w Big Bratherze. :)
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Czw Mar 12, 2009 12:11   

Język symboli wynika z naszych codziennych doświadczeń życiowych i jest w pewien sposób zhierachizowany. Najważniejsze słowa są najpowszechniej używane, tak, jak np. słowo mama w języku mówionym.
Natura zadbała, żeby wszystkie stworzenia przede wszystkim troszczyły się o przeżycie i wydanie potomstwa. Dlatego w symbolicznym języku te kwestie zajmują największe obszary.
Pozostawiając na boku późniejsze odkrycia Freuda, że obok popędu do życia - libido, występuje również dążenie do śmierci, wróćmy do bajki.
W 20 wieku psychoanaliza została tak strywializowana, że dzisiaj nie trzeba tłumaczyć, że wszelkie przedmioty ostre, kanciaste, kije, pały, rakiety, pociski, moździerze, rewolwery w symbolicznym języku oznaczają męski narząd płciowy. Analogicznie garnki, kubki, szafy, pieczary, butelki, rzeczy wilgotne, symbolizują żeńskie narządy płciowe, kolor czerwony - menstruację.
W zasadzie te symbole były znane na długo przed Freudem, wystarczy przypomnieć sobie frywolny Dekameron Boccaccia.
Freud rozwinął szczegółowo metody analizy tych symboli i odkrył nieświadome procesy odpowiedzialne za neurozy.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Czw Mar 12, 2009 13:05   

Powszechna znajomość Czerwonego Kapturka dowodzi, że ta bajka dotyczy najważniejszych życiowo spraw.
Niezbyt pamiętam treść analitycznych opracowań, więc będzie ciekawie
sięgnąć do wolnych skojarzeń.
Dziewczynka Czerwony Kapturek zwała się tak od czerwonego kapturka, który kiedyś podarowała jej mama i ten kapturek tak spodobał się dziewczynce, że nigdy się z nim nie rozstawała. Czerwony kapturek symbolizuje menarche, pierwszą miesiączkę i ogólnie menstruację. Dziewczynka otrzymała go od mamy. To oczywiste, rodzice powołują nas do życia i wyposażają nas we wszystko, co niezbędne. Istnieje cała sztafeta pokoleń kobiet, w tej bajce od babci, poprzez mamę do dziewczynki, przekazujących sobie kolejno dar rodzenia i wiedzę, jak z tego daru korzystać, żeby ze ścieżki życia nie zboczyć na manowce.
Nawet osoby, które nie chcą mieć dzieci, wysoko cenią możliwość prokreacji i nie rezygnują z niej. Dlatego dziewczynce tak bardzo spodobał się kapturek symbolizujący dojrzałość płciową, że nigdy się z nim nie rozstawała.
Dziewczynka zostaje przez mamę wysłana w drogę życia, w kierunku naturalnego starzenia się, od bezpiecznego dzieciństwa do starości, do babci, którą kiedyś dziewczynka się stanie. Jest w ten sposób oswajana ze starością, która każdego czeka.
Mama na drogę do babci wyposaża ją w koszyczek, wiktuały i butelkę wina ostrzegając, żeby szła ostrożnie, nie zabłądziła, nie upadła i nie stłukła butelki z winem.
Ważne symbole w bajkach i snach są powtarzane. Koszyczek i butelka ponownie symbolizują narządy rozrodcze. Można temat pociągnąć dalej. O ile koszyczek i kapturek są przedmiotami otwartymi, o tyle butelka niesiona w koszyczku musi być zamknięta, żeby nie uronić swojej zawartości w trakcie wędrówki przez niezbyt bezpieczny las. To wskazuje, że dziewczynka jest młodziutka, jeszcze przed inicjacją erotyczną. Przestrogi mamy są tak jasne, że właściwie dosłownie ostrzegają córkę, żeby nie zbłądziła na złą drogę i nie upadła.
Tutaj stajemy na rozdrożu. Fakt, że zamknięta, nie stłuczona butelka musi być doniesiona do babci - symbolu bezpłodnej starości, może świadczyć o tym, że sfrustrowana w swoim pożyciu erotycznym matka przelewa swoją niechęć na córkę i stara się ją zniechęcić do seksu w ogóle (nie powinna stłuc butelki). Za tą hipotezą przemawiałby wizerunek gajowego, który symbolizuje ojca. Występuje dopiero na koniec, ratując lekkomyślne dziewczę z opresji, a powinien towarzyszyć jej i matce przez całe dzieciństwo. Tam go jednak nie ma. Na tle wyrazistego dramatu trzech zintegrowanych pokoleń kobiet pełni marginalną rolę Murzyna, który zrobił swoje i może odejść.
Jest jeszcze druga możliwość, druga ścieżka interpretacji.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Czw Mar 12, 2009 14:05   

Jest jeszcze druga ścieżka interpretacji.
Matka przestrzega swoją młodziutką córkę nie przed życiem erotycznym w ogóle, ale przed zbyt wczesną inicjacją. Dziewczynka jest dumna ze swojego kapturka i za żadne skarby świata nie chce go zdjąć - nie chce pozbawić się daru rodzenia. Butelka jest niesiona przez las nie po to, żeby ją bezpłodnie zakopać (w trumnie na starość?), ale żeby została w końcu otwarta w domu u babci, razem z wiktuałami przynosząc radość i zdrowie. Droga przez las symbolizuje dojrzewanie do macierzyństwa i roztropne (trochę niezupełnie) oczekiwanie na właściwego partnera. Dotarcie do domu babci i antycypowane otwarcie butelki to wejście w dojrzałe macierzyńskie życie, takie, jak jej mamy i babci. Wino kojarzy się z radością, weselem. Dla każdej babci szczęście wnuczki i jej udany związek, spełniony do tego macierzyńsko, to największa radość i wesele.
Również wesele w sensie ślubu, wesela i poprawin.
To wszystko może symbolizować butelka nie stłuczona po drodze i doniesiona w całości do właściwego wieku.
Ponieważ mama i babcia to wszystko już przeżyły, więc wiedzą, jakie niebezpieczeństwa niesie okres dojrzewania, dlatego dziewczynka otrzymuje wytyczne i ostrzeżenia na drogę od dzieciństwa do dojrzałego życia.
Dziewczynka ulega jednak naturalnej dziewczęcej ciekawości i zostaje omamiona przez wilka - dojrzałego młodzieńca, który wie czego chce.
Młody mężczyzna - wilk skutecznie namawia ją do zejścia z prostej ścieżki i zrywania kwiatów. Leśne kwiatki, kwiecista łąka, spacer po niej, to typowe symbole aktu erotycznego. W wypadku Czerwonego Kapturka można domniemywać, że zrywanie kwiatów symbolizuje niewinne zabawy erotyczne z rówieśnikami będące wstępem do dojrzałego życia, właściwe dla tego wieku. Świadomy tego wilk, jako doświadczony seksualnie facet, powoli i podstępnie oswaja Czerwonego Kapturka z erotyzmem - zbieraniem kwiatków, odkładając finał na później, w domu babci, żeby przedwcześnie nie spłoszyć ufnego dziewczęcia.
Tak oto zbliżamy się do sceny kulminacyjnej tego pełnego emocji dramatu

JW
 
 
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 12, 2009 14:10   

Ja czytałem inną wersję tłumaczenia tej "baśni dla dzieci i dorosłych". Mały czerwony kapturek z lasu miał być świętym grzybem, a cała historia przemyślaną alegoryczną receptą jak go należy spożywać.

Widzę, że poziomów alegorii może być tu o wiele więcej. 8)
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Czw Mar 12, 2009 15:39   

To są współczesne intelektualne wariacje na temat, dalekie od psychoanalizy. Chyba, że grzyba uznamy za symbol falliczny.
Podobnie, jak kiedyś rozważano, że Żółta łódź podwodna Beatlesów to zakamuflowana opowieść o dragach.
Skądinąd znana piosenka "O Andzia!" w rzeczywistości miała tytuł "O gandzia!" Więc nigdy nie wiadomo, co w trawie piszczy.

Wracając do dramatycznych wydarzeń.
Zauważmy, że wilk ma wyeksponowane ogromne zębiska. W języku symbolicznym można doszukać się tu dwojakiego symbolu. Z jednej strony wypadające zęby symbolizują bezpłodność. Z drugiej strony takie wystające kły to, ten, tego, symbol falliczny. :)
Ponieważ Kapturek dopiero dojrzewa i jest za wcześnie na inicjację, symbolem fallicznym są ostre, niebezpieczne kły. W przypadku dojrzałej kobiety byłaby to np. wierzba rosochata albo rewolwer.
No dobrze Panowie, mniej freudowskiej powagi, dowartościujmy się, niech to będzie moździerz albo haubica. :)
Co prawda zęby wilkowi nie wypadają, ale ostatecznie kończy sromotnie jako bezpłodny zezwłok. W tym kontekście można by się doszukać w eksponowaniu jego kłów, naigrawania się z jego późniejszej bezsilności i bezpłodności. Gajowy, w przenośni, "wyrwał mu te kły i pozbawił agresora męskości".
Dochodzący do dojrzałości Czerwony Kapturek zostaje ukarany za to, że poszedł przez chaszcze na skróty. Wszystko powinno mieć swój czas i miejsce.
Wilk pożarł wcześniej babcię. Zauważmy, że wilk, to archetyp agresywnego samca. Tak naprawdę, to jest to powtórzenie sceny z czasów młodości babci. Ona też była Czerwonym Kapturkiem, też nie słuchała swojej mamy i ją też pożarł wilk. To, co się teraz dzieje w domu babci, to replika wydarzeń sprzed lat, czy raczej deja vu.
Jak tytuł popularnej piosenki "Never ending song of love" - Nigdy nie kończąca się pieśń miłości.
Pożeranie, to nie kanibalizm, tylko akt erotyczny. Pamiętajmy, że nie chodzi tutaj o obrzydliwe zgwałcenie bezbronnej staruszki, ale jej deja vu, pomost łączący trzy pokolenia kobiet, syntezę ich doświadczeń życiowych i tęsknot.
Tu i teraz do chatki wchodzi Czerwony Kapturek. Zauroczony wcześniej niewinnymi igraszkami erotycznymi (zbieranie kwiatków), posuwa się nieopatrznie o jeden krok za daleko. Wilk pokazuje swoją prawdziwą naturę, wilcze kły i dokonuje aktu seksualnego (zjada Czerwonego Kapturka), wbrew jej potrzebom psychicznym i dojrzałości. Jak stereotypowy samiec, zaspokojony wilk zasypia, a nawet chrapie.
Jest tu jeszcze kilka ciekawych elementów. Zaniepokojony Kapturek pyta wcześniej: dlaczego masz takie wielkie oczy, dlaczego masz takie wielkie uszy.
Oczy i uszy to elementy śledzące. Rodzice obserwują swoje dzieci i nasłuchują, co się dzieje w pokoju dziecinnym. Dzieci odczuwają zakazy dorosłych jako zewnętrzną presję, dopóki normy stanowione przez rodziców nie zostaną zinternalizowane czyli przyswojone jako własne.
Wyrzucenie w przestrzeń zewnętrzną śledzących oczu i uszu symbolizuje freudowskie superego, coś, co można by określić słowem sumienie, oraz świadczy, że proces internalizacji się jeszcze nie zakończył i nadchodzi okres buntu i weryfikacji rodzicielskiego systemu wartości.

W klasycznej analizie freudowskiej zbliżamy się do szczęśliwego końca. Ale w trakcie naszej wędrówki śladami Czerwonego Kapturka pojawiły się nowe elementy, których pruderyjny w sumie Freud nie zauważył.
JW
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 08:44   

Podoba mi się ta interpretacja "Czerwonego Kapturka" w wydaniu Pana Witolda. Czy inne bajki też można tak zinterpretować?
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 09:03   

Przyglądając się wilkowi możemy zauważyć, że on też nie jest dojrzałym mężczyzną, a raczej chłopcem, który ma co prawda za sobą inicjację seksualną, ale traktuje kobiety instrumentalnie i jedną nogą tkwi jeszcze w dzieciństwie. Pożeranie, to regres do fazy oralnej rozwoju libido. Freud stworzył uniwersalny termin libido, który został strywializowany do popędu płciowego. Tymczasem wg Freuda jest to bardzo szerokie pojęcie, synteza wszystkich popędów do jednego, skierowanego w stronę życia. W nim mieszczą się i z niego wynikają wszystkie popędy cząstkowe zapewniające przeżycie jednostki oraz gatunku, instynkt głodu, ciekawość świata, potrzeba kontaktów społecznych i oczywiście sam instynkt płciowy. Freudowskie libido z pozycji nauk ścisłych moglibyśmy przyrównać do szeroko rozumianej energii życiowej. U samców jest ona skorelowana z poziomem testosteronu, im wyższy, tym bardziej agresywne i zdecydowane działania. Z poziomu nauk biochemicznych widać, że popęd płciowy stanowi ważny komponent libido, ale nie jest z nim tożsamy. Niemowlę, żeby przeżyć, musi przede wszystkim skierować całą swoją energię na przyjmowanie pokarmu, dlatego w tym okresie występuje tzw. faza oralna rozwoju libido, opisana przez Freuda. Wilk - niedojrzały społecznie chłopiec, tęskni jeszcze za tamtym okresem życia, gdy matka troszczyła się o niego a on poznawał świat przede wszystkim podczas bezpiecznego karmienia piersią. Stąd regres, cofnięcie się do najbardziej pierwotnej fazy rozwoju i skojarzenie aktu seksualnego z pożeraniem. Że tak jest, potwierdza fakt, że wilk przebiera się w damskie fatałaszki i wskakuje do łóżka. Żeby po prostu zjeść Czerwonego Kapturka, wystarczyłoby, gdyby się zaczaił za drzwiami. Jeszcze prościej byłoby, gdyby w lesie pożarł od razu Kapturka, a potem przybiegł do domku i bez zbędnych ceregieli pożarł babcię. On jednak przebiera się, tak, jak mali chłopcy przebierają się w ubrania mamy i wskakują do jej łóżka. Łóżko, to symbol erotyczny, miejsce igraszek dorosłych partnerów. Chłopiec - wilk wskakując do łóżka rodzinnego (babcia jest tu substytutem mamy) wykazuje kompleks Edypa i chce w ten symboliczny sposób zająć miejsce ojca. Pożeranie, a raczej, zauważmy, połykanie w całości bez szkody, symbolizuje ciążę o którą jest zazdrosny. Wilk chciałby, tak, jak mama, również posiadać dar rodzenia.
To wszystko potwierdza, że wilk jest nastoletnim chłopcem, który przeszedł już inicjację seksualną, ale nie dojrzał jeszcze społecznie do założenia rodziny.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 09:06   

Yo_ga79 napisał/a:
Podoba mi się ta interpretacja "Czerwonego Kapturka" w wydaniu Pana Witolda. Czy inne bajki też można tak zinterpretować?

Oczywiście.
Najpełniej interpretacją bajek i wykorzystaniem ich w psychoterapii dzieci zajmował się Bruno Betelheim. Opisał to w książce "Cudowne i pożyteczne".
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 09:48   

Doszliśmy do momentu, kiedy na scenę wkracza Gajowy, symbolizujący ojca. Gajowy - ojciec, to najbardziej zagadkowa postać bajki. Jan Brzechwa w swojej wersji Czerwonego Kapturka wyraźnie był zakłopotany klasycznym zakończeniem i zmienił je. W wersji Brzechwy ojciec ratuje dziewczynkę i babcię bez użycia fuzji, a potem zamyka wilka w klatce w ZOO. W innych bajkach Brzechwa nie wzdragał się przed drastycznym zakończeniem, np. żaba tak chciała być kimś innym i wyjść poza środowisko wodne, że w końcu wyschła na proszek, albo kaczka dziwaczka makabrycznie dokonała żywota upieczona przez kucharza. Tamte zwierzęta były niewinne. Tutaj Brzechwa złagodził surowe, acz sprawiedliwe zakończenie i darował życie wilkowi będącemu przestępcą i gwałcicielem córki Gajowego. Świadczy to, że podświadomie był zaambarasowany klasycznym zakończeniem. Co takiego ambarasującego było w zakończeniu tej bajki, że nawet Freud tego nie zauważył?
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 10:29   

Informacje na temat Gajowego są nad wyraz skąpe. Zgodnie z zasadami psychoanalizy można zatem sądzić, że jest to bardzo ważna osoba dla Czerwonego Kapturka a i również, jak się okaże, dla wilka. Osoba tak ważna, że w świadomej warstwie bajki została zredukowana do kilku szczegółów. Podobnie w naszych snach rodzice jawnie występują bardzo rzadko, ponieważ są najważniejsi i kryją się pod wieloma symbolami.
Należałoby zatem sądzić, że nieobecność ojca - Gajowego przez całą bajkę właśnie podkreśla jego znaczenie i rolę w rodzinie. Bajka o Czerwonym Kapturku powstała conajmniej kilkaset lat temu w czasach rodzin wielopokoleniowych i silnych więzi rodzinnych oraz społecznych. W tamtych czasach było to niezbędne do przeżycia i ludzie instynktownie, bez socjologów i systemu zarządzania jakością tworzyli właściwe struktury społeczne. Kobiety zajmowały się dziećmi i domem a mężczyźni w pocie czoła starali się wyżywić rodzinę i często przebywali poza tymże domem. Taki właśnie naturalny schemat widzimy w tej bajce.
Co takiego zaambarasowało naszego znakomitego bajkopisarza, Jana Brzechwę, że zmienił zakończenie?
Fuzja Gajowego i strzelanie z niej. Bezsprzecznie jest to symbol erotyczny. (!)
Nawet w naszych swobodnych czasach doszliśmy do kawałka trudnego do przełknięcia, a co dopiero sto lat temu w epoce Freuda i fin de siecle.
Oni wtenczas wierzyli w uporządkowany świat, nie mieli etologów, Raportu Kinseya, TV i Ewy Drzyzgi.
JW
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Mar 13, 2009 11:01   

Swietna interpretacja :)
Ciekawa jestem interpretacji "Rzepki" i "Lokomotywy" :)
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 11:37   

Iga napisał/a:
Swietna interpretacja :)
Ciekawa jestem interpretacji "Rzepki" i "Lokomotywy" :)

To zależy od szkoły analitycznej.
Ci klasyczni zinterpretowali by wyciąganie rzepki jako wyraz zainteresowań seksualnych dziecka, które chce zajrzeć pod spód, pod spódnicę mamy. Uczniowie Adlera uznaliby to za wyraz dążenia do mocy i osiągnięcia dominującej pozycji przez dziadka na czele, który podporządkował sobie wszystkich z myszką na końcu (najmłodszym dzieckiem). Karen Horney uznałaby to za bolesny proces dojrzewania, poszukiwania własnej tożsamości przez nastolatka i odcinanie się od korzeni rodziny. Erich Fromm przypuszczalnie dostrzegłby integrującą rolę rodziny. Być może Young zauważyłby w tym archetyp młodego człowieka, który musi opuścić gniazdo rodzinne, rodzinną ziemię i wyruszyć na poszukiwanie własnej rodziny. Może nawet od biedy dałoby się przyporządkować rzepkę do mandali ze stabilną rzepką w centrum i zmieniającym się, niedookreślonym otoczeniem dziadka, babki itd.
Pozdrawiam
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 12:27   

Wracając do fuzji Gajowego.
Żeby zrozumieć wszystkie aspekty tego podejrzanego aktu, musimy sięgnąć do etologii, nauki o zachowaniach zwierząt, nieznanej w czasach Freuda.
Czterdzieści lat temu Desmond Morris napisał skandaliczną wówczas książkę o zachowaniach człowieka widzianych przez pryzmat etologa - badacza zachowań zwierzęcych. Od tego czasu etolodzy poczynili mnóstwo odkryć, dzięki czemu możemy łatwiej zrozumieć nas samych. Jak zawsze i wszędzie, najpierw z tej wiedzy zaczęły korzystać tajne służby, co sobie dzisiaj możemy oglądać na Diskovery.
Często jest tak, że w stadach naczelnych dominujące samce alfa tolerują młode osobniki tylko wtenczas, jeżeli one upodabniają się wyglądem do samic. W skrajnych wypadkach upodabniają się do samic w okresie rui i czasem są pokrywane przez szefa stada. W świecie zwierząt seks i dominacja są nierozerwalnie związane. Np. w zhierachizowanym stadzie pawianów oznaką szacunku wobec szefa stada jest korne wystawienie tyłka przez samca niższego rangą zapraszające do kopulacji. Szef, zależnie od humoru i stopnia przewinienia korzysta lub nie ze swego prawa. Podobnie jak w ludzkim stadzie, pawiany stojące wyżej w hierachii mogą sobie pozwolić na pełne nonszalancji, ledwo zaznaczone wypięcie zadu, natomiast ci z pawianich nizin społecznych muszą salutować tyłkiem wyraziście, bez ociągania się. Jednak wszyscy członkowie stada salutować muszą i biada temu, który tego nie zrobi. Rozleniwiony szef z furią wymierza natychmiastową karę. Podobnie w stadzie wilków samiec alfa demonstruje swoją dominację nad niższymi rangą, szczególnie tymi, które czymś zawiniły. Bez błąkania się po lasach możemy to zjawisko obserwować wśród miejskich psów. Brutalne zwyczaje marginesu społecznego wywodzą się z tego samego źródła. Media obecnie publikują doniesienia o szokującej przemocy i molestowaniu w patologicznych rodzinach.
Te ponure sprawy w kochających się rodzinach, stanowiących znakomitą większość, nie mają miejsca. Co więcej, budzą powszechną odrazę i obrzydzenie. Jednak są naszym zwierzęcym dziedzictwem, archetypem, który ujawnia się w języku symbolicznym w bajkach i budzi nieokreślony niepokój.
Jak zawsze, wyartykułowanie nieświadomych obaw pozwala na ich przepracowanie i pozbycie się neurotycznych objawów powodowanych przez nie.
JW
 
 
Magdalinha 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 16 Paź 2008
Posty: 881
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 12:57   

Gdy naukowcy amerykańscy testowali LSD na małpach to one po zażyciu go wyłamywały się z hierarchii i stawały się niezależne (nie buntownicze), to efekty niezbyt przypadły do gustu wojskowym naukowcom...
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 13:22   

Magdalinha napisał/a:
Gdy naukowcy amerykańscy testowali LSD na małpach to one po zażyciu go wyłamywały się z hierarchii i stawały się niezależne (nie buntownicze), to efekty niezbyt przypadły do gustu wojskowym naukowcom...

To chyba było już w latach 70-tych, bo pamiętam, jak na zajęciach kapitan wspominał o takim działaniu LSD na wojsko.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 15:18   

Cytat:
Jak zawsze, wyartykułowanie nieświadomych obaw pozwala na ich przepracowanie i pozbycie się neurotycznych objawów powodowanych przez nie.

Mamy już wszystkie elementy finałowej sceny.
Nawet przez Freuda pomijany, dziwaczny akt erotyczny - użycie fuzji w stosunku do wilka staje się zrozumiały.
Gajowy - ojciec rodziny ze sprawną fuzją, którą w każdej chwili może użyć agresywnie do obrony rodziny, jak i symbolicznie do prokreacji, jest w pełni sił i daje wsparcie psychiczne Czerwonemu Kapturkowi, jest ostoją rodziny. Pomimo, że często nieobecny, gdy nadchodzi kryzys, wkracza we właściwym momencie. Po okresie zbłąkania i buntu Kapturek odradza się z brzucha wilka jako młoda, odpowiedzialna kobieta, która zaczyna rozumieć swoją matkę i jest gotowa do świadomego wyboru partnera (na koniec bajki stwierdza, że odtąd będzie zawsze mamy słuchała). Wyskakuje z brzucha razem z babcią, która wcale nie jest taka chora. Często babcia znajduje lepszy język z wnuczką, niż matka. W tej historii babcia daje wsparcie Kapturkowi swoim doświadczeniem, łagodzi ból oszukanej dziewczynki, bo babcia też kiedyś była oszukana przez wilka. (Dlatego teraz symbolicznie obie zostały pożarte, żeby się mogły wspierać nawzajem).
Gajowy ratuje je obie poprzez rozcięcie brzucha wilka. To symboliczny akt narodzin na nowo dziewczynki przeobrażonej w młodą kobietę. Dosyć dokładnie ten "poród" jest analogią do cesarskiego cięcia. Potwierdza to, że, podobnie jak cesarski poród wymaga interwencji lekarza, tak i tutaj dziewczynce potrzebna jest pomoc najbliższych, którą to pomoc Kapturek zacznie teraz doceniać. Po wyratowaniu córki i babci z opresji nawkładano kamieni do brzucha wilka i zaszyto je. W ten sposób wilk zdechł. Kamienie symbolizują bezpłodność. Wilk dostał w ten sposób surową nauczkę, że tylko kobiety mają dar rodzenia.
Małe dzieci kierują swoje niewinnie erotyczne uczucia w stronę rodzica płci przeciwnej. Dlatego Gajowy posługuje się fuzją, a nie np. lassem żeby pokonać wilka. To projekcja uczuć i wyobrażeń Czerwonego Kapturka. Ostatecznie wszyscy, po okresie buntu, odnajdują na nowo sens wspólnego życia w rodzinie, z Czerwonym Kapturkiem jako odrodzoną, dojrzałą kobietą.
A wilk? Młody mężczyzna - wilk też otrzymał ważną naukę.
JW
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 15:35   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Małe dzieci kierują swoje niewinnie erotyczne uczucia w stronę rodzica płci przeciwnej.


Ale to rodzice (dzięki Freudowi i wymyślonym przez niego - by chronić rodziców - "kompleksom") błędnie przypisują tym uczuciom erotyzm.

Marishka
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Mar 13, 2009 15:41   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
...W świecie zwierząt seks i dominacja są nierozerwalnie związane. Np. w zhierachizowanym stadzie pawianów oznaką szacunku wobec szefa stada jest korne wystawienie tyłka przez samca niższego rangą zapraszające do kopulacji. Szef, zależnie od humoru i stopnia przewinienia korzysta lub nie ze swego prawa. Podobnie jak w ludzkim stadzie, pawiany stojące wyżej w hierachii mogą sobie pozwolić na pełne nonszalancji, ledwo zaznaczone wypięcie zadu, natomiast ci z pawianich nizin społecznych muszą salutować tyłkiem wyraziście, bez ociągania się. Jednak wszyscy członkowie stada salutować muszą i biada temu, który tego nie zrobi...


Cytat sie tak "zaszyl" w dosc obfitej tresci :P, ale te obserwacje
sa takie wyrazne!!! Gdzie sie czlowiek nie ruszy,
to wlasnie takie "sprawy" sie dzieja!!! 8) :P :hah:

Jak czytam ten fantastyczny tekst to odczytuje to jako
bardzo wyrazna "aluzje" do ............. 8) :P :hah:
.
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Mar 13, 2009 15:50   

M i T napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Małe dzieci kierują swoje niewinnie erotyczne uczucia w stronę rodzica płci przeciwnej.


Ale to rodzice (dzięki Freudowi i wymyślonym przez niego - by chronić rodziców - "kompleksom") błędnie przypisują tym uczuciom erotyzm.

Marishka


Obawiam sie, ze nie masz racji!

Istnieje "pierwotny instynkt płciowy"
wlasnie u malych dzieci!

Co wiecej jest to wlasnie erotyzm! 8)

Nie wiem czy wiesz, ze wlasnie z faktu istnienia tego "pierwotnego instynktu", korzystal Andrzej Samson, leczac skutecznie "popaprancow",
za co o zgrozo!!! zostal przez pruderyjne spoleczenstwo wtracony do "" :roll: :roll: :roll: :roll:
.
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 17:06   

grizzly napisał/a:

Cytat sie tak "zaszyl" w dosc obfitej tresci :P , ale te obserwacje
sa takie wyrazne!!! Gdzie sie czlowiek nie ruszy,
to wlasnie takie "sprawy" sie dzieja!!! 8) :P :hah:
Jak czytam ten fantastyczny tekst to odczytuje to jako
bardzo wyrazna "aluzje" do ............. 8) :P :hah:
.


Panie Grizzly!
Wszyscy jesteśmy dziećmi wszechświata, i my i pawiany.
Od pierwszej prabakterii mamy ten sam metabolizm 20 aminokwasów w białkach. Te etologiczne analogie władcy i reklamiarze wykorzystują od zarania dziejów.
Mnie osobiście dziwi, że jest jeszcze wiele osób, które się oburzają na pokrewieństwo człowieka do szympansa. Przecież nawet z psem domowym wchodzimy w interakcje psychiczne.
Jest wiele bardzo ciekawych obserwacji etologicznych,
może kiedyś będzie trochę czasu na to.
Odnosząc kwestię do pawianów, nawet w naszym potocznym języku funkcjonują idiomy: nadstawiać tyłka, chronić tyłek, dupochron i kilka innych mniej cenzuralnych. Gdyby pawiany umiały mówić, pewnie powiedziały by to samo.
Pozdrawiam
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 18:22   

W jakim wieku może być wilk?
Na pewno zdobył już jakieś doświadczenie seksualne oraz trochę wiedzy na temat psychiki kobiet. Jeżeli nie jest psychopatycznym mutantem, to musi mieć co najmniej piętnaście lat. Nie może być znacznie starszy, ponieważ po symbolicznym zjedzeniu babci przebrał się w damski czepek i wskoczył pod kołderkę babci, a tak naprawdę pod kołderkę swoich rodziców, którą tutaj łóżko babci symbolizuje. To sugeruje, że nie wyrósł jeszcze zupełnie z wieku zabaw w tatę i mamę, a zatem nie ma więcej niż 17 lat, przyjmijmy średnio, że jest szesnastolatkiem. Ponieważ akt erotyczny kojarzy mu się z gwałtownym pożeraniem, jego rozwój musiał być zaburzony i nastąpiła fiksacja fazy oralnej, zatrzymanie i utrwalenie tego etapu rozwoju na skutek jakichś błędów wychowawczych. W swoich działaniach erotycznych jest bardzo gwałtowny (pożeranie). U szesnastolatka, którym miota eksplozja testosteronu to zrozumiałe. Jego niedojrzałość potwierdza fakt, że na obiekty erotyczne wybrał sobie młodziutką niedoświadczoną dziewczynę i bezbronną chorą staruszkę, a jak wiemy, tak naprawdę babcia to replika, deja vu Czerwonego Kapturka. A rebus oczywiście, w odwrotnej kolejności.
Wilk wykazuje pewne cechy psychopatyczne, potrafi dostosować swoją osobowość do potrzeb i potrafi manipulować ludźmi dla osiągnięcia swoich celów. Dzięki temu łatwo podstępem omotał w lesie Czerwonego Kapturka po to, żeby go potem wykorzystać bez skrupułów.
Po raz kolejny potwierdza to zaburzenia rozwojowe w jego dzieciństwie, spowodowane już nie zwykłymi błędami, ale jakąś patologią rodzinną. Tłumaczy to też agresję jego poczynań i agresywnego seksu, skojarzonego z kłami. Świadczy to też o niskim poczuciu wartości jako kochanka, ponieważ kły mogą zadawać ból i śmierć, ale są zbyt mizerne, żeby usatysfakcjonować dojrzałą kobietę. O fiksacji osobowości na wczesnym etapie rozwoju świadczy również połknięcie Kapturka i babci. Najwyraźniej nasz bohater zazdrości kobietom zdolności rodzenia i w ten groteskowy sposób chce dorównać swojej mamie. Mamy tutaj wyraźną analogię, najpierw połknięcie w całości Kapturka będące symbolem aktu erotycznego, a następnie leżenie z dużym brzuchem w łóżku, w czepku na głowie, pod kołderką, jak kiedyś mama w oczekiwaniu na poród.
I poród przez cesarskie cięcie z pomocą akuszera Gajowego następuje!

No proszę, zaczynając tę wędrówkę nie przypuszczałem, że obwieś wilk ma tak bogatą osobowość. Ciekawe, co jeszcze odkryjemy.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Sob Mar 14, 2009 01:13   

Wilk wykazuje psychopatyczne cechy i pochodzi z patologicznej rodziny. Taka mieszanka tworzy seryjnych morderców, głównie na tle seksualnym, ale nie tylko. Jest jednak dopiero na początku tej drogi. Po dokonanym zabójstwie babci i Kapturka nie ucieka, ale zasypia, żeby go ktoś znalazł. Jest to klasyczne wołanie o pomoc. Jego nie do końca zdeprawowany umysł podświadomie liczy na jakąś interwencję świata zewnętrznego i otrzymuje ją. Nadchodzi Gajowy - ojciec i jednym cięciem, jak Aleksander Macedoński, uwalnia wilka od brzemienia w brzuchu oraz od poczucia winy, bo babcia i Czerwony Kapturek okazują się zdrowe. Gajowy ma strzelbę, jest silnym mężczyzną, który może spłodzić dzieci, wychować je, ochronić przed agresją świata zewnętrznego i zapewnić bezpieczeństwo. Jest ojcem, którego wilkowi brakło w dzieciństwie. Jest projekcją naszego wilka, który chce być silny jak Gajowy i dominować. Stąd wywodzi się akt strzelania z fuzji jako przypomnienie zwierzęcego archetypu seksu i dominacji, vide stado wilków. Dzieci potrzebują silnych rodziców, którzy ustanawiają jasne granice i normy, co zapewnia im poczucie bezpieczeństwa. Słaby lub nieobecny ojciec i dominująca matka zaburzają proces wychowawczy. Na podstawie dotychczasowej analizy można przyjąć, że wilk jest ofiarą takiego procesu. Silna matka spowodowała zatrzymanie rozwoju na fazie oralnej i zaburzyła proces kształtowania się tożsamości płci, przeciągając ją w stronę żeńską. Dlatego wilk pragnie być w ciąży. Długo wyczekiwany przez małego wilczka ojciec pojawia się w osobie Gajowego i przywraca wszystkie ważne normy społeczne. Strzelając z fuzji ustanawia właściwą hierarchię, dzięki czemu wilk odnajduje swoje miejsce w społeczeństwie. Uwalnia z brzucha wilka babcię i Kapturka, przez co ustanawia prawa zabraniające traktowania innych ludzi przedmiotowo i nakazujące poszanowanie wolności każdego człowieka. Poprzez włożenie bezpłodnych kamieni do brzucha wilka daje mu wzorzec właściwej roli mężczyzny, który nie rodzi dzieci. Wilk umiera symbolicznie i to jest jednocześnie przesłanie, że za złe czyny otrzymujemy karę. Dzięki interwencji Gajowego umiera w nim zła część osobowości i wilk zostaje przywrócony społeczeństwu.
Happy end
JW
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Mar 14, 2009 11:33   

Geniala interpretacja .Ciekawe co powiedzieliby na taką interpretację nauczyciele,gdyby napisać takie wypracowanie :) .

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Dzieci potrzebują silnych rodziców, którzy ustanawiają jasne granice i normy, co zapewnia im poczucie bezpieczeństwa.
JW

Zgadza się . Ale myslę,że nie surowych,władczych,niedostępnych.
Dzieci potrzebują silnych rodziców,którzy ustalają granice,ale jednocześnie potrafią z dziećmi rozmawiać.
Są jeszcze różnice w sposobie wychowywania córek przez ojców/matki i synów przez ojców/matki.
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Sob Mar 14, 2009 12:00   

M i T napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Małe dzieci kierują swoje niewinnie erotyczne uczucia w stronę rodzica płci przeciwnej.

Ale to rodzice (dzięki Freudowi i wymyślonym przez niego - by chronić rodziców - "kompleksom") błędnie przypisują tym uczuciom erotyzm.
Marishka

Oczywiście, że nie jest to erotyzm w rozumieniu trzydziestolatków.

Tak jak gdzieś tu pisałem, freudowskie libido to nie jest popęd płciowy rozumiany trywialnie jako przymus bzykania. A taki jest powszechny odbiór terminu libido, w domyśle potencja czyli zdolność, głównie faceta, do odbycia dużej ilości stosunków w jak najkrótszym czasie.
Tymczasem Freud stworzył pojęcie libido, jako synonim energii psychicznej skierowanej w stronę życia. W jej skład wchodzą wszystkie możliwe instynkty. Stricte erotyzm jest tylko jednym z komponentów libido.
Nie ma jednak powodu, żeby całkowicie negować występowanie komponenty erotycznej u dzieci i zakładać, że erotyzm wyskakuje jak diabeł z pudełka okresie dojrzewania. Możliwości rozwijania wszelkich ludzkich uczuć dane nam są już w momencie poczęcia i od tego momentu są stopniowo rozwijane. Proces ulega przyspieszeniu po narodzinach dzięki kochającej mamie. A w okresie dojrzewania zostaje postawiony na odpowiednie tory i puszczony w ruch.
Tak bym to widział.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Sob Mar 14, 2009 12:04   

Iga napisał/a:
Geniala interpretacja .Ciekawe co powiedzieliby na taką interpretację nauczyciele,gdyby napisać takie wypracowanie :) .

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Dzieci potrzebują silnych rodziców, którzy ustanawiają jasne granice i normy, co zapewnia im poczucie bezpieczeństwa.
JW

Zgadza się . Ale myslę,że nie surowych,władczych,niedostępnych.
Dzieci potrzebują silnych rodziców,którzy ustalają granice,ale jednocześnie potrafią z dziećmi rozmawiać.
Są jeszcze różnice w sposobie wychowywania córek przez ojców/matki i synów przez ojców/matki.


Myślę, że dostałbym trójkę na szynach za błędy stylistyczne i powoływanie się na nie udowodnioną naukowo teorię.

Oczywiście chodzi o takich właśnie rodziców, mądrze ustalających granice dla bezpieczeństwa dziecka, a nie po to, żeby się puszyć, jak to dbają o dzieci.
JW
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Mar 14, 2009 14:45   

Witold Jarmolowicz napisał/a:

i zakładać, że erotyzm wyskakuje jak diabeł z pudełka okresie dojrzewania.
JW

No chyba,że był stłumiony w trakcie calego dzieciństwa ;( :P
Wtedy to wybucha cały tłumiony erotyzm/pożądanie np. na kozła ofiarnego i mamy nieudany związek ;( :P
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Mar 14, 2009 14:54   

Iga napisał/a:
...No chyba,że był stłumiony w trakcie calego dzieciństwa ;( :P ...


Tego tak latwo nie stlumisz, czy to jest mozliwe?
.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Mar 14, 2009 15:06   

grizzly napisał/a:

Tego tak latwo nie stlumisz, czy to jest mozliwe?
.

Nie mam pojęcia :)
Ale uważam,że skoro można słumić uczucie nienawiści,to równie z dobrym skutkiem można słumić uczucie miłości i uczucie pożadania,które są równie silnymi uczuciami.
Czy nigdy nie zdarzyło Ci się słumić uczucia pożądania?
Nieraz bywają sytuacje,kiedy czujemy do kogoś pożądanie,ale wiemy,ze ta osoba,jest dla nas "poza zasięgiem" ,wiec cóż nam innego pozostaje,jak słumić to uczucie,poddać się "prawu" -"czas leczy rany" -i po pewnym czasie,o ile nie będziemy w sobie pielęgnować tego uczucia ono osłabnie i w końcu zgaśnie :D
A może lepiej nie tlumić ,tylko przezyć je świadomie?Ukierunkować je świadomie,żeby potem po latach nie wybuchło na "kozła ofiarnego" ? :D
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Nie Mar 15, 2009 02:15   

Stłumić można wszystko. Natomiast owocuje to później nerwicą, ponieważ stłumione emocję domagają się wyjścia na powierzchnię i manifestują się w postaci objawów neurotycznych.
Wszakże człowiek jest zwierzęciem stadnym, musimy współpracować z innymi. Celebrowanie własnych emocji często przeradza się w cwaniactwo i wymuszanie na innych, żeby akceptowali naszą wolę, bo my coś tam odczuwamy.
Dzieci zostawione samym sobie tworzą dosyć autorytarne, często patologiczne stado znęcające się nad swoimi członkami.
Nie ma lekko, trzeba się napracować nad tworzeniem zdrowych interakcji.
JW
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Nie Mar 15, 2009 10:56   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Stłumić można wszystko. Natomiast owocuje to później nerwicą, ponieważ stłumione emocję domagają się wyjścia na powierzchnię i manifestują się w postaci objawów neurotycznych.

JW

O to mi właśnie chodzi.Bo można uwazać,że tylko nienawiść można stłumic i tylko ona może później wyrządzić nam krzywdę,ale miłość, pożądanie są też bardzo silnymi uczuciami i nie ma się co oszukiwać,że ich nie odczuwamy "bo coś tam" .Jesteśmy ludźmi ,jesteśmy obdarzeni zmysłami,docierają do nas różne bodźce, na które nasz organizm reaguje i pomimo tego,ze ktos sobie coś będzie wmawiał,to i tak jego organizm czuje.
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Mar 15, 2009 12:58   

Iga napisał/a:
... pomimo tego,ze ktos sobie coś będzie wmawiał,to i tak jego organizm czuje...

8) Ciesze sie, ze tak myslisz! 8) :P
.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Nie Mar 15, 2009 21:04   

grizzly napisał/a:

8) Ciesze sie, ze tak myslisz! 8) :P
.

A myślisz,że mogłabym myśleć inaczej? 8) :] :P
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pon Mar 16, 2009 13:35   

Iga napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:

i zakładać, że erotyzm wyskakuje jak diabeł z pudełka okresie dojrzewania.
JW

No chyba,że był stłumiony w trakcie calego dzieciństwa ;( :P
Wtedy to wybucha cały tłumiony erotyzm/pożądanie np. na kozła ofiarnego i mamy nieudany związek ;( :P

Najsilniejszych instynktów nie da się stłumić. Muszą wówczas wystąpić wszystkie opisane przez psychoanalityków mechanizmy, przeniesienie, projekcja, agresja, autoagresja, sublimacja, natręctwa, stany lękowe, regresja itd.
Gdyby inkwizytorzy mogli legalnie bzykać, przypuszczalnie nie byłoby tylu procesów czarownic. Nieszczęśliwe kobiety po takim szczegółowym badaniu przyznawały się do współżycia płciowego z diabłem, które to współżycie efemistycznie zwano stosunkiem cielesnym. Według ich opisów diabelski członek i nasienie były lodowato zimne.
Brytyjczycy zawsze mieli największe skłonności do zinstytucjonalizowanej pruderii. Najwiecej morderców na tle seksualnym wywodzi się spośród białych anglosasów. Itd.
JW
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Mar 16, 2009 13:49   

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Najsilniejszych instynktów nie da się stłumić..

Dokładnie o tym samym myślę.
Tylko,to wszystko jest takie bardzo,bardzo dziwne...
Gdyby było inaczej,nie byłoby to wszystko takie skomplikowane ...
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Pon Mar 16, 2009 14:16   

Tak mnie zastanowiło, dlaczego to nasienie było lodowate. Powinno być gorejące, jak ogień piekielny. Ciekawe, z czego wynika takie przewartościowanie o 180 stopni.
JW
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Mar 16, 2009 14:42   

Może wystąpił jakiś dodatkowy jeszcze element synkretyzmu. Lucyfer przedstawiany był też jako postać z lodowatym członkiem i kryształkami lodu w oczach. Że nie wspomnę o znaczeniu lux-ferre (Nosiciel Światła), którego chrześcijaństwo właśnie zwulgaryzowało, uznając za symbol zła. Choć, gdy ja czytam Biblię, to widzę bunt aniołów jako jedyny fragment, który jest w stanie w wzbudzić we mnie poryw serca. W tym buncie dostrzegam krzyk o wiedzę i wyłamanie się spod władzy surowego, nie znającego partnerstwa autorytetu. Lucyfer wyrwał się w moim przekonaniu ze szponów dyktatora, zupełnie jak Prometeusz. Jako symbol pędu ku wiedzy i samostanowieniu o sobie, Lucyfer jest moją ulubioną biblijną (czyt. mityczną) postacią. Zresztą, Biblia roi się od różnego rodzaju wpływów i zapożyczeń z innych systemów religijnych, co "rozpuszcza" jedność kompozycji :D Dawno nie sięgałem po klechdy przed zaśnięciem i chyba już do Biblii nie zajrzę. Jakoś tak szkoda czasu i systemu nerwowego. Wolę sprawdzić, jak tam "Koralina" w wersji kinowej lub przyszła ekranizacja "Hobbita" a la Guillermo del Torro.

Tomek
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Wto Mar 17, 2009 12:56   

M i T napisał/a:
Dawno nie sięgałem po klechdy przed zaśnięciem i chyba już do Biblii nie zajrzę. Jakoś tak szkoda czasu i systemu nerwowego. Wolę sprawdzić, jak tam "Koralina" w wersji kinowej lub przyszła ekranizacja "Hobbita" a la Guillermo del Torro.
Tomek

Zupełnie niesłusznie, w Biblii jest mnówstwo życiowych porad.
Gdzieś chyba już o tym pisałem, ale podam taki przykład.
W pięcioksiągu Mojżeszowym jest m.in. takie zalecenie.
Jeżeli poświadczyłeś dług komuś spoza swojego plemienia, nie jedz, nie śpij, tylko biegnij czym prędzej i odbierz poświadczenie.(sic!)
Już w czasach biblijnych żyrowanie było aktem nieroztropnym. A ja sobie kiedyś wyobrażałem, że to system rynkowy zniszczył etos uczciwości i solidności. Że dopiero Francuzi i Brytyjczycy budując giełdy papierów zdegradowali uczciwość, a Amerykanie doprowadzili szwindel do finezji. A tu już w czasach proroków.
JW
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 17, 2009 13:26   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Że dopiero Francuzi i Brytyjczycy budując giełdy papierów zdegradowali uczciwość, a Amerykanie doprowadzili szwindel do finezji. A tu już w czasach proroków.
JW

Kiedy przeczytałam ostatni post MiT w "against mainstream media. Dezinfromacja i ściemy." ,to sobie pomyslałam ,że ludzie takie wielkie "halo" robią wokół tego kryzysu ,jakby to był pierwszy taki kryzys w dziejach ludzkości ,a tu "kryzysy" były,są i będą .
W sumie to "całe szczęscie" ,że są takie "upadki",bo przynajmniej niektórzy mają o czym mówić .
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Wto Mar 17, 2009 14:43   

Iga napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:

Najsilniejszych instynktów nie da się stłumić..

Dokładnie o tym samym myślę.
Tylko,to wszystko jest takie bardzo,bardzo dziwne...
Gdyby było inaczej,nie byłoby to wszystko takie skomplikowane ...


Temat tłumienia instynktów jest mi z różnych przyczyn ostatnio dosyć bliski :) Fajnie, że poruszyliście ten wątek. To powiedzcie - tłumić, nie tłumić?
Gdzieś słyszałam takie słowa, że jak coś w człowieku angażuje dużo energii psychicznej (np. niespełnione pożądanie) to lepiej sobie odpuścić normy moralne i popłynąć, bo tylko w ten sposób można się od tego uwolnić. Jeśli człowiek natomiast to w sobie słtumi to jedyne, co dostanie to zniezaspokojenie i frustrację, co nie jest dla niego dobre. To stara prawda? Czy tylko ktoś usprawiedliwiał w ten sposób swoje "skoki w bok"?
 
 
m
Site Admin


Pomógł: 9 razy
Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 835
Wysłany: Wto Mar 17, 2009 15:10   

Iga napisał/a:
pomyslałam ,że ludzie takie wielkie "halo" robią wokół tego kryzysu ,jakby to był pierwszy taki kryzys w dziejach ludzkości ,a tu "kryzysy" były,są i będą .

Były, są i będą ponieważ nie da się ich do końca przewidzieć, a zatem i zapobiegać. A nie da się dlatego, że istotną rolę odgrywa czynnik ludzi, którego nie da się zamodelować w sposób matematyczny. Najprostszy przykład: giełda, rynki walutowe, inwestycje portfelowe.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 17, 2009 16:34   

Yo_ga79 napisał/a:
Jeśli człowiek natomiast to w sobie słtumi to jedyne, co dostanie to zniezaspokojenie i frustrację, co nie jest dla niego dobre. To stara prawda? Czy tylko ktoś usprawiedliwiał w ten sposób swoje "skoki w bok"?

Yoga,a nie miałaś w swoim zyciu takich sytuacji,że zakochałaś się ,czy tam zauroczona byłaś kimś ,ale nie mogłaś być z tą osobą,bo różne czynniki były przeciw i musiałaś stłumić,czy zapomnieć,rozstałaś się z tą osobą i takie tam...,a kiedy po jakimś czasie ją spotkałaś,to już nie czułaś do tej osoby tego ,co wcześniej?
Mówi się,że żeby miłość istniała ,to trzeba ją pielegnować (robić wszystko, żeby ona żyła w nas,bo jak nie, to "umrze"),czy nie jest podobnie z pożadaniem?Czy nie jest tak,ze jesli wciąż myślimy o osobie, która nas interesuje, tylko podsycamy uczucie np. pożądania i ono zyje,a jeśli tego nie robimy,to ono "umiera"? Jak myslisz?
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 17, 2009 16:40   

molar napisał/a:
A nie da się dlatego, że istotną rolę odgrywa czynnik ludzi, którego nie da się zamodelować w sposób matematyczny.

Myślę w podobny sposób,a ludzi jest coraz więcej,coraz bardziej "skomplikowane" jest to,co robią,dlatego i kryzysy będą się wydawać bardziej "niewiarygodne","niemozliwe" .Ale kryzysy/upadki to nic nowego,także nie ma się co "żołądkować",bo można tylko dostać nerwicy wyobrażając sobie "niewiadomoco" .
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Wto Mar 17, 2009 17:22   

Iga napisał/a:
[
Mówi się,że żeby miłość istniała ,to trzeba ją pielegnować (robić wszystko, żeby ona żyła w nas,bo jak nie, to "umrze"),czy nie jest podobnie z pożadaniem?Czy nie jest tak,ze jesli wciąż myślimy o osobie, która nas interesuje, tylko podsycamy uczucie np. pożądania i ono zyje,a jeśli tego nie robimy,to ono "umiera"? Jak myslisz?


Miłość - tak. Porządanie - nie. Jak mi już ktoś raz wpadnie w oko to choćbym go rok potem nie widziała i przez ten czas wcale nie myślała o nim to i tak, gdy znowu los nas "spiknie" - wszystko wraca i przebieram nogami. W przypadku zauroczenia tak nie ma - czas je zaciera i ktoś kto był fajny, już taki fajny się nie wydaje. Pociąg fizyczny (u mnie przynajmniej) nie podlega prawom czasu :D :D Najlepszy dowód, że mój mąż pociąga mnie tak samo jak jedenaście lat temu :) Ale niestety nie tylko on ;)
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 17, 2009 18:06   

Yo_ga79 napisał/a:
Najlepszy dowód, że mój mąż pociąga mnie tak samo jak jedenaście lat temu :) Ale niestety nie tylko on ;)

Chyba wiem o czym mówisz :]
Nie masz tak ,ze to uczucie spada na Ciebie jak "grom z jasnego nieba" i choćbyś go nie chciała,to ono i tak jest? Z resztą dlaczego go nie chcieć,jeśli ono jest takie wspaniałe :D
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Wto Mar 17, 2009 21:49   

Yo_ga79 napisał/a:

Temat tłumienia instynktów jest mi z różnych przyczyn ostatnio dosyć bliski :) Fajnie, że poruszyliście ten wątek. To powiedzcie - tłumić, nie tłumić?

Zależy o jakie instynkty chodzi. To jest odwieczna walka potrzeby wchodzenia w interakcje społeczne z prawem do nieskrępowanego rozwoju i zaspokajania swoich potrzeb.
Proces osiągania takiej równowagi jest długi i bolesny.
Dzieci zostawione samym sobie, np. na wyspie bezludnej gdzie mogą się nieskrępowanie rozwijać, wcale nie tworzą sielanki społecznej. Vide "Władca much" Wiliama Goldinga
To musi być nieustająca gra indywidualnych potrzeb i presji społecznej.
Przykład Australii pokazuje, że kryminaliści też mogą stworzyć przyjazne, łagodne społeczeństwo. Pierwotnie to była brytyjska kolonia karna, a dzisiaj na tle USA jest oazą spokoju.
JW
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Wto Mar 17, 2009 21:58   

Moja najprostsza definicja wolności jest taka, że każdy może robić wszystko, co nie narusza wolności pozostałych ludzi.
Z tego można, jak z konstytucji, wywieść wszystkie szczegółowe zasady z ochroną środowiska i systemem penitencjarnym włącznie.
JW
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Mar 20, 2009 15:40   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Moja najprostsza definicja wolności jest taka, że każdy może robić wszystko, co nie narusza wolności pozostałych ludzi.

JW


Zgadzam się. I to jest właśnie asertywność. Czyli świadomość granic własnego terytorium i terytoriów innych ludzi. Wszystko, co nie robi krzywdy innym jest dozwolone. A czy chcę własnym działaniem zrobić krzywdę sobie to już mój wybór...
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Mar 20, 2009 15:44   

Iga napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:
Najlepszy dowód, że mój mąż pociąga mnie tak samo jak jedenaście lat temu :) Ale niestety nie tylko on ;)

Chyba wiem o czym mówisz :]
Nie masz tak ,ze to uczucie spada na Ciebie jak "grom z jasnego nieba" i choćbyś go nie chciała,to ono i tak jest? Z resztą dlaczego go nie chcieć,jeśli ono jest takie wspaniałe :D


Mam tak. Uczucie spada na mnie i trzeba postanowić, co z nim zrobić. Jest kilka wyjść i żadne doskonałe (dla mężatki :) ), ale najgorsze, co można zrobić to wypierać i zakłamywać swoją wewnętrzną rzeczywistość emocjonalną, mówiąc, że "nie czuję", albo "nie powinnam czuć". Sztuką nie jest zamienienie się w nieczułego robota, ale takie pokierowanie swoim postępowaniem (radzeniem sobie ze sobą), żeby nikomu nie zrobić krzywdy (również sobie).
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Mar 20, 2009 15:51   

Yo_ga79 napisał/a:
ale najgorsze, co można zrobić to wypierać i zakłamywać swoją wewnętrzną rzeczywistość emocjonalną, mówiąc, że "nie czuję", .

Ale tego nawet się nie da zrobić.To jest tak silne,że rzeczą niemozliwą jest to wyprzeć :)
Wiem,bo ze 4 lata wstecz spadlo na mnie to uczucie jak grom z jasnego nieba :hah:
W końcu nie wytrzymałam i musiałam opowiedzieć o tym mężowi,bo przecież jeszcze by mi się coś stało z tego tłumienia :hah: -teraz to mi się wydaje smieszne,ale wtedy wcale to nie było zabawne ;(
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Mar 20, 2009 16:03   

Iga napisał/a:
W końcu nie wytrzymałam i musiałam opowiedzieć o tym mężowi,bo przecież jeszcze by mi się coś stało z tego tłumienia :hah: -teraz to mi się wydaje smieszne,ale wtedy wcale to nie było zabawne ;(


I jak to przyjął?
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Mar 20, 2009 16:14   

Yo_ga79 napisał/a:
I jak to przyjął?

W sumie,to on znał tego gościa,bo nawet razem rozmawialiśmy z nim czesto :o
Ja musiałam męzowi o tym powiedzieć,bo myślałam,że zwariuję ,a przecież nie chce żadnego rozpadu małżeństwa.Czy to moja wina "żem siem zakochała" ? :) To w sumie było takie silne zauroczenie,czy coś w ten deseń-spadlo na mnie po prostu niespodziewanie.Opowiedziałam mu,bo nie mogłam znieść tłumienia,po prostu gardło miałam ściśniete i już,byłam całkowicie "zakręcona" i zdawałam sobie z tego sprawę.
Powiedziałam ,że się "zakochałam",ale nie chciałam przecież(to w sumie ddziwne,jak nastolatka jakaś),powiedziałam,że chcę być tylko z nim ,bo przecież jego kocham naprawdę.Mój mąż na szczęscie nie jest jakiś zakompleksiony,niedowartościowany itp. ,dlatego po prostu mnie przytulił,ja się wypłakałam i mi ulzyło,a co ciekawe nic ,żadnej ulgi nie przyniosła mi "spowiedź" przed koleżanką-czułam się jeszcze gorzej,chciałam,żeby to właśnie mąż mi pomógł się otrząsnąć,żeby o tym wiedział,żeby mnie przytulił i dlatego opowiedziałam mu.Pewnie zawsze będę to wspominała,bo ten jego gest był dla mnie cudowny :) i jest w sumie :)
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Mar 27, 2009 15:04   

No to gites się zachował!! Podziwiam facetów, którzy potrafią spojrzeć na takie sytuacje zwyczajnie, po ludzku, a nie poprzez pryzmat urażonej miłości własnej. Fajny facet z tego Twojego Męza musi być!! :) :D :D

Druga sprawa, że Ty też odważnie postąpiłaś. Ja chyba bym się nie odważyła. Już raczej zastosowałabym strategię "ucieczkową" - jak najmniej kontaktów z gościem, żeby nikt się nie zorientował. Liczyłabym, że po pewnym czasie "uczucie" samo przeminie.

Dla mnie małżeństwo jest sprawą nierozerwalną. Ludzie mają prawo do słabości charakteru, można dyskutować, czy "mają prawo" się zakochać w kimś innym lub zdradzić. Ale małżeństwo to układ dużo bardziej złożony i dla mnie jest to olbrzymie zobowiązanie przede wszystkim, że będę się starć być jak najlepsza żoną, choćby nie wiem co. I że będę kochać, choćby to było bardzo trudne, albo momentami wydawało się niemożliwe. Oczywiście do momentu aż mi starczy sił (bo są w życiu takie sytuacje, że tych sił nie starcza i wtedy warto się zastanowić, czy to jeszcze małżeństwo, czy już tylko wzajemna męka). Odnoszę wrżenie, że Ty masz do tego podobne podejście. Dlatego jak coś się zaczyna dziać na poziomie zmysłów lub uczuć z udziałem kogoś innego - jest zdecydowane odcięcie się, przywołanie się do porządku i powrót na dobrą drogę :D :D Mylę się?
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 27, 2009 15:30   

Yo_ga79 napisał/a:
będę kochać, choćby to było bardzo trudne, albo momentami wydawało się niemożliwe.


Kojarzy mi się to z robieniem czegoś wbrew sobie, z pozostawaniem w związku dla jakiejś zasady, narzuconej powinności. Jeśli kochanie drugiej osoby sprawia trudność, albo "wydaje się niemożliwe", to osobiście nie widzę sensu w takim cierpiętnictwie. Wówczas logiczne jest zadanie SOBIE pytania - co ja robię w tym związku? czy naprawdę czuję się w nim spełniona? czy mam jakieś niezaspokojone potrzeby? dlaczego miłość sprawia mi taką trudność?

Yo_ga79 napisał/a:
Dlatego jak coś się zaczyna dziać na poziomie zmysłów lub uczuć z udziałem kogoś innego - jest zdecydowane odcięcie się, przywołanie się do porządku i powrót na dobrą drogę


Moim zdaniem jest to ucieczka od sedna problemu. Odcinam się, a więc nie musze się już zastanawiać nad przyczyną takiego mojego zachowania, nad źródłem moich uczuć. Słowa "przywołanie się do porządku" i "dobra droga" kojarzą mi się z czymś narzuconym z zewnątrz, przez moralność, ideologię, cokolwiek. Czym jest at "dobra droga"? A może "dobrą drogą" byłby zupełnie inny, bardziej świadomy związek? Czy masz 100% pewność , że odcinając się od tych uczuć dokonujesz właściwego dla siebie wyboru?

Myślę, że zauroczenie, zakochanie się w "tym trzecim" jest przede wszystkim dobrą okazją, by poszukać w sobie odpowiedzi na najtrudniejsze, najbardziej niewygodne i bolesne pytania, by przewartościować swój dotychczasowy poukładany (być może według narzuconych wzorców) świat. Jest okazją do nauczenia się szczerości wobec siebie samej i zmierzenia się z własnymi lękami. Okazją do zmiany, nie ucieczki.

Marishka
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Mar 27, 2009 16:11   

Yo_ga79 napisał/a:
No to gites się zachował!! Podziwiam facetów, którzy potrafią spojrzeć na takie sytuacje zwyczajnie, po ludzku, a nie poprzez pryzmat urażonej miłości własnej. Fajny facet z tego Twojego Męza musi być!! :) :D :D

W/g mnie też się gites zachował ,dlatego czesto wspominam ten jego gest.
Jest fajny,ale jak każdy (ja też :D ) ma "swoje muchy w nosie" :)
Jedno mnie cieszy niezmiernie-po prostu jest facetem ,a nie jakimś zniewieściałym chłopczykiem,który szukał mamusi i teraz wpatrzony jest we mnie i przytakuje mi nawet wtedy,kiedy nie miałabym racji-ma swoje własne zdanie i ja też je mam.
Cytat:
Druga sprawa, że Ty też odważnie postąpiłaś.

Nie wiem,czy to była odwaga-gdybym go nie znała,albo wiedziała,ze jest jakiś wybuchowy,to pewnie bym nie powiedziała,a po drugie chyba nie związałabym się z nim gdyby był jakiś niedowartościowany i robiłby mi jakieś sceny-odpada,ponieważ lubię wolność(to znaczy postępuję w/g zasad,które jednak mnie nie ograniczają) ,nie lubię żadnego narzucania mi czegoś-chyba wszyscy tego nie lubią.
Cytat:
Ty masz do tego podobne podejście. Dlatego jak coś się zaczyna dziać na poziomie zmysłów lub uczuć z udziałem kogoś innego - jest zdecydowane odcięcie się, przywołanie się do porządku i powrót na dobrą drogę :D :D Mylę się?

Napiszę tak.Nie jestem matroną z drewna ,do której nie docierają żadne bodźce ze świata zewnętrznego,nie jestem również pozbawioną zmysłów.
Lubię obserwować świat,ludzi-meżczyzn i kobiety -to wszystko oddziałuje na mnie.Czasem ulegam zauroczeniu,które w sumie mija,ale jednego jestem pewna-chcę być tylko z moim mężem,dobrze mi jest z nim i jemu też jest dobrze ze mną.Mamy wspólne cele,razem planujemy,wspieramy się nawzajem-w sumie dużo by pisać.
Poza tym bardzo lubię inteligentnych mężczyzn,absolutnie nie zrzędzących ,choć z reguły jestem niesmiała w ich towarzystwie-no chyba ,ze znam ich bardzo dobrze.Dobieram sobie takie towarzystwo,którego dyskusje mnie interesują i zawsze mogę się czegoś ciekawego dowiedzieć (w sumie głownie chodzi mi w tym przypadku o nauki ścisłe).
Towarzystwo samych kobiet też lubię,ale nie lubię pitolić o "d***e Marynie",dlatego na dłuzszą metę ich towarzystwo mnie męczy,no chyba,ze kobieta nie pitoli,to wtedy jak najbardziej :D
Budowa ludzkiego ciała -czy to mężczyzn ,czy kobiet jest fantastyczna ,więc nie widzę powodów ,aby nie zwracać na nią uwagi,a wręcz przeciwnie -poznawanie jej ułatwia mi moją pracę.
Pozdrawiam serdecznie :)
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lip 22, 2009 21:26   

A tu dla porównania inna interpretacja bajki o Czerwonym Kapturku (z wywiadu z Alice Miller):


Cytat:
P: Bajki i mity wiele nam mówią o naszej kulturze i naszej percepcji świata. Jedną z wielu najbardziej znanych bajek [...] jest historia Czerwonego Kapturka. Spośród tysiąca ludowych bajek ta jest szczególnie popularna. Co mówi nam o stosunku do dzieci w naszej kulturze?

AM: Opowiada nam o tym, że jest zwyczajem składanie dziecka w ofierze, że staje się ono ofiarą rodzicielskiej postawy. Matka posyła dziecko do lasu i nie troszczy się w rzeczywistości o jego bezpieczeństwo w lesie (wilk). W przeciwnym razie nie tylko by napominała córkę, lecz nie puściłaby jej samej w drogę.

P: Za każdym razem odczuwam oburzenie, słysząc oficjalną interpretację bajki. Matka Czerwonego Kapturka miałą dobre intencje i była troskliwa. Wysłała swoją małą córeczkę do niebezpiecznego lasu, uzasadniając to "szlachetną" misją odwiedzenia biednej babci, która jest przecież chora. Postrzegam tę matkę jako okrutną, złośliwą, nawet perwersyjną. Czy zgodziłabyś się z taką opinią?

AM: Zgadzam się z tobą, bo matka musiała wiedzieć, że w lesie są wilki. Napominała córkę, żeby nie zbaczała z drogi. W każdym razie nie przygotowuje córki odpowiednio na niebezpieczeństwo, zataja jego istnienie. Dziecko ufa więc wilkowi, opowiada mu, gdzie mieszka babcia, i wierzy, że jest tą babcią, gdy znajduje go w jej łóżku. Już przejęła zaprzeczenie od matki, podziela jej ślepotę i staje się naiwn a ofiarą wilka. Ten reprezentuje tu dopuszczającego się kazirodztwa ojca, któremu matki często podsuwają córki. Te córki chronią go, tłumiąc w ten sposób wspomnienie o wykorzystaniu w dzieciństwie. Z tego powodu nie dostrzegają niebezpieczeństwa, które zagraża z kolei ich córkom.


http://www.alice-miller.c...s_en.php?page=5

Marishka
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lip 23, 2009 07:39   

I jeszcze inna - szamańsko-masońska, o której wcześniej pisałem.

http://books.google.pl/bo...result&resnum=2
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Nie Lut 16, 2014 14:48   

Odgrzewając temat sprzed lat.

M i T napisał/a:
A tu dla porównania inna interpretacja bajki o Czerwonym Kapturku (z wywiadu z Alice Miller):
Cytat:
P: Bajki i mity wiele nam mówią o naszej kulturze i naszej percepcji świata. Jedną z wielu najbardziej znanych bajek [...] jest historia Czerwonego Kapturka. Spośród tysiąca ludowych bajek ta jest szczególnie popularna. Co mówi nam o stosunku do dzieci w naszej kulturze?

AM: Opowiada nam o tym, że jest zwyczajem składanie dziecka w ofierze, że staje się ono ofiarą rodzicielskiej postawy. Matka posyła dziecko do lasu i nie troszczy się w rzeczywistości o jego bezpieczeństwo w lesie (wilk). W przeciwnym razie nie tylko by napominała córkę, lecz nie puściłaby jej samej w drogę.

P: Za każdym razem odczuwam oburzenie, słysząc oficjalną interpretację bajki. Matka Czerwonego Kapturka miałą dobre intencje i była troskliwa. Wysłała swoją małą córeczkę do niebezpiecznego lasu, uzasadniając to "szlachetną" misją odwiedzenia biednej babci, która jest przecież chora. Postrzegam tę matkę jako okrutną, złośliwą, nawet perwersyjną. Czy zgodziłabyś się z taką opinią?

AM: Zgadzam się z tobą, bo matka musiała wiedzieć, że w lesie są wilki. Napominała córkę, żeby nie zbaczała z drogi. W każdym razie nie przygotowuje córki odpowiednio na niebezpieczeństwo, zataja jego istnienie. Dziecko ufa więc wilkowi, opowiada mu, gdzie mieszka babcia, i wierzy, że jest tą babcią, gdy znajduje go w jej łóżku. Już przejęła zaprzeczenie od matki, podziela jej ślepotę i staje się naiwną ofiarą wilka. Ten reprezentuje tu dopuszczającego się kazirodztwa ojca, któremu matki często podsuwają córki. Te córki chronią go, tłumiąc w ten sposób wspomnienie o wykorzystaniu w dzieciństwie. Z tego powodu nie dostrzegają niebezpieczeństwa, które zagraża z kolei ich córkom.

http://www.alice-miller.c...s_en.php?page=5
Marishka



Cytat:
A.Miller - Bajka ... opowiada nam o tym, że jest zwyczajem składanie dziecka w ofierze, że staje się ono ofiarą rodzicielskiej postawy. Matka posyła dziecko do lasu i nie troszczy się w rzeczywistości o jego bezpieczeństwo w lesie (wilk). W przeciwnym razie nie tylko by napominała córkę, lecz nie puściłaby jej samej w drogę.
To niestety typowa nadopiekuńczość, uniemożliwiająca samodzielne zbieranie doświadczeń i dojrzewanie do dorosłości. Zważywszy, że Alice Miller była silną, apodyktyczną osobą, tego typu interpretacja świadczy o skłonności do nadmiernego kontrolowania dzieci i właśnie niechęci do pozwolenia im na samodzielność.

Dziewczynka najpierw otrzymała czerwony kapturek - dojrzałość płciową, a dopiero po pewnym czasie matka wysłała ją samą na drogę życia i wyposażyła we właściwe rady na tę drogę. Córka musi wreszcie rozpocząć samodzielnie życie. Rodzice nie powinni jej prowadzić za rączkę od urodzenia do starości, symbolizowanej przez babcię. To naturalna kolej rzeczy każdego człowieka. Matka nie wysłała jej natychmiast z pojawieniem się menarche, ale dopiero po pewnym czasie, gdy uznała, że córka dojrzała społecznie do samodzielności.
Miller ignoruje ten fakt i apodyktycznie widzi w niej nadal małą dziewczynkę, a nie dziewczynę, która przygotowuje się do samodzielnego życia. To świadczy, że Miler nie jest w stanie zaakceptować naturalnych procesów rozwojowych dzieci i pozwolić im na samodzielność.
Wbrew stanowisku A. Miller rodzice nie pozostawili jednak córki samej na pastwę niebezpiecznego wilka. We właściwym momencie pojawia się ojciec - Myśliwy i przywraca porządek. Zapracowany i często nieobecny ojciec nie przechodzi obojętnie wobec poważnych problemów córki i kiedy dostrzega rzeczywiste niebezpieczeństwo, wkracza zdecydowanie.
Wreszcie zakończenie bajki jest tak jasne, że nie wymaga komentarza.
Cytat:
A dziewczynka pomyślała sobie: „Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi.”

Dziewczynka zdobyła samodzielnie doświadczenie życiowe stosunkowo tanim kosztem, pod czujnym okiem rodziców.
Oczywiście fanatyczne feministki zinterpretują ten zakaz, jako traumę kazirodztwa i niechęć do współżycia płciowego w ogóle. Zignorują fakt, że zdrowe interakcje społeczne wymagają istnienia sensownych zakazów i nakazów dla wszystkich członków społeczeństwa, a dorastających osobników obojga płci w szczególności. Ostrzeżenie, żeby nie zbaczać na manowce jest jak najbardziej sensowną radą dla każdego i świadczy o konstruktywnej trosce a nie o autorytaryzmie czy obojętności.
JW
 
     
gea

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 1354
Wysłany: Czw Lut 20, 2014 00:30   

I tu widzę ogromną rolę ojca. Jest ostatecznym autorytetem. Nawet gdy jest bardzo zapracowany, jego postawa wobec dziecka ma ogromny wpływ na życie dorosłej osoby.
Mam znajomą panią, przeszło 70 letnią. Jest doskonale zorganizowana, świetnie ubrana za niewielkie pieniądze, perfekcyjnie uczesana. Twarz o niezwykłej porcelanowej cerze bez zmarszczek.
Miała ojca psychopatę. Broniła matki własnym ciałem przed furią ojca. Za karę noc spędzała w piwnicy. Matkę też miała nieco psychopatyczną.
Osobowość i charakter znajomej wykreowały słowa ojca : Halina to sobie zawsze poradzi.
Niestety, nie jest szczęśliwa - trafia na psychopatów w związkach.
Bo jest jak w piosence : " nie ludzie słowa lecz słowa ludzi niosą ".
_________________
gea
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Czw Lut 20, 2014 08:18   

gea napisał/a:
Miała ojca psychopatę. ... Niestety, nie jest szczęśliwa - trafia na psychopatów w związkach.
Bo to jest przeklęte dziedzictwo: zawsze wybieramy partnera życiowego przypominającego rodzica. Nawet, jeżeli bardzo tego nie chcemy. Nie ma w tym przypadkowości.
JW
 
     
gea

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 1354
Wysłany: Czw Lut 20, 2014 14:02   z Czerwonym Kapturkiem w ciemnym lasie egzystencji

Bardzo się nad tym zastanawiałam. Nad tym, co decyduje o wyborze partnera życiowego. I, uważam, nie jest to takie proste. Mój brat za każdym razem "pada ofiarą" kobiety DDA. Zgodnie z teorią wg. prostego "przełożenia " powinien mieć wzorzec osobowości - mojego dominującego ojca. Jednak jest podatny na wpływ kobiet dominujących, czy wręcz despotycznych. Odczuwam ogromne wyrzuty sumienia, że jako starsza siostra ( 6 lat różnicy) całkowicie go zdominowałam. Gdy się urodził, byłam ( jak wszystkie dzieci ) zazdrosna. Później przejęłam nad nim "opiekę". Matka poszła do pracy.
Potem opiekę nad moim już dorosłym bratem przejmowały kolejne socjopatki. Pierwsza, po 5 latach zażądała rozwodu. Ledwo co zamieszkali w domu, który pomagały wybudować 2 rodziny. Były już 2 córeczki - 4 i 2 lata. Związała się z kolegą brata, ale nie na długo. Bo doszło do wymiany między partnerkami tego "kolegi" z następnym kolegą. Nie na długo. Bo ten następny też odszedł sam. Po kolejnym ślubie, ponieważ związki bratowej rozpadały się po kolejnych ślubach. Moje bratanice mają ogromne problemy z "określeniem" swoich priorytetów życiowych. Mówiąc oględnie. Jedna z nich związała się z partnerem DDA (obydwoje rodziców to alkoholicy!)
Kolejna kobieta- partnerka, chorowała na serce ( rozwiedziona, też z domu DDA) i zmarła nagle w nocy w wieku 40 lat. ( Wg. NGM rozwiązał jej się poważny konflikt biologiczny)
A teraz brat jest z kobietą z doktoratem, Warszawianką. Na początku, gdy ją poznałam, bardzo się cieszyłam. Że brat ma wykształconą, opiekuńczą, bardzo zorganizowaną i oddaną mu osobę. Do pewnego przełomowego momentu, gdy zorientowałam się, że bezczelnie kłamie. Ponieważ chodziło o zdrowie i życie mojej matki, był to dla mnie szok, kubeł zimnej wody na łeb i utrata własnej wartości. Ponieważ musiałam przyznać rację mojemu mężowi, że jestem infantylną NIEPOPRAWNĄ idiotką.
Do tego doszła moja wiedza NGM. Po usłyszeniu opowieści o gruźlicy na którą zachorowała jej matka, zmartwiałam. Wg. NGM gruźlica jest rozwiązaniem konfliktu po zagrożeniu śmiercią. Czyli obecna wybranka serca mojego spokojnego brata to też DDA. O jej sprawach rodzinnych nic nie wiadomo, bo nie mówi na ten temat. A nawet powiedziała do swojej matki na spotkaniu rodzinnym : tylko bez rodzinnych historii.
Mój ojciec dostał epizodu gruźlicy na początku wojny, gdy jego ojciec wyjechał z domu – powołany do wojska. Dziadek po pijanemu szalał z siekierą po domu, więc ten konflikt biologiczny miał prawo powstać i się w momencie POCZąTKU WOJNY rozwiązać. Mój ojciec b. surowo mnie wychowywał.Nigdy nie pił. Uczyłam się b. dobrze.
Ale słowa które wykreowały moją osobowość i za które jestem mu bezgranicznie wdzięczna, dają mi ogromną siłę. Mocno mi zapadły w psychikę, bo byłam wiele razy za to... karana.
Z moim ojcem można rozmawiać o budowie kwantowej świata ale świadomość ma pieczarki. Bo nie można mieć innej, karmiąc się mentalnie pożywkami z mendiów. Mieszkam zbyt daleko aby mieć możliwość wpływania na brata czy rodziców. Brat jest zakochany. Manipulantka wyczuła usztywnienie mojej postawy i "pracuje" nad bratem.

Odczuwam wielki dyskomfort pisząc o swojej rodzinie. Kto wie, czy nie jest to bardziej traumatyczne i ekshibicjonistyczne niż pokazywanie kandydozy na ciele. Myślę, że to co piszę może stanowić bodziec do przemyśleń dla każdego.

Dostałam wystarczająco dużo miłości, aby nie bać się powiedzieć PRAWDĘ.

Usiłując określić swoją tożsamość i zidentyfikować cywilizację do której należę mentalnie, musiałam przyjąć i zaakceptować ten priorytet.
Stosunek do PRAWDY jest pierwszą kategorią pięciomianu egzystencji ludzkiej na Ziemi. (zgodnie z definicją cywilizacji podaną przez wielkiego historiozofa Feliksa Konecznego Fundamentem każdej cywilizacji jawi się pięciomian egzystencji na ziemi homo sapiens. „Jest to quincunx człowieczy, obejmujący wszelkie przejawy bytu, wszelkie możliwości życia ludzkiego. Nie ma takiego faktu, ni myśli takiej, które by nie stawały w jakimś stosunku do którejś z tych pięciu kategorii, często równocześnie do dwóch, a nawet więcej. Wspomniany quincunx* obejmuje pięć sfer egzystencji ludzkiej: prawdę (nauka szeroko pojęta), dobro (etyka), dobrobyt (działalność gospodarcza, ekonomia itp.), zdrowie (cielesne i duchowe), piękno (sztuka, wszelka działalność artystyczna)."
*kwinkunks (łc. quincunx ‘pięć dwunastych części całości’) układ w obrębie prostokąta, gdzie pięć elementów jest ustawionych tak, że cztery znajdują się na rogach, a jeden w jego środku; quincunx.

I tak, jaki by temat nie poruszyć, muszę się odezwać. A niewinny temat bajek został poruszony. Świat bajek, to moja specjalność. Parafrazując " Każda bajka jest prawdziwa, sens ukryty w bajce bywa".
Jeszcze znajduję na to czas.
_________________
gea
 
     
Grzegorz Rec 

Dołączył: 18 Lis 2013
Posty: 1852
Ostrzeżeń:
 3/2/3
Wysłany: Pią Lut 21, 2014 10:04   

Gea. Jak zwykle nie zawodzisz. Próbowałem wysnuć sobie teorię która w podobny sposób jak ngm tłumaczy przyczynę choroby.
To genialne. Przychodzi pacjent weganin którego układ odpornościowy jest słaby i nie daje zbyt nocnej odpowiedzi na infekcje. Można mu wtedy powiedzieć że przecież weganie są pacyfistami, ich układ odpornościowy jest częścią nich więc wyznaje te same zasady, też nie uznaje przemocy i nie atakuje bakterii czy wirusów które mają prawo do życia :hah:

Syndrom czerwonego kapturka to dość ciekawe zjawisko. Już sama mnogość jego interpretacji o tym świadczy.
Lecz w dzisiejszym świecie obfitującym w wiele różnorodnych skrzywień osobowości nie sposób przestrzec dziecka przed wszystkimi.
Zresztą są sprawcy którzy na przykład przelecieli by wilka, babcię lub myśliwego nie spoglądając nawet na czerwonego kapturka. Wystarczy tylko przyjrzeć się ludziom z partii palikota żeby wyobraźnia podpowiedziała jakie były by scenariusze bajki o czerwonym kapturku gdyby wpleść ich w fabułę tej bajki ;]
_________________
Incurably Himself
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz Rec Pią Lut 21, 2014 10:13, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8793
Wysłany: Śro Lut 26, 2014 07:51   Re: z Czerwonym Kapturkiem w ciemnym lasie egzystencji

gea napisał/a:
Bardzo się nad tym zastanawiałam. Nad tym, co decyduje o wyborze partnera życiowego. I, uważam, nie jest to takie proste. Mój brat za każdym razem "pada ofiarą" kobiety DDA. Zgodnie z teorią wg. prostego "przełożenia " powinien mieć wzorzec osobowości - mojego dominującego ojca. Jednak jest podatny na wpływ kobiet dominujących, czy wręcz despotycznych. Odczuwam ogromne wyrzuty sumienia, że jako starsza siostra ( 6 lat różnicy) całkowicie go zdominowałam.
No właśnie, brat wyniósł z dzieciństwa skłonność podporządkowywania się dominującemu otoczeniu i takich szuka partnerek. Dziedzictwo trwa, nie można się z niego wyplątać. Naturalną koleją rzeczy osoba uległa przyciąga osoby dominujące.
JW
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved