Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Samookaleczanie się
Autor Wiadomość
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lis 20, 2009 01:24   Samookaleczanie się

Dobry artykuł na temat autoagresji przejawiającej się w postaci cięcia się:

http://zdrowie.onet.pl/15...sychologia.html

Cytat:

Niszczą ciało, by uspokoić duszę
Maciej Stańczyk/Onet.pl

Mają nerwice, depresje, skłonności do psychozy. Gdy puszczają im nerwy, chwytają za coś ostrego. Nóż czy żyletka przez chwilę przynoszą ulgę ich skołatanym nerwom. Dopiero później pojawia się ból. To jednak za mało, żeby powstrzymać się przed kolejnym atakiem na samego siebie. Za mało, żeby przestać niszczyć swoje ciało.

Psychiatrzy przestrzegają, że coraz więcej Polaków, nie radząc sobie z problemami, dokonuje aktów autoagresji. I nie pozwala sobie powiedzieć, że to wyniszczająca choroba, pozostawiająca pamiątki w postaci szpecących blizn.

Piotr ma 30 lat. I tyle samo blizn na swoim ciele. Mężczyzna twierdzi, że się ich nie wstydzi, ale w miejscu, gdzie ma szramy, kazał sobie zrobić tatuaże. By blizny nie kłuły w oczy ani jego, ani innych. To tylko złudzenie, bo wystarczy, że Piotr podwinie nogawkę lub rękaw koszuli, by przekonać się, że kolorowe wzory nie spełniają swojej roli. Szramy widać gołym okiem. Pierwsze mają już ponad 10 lat. Nierówne, głębokie, duże. Te najnowsze wykonane są niemal z chirurgiczną precyzją. Wykonane krótkimi, szybkimi cięciami. Ułożone symetrycznie, jedna, przy drugiej. W szeregach.

- Najstarsza ma 11 lat - mówi Piotr i pokazuje kilkucentymetrową bliznę na lewej dłoni. - Powstała przez przypadek, podczas awantury. Byłem wściekły, uderzyłem ręką w szybę od kredensu, ta poharatała mi dłoń, krew lała się ciurkiem. Razem z krwią, jakby spłynęła ze mnie cała złość. Uspokoiłem się. Odetchnąłem - wspomina mężczyzna.

To było jak alarm, ale Piotr go nie usłyszał. To, co powinno sprawić mu ból, przyniosło bowiem psychiczną ulgę. I uzależniło. Każdy atak wściekłości kończył się okaleczeniem samego siebie. A Piotr sam przyznaje, że często wpada w furię. Kilka razy podniósł rękę na swoją byłą już żonę. Później karał się za to, bezmyślnie tnąc swoje ręce i nogi. Podobnie kończyły się awantury w pracy. Po każdej Piotr chwytał za nóż. Cięcie zawsze trwa chwilę. Spływająca krew daje odprężenie. Do następnej awantury, następnej stresującej sytuacji. Później scenariusz się powtarza. Nóż, cięcie, krew, odprężenie i dopiero na końcu ból. Koło absurdu się nie zamyka. Tyle że do Piotra to nie dociera. Na pytanie, czy jest chory, odpowiada wściekle: "nic nie rozumiesz". Po chwili przyznaje jednak, że wpadł w nałóg, uzależniający jak narkotyki czy alkohol. I równie zgubny jak one. Tylko, że w to jeszcze nie może uwierzyć.

Między psychozą a nerwicą...

Takich jak Piotr medycy wrzucają do szuflady pełnej osób z wszelakimi zaburzeniami osobowości. Ludzi skłonnych do autodestrukcji, nieradzących sobie z problemami, emocjonalnie rozchwianych. Często chorych na schizofrenię, którym głosy każą deformować swoje ciała. Najliczniejsze grono stanowią jednak osoby, które w bólu szukają ucieczki od przytłaczającego ich świata. Cięcia, kłucia, przypalanie ciała ogniem czy zażywanie całych garści otępiających leków powodują, że w ich krwi buzuje endorfina - hormon szczęścia. To dzięki endorfinie nie czują bólu, gdy niszczą swoje ciało. Ból pojawia się później, gdy wątła świadomość przestaje podpowiadać, że samookaleczenie rozluźnia i poprawia samopoczucie, a do głosu dochodzi zdrowy rozsądek. To jednak za mało, by wyrwać się z pętli krwawego rytuału. Wracają do niego za każdym razem, gdy życiowy plan nie toczy się torem, który oni sami wyznaczyli.

- Ludzie autoagresywni, skupiają jak w soczewce, elementy psychozy i nerwicy. Cechuje ich nieumiejętność kontrolowania własnych impulsów. Nie są w stanie wytrzymać naporu emocji. Dają im upust, atakując najbliższy obiekt, czyli samego siebie. Wydaje im się, że wtedy uzyskują kontrolę nad swoimi emocjami - tłumaczy profesor Aleksander Araszkiewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.

Profesor Araszkiewicz przez dwadzieścia lat pracował jako psychiatra w poprawczaku. Wspomina jednego ze swoich pacjentów, młodego chłopaka, który połknął cztery metalowe sprężyny od łóżka, po to tylko, żeby uniknąć wymierzenia kary przez wychowawców. Inny podopieczny miał na brzuchu tyle blizn, że trudno było znaleźć choć jeden nie poharatany skrawek ciała.

Kaleczył się z tego samego powodu, co kolega - by uniknąć kary. Psychiatrzy podkreślają jednak, że samokaranie się to tylko jeden z powodów zachowań autodestrukcyjnych. Kolejne to niechęć do własnego ciała, chęć zwrócenia na siebie uwagi najbliższych, zbyt wysoko zawieszona poprzeczka wymagań, depresja czy przeżyta w dzieciństwie trauma spowodowana np. molestowaniem seksualnym. Według badań przeprowadzonych przez amerykańskich naukowców, aż dwie trzecie kobiet, które kaleczą swoje ciała robi to, ze względu na przykre przeżycia z dzieciństwa. 49 proc. pań przyznało, że powodem autoagresji jest właśnie molestowanie seksualne, którego padły ofiarą.

- Większość osób ukrywa, że w dzieciństwie doświadczyły przemocy seksualnej. Wstydzą się tego, nie korzystają z terapii, a same nie potrafią sobie poradzić z tymi przeżyciami. Bardzo często żyją w poczuciu winy. Myślą, że to, co się stało, działo się za ich przyzwoleniem, z ich przyczyny. Poza tym, po latach wciąż nie mogą zaakceptować swojego ciała. Osoby molestowane w przeszłości czują się zbrukane. To destrukcyjne przeświadczenie, którego tak po prostu nie można wypłukać ze świadomości – mówi seksuolog, prof. Zbigniew Izdebski.

Dziewczynki tną się częściej...

Z międzynarodowych badań wynika, że to właśnie kobiety częściej decydują się na samookaleczenie. Robią to trzy razy częściej niż mężczyźni. Niestety nóż przystawia sobie do ciała coraz więcej nastolatków. Z badań opublikowanych przez "British Medical Journal", a przeprowadzonych przez naukowców z wydziału psychiatrii Uniwersytetu w Oksfordzie, wynika, że tendencje do autoagresji i samookaleczenia występują czterokrotnie częściej u nastoletnich dziewcząt niż u chłopców. Badania przeprowadzono na grupie 6 tysięcy piętnasto- i szesnastolatków z całej Anglii. Okazało się, że około 7 proc. młodzieży dokonało zamachu na swoje ciało. Najczęściej były to dzieci pochodzące z rozbitych rodzin, niepewne swojej orientacji seksualnej, bite i wykorzystywane. Profesor Agnieszka Gmitrowicz, kierująca kliniką psychiatrii młodzieżowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, rozwiewa wątpliwości. W Polsce statystyki są jeszcze gorsze niż na Wyspach.

- Widzimy to po swoich pacjentach. Z roku na rok przybywa ich, a coraz większa grupa młodych ludzi okalecza się. Część z nich naśladuje modne zachowania czy to z internetu, czy z niektórych subkultur, w których to szramy i blizny są pewnego rodzaju etykietą. Część młodzieży rozładowuje swoje napięcie, a część zadając sobie rany zwyczajnie woła o pomoc. Czują się zaniedbani przez swoich rodziców, zwracają w ten sposób ich uwagę. Chłopcy z reguły robią to, wdając się w bójki z rówieśnikami. Dziewczynki zamykają się w czterech ścianach i ranią swoje ciała - powiedziała nam profesor Agnieszka Gmitrowicz.

W pogoni za bólem...

Szacuje ona, że nawet 15 proc. polskich nastolatków może sięgać po nóż czy żyletkę. Liczba ta systematycznie rośnie od kilku lat. Młodzi ludzie w zadawaniu sobie ran widzą receptę na przytłaczający ich świat.

Autoagresja stała się dla nich pewnego rodzaju manifestem. Buntem przeciw skostniałym zasadom świata kreowanego przez dorosłych. Pozorowaniem swojej niezależności.

"Nie mogę dogadać się z rodzicami, cały czas mi tylko czegoś zakazują. W odwecie zaczęłam zadawać sobie ból. Sprawia mi to przyjemność. Ostatnio podrapałam sobie całe ręce do krwi. Na świeże rany lałam wódkę, żeby bardziej bolało. Teraz mam megastrupy i pewnie blizny będą nie mniejsze. Ukrywam je przed rodzicami, noszę długie rękawy, pilnuję, żeby nie zobaczyli moich ran. Ale nie mogę przestać się okaleczać. Boję się tylko, że zamiast atakować siebie, zaatakuje kogoś. Przestałam nad tym panować. I nie wiem, co dalej" - napisała na jednym z forów internetowych błagalny post 15-letnia Matylda.

Internauci doradzili jej krótko - lecz się. Lekarze przyznają jednak, że do ich gabinetów trafia zaledwie ułamek osób, które okaleczają swoje ciała. Część omija lekarzy ze wstydu przed przyznaniem się do choroby, część bagatelizuje jej objawy. To najgorszy z możliwych scenariuszy, ponieważ z szacunków psychiatrów wynika, że w ciągu zaledwie roku jedna na sześć osób, które najpierw zdecydowała się okaleczyć swoje ciało, próbuje odebrać sobie życie. Po czterech latach samobójstwo chce popełnić już co czwarta osoba.


W pewnym sensie skojarzyło mi się to trochę z "metodą" NIA. Oto mamy zupełnie zdrowe osoby, które nagle postanawiają "profilaktycznie" zafundować sobie ropiejąca ranę. Być może jest w tym trochę podobieństwa do ran, które zadają sobie osoby nie potrafiące wyrazić swoich uczuć w żaden inny sposób? To tylko taka luźna myśl. Ale temat jest fascynujący dla mnie.

Marishka
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pią Lis 20, 2009 02:40   

Jestem przekonana, ze tak wlasnie jest, to byl strzal w dziesiatke. Niektorym do uzaleznienia wystarczy raz, dwa razy nieswiadomie doswiadczyc, ze dana czynnosc wyzwala w mozgu upragnione neuroprzekazniki. I nie ma wiekszego znaczenia, czy sa to weglowodany, sex, odchudzanie, pocharatane ramiona, muzyka czy bieganie...
(Oczywiscie sa "narkotyki" lepsze i gorsze.)
Ostatnio zmieniony przez _flo Pią Lis 20, 2009 02:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lis 20, 2009 07:23   

Chłopcy z reguły robią to, wdając się w bójki z rówieśnikami - instrukcja działania dresa
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Lis 21, 2009 23:48   

cytat z tego artykułu Marishki:

Nie mogę dogadać się z rodzicami, cały czas mi tylko czegoś zakazują. W odwecie zaczęłam zadawać sobie ból. Sprawia mi to przyjemność.

Tu jest dla Mnie całość jej odczuć. Zakazują i przyjemność. Nie odczuwa/ła przyjemności, nie wie jak?. znalazła "swój sposób " na przyjemność. Ale raczej kiepski ze Mnie "psycholog" tak Ją odczuwam, jej wypowiedź.

.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Lis 21, 2009 23:49   

A co to jest metoda NIA?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 22, 2009 18:47   

sylwiazłodzi napisał/a:
A co to jest metoda NIA?


Neutral Infection Absorption, czyli forma okaleczania się i doprowadzania swojego ciała do gnicia, preferowana przez osoby zazwyczaj po 50 r.ż. w celu podtrzymania tzw. "opadającego wieka trumny". Szczególnie wałkowana za miedzą w wątku pt. "dr George Ashkar "metoda absorpcji neutralnej infekcji"":

http://www.hrmovie.com/ge...3BpYz00MDk4LjA=

jak również i na tym Forum:

http://www.dobradieta.pl/...t=16325&start=0

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 22, 2009 18:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Nie Lis 22, 2009 19:15   Re: Samookaleczanie się

M i T napisał/a:

W pewnym sensie skojarzyło mi się to trochę z "metodą" NIA. Oto mamy zupełnie zdrowe osoby, które nagle postanawiają "profilaktycznie" zafundować sobie ropiejąca ranę. Być może jest w tym trochę podobieństwa do ran, które zadają sobie osoby nie potrafiące wyrazić swoich uczuć w żaden inny sposób? To tylko taka luźna myśl. Ale temat jest fascynujący dla mnie.

Marishka


A moze stosujacy metode NIA nie moga juz wytrzymac z bolu powodowanego przez choroby i dlatego stosuja te metode? Nie chca wiecej cierpiec. Taka rana na nodze to jest dla nich maly pikus. Chca zyc bez bolu. Tonacy brzytwy sie chwyta. A ci co boja sie bolu w przyszlosci, stosuja profilaktyke zadajac sobie maly bol i jakis tam dyskomfort.
Pierwsze zblizenie seksualne dla dziewczyny tez jest bolesne, aby w przyszlosci mogla korzystac z przyjemnosci.
Dlaczego patrzysz tylko jednokierunkowo?
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 22, 2009 19:24   

Kangur, ja doskonale rozumiem osoby przewlekle chore i zdesperowane, chwytające się przysłowiowej brzytwy i nie o nich mi chodzi w tym przypadku. Chodzi mi o osoby ZDROWE, jak np. Kodar czy Kristan z małzonką, którzy podkreślają na każdym kroku, że są całkowicie zdrowi i ze wszystkiego uleczeni dzięki DO, ale... chcą się "ulepsiejsić" jeszcze bardziej dzięki zainicjowaniu procesu gnilnego we własnym organiźmie :what: :razz:

Właśnie takie zachowanie (plus ewidentne podniecienie opisywaniem gnicia swoich kończyn) wywołało u mnie skojarzenia z samookaleczaniem się opisywanym w artykule.

Marishka
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Nie Lis 22, 2009 19:46   

M i T napisał/a:
Kangur, ja doskonale rozumiem osoby przewlekle chore i zdesperowane, chwytające się przysłowiowej brzytwy i nie o nich mi chodzi w tym przypadku. Chodzi mi o osoby ZDROWE, jak np. Kodar czy Kristan z małzonką, którzy podkreślają na każdym kroku, że są całkowicie zdrowi i ze wszystkiego uleczeni dzięki DO, ale... chcą się "ulepsiejsić" jeszcze bardziej dzięki zainicjowaniu procesu gnilnego we własnym organiźmie :what: :razz:

Właśnie takie zachowanie (plus ewidentne podniecienie opisywaniem gnicia swoich kończyn) wywołało u mnie skojarzenia z samookaleczaniem się opisywanym w artykule.

Marishka


Nie wierze, ze te wymienione przez Ciebie osoby sa calkowicie uleczone dzieki DO. A takiego co jest zdrowy, problem zdrowotny nie interesuje i nie wie, ze taka metoda "uzdrawiania" istnieje.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 22, 2009 20:39   

o Jezu, to Ja wolę nawet o takiej metodzie nikomu nie wspominać bo może nawet w ich myślach takie samookaleczenia by nie zostały wymyślone.

A co do diety podkreślanie ,że DO to jest to coś jedynego co pomogło na wszystko i jest super hiper cudownie to przecież też tylko część danej osoby i jej "niedoskonałości " czyli albo braku chęci albo niewiedzy,że cos jeszcze potrzebuję zmienić, dowiedzieć się.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
  Wysłany: Wto Maj 31, 2011 21:24   

Zmiażdżył mnie dziś ten artykuł:

http://wyborcza.pl/1,7548...?as=1&startsz=x

Cytat:

Żyletką robię sobie raj
Konrad Oprzędek
2011-05-29, ostatnia aktualizacja 2011-05-26 17:43


Judyta: "Uda mam w strupach i bliznach. Tylko ręce są czyste, bo kiedyś je pocięłam i matka od razu zobaczyła". Matka Judyty jest psychologiem i szkoli przyszłych menedżerów

Łzy już nie wystarczają, dopiero krew przynosi ulgę - mówi 17-letnia Alicja. - Gdy upuszczę kilka kropli, w mojej głowie nagle robi się wielka przestrzeń. Nie ma w niej żadnych obrazów ani wspomnień. Zapominam o wyzwiskach, siniakach i upokorzeniu. Zostaje tylko spokojna pustka. Po prostu raj. Trwa to chwilę, potem złe emocje znów zaczynają się gromadzić... Potrafię wytrzymać maksymalnie pięć dni, później znów pękam.

Po każdej wizycie w raju pozostaje blizna. Przez ostatnie sześć lat uzbierało się ich kilkaset. Ile dokładnie, Alicja nie wie, bo ich liczenie jest dołujące. Są wszędzie: na rękach, udach i brzuchu. Te starsze są cienkie i blade, nowsze - grubsze i różowe. Dziewczyna twierdzi, że dorośli starają się ich nie zauważać. Zresztą nawet gdyby zauważyli, nie zrozumieliby, dlaczego nastolatkę ciągnie do raju.

W serduszku noszę coś ostrego

Kościół św. Szczepana w Krakowie. Do konfesjonału w nawie bocznej ustawiła się kolejka wiernych. Gdy trzykrotnym stukaniem ksiądz odprawia penitenta, drobna 15-letnia brunetka wraz z resztą ludzi przesuwa się o krok do przodu. Stanęła w ogonku, bo uważa, że z robienia sobie raju trzeba się spowiadać. - Wiedziałam, że to grzech, ale jakoś tego nie czułam. Chciałam, żeby ksiądz coś mi o tym powiedział - wspomina.

Znowu rozlega się stukanie. Monika klęka przed postacią ukrytą za drewnianą kratką i zaczyna wymieniać swoje grzechy. Gdy dochodzi do tego najważniejszego, przez moment się zastanawia, jak go nazwać. W końcu szepcze: "Robiłam sobie krzywdę". Ksiądz chyba nie dosłyszał, bo nie dopytuje. Zamiast tego nawiązuje do grzechu "robienia nieprzyzwoitych rzeczy z chłopakiem" i wygłasza pogadankę o tym, że dziewczyna powinna się szanować. Jako pokutę każe odmówić litanię. Słychać stukanie, Monika odchodzi, kolejka się przesuwa.

Sytuacja powtórzy się jeszcze kilkakrotnie w różnych konfesjonałach - w żadnym z nich ksiądz nie dosłyszy tego, co dla Moniki jest najważniejsze. W końcu przestanie chodzić do spowiedzi.

Tego, czego księża nie dosłyszą, nauczyciele nie potrafią dostrzec. - Na lekcji można to zrobić w dowolnej chwili z wyjątkiem sprawdzianów i kartkówek - twierdzi nastolatka. - Gdy wszyscy spokojnie siedzą w ławkach, a nauczycielka stoi przy biurku, wyciągam żyletkę. Zwykle noszę ją w serduszku, czyli pudełku po czekoladkach. Podciągam trochę bluzkę i przejadę raz albo dwa po ręce lub biodrach. Lubię patrzeć, jak krew płynie.

Monika twierdzi, że ma 18 znajomych, w tym ośmioro z klasy, którzy się okaleczają. Wymienia ich imiona i po kolei omawia powody, dla których sięgają po żyletki, nożyczki, noże albo cyrkle. Jedni mają kłopoty w domu (rozwód rodziców, śmierć matki, awantury z rodzicami), drudzy problemy miłosne, inni niską samoocenę, ale większość tnie się dla lansu. - Taka Paula to zwykła komediantka. Robi sobie kreski na ręce, żeby być w centrum uwagi. Kiedyś w galerii hand-lowej urządziła dla koleżanek przedstawienie pod tytułem "Popatrzcie, jak ładnie pocięłam się na matematyce". Tak to się zwykle zaczyna. Później trudno przestać, bo zawsze są jakieś problemy i zawsze żyletka jest pod ręką.

Pytam dyrektorkę gimnazjum, do którego chodzi Monika, czy zauważyła w swojej szkole problem okaleczania się uczniów. - Wiem tylko o chłopcu, który przypalał sobie zapalniczką kostki na rękach. Może jest takich przypadków więcej, ale trudno to wykryć. Od tego są rodzice - mówi.

Monika zagląda do serduszka z żyletką, gdy ogarnia ją smutek. Nie umie sobie inaczej z nim radzić i nie potrafi wyjaśnić, jaka jest jego przyczyna. Ostatnio smutek pojawił się, gdy chłopak z nią zerwał, ale wcześniej przychodził bez wyraźnego powodu. O okaleczaniu się tylko raz rozmawiała z matką.

- Zachowała się fajnie, bo mnie spokojnie wysłuchała - mówi Monika. - Chyba wtedy pomyślała, że zrozumiałam swój błąd i przestałam się ciąć. Więcej jej o tym nie mówiłam, bo nie chcę jej martwić. Sama do tego nie wraca.

- A z ojcem rozmawiałaś? - pytam.

- Znam go tylko ze zdjęcia. Rozwiódł się z matką, gdy miałam kilka miesięcy. Wyjechał za granicę i założył nową rodzinę. Dzwoni do mnie średnio trzy-cztery razy w roku. Rozmowy zaczynają się od standardowego: "Jak się czujesz?", odpowiadam, że dobrze. Później: "A co u twojej mamy?" (dobrze), "A co w twojej szkole?" (dobrze), "A co u ciebie?" (dobrze). Kiedyś coś mu się stało i zaczął dzwonić co dwa tygodnie, ale szybko powrócił do starego rytmu, bo powiedziałam mu, że mam chłopaka, a on się obraził. Jego zdaniem jestem na to za młoda. Tylko że ten człowiek regularnie zapomina, ile mam lat. Niedawno myślał, że między 11 a 13. No to rzeczywiście jestem za młoda.

Zdawkowe rozmowy czasem zamieniają się w kłótnie. Ojciec, mimo że od ponad 14 lat nie widział córki, próbuje jej narzucać własne zdanie. Ostatnio zaczęło się od niewinnego pytania o to, kim Monika chciałaby zostać w przyszłości. Gdy odpowiedziała, że aktorką, on się oburzył: "Aktorstwo jest wykluczone. Może być medycyna albo prawo. Zrozum, chcę, żebyś była szczęśliwa". Monika: - Mam żal do niego, że tak rzadko się ze mną kontaktuje, ale z drugiej strony chyba wolałabym, żeby kiedyś dał sobie spokój z tą prowizorką.

Gdy w dzień prześladuje ją smutek, w nocy pojawia się sen, którego dziewczyna nie potrafi zinterpretować . - Ojciec stoi w drzwiach, a obok niego jest matka. Czekają na mnie. Mamy gdzieś razem pojechać.

Podczas naszej rozmowy Monika zaprzecza, że tata może być przyczyną jej smutku, a więc także okaleczania się. Mówi, że w jej życiu ojca jest za mało, żeby mógł być problemem. A tak w ogóle to nie ma już żadnego problemu, bo od trzech tygodni się nie tnie. Kilka dni później przez internet przesyła mi wiadomość: "Od naszej ostatniej rozmowy trochę się zmieniło. W sobotę zadzwonił ojciec. Bardzo się pokłóciliśmy, bo on obrażał moją matkę. Nic jej nie powiedziałam, bo po co ma się martwić. W poniedziałek się pocięłam. Płakałam. Zastanowiło mnie, dlaczego płakałam akurat po rozmowie z nim. Czy dlatego, że on, czy że o matce, czy że wszystko naraz? W środę i czwartek znów zrobiłam kreski. Teraz jestem na etapie szukania psychologa".

Dziewczyna z placu Czerwonego

Niska ruda nastolatka stoi przed drzwiami i trzęsącymi się dłońmi szybko ociera łzy z policzków. W dużej torbie przewieszonej przez ramię ma podręczniki szkolne, spodnie, bluzkę i trochę bielizny na zmianę. Twarz ma opuchniętą, ale sama już nie wie, czy od płaczu, czy od bicia. Gdy naciska dzwonek, drzwi się otwierają i staje w nich starsza kobieta. Dziewczyna na jej widok wybucha płaczem. Babcia o nic nie pyta, tylko wciąga wnuczkę do mieszkania i przytula ją do siebie.

Z Alicją postanowiłem się skontaktować, gdy na portalu Nastek.pl pod jednym z wielu artykułów o samookaleczeniach pisanych przez młodych ludzi znalazłem jej komentarz: "Znam to. Nie umiem przestać i w gruncie rzeczy chyba tego nie chcę. To daje mi wielką ulgę. Ból fizyczny jest lepszy od bólu psychicznego. Gdyby nie żyletka, to już dawno bym zwariowała".

Na spotkanie umawiamy się na placu Czerwonym. Tak mieszkańcy Tarnobrzega nazywają rynek, który pokryty jest czerwoną kostką. Alicja kilka dni wcześniej wróciła do domu, ale nie może mnie tam zaprosić. Boi się, że to tylko rozwścieczyłoby jej matkę.

- Jakiś rok temu stała się jeszcze bardziej agresywna - opowiada 17-latka. - Ostatnio pobiła mnie tak, że o mały włos nie złamała mi nosa. Wtedy wyprowadziłam się do babci. Nie było mnie w domu przez miesiąc, a ona ani razu do mnie nie przyszła, nawet nie zadzwoniła. Sama wróciłam. Gdy otworzyłam drzwi, spotkałam ją w przedpokoju. Nic nie powiedziała, po prostu się minęłyśmy. Pomiędzy nami wszystko jest zimne, takie na zasadzie: jesteś, to jesteś, a jak cię nie ma, no to trudno. Wiem, że to naiwne, ale mam nadzieję, że tym razem coś się zmieni.

Ojca nigdy nie poznała i nic o nim nie wie. Matka jest inżynierem, specjalistą od wytrzymałości materiałów. Przychodzi z pracy około 16 i czasem już wtedy słychać, że coś jest niehalo. Zazwyczaj jednak robi się tak dopiero wieczorem. Niehalo jest wtedy, gdy z kuchni dobiegają odgłosy spadających garnków i talerzy. Alicja siedzi wówczas w swoim pokoju - ścisza muzykę, odstawia podręcznik albo przerywa rozmowę z przyjacielem na Gadu-Gadu. Tętno jej skacze, zaczyna nasłuchiwać. Jeśli hałas nie ustaje, idzie do kuchni, by sprawdzić, na ile stan matki jest niebezpieczny. - Gdyby się przewróciła i uderzyła głową o kant stołu, a ja bym nie zareagowała, tobym sobie tego nie wybaczyła.

Jeśli matka chwieje się na nogach, dziewczyna próbuje położyć ją spać. Czasem kobieta zaczyna się wtedy szarpać, kopać córkę, bić i wyzywać od "głupich kurew" i "dziwek". Trwa to kilkanaście minut, czasem trochę dłużej. Później matka zamyka się w swoim pokoju, a córka w swoim. Zapada cisza. Jest już bezpiecznie. Robi się raj.

Alicja podwija rękaw i wskazuje na blizny. - Patrzę na nie i pamiętam, za którym razem było mniej złości, a kiedy więcej. Tu było więcej przezwisk, a tu więcej bicia. To jest najstarsza kreska, jaką zrobiłam żyletką. Wtedy, cztery lata temu, po raz pierwszy mnie pobiła. Wzięła smycz mojego kota i zaczęła bić po twarzy, plecach, rękach. Nie wiem, za co to było, pewnie za całokształt. Poczułam, że nie wytrzymam, że jakby miało się to zdarzyć jeszcze raz, to zrobiłabym sobie coś więcej, że mogłabym się nawet zabić. Ale na szczęście na razie kreski wystarczają.

Koleżanka Alicji mówi o niej: "Kujonka, ale lubiana", "kochana dziewczyna", "cały czas uśmiechnięta", "nikt by nie powiedział, że może robić takie okropne rzeczy".

- To maska - przyznaje Alicja. - Gdy wychodzę do szkoły, muszę zakładać maskę i udawać, że wszystko jest w porządku. Jeśli pokazałabym się bez niej, zobaczyłabym na twarzach znajomych mieszankę litości i niezrozumienia. Albo patrzyliby na mnie jak na wariatkę. Maskę zdejmuję dopiero w swoim pokoju. Staram się wtedy nie patrzeć w lusterko, bo boję się, że zobaczyłabym siebie. A ja nie lubię siebie. Od czterech lat nie umiem powiedzieć o sobie niczego dobrego.

Dziewczyna marzy o tym, by śpiewać. Ale nie o żyletce ani raju, tylko o miłości. - Banalne? Do cholery, nie dla kogoś, kto nigdy jej nie miał!

Gdy ostatnio zobaczyła plakaty o castingach do nowej edycji programu "Mam talent", podskoczyła z radości. Później jednak się dowiedziała, że niepełnoletni uczestnicy muszą mieć zgodę rodziców. Problem w tym, że mama Alicji nie zgadza się na casting - nie dowierza, że córka ma talent.

- Kiedyś ją zapytałam, co ze mną jest nie tak i czy przeze mnie pije - mówi Alicja. - Odpowiedziała, że to nie ona ma problem, tylko ja, bo jestem nieudacznikiem i wymyśliłam sobie jej alkoholizm. Możesz więc darować sobie pytania w stylu: "Pójdziesz do psychologa?". To nie ja potrzebuję pomocy, tylko ona.

Koleżanka Alicji: - O żyletce nie wie nikt z dorosłych. To nie jest dobre, lepiej byłoby, gdyby ktoś się o tym dowiedział i jej pomógł. Ja nie mogę pisnąć ani słowa.

Alicja: - Nie wiem, czy mama wie o kreskach, bo milczy jak kamień. Nauczyciele? Nie zauważają. A przecież gdy wyciągam rękę, by napisać coś na tablicy, te kreski są na wierzchu. Teraz, gdy zrobi się ciepło i zacznę zakładać krótkie rękawy, słońce jeszcze bardziej wyciągnie blizny.

Tylko ręce są czyste

Przynajmniej raz w miesiącu Judyta (17 lat) wchodzi na pewien portal, w którym Polacy publikują swoje zdjęcia porno. Klika w zakładkę "Najnowsi", później "Kobieta", a na końcu "18-20" (najniższa kategoria wiekowa). Pomija zbliżenia dziewczęcych piersi, wagin i pośladków. Interesują ją wyłącznie zdjęcia, na których widać całe postacie. Powiększa je i uważnie im się przygląda.

- Niby wiem, że nic tam nie znajdę, ale ciągle jeszcze potrzebuję się upewnić. Jak sobie pomyślę, że moje zdjęcia mogłyby się tam pojawić, chce mi się rzygać. Widziałeś komentarze pod tymi fotami? "Wylizałbym ci cipkę" albo "Śliczne cycusie". Ohyda!

Wszystko zaczęło się prawie rok temu, gdy Judyta zerwała ze swoim chłopakiem. Adam był rozgoryczony i zagroził, że wrzuci na wspomniany portal jej rozbierane zdjęcia. Zrobił je, gdy go o to poprosiła. Miały być tylko dla ich oczu. Ufała mu.

- Gdy powiedział, że roześle moim znajomym linki do tych zdjęć, wpadłam w paranoję. Patrzyłam na ludzi w klasie i myślałam nad tym, czemu się do mnie uśmiechają. Czy już widzieli? Wstydziłam się o tym komukolwiek powiedzieć. Byłam zdołowana. W tym czasie odkryłam, że moja koleżanka eksperymentuje z żyletką. Przeczytałam w internecie, że to pomaga, bo gdy się tniesz, uwalniają się endorfiny, które dają ci poczucie szczęścia. Postanowiłam spróbować.

Zdjęcia autorstwa Adama pochodzą z okresu, gdy Judyta była dumna ze swojego ciała. Nadal jest piękną, wysoką brunetką o delikatnych rysach twarzy i uśmiechu dziecka, ale coś jednak się zmieniło. - Chłopaki z klasy na jej widok zawsze dostawali małpiego rozumu, a dziewczyny patrzyły na nią z zawiścią. Ale kiedyś była mistrzynią flirtu, a teraz trzyma wszystkich facetów na dystans - mówi jej przyjaciółka Magda.

Judyta: - Czasami gdy siedzę pod prysznicem, mam odruch wymiotny. Uda i podbrzusze są całe w strupach i bliznach. Tylko ręce są czyste, bo gdy kiedyś je pocięłam, matka od razu zobaczyła.

Matka Judyty jest psychologiem i zajmuje się szkoleniem przyszłych menedżerów. O problemach córki mówi w czasie przeszłym. - To był dla nas trudny okres. Akurat rozwodziłam się z ojcem Judyty i ona bardzo to przeżyła. Zrobiła głupstwo, bo chciała na siebie zwrócić uwagę. Usiadłyśmy więc i szczerze pogadałyśmy. Zrozumiała. Dobrze, że pan zajął się tym tematem, bo autoagresja to teraz ogromny problem wśród nastolatków. Dużo na ten temat czytałam. Od 2000 roku widać gwałtowny wzrost przypadków samookaleczeń wśród młodzieży. Jedną z przyczyn jest kryzys rodziny... Tak, biję się we własne piersi. Ale w takich sytuacjach najważniejsza jest rozmowa. Trzeba ją podejmować, bo wśród młodzieży, która się okalecza, jest większe ryzyko samobójstw.

Tezy matki Judyty potwierdzają specjaliści, ale samej Judycie od tej wiedzy nie przestało przybywać kresek na ciele. Dziewczyna się wciągnęła i nie chciała przestać. Zamiast rozmawiać z matką, wolała wchodzić na młodzieżowe portale i wyszukiwać osoby, które się okaleczają. Tak zaczęła się przyjaźń z Anką z Warszawy. Przez trzy miesiące pisały do siebie prawie codziennie. Nigdy się nie widziały, ale Judyta miała poczucie, że wiedzą o sobie wszystko. Pewnego dnia dziewczyna ze stolicy przestała odpowiadać na maile. Judyta miała złe przeczucia. Napisała do siostry Anki.

- Dowiedziałam się, że Anki już nie ma. Byłam przerażona, że nie wytrzymała. Postanowiłam pójść do szkolnej psycholożki. Powiedziałam jej o kilku kreskach, a ona spojrzała na mnie jak na ciekawy przypadek. Wydrukowała przy mnie jakiś artykuł z internetu o autoagresji i zaczęła ze mną o nim rozmawiać. Porażka! Teraz szykuję się do rozmowy z mamą. Chciałabym, żeby pomogła mi wymazać z pamięci ostatnie miesiące. Ale to chyba niemożliwe.

Przyjaciel z piórnika

Ma 21 lat i jest oczkiem w głowie mamy. Jeśli czegoś chce, tłucze się krzesłem, a ona od razu przybiega. Kuba nie może jej nic powiedzieć. Gdy go boli, jęczy, a gdy się cieszy, pokazuje gołe dziąsła. Nie umie wstać z łóżka ani samodzielnie jeść. Jego nogi są nienaturalnie wygięte i wychudzone. Na łydkach wisi skóra i wygląda to tak, jakby mięśnie całkowicie zanikły. Ale to tylko pozór. Mięśnie dają o sobie znać, gdy ulegają nagłym skurczom. Wtedy chłopiec cierpi najbardziej. Rzadką chorobę, na którą zapadł, lekarze nazywają encefalopatią z odkładaniem żelaza w mózgu. Jest nieuleczalna.

- Ja nad nim nie płaczę - obrusza się siostra Kuby, 17-letnia Ola. - Odkąd wyrwali mu wszystkie zęby, cały czas się ślini. Szczerze mówiąc, to trochę się nim brzydzę.

Dziewczyna niechętnie opowiada o swoim bracie. Przyjechałem do niej, bo w internecie znalazłem list, w którym Ola rozstaje się ze swoim przyjacielem. Chce rozmawiać o własnych problemach, a nie o Kubie, przez którego się czuje, jakby w ogóle nie istniała.

- Wstaję rano, idę do szkoły, uśmiecham się, a w środku jest smutek - opowiada. - Później wracam do domu, witam się z mamą, mówię jej, że dostałam piątkę, i nie słyszę nic. Zamykam się więc w swoim pokoju i resztę dnia spędzam na Gadu-Gadu. Z mamą praktycznie nie rozmawiam. Dla niej wszystko kręci się wokół Kuby. Przy mnie jest tylko tata. Umarł rok po moim urodzeniu, ale ciągle czuję jego obecność.

O przyjacielu Ola nadal nie potrafi zapomnieć. Byli ze sobą trzy lata. Do szkoły nosiła go w piórniku, a wieczorem wkładała pod poduszkę. Sięgała po niego zawsze, gdy było jej źle. Ostatnio

- gdy jej chłopak z nią zerwał. Poprzednio - gdy doszła do wniosku, że skoro przyjaciółki nigdy nie mają dla niej czasu, nic dla nich nie znaczy. Wcześniej - gdy zaczęła myśleć, że dla mamy ważny jest tylko Kuba, a ona się nie liczy.

Przyjaciel sprawiał, że na twarz Oli wracał uśmiech. Największą jej przyjemnością było patrzenie na świeże rany. Gdy zaczynały się goić, trzeba było robić następne.

Pod koniec stycznia napisała: „Wiesz co, Cyrkiel, dziś się rozstaliśmy na zawsze. Znalazła się osoba, która mi Ciebie odebrała. Już nie będziesz do mnie wołał. Nie będziesz mnie kusił. Już nie jesteś moim »przyjacielem «. Musiał kiedyś przyjść dzień, w którym skończyła się moja »miłość « do Ciebie. Żegnaj. Trzymaj się i nie męcz nikogo więcej” (Nastek.pl).

Osobą, która odebrała Oli cyrkiel, jest Michał: - Zauważyłem, że się uzależniła i że jak tak dalej pójdzie, to będzie się cięła przy każdym problemie. A ona jest bardzo delikatna i poruszają ją nawet błahostki. Teraz mamy taką umowę, że jeś-li ona zrobi sobie kreski, to na mojej ręce pojawi się ich pięć razy więcej.

Ola: - Michał jest moim najlepszym przyjacielem i poświęca mi dużo czasu. Odstawić cyrkiel można tylko dla kogoś bliskiego, nie dla siebie. Chodzi o to, żeby innych nie ranić. Siebie można.

Gdy pytam, czy taką bliską osobą, dla której można przestać się okaleczać, jest też mama, Ola opowiada o sytuacji sprzed roku. Podczas kłótni ze starszą siostrą wykrzyczała wtedy, że tnie się od dwóch lat, a nikt tego nie zauważył. Gdy mama to usłyszała, wyszła z domu. Po powrocie kazała Oli przeprosić siostrę za awanturę i ustaliła ze starszą córką, że załatwią u znajomego lekarza tabletki na depresję. Ola łykała je przez tydzień. Później wróciła do cyrkla i już nigdy z matką o kreskach nie rozmawiała.

Dziewczyna nie chce słyszeć o tym, że jej mama jest zrozpaczona chorobą Kuby i że poświęca mu tyle uwagi, bo nie wie, czy gdy się jutro obudzi, on będzie jeszcze żył. - Chciałabym, by kiedyś na moment przestała się nim zajmować i powiedziała, że mnie kocha i jest ze mnie dumna. Boję się, że zanim do tego dojdzie, zrobię o jedną kreskę za dużo. Przejadę po nadgarstku i będzie koniec. Ale teraz jest Michał, więc nic złego się nie stanie.

Kilka dni po naszej rozmowie odzywam się do Oli na Gadu-Gadu. "Nie chcę już przyjaźni Michała - pisze. - Zaczął chodzić z dziewczyną, której nie cierpię, ale to akurat jest najmniejszy problem. Chodzi o to, że coś do niego czuję... W szkolnej toalecie znów zrobiłam kilka kresek. Właściwie więcej niż kilka. Od razu lepiej".

Ucieczka z kina Przeszłość

Nie byłoby tych wszystkich blizn na lewej ręce, gdyby nie pewien film. Wyświetla się Weronice (19 lat) wieczorami. Najczęściej wtedy, gdy coś jej się nie uda albo gdy ktoś zrobi jej przykrość. Najgorzej, gdy film wdziera się w sen. Jest tak realistyczny, że dziewczyna się budzi, zapala każdą lampę w mieszkaniu i robi wszystko, by do rana już nie zasnąć.

SCENA IV

Dom wujka. Mariancio wybrał 13-letnią Weronikę, bo ona nikomu nie powie. Kamila za bardzo pyskuje i od razu poleciałaby do ciotki, a Agnieszka ma dopiero dwa lata, jest jeszcze za mała.

Gdy ciotka wychodzi do pracy, Kamila na podwórku bawi się z koleżankami, a Agnieszka w swoim pokoju ogląda bajki, u Weroniki zjawia się Mariancio. Odkłada kule i siada na łóżku obok dziewczynki. Ona go odpycha, brzydzi się jego pocałunkami, nie chce, by jej dotykał, ale wujek, choć jest inwalidą, potrafi być cholernie silny.

Zanim o Marianciu dowie się policja, minie kilkanaście miesięcy. Zaraz potem trzy siostry trafią do pogotowia opiekuńczego, a później do domu dziecka.

SCENA III

Przedpokój domu rodzinnego. Kamila właśnie pobiegła do sąsiadki, by zadzwonić na policję. Weronika, stojąc w drzwiach, krzyczy, płacze i błaga ojca, by został. Gdy to nie pomaga, doskakuje do niego i z całej siły zaczyna okładać go pięściami. W odpowiedzi słyszy pijacki bełkot: "Muszę wyjść, nie szukajcie mnie, już nie wrócę".

Weronika ma dopiero 12 lat, ale wie już, czym takie nagłe wyjścia ojca mogą się skończyć. Doskonale pamięta, jak kiedyś poszedł z kolegami pić na tory kolejowe. Po śmierci żony chodził tam zawsze, gdy myślał o śmierci. Tamtym razem rzucił się pod nadjeżdżający pociąg. Los chciał, że nie obudził się przy żonie, tylko w szpitalu. Lekarze powiedzieli mu, że jest szczęściarzem - stracił jedynie palec u ręki i miał roztrzaskane kolano. Wtedy na miesiąc trafił do psychiatryka.

Teraz, gdy dziewczynka stoi w drzwiach i stara się opóźnić wyjście taty, jeszcze nie wie, że on najbliższą noc spędzi w izbie wytrzeźwień, a kilka następnych miesięcy na ciągłym myśleniu o śmierci. W końcu jego serce nie wytrzyma. Tak przynajmniej powie babcia. Weronika nigdy do końca w to nie uwierzy - będzie myślała, że ojciec uciekł od niej i gdzieś w Polsce zaczął nowe, spokojne życie.

SCENA II

Szpital. Weronika jest przerażona widokiem mamy. Do tej pory była wysoką energiczną kobietą o pięknym uśmiechu, teraz wygląda, jakby z niej życie uciekło. Leży na łóżku, a z jej ust wydobywa się rurka, która biegnie do respiratora. Lekarze podali jej silne środki przeciwbólowe, dlatego sprawia wrażenie nieobecnej.

Dziewczynka ma tylko 11 lat i nie wie, jak się zachować, ma ochotę płakać. W końcu nieśmiało podchodzi do łóżka i pyta mamę, czy może jej opowiedzieć jedną z przygód Pinokia, którą wymyśliła na lekcję języka polskiego. Mama kieruje na nią mętne spojrzenie, ale nic nie mówi. "Chyba się zgodziła" - ośmiela ojciec. Weronika opowiada bajkę, nie zważając na to, że jest w niej coś o umieraniu.

Następnego dnia, gdy usłyszy o śmierci mamy, popadnie w rozpacz. Pomyśli, że ona umarła, bo usłyszała tę nieszczęsną historyjkę o Pinokiu. W tamtej chwili na długo zapomni, że zaraz po urodzeniu siostry u mamy zdiagnozowano raka wątroby.

SCENA I

Dom rodzinny. Dwie siostry, Weronika i Kamila, przybiegają do kuchni i siadają przy stole obok matki i ojca. Rodzice wezwali je, bo chcą coś ważnego powiedzieć. Mają roześmiane twarze, ale zachowują się dość dziwnie. Spoglądają na siebie, jakby nie wiedzieli, kto ma zacząć. W końcu ojciec, trzymając dłoń na brzuchu żony, mówi z dumą: - Będziecie miały siostrzyczkę. Nasza rodzina się powiększy.

- Od dłuższego czasu uciekam przed sobą - mówi Weronika. - Boję się przeszłości i ludzi z nią związanych. Przez ten rok, odkąd stałam się pełnoletnia i wyszłam z domu dziecka, uciekałam. Nigdzie nie zagrzałam dłużej miejsca. Najpierw Bytom, później Warszawa, w końcu Beverwijk w Holandii. Byle dalej. Teraz chcę się zatrzymać. Poznałam tu chłopaka i zamieszkaliśmy razem. Jeszcze nie pokonałam wstrętu do męskiego ciała, ale próbuję. Wreszcie mam dom. Znalazłam pracę - pucuję auta, uczę się holenderskiego, chcę studiować psychologię.

- A cięcie się? - pytam.

- To też ucieczka. Najpierw robiłam to nożykiem do tapet, później sięgałam po żyletki, czasem noże. Gdy ostrze powoli zanurzało się w skórę, zaczynałam czuć ból, a zarazem pochłaniające go poczucie wolności i spokoju. To wielka ulga, która pogłębiała się z każdym ruchem ostrza. Ale z tym jest jak z alkoholem - zagłuszony ból wraca, niekiedy nawet ze zdwojoną siłą. Teraz już staram się tego nie robić. Ale czy tak do końca można z tym zerwać?

***Imiona bohaterów na ich prośbę zostały zmienione
Źródło: Duży Format


Teraz tylko tak się pisze o bolesnych sprawach - opisowo, z makabrycznymi szczegółami (im bardziej drastyczne, tym lepiej), ale bez oceniania, bez szukania PRZYCZYN, bez sugerowania możliwych rozwiązań. Dziennikarz (podobnie jak i terapeuta) ma pozostawać beznamiętny, nie wolno mu przedstawić własnych wniosków czy ocen. Potem przeciętny pochłaniacz prasy czyta i zachodzi w głowę "co ci nastolatkowie wyprawiają! co za głupoty wymyślają! i w ogóle skąd to się bierze?" (wiadomo, z niewłaściwego żarcia się bierze, bo przecież nie z toksyczności starych :roll: )

Artykuł dla mnie jest wartościowy, ponieważ jest długi i rysuje kilka portretów kaleczących się nastolatków. Czytając go uważnie i powoli można znaleźć WSZYSTKO - odpowiedzi na pytania dlaczego zaczęli się ciąć i dlaczego nie są w stanie przestać. Trzeba tylko zwrócić uwagę na szczegóły i na stosunek tych nastolatków do rodziców (i tu tkwi odpowiedź na pytanie, dlaczego nie mogą wyjść z nałogu). Nie ma też w ich otoczeniu żadnego Świadka Empatycznego...

Marishka
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Cze 01, 2011 13:58   

M i T napisał/a:
(wiadomo, z niewłaściwego żarcia się bierze, bo przecież nie z toksyczności starych :roll: )


Jakbyś tego nie napisała, nie byłabyś sobą :hug:
nie ma to jak tania prowokacja :hihi:
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Śro Cze 01, 2011 14:20   

_flo napisał/a:
Jestem przekonana, ze tak wlasnie jest, to byl strzal w dziesiatke. Niektorym do uzaleznienia wystarczy raz, dwa razy nieswiadomie doswiadczyc, ze dana czynnosc wyzwala w mozgu upragnione neuroprzekazniki. I nie ma wiekszego znaczenia, czy sa to weglowodany, sex, odchudzanie, pocharatane ramiona, muzyka czy bieganie...
(Oczywiscie sa "narkotyki" lepsze i gorsze.)
A ja mysle, ze w przypadku samookaleczania sie chodzi o wyladowanie zlosci, wscieklosci, zamaist kierowac ja do zrodel, ktore ja spowodowalo, chorzy kieruja ja wobec samego siebie. W tym przypadku uczucie przyjemnosci jest uczuciem wtornym, wynikiem ULGI, ktora sie poczulo pozbywajac sie balastu.
_________________
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Lut 23, 2013 14:34   

http://tvnplayer.pl/progr...1E09,16100.html
Połykacze tasiemców :shock:
Paweł Grzesiowski tłumaczył, tłumaczył tak, ze zdrowy psychicznie człowiek nie powtórzył by czegos takiego nigdy wiecej, ale nie oni, jak grochem o sciane... :P
Chcielibyscie mic takiego partnera ? :P
Ostatnio zmieniony przez Molka Sob Lut 23, 2013 14:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
korniszonek

Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 20
Wysłany: Nie Lut 24, 2013 09:32   

http://tvnplayer.pl/progr...1E09,16100.html

Pan dr się nie przygotował, tasiemiec potrzebuje dwóch żywicieli, niemożliwe jest zarażenie człowieka bezpośrednio z członu pasożyta. Potrzebne jest bydło, ono zaraża się odchodami człowieka i w jego mięsie w postaci wągra tasiemiec oczekuje na żywiciela ostatecznego.

Niemożliwe też jest posiadanie więcej niż jednego tasiemca w przewodzie pokarmowym.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Czw Lut 28, 2013 08:36   Re: Samookaleczanie się

M i T napisał/a:
Dobry artykuł na temat autoagresji przejawiającej się w postaci cięcia się:
http://zdrowie.onet.pl/15...sychologia.html
Cytat:
Niszczą ciało, by uspokoić duszę
Maciej Stańczyk/Onet.pl
Mają nerwice, depresje, skłonności do psychozy. Gdy puszczają im nerwy, chwytają za coś ostrego. Nóż czy żyletka przez chwilę przynoszą ulgę ich skołatanym nerwom.
Marishka

Bywa też i tak:
http://pl.wikipedia.org/w...2_Lescha-Nyhana
Cytat:
Choroba Lescha-Nyhana jest związana z mutacją w genie HPRT1 na chromosomie X w locus Xq26-q27.2 kodującym białko fosforybozylotransferazy hipoksantynowo-guaninowej (EC 2.4.2.8).
Ta mutacja dotyczy tylko jednej pary zasad i może wystąpić w dowolnym miejscu genu, a powoduje ogromne spustoszenie funkcjonowania mózgu, praktycznie bez uszkodzeń neurologicznych . Co na to entuzjaści biotechnologii?
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Pią Sie 09, 2013 01:14   

monikaf napisał/a:
A ja mysle, ze w przypadku samookaleczania sie chodzi o wyladowanie zlosci, wscieklosci, zamaist kierowac ja do zrodel, ktore ja spowodowalo, chorzy kieruja ja wobec samego siebie. W tym przypadku uczucie przyjemnosci jest uczuciem wtornym, wynikiem ULGI, ktora sie poczulo pozbywajac sie balastu.
Dokładnie tak.
Ja chciałbym zapytać, dlaczego będąc mądrą osobą, publikuje Pani tak szpetną fotografię swojego imagu?
JW
 
     
MONIKAW 


Pomogła: 2 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 27 Cze 2007
Posty: 546
Wysłany: Pią Sie 09, 2013 10:06   

Przyznaję aż zaniemówiłam... 8/
Panie Witoldzie czy to na prawdę napisał Pan?
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Nie Sie 25, 2013 09:38   

MONIKAW napisał/a:
Przyznaję aż zaniemówiłam... 8/
Panie Witoldzie czy to na prawdę napisał Pan?
Tak, to ja.
Pani Moniko!
Jest Pani wspaniałą osobą piszącą mądre posty.
Wiem, że to co napisałem sprawiło Pani przykrość. I mnie również.
I wiem również, z własnego doświadczenia, że po pewnym czasie
przepracuje Pani tę sytuację z pożytkiem dla siebie.
Jest Pani jedyną osobą na forum, której to napisałem.
Nie obchodzą mnie trolle i spamerzy starający się zwrócić uwagę szokowaniem,
ale zawsze traktuję poważnie mądre osoby, które od lat są na naszym forum.
Pozdrawiam serdecznie
JW
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Sie 27, 2013 21:19   

korniszonek napisał/a:
http://tvnplayer.pl/programy-online/miasto-kobiet-odcinki,33/odcinek-9,S11E09,16100.html

Pan dr się nie przygotował, tasiemiec potrzebuje dwóch żywicieli, niemożliwe jest zarażenie człowieka bezpośrednio z członu pasożyta. Potrzebne jest bydło, ono zaraża się odchodami człowieka i w jego mięsie w postaci wągra tasiemiec oczekuje na żywiciela ostatecznego.

Niemożliwe też jest posiadanie więcej niż jednego tasiemca w przewodzie pokarmowym.

korniszonek ekspert zabrał głos! Gdy skonczysz medycyne, to pogadamy :P

Możliwe jest zarażenie człowieka bezposrednio z członu pasozyta w przypadku Teania solium - uzbrojony, może sie zdarzyc ze człowiek stanie sie zywicielem pośrednim. Moze dojsc do tego w sytuacji gdy ma w swoim organizmie dojrzałego tasiemca, na zasadzie "cofki" w sytuacji gdy np. nastąpi odruch wymiotny, wówczas jajo trafia do zołądka i tam pod wpływek soków trawiennych onkosfera z jaja zostaje uwolniona i przedostaje sie droga krwi lub limfy do narządów lub mięśni. Często jest to przepona , serce czy nawet język ponieważ umiejsowiają się w mięsniach najlepiej ukrwionych, tam onkosfera przybiera postac wągrzycy, postaci dużo bardziej niebezpiecznej niz sama postac tasiemca w jelicie. Gdy usadowi się w ważnych narządach typu mózg to mamy poważny problem. Zresztą jajami tasiemca uzbrojonego mozemy zarazic się stajac się żywicielem posrednim równiez przez brudne ręce przenosząc jaja przez jame ustna. To są fakty i takie sytuacje się zdarzają. Dlatego mozna zarazic rowniez domowników. Tasiemiec uzbrojony wykazuje mnieszą spacyficznosc w stosunku do nieuzbrojonego dlatego moze tworzyc wągrzyce u człowieka.
 
     
koffin

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 482
Wysłany: Czw Paź 02, 2014 15:01   

Wytłumacz mi proszę czy jedząc surowy tłuszcz sadło, słoninę nieobrobione skwarki można się zarazić uzbrojonym, wągrzycą lub nieuzbrojonym? To coś w skwarku o kolorze fioletowym przypominające żyłkę, nitkę jak to się nazywa?
Jakie są objawy w ciągu tygodnia po zarażeniu się uzbrojonego i nieuzbrojonego, wągrzycą itd.
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Czw Paź 02, 2014 20:44   

Jak tu już gadacie o tasiemcach to zadam pytanie chyba głównie kierowane do Molki.
Można wyczuć ruchy tasiemca, glisty bądź innych pasożytów w jelitach, tak jakby lekko łaskotało tuż pod mięśniami? Bo zaczynam mieć takiego schiza. Tylko że kiedyś czegoś takiego nie miałem póki nie przeszedłem na LC. Na dodatek kiedyś byłem dość mocno schorowany a teraz już nie ...
 
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Śro Paź 08, 2014 09:47   

Czasem robale podchodzą pod gardło i powodują odczucie, że coś dławi w gardle.
Robią to, jak im coś nie pasuje w pożywieniu.
Najprościej wykonać badania.
JW
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Sob Paź 11, 2014 22:57   

Nie to dławienia nie mam. A jakimi badaniami idzie wykryć pasożyty te wielkie?
Robiłem kiedyś na tasiemce z kału... ale to ponoć guzik warte. A na glisty to przeciwciała z krwi i też nic. Po Prostu takie dziwne łaskotanie mam w okolicy brzucha i jak tam patrze na atlas anatomiczny człowieka to wygląda mi to na jelito cienkie. Choć ostatnio juz czegos takiego zbytnio nie miewam.
_________________
"Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy ... Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i agentów ubezpieczeniowych."
 
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Nie Paź 12, 2014 18:02   

Tasiemiec wydala swoje segmenty, które są widoczne gołym okiem. Glista może sobie wyleźć na zewnątrz, a owsiki powodują w nocy swędzenie odbytu, kiedy składają tam jaja.
Tęgoryjec dwunastnicy powoduje silne krwawienia.
JW
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Paź 12, 2014 23:04   

daniel_K napisał/a:

Po Prostu takie dziwne łaskotanie mam w okolicy brzucha


to" motylki" :D
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Pon Paź 13, 2014 08:04   

Molka napisał/a:
daniel_K napisał/a:

Po Prostu takie dziwne łaskotanie mam w okolicy brzucha


to" motylki" :D

A motylki wykluwają się z larw. ;-)
 
     
daniel_K 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 38
Dołączył: 01 Sie 2014
Posty: 311
Skąd: Rybnik
Wysłany: Śro Paź 15, 2014 00:16   

Albo gó*no na zakręcie jak to mi powiedziała matka :) )
No niby takie hehe macie ze mnie ale jak to faktycznie sprawdzić kolonoskopia? Gastroskopia?
Bo dziwne jest że zdrowotnie czuję się jakby kilka levelów wyżej, a kiedyś takiego "poczucia" nie miałem :O
_________________
"Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy ... Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i agentów ubezpieczeniowych."
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved