Witam,
Z samą ideą się zgodzę ale przykłady trochę niefortunne:
Cytat:
Super mam 10 posiadłosci i moim dzieciom nic nei brakuje ,jem wspaniałaś zdrową żywnosc dzięki pieniadzom i spędzamy z rodzina przecudne chwile w najwspanialszych zakątkach ziemi.Super wieć że mamy kupe hajsu. =>CZUJESZ WEWNĄTRZ SZCZĘŚCIE
zaczynasz tu wymieniać super bo... przeczy to trochę z rozważaniem że szczęście jest niezależne od czynników zewnętrznych, jeśli pewne rzeczy się zrozumie ono po prostu jest.
Doszedłem do podobnych wniosków jednak pojawia mi się problem: kiedy to zrozumiesz tak naprawdę (o ile tak można powiedzieć, powiedzmy że utożsamisz się z tym) i kiedy już jesteś happy cały czas to jaki masz powód żeby cokolwiek robić ? Poza czynnościami fizjologicznymi i podstawowymi rzeczami (tak żeby po prostu żyć) nie widzisz sensu robienia czegokolwiek więcej.
Nie to żebym się nudził bo kiedy uświadomiłem sobie pewne sprawy to mogę cały dzień siedzieć i gapić się w ścianę i też czuję się dobrze. Ale chodzi o to że gdyby każdy był szczęśliwy tak po prostu z tego powodu że jest to żylibyśmy dalej w jaskiniach.
i kiedy już jesteś happy cały czas to jaki masz powód żeby cokolwiek robić ?
Dla mnie w ogóle chęć bycia "happy cały czas" jest czymś nienaturalnym, oderwanym od rzeczywistości i ludzkich emocji. To tak jak z kochaniem wszystkich (czyli tak naprawdę nikogo). To zwyczajne oszukiwanie siebie, swojego ciała. Takie myślenie sprawia, że wszystkie wartości się ujednolicają, tracą sens, relatywizują się. I już wszystko można usprawiedliwić i zaakceptować. Można nic nie robić, nic nie zauważać, o nic nie walczyć, nikogo nie bronić. Bo tak czy siak przecież ja jestem "happy" a więc reszta mi zwisa...
W życiu jednak nie ma monotonii, codziennie coś się zmienia dookoła nas, raz jest lepiej, raz gorzej. Zostaliśmy wyposażeni (jak zresztą każde zwierze) w paletę różnych uczuć i reakcji. Cały "sekret" polega na tym, by nauczyć się adekwatnie z całej tej palety korzystać, a nie tylko z wybranych odcieni różu. Odcinając się od trudnych przeżyć i uczuć, to tak jakbyśmy dobrowolnie odcinali sobie nogi czy ręce.
Natknęłam się kiedyś na pewne zdanie, ponoć wypowiedziane przez Mahatmę Gandhi, a pod którym podpisuję się wszystkimi kończynami: "Happiness is when what you think, what you say, and what you do are in harmony" ("Szczęście osiągasz wówczas, kiedy to, co myślisz, co mówisz i co robisz, tworzy harmonię"). Pokrywa się to z moim osobistym pojmowaniem szczęścia oraz spokoju wewnętrznego. Pozatym, ciała nie da się oszukać. Jeśli np. ciało cierpi (np. jest jakiś ból), a ja będę sobię wmawiać, że nic takiego nie ma miejsca, albo że czerpię z tego przyjemność, etc., to żadnej harmonii w tym nie będzie. Będzie natomiast całkowite oderwanie od prawdziwych uczuć, wyparcie i zaprzeczenie. Może przez chwilę uda mi się siebie oszukać, ale po jakimś czasie takie oszustwo obróci się przeciwko mnie albo w postaci np. choroby albo w postaci nieświadomego "wyżywania się" na innych. Harmonia w tym przypadku byłaby wówczas, gdybym powiedziała sobie szczerze, że czuję ból, że jest mi z tym źle, a potem poszukałabym sposobu by znaleźć przyczynę tego bólu by tę sytuację zmienić.
Kiedyś odcinałam się od połowy swoich uczuć, skupiałam się tylko na "pozytywach", których próbowałam się wszędzie dopatrzyć. Byłam też osobą gorliwie i szczerze wierzącą. I ciągle czegoś mi "brakowało", była jakaś pustka, której żadne "pozytywne myślenie" za chiny nie chciało wypełnić. Była też kupa nierozwiązanych problemów, które jakoś tak "same" nie chciały zniknąć. Dopiero kiedy przyznałam sobie prawo do wszystkich uczuć i zaczęłam je przeżywać adekwatnie do sytuacji, wówczas moje poczucie szcześcia i wewnętrznej Pełni zaczęło się zmieniać. Tak, jakby wszystko zaczęło wreszcie stawać na swoje miejsca.
Teraz wiem, co mnie wkurza, a co sprawia radość, kiedy czuję się szczęśliwa, a kiedy cierpię. Potrafię tez odróżnić, kiedy dzieje się krzywda (również innym), kiedy trzeba interweniować, a kiedy lepiej się wycofać. Zauważając tylko "pozytywy" można łatwo wpaść w bierność (albo w zachowania typu passive-agressive), znieczulić się, zobojętnieć. Wrażliwość i zdrowa miłość własna zostaje wówczas zastąpiona chorym narcyzmem. A przecież mamy w sobie tyle różnych uczuć po to, by móc z nich wszystkich świadomie korzystać, a nie zamieniać na "pozytywne myślenie".
Marishka
Kangur Pomógł: 34 razy Wiek: 82 Dołączył: 27 Sty 2005 Posty: 3119 Skąd: Australia
Wysłany: Pią Lip 17, 2009 08:56
M i T napisał/a:
Teraz wiem, co mnie wkurza, a co sprawia radość, kiedy czuję się szczęśliwa, a kiedy cierpię. Potrafię tez odróżnić, kiedy dzieje się krzywda (również innym), kiedy trzeba interweniować, a kiedy lepiej się wycofać. Zauważając tylko "pozytywy" można łatwo wpaść w bierność (albo w zachowania typu passive-agressive), znieczulić się, zobojętnieć. Wrażliwość i zdrowa miłość własna zostaje wówczas zastąpiona chorym narcyzmem. A przecież mamy w sobie tyle różnych uczuć po to, by móc z nich wszystkich świadomie korzystać, a nie zamieniać na "pozytywne myślenie".
Marishka
Jestem pozytywnie zaskoczonym tym twoim stwierdzeniem.
_________________ Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.