Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: Witold Jarmolowicz
Wto Sty 01, 2013 11:12
Leczenie dziecka autystycznego dietą niskowęglowodanową
Autor Wiadomość
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 12:15   

Nie no, to nie jest nie tylko konkretny przykład, ale żaden przykład.

Skoro już o tą stronę zaczepiasz, to właściwie jest to potwierdzenie. Pewne dysfunkcje powodują że organizm ma deficyt danych substancji albo inne produkuje w nadmiarze.

Powody są rózne, począwszy od okresu prenatalnego, przez świństwa w szczepionkach, środowisku, pokarmach po stres psychiczny. Wszystki leki wprowadzane do organizmu zmieniają równowagę biochemiczną.

Na pewno odpowiednie odzywianie ma znaczenie, jak również jakość pożywienia, ale to też nie zawsze jest wystarczające. Z drugiej strony suplementacja to nieporozumienie, raczej powinno się jak już postawić na pewną dawkę uderzeniową aby przywrócić organizm do funkcjonalności, a dalsze leczenie powinno być zachowawcze przez właśnie odpowiednie odżywianie i tryb życia.

Ja to widzę, po sobie. Nawet po konkretnych objawach skórnych można pewne rzeczy poznać.

Nie dziwię się że dostawałeś od flo.
Ostatnio zmieniony przez rakash Wto Paź 26, 2010 12:35, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
Mariusz_ 
[Usunięty]

Pomógł: 12 razy
Wiek: 24
Dołączył: 16 Sie 2010
Posty: 2808
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 15:36   

Wielu tu teorią sypie jak z rękawa a w praktyce/życiu codziennym zonk/@! :)
CH**j teorią liczy się praktyka oraz carpe diem hehhe
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 16:23   

Hannibal napisał/a:

obrywało mi się czasem od... flo

dream ooooon ;)
nie pamiętam tej dyskusji zresztą, i nie mam jak się odnieść

ps. raw roxxx - co do tego nie mam wątpliwości :P
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 17:35   

rakash napisał/a:
Sylwia, dziwi mnie że nie znacie tematu, ale chyba faktycznie niepotrzebnie. W każdym razie ja poznałem temat z jednej ksiażki i nie koniecznie mowa była tam o Autyzmie, ale ogólnie o zaburzeniach natury psychiatrycznej.

No więc ten Pffeifer podszedł do problemu od strony biochemii, także niewiele do rzeczy mają tutaj badania czy to byli LC czy HC czy jeszcze jacyś inni.


Rakash przecież Ja dopiero 4 lata czytam na ten temat, mogę pogadać jak poczytam jeszcze z 6 lat. Może mi więcej odwagi przybędzie by pisać swoje wnioski i przemyślenia bo lepiej jak się coś czasem "na głos" wypowie. A cały czas chcąc przekonać innych rodziców dzieci autystycznych musze godzic to, by im to prosto tłumaczyć bo są przywyczajeni, że dieta jest BEZ MLEKA, BEZ CUKRU, BEZ GLUTENU i jak zaczynam im wklejać fragmenty o tym, że w przepisach jest śmietana to się pytają to dlaczego ta śmietana? A przecież w diecie chodzi o obłaskawienie jedzenia by jego niejedzenie nie było mieczem, który zabije jak mleko po wielu miesiącach jego niejedzenia.

A z drugiej strony jak komuś kto daje dziecku enzymy w tabletkach napiszesz, że to nie pomoże na dłuższą metę bo organizmu nie da się tak zeskanować by wiedzieć czego ile i czy po 3 dniach należy to odstawić czy nie to by Cię zakrakali i nie zrozumięli.

A z innej strony muszę wpadać czasem jak dziś mnie olśniło na tłumaczenie takie , by do nich dotarło: dziś pojawiła się tam znów dyskusja o komórkach macierzystych i tym co tu już wklejałam i wyraziłam w końcu swoje zdanie do nich na ten temat w takim trochę śmiesznym zdaniu może ale może te słowa coś im pokażą. Napisałam, że wg mnie komórki macierzyste pobrane od pacjenta, którego chce się wyleczyć nie będące z krwi pempowinowej nie dadzą efektów wyleczenia bo organizm choruje i leczy się " do szpiku kości"

Napisałam im, że obserwuję to rozmawiając z innymi leczącym dietą choroby od białaczki, poprzez cukrzycę aż do stwardnienia rozsianego. Ale komu to moje opisywanie przemówi do rozumu, że atomy, że molekuły, skład krwi, limfy itp. drobinki organizmu. Jak już pytają to często w takiej formie jak mnie o olej , który podawał Hannibal: a gdzie jest napisane, że jest oczyszczony, że nie zawiera rtęci? A gdzie jest napisane jak działa, opinie innych rodziców? Ja wiem, że to wszystko jest trudne Ja też się uczę ale cały czas się dziwię, jest już dużo opisów jak wchłaniają sie witaminy, jak działa przemysł farmaceutyczny, jaka jest żywność a jeśli spotkają na swojej drodze osoby, które mówią o wiele więcej niż to co tzw.specjaliści od autyzmu to nie wierzą, uważają, że to wymysły. itp. Ale nie boją się podać tabletki nawet "naturalnej" bo są jakies badania, nie boją się podać homeopatii bo iluś rodziców podaje. To Ja też powinnam przekonać iluś rodziców by mieć co im pokazać: zobaczyłeś to uwierzyłeś!.

Niestety.

A co do badań biochemicznych to jak wykazać istnienie czegoś zupełnie przeciwnego niż obecna biochemia uważa za prawdę jeśli ludzi i założenia biochemiczne utrwala się na pacjentach jedzących wysokowęglowodanowo? No chyba, że jakiś biochemik mi opisze, że proces poznawczy obecnie to tylko próbki i badania pod tzw."szkiełkiem" a to co dzieje się w człowieku jest tylko pomocą ?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 18:33   

Ja zapytałem ogólnie. Widzę, że na innych forach ten temat poruszany był już co najmniej w 2005 roku. Dziwie się że nikt tutaj o tym nie pisał, i nie mam do ciebie pretensji, tylko liczyłem że jednak ten temat jest dobrze znany i był już poruszany.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 19:52   

rakash być może był być może wtedy nie dorosłam wiedzą by to zrozumieć i by do mnie dotarło. O Gregory Elisie też mi podawali użytkownicy z tego forum wczesniej informacje ale ja wtedy dopiero się uczyłam, nie myślałam,że mogę dojść do momentu, że będę chcieć uczyć innych, że będe się uczyć angielskiego po to by szukać informacji ze świata podobnych do moich doświadczeń.

Nie mogę marudzić mówiliście nie przyjęłam wtedy tego. Mogę tylko coraz lepiej się rozwijać i uczyć.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Wto Paź 26, 2010 19:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 20:12   

_flo napisał/a:
dream ooooon ;)

no 8-)
_flo napisał/a:
nie pamiętam tej dyskusji zresztą, i nie mam jak się odnieść

za to ja pamiętam
http://tiny.pl/hwg54
http://tiny.pl/hwg5k
_flo napisał/a:
ps. raw roxxx - co do tego nie mam wątpliwości :P

balsamiczne takie info są dla mnie 8-)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 20:16   

Hannibal jak się robi skrót do konkretnego postu z tematu tak jak Ty to zrobiłeś?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 20:20   

sylwiazłodzi napisał/a:
Hannibal jak się robi skrót do konkretnego postu z tematu tak jak Ty to zrobiłeś?

Tu wpisujesz adres - http://tiny.pl/hwg5k
Klikasz - "skróć"
No i otrzymujesz skrócony adres.
Na forum DD adresy są automatycznie skracane (coby nie zajmowały zbyt wiele miejsca), jednak w tym wypadku użyłem "tiny", gdy jeden z nich nie był rozpoznawalny całościowo jako adres www
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Wto Paź 26, 2010 20:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 20:54   

Oto co robł mój syn gdy był na nocy w szkole:

NOCNE ZABAWY

Z piątku na sobotę (z 08.10 na 09.10) uczniowie klas partnerskich IIa oraz Va wraz z wychowawczyniami: p. Jolą Pietrzak, A. Jachimczak i E. Błaszczyk nocowali w szkole!

Zabawa odbyła się pod hasłem „Pirackie podboje”. O godz. 19 –ej szkoła zamieniła się w piękną, pełną tajemnic bezludną wyspę,
a uczestnicy zabawy jako piraci rozpoczęli grę w podchody. W pogrążonej w ciemnościach szkole nasi dzielni „piraci” podzieleni
na cztery grupy i wyposażeni w latarki rozpoczęli poszukiwanie skarbu. Za „mapę” prowadzącą do skarbu służyły ukryte w różnych pracowniach
koperty ze wskazówkami i zadaniami do wykonania. Wszystkich zadań było osiem – ostatnie polegało na odnalezieniu miejsca zbiórki wszystkich
uczestników zabawy i zarazem miejsca, w którym ukryty był skarb czyli stołówki szkolnej. Tam właśnie na zmęczonych , głodnych i spragnionych „piratów”
czekała słodka niespodzianka od rodziców – tort ze świeczkami i napisem „Jesteście SUPER”. Po gromkim „AHOJ” i zdmuchnięciu świeczek dzieci z apetytem
zajadały tort i dzieliły się wrażeniami z zabawy w podchody.
Następnie wszyscy udali się do pracowni nr 27 na kolację (wcześniej przygotowaną przez mamy).
Oczywiście kolacja to nie był ostatni punkt programu zaplanowany na tę noc.
Uczniowie udali się do szkolnej sali kinowej na film „Scooby Doo: Potwory na gigancie”.
Zwieńczeniem naszych nocnych zabaw była „piżama party”, na którym dzieci świetnie się bawiły tańcząc do znanych przebojów.

Nadszedł czas na sen. Pracownie nr 19 i 27 zamieniły się w dwie wielkie sypialnie. Wszyscy leżeli na materacach , karimatach, w śpiworach i pod kocami.
Nie brakowało oczywiście uroczych przytulanek (zwłaszcza w pracowni kl. IIa). Zmęczeni uczniowie chętnie przygotowywali się do snu,
ale tylko nieliczni potrafili zasnąć. Trzeba przyznać, że niektórzy „troszkę” rozrabiali :) .
Pełne atrakcji i śmiechu „nocne zabawy” bardzo podobały się dzieciom i niewykluczone, że w przyszłym roku szkolnym odbędzie się podobna impreza
– oczywiście pod warunkiem, że uczniowie uzyskają dobre wyniki w nauce i dobre oceny z zachowania.

http://www.sp111.edu.lodz...ml#NOCNE_ZABAWY
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Śro Paź 27, 2010 11:36   

Za bardzo do siebie bierzesz moje zdziwienie sylwiazlodzi, co nie zmienia faktu ze sie dziwie, w ogóle się dziwie...
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Paź 28, 2010 22:29   

rakash nie biorę za bardzo do serca, wolę przedstawić swój punkt widzenia, swoje myślenie

nie jestem typem , która czyta czyjeś pytanie czy opinie i wyskakuje : a Ty to jesteś taki czy owaki

jak ktoś się dziwi to chcę wytłumaczyć i napisać co myślę bo może się przestanie dziwić, może zrozumie czasem co ja myślę, że też się staram, że szukam odpowiedzi, informacji, dowiaduję się o sobie coraz nowych "rzeczy"

a swoją drogą aż tak piszesz dużo o tym swoim zdziwieniu, że jestem ciekawa co oprócz mnie Ci tak ostatnio zadziwiło, że aż tak bardzo się dziwisz?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Paweł-poprostu 


Pomógł: 5 razy
Wiek: 29
Dołączył: 08 Cze 2010
Posty: 697
Skąd: Polkowice
Wysłany: Pią Paź 29, 2010 20:17   

W produktach zwierzęcych zarówno cholesterol jak i sól są wyznacznikami wartości biologicznej. Między innymi po tym zwierzęta mięsożerne rozpoznają wartościowość pokarmu, rośliny są praktycznie mdłe.
Nie ma sensu ograniczać soli!
Wystarczy pamiętać, że co za dużo to nie zdrowo i tyle. :-)
_________________
http://www.youtube.com/watch?v=-rdnYY5eODQ
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Paź 29, 2010 20:17   

Mama Maciusia napisał/a:
Maciuś lubi sobie podlizywac samą sól, jeśli np. gdzies się rozsypie. O czym to moze świadczyć? Co o tym myślicie?


Myślę, że jest to zupełnie normalne zachowanie, spotykane wśród większości dzieci :) Nie wiem, jak Ty, ale zarówno ja jak i Tomek uwielbialiśmy lizać sól w dzieciństwie. Wiele innych osób też o tym opowiadało.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Paź 29, 2010 20:29, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Paź 29, 2010 21:49   

Poznaje smak, a oprócz tego Lutz mówił o soli, że dla nas to nienaturalne, że powinniśmy nie jeść ale sama nie ograniczałam sztucznie, sole ale mniej niż kiedyś do smaku, może czasem jeśli czegoś nie chce zjeść coś wg jego smaku jest za mało słone czy przyprawione. Czasem jak wg męża coś za mało posolę to syn już tak miał, że zupy nie chciał na talerzu, po dosoleniu talerza i wytłumaczeniu my spróbował jeszcze raz zjadał zupę.

Ja wtedy taką zupę zjadałam ale coś mi w smaku nie smakowało i nie mogłam się zdecydować co dodać soli, pieprzu a oni trafiali z tą solą.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Paź 29, 2010 21:52   

Mama Maciusia napisał/a:
Czy dziecku nalezy ograniczać sól?

Gdy jada obrobione term. produkty - mięsa, jajka - to wtedy bez soli one marnie smakują. Wiem to po sobie.
Natomiast przy surowych nic takiego nie jest potrzebne - o soli się wówczas w ogóle nie myśli. Zaszczepiając dziecku takie nawyki później ciężko będzie mu sobie wyobrazić jak to jest bez tej soli; co widać u dorosłych.
Co oczywiście nie oznacza zmuszania go do jedzenia mało wyraźnych smakowo obrobionym term. produktów, bez soli i przypraw.
Po prostu w takiej sytuacji jest tylko jeden właściwy wybór :-)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Pią Paź 29, 2010 22:20   

Hannibal napisał/a:
Mama Maciusia napisał/a:
Czy dziecku nalezy ograniczać sól?

Gdy jada obrobione term. produkty - mięsa, jajka - to wtedy bez soli one marnie smakują. Wiem to po sobie.
Natomiast przy surowych nic takiego nie jest potrzebne - o soli się wówczas w ogóle nie myśli. Zaszczepiając dziecku takie nawyki później ciężko będzie mu sobie wyobrazić jak to jest bez tej soli; co widać u dorosłych.
Co oczywiście nie oznacza zmuszania go do jedzenia mało wyraźnych smakowo obrobionym term. produktów, bez soli i przypraw.
Po prostu w takiej sytuacji jest tylko jeden właściwy wybór :-)

A wiem po sobie, ze smakuja wybornie.
Czy ty kiedys wyrosniesz i przestaniesz siac kapuste na podstwie swoich "doswiadczen"?
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Paź 29, 2010 22:31   

Kangur napisał/a:
A wiem po sobie, ze smakuja wybornie.

No to chyba jesteś wyjątkiem, bo kogo się nie spytam to mówi dokładnie to samo - bez soli takie produkty są niesmaczne.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Paź 29, 2010 22:39   

Kangur napisał/a:
Hannibal napisał/a:
Mama Maciusia napisał/a:
Czy dziecku nalezy ograniczać sól?

Gdy jada obrobione term. produkty - mięsa, jajka - to wtedy bez soli one marnie smakują. Wiem to po sobie.
Natomiast przy surowych nic takiego nie jest potrzebne - o soli się wówczas w ogóle nie myśli. Zaszczepiając dziecku takie nawyki później ciężko będzie mu sobie wyobrazić jak to jest bez tej soli; co widać u dorosłych.
Co oczywiście nie oznacza zmuszania go do jedzenia mało wyraźnych smakowo obrobionym term. produktów, bez soli i przypraw.
Po prostu w takiej sytuacji jest tylko jeden właściwy wybór :-)

A wiem po sobie, ze smakuja wybornie.
Czy ty kiedys wyrosniesz i przestaniesz siac kapuste na podstwie swoich "doswiadczen"?


Kangur proszę nie wypominaj Hannibalowi jego siania kapusty z jego doświadczeń bo na zasadzie takiego wypominania to Ja też musiałabym przestać pisać i inni. :)

Życie to nie tylko dowody, życie to też doświadczanie.

:hug:
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Pią Paź 29, 2010 22:44   

Hannibal napisał/a:
Kangur napisał/a:
A wiem po sobie, ze smakuja wybornie.

No to chyba jesteś wyjątkiem, bo kogo się nie spytam to mówi dokładnie to samo - bez soli takie produkty są niesmaczne.


To nie jest żaden argument. Raczej antyargument.

Faktycznie Hannibal siejesz ploty. Co jest niesmaczne bez soli, jajka? Żartujesz. Poza tym jak sobie usmażysz na boczku czy słoninie to masz słono. Ja w ogóle nie solę. Czasami sobie posolę, szczególnie jajka na miękko, ale to dlatego że chcę zabić smak, co uważam za bład ale póki co jeszce nie przyzwyczaiłem się, chociażby z tego względu że żółtka w kupnych jajach smakują róznie.

To samo z mięsem, odpowiednio przyrządzone bez soli też jest bardzo dobre. Mniej wyraźne ale moim zdaniem właśnie to solenie zaciemnia smak, przesyca, a wręcz sztucznie wzmaga apetyt. I to może też być jeden z problemów w odzywianiu że ludzie za dużo jedzą białek i tłuszczy ponieważ sztucznie podkręcają apetyt.
Podobnie jak inne przyprawy, chociaż mówi się że one poprawiają trawienie i wpływają pozytywnie ponieważ niwelują negatywne wpływy mięsa.

Ja prawie nie solę potraw praktycznie i mi smakują. Dzisiaj piekłem wołowinę i była rewelacyjna. Aż mam ochotę zjeść jeszcze. Kiedy gotuję kaszę to sypie dosłownie szczyptę soli, i to raczej ze względu na zasadę przemian niż dla smaku. Bez soli też mogę jeść i jeszcze bardziej mi smakuje, a przesolone potrawy to już w ogóle porażka.

Zresztą ja się odzwyczaiłem od soli bardzo dawno. Podobnie jak teraz odzwyczajam się od cukru, co na LC/DO idzie praktycznie bezproblemowo. Herbata posłodzona dwoma łyżeczkami cukru jest dla mnie paskudna po prostu. Chociaż przeważnie jak znam ludzi to każdy słodzi dwie łyżki i im to pasi. Żaden to argument.
Ostatnio zmieniony przez rakash Pią Paź 29, 2010 23:10, w całości zmieniany 13 razy  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Paź 29, 2010 22:53   

Czasem zauważam, że smalec gęsi dodaje smaku potrawom albo z nich wydobywa smak potrawy bo lepiej smakują i mniej trzeba solić.

Ale może mi się tylko wydaje ?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 13:25   

Mama Maciusia napisał/a:
Moje dzieci też swego czasu rzucały się na czysty rosół z tłuszczem gęsim. Teraz zostało tylko wspomnienie, bo tłuszcz gęsi podrożał 2 razy, a sam rosół już tak nie smakuje. Gdy sie otrząsnę z szoku cenowego, to im kupię, nie będę przecież żałować ;)

Jeśli chodzi o solenie, w ogóle nie solę im boczku (surowy przysmażany na patelni), a one ostatnio szaleją za tą potrawą. Ja sama natomiast nie zjadłabym czegoś takiego bez soli...


Kiedyś zamiast w kostkach wieprzowego używałam gęsiego wytopionego bo kg kosztowało chyba z 4 zł.

Teraz kosztuje tłuszcz gęsi 11 zł i używam rzadziej ale zauważam,że czasem już nie mogę smakować potraw na zwykłym smalcu przemysłowym i kupuję gęsi i wytapiam i jem tak wtedy do wszystkiego ten gęsi smalec. Smak brokułów jest inny. Jednyie szkodza mi do frytek go używac. Ale ostatnio dzięki innym ,którzy tu piszą spróbwałam też łoju i zrobiłam frytki na łoju. Kurcze, jeszcze lepiej smakowały niż te na smalcu wieprzowym z kostki.

Co do soli,że próbuje jej samej

ja pamietam jak kiedyś cukierniczka stała na stole i Bartek palcem próbował cukier a to był moment gdy leczyłam mu katar i objawy jakby infekcji po gorszej diecie i przekazałam to spostrzeżenie dr.Witoszek. Okazało się, że skomentowała, że skoro nie chciał nic jeść i mało pił to smakował mu ten cukier a Ja mu wtedy nie za bardzo podać chciałam herbatę osłodzoną lekko cukrem tylko dawałam mu gorzkiej. A On poszukiwał węglowodanów by odciążyć organizm i przerobić wszystko co mu się nagromadziło i ten cukier był takim dla niego rozwiązaniem.

a sól, chyba też Lutz mówił o tym, że my soli nie powinniśmy używać a zwierzęta naturalnie jej szukają ze względu na swoją dietę i liżą. Ale czy ma to jakieś odniesienie na człowieka?

nie czytałam nic więcej na ten temat co oznacza podjadanie soli u człowieka?

brak jakiś związków czy nie?

Może inni coś nam podpowiedzą?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 13:32   

Mózg rozwija się dłużej niż uważamy to dla mnie szczególnie ważne w związku z autyzmem!



15 lat z życia mózgu

Już wiemy jak rozwija się mózg. Informacje uzyskane dzięki kilkunastoletniemu monitorowaniu zmian zachodzących w korze mózgowej pokazują, że obszary mózgu warunkujące myślenie rozwijają się jako ostatnie.


Rozwój ludzkiego mózgu trwa ponad 20 lat, dlatego też dojrzewaniu nastolatków często towarzyszą gwałtowne zmiany nastrojów, a w ich zachowaniu emocje przeważają nad przemyślanymi reakcjami. Umowna granica 18 lat, oznaczająca osiągnięcie statusu osoby dorosłej jest zatem prawną abstrakcją, a najbardziej burzliwy okres naszego życia jest efektem zmian zachodzących w istocie szarej kory mózgowej. Rewelacje te całkowicie przekreślają dotychczasowe poglądy tłumaczące kształtowanie się mózgu. Na łamach tygodnika Proceedings of the National Academy of Sciences ogłosił je zespół Nitina Gogtaya z National Institute of Mental Health (NIMH) z Bethesdy.


Pojawia się i znika

Zmiany dojrzewającej struktury kory mózgowej zarejestrowano dzięki zastosowaniu techniki anatomicznego rezonansu jądrowego (MRI, magnetic resonance imaging). Obserwując w dwuletnich odstępach grupę 13 osób (w wieku od 4 do 21 lat) naukowcy ustalili, że obszary mózgu znajdujące się w korze przedczołowej odpowiedzialne za podejmowanie decyzji i rozwiązywanie problemów logicznych rozwijają się jako jedne z ostatnich. Po połączeniu informacji z MRI oraz dostępnych modeli przedstawiających powierzchnię kory mózgowej powstał film (0.9 Mb), który w przeciągu kilku sekund pokazuje zmiany zachodzące w mózgu na przestrzeni 15 lat (został udostępniony dzięki uprzejmości Paula Thompsona z University of California Los Angeles, UCLA).

Na przedstawionym w filmie schemacie kory mózgowej kolor żółty i czerwony odpowiadają dużej ilości istoty szarej, natomiast pojawiający się kolor niebieski oznacza jej zanikanie. Po obejrzeniu „nagrania” można dojść do wniosku, że mózg człowieka jest tkanką niezwykle dynamiczną, w której zachodzą nieustanne zmiany w architekturze i ilości połączeń neuronalnych. W jednym miejscu zanika część niewykorzystywanej lub niepotrzebnej tkanki nerwowej, w innym wykształcają się całkowicie nowe połączenia między neuronami, warunkujące nabywanie kolejnych umiejętności.

Dotychczasowy model zakładał, że rozwijający się mózg przyjmuje właściwą strukturę dość szybko, a jego dojrzewanie polega na zbieraniu i analizowaniu dochodzących ze środowiska informacji. Jednak prowadzone od dłuższego czasu badania wskazywały na gwałtowny spadek gęstości istoty szarej skorelowany w czasie z przycinaniem synaps (synaptic pruning) podczas okresu dojrzewania i wczesnej dorosłości. Może to oznaczać, że pewne rejony kory mózgowej są „oczyszczane” ze zbędnych wypustek, po to by zrobić miejsce nowym. I rzeczywiście – rozwój istoty szarej jest nieliniowy, a jej miejscowo specyficzne powstawanie zbiega się z wykształcaniem odpowiadających mu funkcji mózgu.


Przede wszystkim kolejność

Zdaniem Gogtaya indywidualne rejony kory mózgowej rozwijają się niezależnie, przy czym obszary warunkujące wyższe funkcje mózgu dojrzewają dopiero wtedy, gdy wykształcą się kontrolowane przez nie pola czuciowo-ruchowe odpowiedzialne za tzw. niższe funkcje. Warto zwrócić uwagę na to, że najwcześniej dojrzewają te części tkanki mózgowej, które są najstarsze filogenetycznie. Rozwijający się mózg człowieka ulega podobnym zmianom, jakie zachodziły (i zachodzą) podczas ewolucji centralnego układu nerwowego kręgowców.

Rozwój płata czołowego postępuje od tyłu ku przodowi mózgu. Rozpoczyna się od wykształcenia pierwotnej kory ruchowej (zakręt przedśrodkowy), a następnie górnego i dolnego zakrętu czołowego i powstającej jako ostatniej kory przedczołowej. Biegun czołowy rozwija się w tym samym czasie co pierwotna kora ruchowa. W tylnej części mózgu dojrzewanie rozpoczyna się od wytworzenia pierwotnego obszaru czuciowego, a następnie zmierza w kierunku bocznym przez płat ciemieniowy. Podobnie jak biegun czołowy, biegun potyliczny mózgu wykształca się bardzo wcześnie, z kolei płaty skroniowe dojrzewają jako ostatnie.


Tak więc, jako pierwsze rozwijają się obszary leżące skrajnie z przodu i z tyłu mózgu. Są one odpowiedzialne za funkcje podstawowe – przetwarzanie wrażeń docierających z narządów zmysłu oraz koordynowanie działania mięśni. W tym czasie wykształca się biegun czołowy zaangażowany w odbieranie bodźców pochodzących ze zmysłów węchu i smaku oraz biegun potyliczny zawierający pierwotną korę wzrokową. Dopiero później pojawiają się rejony płata ciemieniowego zaangażowane w orientację przestrzenną, zdolność koncentracji, wykształcenie się mowy oraz rozwój zdolności językowych. Na końcu powstaje kora przedczołowa, która zawiaduje wyższymi funkcjami mózgu – łączeniem informacji pochodzących z różnych źródeł oraz ich analizowaniem.

Dość wcześnie rozwija się biegun skroniowy mózgu, jednak szczególne elementy płata skroniowego – odpowiedzialne za zapamiętywani i kojarzenie wrażeń słuchowych i wzrokowych oraz rozpoznawanie obiektów: górny zakręt skroniowy oraz górna i środkowa bruzda skroniowa ciągnące się wzdłuż kory przedczołowej i dolnej części kory ciemieniowej – powstają bardzo późno. Oznacza to, że rozwój kory skroniowej następuje dopiero po pojawieniu się funkcji, które są przez nią koordynowane.

Ciekawe jest to, że u badanych osób kora przedczołowa oraz dolna część kory ciemieniowej znajdujące się po lewej stronie mózgu dojrzewały zanim powstały odpowiadające im obszary prawej części mózgu. Fakt ten wynika stąd, że większość ochotników była praworęczna, u których dominująca była lewa półkula mózgu.


Błędy w przycinaniu

Stworzony przez pracowników NIMH i UCLA obraz kształtowania się istoty szarej mózgu tłumaczy wiele niezrozumiałych dotychczas zachowań młodych osób. Zdarzające się w tym czasie pomyłki w usuwaniu połączeń nerwowych mogą być podstawową przyczyną rozmaitych zaburzeń psychicznych. Zakładając, że mózg fizycznie i psychicznie dojrzewa co najmniej 20 lat, można przyjąć, że pojawiające się w tym okresie bodźce wpływające na zbyt szybką utratę połączeń neuronalnych lub ją uniemożliwiające mogą doprowadzić do praktycznie nieodwracalnych zmian osobowości człowieka.

Zestawienie informacji uzyskanych przez Gogtaya z wcześniejszymi raportami dotyczącymi zmian w zawartości istoty szarej u dzieci cierpiących na schizofrenię i autyzm sugeruje, że przyczyną obu chorób są wczesne zaburzenia w rozwoju kory mózgowej. Przyczyną schizofrenii może być zbyt szybkie dojrzewanie płata czołowego, objawiające się przedwczesną utratą połączeń między neuronami istoty szarej w tym rejonie, z drugiej strony autyzm wydaje się być powodowany raczej ich nadmiernym wykształcaniem. Potwierdzają to najnowsze badania pokazujące, że u dzieci cierpiących na autyzm ośrodki nerwowe funkcjonują prawidłowo, ale zawodzi ich wzajemna komunikacja.


znalezione:

http://science-news.blog....0736,index.html


jeśli macie może dostęp gdzieś do tego filmu o którym jest mowa w tekście to proszę wklejcie tu linka bo ten z tekstu na blogu nie działa.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Pon Lis 01, 2010 16:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 14:46   

sylwiazłodzi napisał/a:

znalezione:http://science-news.blog.onet.pl/2,ID33566091,SL416540736,index.html

jeśli macie może dostęp gdzieś do tego filmu o którym jest mowa w tekście to proszę wklejcie tu linka bo ten z tekstu nie działa.


Sylwio, link działa, tylko popraw go w swoim poście - masz zlepione do kupy słowo "znalezione:" wraz z linkiem, dlatego "nie działa". Najlepiej zawsze wklejać linki na osobnej linijce, bez dodatkowych słów.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Lis 01, 2010 14:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 16:37   

M i T napisał/a:
sylwiazłodzi napisał/a:

znalezione:http://science-news.blog.onet.pl/2,ID33566091,SL416540736,index.html

jeśli macie może dostęp gdzieś do tego filmu o którym jest mowa w tekście to proszę wklejcie tu linka bo ten z tekstu nie działa.


Sylwio, link działa, tylko popraw go w swoim poście - masz zlepione do kupy słowo "znalezione:" wraz z linkiem, dlatego "nie działa". Najlepiej zawsze wklejać linki na osobnej linijce, bez dodatkowych słów.

Marishka


nie ja go otwierałam z bloga i nie działał był error 404 czy jakoś tak

aha nie link bloga działa tylko link w tekście na blogu do filmu nie działa

sorry już wiem o o czym Ty pisałaś

link w tekście na blogu do filmu przy tekście gdzie podają rozmiar filmu 0,9 MB
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Pon Lis 01, 2010 16:38, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 17:52   

znalazłam fragmenty książki, którą w wolnej chwili chciałabym przeczytac. Czy ktoś z Was może wie jak można to zapisać bo mi zapisuje się w pdf albo w html fragment a reszta jest niewidoczna widzę komunikat ładowanie strony a trochę stron jest w tym dostępnych

http://books.google.pl/bo...epage&q&f=false

jakby Wam się udało to jakoś zapisać to proszę o tłumaczenie sposobu lub plik na mój email
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 23:18   

Łaknienie soli wynika z:
1. W gorącym klimacie z utraty soli z potem, można się w ten sposób doprowadzić do choroby z niedoboru.
2. Przewagi w pożywieniu węglowodanów, ponieważ do ich wchłaniania w jelitach jest potrzebna tzw. pompa sodowa. Na żywieniu niskowęglowodanowym wszyscy zauważają zmniejszone łaknienie soli.
3. Jakichś chorób metabolicznych i tutaj jest pole do popisu dla szperaczy medycznych.
JW

PS. Rzeczywiście można organizm przyzwyczaić do dużych ilości soli. Wówczas pijemy duże ilości wody, następnie spożywamy dużo soli, potem znowu pijemy wodę i tak w kółko do obrzęków i zniszczenia nerek.
Ostatnio zmieniony przez Witold Jarmolowicz Pon Lis 01, 2010 23:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 23:27   

sylwiazłodzi napisał/a:
Mózg rozwija się dłużej niż uważamy to dla mnie szczególnie ważne w związku z autyzmem!
Potwierdzają to najnowsze badania pokazujące, że u dzieci cierpiących na autyzm ośrodki nerwowe funkcjonują prawidłowo, ale zawodzi ich wzajemna komunikacja.

No proszę, też tu gdzieś dyskutowaliśmy podobną hipotezę.
JW
 
     
ansie 

Dołączyła: 13 Mar 2010
Posty: 103
Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 13:18   

rakash napisał/a:
Ja prawie nie solę potraw praktycznie i mi smakują. Dzisiaj piekłem wołowinę i była rewelacyjna. Aż mam ochotę zjeść jeszcze. Kiedy gotuję kaszę to sypie dosłownie szczyptę soli, i to raczej ze względu na zasadę przemian niż dla smaku. Bez soli też mogę jeść i jeszcze bardziej mi smakuje, a przesolone potrawy to już w ogóle porażka.

Zresztą ja się odzwyczaiłem od soli bardzo dawno.


Czy można zupełnie odstawić sól bez konsekwencji dla naszego zdrowia?
Też jem bez soli i się zastanawiam czy dobrze robię tym bardziej, że moja dieta jest uboga w warzywa, owoce i w ogóle mało urozmaicona.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 22:00   

co to znaczy mało urozmaicona?

sól podobnie jak cukier mało daje

jej dobroczynne właściwości są przereklamowane patrząc na jej skład w 100 gramach

Główne składniki soli morskiej

chlor 51,6 - 55,8 g
sód 33,10 - 35,30 g
magnez 0,38 - 0,68 g
wapń 0,04 - 0,18 g
potas 0,08 - 0,18 g
siarczan 0,87 - 2,10 g
żelazo 0,80 - 1,60 mg
mangan poniżej 0,005 mg
cynk 0,37 - 0,72 mg

w 100 gramach!!! a przecież dziennie używamy tylko trochę!
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Wto Lis 02, 2010 22:01, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 22:04   

polecam do obejrzenia, daje do myślenia nie tylko jak działa mózg, patrząc na animacje ale też daje dużo ciekawych informacji.

część do której daję linka jest o jedzeniu:

Co jest w rybie poza białkiem, jesli zdecydujemy się zjeść oczy, skórę itp?

M.in. ta odpowiedź w filmie

http://www.youtube.com/wa...feature=related

badania o głodzie u szczurów podobnie podają tak jak Konarzewski w "Na początku był głód"

____
wszyscy rodzice autystów powinni to wiedzieć : mózg zawiera około 16 tysięcy km naczyń krwionośnych ,

nie tylko myśli ale jest odżywiany!!! itp. itd

słabsza jakość tych naczyń większe problemy z zachowaniem, epilepsją itd.

to w części kolejnej:

http://www.youtube.com/wa...feature=related
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Wto Lis 02, 2010 22:18, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 23:12   

i tak dla zrozumienia jakim jesteśmy ogromem w najmniejszych cząstkach swego ciała

http://www.youtube.com/wa...feature=related

z pokazu TED całość

http://www.youtube.com/wa...d2rZS59xSE&NR=1
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
ansie 

Dołączyła: 13 Mar 2010
Posty: 103
Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 23:38   

sylwiazłodzi napisał/a:
co to znaczy mało urozmaicona?


To znaczy, że stosuję dietę eliminacyjną i lista produktów, które jem ciągle się kurczy. Większość ludzi uważałoby, że się głodzę i jem monotonnie ale jeszcze nie wytropiłam co mi nie służy.
Czas zrobić jakieś testy na alergię bo się zaglodzę lub rozchoruję. Poza tym tracę przyjemność z jedzenia. Czuję się zniechęcona do jedzenia w kółko tego samego i coraz częściej rezygnuję z posiłku lub go ograniczam. Sól, cukier i wszystkie przyprawy też odrzucilam.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 00:01   

ansie napisał/a:
sylwiazłodzi napisał/a:
co to znaczy mało urozmaicona?


To znaczy, że stosuję dietę eliminacyjną i lista produktów, które jem ciągle się kurczy. Większość ludzi uważałoby, że się głodzę i jem monotonnie ale jeszcze nie wytropiłam co mi nie służy.
Czas zrobić jakieś testy na alergię bo się zaglodzę lub rozchoruję. Poza tym tracę przyjemność z jedzenia. Czuję się zniechęcona do jedzenia w kółko tego samego i coraz częściej rezygnuję z posiłku lub go ograniczam. Sól, cukier i wszystkie przyprawy też odrzucilam.


dieta eliminacyjna to nie jest rozwiązanie, rotacja, rozdzielna tak, ale eliminacja niewiele uczy nasz organizm

napisz przez następne 7 dni co jesz, i wyślij na forum albo do mnie na PW, różne osoby prowadzą tu różne diety: Lutza, Kwasniewskiego, surowa itd.

dopisz co wykluczyłaś, eliminacja pokarmów ale pozostanie na diecie, w której jest wysoka wartość węglowodanów też pożytku nie przyniesie, Wyklucza się pokarm na 6 tygodni i obserwuje po tym czasie jaka jest reakcja po podaniu pewnej ilości jaka uważasz, że nie szkodzi lub próbujesz:łyżeczka, 2 łyżki itp.


Ja jem tak jak w temacie w 1 poście

Pozdrawiam
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Śro Lis 03, 2010 00:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 00:08   

Autyzm i surowa dieta


znalazłam, jest,

o to się surojady ucieszą :)


http://www.youtube.com/wa...feature=related

1/5 części

poniżej strona jaką cytują w tym radiowym wywiadzie (choć w wywiadzie trochę kuleje tłumaczenie, ale dla mnie ok.)

http://www.greendivamom.com/category/autism/

jest w tym wywiadzie też o łączeniu różnych postępowań m.in. zaleceń GERSONA

!!!!
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 10:17   

sylwiazłodzi napisał/a:
Główne składniki soli morskiej...

Zaletą prawdziwej soli morskiej nie są główne składniki, bo one są podobne do soli warzonej, ale mikroskładniki, śladowe pierwiastki, których gdzie indziej nie ma.
JW
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 10:21   

W soli himalajskiej jest tych mikroskładników 84
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 11:52   

M i T napisał/a:
Oczywiście świetnie, że komuś się udaje wyleczenie i że dzieli się swoją wiedzą z innymi! Ale traktowanie kogokolwiek jak "boga"/wybawcę zawsze budzi mój sprzeciw, a zacytowane powyżej wypowiedzi nt. tej pani są niepokojące. Chodzi mi o stan umysłu osób postrzegających ją w tak radykalny sposób. Zachowanie chociaż odrobiny zdolności krytycznego myślenia jest korzystne nawet (a może szczególnie) w sytuacjach desperackich.
Marishka

Pani Marishko, jestem za, całkowicie, bez żadnego sprzeciwu.
Tylko, że takich ludzi krytycznie myślących można policzyć na palcach, pojawiają się czasem na takich forach, jak to. Większość chce ślepo podążać za autorytetem i wciskać dobrą nowinę wszędzie, gdzie ich nie proszą.
JW
 
     
Mariusz_ 
[Usunięty]

Pomógł: 12 razy
Wiek: 24
Dołączył: 16 Sie 2010
Posty: 2808
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 12:00   

Zdrowa sól jest bardzo, bardzo potrzebna organizmowi. Każdy ma rozum i sam wybierze :)
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 12:05   

Mariusz_ napisał/a:
Zdrowa sól jest bardzo, bardzo potrzebna organizmowi.

Najbogatsze, poza solą morską są sole kopalne. W Polsce dostępna jest sól kłodawska. Jest szarawa, nieoczyszczona. Można ją dostać także w wersji niejodowanej i bez antyzbrylacza.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 12:07   

Hannibal napisał/a:
No to chyba jesteś wyjątkiem, bo kogo się nie spytam to mówi dokładnie to samo - bez soli takie produkty są niesmaczne.

W całkowitej eliminacji soli pobrzmiewają dogmaty DO i rytualne formułki.
Czy dodatkowa sól jest potrzebna, czy nie?
To zależy, czy mięso pieczemy, czy gotujemy. Jeżeli gotujemy, to część soli z mięsa przejdzie do wody. Dlatego warto ją osolić, żeby powstrzymać ten proces.
Niskowęglowodanowcy solą znacznie mniej, jednak czasem mają ochotę na dosolenie i trzeba to zrobić, zamiast zarzekać się, że prawdziwa DO soli nie wymaga.
Raczej warto zadać pytanie, kiedy występuje zwiększone zapotrzebowanie soli i z czego wynika.
JW
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 14:46   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Raczej warto zadać pytanie, kiedy występuje zwiększone zapotrzebowanie soli i z czego wynika.

Już kiedyś o tym pisałem.
Na VLCKD (bardzo niskie węgle w granicach 10-20 g na dobę) potrzeba więcej sodu, a także potasu. Dr Stephen Phinney pisał o tym w swoim artykule - http://www.nutritionandme...m/content/1/1/2
Zwiększone zapotrzebowanie na sód jest oczywiście również przy wysiłkach fizycznych, w gorące lato.
Ja sam dodaję troszkę soli do wody. Bodajże Iwan Nieumywakin pisał, że dobrze jest dawać 1 gram soli na litr wody. No ja daję jakoś mniej.
Do jedzenia nic w ogóle nie daję, bo nie ma takiej potrzeby w przypadku surowego mięsa, podrobów czy tłuszczu.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Maad


Pomógł: 18 razy
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 1172
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 15:05   

EAnna napisał/a:
Najbogatsze, poza solą morską są sole kopalne.

Sole kopalne też są solami morskimi, tylko ciut .... starszymi ;)
_________________
Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
 
     
Maad


Pomógł: 18 razy
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 1172
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 15:14   

Hannibal napisał/a:
W soli himalajskiej jest tych mikroskładników 84

pewnie zależy kto i co bada

Cytat:
Mineral composition

In 2003 the Bavarian consumer protection agency Bayerisches Landesamt für Gesundheit und Lebensmittelsicherheit analyzed 15 specimens of Himalaya salt sold in Germany and could detect a total of 10 different minerals: sodium and chloride (98%) and other minerals. This agency states that these salts come from Pakistan and can, like all salts, cause hypertension (high blood pressure).[1] German public television broadcaster ZDF presented the analyzed chemical composition of Himalaya-salt who states that the specimen contained 95-96% sodium chloride that was contaminated with 2-3% polyhalite (gypsum) and small amounts of 10 other different minerals. [2](citation repair needed, original reference is no longer available).
_________________
Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
 
     
ansie 

Dołączyła: 13 Mar 2010
Posty: 103
Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 15:17   

sylwiazłodzi napisał/a:
dieta eliminacyjna to nie jest rozwiązanie, rotacja, rozdzielna tak, ale eliminacja niewiele uczy nasz organizm

napisz przez następne 7 dni co jesz, i wyślij na forum albo do mnie na PW, różne osoby prowadzą tu różne diety: Lutza, Kwasniewskiego, surowa itd.

dopisz co wykluczyłaś, eliminacja pokarmów ale pozostanie na diecie, w której jest wysoka wartość węglowodanów też pożytku nie przyniesie, Wyklucza się pokarm na 6 tygodni i obserwuje po tym czasie jaka jest reakcja po podaniu pewnej ilości jaka uważasz, że nie szkodzi lub próbujesz:łyżeczka, 2 łyżki itp.


Ja jem tak jak w temacie w 1 poście

Pozdrawiam




Prześledziłam założony przez Ciebie Sylwio wątek od początku i śmiało mogę napisać, że "kombinowałam" z dietą dla siebie tak jak Ty i MamaMaciusia dla swoich synów. Pod wieloma postami mogłabym się podpisać. Pewne dolegliwości zniknęły bezpowrotnie, inne się zmniejszyły ale też pojawiły się nowe.
W tej chwili zabrnęłam w ślepy zaułek. Ostatni rok to dla mnie porażka. Chyba napiszę do Ciebie na PW bo dużo się tego uzbiera i nie chcę zbaczać z głównego tematu wątku ani zakładać nowego.

Dzięki za zainteresowanie.
Pzdr
 
     
krzysztof2

Pomógł: 25 razy
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 756
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 18:37   

WITAJ Sylwiazłodzi :hug:

Możesz zerknąć ( dotrzeć ) do Przeglądu Gastroenterologicznego 4/2010
http://www.termedia.pl/Cz...terologiczny-41
http://www.termedia.pl/Cz...eszczenie-15159
Dieta bezglutenowa a leczenie zaburzeń ze spektrum autyzmu – skrótowy przegląd piśmiennictwa
Kamil K. Hozyasz, Halina Gryglicka, Joanna Żółkowska,

Cytat:

Streszczenie
Po poradę dotyczącą diety bezglutenowej zgłaszają się zazwyczaj chorzy z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (autistic spectrum disorders – ASD), należący do dwóch grup. Większość stanowią młodsze dzieci z ASD i ich rodzice. Nieliczną grupą są wcześniej niezdiagnozowani nastolatkowie i młodzi dorośli z łagodnymi postaciami ASD, którzy wskutek własnych poszukiwań stwierdzili, że ich sprawność społeczna i kreatywność zwiększyła się po eliminacji glutenu z diety. Relacjonują oni bardzo dużą wrażliwość na niezamierzone błędy dietetyczne. W artykule przedstawiono zagadnienie stosowania diety bezglutenowej w ASD na podstawie najnowszych przeglądów piśmiennictwa oraz badań oryginalnych. Wyniki wieloletnich obserwacji pokazują, że u części osób z ASD eliminacja glutenu z diety może korzystnie wpływać na zaburzenia psychiczne. Bardzo zmienny wzorzec snu, częste ostre zmiany zachowania i epizody zwiększonej agresji, objawy nietolerancji pokarmów oraz pozytywne wyniki badań laboratoryjnych w kierunku alergii pokarmowej są wskazywane jako pomocne w identyfikacji chorych odnoszących korzyść z wprowadzenia diety bezglutenowej. Niezbędne są dalsze, prawidłowo zaplanowane badania w celu udokumentowania korzyści ze stosowania diety bezglutenowej u pacjentów z różnymi zaburzeniami ze spektrum autyzmu.…if you are waiting for concrete proof, you will probably wait/waste your child’s entire life time… (Typowa opinia rodziców o wdrażaniu diety bezglutenowej u dziecka z autyzmem, mimo braku dowodów naukowych potwierdzających zasadność takiej terapii. Zaczerpnięto z popularnego poradnika [1].)

There are two groups of patients with autistic spectrum disorders (ASD) referred to clinicians for information about intervention with a gluten-free diet. The ASD children and their parents are the majority. Previously undiagnosed teenagers and young adults, who fulfil the criteria of a mild ASD and have experienced improvement in social interaction and general well-being after a self-administered gluten-free diet, are the small minority. We observed only a small number of patients (6 males) from the last group, who looked for explanation and laboratory confirmation of their gluten intolerance. They reported to be very sensitive to unintentional gluten consumption. This article provides a summary of current systematic reviews and original papers on the effects of a gluten-free diet in the treatment of ASD. Accumulating evidence suggests that in a portion of patients gluten may contribute significantly to autistic behaviour and should be eliminated from the diet. Irregular sleeping pattern, episodes of aggression and acute behavioural changes, biological food intolerance, and positive results of laboratory tests for food allergies are considered to be helpful in identifying responders to a gluten-free diet among children with ASD. Future investigations should use validated and reliable outcome measures to determine the benefits of a gluten-free diet in patients with different types of ASD



POZDRAWIAM Z ZIELONEJ GÓRY :papa:
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 18:45   

krzysztof dzięki

ansie napisałam ci pw

co do soli:
Ja nie jestem przeciwniczką solenia napisałam,że używam, trochę się zastnawiam na dwie strony: Lutz miał jakieś powody mówiąc o tym,że soli nie potrzebujemy - nie wiem, lubił alkohol, miał inne smaki? ???
a Ci co mówią,że sól jest ok choćby do smaku, czy inne przyprawy też pewnie coś wiedzą.

W związku z wyglądem soli mam pytanie bo sie do tej pory nie wczytywałam. Kupiłam sól z kłodawy w pudełku za około 6 zł ale mogłoby być droższe, mało używam nie wychodzi drogo. Ale akurat byłam w stokrotce i ta stała z tych droższych. Czy to co piszecie bez zbrylacza, kamienna czy morska to lepiej kupić w ekologicznym i jak poznać skoro pudełko jest zamknięte ,że to SÓL przez duże S.

Kurde nawet nie wiedziałam,że w soli jest jakiś antyzbrylacz. :(
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
krzysztof2

Pomógł: 25 razy
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 756
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 18:51   

WITAJ ponownie :hug:

Tak do soli jest dodawany antyzbrylacz
Możesz zerknąć tutaj - jak jest produkowana komercyjna sól.
http://www.dobradieta.pl/...p?p=92963#92963
( jest tez wersja soli kłodawskiej kamiennej niejodowanej )


POZDRAWIAM Z ZIELONEJ GÓRY :papa:
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 18:54   

krzysztof no widzisz i czasem warto wierzyć, że tanie jest lepsze bo napisałeś:

"dlatego warto wybierać np.: np.: himalajska lub nasza polska kłodawska 70 gr. za kilogram :-) itd. itp:


:faint:

no i nawet sól jest ekologiczna albo przemysłowa, no rany, Ja naprawdę uwierzę,że świat się niedługo skończy jak nawet sól tak traktują.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 23:30   

sylwiazłodzi napisał/a:
nie wiedziałam,że w soli jest jakiś antyzbrylacz.

Sól, kasza gryczana i zapewne wiele innych produktów na stoiskach lub w sklepach z żywnością ekologiczną to wyrzucone pieniądze. Należy tych produktów szukać w sklepach ogólnospożywczych lub na targu. 1kg kaszy gryczanej nie palonej na targu to cena 4,5zł; na stoisku ekologicznym 6zł za o,25kg, czyli 24 zł za kg.
W składzie soli podawany jest antyzbrylacz oraz dodatek jodu.
Akurat sól jodowana jest potrzebna dla organizmu (tarczyca). Bez jodu jest lepsza do ogórków kiszonych, kapusty i do wędlin.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
Mariusz_ 
[Usunięty]

Pomógł: 12 razy
Wiek: 24
Dołączył: 16 Sie 2010
Posty: 2808
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 23:35   

http://www.natura24.pl/go...ow=long&lang=pl
tu kupuję, kruszę i mielę w maszynce do mielenie mięsa.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 00:17   

sylwiazłodzi napisał/a:
krzysztof dzięki
Kurde nawet nie wiedziałam,że w soli jest jakiś antyzbrylacz. :(

Przecież na każdym opakowaniu pisze. Najpowszechniej stosowanym obecnie antyzbrylaczem jest żelazicjanek potasu.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 00:25   

Maad napisał/a:
EAnna napisał/a:
Najbogatsze, poza solą morską są sole kopalne.

Sole kopalne też są solami morskimi, tylko ciut .... starszymi ;)

Tyle tylko, że w procesie ich wydobywania w postaci solanki następuje ekstrakcja do czystego chlorku sodu i usunięcie mikroelementów. W paranoicznej pogoni za zdrową, bezpieczną i czystą żywnością naturalną sól z mikroelementami sypie się na oblodzone drogi, a dla ludzi produkuje biały ekstrakt wzbogacany przymusowo jodem i żelazicjankiem potasu. Równie dobrze taki ekstrakt można by produkować mieszając wodorotlenek sodu z kwasem solnym, bez grzebania się w ziemi.
JW
 
     
lisbe

Dołączył: 28 Wrz 2010
Posty: 301
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 09:17   Nerwowe tiki

Witam!
Może nie jest to na miejscu, jednak chciałabym przedstawić wypowiedź jednej z mam z prośbą o przegląd. Ja mam z synem co prawda trochę inny problem (ADHD), jednak uważam za możliwe powiązania co do zmian zachodzących w mózgu:

(źródło: http://www.tourette.pl/forum/index.php?topic=66.0)

Przepraszam, że nie oddzywałam się tak długo, ale nie dostałam powiadomienia, że ktoś tu coś dopisał.
Nie pisałam też, ponieważ chciałam poczekać na relutaty. I są!!!
Przede wszystkim, jestem naprawdę zaskoczona, że tak mało na tym forum informacji o naturalnych sposobach pomocy osobom z tikami lub ZT (badania pokazują, że w przypadku dzieci tylko jedno na 20 ma naprawdę ZT, a nawet jeśli ta, to i tak można osiągnąć poprawę).
Ktoś ma tiki nie dlatego, że mu zdiagnozowano ZT, ale dlatego, że w jego mózgu zachodzą pewne zmiany, które nie biorą się z niczego!)
Jeżeli ktoś zna angielski, konieczenie zajrzyjcie (i nieustannie śledźcie)forum http://www.latitudes.org/...e16&showforum=1 i w ogóle stronę www.latitudes.org Kopalnia wiedzy!
Jeżeli nie znacie angielskiego, podobną kopalnię wiedzy najdziecie na forum www.dzieci.org.pl To strona rodziców dzieci autystycznych. I nie zrażajcie się, że tam chodzi o inne zaburzenia - wydaje się, że mechanizm leżący u podstaw obu zaburzeń (i szeregu innych - adhd, add) jest bardzo często ten sam.
Po dwóch miesiącach Stasia tiki są często zauważalne jedynie dla mnie, a często nie ma ich w ogóle. Przy czym wiem, że to początek drogi do osiągnięcia pełnej równowagi w jego organizmie. Nie chcę uchodzić za eksperta, bo nim nie jestem i często wydawało mi się, że działam po omacku, chwytając się różnych tropów. Ale coraz bardziej wyłania mi się jakaś droga, której mam się trzymać. Żeby nie przedłużać, oto kroki, jakie podjęliśmy:
1. Dieta przeciwgrzybicza (czyli taka, która powstrzymuje rozwój Candida Albicans). WSZYSTKIE dzieci z tikami lub ZT w Stanach toczą wojnę z tymi wrednymi drożdżakami. Jak pisałam w pierwszym liście Stasiu miał szereg typowych objawów. Walka jest trudna i długotrwała. My na pewno mamy przed sobą daleką drogę. Ciekawy artykuł tłumaczący mechanizm powstawania problemu znajdziecie na http://www.sanum.com.pl/bazawiedzy.php?aid=71 albo (choć pisany dziwnym językiem, bo autor chyba mieszka w Australii) http://64.233.179.104/sea...cd=1&lr=lang_pl
2. Leczenie przeciwgrzybicze: Nystatyna (przez ponad tydzień), 1/2 szklanki wody z 1/2 łyżeczki sody na czczo dla odkwaszenia organizmu, bo candida nie lubi zasadowego środowiska; Citrosept; probiotyki (nasze, dostępne w aptekach mają znikome dawki, zamówiłam AC Zymes i Paraprotex)
3. Suplementy. Dla wytłumaczenia, jak są ważne wkleję moje, robocze tłumaczenie objaśnienia składu preparatu i mechanizmu powstawania zaburzeń, opracowanego przez Bonnie Grimaldi, biotechnika, matkę dziecka (już teraz chyba dorosłego) z ZT i ADHD, a który okazał się b. suteczny (ja zamówiłam zapas na 4 m-ce, ale muszę jeszcze przeprowadzić formalności celne):
Bonnie Grimaldi
Wg badań u chorych z zespołem tików występuje: podwyższony poziom kinureniny w surowicy, podwyższony poziom norepinefryny (noradrenaliny) i niski poziomn serotoniny w krwi.
To co łączy te trzy symptomy i wiele innych cech wykazanych w badaniach jest niedobór magnezu, ponieważ magnez jest potrzebny do rozpadu kinureniny. Podwyższony poziom kinureniny hamuje wytwarzanie serotoniny. Co więcej, niedobór magnezu hamuje (upośledza) wytwarzanie aktywnej formy witaminy B6 czemu towarzyszy zwiększony obrót noradrenaliny.
Według literatury medycznej czynniki będące wynikiem niedoboru magnezu, takie jak niedobór B6, podwyższony poziom substancji P, aktywacja receptora glutaminy NMDA (glutamate NMDA receptor activation) oraz podwyższona kinurenina, mogą odgrywać rolę w pojawieniu się i natężeniu objawów tikowych. Na przykład: Agresja, depresja, lęki oraz samookaleczanie jest wiązane z nadaktywnością substancji P. Natręctwa, nienaturalne ruchy głowy, rozdrażnienie oraz deficyty uwagi łączone są w niską aktywnością witaminy B6. Lęki i tiki ruchowe wiążą się z podwyższonym poziomem kinureniny. Agresja, tiki ruchowe i wokalne oraz uczucie niepokoju wiąże się z aktywacją receptora NMDA (kanału wapniowego). Aktywacja receptora NMDA prowadzi do zwiększonego wydzielania dopaminy w Striatum zmienia dopaminergiczną transmisję w Striatum wpływając na receptory dopaminy i D2. .
Czynniki, które mogą wpływać na niedobór magnezu i które, według badań, są potencjalną przyczyną pojawienia lub nasilenia się tików, to środki pobudzające, kortykosterydy i stres, działanie toksyn i alergenów(drożdżyca!)
Wiele raportów wskazuje na inne objawy niedoboru magnezu, które występują także w chorobie tikowej. To zespół niespokojnych nóg, migreny, bruksizm, padaczka, arytmia serca, astma/alergia, deficyty uwagi, nadpobudliwość i nadwrażliwość na stymulanty sensoryczne.
. Formuła: magnez, tauryna, niacyna, witamina B6, inozytol (witamina z grupy B), cynk, witamina E, witamina C, glutation, selen, wapń, ekstrakt w pestek grejpfruta, lecytyna, EPA I DHA (sam magnez nie byłby skuteczny) .
Ponieważ badania dowodzą, że niedobór magnezu pociąga za sobą niedobór podstawowych kwasów tłuszczowych oraz że olej rybny hamuje wiązanie się dopaminy z D2, dodano także EPA/DHA. Ekstrakt z pestek grejpfruta służy jako dodatkowy przeciwutleniacz, a ponadto ma przeciwdziałać procesom utleniania wynikającym z niedoboru magnezu, zwalczać alergię i przeciwdziałać samoutlenianiu się DHA i EPA w jelitach.
Długoterminowa kuracja magnezowa powinna łączyć się z synergistycznymi komponentami. Tauryna pomaga w przyswajaniu magnezu przez komórki. Taurynian magnezu dostarcza długotrwałej ochrony przed skutkami niedoboru magnezu. Cynk powinien być przyjmowany z magnezem, aby zapobiec niedoborom cynku. Cynk aktywuje ponadto witaminę B6. Selen potrzebny jest do aktywacji glutationu. Wapń powinien być przyjmowany wraz z magnezem w proporcji 1:1 lub 2:1, aby powstrzymać hormon przytarczyczny od czerpania wapnia z kości dla uzyskania tych proporcji. Duża dawka niacyny (nie wywołującej uderzeń gorąca) ma za zadanie powstrzymać syntezę niacyny z tryptofanu i ograniczyć rozpad tryptofanu do produktu pośredniego, kinureniny. W ten sposób więcej tryptofanu zostaje wykorzystane do syntezy serotoniny. Witaminy B musza być zażywane kompleksowo, aby zapobiec niedoborom którejś z nich. Np. Zbyt dużo B6 powoduje niedobór B1. Niedobór magnezu pociąga za sobą niedobory innych składników odżywczych, takich jak witamina C, inozytol, lecytyna, glutation, witamina E.
Produkty żywnościowe, których powinno się unikać:
Przede wszystkim należy usunąć alergeny, zarówno pokarmowe, jak i wziewne. Pokarmy i dodatki zywnościowe, które często nasilają objawy to: barwniki azowe (np. czerwony barwnik #40), aspartam, kofeina, tyramina (czekolada w dużych ilościach, sery dojrzewające, sos sojowy, czerwone wino, rodzynki, ryby w puszce, śledzie marynowane, wątróbki drobiowe, wędliny i alkohol). Częstym winowajcą są też typowe alergeny pokarmowe, takie jak mleko (kazeina), pszenica (gluten), kukurydza, cytrusy.
Interpretacja hipotetycznej roli tyraminy: Przy nadmiarze tyraminy w wyniku spożywania pokarmów zawierających tyraminę oraz przy upośledzonym działaniu oksydazy monoaminowej (wywołanym pewnymi lekami lub niedoborami składników odżywczych) norepinefryna, której poziom, wg badań, i tak jest podwyższony przy chorobie tikowej), zostaje uwalniana, powodując nasilenie symptomów. Pokarmy zawierające tyraminę nigdy nie powinny być przyjmowane z inhibitorami oksydazy monoaminowej, ponieważ istnieje ryzyko znacznego podwyższenia ciśnienia tętniczego.
Duża zawartość fenyloalaniny w diecie może blokować dostęp innych dużych, obojetnych aminokwasów (Large Neutral Amino Acids), takich jak waliny, leucyny, izoleucyny, tryptofanu, tyrozyny, histydyny i metioniny do mózgu. Obecny na tej liście tryptofan jest prekursorem serotoniny, neuroprzekaźnika niezbędnego do uczucia spokoju.
Problem polega na tym, że w Polsce witaminy z grupy B robione sa na drożdżach, a poza tym dostępne są w dawkach stanowczo za małych.
Ja stosuję dotychczas 2 tabletki Special 2 (amerykański preparat min.-vit., do kupienia m.in. w Komedzie w Al. Ujazdowskich, preparaty firmy produkującej Special 2 widziałam też w sklepach ze zdrową żywnością) Special 2 ma idealne proporcje vit. z grupy B, ma też porządne dawki przeciwutleniaczy, ma chlerellę, która jest bardzo pomocna w usuwaniu rtęci z organizmu (badania na zachodzie pokazują, że u dzieci z tikami zatrucie rtęcią jest niemalże powszechne; przyczyny: szczepionki i amalgamaty) i cały szereg aminokwasów, które są ogromnie ważne dla dzieci z tikami (jeden z nich, Carnosine (nie stosowaliśmy) przynosi często, jak czytam na amerykańskim forum, natychmiastowe rewelacyjne efekty). Special 2 ma za małą zawartość magnezu i wapnia. Magnez, najlepiej ponoć przyswajalny spośród dostępnych w Polsce, ma postać wodoroasparginianu magnezu (Lactomag, Asmag - lepszy bo bez dodatków). Wapno - Calcium Santoz, do tego Citrosept, DHA/EPA (oleje Omega 3), no i probiotyki.
4. Zrobiłam Stasiowi analizę pierwiastkową włosa (niestety nie uwzględniający rtęci). Wynik: nieznaczne podniesienie poziomu kadmu (metal ciężki) i znaczne niedobory magnezu i wapnia.
5. To, czego nie zrobiłam, a co jest także niezbędne, to wyeliminowanie alergii. Stasiu ma atopowe zapalenie skóry w łokciach i w ogóle ciągle się drapie. Kiedyś robiliśmy mu testy, jak był mały, ale choć ogólne stężenie IgE było duże, żaden konretny alergen nei został znaleziony. Na wszelki wypadek od jakiś dwóch tygodni wyłączylismy mleko - jak narazie skóra się nie poprawia. Ale te objawy to może też być po prostu drożdżyca. Przy okazji, zaawansowana drożdżyca jelit uszkadza ścianki jelit, które tworzą naturalną barierę dla alergenów, toksyn i metali ciężkich. Wnikając do organizmu, mają bardzo destrukcyjny wpływ na funkcjonowanie mózgu.
6. Biofeedback. Jesteśmy po 10 sesjach. Jestem absolutnie przekonana, że działa. Te wszystkie powyższe kroki są ważne, ale zmany przychodzą z czasem (choć czasami nie trzeba wcale długo czekać). Biofeedback o tyle niezręcznie jest polecać, bo jest BARDZO drogi, a żeby osiągnąć trwałe efekty trzeba 40-60 sesji. My płacimy 80 zł za jedną. Aż boję się podliczać, ile to nas będzie kosztować. Poza tym, przynajmniej na początku, dobrze żeby te sesje były częste, co najmniej 3 razy w tygodniu, my tak właśnei robimy, potem trochę spowolnimy tempo). Trzeba jednak pamiętać, że biofeedback pomaga znosić objawy, ale absolutneie nie usuwa pierwotnej przyczyny zaburzeń!
8. Przeleczylismy się też na robaki, tak na wszelki wypadek. I mam sprawdzić lamblie (kiedyś, jak byył w przedszkolu, miał lamblie). Zamówiłam Paraprotex - ponoc doskonały i na pasożyty, i grzyby.

Staram się inaczej gotować, inną kuchnię prowadzić. Otwierają mi się oczy, jak fatalnie się odżywialiśmy, choć wydawało mi się, że było inaczej.

Dzielę się z Wami swoimi doświadczeniami i przekonaniem, że to nie jest tak, że nic nie można zrobić. Jest taka modlitwa, którą odmawiają anonimowi alkoholicy, a która streszcza to podejście, które powinniśmy mieć w odniesieniu do problemów naszych dzieci (i wszelkich innych): "Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego zmienić nie mogę, odwagi, abym zmieniał to, co zmienić jestem w stanie, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego."
Bardzo ważne jest zaakceptować, że nie wszystko idzie tak, jak byśmy chcieli, ale tę akceptację zostawmy sobie na czas, kiedy rzeczywiście stwierdzimy, że już nic więcej zrobić nie możemy. Mówię o problemie, bo dziecku, jak doskonale wiecie, musi mieć naszą bezwarunkową akcpetację ZAWSZE
Co do lekarzy. Pierwszy, ten starszy pan, o którym pisałam w pierwszym liście, od razu skierował nas na dobre tropy. Ale trudno mi się z nim porozumiewać. To nie jest typ lekarza, z którym można swobodnie podzielić się swoimi obawami, sugestiami, itd. Poza rozprowadza suplementy pewnej firmy, a one nie są ok dla Stasia, bo np. zawierają aspartam, który nie tylko, jak ostatnio pisała prasa, jest rakotwórczy, ale jest powszechnie uznawany za "wyzwalacza" tików. Special2, które bierzemy są bez cukru, bez drożdży, bez sztucznych słodzików i brwników (kolejny "wyzwalacz", szczególnie czerwony).
Pani neurolog z jednej strony stwierdziła, że to na tle nerwowym, ignorując inne nieneurologiczne symptomy, a zdrugiej stwierdziła, że to często ciągnie się w rodzinach z ojca na syna. No i zaproponowała 1 (!) tabletkę SlowMagu dziennie oraz lek "tonujący". Podziękowaliśmy.
A potem wybrałam się ze Stasiem do pani doktor, któa napisała ten artykuł o drożdżycy, do którego link podałam Wam wyżej. Rzeczywiście, patrzy na człowieka jako na całość (przyjmuje w przychodni medycyny holistycznej), potwierdziła u Stasia drożdżycę, kazała przeleczyć się pasożyty i zrobić testy na lamblie. Rzecz w tym, że jest wielka zwolenniczką homeopatyków i innych leków uzyskiwanych technikami z pogranicza psychotroniki, radiestezji, itd, od któych zdecydowanie wolałabym trzymać się z dala.
Ostatnio myślę sobie, że może odpowiednim lekarzem byłby immunolog. W Instytucie Matki i Dziecka jest katedra Immunologii, gdzie robią te różne testy alergiczne, mykologiczne (w kierunku grzybicy) i inne. Tam pewnie znalazłby sie ktoś odpowiedni, ale, póki co, nie mam energii zabrać sie za to. Narazie trzymamy sie tych rzeczy, które rozpoczęliśmy, bo to działa. "One step at a time"
 
     
Maad


Pomógł: 18 razy
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 1172
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 10:12   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Tyle tylko, że w procesie ich wydobywania w postaci solanki następuje ekstrakcja do czystego chlorku sodu i usunięcie mikroelementów.

mówimy o soli warzonej czy kamiennej?

proszę kupić tę sól:

rozpuścić w szklanym naczyniu i obserwując osad na dnie, naocznie się przekonać czy jest to czysty chlorek potasu czy nie
_________________
Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 12:00   

lisbe napisał/a:
Witam!
Może nie jest to na miejscu, jednak chciałabym przedstawić wypowiedź jednej z mam z prośbą o przegląd. Ja mam z synem co prawda trochę inny problem (ADHD), jednak uważam za możliwe powiązania co do zmian zachodzących w mózgu:
(źródło: http://www.tourette.pl/forum/index.php?topic=66.0)
Ostatnio myślę sobie, że może odpowiednim lekarzem byłby immunolog. W Instytucie Matki i Dziecka jest katedra Immunologii, gdzie robią te różne testy alergiczne, mykologiczne (w kierunku grzybicy) i inne. Tam pewnie znalazłby sie ktoś odpowiedni, ale, póki co, nie mam energii zabrać sie za to. Narazie trzymamy sie tych rzeczy, które rozpoczęliśmy, bo to działa. "One step at a time"

Ludzie! Że też można się tak w nieskończoność plątać po specjalistach i szczegółach metabolicznych jak Andzia w parku.
W każdym z tych przypadków należało ZACZĄĆ od żywienia niskowęglowodanowego, a dopiero potem dopracowywać szczegóły.
Bez przywrócenia naturalnej równowagi metabolicznej i trawiennej kolejni specjaliści z alergologami włącznie będą tylko pogłębiać schorzenia.
Przesadzam? Ani trochę.
Alergolog zastosuje co prawda dietę eliminacyjną ale dołoży środki przeciwhistaminowe, a może i sterydy. Póki co, dziecko jest małe i nie będzie kierować samochodem, więc może je brać. Będzie tylko przymulone i rozdrażnione.
Gastroenterolog przepisze przepisze jakieś psychotropy na zespół jelita drażliwego i "przeleczy" nystatyną, po której to terapii co prawda wyginą bakterie symbiotyczne, ale za to jeszcze bardziej rozplenią się wszelkie grzyby i zespół jelita drażliwego dopiero się rozhula, pojawi się depresja, a może i refluks.
Neurolog przepisze doskonałe psychotropy na zespół niespokojnych nóg, które wyzwolą lęki, depresję i zespół jelita nadwrażliwego.
Przymulone dziecko opuści się w nauce i na zalecenie szkolnego psychologa zacznie uczęszczać na sesje psychoterapii, oczywiście razem z rodzicami, bo to oni są winni.
Jak dobrze pójdzie, to po tych lekach podniesie się poziom glukozy we krwi do 115mg%
Tutaj to już specjaliści zawyją ze szczęścia, że nareszcie znaleźli przyczynę i zaczną podawać antydiabetica żeby "wyregulować" glikemię. Z cukrzycy, która jest "nieuleczalna" dziecko już się nie wywinie do końca krótkiego w sumie życia.

Nawet autorzy RDA uznają, że 130g węglowodanów jest iloscią wystarczającą z zapasem dla dwulatka i emeryta, a średnie zapotrzebowanie wynosi bodajże 90g na dobę.
Po zmniejszeniu spożycia węglowodanów powraca stopniowo równowaga flory bakteryjnej oraz metaboliczna, stabilizuje się poziom glukozy, serotoniny, nastroju itp.
I potem sobie można drążyć problem tryptofanu.
Dodajmy jeszcze, że na funkcje mózgu wpływa również tyrozyna.
JW
 
     
lisbe

Dołączył: 28 Wrz 2010
Posty: 301
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 13:37   nerwowe tiki

Przepraszam. To jest dosyć jasne. Z wygodnictwa dałam cały post, a chodzi mi faktycznie o ten jeden wycinek - co o nim sądzić:

Bonnie Grimaldi
Wg badań u chorych z zespołem tików występuje: podwyższony poziom kinureniny w surowicy, podwyższony poziom norepinefryny (noradrenaliny) i niski poziomn serotoniny w krwi.
To co łączy te trzy symptomy i wiele innych cech wykazanych w badaniach jest niedobór magnezu, ponieważ magnez jest potrzebny do rozpadu kinureniny. Podwyższony poziom kinureniny hamuje wytwarzanie serotoniny. Co więcej, niedobór magnezu hamuje (upośledza) wytwarzanie aktywnej formy witaminy B6 czemu towarzyszy zwiększony obrót noradrenaliny.
Według literatury medycznej czynniki będące wynikiem niedoboru magnezu, takie jak niedobór B6, podwyższony poziom substancji P, aktywacja receptora glutaminy NMDA (glutamate NMDA receptor activation) oraz podwyższona kinurenina, mogą odgrywać rolę w pojawieniu się i natężeniu objawów tikowych. Na przykład: Agresja, depresja, lęki oraz samookaleczanie jest wiązane z nadaktywnością substancji P. Natręctwa, nienaturalne ruchy głowy, rozdrażnienie oraz deficyty uwagi łączone są w niską aktywnością witaminy B6. Lęki i tiki ruchowe wiążą się z podwyższonym poziomem kinureniny. Agresja, tiki ruchowe i wokalne oraz uczucie niepokoju wiąże się z aktywacją receptora NMDA (kanału wapniowego). Aktywacja receptora NMDA prowadzi do zwiększonego wydzielania dopaminy w Striatum zmienia dopaminergiczną transmisję w Striatum wpływając na receptory dopaminy i D2. .
Czynniki, które mogą wpływać na niedobór magnezu i które, według badań, są potencjalną przyczyną pojawienia lub nasilenia się tików, to środki pobudzające, kortykosterydy i stres, działanie toksyn i alergenów(drożdżyca!)
Wiele raportów wskazuje na inne objawy niedoboru magnezu, które występują także w chorobie tikowej. To zespół niespokojnych nóg, migreny, bruksizm, padaczka, arytmia serca, astma/alergia, deficyty uwagi, nadpobudliwość i nadwrażliwość na stymulanty sensoryczne.
. Formuła: magnez, tauryna, niacyna, witamina B6, inozytol (witamina z grupy B), cynk, witamina E, witamina C, glutation, selen, wapń, ekstrakt w pestek grejpfruta, lecytyna, EPA I DHA (sam magnez nie byłby skuteczny) .
Ponieważ badania dowodzą, że niedobór magnezu pociąga za sobą niedobór podstawowych kwasów tłuszczowych oraz że olej rybny hamuje wiązanie się dopaminy z D2, dodano także EPA/DHA. Ekstrakt z pestek grejpfruta służy jako dodatkowy przeciwutleniacz, a ponadto ma przeciwdziałać procesom utleniania wynikającym z niedoboru magnezu, zwalczać alergię i przeciwdziałać samoutlenianiu się DHA i EPA w jelitach.
Długoterminowa kuracja magnezowa powinna łączyć się z synergistycznymi komponentami. Tauryna pomaga w przyswajaniu magnezu przez komórki. Taurynian magnezu dostarcza długotrwałej ochrony przed skutkami niedoboru magnezu. Cynk powinien być przyjmowany z magnezem, aby zapobiec niedoborom cynku. Cynk aktywuje ponadto witaminę B6. Selen potrzebny jest do aktywacji glutationu. Wapń powinien być przyjmowany wraz z magnezem w proporcji 1:1 lub 2:1, aby powstrzymać hormon przytarczyczny od czerpania wapnia z kości dla uzyskania tych proporcji. Duża dawka niacyny (nie wywołującej uderzeń gorąca) ma za zadanie powstrzymać syntezę niacyny z tryptofanu i ograniczyć rozpad tryptofanu do produktu pośredniego, kinureniny. W ten sposób więcej tryptofanu zostaje wykorzystane do syntezy serotoniny. Witaminy B musza być zażywane kompleksowo, aby zapobiec niedoborom którejś z nich. Np. Zbyt dużo B6 powoduje niedobór B1. Niedobór magnezu pociąga za sobą niedobory innych składników odżywczych, takich jak witamina C, inozytol, lecytyna, glutation, witamina E.
Produkty żywnościowe, których powinno się unikać:
Przede wszystkim należy usunąć alergeny, zarówno pokarmowe, jak i wziewne. Pokarmy i dodatki zywnościowe, które często nasilają objawy to: barwniki azowe (np. czerwony barwnik #40), aspartam, kofeina, tyramina (czekolada w dużych ilościach, sery dojrzewające, sos sojowy, czerwone wino, rodzynki, ryby w puszce, śledzie marynowane, wątróbki drobiowe, wędliny i alkohol). Częstym winowajcą są też typowe alergeny pokarmowe, takie jak mleko (kazeina), pszenica (gluten), kukurydza, cytrusy.
Interpretacja hipotetycznej roli tyraminy: Przy nadmiarze tyraminy w wyniku spożywania pokarmów zawierających tyraminę oraz przy upośledzonym działaniu oksydazy monoaminowej (wywołanym pewnymi lekami lub niedoborami składników odżywczych) norepinefryna, której poziom, wg badań, i tak jest podwyższony przy chorobie tikowej), zostaje uwalniana, powodując nasilenie symptomów. Pokarmy zawierające tyraminę nigdy nie powinny być przyjmowane z inhibitorami oksydazy monoaminowej, ponieważ istnieje ryzyko znacznego podwyższenia ciśnienia tętniczego.
Duża zawartość fenyloalaniny w diecie może blokować dostęp innych dużych, obojetnych aminokwasów (Large Neutral Amino Acids), takich jak waliny, leucyny, izoleucyny, tryptofanu, tyrozyny, histydyny i metioniny do mózgu. Obecny na tej liście tryptofan jest prekursorem serotoniny, neuroprzekaźnika niezbędnego do uczucia spokoju.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 14:34   

Jednym słowem skladniki powinny być w równowadze. Przewaga np. magnezu w pożywieniu powoduje relatywny niedobór wapnia.
Magnez znajduje się w dużej ilości w pieczywie z pełnego przemiału. W dużej, a nawet zbyt dużej, jak na potrzeby ubogich ludzi żywiących się czarnym chlebem. Jednocześnie w takim pożywieniu jest mało wapnia, który pochodzi z kolei z produktów zwierzęcych. Dlatego w dawnych czasach krzywica była powszechna.
W dzisiejszych czasach pieczywo zawiera 7-krotnie mniej magnezu, dlatego występują jego niedobory, a jednocześnie jest większe spożycie antagonistycznego wapnia i fosforu. Ponadto magnez jest zużywany w procesie metabolizowania węglowodanów.

Równowagę wszystkich elementów żywienia można osiągnąć głównie poprzez zrównoważone pożywienie i ewentualnie suplementację niewielkimi dawkami.
W praktyce, należy zjadać produkty zwierzęce (jajka i ryby to też produkty zwierzęce) oraz typowe warzywa. Produkty zwierzęce dostarczają właśnie 4-krotnie więcej tryptofanu niż rośliny, natomiast warzywa dostarczają z kolei witaminy z grupy B oraz sole mineralne

Z tym, że należy na początek wyeliminować produkty najbardziej uczulające, a pozostawić tylko te, które uczulają najmniej, tzn. wołowinę, indyka, same żółtka jaj, typowe warzywa oprócz selera i marchewki, typowe owoce tylko w postaci gotowanej, ziemniaki, biały ryż.
Z tłuszczów na początek niestety czystą margarynę, którą najszybciej trzeba zastąpić tłuszczem naturalnym, który nie powoduje nietolerancji.
Co kilkanaście dni należy wprowadzać nowy produkt zwierzęcy i obserwować, czy jest tolerowany.
Generalnie wszystkie produkty długo gotowane lub pieczone znacznie zmiejszają swoje właściwości alegizujące. Wyjątkiem jest papryka.
Do tego suplementy z tych droższych, w ilości nie przekraczającej wielkości dziennego zapotrzebowania, a jeszcze lepiej mniej.
JW
 
     
lisbe

Dołączył: 28 Wrz 2010
Posty: 301
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 15:29   

Bardzo dziękuję za odpowiedź!

Odżywianie muszę jak tak jeszcze odrobinę zmodyfikować. 1-2 razy w tygodniu jemy makaron, pieczywo na zakwasach, normalne masło. Cała reszta jest ok. Aha: jajka jemy faktycznie w całości - nie tylko żółtka. No ale to zmienić to już pikuś.
Z mięs jemy wyłącznie drób, wołowinę i od czasu do czasu strusinę. Nie zamierzam tego rozbudowywać i wprowadzać więcej produktów zwierzęcych - chyba że ma Pan argumenty, żeby tak nie robić-?

Co mnie jeszcze i tak dziwi to fakt, że odżywianie, które na pierwszy rzut oka jest w takim razie OK i tak prowadziło do powiększenia stanu B6 u syna - dalej nie mam logicznego wyjaśnienia w takim razie dlaczego tak jest.

Ale mamy problem z lambliami, więc trzeba będzie je najpierw wyeleminować aby móc powiedzieć, czy przyswajalność poszczególnych elementów - jak i zresztą witamin - przez nie nie jest tak poważnie zaburzone...
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 23:31   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
lisbe napisał/a:
Witam!
Może nie jest to na miejscu, jednak chciałabym przedstawić wypowiedź jednej z mam z prośbą o przegląd. Ja mam z synem co prawda trochę inny problem (ADHD), jednak uważam za możliwe powiązania co do zmian zachodzących w mózgu:
(źródło: http://www.tourette.pl/forum/index.php?topic=66.0)
Ostatnio myślę sobie, że może odpowiednim lekarzem byłby immunolog. W Instytucie Matki i Dziecka jest katedra Immunologii, gdzie robią te różne testy alergiczne, mykologiczne (w kierunku grzybicy) i inne. Tam pewnie znalazłby sie ktoś odpowiedni, ale, póki co, nie mam energii zabrać sie za to. Narazie trzymamy sie tych rzeczy, które rozpoczęliśmy, bo to działa. "One step at a time"

Ludzie! Że też można się tak w nieskończoność plątać po specjalistach i szczegółach metabolicznych jak Andzia w parku.
W każdym z tych przypadków należało ZACZĄĆ od żywienia niskowęglowodanowego, a dopiero potem dopracowywać szczegóły.
Bez przywrócenia naturalnej równowagi metabolicznej i trawiennej kolejni specjaliści z alergologami włącznie będą tylko pogłębiać schorzenia.
Przesadzam? Ani trochę.
Alergolog zastosuje co prawda dietę eliminacyjną ale dołoży środki przeciwhistaminowe, a może i sterydy. Póki co, dziecko jest małe i nie będzie kierować samochodem, więc może je brać. Będzie tylko przymulone i rozdrażnione.
Gastroenterolog przepisze przepisze jakieś psychotropy na zespół jelita drażliwego i "przeleczy" nystatyną, po której to terapii co prawda wyginą bakterie symbiotyczne, ale za to jeszcze bardziej rozplenią się wszelkie grzyby i zespół jelita drażliwego dopiero się rozhula, pojawi się depresja, a może i refluks.
Neurolog przepisze doskonałe psychotropy na zespół niespokojnych nóg, które wyzwolą lęki, depresję i zespół jelita nadwrażliwego.
Przymulone dziecko opuści się w nauce i na zalecenie szkolnego psychologa zacznie uczęszczać na sesje psychoterapii, oczywiście razem z rodzicami, bo to oni są winni.
Jak dobrze pójdzie, to po tych lekach podniesie się poziom glukozy we krwi do 115mg%
Tutaj to już specjaliści zawyją ze szczęścia, że nareszcie znaleźli przyczynę i zaczną podawać antydiabetica żeby "wyregulować" glikemię.
Z cukrzycy, która jest "nieuleczalna" dziecko już się nie wywinie do końca krótkiego w sumie życia.

Nawet autorzy RDA uznają, że 130g węglowodanów jest iloscią wystarczającą z zapasem dla dwulatka i emeryta, a średnie zapotrzebowanie wynosi bodajże 90g na dobę.
Po zmniejszeniu spożycia węglowodanów powraca stopniowo równowaga flory bakteryjnej oraz metaboliczna, stabilizuje się poziom glukozy, serotoniny, nastroju itp.
I potem sobie można drążyć problem tryptofanu.
Dodajmy jeszcze, że na funkcje mózgu wpływa również tyrozyna.

JW


Panie Witoldzie co to jest RDA?

A co do Pana ubolewania , że szuka się wszędzie a dieta na końcu to niestety często rodzice wysłuchują mnie i mówią: ale przecież dieta jest: bezglutenowa i bezmleczna.

Tłumaczenie wiadomo czego o zasadności nie jedzenia zbóż, obniżenia ilości węglwodanów w ogóle to kolejne 20 lat podobnie jak to miało miejsce w diecie przez mnie wymienionej bez glutenu i mleka.

Pogrubiłam to co ważne w Pana wypowiedzi i to co każdy rodzic i lekarz może sprawdzić na podstawie różnych badań choćby tych z książki Lutza bo czytam ją od nowa kolejny raz by sobie przypomnieć o jakich badaniach i obserwacjach pisali z Allanem.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 23:50   

lisbe napisał/a:
Bardzo dziękuję za odpowiedź!

Odżywianie muszę jak tak jeszcze odrobinę zmodyfikować. 1-2 razy w tygodniu jemy makaron, pieczywo na zakwasach, normalne masło. Cała reszta jest ok. Aha: jajka jemy faktycznie w całości - nie tylko żółtka. No ale to zmienić to już pikuś.
Z mięs jemy wyłącznie drób, wołowinę i od czasu do czasu strusinę. Nie zamierzam tego rozbudowywać i wprowadzać więcej produktów zwierzęcych - chyba że ma Pan argumenty, żeby tak nie robić-?

Co mnie jeszcze i tak dziwi to fakt, że odżywianie, które na pierwszy rzut oka jest w takim razie OK i tak prowadziło do powiększenia stanu B6 u syna - dalej nie mam logicznego wyjaśnienia w takim razie dlaczego tak jest.

Ale mamy problem z lambliami, więc trzeba będzie je najpierw wyeleminować aby móc powiedzieć, czy przyswajalność poszczególnych elementów - jak i zresztą witamin - przez nie nie jest tak poważnie zaburzone...


To co pogrubiłam oznacza, że macie w diecie tylko 3 rodzaje mięs, jajka z białka.
Ja rozumiem, że drób jest uważany nie ok przez jednych bo pasza i duże farmy ale podobnie można by potraktować wołowinę jesli jest z dużopowierzchniowych hodowli. ( a jest wieprzowina, dziczyzna, czasem ryba) Ale skoro napisałaś ,że nie zamierzasz tego rozbudowywać to masz swoje zdanie i coś Cię do takiego zdania przekonało. Nie trzeba jeść tylko żółtek, można jeść jajka, wpadanie z jednej skrajności w inną jest niepotrzebne, sama tego doświadczyłam choćby na etapie bez owoców i przejmowaniu się tym, że inni ludzie nie zrozumieją, że nie chcę podawać słodyczy i zabronię je jeść np. w szkole na zabawie z innymi dziećmi.
Co do lamblii, witamin i eliminacji oraz przyswajania przez organizm witamin i całej gamy tego co ma pomagać w "tabletkach". Wybicie czegoś tylko lekami:nystatyną, podanie suplementów a pozostawianie w diecie produktów , które szkodzą lub, które za często się podaje powooduje, że organizm nie potrafi dojść do "normy".

z twojego teksu jak zauważam u większości rodziców choćby autystycznych jedna sprawa mnie interesuje, rzadko rodzice podają, że w diecie są tłuszcze, ty podałas masło. Oczywiście jak ich pytam to mówia,że używają, ze wiedzą, że tłuszcze są potrzebne ale potem dodają, że podają też np. tran. Ale do tego dochodzi informacja ,że podają tran bo w nim są witaminy A etc. a nie podkreslają, że wazniejsze by było, że chodzi o tłuszcz.

Gdyby ich zapytać i mięli by napisać ilościowo ile tego tłuszczu jest w diecie okazuje się, że mało. Mam podane diety i jedzenie z kilku dni, tygodnia kilku mam leczących dzieci dietą. Parówki gotowane, zupa, jablko czy gruszka rzadko dają tyle tłuszczu ile organizm potrzebuje szczególnie mając silne alergie. Ale rzadko potrafią, chcą zrozumieć. W tranie wazniejsze jest dla nich ,że są witaminy od tego, że tran jest tłusty. Ale własnie by witaminy się wchłonęły potrzeba tłuszczu, jego ilość gdybym im napisała, że jeden sos smażąc mięso i przygotpwując sos np. z wątróbki zużywam całą paczkę smalcu wprawiłby chyba w niedowierzanie, a tak jest. Oczywiście nie pije sosu bo nie lubię ale podobnie jest u mnie z zupami, które są tłustsze niż te gotowane na oleju z plastikowej butelki za 3 zł.

A i tak cały czas ulepszam dietę i uczę się bo dziś po treningu mój mąż w nagrodę wymyślił, że kupi słodkiego wafelka synowi i na wieczór drapałam syna po plecach aż w końcu powiedział na moje pytanie, żebym przyniosła smalec i go posmarowała bo po tym wafelku sprzed kilku godzin swędziała go skóra. Tak tworzą się alergie, widoczne po 5 minutach, 30 minutach albo po kilku godzinach i objawiające się np. tylko swędzeniem skory czy tylko jej suchością. Ale dieta działa bo 4 lata temu po takim wafelku miał wypryski albo katar albo chorował dłużej bo dodatkowo pił mleko.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Czw Lis 04, 2010 23:54, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 03:09   

Dopiero niedawno wysunięto tezę o biologicznym pochodzeniu autyzmu. Odepchnięto obecną przez wiele lat koncepcję o psychicznej etiologii. Dziwnie mi się to kojarzy z pewnym procesem: przez dziesiątki lat w USA słusznie twierdzono, że tłuszcz ma dobroczynny wpływ na organizm i hołdowano - znów słusznie - diecie niskowęglowodanowej. Nagonka na tłuszcz zaczęła się chyba od lat 70-tych.
To, że coś ma starszy rodowód, nie znaczy, że jest gorsze, mniej rzetelne. Byłbym daleki od usprawiedliwiania autyzmu nieodpowiednim jedzeniem, jak i predyspozycją wrodzoną (defekt mózgu o charakterze strukturalnym).

Cytat:
Etiologia autyzmu

W literaturze przedmiotu podaje się wiele skrajnych przyczyn powstawania zaburzenia autystycznego. Koncepcje etiologiczne przedstawię poczynając od najwcześniejszych. Pozwoli to zauważyć zmiany w rozwoju badań nad autyzmem oraz w podejściu badaczy do zaburzenia.
Psychoanalityczne koncepcje autyzmu

Jedną z najstarszych koncepcji przyczyn autyzmu jest teoria czynników psychogennych. Już L. Kanner zwrócił uwagę na specyficzne cechy rodziców. Określił on rodziców dzieci z autyzmem jako oziębłych, sztywnych i przeintelektualizowanych (por. m.in. L. Bobkowicz-Lewartowska, 2000, Jaklewicz 1993, Gałkowski 1980).

Pomimo, że L. Kanner obok czynników osobowych rodziców, zwrócił również uwagę na biologiczne przyczyny autyzmu, wielu z późniejszych psychoanalityków doszukiwało się związku między cechami rodziców a autyzmem. Do takich badaczy należeli między innymi: B. Bettelheim, C.B. Ferster. Teorie te pochodzą z lat 50-tych i 60-tych XX wieku. Badacze ci twierdzili, że przyczyną autyzmu są: nieprawidłowa, a wręcz psychotyczna więź matki z dzieckiem, zaburzenia osobowości obojga rodziców, trudności w nawiązaniu kontaktu emocjonalnego między matką a dzieckiem, wzmacnianie przez rodziców patologicznych objawów u dziecka. (por. m.in.Gałkowski, 1980, s.29, Jaklewicz, 1993, s. 21, Pisula, 1993, s. 35).

Psychoanalitycy doszukiwali się również przyczyn autyzmu w nieprawidłowym rozwoju ego lub w niedojrzałym bądź słabo zintegrowanym ego dziecka. Przedstawicielami takiego podejścia byli między innymi M. Klein. (por. Bobkowicz-Lewartowska, 2000, s. 22).

Współczesne psychoanalityczne teorie autyzmu reprezentują F. Tustin, D. Maltzer
i A. Czownicka.

F. Tustin i D. Maltzer (za: Błeszyński, 1998, s.29) opisują pierwszy etap rozwoju dziecka jako charakteryzujący się ochroną przed nieprzyjaznymi czynnikami i tworzeniem symbiotycznej więzi z matka. Stan autystyczny F. Tustin charakteryzuje jako reakcję na zbyt wczesne doświadczenie utraty obiektu gratyfikującego; doświadczenie odebrane zanim dziecko nabyło zdolności do powracania do obiektu pod jego nieobecność poprzez halucynacje (Bobkowicz-Lewartowska, 2000, s. 24). D. Maltzer natomiast opisuje autyzm jako mechanizm obronny. Badacz ten uważa, że zbyt wcześnie doznana frustracja, wywołana zerwaniem relacji z obiektem w okresie niemowlęctwa może spowodować traumę, a w konsekwencji może doprowadzić do zahamowania rozwoju dziecka i utraty więzi z matką (za: Błeszyński, 1998, s. 29).

Zdaniem A. Czownickiej (za: Bobkowicz-Lewartowska, 2000, s. 25) dziecko z autyzmem żyje w płaskim, dwuwymiarowym świecie. Jest to spowodowane tym, że koncentrując się na dotyku i przekształcając bodźce dystalne w bliskie, unika rozstępu pomiędzy ?ja? i ?nie-ja?. U dziecka z autyzmem relacja z obiektem opiera się tylko na wymiarze płaszczyzny. Dziecko z autyzmem przejawia najprostszą formę relacji z obiektem, ograniczając ją do pojedynczego wymiaru zmysłowego, jakim jest dotyk.

Pomimo współczesnych zwolenników psychoanalitycznego podejścia do etiologii autyzmu, ich teorie są odrzucane przez wielu badaczy zajmujących się tą problematyką. Stanowią one bowiem temat dyskusji, są kontrowersyjne, poddawane ostrej krytyce. Głównym powodem krytyki jest brak dowodów potwierdzających tezę, że autyzm jest zaburzeniem wynikającym z nieprawidłowo zbudowanych relacji między matką a dzieckiem.


Wyboldowany tekst pokrywa się z moimi osobistymi przemyśleniami w jednym punkcie szczególnie - gdy uznaje autyzm za MECHANIZM OBRONNY.

http://sites.google.com/s...glad-literatury
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Lis 05, 2010 03:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 03:29   

Sylwia, obserwując Twoje posty na przestrzeni lat, doszedłem do wniosku, że bardzo serio nadrobiłaś poziom więzi emocjonalnej z Bartkiem, ale też jakby przypadkowo. Ośmielę się dodać, że w powodzeniu, jaki opisujesz, większy udział ma Twe emocjonalne zaangażowanie (ono idzie sobie trochę bokiem i troszkę przypadkowo, bo Ty widzisz ostatnio głównie temat diety), niż zawartość talerza - choć paradoksalnie, ciągłe dreptanie wokół niego w korelacji z wynikającym z tego - znów przypadkowo - emocjonalnym"wejściem" w Bartka, odniosło skutek pozytywny.

Tak to widzę. Reasumując: mimo, że determinujesz sukces głównie dietą, Bartek się jakoś odkrywa, bo ciągle obdarzasz go uwagą - mimo (bo odnoszę wrażenie) że widzisz biomaszynkę, którą można zreperować wyselekcjonowanym ściśle pokarmem.
Nie obraź się, ale zauważ: kupiłam wafelek, on go zjadł, wysypało na plecach. Albo: Bartek zjadł ze smakiem coś tam, a po kilku godzinach był zmulony. No to poprawiamy i robimy korektę: dajemy, pilnując, coś innego - teraz Bartek jest pobudzony, cieszy się, zdaje się łapać kontakt. Zadziałało.
Mówi się, że dzieci autystyczne nie mają uczuć i nie widzą ich u innych. Ja żywię przekonanie, że tacy ludzie implodują z powodu jakiejś traumy do wewnątrz i raz zatrzasnąwszy drzwi, nie wpuszczają tam praktycznie nikogo i stamtąd nikogo nie widzą. W ich wnętrzu, uczucia są zakneblowane, związane i leża w ciemnicy pod wilgotnym murem.
Bartek ma uczucia i Bartka uczucia i reakcje niekoniecznie wynikają ze składu wafla. Naprawdę warto sobie to czasem przemyśleć. Na wszelki wypadek.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Lis 05, 2010 03:32, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 07:02   

M i T napisał/a:
Mówi się, że dzieci autystyczne nie mają uczuć i nie widzą ich u innych. Ja żywię przekonanie, że tacy ludzie implodują z powodu jakiejś traumy do wewnątrz i raz zatrzasnąwszy drzwi, nie wpuszczają tam praktycznie nikogo i stamtąd nikogo nie widzą. W ich wnętrzu, uczucia są zakneblowane, związane i leża w ciemnicy pod wilgotnym murem.

Bardzo trafnie to opisałeś.
I od razu pomyślałem sobie o tym, o czym mówiłem ostatnio w związku z konopiami, THC.
To może być taki klucz, dzięki któremu możemy wszystko otworzyć. Później oczywiście to od nas zależy jak się tą psyche zajmiemy, co potrzeba przepracujemy, itd.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 15:17   

M i T napisał/a:
Mówi się, że dzieci autystyczne nie mają uczuć i nie widzą ich u innych. Ja żywię przekonanie, że tacy ludzie implodują z powodu jakiejś traumy do wewnątrz i raz zatrzasnąwszy drzwi, nie wpuszczają tam praktycznie nikogo i stamtąd nikogo nie widzą. W ich wnętrzu, uczucia są zakneblowane, związane i leża w ciemnicy pod wilgotnym murem.


Takie romantyczne to Twoje przekonanie, w duchu psychoanalizy.
I w pewnych kontekstach jest prawdziwe, ot chociażby obserwacje Anny Freud, Elsie Witdowson i Rene Spitza...

Ale wyraźnie zaznaczmy, że jest to przekonanie, idea, a nie fakt naukowy, zasada mogąca być zgeneralizowana n
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 15:53   

świndows obciął mi większość posta.

Psia jego mać.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 20:08   

M i T napisał/a:
Sylwia, obserwując Twoje posty na przestrzeni lat, doszedłem do wniosku, że bardzo serio nadrobiłaś poziom więzi emocjonalnej z Bartkiem, ale też jakby przypadkowo. Ośmielę się dodać, że w powodzeniu, jaki opisujesz, większy udział ma Twe emocjonalne zaangażowanie (ono idzie sobie trochę bokiem i troszkę przypadkowo, bo Ty widzisz ostatnio głównie temat diety), niż zawartość talerza - choć paradoksalnie, ciągłe dreptanie wokół niego w korelacji z wynikającym z tego - znów przypadkowo - emocjonalnym"wejściem" w Bartka, odniosło skutek pozytywny.

Tak to widzę. Reasumując: mimo, że determinujesz sukces głównie dietą, Bartek się jakoś odkrywa, bo ciągle obdarzasz go uwagą - mimo (bo odnoszę wrażenie) że widzisz biomaszynkę, którą można zreperować wyselekcjonowanym ściśle pokarmem.
Nie obraź się, ale zauważ: kupiłam wafelek, on go zjadł, wysypało na plecach. Albo: Bartek zjadł ze smakiem coś tam, a po kilku godzinach był zmulony. No to poprawiamy i robimy korektę: dajemy, pilnując, coś innego - teraz Bartek jest pobudzony, cieszy się, zdaje się łapać kontakt. Zadziałało.
Mówi się, że dzieci autystyczne nie mają uczuć i nie widzą ich u innych. Ja żywię przekonanie, że tacy ludzie implodują z powodu jakiejś traumy do wewnątrz i raz zatrzasnąwszy drzwi, nie wpuszczają tam praktycznie nikogo i stamtąd nikogo nie widzą. W ich wnętrzu, uczucia są zakneblowane, związane i leża w ciemnicy pod wilgotnym murem.
Bartek ma uczucia i Bartka uczucia i reakcje niekoniecznie wynikają ze składu wafla. Naprawdę warto sobie to czasem przemyśleć. Na wszelki wypadek.

Tomek


Tomek cieszę się,że to napisałeś bo może warto bym napisała kilka słów wyjaśnienia: omijałam temat psychologii o czym zresztą już pisałam w którymś poście chyba do Marishki w tym temacie bo temat mówi o leczeniu dietą. Pogadać sobie na forum o rozwoju rodziców i dodatkowo też ich relacji z autystycznymi dziećmi- można pomarzyć. Mówisz swoje a ktoś Ci odpowiada jakby miał się Tobie tłumaczyć: Ale Ja mam taka i taką więź, robię to i to. Rozumiesz, z pozycji rodzica broniącego się przed jakby jakimś oskarżeniem. Podałam kilka info o książkach autorstwa Alice Miller, jane Woititz i nic. Żadnej dyskusji na tak duże forum poza obroną. No to piszę tu o diecie, czytam strefę, którą Wy moderujecie, czytam książki, chodzę na warsztaty. Mimo, że chciałabym coś więcej ale po przemyśleniu na teraz mogę tak jak robię.

A więc czy przypadkowo, sprawa dyskusyjna. Wielu rzeczy nie piszę nigdzie, zostawiam sobie albo w swoich osobistych plikach bo czasem jeśli potrafisz umiesz być ze sobą szczery tylko naprawdę dla siebie nie ujawniając nic nikomu. Ale to moje odczucie.

Śmieszy mnie twoje określenie "dreptanie wokół talerza" choć dla mnie brzmi trochę umniejszająco ale paradoksalnie dla mnie , Ja już wiem, że to mogłoby mnie urazić, szczególnie gdybym to była Ja może z 4 lata wstecz.

Ale dziękuję i jak będziesz miał i chciał coś powiedzieć to zapraszam, pisz dalej.
Własnie mi uświadomiłeś, że muszę stworzyć dodatkowy tekst o sobie i relacji z Bartkiem by inni mnie nie postrzegali jako rodzica dietetyka, który uważa,że wszystko można wyleczyć tylko dietą.


Co do kupowania wafelka i reakcji na plecach- rekacja jest i jest ona rekacją organizmu, Bartek w badaniach krwi jedyny nie w normie ma wskażnik podwyższonej alergii( nie pamiętam, która to pozycja ale okreslenie dr.Ewy Witoszek takie zapamiętałam.
Wg mnie Tomku psychologia do swojego dziecka zaczyna się wtedy gdybym wczoraj na treningu piłki nożnej gdy zjadł tego wafelka stanęła i mówiła do Bartka na przerwie: Po co się drapiesz? nie drap się, nie skacz? i dalej mu suszyła głowę o to, że jakoś mnie nie otoczeniu! nie pasuje jego zachowanie.

Uważam, że prośba , którą Bartek złożył wieczorem by go podrapać była uzasadniona jednak tym, że skóra mu przeszkadzała bo ostatecznie gdy go zapytałam czy posmarować go smalcem to poprosił o to i nogi tez poprosił by mu posmarować. A gdy mu brak bliskości to wieczorem mówi do mnie : przytul mnie gdy go pytam jaką chce przytulankę do spania. Gdy mówi, że mogę już iść i nie chce przytulania nie zmuszam go też by trwało dalej inaczej niż rodzice, którym mówiono by na siłę np. przytulali dzieći, które nie chciały tego robić jako rehabilitacja, wspomaganie rozwoju!!.Dziś gdy zaczęłam pisać ten tekst Bartek siedzi obok i je marchewkę, poprosił o nią i gdy ją obrałam a kilka minut wcześniej zjadł frytki, które mu zrobiłam wziął ją do ręki tę marchewkę i ją pocałował. Psychologia zaczęła by się wtedy gdybym do niego powiedziała: po co całujesz marchewkę? albo coś w tym stylu.

Nie zgadzam się, że dzieci autystyczne nie mają uczuć, zresztą pisałam tak do rodziców innych dzieci próbując im uświadomić, że np. wg mnie branie za brodę na siłę i proszenie patrz mi w oczy tylko dlatego, że tak się zaleca by dziecko zainteresowac i wyjąć"ze skorupy" do świata jest bez sensu. Pamiętam, że za którymś razem gdy to robiłam a Bartek nie chciał stanęło moje wspomnienie z dzieciństwa gdy mój ojczym gdy mi było przykro wziął mnie i tak za brodę a Ja wtedy nie chciałam na niego patrzeć. Pomyślałam wtedy, że obojętnie jak inni mówią, że autystyk postrzega świat nie wiedząc jak syn się czuje nie będę znów tego robić, widziałam, że zaczyna Bartek mnie słuchać w sensie, że słyszy to co mówie, że wykonuje jakieś polecenie np. przynieś czerwoną swoją bluzkę itp. więc wiedziałam, że nie patrzenie to nie jest tylko coś co trzeba robić. Teraz jest tak, że jak dorośli którzy często nie patrzą w oczy on też nie patrzy, jak Ja też ale wiele jest momentów gdy to robi, czasem rzadziej gdy jest skupiony na czymś wokół, np. tramwaje na ulicy, autobusy itp. Ale wiele jest sytuacji gdy patrzy mi w oczy przez taki jak czas jaki CHCE, jaki jemu pasuje.

Zaraz jesli trafi tu ktoś bardziej oczytany ode mnie powie, że to ma pomagać skupiać uwagę na rzeczach, w nauce itp. Własnie w tym rzecz, że Bartek w miarę robienia postepów w sobie znany sposób patrzy na to co robi bo przecież pisze w zeszytach litery, zdania, dyktanda, przecież chodzi do normalanej szkoły tylko integracyjnej. Wczoraj przyszedł do kuchni gdy robiłam dzem, stwierdził, że będzie kucharzem, próbował zawiązać fartuch w czym mu pomogłam i przeczytał wszystkie kroki jak z cukru żelującego zrobić dzem. Nie pytałam ile z tego zrozumiał ale tak chciał zostać kucharzem, że wszystko przeczytał. Na dodatek zakładając fartuch bo umie wiązać sznurowadła poprosiłam go by fartuszek zawiązał sobie z przodu sam i to zrobił.


Na pewno Bartek ma uczucia i jego uczucia nie wynikają ze składu wafla ale czasem tak jak przy ADHD reakcje po cukrze, produktach słodkich stają się ze spektrum nadpobudliwości, dziecko nie usiedzi w jednym miejscu itp. Czytałam o badaniach , nie wiem czy nie u Konarzewskiego, że stwierdzono, że zmniejszenie cukrów u dzieci ze stwierdzonym ADHD spowodowało np. lepszą koncentrację w szkole itp choć być może wynikało z większego zainteresowania rodziców dziećmi gdy uczestniczyły w badaniu.

I tak by można w dwie strony, które są nam na równi potrzebne i dieta i praca ze swoją psyche i z relacją ze swoim dzieckiem.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 20:51   

M i T napisał/a:


Wyboldowany tekst pokrywa się z moimi osobistymi przemyśleniami w jednym punkcie szczególnie - gdy uznaje autyzm za MECHANIZM OBRONNY.

http://sites.google.com/s...glad-literatury
Tomek



Dzięki za ten link, nie znalazłam tego, fajne podsumowanie, w wolnej chwili przeczytam całość. Tekstów z pozycji jedynej słusznej teorii jak DAN ! mam po dziurki w nosie wolę czytać o wielu kierunkach i wielu spostrzeżeniach.

Co do mojego zakorzenienia się w diecie. Ostatnio z uwagi na zauważenie,że w jez.angielskim są doniesienia o wielu dietach w autyźmie jestem tym zachwycona bo to oznacza,że do Polski po prostu mało dociera. Stąd moje cytaty z angielskich stron lub jakies prośby do Was o pomoc, nie znam osób, której wiedzą dużo o diecie low carb w temacie autyzmu w Polsce i chcę to wszystko zbierać by to zaprezentowac w jednym tekście o przeglądzie diet znanych na świecie a przynajmniej w USA bo DAN mam już dość i diety bezglutenowej i bezmlecznej, w której dodatkowo rodzice jakby mają sklerozę bo skoro ma być ona bezskrobiowa a dają make ziemniaczaną do jakieś potrawy to mnie powala.

A ostatnio szczególnie jeśli Ty hannibal jeszcze czytasz komentując na innym nowym forum info o diecie wkleiłam linka, który znalazłam i było tam o dietach w autyżmie
i okreslneie dieta Fundacji W.Price więc wychodzi na to, że w USA wiele instytutów czy fundacji czy organizacji ma dzieci do leczenia dieta autystyczne i ileś diet już powstało a czy łąćzy je wszystkie obniżenie węgli, musze poczytać, nie wiem na ile opisy z netu ujawniają pożywienie stosowane w diecie autstyka.


Co do fajnych i zgrabnych opisów, nie wiem, czy mi to wklejaliście, czy to przeoczyłam ale jest taki artykuł służacy sprzedaży suplementów ale podający istotne info, gdzie w książkach pojawiają się opisy leczenia autystyków:


AUTYZM - PRZYPADKI DZIECI AUTYSTYCZNYCH OPISANE PRZEZ DR CLARK



”U Geoffa Barkleja Rozpoznano autyzm. Miał inwazję dwóch odmian glisty (w domu był pies). Rozpoczęliśmy kurację odrobaczającą ...Był skażony rtęcią. Miał też 2 lub 3 niewykształcone zęby, które trzeba było usunąć. Odstawiono żywność zawierającą barwniki i glutaminian sodowy (MSG), kurczaki i jajka. Rodzice szybko dopełnili procedurę i zadzwonili z wiadomością, że ich dziecko stało się normalne. Nie chcieli jednak, żeby dobre nowiny dotarły do klubu „ autystyków”, gdzie uczęszczali, obawiając się krytyki stosowania nieortodeksyjnych metod leczenia.



Kirk Peeples, lat 5, jeszcze nie mówił, ale potrafił wskazywać na przedmioty i wydawał dźwięk „ m-m-m”, oznaczający, że czegoś chce ( zazwyczaj jedzenia). Chodził do szkoły specjalnej i „dobrze sobie radził”. W mózgu chłopca wykryto glutaminian sodowy oraz złogi przeciwutleniaczy w tkankach. Inaczej mówiąc, jego wątroba nie była w stanie zwykłej chemi spożywczej. Wtedy jeszcze nie wykryłam toksyn pleśniowych: teraz zakładałabym, że są odpowiedzialne za niewydolność wątroby....Po przeprowadzeniu ziołowej kuracji przeciwpasożytniczej w ciągu miesiąca opanował już 19 słów...Dwa miesiące później chłopiec wymawiał zdania dwusylabowe i formował fazy.



Leon Dickson, lat 10 wydawał mi się normalny po urodzeniu, lecz zaczął późno raczkować i chodzić. Kiedy miał 3,5 roku zaczął mieć napady drgawek i rozpoznano u niego autyzm ( napady powodują larwy glisty – przypuszczalnie wtedy zaczęły migrować do mózgu)....Mózg miał skażony talem ( nie rtęcią ), który musiał pochodzić od wacików ...albo innych wyrobów sterylizowanych związkami rtęci...To zachęciło matkę do narzucenia kuracji przeciwpasożytniczej i zasad diety. W ciągu miesiąca chłopiec stał się uważny i próbował artykułować dźwięki”.

Te problemy zdrowotne związane są z candidozą, ogólnym osłabieniem organizmu i zaparciami. Czy wiesz jak pomóc swojemu dziecku ?

http://www.noni.zdrowe.co...ask=view&id=335

i z innej zakładki:

AUTYZM - CZY WIESZ JAK POMÓC SWOJEMU DZIECKU
Poleć znajomemu



Dr Clark w książce "Kuracje życia" pisze:

Autyzm

"Zaburzenia prawidłowego funkcjonowania mózgu w dzieciństwie sugerują dziedziczny defekt genetyczny.

Jednak wiele pasożytów i polutantów ( szkodliwe substancje powodujący zanieczyszczenie) może przedostać się do płodu przez łożysko. Dotyczy to również wirusów i bakterii. Akumulacja ołowiu jest zawsze spotykana u dzieci dotkniętych autyzmem.

Może został nagromadzony przed narodzeniem ?

Rtęć również może się przenosić z matki na płód. Jeśli wypełnienia amalgamatowe (rtęciowe) nie zostały usunięte przed ciążą, należy to zrobić jak najszybciej po porodzie (nigdy w czasie ciąży, ponieważ sam zabieg uwalnia metal do tkanek ciała).

Pospolite, małe robaki z rodzaju glist, tęgoryjców , węgorków i włosieni łatwo przechodzą do mózgu...Kiedy larwy już raz przeszły szlak do mózgu dziecka, trudno zmienić ich drogę. Muszą być sukcesywnie likwidowane....Kiedy ołów i robaki zostaną konsekwentnie usunięte...ustalony szlak się zaciera i w przypadku reinfekcji larwy nie docierają do mózgu – dziecko może zacząć normalnie funkcjonować.

Zbyt mała liczba leczonych przypadków uniemożliwia mi na wskazanie konkretnego pasożyta i polutanta. Z tego powodu należy przeprowadzać kompleksową kurację oczyszczającą ciało”...



Z powyższego wynika, że o zdrowie przyszłej matki trzeba zadbać koniecznie, na długo wcześniej, przed planowaną ciążą !



Fragmenty artykułu z tygodnika „Wprost" z dn. 15.04.2007 r.

pt. „Odtruwanie umysłu - autyzm można leczyć dietą".



Choroba całego organizmu



Autyzm nie jest jedynie chorobą mózgu. To schorzenie całego organizmu atakujące zarówno komórki mózgowe, jak tez inne organy, przede wszystkim układ trawienny i odpornościowy. Nieprawidłowe funkcjonowanie trawienia i słaba odporność są powszechne u dzieci autystycznych - mówi „Wprost" dr William Shaw



"Groźne toksyny

Na organizm dziecka negatywnie wpływa nadmiar antybiotyków. Dzieci autystyczne ze względu na słabą odporność mają za sobą najczęściej długą historię występujących jedno po drugim zapaleń ucha. Każdy taki przypadek leczy się antybiotykami. Zdarza, się, że w ciągu pierwszych trzech lat życia dziecko przechodzi kilkanaście takich kuracji.

Antybiotyki zabijają bakterie korzystne dla układu pokarmowego, współdziałające z drożdżakami. Jeśli zabraknie tych bakterii, drożdżaki zaczynają się gwałtownie rozrastać, powodując spustoszenie w układzie pokarmowym. Produkują groźne toksyny, które z krwią przedostają się do mózgu - mówi dr Megsoń. Żeby zatrzymać ich rozrost, należy stosować przeciwgrzybiczną dietę bogatą w witaminy i suplementy oraz ograniczyć spożycie cukru.

Dzieci autystyczne nie wytwarzają wystarczającej ilości glutationu, co prowadzi do gromadzenia się w organizmie toksyn - mówi dr Magdalena Cubała z Instytutu Medycyny Holistycznej należącej do DAŃ. Jeżeli organizm ma defekt genetyczny, powodujący niewystarczająca produkcję glutationu, nie jest w stanie wydalić metali ciężkich.

Kiedy z jelit przedostaną się one do mózgu, uszkadzają komórki nerwowe. Ilość metali ciężkich u dziecka z autyzmem może być dziesięciokrotnie wyższa niż u zdrowego.

Ten proces zatruwania może się zacząć już w życiu płodowym albo w pierwszych trzech latach życia.

Jedną z nowych metod leczenia autystycznych dzieci jest terapia polegająca na usuwaniu metali ciężkich z organizmu. Odtrute dziecko często jest nie do poznania. Lekarze mówią nawet o ustąpieniu choroby. Stan zdrowia poprawia się u 75 proc. dzieci leczonych tą metodą...."

http://www.noni.zdrowe.com.pl/autyzm.html
____

podaję linki by było znane autorstwo, nie jest to reklama ani znak,że cokolwiek z tego popieram, gdyby ktoś mnie cytował też bym wolała by podał linka do moich wypowiedzi.
____

podkreśliłam nazwiska lekarzy o których nie słyszałam a może coś znam z książek czy artykułów ale nazwiska zapomniałam.

O genach i dziedziczności nie piszę bo dla mnie w każdej teorii czasem objawia się przesada i okres, w którym dana teoria jest albo wychwalana pod niebiosa albo ,którą miesza się z błotem. Podobnie jak nieprzyswajanie witamin, czy problemy z hormonami czy innymi związkami potrzebnymi mózgowi lub całemu organizmowi.

____

ten link o dietach różnych :

www.autismdiet.org

i wymienione diety:

Autism Diets: GFCF (gluten free, casein free), SCD (Specific Carbohydrate Diet), Body Ecology Diet, [b]Low Oxalate Diet, Weston A. Price diet & others[/b]

Wiecie może co oznacza Low oxalate diet? bo mogę jeszcze sprawdzić jak tłumaczy to słownik?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 21:24   

sylwiazłodzi napisał/a:
psychologia do swojego dziecka zaczyna się wtedy gdybym wczoraj na treningu piłki nożnej gdy zjadł tego wafelka stanęła i mówiła do Bartka na przerwie: Po co się drapiesz? nie drap się, nie skacz? i dalej mu suszyła głowę o to, że jakoś mnie nie otoczeniu! nie pasuje jego zachowanie.
[...]
Psychologia zaczęła by się wtedy gdybym do niego powiedziała: po co całujesz marchewkę? albo coś w tym stylu.


Po pierwsze, nie rozumiem określenia "psychologia do swojego dziecka". Po drugie, przytoczone przez Ciebie przykłady dobrze ilustrują zachowanie rodzica toksycznego, umniejszającego.

"Psychologia" w życiu codziennym polega m.in. na byciu w kontakcie z różnymi uczuciami - przede wszystkim własnymi, bo właściwe rozeznanie we własnych uczuciach pomaga lepiej rozumieć uczucia innych.

sylwiazłodzi napisał/a:
Co do kupowania wafelka i reakcji na plecach- rekacja jest i jest ona rekacją organizmu

Owszem, jest to jak najbardziej reakcja organizmu, ale nie koniecznie na ten nieszczęsny wafelek! Czy Bartek zawsze w ten sposób reagował na wafelki? Czy to był jakiś osobliwy, nigdy wcześniej przez niego nie próbowany wafelek? Możesz po jakimś czasie - koniecznie kiedy Bartek będzie wyluzowany, radosny, świetnie się bawiący, pogodny, etc. - spróbować dać mu dokładnie ten sam wafelek i porównać reakcje jego organizmu.

sylwiazłodzi napisał/a:
czytam strefę, którą Wy moderujecie

Wiem, co chciałaś powiedzieć, ale tak podwójnie nieuważne stwierdzenie jednak jest przykre...

Marishka
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 23:02   

Psychologia do swojego dziecka: miałam na myśli to , że , Tomek stwierdził, że Ja stawiam na te wafelki i ich wpływ , i że nie widzę psychiki albo to się dzieje przypadkiem. A gdybym nie widziała psychiki to zachowałabym sie tak jak napisałam: po co skaczesz i bym marudziła.

Co do moderowania działu psychiki to już kompletnie nie wiem o co chodzi. Pod jednym nickiem jesteście oboje, nie wczytuję się w tematy techniczne, czy twoje dziwne stwierdzenie ma oznaczać, że jedno z Was moderuje czy coś innego bo nie wiem o co chodzi?

To co napisałam miało być tylko stwierdzeniem faktu, że Was czytam. Czytam to co piszecie , cytujecie różne artykuły, czytam tematy, które zakladacie lub które są już o rodzicach , dzieciach itd.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 23:10   

sylwiazłodzi napisał/a:

Śmieszy mnie twoje określenie "dreptanie wokół talerza" choć dla mnie brzmi trochę umniejszająco ale paradoksalnie dla mnie , Ja już wiem, że to mogłoby mnie urazić, szczególnie gdybym to była Ja może z 4 lata wstecz.
Ale dziękuję i jak będziesz miał i chciał coś powiedzieć to zapraszam, pisz dalej.
Własnie mi uświadomiłeś, że muszę stworzyć dodatkowy tekst o sobie i relacji z Bartkiem by inni mnie nie postrzegali jako rodzica dietetyka, który uważa,że wszystko można wyleczyć tylko dietą.

Gdy mówi, że mogę już iść i nie chce przytulania nie zmuszam go też by trwało dalej inaczej niż rodzice, którym mówiono by na siłę np. przytulali dzieci, które nie chciały tego robić jako rehabilitacja, wspomaganie rozwoju!!.Dziś gdy zaczęłam pisać ten tekst Bartek siedzi obok i je marchewkę, poprosił o nią i gdy ją obrałam a kilka minut wcześniej zjadł frytki, które mu zrobiłam wziął ją do ręki tę marchewkę i ją pocałował. Psychologia zaczęła by się wtedy gdybym do niego powiedziała: po co całujesz marchewkę? albo coś w tym stylu.
Nie zgadzam się, że dzieci autystyczne nie mają uczuć, zresztą pisałam tak do rodziców innych dzieci próbując im uświadomić, że np. wg mnie branie za brodę na siłę i proszenie patrz mi w oczy tylko dlatego, że tak się zaleca by dziecko zainteresować i wyjąć "ze skorupy" do świata jest bez sensu.
Na pewno Bartek ma uczucia i jego uczucia nie wynikają ze składu wafla ale czasem tak jak przy ADHD reakcje po cukrze, produktach słodkich stają się ze spektrum nadpobudliwości, dziecko nie usiedzi w jednym miejscu itp. Czytałam o badaniach , nie wiem czy nie u Konarzewskiego, że stwierdzono, że zmniejszenie cukrów u dzieci ze stwierdzonym ADHD spowodowało np. lepszą koncentrację w szkole itp choć być może wynikało z większego zainteresowania rodziców dziećmi gdy uczestniczyły w badaniu.
I tak by można w dwie strony, które są nam na równi potrzebne i dieta i praca ze swoją psyche i z relacją ze swoim dzieckiem.

Pani Sylwio,
Ma Pani zdolność holistycznego, wieloaspektowego pojmowania rzeczywistości. To rzadki dar. Być może Wszechmogący dlatego powierzył Pani Bartka, istotę kruchą i delikatną, która czuje się przeraźliwie zagubiona w otaczającym świecie, że potrafi Pani zadawać mądre pytania i szukać na nie sensownych odpowiedzi. Proszę nie ustawać. Dla Bartka i dla siebie.
Każdy specjalista drepce jak chomik w kieracie, wokół tego, czego go nauczyli. Zero własnych myśli.
Współczesny psychiatra przepisze psychotropy i oleje psychoanalizę. Uczeń Fromma będzie doszukiwał się ucieczki od wolności, uczeń Freuda kompleksu Edypa lub Elektry, behawiorysta będzie zalecał łapanie za podbródek, psycholog wypełni testy, które ma w szufladzie i znajdzie przyczynę w dzieciństwie , dietetyk rozłoży bezradnie ręce i ewentualnie zaleci pięć razy dziennie owoce i warzywa, bo tak go nauczył IŻŻ.
Jest Pani mądrzejsza, niż całe to stado specjalistycznych durniów, zapatrzonych w jedynie słuszną ideę.
Z jednej strony pracę mózgu KAŻDEGO zaburza blues cukrowy i nic tu ani Miller ani Hellinger nie pomogą, ale z drugiej strony, gdy już zracjonalizujemy dietę, mądra psychoterapia na pewno pomoże.
Dlaczego tak mało jest osób, które to rozumieją, tak, jak Pani?
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 23:34   

zenon napisał/a:
świndows obciął mi większość posta.
Psia jego mać.

Kurde, Panie Zenonie, przecież kiedyś pisałem, że PRZED wysłaniem postu dobrze jest kliknąć: zaznacz wszystko, następnie: zapamiętaj. Jak tępa informatyka wetnie wiekopomne myśli, można je ponownie wkleić i wysłać potomności ku nauce. :-)
JW
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 00:01   

albo zrobić wstecz, pokaże tekst z pisanego postu skopiować i wysłać ponownie nawet jeśli trzeba się ponownie zalogować
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 00:21   

sylwiazłodzi napisał/a:
albo zrobić wstecz, pokaże tekst z pisanego postu skopiować i wysłać ponownie nawet jeśli trzeba się ponownie zalogować

Niestety, w niektórych konfiguracjach systemu wstecz nie odtwarza naszego tekstu i przepada on na wieczność. :-)
Dlatego najpewniejsze jest zaznaczanie i kopiowanie. Na wszelki wypadek dobrze jest mieć taki odruch kopiowania.
JW
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 01:18   

A to to znam i wg mnie to trochę rozdrabniaie organizmu na częśći pierwsze a czasem cś z produktów tam zakazanych można zjeść bo wszystko w nadmiarze może być szkodliwe. Dzięki Ewa.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 01:30   

Naczyniak limfatyczny u Bartka - koniec leczenia,

badanie USG nie wykazało obecności zmienionych tkanek.

Po 5 latach kontroli, ostrzykiwaniach na początku a potem wdrożeniu dodatkowo diety tu opisywanej decyzja lekarza jest taka: Bartek nie musi przychodzić na kontrolę kolejną za rok , gdyby się coś działo mamy zgłosić się sami.

W badaniu USG nie stwierdzono tkanek zmienionych chorobowo.

Wg medycyny Bartek jest zdrowy. Dieta, o której mówiłam lekarce chyba ze 2 lata temu nie wywołała zainteresowania tylko została skwitowana komentarzem : że nie ma znaczenia.


A przecież widziałam jak reaguje stopa z naczyniakiem mimo ostrzykiwań i zmniejszania się naczyniaka potem gdy już wdrożyłam dietę, że np. po słodyczach znów puchła, Bartek chodził na stopie kulejąc bo cukier powodował reakcję naczyniaka.
Pewnie więc w statystykach będzie Bartek odhaczony jako pacjent po skutecznej terapii szpitalnej. A przecież móstwo dzieciom odrasta naczyniak, tworzy się od nowa nawet po wycięciu operacyjnym, które u naszego syna nie zostało podjętę bo jest w miejscu, które trudno się operuje pomiedzy środkiem stopy a palcami gdzie jest dużo naczyn , ścięgna oraz bo chciano zaczekać czy będzie efekt zmniejszenia bez operacji. A mimo badania USG stopy, palec nadal jest lekko siny co nadal jest widoczne na paznokciu ale takie miejsce trudne jest do badania USG więc mogę liczć tylko na siebie i obserwować syna w następnych latach jak palec u chorej stopy się zachowuje, czy paznokieć blednie czy nie.

Za rok USG zrobię sama prywatnie bo przychodnia onkologiczna już mi tego nie sprawdzi standart- 5 lat - jest zdrowy nadal obowiązuje,

przykre ale prawdziwe
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 19:51   

Artykuł o Temple Gardin z onet.pl mnie rozczarował w jakims sensie. Napisałam kiedyś,że jestem ciekawa jaką ma dietę i jak funkcjonuje. Artykuł podaje,że bierze leki

"Leki antydepresyjne bardzo pomagają jej, jak sama to ujmuje, "lepiej radzić sobie z życiem w społeczeństwie", ale nie bez znaczenia jest jej determinacja, by normalnie komunikować się z innymi."

cały artykuł jest tutaj:

Dzięki chorobie odniosła sukces

http://zdrowie.onet.pl/16...styl_zycia.html
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 20:07   

sylwiazłodzi napisał/a:
czy twoje dziwne stwierdzenie ma oznaczać, że jedno z Was moderuje czy coś innego bo nie wiem o co chodzi?


Sylwio, nie wiem dlaczego określiłaś je jako "dziwne", ale moje stwierdzenie odnosiło się do tego, że:

1) już od 6 miesięcy nie jestem moderatorem
2) Tomek nigdy nie był moderatorem, tylko ja

Zawsze powtarzam, że szczegóły są niezwykle istotne, dlatego zwróciłam na to uwagę.

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 20:12   

sylwiazłodzi napisał/a:
Dzięki chorobie odniosła sukces
http://zdrowie.onet.pl/16...styl_zycia.html


Na razie jeszcze nie przeczytałam (zamierzam), ale już wkurza mnie niemożebnie ten absolutnie CHORY, dobrystyczny tytuł! Nie, to nie "dzięki" chorobie, lecz "pomimo", "wbrew". :evil: Bo to dokładnie tak, jak powiedzieć "dzięki temu, że mnie ojciec prał, wyrosłam na porządnego człowieka" albo "dzięki temu, że byłam molestowana, mam luźniejsze podejście do seksu".

Jak ja nie cierpię dobryzmu w każdej postaci!!!

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Lis 06, 2010 20:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 20:23   

M i T napisał/a:
sylwiazłodzi napisał/a:
czy twoje dziwne stwierdzenie ma oznaczać, że jedno z Was moderuje czy coś innego bo nie wiem o co chodzi?


Sylwio, nie wiem dlaczego określiłaś je jako "dziwne", ale moje stwierdzenie odnosiło się do tego, że:

1) już od 6 miesięcy nie jestem moderatorem
2) Tomek nigdy nie był moderatorem, tylko ja

Zawsze powtarzam, że szczegóły są niezwykle istotne, dlatego zwróciłam na to uwagę.

Marishka


tak jak pisałam nie czytałam postów związanych z technicznymi sprawami forum, to tyle.
jeśli coś Cię uraziło w mojej wypowiedzi to mi przykro ,że źle sformułowałam swoje myśli .
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Sob Lis 06, 2010 20:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 20:26   

O czym Sylwia piszesz? Widzisz gdzieś zieloną czcionkę w "M i T" i napis "moderator"????

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Lis 06, 2010 20:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 20:27   

M i T napisał/a:
sylwiazłodzi napisał/a:
Dzięki chorobie odniosła sukces
http://zdrowie.onet.pl/16...styl_zycia.html


Na razie jeszcze nie przeczytałam (zamierzam), ale już wkurza mnie niemożebnie ten absolutnie CHORY, dobrystyczny tytuł! Nie, to nie "dzięki" chorobie, lecz "pomimo", "wbrew". :evil: Bo to dokładnie tak, jak powiedzieć "dzięki temu, że mnie ojciec prał, wyrosłam na porządnego człowieka" albo "dzięki temu, że byłam molestowana, mam luźniejsze podejście do seksu".

Jak ja nie cierpię dobryzmu w każdej postaci!!!

Marishka


A tytuł wkleiłam po prostu by zacytować o jaki chodzi artykuł a nie samego linka.
Widzę, że masz "alergię" na dobryzm. Ale każdyz nas w swoich wypowiedziach podkreśla to co jest dla niego ważne. I to jest dla mnie najważniejsze by o tym pamiętać jak się dyskutuje.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 20:42   

Sylwio, spróbuj nauczyć się nie odbierać jako ataków na siebie spraw nie mających z Tobą nic wspólnego. Skomentowałam jedynie tytuł artykułu (którego Ty nie jesteś autorką), a nie fakt Twojego wklejenia artykułu. Nie ma powodu by TY się w tym przypadku z czegokolwiek tłumaczyła, ponieważ wcale nie odniosłam się do Ciebie, tylko do idiotycznego tytułu artykułu.

No chyba, że w jakiś dziwny sposób identyfikujesz się z takim tytułem, a jego krytykę odbierasz jako... krytykę siebie? Ale byłoby to dość dziwne i nieadekwatne...

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Lis 06, 2010 20:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 21:09   

M i T napisał/a:
O czym Sylwia piszesz? Widzisz gdzieś zieloną czcionkę w "M i T" i napis "moderator"????

Tomek


rany!!!

Ja naprawde nie wczytuje się zawsze w całe forum i to, że ktoś ma cos zieloną czcionką a ktoś nie. I może to się komuś nie podobać, trudno. Tak postępuję.

Ja odbieram reakcję Marishki na moje słowa o czytaniu działu psychicznego przez jakieś przykrości, że to było coś dla niej przykrego skoro aż tak odebrała moje słowa i wywiązała się z tego dyskusja

ja mogę być sama dla siebie taką patrzącą inaczej i nie zwracającą uwagi na pewne sprawy a ktoś może uważać, że nie podoba mu się moja obserwacja świata ale dziwi mnie, że dla Marishki moje słowa były aż tak ważne by je komentować tyle razy

A Ja nie odbieram słów Marishki do siebie bo gdyby tak było to pewnie bym przepraszała za to, że nie zauważyłam a nie mam zamiaru. Uważam, że używam tego forum tak jak mi jest to potrzebne i użycie sformułowania o waszym dziale nie było jakimś wielkim naruszeniem czy moją nieuważnością.

W końcu jak ktoś dużo udziela się w tematach, które go interesują i zakłada dużo tematów to można moim zdaniem użyć swojego określenia o czyjejś pracy czy zainteresowaniach: wasze nawet jesli ktoś to uzna to za przesadzone.

Ja po swojemu coraz częściej się dziwię czytając wasze niektóre reakcje na czyjeś słowa lub czyjeś zdanie itp. Ale to moje zdziwienie i zostawiam je sobie bo pisać i rozmawiać chcę o wielu innych sprawach, które mnie interesują a o waszych reakcjach do innych ludźi już nie.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 21:18   

Sylwia, ok, ja pasuję. To nie ma sensu. W Twoich słowach widać czasem bunt dziecięcy, tylko adresat jest niewłaściwy.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 21:23   

Cytat:
Swoje sukcesy zawodowe osiągnęła nie pomimo choroby, ale właśnie dzięki niej.

Powtórzyli to zdanie w tekście, nadal nie wyjaśniając za bardzo. No chyba że jedynym przykładem miał być widok samochodu przystrojonego zakrwawionymi byczymi jądrami, który Temple w ogóle nie wzruszył. Czyżby według autora, właśnie dzięki braku właściwego rozpoznania i wyrażania uczuć Temple mogła osiągnąć sukces? Na tej samej zasadzie również psychopata mógłby być skuteczny (o czym zresztą już kiedyś wspominał pan Witold).

Cytat:
Leki antydepresyjne bardzo pomagają jej, jak sama to ujmuje, "lepiej radzić sobie z życiem w społeczeństwie"

To ciekawy wątek. Autyzm i depresja? Czyli jednak nie dobrze jest, że ma problemy z odczuwaniem/wyrażaniem pewnych uczuć (a chwilę wcześniej przecież sugerowali, że dzięki temu odniosła sukces)? Depresja często wiąże się z niemożnością wyrażania trudnych uczuć, z brakiem kontaktu ze sobą (niemożnością bycia sobą). W autyzmie wyrażanie uczuć również jest zaburzone. Niesamowite jest to, że Temple ma tyle współczucia dla zwierząt, ale kompletnie nie kuma "emocjonalnych relacji".

Mnie interesowałyby pierwsze 3 lata jej życia, bo ponoć została zdiagnozowana w wieku 3 lat. Jakie były relacje w rodzinie oraz rodziców wobec niej? W tak wczesnym wieku została umieszczona w specjalnym żłobku, czyli znów mamy brak prawdziwej więzi z matką w najbardziej kluczowym okresie. Potem zajmowała się nią niania. Potem trudny okres w szkole i nieustanne kpiny rówieśników. Mnie uderzył cytat z TG na ten temat (w Wikipedii): "Teraz mogę się z tego śmiać, ale wtedy mnie to naprawdę bolało". To już wiem dlaczego jest na prochach! Takie małe zdanie, a pokazuje o TG tak wiele. Bo z jednej strony wie, że drwiny ją bolały, a z drugiej strony całkowicie zaprzecza swojemu cierpieniu, mówiąc o śmianiu się. Co w tym jest śmiesznego? Właśnie takie pozornie nieprzemyślane, nieistotne zdania o sobie podkreślają, jak wielki jest jej brak łączności ze sobą, a to faktycznie może owocować depresją.

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 22:15   

Ewo, świetny przykład! Ciekawa jestem, jak osoba o której wspominasz reaguje obecnie na cierpienie/problemy innych? Czy np. mówi o tym, by nie użalać się nad sobą, być silnym, myśleć pozytywnie, etc.? Czy umniejsza uczucia innych, szczególnie dzieci?

U mnie wzmianka o śmianiu się w takim kontekście zawsze zapala czerwona lampkę. Jest tak charakterystyczna dla osób pozbawionych współczucia, ze wyraźnie rzuca się w oczy.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Lis 06, 2010 22:27, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 00:13   

zenon napisał/a:
M i T napisał/a:
Mowi sie, ze dzieci autystyczne nie maja uczuc i nie widza ich u innych. Ja zywie przekonanie, ze tacy ludzie imploduja z powodu jakiejs traumy do wewnatrz i raz zatrzasnawszy drzwi, nie wpuszczaja tam praktycznie nikogo i stamtad nikogo nie widza. W ich wnetrzu, uczucia sa zakneblowane, zwiazane i leza w ciemnicy pod wilgotnym murem.


Takie romantyczne to Twoje przekonanie, w duchu psychoanalizy.
I w pewnych kontekstach jest prawdziwe, ot chociazby obserwacje Anny Freud, Elsie Witdowson i Rene Spitza...

Ale wyraznie zaznaczmy, ze jest to przekonanie, idea, a nie fakt naukowy, zasada mogaca byc zgeneralizowana n



Dokoncze to co mi ucial swindows.

Kiedys rzeczywiscie uwazano, ze kazdy autyzm wynika ze specyficznej relacji dziecka z matka. Taki poglad opieral sie nie tylko na teorii psychoanalitycznej, ale takze na obserwacjach. Wyzej wspomnialem Rene Spitza i Elsie Witdowson, w innym temacie wkleilem info o ich przelomowych obserwacjach:
http://dobradieta.pl/foru...p=152153#152153

Bez watpienia objawy autyzmu mozna "wygenerowac" u zdrowych dzieci "odpowiednim" zaniedbaniem.
I to jest niezaprzeczalny fakt.

Faktem rowniez jest, ze relacja dziecka z opiekunem ma przeogromny wplyw na wszystko, takze na postepy malucha.

Ale od dawna wiadomo, ze autyzm po prostu czasem sie zdarza bez niczyjej winy. To nie musi byc powiazane z jakas trauma.

Absolutnym bledem, niesprawiedliwoscia jest zgeneralizowanie, ze kazde dziecko autystyczne wycoofalo sie z powodu jakiejs traumy. Oczywiscie kazdy ma prawo miec swoje zdanie, opinie, zyjemy w koncu w wolnym kraju, tyle ze nalezy wyraznie zaznaczyc, ze nie jest to oficjalnie przyjety w psychologii poglad a czyjes prywatne zdanie.

Uwazam ponadto, ze jest to wybitnie nieempatyczne sugerowanie na otwartym forum, gdzie zagladaja mamy dzieci autystycznych, ze ich pociechy sa chore wskutek jakiejs traumy. Kazda mama (pomijajac te wyjatkowo toksyczne) wezmie wine na siebie i bez tego, a zapodawanie takiej sugestii... Nie wiem czemu ma sluzyc...
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Ostatnio zmieniony przez zenon Nie Lis 07, 2010 00:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 00:21   

zenon napisał/a:
Uwazam ponadto, ze jest to wybitnie nieempatyczne sugerowanie na otwartym forum, gdzie zagladaja mamy dzieci autystycznych, ze ich pociechy sa chore wskutek jakiejs traumy. Kazda mama (pomijajac te wyjatkowo toksyczne) wezmie wine na siebie i bez tego, a zapodawanie takiej sugestii... Nie wiem czemu ma sluzyc...

Musisz przyznać, że powyższe brzmi jak "wszyscy rodzice są święci".
Świadomy rodzic, zakładając, że autyzm jest z duupy wyjęty, nie obarczy się za to winą.
Poza tym, pozwól, że użyję Twojej, jakże empatycznej metody:
Cytat:
Ale od dawna wiadomo, ze autyzm po prostu czasem sie zdarza bez niczyjej winy.

Dowody.
A może nie wiadomo, czy to nie wskutek traumy jednak?
Cytat:
Kazda mama (pomijajac te wyjatkowo toksyczne) wezmie wine na siebie

Skąd to wiesz? Uzasadnij. Dowody, słupki i wykresy statystyczne poproszę. Jakieś badania?

Widzisz, tak się nie da dyskutować.

Ale serio już. Dałeś popis dobryzmu. Nie pisać, bo ktoś może poczuć się urażony. No super po prostu...
Czy Ty nie mylisz empatii z aureolą świętego i polityczną poprawnością aby?

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 00:50   

Aj, Zenek, i jeszcze jedna opcja. Wydaje się ważna.
Na bok moralność.
A co, jeśli rodzice dziecka autystycznego, nieświadomie nienawidzą tego dziecka, pozostając mu jednak pomocnymi, pełnymi opiekuńczości i uwagi?
No wtedy żadna terapia nie wchodzi w grę, bo równałoby się to wyciągnięciu na jaw prawdy, której nikt na trzeźwo nie przełknie. Można jedynie racjonalizować, upatrując w tym jakiejś religijnej misji, za która czeka pozaziemska nagroda. Przeraża mnie ten temat.

Wyobraź sobie też jeszcze gorszą opcję: rodzice mają dziecko, a to jest do tego stopnia umysłowo upośledzone, że wymaga stałej opieki do końca - być może długiego - życia. Zaznaczając, że rodzice mają swoje pasje, wzajemnie bardzo się kochają, to jednak muszą zakończyć wszystko, łącznie z tym, czym charakteryzuje się każdy zdrowy związek. Jedyne, co im pozostaje to zarabianie środków finansowych i nieustanna opieka nad umysłowo chorym, który się ślini, defekuje pod siebie, bywa nieznośny i wymaga ciągłej czujności.

Tomek
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 01:17   

M i T napisał/a:
Aj, Zenek, i jeszcze jedna opcja. Wydaje się ważna.
Na bok moralność.
A co, jeśli rodzice dziecka autystycznego, nieświadomie nienawidzą tego dziecka, pozostając mu jednak pomocnymi, pełnymi opiekuńczości i uwagi?
No wtedy żadna terapia nie wchodzi w grę, bo równałoby się to wyciągnięciu na jaw prawdy, której nikt na trzeźwo nie przełknie. Można jedynie racjonalizować, upatrując w tym jakiejś religijnej misji, za która czeka pozaziemska nagroda. Przeraża mnie ten temat.


Wyobraź sobie też jeszcze gorszą opcję: rodzice mają dziecko, a to jest do tego stopnia umysłowo upośledzone, że wymaga stałej opieki do końca - być może długiego - życia. Zaznaczając, że rodzice mają swoje pasje, wzajemnie bardzo się kochają, to jednak muszą zakończyć wszystko, łącznie z tym, czym charakteryzuje się każdy zdrowy związek. Jedyne, co im pozostaje to zarabianie środków finansowych i nieustanna opieka nad umysłowo chorym, który się ślini, defekuje pod siebie, bywa nieznośny i wymaga ciągłej czujności.

Tomek


Skoro nieświadomie to wytłumacz mi jak byś widział, kto i jak ma im pomóc, jak wyciągnąć to z nieświadomości. jak to widzisz?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 01:39   

Sylwia, nie bardzo właśnie widzę jak. Wydobycie tego na światło dzienne...hmm, nie chciałbym być w roli terapeuty w takich sprawach. Generalnie, przecież umysłowo chore dziecko nie jest winne swojej chorobie, więc jak uzasadnić taką nienawiść, by nie zderzyć się z niesprawiedliwością wobec dziecka? A tego rodzaju nienawiść..o paradoksie, ma pełne prawo być uzasadnioną. Nikt nie chce spędzać tak naprawdę życia na opiece nad kimś, kto i tak nie myśli, ma strukturalne uszkodzenie mózgu, nie odwzajemnia uczuć, jest kretynem itd, więc musi się pojawić konflikt wewnętrzny zakończony masywnym wyparciem. To naprawdę trudny temat. Szczerze? Wyjątkowo dla mnie niewygodny :-(

W sprawie dzieci autystycznych. Jestem optymistą i nadal twierdzę, że ZA to ekstremalna ucieczka w siebie pod wpływem traumy, więc wydaje się istnieć szansa na "odkręcenie" - przynajmniej do łagodniejszego stopnia statusu zaburzenia. Ale gmerać w sobie trzeba, bo uczucia wściekłości mogą być rzucone także na męża.

Szczerze mówiąc, chyba nie byłbym w stanie pokochać dziecka niepełnosprawnego (nie chodzi o przypadki autyzmu, ale np. zespół Downa, kretynizm itp). Rozumiem jednak i podziwiam ludzi, którzy sprawiają wrażenie dawania sobie z tym rady.

Tomek
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 08:47   

M i T napisał/a:
To naprawdę trudny temat. Szczerze? Wyjątkowo dla mnie niewygodny :-(

A powiesz dlaczego?
M i T napisał/a:
Szczerze mówiąc, chyba nie byłbym w stanie pokochać dziecka niepełnosprawnego (nie chodzi o przypadki autyzmu, ale np. zespół Downa, kretynizm itp).

Odważne stwierdzenie.
Sam nie wiem, jak się do tego odnieść...
Sprawa na pewno baaaaardzo trudna
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
lisbe

Dołączył: 28 Wrz 2010
Posty: 301
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 10:37   

Te dyskusje i komentarze do Sylwii trochę mnie irytują. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, dlaczego autyzm albo dlaczego nie. Nawet badając zmiany zachodzące w organiźmie nikt nie jest w stanie stwierdzić co jest tego powodem. Logicznie sprawę biorąc, nie można schorzenia leczyć schorzenia, jeśli się nie zna powodu. Więc chciałabym zdefiniować wszystkie takie próby leczenia jako "wolne eksperymentowanie".

Mojego syna chcą wszyscy popchnąć do kąta z ADHD. Jako matka studiując temat naprawdę dokładnie wiem, że tak nie jest. Przez ten temat naczytałam się również o innych schorzeniach psychicznych, które mają swoje korzenie w powodach fizjologicznych.

Osobiście dochodzę między innymi do wniosków, że dzisiejsza medycyna ma prawdziwy problem z systematyczną diagnostyką - już nie wspomninając w ogóle, że opcji diagnostycznych jest mało. Problemy, których nie da się wpiąć do ogólno-społecznie uznawanych schorzeń jak grypa, katar, ból głowy, z góry się przyjmuje za "inne" i tylko logiczne jest podchodzenie do tematów jak autyzm, ADHD, MCS czy schizofrenia w zupełnie inny sposób - również diagnostyczny.

Powoli wydaje mi się, że głupie zapalenie oskrzeli może mieć te same powody co autyzm - tylko o tym nie wiemy.
Dla przykładu mam taki artykuł , w którym chodzi o obsejyjne wyrywanie sobie włosów. Wiem - może z jednej strony głupi przykład. Ale jednak jest to przykład na to, że pomimo faktu co jest racjonalne a co nie i zdawania sobie sprawy z problemu jest się zamkniętym z tą obsesją. Jakby się tak zastanowić chwilę nad faktem, że chodzi o jeden jakiś tam aminokwas.... to myślę, że wiele uwag z Waszej strony co do Sylwi są po prostu poniżej pasa.http://www.med.umn.edu/news/hairpulling070609/home.html
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 10:55   

zenon napisał/a:
Absolutnym bledem, niesprawiedliwoscia jest zgeneralizowanie, ze kazde dziecko autystyczne wycoofalo sie z powodu jakiejs traumy. Oczywiscie kazdy ma prawo miec swoje zdanie, opinie, zyjemy w koncu w wolnym kraju, tyle ze nalezy wyraznie zaznaczyc, ze nie jest to oficjalnie przyjety w psychologii poglad a czyjes prywatne zdanie.

Uwazam ponadto, ze jest to wybitnie nieempatyczne sugerowanie na otwartym forum, gdzie zagladaja mamy dzieci autystycznych, ze ich pociechy sa chore wskutek jakiejs traumy. Kazda mama (pomijajac te wyjatkowo toksyczne) wezmie wine na siebie i bez tego, a zapodawanie takiej sugestii... Nie wiem czemu ma sluzyc...

Podzielam powyższą opinię.
Gdyby przyczyną autyzmu były traumy dzieciece, ileż byłoby dzieci autystycznych w czasach powojennych, kiedy panowała powszechna bieda, bicie dzieci było akceptowaną i powszechnie stosowaną metodą pedagogiczną a rodzice zapijali pamięć koszmarów okupacyjnych i trudności komunistycznego dnia codziennego. Również zwiekszona liczba dzieci autystycznych musiałaby w widoczny sposób dotyczyć współczesnych rodzin z dołów społecznych. A tak nie jest!!!
Autyzm "wyeksplodował" dopiero współcześnie i zdaje się być skorelowany z intensyfikacją szczepień, chemizacją żywności i jej wysokim przetworzeniem.
Jak wynika z materiałów publikowanych w necie, książek dotyczących współczesnych badań autyzmu oraz osobistych doświadczeń nawet naszych forumowiczów, autyzm ma związek z metabolizmem.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 11:19   

M i T napisał/a:

Szczerze mówiąc, chyba nie byłbym w stanie pokochać dziecka niepełnosprawnego (nie chodzi o przypadki autyzmu, ale np. zespół Downa, kretynizm itp). Rozumiem jednak i podziwiam ludzi, którzy sprawiają wrażenie dawania sobie z tym rady.

Tomek

Jeśli mężczyzna kocha prawdziwą miłością kobietę z którą dzieli życie, dla mnie oczywistym faktem jest to, że będzie kochał dziecko które jest owocem ich miłości, niezależnie od tego czy będzie zdrowe czy chore jeśli tak nie jest to znaczy coś jest nie tak, w związku z tym nasuwa mi się wniosek iż w sytuacji gdyby jego kobieta doświadczyła kalectwa, poważnej choroby która ograniczyła by w sposób znaczący jej dotychczasowe życie, taki mężczyzna odejdzie ....
pytanie dlaczego jeden facet potrafi wziąc odpowiedzialnosc a inny nie, to jakby temat na osobną dyskusje...
Ostatnio zmieniony przez Molka Nie Lis 07, 2010 11:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 12:00   

Nawet na poziome organizcznym jest wiele przyczyn autyzmu, wiele "odmian" i zaburzeń metabolicznych, które powodują te same objawy. A już ograniczanie się i niuchanie w poszukiwaniu przyczyny tylko i wyłącznie w sferze psyche kompletnie nie ma sensu - mówiąc lapidarnie.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 12:00   

EAnna napisał/a:
Gdyby przyczyną autyzmu były traumy dzieciece, ileż byłoby dzieci autystycznych w czasach powojennych, kiedy panowała powszechna bieda, bicie dzieci było akceptowaną i powszechnie stosowaną metodą pedagogiczną a rodzice zapijali pamięć koszmarów okupacyjnych i trudności komunistycznego dnia codziennego.

w ramki!
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 12:39   

_flo napisał/a:
EAnna napisał/a:
Gdyby przyczyna autyzmu byly traumy dzieciece, ilez byloby dzieci autystycznych w czasach powojennych, kiedy panowala powszechna bieda, bicie dzieci bylo akceptowana i powszechnie stosowana metoda pedagogiczna a rodzice zapijali pamiec koszmarow okupacyjnych i trudnosci komunistycznego dnia codziennego.

w ramki!


No ale np w przytulku opisywanym przez Rene Spitza niektore dzieci mialy wszystkie objawy autyzmu.
Wiec to roznie moze byc.

Tyle, ze tam nie bylo jednorazowej raumy, tylko dlugotrwaly proces braku stymulacji, jakiegokolwiek kontaktu emocjonalnego, przytulania, glaskania, odzwierciedlania, podazania, czegokolwiek.

Cos takiego sie po prostu nie zdarza. To potrzeba bylo durnia, ktoy zapostulowal, ze jak odizoluje sie dzieci od patogenow i od doroslych, ktorzy przenosza patogeny to dzieci beda zdrowe.
Co za kretyn.

Innej sytuacji wywolania objawow pelnego autyzmu poprzez jakies zachowanie opiekunow nie odnotowano.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 12:42   

http://pl.wikipedia.org/wiki/Choroba_sieroca
_________________

 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 12:49   

Bardzo dobrze powiedziane, w praktyce jednak jeżeli dzieje się tak jak piszesz to znaczy że COŚ JEST NIE TAK. Można oczywiście pilnować się na kązdym kroku, ale to w końcu i tak dąży do paranoi. Tak więc dlaczego tak się dzieje?
_________________

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 13:04   

Molka napisał/a:
Jeśli mężczyzna kocha prawdziwą miłością kobietę z którą dzieli życie, dla mnie oczywistym faktem jest to, że będzie kochał dziecko które jest owocem ich miłości, niezależnie od tego czy będzie zdrowe czy chore jeśli tak nie jest to znaczy coś jest nie tak, w związku z tym nasuwa mi się wniosek iż w sytuacji gdyby jego kobieta doświadczyła kalectwa, poważnej choroby która ograniczyła by w sposób znaczący jej dotychczasowe życie, taki mężczyzna odejdzie ....
pytanie dlaczego jeden facet potrafi wziąc odpowiedzialnosc a inny nie, to jakby temat na osobną dyskusje...

Nie widzę związku.
Mi chodziło o głębokie, strukturalne upośledzenie umysłowe u dziecka. Gdyby moja Żona uległa wypadkowi, chyba nie muszę dodawać, że zupełnie odpowiedzialnie i świadomie, wciąż bylibyśmy razem. Po prostu pojawiłyby się dodatkowe czynności.
Chodzi o sytuację, gdy rodzice - a każdy rodzic chce mieć zdrowe na umyśle dziecko - są postawieni w obliczu tragedii, jaką jest wizja NIEUSTANNEJ i NIEUSTAJĄCO absorbującej, ODBIERAJĄCEJ całe życie małżeńskie, pasje i cele, opieki nad kompletnie dysfunkcjonalną osobą. Dramat polega na paradoksie, bo dziecko nie jest temu winne, a rodzic gdzieś musi zepchnąć gamę uczuć, jakie pojawią się po uświadomieniu, że to jakby koniec życia i to po co? By sprawować TOTALNĄ opiekę nad kimś, kto z życia w zasadzie nie czerpie żadnych korzyści, a jedynie cierpi.

Flo, trochę nieadekwatna ta reakcja. Na 47 stron generalnie redukcjonizmu żywieniowego, po pojawieniu się kilku postów przedstawiających odmienny punkt widzenia, od razu jakaś wielka defensywa. Nie pojmuję.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 13:19   

Bardzo piękne posty Ewa. Będę się trzymał optymistycznej wersji w/s autyzmu :viva:

Tomek
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 13:38   

zenon napisał/a:
No ale np w przytulku opisywanym przez Rene Spitza niektore dzieci mialy wszystkie objawy autyzmu.
Wiec to roznie moze byc.

No Zeniu przecie ja wiem, że różnie i że z każdej strony, i nie da się, po prostu się nie da wyekstraktować jednej pojedyńczej przyczyny. Właśnie o to się wykłócam. :P
Czytałam to co wkleiłeś, w szerszym kontekscie to też świetna ilustracja do czego prowadzi na dłuższą metę wynaturzenie i arogancja człowieka wobec planu Elohim :(
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 13:42   

Mama Maciusia napisał/a:
Mam nadzieję, że za rok napiszę na tym forum: diagnoza ZA nieaktualna.

Albo może: zespół Aspergera ustąpił :-D
Mój młodszy brat w wieku około 10 lat, zachowywał się dziwnie: siadał na kanapie i kołysał się wprzód i w tył uderzając barkami w oparcie. Robił to regularnie, oglądając filmy.
Jako, że był wyciszony, wycofany i mało ekspresyjny - w średniej szkole, stał się kozłem ofiarnym. Gdy banda go nagabywała, zamykał się w sobie całkowicie, zupełnie nie reagując. Musiało to wyglądać podobnie do zachowania człowieka, który udając trupa chce przekonać niedźwiedzia, żeby dał sobie z nim spokój. Nikt niczego nie diagnozował. Moi rodzice to olali, uznając, że to bujanie kanapowe przejdzie. Przeszło ostatecznie, brat pędzi w miarę normalne życie w towarzystwie makabrycznie niskiego poczucia własnej wartości, samotnie, bez partnerki, pracując fizycznie - podczas, gdy jego zainteresowania dynastią Jagiellonów, powinny skończyć się na katedrze lub przynajmniej magisterką. Czy to były objawy ZA? To bujanie? Te ucieczki w siebie podczas ataków (plucie,kopanie itd)?
A jeśli ZA ma swoje stopnie? Jak drabina.

Tomek
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 15:53   

http://www.youtube.com/watch?v=0tr7_T_M0g4
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 15:55   

http://www.youtube.com/watch?v=XTfWAZVd-Bo
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 16:09   

Waldek, coś w tym stylu, tylko bez kontaktu werbalnego i bardziej intensywne kołysanie - takie na maksa, aż tył kanapy się ruszał. To nie było spontaniczne, a raczej bardziej zrytualizowane. Wchodził do pokoju, zasiadał, ręce składał przy udach, mościł się, po czym zaczynał kołysanie - myśmy nazywali to "biciem głową". Aż dziw bierze, że nie wyhodował na tym sześciopaka. Minęło kilka lat i przestał.

Tomek
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 16:50   

M i T napisał/a:
Waldek, coś w tym stylu, tylko bez kontaktu werbalnego i bardziej intensywne kołysanie - takie na maksa, aż tył kanapy się ruszał.

A czy kołysano go ja był malutki? Np. jak leżał w wózku.
Bo jeśli nie to może to na skutek tego deficytu?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 17:06   

Był kołysany - chyba. Trudno powiedzieć, ja, mój brat i siostra nie mieliśmy należytego kontaktu z matką po porodzie, zaś matka to kobieta nie umiejąca okazywać uczuć, wręcz lodowata. To były czasy, gdy dziecko odbierano i zanoszono do dużej sali, gdzie w najlepsze ćwiczył głosy osamotniony chór noworodków. Druga sprawa - skrępowanie, kuurwa, becikiem. Dopiero kilka lat temu nauczyłem się zasypiać na plecach. To znaczy, dopiero od kilku lat potrafię na tyle zrelaksować się w tej pozycji, by zasnąć. Duża w tym zasługa Marishki.
Piszę to, by przypomnieć, na jakie deficyty narażone były dawniej dzieci. Matka rodzi w towarzystwie ponurych i zrutyniałych do szpiku kości lekarzy, potem dziecko zabiera pielęgniara i przynosi łaskawie w porze karmienia. Bobek, zamiast wtulać się w ciepły brzuch i bimbołki matki, tuła się po sali, noszony przez obce ręce. To straszne.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 07, 2010 17:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 17:06   

W tym konkretnym przypadku koncepcja "refrigerator mother" akurat pasuje jak ulał. Poza tym takie kołysanie się jest mechanizmem uspakajającym stosowanym przez niektóre dzieci by np. poradzić sobie ze stresująca sytuacją. Inni obgryzają paznokcie lub wykonują różne inne kompulsywne czynności, które przynoszą swoista ulgę.

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 17:17   

A propos Tomkowego przykładu z becikiem. Moja matka opowiadała, że musiała mnie bardzo ciasno zawijać, bo ja strasznie wierzgałam i ciągle chciałam uwolnić rączki. Przez całe życie nienawidziłam ciasnych ubrań, szczególnie ciasnych w ramionach. Nawet najmniejszy ucisk jakiegoś wąskiego rękawka i kołnierzyka bardzo mi przeszkadzał. Co najciekawsze, dopiero parę lat temu powiązałam jedno z drugim, a przecież to było takie oczywiste! To taki malutki przykład tego, jak doskonale nasze ciało pamięta i koduje uczucia z okresu o którym my nie mamy żadnej świadomej pamięci.

Dlatego tak ważne jest wszystko, co się robi z i dla bobo od samego początku!

Marishka
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 17:18   

M i T napisał/a:
Był kołysany - chyba. Trudno powiedzieć, ja, mój brat i siostra nie mieliśmy należytego kontaktu z matką po porodzie, zaś matka to kobieta nie umiejąca okazywać uczuć, wręcz lodowata.

No właśnie.
Nie chodziło mi tu o samo mechaniczne kołysanie, lecz sprzęgnięcie w to również swoich uczuć przez rodzica.
Bo gdyby to nie było ważne to mógłby robić to robot albo sam wózek miałby taką opcję, że sam by się kołysał. Ale czy coś by to w ogóle dało? :-/
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Nie Lis 07, 2010 17:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 17:24   

M i T napisał/a:
A propos Tomkowego przykładu z becikiem. Moja matka opowiadała, że musiała mnie bardzo ciasno zawijać, bo ja strasznie wierzgałam i ciągle chciałam uwolnić rączki. Przez całe życie nienawidziłam ciasnych ubrań, szczególnie ciasnych w ramionach.

O właśnie, właśnie.
Pisałem jakiś czas temu przy okazji wklejenia kilku swoich fotek jak byłem malcem, że jako jedyny po urodzeniu w szpitalu nie byłem zwinięty w taki "kokon", gdyż lekarz uznał, że mam sporo energii i lepiej będzie jak sobie "powachluję" rękami.
No później miałem podobny "luz".
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 17:26   

To pewnie ADHD.
_________________

 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 17:28   

M i T napisał/a:
Molka napisał/a:
Jeśli mężczyzna kocha prawdziwą miłością kobietę z którą dzieli życie, dla mnie oczywistym faktem jest to, że będzie kochał dziecko które jest owocem ich miłości, niezależnie od tego czy będzie zdrowe czy chore jeśli tak nie jest to znaczy coś jest nie tak, w związku z tym nasuwa mi się wniosek iż w sytuacji gdyby jego kobieta doświadczyła kalectwa, poważnej choroby która ograniczyła by w sposób znaczący jej dotychczasowe życie, taki mężczyzna odejdzie ....
pytanie dlaczego jeden facet potrafi wziąc odpowiedzialnosc a inny nie, to jakby temat na osobną dyskusje...


Nie widzę związku.

A ja widzę i życie dostarcza aż nadto przykładów.
Kobiety z ciężką chorobą lub chorym nieuleczalnie dzieckiem zostają niejednokrotnie porzucone bo ON nie może tego znieść.
To, co mężczyźni nazywają uczuciem jest często mocnym uzależnieniem chemicznym. Ale prawidłowej oceny można dokonać dopiero po odpowiednio długim czasie lub po zaistnieniu traumatycznych zdarzeń (ciężka choroba/kalectwo żony lub dziecka).
Można odczuwać nienawiść do losu; ale do dziecka?
Przepraszam, ale po podobnej deklaracji partnera nie byłabym już w stanie odbyć z nim stosunku seksualnego. Poczułabym do niego silną niechęć a'priori, w imieniu tego enigmatycznego jeszcze dziecka.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 17:30   

EAnna, to dlatego że masz niewłaściwie przekonania, takie katolskie. powinnaś czym prędzej udać się na terapię i uzmysłowić sobie że SEKS PONAD WSZYSTKO. Co tam dzieci, można wyabortować albo sprzedać czy co tam się chce.
_________________

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 17:37   

Los niestety jest niczym. To tylko nazwa. To raz.
Dwa. Jak można nienawidzić losu, skoro to tylko nazwa opisująca w dużym stopniu zaistnienie przypadku? Co powiesz o depresji poporodowej? Skąd ona się bierze?
Gdzie było napisane o deklaracji nienawiści wobec takiego dziecka? Padło pytanie o to uczucie w sensie jego ewentualnego wystąpienia i natychmiastowego wyparcia.
Idźmy dalej? Znowu łączysz dwie różne sprawy. Prawdziwym testem - i tu stop. Czy w Twoim mniemaniu wszystko musi mieć znamiona egzaminu, który się zda/lub nie?
Skąd wiesz, że w Tobie nie odezwałaby się niechęć do takiego dziecka? Jakoś nie potępiasz toksyczności rodzicielskiej wobec dorosłych już dzieci, a wyjątkowo afektywnie reagujesz na czyste rozważanie. I skąd od razu podejrzenia o pozostawienie matki?
Mówimy o uczuciach. One są niezależnie od moralności.

Dostrzegam u Ciebie spore zasoby frustracji wobec męskiego gatunku. Czy się mylę?

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 17:49   

EAnna, a rozważałaś kiedyś, co jest większym cierpieniem dla dziecka:
- nie urodzić się z głębokim, strukturalnym defektem mózgowym
- urodzić się z nim i pozostać obiektem drwin, tłumionych uczuć, niezdolnym do samodzielnego myślenia, poruszania się, odczuwania, z niemożnością jakiegokolwiek kontaktu nie tylko z samym sobą, ale z kimkolwiek innym.

Nigdzie nie pisałem o nieszczęśliwym wypadku, nabytym kalectwie. Możemy rozmawiać bardziej precyzyjnie?

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 18:05   

EAnna napisał/a:
Można odczuwać nienawiść do losu; ale do dziecka?


Czy według Ciebie uczucia "powinny" rozróżniać płeć, wiek, rasę, etc.? W jaki sposób uczucia miałyby dokonać takiego rozróżnienia? Czy odpowiednia ilość tłuszczu bedzie w stanie wpłynąć na uczucia?

:faint:

Uczucia to uczucia. Nie są ani "pozytywne" ani "negatywne". Pojawiają się wtedy, kiedy się pojawiają i są po to by je przede wszystkim ODCZUWAĆ. A potem można sobie zastanawiać się skąd takie a nie inne, co chcą nam zakomunikować i jak w tej sytuacji najlepiej zareagować.

Nienawiść - obojętnie czy to do dziecka czy osoby dorosłej - jest tylko uczuciem, normalnym, potrzebnym i bardzo ważnym. Nie możesz kontrolować i cenzorować uczuć, bo one nie podlegają tego typu "regułom" czy moralności. Nie masz wpływu na uczucia, jedynie na sposób ich wyrażania.

EAnna napisał/a:
Kobiety z ciężką chorobą lub chorym nieuleczalnie dzieckiem zostają niejednokrotnie porzucone bo ON nie może tego znieść.

I wiesz co? Tacy faceci są o wiele bardziej uczciwi od tych, którzy tłumiąc swoja frustrację ("bo ON nie może tego znieść") wyżywają się później na dziecku i/lub żonie, maltretują je albo popadają w alkoholizm, znajdują sobie kochanki, etc. Albo stają się całkowicie nieobecni, tak, jakby ich w ogóle nie było. Po co więc ktoś taki miałby zatruwać swoją obecnością życie rodziny? naprawdę wówczas lepiej by uczciwie odszedł.

Bo tak się składa, że nie możesz zmuszać drugiej osoby by była taka, jaką Ty ją sobie wyobraziłaś. I nie każdy może zająć się opieką osoby mocno upośledzonej (przypominam, że przykład Tomka nie odnosił się do autyzmu). Dlatego ja rozumiem i nie potępiam osoby, które np. postanawiają oddać takie dziecko do jakiegoś zakładu, bo czuja, że nie sprostają tak olbrzymiemu wyzwaniu i cierpieniu.

EAnna napisał/a:
Przepraszam, ale po podobnej deklaracji partnera nie byłabym już w stanie odbyć z nim stosunku seksualnego. Poczułabym do niego silną niechęć a'priori, w imieniu tego enigmatycznego jeszcze dziecka.

Nie masz za co przepraszać. Po prostu te słowa oznaczają, że jesteś z partnerem tylko i wyłącznie po to, by mieć dziecko. Partner, jako człowiek wartościowy sam w sobie, nie stanowi dla Ciebie wartości. A jedyną wartością nad wartościami jest dziecko.

Ja z kolei uznaję hierarchię taką: najpierw jestem ja, potem partner, potem dziecko, a na końcu rodzina/znajomi, etc. Swego czasu się bardzo zdziwiłam, że dokładnie taką samą hierarchię stosuje KK :shock: , tyle, że dodatkowo na samej górze ustawia boga.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 07, 2010 18:14, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 18:10   

Tomek, zespół Downa, takie dzieci to nie "roslinka", wręcz przeciwnie , czują znacznie więcej niż Ci się wydaje, kochane prawdziwa miłoscią mogą prawie dorównac rówiesnikom, najlepszy przykład tego chlopaka z serialu "Klan". Jestem pełna uznania dla jego rodziców, widac ze jest bardzo kochany...

http://www.se.pl/rozrywka...rki_144768.html
wspaniała kobieta... Ewa Błaszczyk , życie pisze różne scenariusze i poprzez nie wyznacza cele, wzniosłe cele tak jak w przypadku Ewy.... dzięki jej zaangażowaniu inne chore dzieci mogą liczyc na pomoc...
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 18:12   

M i T napisał/a:
Dlatego ja rozumiem i nie potępiam osoby, które np. postanawiają oddać takie dziecko do jakiegoś zakładu, bo czuja, że nie sprostają tak olbrzymiemu wyzwaniu i cierpieniu.

Też jestem tego samego zdania.
Strasznie to wg mnie obłudne wymaganie od wszystkich, żeby tak się poświęcali. Kto może niech to robi, a kto nie może to niech nie robi, uczciwie się do tego przyznając.
Nierzadko ci, którzy tak autorytarnie potępiają tych "dezerterujących" sami są o wiele gorsi.
Nie mam tu na myśli Eanny, żeby było jasne.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 18:20   

Molka napisał/a:
Tomek, zespół Downa, takie dzieci to nie "roslinka",

Nigdzie tego nie napisałem. Jednak ich wygląd mnie odrzuca, nic na to nie poradzę, może gdybym miał z jednym z nich dłuższy, głębszy kontakt? I smuci fakt, że zwykle przedwcześnie umierają.
Co do "Klanu" - nie bardzo mogę się odnieść. Trudno mi sobie wyobrazić, by telenowela była miarodajnym wyznacznikiem.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 07, 2010 18:25, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 18:32   

M i T napisał/a:

Nigdzie tego nie napisałem. Jednak ich wygląd mnie odrzuca, nic na to nie poradzę, może gdybym miał z jednym z nich dłuższy, głębszy kontakt? I smuci fakt, że zwykle przedwcześnie umierają.
Tomek


M i T napisał/a:


Szczerze mówiąc, chyba nie byłbym w stanie pokochać dziecka niepełnosprawnego (nie chodzi o przypadki autyzmu, ale np. zespół Downa, kretynizm itp). Rozumiem jednak i podziwiam ludzi, którzy sprawiają wrażenie dawania sobie z tym rady.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 18:36   

I gdzie w tym cytacie jest napisane "zespół Downa=roślinka"?

Marishka
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 18:46   

M i T napisał/a:
I gdzie w tym cytacie jest napisane "zespół Downa=roślinka"?

Marishka

Masakra! Tomek zaznaczył ze autyzm móglby zaakceptowac ale np zespol Downa juz raczej nie, Tomek zaznacza wyraznie ze chodzi mu o głebokie uposledzenia umyslowe, po czym podaje przykład Downa, dlatego napisalam ze Down to nie "roslinka" , to nie glebokie uposledzenie umyslowe , z takim dzieckiem mozna nawiazac kontakt emocjonalny...
ale widze ze intencja jest w tym momencie rozmycie wątku ...
 
     
Maad


Pomógł: 18 razy
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 1172
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 18:51   

Molka napisał/a:
Tomek zaznacza wyraznie ze chodzi mu o głebokie uposledzenia umyslowe,
Tomek najwidoczniej zna granicę "jakości życia", przekroczenie której daje prawo do jego kontynuowania :razz:
jakoś tak mi się kojarzy pomiar wzrostu dzieci na rampie w Oświęcimiu ... ale może ja jakiś zbyt wrażliwy jestem
_________________
Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 18:56   

Molka napisał/a:
ale widze ze intencja jest w tym momencie rozmycie wątku ...

Molka, chwilę się zastanów. Użyłem zespołu Downa nie w związku z człowiekiem-roślinką, ale obok tego schorzenia. Nie wiem, jakby to było, o czym napisałem - być może po dłuższym, bliższym kontakcie. Nie wiem. W każdym razie, mocno powątpiewam w siebie w relacjach z ludźmi tak pokrzywdzonymi. Jeśli umiejętność kochania tego typu człowieka, MIMO tego czy owego, jest miernikiem wartości człowieka, to słabo chyba wypadam. Ale takie a nie inne miewam uczucia. Jest to na pewno też lęk przed kalectwem, byciem tak okaleczonym, posiadania takiego dziecka, bycia brzydkim, życia na marginesie życia, z defektem genetycznym - nieodwołalnym i nieodwracalnym.
Niepotrzebnie się tak spinasz.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 07, 2010 19:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 18:59   

Maad, szybciej niż myślałem. Już spieszysz z oskarżeniem, że niby chciałbym segregować takich ludzi, uprawiać eugenikę. To naprawdę nie mój problem, że od razu robisz wypad do Oświęcimia i insynuujesz mordercze skłonności. Generalnie, spróbuj zastanowić się nad tym, co żeś wyskrobał w tym poście. Czy w jakikolwiek sposób lub kiedykolwiek zaszkodziłem tym dzieciom? Czy się z nich naśmiewałem, szydziłem? Czy kiedykolwiek wstępowałem do organizacji eugenicznej, zwalczającej upośledzonych, segregującej. Czy masz podstawy, by kupować bilet aż do Oświęcimia?

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 07, 2010 19:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 19:07   

M i T napisał/a:
Dostrzegam u Ciebie spore zasoby frustracji wobec męskiego gatunku. Czy się mylę?

Tomku,
nie chciałam Cię urazić ale chyba tak się stało, o czym świadczy powyższa próba ataku (obrony?).
W takim razie przepraszam.
Co do mężczyzn - pudło, mam swoich ukochanych i to nie jednego.
Natomiast jestem już w wieku, w którym sama uwolniłam się od chemii seksu, która kiedyś mnie opętała i na dziesieciolecia założyła mi na nos różowe okulary. Teraz mogę wreszcie obiektywnie popatrzeć na wiele spraw i widzieć je we właściwym świetle. Odczuwam to jako wielką ulgę.
Z moich życiowych obserwacji wynika jednak, że mężczyźni rzadziej biorą odpowiedzilność za rodzinę w kyzysie niż kobiety, które pozostają jednak przy chorym dziecku. Moja siostra prowadzi działalność charytatywną obejmującą m.in. kobiety dotknięte podwójną traumą: chore dziecko i porzucenie. Stąd znam kilka przypadków a autopsji.
M i T napisał/a:
Los niestety jest niczym. To tylko nazwa. To raz.
Dwa. Jak można nienawidzić losu, skoro to tylko nazwa opisująca w dużym stopniu zaistnienie przypadku?

Nie, to nie nazwa a właśnie zaistniały faktycznie (zły lub dobry) przypadek. Skoro twierdzisz gdzie indziej, że nienawidzisz śmierci to uważam, że można nienawidzić innego, złego zdarzenia, które skutkuje nieuleczalną chorobą lub upośledzeniem dziecka. Taki zły los dotyka dziecko i jego rodzinę, obciąża społeczeństwo. Wszyscy są ofiarami. Skoro dziecko urodziło sie z zespołem Downa lub innym uszkodzeniem genetycznym to przecież Ty i Twoja ukochana Kobieta przekazaliście mu WASZE geny i pytam retorycznie "dlaczego tak wadliwie wyposażyliście je na starcie?"
Może to potencjalne uczucie nienawiści do upośledzonego dziecka to taka obrona poprzez atak?
M i T napisał/a:
Jakoś nie potępiasz toksyczności rodzicielskiej wobec dorosłych już dzieci

Nie wierzę tak naprawdę w niemożliwość wyzwolenia się dorosłego dziecka spod toksycznego wpływu rodziców.
Powiem tak: to goowniana dorosłość, jeżeli dajemy się rodzicom wpierniczać w nasze życie. Jeżeli jednak się wpierniczają to znaczy, że nie jesteśmy dorośli. Co innego, jeżeli świadomie, z własnego wyboru korzystamy z ich rad w przekonaniu o ich ewentualnej skuteczności i przydatności dla nowej rodziny. Ogólnie uważam, że z chwilą założenia nowej rodziny priorytetem staje się jej dobrze pojęty interes.
Skuteczne, faktyczne odpępnienie od rodziny skutkuje nie tylko niezależnością, zwyżką samooceny ale również zrelatywizowaniem dawnych uczuć i frustracji co prowadzi do poprawy stosunków z rodzicami.
Jeżeli jesteśmy od kogoś niezależni to nawet jego próby ewentualnych manipulacji traktujemy pobłażliwie. Ostry, długotrwały konflikt dorosłych dzieci z rodzicami czy dziadkami, rozpamiętywanie latami dawnych faktycznych czy też urojonych "krzywd" świadczy IMO o nadal istniejącym uzależnieniu psychicznym i dorosłości zaledwie "dowodowej" .
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 19:15   

Maad napisał/a:
ale może ja jakiś zbyt wrażliwy jestem


A może za mało wrażliwy? Jesteś w stanie wyobrazić sobie jakość i sens życia osoby np. przykutej do łóżka, defekującej, wymiotującej, śliniącej się, nie nawiązującej żadnego kontaktu z otoczeniem, z wypaczonymi kończynami, nieustannie cierpiącej, etc.? Jesteś w stanie wyobrazić sobie jakość i sens życia osób nią opiekujących się? A może takie życie to sielanka i nieustanna radość i tylko miłość, miłość i jeszcze raz miłość?

Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nawet nie znałam osób tak mocno upośledzonych. Nie wiem, co naprawdę czują. Ale próbuje wczuć się w taką sytuację i wyobrażam sobie ogrom bólu, cierpienia i frustracji. I to całkowite uzależnienie od innych w każdym szczególe funkcjonowania - aż do śmierci. I tę niemożność rozwinięcia jakiejkolwiek osobowości. Widziałeś może (chociażby w tv) osoby, z którymi kontakt jest mniejszy niż z kotem/psem? Potrafisz wyobrazić sobie bycie taka osobą? Albo osoba opiekująca się?

Cierpienie nie jest wartością sama w sobie i nikogo nie uszlachetnia. Wieloletnie cierpienie jest straszne i wyniszczające organizm. Nie ma co się nim zachwycać, racjonalizować czy nawoływać do życia w cierpieniu. Jest bo jest naturalną częścią życia, ale nigdy się nie zgodzę na to, by uznawać cierpienie za wartościowe i pożądane.

Marishka
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 19:24   

M i T napisał/a:
EAnna, a rozważałaś kiedyś, co jest większym cierpieniem dla dziecka:
- nie urodzić się z głębokim, strukturalnym defektem mózgowym
- urodzić się z nim i pozostać obiektem drwin, tłumionych uczuć, niezdolnym do samodzielnego myślenia, poruszania się, odczuwania, z niemożnością jakiegokolwiek kontaktu nie tylko z samym sobą, ale z kimkolwiek innym.

To pytanie odnosi się do zagadnienia aborcji. Jestem zwolenniczką wczesnych badań prenatalnych i usunięcia uszkodzonego płodu. Jednak nasze rozważania dotyczą nienawiści do urodzonego dziecka, głęboko upośledzonego. Moja pierwsza wypowiedź w tej kwestii dotyczyła relacji kobiety z mężczyzną o podobnych do Twoich poglądach. Nadal podtrzymuję, że IMO jest to chemiczna miłość. :sad:
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 19:25   

EAnna napisał/a:
Skuteczne, faktyczne odpępnienie od rodziny skutkuje nie tylko niezależnością, zwyżką samooceny ale również zrelatywizowaniem dawnych uczuć i frustracji co prowadzi do poprawy stosunków z rodzicami. .

No tak. Chciałabyś zapomnienia, wyparcia, by dziecko stłumiło w sobie nigdy nie wyrażone uczucia, a ich wyrażenie/uświadomienie jest warunkiem koniecznym, by ruszyć do przodu.
Oczekiwanie od kogoś, że zrelatywizuje, co znaczy chyba - strywializuje - swoje wczesnodziecięce uczucia, skrywane jak dotąd i kąsające z ukrycia, jest potwornym, kolejnym umniejszeniem tej osoby. Warunkiem, by doszło do porozumienia, jest wzajemne przepracowanie i obustronna chęć, ale nie oparta na próbach relatywizacji. Jakie to by było wygodne, gdyby dziecko sobie dało siana, a rodzic wciąż mógł pozostać świętym.

ps: Też nie wierzę w niemożność wyzwolenia się. Nawet w stosownym dziale, sporo o tym, jak to zrobić, pisaliśmy.

Nie czułem się urażony. Nie kumam tylko, czemu to pytanie, miałoby być atakiem?

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 07, 2010 19:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 19:27   

M i T napisał/a:
Ale takie a nie inne miewam uczucia. Jest to na pewno też lęk przed kalectwem, byciem tak okaleczonym, posiadania takiego dziecka, bycia brzydkim, życia na marginesie życia, z defektem genetycznym - nieodwołalnym i nieodwracalnym.

To uczucie nazywa się lękiem a nie nienawiścią.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 19:31   

EAnna napisał/a:
Jednak nasze rozważania dotyczą nienawiści do urodzonego dziecka,

Nie dodałaś: ewentualności wystąpienia NIEŚWIADOMEJ nienawiści.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 07, 2010 19:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 19:38   

EAnna napisał/a:
To uczucie nazywa się lękiem a nie nienawiścią.

Ale ja na wstępie tych rozważań, nie pisałem o sobie, tylko o możliwości wystąpienia nieświadomej nienawiści u rodziców, którzy całe życie muszą poświęcić tylko dla tego dziecka.

Tomek
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 19:41   

M i T napisał/a:


Jesteś w stanie wyobrazić sobie jakość i sens życia osoby np. przykutej do łóżka, defekującej, wymiotującej, śliniącej się, nie nawiązującej żadnego kontaktu z otoczeniem, z wypaczonymi kończynami, nieustannie cierpiącej, etc.? Jesteś w stanie wyobrazić sobie jakość i sens życia osób nią opiekujących się? A może takie życie to sielanka i nieustanna radość i tylko miłość, miłość i jeszcze raz miłość?
Marishka

Przecież wszyscy myślący ludzie doskonale zdaja sobie sprawę z konsekwencji obcowania z osobą upośledzoną, poważnie niedomagającą niejednokrotnie nie tylko psychicznie ale również fizycznie.... tylko sprawa wygląda w ten sposób że ktoś musi się taką osobą zając, w innym wypadku osoba skazana jest na smierc, tak czy nie? wiec skoro ktoś musi sie taką osobą zaopiekowac, to albo będą to rodzice, albo najbliższa rodzina albo opieka spoleczna... teraz pytanie, co by było gdyby wszyscy myśleli w taki sposób jak Wy MIT... ?
piszesz ze jakośc życia osoby przykutej do łóżka jest czymś strasznym, tak jest ale my jesteśmy ludzmi a nie zwięrzetami które z tego typu osobnikami obchodzą sie niejednokrotnie brutalnie pozostawiając samym sobie na nieunikniona śmierc. Zakładając hipotetycznie ze Tomek leży przykuty do lóżka ( czego oczywiście mu nie życzę ), i co masz wyjście? Nie pozostaje Ci nic innego jak obdarzyc Go należytą opieką albo no właśnie albo zrobią to za Ciebie inni . ( Ci mało wrażliwi ) .
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 19:48   

Molka napisał/a:
ale my jesteśmy ludzmi a nie zwięrzetami

tyle, że ludzie nierzadko są gorsi od zwierząt
zwierzaki mają jedną podstawową cechę - są uczciwe, szczere, nie udają świętoszków z gotującą się nienawiścią w ich psyche
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 19:50   

EAnna napisał/a:
Natomiast jestem już w wieku, w którym sama uwolniłam się od chemii seksu [...] Odczuwam to jako wielką ulgę.

Jakie smutne to zdanie. Ale pozwala jeszcze bardziej docenić telefony od staruszków w wieku ponad 70-80 lat, którzy nierzadko dzwonią do audycji Depko i Wanat i opowiadają o swoim udanym życiu seksualnym pomimo upływu lat.

EAnna napisał/a:

Może to potencjalne uczucie nienawiści do upośledzonego dziecka to taka obrona poprzez atak?

Nie. To tylko uczucie.

EAnna napisał/a:

to goowniana dorosłość, jeżeli dajemy się rodzicom wpierniczać w nasze życie. Jeżeli jednak się wpierniczają to znaczy, że nie jesteśmy dorośli.

I znów to dziecko jest w 100% winne zaistniałej sytuacji, a rodzic jest bezwzględnie "święty". W kształtowaniu zdrowej i dojrzałej relacji rodzic-dorosłe dziecko odpowiedzialność leży 50/50 po każdej ze stron.

EAnna napisał/a:

zrelatywizowaniem dawnych uczuć i frustracji co prowadzi do poprawy stosunków z rodzicami.

Bo rodzic ze swojej strony nie musi nic robić? Tak jak napisałam powyżej, w zdrowej relacji rodzic-dorosłe dziecko odpowiedzialność za kształtowanie dojrzałych stosunków jest 50/50. Żeby wyzbyć się własnej toksyczności, rodzic musiałby również odwalić kawał ciężkiej pracy, przyznać się do popełnionych błędów i wyrazić chęć dalszego budowania stosunków ze swoim dorosłym dzieckiem uwzględniając swoje poprzednie błędy. Rodzic, którzy idzie w zaparte i twierdzi, że "wychował jak umiał" i domaga się by tylko dorosłe dziecko wykonało wysiłek naprawy relacji, jest niewątpliwie rodzicem toksycznym.

EAnna napisał/a:

Jeżeli jesteśmy od kogoś niezależni to nawet jego próby ewentualnych manipulacji traktujemy pobłażliwie.

To wybitnie toksyczne zdanie, szczególnie ze względu na wyboldowane przeze mnie słowo. Nie sposób jest traktować "pobłażliwie" zachowania szkodzące nam lub innym. Taka pobłażliwość oznacza przyzwolenie na krzywdzenie. Dojrzałość polega właśnie na rozpoznaniu niezdrowej relacji, zwróceniu na nią uwagi, zaproponowaniu próby rozwiązania problemu i podjęciu odpowiedniej decyzji w zależności od reakcji manipulatora.

EAnna napisał/a:

Ostry, długotrwały konflikt dorosłych dzieci z rodzicami czy dziadkami, rozpamiętywanie latami dawnych faktycznych czy też urojonych "krzywd" świadczy IMO o nadal istniejącym uzależnieniu psychicznym i dorosłości zaledwie "dowodowej" .

Doskonale rozumiem dlaczego tak uważasz. Obarczasz dorosłe dziecko 100% odpowiedzialnością za tworzenie relacji rodzic-dziecko. Niestety, większość dorosłych dzieci zdaje się akceptować taki (narzucony przez rodziców) podział, tkwiąc w toksycznych relacjach i desperacko próbując je naprawiać w pojedynkę. Podobnie jest z małżeństwami w których jedno z małżonków ciągnie na swoich barkach 100% odpowiedzialności za związek. Takie osoby najczęściej chorują psychosomatycznie, lub zaczynają nieświadomie wyżywać się na innych.

Kluczem do KAŻDEJ zdrowej relacji pomiędzy dorosłymi osobami jest podział 50/50 odpowiedzialności za sukces/porażkę/naprawę związku.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 07, 2010 19:59, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 19:55   

EAnna napisał/a:
Moja pierwsza wypowiedź w tej kwestii dotyczyła relacji kobiety z mężczyzną o podobnych do Twoich poglądach.


Chyba nie wzięłaś pod uwagę, że kobieta również może mieć podobne poglądy.

Marishka
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 19:58   

M i T napisał/a:
No tak. Chciałabyś zapomnienia, wyparcia, by dziecko stłumiło w sobie nigdy nie wyrażone uczucia, co jest warunkiem koniecznym, by ruszyć do przodu.
Oczekiwanie od kogoś, że zrelatywizuje, co znaczy chyba - strywializuje - swoje wczesnodziecięce uczucia, skrywane jak dotąd i kąsające z ukrycia, jest potwornym, kolejnym umniejszeniem tej osoby. Warunkiem, by doszło do porozumienia, jest wzajemne przepracowanie i obustronna chęć, ale nie oparta na próbach relatywizacji. Jakie to by było wygodne, gdyby dziecko sobie dało siana, a rodzic wciąż mógł pozostać świętym.

Wasza uporczywie lansowana teoria o konieczności "przepracowania" uczuć prawdopodobnie adresowana jest do nieodpępnionych dorosłych. Im to być może jest potrzebne. Jednak nie wyobrażam sobie, abym w dorosłym życiu "przerabiała" nienawiść do ojca z okresu dzieciństwa odczuwaną z powodu np. odmowy kasy na zakup batonika Danusia lub kar z tytułu nieprzestrzegania godzin powrotu do domu. Wtedy - to dobrze pamiętam - odczuwałam nienawiść. Relatywizacja polega na spojrzeniu oczami dojrzałego człowieka i ocenie obiektywnej tamtych sytuacji. A wreszcie, czy rodzice nie mieli prawa się mylić czy też mieć gorszych dni w tamtych trudnych czasach?
Pamiętam również epizod z wczesnego dzieciństwa, gdy zdenerwowana matka ukarała mnie nieadekwatnie do sytuacji. Nienawidziłam jej za to i długo pielegnowałam w sobie żal również dlatego, że mama była z natury łagodna. Jako dorosły człowiek zrozumiełam, że zatrzymanie ojca na UB wpłynęło na zachowanie mamy. Pamiętam jeszcze do dzisiaj jego poharataną twarz, którą mama opatrywała po jego powrocie.
Zrozumienie sytuacji z punktu widzenia dorosłego, dojrzałego człowieka nazywam relatywizacją uczuć.
Niczego w życiu nie "przepracowywałam" a ruszyłam do przodu dzięki własnemu, wewnętrznemu napędowi.
Takie psychologiczne rady jak MiT'ów może komuś, nie palącemu się do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie pasują, ale są IMO przeintelektualizowane.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 20:09   

EAnna napisał/a:
Takie psychologiczne rady jak MiT'ów może komuś, nie palącemu się do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie pasują, ale są IMO przeintelektualizowane.

Czemu nie napisałaś "rady jak Wasze"? Nagle przestałaś pisać do konkretnych osób i użyłaś banera? To tak, jakbym pisał: nie zgadzam się z tym co mówisz, tamtym co mówisz. To widzę inaczej niż ty, to jest bujda, co piszesz, by na koniec wystosować odezwę: słuchajcie, to co pisze EAnna, to może się nadaje dla ...itd.

Tomek

BTW, EAnna, moim zdaniem, jesteś jak najbardziej uzależniona od rodziców dziś, ponieważ racjonalizujesz ich postępowanie i trywializujesz własne uczucia. To wynika z postów. Czy kiedykolwiek szczerze z nimi rozmawiałaś o swoich emocjach i czy oni w ogóle byli w stanie to zrozumieć i przyznać Ci do nich prawo? A co ze schematem powieleń na swoje dzieci u Ciebie? Czy dajesz rady jako matka? Bo jeśli dystansujesz się od swoich uczuć, to no musisz podobnie widzieć uczucia własnych dzieci? No chyba, że jestem w błędzie?
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 07, 2010 20:20, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 20:17   

EAnna napisał/a:
Relatywizacja polega na spojrzeniu oczami dojrzałego człowieka i ocenie obiektywnej tamtych sytuacji.

Zgadza się! I właśnie taka relatywizację większość dorosłych osób uprawia, tym samym wpędzając się albo w choroby psychosomatyczne albo w nieświadome krzywdzenie tzw. "kozłów ofiarnych". Bo relatywizacja jest niczym innym jak zwykłym oszukiwaniem siebie.

Kluczem do właściwego zintegrowania przeszłości (tak, by nie ciążyła i nie dawała nieustannie o sobie znać) jest spojrzenie na trudne wydarzenia z przeszłości oczami dziecka i dotarcie do subiektywnej oceny tamtych sytuacji. A potem - cała reszta pracy o której jest w stosownym wątku w stosownym dziale...

EAnna napisał/a:

czy rodzice nie mieli prawa się mylić czy też mieć gorszych dni w tamtych trudnych czasach?

Nikt nie odmawia rodzicom prawa do popełniania błędów. Nikt nie wymaga od rodziców bycia idealnymi. Jednak różnica pomiędzy rodzicem toksycznym a świadomym polega na tym, że toksyczny rodzic nie przyznaje się do błędów i nie szuka sposobu na zmianę swojego zachowania. Trwa uparcie w przekonaniu, że "wychował jak umiał", "starał się jak mógł", "dał z siebie wszystko", etc. a niewdzięczne dziecko tego nie rozumie i wciąż chce coś "wygrzebywać".

Rodzic (w miarę) świadomy, kiedy dowie się od dorosłego dziecka, że czuło się ono skrzywdzone, etc. będzie w stanie przeprosić, otworzą mu się oczy na jego błędy i będzie chciał "zadośćuczynić" dziecku. Zadośćuczynienie będzie polegało na próbie dokonania realnej zmiany w dotychczasowych relacjach z dorosłym dzieckiem, na uczeniu się uważności i traktowaniu dorosłego dziecka z należnym szacunkiem. To trudny proces i zbyt rzadko praktykowany. Ale wiem, że są tacy rodzice, którzy potrafili dostrzec swoja toksyczność i pracować nad zmianą i poprawą relacji z dorosłymi dziećmi. Ale musi być wyraźna chęć zmiany, bez tego się nie da.

EAnna napisał/a:
Niczego w życiu nie "przepracowywałam" a ruszyłam do przodu dzięki własnemu, wewnętrznemu napędowi.

Dla mnie ważniejsze jest to, jakie to "ruszenie do przodu" jest. Bo widzisz, psychopaci też doskonale sobie radzą i idą do przodu jak burza.

Marishka
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 20:20   

M i T napisał/a:
EAnna napisał/a:

Ostry, długotrwały konflikt dorosłych dzieci z rodzicami czy dziadkami, rozpamiętywanie latami dawnych faktycznych czy też urojonych "krzywd" świadczy IMO o nadal istniejącym uzależnieniu psychicznym i dorosłości zaledwie "dowodowej" .


Doskonale rozumiem dlaczego tak uważasz. Obarczasz dorosłe dziecko 100%

Ależ nie.
uważam, że dorosłe, dojrzałe emocjonalnie dziecko ma zawsze przewagę nad rodzicami. Wystarczy zacząć ignorować ich nieodpowiadajace nam zachowania aby w miękki, bezkonfliktowy sposób poprawić relacje. Można też porozmawiać a rozmowa dorosłego z dorosłym inny przynosi skutek niż rozmowa z dorosłym o psychice dziecka. Tylko tę dojrzałą, mocną psychikę trzeba mieć. Obszary potencjalnego konfliktu (w moim przypadku były to sprawy religijne) można postawić poza obszar wzajemnych relacji.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 20:28   

EAnna napisał/a:
Tylko tę dojrzałą, mocną psychikę trzeba mieć. .

Co jednak, gdy psychika dorosłego jest zmaltretowana i słaba wskutek działania trujących starych?

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 20:28   

EAnna napisał/a:
Wystarczy zacząć ignorować ich nieodpowiadajace nam zachowania aby w miękki, bezkonfliktowy sposób poprawić relacje.


Nie wystarczy. To, co opisujesz jest ucieczką od konfrontacji i rozwiązywania problemów, jest wyparciem prawdziwych uczuć i potrzeb. I krokiem w kierunku niszczenia własnego zdrowia i/lub życia innych osób.

Relacje między dorosłymi dziećmi i rodzicami tylko wówczas mogą być zdrowe, kiedy OBYDWIE strony będą nad tym pracować i wnosić coś od siebie, słuchając uważnie siebie nawzajem. Twoje powyższe zdanie sugeruje bezwzględny "szacunek" dla rodziców. To absurd. Na szacunek u dorosłego dziecka należy zasłużyć, traktując to dziecko z odpowiednim szacunkiem. Trzeba chcieć samemu wykonać kawał pierońsko ciężkiej pracy.

Rodzicom nie należy się szacunek za to tylko, że są rodzicami. Ważniejsze jest to, jakimi są rodzicami.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 07, 2010 20:29, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
lisbe

Dołączył: 28 Wrz 2010
Posty: 301
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 20:33   

Cytat:
Nikt nie odmawia rodzicom prawa do popełniania błędów. Nikt nie wymaga od rodziców bycia idealnymi. Jednak różnica pomiędzy rodzicem toksycznym a świadomym polega na tym, że toksyczny rodzic nie przyznaje się do błędów i nie szuka sposobu na zmianę swojego zachowania. Trwa uparcie w przekonaniu, że "wychował jak umiał", "starał się jak mógł", "dał z siebie wszystko", etc. a niewdzięczne dziecko tego nie rozumie i wciąż chce coś "wygrzebywać".

Może jednak przebaczcie swoim rodzicom ich błędy-? Po prostu o tak - żeby udowodnić wielkość własnego serca. Może wtedy i im będzie łatwiej Was zrozumieć. Zależy myślę od tego jak bardzo "wygrzebujecie". Poprawiło by to humor wielu forumowiczom i na Waszym zdjęciu doszłoby z odrobiną szczęścia do kilku uśmiechniętych twarzy... nie bylibyście w tym duecie jak w klatce zamknięci... Uwolnić innych, może znaczyć samemu się uwolnić.
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 20:51   

M i T napisał/a:

Relacje między dorosłymi dziećmi i rodzicami tylko wówczas mogą być zdrowe, kiedy OBYDWIE strony będą nad tym pracować i wnosić coś od siebie, słuchając uważnie siebie nawzajem. Twoje powyższe zdanie sugeruje bezwzględny "szacunek" dla rodziców. To absurd. Na szacunek u dorosłego dziecka należy zasłużyć, traktując to dziecko z odpowiednim szacunkiem. Trzeba chcieć samemu wykonać kawał pierońsko ciężkiej pracy.

Rodzicom nie należy się szacunek za to tylko, że są rodzicami. Ważniejsze jest to, jakimi są rodzicami.

Marishka

Juz po raz ktorys proponuje MiT-om aby sprawdzili swoje gornolotne teorie w praktyce. "Zaopatrzcie sie " naipierw w dziecko i sprobujcie go wychowac zgodnie z waszymi teoriami. Zapewniam was, ze nie bedziecie mieli czasu na pisanie takich "porad".
Dla sprawdzenia waszych teorii nailepsze by bylo dziecko niepelnosprawne umyslowo i fizycznie. No i oczywiscie wyeksperymentowalibyscie cudowne dzialanie trawki na psychiczne zdrowie dziecka.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 20:52   

M i T napisał/a:


Cierpienie nie jest wartością sama w sobie i nikogo nie uszlachetnia.


To, że nie jest wartością jest oczywistością. Ale ciekawi mnie skąd masz pewność, że nikogo nie uszlachetniło?
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 20:55   

lisbe napisał/a:
Może jednak przebaczcie swoim rodzicom ich błędy-? Po prostu o tak - żeby udowodnić wielkość własnego serca. Może wtedy i im będzie łatwiej Was zrozumieć.

Akurat...
Zrozumieją, jak im się przebaczy?
Szczerze przebaczyć można tym, którzy na to zasługują, którzy przyznają się do swoich niecnych czynów i potrafią wyciągnąć wnioski.
Chyba że masz na myśli przebaczenie na pokaz? No takie "cuś" jest dla mnie gorsze niż planktonowe.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 21:24   

Mama Maciusia napisał/a:
I był taki moment, że chciała mnie wyrzucić przez okno (8 piętro).


Ja myślę, że kochający rodzic nie powinien nigdy czegoś takiego powiedzieć dziecku. Bo zupełnie czym innym jest odczuwanie nienawiści, a czym innym jej wyrażanie. Powiedzenie czegoś tak okrutnego dziecku jest - dla mnie - wyrażeniem tej nienawiści.

Mam znajomą, która w dzieciństwie usłyszała od swojej matki, że miała być kolejną aborcją, ale jednak postanowiła ją urodzić...

Jeśli rzuca się takie hasła i zostawia się z nimi dziecko (nawet dorosłe) tak po prostu, to są to wyrazy nieświadomej, tłumionej nienawiści. Co innego, jeśli próbuje się to jakoś przepracować, a takie słowa padają w ramach przyznania się przez rodzica do błędów i próby naprawienia relacji. Ale nawet w takiej sytuacji nie jestem przekonana, że taka "szczerość" jest potrzebna. Bo potrzeba potem bardzo ciężkiej pracy, by takie słowa odkręcić.

Ewo, tak straszne słowa musiały potwornie boleć, prawda?

Marishka

P.S. Tak a propos, to maleńkie bobo doskonale wyczuwa nastroje i stosunek matki. Dlatego bobinki matek cierpiących na depresje poporodową też bardzo cierpią...
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 07, 2010 21:52, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 21:44   

I jeszcze jedno. Tego typu rodzicielskie "rewelacje" w wielu dzieciach wzbudzają poczucie winy za to, że się urodziły. Jest to uczucie absolutnie niezasadne (bo przecież dziecko nie ma żadnego wpływu na to, że zostaje poczęte!) , ale tak pierońsko trudne do wyzbycia się. Poczucie winy bardzo mocno cementuje uzależnienie od rodziców. Dlatego często rodzice (nieświadomie) starają się je w dziecku wzbudzić.

Wiem, że niektóre dzieci, które były tzw. "wpadką" też maja później poczucie winy z tego powodu. Mój były mąż jest tego przykładem. Pamiętam, jak często mówił, że gdyby nie on, to być może jego matka nie wyszłaby za mąż za pijaka i nie zmarnowałaby sobie życia. A tak musiała się "poświęcić".

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lis 07, 2010 21:45, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
lisbe

Dołączył: 28 Wrz 2010
Posty: 301
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 22:10   

Hannibal napisał/a:

Szczerze przebaczyć można tym, którzy na to zasługują, którzy przyznają się do swoich niecnych czynów i potrafią wyciągnąć wnioski.
Chyba że masz na myśli przebaczenie na pokaz? No takie "cuś" jest dla mnie gorsze niż planktonowe.

Nie. Myślę tylko, że jak się samemu nie ma wielkiego ducha i zarazem serca - nie można go wymagać od innych. A jeśli szanowna parka tego nie umie, tzn. że przekazują tu wszystko to co się w domu nauczyli. Never-ending-story.....
Mój ojciec był pijakiem. Ja będę miała męża pijaka. I moja córka będzie miała męża pijaka.
Szanowna parka zachowuje się jak ich rodziciele. Rozumię teraz, że nie byli może najfajniejsi, ale jak tak są tacy sami. Bo nie widać ani więcej ducha, ani więcej serca. Nawet dla tych , którzy z ich problemem nic nie mają do czynienia.....!
 
     
lisbe

Dołączył: 28 Wrz 2010
Posty: 301
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 22:12   

Aha: prawie bym zapomniała.

śmietnior, czy coś w tym rodzaju
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 22:22   

fink napisał/a:
Ja , kiedy ten tępy, bezmyślny, durny motłoch wreszcie zrozumie ? Jak nie chcą mieć dzieci, to niech się nie , albo niech zakładają gumę. Co to jest za myślenie, za postępowanie, żeby urodzić dziecko, z później mówić mu, że lepiej żeby się nie urodziło, że jest tylko udręką dla rodziców ? Tak postępują jacyś powypaczani, zezwierzęceni, zdegenerowani troglodyci.


Ty się nie czepiaj tych troglodytów, bo miec jeszcze odwagę tak powiedzieć to jest też czasami więcej niż można się spodziewać.
_________________

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 23:23   

lisbe napisał/a:
Te dyskusje i komentarze do Sylwii trochę mnie irytują. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, dlaczego autyzm albo dlaczego nie. Nawet badając zmiany zachodzące w organiźmie nikt nie jest w stanie stwierdzić co jest tego powodem. Logicznie sprawę biorąc, nie można schorzenia leczyć schorzenia, jeśli się nie zna powodu. Więc chciałabym zdefiniować wszystkie takie próby leczenia jako "wolne eksperymentowanie".

Mojego syna chcą wszyscy popchnąć do kąta z ADHD. Jako matka studiując temat naprawdę dokładnie wiem, że tak nie jest. Przez ten temat naczytałam się również o innych schorzeniach psychicznych, które mają swoje korzenie w powodach fizjologicznych.

Osobiście dochodzę między innymi do wniosków, że dzisiejsza medycyna ma prawdziwy problem z systematyczną diagnostyką - już nie wspomninając w ogóle, że opcji diagnostycznych jest mało. Problemy, których nie da się wpiąć do ogólno-społecznie uznawanych schorzeń jak grypa, katar, ból głowy, z góry się przyjmuje za "inne" i tylko logiczne jest podchodzenie do tematów jak autyzm, ADHD, MCS czy schizofrenia w zupełnie inny sposób - również diagnostyczny.

Powoli wydaje mi się, że głupie zapalenie oskrzeli może mieć te same powody co autyzm - tylko o tym nie wiemy.
Dla przykładu mam taki artykuł , w którym chodzi o obsejyjne wyrywanie sobie włosów. Wiem - może z jednej strony głupi przykład. Ale jednak jest to przykład na to, że pomimo faktu co jest racjonalne a co nie i zdawania sobie sprawy z problemu jest się zamkniętym z tą obsesją. Jakby się tak zastanowić chwilę nad faktem, że chodzi o jeden jakiś tam aminokwas.... to myślę, że wiele uwag z Waszej strony co do Sylwi są po prostu poniżej pasa.http://www.med.umn.edu/news/hairpulling070609/home.html



Stymulacje w autyzmie czyli po mojemu coś co można wyleczyć.

A jeśli to wyrywanie włosów kogoś dotyczy to jest to reakacja wg moich obserwacji syna i jego alergi skórnych , którym dziecko tym wyrywaniem okazuje coś co przeszkadza, boli go itp. Jeśli by odnieść to do tego co usłyszałam o gryzieniu i zebach czy sama wiem rozmawiając też i potwierdzając u innej mamy tzw. stymulacje oczu:mrużenie, patrzenie na światło itp. to każdy problem z częścią ciała pokazuje,że gdzies w tej okolicy cos boli, coś dzieje się w organizmie dziecka. Kiedyś skakanie Bartka dziś wiem, bo jeszcze czasem skacze ale do tego schyla się do przodu i przejeżdza rękami po nogach to swędzenie skóry, wystepuje po słodyczach gdy zje za dużo. Lepszy jest sernik z serków homogenizowanych i galaretek niż czekolada gorzka zawierająca dużo więcej składników szkodlwiych !!!. Kiedyś gdy był mniejszy za którymś razem gdy tak skakała posmarowałam mu nogi smalcem bo go stosuję i przestał skakać. Dr.Wroniszewski mówił o zębach, że któreś dziecko gryzło innych po dojściu długim ,że to w koncu zęby przestało gryżć. Inne chodziło zgięte w pół a po badaniach okazało się, że ma problemy z jelitami, chyba w USG to zauważyli, po interwencji medycznej dziecko zaczęło chodzić wyprostowane. Mogłabym dodać swoje takie obserwacje , i słuchając Wroniszewskiego tylko się cała zamieniałam w znak zapytania dlaczego nie napisał na ten temat artykułu? Przecież jak kolejny raz czytam,że to stymulacje to mnie trafia szlag.

Co to jest stymulacja? Dlaczego? Bo to autyzm. Bo takie stymulacje pozostają. Tylko takie słyszę tłumaczenia. A Ja doskonale wiem, że tak nie jest. Sama czasem miałam mgłę przed oczami czy plamki, u dziecka może sie taka reakcja objawiać być może mrużeniem oczu, zamykaniem i otwieraniem powiek czy inną podobną reakcją.

Być może dziecko, które wyrywa włosy boli głowa czy swędzi skóra na głowie i akurat niestety dla dziecka wyrywa sobie włosy bo na taką akurat trafiło sytuację i zauważyło, że to cos daje?

Bartek jak zaczynałam dietę często machał głową, kiwał jakby na nie. Co się okazało, gdy skojarzyłam,że mnie swędzi też głowa bo wtedy by zrozumieć jak on się czuje jadłam podobnie do niego. Gdy mu sprawdziłam głowę, miał coś jak łupież albo krostki pojedyńcze między włosami. Gdy zaczęłam go drapać po głowie włosami nawet siedział spokojnie!!!! i dawał mi się dalej drapać by mu pomóc. Podobnie jak już pisałam z plecami, dlatego np. machanie ramionami czy jakieś podobne ruchy górnych kończyn czy tułowia objawiające się nie tylko chodzeniem ale ruchliwością rąk, ramion to może być ból, swędzenie skóry.

Gdyby osoba mająca taki problem ,że wyrywa dziecko włosy z głowy spróbwała tej głowie pomóc dziecka np. masując ją delikatnie, nie wg jakiegoś masażu tylko by dziecku nie sprawiać bólu albo podrapać palcami po tej głowie może mogłaby zauwazyć reakcję jakąś dziecka?

Podobnie nadwrażliwość słuchowa, kiedyś też o tym pisałam: u mnie dorosłej mleczne produkty lub np. popcorn robiony w domu ale będący zbożem bezglutenowym powodwał szumy uszne, mleczne często dr.Witoszek pisała zmieniają ciśnienie w uszach, u dzieci może się to objawiać innym odbiorem dzwięków ze świata. Zatykaniem uszu, uderzaniem rękoma, obu uszu naraz.

___

ADHD i zachowanie:

u Lutza jest fragment mowiący o badaniach nad jedzeniem i wpływem diety na ADHD, zresztą ostatnio też robiono takie badania chyba w USA?

http://forum.weinoe.us.ed...caddbde4d8ad807

tu jest forum , które wspomina o węglwodanach i ich ograniczeniu w diecie dzieci z ADHD, a inni z stąd może też coś podrzucą

Lutz opisał badania dotyczące soków, które szkodzą bo są słodzone sztucznie , podał kto te badania wykonał. Zresztą opisy Lutza jak działa organizm mając węglowodany w postaci cukrów i chleba wiele mówią jak się do tego dołoży różne badania o tym jakich pierwiastków czy minerałów brakuje dzieciom z ADHD.

polskie teksty choćby w pierwszej stronie google mało mówią o diecie ale jest już wsród nich jedna zagraniczna i widzę, że wymieniają czego nie jeść:

http://www.oneaddplace.com/adhd-diet.php

może ona Ci coś pomoże, mechanizm cukrów i wpływu na zachowanie działa i u ADHD i u autysty jak u cukrzyka, który dostaje "napadu wkurzenia" jak Ja to mówię".



To, że w Polsce lekarz powie, że dieta nie wpływa na ADHD nie oznacza,że za granicą już tego nie wiedzą. Ja jestem najlepszym przykładem gdy pytałam o dietę w autyźmie na tym forum, podrzucili mi link do strony Ellisa, który pisał o szkodliwości zbóż, tylko,że uczyłam się tego wszystkiego wtedy, nie myślalam,żeby przeglądać angielskie strony, które by mi pomogły bo język był dla mnie barierą i uczyłam się pisząc z optymalnymi, czy na tym forum i tak to trwa.



Pozdrawiam. Sylwia
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 23:40   

To jest opis dr.Witoszek z forum Jana Kwasniewskiego o zachowaniu i roli diety:

Zespół Tourette’a – nieznana jest etiologia.
Leczy się neuroleptykami, blokerami kanału wapniowego...

Sylwiazłodzi WIE (na szczęście nie tylko Ona Smile), że zaburzenia zachowania (nie tylko dzieci) zależą od tego, co poda się do jedzenia.
Sławy neurologiczne nawet nie zalecają SPRÓBOWANIA na 6 tyg diety bezglutenowej z rotowanymi produktami mlecznymi. Dlaczego?
Z diety bezglutenowej z WĘGLOWODANÓW najlepsze są wszystkie dania z ziemniaka (placki ziemniaczane BEZ MĄKI, frytki, chipsy, kisiel, placek po węgiersku, ziemniaki odsmażane, prażucha). Ziemniak jest stosunkowo niskowęglowodanowym warzywem. Kiszone ogórki, kapusta, sok marchewkowy, wszystkie jadane/lubiane przez osobę warzywa. Znacznie gorsze są dania z kukurydzy (kolba, puszka, flipsy, popcorn), ryżu (dmuchany, gotowany, wafle ryżowe Z MASĄ TŁUSTĄ), kaszy gryczanej ponieważ są BOGACIEJ węglowodanowe.
Im więcej dobowo węglowodanów tym większe zachowania nerwicowe. Im tłustsza dieta tym zachowania nerwicowe mniejsze.
Tłuszcze: kokosanki (kokos+białko+nieco cukru na początek), CZIPSY Z BOCZKU/PODGARDLA, sałatka z marchewki z OLIWĄ i odrobiną jabłka, ziemniaki odsmażane NA SMALCU ZE SKWARKAMI. Chleb lniany wersji Hana w dziale kuchnia, pomidorki z MAJONEZEM. BITA ŚMIETANA (NIGDY mleko z płatkami), MASŁO, kwaśna śmietana, koktaile truskawkowe czy inne na śmietanie. Dziecko nie zawsze ma ochotę na słoninę. Kapusta gotowana z PODGARDLEM/skwarkami, ZUPY Z ŻÓŁTKIEM/AMI. PASTA MAKRELOWA czy inna rybna. Obiady – bez mąki.
Białka – jaja/żółtka, wszystkie dania z wieprzowiny, wołowiny, ryby, kury, fasolka szparagowa, groszek z marchewką.
Zboża glutenowe (żyto, pszenica, jęczmień owies) polecam rotować – dzieci lubią interwały co 5-7 dni. Wpisywać w kalendarz lub prowadzić dziennik dietetyczny.
Postępowanie takie pozwala się lepiej dyscyplinować.
Naleśniki na wodzie (by nie pójść znowu drogą nadmiaru węglowodanów). Produkty mleczne – najlepiej tłuste – nie polecam ich co dzień.
Przykładowe dania: jajecznica z pieczarkami/cebulą/pomidorem (albo sama) jaja na twardo/miękko, schabowy/karczek, ryba z frytkami, kiełbasa na gorąco/zimno, FRYTKI na śniadanie, CZIPSY na śniadanie, plus powyższe.
Te kupione w sklepie czipsy ziemniaczane są już produkowane bez konserwantów, naszpikowane jednak glutaminianem. Domowej roboty cienko krojone ziemniaki smażone na smalcu są lepsze. Często spotykam się z opiną: że czipsy ze sklepu są be a inne naszpikowane glutaminianem produkty sa dobre Shocked. Trzeba być konsekwentnym w zaleceniach Smile.
Zalecenia powyższe nie traktowałabym jako poradę optymalną (mimo, że zalecam tłusto), ponieważ bierze ona pod uwagę posiłki z kukurydzy (czy ryżu).
Nie zachęcam do "przemysowych" ilości zbóż bezglutenowych (ryż, kukurydza, gryka, proso) - na częściej - z powodów wyżej opisanych.
Dla dzieci są one w pewnym sensie alternatywą do ziemniaków, które się kiedyś nudzą i organizm ma ochotę od nich odpocząć.


http://forum.dr-kwasniews...4&topic=661.320

dla wyjaśnienia lekarka tam to dr.Witoszek, Ja wiadomo.Wtedy czytając o autyźmie często spotykałam info o ADHD stąd tytuł tamtego wątku Autyzm, ADHD a Dieta optymalna

Pozdrawiam. Sylwia

ziemniaki polecam sprawdzać bo już nie tylko co mi ostatnio uświadomił inny wątek o ziemniakach i akrylamidzie we frytkach jak zrobimy ma znaczenie, ale inne związki, które ma ziemniak. Powiem tak raz na jakiś czas tak ,można zjeść ale rodzice wchodzą w pewne produkty jedzone codziennie lub co 2 dni a to krótki okres. Wtedy zamiast zbóż biorą ziemniaki: maka ziemniaczana, gotowane ziemniaki, jakieś kluski z ziemniaków itp.

ja nie często dawałam Bartkowi ziemniaki z innego względu , w pewnym momencie zauważyłam na sobie, że ziemniaki czy to frytki, czy np. odsmażane powodowały odbijanie się u mnie itp. Ponieważ mnie nie było ok, postanowiłam nie dawać ich za często synowi by mu nie szkodziły a mogłabym tego nie zobaczyć. Zamiast więc placków z jajek i ziemniaków robiłam omlety z jajek z przewagą żółtek a mniej białka z odrobiną dzemu, albo jajecznicę. Ziemniaki bardziej w łupinkach szczególnie,że kiedy je zrobiłam pierwszy raz Bartek je polubił i potem zapamiętał już te potrawę i mówił czasem ,że chce te ziemniaki w skórce. Zresztą w rozmowie z dr.Ewą ostatnio uzyskałam info, że jak obserwuję i ziemniaki nie wchodzą to lepiej ich nie dawać i jeść coś innego.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Nie Lis 07, 2010 23:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 08, 2010 00:20   

Książka , o której nie wiedziałam:


Dieta bez wyrzeczeń ubogowęglowodanowa

Doris Muliar, Nicolai Worm

Dieta ubogowęglowodanowa kładzie kres ciągłemu liczeniu kalorii i stresowi, jaki towarzyszy posiłkom: pozwala jeść w dowolnych ilościach i delektować się potrawami. To nie tłuszcz bowiem jest główną przyczyną otyłości, ale spożywanie dużych ilości węglowodanów. Dieta ubogowęglowodanowa pozwala raz na zawsze schudnąć bez stresu.

Wydawnictwo: HACHETTE LIVRE WIEDZA I ŻYCIE
Rok wydania: 2006
Oprawa: Miękka ze skrzydełka
Format: 17.0x23.0cm
Język: polski
Ilość stron: 176
ISBN: 8371844492
Tłumacz: Alwasiak Anita

http://wysylkowa.pl/ks567639.html

a tu recenzja tej książki:

http://www.biblionetka.pl...37015&sort=tree
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Maad


Pomógł: 18 razy
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 1172
Wysłany: Pon Lis 08, 2010 10:11   

M i T napisał/a:
Już spieszysz z oskarżeniem, że niby chciałbym segregować takich ludzi, uprawiać eugenikę. T

Tak odebrałem to co napisałeś. Chcesz decydować o tym, czy brak możliwości poruszania się, myślenia, możliwości kontaktu z otoczeniem, zwalnia rodziców z przymusu opieki.
Ale zauważ, że rodzice stający wobec faktu narodzin dziecka z "wadami", nie mają wglądu w przyszłość, nie wiedzą jak się będzie to dziecko rozwijać. I żaden lekarz im tego nie wywróży. I co? Mają na podstawie tych cząstkowych danych podejmować decyzję, czy biorą dziecko i wychowują, czy oddają do jakiegoś zakładu dla upośledzonych?
Tego się czepiam, że próbujesz określić racjonalne kryteria przyjęcia dziecka lub porzucenia. Nie ma takich kryteriów.
Żadne dziecko nie spełnia w 100% oczekiwań swoich rodziców, każde ma wady, ułomności, ograniczenia. Nie da się postawić granicy akceptowalnej jakości życia.
Znam rodzinę, mającą 15 letniego chłopaka o poziomie umysłowym 2-3 letniego dziecka. Opieka nad nim jest istnym koszmarem. Ale czy ta rozbieżność miedzy rozwojem fizycznym a umysłowym jest istotna?

M i T napisał/a:
Czy w jakikolwiek sposób lub kiedykolwiek zaszkodziłem tym dzieciom? Czy się z nich naśmiewałem, szydziłem? Czy kiedykolwiek wstępowałem do organizacji eugenicznej, zwalczającej upośledzonych, segregującej. Czy masz podstawy, by kupować bilet aż do Oświęcimia?

Jako (prawdopodobnie) płodny mężczyzna w każdej chwili możesz być wystawiony na taką próbę. I wtedy to nie będzie jakieś obce, anonimowe dziecko, tylko Twoje. I co zrobisz?
_________________
Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Pon Lis 08, 2010 12:05   

Nie wczytywałem się w powyższą dyskusję szczególnie, mimo to dorzucę swoje 3 grosze, może kogoś zdubluję.


Cały proces wyobrażam sobie tak: chronologicznie:
- Gdy przyszli rodzice dowiadują się, że będą mieli dziecko - chcąc nie chcąc tworzą sobie pewne wyobrażenia, oczekiwania. Tworzą sobie taką "umysłową reprezentację" przyszłego dziecka, oraz myślą o tym jakimi będą rodzicami.
Te wyobrażenia są często odzwierciedleniem indywidualnych poglądów i społecznej wizjii rodziccielstwa.

- po narodzinach wyobrażenie konfrontuje się z rzeczywistością. Tak się dzieje niekoniecznie w kontekście takiej tragedii jak przyjście na świat dziecka z poważną chorobą czy niepełnosprawnością. Na tym samym polega mechanizm depresji poporodowej. Nigdy tego nie przeżywałem rzecz jasna, ale wyobrażam sobie to tak, że kobieta, mama jest najzwyczajniej zmęczona fizycznie, odczuwa jak najbardziej uzasadnione emocje takie jak złość czy frustracja. Uzasadnione, bo wielu ludzi niedosypiając, pracując za trzech, często bez dodatkowego wsparcia partnera, z wielkimi oczekiwaniami społecznymi czułoby frustrację.
Dodatkowo dochodzi poczucie winy wynikające z nieumiejętności poradzenia sobie z tymi emocjami. Konfrontacja oczekiwania "jaka/jaki powinienem być" z tym "jaki jestem i co odczuwam" = poczucie winy. Ja oczywiście bardzo spłaszczam cały problem, nie wgłębiam się, bo co ja mogę wiedzieć jeśli tego nie odczuwałem. Mogę mieć jedynie wizję, wyobrażenie.

W przypadku dziecka z niepełnosprawnością nie dość że "dziecko realne" jest zupełnie inne niż ta umysłowa reprezentacja, wyobrażenie dziecka, to dodatkowo emocje są jeszcze bardziej blokowane niż normalnie, bo kultura, społeczenstwo bardzo pejoratywnie odniosłoby się do jakichkolwiek negatywnych emocji w tej sytuacji. "Nie można, nie wypada", "trzeba kochać", "trzeba wierzyć", "trzeba się modlić i być dobrej myśli".

- Naturalną sprawą są pewne mechanizmy obronne. Przede wszystkim nie przyjmowanie do wiadomości tego jak jest.
Zaprzedzenie: "mój syn/córka nie jest chory/chora"
Wyparcie: "może ta diagnoza nie jest ostateczna, może lekarze się pomylili"
Wyobrażam sobie, że to jest taki pierwszy etap. Etap, w który można brnąć długuo.
Konsekwencją zaprzeczenia mogą być np nierealne oczekiwania w stosunku do dziecka, co może je najzwyczajniej w świecie krzywdzić. Wielu rodziców oczekuje od swoich niepełnosprawnych dzieci tego co są w stanie dokonać dzieci prawidłowo rozwijające się.

być może cdn
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 08, 2010 12:46   

Centrum NaukiKopernik.
Chcę tam pojechac z Bartkiem


Jestem bardzo ciekawa jak będzie mu się tam podobało?I czy będzie?.Widziałam w TV symulację na kawałku przestrzeni trzesięnia ziemii.

http://www.kopernik.org.pl/informacja/bilety/

http://www.kopernik.org.p...ie-cywilizacji/

warsztaty rodzinne- jak będą?

http://www.kopernik.org.p...taty-familijne/
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Pon Lis 08, 2010 12:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Pon Lis 08, 2010 13:00   

sylwiazłodzi napisał/a:
Centrum NaukiKopernik.
Chcę tam pojechac z Bartkiem


Jestem bardzo ciekawa jak będzie mu się tam podobało?I czy będzie?.Widziałam w TV symulację na kawałku przestrzeni trzesięnia ziemii.

http://www.kopernik.org.pl/informacja/bilety/

http://www.kopernik.org.p...ie-cywilizacji/

warsztaty rodzinne- jak będą?

http://www.kopernik.org.p...taty-familijne/


Hej Sylwia,

Jeżeli mógłbym Wam jakoś pomóc w ten wyprawie to daj znać na priva.
Wiesz, mieszkam nieopodal dworca, moja koleżanka pracuje w CNK, tak więc mogę pomóc logistycznie na wiele sposobów.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lis 08, 2010 13:00   

sylwiazłodzi napisał/a:
Jestem bardzo ciekawa jak będzie mu się tam podobało?

No chyba warto pójść raz i zobaczyć.
Ja widziałem regularnie budowę owego centrum, bo to praktycznie tuż przy mnie, jakieś 5 minut piechotą.
Sam jeszcze nie byłem ;)
zenon napisał/a:
Jeżeli mógłbym Wam jakoś pomóc w ten wyprawie to daj znać na priva

O tym samym sobie pomyślałem. ;)

Jak potrzebujesz, Sylwio, pomocy to wal śmiało. :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pon Lis 08, 2010 13:02, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 08, 2010 22:28   

Maad napisał/a:
Tak odebrałem to co napisałeś.

Dlatego pisałem, że to jest problem interpretacyjny leżący po Twojej stronie.
Maad napisał/a:
Chcesz decydować o tym, czy brak możliwości poruszania się, myślenia, możliwości kontaktu z otoczeniem, zwalnia rodziców z przymusu opieki.

Znowu pomyłka. Miałem na myśli własne przemyślenia, przepełnione niepewnością i zapewne sporą dawką lęku. Zupełnie nie pojmuję, skąd wygrzebałeś jakieś zapędy - że niby miałbym decydować. Na dodatek piszesz "chcesz". Fatalnie. Jak to chcę? Czy sądzisz, że chciałbym działać na innych rodziców i ich opinie? W życiu! Wszystko, co napisałem w tym temacie, to moje kryteria i moje emocje. Co zrobią rodzice takich dzieci, nie jest moją sprawą. Sam nie wiem, co bym zrobił. Powtarzam po raz kolejny - powątpiewam u siebie w zdolność kochania takiego dziecka. PO-WĄT-PIE-WAM.
Maad napisał/a:
Ale zauważ, że rodzice stający wobec faktu narodzin dziecka z "wadami", nie mają wglądu w przyszłość, nie wiedzą jak się będzie to dziecko rozwijać. I żaden lekarz im tego nie wywróży. I co? Mają na podstawie tych cząstkowych danych podejmować decyzję, czy biorą dziecko i wychowują, czy oddają do jakiegoś zakładu dla upośledzonych?

Nie mam żadnego zamiaru wyrokowania/decydowania/wysnuwania arbitralnych stwierdzeń dotyczących tego tematu. Sam, po raz kolejny to napiszę, w tej materii jestem sceptyczny/niepewny/zalękniony i grunt mi pod nogami jeździ. Kumasz?
Maad napisał/a:
Tego się czepiam, że próbujesz określić racjonalne kryteria przyjęcia dziecka lub porzucenia. Nie ma takich kryteriów.

Próbowałem podzielić się z Wami własnymi emocjami i własnym kryterium. Tyle.
Maad napisał/a:
Żadne dziecko nie spełnia w 100% oczekiwań swoich rodziców, każde ma wady, ułomności, ograniczenia. Nie da się postawić granicy akceptowalnej jakości życia.

Oczywiście. Doskonale to wiem. Nie pisałem o 100% oczekiwań, a jedynie o własnej niepewności. Maad, posługuję się głównie odczuciami subiektywnymi, tak jest bardziej szczerze. Nie wiem, czy właściwie dla innych, ale szczerze wobec siebie samego.
Maad napisał/a:
Jako (prawdopodobnie) płodny mężczyzna w każdej chwili możesz być wystawiony na taką próbę. I wtedy to nie będzie jakieś obce, anonimowe dziecko, tylko Twoje. I co zrobisz?

Co zrobię? Jeśli chodzi o uczucia wobec dziecka? Nie mam pojęcia, jakie by one były. Jedno wiem na pewno. Nie zmniejszyłoby to mojego uczucia do Żony, pozostalibyśmy razem bez względu na to, co się stało. Jednak, gdyby zaistniała pewność - jeszcze w łonie - że dziecko urodzi się całkowicie zdegradowane psycho-fizycznie - bez możliwości odkręcenia tego, nie dopuścilibyśmy do narodzin. W pierwszej kolejności, ze względu na dziecko, w drugiej - ze względu na nas samych. Takie stanowisko mamy gruntownie przemielone ze wszystkich stron i zupełnie odpowiedzialnie.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Lis 08, 2010 22:29, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 08, 2010 22:34   

Wiecie wyszło,że zignorowałam dyskusję , która zajęła Wam kilka zakładek ale po prostu po odczytaniu jednej wiadomości, gdy nie czyta się następnych nie widziałam dyskusji a wczoraj akurat poświętowałam spóźnione imieniny Sylwii i wyszło ,że wyskakuję z czymś jak Filip z Konpoii a ani słowa nie piszę o tym o czym tak długo pisaliście.

No więc do rzeczy w następnych postach pozwolicie,że odniosę ze swojego doświadczenia o dzieciach, niepełnosprawności itd. . A naprawdę w tej dyskusji było dla mnie bardzo ciekawe przeczytać was wszystkich, dyskusja odkrywa dużo czego w jakichś pojedyńczych postach nie napiszemy., również to dotyczy mnie.


Dziękuję za waszą chęć pomocy w dotarciu do Centrum Kopernik Hannibal i Zennon.
Bardzo mi się przyjemnie zrobiło i mnie wzruszyliście jak Was przeczytałam. Bartek lubi jeżdzic pociągami, autobusami i tramwajami więc nie mam problemu. A co do kolejek Ewa to są czytałam,że 3 godzinne ale może za chwlę już ich nie będzie, nie wiem. Dogadamy się na PW bo Ja to muszę ustalić bo sobota odpada bo logopeda ale może nie bo kiedyś logopeda miała z nami jechać na wycieczkę pociągiem na 1 dzień do w-wy ale jak już ustaliliśmy termin to nie mogła i może zrobimy nowy pomysł i zabiorę Ją do Centrum Kopernik? Napiszę Ci PW, Ewa.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Pon Lis 08, 2010 22:46   

M i T napisał/a:
Jednak, gdyby zaistniała pewność - jeszcze w łonie - że dziecko urodzi się całkowicie zdegradowane psycho-fizycznie - bez możliwości odkręcenia tego, nie dopuścilibyśmy do narodzin. W pierwszej kolejności, ze względu na dziecko, w drugiej - ze względu na nas samych. Takie stanowisko mamy gruntownie przemielone ze wszystkich stron i zupełnie odpowiedzialnie.
Tomek

Jestem swiadkiem takiego nieszczecia. Konowaly na poczatku ciazy stwierdzili, ze cos z plodem jest nie tak. Zaczeli stosowac "leczenie". Po urodzeniu dziecka swierdzono u noworodka padaczke i niedorozwoj umyslowy. Pierwsze dziecko w tej rodzinie wyjatkowo zdolne. Tragedia w calej rodzinie, a konowly zapewnili sobie pacjenta do konca jego zywota.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 08, 2010 23:52   

M i T napisał/a:
Cytat:
Swoje sukcesy zawodowe osiągnęła nie pomimo choroby, ale właśnie dzięki niej.

Powtórzyli to zdanie w tekście, nadal nie wyjaśniając za bardzo. No chyba że jedynym przykładem miał być widok samochodu przystrojonego zakrwawionymi byczymi jądrami, który Temple w ogóle nie wzruszył. Czyżby według autora, właśnie dzięki braku właściwego rozpoznania i wyrażania uczuć Temple mogła osiągnąć sukces? Na tej samej zasadzie również psychopata mógłby być skuteczny (o czym zresztą już kiedyś wspominał pan Witold).

Cytat:
Leki antydepresyjne bardzo pomagają jej, jak sama to ujmuje, "lepiej radzić sobie z życiem w społeczeństwie"

To ciekawy wątek. Autyzm i depresja? Czyli jednak nie dobrze jest, że ma problemy z odczuwaniem/wyrażaniem pewnych uczuć (a chwilę wcześniej przecież sugerowali, że dzięki temu odniosła sukces)? Depresja często wiąże się z niemożnością wyrażania trudnych uczuć, z brakiem kontaktu ze sobą (niemożnością bycia sobą). W autyzmie wyrażanie uczuć również jest zaburzone. Niesamowite jest to, że Temple ma tyle współczucia dla zwierząt, ale kompletnie nie kuma "emocjonalnych relacji".


Mnie interesowałyby pierwsze 3 lata jej życia, bo ponoć została zdiagnozowana w wieku 3 lat. Jakie były relacje w rodzinie oraz rodziców wobec niej? W tak wczesnym wieku została umieszczona w specjalnym żłobku, czyli znów mamy brak prawdziwej więzi z matką w najbardziej kluczowym okresie. Potem zajmowała się nią niania. Potem trudny okres w szkole i nieustanne kpiny rówieśników. Mnie uderzył cytat z TG na ten temat (w Wikipedii): "Teraz mogę się z tego śmiać, ale wtedy mnie to naprawdę bolało". To już wiem dlaczego jest na prochach! Takie małe zdanie, a pokazuje o TG tak wiele. Bo z jednej strony wie, że drwiny ją bolały, a z drugiej strony całkowicie zaprzecza swojemu cierpieniu, mówiąc o śmianiu się. Co w tym jest śmiesznego? Właśnie takie pozornie nieprzemyślane, nieistotne zdania o sobie podkreślają, jak wielki jest jej brak łączności ze sobą, a to faktycznie może owocować depresją.

Marishka


Artykuł dlatego mnie rozczarowal bo w filmie biografii nie ma ani słowa, ani żadnej sceny, w której by wspomniano, że Temple żyjąc i robiąc to co robi bierze leki. Nie dokończyłam jej książki więc nie wiem czy sama opisuje siebie i wspomina,że bierze leki. Ale jeśli pisze to rozumiem,że uważa pewnie też? Ze leki są potrzebne autystom w kontaktach ze światem.

Oglądając po jej wystepie na TED krótki wywiad z nią strasznie mi uderzyło bo inaczej tego nie potrafię określić jej odpowiedź na pytanie: Czy może rodzicom powiedzieć czy autyści kochają swoich rodziców jakoś tak było to pytanie zadane. Ona odpowiedziała swoimi słowami kończąc coś co zapamiętałam bez uczenia się na pamięć: ... na pewno są lojalne wobec rodziców.


Rozczarowałam się tym bardziej, że z autobiografii filmowej można odnieść wrażenie,że jest na tyle osobą z autyzmem potrafiącą nad sobą pracować, że ma swój sposób na życie z autyzmem i rodzice moga tak samo odbierać informacje o niej. A TAK NIE JEST. Bo jeśli maszyna nawet poprawiała jej sferę emocjonalną, nie wiem jak to okreslić to WG MNIE TO, ŻE TERAZ MASZYNA NIE JEST UZYWANA BYĆ MOŻE JEST KOLEJNYM KAMYCZKIEM DO TEGO, ŻE BIERZE LEKI BY FUNKCJONOWAC W ŚWIECIE.

[/u]

sorry za litery coś mi się przełączyło a piszę nie patrzac na monitor.

Poza tym rodzice często albo nie doczytają albo nie jest wszędzie to napisane, że część funkcjonowania Temple Gardin to leki, tabletki. Rozczarowuje mnie też ta informacja dlatego, że to oznacza, że autyzm był dla lekarzy wymówką by dac leki bo autyzm to autyzm i ma się deficyty w relacjach- takie jest "naukowe" przekonanie" i nie trafił się nikt kto by dotarł do niej i bez poprawności politycznej czy po prostu z otwartym umysłem potrafił jej powiedzieć: co czujesz do matki, jak widzisz dzieciństwo, a może właśnie coś w nim nie było tak i dobrze czujesz, zobacz czy potrafisz zapłakać, skoro kochasz zwierzęta czy potrafisz zobaczyć ich emocje, poczuć to wszystko co im przeszkadza to dlaczego myślisz,że do ludzi tego nie potrafisz?

*
Jakie są teorie o przyczynach autyzmu?

Lepiej by było zapytać jakich nie ma bo to chyba łatwiej wymienić. ?

Mogę to opisać na przykładzie syna bo kiedyś jak już wiecej wiedziałam i coś niecoś przeczytałam miałam taki łańcuszek zdarzeń.


Będąc bardzo nie naukowa jak myślą niektórzy mogłabym powiedzieć, że skoro Bartek urodził się ze zmianą na palcu w którego stopie potem zdiagnozowano naczyniaka to już Ja jako przyszła matka dałam mu nieprawidłowy rozwój gdyż tkanka naczyniaka rozwijała się być może niewłaściwie już gdy rozwijał się jako płód mój syn. A Ja za radą położnych w ciąży jadłam ser biały, który najlepiej mi wchodził bo innych mlecznych nie wyobrażałam sobie ,że zjem. Po uordzeniu przez 24 godziny Bartek nie miał mnie a Ja jego widziałam przez chwilę bo miałam cesarkę pod narkoza. Dodatkowo potem wyszło,że był obwiązany pępowiną przy urodzeniu bo leżał kilka godzin w inkubatorze a lekarze twierdzili ,że to po to by się ogrzał!. Szczepienia wykonane, są wpisy w książeczce.

Ale Bartek po wyjśiciu ze mną w sobotę( pon. cesarka) nie jadł tak jak powinien bo nie jadł więcej mleka jak to się przyjmuje książkowo. Oczywiście nie chciał nawet spróbwać piersi bo po narkozie nie dają matce dziecka do karmienia. Ale moja niewiedza a brak pytan lekarza czy położnej spowodwał, że nie wiedzieliśmy, że może to jest objaw-brak apetytu - już rozwijającej się choroby układu moczowego, które objawiło się w 2 tygodniu życia w nocy gorączką i przerwą w jedzeniu zamiast po 3 godzinach minęło 5 godzin. W tym czasie było gorąco i lekarz, który przyjechał na nasze wezwanie na kontorlę chyba obowiązkową nie pamiętam po naszych pytaniach czy dać dziecku trochę glukozy jak to było w szpitalu bo był wpis w książeczce i sama też dawałam w nocy pić od pielęgniarki z butelki powiedział, że dziecku nie trzeba dawać pić.
dochodzimy więc do leczenia przez 14 dni w szpitalu antybiotykiem choroby po którym to dziecko w wieku 1 miesiąca dostało do 9 miesiąca kolki. Potem wszystko co można bo kontrole w międzyczasie w poradni nefrologicznej, choroby i po 3 tygodnie leczone przez pediatrę antybiotykiem itp. W międzyczasie szczepionki wg kalendarza choć raz nie powiem było odłożone na moment po któreś infekcji. W czasie choroby poza antybiotykiem czasem pediatra dawała Debridat ale niestety po jego zakończeniu dziecku wracała choroba i i tak kończyło się antybiotykiem.

Potem jeszcze doszła trauma zabiegu i szpitala na stulejkę, wyrywanie z bólu po zabiegu cewki moczowej czego mu się na szczęście nie udało zrobić ale dorosłego boli a dziecko. A do czego doszliśmy po fakcie jak już wiedzięliśmy o autyźmie, Bartek po tym pobycie w szpitalu zaczął bać się wind.
A kiedy była operacja jego "głupi jaś" zadziałał słabo i on bardzo płakał. Wjazd na operację był najprawdopodobniej na inne piętro windą i być może mówiono by nie płakał, nie wiem jakie było zachowanie personelu, nie mogła moja mama, jechać z nim gdzies az do sali tylko kazano jej czekać na jego oddziale. Być może można inaczej ale nikt tego nie mówi. Tak było m.in. przed cesarką, ojciec dziecka może być obecny jeśli chce gdy dziecko jest wyjmowane ale my o tym nie wiedzięliśmy.

Szczepienie MMRII, które jako niewiedzący rodzice kupiliśmy dodatkowo . Pojawiające się dwa słowa mama, i kajkajka na kaczke ,którą bawił się w wannie.
Potem były badania, szukanie dlaczego puchnie stopa , gdy już było wiadomo, że to naczyniak, Bartek pewnie jak dużo dzieci miał badanie przez żyły w nodze , które miało pokazac szczegóły naczyiaka miał robione pod narkozą, był przewożony z jednego do drugiego szpitala, ostrzykiwania stopy, usg , pobyty w szpitalach, oddział jednodniowy i panel badań przed diagnozą, pobyt w szpitalu zanim była diagnoza autyzmu i badanie np. na plecach na alergie na oddziale alergologicznym. ( Test płatkowy) Do tego można dopisac moje zwolnienie z pracy i podjęcie pracy pod Warszawa, opiekę po urodzeniu Bartka gdy miał 1,5 roku przez babcię, męża, który pracuje zmianowo i często jest w domu a Ja tylko soboty, niedziele i tak przez dwa lata mojej obecności/nieobecności w domu. Gdy w grudniu 2005 był sygnały, że czekamy na diagnozę i, że coś z Bartkiem może być nie tak pod względem psychicznym znalazłam pracę w Łodzi. A w styczniu była diagnoza opóżnienia w rozwoju z cechami autystycznymi. Ale to nasza wersja historii ile może się składać spraw na diagnozę z autyzmem.

Czyli: przekazanie choroby dziecku już gdy jest płodem, nie czytać geny! geny sa przereklamowane bo zrozumiałam to czytając opis o downie i jak to działa, geny po połowie od obojga rodziców ale potem jest 9 miesięcy rozwoju w ciele już tylko matki, jesli matka ma cukrzycę to dziecko już po urodzeniu może ją mieć a więc nie geny bo cukrzyca może byc nabyta w ciąży i trwać po urodzeniu tylko podobna nie wiem jak to okreslić fachowo: przemiana materii, rozwój choroby, nauczenie się od matki procesów wchłaniana bialka, tłuszczów, węgli w niewałsciwy sposób i dostawanie od matki podobnych, złych? proporcji BTW? O czym pisze Lutz, zmniejszenie węgli u ciężarnych poprawa ich choroby cukrzycowej.

szczepionki podawane nawet mimo niskiej punktacji Apgar urodzonego dziecka a w naszym przypadku podanie szczepionki mimo iż był obwiązany pępowiną i był w inkubatorze chyba 4 godziny . No chyba ,że położnik mi powie, że to normalne a 8 punktów jest ok, bo ok jest 10. A to, że po obwiązaniu pępowiną oglada się dziecko i napodstawie obejrzenia i tylko reakcji dziecka stwierda się,że jest ok z mózgiem, oddechem itp i jakiegoś badania standartowego jest praktyką w szpitalach bo nawet słowem się nie zająknięto,że był obwiązany pępwowiną. Dopiero po mojej mamy pytaniach dlaczego był w inkubatorze skoro niby jest ok bo Ja i inkubator kojarzyły się je tylko z tym, że musi być coś nie tak spowodowały podanie informacji,że musiano interweniowac, w książeczce o tym brak notatki, nie trzeba?nie wiem?

trzecie: leczenie antybiotakiami 14 dniowego dziecka
kolejne: problemy z układem pokarmowym min. przez podawanie mleka modyfikowanego i żadnej porady pediatry,że to może być skaza białkowa, czy by zmienić mleko by wykluczyć kolki itp

kolejne to farmakologia czyli podawanie przez jakiś czas leków na układ moczowy po operacji stulejki dla ochrony po operacji przez wirusami, bakteriami czy jak to się to określa

dalej

trauma psychiczna czyli np. objawy tego strachu przed windą, którą zaczęliśmy omijać

dalej słabszy kontakt ze mną przez moją pracę pod Warszawą

szczepionka dodatkowa MMRII czyli 3 w jednym wszystkie wcześniejsze o ile dobrze kojarzę są pojedyńcze albo chyba tylko podwojne

dieta: produkty mleczne, chleb, już gluten przez 1 rokiem życia i sławne u rodziców skórki od chleba do jedzenia gdy wyrzynają się ząbki.

Trauma szpitalna już w wieku 14 dni gdy będąc chory bardzo płakał a podawany lek w kroplówce powodował,że można go było głaskać np. tylko po nodze albo po plecach a lekarze widząc Bartka gdy zachorował zapytali nas ile czasu on niejadł bo wg nich byl bardzo odwodniony. Mozliwe więc, że to nie tylko chroboa i gorączka to spowodwały ale jego male ilości zjadanego mleka wczesniejsze dały ten objaw bo gdy powiedzieliśmy że przespał 5 godzin i dostal gorączkę a wczesniej jadł co 3 godziny to tego nie skomentowano a potem dowiedzieliśmy się, że mówiono, że to niemożliwe,że albo to bardzo silna infekcja albo, że nie mówiliśmy prawdy. Szkoda, że lekarze nie pytają szczegółowo od razu jak jest z dzieckiem, co je itp. bo wtedy oszczędzilibyśmy sobie domyśleń o co im chodzi. A ja usiałam wiele przeczytać by móc wszystkie sprawy powiązać ze sobą.

Ostatecznie to, że wiekszość rodziców nie wie co się stanie po urodzeniu dziecka, że opieka późnej to trochę jak przychodzenie wróżki na 1 godzinę i już a matka, ojciec dziecka, często babcia, która jest ponad 20 lat po swojej opiece nad dzieckiem gdy bardzo wiele sie zmieniło itp. to wszystko przyczynia się do tego wszystkiego co się dzieje obecnie co jest u kobiet depresją poporodową, zagubieniu rodziców, zmęczeniu ich, zachowaniu dziecka w połączeniu z jedzeniem , mlecznymi modyfikowanymi uszkadzaczami zamiast mleka matki itd. doprowadza do wielu historii nie bycia szczęsliwym gdy zaczyna się opieka nad swoim dzieckiem.

Pisałam to teraz bez myślenia jak to ułożyć i czego nie pisac. Zdaję sobie sprawę, że wasze komentarze bedą różne. Wiem, że jedni bedą wczytywać się w słowa związane z moimi uczuciami, inni poszukaja powiązań choroby i to co opisałam a jeszcze inni przyczepią się, czy Ja w tym tekście to pokazuje uczucia czy nie i jaki to ze mnie człowiek- matka. Nie wiem, po prostu to napisałam nie chcąc nic ubarwiać . Jak coś źle sformułowałam i nie rozumiecie to napiszcie może jakieś słowo pominęłam próbując coś opisac a piszę w czasie rzeczywistym to co mam w głowie.

nie chcę też nic zaznczać co jest dla mnie ważne z tekstu bo o każdej sprawie można by coś jeszcze napisać. Jak dla kogoś to jest zimny opis, niech tak bedzie, jak dla kogoś z czymś sie nie zgadza , ok. Każde słowa można nadinterpetowac, pisać, że się zczegoś tłumacze itp.

Aha, do przyczyn można by jeszcze dopisać przezycia matki ich wpływ na dziecko nie tylko z czasu rodzenia dziecka ale ze swojego życia, dzieciństwa, posiadania lub nieposiadania ojca kochającego i matki mniej lub bardziej kochającej, itp. oraz innych przezyć w moim przypadku związanych choćby z moją niepełnosprawnością, i tym, że okazało się przed porodem ,że to jest problem, że to powoduje konieczność cesarki itp. podczas gdy pytania przed ciążą i jej planowaniem do ginekologa zostały skwitowane komentarzem: urodzisz po prostu przez cesarskie cięcie ale problemów nie bedzie, mimo, że mój lekarz wiedział, że mam Dziecięce Porażenie mózgowe ale już nie przedstawił informacji,że zaistnieje konieczność cesarki pod narkozą itp.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Pon Lis 08, 2010 23:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 00:07   

Jutro odniosę sie do innych waszych słów i do tego co ewentualnie napiszecie jeszcze.

Pozdrawiam.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 01:33   

Sylwia, na razie o stulejce. O tej patologii związanej z napletkiem, można dowiedzieć się (zaobserwować trudność w zsuwaniu się napletka) dopiero w wieku dorastania. Tak przynajmniej mówi wiele źródeł. Trudno mi sobie wyobrazić diagnozowanie stulejki u małego bobika, jak i zaordynowanie zabiegu chirurgicznego. Moim zdaniem, to jakiś absurd.
Doczytałem. Piszą, że zabiegi takie przeprowadza się od wieku 2-3 lat. Nadal jednak nieco mnie to dziwi. Moim zdanie trochę za wcześnie.

Ewo (mama Maciusia), do Twojego ostatniego postu: :pada:

Tomek
 
     
Maad


Pomógł: 18 razy
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 1172
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 09:03   

M i T napisał/a:
powątpiewam u siebie w zdolność kochania takiego dziecka.

takiego czyli jakiego? sparaliżowanego? z Downem? z autyzmem? z nietolerancją glutenu, mlecznych i mnóstwa innych produktów? z piegami? czy z brakiem słuchu muzycznego?

moim zdaniem miłość do dziecka i wspołmałżonka MUSI być bezwarunkowa, nawet gdyby oznaczało to w jakimś stopniu hipokryzję, obłudę i przecenianie swoich możliwości

ja też nie wiem, jak bym postąpił gdyby zaistniało w mojej rodzinie jakieś wielkie nieszczęście typu paraliż, upośledzenie ... ale od tego jest rodzina, żeby w trudnych chwilach się wspierać i znajdować siły do ... dźwigania takich niewyobrażalnych ciężarów

tylko trzeba tę rodzinę mieć! a jak ktoś pali za sobą mosty, uważając ojca, matkę, rodzeństwo, ciotki itp za zimnych, nieczułych wyrachowanych drani, albo gdy przecina wszystkie rodzinne więzy emigrując (nie mylić z przecinaniem "pępowiny"), to sam się prosi o kłopoty

rodzina to przecież ... podstawowa komórka życia społecznego :hihi: od tego nie można uciec tak jak od niskowęglowodanówki - to jest najzwyczajniej dla człowieka - dobre
_________________
Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 09:14   

Maad napisał/a:
moim zdaniem miłość do dziecka i wspołmałżonka MUSI być bezwarunkowa, nawet gdyby oznaczało to w jakimś stopniu hipokryzję, obłudę i przecenianie swoich możliwości

8/
Maad napisał/a:
tylko trzeba tę rodzinę mieć! a jak ktoś pali za sobą mosty

nie myl skutku z przyczyną
jeśli rodzice są toksyczni to oni są odpowiedzialni za przyczynowe spalenie mostów, które powinny je łączyć z dziećmi
Maad napisał/a:
rodzina to przecież ... podstawowa komórka życia społecznego

... która tak jak każda komórka może być funkcjonalna i dysfunkcjonalna, może być zdrowa, a może być i zdegenerowana, gdzie nowotworzenie idzie pełną parą
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Maad


Pomógł: 18 razy
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 1172
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 11:05   

Hannibal napisał/a:
jeśli rodzice są toksyczni

zawsze ludzie byli, są i będą toksyczni - co wcale nie przeszkadzało, żeby przez tysiąclecia człowiek żył w rodzinie, klanie, czy innej lokalnej społeczności z silnymi więzami rodzinnymi
to wszystko się porypało dopiero w połowie XX w. :razz:

wcześniej mało kto był takim chojrakiem, żeby się świadomie ze swojego środowiska alienować, musiał więc jakoś toksyczności stawić czoła - i co? dawał radę!

a jak ktoś był zbytnio toksyczny, czyli aspołeczny, to sam mógł zostać wyrzucony :hihi:
_________________
Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 11:31   

Maad napisał/a:
zawsze ludzie byli, są i będą toksyczni

co generowało mnóstwo konfliktów, zbrodni, chorób umysłowych i cielesnych
Maad napisał/a:
co wcale nie przeszkadzało, żeby przez tysiąclecia człowiek żył w rodzinie, klanie, czy innej lokalnej społeczności z silnymi więzami rodzinnymi

ja dziękuję za takie silne więzy rodzinne, jeśli oznaczają godzenie się na bycie psychicznie maltretowanym
nic z tego nigdy dobrego nie wynikło
Maad napisał/a:
wcześniej mało kto był takim chojrakiem, żeby się świadomie ze swojego środowiska alienować, musiał więc jakoś toksyczności stawić czoła - i co? dawał radę!

jakoś dawał radę? hehe, niezłe :D
często tragicznie sobie dawał radę
przerzucał ten jad na dzieci, na bliskich
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Maad


Pomógł: 18 razy
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 1172
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 11:41   

Hannibal napisał/a:
przerzucał ten jad na dzieci, na bliskich
cóż, to takie pedagogiczne raw-paleo, działało skutecznie przez 3 mln lat :hah: :hah: :hah:
_________________
Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 12:00   

Maad napisał/a:
cóż, to takie pedagogiczne raw-paleo, działało skutecznie przez 3 mln lat :hah: :hah: :hah:

no zakładasz, że wszędzie byli rodzice toksyczni?
luknij do książki "W głębi kontinuum"
xvk swego czasu pokrótce o niej opowiedziała
a u Kamczadalów, o których pisał Dybowski?
a u Ihalmiutów, o których pisał Mowat?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 12:17   

Mama Maciusia napisał/a:

U mnie jest tak:
Czasami, gdy spędzam kilka godzin w kuchni (dieta Maciusia + gotowanie dla całej rodziny to spory wysiłek), gdy pomyślę, że w najbliższych miesiącach / latach (?) nie potańczę sobie na parkiecie (uwielbiam tańczyć), gdy nie mogę napisac jednego posta spokojnie, bo co chwilę ktos chce sikac, ktoś komuś zabrał zabawkę, ktoś chce pić (teraz zamknęłam się w pokoju z komputerem na klucz na 15 minut...), to rzucam przekleństwami pod nosem, a gdy dzieci nie słyszą, to na głos. Ale gdy spojrzę na moje kochane, pachnące główki, na ich buzie śmiejące się lub zalane słonymi łzami, to całe napięcie gdzies znika. Gdy mąż wyjedzie z nimi do tescia na kilka godzin, przez pierwsze 2 - 3 godziny upajam się ciszą. W czwartej godzinie zaczyna mi czegoś brakować...
Muszę konczyć, bo Tyśka dobija się do drzwi :) , żeby jej dosypać kaszy do garnka (gotuje obiad dla lalek).


bedzie OT, ale chcialam, zebys Ewa wiedziala, ze nie jestes sama w temacie jak powyzej :-D ja np od trzech dni siadam, zeby cod skrobnac w watku. Znam uczucie, ze zanim sie dojdzie do kuchni, zeby podzialac to po drodze trzeba zalatwic milion waznych spraw typu odsiusianie, przewijanie, przebranie kuszulki na spoconym cialku, rozdzielenie i wyjasnienie konfliktu lupiacego sie o zabawki rodzenstwa itp
Ja laptopa mam odpalonego sale w ciagu dnia i jak potzrebuje cos szybko sprawdzic czy pogadac ze znajomymi to jest to moje okno na swiat, ale rozsiadywanie sie raczej odpada (wyjatek drzemka), Ty masz pewnie o tyle dobrze, ze jak ululasz wieczorem maluchy to masz chwile dla siebie, u mnie oprocz starszakow jest jeszcze maly bejbik nieodklejony ode mnie, czasem trzeba leciec do starszych dac pic czy postawic na ich nocnym soliku 'odstraszacza zlych snow' ;-) lub wygonic potwora z szafy :-) Generalnie jak w pogotowiu ratunkowym - dyzur 24/dobe. Ja jak chce sie wylaczyc to tylko poprzez wyjscie, w domu nie dam rady chocby na troche odskoczyc, nawet jak uciekne do kibla z ksiazka to dzieci wystukuja mnie lapkami. Taka odskocznia sa wyjscia ze znajomymi, wieczory babsko-domowe u ktorejs z kumpel, zakupy tylko dla mnie lub chocby zwykly spacer czy rower w lesie. Oprocz tego mamy zwyczaj z mezem, ze raz w miesiacu wychodzimy gdzies razem, zeby pogadac, pobyc sam na sam i wlasnie chodzi o to, zeby to nie bylo w domu gdzie zawsze ktos czegos chce.
Pomoglo mi tez generalnie wyluzowanie - dzieciom jest bardziej potrzebna moja cierpliwosc i czas niz wyglancowany dom i extra obiad, wiec czasem warto odpuscic i nic wielkiego sobie nie zakladac do roboty.
Kurcze, z tymi autobusami to cos jest :-) moje tez uwielbiaja, najwieksza atrakcja dla nich jest przejazdzka wlasnie autobusem

merytorycznie odniose sie do watku jak doczytam caly do konca, bo ciekawy, a na razie trzymajcie sie dziewczyny mamy - buziaki :-)
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 23:29, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Maad


Pomógł: 18 razy
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 1172
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 12:43   

Hannibal napisał/a:
no zakładasz, że wszędzie byli rodzice toksyczni?

nie no skąd? w epoce raw paleo problemy emocjonalne rozwiązywane były szybko i skutecznie, choć zapewne dość krwawo, nie było czasu na jakieś psychololo manipulacje i gierki
temat toksycznych rodziców i metod wychowawczych, to całkowite novum
na tle historii człowieka jeszcze bardziej świeże niż dieta zbożowa
_________________
Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 13:22   

Maad napisał/a:
nie no skąd? w epoce raw paleo problemy emocjonalne rozwiązywane były szybko i skutecznie, choć zapewne dość krwawo, nie było czasu na jakieś psychololo manipulacje i gierki

było i tak
ale jednak IMO rodzice nie mogli ryzykować i wyżywać się na swoich dzieciach, bo jednak wiedzieli, że później ich los będzie od nich zależeć
opłacalne było po prostu to, żeby nie być toksycznym :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 13:28   

Maad, zauważyłem, że przeinaczasz sens moich wypowiedzi tak, by nadawał się do zjebki. To raz. Dwa - starasz się rozmowę o ważnych, trudnych sprawach ograniczyć do mojej osoby i do pieklenia się nad swobodnie wyrażonym przeze mnie zwątpieniem. Trzy - Twój cynizm znacznie potaniał i już go nie kupuję. Cztery, miłości bezwarunkowej wobec współmałżonka/ki NIE MA. Jeśli ktokolwiek tak uważa, nigdy nie kochał. Tu się na chwilę zatrzymam, by podać przykład. Zakładam, że kochasz współmałżonkę bezwarunkowo. Wiesz, co to znaczy? Że jej - współmałżonki - nie ma, ona nie istnieje albo jest małym dzieckiem, które się kocha bezwarunkowo. Czemu "nie istnieje"? Bo nie wiadomo, na czym opiera się Twoje uczucie. A skoro tak, to została jej osobowość na tyle umniejszona, obdarta z cech - że znika najzwyczajniej. Ludzie dobierają się w ukł. damsko-męskich, nie kochają się bezwarunkowo, zawsze za coś. Czy mam rozumieć, że jak Ciebie zapytam, za co kochasz Żonę, padnie zerotreściowa odpowiedź: bezwarunkowo? Ja na takie pytanie, mogę w odpowiedzi stworzyć niewiarygodnie długą listę, która ma tendencję do powiększania się o nowe elementy. Treść tej listy zawiera właśnie wszystko to, za co kocham Żonę. W słowie "bezwarunkowo", skierowanym wobec partnera w związku, niewiele się kryje. Można wtedy powiedzieć, że kocham za nic. Innymi słowy - nie potrafię dawać, nie potrafię brać, nie potrafię doceniać itd.

W sprawie, która dotyczy moich postów w temacie kalekich dzieci, już się wyraziłem. Nie będę raczej komentował ich aberracji, jakiej dokonujesz. Mam wrażenie, że niedługo miałbym się tłumaczyć, dlaczego nie nadzorowałem jarania Żydów w krematoriach. No sorry, Panie Maad.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lis 09, 2010 13:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 13:37   

Widać po mętnych łbach tutaj, a ile takich forumów jest w sieci?

Grzech rodzi patologię. Religa daje odtrutkę. Kto chce skorzystać?
_________________

 
     
Maad


Pomógł: 18 razy
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 1172
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 14:05   

Nie mam aż tak dużo czasu, żeby starannie śledzić wszystkie wątki tego forum. Z konieczności wyłapuję tylko to, co najbardziej zwróci moją uwagę. Twoja wypowiedź o dzieciach niestety jest jak dla mnie mocno kontrowersyjna. Nie oparłem się pokusie odpowiedzi, może i słusznie zaklasyfikowanej przez Ciebie jako zaczepnej. Ale w sumie to nawet nic chcę z Tobą dyskutować, po prostu wyrażam swoje zdanie.

Podsumowując: wątpić rzecz ludzka, ale uzależniać miłość od spełnienia jakiś warunków to nieludzkie. Można by powiedzieć niechrześcijańskie - bo akurat przysięga małżeńska - kochać do śmierci, w zdrowiu i chorobie - bardzo do mnie przemawia i zgadzam się z tym, także w stosunku do dzieci, nawet tych potencjalnych.

Obawiam się, że nie dojdziemy do żadnego porozumienia ani kompromisu, bo Ty masz świetnie poukładane w głowie tysiące mądrych teorii, a ja szaraczek, tylko trochę praktyki w 20-letnim małżeństwie z 4 dzieci.

TEORIA jest wtedy kiedy wszystko wiemy a nic nie działa...
PRAKTYKA jest wtedy kiedy wszystko działa a nikt nie wie dlaczego ...
u tu, na forum dobradieta.pl łączymy teorię z praktyką
NIC NIE DZIAŁA I NIKT NIE WIE DLACZEGO

:hah: :hah: :hah:
_________________
Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 14:18   

Maad napisał/a:
Obawiam się, że nie dojdziemy do żadnego porozumienia ani kompromisu, bo Ty masz świetnie poukładane w głowie tysiące mądrych teorii, a ja szaraczek, tylko trochę praktyki w 20-letnim małżeństwie z 4 dzieci.

Zauważ tylko, jak za płaszczem umniejszania siebie, próbujesz robić to ze mną.
Ani emotki ani wisielczy humor tego nie zmienią.

Dorabiasz ponadto kolejne stopnie aberracji. Na dodatek licytujesz się na dzieci/staż małżeński itd. Nawiasem mówiąc, skąd wiesz, co i jak mam poukładane? Dodatkowo: gdzie to poukładanie tysięcy teoryjek w moim zwątpieniu w ... szerokopasmową miłość do dziecka-kaleki? Dalej: walory osobowości, piękno zewnętrzne i wewnętrzne, stosunek do świata, seksu itd. w doborze partnerskim nie mają dla Ciebie znaczenia, czy JUŻ nie mają? Zgorzkniałość? Zawód i rozczarowanie podreperowane mechanizmami obronnymi, czy tłumaczenie dojrzałością? A może tumiwisizm? Szczypta nihilizmu?
Kochasz za nic i twierdzisz, że to miłość? Czemu porównujesz miłość damsko-męską do miłości do dziecka, które koniec końców ma prowadzić odrębne, samodzielne życie?

Tomek

ps: Czy ta przysięga to jest niby jakiś gwarant trwania aż do śmierci? Pomimo wszystko? Mimo wygaśnięcia uczucia? Zdrad? Niedostosowania w łóżku? Wiecznych kłótni i cichych dni? Wzajemnego poniżania? Bicia lub werbalnej agresji? Nie przemawia do mnie chrześcijański stosunek do małżeństwa. Bo chodzi w nim o układ niezależnie od wszelakich zmiennych. Tak się nie da, bo w trwaniu na siłę i według linijki, cierpią sami małżonkowie, dzieci i otoczenie.
Maad, myślę, że nie chodzi o ilość dzieci i czas trwania związku. Chodzi o jego jakość i zaangażowanie. Inaczej lepiej być singlem, bo się człek wykończy. Moi rodzice mają 37 letni staż, spłodzili nas czwórkę. Ich związek to kompletna ruina.
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lis 09, 2010 14:28, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 14:33   

Maad napisał/a:
nie no skad? w epoce raw paleo problemy emocjonalne rozwiazywane byly szybko i skutecznie, choc zapewne dosc krwawo, nie bylo czasu na jakies psychololo manipulacje i gierki


Ale poniekad to sie znakomicie uzupelnia z psychologi wlasnie.
W czasach paleo - o ile takie istnialy, pamietajmy, ze teoria ewolucji jest TYLKO TEORIA - ludzie nie byli ograniczeni przez kulture czy religie.

obecnie mamy od najmlodszych lat narzucane pewne normy spoleczne, roznego rodzaju przekonania, czesto zupelnie z zadka, niekiedy maja sie nijak do naszej emocjonalnej sferry.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 14:37   

Hej dziewczyny, tutaj jest o GAPS diet - Dr Campbell-McBride:
Mniejsza o tą dietę, jest w miarę ok, eliminacyjna bezglutenowa, ale właśnie w którymś klipie mówi o probiotykach (nie pamiętam w którym i nie mogę sprawdzić, bo deszcz pada i mi net siada :roll: )
http://www.youtube.com/watch?v=HLRqxGGq9IY
http://www.youtube.com/watch?v=5j-znlz8Xto
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 14:37   

Prawdziwa miłość JEST bezwarunkowa!!!!
Jezeli kochasz za coś (czy to współmałżonka, czy dziecko) to taka miłość wczesniej czy później się skończy.
Mam 27 letni staż małżeński i 25 letni staż macierzyński i powiem iż w życiu różnie bywa, nawet nie można tego przewidzieć i TYLKO miłość bezwarunkowa nadaje sens naszemu życiu.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 14:42   

Zenek, no właśnie. Ludźmi miota od wieków bardzo głęboki i silny konflikt między emocjami a moralnością. Obecnie dąży się do wysterylizowania emocjonalnego człowieka. Chodzi o to, by czuć jak najmniej i wyzbyć się bardzo istotnej sfery emocji, będącej mapą i przewodnikiem. Dlatego te ważne emocje nazywa się całkowicie błędnie "negatywnymi".

Tomek
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 14:49   

M i T napisał/a:

milosci bezwarunkowej wobec wspolmalzonka/ki NIE MA. Jesli ktokolwiek tak uwaza, nigdy nie kochal.


a to niby czemu :shock:

Ja sie zgadzam Tomku z Twoim modelem, moglbym znaczny fragment Twego postu wziac w cytat i skomentowac "w ramki", albo" podpisuje sie obiema rencoma".

Postanowilem sie jednak przyczepic to tego co mi nie pasi.

Niby czemu orzekasz, ze jesli ktos ma przekonania naiwne i nieprawdziwe wg nas obu, to implikuje to u niego brak milosci?
No sorry, ale po pierwsze mozna sobie wyoobrazic sytuacje, ze ktos kocha za cos, a jedynie sobie tego nie uswiadamia, dlatego, ze np nigdy nie zastanawial sie nad tym i ponadto jest w wiezach pewnego schematu socjalnego.
Kultura "wymaga" od nas by mowic oklepana regulke, "ze kocha sie ot tak po prostu, za nic, bezwarunkowo", i ze "serce nie sluga", czyli, ze nie mamy zadnego wplywu na "proces" zakochania.
Dodatkowo religia dowala swoje przekonania, ktore przez wieki powoddowaly, ze norma statystyczna wsrrod ludzi bylo uposledzenie w sferze seksualnej. Koltunstwo i obskurantyzm, jezeli ktos jest zaciekawiony tematem to polecam Imielinskiego.

Druga sprawa - jesli juz ktos kocha bezwarunkowo to niby czemu negowac, ze to jest milosc? No, ok, mozemy oszczedzic to slowo, tak by go nie naduzywac, by nie tracilo na wartosci, nie powszednialo. Jak w takim razie nazwac ten stan u takkiej osoby?
Ja bym postulowal wprowadzic terrmin "milosc naiwna" czy "niedorjzala". Oczywiscie z naszego punktu widzenia bedzie ona opisana takimi etykietkami.
U kogos innego moze to byc mega romantyczne i zgodne np z jego teologia. Kwestia przekonan, wgladu i swoich oczekiwan od zycia.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Ostatnio zmieniony przez zenon Wto Lis 09, 2010 14:56, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 14:56   

Ile ludzi tyle spojrzen na milosc, inaczej patrzą mlodzi , inaczej dojrzalsi, inaczej Ci bez doswiadczenia, inaczej Ci z doswiadczeniem, inaczej Ci po zawodach milosnych, inaczej Ci którym się udało....
Warunkowa , co przez to rozumiec? o jaki rodzaj warunku chodzi? Bo warunkiem moga byc np. pieniadze, rzeczy materialne, czy wówczas mozemy mowic o milosci? Ale warunkiem moze byc tez sam obiekt milosci, czyli to jaki jest, no ale to tez sprawa dyskusyjna, jest taki a nie inny w okreslonym czasie , a gdy sie zmieni pod wplywem nieprzewidzianych okolicznosci? To wszystko jest bardzo skomplikowane i niejednoznaczne....
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 14:57   

zenon napisał/a:
No sorry, ale po pierwsze mozna sobie wyoobrazic sytuacje, ze ktos kocha za cos, a jedynie sobie tego nie uswiadamia, dlatego, ze np nigdy nie zastanawial sie nad tym i ponadto jest w wiezach pewnego schematu socjalnego.

Wydaje mi się, że to najbardziej prawdopodobny scenariusz w przypadku osób które twierdzą, że kochają partnera bezwarunkowo. Nim dalej w las, tym prawdopodobnie więcej jest spraw które się docenia i za które się kocha, z tym że częsciowo znikają ze spektrum świadomego postrzegania, zaowalowane codziennością.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 15:00   

Miesza nam się tutaj w ogóle miłość partnerska i miłość rodziców, to zupełnie dwie różne kwestie. Proponuję to jakoś oddzielić.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 15:03   

Molka napisał/a:
o jaki rodzaj warunku chodzi? :shoot:

odwzajemnienie, w pełnym tego wymiarze
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 15:09   

zenon napisał/a:
Druga sprawa - jesli juz ktos kocha bezwarunkowo to niby czemu negowac, ze to jest milosc? No, ok, mozemy oszczedzic to slowo, tak by go nie naduzywac, by nie tracilo na wartosci, nie powszednialo. Jak w takim razie nazwac ten stan u takkiej osoby?

pożądanie, litość, desperacja, uzależnienie finansowe, uzależnienie psychiczne, strach przed samotnością, potrzeba miłości, cała mieszanka
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 15:15   

Hannibal napisał/a:
Molka napisał/a:
o jaki rodzaj warunku chodzi? :shoot:

odwzajemnienie, w pełnym tego wymiarze

no tak, tylko nie kocha sie dlatego ze ktoś pokochał, zwrócił uwage, wykazał zainteresowanie, odwzajemnienie jest wpisane w istote milosci szczesliwej obustronnej... jest juz konsekwencja tego co na nią się złożyło, co ją zbudowało...
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 15:21   

Molka napisał/a:
no tak, tylko nie kocha sie dlatego ze ktoś pokochał, zwrócił uwage, wykazał zainteresowanie, odwzajemnienie jest wpisane w istote milosci szczesliwej obustronnej... jest juz konsekwencja tego co na nią się złożyło, co ją zbudowało...

ale bezwarunkową miłość można byłoby zdefiniować tak, ze się kocha, bez względu na to, co druga osoba do nas czuje
a w przypadku warunkowej miłości tym warunkiem jest odwzajemnienie owych uczuć
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 15:24   

Hannibal napisał/a:
Molka napisał/a:
no tak, tylko nie kocha sie dlatego ze ktoś pokochał, zwrócił uwage, wykazał zainteresowanie, odwzajemnienie jest wpisane w istote milosci szczesliwej obustronnej... jest juz konsekwencja tego co na nią się złożyło, co ją zbudowało...

ale bezwarunkową miłość można byłoby zdefiniować tak, ze się kocha, bez względu na to, co druga osoba do nas czuje
a w przypadku warunkowej miłości tym warunkiem jest odwzajemnienie owych uczuć

i jedna i druga skazana na niepowodzenie.... :-(
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 15:29   

Molka napisał/a:
i jedna i druga skazana na niepowodzenie.... :-(

no ale tertium non datur :-/
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 15:49   

Hannibal napisał/a:
Molka napisał/a:
i jedna i druga skazana na niepowodzenie.... :-(

no ale tertium non datur :-/

jak to nie ma, love to be loved
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 15:55   

Molka napisał/a:
jak to nie ma, love to be loved

to się właśnie zawiera w tej drugiej opcji
no chyba, że zdefiniowałaś ją dla siebie w zbyt wąskim zakresie
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 15:56   

zenon napisał/a:
Druga sprawa - jesli juz ktos kocha bezwarunkowo to niby czemu negowac, ze to jest milosc? No, ok, mozemy oszczedzic to slowo, tak by go nie naduzywac, by nie tracilo na wartosci, nie powszednialo. Jak w takim razie nazwac ten stan u takkiej osoby?
Ja bym postulowal wprowadzic terrmin "milosc naiwna" czy "niedorjzala".


Dlaczego za wszelką cenę chcesz koniecznie nazywać miłością uczucia, które nią nie są? Wiele osób myli przyzwyczajenie, lęk przed samotnością, potrzebę znalezienia symbolicznego "rodzica idealnego" i inne z miłością. Ja staram się nazywać rzeczy po imieniu, bez niepotrzebnych eufemizmów czy dobryzmów.

Czym jest deklarowanie miłości bezwarunkowej przez 2 dorosłe osoby? Dla mnie świadczy to o drastycznie niskim poczuciu własnej wartości oraz braku szacunku zarówno dla siebie jak i dla innych. W tym kontekście miłość bezwarunkowa - jak sama nazwa wskazuje - oznacza godzenie się na absolutnie wszystko ze strony partnera oraz na domaganie się akceptacji dla absolutnie wszystkich swoich zachowań. Takie oczekiwania nie są dojrzałe. Są to oczekiwania małego dziecka wobec rodziców i tylko w tamtym okresie są uzasadnione i normalne.

Miłość bezwarunkową deklarują (i takiej też oczekują) osoby, które w dzieciństwie nie doświadczyły bezwarunkowej miłości i akceptacji swoich rodziców. Takie osoby w wieku dorosłym będą nieświadomie szukać i wybierać takich partnerów, którzy (nieświadomie) wejdą w rolę "rodzica". Takie układy nie mają nic wspólnego z miłością. Wiem o tym doskonale, ponieważ sama byłam zagorzałą wyznawczynią "miłości bezwarunkowej". Domagałam się tego od pierwszego męża. W praktyce wyglądało to tak, że ja akceptowałam jego naśmiewanie się i umniejszenia mnie, traktowanie mnie jak dziecka, etc., i domagałam się by bezwzględnie akceptował wszystkie moje "wybryki", nieliczenie się z jego uczuciami, umniejszanie go, ubliżanie, etc. Miało przecież być bezwarunkowo! Miał mi przecież dać to, czego nie dali rodzice! :razz:

"Miłość bezwarunkową" m.in. oznacza godzenie się na zdradę męża i domaganie się by on zaakceptował naszą zdradę. To tkwienie w związku z alkoholikiem i domaganie się by partner zaakceptował nasz własny nałóg. To podnoszenie reki lub głosu na partnera i godzenie się na jego podniesiona rękę lub głos. To mówienie całym sobą "masz mnie kochać nawet kiedy będę ciebie krzywdzić" lub "możesz mnie krzywdzić, jak tylko chcesz, a ja i tak będe tkwić u twego boku". Zwróćcie na to uwagę, przecież słowo "bezwarunkowa" zawiera w sobie te wszystkie, nie mające niczego wspólnego z miłością, powszechne aberracje!

Miłość dojrzała polega przede wszystkim na właściwym rozeznaniu w sobie. Czyli, rozumiem swoje uczucia i staram się je adekwatnie wyrażać, mam własny system wartości, znam też swoje plusy i minusy, potrzeby i pragnienia, umiem określać granice i wiem, kiedy są przekraczane. I jeśli te granice będą notorycznie przekraczane, to nie będę na to godzić się w nieskończoność, "bezwarunkowo". I tak samo staram się zrozumieć potrzeby, pragnienia, wartości i granice drugiej osoby. Nie wyobrażam sobie ponownego układu jak w poprzednim małżeństwie. Dlatego szczere mówienie o wszystkich swoich uczuciach jest podstawą w związku.

Miłość bezwarunkowa kojarzy mi się z miłością psa, który liże bijąca go rękę...

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lis 09, 2010 16:01, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 16:01   

Hannibal napisał/a:
Molka napisał/a:
jak to nie ma, love to be loved

to się właśnie zawiera w tej drugiej opcji
no chyba, że zdefiniowałaś ją dla siebie w zbyt wąskim zakresie

napisales ze tym warunkiem jest odwzajemnienie uczuc, to nie jest warunek, wiadomo ze gdy sie ludzie kochaja to odwzajemniaja uczucia, to jest konsekwencja tych uczuc, ale nie warunek, nie pokochalem/am Cie dlatego ze Ty mnie pokochalas/es ... :shoot:
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 16:08   

Molka napisał/a:
napisales ze tym warunkiem jest odwzajemnienie uczuc, to nie jest warunek, wiadomo ze gdy sie ludzie kochaja to odwzajemniaja uczucia, to jest konsekwencja tych uczuc, ale nie warunek, nie pokochalem/am Cie dlatego ze Ty mnie pokochalas/es ... :shoot:

no warunek interakcji, która przyczynia się do zaistnienia miłości
coś czuję, że na gruncie semantycznym się rozmijamy :-/
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 16:10   

dla mnie totalnie bezwarunkowa jest tylko moja milosc do moich dzieci. Obojetnie co by zrobily, zawsze bede je kochac, nawet gdyby mi wykrzyczaly w twarz, ze mnie nienawidza, nawet gdyby kogos zamordowaly... natomiast facet, maz, no to sorry, jakby mi wyskoczyl z czyms takim to ... koniec, walizki ma spakowane i wystawione. Maz to w gruncie rzeczy 'obcy', nie ma wiezow krwi, jest za to inna wiez, cenna, mocna ale inna. W malzenstwie czy zwiazku musi byc wzajemny szacunek, porozumienie dla zasadniczych spraw, zachwyt soba i cala masa innych rzeczy, jesli ktos robi mi numery, niszczy mnie, to dlaczego mam to znosic? w imie czego? Przysiega "slubuje ci milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska oraz, ze cie nie opuszcze az do smierci' rozumiem na dana chwile, w tej chwili tak czuje i tak bym chcial, tzn w chwili, kiedy ja skladam mam wole tak robic, slubuje drugiej osobie ale nie moge sie zobowiazac, ze tak juz bedzie zawsze, nie mam takiej mocy, zeby prorokowac przyszlosc i ufac sobie az do takich granic, nie wiem jak bedzie. Czasem rozne rzeczy wychodza dopiero po slubie, czasem poziom swiadomosci mlodej pary jest taaaaką zenadą i prymitywizmem uczuciowym, ze nawet biskup od reki uniewazni malzenstwo , czasem ludzie pobieraja sie z leku przed samotnoscia, albo przed cisnieniem spolecznym - co ludzie powiedza itp. Naprawde warto sie zasnatowic przed malzenstwem ,przed decyzja o posiadaniu dzieci.
Druga sprawa, zawsze mnie zastanawialo, dlaczego procentowo wiecej pozwow rozwodowych skladaja kobiety a nie faceci? Moim zdaniem dlatego, ze to babki sa 100 razy bardziej odwazniejsze, uczciwsze z sama soba. Facet jak ma dosc, jak go malzenstwo wcurwia, jak budzi sie i stwierdza, ze to nie to to nie odejdzie, nie, nie, on predzej zostanie w takim wygodnym ukladzie, bedzie zdradzal i oszukiwal na boku, ale ciagnal nieudane malzenstwo dalej, dla wielu falszywych powodow - dobra dzieci, przysiegi malzenstkiej itp, ba on zrobi z siebie prawdziwego meczennika 'patrzcie, jaki jestem dzielny, ciagne to dla zony i dzieci' tylko co ma z tego zona i dzieci, co to w ogole jest za rodzina? kazdy robi swoje, a codzienne zycie jest w najlepszym wypadku koszmarna, pusta nuda scalona przyzwyczajeniami. Albo gorszy scenariusz i pieklo na ziemi gotowe. Dla mnie wielu facetow to wlasnie tacy asekuranci, ktorzy nie odejda, gdy czuja taka potzrebe a spieprza wkolo wszystkim zycie i jeszcze na koniec zrobia jedze z zony i tą zlą, ktora zniszczyla malzenstwo, jesli to ona zlozy pozew w sadzie, a sami z siebie zrobia publicznie ofiare poszkodowana przez los i biedaka porzuconego przez zone. Tak pisze, bo mam wsrod bliskich znajomych taki przyklad, facet zdradza, zapija ostro, ale nie wiadomo dlaczego nie odejdzie, mysle, ze jest mu w gruncie rzeczy wygodnie i bezpiecznie. I to nie jest jakis tam durny chlor po podstawowce tylko wielki pan, co gorsza dla nas, znajomych swietny kumpel, dusza towarzystwa :-? :razz: :roll: A zona juz nie raz chciala odejsc. I tak tkwia juz z 15 lat ciagnac 2 dzieci.
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 23:26, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 16:11   

Wydaje mi sie ze czesto tak jest ze ludzie maja udany zwiazek, wszystko jest ok tylko sa nieswiadomi tego ze ta milosc jest warunkowa, albo nie wypada sie do tego przyznac, no bo jak? kocham za cos? to sie źle kojarzy...
Ostatnio zmieniony przez Molka Wto Lis 09, 2010 16:12, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 16:23   

Hannibal napisał/a:
Molka napisał/a:
napisales ze tym warunkiem jest odwzajemnienie uczuc, to nie jest warunek, wiadomo ze gdy sie ludzie kochaja to odwzajemniaja uczucia, to jest konsekwencja tych uczuc, ale nie warunek, nie pokochalem/am Cie dlatego ze Ty mnie pokochalas/es ... :shoot:

no warunek interakcji, która przyczynia się do zaistnienia miłości
coś czuję, że na gruncie semantycznym się rozmijamy :-/

zrozumienia siebie na wzajem, wspolne pasje, semantyka itd mnóstwo przegadanych ze sobą chwil, to moze stac sie zalazkiem milosci która moze sie dopiero rozwinac...
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 16:23   

Molka napisał/a:
kocham za cos?

no tak, za coś
czy można kochać próżnię? teoretycznie tak, ale jaki byłby wymiar tej miłości i jak by ona funkcjonowała?

BTW, co do semantyki to "luknij" na to, co prawi mądry Wittgenstein - http://www.youtube.com/watch?v=r0cN_bpLrxk
posłuchaj tego wielokrotnie, a wtedy zrozumiesz o co mi biega 8-)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 16:31   

JaśniePani napisał/a:
jesli ktos robi mi numery, niszczy mnie, to dlaczego mam to znosic? w imie czego?

Dokładnie! Dobrze jest zadawać sobie takie pytania. Tyle, że wiele osób skrzywdzonych w dzieciństwie przez rodziców i cierpiących na niskie poczucie własnej wartości panicznie boi się takich pytań. Taka osoba znosi więc złe traktowanie, ponieważ jest do tego przyzwyczajona od dziecka. Nie mając szacunku dla siebie, nie znając swoich granic, nie umiejąc rozpoznać prawdziwych uczuć, tkwi w relacji, która często jest powieleniem relacji z domu rodzinnego.

JaśniePani napisał/a:
Naprawde warto sie zasnatowic przed malzenstwem ,przed decyzja o posiadaniu dzieci.

Dokładnie! W ogóle im więcej się omówi i ustali przed ślubem/dzieckiem (szczególnie ważne są tu wspólne poglądy na najważniejsze sprawy i wyznawane wartości), tym zdrowsze będzie takie małżeństwo. Nie chodzi o dopracowanie każdego drobnego szczególika, bo to nierealne. Ale chodzi o zbudowanie mocnego "kręgosłupa" małżeństwa.

JaśniePani napisał/a:
Facet jak ma dosc, jak go malzenstwo wcurwia, jak budzi sie i stwierdza, ze to nie to to nie odejdzie, nie, nie, on predzej zostanie w takim wygodnym ukladzie, bedzie zdradzal i oszukiwal na boku, ale ciagnal nieudane malzenstwo dalej, dla wielu falszywych powodow - dobra dzieci, przysiegi malzenstkiej itp, ba on zrobi z siebie prawdziwego meczennika 'patrzcie, jaki jestem dzielny, ciagne to dla zony i dzieci

Osobiście spotykam się z takimi poglądami bardziej u kobiet niż u facetów. W moim doświadczeniu to właśnie kobiety lubią powtarzać mantrę o pozostawaniu w związku "dla dobra dzieci". Swoją droga, to wybitnie toksyczna brednia, która z rzeczywistym dobrem dziecka nie ma nic wspólnego. Czy lepiej dla dziecka by miało tatusia, który będzie chlał, maltretował żonę i dzieci, zdradzał, etc.? Mój były mąż i jego 3 siostry (wszyscy DDA) pomimo współczucia dla matki, która tkwiła w toksycznym związku mieli też wielki żal do niej o to, że nie rozwiodła się i trwała w tym dla ich "dobra". Żadne z nich nie czuło, że w jakiś sposób było to dla nich "dobre".

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lis 09, 2010 16:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 16:40   

Hannibal napisał/a:


BTW, co do semantyki to "luknij" na to, co prawi mądry Wittgenstein- http://www.youtube.com/watch?v=r0cN_bpLrxk
posłuchaj tego wielokrotnie, a wtedy zrozumiesz o co mi biega 8-)

wiem co to semantyka, spiesze sie na angielski, doskonale wiem o co Ci biega bez wykladu Wittgensteina. :-?
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 22:41   

JaśniePani napisał/a:
dla mnie totalnie bezwarunkowa jest tylko moja milosc do moich dzieci. Obojetnie co by zrobily, zawsze bede je kochac, nawet gdyby mi wykrzyczaly w twarz, ze mnie nienawidza, nawet gdyby kogos zamordowaly... natomiast facet, maz, no to sorry, jakby mi wyskoczyl z czyms takim to ... koniec, walizki ma spakowane i wystawione. Maz to w gruncie rzeczy 'obcy', nie ma wiezow krwi, jest za to inna wiez, cenna, mocna ale inna. W malzenstwie czy zwiazku musi byc wzajemny szacunek, porozumienie dla zasadniczych spraw, zachwyt soba i cala masa innych rzeczy, jesli ktos robi mi numery, niszczy mnie, to dlaczego mam to znosic? w imie czego? Przysiega "slubuje ci milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska oraz, ze cie nie opuszcze az do smierci' rozumiem na dana chwile, w tej chwili tak czuje i tak bym chcial, tzn w chwili, kiedy ja skladam mam wole tak robic, slubuje drugiej osobie ale nie moge sie zobowiazac, ze tak juz bedzie zawsze, nie mam takiej mocy, zeby prorokowac przyszlosc i ufac sobie az do takich granic, nie wiem jak bedzie. Czasem rozne rzeczy wychodza dopiero po slubie, czasem poziom swiadomosci mlodej pary jest taaaaką zenadą i prymitywizmem uczuciowym, ze nawet biskup od reki uniewazni malzenstwo , czasem ludzie pobieraja sie z leku przed samotnoscia, albo przed cisnieniem spolecznym - co ludzie powiedza itp. Naprawde warto sie zasnatowic przed malzenstwem ,przed decyzja o posiadaniu dzieci.
Druga sprawa, zawsze mnie zastanawialo, dlaczego procentowo wiecej pozwow rozwodowych skladaja kobiety a nie faceci? Moim zdaniem dlatego, ze to babki sa 100 razy bardziej odwazniejsze, uczciwsze z sama soba. Facet jak ma dosc, jak go malzenstwo wcurwia, jak budzi sie i stwierdza, ze to nie to to nie odejdzie, nie, nie, on predzej zostanie w takim wygodnym ukladzie, bedzie zdradzal i oszukiwal na boku, ale ciagnal nieudane malzenstwo dalej, dla wielu falszywych powodow - dobra dzieci, przysiegi malzenstkiej itp, ba on zrobi z siebie prawdziwego meczennika 'patrzcie, jaki jestem dzielny, ciagne to dla zony i dzieci' tylko co ma z tego zona i dzieci, co to w ogole jest za rodzina? kazdy robi swoje, a codzienne zycie jest w najlepszym wypadku koszmarna, pusta nuda scalona przyzwyczajeniami. Albo gorszy scenariusz i pieklo na ziemi gotowe. Dla mnie wielu facetow to wlasnie tacy asekuranci, ktorzy nie odejda, gdy czuja taka potzrebe a spieprza wkolo wszystkim zycie i jeszcze na koniec zrobia jedze z zony i tą zlą, ktora zniszczyla malzenstwo, jesli to ona zlozy pozew w sadzie, a sami z siebie zrobia publicznie ofiare poszkodowana przez los i biedaka porzuconego przez zone. Tak pisze, bo mam wsrod bliskich znajomych taki przyklad, facet zdradza, zapija ostro, ale nie wiadomo dlaczego nie odejdzie, mysle, ze jest mu w gruncie rzeczy wygodnie i bezpiecznie. I to nie jest jakis tam durny chlor po podstawowce tylko wielki pan prokurator, co gorsza dla nas, znajomych swietny kumpel, dusza towarzystwa :-? :razz: :roll: A zona juz nie raz chciala odejsc. I tak tkwia juz z 15 lat ciagnac 2 dzieci.


tak sobie myślę i się zastanawiam dlaczego powinnam/mam kochać moje dziecko bezwarunkowo? co, kto upoważnił świat, ludzi do tego by takie słowa istniały? Czy to, że Ja sie zdecydowałam na dziecko niestety mając taką a nie inną wiedzę o sobie ma powodować, że mam je kochać za wszystko? Czyli co jak kogoś zabije to bezwarunkowa miłość co oznacza,że taki rodzic nie będzie miał prawa pomysleć: że jego dziecko zrobiło źle itp. Ja wiem, że moje pytanie oznacza,że jakby jestem w roli rodzica, bo skoro dziecko moje kogoś zabiło to znaczy,że ja je źle traktowalam, nie umiałam go kochać itp.

Ale czy miłość bezwarunkowa dla was oznacza wtedy, że dziecko mając nie tylko mnie ale i świat wokół siebie, który widzi i od którego się uczy powoduje,że dziecko będzie"lepsze" i poradzi sobie ze światem od dziecka, którego rodzic nie potrafił "pokochać bezwarunkowo za wszystko i jego całą osobę?

Podkresla sie też wiezy krwi z dzieckiem matki i ojca a relacje matka ojciec zawsze w dyskusji wyłażą w stylu jak któreś drugie źle traktuje to możemy od siebie odejść bo jesteśmy "tylko dwoma osobami" które się pokochały a z dziećmi już sie tak nikt nie wypowiada.

Nie umiem lepiej zadać tych pytan ale tak Was czytając taka wątpliwość, pytanie, uczucie mam. A na ile to teraz musze przełożyć na swoje relacje z moja matka i brakiem ojca to już inne trudne pytanie.

To też jest pytanie ogólniejsze bo nie czytałam wielu książek tzw.psychologicznych na ten temat ale to trochę jakby wyrasta chyba Alice Miller pisała:że dzieci kochają swoich rodziców bezwarunkowo-ale może coś przekręciłam? Co dla niej oznacza to słowo. Bo czymś pewnie by można tłumaczyć dzieci, które były podobnie traktowane w dzieciństwie a jednę są bardziej krytyczne do swoich rodziców i widzą jacy oni są a inne dzieci mniej krytyczne. Głupio pisać pytanie w formie jakie są obserwacje czy dowody na tę bezwarunkowość więc bardziej chodzi mi o to którzy badacze o tym pisali, bardziej skrzywdzeni, którzy ujawnili swoją historię czy to nie ma znaczenia?
Czy nawet jak nie umiemy żyć z dzieckiem tak i być obok niego by stało się jakimś człowiekiem, którego okreslę: jako ok, nam pasujący, umiejący żyć w świecie to nie mamy prawa? obowiązku? mieć swoich uczuć, emocji do dziecka? mamy znów się w tym cały czas doszukiwać związku z naszym dzieciństwem?

Co do dzieci, kalectwa, ślinienia i wypowiedzi Tomka wczesniejszych (MiT)

Nie wiem czy słyszałeś o takim filmie:

"Na imię ma Sabine"

nie widziałam ale jest recenzja tego filmu, która coś pokazuje:

"Trafiłem na ten seans przed dwoma tygodniami w konie ARS, na tzw. Tajemniczym Pokazie Specjalnym. Miałem podły humor, a kino było absolutnie spontanicznym krokiem.

Obraz nie był wstrząsający, jak sugeruje recenzja. Był przykry i trudny do strawienia. Oczywiście dominował absolutny naturalizm w przekazie - sceny kręcone podczas codziennego życia autystyków pokazywały jak się ślinią, krzyczą i przeklinają.

Najbardziej poruszającą dla mnie kwestią było zrozumienie, jak trudna i czasochłonna jest opieka nad tymi ludźmi. Wymagają stałej obecności kogoś, kto ma pojęcie, jak zajmować się ludźmi z tego typu schorzeniami. Nagle trafiłem do świata, gdzie młodzi i atrakcyjni chłopak i dziewczyna spędzają cały dzień z podstarzałą, otyłą i śliniącą się kobietą, która intelektualnie jest wrakiem, nie rozumie nie tylko trudniejszych poleceń, ale rzeczywistości, a w atakach strachu potrafi wbić w dłoń widelec. Cały dzień wydaje się wiecznością... czym wobec tego jest tydzień, miesiąc, rok z taką osobą?

Oprócz tego film jest potwornie nudny. Wciąż te same obrazy, żadnych porywających filozoficznych fraz. Nazwałbym to dokumentem kręconym z ręki, który pokazuje realia opieki nad ludźmi z autyzmem.

Serdecznie nie polecam - nie wyniosłem z tego filmu więcej niż to, co napisałem."

http://www.filmweb.pl/fil...C5%9Bci,1144790


O co chodzi w tych odczuciach? dlaczego tak reagujemy bo to nie dotyczy tylko Tomka

Kiedyś Ja! niepełnosprawna osoba! miałam podobnie, przestraszyłam się bo tak mogę okreslić i wtedy określałam swoje uczucia na pewnego niepełnosprawnego chłopaka swoją drogą chorego podobnie do mnie więc nie był odstraszający wyglądem.

Poszłam nawet z własnej potrzeby na wizytę do pschologa bo to mnie bardzo uderzyło a byłam na 1 roku historii i wtedy łatwo znalazłam w studenckiej przychodni taką możliwość.

Jednym z pytań, które mi wtedy psycholog zadała było: czy znam inne osoby niepełnosprawne? A Ja nie znałam, chodziłam do zwykłych szkół, liceum, na podwórku jeśli miałam jakieś koleżanki to też były zdrowe, to Ja czułam się zawsze inna, wszyscy wokół mnie rozpoznawali bo Ja TAK chodzę. A Ja często osób nie mogłam zapamiętać ,które gdzieś spotkałam bo Ja musiałam pamiętać ich twarze, imiona, wygląd a Oni nie musięli- tak wtedy myślałam.

Czy to ma związek? Że się nie zna takich osób, że nie miało się z nimi kontaktu? Nie wiem.

Ale jestem daleka od zdziwienia, że Tomek powiedziałeś, że nie wiesz jakby było z dzieckiem z Downem itp
Bo paradoksalnie sama coś takiego odczułam
a czy to wynikało z moich o sobie uczuć i reakcji ludzi na mnie, które widziałam, słyszałam itp. czy mojego wybocowania, które czułam dodatkowo przez moje przeżycia osobiste to też dodatkowe pytania.
( sorry piszę z pamięci bo nie umiem skopiować postu z iluś zakładek wstecz skoro już jeden cytat dałam od Jasnie Pani.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Wto Lis 09, 2010 22:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 09, 2010 22:50   

A propos przysięgi małżeńskiej. Pomijając szybkość i formalność ceremonii w USC, podoba mi się bardzo realistyczny tekst przysięgi, w której padają m.in. takie słowa: "przyrzekam, że uczynię wszystko aby nasze małżeństwo, było zgodne, szczęśliwe i trwałe." Wprawdzie to też ogólniki, ale nie ma tu żadnych wygórowanych obietnic "aż do śmierci", a słowa są takie życiowe i bardzo ludzkie...

Poza tym, jak się chce, to zawsze można jeszcze złożyć własną przysięgę, swoimi słowami, wyrażającą to, co naprawdę chcemy powiedzieć...

Ale i tak w rzeczywistosci LICZĄ SIĘ CZYNY, a nie tysiące pięknych, "wielkich", wzniosłych słów. I tego warto się trzymać :)

Marishka
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 07:49   

M i T napisał/a:
["Miłość bezwarunkową" m.in. oznacza godzenie się na zdradę męża i domaganie się by on zaakceptował naszą zdradę. To tkwienie w związku z alkoholikiem i domaganie się by partner zaakceptował nasz własny nałóg. To podnoszenie reki lub głosu na partnera i godzenie się na jego podniesiona rękę lub głos. To mówienie całym sobą "masz mnie kochać nawet kiedy będę ciebie krzywdzić" lub "możesz mnie krzywdzić, jak tylko chcesz, a ja i tak będe tkwić u twego boku". Zwróćcie na to uwagę, przecież słowo "bezwarunkowa" zawiera w sobie te wszystkie, nie mające niczego wspólnego z miłością, powszechne aberracje!

Io niewiele ma wspólnego z miłościąa/bezwarunkowąa/dojrzałąa , ocierasz się w tej chwili o patologię/chore uczucia.
Miłość jest dowolną ilością /dajesz i bierzesz/ emocji i doświadczeń zachodzących z powodu silnej więzi. Słowo miłość może odnosić się do wielu różnorodnych uczuć, stanów. Rozmaitość użyć i znaczeń, połączona z zawiłością opisywanych uczuć, powoduje, że miłość jest niespotykanie trudna do zdefiniowania, nawet w porównaniu do innych stanów emocjonalnych.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Śro Lis 10, 2010 08:34, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lis 10, 2010 09:17   

Cytat:

Prawdziwa miłość JEST bezwarunkowa!!!!


Tylko w umyśle kobiety !!!

Faceci myślą , czują i kochają inaczej ( :hihi: )

Ani lepiej , ani gorzej , tak jest i to warto zrozumieć :-D


Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 13:27   

sylwiazłodzi napisał/a:
tak sobie myślę i się zastanawiam dlaczego powinnam/mam kochać moje dziecko bezwarunkowo? co, kto upoważnił świat, ludzi do tego by takie słowa istniały?


Sylwio, relacja dziecko-rodzic jest zupełnie inna od wszystkich innych relacji. Dziecko nie ma wpływu na to, że zostaje poczęte, nie "prosi się" na ten świat. Jest to decyzja i odpowiedzialność rodziców. Im mniejsze dziecko, tym większa odpowiedzialność rodziców, zaczynająca się od 100% i stopniowo malejąca tak, by jako osoba dorosła ich dziecko mogło być w 100% odpowiedzialne za siebie.

Kocha się dziecko bezwarunkowo m.in. dlatego, że jest ono całkowicie bezbronne i absolutnie zależne od rodziców i nie można z dzieckiem wziąć "rozwodu" czy "wyrzucić" z domu, kiedy narozrabia. Dziecko nie jest w stanie przeżyć samo, bez opieki i miłości rodziców. Stąd też bezwarunkowa miłość dziecka do rodziców, nawet kiedy starzy je krzywdzą. Dziecko musi wyprzeć świadomość tej krzywdy, by móc przetrwać. Bez opieki rodziców byłoby skazane na śmierć, bo nie byłoby w stanie zadbać o swoje przetrwanie. Dlatego lęk dziecka przed porzuceniem przez rodziców jest tak ogromny.

Pytasz się, kto upoważnia nas do mówienia o miłości bezwarunkowej do dzieci. ŻYCIE, rzeczywistość do tego upoważnia. I samo dziecko - bezbronne, niewinne, całkowicie zależne od innych.

Marishka
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lis 10, 2010 15:18   

dario_ronin napisał/a:
Cytat:

Prawdziwa miłość JEST bezwarunkowa!!!!


Tylko w umyśle kobiety !!!

Faceci myślą , czują i kochają inaczej ( :hihi: )

Ani lepiej , ani gorzej , tak jest i to warto zrozumieć :-D


Dar

Swiete slowa Darku, SWIETE! :viva:

Kobiety BARDZO by chcialy
aby tzw. "uczucie FACETA" bylo bezwarunkowe. 8-)

One nie sa w stanie zaakceptowac FAKTU,
ze ich "oferta" JEST i BEDZIE "warunkowana"! :hihi:

Jak to? Przecie ja mam "cos"
co On powinien BEZWARUNKOWO "kupic"? :shock:

A tu tymczasem okazuje "siem", ze: TAKI ......! :viva:
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 15:31   

grizzly napisał/a:
Kobiety BARDZO by chcialy
aby tzw. "uczucie FACETA" bylo bezwarunkowe.


Nie tylko kobiety by tego chciały. Jest to dość typowa (nieświadoma) potrzeba osób, które w dzieciństwie nie doświadczyły bezwarunkowej miłości od swoich rodziców. Jako osoby dorosłe będą szukać i wymagać takiej miłości od innych, szczególnie od swoich partnerów.

Potrzeba miłości bezwarunkowej, to potrzeba zależnego od dorosłych DZIECKA. Osoba DOROSŁA daje, bierze, ocenia, wartościuje, odrzuca, szuka a także bierze odpowiedzialność za siebie.

Zauważam następujący dość powszechny schemat: brak bezwarunkowej miłości i akceptacji rodziców w dzieciństwie - niskie poczucie własnej wartości - potrzeba ciągłej akceptacji (dowartościowania) i uzależnienie od opinii innych - poszukiwanie miłości bezwarunkowej u innych i deklarowanie swojej bezwarunkowej miłości (np. z lęku przed opuszczeniem) - zaburzenia i dolegliwości psychosomatyczne z powodu niemożności realnego zaspokojenia potrzeby takiej miłości.

Odbudowując zdrowe poczucie własnej wartości (czyli kłania się tzw. miłość własna, omawiana swego czasu w innym wątku) można się uwolnić z poszukiwania i deklarowania miłości bezwarunkowej w wieku dorosłym.

Gdyby deklarująca miłość do mnie osoba powiedziała, że kocha mnie "bezwarunkowo", pomyślałabym, że 1) ta osoba nie ma kontaktu ze sobą, nie zna swoich uczuć, potrzeb, pragnień i granic, nie ma też wypracowanego systemu wartości; 2) ta osoba mnie idealizuje i widzi we mnie "rodzica doskonałego"; 3) ta osoba będzie ode mnie uzależniona i/lub będzie chciała mnie uzależnić od siebie.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 10, 2010 16:08, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
xvk 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 31 Sie 2009
Posty: 715
Skąd: Poznań
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 16:14   

Znakomita książka w temacie o którym jest tu dyskusja. O miłości między kobietą i mężczyzną, o ewolucji związków w czasie itd. Gorąco polecam :)

Cytat:
Zupełnie nowe poszerzone wydanie najlepiej sprzedającej się książki psychologicznej o miłości od lat. Wybitny psycholog profesor Bogdan Wojciszke po raz kolejny wprowadza nas w świat wielkich uczuć widzianych z perspektywy psychologii społecznej. To książka, której nie można przegapić.
Miłość jest najważniejszym wydarzeniem między narodzinami a śmiercią człowieka. I choć trudno o pogląd mniej oryginalny, to właśnie on stał się przyczyną napisania tej książki. Wybitny psycholog prof. Bogdan Wojciszke przedstawia najnowsze, znacznie poszerzone wydanie wyjątkowego bestsellera. Książka „Psychologia miłości” dawno przekroczyła granice uniwersyteckich murów. Uniwersalny temat i jego piękne ujęcie sprawiły, że sięgnęły po nią dziesiątki tysięcy Polaków.

http://www.gwp.pl/316,psy...sci-nowosc.html
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lis 10, 2010 17:20   

xvk napisał/a:
...Znakomita książka w temacie o którym jest tu dyskusja...

Zawsze warto przeczytac aby uzyskac dodatkowe informacje,
ale pewne mechanizmy sa znane od lat i funkcjonuja
jawnie w naszym zyciu! 8-)

Kazdy kto ukonczyl STUDIA WYZSZE STACJONARNE
powinien byc w stanie okreslic hierarchie kryterium
6-10 plaszczyzn, na ktorych opiera swoje WARTOSCIOWANIE "milosci"! 8-)

Osoby bez STUDIOW WYZSZYCH STACJONARNYCH
a szczegolnie po segregacji, okreslane jako "prymitywne",
najczesciej maja wielkie problemy z postrzeganiem
swojej wlasnej "hierarchi kryterium".

Takie osobniki podchodzo do milosci "bezwiednie"
jak np. do "moczenia nocnego". :hah:
.
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 17:27   

[quote="dario_ronin"]
Cytat:

Faceci myślą , czują i kochają inaczej ( :hihi: )

Ani lepiej , ani gorzej , tak jest i to warto zrozumieć
Dar


Dlatego kobiety są z Wenus, a faceci z Marsa. :hug:
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 17:30   

grizzly napisał/a:
Kazdy kto ukonczyl STUDIA WYZSZE STACJONARNE

A ja np. nie jestem ich absolwentem. Przerwałem dodatkowo zaoczne i nie miałem ochoty, mimo propozycji profesury, przejść na dzienne (spora średnia). Coś jakby się nie mieszczę w tych Misiu, Twoich kategoriach chyba.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 10, 2010 17:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lis 10, 2010 17:45   

M i T napisał/a:
grizzly napisał/a:
Kazdy kto ukonczyl STUDIA WYZSZE STACJONARNE

A ja np. nie jestem ich absolwentem. Przerwałem dodatkowo zaoczne i nie miałem ochoty, mimo propozycji profesury, przejść na dzienne (spora średnia). Coś jakby się nie mieszczę w tych Misiu, Twoich kategoriach chyba.

Tomek

Zaraz, zaraz :hihi:

Najwazniejsze to MIEC WIEDZE co najmniej taka
jak po STUDIACH WYZSZYCH STACJONARNYCH
a wlasciwie to najcenniejsze sa PREDYSPOZYCJE
warunkowane sprawnoscia UMYSLU! :hihi:

Tak wiec ..........! :viva:
.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 18:09   

grizzly napisał/a:
Tak wiec ..........! :viva: .

tak więc z tymi studiami stacjonarnymi to zawsze była taka metafora :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 19:54   

gam napisał/a:
dario_ronin napisał/a:

Faceci myślą , czują i kochają inaczej ( :hihi: )

Ani lepiej , ani gorzej , tak jest i to warto zrozumieć
Dar


Dlatego kobiety są z Wenus, a faceci z Marsa. :hug:


Zupa instant... a jajka w proszku.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Śro Lis 10, 2010 19:55, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 22:03   

Mama Maciusia napisał/a:
Nie widzę tych granic...

Takie uczucie musi być niesamowite :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 22:23   

Erich Fromm "O sztuce Miłości" - fragment, polecam całość, jest sporo o bezwarunkowej miłości rodzica do dziecka i wzajemnie :)

Cytat:
Miłość dziecięca trzyma się zasady: "Kocham, ponieważ jestem kochany" .
Natomiast miłość dojrzała twierdzi: "Jestem kochany, ponieważ kocham" .
A Niedojrzała miłość mówi: "Kocham cię, ponieważ cię potrzebuje".
Dojrzała miłość powiada: " Potrzebuje cię, ponieważ cię kocham"


Pozdrawiam
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 22:32   

sinsemilla napisał/a:
Dojrzała miłość powiada: " Potrzebuje cię, ponieważ cię kocham"

Zupełnie nie pojmuję, czemu chcesz to wybitne sformułowanie zjarmarczyć i podpasować do bezwarunkowości. Zapomniałaś nagle, że kocha się kogoś określonego? Chcesz stwierdzić, że dorosłe dziecko ma kochać rodzica bez względu na to, jaki jest? Biedne to trochę i z kopyta fałszywe założenie, maskujące zresztą obronę "świętości rodzica".

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 10, 2010 22:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 22:44   

Mama Maciusia napisał/a:
Znowu dorosłym wydaje się, ze to, co dla nich jest chwilowym dyskomfortem, mozna zaserwowac dzieciom z takim samym założeniem.


Bo wciąż panuje szkodliwe przekonanie, że dziecko o tego rodzaju przeżyciach zapomni! Nie liczą się uczucia dziecka, bo nie jest ono traktowane jako człowiek w tym kontekście. Można więc zrobić z nim wszystko, bo i tak nie będzie pamiętało. To wg mnie straszne i wkórwiające traktowanie!

Ewo, bardzo ważne jest to, co zrobiłaś - wyciągnęłaś wnioski z poprzedniego doświadczenia i następnym razem było już inaczej. Zauważyłaś też, jak bardzo Maciuś przezywał zabiegi i postanowiłaś mu (i Justynce) oszczędzić cierpienia następnym razem. I o to chodzi! Traum, które przeżył WTEDY, nie da się "wymazać", ale TERAZ swoja troską i miłością sprawiasz, że być może nie będą one w przyszłości ciążyć synkowi tak bardzo. Być może, kiedy dorośnie, będziesz chciała z nim o tym porozmawiać...

Marishka
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Lis 11, 2010 00:04   

Mama Maciusia napisał/a:
JaśniePani napisał/a:
dla mnie totalnie bezwarunkowa jest tylko moja milosc do moich dzieci. Obojetnie co by zrobily, zawsze bede je kochac, nawet gdyby mi wykrzyczaly w twarz, ze mnie nienawidza, nawet gdyby kogos zamordowaly...


Wiesz, że ja też zaszłam tak daleko myślami w określaniu granic swojej miłości do moich dzieci? Nie widzę tych granic...


dokladnie! I Sylwia moze przyklad z morderstwem jest ekstremalny, ael wlasnie o to chodzi, nie ma takiej rzeczy, przez ktora odepchnelabym czy odrzucilabym dziecko. Chodzilo mi o pokazanie kontrastu z mezem, ktory nie musialby sie 'az tak postarac', zebym przestala go kochac. Milosc do dziecka jest wieczna a do meza niekoniecznie (bo zalezy to od niego tez).

M i T napisał/a:
Osobiście spotykam się z takimi poglądami bardziej u kobiet niż u facetów. W moim doświadczeniu to właśnie kobiety lubią powtarzać mantrę o pozostawaniu w związku "dla dobra dzieci". Swoją droga, to wybitnie toksyczna brednia, która z rzeczywistym dobrem dziecka nie ma nic wspólnego. Czy lepiej dla dziecka by miało tatusia, który będzie chlał, maltretował żonę i dzieci, zdradzał, etc.? Mój były mąż i jego 3 siostry (wszyscy DDA) pomimo współczucia dla matki, która tkwiła w toksycznym związku mieli też wielki żal do niej o to, że nie rozwiodła się i trwała w tym dla ich "dobra". Żadne z nich nie czuło, że w jakiś sposób było to dla nich "dobre". Marishka

U znajomych mojego meza (jest ode mnie 6 lat starszy) wlasnie ludzie tkwia w nieudanych zwiazkach, z kolei w moim kregu juz sa zmiany, ba wrecz niektorzy za szybko decyduja sie na rozwod, ale na pewno babki sa bardziej swiadome i nie boja sie w razie czego zdecydowac na ten krok.

sinsemilla napisał/a:
Erich Fromm "O sztuce Miłości" - fragment, polecam całość, jest sporo o bezwarunkowej miłości rodzica do dziecka i wzajemnie :)
Cytat:
Miłość dziecięca trzyma się zasady: "Kocham, ponieważ jestem kochany" .
Natomiast miłość dojrzała twierdzi: "Jestem kochany, ponieważ kocham" .
A Niedojrzała miłość mówi: "Kocham cię, ponieważ cię potrzebuje".
Dojrzała miłość powiada: " Potrzebuje cię, ponieważ cię kocham"

Pozdrawiam

moze lepiej za blizszym mi Krishnamurtim "Kocham Cie, bo Cie nie potrzebuje" - w sensie, ze najpierw ja sam mam byc silny a nie sie opierac na kims http://www.samadi.republika.pl/rart21.htm
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lis 11, 2010 06:48   

przepraszam za offtop , ale trochę w temacie jako ciekawostka :-)

a·ga′pe - miłość oparta na zasadach

W języku greckim istnieją aż cztery wyrazy często tłumaczone na „miłość”.

e′ros - opierająca się na powabie płciowym ,

stor·ge′ - uczucie wynikające z pokrewieństwa ,

fi·li′a - czyli gorąca miłości łącząca przyjaciół , u podstaw której leży głęboki wzajemny szacunek ,

a·ga′pe - to znaczy  miłość oparta na zasadach, którą można by też nazwać bezinteresownością .

Na temat tej miłości (a·ga′pe) profesor William Barclay napisał :
„Agapē wiąże się z umysłem: nie chodzi tu o uczucie, które spontanicznie rośnie w naszych sercach [jak to może się dziać w wypadku miłości fi·li′a], lecz o zasadę, którą świadomie kierujemy się w życiu. Agapē kojarzy się przede wszystkim z wolą. Wskazuje na ujarzmienie czegoś, na zwycięstwo, wyczyn. Normalnie nikt nie pała miłością do swych nieprzyjaciół. Miłowanie ich wymaga ujarzmienia wszystkich naszych naturalnych uczuć i skłonności. Agapē (...) jest w rzeczywistości siłą pozwalającą miłować to, co nie wzbudza w nas ciepłych uczuć, kochać ludzi, których nie lubimy”.

Dar
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Czw Lis 11, 2010 10:39   

Cytat:
Zupa instant... a jajka w proszku.

Z braku laku i kit dobry.... :-D
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Czw Lis 11, 2010 10:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Lis 11, 2010 11:01   

JaśniePani napisał/a:
Mama Maciusia napisał/a:
JaśniePani napisał/a:
dla mnie totalnie bezwarunkowa jest tylko moja milosc do moich dzieci. Obojetnie co by zrobily, zawsze bede je kochac, nawet gdyby mi wykrzyczaly w twarz, ze mnie nienawidza, nawet gdyby kogos zamordowaly...


Wiesz, że ja też zaszłam tak daleko myślami w określaniu granic swojej miłości do moich dzieci? Nie widzę tych granic...


dokladnie! I Sylwia moze przyklad z morderstwem jest ekstremalny, ael wlasnie o to chodzi, nie ma takiej rzeczy, przez ktora odepchnelabym czy odrzucilabym dziecko. Chodzilo mi o pokazanie kontrastu z mezem, ktory nie musialby sie 'az tak postarac', zebym przestala go kochac. Milosc do dziecka jest wieczna a do meza niekoniecznie (bo zalezy to od niego tez).

M i T napisał/a:
Osobiście spotykam się z takimi poglądami bardziej u kobiet niż u facetów. W moim doświadczeniu to właśnie kobiety lubią powtarzać mantrę o pozostawaniu w związku "dla dobra dzieci". Swoją droga, to wybitnie toksyczna brednia, która z rzeczywistym dobrem dziecka nie ma nic wspólnego. Czy lepiej dla dziecka by miało tatusia, który będzie chlał, maltretował żonę i dzieci, zdradzał, etc.? Mój były mąż i jego 3 siostry (wszyscy DDA) pomimo współczucia dla matki, która tkwiła w toksycznym związku mieli też wielki żal do niej o to, że nie rozwiodła się i trwała w tym dla ich "dobra". Żadne z nich nie czuło, że w jakiś sposób było to dla nich "dobre". Marishka

U znajomych mojego meza (jest ode mnie 6 lat starszy) wlasnie ludzie tkwia w nieudanych zwiazkach, z kolei w moim kregu juz sa zmiany, ba wrecz niektorzy za szybko decyduja sie na rozwod, ale na pewno babki sa bardziej swiadome i nie boja sie w razie czego zdecydowac na ten krok.

sinsemilla napisał/a:
Erich Fromm "O sztuce Miłości" - fragment, polecam całość, jest sporo o bezwarunkowej miłości rodzica do dziecka i wzajemnie :)
Cytat:
Miłość dziecięca trzyma się zasady: "Kocham, ponieważ jestem kochany" .
Natomiast miłość dojrzała twierdzi: "Jestem kochany, ponieważ kocham" .
A Niedojrzała miłość mówi: "Kocham cię, ponieważ cię potrzebuje".
Dojrzała miłość powiada: " Potrzebuje cię, ponieważ cię kocham"

Pozdrawiam

moze lepiej za blizszym mi Krishnamurtim "Kocham Cie, bo Cie nie potrzebuje" - w sensie, ze najpierw ja sam mam byc silny a nie sie opierac na kims http://www.samadi.republika.pl/rart21.htm


no, ale właśnie Ja się zastanawiam dlaczego Ja ,która wiem jakie mam problemy z miłością do mojego syna i jak umiem rozwijam się w tym nadal nie mam myśli o synu, że kochałabym go nawet gdyby zabił a Ty napisałaś: że kochałabyś dziecko bezwarunkowo nawet gdyby zabił.

Bo dla mnie jak dowiedziałam się ,że Bartek jest chory było najwazniejsze kiedyś by był szczęśliwy jakkolwiek to szczęście jego pojmowałam i jak go kochałam. Nie myślałam nigdy o tym, że kochałabym go gdyby nawet zrobił coś złego. Zawsze myślałam o tym, że pragnę by był szczęśliwy a Ja chciałabym coraz "lepiej" dla niego umieć go kochać by był szczęśliwy. Kiedyś nawet pomyślałam, że obojętnie kim będzie w życiu, jakie bedzie miał poglady, nawet gdyby się okazałao, że kiedyś mi powie,że jest homoseksualistą czy ma zupełnie inne poglądy od moich i nie będziemy sie zgadzać to najwazniejsze będzie dla mnie by nam się udało i by wyszedł z choroby bo Ja kiedyś umrę a on zostanie tutaj. Ale nigdy nie myślałam o nim w kontekscie potencjalnych jego złych czynów i mojej miłosci bo dla mnie takie zdanie kochałabym go nawet gdyby zabił to wg moich odczuć też jakiś warunek tylko trudno pewnie w tym zdaniu się tego doszukać ale wg moich odczuć tak jest : samo zakładanie złego czynu, dlaczego myślac o swoim dziecku przyjmujemy,że zrobi coś złego? ze swojego dziecinstwa? rodzice nam mówili wyprzedzając fakty: tylko nie wylej herbaty, poplam obrusa itp. ? Sama się na tym ostatnio złapałam a mój syn odpowiada spokojnie : nie bój się nie wyleję.

I odpuściłam, zrozumiałam, że podkopuję mu poczucie wartości itp.

Ale dlaczego z jednej strony jest deklaracja trochę dla mnie dziwna o miłości bezwarunkowej a z drugiej dopuszczenie możliwości mojej wyleje herbatę czy Twojej o zabiciu kogoś.

czy ta miłość nadal gdzieś na dnie nie jest przez nas nieznana i ciężko mówić o bezwarunkowej miłosci do naszych dzieci skoro potrafimy o naszych dzieciach myśleć nadal jak my sami gdy bylismy dziecmi i dawali nam taki komunikat nasi rodzice: uważaj bo za chwile będziesz zły, zrobisz coś złego, coś niewłasciwego?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Lis 11, 2010 11:34   

Własnie zamawiam książki i wpisałam z ciekawości słowo autyzm, jest taka książka Ewa (mama Maciusia)

http://www.empik.com/dzie...9041648,ebook-p


ale nie wiem czy warto ją kupić

Widzę, że jest jeszcze taka książka, no właśnie trochę bardziej prawdziwa niż historie choćby z filmu o Temple Gardin i inne autyzm z happy endem i w dodatku polskiej autorki.

http://www.empik.com/nie-...20231,ksiazka-p

"Nie każdy jest Rain Manem"
Prawdziwa historia matki, wychowującej autystycznego syna, której los nie szczędzi wyzwań. Niepewna rola rodziny, związki z mężczyznami, dla których codzienność okazuje się zbyt wielkim ciężarem, szkoła, na której wsparcie nie można liczyć i przyjaciele, którzy z czasem zmieniają się w dalekich znajomych.
Bohaterka zmaga się z chorobą syna, samotnością, depresją, problemami finansowymi... Syn pochłania wiele energii, a ją dręczą wyrzuty sumienia, że nie poświęca dość czasu i uwagi pozostałym trojgu dzieciom, których potrzeby i problemy - dopóki nie osiągną punktu krytycznego - zdają się blednąć przy otchłani lęków autystycznego Kamila.
Nie każdy jest Rain Manem to wzruszająca opowieść o potędze matczynej miłości, która trwa wbrew wszystkim i wszystkiemu. To również wnikliwe i pełne zrozumienia spojrzenie na pozornie niezrozumiały świat autyzmu, w którym uwięziona jest bliska osoba.


fragment książki z wydawnictwa:

Fragment powieści:
Nie, nie boję się własnego dziecka, boję się swojej reakcji na kolejny atak histerii. Boję się słów, wykrzykiwanych przez własne dziecko. „Wstydzisz się mnie! Nie chcesz takiego syna!” Czy ktoś mówił, że uderzenie w twarz boli? To nie ten rodzaj bólu, spoglądam ukradkiem w lusterko, może we własnych oczach zobaczę coś więcej niż samotność, już nie pytam nawet „dlaczego?”. Zapomniałam, jak stawiać pytania. Tak, jestem więźniem we własnym ciele, może sama robię się autystyczna. Teraz ja chcę krzyczeć dla krzyku. Co robią inne matki? Inne – pewnie są normalne.

http://www.fraszka.edu.pl...jest-rain-manem
i jeszcze tutaj:

Zamiast wstępu

Jestem matką dziwaka.

Znów śnieg poraża bielą. Poranek, jakich wiele ostatnio, mroźny, przyprószony – chłód – czy tylko za oknem. W głowie wciąż brzęczy wczorajsze zdarzenie, awantura i te słowa, dziwne już nie ranią tak bardzo. „Nienawidzę was!” - pytam sama siebie, co w nim niezwykłego. Przecież każdy dzień jest podobny do poprzedniego, przewidywalny i niezmienny, pobudka o siódmej, a zaraz potem walka z Kamilem. Nigdy nie chce wstawać do szkoły, dziś też nie było inaczej. Nie lubię poniedziałków – wzdycham zrezygnowana.

Udało się, poszedł i wcale nie musiałam tak bardzo krzyczeć. Jak tu cicho, muszę szybko wchłonąć spokój, na później jak znalazł, dziś ma lekcje do czternastej później terapia w szkole, w domu będzie o piętnastej pięćdziesiąt i znowu się zacznie. Wyciągam na środek pokoju fotel bujany i niczym stary kocur wbijam się beztrosko, w telewizji znów ta głupia reklama. Fundacja zbiera kasę na rehabilitację dla autystyka, zastanawiam się, kto im kręci filmy, czy oni widzieli kiedyś prawdziwie autystyczne dziecko? Uśmiecham się sama do siebie, chłopiec jak z obrazka, siedzący przy niewielkim biurku jak mysz pod miotłą. Typowy obrazek autyzmu? Fałszywy obrazek autyzmu. Gdyby to było takie proste – mimochodem przelatuje przez myśl. Taki spot powinien być zakazany, jest zwyczajnie nieprawdziwy, siedzące cicho dziecko to tylko jeden z mniej widocznych objawów choroby-, choć mówią, że autyzm nie jest stanem chorobowym, a tylko stanem umysłu. Mój syn ma jedenaście lat, od pięciu wiem, że jego histerie, ataki szału, krzyk i umiejętności destrukcyjne to autyzm. Nigdy nie był dzieckiem z reklamy, może kiedyś, gdy był całkiem mały, czasami tak robił- siadał na podłodze i cichutko bujał się w przód i w tył. Kamil zawsze wolał podskakiwać jak piłka i krzyczeć. Tak, odkąd pamiętam krzyczał na wszystko, na mnie, na siostrę, na psa – bez względu na okoliczności po prostu krzyczał. Nigdy nie umiał powiedzieć zwyczajnie jak każde dziecko: ”mamo, podaj mi …”, zawsze wrzeszczał na cały dom: „mama, mama, nie ma książki, mama nie ma, mama poszukaj mi książki!!!” A ja tylko na początku biegłam jak oszalała, nie wiedząc, co się dzieje, z czasem uodporniłam się na własne dziecko. Z każdym dniem, coraz bardziej zaczęłam zamykać się przed światem, przed własną rodziną i często przed nim również. Popadałam w jego dziwactwa, tak mówią lekarze – autyzm to rodzaj dziwactwa. Jestem jak żona alkoholika – współuzależniona.

Szkoła – myślałam jak się odnajdzie w tym chaosie, co z nauką, czy da radę, wreszcie jak sobie poradzi nauczycielka, na nią też będzie krzyczał. Ile razy obca kobieta okaże cierpliwość, ile czasu minie nim dyrekcja szkoły zorientuje się, że Kamil nigdy nie będzie jak inni. Pierwsza rozmowa z pedagogiem i krótkie zapewnienie – mam się nie martwić – pod względem nauki nie odbiega od grupy, a przebywanie z rówieśnikami zapewni mu powolne, stopniowe wychodzenie z autyzmu. Wróciłam podbudowana, tak niewiele wiedziałam wtedy o istocie zaburzenia, głowa pełna pomysłów, tak, będę pierwszą matką, która po swojemu wyleczy dziecko. Muszę zacząć traktować go jak zdrowego chłopca. Normalnie i po prostu, żaden mądrala nie będzie mi mówił, co jest odpowiednie dla mojego syna. Przecież to mój własny krwioobieg, ja jestem dla niego wyrocznią, ja znam go lepiej od innych, ja … nie umiem go zrozumieć. Staram się słuchać jego inności, tak mocno się staram usłyszeć pragnienia dziecka.

Siadaliśmy w pokoju i nie mogłam oderwać wzroku od niego. Patrzyłam całymi godzinami, a on pytał tylko krótko:, „co?”. „Nic”- odpowiadałam i wsłuchiwałam się w opowieści o nieistniejącym koledze o imieniu Lander, który ciągle opowiadał mu o katastrofach, najczęściej w postaci trzęsień ziemi albo wybuchów wulkanów. Każdy dzień jakby lustrzane odbicie poprzedniego, powrót ze szkoły, pytanie, co słychać i wciąż jedna odpowiedź: „normalnie”. Mój syn nigdy nie mówił, co robili na zajęciach, jaką ocenę dostał, co umiał, a czego nie potrafił. O życiu szkolnym mojego dziecka dowiadywałam się na zebraniach, najczęściej od rodziców koleżanek i kolegów z klasy. Uczył się dobrze, miał nawet jednego kolegę, resztę dzieci tolerował, ale nie rozmawiał z nimi. Rozwijał skrzydła na lekcjach przyrody, wtedy mógł w nieskończoność opowiadać o miastach, o zwierzętach, o masywach górskich. Jego doskonała pamięć procentowała również w czasie dyktand, Kamil z zasady nie robił błędów, nikt nie wiedział, dlaczego tak się dzieje, bo nigdy nie przykładał wagi do regułek, jednak wszystkie kartkówki pisał na szóstki. Zachowanie też było nienaganne. Nigdy nie podnosił głosu na nauczycieli, nie bił się z kolegami, – co ja gadam on nie miał kolegów, więc niby, z kim miał się bić.

Jeszcze tylko trzy godziny i znów na klatce schodowej będzie ten sam krzyk: „ mama, weź psa, mama nie mogę wejść, mama, mama!!!” i pisk, jeśli nie zejdę po niego. Powrót do zwykłości boli mnie coraz bardziej. „Co ze mnie za matka” – molestuję się myślami, że nie powinnam odpoczywać, gdy go nie ma. Wyrzuty sumienia z każdym dniem stają się coraz silniejsze. Łapię się na uwielbieniu ciszy, ta nicość jest moim własnym ołtarzem, a „ nie robienie nic „ – moją prywatną ucztą, jestem żadną matką, powinnam z utęsknieniem oczekiwać powrotu syna ze szkoły, a ja, co? A ja tylko o jednym wciąż, czy może dziś nie będzie krzyku, czy może właśnie tego dnia, mój syn bez oporów odniesie plecak na miejsce, bez wrzasków usiądzie do lekcji – zauważyłam, jakiś dziwny rodzaj strachu gdzieś w środku, w sercu? Chyba nie mam serca. Nie, nie boję się własnego dziecka, boję się swojej reakcji na kolejny atak histerii. Boję się słów wykrzykiwanych przez własne dziecko. „Wstydzisz się mnie! Nie chcesz takiego syna!” Czy ktoś mówił, że uderzenie w twarz boli? To nie ten rodzaj bólu, spoglądam ukradkiem w lusterko, może we własnych oczach zobaczę coś więcej niż samotność, już nie pytam nawet, „dlaczego?”. Zapomniałam jak stawiać pytania. Tak, jestem więźniem we własnym ciele, może sama robię się autystyczna. Teraz ja chcę krzyczeć dla krzyku. Co robią inne matki? Inne – pewnie są normalne.

Patrzę na zdjęcie, pół roku temu powiesiłam naszą wspólną fotografię na ścianie. Jaki on jest ładny, czarne, błyszczące włosy, ciemna cera, mój Kamil to taki typ południowca. Kiedyś jak dorośnie pewnie wiele dziewczyn będzie na nim „wieszać oko”, co z tego? Próbuję sobie wyobrazić Kamila za dziesięć lat. Wysoki, przystojny, pewnie będzie się podobał. Zawsze w asyście podstarzałej matki, rozglądającej się podejrzliwie dokoła. I ciągłe uwagi: „Jak on dziwnie chodzi, fajny chłopak tylko szkoda, że jakiś dziwny”. Nie chcę o tym myśleć, jeszcze nie teraz.

Druga klasa – przygotowania do Pierwszej Komunii, katechetka wybrała Kamila do czytania modlitwy. Przeczytał dwa razy i wyrecytował z pamięci, moje dziecko razem z kolegami z klasy będzie mówił wierszyk – byłam taka dumna – nikt się nie zorientuje, że jest inny. Próba generalna, chłopcy ustawieni już przy ołtarzu, a między nimi mój syn. Pierwszy, drugi i kolejny powiedzieli swoje kwestie, teraz Kamil – cisza i nagle głośny, niepohamowany śmiech. Kiedy wreszcie przestanę się łudzić, naiwności zostaw mnie w spokoju. Nie będzie żadnego czytania, nikt nie zaryzykuje zepsucia ceremonii. Najważniejszy dzień w życiu dziecka, mały kościółek i dzieci jak aniołki, mój skarb siedział ławkę przede mną, muszę go pilnować, to taka ważna uroczystość. Dzieci pięknie ustawione, ze złożonymi rączkami, mój syn trzymał ręce z tyłu, za plecami, słyszę kąśliwe uwagi:, „ co za dziecko? Jak matka go wychowała?” – za chwilę wybuchnę i zjadę pleciuchy niech pilnują swoich rozbestwionych , mój syn przynajmniej przystępuje do komunii dla niej samej, a nie dla drogich prezentów. Kamilowi nie ma, kto odwalać kosztownych niespodzianek, on chciał tylko książki. Pierwszy raz zauważyłam- moje dziecko nie przywiązuje wagi do rzeczy materialnych. Jest taki szczery i oddany, tylko nie umie tego powiedzieć, Nie żebym nie pytała, co chciałby dostać, dociekałam a jakże. „Kup mi książkę o ziemi i atlas”. Kupiłam.

Jeszcze godzinka i będzie w domu, dlaczego wciąż martwię się czy nic złego mu się nie przytrafi. Codziennie z taką samą obawą wyczekuję powrotu, czasem chciałabym wyjść po niego do szkoły, może dziś to zrobię…i zniszczę wszystko, czego tak długo go uczyłam - samodzielnego chodzenia do szkoły. Trasa znana od lat, nie ma obawy, nie zgubi się, mimo to uspokoję się dopiero jak wejdzie do domu, będzie dobrze, gdy usłyszę krzyk: „mama, zabierz psa!”.

W trzeciej klasie pojechali na basen, Kamil oddalił się niezauważony, poszedł na zjeżdżalnię. Wiedziałam, że coś się zdarzy, czułam. Wrócili trochę później, Kamil usiadł w pokoju i nic nie mówił. Podeszłam cicho i usiadłam obok, powiedział mi łamiącym się głosem: „mama, myślałem, że umrę, topiłem się, zjechałem prosto pod wodę i jak chciałem się wynurzyć to znowu szedłem pod wodę, nie wiedziałem, że nie umiem pływać, to ludzie nie są jak psy? One umieją pływać jak się tylko urodzą” Moje dziecko myślało, że umiera, jak bolą słowa, mój syn myślał, że już nas nie zobaczy, Boże, dlaczego tak go doświadczasz? „Nie umrzesz synku, bardzo cię kocham i nie pozwolę, żeby coś ci się stało” – pogłaskałam go po głowie i delikatnie przytuliłam: „wiem”- odpowiedział wyginając palce.

„Mama, mama!!!” – Jest, wrócił. Kolejny dzień wspinaczki przede mną. „Mama, mama!!!!” – Nie krzycz, Kamil czy choć raz możesz wrócić do domu bez krzyku. „Mama, mama, mama!!!” – Nerwowo woła ze schodów. Nie jestem dobrą matką, nikt nie przygotował mnie na taki rodzaj szczęścia.



" Boże daj mi siłę abym mogła się nim opiekować, pozwól mi dożyć sędziwego wieku, żebym nie musiała odchodzić stąd w strachu, na kogo teraz będzie krzyczał mój syn."

http://www.e-pisarz.org/i...rain-manem.html

___

Właśnie przez ten drugi fragment kupuję te książkę. Pisząc do mam o Alice Miller o psychologii dla nich by coś robiły chcę im pokazać właśnie to co wyziera z tego fragmentu. Wszyscy na forum rodzice autystyczni piszą o tym jak żyją ale w taki sposób jakby chcieli się tłuaczyć, że są tylko rodzicami a ich dzieci są chore i jakoś sobie radzą ale je KOCHAJĄ. A to wcale tak nie jest tylko nie umieją się do tego przyznać.

Książka Frankla 'Wola sensu" musi dziś przegrać z z tą opowieścią o autyźmie ale zostaje "Dieta bez zbóż". I znów dużo czytania.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Czw Lis 18, 2010 11:30, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Lis 11, 2010 20:10   

Kurcze, jeszcze muszę kilka rzeczy zrobić a tu znów cos mam

Film dokument o Temple Grandin
w częściach


http://www.youtube.com/watch?v=46ycu3JFRrA
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Lis 11, 2010 23:04   

Właściwe to cały tekst jej mogłabym wytłuścić. Dla mnie On z jednej strony pokazuje co myślałam, czasem jeszcze myśle-może inaczej, o innej sprawie ale łapie sie na różnych myślach i uczuciach jeszcze , w końcu jeszcze wiele o sobie nie wiem.

A z drugiej strony to przykład pewnie takiego całościowego opowiadania, gdzie jest o wielu sprawach napisane. A najbardziej mnie dziwi coś innego ale jak przeczytam książkę to powiem o co chodziło bo teraz to będzie niepełne i ocena z mojej strony.

Ta książka to taka opowieść : zwykła mama jaką jeszcze jestem i jaką byłam 4 lata temu, kiedy wiedziałam dużo mniej niż dziś i co myśli o tym w czym jest: wydarzenia. ludzie .... A Ja nadal poza Tobą Ewa wciąż zderzam się tylko z takimi mamami, które by chciały pomyśleć, że można coś więcej, inaczej, nie chcą, nie potrafią.

A co w tym trudnego ugotować zupę beż śmietany czy mąki bezglutenowej? Ja wiem, że najtrudniej przestawić myślenie a z tym najtrudniej dyskutować i najtrudniej dotrzeć.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Czw Lis 11, 2010 23:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Lis 12, 2010 11:43   

Ewa wrzaski, brak wspołpracy, zlosc , bunt itp to norma w codziennym zyciu z dziecmi. Zgadzam sie ze wszystkim co piszesz i rozumiem, zmeczenie daje najbardziej popalic i to ostro, opieka nad malymi dziecmi to rowniez ciezka praca fizyczna, trzeba pokonac wlasne zmeczenie,brak czasu dla siebie itp. Jakbym Ci opisala np nasze niektore sceny wychodzenia z domu :-D - mamy 10minut na ubranie sie i znalezienie w samochodzie, musimy w 20 min. dojechac do punktu B, zeby cos zalatwic, ha nie ma tak dobrze - synek ma inne zdanie na temat wyjscia 'o nie nie nie, nie ma mowy mamo, nigdzie nie ide', coreczka mowi, ze chce na nocnik, robi swoje po czym ucieka z brazowym tylkiem po calym domu na golasa z bluzka tylko na glowie i ma zabawe, ze spocona mama ja goni, tylko najmlodsze grzecznie czeka w foteliku, ale jego cierpliwosc tez ma granice 8-) Naprawde to jest nie lada wysilek wszystko zgrac ze soba - zycie domowe, wszystkie sprawy do zalatwienia danego dnia...itp tak wiec trzeba wyluzowac i skupic sie na najwazniejszym.
Zaluje, ze od poczatku tzn od urodzenia pierwszego dziecka nie walnelam pracy, zaluje, ze we wszystkim chcialm byc perfekcjonistka, nie potrafilam odpuscic i wkurzalam sie jak mi nie szlo. Teraz wiem, ze swiat sie nie zawali, ze zadna praca nie jest warta chwili z bejbsem. Zycie po urodzeniu dzieci sie zmienia,i to bardzo, fakt, ale ja sie ciesze, ze udaje mi sie ciekawie wciagnac dzieci we wlasne zycie. Czas i tak piorunem mija, niedawno synek byl malym bobinem a teraz mam juz 5letniego facecika z wlasnym zdaniem. Tak wiec polecam luzowanie, zeby sie nie zamienic w 'kure domowa' http://www.youtube.com/watch?v=fqhhBSXMUzE :-) i nie dac sie stlamscic wzorcom http://www.youtube.com/watch?v=5ii_gsMj2aQ tylko byc soba.

A jak sa chwile, ze nic z dziecmi nie idzie , to polecam najlepsza moim zdanie piosenke 'Plastusiow" i zanucic sobie obladi-oblada life goes on bra lala how the life goes on http://www.youtube.com/watch?v=HPoNH4gidLg moja coreczka uwielbia te piosenke , od razu zaczyna tancowac i skakac :-D
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 23:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Lis 12, 2010 11:47   

sylwiazłodzi napisał/a:
[b].... A Ja nadal poza Tobą Ewa wciąż zderzam się tylko z takimi mamami, które by chciały pomyśleć, że można coś więcej, inaczej, nie chcą, nie potrafią.

A co w tym trudnego ugotować zupę beż śmietany czy mąki bezglutenowej? Ja wiem, że najtrudniej przestawić myślenie a z tym najtrudniej dyskutować i najtrudniej dotrzeć.


to cos do mnie Sylwia? ja pomimo, ze zmienilam synkowi diete i jest poprawa, od czasu do czasu szamiemy niedozwolone rzeczy i nic sie nie dzieje, zadnej reakcji. Nie za ostro oceniasz te inne mamy? Moze wlasnie czasem warto poswiecic mleko czy gluten i sie dobrze bawic, mi wychodzi, ze po zjedzeniu syfu (od czasu do czasu) w fajnym humorze nie ma reakcji :-)
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Pią Lis 12, 2010 11:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lis 12, 2010 20:05   

sylwiazłodzi napisał/a:
...I odpuściłam, zrozumiałam, że podkopuję mu poczucie wartości itp.
...
Wlasnie z tym jest "dylemat"! 8-)

Oto uproszczona definicja "dylematu"
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dylemat

I....... pewnie rodzi sie pytanie co mialem na mysli,
gdy komentuje wlasnie te praktyke "odpuszczania"! 8-)

Problem polega na tym aby na poczatek choc zauwazyc,
ze mamy do czynienia z takim "dylematem"!

A co bedzie gdy rodzice mentalnie nie sa zdolni
zrozumiec, ze chodzi o "dylemat"
i ZACHODZI BEZWZGLEDNA KONIECZNOSC
rozwazyc i wybrac te jedyna i najlepsza droge? :hihi:

Bardzo latwo sobie wtedy wyobrazic skutki,
ktore sa efektem "genetycznych & socjalnych" uwarunkowan.
.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Lis 12, 2010 20:29   

JaśniePani napisał/a:
sylwiazłodzi napisał/a:
.... A Ja nadal poza Tobą Ewa wciąż zderzam się tylko z takimi mamami, które by chciały pomyśleć, że można coś więcej, inaczej, nie chcą, nie potrafią.

A co w tym trudnego ugotować zupę beż śmietany czy mąki bezglutenowej? Ja wiem, że najtrudniej przestawić myślenie a z tym najtrudniej dyskutować i najtrudniej dotrzeć.


to cos do mnie Sylwia? ja pomimo, ze zmienilam synkowi diete i jest poprawa, od czasu do czasu szamiemy niedozwolone rzeczy i nic sie nie dzieje, zadnej reakcji. Nie za ostro oceniasz te inne mamy? Moze wlasnie czasem warto poswiecic mleko czy gluten i sie dobrze bawic, mi wychodzi, ze po zjedzeniu syfu (od czasu do czasu) w fajnym humorze nie ma reakcji :-)


[b]Jaśnie Pani Ja piszę o mamach autystycznych, Ty masz zdrowe dzieci
Coś się stało, że pomyślałaś ,że to o Tobie, ktoś Cię skrytykował czy coś, że akurat wzięłaś to do siebie?

Tytuł tematu nadal akutalny mimo dyskusji psychologicznych leczenie autysty.

Choć nie uważam by autysta naśladując tate zakładającego w wygłupach majtki na głowę przed wieczorną kąpielą i chwalącego się do mamy: mama patrz, zrobiłem jak tata, mam spodnie od piżamy na głowie , jak wyglądam był nadal autystą choćby w 20% , no może jeszcze w 1%?

Nie za ostro Jaśnie Pani bo w tym wszystkim chodzi o to, że niepotrzebnie często faszerowane sa dzieci lekami przeciwgrzybicznymi, enzymami, witaminami, całą tablicą jak by dało radę "Mendelejewa" bo metoda DAN i to wszystko wokół setki badań:jelita, pierwiastki z krwi, mocz, kupki, badanie pierwiastkowe włosów i jeszcze pół laboratorium badawczego, bo badania jelita tamto, bo opiaty trzecie. Ja też im piszę, że czasem jemy słodycze, lody Grycana itp. A one wtedy nie rozumieją, że nie rozumieją dlaczego bezmlecznie a jednak mogę. Nie są w stanie uwierzyć, że można się tak wyleczyć dietą, że dziecko nie wariuje, że mozna nie jesć 4 lata pieczywa nawet bezglutenowego i organizm zniesie lody albo nawet gorzką czekoladę. Ale One cały czas sa w stanie uwierzyć, że wystarczy podać leki na candidę, witaminy, kilka razy przeleczyć i ok. A dieta to jakiś taki ważny dodatek ale rozumieja tylko takie diety, które im polecają lekarze. A już lekarze DAN! to w szczególności. Specjalnie pokazuje im z USA kolejnych lekarzy innych , którzy mówią o zbożach i ich szkodliwości a one swoje nadal mogłabym rzec jak mantra ale nie chcę obrażać czyiś uczuć.

Teraz to co wrzuciliście o tej lekarce i GAP też coś dopiszę i im podrzucę. Ale można mieć 100 przykładów i co z tego? Tłumy idą za specyficznymi osobami a nie za tymi, którzy mówią prawdę. Sorry coś mnie dziś niesie na filozofowanie.



Ja chcę to zmienić ich wiedzę i ich myślenie bo leczenie DAN ! ma około już w USA 20 lat doświadczeń i też ma już swoich WPATRZONYCH zwolenników.

A organizm coraz bardziej jest rozkładany na części pierwsze.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Pią Lis 12, 2010 20:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lis 12, 2010 20:57   

sylwiazłodzi napisał/a:
...Tłumy idą za specyficznymi osobami a nie za tymi,
którzy mówią prawdę. Sorry coś mnie dziś niesie na filozofowanie...

Wlasnie! Kapitalne! :viva:

Dlatego musza istniec "markiety"
i jedni umieraja przed wiekiem "emerytalnym"
a inni zyja 2 x dluzej! :viva:

To NATURALNA SEGREGACJA jest! 8-)

Aby cos ugrac nalezy "tuningowac system"
.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Lis 12, 2010 21:05   

Przepraszam za dziwne litery coś mi się przełączyło jak pisałam.

Dla zwykłych osób, które nie bardzo wiedzą dlaczego chcę innym przedstawić alternatywę i co mam w sobie ,że taka jestem i nic tego nie zmieni kilka opisów z forum rodziców autystycznych : o co chodzi w relacji rodzic-dziecko autystyczne i dlaczego wszystko jest takie ważne gdy mówi się rodzicom, że dzieci mają problemy z odczuwaniem, z mówieniem, wyrażaniem uczuć i całą sferą emocjonalną. I jak brzmi wiele słó czy dialgoów dla rodziców, którzy słyszą podobnie jak Ja :dziecko może nie mówić, nie malować, nie wiadomo czy pójdzie do szkoły itp.

___

cytaty za forum dzieci.org.pl

*
No to i ja sie pochwale :) Moje dziecko wczoraj samo zmielilo sobie w mlynku ksylitol na puder, razem odkurzamy, a pare dni temu nie zwrocil nawet uwagi na wiertarke u sasiadow :) Nie byloby w tym nic nadwyczajnego, gdyby nie to, ze jeszcze w zeszlym roku dzwieki wszelkich urzadzen mechanicznych wprawialy go w histerie. Nie tolerowal tykajacego zegara, kapiacego kranu, nie wspomne juz o domofonie. Unikal ludzi mowiacych glosno, bal sie motorow, psow generalnie mial mega nadwrazliwosc sluchowa.
*
wpiszę się choć nie wiem czy powinnam bo nigdy nie usłyszeliśmy pełnej diagnozy autyzm a tylko od psychiatry diagnoza zaburzenia ze spectrum autyzmu

w tej chwili po 3miesiącach diety BG,BM, niskoszczawianowej, kuracji homeopatycznej i terapii logopedycznej, psychologicznej i pedagogicznej mogę powiedzieć że synek super się rozwija, pojawiły się pierwsze słowa, reaguje na wszystkie polecenia, imię, zabawy naśladujące nasze normalne życie
i odpukać ale na dzień dzisiejszy pokonaliśmy autyzm (oby)

i to co chcę powiedzieć każdemu - wczesne wykrycie, wczesna pomoc = sukces
*
Dziewczyny,myslalam że tego nie dozyje. Dziś bylam z Inga w sali zabaw i weszla tam dziewczynka na oko dwuletnia. Inga od razu mnie puscila i podleciala do tamtej z okrzykiem "dziewczynka, dziewczynka, daj lapke" i zaczela ja brac za reke. Mala nie chciala i poszla sobie. Inga już w ogole nie chciala zostac w sali tylko wyleciala z niej w skarpetkach krzyczac "dziewczynka, dziewczynka".
Oczywiscie poryczalam się jak glupia.
*
Doczekałam się wreszcie, że moja córka podeszła do kompletnie obcej dziewczynki, złapała ją za rękę i powiedziała: cześć. Może to taki jednorazowy wybryk z jej strony, ale i tak cieszy :-)
*
Gratuluje sukcesów...ten wątek to dobry wątek...przynosi nadzieję....
My też mamy mały sukcesik...zawsze kiedy Mati miał ciężki dzień w szkole to w domu była tragedia...W poniedziałek dostał jedynkę z klasówki i miał ogólnie trudności w koncentracji...a po powrocie do domu było ok. ...stwierdził tylko filozoficznie że ten poniedziałek był najgorszym w jego życiu....nie miotał się , nie płakał, nie rzucał po podłodze i nie uderzał się w głowę co dla mnie jest ogromną zmianą....
( matti w podpisie mamy jest z 1999r.- Sylwia Kowalska)


____

mogłabym tak dalej , tego jest 64 strony na forum

naprawdę nie można zrozumieć wielu rodziców dzieci chorych nie tylko z autyzmem dopóki się tych dzieci nie zobaczy, bo nawet wysłuchanie ich historii to tylko fragment.

Gościłam mamę z synem usiebie w domu. Musiałam stać i trzymać TV LCD by dziecko go nie przerwóciło bo jak go coś interesowało to uderzał w ekran, 3,5 letnie, a w innym momencie był już na parepecie, biegał, rozglądał się po obcym mieszkaniu to był jego sposób.
Dobrze,że mam kraty w oknach i na parterze mieszkanie. Jak Go obserwowałam to przypomniało mi się wiele co robił Bartek tylko w innym stopniu, nie biegał jak tamten chłopczyk, ale np. zamykał drzwi, to była jego zabawa, na to zwracał uwagę. Czy zabawki samochodami i wpatrywanie się jak jeżdzą.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Nie Lis 14, 2010 09:04   

Mama Maciusia napisał/a:


Wysłany: Czw Lis 11, 2010 22:20
sylwiazłodzi napisał/a:
„Mama, mama!!!” – Jest, wrócił. Kolejny dzień wspinaczki przede mną. „Mama, mama!!!!” – Nie krzycz, Kamil czy choć raz możesz wrócić do domu bez krzyku. „Mama, mama, mama!!!” – Nerwowo woła ze schodów


To, co wytłuściłam nie powinno być językiem rozmowy z dzieckiem, czy to zdrowym, czy to chorym.



Witam
Otóż napiszę tak, to ja jestem tą podenerwowaną mamą i nie mam zamiaru tłumaczyć się z własnych emocji. Mój syn był kiedyś cichym grzecznym chłopcem. Kiedyś, póki nie poszedł do szkoły. Nie. Inaczej, póki nie zmienił wychowawcy, a więc w czwartej klasie nastąpił przełom. Krzyk, to właśnie krzyk i codzienne ataki histerii jest dla mnie "zabójczy". Nie było nocy, którą mogłabym spokojnie przespać, ani dnia bez ataku.
Dieta? Owszem usiłowaliśmy na kilka sposobów ją wprowadzić i co? Zupełnie nic, bo moje dziecko jada tylko rzeczy o określonym kolorze i konsystencji. Nie tknie marchewki bo jest pomarańczowa i twarda, nie zje zupy bo pływa w niej zielona pietruszka. Takie przykłady można mnożyć. Siedem wizyt u dietetyczki i wreszcie rozłożone ręce i suche stwierdzenie "Faktycznie wszystko na nic"
Co do samego przedstawienia tej innej matki tak dalekiej od idealnej i troskliwej, prawdą jest, że takie jak ja istnieją zmęczone, sfrustrowane i pełne obaw. Mówi nam się ciągle jakie powinnyśmy być, albo stara się nas kreować na takie jakimi nie jesteśmy. Czy mniej w nas miłości do własnych dzieci? Nie wydaje mi się. Być może właśnie dzięki mojemu uporowi mój syn w tym roku kończy szkołę podstawową w klasie, w której rozpoczął naukę. Bez konieczności nauczania indywidualnego i bez specjalnych problemów z nauką. Być może dlatego przed nim najlepsza terapia uspołeczniania w gimnazjum masowym.
Pozdrawiam
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Lis 14, 2010 09:21   

iska36 napisał/a:
moje dziecko jada tylko rzeczy o określonym kolorze i konsystencji.

Napisz proszę, co Twój syn jada.
Istotą diety, która zdaje się być skuteczną w autyźmie jest dieta niskowęglowodanowa.
Zapewne można spróbować dopasować kolory i konsystencje w ramach tej diety do upodobań syna.
Dieta niskowęglowodanowa wywiera zbawienny wpływ na zachowania dzieci autystycznych; może dzięki dodatkowemu wysiłkowi z Twojej strony uzyskasz trochę wymarzonego spokoju?
Życzę Ci tego z całego serca.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Nie Lis 14, 2010 09:29   

Co jada mój syn? Żadnych ryb, ani pieczywa gruboziarnistego. Z zup tylko pomidorową bez pietruszki, marchewki i innych warzyw oraz ogórkową i grochówkę bez grochu. Drugie dania: ziemniaki tłuczone żadnej surówki ewentualnie tylko buraki, mięso drobiowe. Wieprzowiny nie jada raczej chyba że oszukam wówczas zje mielone. Kanapki to tylko z serem żółtym, może być czasem wędzona pasztetowa najchętniej jednak masło orzechowe. Z owoców tylko banan. Raz od świeta jabłko ale koniecznie bez skóry.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 14, 2010 20:03   

EAnna napisał/a:
iska36 napisał/a:
moje dziecko jada tylko rzeczy o określonym kolorze i konsystencji.

Napisz proszę, co Twój syn jada.
Istotą diety, która zdaje się być skuteczną w autyźmie jest dieta niskowęglowodanowa.
Zapewne można spróbować dopasować kolory i konsystencje w ramach tej diety do upodobań syna.
Dieta niskowęglowodanowa wywiera zbawienny wpływ na zachowania dzieci autystycznych; może dzięki dodatkowemu wysiłkowi z Twojej strony uzyskasz trochę wymarzonego spokoju?
Życzę Ci tego z całego serca.


Eanna iska nie po tu się chyba zalogowała by uważała,że rady nasze jej pomogą w diecie tylko po by się tłumaczyć jak ona widzi swoje relacje z synem.

Ale mnie nie chodziło o to, żeby ktoś mi się tłumaczył. Kupiłam książkę i czekam na jej przysłanie właśnie dlatego, że jak napisano na innym forum co znlazłam wcześniej potraktowano krótsze formę tej książki pokazaną w necie przez iskę jako autoterapię, pokazując jej błędy w pisaniu itp. A miała tyle swojej woli by jednak ta książka wyszła. A z drugiej strony dla mnie właśnie wolałabym z takimi mamami rozmawiać bo przynajmniej piszą o tym jaka jest ich relacja z dzieckiem. Gorzej z tymi rodzicami, których relacji nigdy nie poznamy a oni będą ze swoimi dziecmi żyć i postępować o wiele gorzej bo ich choroba:autyzm, porażenie mózgowe czy inne powodują, że będą mięli wytłumaczenie, że dzieci krzyczą, to Ja też będę krzyczeć albo zwracać im ciągle uwagę nie krzycz.

iska każdy z rodziców kto próbował czy próbuje i wierzy i robi wszystko by dziecko wyszło z autyzmu wie ile to go kosztuje i z jakim niezrozumieniem się spotyka.

Ja jestem pod wrażeniem tego ,że wydałaś książkę. Wole ja przeczytac niż książkę o Temple Gardnin bo wiele w tej bografii filmowej nie ma choćby z tego powdu,że żyje matka Temple a sama Temple nie widzi, że mimo tego, że matka była jej oddana w sposób jaki umiała to wiele razy nie wiedząc pewnie o tym pozbawiała ją wielu uczuć i emocji np. gdy mówiła do Temple na studiach gdy dostała pokój i zaczęła panikować: to teraz się uspokój, wyszła i zamknęła drzwi i zostawiła ją samą.

To podobnie jak kiedyś pisała się o odwracaniu dzieci do ściany i podnoszeniu rąk by się uspokoiły.

Krzyczymy na nasze dzieci, Ja czasem też jeszcze bo nie widzimy w danym moemencie sposobu by na nie nie krzyczeć, bo jakas sytuacja wydaje nam się, że powtarza się już tyle razy,że nie wiemy co zrobić by przeszła . Powtarzamy dzieciom: nie rób tego czy tamtego a ono zrobi to np. dlatego bo jest ciekawe jaki będzie efekt gdy kolejny raz powtórzy daną czynność?

Krzyk na mnie gdy byłam mała nic nie załatwiał, bo tylko zamykałam się w sobie i w domu mało odzywałam albo miałam momenty , że jak nawet mówiła do mnie matka: mówisz jak katarynka. Ja chcę nawet jeśli jeszcze niedoskonale odnosze się do syna nie musieć kiedyś myśleć: że to przez autyzm moje dziecko się buntuje, nie chce wyjść z domu czy czasem krzyczy. Bo jednocześnie ma na tyle już kontakt z samym sobą, że mnie potrafi powiedzieć: mamo nie krzycz, mamo bo Ja chcę to czy tamto, mamo nie chcę wyjść bo chciałbym się pobawić a to tylko dla nas dorosłych jest możliwe przerwac wszystko na żadanie nasze bo my wiemy ,że tak trzeba a dla mojego 8 latka Tomek i kolejka jest na tyle wążna,że czasem pół godziny przed wyjściem mówię, : Bartek będziemy musięli wyjść, pobawisz się jeszcze ale się ubierz, ubiera się bawi sie dalej, mówię, kończymy załóż buty.

Ile razy dużo wcześniej kończyło się krzykiem przed wyjściem z domu tyle razy był płacz, fochy jak u zwykłego dziecka i nie było w tym autyzmu tylko dziecko , któremu nie potrafił dorosły czyli Ja powiedzieć ,że musimy wyjść z domu i spokojnie mu to wytłumaczyć.

Ja mam nadzieję bo miałam takie odczucie, że kiedyś będziesz mogła zamiast posiedziec w fotelu i rozmyślać o tym wszystkim co się dzieje i o ciszy, która była po wyjściu dzieci z domu tez wyjść z domu i dla siebie znaleźć miejsce , które pozwoli Ci zrozumieć wiele w Tobie i ,że może kiedyś przyjdzie czas ,że twój syn kolejny raz wróci do domu i zacznie krzyczeć a Ty będziesz w stanie zaregować bez krzyku, potem nastepny dzień i następny i im mniej ty będziesz krzyczeć , tym on mniej bedzie krzyczał. A do tego przyszło mi do głowy, że wiem jak w szkole mojego syna jest na przerwach, sama byłam dzieckiem, dzieci krzyczą do siebie na przerwach, jest głośno, my odpowiadamy na naszych dzieci krzyki też krzykiem, więc jak one mają nie krzyczeć do nas?

A co diety, tak jak piszę w innych wątkach jak się nie da tak jak inni doradzają to zawsze można zacząc od tego co dziecko chce jeść nawet gdyby miało to jeść 2 razy dziennie.

Ale to mogę kontynouwać jeśli Ci zależy bo na razie cały czas jestem pod wrażeniem, że wydałaś w Polsce książke o sobie i relacji z synem i wolę rozmawiać o tym o czym chcesz bo krytykowac można zawsze a czasem lepiej nauczyć się wspierac i słuchać i sobie pomagać.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Nie Lis 14, 2010 20:05, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 14, 2010 20:27   

iska

jeszcze jedno, napisałaś, że :jesteś jak współuzależniona


i za to też chcę Ci podziękowac bo to wg mnie i dla mnie bardzo dobre słowa

wiem o współuzaleznieniu u DDA bo nią jestem a często nie myśliy, że tak samo jest w każdej chorobie, która jest w rodzinie.


myślimy o chorobie, o tym co ona nam zrobi, jak będzie w przyszłości z tą chorobą

zaczynamy kierować życiem widząc chorobę i nie zauważamy jak łatwo inni potrafia nam wmówić: a wiesz będzie krzyczał ale na to nie da się nic zrobić

i jeśli dziecko zaczyna krzyczeć, wpadamy w panikę po jakimś czasie bo przecież dany człowiek , być może nawet autorytet dla nas to już powiedział, że nic się nie da zrobić.

Podobnie jest z lekarzami, z poradami dietetycznymi bo tylko taka dieta czy inna a jak nie no to już nic nie da się zrobić.

A dany dietetyk czy lekarz POWINIEN powiedzieć: Ja nic nie umiem zrobić. !!!

Mój syn by móc ćwiczyć piłke nożną dalej na terningach bo trener powiedział, że słucha go, robi ćwiczenia i potrafi się skupić więc dla niego może chodzić i nie przeszkadza mu to, że jest chory - miał robionoe EKG serca które wyszło bez zarzutu ale zobaczyła mojego syna lekarka, do której Bartek chodził pediatra, praktycznie co kilka tygodni i chorował i jak miał diagnoze autyzmu to mi powiedziała,że Ja wymyślam bo jak: przecież patrzy w oczy jak się do niego coś powie, a to,że nie mówi to zacznie itp.

I dopiero teraz gdy go zobaczyła i zapytała męża a jak alergie czy coś wyskakuje, czy choruje, gdy mój mąż odpowiedział,że nie choruje, że nic mu nie wyskakuje -teraz pyta co robimy, na jakiej jest diecie itp.

Rodziców się praktycznie w Polsce pozostawia, nie robi się dla nich spotkań by mogli się wspierać, nie mówi się im to pogadajmy o tym co ty czujesz gdy twoje dziecko 100 raz robi to czy tamto.

Prace jak ta, którą znalazłam kiedyś o chorym dziecku w rodzinie można chyba policzyc w Polsce na palcach jednej ręki.
Dlaczego więc się mamy dziwić czy krytykowac, że zachowujemy się jak umiemy.

To tylko póki co tak dobrze o terapii rodzinnej to mówi sie w narkomanii, alkoholizmie a nawet w chorobach nowotworowych takie podejście to Ja znalazlam chyba tylko na stronie zajmującej się pacjentami kompleksowo :dieta, psychika, taniec, ruch, rodzina i wsparcie psychiczne. Pokazanie tego co wymyśla się na Zachodzie, w USA.

Ale ile tego jest praktykowane to już inna sprawa.

W Łodzi była kiedyś grupa wsparcia dla rodziców, przy jednym z osrodków ale była płatna, rodzice chcięli się spotykac ale koszt był wysoki, dodatkowo zmienili pomyśl i grupy nie ma.

A więc rodzice czesto chcą tylko środowisko im nie pomaga.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 14, 2010 22:19   

Wiesz Sylwia, jeśli dorosły człek krzyczy/wrzeszczy na małe dziecko, to istnieje przeogromne prawdopodobieństwo, że krzyknąć chciałby na swego rodzica, ale nie jest w stanie tego uczynić, bo go - rodzica - uświęca lub czeka beznadziejnie aż ten się zmieni. Lub odrabia zadanie domowe narzucone przez jakiś autorytet: pomóż swojemu trującemu rodzicowi.
I tu nie ma znaczenia, czy dziecko jest pełnosprawne czy nie. Idę o każdy zakład, że krzyk wystąpiłby niezależnie od kondycji psychicznej dziecka.
W takiej sytuacji, pobocznym, nieświadomym torem chadza sobie proces nieustannego poszukiwania rodzica idealnego - czasem może to być np. osobisty lekarz, bóg, mąż/żona, nawet dorosłe dziecko - w zasadzie każdy, na kogo da się to przerzucić. Wtedy zaś, faktyczny rodzic, staje się obiektem konwersji i zamienia się w dziecko. Katastrofalna, wymagająca bardzo rzetelnej terapii sytuacja.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Lis 15, 2010 01:56, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Lis 14, 2010 22:47   

M i T napisał/a:
jeśli dorosły człek krzyczy/wrzeszczy na małe dziecko, to istnieje przeogromne prawdopodobieństwo, że krzyknąć chciałbym na swego rodzica

Panie Tomku,
Jak Pana czytam to zastanawiam się jak Panu pomóc, aby przestały Pana męczyć koszmary z dziecinstwa.
:roll:
Pan oczywiście żadnej pomocy nie oczekuje, bo nie ma to jak przerzucić winę za własne niepowodzenia na rodziców. I jaki wdzięczny, niewyczerpany temat do działalności zawodowej. Przecież zawsze będą rodzice i dzieci, którym można zasugerować to wygodne rozwiazanie. Wtedy pomoc psychologa stanie się nieodzowna.
Nie ma to, jak zdefiniowanie przeciwnika.
Przeciwnik dobra rzecz! Zresztą robione były już doświadczenia w tej kwestii na większą skalę. I to z dobrym skutkiem.
Żal mi Pana. Tyle w Panu goryczy. IMHO nie można sprowadzać reakcji innych ludzi do własnych doświadczeń i imputować im nieprawidłowych relacji z ich rodzicami.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 14, 2010 23:21   

EAnna napisał/a:
Nie ma to, jak zdefiniowanie przeciwnika. .

Co Pani zdaje się uczyniła - zresztą całkiem słusznie - wobec małych lokatorów zamieszkujących mięso.
Rodziców nie stawia się w kategorii "przeciwników", to nie ring czy pomieszczenia biur. Po prostu działa mechanizm powielenia wzorca. Brak należnych uczuć ze strony rodziców, krzywdzi dzieci, które potem, gdy nie zadadzą sobie ogromnego trudu, przerzucą całość na swoje dzieci.
Nie widzę sensu w imaniu się personalnych wtrętów w tym przypadku, zresztą zupełnie nieszczerych i nabitych sarkazmem.

Pani reakcja daje wiele do myślenia i na pewno pomaga utwierdzić mnie we własnym przekonaniu. Czyżby sama Pani obudziła się nagle do napisania tego postu biorąc całość do siebie? Czy Pani sama jest toksycznym rodzicem? Bo skąd taka reakcja u osoby, która - powiedzmy - obdarzyła dzieci dojrzałą miłością? Kogo Pani broni? Bo na pewno nie dziecka.

Tomek
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Lis 14, 2010 23:46   

M i T napisał/a:
Kogo Pani broni? Bo na pewno nie dziecka.

Oczywiście, że nie dziecka. Nie dzieci dotyczyła moja wypowiedź tylko matek dzieci autystycznych, którym Pan dokłada imputując nieprawidłowe relacje z ich rodzicami.
Sarkazm był faktycznie niepotrzebny i za to przepraszam. Nie podzielam jednak opinii o powielaniu wzorców rodzinnych gdyż w tym przypadku świat byłby pełen rodzin patologicznych a tak nie jest. Sądzę, że ze zbliżonym prawdopodobienstwem wzorce te są negowane we własnych rodzinach jak i powielane.
Co to znaczy "dojrzałe" postępowanie względem chorego, czy dysfunkcyjnego dziecka? Co my, rodzice dzieci zdrowych lub nie-rodzice możemy na ten temat powiedzieć? Pewnie możemy, ale nie powinniśmy, bo jaka to ma wartość. Wszystko to, co powiemy to będzie teoretyzowanie i swoimi uwagami możemy zranić zmagające się z trudnościami i zmęczeniem mamy.
Sugerowanie szerszego konfliktu rodzinnego pogłębi tylko ich samotność a może nawet rozdrapie jakieś rany.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 00:06   

Ufam gorąco, że Pani irytacja będzie wciąż wzrastać. Być może okaże się ostatecznie, że coś "wylezie", jak robak z mięsa. A raczej, jak pozostawiony trujący robak w ranach, których rozdrapania tak się Pani, jak widać, obawia.
Moje słowa odnosiły się ogólnie do rodziców. Tu nie ma kategorii, prócz rodziców dojrzałych i rodziców tworzących patologiczne relacje.
Dodatkowo, dokładnie tak jest - uderzająca większość rodzin, opiera się o niewłaściwie prowadzone interakcje, które finalizują się w kolejnych, podobnych im relacjach. Jak Pani doskonale wie, ludzie nieświadomi wciąż zadają to samo pytanie: dlaczego tak się stało?

Proszę się ponadto nie obawiać. Rodzic świadomy nigdy nie zaszkodzi swojemu dziecku - niech Pani zerknie chociaż na wpisy Ewy, w których jasno widać rezultaty emocjonalnego zaangażowania. Wydaje mi się, że Pani po prostu boi się o siebie. Tylko o siebie.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Lis 15, 2010 00:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 00:16   

Ewa jeny, jaki w Tobie jest spokoj anielski :-) podziw.

Ja tam mowie swoim mlodym jak jestem zmeczona - sluchajcie, padam z nog, nie mam sily na zabawe, na nic, zrobmy sobie po pysznej herbatce i polozmy sie troche dywanie z ksiazkami, a potem mi zrobicie na swojej kuchence kawke :-D I zaraz slysze - mamo, Inke z mlekiem czy z cukrem mamy ci zrobic? :-D mamo, a wiesz, ze dzieci nie moga pic kawy?...

wiem jak wyglada pokoj totalnie plywajacy w zabawkach, gdzie nawet podlogi nie widac :hihi: dorosly by odpadl z segregowaniem, wyskubywaniem zaschnietej ciastoliny itp dzieci robia bajzel w 5 min niezaleznie w jakim sie znajda pomieszczeniu :hah: nie wierze matkom, ktore sie chwala, ze maja w domu idealny lad i sprzataja na biezaco, to jak odsniezanie w czasie sniezycy :-D z mezem 'rotujemy' zabawki - wymiana co 3 tygodnie z polek do kartonow na gorze. Jaka radosc z odkrywania 'nowych-zapomnianych' zabawek :-) widze tez, ze jak maja mniej zabawek to chetniej sie nimi bawia.

Co do nerwow to sa z jednej i drugiej strony, u synka obserwuje najwieksze akcje przy zmeczeniu wlasnie, jest to dla mnie sygnal, ze czas zaczac konczyc dzien i wyciszac pomalu, szykowanie pizamy, kolacyjka, bajki na dobranoc itp. w takim stanie u synka nic nie jestem w stanie przeforsowac, bo jest placz i zlosc. A krzyki publiczne zdarzaja mi sie u coreczki i to takie, jakby ja podpiekali, wszyscy sie ogladaja i te kpiace usmieszki pewnie znasz? - o, matka sobie nie radzi albo co za dzieciak rozpuszczony, albo co ta matka mu robi, ze tak placze. Coreczka ma 2 latka i chce robic wszystko po swojemu, cokolwiek jej narzuce mam kontre, w domu sobie radze, bo moge odpuscic, odwrocic uwage czyms innym, usiasc spokojnie obok niej i lagodzic, ale sa sytuacje - najczesciej jak sie spieszymy do samochodu, albo jestesmy na spacerze a ona chce biec na ulice, gdy musze ja wziac na rece i przeniesc i wtedy wrzask i wyginanie sie w makaron sztywny.

U synka (5lat) na jego histerie najlepiej dziala nasladowanie go, wtedy obydwoje musimy sie rozesmiac :-D na szczescie coraz rzadziej sie zdarzaja, wszystko mozna mu juz wytlumaczyc i jak zroumie dana sytuacje to od razu sie uspokaja. Dla mnie krzyk = niezrozumienie.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 00:20   

EAnna napisał/a:
którym Pan dokłada imputując nieprawidłowe relacje z ich rodzicami..

Dokładam? Ależ to brzmi. A co konkretnie? To jest proszę Pani, forum dyskusyjne. Moja opinia nie musi być dla nikogo wiążąca, nie jestem terapeutą. Ponadto, proszę matki autystycznych dzieci o wyrażenie opinii w sprawie "dokładania". Chętnie się przyjrzę krytyce.
Pani nadała sobie prawo mówienia w imieniu czyim?

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Lis 15, 2010 06:42   

sylwiazłodzi napisał/a:
a nie za tymi, którzy mówią prawdę.


Sylwia ,

zawsze w takich chwilach widzę piękną dla mnie scenę z filmu Pasja , kiedy Piłat prosi żonę " pokaż mi Prawdę " , ona odpowiada (parafrazuję) - " biedaku , jeśli sam nie widzisz Prawdy , nikt ci jej nie pokarze "

Tak jest

.

dar
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 08:27   

Chyba jednak muszę coś wyjaśnić. Książka jest pisana jakby od początku. Moje reakcje pokazuję w niej w zasadzie od momentu, kiedy to obdarzono mnie uprzejmą diagnozą: autyzm i w zasadzie zamknięto drzwi przed nosem.
Kiedyś mój syn będąc małym chłopcem był cichutkim, miłym skrzatem, który niczego nie potrzebował tylko spokoju. I ten spokój otrzymał jednak wszystko się zmieniło gdy poszedł do szkoły.
Tak to święta racja, puszczały mi nerwy,bo przecież nikt mnie nie instruował czym jest ten nieszczęsny autyzm. Kolejne wizyty nie wnosiły nic owego. Wszystko, co wiedziałam na temat tego zaburzenia to była kropla w morzu potrzeb.
Gdziekolwiek pojechaliśmy otrzymywałam sprzeczne informacje na temat postępowania w określonych sytuacjach.
Tak się złożyło, że Kamil nie jest jedynakiem i niestety nie mogę mu zagwarantować we wszystkich dziedzinach życia pierwszeństwa. Na czym to polega?
Prosty przykład: Zabawa dzieci w domu. Kamil bawi się z młodszym sześć lat bratem, wchodzę do pokoju i widzę jak Kamil leży na dużo mniejszym bracie i przygniata go całym ciężarem. Ponad godzinę tłumaczenia, ba nawet poświęciłam ulubioną maskotkę córki by móc zobrazować synowi problem. Pokazałam co się może stać podczas tak niebezpiecznej zabawy. Niby zrozumiał. Trzy godziny później tak samo zaczął bawić się z siostrą. Teraz robię coś zupełnie innego. Gdy maluchy się bawią wyszukuję rozmaite zajęcia dla Kamila. Zabrzmi to brutalnie, ale trzymając Kamila na bezpieczną odległość od maluchów wiem, że są wszyscy bezpieczni. Oczywiście nie zawsze pozbawiam go możliwości zabawy z rodzeństwem. Bawią się razem wtedy, kiedy mogę ich przez cały czas pilnować.
Książka jest opowieścią o tym czego brakuje nam rodzicom autystycznych dzieci. Masz rację pisząc, że to nas pozbawiono pomocy, której tak potrzebujemy, by samemu nie zamknąć się w dziwactwach naszych dzieci. Nasze życie to ciągła walka, z każdym o wszystko. Z mężem, z nauczycielem, z sąsiadem - mówię to ogólnikowo. To mogłaby być opowieść nie koniecznie o mnie. To może być o jednej z wielu mam, które poddają się zmęczeniu po wielu latach gonitwy. I nikt mi nie powie bo faktem jest, że to nadzieja umiera ostatnia.
Wreszcie w książce znależć można nie tylko opis frustracji matki. Jest też ukazane jak mądrym dzieckiem jest autysta. Jak można polemizować z definicją, że te dzieci są emocjonalnymi lodowcami. Pokazuję w niej Kamila szczerego, rozbawionego choć też zawiedzionego i buntującego się przeciw własnemu zaburzeniu.
Są w niej też opisane relacje pomiędzy członkami rodziny, często bardzo trudne.
Natomiast jeśli chodzi o stwierdzenie, że wydałam książkę pomimo krytyki na forum pisarskim - odniosę się do tego słowami mojego wydawcy. " Książka była napisana prostym acz czystym językiem polskim, wymagała bardzo niewielkiej korekty redakcyjnej"
Na takich forach opinię są zawsze bardzo różne.
Tak dopiero po latach zaczęłam robić coś dla siebie, zajęłam się pisaniem. Zawsze chciałam pisać ale wciąż coś stawało mi na przeszkodzie. Dziwna rzecz bo w pisaniu odnalazłam spokój, wyciszyłam się. Tak to forma autoterapii.
I jeszcze jedna rzecz, ważna myślę, dzieci autystyczne ulegają przemianie w okresie dojrzewania i to wówczas burza hormonów wywołuje największe ataki. Wiem to nie tylko z autopsji ale również z opowieści innych mam. Ten czas kiedy nasze pociechy dorastają i "szaleją" to dla nas prawdziwy egzamin.
Udało mi się w mieście, w którym mieszkam zorganizować przy okazji premiery mojej książki spotkanie dyskusyjne z rodzicami dzieci z różnymi zaburzeniami, i okazało się, że wiele mamy wszyscy ze sobą wspólnego. To spotkanie było pierwszym tego typu "posiedzeniem" gdzie matki i ojcowie mogli się wygadać.
 
     
Maad


Pomógł: 18 razy
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 1172
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 11:08   

Mega ciekawy wątek się zrobił przez te parę wolnych dni :)

nurtuje mnie problem skarpetek - dlaczego brudne skarpetki męża, zostawione po raz n-ty na środku pokoju są niechybnie powodem do rozwodu, a te same hipotetyczne skarpetki, zostawione przez np. autystyczne dziecko zostaną po raz n-ty do potęgi n-tej podniesione i włożone do pralki?

w roli skarpetek może wystąpić klapa od sedesu, włos łonowy na mydle, zmarszczki, mięsień piwny, chrapanie, nienawiść do różowego koloru, lub milion innych rzeczy :hihi:
_________________
Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 14:10   

[quote="M i TPani nadała sobie prawo mówienia w imieniu czyim?

Tomek[/quote]
W moim imiemiu jako matki /rodzica i córki (czyli moich rodziców).
Również w imieniu mojej córki, która będzie kiedyś matką/rodzicem.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 18:01   

Maad napisał/a:
Mega ciekawy wątek się zrobił przez te parę wolnych dni :)

nurtuje mnie problem skarpetek - dlaczego brudne skarpetki męża, zostawione po raz n-ty na środku pokoju są niechybnie powodem do rozwodu, a te same hipotetyczne skarpetki, zostawione przez np. autystyczne dziecko zostaną po raz n-ty do potęgi n-tej podniesione i włożone do pralki?

w roli skarpetek może wystąpić klapa od sedesu, włos łonowy na mydle, zmarszczki, mięsień piwny, chrapanie, nienawiść do różowego koloru, lub milion innych rzeczy :hihi:


no właśnie czasem też o to chodzi, że autyzmem wiele rodzice sobie tłumaczą, uznają,że popróbują trochę a jak nie wychodzi to znaczy,że się nie da bo to autyzm.

Jak z dietą jak pytasz ile stosują mówia,że np. kilka miesięcy, rok , 2 lata a potem chcą wracać do chleba, do glutenu jakby nie można było całe życie być na diecie
całe życie się rozwijać
całe życie próbować

ja nie jestem doskonała, czasem są dni gdy z czegoś rezygnuję by zrobić coś innego albo nie robić przez chwilę tego co często robię
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 18:39   

a ja myślę, że właśnie nie należy wszystkiego tłumaczyć autyzmem. Można dziecko wyręczać oczywiście we wszystkim, bo przecież samo sobie nie poradzi. Nie dość, że obarczone tą właśnie bestią o nazwie autyzm to jeszcze matka od niego wymaga czegoś, tylko że zapominamy gdzieś iż nasz maluch kiedyś tak czy inaczej będzie musiał wejść w dorosłe życie i nie ma takiej siły, która pozwoli zawsze rodzicom stać przy dziecku. Każdy ma swoją metodę na dotarcie do dziecka. Ale ja chciałabym podkreślić, że nasz zmęczony dziś pięciolatek czy trzy latek będzie kiedyś miał lat 10, pójdzie do szkoły i nikt nie będzie zwracał uwagi na to, że nasze dziecko w odróżnieniu od rówieśników będzie bardziej zmęczone, bo przecież po szkole są zajęcia rewalidacyjne, bo terapia z psychologiem itd, on nasz najukochańszy potomek będzie jeszcze musiał odrobić lekcje, spakować się na następny dzień i co wtedy? Kiedy dziecko dostanie kolejnej histerii i powie: "mamo dziś nie odrobię zadania, bo nie mam siły" co wtedy? Mamy to robić za niego? Czy może niech robi ile zechce?
Wydaje mi się, że to nie jest właściwa metoda, bo nasze dzieci bardziej niż inne muszą nauczyć się funkcjonować w społeczeństwie, muszą jakkolwiek okrutnie to zabrzmi nauczyć się pewnych zasad, które kiedyś w dorosłym życiu zapewnią im samodzielność , a nam - rodzicom spokojny sen.
Ostatnio zmieniony przez iska36 Pon Lis 15, 2010 18:42, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 19:03   

iska36 napisał/a:
Kiedyś mój syn będąc małym chłopcem był cichutkim, miłym skrzatem, który niczego nie potrzebował tylko spokoju. I ten spokój otrzymał jednak wszystko się zmieniło gdy poszedł do szkoły.


Dwie sprawy natychmiast rzuciły mi się w oczy: 1) dziwne oczekiwanie, że dziecko ma być cały czas "cichutkim, miłym skrzatem" (czyli zero krzyku, płaczu, wyrażania złości, gorszych dni, "humorów", buntowania się?); 2) zauważyłaś, że wszystko się zmieniło w momencie pójścia synka do szkoły. Ten temat warto byłoby rozwinąć, bo jest to bardzo ważna obserwacja. Pójście do szkoły dla wielu maluchów może być traumatycznym przeżyciem. Czy Kamil wcześniej chodził do przedszkola? Jak się tam czuł? Jak się czuł w szkole? Jak postrzegał nauczycielkę i swoich rówieśników? A oni jego? Czy często chorował? Jak dużo wiesz o tym, co czuł w związku z rozpoczęciem nauki w szkole? Jak mu wówczas pomagałaś? A co robił wówczas tata Kamila?

iska36 napisał/a:
Tak się złożyło, że Kamil nie jest jedynakiem i niestety nie mogę mu zagwarantować we wszystkich dziedzinach życia pierwszeństwa. Na czym to polega?
Prosty przykład: Zabawa dzieci w domu. Kamil bawi się z młodszym sześć lat bratem, wchodzę do pokoju i widzę jak Kamil leży na dużo mniejszym bracie i przygniata go całym ciężarem.


Tu widzę kolejne traumatyczne wydarzenie - pojawienie się rodzeństwa. Czy dobrze wnioskuję, że Kamil jest najstarszym z dzieci? Piszesz o 6 latach różnicy, czyli przyjście na świat braciszka mniej więcej zbiegło się w czasie z pójściem Kamila do szkoły?

Pojawienie się młodszego rodzeństwa dla starszego dziecka jest ogromnie stresującym wydarzeniem, ponieważ radykalnie zmienia życie całej rodziny. Starsze dziecko zostaje w pewnym sensie odstawione na "boczny tor" ponieważ maleństwo wymaga uwagi i opieki non-stop. Często tłumaczy się takiemu dziecku, że jest już "dużym chłopcem/dziewczynką" i że powinno to zrozumieć. Ale to dziecko też potrzebuje czuć się kochanym! Pojawienie się rodzeństwa sprawia, że starsze dziecko traci tę pewność, czuje się zagrożone, odtrącone. Nie da się je przekonać słowami, bo słowa nic nie znaczą. Tu potrzebna jest uwaga i czas i wciąż taka sama mocna czułość, jak przed pojawieniem się rodzeństwa. Starsze dziecko musi odczuwać, że nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o uczucia rodziców wobec niego, że jest tak samo ważne i kochane przez rodziców, jak i nowe maleństwo.

iska36 napisał/a:
Nasze życie to ciągła walka, z każdym o wszystko. Z mężem, z nauczycielem, z sąsiadem - mówię to ogólnikowo.


To musi być bardzo męczące - ciągle ze wszystkimi "walczyć". Tak się nie da na dłuższą metę zdrowo funkcjonować. Szczególnie kiedy również męża postrzega się jako obiekt do "walki".

Marishka
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 19:12   

M i T napisał/a:
To musi być bardzo męczące - ciągle ze wszystkimi "walczyć". Tak się nie da na dłuższą metę zdrowo funkcjonować. Szczególnie kiedy również męża postrzega się jako obiekt do "walki".


Stwierdziłam ogólnikowo.
Ja osobiście walczyłam przez trzy lata o asystenta dla mojego syna. Niestety nie udało mi się nic wskórać. W sumie sama stałam się asystentem.
Jedna z takich matek jak ja walczyła dwa lata z własnym mężem by zmienić jego podejście do dziecka. Ojciec zwyczajnie upierał się przy zdaniu, że ich syn jest krnąbrnym dzieciakiem, któremu wszyscy wmawiają chorobę.
Ja nie walczę z mężem.[b]Ojciec Kamila zostawił nas 5 lat temu. Nie umiał się znaleźć w takiej codzienności.[b]
To że mój syn ma rodzeństwo nie sprawiło bynajmniej jakiegoś odrzucenia, zepchnięcia na dalszy plan. Przeciwnie, to rodzeństwo zawsze ustępuje miejsca Kamilowi. zawsze we wszystkim. Choć ostatnio zaczynam wprowadzać równe zasady w domu.

Zastanawia mnie tylko jedno skąd ten sarkazm? Ironia czy jakby tego nie nazwać?
Ostatnio zmieniony przez iska36 Pon Lis 15, 2010 19:15, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 19:27   

M i T napisał/a:
2) zauważyłaś, że wszystko się zmieniło w momencie pójścia synka do szkoły. Ten temat warto byłoby rozwinąć, bo jest to bardzo ważna obserwacja. Pójście do szkoły dla wielu maluchów może być traumatycznym przeżyciem. Czy Kamil wcześniej chodził do przedszkola? Jak się tam czuł? Jak się czuł w szkole? Jak postrzegał nauczycielkę i swoich rówieśników? A oni jego? Czy często chorował? Jak dużo wiesz o tym, co czuł w związku z rozpoczęciem nauki w szkole? Jak mu wówczas pomagałaś? A co robił wówczas tata Kamila?


Kamil był bardzo cichym dzieckiem. Nie chodził do przedszkola. W wieku 6-lat poszedł do zerówki i tam dopiero padły pierwsze słowa na temat nieśmiałości dziecka. Nikt nie wysnuwał podejrzenia jakiegokolwiek zaburzenia. Nieśmiałość wyjątkowa nieśmiałość - taką diagnozę pierwotnie postawiona w PPP. Terapia nic nie pomogła. Kamil poszedł do szkoły. Wciąż był nieśmiały. Pedagog stwierdził, że dziecko może mieć wadę słuchu. Kolejne badanie i pierwotne stwierdzenie: Dziecko niedosłyszy. Kolejne dwa badania - dziecko słyszy. Dopiero pod koniec trzeciej klasy po juz nie zliczę ilu wizytach u ilu specjalistów, dowiedzieliśmy się, że to autyzm.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 19:44   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 23:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 20:09   

Tak dom pełen dzieci, też tego zawsze chciałam. I mam. Kocham te moje dzieciaki całym swoim twardym serduchem.
Dziś już pora na odpoczynek.
Dobrej nocy wszystkim :medit:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 20:13   

iska36 napisał/a:
Ojciec Kamila zostawił nas 5 lat temu. Nie umiał się znaleźć w takiej codzienności.

I kolejny traumatyczny cios dla dziecka...

iska36 napisał/a:
To że mój syn ma rodzeństwo nie sprawiło bynajmniej jakiegoś odrzucenia, zepchnięcia na dalszy plan.

Iska, przecież sama wcześniej napisałaś: "niestety nie mogę mu zagwarantować we wszystkich dziedzinach życia pierwszeństwa". Nie chodzi o jakieś brutalne odrzucenie starszego dziecka. Sam fakt pojawienia się młodszego dziecka jest dla starszego ogromnym przeżyciem i stresem. Nie wiem, czy miałaś młodsze rodzeństwo, ale spróbuj wczuć się w te sytuacje z pozycji 6-latka, w życiu którego nagle pojawia się braciszek. Spróbuj popatrzeć na tę sytuację nie jako mama, ale właśnie jako dziecko. Jak się mógł czuć, co mógł przezywać Twój synek...

Naprawdę nie jest tak, że dzieci maja łatwe i przyjemne życie. Świat dziecka tez jest pełen stresu i traum, tylko dorosłym problemy dzieci wydaja się czymś nieistotnym w porównaniu do ich własnych "dojrzałych" problemów. Chodzi o to, by tę mentalność zmienić i spróbować popatrzeć na przeżycia dziecka oczami dziecka. W swoich ostatnich postach Ewa (Mama Maciusia) również zwraca na to uwagę. JaśniePani też przytacza świetne obserwacje z własnego życia. Warto zwrócić szczególną uwagę na posty tych mam.

iska36 napisał/a:
Nie chodził do przedszkola. W wieku 6-lat poszedł do zerówki i tam dopiero padły pierwsze słowa na temat nieśmiałości dziecka.

Był cichy i nieśmiały i nagle został wrzucony w zwariowany wir szkoły gdzie nie bardzo mógł się odnaleźć. Być może to było zbyt nagłe, nie poprzedzone odpowiednim przygotowaniem synka, wydarzenie. Do tego młodsze rodzeństwo, a wkrótce potem odejście ukochanego tatusia ("ukochanego", bo dla tak małego dziecka rodzic jest wszystkim, jest bogiem). Popraw mnie, jeśli pomyliłam chronologię wydarzeń. Dziecko przeżywa cios za ciosem i nie bardzo umie sobie z tym poradzić. Na dodatek Ty masz wszystko na swoich barkach i puszczają Ci nerwy z przemęczenia, frustracji i braku wsparcia. Wyobrażam sobie, jak trudny to był (i pewnie wciąż jest) okres...

Iska, czy udało Ci się znaleźć wsparcie jakiejś współczującej osoby (psychologa, bliskiej osoby, przyjaciółki, etc.) dla siebie? To fajnie, że udało Ci się napisać i wydać książkę, ale to nie rozwiązuje problemu, prawda? Być może rzucasz się w wir pomagania innym mamom by uciec od własnych problemów, bólu, niezrozumienia i frustracji?

Mam jedno szybkie pytanie. Kiedy byłaś małą dziewczynka, czy Twoi rodzice kłócili się, czy krzyczeli (na siebie nawzajem, na Ciebie)?

Marishka

P.S.
iska36 napisał/a:
Zastanawia mnie tylko jedno skąd ten sarkazm? Ironia czy jakby tego nie nazwać?

To smutne, że tak odebrałaś moje uwagi. Być może tak się stało dlatego, że jesteś na Forum od niedawna i nie miałaś jeszcze okazji przeczytać wielu postów, które z Mężem napisaliśmy na tematy związane ze sferą psyche. Nie widzę powodu do sarkazmu czy ironii, kiedy opisujesz swoje życie jako "ciągłą walkę". Uważam takie życie za trudne, frustrujące i bolesne, ponieważ takie mam skojarzenia z "walką". Być może Ty uważasz taka "walkę" za coś pozytywnego, stad to drobne nieporozumienie.
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Lis 15, 2010 20:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 22:58   

Ewa, mimo wszystko uważałbym przy okazji (nie sugeruję, że coś takiego ma miejsce u Ciebie, ale może się zdarzyć, jeśli człek ma schedę w postaci perfekcjonizmu), by nie popaść w skrajność, co rozumiem tu jako próby tłumienia wszelakich uczuć złości, wściekłości. To coś innego niż kontrola emocji.
Emocja musi wybrzmieć, by nie musieć nieustannie brzmieć (ale to doskonale wiesz). Najgorszym wariantem wydaje się wygaszenie w sobie uczuć aż do pozornej nirwany. Nie sugeruję, by pokazywać dziecku wybuch wulkanu, ale by mieć świadomość, że nie gaszę w sobie emocji. One muszą płynąć swobodnie w głowie. Wiesz, czasem w mojej głowie dzieją się dantejskie sceny z udziałem wielu osób próbujących mi szkodzić. Emocja wtedy niezwykle skutecznie sobie wybrzmiewa aż do ewentualnego wystąpienia kolejnego bodźca. Nikt na tym nie cierpi (KMWTW).
Do dziecka nie podchodzisz w masce nieustannego spokoju, ale nie wyżywasz się też na nim. JaśniePani świetnie zobrazowała to, co mam na myśli w wiadomo jakim poście - wiesz, tym o zaklockowanym pokoju i zmęczeniu, o którym informuje swoje bobinkowo :)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Lis 15, 2010 22:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pon Lis 15, 2010 23:25   

M i T napisał/a:
...JaśniePani świetnie zobrazowała to, co mam na myśli w wiadomo jakim poście - wiesz, tym o zaklockowanym pokoju i zmęczeniu, o którym informuje swoje bobinkowo :)...

Tomek...

No tak, ale JaśniePani jest po
STUDIACH WYZSZYCH STACJONARNYCH
no i sam material genetyczny pewnie rowniez EKSTRA KLASA! :viva:

Tak wiec w jednym zdaniu - samo zycie
wiedzie do "segregacji rozumowej" rowniez na tym etapie! 8-)

Tego sie nie da przeszczepic na "platforme rodzinna"
gdzie rodzice i dzieci, okreslajac to delikatnie!
ODBIEGAJA od NORMY! :hihi:

Tutaj nalezy przesunac "akcenty" w metodyce
stosujec czesciej metody "odruchow warunkowych"! 8-)

KMWTW.
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 23:37   

Misiek, co Ty chcesz przez ten post powiedzieć? Bo chyba nie to, o czym myślę, że chcesz?

Tomek
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pon Lis 15, 2010 23:43   

M i T napisał/a:
Misiek, co Ty chcesz przez ten post powiedzieć? Bo chyba nie to, o czym myślę, że chcesz?

Tomek

Tomek, ale przyznasz, ze "metodyke" nalezy dostosowac
do "platformy rodzinnej"? 8-)

Tak czy nie? 8-)
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 15, 2010 23:44   

Myślę, że nie masz wystarczającej ilości konkretnych danych, by pytać w TYM akurat przypadku w TEN akurat sposób.

Tomek
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pon Lis 15, 2010 23:52   

M i T napisał/a:
Myślę, że nie masz wystarczającej ilości konkretnych danych, by pytać w TYM akurat przypadku w TEN akurat sposób.

Tomek

Moja intencja jest JASNE akcentowanie,
ze w jednych rodzinach dana metodyka sie sprawdza
a w "innych" za cholere juz nie! 8-)

Oczywiscie nalezalo by napisac dlaczego nie.
Okreslic podstawowa przyczyne fiaska stosowanie
"jednej filozofii" w odmiennych warunkach "platform rodzinnych". 8-)
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 00:04   

Ok, nakreśl to samo, ale w odniesieniu do konkretnych osób tu piszących. Wtedy można pokusić się o weryfikację Twojej diagnozy i metodologii. Widzisz, to trudny i potrzebny wątek. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że zostanie spłycony.

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 00:07   

no wlasnie, napisz konkretnie o co chodzi.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lis 16, 2010 00:25   

M i T napisał/a:
Ok, nakreśl to samo, ale w odniesieniu do konkretnych osób tu piszących. Wtedy można pokusić się o weryfikację Twojej diagnozy i metodologii. Widzisz, to trudny i potrzebny wątek. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że zostanie spłycony.

Tomek

Dobrze, mnie jest trudno o tym pisac,
ale czy w wypadku np. "uposledzenia umyslowego"
nie nalezaloby wprowadzic do metod wychowawczych
w wiekszym zakresie np. "kar"? 8-)

Oraz tak jak to stosuje JasniePani delikatnej formy
tzw "brutalnej szczerosci"? :hihi:

Mam wrazenie, ze gdy cala metodyka ma sie "topic w dobryzmie"
to efekty moga byc par excellence "nieoptymalne"! 8-)
.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lis 16, 2010 00:36   

JaśniePani napisał/a:
no wlasnie, napisz konkretnie o co chodzi.

Materia o ktorej piszemy jest niezwykle delikatnej natury.
Trudno jest pisac ze zwykla szczeroscia na temat stosowania "kar".

Jestem ciekawy czy sa badania na ten temat
potwierdzajace skutecznosc "modyfikacji"
metod w zaleznosci od stopnia "rozwoju" nazwijmy
to wrodzonej "innosci". 8-)
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 01:05   

To nie była żadna wrodzona "inność". Pojawiła się po pewnych zdarzeniach. Środowiska badaczy mogą srodze się mylić i upatrywać "inności" w kwestiach genetycznych, od urodzenia itp.
Zresztą, ja nie wiem, czy warto dyskutować, bo jak widzę, nie odniesiesz się do konkretnych przypadków z forum. O jakich karach piszesz? O jakiej brutalności? O jakiej "inności"?

Może od początku. Autyzm wyskoczył jak z pudełka - w przypadku dziecka Iski - po rozpoczęciu szkoły. Więc, albo to nie jest autyzm, albo autyzm pojawia się jako zaburzenie wskutek silnej implozji emocjonalnej i finalizuje jako ekstremalna forma introwersji.
Tak czy siak, można ryzykować czynnik sprawczy psychiczny. A może autyzm jest jak słabo dookreślone ADHD - zaburzenie z katalogu nowości chorobowych współczesnej psychiatrii i promocji leków?

Czy nie ma zasadności twierdzenie o istnieniu naprawdę szerokiej możliwości modelowania życia psychicznego i tym samym, wpływania na stan somatyczny?
Prawdopodobnie - a raczej na pewno, bo nie jesteśmy duchami - można opisać biochemicznie proces klasycznego wyparcia. Miłość też. Wszystko, co tyczy się człowieka. Myśl też nie jest z duupy wyjęta. Ale czynniki sprawcze, wolicjonalne, świadomościowe są tak dalece ludzkie, tak bardzo słabo weryfikowalne z pozycji klasycznego szkiełka i oka, że jedyne, co na razie można w tej materii wyrokować, opiera się na:
- obserwacji
- introspekcji
- analizie porównawczej
- ocenie wg stopnia własnego przepracowania, przy każdorazowym nacisku na indywidualność każdego z ludzi.

Na marginesie, brak świadomości emocjonalnej, brak kontaktu ze swą sferą emocji - WSZYSTKICH EMOCJI - pozbawia indywidualności ludzi bardziej skutecznie niż jakakolwiek dyktatura. Człowiek nieświadomy daje się bardzo łatwo ustawić w dłuugim szeregu mu podobnych.
Sukcesy i doświadczenia psychologii często ulegają aberracji i nie są wystarczającym mat. dowodowym, bo obserwacje czynione są często na ludziach nieświadomych - takich, których łatwo podciągnąć i podkreślić za pomocą kilku prostych narzędzi diagnostycznych.
Człowiek pozbawiony świadomości emocjonalnej i silnej integracji swej psyche, jest idealnie przygotowany do manipulacji nawet najprostszymi środkami.

Wracając do autyzmu: Grizzly, na czym polega to zaburzenie i skąd się według Ciebie wzięło? Od razu chciałbym napisać, że wg. mnie eugenika nic tu nie pomoże.

Tomek
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lis 16, 2010 02:11   

M i T napisał/a:
...Może od początku. Autyzm wyskoczył jak z pudełka - w przypadku dziecka Iski - po rozpoczęciu szkoły. Więc, albo to nie jest autyzm, albo autyzm pojawia się jako zaburzenie wskutek silnej implozji emocjonalnej i finalizuje jako ekstremalna forma introwersji.
Tak czy siak, można ryzykować czynnik sprawczy psychiczny. A może autyzm jest jak słabo dookreślone ADHD - zaburzenie z katalogu nowości chorobowych współczesnej psychiatrii i promocji leków?...
ASD czyli autism spectrum disorders to nie "jedna choroba"
z "jednoznacznymi" objawami i znana etiologia. 8-)

Co by nie "zabladzic" powinnismy w czasie dyskusji
trzymac sie uznanych "definicji" i dokonanych "ustalen"
gdy "dobieramy sie" do indywidualnego przypadku. 8-)

Niestety juz na samym poczatku mamy powazne przeszkody
bowiem "oficjalnie" nie uznaje sie za przyczyne ASD:
a.) ozieblosci uczuciowej i "fizycznej" mamuski w stosunku do malej "dzidzi"
b.) spisek na skale swiatowa czyli podawania trujacej rteci
pod plaszczykiem "szczepionek" - wiadomo Thiomersal. :hihi:

Tutaj oczywiscie zaraz nastapi "konfrontacja" bowiem jest cala armia
"wierzacych" wlasnie w taka przyczyne a odrzucajacych wszystkie inne niewymienione. 8-)

Jesli zatem mamy nazywac chorobe dziecka Iski to mozna
nawet przyjac "na roboczo" ze to nie ASD ale choroba
podobna bowiem pojawiaja sie podobne objawy jak w ASD.

Mnie interesuje jednak jak w tej konkretnej sytuacji Iski
bedzie skuteczny np. "klaps", ktory dzisiaj jak wiemy
jest wyjety z pod prawa? 8-)
.
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 07:23   

[quote="M i T
Tu widzę kolejne traumatyczne wydarzenie - pojawienie się rodzeństwa.
Marishka[/quote]

Jezu! Mariszka, co Ty 'godosz'?
Jak amerykanka u psychoanalityka na kanapie. :zzz:
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
Ostatnio zmieniony przez gam Wto Lis 16, 2010 07:24, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 08:15   

No dzień dobry. Widzę dyskusja wrze. Czy mój syn ma autyzm czy nie? Otóż proszę nie podważajcie znów diagnozy wielokrotnie weryfikowanej przez rozmaite ośrodki.
Kamil ma autyzm wysokofunkcjonujący - potwierdzono rozpoznanie w trzech ośrodkach diagnostycznych. Na samym początku spierano się czy czasem nie jest to Zespół Aspergera. Ostatecznie zdiagnozowano autyzm.
Czy jego zaburzenie powstało na skutek traumatycznych zdarzeń?
Otóż nie.
I tak:
- Nie byłam oziębłą matką - choć wiadomo, że ta teoria została dawno obalona.
- Kamil nigdy na dobrą sprawę nie był związany emocjonalnie z ojcem. W domu dla niego istniała tylko matka. Ojciec większą część swojej rodzinnej bytności spędził poza granicami kraju.
- Kamil zawsze był inny. Nie rozmawiał z obcymi, nawet od dziadków stronił. Jako małe dziecko miewał zachowania typowe dla autyzmu tylko, że ja o tym nie wiedziałam. Na prowincji trudno jest rozpocząć wczesną diagnostykę dziecka. Dziś wiem, że jego wstręt do mycia głowy czy unikanie strzyżenia to były jedne ze znaczących symptomów.
- Nowe dziecko w domu? Kamil całymi dniami przesiadywał przy bracie. Uwielbiał patrzeć jak maluch bawi się rączkami.
Myślę, że zrobiono z młodszego rodzeństwa taki symbol kary dla tych starszych dzieci.
Czy moi rodzice się kłócili? Czasem jak wszędzie. Nie nie jestem z jakiejś toksycznej rodziny. Moi rodzice zawsze stawiali dzieci na pierwszym miejscu. Nie było awantur, ani tym podobnych ekscesów. Normalny ciepły dom.
Ja powiem tak: nie da się generalizować. Zbyt wiele rzeczy różni się tak znacząco od siebie by wpychać je do jednego wora.
Czy kara dla Kamila przyniesie efekt?
Kamil ma opracowany system kar i dobrze wie, że jeśli zrobi coś złego ma "szlaban" na komputer.
Klaps? Nie wyobrażam sobie klapsów w przypadku trzynastolatka.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 08:58   

grizzly napisał/a:
...trzymac sie uznanych "definicji" i dokonanych "ustalen"..


toz to autorytaryzm pelna geba :hah:
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 09:18   

W przypadku "kar" trzeba jednoznacznie rozroznic: wzmocnienie negatywne od braku wzmocnienia potytywnego: czyli kare de facto od braku nagrody.

Byla w latach 80 taka sprawa w USA: w jednym z osrodkow dla dzieci autystycznych zaczeto uzywac wzmocnien negatywnych, konkretnie.... porazen pradem.
Instytucja sprawujaca kontrole nad tym osrodkiem gdy tylko dowiedziala sie o stosowanych metodach natychmiast zakazala tego typu praktyk.
Sprawa trafila do sadu.
Pozew zlozyli rodzice, ktorzy... twierdzili ze zadna inna metoda nie przynosila u ich dzieci tak dobrych efektow.

Oto czarna karta behawioryzmu i psychologii/psychiatrii w ogole.
brrr

W tym kontekscie jakze trafne sa slowa Rogersa, bedace odpowiedzia na radykalizmy niektorych behawiorystow, ze zdrowie psychiczne to jednak cos wiecej niz tylko brak objawow.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Ostatnio zmieniony przez zenon Wto Lis 16, 2010 09:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 10:44   

iska36 napisał/a:
choć wiadomo, że ta teoria została dawno obalona.

A jaki jest materiał dowodowy obalający teorię wpływu tego rodzaju matek? Pytam, bo nigdzie się nie natknąłem na jakieś wyjaśnienia poza "obalono". Skoro tak, to za pomocą jakiejś merytorycznej kontrargumentacji. Jaka ona była?

Tomek
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 11:17   

Też nie znalazłam w zasadzie nigdzie żadnych badań potwierdzających brak wpływu zlodowacenia emocjonalnego matek ale nie znalazłam też dowodów namacalnych na istnienie takiego powiązania.
Kilka miesięcy temu zaś przeczytałam doniesienia na temat zdiagnozowania autyzmu u psa. Jak miałby się więc ta teoria do tego akurat przypadku?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 13:28   

Iska, zauważam pewne nieścisłości. Wcześniej napisałaś tak:
iska36 napisał/a:
Mój syn był kiedyś cichym grzecznym chłopcem. Kiedyś, póki nie poszedł do szkoły. Nie. Inaczej, póki nie zmienił wychowawcy, a więc w czwartej klasie nastąpił przełom. Krzyk, to właśnie krzyk i codzienne ataki histerii jest dla mnie "zabójczy".


Teraz piszesz, że "Kamil zawsze był inny":
iska36 napisał/a:
Nie rozmawiał z obcymi, nawet od dziadków stronił. Jako małe dziecko miewał zachowania typowe dla autyzmu tylko, że ja o tym nie wiedziałam. Na prowincji trudno jest rozpocząć wczesną diagnostykę dziecka. Dziś wiem, że jego wstręt do mycia głowy czy unikanie strzyżenia to były jedne ze znaczących symptomów.


Nasuwa się więc logicznie cała masa pytań:
- odpowiadało Ci to, że był "cichym grzecznym chłopcem"?
- ciągle piszesz o krzyku, dlaczego właśnie on jest dla Ciebie "zabójczy"? Co w Tobie "zabija"?
- jak to w końcu było z pójściem do szkoły, a szczególnie z wychowawcą i 4 klasą?
- dlaczego wcześniej nie zwracałaś na to uwagę, a teraz uważasz, że lęk przed obcymi, stronienie się od dziadków, niechęć do mycia głowy czy podcinania włosów, to "typowe" objawy autyzmu?

(Miliony dzieci na świecie zachowują się w podobny sposób i jest to zachowanie zupełnie normalne, dość typowe dla maluchów. Wystarczy znalezienie odpowiedniego podejścia do dziecka i problem mija. Np. z lękiem/niechęcią do obcinania włosów spotyka się prawie każda matka. Osobiście nie znam ani jednej, która mówiła by o tym, że jej dziecko tę czynność uwielbia. Podobnie jest z myciem głowy. Niektóre bobaski to uwielbiają, inne wpadają w panikę. Autyzm? A może nieodpowiedni szampon, źle dobrana temperatura wody, niewygodna pozycja, brak delikatności i/lub cierpliwości osoby myjącej, przymus zamiast zabawy, pospiech, etc.? Jeśli to maja być znaczące symptomy autyzmu, to w takim razie większość populacji jest autystyczna. Przecież to absurd!)

iska36 napisał/a:
Czy mój syn ma autyzm czy nie? Otóż proszę nie podważajcie znów diagnozy wielokrotnie weryfikowanej przez rozmaite ośrodki.

To bardzo dziwna i niepokojąca "prośba". Niepokojąca dlatego, że wyraźnie pokazuje Twoje pogodzenie się z nieuleczalnością autyzmu oraz bezgraniczną wiarę w autorytety (medyczne). W tym wątku inne mamy dzielą się zupełnie odmiennym podejściem do problemu - szukają, próbują, popełniają błędy i próbują dalej, nie poddają się i nie wierzą, że autyzm jest wyrokiem. Ewa (Mama Maciusia) np. niedawno napisała w tym wątku wprost, że właśnie podważa diagnozę lekarzy w sprawie Aspergera jej synka. Dlaczego? Ponieważ zauważa, jak ogromny wpływ na poprawę zdrowia Maciusia ma zmiana jej stosunku wobec synka. Ewa dzieli się konkretnymi przykładami na które warto zwrócić uwagę.

iska36 napisał/a:
Kamil ma autyzm wysokofunkcjonujący - potwierdzono rozpoznanie w trzech ośrodkach diagnostycznych.

Ale na jakiej konkretnie podstawie postawiono taką diagnozę? Bo dziecko krzyczy na Ciebie (ale nie krzyczy w szkole, jak sama pisałaś)? Czytam o Kamilu i za chiny nie mogę dopatrzyć się czegoś, co świadczyłoby o jakichś straszliwych zaburzeniach chłopca, wręcz przeciwnie - podobne zachowanie można zaobserwować u wielu innych dzieci. Chyba, że jest coś, o czym tu nie piszesz...

Odnoszę też wrażenie, że ta wielokrotnie potwierdzona diagnoza sama w sobie jest dla Ciebie ważniejsza, niż dociekanie wszystkich możliwych przyczyn emocjonalnego zaburzenia Kamila i poszukiwanie rozwiązania. Wiemy, że to autyzm, który nie ma przyczyny i nie ma "lekarstwa". Koniec. Kropka. Tak właśnie postrzegam Twój stosunek do problemu na podstawie Twoich postów. Osobiście nie zgadzam się z takim podejściem, chociaż rozumiem, że pewnie wynika ono z Twojego zmęczenia (ciągłą walką) i frustracji.

iska36 napisał/a:
Czy jego zaburzenie powstało na skutek traumatycznych zdarzeń?
Otóż nie.

Skąd takie natychmiastowe odrzucenie tej hipotezy? Widzę w tym przede wszystkim ogromna potrzebę obrony siebie jako matki (oraz swoich rodziców), co automatycznie uniemożliwia spojrzenie na świat i problemy dziecka z pozycji dziecka. Bez przykucnięcia i próby popatrzenia na pewne sytuacje oczami dziecka nie da się zrozumieć, co to dziecko widzi i czuje. Bez mocnej więzi z dzieckiem (sobą), którym też kiedyś się było, nie da się dobrze zrozumieć własne dzieci. Będzie się je postrzegać jako kolejny obiekt "walki" ("Pobudka o siódmej, a zaraz potem walka z Kamilem"), a nie osobę czującą, myślącą i posiadającą indywidualność.

iska36 napisał/a:
Kamil nigdy na dobrą sprawę nie był związany emocjonalnie z ojcem. W domu dla niego istniała tylko matka. Ojciec większą część swojej rodzinnej bytności spędził poza granicami kraju.

Iska, naprawdę nie dostrzegasz jak wiele cierpienia taka sytuacja stwarza dla dziecka? Napisałaś, że Kamil "nie był związany emocjonalnie z ojcem". To bardzo dziwne zdanie. Czy chciałaś może napisać, że to ojciec Kamila nie był związany emocjonalnie z synem? Jak miało małe dziecko związać się z osoba ciągle nieobecną? Jesteś pełna wściekłości na męża, a jednak nie czuję, byś stała po stronie syna, ponieważ to o Kamilu napisałaś, że "nie był związany emocjonalnie z ojcem". Tak, jakby budowanie tej więzi w 100% zależało od dziecka.

iska36 napisał/a:
Nowe dziecko w domu? Kamil całymi dniami przesiadywał przy bracie. Uwielbiał patrzeć jak maluch bawi się rączkami.

To tylko jeden piękny idylliczny obrazek. Wcześniej pisałaś o przygniataniu młodszego braciszka i o tym, jak musisz pilnować, by dzieci bawiły się osobno. Bronisz wyidealizowanej wizji rodzeństwa, a przecież doskonale wiesz, że w rzeczywistości nie jest tak łatwo i różowo, jak chciałabyś to przedstawić. A tu nie chodzi o obronę siebie jako matki i skupianie się na wyidealizowanych obrazkach, ale o wczucie się w sytuacje dziecka, którego dotychczasowy świat nagle radykalnie się zmienił. Chociażby dlatego, że zmieniła się też jego pozycja w rodzinie. Czy "nowe dziecko w domu" oznacza dla Ciebie nieustanną euforie i radość? Przecież doskonale pamiętasz, że Twoje życie się zmieniło wraz z pojawieniem się kolejnego dziecka. I nie było Ci lekko, łatwo i przyjemnie. Prawda? Dlaczego więc nie jesteś w stanie dopuścić do siebie myśli, ze Kamilowi również nie było łatwo?

iska36 napisał/a:
Myślę, że zrobiono z młodszego rodzeństwa taki symbol kary dla tych starszych dzieci.

Widzę w tych słowach ogrom niezrozumienia dla uczuć dziecka. To ciekawe, że postrzegasz to w kategoriach "kary", nie spotkałam się wcześniej z podobnym podejściem do sprawy. Iska, rozumiem, że masz rodzeństwo? Jesteś z tego młodszego (i stąd ten lęk, że mogłaś być "karą" dla starszego?)? A może to Ty jesteś najstarszą z dzieci (i bronisz wyidealizowanego obrazku rodzeństwa)?

Ja postrzegam pojawienie się rodzeństwa bezwzględnie jako ogromny STRES dla starszego dziecka i staram się spojrzeć na radykalnie zmieniającą się sytuację w rodzinie właśnie z poziomu dziecka.

iska36 napisał/a:
Czy moi rodzice się kłócili? Czasem jak wszędzie.

Pamiętasz, jak się wtedy czułaś?

iska36 napisał/a:
Kamil ma opracowany system kar i dobrze wie, że jeśli zrobi coś złego ma "szlaban" na komputer.

Jak wygląda ten "system kar"? Jakie wykroczenia należą do kategorii "coś złego"? Czy "szlaban na komputer" jest zawsze, bez względu na rodzaj "wykroczenia"? Osobiście uważam kary za jakąś aberrację. O wiele bardziej rozsądne jest pokazywanie dziecku, że każdy czyn niesie za sobą pewne logiczne konsekwencje. Oczywiście tu przydałyby się konkretne przykłady "wykroczeń" i "kar", którym można byłoby się przyjrzeć i omówić. Bez konkretów taka ogólnikowa dyskusja nie ma sensu.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lis 16, 2010 13:32, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 14:55   

pierwsza rzecz . Opisałam dokładnie w książce jak to było ale odpowiem
Jako małe dziecko Kamil przesiadywał ciagle na dywanie w pokoju i bawił sie klockami bądź zakrętkami od słoików, innych zabawek,a miał ich sporo, nie używał.Nigdy nie płakał ale znowu też nie wyglądało to tak, że zostawiałam go samego sobie. Zawsze byłam przy nim tyle, że on nie potrzebował mojego towarzystwa.
Bardzo mało mówił, powinnam raczej napisać nie chciał mówić, bo czytał świetnie program telewizyjny. Pamiętam, że nigdy nie płakał. Nigdy. Wszystkie szczepienia obyły się bez krzyku. Kiedyś gdy byłam z nim na podwórku, upadł i skaleczył się w rękę. Miał może z trzy lata, nie płakał.
Wezwałam wtedy lekarza i zapytałam czemu tak jest. Czemu nie śmieje się jak inne dzieci i nie płacze i nie przytula się do mnie kiedy biorę go na ręce. Usłyszałam, że jestem przewrażliwiona i że dzieci bardzo się różnią w rozmaitych reakcjach. Mój Kamil jak sie cieszył skakał, jak się denerwował chował się za łóżkiem. Pytałam czemu tak się dzieje, uspokajano mnie, że wyrośnie z tego.
Szkoła, I klasa nowe środowisko wiadomo jak dzieci to znoszą. Kamil siedział w ławce sam do nikogo się nie odzywał do czasu aż pani nie rozpoczęła lekcji opowieściami o środowisku naturalnym. Mój syn odżył mógł godzinami o tym rozmawiać. Pani zauważyła mocne strony Kamilka i zaczęła go angażować w zajęcia. Klasa nagle zaczęła słuchać Kamila z zainteresowaniem. Mój syn stawał do konkursów przyrodniczych. W tamtym czasie uwielbiał szkołę. Karą dla niego było jak musiał opuścić dzień w nauce.
Wychowawca zmienił się w czwartej klasie a wraz z nim zmieniło się wszystko. Koledzy i koleżanki nie byli już zainteresowani geografią czy przyrodą a raczej przeszkadzaniem na zajęciach. Kamil był takim klasowym chłopcem do napuszczania.
W tym czasie mniej więcej zaczął się ten jego krzyk. Krzyk jako lek na wszystko. Obok krzyku puszczanie się do ucieczki, byle przed siebie.
Jego ojciec nigdy nie miał z synem wspólnego języka. Nie wiem czemu. Była też taka sytuacja kiedy ojciec wyjeżdżał. Mój syn nie płakał, nie pytał kiedy wróci. On tylko chciał wiedzieć gdzie dokładnie ojciec jedzie. A kiedy ten nie chciał mu odpowiedzieć Kamil zdenerwowany schował się w szafie.
Wiele lat wmawiano mi, że się zwyczajnie czepiam, że wynajduję dziurę w całym twierdząc, że moje dziecko jest inne. Długo nie mogłam się pogodzić z diagnozą więc nie pisz mi proszę że trzymam sie autyzmu tak ostatniej deski ratunku. To nieprawda.
Z bratem Kamil zaczął się w ten sposób bawić jak mały miał 4 lata. Tak mniej więcej.
Nie wiem komu jest lepiej a komu gorzej, nie wiem czy skrzywdziłam Kamila dając mu rodzeństwo. Nie odbieram tego w ten sposób. Kamil nie rozumie, że jego zabawy są niebezpieczne. Nie rozumie! Wszelkie próby były podejmowane nie tylko przeze mnie również przez jego terapeutę. Kamil bawisię z dziećmi jak z maskotkami, rzuca, kopie, szarpie.
Diagnostyka trwała 4 lata. Były testy diagnostyczne, obserwacje. Ja nie postawiłam diagnozy. Zrobili to specjaliści psychiatrii dziecięcej. Walczyłam do ostatniej wizyty by usłyszeć, że może to jednak nie autyzm. Nie udało mi się.
O co kłócili się moi rodzice? Nie wiem nigdy nie kłócili się przy nas. Nigdy też nie byli wulgarni ani aroganccy. Nie bili tez nas, dzieci.
I ostatnie system kar i nagród.
Jesli Kamil uderzy celowo kogoś ma skrócony czas gry do 30 min.
Używanie wulgaryzmów albo nie odrobi lekcji nie gra wcale tego dnia.
Jeśli sprzątnie swoje rzeczy i pościeli łóżko gra o pół godz dłużej
Jeśli bez kłótni odrobi lekcje i bezpiecznie bawi się z dziećmi ogląda wieczonem ulubiony program.
Mniej więcej tak to wygląda.
Ja byłam najmłodszym dzieckiem rodziców
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 14:57   

iska36 napisał/a:

- Nowe dziecko w domu? Kamil całymi dniami przesiadywał przy bracie. Uwielbiał patrzeć jak maluch bawi się rączkami.
Myślę, że zrobiono z młodszego rodzeństwa taki symbol kary dla tych starszych dzieci.

Iska, ja wiem ile radośsci, nowych doświadczeń wnosi do domu młodsze rodzeństwo.
Nie wypowiadam się w temacie autyzm , bo wiem tyle co z tego forum, a to za mało.

Ja urodziłam Sarę gdy moje starsze dzieci miały 8 i 10 lat.
Obawiałam się zbyt dużej różnicy wieku między dziećmi. Wiadomo, że większą uwagę skupia się na noworodku, ale w moim przypadku to właśnie te moje starsze dzieci bardziej się przejmowały płaczem, kąpaniem małej itp.
Myślę, że już wtedy nauczyły się wielu rzeczy.

Dzisiaj są dorosłymi , odpowiedzialnymi ludźmmi, a i tak interesuje je los Sary; postępy w szkole itp.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 15:09   

To prawda ja sama byłam najmłodsza i wiem jak wiele troski otrzymałam od sióstr. Do dziś moje siostry dzwonią do mnie codziennie, a ja do nich. Jesteśmy bardzo zżytą rodziną. Uwielbiam moich rodziców, którzy dziś mają po osiemdziesiąt lat i kocham moje rodzeństwo . Wydaje mi się że zawsze możemy wszyscy na siebie liczyć stąd też nie rozumiem tej całej definicji pojawienia się rodzeństwa jako jakiejś traumy.
Ostatnio zmieniony przez iska36 Wto Lis 16, 2010 15:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 15:40   

iska36 napisał/a:
nie rozumiem tej całej definicji pojawienia się rodzeństwa jako jakiejś traumy.

Ponieważ idealizujesz dzieciństwo i trzymasz się kurczowo wszelkich mitów z tym związanych. A tu chodzi o pochylenie się nad dzieckiem i jego uczuciami, oraz spojrzenie na świat jego oczami, z pozycji dziecka, a nie osoby dorosłej, która zapomniała (czyli wyparła) o wszystkich trudnościach z własnego dzieciństwa....

W poprzednim długim poście opisałaś niektóre przeżycia Kamila. Z tych opisów - DLA MNIE - nie wyłania się obraz chorego dziecka, ale dziecka pozbawionego poczucia bezpieczeństwa, może samotnego, zagubionego, nie wiedzącego jak adekwatnie wyrazić ból, lęk i wściekłość. Myślę, że kluczem do pomocy Kamilowi jest aktywne zainteresowanie się jego uczuciami i praca w tym kierunku. A to jest możliwe tylko przy właściwym rozeznaniu we własnych uczuciach. Jeśli Ty sama boisz się pewnych uczuć (a boisz się, bo często wspominasz chociażby o lęku przed krzykiem syna), to jak chcesz pomóc dziecku wyrażać jego uczucia? Jeśli wszędzie z przerażeniem dopatrujesz się ataków wobec swojego rodzicielstwa, to jak masz zdobyć się na odwagę by spojrzeć na siebie krytycznie i spróbować coś zmienić? Jeśli absolutnie bezkrytycznie i idealistycznie patrzysz na własnych rodziców, to jak będziesz mogła przyznać się do własnych błędów? Jeśli stoisz tylko i wyłącznie po stronie dorosłych/rodziców, to jak chcesz pomóc swojemu dziecku?

Chyba że się mylę, że chcesz pomóc Kamilowi... Być może w ogóle nie chodzi o syna, tylko... o Ciebie?

Marishka
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 15:53   

M i T napisał/a:
Ponieważ idealizujesz dzieciństwo i trzymasz się kurczowo wszelkich mitów z tym związanych. A tu chodzi o pochylenie się nad dzieckiem i jego uczuciami, oraz spojrzenie na świat jego oczami, z pozycji dziecka, a nie osoby dorosłej, która zapomniała (czyli wyparła) o wszystkich trudnościach z własnego dzieciństwa....


Chyba Cię lekko poniosło. Co mam napisać, że miałam straszny dom? Mam dorobić jakąś trumatyczną historyjkę, żeby Cię zadowolić? A może to z Twoim życiem było coś nie tak, że w każdym doszukujesz sie jakiejś koślawiącej przeszłości?
Przepraszam bardzo ale nic o mnie nie wiesz. Mam rozumieć że jesteś zwolennikiem wrzasków na cały dom?
Wątpię. Zbyt łatwo Ci przychodzi wysnuwanie zbyt dalekich wniosków. A może mam napisać tak masz rację, tu chodzi o mnie, bo guzik mnie obchodzą moje dzieci? Wiesz poszukaj innego królika doświadczalnego, myślę, że Twoje teorie są krzywdzące tak dla mnie jak i mojego dziecka.
Przyjmij do wiadomości, że nie wszyscy ludzie mięli beznadziejnych rodziców i patologiczne wzorce. Wiesz co to norma? Więc ja miałam normalny dom, taki zwyczajny, pospolity. Ojciec nie pił przy najmniejszej okazji matka nie łatała po koleżankach. dziecinstwo nic nadzwyczajnego szkoła, obiad w domu, lekcje, kolacja, dobranocka i lulu.
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 15:56   

Sorry teraz mnie poniosło ale nie lubię jak ktoś mi coś wmawia. Dla uspokojenia napisze tak pewnie to racja jestem podłą wyrodną matką, która czepia się dziecka a na dodatek wmówiła mu autyzm.
Koniec
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 16:16   

iska36 napisał/a:
Sorry teraz mnie ponioslo ale nie lubie jak ktos mi cos wmawia. Dla uspokojenia napisze tak pewnie to racja jestem podla wyrodna matka, ktora czepia sie dziecka a na dodatek wmowila mu autyzm.
Koniec


hej "iska36",
Wez gleboki wdech i wydech.
To jest tylko internet.

Niepotrzebnie sie bronisz. To bez sensu. Stosujesz strategie defensywna, w ten sposob w pewnym sensie sama stawiasz sie w roli ofiary (w tej dyskusji). A oponent ma ten komfort, ze moze sobie swobodnie komentowac Twoje wpisy.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 16:19   

A swoja droga norma statystyczna jest niestety umiarkowana patologia w sensie psychologiczno-medycznym.
To tak na marginesie.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lis 16, 2010 16:38   

M i T napisał/a:
...Miliony dzieci na świecie zachowują się w podobny sposób i jest to zachowanie zupełnie normalne, dość typowe dla maluchów. Wystarczy znalezienie odpowiedniego podejścia do dziecka i problem mija...
Marishka
Niestety nie mija gdy jest zalezny
od braku "genow" od rodzicow po
STUDIACH WYZSZYCH STACJONARNYCH! :viva:

Co z tej naszej dyskusji z ostatnich dni wylania sie?

To o czym wspominal Zenon! :hah:

Nalezy "z glowa" stosowac metody oparte
na zjawisku "odruchow warunkowych" ! 8-)

Kazdy przypadek dziecka jest inny tak jak
inne sa geny i ich "ekspresja".
To powinno byc jasne dla kazdego,
zabierajacego sie za "leczenie". 8-)

Warto zadac sobie pytanie czy "zli rodzice"
sa w stanie wydac na swiat "dobre dzieci"
a nastepnie jeszcze "dobrze wychowac"? 8-)

No i sam "miodek" na koniec! :viva:

Czy dokonywac "segregacji rozumowej"
w celu optymalizacji "metod terapi"? 8-)
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 16:39   

Iska, tymi ostatnimi nieadekwatnymi eksplozjami złości powiedziałaś o sobie i swoim dzieciństwie o wiele więcej niż Ci się wydaje.

Widzisz, sprawa jest bardzo prosta. Osoba, która miała tzw. "szczęśliwe dzieciństwo" i naprawdę kochających rodziców NIGDY nie zareaguje w podobny sposób. Wiesz dlaczego? Bo będzie miała pewność, że była dzieckiem kochanym i nie będzie się czuła atakowana, kiedy ktoś zada jej zwyczajne (aczkolwiek być może dla niej trudne) pytanie. Potrzeba takiej gwałtownej reakcji i obrony rodziców pojawia się wówczas, gdy dzieciństwo wcale nie było takie różowe, jak chciałoby się to wszystkim (a przede wszystkim sobie) wmówić. Osoba wychowana w zdrowej atmosferze jest w stanie rozmawiać o sprawach rodzicielstwa (własnego, swoich rodziców lub ogólnie) normalnie. Wie też, że rodzice nie są nieomylni i że ona sama też popełnia błędy, co jest rzeczą ludzka i normalną.

Tu chciałabym znów podać jako przykład posty dwóch mam - Jaśnie Pani i Mamy Maciusia, które piszą szczerze i odważnie o swoim rodzicielstwie. Zwracam szczególną uwagę na ich posty właśnie dlatego, że te mamy mają bardzo zdrowe podejście do siebie. Zauważ, one nie zachowują się tak, jakby cały świat je atakował, a one czuły przymus odpierania ataków. Są w stanie przyznać się do niedoskonałości, do popełnionych błędów. Co więcej, potrafią te błędy przeanalizować, wyciągnąć wnioski i zmienić swoje podejście, spróbować czegoś innego.

Dlaczego zwracam na to uwagę? Ponieważ te mamy są doskonałym przykładem rodziców świadomych. Dla porównania, rodzic toksyczny - w mojej definicji - to taki, który absolutnie nie jest w stanie przyznać się do jakiegokolwiek błędu, nie jest w stanie wyciągnąć wniosków i dokonać zmian w swoim zachowaniu. Rodzic toksyczny za wszelką cenę musi bronić "świętości" wszystkich rodziców świata. Rodzic świadomy wie, że żaden rodzic nie jest idealny i nieomylny, a dziecko nie jest "małym terrorystą" czy obiektem walki. Jest (dziecko) natomiast małą bezbronna, zależna, wrażliwą osobą, pełną uczuć, pragnień, potrzeb i myśli - które zasługują na szacunek.

Myślę, że warto byś sama sobie szczerze odpowiedziała na pytanie dlaczego zareagowałaś w taki, a nie inny sposób na posty, którym daleko było do ataków na Ciebie.

Marishka

P.S. Iska, spróbuj przeczytać moje posty raz jeszcze, ale nie pod kątem domniemanych "ataków" na rodziców, tylko jako obronę uczuć dziecka.
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lis 16, 2010 16:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 17:04   

Napiszę inaczej. Jeśli da się to zrozumieć to ok.
Nie pozwolę aby ktoś szargał imię moich rodziców z jednego względu. Zbyt wiele przeżyli, by ktoś kto ich nie zna nie zamienił z nimi slowa pisał, że jest wskazane naskakiwanie na matkę czy ojca. Szacunek - to cały sekret. Darzę moich rodziców zbyt wielkim szacunkiem by pozwolić obcemu w ten sposób się o nich wysławiać. Jeśli to jest toksyczne zachowanie to jestem toksyczna. Mój ojciec pracował ciężko mimo że miał wypadek i był rencistą w czasach gdy byłam dzieckiem. Nigdy nie bluzgał matki, bo nie miał takiego zwyczaju. Moja matka pracowała popołudniami kiedy ojciec wracał do domu, zawsze było czysto, schludnie. Nie opływaliśmy w luksusach ale nie klepaliśmy biedy. Moi rodzice byli i są dla nas dobrzy. Jeden jedyny raz w życiu słyszałam jak mój ojciec nakrzyczał na mamę, a ona się rozpłakała. Nie wiem czy w dzisiejszych czasach przy bezstresowym chowaniu młodych pokoleń to aż taka tragedia ale wówczas u nas w domu to był prawdziwy melodramat. Mama zawsze umiała przytulic znalazła czas dla każdego. Ojciec też był ciepłym rodzicem. Nie pamiętam aby były jakieś afery pod tytułem zdrada romans alkoholizm. Co niedziela chodziliśmy wszyscy do kościoła a później na spacery. Takie wzorce wyniosłam z domu i tak postępuję z własnymi dziećmi. Mylisz się uznając że jestem toksycznym, chorym rodzice bo nie piszę o słabych stronach o porażkach, a czym innym jest przyznanie że boję się krzyku, że nie dość dobrze zajęłam się Kamilem jak był mały, w sensie nie przeszkadzało mi, że jest samotnikiem. Myślisz, że mnie nie boli, że mam za mało czasu dla rodzeństwa Kamila, bo to oni w gruncie rzeczy mają mnie za mało.
Może i jestem jakaś z gruntu zła ale Ty M.T nie jesteś lepsza
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 17:11   

iska36 napisał/a:
Nie pozwolę aby ktoś szargał imię moich rodziców

Iska, bardzo Cię proszę o przytoczenie konkretnego cytatu w którym ktokolwiek gdziekolwiek w tym wątku "szargał imię" konkretnie Twoich rodziców.

iska36 napisał/a:
Darzę moich rodziców zbyt wielkim szacunkiem by pozwolić obcemu w ten sposób się o nich wysławiać

Jeszcze raz proszę o konkretny cytat ilustrujący "ten sposób", czyli konkretny cytat dotyczący konkretnie Twoich rodziców.

Pytanie o zasadność/adekwatność TAKIEJ reakcji (jak Twoja powyżej) wciąż pozostaje aktualne.

Marishka

P.S. Fajnie by było, gdybyś zechciała też rozwinąć pojęcie szacunku, czym jest dla Ciebie, jak się przejawia, jak go pojmujesz i okazujesz.
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lis 16, 2010 17:19, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 17:47   

M i T napisał/a:
Widzisz, sprawa jest bardzo prosta. Osoba, która miała tzw. "szczęśliwe dzieciństwo" i naprawdę kochających rodziców NIGDY nie zareaguje w podobny sposób. Wiesz dlaczego? Bo będzie miała pewność, że była dzieckiem kochanym i nie będzie się czuła atakowana, kiedy ktoś zada jej zwyczajne (aczkolwiek być może dla niej trudne) pytanie. Potrzeba takiej gwałtownej reakcji i obrony rodziców pojawia się wówczas, gdy dzieciństwo wcale nie było takie różowe, jak chciałoby się to wszystkim (a przede wszystkim sobie) wmówić. Osoba wychowana w zdrowej atmosferze jest w stanie rozmawiać o sprawach rodzicielstwa (własnego, swoich rodziców lub ogólnie) normalnie. Wie też, że rodzice nie są nieomylni i że ona sama też popełnia błędy, co jest rzeczą ludzka i normalną.


Cała zacytowana wypowiedź jest dla mnie sugestią, że byłam niekochanym dzieckiem, próbujesz w tej chwili manipulować moim poczuciem wartości? Nie wiem moją dotąd niezachwianą wiarą w miłość rodziców?
Zrecznie.
Szacunek jest dla mnie właśnie powiązany ściśle z tym co napisałam. Moi rodzice w moim przekonaniu stworzyli nam bardzo dobry dom. Nigdy nie słyszałam od matki, że jestem zła czy coś w tym guście choć jako dziecko wiele zmartwień im przysporzyłam. szacunek to zaufanie lojalność i podziw dla nich właśnie za to, że wszyscy wyszliśmy na ludzi.
Wreszcie szacunek to miłość i powiem Ci że jeszcze coś takiego jak poświęcenie. Kiedyś gdy byliśmy mali oni zajmowali się nami bezwarunkowo, a kiedy mój tata zachorował ciężko i dłuższy czas leżał w szpitali to ja opiekowałam się nim przez cały ten czas właśnie dla tej przyczyny, że to mój obowiązek jako dorosłego już dziecka. Tak zaniedbywałam dom a leciałam do chorego ojca. Bo takie jest prawo dzieci-rodzice, rodzice-dzieci.
Sugerujesz, że mój rodzinny dom nie był zdrowy. Może masz inne pojmowanie zdrowego domu? Właśnie jaki według Twojej teorii jest zdrowy dom? czym jest szacunek dzieci wobec rodziców? A czym jest toksyczna rodzina?
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 18:01   

iska36,
Piękna odpowiedź. :hug:
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 18:04   

Iska36, nie przejmuj się tak MiTami, oni są poważnie zaburzeni i chcą koniecznie aby inni też mieli tak jak oni. To co nie pasuje do ich wizji jest niegodne. Błądzą.

Takie są niestety skutki rewolucji obyczajowych i innych lewackich wykształciuchowskich działań. Wszyscy oni byli chorzy na duszy i niestety złe drzewo dobrego owocu dać nie może.
Odsunięcia od kościoła, od Boga. Bóg takim ludziom zabiera rozum. A że im zabiera rozum to nie są oni w stanie pojąć że go nie mają... iście diabelskie.

Inaczej mówiąc prowadzi ślepy głuchego.

W ogóle nie słuchaj co oni mają do powiedzenia to nie będziesz musiała się tak irytować.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Wto Lis 16, 2010 18:07, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 18:09   

:what: <-- musiałam :x :viva:
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 18:10   

iska36 napisał/a:
kiedy mój tata zachorował ciężko i dłuższy czas leżał w szpitali to ja opiekowałam się nim przez cały ten czas właśnie dla tej przyczyny, że to mój obowiązek jako dorosłego już dziecka. Tak zaniedbywałam dom a leciałam do chorego ojca.

- Ile miałaś wówczas lat?
- Czy miałaś już własną rodzinę?
- Czy był wtedy już na świecie Kamil? Ile miał lat?
- Co wówczas robiła Twoja matka? Gdzie była?
- Gdzie było wówczas Twoje starsze rodzeństwo?

iska36 napisał/a:
Sugerujesz, że mój rodzinny dom nie był zdrowy.

Nie. Przedstawiam jedynie moją próbę wyjaśnienia Twojej nieadekwatnie agresywnej reakcji na poprzednie posty. Opieram swoje wyjaśnienie na obserwacjach reakcji różnych osób i własnym doświadczeniu. Chętnie przeczytam Twoje własne wytłumaczenie tej wcześniejszej dziwnej "eksplozji".

iska36 napisał/a:
Może masz inne pojmowanie zdrowego domu? Właśnie jaki według Twojej teorii jest zdrowy dom? czym jest szacunek dzieci wobec rodziców? A czym jest toksyczna rodzina?

W tym wątku znajdziesz wszystkie odpowiedzi na te pytania. To aż 50 stron, ale warto, jeśli faktycznie chcesz zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi, a nie zadajesz te pytania na "odwal się":
http://www.dobradieta.pl/...t=15799&start=0

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lis 16, 2010 18:12, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 18:16   

M i T napisał/a:
- Ile miałaś wówczas lat?
- Czy miałaś już własną rodzinę?
- Czy był wtedy już na świecie Kamil? Ile miał lat?
- Co wówczas robiła Twoja matka? Gdzie była?
- Gdzie było wówczas Twoje starsze rodzeństwo?


To było dwa lata temu
Tak Kamil był wówczas prawie 11-letnim chłopcem
Moja matka miała 75 lat i mieszka 40 km od miasta czyli również od szpitala
Moje rodzeństwo nie mieszka razem z nami ani w pobliżu nas, siostra w Italii, brat w Holandii, druga siostra w południowej części kraju.
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 18:18   

_flo napisał/a:
:what: <-- musiałam :x :viva:


Z czego rżysz? To nie jest śmieszne, to jest tragiczne. MiTy są poważnie sfiksowani i to dobrze widać. Zamiast wciągać w swoje paranoje innych pod pozorem pomagania niech się lepiej zajmą "przerabianiem"... póki co nie zanosi się aby przejrzeli na oczy.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Wto Lis 16, 2010 18:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 18:21   

Rakashek nie denerwuj się tak, i bądź miły, do pewnego stopnia jest tragiczne, ale to nie mój interes, smieję z formy Twojej wypowiedzi, mówiłam, że lubię czytać Twoje posty. Czasami.
Acha, Tomkiewiczów też lubię, żeby nie było, też czasami.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Ostatnio zmieniony przez _flo Wto Lis 16, 2010 18:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 18:22   

_flo napisał/a:
Rakashek nie denerwuj się tak, i bądź miły, do pewnego stopnia jest tragiczne, ale to nie mój interes, smieję z formy Twojej wypowiedzi, mówiłam, że lubię czytać Twoje posty. Czasami.


To nieładnie. Wiesz że takie szukanie emocji świadczy o...

fink napisał/a:
rakash napisał/a:
Bóg takim ludziom zabiera rozum.

Bluźnisz przeciwko Bogu, podobnie jak Pan Witold, gdy pisał, że jedną z możliwych przyczyn katastrofy smoleńskiej było strącenie samolotu przez Wszechmocnego. Jest takie pisanie o tyle szkodliwe, że mieszacie w głowach i siejecie zgorszenie wśród tzw. braci mniejszych, czyli osób względnie ubogich duchem, którzy nie potrafią myśleć samodzielnie, np. małych dzieci, którzy mogą czytać to forum.

Ale w sumie się nie dziwię - wielu katolików nakłada sobie cenzurę na myślenie i ulega indoktrynacji jaką przeszli w dzieciństwie, lub samoindoktrynacji, jaką zaserwowali sobie już w dorosłym życiu.


O, proszę od razu widać jak się zlatują różne szatany mniejsze.

Fink, ja nic nie bluźnię, tak jest w istocie. Kto się odwraca od Boga temu Bóg odbiera rozum. Ale Ty widzę masz bardzo płytkie pojęcie Boga, wciąż. Wiesz dlaczego prostym pastuszkom objawiła się Matka Boska a nie jakimś sześciogłowym noblistom twórcom bomby atomowej?
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Wto Lis 16, 2010 18:24, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 18:35   

Fink, zupełnie nie wiesz o czym mówisz. Miesza Ci się, lepiej uważaj...i nie oftopuj. Chyba że zawołasz Oftopełka.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Wto Lis 16, 2010 18:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 18:46   

rakash napisał/a:
_flo napisał/a:
:what: <-- musiałam :x :viva:


Z czego rżysz?

:hihi: , jak ja kocham to forum :viva:
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 18:50   

rakash napisał/a:
Iska36, nie przejmuj się tak MiTami, oni są poważnie zaburzeni i chcą koniecznie aby inni też mieli tak jak oni. To co nie pasuje do ich wizji jest niegodne. Błądzą.
W ogóle nie słuchaj co oni mają do powiedzenia to nie będziesz musiała się tak irytować.

Popieram Rakasha punkt widzenia i dodam, ze MiTy dowartosciowuja sie trawka. Jakie skutki to powoduje kazdy moze zauwazyc.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 18:55   

Dzięki serdeczne wszystkim. Dałam się wciągnąć zwyczajnie
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 19:00   

iska36 napisał/a:
Dałam się wciągnąć zwyczajnie

Czytając posty MiT'ów i reakcje ludzi na nie, niejednego się można nauczyć z dziedziny "wywieranie wpływu...", co z całym szacunkiem przyznaję
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 19:04   

to fakt podeszli mnie. Zaczęłam czytać ich posty i kurczę przyznaję że jakieś to psychologiczne pranie mózgu. EAnna nie wiem czy odpowiedź moją dostałaś?
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 19:06   

Iska, zaczekaj, moim skromnym zdaniem, warto się zastanowić, zweryfikować to co proponują Tomkiewicze - relacje z rodzicami i dzieciństwo. Ale to można robić tak jakby obok, bez względu na usprawnianie Twoich relacji z synem. Nie dziwię się absolutnie, że się wkurzyłaś, otrzymałaś ostatnie czego matka potrzebuje, czyli generowanie poczucia winy i brak zrozumienia Twoich potrzeb, ostatecznie to Ty szukasz pomocy, i Tobie ona się należy, Twoje wewnętrzne dziecko się zbuntowało, i miało prawo (bez względu na to, jakie miałaś dzieciństwo) i warto to sobie uświadomić.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Ostatnio zmieniony przez _flo Wto Lis 16, 2010 19:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 19:08   

iska36 napisał/a:
Tak Kamil był wówczas prawie 11-letnim chłopcem

Czy wiesz może, jak się wówczas czuł? Kto się nim (i resztą rodzeństwa) opiekował? Jak synek reagował na Twoją nieobecność? Czy to nie wtedy zaczął bardziej ostro bawić się z rodzeństwem? Jak Ty sama reagowałaś na dzieci po powrocie ze szpitala? Co Ty sama wówczas czułaś?

Marishka
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 19:13   

Chciałabym być taka dla moich dzieci jak moja matka. Chciałabym mieć tyle ciepła w sobie co ona. Widzisz ja nie mam złych wspomnień z dzieciństwa. Szczerze to piszę, nie zdarzyło się nic takiego, co by we mnie gdzieś tam głęboko siedziało.
Mam wrażenie że mój syn od roku jest w lepszej kondycji ale równie szczerze napiszę że nie znam powodu dlaczego tak się dzieje. Zwyczajnie nie wiem. Niby nic się nie zmieniło a jednak Kamil staje się spokojniejszy, być może dorasta, a może moja wcześniejsza kondycja miała negatywny wpływ na niego. Tak czy inaczej ja wierzę, że mój syn kiedyś gdy dorośnie będzie całkowicie samodzielny.
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 19:22   

M i T napisał/a:
Czy wiesz może, jak się wówczas czuł? Kto się nim (i resztą rodzeństwa) opiekował? Jak synek reagował na Twoją nieobecność? Czy to nie wtedy zaczął bardziej ostro bawić się z rodzeństwem? Jak Ty sama reagowałaś na dzieci po powrocie ze szpitala? Co Ty sama wówczas czułaś?


Dzieci były pod opieką mojego jedynego przyjaciela jakiego kiedykolwiek miałam. Kamil bardzo lubił przebywać w jego towarzystwie, jego rodzeństwo również.
Fakt byłam wykończona po powrocie i pewnie wiele razy mówiłam im, że padam z nóg. Kamil zaczął się bawić w ten sposób dużo wczesniej i nawet wiem kiedy. Kilka razy w czasie wizyt u taty oglądali wspólnie jakieś sporty walki. Kiedyś po powrocie do domu Kamil zapytał czy może obejrzeć jakiś program sportowy. Pozwoliłam nie sprawdzając co to jest. Następnym razem zobaczyłam że to jakieś zapasy takie brutalne i zabroniłam oglądać. Histeria, bo Kamil to bardzo lubił.
Chociaż jak napisałam we wcześniejszym poście stan Kamila od mniej więcej roku poprawia się. Wciąż jednak gdy mu coś nie wyjdzie reaguje histerią
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 19:29   

iska36 napisał/a:
Wciąż jednak gdy mu coś nie wyjdzie reaguje histerią

Ale to nie jest jakaś "autystyczna" czy "chora" reakcja. To tylko reakcja dziecka, które zwyczajnie nie wie, jak inaczej ma sobie poradzić z trudnymi uczuciami! I w tym mu MOŻNA pomóc. Co już wypróbowałaś i z jakim skutkiem?

I najważniejsze. Iska, a jak Ty reagujesz, kiedy sama się wściekasz? Co robisz, kiedy Tobie coś nie wychodzi? Jak wyrażasz swoja złość?

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lis 16, 2010 19:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 19:36   

Oj ja raczej chowam się wtedy przed wszystkimi. Wbijam sie w kąt i siedzę.
Co próbowałam robić? Np. zachety w typie : jeśli dziś nie będziesz się denerwował zagrasz dłużej. Raz mu sie udało.
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 19:43   

I jeszce jedna ważna rzecz czwartą noc już nie śpię, Kamil ma w nocy ataki duszności??? Ma i nie ma. Ma trudności z wzięciem głębokiego oddechu a w związku z tym denerwuje się i nie może zasnąć. Mówi że się dusi. Nie ma zmian w płucach, żadnych świstów, szmerów ani innych podobnych objawów. Nikt nie wie czy to kolejne wmówienie sobie przez dziecko czegoś tam. Wczesniej miewał takie okresy niezasypiania z różnych powodów, pewien czas nie mógł spać bo nie mógł ziewnąć dla przykładu, czy też faktycznie coś mu dolega. Lekarze fizykalnych zmian nie dostrzegają a dziecko sie męczy już kolejną noc
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 19:44   

iska36 napisał/a:
Chciałabym być taka dla moich dzieci jak moja matka. Chciałabym mieć tyle ciepła w sobie co ona. Widzisz ja nie mam złych wspomnień z dzieciństwa. Szczerze to piszę, nie zdarzyło się nic takiego, co by we mnie gdzieś tam głęboko siedziało.
Mam wrażenie że mój syn od roku jest w lepszej kondycji ale równie szczerze napiszę że nie znam powodu dlaczego tak się dzieje. Zwyczajnie nie wiem. Niby nic się nie zmieniło a jednak Kamil staje się spokojniejszy, być może dorasta, a może moja wcześniejsza kondycja miała negatywny wpływ na niego. Tak czy inaczej ja wierzę, że mój syn kiedyś gdy dorośnie będzie całkowicie samodzielny.


Okej, dzieciństwo znowu to jest w sumie osobny wątek. Ale powiem Ci jak było i jest u mnie. Ja też mam mnóstwo szacunku dla swoich rodziców, doceniam wszystko co dla mnie zrobili, w końcu to kim jestem dziś to po części ich praca, ich poświęcenie, i ich miłość. Ale nie zaprzeczam też, nie neguję, że popełniali błędy, i po prostu czasem staram się pochylić na tym dzieckiem sprzed dwudziestu lat, i wysłuchać co ma do powiedzenia, zrozumieć swoje emocje wtedy, dlaczego się pojawiły - po prostu szczerze i otwarcie przyznać, że w tym i w tym momencie na przykład zostałam potraktowana niesprawiedliwie albo że moje potrzeby były zignorowane, mówię o potrzebie miłości, czułości, atencji, zrozumienia - które tylko rodzic może spełnić, jest niezbędny.
Było by oszustwem, gdybym twierdziła, że było non stop idealnie, że zawsze różowo. Rodzic też człowiek i też popełnia błędy.
To w ogóle zabiera mnóstwo czasu, wiele rzeczy się wypiera, nawet takich drobnych, takich wydawało by się oczywistych, i pod ręką. Czasem zapala się żarówka.
No a dalej jest tak, że jak już się pochylę na małą Flo, jak zrozumiem, czego jej brakowało, obdarzę ją 100% empatią bez usiłowania chronienia rodziców, to łatwiej mi zrozumieć innych, w tym dzieci. No i łatwiej mi też zrozumieć siebie.

Jeśli chodzi o Twojego synka, to nie wątpię że z pewnością wszystko ma znaczenia, Twoja kondycja, emocje, dieta, jego wiek. Stąd większość tutaj stosuje podejście holistyczne jeśli chodzi o zdrowie.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 19:50   

iska36 napisał/a:
I jeszce jedna ważna rzecz czwartą noc już nie śpię, Kamil ma w nocy ataki duszności??? Ma i nie ma. Ma trudności z wzięciem głębokiego oddechu a w związku z tym denerwuje się i nie może zasnąć. Mówi że się dusi. Nie ma zmian w płucach, żadnych świstów, szmerów ani innych podobnych objawów. Nikt nie wie czy to kolejne wmówienie sobie przez dziecko czegoś tam. Wczesniej miewał takie okresy niezasypiania z różnych powodów, pewien czas nie mógł spać bo nie mógł ziewnąć dla przykładu, czy też faktycznie coś mu dolega. Lekarze fizykalnych zmian nie dostrzegają a dziecko sie męczy już kolejną noc

klasyczna nerwica,,,,
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 19:54   

iska36 napisał/a:
Co próbowałam robić? Np. zachety w typie : jeśli dziś nie będziesz się denerwował zagrasz dłużej.

I tu właśnie jest pies pogrzebany! i jeszcze tu:

iska36 napisał/a:
„Mama, mama!!!!” – nie krzycz, Kamil, czy choć raz możesz wrócić do domu bez krzyku?

Wiesz, w czym tkwi problem i dlaczego Kamil wciąż krzyczy i będzie krzyczał? Bo on chce być usłyszany! "Nie krzycz", "nie denerwuj się", to są słowa-kneble. Kneblują całkiem normalne i bardzo potrzebne uczucia, takie jak m.in. złość.

Szantaż typu "jeśli dziś nie będziesz się denerwował zagrasz dłużej" NIE jest zachęta. Jest właśnie szantażem emocjonalnym i karą wymierzona dziecku za to, ze... czuje, że jest istota wrażliwą, żywą.

A przecież nie chodzi o to, by dziecko przestało odczuwać złość, lęk, frustrację, etc., tylko o to, by te uczucia nauczyło się właściwie (adekwatnie) wyrażać. Zamiast stawiać Kamilowi niemożliwe do zrealizowania warunki, lepiej zapytać DLACZEGO się denerwuje, dlaczego krzyczy, co go złości, boli, przeraża. Wysłuchanie tego, co ma do powiedzenia jest tu kluczowe. Rozkaz "nie krzycz!" prowadzi donikąd i problemu nie usuwa. Dziecko wyczuwa Twój lęk przed histerią i będzie tak się zachowywało w nieskończoność.

Problem nie jest w histeriach Kamila ale w sposobie, w jaki na nie reagujesz. Masz tu wielką przewagę - MOŻESZ zmienić swoje reakcje na jego zachowanie i zobaczyć, co z tego wyniknie. Ale żeby to zmienić szczerze i trwale, musiałabyś wpierw "dokopać się" do przyczyn takiej a nie innej swojej reakcji. Iska, dlaczego tak panicznie boisz się złości?

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 20:02   

iska36 napisał/a:
Kamil ma w nocy ataki duszności??? Ma i nie ma. Ma trudności z wzięciem głębokiego oddechu a w związku z tym denerwuje się i nie może zasnąć. Mówi że się dusi. Nie ma zmian w płucach, żadnych świstów, szmerów ani innych podobnych objawów.

To ewidentna reakcja psychosomatyczna. Widzę tu wyraźny związek z histeriami i krzykiem, o których pisałaś wcześniej. Krzyczałaś może kiedyś, kiedy byłaś bardzo zdenerwowana? Ja tak. I doskonale pamiętam tę niemożność złapania oddechu, ten ścisk w gardle.

Być może Kamil się dusi, ponieważ ma w sobie masę niewyrażonych, niezaakceptowanych przez Ciebie (najważniejszą osobę w jego życiu!) uczuć. Kiedy próbował je chaotycznie wykrzyczeć, kazałaś mu "nie denerwować się", więc musiał je mocno tłumić, bo za takie tłumienie obiecałaś nagrodę. Ale tak się nie da długo funkcjonować. Te uczucia domagają się należnej uwagi i Twojej akceptacji.

Marishka

P.S. Też zgadzam się z Molką co do nerwicy.
P.P.S. do postu Flo :-D :
http://www.dobradieta.pl/...p?p=86419#86419
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lis 16, 2010 20:10, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 20:24   

"iska36"
polecam Ci lekture tego artykulu:
http://www.edziecko.pl/ma...40,5245928.html
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 20:34   

Cytat:
ZŁOŚĆ

Najczęściej dzieci okazują złość krzycząc, tupiąc, zaciskając pięści, bijąc, kopiąc, gryząc, rzucając przedmiotami, plując. Jeżeli w dzieciństwie musieliście tłumić własną złość, np. w obawie przed karą, możecie teraz uważać złoszczenie się dziecka za niedopuszczalne. Albo możecie być wobec takiego zachowania bezradni, gdyż sami nie mieliście okazji nauczyć się radzenia sobie z własna złością.


To dobry, prosty artykuł, kiedyś dawałam już do niego linka. Fajnie Zenek, że o nim przypomniałeś.

Iska, to, co opisujesz w tym zdaniu: "Oj ja raczej chowam się wtedy przed wszystkimi. Wbijam się w kąt i siedzę", kojarzy mi się właśnie z taką bezradnością wobec własnej złości. I koło się zamyka...

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lis 16, 2010 20:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 20:50   

Ja gdy jestes wsciekła to mam takie ulubione słówko ktore sobie tak na głos mówie gdy jestem sama , ale nie zacytuje go tutaj bo jest strasznie brzydkie , składa sie z 3 połączonych wersów :viva: :x Macius od Haniusia wie jakie to slówko ale mnie nie zdradzi chyba... :what:
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 20:54   

zenon napisał/a:
polecam Ci lekture tego artykulu:

To wszystko ładnie się czyta, ale prawda jest taka, że jak nie nauczymy dzieci objawiania/wyrażania uczuć adekwatnie do przyjętych w danym społeczeństwie norm, to postrzegane będą jako z lekka "stuknięte". Rezygnacja z takiego wychowania w imię swobodnego wyrażania uczuć może im zrobić wielką krzywdę.
I jeszcze jedno: jak można pozwolić np. 11 letniemu dziecku wyrażać emocje krzykiem non stop nie licząc się z pozostałymi dziećmi i własnymi chociażby odczuciami na hałas?
Nie neguję potrzeby wykrzyczenia dużych emocji od czasu do czasu ale nie może to być sposób komunikacji na codzień.
Dzieci autystyczne mają kłopot z rozpoznaniem emocji u innych. Takie rozpoznanie jest też warunkiem nauczenia się adekwatnego ich wyrażania. Mam na myśli naukę automatyczną, przez naśladownictwo. Ale takie dzieci mogą nadrobić te braki posiłkując się własnym intelektem i z własnych obserwacji wiem, że to robią. Trzeba im tylko cierpliwie, z miłością tłumaczyć, jakie zachowanie, jakie środki wyrazu są przez ludzi używane w danej sytuacji. Trzeba im zapewnić osobiste wsparcie przy pierwszej, podjętej przez nie próbie nowego zachowania w społecznych interakcjach.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lis 16, 2010 21:18   

rakash napisał/a:
...Odsunięcia od kościoła, od Boga. Bóg takim ludziom zabiera rozum...
:viva: To jest BOSKIE! :hah: :hihi:

Ja bym napisal inaczej "uposledzonym"
wszelkie "zabiegi religijne" podaja PROTEZE! :viva:

Czego?
Oczywiscie ich "musku"! :what: :hah: :hihi:

BTW
Zdrowi ludzie "pociagaja za sznurki"
w tym teatrze kukielkowym!

I tak to "siem" kreci Rakosiu. :hihi:
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 21:20   

EAnna napisał/a:
To wszystko ładnie się czyta, ale prawda jest taka, że jak nie nauczymy dzieci objawiania/wyrażania uczuć adekwatnie do przyjętych w danym społeczeństwie norm, to postrzegane będą jako z lekka "stuknięte".

Co jest ważniejsze, dziecko zdrowe, czy dziecko "grzeczne"? Wypadałoby też sprecyzować "normy" o których piszesz. Bo widzisz, wciąż np. istnieje i ma się dobrze "norma", że "dzieci i ryby głosu nie mają".

EAnna napisał/a:

Rezygnacja z takiego wychowania w imię swobodnego wyrażania uczuć może im zrobić wielką krzywdę.

Tu należałoby sprecyzować, co rozumiesz jako "swobodne wyrażanie uczuć" oraz o jakiej konkretnie "krzywdzie" piszesz. Zdrowe, adekwatne wyrażenie uczuć, jeszcze nikomu krzywdy nie wyrządziło. Co krzywdzącego jest np. w powiedzeniu, "Kurcze, czuję straszną złość, kiedy robisz/mówisz to i to"? Co krzywdzącego jest w walnięciu pięścią w poduszkę? Przykłady można by mnożyć, bo wiele osób nie ma problemu ze swobodnym, świadomym i adekwatnym wyrażaniem uczuć.

Krzywdę wyrządzają tylko i wyłącznie uczucia wyparte, stłumione, odrzucone.

EAnna napisał/a:

I jeszcze jedno: jak można pozwolić np. 11 letniemu dziecku wyrażać emocje krzykiem non stop nie licząc się z pozostałymi dziećmi i własnymi chociażby odczuciami na hałas?

A czy ktokolwiek gdziekolwiek napisał, że to jest adekwatna reakcja, bo musiałam przeoczyć. Taki krzyk musi być potwornie męczący (a nawet bolesny), szczególnie dla jego autora. Chodzi o to, by nauczyć się ten krzyk zastępować czymś bardziej sprecyzowanym, najlepiej słowami, opisującymi uczucia. Można poszukać innych kreatywnych rozwiązań (obraz, muzyka, taniec, etc.), byle tylko wiedzieć co (lub kto) to uczucie spowodowało. Dobrze, żeby krzyk był zarezerwowany do sytuacji, w których jest uzasadniony (np. jakieś realne zagrożenie).

EAnna napisał/a:
Nie neguję potrzeby wykrzyczenia dużych emocji od czasu do czasu ale nie może to być sposób komunikacji na codzień.

Czy spotkałaś się z tym, by ktoś "polecał" krzyk na codzień, bo ja nie. Oczywiście, że "nie może to być sposób komunikacji na codzień". Tylko, żeby to się zmieniło w przypadku synka Iski potrzeba cierpliwości i radykalnego zmiany podejścia Iski do tematu złości. Póki złość jest postrzegana jako uczucie "negatywne", "złe", "zabronione", "szkodliwe", "przerażające", etc., będzie istniał poważny problem.

Marishka
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lis 16, 2010 21:33   

rakash napisał/a:
...MiTy są poważnie sfiksowani i to dobrze widać. Zamiast wciągać w swoje paranoje innych pod pozorem pomagania...
Rakosiu jesli MiT jak piszesz
maja tak wielkie problemy to co dopiero mozna mowic w twoim przypadku! :hihi:

Przecie to u ciebie widac WYRAZNIE
"proteze myslenia" w postaci "wiary"! :viva:

Tego nie mozesz zaprzeczyc. 8-)

Jak mnie to bawi, kiedy widze
twoja nieporadnosc w rozumieniu calej tej "gry w wiare"! :viva:
.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 21:40   

Jejku...

po pierwsze - takie akcje, ze dziecko wrzeszczy, drze sie i robi przedstawienie na ulicy to wynik dlugotrwalego treningu, ktory zafundowal owemu dziecku rodzic.
Po prostu powtarzalne zachowanie - dziecko zostalo behawioralnie nauczone, uwarunkowane - "wie" z doswiadczenia, ze takim oto szantazem mozna wymusic konkretne zachowanie rodzica, to, co dziecko chce.

- kup mi zabawke.
- nie kupie, nie mam pieniedzy.
- to idz do bankomatu.
- bankomat jest daleko
- eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
- dobrze, kupie ci zabawke.

W takich sytuacjach mamy kilka zjawisk za jednym zamachem.
Po pierwsze rodzic nie potrzebnie sie tlumaczy, daje jakas atrybucje "nie, bo costam". Zazwyczaj jest to jakis czynnik zewnetrzny.
W ten sposob robi sie krzywde na kilku poziomach: a/ dziecko nie zna granic. O wiele lepiej byloby powedziec adekwatnie uczciwie dziecku jak jest. b/ takie dziecko nie bedzie mialo czego modelowac jesli idzie o asertywnosc i prawdopodobnie kompletnie nie bedzie umialo sobie radzic z akwizytorami ulicznymi.
...

No i ogolnie rozumienie wlasnych emocji, umiejetnosc nazwania ich, wlasciwej interpretacji i wlasciwego, adekwatnego do sytuacji wyrazenia - to zupelnie nie koliduje z kultura i normami spolecznymi.
Nikt nie mowi o tym by podporzadkowac sie temu wewnetrznemu dziecku, "ID" czy jak to tam sobie roboczo nazwiemy.

Wiadomo, ze jesli taki "zenon" calkowicie "podporzadkowal sie" wewnetrznemu dziecku - bylby 25 latkiem zachowujacym sie jak kilkulatek. To by byla kiepska opcja.
Ale "zenon" ktory nie uswiadamialby sobie co czuje to by byla nie lepsza opcja. Pewnosc siebie to pewnosc swoich uczuc i przekonan. Wiele osob gdy mowi, mysli "ja chce" wyraza tak na prawde to, co "ich mama/taka" od nich chca, albo czego kumple od nich chca, albo czego spoleczenstwo od nich chce.

Moim zdaniem znacznie wieksza krzywde mozna zrobic takim wychowywaniem pod kulture niz tak jak to jest pokrotce modelowo opisane w artykule.

ze co, bulwersuje ze 11 latek uczacy sie poprzez empirie wyrazania zlosci?
Po pierwsze zanim 11 latek osiagnie 11 lat to wczesniej przezyje 10 lat i zbierze mnostwo doswiadczen, i nie bedzie zachowywal sie tak "dziko" jak niektore dzieci na tzw bezstresowym wychowaniu.
Po drugie: w artykule (z tego co pamietam, bo go czytalem dawno) byla chyba mowa o wyznaczaniu granic. Na przyklad: masz prawo zloscic sie na mlodsze rodzenstwo, ale przenigdy nie mozesz go z tego powodu uderzyc (moze cos pomlotkowalem, ale sens byl podobny).
W analogiczny sposob dzieci moga byc uczone norm spolecznych. Kein problem.

Normy kulturowe moga byc przestrzegane bez utraty lacznosci z wlasnymi emocjami. Od tego jest regulacja emocji by wszystko monitorowac, nazywac i adekwatnie wyrazac.
Nie trzeba byc aleksytymikiem czy np dobrysta by byc dobrym obywatelem.

Chociaz faktem jest, ze aleksytymicy, dobrysci, osoby nie dbajace, nie umiejacee dbac o wlasne interesy moga byc bardzo pozyteczne dla ogolu spoleczenstwa czy dla ELITY 8)
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 21:43   

to byla odpowiedz dla Opal..
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 21:51   

zenon napisał/a:
to byla odpowiedz dla Opal..

a która to Opal :what: no nie, kto by pomyslał, no nie można sie w życiu niczego zarzekac ..... :what:
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lis 16, 2010 21:52   

zenon napisał/a:
to byla odpowiedz dla Opal..

Chwila...... a gdzie Ty widzisz Opal? :shock:

Moze cos blizej? 8-)
.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 21:57   

fakty sa takie, iz Opal od pewnego czasu nie pisuje na sasiednim forum, byc moze tutaj "zapusciła pawia" :hihi:
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 22:00   

przejezyczylem sie, odnoscie sie do merytoryki prosze :razz:
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lis 16, 2010 22:06   

Molka napisał/a:
fakty sa takie, iz Opal od pewnego czasu nie pisuje na sasiednim forum, byc moze tutaj "zapusciła pawia" :hihi:

To sympatyczne jednak jest! 8-)

Mnie np. intryguje czy odwiedza nas Pan Prezes Tkocz? 8-)
.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 22:10   

grizzly napisał/a:


Mnie np. intryguje czy odwiedza nas Pan Prezes Tkocz? 8-)
.

no napewno, nie ma co do tego najmniejszych watpliwosci... 8-)
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lis 16, 2010 22:22   

Molka napisał/a:
grizzly napisał/a:


Mnie np. intryguje czy odwiedza nas Pan Prezes Tkocz? 8-)
.

no napewno, nie ma co do tego najmniejszych watpliwosci... 8-)

Zatem pozdrawiamy Pana Prezesa i zapraszamy
do dyskusji! 8-)
.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 22:28   

M i T napisał/a:
iska36 napisał/a:
choć wiadomo, że ta teoria została dawno obalona.

A jaki jest materiał dowodowy obalający teorię wpływu tego rodzaju matek? Pytam, bo nigdzie się nie natknąłem na jakieś wyjaśnienia poza "obalono". Skoro tak, to za pomocą jakiejś merytorycznej kontrargumentacji. Jaka ona była?

Tomek


Ewa Pisula napisał/a:

Rozdział 6
PRZYCZYNY AUTYZMU
Złożony wzorzec zachowania dzieci autystycznych ma zapewne równie złożone i być może — różne w przypadku różnych osób przyczyny. Jak dotąd nie udało się wskazać pojedynczego czynnika, który mógłby być za niego odpowiedzialny. Co więcej — jest prawdopodobne, że jeden uniwersalny, tzn. występujący we wszystkich przypadkach autyzmu, czynnik nie istnieje.
Warto przytoczyć kilka ogólnych uwag dotyczących etiologii nie tylko autyzmu, sformułowanych przez E. Courchesne i innych (1995; cyt. za: Bailey, Phillips i Rutter, 1996):
1. Z podobieństwa neurobehawioralnych fenotypów nie musi wynikać, że prowadzi do nich jeden proces patogenezy (jako przykład posłużyć mogą różne uwarunkowania demencji);
2. Nieprawidłowości funkcjonalne niekoniecznie musiały powstać w określonym czasie w rozwoju jednostki, ani też nie muszą być efektem jednej ścieżki patogenezy (bowiem istnieje wiele pośrednich efektów, mających wpływ na ostateczny ich charakter);
3. Nieprawidłowości strukturalne również nie wskazują na określoną patogenezę; istnieje zresztą wiele niejasności, co do związków między strukturami a ich funkcjami;
4. Nieprawidłowości w strukturach złożonych nie muszą wskazywać na równie złożoną patogenezę (tzn. istnienie wielu jej źródeł); pojedynczy czynnik działający we wczesnym okresie rozwoju może powodować wielorakie konsekwencje i obejmować uszkodzenie różnych struktur CUN.
Obecnie przypuszcza się, że najbardziej specyficzne dla autyzmu deficyty w funkcjonowaniu społecznym, mogą być efektem innych problemów. Miałyby one zatem charakter wtórny wobec innych, pierwotnych zaburzeń — np. w zakresie przetwarzania informacji, funkcji wykonawczej, mowy, uwagi, pamięci, czy wreszcie teorii umysłu (por. Waterhouse i in., 1996).
Przyczyn autyzmu poszukuje się wśród różnych czynników. W niniejszym rozdziale omówione zostały obszary najbardziej intensywnych
90
badań. Pominięte zostały tu koncepcje mówiące o psychogennym uwarunkowaniu autyzmu. Dominowały one w tej problematyce w latach pięćdziesiątych i na początku sześćdziesiątych. Zostały poddane gruntownej krytyce i obecnie nie są popularne. Głównym powodem tego jest brak przekonujących, obiektywnych dowodów potwierdzających tezy o psychicznym podłożu tego zaburzenia.
6.1. Komplikacje w przebiegu ciąży i warunki porodu
Szukanie przyczyn autyzmu zaprowadziło badaczy do analizy przebiegu ciąży i okresu porodu. Czynniki organiczne, jakie prawdopodobnie mają związek z tym zaburzeniem, mogą wiązać się z nieprawidłowościami występującymi w tym właśnie okresie. W licznych badaniach wykazano, że warunki życia płodowego i porodu dzieci, u których później stwierdzono autyzm były znacznie gorsze od optymalnych (por. Deb i in., 1997; Lord i in., 1991).
Jednakże dane na temat związku między czynnikami działającymi w okresie ciąży a późniejszym autyzmem u dziecka nie są jednoznaczne. Stwierdza się częstsze występowanie komplikacji ciążowych (m.in. Bryson, Smith i Eastwood, 1988; Gillberg i Gillberg, 1983; Tsai 1987). Należą do nich: bardziej zaawansowany wiek matki, kolejność urodzeń wiążąca się z większym ryzykiem (ciąża pierwsza lub czwarta, albo późniejsza), krwawienie w pierwszym lub drugim trymestrze, niska waga urodzeniowa, ciąża niedonoszona lub przenoszona, zażywanie leków w czasie ciąży i poród z użyciem narzędzi. Z kolei E. Cryan i inni (1996) nie stwierdzili różnic w przebiegu ciąży w przypadku dzieci z autyzmem i rozwijających się prawidłowo. W jeszcze innym badaniu, w którym w doborze grupy kontrolnej uwzględniano kolejność urodzeń oraz wiek matki (Bolton i in., 1997), potwierdzono częstsze występowanie łagodnych komplikacji ciążowych w przypadku dzieci autystycznych. Autorzy tego badania przypuszczają, że u ich źródła mogą leżeć przyczyny genetyczne.
Zaawansowany wiek matki uznaje się za czynnik powiązany z uszkodzeniami CUN u dzieci. Rozpatruje się też znaczenie wieku ojca, ale zgodność specjalistów jest tu znacznie mniejsza. W obu przypadkach przypuszcza się, że zaburzenia w rozwoju dziecka mogą mieć związek z nieprawidłowościami w przebiegu gametogenezy u rodziców. Jednakże dane dotyczące wpływu wieku rodziców na autyzm u dzieci są
91
sprzeczne. Niektórzy badacze wykazali, że matki i ojcowie tych dzieci byli stosunkowo starzy w chwili ich przyjścia na świat (matki są często w wieku powyżej 35 lat), inni tego nie stwierdzili (por. Mouridsen, Rich i Isager, 1993). Zasadniczym problemem jest zapewne niereprezentatyw-ność badanych grup.
Porównywano też komplikacje w okresie płodowym i noworodkowym u dzieci autystycznych i ich zdrowego rodzeństwa. S. Deb i inni (1997) nie stwierdzili różnic między tymi grupami, chociaż w przypadku dzieci autystycznych o znacznie zaburzonym rozwoju wystąpiła korelacja między wynikami testu CARS a niektórymi czynnikami ryzyka.
Należy podkreślić, że badania te mają wiele metodologicznych niedostatków. Problemem podstawowym jest mała liczebność grup. Na podstawie danych dotyczących 20-40 osób (czasem nawet mniej), trudno wyciągać wnioski odnoszące się do całej populacji. Także dobór grup kontrolnych może budzić krytykę. Bywa tak, jak w badaniu Cryan i innych (1996), że informacje pochodzą wyłącznie z medycznej dokumentacji, znajdującej się w archiwach szpitalnych. Nie wiadomo, jak dalej przebiegał rozwój wybranych dzieci i czy przypadkiem wśród nich nie znalazły się osoby autystyczne. Nawet jeśli przyjąć, że prawdopodobieństwo takie nie jest duże z uwagi na rzadkość autyzmu, to i tak ten sposób doboru grupy może budzić wątpliwości. Ma on z kolei tę przewagę nad innymi metodami, że nie odwołuje się do pamięci krewnych dziecka. Inny zarzut dotyczy tego, że badane są najczęściej dzieci autystyczne z upośledzeniem umysłowym i porównywane ze zdrowymi rówieśnikami (np. Deb i in., 1997). Obecność czynników ryzyka jest wówczas związana raczej z zaburzeniami rozwoju w ogóle niż ze specyfiką autyzmu.
Niezależnie od różnic, jakie w wynikach badań występują, stwierdzić można, że nie znaleziono żadnego specyficznego czynnika działającego w okresie ciąży i porodu, który wyraźnie zwiększałby prawdopodobieństwo wystąpienia autyzmu u dziecka. J. B. Muray (1996) słusznie zauważa, że czynniki ryzyka związane z matką (wiek, stan zdrowia itd.) nie występują we wszystkich ciążach, z których rodzą się autystyczne dzieci, bywają zaś obecne w przypadku innych zaburzeń rozwoju. Ich występowanie nie pozwala też na przewidywanie, że rozwój dziecka nie będzie prawidłowy. Z drugiej jednak strony, Christopher Gillberg i I. Carina Gillberg (1983) zauważają, że co prawda czynnik taki nie
92
został określony, ale potencjalnie patogenne czynniki, działające w nagromadzeniu w przypadku niektórych dzieci autystycznych, mogą mieć działanie addytywne i łącznie wpływać na wystąpienie dysfunkcji mózgowych.
6.2. Czynniki genetyczne w etiologii autyzmu
Obecnie uważa się, że istnieją ważne przesłanki, by mówić o genetycznym podłożu autyzmu. Są to m.in. dane wskazujące na większą częstość współwystępowania autyzmu u bliźniąt jednojajowych, a także autystycznych cech funkcjonowania (przy braku pełnych symptomów) u krewnych tych dzieci. W pierwszych pracach nad autystycznymi bliźniętami S.E. Folstein i M.L. Rutter (1977a, b) opisali 11 par monozygotycznych i 10 par dizygotycznych bliźniąt mieszkających w Wielkiej Brytanii, spośród których przynajmniej jedno było autystyczne. Opisane zostały też autystyczne trojaczki (Gillberg, 1983). Byli to identyczni chłopcy, z bardzo podobnymi symptomami, z których jeden nieco lepiej od pozostałych funkcjonował intelektualnie.
Z badań wynika, że w przypadku bliźniąt monozygotycznych tej samej płci zgodność w zakresie występowania autyzmu jest duża (36-89%), nie stwierdza się jej zaś u bliźniąt różnojajowych (por. Gillberg, 1993; Piven i in., 1997).
Wymieńmy argumenty przemawiające na rzecz roli czynników genetycznych w powstawaniu autyzmu:
(1) częste współwystępowanie zaburzeń u bliźniąt jednojajowych (szacowane przeciętnie na około 64% zgodności), (por. Muray, 1996) i jego brak u bliźniąt dwujajowych (por. Piven i in., 1997);
(2) częstsze występowanie autyzmu u osób spokrewnionych, np. u rodzeństwa (prawdopodobieństwo wystąpienia autyzmu u kolejnego dziecka w rodzinie jest — jak podają różni badacze — około 50 do 200 razy wyższe niż przeciętnie w populacji (por. Ritvo i in., 1989; Smalley, Asarnow i Spence, 1988) i wynosi około 6-8%;
(3) częstsze występowanie innych głębokich zaburzeń rozwoju u krewnych (np. w badaniu Gillberga (1992) zespół Aspergera występował u 9% ojców dzieci autystycznych);
(4) występowanie zaburzeń poznawczych (np. opóźnienia rozwoju mowy, trudności w uczeniu się, upośledzenia umysłowego) u najbliższych krewnych częściej niż przeciętnie w populacji;
93
(5) poziom rozwoju intelektualnego rodzeństwa dzieci autystycznych jest niższy niż porównywanych z nimi rówieśników nie mających braci ani sióstr z autyzmem, przy czym poziom wykonania zadań werbalnych jest u nich niższy niż zadań ze skali wykonawczej (podobnie, jak u dzieci autystycznych) (Minton, Campbell, Green, Jennings i Samit, 1982); głębiej upośledzone umysłowo dzieci autystyczne częściej mają także upośledzone umysłowo (lub autystyczne) rodzeństwo;
(6) autyzm stosunkowo często współwystępuje z innymi zaburzeniami o charakterze genetycznym, głównie zespołem kruchego chromosomu, stwardnieniem guzowatym, nie leczoną fenyloketonurią; dane te interpretuje się jako występowanie podobnego fenotypu (w zakresie zachowania) przy różnej etiologii genetycznej (por. Muray, 1996);
(7) brak przekonywujących dowodów na znaczenie czynników związanych z przebiegiem ciąży i porodu w etiologii autyzmu (por. Piven i in., 1993).
Pojawiły się prace, w których sugeruje się określoną lokalizację genów, warunkujących zaburzenia mogące wpływać na powstanie autyzmu (por. Goodman, 1994). Stwierdzenia te w świetle współczesnej wiedzy mają jednak wyłącznie hipotetyczny charakter. Nie należy raczej oczekiwać wykrycia „genu autyzmu". Jak można sądzić, tak złożony obraz, z jakim mamy do czynienia w przypadku autyzmu, jest wynikiem działania różnych czynników patogennych i końcowym efektem różnych ścieżek patogenezy. Przypuszczalnie istniejące genetyczne uwarunkowania autyzmu należy więc rozumieć jako — genetycznie determinowane — predyspozycje do powstawania symptomów w zakresie rozwoju społecznego, komunikowania się i sztywności w funkcjonowaniu. Do ustalenia pozostaje, na jakim etapie owe predyspozycje wpływają na zaburzenie procesów rozwojowych i jak się to dzieje. S.E. Folstein i M.L. Rutter (1988) zauważają, że autyzm jako taki być może nie jest dziedziczony, ale w jego powstawaniu mogą mieć udział czynniki genetyczne, wpływające na nieprawidłowości w rozwoju mowy, funkcji poznawczych i socjalizacji. Mogą one wchodzić w interakcje z innymi czynnikami. Bardziej uzasadnione wydaje się więc mówienie o genetycznej predyspozycji niż dziedziczeniu autyzmu.
Istnieje duża zgodność, co do heterogenicznego charakteru przyczyn
94
autyzmu (tzn. że w różnych rodzinach różne geny mogą w tym procesie uczestniczyć) (por. Spence, 1996). Uznaje się też, że nawet w obliczu dowodów przemawiających na rzecz czynników genetycznych, czynniki środowiskowe muszą mieć istotne znaczenie w etiologii. Także w przypadku bliźniąt jednojajowych, o identycznym genotypie, autyzm nie zawsze występuje u obojga dzieci.
Gillberg (1992) zwraca uwagę na niedostatki badań nad genetycznymi uwarunkowaniami autyzmu. I tak np. w pracach nad rodzeństwem dzieci autystycznych bardzo rzadko bada się również grupę kontrolną tj. rodzeństwo dzieci bez autyzmu.
6.3. „Łagodny" autyzm u krewnych?
W ostatnich latach opublikowano dane wskazujące na występowanie wybiórczych i łagodnych objawów autyzmu oraz cech typowych dla osób autystycznych u ich krewnych (głównie rodziców i rodzeństwa). Objawy te tak dalece przypominają funkcjonowanie autystów w niektórych obszarach, że S.E. Folstein i M.L. Rutter (1977b), w pierwszej pracy dotyczącej tego zagadnienia nazwali je „lżejszym wariantem" (lesser variant) autyzmu.
Opisywane u krewnych zaburzenia to często deficyty poznawcze. Nie są one precyzyjnie definiowane i dotyczą m.in.:
— zaburzeń w rozwoju mowy (np. opóźnienia, korzystania z terapii zaburzeń mowy),
— trudności w uczeniu się (uczęszczania do specjalnych klas lub szkół, powtarzania klas),
— ewentualnego upośledzenia umysłowego,
— zaburzeń funkcji wykonawczej (np. zdolności przenoszenia uwagi, planowania).
U krewnych dzieci z autyzmem opisywane są też zaburzenia o charakterze społecznym (tendencja do izolowania się, trudności w zawieraniu przyjaźni itd.).
Formułowana jest teza, że u podłoża tych problemów mogą leżeć nieprawidłowości genetyczne. Dziecku „przekazane" zostają predyspozycje do autyzmu, choć jako taki może on nie występować u innych członków rodziny.
Patric Bolton i inni (1994) wysunęli hipotezę, że takie same zaburzenia, jak u dzieci autystycznych, występują też u ich rodzeństwa, tyle że
95

Tabela 6. Deficyty — przegląd badań
poznawcze i społeczne u krewnych osób autystycznych
Źródło
Wyniki
Bartak, Rutter i Cox
(1975)
Opóźnienie rozwoju mowy w 25% rodzin z dziećmi autystycznymi
August, Stewart i Tsai (1981)
Deficyty poznawcze w przypadku 15% rodzeństwa dzieci autystycznych i 3% rodzeństwa dzieci z zespołem Downa
Tsai, Stewart i August (1981)
Częstsze występowanie deficytów poznawczych u krewnych autystycznych kobiet niż mężczyzn
Minton, Campbell, Creen, Jennings i Smith (1982)
Wśród rodzeństwa dzieci autystycznych 7% to osoby upośledzone umysłowo (wśród rodzeństwa dzieci o prawidłowym rozwoju — 2%)
Baird i August (1985)
Deficyty poznawcze u krewnych dzieci autystycznych upośledzonych umysłowo w stopniu umiarkowanym lub znacznym
DeLong i Dwyer (1988)
Opóźnienia rozwoju mowy u 8% najbliższych krewnych osób autystycznych
Piven i in. (1990)
Trudności w uczeniu się, opóźnienia rozwoju mowy, upośledzenie umysłowe i/lub autyzm u 15% rodzeństwa autystycznych dorosłych
Bolton i in. (1994)
Opóźnienie rozwoju mowy, trudności w nauce czytania, zaburzenia artykulacji u ponad 8% rodzeństwa dzieci autystycznych i 1,5% rodzeństwa dzieci z zespołem Downa
Wolff, Narayan i Moyes (1988)
Brak wrażliwości emocjonalnej i empatii, nadwrażliwość emocjonalna, specyficzne zainteresowania u rodziców dzieci z autyzmem
Landa i in. (1992)
Zaburzenia zdolności społecznego komunikowania się u rodziców dzieci autystycznych (porównywanych z rodzicami dzieci z zespołem Downa)
Piven i in. (1994)
Deficyty społeczne u rodziców dzieci autystycznych (w zestawieniu z rodzicami dzieci z zespołem Downa)
Piven i in. (1997)
Cechy autystyczne o łagodnym natężeniu u krewnych (rodziców, dziadków, wujostwa) dzieci autystycznych
Hughes, Leboyer i Bouvard (1997)
Zaburzenia funkcji wykonawczej (przenoszenia uwagi, planowania, pamięci operacyjnej) u rodziców dzieci z autyzmem
przybierają znacznie łagodniejszą postać. Stanowią one kombinację trzech charakterystycznych dla autyzmu kluczowych symptomów: zaburzeń rozwoju społecznego, komunikacji i ograniczonych, powtarzanych wzorców zainteresowań. Ten „lżejszy wariant" stwierdzili u 12-20% rodzeństwa dzieci autystycznych.
96
Również Joseph Piven i inni (1997) wykryli u krewnych dzieci z autyzmem łagodne natężenie cech autystycznych. Dotyczyły one deficytów społecznych, komunikacyjnych oraz zachowań stereotypowych. Występowały nie tylko u rodziców, ale też u dziadków, ciotek i wujów. Dla przykładu warto podać, że deficyty społeczne stwierdzono u 57% ojców dzieci autystycznych i tylko u 13% ojców dzieci z zespołem Downa. Wszystko to skłoniło badaczy do stwierdzenia, iż istnieje „szerszy fenotyp autyzmu" (broader autism phenotype). Cechuje go występowanie jakościowo podobnych, choć mniej nasilonych zachowań, jak u dzieci z autyzmem.
Wiarygodność tych danych budzi jednak wątpliwości. Badane grupy nie były liczne i reprezentatywne. Trudno wyniki te traktować jako typowe dla całej populacji. Deficyty w komunikacji stwierdzono u 22% ojców dzieci z autyzmem i 20% ojców dzieci z zespołem Downa oraz u 20% matek dzieci autystycznych i u żadnej matki dziecka z zespołem Downa. Krytykę może też budzić definiowanie deficytów. I tak np. za przejaw zaburzeń społecznych uznano brak lub posiadanie tylko kilku przyjaciół.
Badania przynoszą niejednoznaczne dane. W tabeli 6 znaleźć można zestawienie prac wskazujących na większą niż w innych grupach częstość występowania określonych deficytów u krewnych osób autystycznych. Tabela 7 zawiera przegląd prac nie potwierdzających tych różnic.
Tabela 7. Badania nie wykazujące różnic między krewnymi osób autystycznych a resztą populacji w zakresie częstości deficytów poznawczych
Źródło
Wyniki
Freeman i in. (1989)
Wśród rodziców i rodzeństwa osób autystycznych upośledzenie umysłowe występuje u 1,6%, tzn. tak, jak wśród krewnych dzieci zdrowych
Smalley i Asarnow (1990)
Częstość występowania deficytów poznawczych nie jest wyższa wśród rodziców i rodzeństwa dzieci autystycznych niż prawidłowo się rozwijających
Cillberg, Gillberg i Steffenburg (1992)
Trudności w uczeniu się i zaburzenia rozwoju mowy występują u 13% rodziców i rodzeństwa dzieci autystycznych i u 12% krewnych dzieci o prawidłowym rozwoju
Szatmari i in. (1993)
Brak różnic w częstości występowania deficytów poznawczych u najbliższych krewnych dzieci z głębokimi zaburzeniami rozwoju, zespołem Downa i niską wagą urodzeniową
Boutin i in. (1997)
Deficyty poznawcze występują u 17% krewnych dzieci autystycznych i 16% krewnych dzieci z upośledzeniem umysłowym
7 — Autyzm
97
Jednak nawet niektóre publikacje wskazujące na brak różnic między krewnymi dzieci autystycznych i dzieci zdrowych (lub też z innymi niż autyzm zaburzeniami), mogą służyć jako częściowe poparcie dla tezy o genetycznym podłożu zaburzeń. P. Boutin i inni (1997) stwierdzili, że deficyty poznawcze częściej występują w przypadku krewnych dzieci, których iloraz inteligencji jest niski (poniżej 50). Taka zależność nie wystąpiła w przypadku krewnych dzieci upośledzonych umysłowo bez autyzmu. Poza tym, zaburzenia poznawcze częściej występowały u krewnych autystycznych kobiet niż mężczyzn. Mógł to jednak być efekt wtórny wobec poprzedniej zależności (tzn. mógł on wynikać z tego, że wśród osób autystycznych gorzej funkcjonujących więcej jest kobiet). Warto przy okazji podkreślić, że badania nad deficytami poznawczymi u krewnych dzieci autystycznych koncentrują się na populacji autystów upośledzonych umysłowo.
Wśród deficytów poznawczych występujących u osób autystycznych wymienia się coraz częściej zaburzenia funkcji wykonawczej (por. rozdz. 5). C. Hughes, M. Leboyer i M. Bouvard (1997) porównywali rodziców tych dzieci z rodzicami dzieci z trudnościami w uczeniu się oraz dzieci o prawidłowym rozwoju. Zadania prezentował komputer, by zmniejszyć wpływ ewentualnych problemów z komunikowaniem się. Rodzice dzieci autystycznych (zwłaszcza ojcowie) gorzej od pozostałych rozwiązywali zadania wymagające planowania, przenoszenia uwagi oraz pamięci operacyjnej. Zdolności te uznawane są za przejawy funkcji wykonawczej. W zadaniach innego typu (nie dotyczących specyficznych dla autyzmu trudności poznawczych) obie grupy wypadły podobnie. Trudności takie nie występowały u wszystkich rodziców dzieci z autyzmem. Były one typowe dla pewnej podgrupy (około 25%). Co więcej, problemy te występowały też u niektórych rodziców z pozostałych grup. Niemniej jednak były one około 5-10 razy częstsze u rodziców dzieci autystycznych. Stwierdzono również, że przyczyną gorszych wyników było stosowanie innych strategii rozwiązywania zadań. Deficyty w funkcji wykonawczej współwystępowały z nieprawidłowościami w funkcjonowaniu społecznym.
Genetyczne predyspozycje do autyzmu analizował m.in. Mohammad Ghaziuddin (1997). Pracę tę warto omówić jako typowy, a zarazem niepokojący przykład. Rozważając trzy studia przypadków osób autystycznych, autor ten zauważył, że rodzice tych osób — według ich
98
własnych wypowiedzi lub też informacji pochodzących od współmałżonka — przejawiali charakterystyczne problemy w funkcjonowaniu społecznym. Choć nie były to pełne symptomy autyzmu, były one bardzo zbliżone do niektórych z tych symptomów. Oto fragment jednego z opisów: „Ojciec SK (osoby autystycznej z zespołem Downa) (...) zawsze był nieco obsesyjny i społecznie «niezgrabny». Według swojej żony (matki pacjenta), był sztywny, izolujący się i perfekcjonistyczny. Nalegał, by wszystko było systematycznie planowane i złościły go nawet małe zmiany w otoczeniu (...) Był bardzo punktualny i obsesyjnie przestrzegał czystości. Był raczej introwertywny. Nie miał bliskich przyjaciół, a do jego żony należało inicjowanie oraz podtrzymywanie kontaktów społecznych" (Ghaziuddin, 1997, s. 88). A oto fragment dotyczący innego rodzica: „Matka R.G. (...) opisywała siebie jako perfekcjonistkę (...). Miała skłonność do nadmiernego przestrzegania rutyn i rytuałów. Na przykład budziła się o godzinie piątej i próbowała wypełnić swój rozkład dnia, składający się z mnóstwa obowiązków domowych. Wielokrotnie odkurzała dom, czasem nawet 12 razy dziennie. Zaprzeczała, jakoby miała jakiekolwiek społeczne lub komunikacyjne problemy" (Ghaziuddin, 1997, s. 90).
We wszystkich opisanych przypadkach uwagę zwraca sztywność i obsesyjność zachowań jednego z rodziców. Czasem była ona połączona z trudnościami w kontaktach z innymi osobami, izolowaniem się. U rodziców nie stwierdzono zaburzeń w komunikowaniu się.
Ghaziuddin (1997) uważa, że występowanie takich cech u rodziców osób autystycznych, przy jednoczesnym braku pełnych symptomów autyzmu, może wskazywać na genetyczne nieprawidłowości, warunkujące zarówno funkcjonowanie rodzica, jak i pełny autyzm u dziecka.
Jako poparcie dla istnienia genetycznych predyspozycji do autyzmu interpretuje się też dane o częstszym występowaniu zaburzeń afekty wnych u krewnych tych dzieci (DeLong i Nohria, 1994). Można jednak założyć, że presja środowiskowa, w jakiej żyją rodzice w związku z problemami w rozwoju dziecka, stanowiła przyczynę tych zaburzeń.
Informacje na temat specyfiki funkcjonowania rodziców nie zostały potwierdzone przy użyciu obiektywnych miar. Pochodzą one z wypowiedzi rodziców na swój temat, sporządzonej przez nich charakterystyki partnera (czasem byłego) lub też obserwacji badacza. Nie wiadomo, jak często podobne sztywne i perfekcjonistyczne zachowania występują u innych
99
rodziców, ani jak dużej grupy osób wychowujących dzieci autystyczne dotyczą. Dlatego też wydaje się, że przy aktualnym stanie wiedzy przypuszczenie o wspólnym podłożu genetycznym zaburzeń w funkcjonowaniu rodziców oraz autyzmu u dzieci nie znajduje uzasadnienia. Takie nie poparte naukowymi dowodami stwierdzenia stanowią zagrożenie, że rodzice znów traktowani będą jako „odpowiedzialni" za autyzm, tyle że tym razem nie z powodu „zimnej" osobowości i braku miłości, ale genów. Niewinna z pozoru wzmianka o kolekcjonowaniu przez jedną z matek małych figurek koni nabiera w tym kontekście innego charakteru. Jakże podobne wydaje się to zachowanie do kolekcjonerstwa spotykanego u wielu osób autystycznych. Podsumowując różnice w wynikach badań nad predyspozycjami do autyzmu u najbliższych krewnych osób autystycznych, należy zwrócić uwagę na niedostatki metodologiczne wielu prac. Lista zarzutów, jakie można sformułować jest dość długa:
(1) brak grup kontrolnych;
(2) mała liczebność i nieprezentatywność grup;
(3) stosowanie tylko wybranych kryteriów diagnozy autyzmu i mała rzetelność diagnozy;
(4) gromadzenie retrospektywnych informacji na temat rozwoju mowy, trudności w uczeniu się badanych osób; dane te dotyczą często faktów sprzed wielu lat i są bardzo subiektywne;
(5) ocena funkcjonowania społecznego — w niektórych pracach (np. Ghaziuddin, 1997) jej źródłem jest opinia osoby znającej rodzica, bądź też samoocena, nie weryfikowana przy pomocy obiektywnych narzędzi, w jeszcze innych — wrażenia osoby przeprowadzającej wywiad (np. Hughes i in., 1997; Piven i in., 1997), które również trudno uznać za w pełni obiektywne.
Należy podkreślić, że badania takie nie wystarczają, by odpowiedzieć na pytanie, czy zaburzenia te mają charakter genetyczny, środowiskowy, czy też ich podłoże jest transakcyjne.
Nie znaczy to oczywiście, że genetyczne uwarunkowania autyzmu nie istnieją. Z licznych wspomnianych wcześniej informacji wynika, że mogą one odgrywać istotną rolę w etiologii tego zaburzenia.
W opracowaniu uwzględniającym aktualny stan osiągnięć nauki w dziedzinie autyzmu Spence (1996) podaje — rekomendowane przez grupę zajmującą się etiologią — kierunki poszukiwań w obszarze genetyki:
1. Dążenie do ustalenia lokalizacji genów związanych z etiologią autyzmu. W związku z heterogenicznym charakterem zaburzeń, konieczne
100
jest wypracowanie precyzyjnych kryteriów i metod diagnostycznych, by można dobrze selekcjonować jednostki do badań. Badania dotyczące lokalizacji genów prowadzone są przede wszystkim na rodzinach, w których więcej niż jedna osoba cierpi na autyzm.
2. Wyodrębnienie w ramach populacji osób autystycznych podtypów i określenie częstości współwystępowania zaburzeń genetycznych, a także dokumentowanie różnych możliwych sposobów manifestowania się symptomów.
3. Określenie, na ile w obrębie różnych podtypów auty stów (wyróżnionych ze względu na obraz kliniczny, podatność na leki, zdolności językowe itp.), u rodziców i rodzeństwa obecne są cechy charakterystyczne dla dziecka autystycznego.
Poszukuje się też znaczników biologicznych, których obecność (np. określone stężenie we krwi) pozwoliłaby na jednoznaczne rozpoznawanie autyzmu. Ich odkrycie miałoby duże znaczenie, przede wszystkim dla diagnozy (np. rozpoznawania autyzmu u dorosłych, różnicowania go od innych zaburzeń rozwoju itd.).
6.4. Czynniki neurologiczne i neurochemiczne
Opinie na temat znaczenia czynników organicznych w etiologii autyzmu są podzielone, chociaż przypisuje się im zazwyczaj istotną rolę. Kontrowersje są pochodną poglądu Kannera (1943), który przypuszczał, że u dzieci tych nie występują uszkodzenia CUN. Opinię tę wielokrotnie podważano. Wing i Gould (1979) stwierdziły, że różne oznaki dysfunkcji neurologicznych występowały u wielu dzieci z opisanej przez nie grupy. Także Gillberg (1992) jest zdania, że uszkodzenia CUN stanowią w tej populacji raczej zasadę niż wyjątek. W epidemiologicznych badaniach w Góteborgu osoby z objawami dysfunkcji mózgowych stanowiły w grupie dzieci autystycznych około 46%. Dalsze 34% stanowiły osoby, u których poza autyzmem występowały inne medyczne problemy.
Nie ma jasności, jakie konkretnie zaburzenia neurobiologiczne leżą u podłoża autyzmu. Nie jest wykluczone, że mogą one mieć różny charakter u różnych osób. Jedną z częstych nieprawidłowości o charakterze neuroanatomicznym są u dzieci autystycznych (zarówno upośledzonych umysłowo, jak i w normie intelektualnej) zaniki tkanki mózgowej. Jest to charakterystyczne dla uszkodzeń, które nastąpiły raczej w okresie płodowym, niż w późniejszym przebiegu rozwoju (Courchesne, 1991).
101
Wśród obszarów mózgu, w których stwierdza się uszkodzenia u osób! z autyzmem wymieniane są m.in.: pień mózgu, płaty skroniowe i czołowe, móżdżek, ciało migdałowate, hipokamp, przegroda i kora oczodołowa (por. Denckla, 1996). Waterhouse, Fein i Modahl (1996) znalazły 16 różnych lokalizacji uszkodzeń mózgu wskazywanych w różnych badaniach.
Zgodnie ze stosunkowo nowymi danymi (por. Mottron i in., 1996) istotne znaczenie mają uszkodzenia części skroniowo-potylicznej mózgu. Stwierdza się je także u osób z innymi głębokimi zaburzeniami rozwoju np. z zespołem Aspergera. Poza tym, mózgi dzieci autystycznycłi,j>ą większe i cięższe niż przeciętnie. W układzie limbicznym stwierdzono nadmiar komórek, są one też zbyt małe. Mówi się również o niedojrzałości neuronów i nieprawidłowościach w budowie dendrytów (por. Denckla, 1996). Nieprawidłowości te powstają przed 30 tygodniem ciąży.
Mimo licznych neuroanatomicznych i neurofizjologicznych danych zasadnicze pytanie pozostaje bez odpowiedzi: czy istnieją nieprawidłowości typowe dla autyzmu (tzn. występujące u wszystkich dotkniętych nim osób), a jednocześnie specyficzne wyłącznie dla niego (nie spotykane u osób z innymi zaburzeniami).
Gillberg (1993) zauważa, że w związku ze złożonością zachowań społecznych, trudno zakładać, by w powstawaniu zaburzeń autystycznych nie uczestniczyły różne części mózgu. Należy raczej przyjąć, że autyzm może powstawać w rezultacie uszkodzeń lub dysfunkcji w kilku obszarach mózgu. Jednocześnie przypuszcza się, że zaburzenia w obrębie pewnych systemów funkcjonalnych mogą częściej uczestniczyć w powstawaniu autyzmu niż inne. Podobne stanowisko przedstawiono w raporcie na temat stanu wiedzy o autyzmie:
Zamiast koncentrować się na poszukiwaniu struktury mózgu najbardziej uszkodzonej, należy przyjąć założenie, że złożone struktury (wielorakie) na różnych poziomach organizacji neuronalnej są ze sobą powiązane i wszystkie te struktury uczestniczą w systemach neuronalnych, wpływających na zachowanie. Poznanie patofizjologii autyzmu, strukturalnych albo funkcjonalnych nieprawidłowości w mózgu oraz precyzyjne określenie, jak wpływają one na zaburzone zachowanie jest o wiele bardziej złożone, niż znalezienie struktur mózgu lub wskaźników neurochemicznych zaangażowanych w ten proces. Każdy poziom tej analizy jest bardzo skomplikowany i w przypadku autyzmu zostały dotychczas zidentyfikowane tylko niektóre części tej układanki (Denckla, 1996, s. 137).
Za dane przemawiające na rzecz neuroanatomicznych i neurofizjologicznych zaburzeń u osób autystycznych uznaje się:
102
— wyniki badań dotyczących budowy struktur mózgowych (np. prowadzonych przy pomocy rezonansu magnetycznego) i ich funkcjonowania (np. EEG),
— częstość występowania padaczki,
— obserwacje kliniczne,
— obecność czynników patogennych w życiu płodowym.
Informacje na temat ewentualnych anomalii w budowie i funkcjonowaniu mózgu przynoszą badania przy użyciu rezonansu magnetycznego. Joseph Piven i inni (1990), porównując 13 dobrze funkcjonujących chłopców autystycznych i 13 zdrowych, dobranych do nich pod względem wieku i poziomu inteligencji, wykazali u tych pierwszych nieprawidłowości, mogące być rezultatem uszkodzeń powstałych w okresie płodowym.
Nieprawidłowy zapis EEG stwierdza się u około 40-65% autystycznych dzieci (por. Muray, 1996). Charakter tych zmian bywa jednak różny, podobnie jak ich stopień. Jakościowa analiza zapisu EEG wskazuje na zaburzenia lateralizacji mózgu. G. Dawson i inni (1995) stwierdzili różnice w zapisie EEG między dziećmi autystycznymi a prawidłowo się rozwijającymi (w takim samym wieku lub o zbliżonym stopniu rozwoju mowy). Dotyczyły one szczególnie lewej półkuli mózgowej. Jak jednak zauważa Gillberg (1993), nieprawidłowości w zapisie EEG u dzieci autystycznych mogą być związane z częstym występowaniem w tej grupie epilepsji. Ponadto, nieprawidłowy zapis EEG częściej ma miejsce u dzieci z niskim ilorazem inteligencji (Minshew, 1991). I to jednak może wynikać z faktu, że epilepsja jest częstsza u osób autystycznych głęboko upośledzonych umysłowo niż u pozostałych.
Epilepsja występuje u około 20-35% osób autystycznych (Gillberg, 1991, 1993). Jest ona klinicznym wyrazem dysfunkcji mózgowych. U około 20% osób z autyzmem drgawki — nie związane z gorączką — występują przed ukończeniem 3 roku życia. U dalszych 15-20% napady epileptyczne pojawiają się w okresie dojrzewania lub później. Gillberg (1993) podaje, że drgawki niemowlęce są związane z zachowaniami autystycznymi. Przytacza on wyniki badań Riikonen i Amnell (1981; cyt. za: Gillberg, 1993), z których wynika, że ponad 1/3 wszystkich przypadków drgawek niemowlęcych występowała u dzieci przejawiających zachowania autystyczne, zaś przynajmniej 1 z 6 tych dzieci spełniało później kryteria diagnostyczne autyzmu. U dzieci, u których padaczka wystąpiła przed 3 rokiem życia, napady są zazwyczaj silne, częste i trudne do opanowania przy pomocy środków farmakologicznych, zaś występujące
103

po raz pierwszy w okresie dorastania — stosunkowo rzadkie i poddające się leczeniu (Gillberg, 1993).
Nie stwierdza się istotnego związku między poziomem ilorazu inteligencji a częstością epilepsji u osób autystycznych. Wyjątek stanowi głębokie upośledzenie umysłowe, któremu epilepsja towarzyszy znacznie częściej. U osób o ilorazach powyżej 70 punktów ryzyko jej wystąpienia wynosiło 18%, u jednostek o ilorazach 50-69 16%, zaś u osób o ilorazach 35-49 20% (Goode, Rutter i Howlin, 1994; cyt. za: Bailey i in., 1996).
Christopher Gillberg i inni (1996) opisali dwa przypadki chłopców, u których operacje chirurgiczne mózgu (resekcje w obrębie prawych płatów skroniowych), związane z epilepsją, w różny sposób wpłynęły na objawy autyzmu. U obydwu przed operacją nasilenie autyzmu oceniono jako znaczne. Jeden z nich w 2 lata po operacji przejawiał tylko pojedyncze autystyczne cechy, nie kwalifikujące się nawet do rozpoznania lekkiego autyzmu. Przed operacją niemal ciągle unikał kontaktu wzrokowego, po niej zaś zachowanie to zanikło. Poprawie uległo też jego funkcjonowanie poznawcze. U drugiego chłopca w 2 lata po operacji nadal występował autyzm o znacznym natężeniu. Pewne symptomy nasiliły się w stosunku do okresu przed operacją (np. echolalia), inne osłabły (np. perseweracje w zadaniach wzrokowo-konstrukcyjnych). Nadal przejawiał on zachowania autodestrukcyjne, nadaktywność, problemy ze snem, nadwrażliwość na dźwięki, a także brak lęku i tendencję do wspinania się. W zakresie wielu tych zachowań nastąpiło pogorszenie wobec poziomu sprzed operacji. Gillberg i inni zauważają, że autyzm nie powinien być a priori traktowany jako przeciwskazanie do operacyjnego leczenia epilepsji.
Różnice między dziećmi autystycznymi i rozwijającymi się prawidłowo w zapisie EEG, budowie struktur mózgu, lateralizacji i biochemii wskazują, że w autyzmie mamy do czynienia z dysfunkcjami o charakterze mózgowym (por. Muray, 1996). Jednocześnie jednak nie u wszystkich tych dzieci występują nieprawidłowości w zapisie EEG, oznaki zaburzeń budowy struktur mózgowych, zaś zaburzenia lateralizacji wydają się nasilone zbyt słabo, żeby wiązać je z cechami autystycznymi. Nie wyjaśniono też dotychczas procesu, który leżałby u podstaw wpływu owych neurologicznych nieprawidłowości na symptomy autyzmu widoczne w zachowaniu.
Ciekawe dane dotyczą zaburzeń występujących u dzieci autystycznych w zakresie rytmu okołodobowego. Nietrudno spotkać dziecko z autyzmem,
104
które śpi w nocy bardzo krótko (bywa, że tylko 3-4 godziny), często budząc się kilkakrotnie. Większość dzieci autystycznych (około 65%) w pewnym okresie życia — zazwyczaj przed ukończeniem 8 lat — doświadcza problemów ze snem (Johnson, 1996; Richdale i Prior, 1995). Są one częstsze u dzieci młodszych i o niższym wieku umysłowym (Hoshino i in., 1984; cyt. za: Johnson, 1996). W niektórych przypadkach zaburzenia snu bywają mocno nasilone. Dotyczą one m.in. ekstremalnie długich okresów czuwania, częstego budzenia się w nocy, krótkiego snu nocą i bardzo wczesnego budzenia się rano. Zaburzenia te tak często i w takim natężeniu nie występują ani u dzieci rozwijających się prawidłowo, ani u dzieci lekko upośledzonych umysłowo. A.L. Richdale i M.R. Prior (1995) stwierdzili, że dzieci dobrze funkcjonujące intelektualnie spały mniej, niż dzieci o niższych ilorazach inteligencji, miały dłuższe okresy czuwania i budziły się wcześniej rano. Johnson (1996) zauważa, że zaburzenia snu występujące u dzieci autystycznych są problemem dla rodziców, nie zaś dla dziecka. W większości przypadków dzieci nie doświadczają lęków nocnych.
Istotne znaczenie w etiologii autyzmu mogą odgrywać czynniki neurochemiczne. Szczególną uwagę zwraca się na rolę neurotrans-miterów. Blisko 40 lat temu wykazano, że poziom serotoniny we krwi i moczu 3-krotnie przewyższał poziom normy u 1 na 3 osoby autystyczne (Schain i Freedman, 1961; cyt. za: Oades i Eggers, 1994). W późniejszych badaniach potwierdzono odbiegający od prawidłowego poziom serotoniny i dopaminy jj tych dzieci, a także u ich krewnych (m.in. Abramson i in., 1989; Yuwiler i in., 1992). Szacuje się, że dotyczy to około 30-40% populacji auty stów (Gillberg i Coleman, 1992). Dotychczas nie stwierdzono jednak, czy dane te są aktualne w odniesieniu do dzieci autystycznych nieuposledzonych umysłowo. Podobne informacje dotyczą też dopaminy.
Wykazano również, że podanie leków hamujących wydzielanie dopa- ( miny łagodzi niektóre „trudne" zachowania osób autystycznych, zwłaszczaj samookaleczanie i stereotypie ruchowe (Deutsch, 1986).
Przypuszcza się, że pewne symptomy autyzmu mogą mieć związek z aktywnością endorfin. Ich poziom, mierzony w płynie mózgowo--rdzeniowym, jest wyższy u dzieci autystycznych niż normalnie funkcjonujących (m.in. Sahley i Panksepp, 1987). Nie są jednak znane dokładne mechanizmy, mogące leżeć u podłoża tych związków.
105
Wykrywane zależności między autyzmem a czynnikami neurochemicz-nymi otwierają drzwi poszukiwaniom środków farmakologicznych. Jak jednak zauważa J.B.Muray (1996), dotychczasowe leki oddziaływują jedynie na izolowane symptomy i nie wpływają na zasadnicze objawy. Należy też dodać, że podobne dane dotyczące neurotransmiterów uzyskuje się również w przypadku osób z innymi zaburzeniami, np. upośledzonych umysłowo (por. Oades i Eggers, 1994).
Jeden z najnowszych hipotetycznych modeli neurofunkcjonalnych mechanizmów prowadzących do powstawania symptomów autyzmu opracowały Lynn Waterhouse, Deborah Fein i Chaflotte Modahl (1996). Zakładają one, że pełna ekspresja symptomów łączy się z czterema dysfunkcjami, chociaż możliwe jest zróżnicowanie stopnia pokrewnych dysfunkcji. Model ten został schematycznie przedstawiony na rys. 3.
Zgodnie z modelem, na powstanie autyzmu składają się następujące dysfunkcje:
1. Brak normalnej, uwzględniającej kontekst, integracji sensorycznej. Ma to związek z zaburzeniami funkcjonowania hipokampa.
2. Niezdolność do przypisywania właściwego znaczenia emocjonalnego
Następstwa nieprzyczynowe
Ptat V czołowy J

Skroniowo - ciemieniowa kora kojarzeniowa
Nieprzyczynowe
dysfunkcje
wspótwystępujące
Uktad oksytocyna - opioidy
Rys. 3. Model przedstawiający neurofunkcjonalne mechanizmy prowadzące do powstawania symptomów autyzmu (wg: Waterhouse, Fein i Modhal, 1996)
106
nowej stymulacji oraz stymulacji społecznej (takiej, jak np. twarze ludzkie, ich ekspresja itd.). Wynika to z zaburzonego rozwoju ciała migdałowatego, polegającego na zbyt dużej liczbie niedojrzałych komórek.
3. Niezdolność do socjalizacji, wynikająca z zaburzeń systemu neuro-peptydów, uczestniczących w społecznej afiliacji człowieka. Zaburzenia te dotyczą oksytocyny i wazopresyny, których poziom nie jest prawidłowy u wielu osób autystycznych.
4. Nadmierna selektywność uwagi, wynikająca z zaburzonego rozwoju ciemieniowych i skroniowych polisensorycznych związków korowych.
Według Waterhouse, Fein i Modahl (1996), kombinacja tych dysfunkcji prowadzi do zaburzenia zdolności uczestniczenia w interakcjach społecznych, komunikacji oraz zabawy. Aspołeczność i zaburzone nadawanie znaczenia (punkty 2 i 3) zaburzają potrzebę, zainteresowanie i przyjemność z bycia z innymi ludźmi; zaburzenia integracji sensorycznej (punkt 1) i nadmierna selektywność uwagi (punkt 4) zaburzają integrację percepcyj-ną, płynne przenoszenie uwagi, efektywną pamięć roboczą oraz szybkie przypominanie.
6.5. Zaburzenia medyczne u osób autystycznych
Współwystępowanie autyzmu i innych zaburzeń medycznych stanowi złożony problem. Przez wiele lat unikano rozpoznawania autyzmu, gdy występowały też inne zaburzenia — np. u osób z zespołem Downa, albo fenyloketonurią. Dzisiaj poglądy są inne, co jest wyrazem przemian, jakie zaszły w definiowaniu autyzmu (traktowania go nie jako jednego „czystego" zespołu, a raczej pewnego kontinuum). Skrajne stanowisko w tej sprawie zajmuje Gillberg:
Należy podkreślić, że diagnoza autyzmu może być formułowana przy obecności niemal każdego innego zaburzenia lub niepełnosprawności. Tak więc, nie ma potrzeby dłużej dyskutować, czy dzieci są niewidome czy autystyczne, gdy są i takie i takie. Podobnie, nie wydaje się uzasadnione powstrzymywanie się od diagnozy autyzmu w przypadku dziecka ze znacznie nasilonymi autystycznymi zachowaniami (spełniającego kryteria autyzmu) tylko dlatego, że spełnia ono też kryteria zespołu kruchego chromosomu lub zespołu Retta (1993, s. 348).
Zaburzenia towarzyszące autyzmowi mają różny charakter — genetyczny, metaboliczny, mogą być też efektem infekcji. Należą do nich m.in.: zespół kruchego chromosomu i inne zespoły chromosomalne (np. tetra-
107
somia 15), neurofibromatozy, stwardnienie guzowate itd. Częstość ich współwystępowania z autyzmem nie została ostatecznie ustalona. Waha się ona od 10% do 15% (Rutter i in., 1994), a nawet — jak podaje Gillberg (1992) — do 37%. Problemy te są częstsze u dzieci o bardziej zaburzonym rozwoju i głębszym upośledzeniu.
Nie jest jasne, jaką rolę pełnią w etiologii autyzmu dodatkowe problemy edyczne. Matthew Hotopf i Patric Bolton (1995) przeprowadzili analizę tych zależności w odniesieniu do częściowej tetrasomii chromosomu 15. W przypadkach tetrasomii 15 przebieg ciąży i porodu jest opisywany (choć nie zawsze) jako prawidłowy. Nieprawidłowości pojawiają się we wczesnym okresie rozwoju. Zazwyczaj opóźnione są kolejne etapy rozwoju motorycznego. Częsta jest hypotonia. U osób dotkniętych zespołem występuje upośledzenie umysłowe — z reguły znaczne lub głębokie. Nierzadka jest padaczka, upośledzenie wzrostu oraz anomalie w wyglądzie twarzy.
Hotopf i Bolton (1995) rozważają cztery możliwości wzajemnych relacji autyzmu i częściowej tetrasomii chromosomu 15. Z uwagi na ogólny charakter tych rozważań i ich aktualność wobec innych problemów medycznych współwystępujących z autyzmem warto je przytoczyć:
1. Autyzm jest błędnie diagnozowany u niektórych osób głębiej upośledzonych umysłowo (w tym także z tetrasomią 15). Ubóstwo repertuaru zachowań społecznych i komunikacyjnych u tych jednostek sprawia, że jakościowe problemy charakterystyczne dla autyzmu mogą być im niesłusznie przypisywane lub — odwrotnie — niewychwytywane.
2. Częściowa tetrasomią 15 może też wiązać się z takimi specyficznymi aspektami rozwoju mózgu, bądź jego funkcjonowania, że uszkodzenia w tym zakresie prowadzą do autyzmu. Zespół ten byłby więc czynnikiem torującym drogę — poprzez zaburzenie funkcjonowania mózgu — powstaniu autyzmu.
3. Tetrasomię chromosomu 15 oraz autyzm łączy taki sam czynnik etiologiczny, występujący w patogenezie jednego i drugiego zaburzenia. Mogą to być np. określone komplikacje ciążowe.
4. W etiologii autyzmu rolę odgrywa czynnik genetyczny, pochodzący z obszaru chromosomu 15 objętego duplikacją. Hipoteza ta wymaga jednak poznania mechanizmu, jaki mógłby leżeć u podstaw genetycznego uwarunkowania autyzmu.
Nieliczne są doniesienia na temat współwystępowania zespołu Downa i autyzmu. Wydawać by się mogło, że istnieje swoista sprzeczność
108
między cechami charakterystycznymi dla tych zaburzeń. Osoby autystyczne izolują się od innych ludzi, zazwyczaj nie dążą do kontaktu z nimi, podczas gdy o dzieciach z zespołem Downa wiadomo, że są przyjazne i chętnie nawiązują kontakty. W sensie rozwoju społecznego trudno byłoby znaleźć dwa bardziej przeciwstawne wzorce zachowania. Jednakże pojedyncze przypadki współwystępowania tych zaburzeń zostały opisane. W epidemiologicznym badaniu przeprowadzonym przez Lornę Wing i Judith Gould (1979) wśród 35 000 dzieci w wieku poniżej 15 roku życia, w obrębie spektrum zaburzeń społecznych, znalazło się 30 dzieci z zespołem Downa. Jedno spośród nich sklasyfikowano jako autystyczne. B.A. Myers i S.M. Pueschel (1991) wśród 261 osób z zespołem Downa wykryli trzy, które otrzymały diagnozę autyzmu. Mohammad Ghaziuddin (1997) opisał trzy przypadki osób z zespołem Downa i autyzmem. Charakterystyczne jest, że we wszystkich tych pracach były to niemal bez wyjątku osoby o znacznym stopniu upośledzenia umysłowego.
Wielu autorów zwraca uwagę na trudności w różnicowaniu autyzmu i głuchoty (np. Gałkowski, 1980; Peeters, 1996). Warto wiedzieć, że badania wskazują na stosunkowo częste występowanie deficytów słuchu u osób autystycznych. S. Steffenburg (1991) podaje, że zaburzenia o umiarkowanym i znacznym natężeniu występują u około 20% małych dzieci autystycznych. Także deficyty wzroku nie są u nich rzadkie. Zaburzenia ostrości widzenia występują u około 1/5 tej populacji (Steffenburg, 1991). Wiele dzieci zezuje, bądź też przejawia inne nieprawidłowości w zakresie ruchów oczu.
Stosunkowo często z autyzmem współwystępuje zespół kruchego chromosomu X. Ocenia się, że dotyczy to około 8% przypadków autyzmu (por. R.J. Hagerman, 1989).
6.6. Makrocefalia
Już w pierwszej pracy na temat autyzmu Kanner (1943) zauważył, że opisane przez niego dzieci miały duże głowy. Obserwacja ta została jednak zapomniana i przez wiele lat nie zwracano uwagi na wielkość głowy dzieci autystycznych. W nowszych pracach spostrzeżenie Kannera zostało potwierdzone. W. Woodhouse i inni (1996) stwierdzili, że u 11 spośród 37 badanych przez nich dzieci z głębokimi zaburzeniami rozwoju obwód głowy przekraczał 97 percentyl. Było to znacznie więcej, niż w porównywanych z nimi grupach dzieci z deficytami mowy oraz z zaburzeniami psychiatrycznymi.
109
Szacuje się, że makrocefalia (definiowana jako powiększenie obwodu głowy ponad 97 percentyl) występuje u około 14-34% dzieci z autyzmem (m.in. Davidovitch i in., 1996; Lainhart i in. 1997). Pozostaje jednak wiele niejasności: w jednym z badań stwierdzono, że makrocefalia występuje znacznie częściej u chłopców (Davidovitch i in., 1996), w innym — że u dziewcząt (Lainhart i in., 1997). Wykazano, że duży obwód głowy często idzie w parze z wysokim wzrostem, niemniej jednak jest on stosunkowo duży także, gdy uwzględnia się wzrost.
Badania z zastosowaniem tomografii komputerowej i rezonansu magnetycznego nie wykazały w mózgach dzieci autystycznych z powiększonym obwodem głowy żadnych strukturalnych nieprawidłowości. Nie stwierdza się też związku między makrocefalia a upośledzeniem umysłowym, padaczką, rozwojem mowy, zaburzeniami neurologicznymi. Nie wiadomo, w jakim okresie makrocefalia rozwija się u dzieci autystycznych. Z reguły nie występuje ona od urodzenia. W 80% przypadków znaczący wzrost obwodu głowy następuje między 2 a 10, a nawet czasem 12 rokiem życia (por. Fombonne, 1997). W okresie noworodkowym (można to stwierdzić na podstawie dokumentacji) makrocefalia występuje u około 6% dzieci, u których później rozwija się autyzm (Lainhart i in., 1997). Należy zauważyć, że ów wynik (6%) także przekracza dane uzyskiwane przeciętnie w populacji (około 3%).
Według najbardziej ostrożnych szacunków przypuszczać można, że makrocefalia występować może u kilkunastu procent osób autystycznych (najczęściej podaje się, że dotyczy ona 1 na 5 osób autystycznych). I chociaż dotychczas nie wykazano jej bezpośredniego związku z nieprawidłowościami w budowie mózgu, to zaleca się, by fakt ten brać pod uwagę w badaniach diagnostycznych. Wielkość obwodu głowy może być prawdopodobnie traktowana jako prosty, przybliżony wskaźnik wielkości mózgu i specyfiki jego wzrostu u tych dzieci. J.E. Lainhart i inni (1997) są zdania, że nietypowy obwód głowy może stanowić czynnik pozwalający na wyodrębnianie homogenicznej grupy w populacji osób z autyzmem.
Uwagi końcowe
Podsumowując aktualny stan wiedzy na temat przyczyn i mechanizmów powstawania autyzmu, należy stwierdzić, że nie uzyskano dotąd satysfakcjonującego wyjaśnienia. Wątpić też można, czy możliwe będzie wskazanie jednego czynnika odpowiedzialnego za to zaburzenie.
110
Powstaje wiele hipotez odnoszących się do podłoża symptomów, brak jednak podejścia całościowego, umożliwiającego uzyskanie pełnego obrazu (por. Yeung-Courchesne i Courchesne, 1997). Teoria umysłu nie pozwala na wyjaśnienie deficytów w odbiorze stymulacji zmysłowej, kontroli poziomu pobudzenia, kontroli motorycznej itd. Koncepcje odwołujące się do deficytów w odbiorze i przetwarzaniu stymulacji sensorycznej nie pozwalają na wyjaśnienie zaburzeń we współdzieleniu uwagi. Każda z teorii wyjaśnia określone symptomy i jakiś obszar funkcjonowania dziecka z autyzmem. Całość jawi się jednak znacznie bardziej skomplikowana, niż z poszczególnych wyjaśnień mogłoby wynikać.
Rachel Yeung-Courchesne i Eric Courchesne porównują tę sytuację do sposobu, w jaki ludzie niewidomi mogliby próbować opisać stojącego blisko nich słonia, którego część tylko mogliby badać. Ktoś dotykający trąby mógłby w niej widzieć giętką i długą rurę, bok mógłby przypominać ścianę itd. Choć każda z tych obserwacji byłaby prawdziwa w odniesieniu do fragmentu zwierzęcia, trudno byłoby je połączyć. Na podstawie poszczególnych spostrzeżeń nie dałoby się wyjaśnić tego, co zaobserwował ktoś inny i nadać znaczenia całości. Podobnie rzecz ma się z autyzmem — zebrano wiele wycinkowych informacji na temat symptomów, nie znaleziono jednak klucza, który pozwoliłby na ich połączenie i odczytanie właściwego znaczenia.
Z zestawienia danych dotyczących badań neurofizjologicznych wynika m.in. (Muray, 1996):
1. Poziom neurotransmiterów (takich jak dopamina, serotonina) jest u wielu osób autystycznych (ale nie u wszystkich z nich) różny niż u prawidłowo funkcjonujących; poziom neurotransmiterów u osób z zaburzeniami psychicznymi takimi, jak np. depresja i schizofrenia (a zatem takich, których wybrane symptomy częściowo pokrywają się z autyzmem) także jest różny w zestawieniu z osobami zdrowymi. Farmakoterapia oparta na regulowaniu poziomu neurotransmiterów może przynosić efekty w postaci redukcji niektórych symptomów autyzmu.
2. Różne czynniki sprzyjające powstawaniu nieprawidłowości w obrębie CUN, działające w życiu płodowym i w czasie porodu, są częstsze u dzieci autystycznych niż u prawidłowo się rozwijających. Nie występują one jednak w przypadku wszystkich dzieci autystycznych, bywają zaś obecne u dzieci z innymi zaburzeniami rozwoju, a czasem też rozwijających się prawidłowo. Żaden z tych czynników nie może być uznany za specyficzny dla autyzmu.
111
3. Współwystępowanie autyzmu u bliźniąt jedno- i dwujajowych, dane na temat rodzeństwa i innych osób spokrewnionych z dziećmi autystycznymi w zestawieniu z resztą populacji wskazują na znaczenie czynników genetycznych; nie są jednak znane mechanizmy, jakie warunkują ten proces.
4. Nieprawidłowy zapis EEG i epilepsja wskazują na zaburzenia CUN; nie występują one jednak u wszystkich osób autystycznych, nie można ich też uznać za unikalną charakterystykę autyzmu.
Tak więc, nie wykryto czynnika fizjologicznego, neurochemicznego lub neurologicznego specyficznego dla autyzmu. Prawdopodobnie można przyjąć, że autyzm jest behawioralną ekspresją różnych defektów neurologicznych, leżących u podstaw wielu zaburzeń. Z drugiej zaś strony, jest on zapewne rezultatem działania różnych czynników patogennych i różnych dróg patogenezy. Dysfunkcje mózgowe występujące u dzieci autystycznych, spotyka się też u osób z innymi problemami. Wciąż do ustalenia pozostaje, w jakich okolicznościach dochodzi do powstania u dziecka tych, a nie innych nieprawidłowości. Żadna ze stworzonych dotąd teorii nie wyjaśnia tego procesu w odwołaniu do szerokiej gamy różnorodnych czynników, ani też nie obejmuje całego złożonego obrazu zaburzeń. Prowadzone poszukiwania pozwoliły na zgromadzenie wielu danych, odnoszących się do różnych poziomów funkcjonowania osób autystycznych. Ich integracja jest jednak bardzo trudna.
Poszukiwanie głównego deficytu — centralnego dla autyzmu — i jednej, określonej przyczyny nie przyniosło sukcesu. Nadal nie wiemy, czy pierwotny charakter mają deficyty emocjonalno-społeczne, zaburzające rozwój poznawczy dziecka, czy też może raczej to deficyty poznawcze są pierwotne i wpływają na zaburzenia w sferze społecznej. Warto ponownie podkreślić, że wiele ścieżek może prowadzić do wystąpienia takich samych symptomów, podobnie, jak jeden czynnik rozpoczynający proces patogenezy może prowadzić do różnych następstw (rys. 4).
Jak zauważają Yeung-Courchesne i Courchesne (1997) do obserwowanych symptomów autyzmu prowadzić mogą zarówno czynniki genetyczne, teratogeny, infekcje wirusowe, jak i urazy mózgu (trauma). Niektóre przypadki tego zaburzenia wydają się być związane np. z zażywaniem leków przeciwdrgawkowych przez matki w okresie ciąży (Chris-tianson, Chesler i Kromberg, 1994).
Nieprawidłowości w budowie dendrytów podobne do tych, które obserwuje się u osób autystycznych, eksperymentalnie powodowano
112
I
N


Objaw
1


Objaw
2


Objaw
3


Objaw
4


Objaw
5
Rys. 4. Związki między kilkoma przyczynami i różnymi symptomami
u zwierząt, podając im np. wirusy grypy (Parker i in., 1994; cyt. za: Yeung-Courchesne i Courchesne, 1997).
Interesujące dane przyniosły zwierzęce modele autyzmu opracowane przez J. Bachevalier (1991, 1994). Wypracowała ona wystąpienie podobnych do autystycznych symptomów u małp w wyniku poddania ich we wczesnym okresie życia jednoczesnym uszkodzeniom hipokampa i ciała migdałowatego. Zwierzęta te izolowały się od innych osobników. Ich funkcjonowanie w tym zakresie ulegało częściowej poprawie w miarę rozwoju, jednak u większości małp zaburzenia przetrwały w znacznym stopniu do dorosłości.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 00:29   

iska36 napisał/a:
M i T napisał/a:
Czy wiesz może, jak się wówczas czuł? Kto się nim (i resztą rodzeństwa) opiekował? Jak synek reagował na Twoją nieobecność? Czy to nie wtedy zaczął bardziej ostro bawić się z rodzeństwem? Jak Ty sama reagowałaś na dzieci po powrocie ze szpitala? Co Ty sama wówczas czułaś?


Dzieci były pod opieką mojego jedynego przyjaciela jakiego kiedykolwiek miałam. Kamil bardzo lubił przebywać w jego towarzystwie, jego rodzeństwo również.
Fakt byłam wykończona po powrocie i pewnie wiele razy mówiłam im, że padam z nóg. Kamil zaczął się bawić w ten sposób dużo wczesniej i nawet wiem kiedy. Kilka razy w czasie wizyt u taty oglądali wspólnie jakieś sporty walki. Kiedyś po powrocie do domu Kamil zapytał czy może obejrzeć jakiś program sportowy. Pozwoliłam nie sprawdzając co to jest. Następnym razem zobaczyłam że to jakieś zapasy takie brutalne i zabroniłam oglądać. Histeria, bo Kamil to bardzo lubił.
Chociaż jak napisałam we wcześniejszym poście stan Kamila od mniej więcej roku poprawia się. Wciąż jednak gdy mu coś nie wyjdzie reaguje histerią


iska mój syn ma 8 lat i na początku chodzenia na treningi od wakacji gdy u coś nie wychodziło robił się smutny, zaczynał płakać, cały czas uczymy go i pokazujemy, że można przegrac w grę planszową, że może się coś nie udać zrobić i można spróbwać ponownie. Nie wiem, pewnie też mamy złe podejście, bo jak coś mu nie wychodziło to mówiliśmy,że dobrze, że tak zrobił , klaskaliśmy i mówiliśmy,żeby spróbował jeszcze raz

Ale od jakiegoś czasu, Bartek już się tak nie zachowuje na treningach bo ćwiczenia powodują, że umie odbić piłkę nad głowa albo nogą, że umie robić slalomy piłka, strzelać bramki. Może tak zdrowe dzieci też reagują? Uczą się uczyć?

Zdrowy człowiek boi się wielu rzeczy a Bartka uczono gdy miał 4 lata wchodzić do tunelu z materiału, bujac na kocu itp. Twierdzili, że dzieci autystyczne się tego boją. Achłopczyk, który był u mnie autystyczny 3,5 letni z mamą nie bał się wejść na koc, nie bał się przykryć kocem gdy zajęliśmy go trochę zabawą by jego mama mogła porozmawiać z nasza logopedą.

Rodzicom się nie przypomina jak czuje, myśli, widzi dziecko. Mówi się i uważa, że wiele dzieci i coraz więcej ma autyzm ale szlag mnie trafia jak czytam książki Bartka ze szkoły. W 2 klasie ma takie słownictwo i opowiadania, których Ja nie miałam. Dzieci znają się na komputerze, telewizorze ale nie uważam,że ich mózgi idą tak w szybkim tempie do przodu by aż tak bardzo iść z książkami. Porównania, przenośnie: czerwony jak burak ze zdenerwowania, wiersze ze starymi słowami lub słowami mało używanymi, już czytał ksiązkę :Puc, bursztyn i goście, teraz kilka rozdziałów z Kubusia Puchatka. Zdrowa córka kolezanki potrzebuje pomocy mamy.

Coraz więcej dajemy dzieciom bodzców, trudnych zdarzeń, nauki a przeiceż ani one ani my w tak szybkim tempie się nie rozwiajmy, by z książki 20 lat temu Elementarz i "Ala ma kota" przechodzić do książki, w której pod koniec 1 klasy dziecko mogłoby czytać 1 stronicowe czytanki.

Uważam,że zachowanie twojego syna nie można tłumaczyć tylko autyzmem.

Sięgnęłam do ostatniej strony twojej książki i bardzo przykro mi się zrobiło gdy przeczytałam: że powiedział do ciebie, żebyś zabrała ten jego autyzm, że On go nie chce, że nie chce mieć w głowie tego. Uwierz, wiem jak czuje sie dziecko inne, tylko inne inaczej niż twój syn.

Pamiętam doskonale jak czułam, że odbierają mnie inni, Ja nawet to słyszałam, bo uwagi były kierowane do mnie i do babci albo do mnie i do mamy : "o jaka biedna" to w wersji z litością

"ale ona krzywo chodzi" to w wersji od dzieci ze szkoły bo chodziła do zwykłej szkoły, integracyjnych wtedy nie było a byłam umysłowo normlaaa więc mama uparła się i przyjęto mnie do normalnej szkoły.

Widzisz nawet słownictwo mi zostało: normalna, nienormalna po opowiadaniach mojej matki i zachowaniach "kolegów" i "koleżanek" z klasy.

Kiedy dowiedziałam się, że Bartek ma autyzm i myślałam o tym co bedzie w przyszłości przypomniało mi się to wszystko z dzieciństwa i zastanawiałam się co mam zrobić jesli On podobnie jak Ja przyjdę ze szkoły i nie opowiem mojej mamie o tym, że ktoś się ze mnie smiał, że zmieniłam drogę z domu do szkoły by nie spotykać jakiegoś chłopaka z mojej szkoły, którego gdy spotkałam to mnie przedrzeźniał. Co moge zrobić jeśli ktoś się będzie smiał z syna a On mi tego nie powie. Bo na pewno go to zaboli ale albo może to duśić w sobie bo nie będziemy na tyle długo i cierpliwie go pytali by chciał opowiedzieć albo co gorsze to ci co się z niego będą śmaili mogą mu powiedzieć: nie mów nikomu bo to czy tamto.

Ja spotykałam się z reakcją gdy jeszcze mówiłam: to następnym razem Ja z tym dzieckiem pogadam, albo idz do nauczycielki. To są rady, które nie pomagają dziecku, MiT mogą więcej napisać dlaczego i ładniej to przedstawić.

I wiesz co być może dlatego ze swoich przeżyć staram się i starałam się i słuchać i pytać i uczyć Bartka by opowiadał o sobie. Szczególnie,że logopeda nam też tłumaczyła, że dla dziecka 7 letniego czy 6 letniego ważne jest tu i teraz i np. w przedszkolu zaczynaliśmy od tego,że Bartka pytaliśmy co jadł. A ponieważ to my mu dawaliśmy jedzenie w termosie to wiedzięliśmy co powie i wiedzięliśmy co podpowiedzieć jesli nie będzie pamiętał. I zaczęło się to wtedy od malych spraw: jadłem frytki odpowiadał, kolega sie poczęstował, dzieci lubią frytki.

W myślach latałam pod niebo gdy słyszałam takie słowa a syna chwaliłam, że super, że pamięta, że fajnie, że koledze smakowały.
Jako 8 latek, pytamy go jak było w szkole ale na to pytanie z reguły odpowiada: dobrze. Pytamy więc dalej: co robił, czy liczył, czy czytał, co zjadł, z kim siedział w ławce?
Na początku wiekszość dzieci nie mówiła rodzicom co mają zadane. Teraz kiedyś po szkole Bartek mi wyliczył, które zadania mają zadane.
Jeszcze trudno mi pytać go o emocje ale była sytuacja,że opowiedział męzowi gdy go odbierał ze szkoły,że na świetlicy chłopiec go popchnął. Bartek nie jest jedynym autysta w swojej klasie. A chłopiec trzeci, który tam chodzi nie wiemy czy ma autyzm , mama nie chciała się wypowiadac ale ma problemy z komunikacja np. w stresie. Zdrowi ludzie też mają. Kiedy było rozpoczęcie roku szkolnego w 1 kalsie nie powiedział tego co miał powiedzieć było tylko: aaaaaaaaaaaaaaa, zaciął się a rodzice niektórzy zaczęli się smiać, Zaczęłam klaskac , inni też i przedstawienie poszło dalej bo było na wielkiej sali gimnastycznej.
Ale gdy robiły dzieci już przedstawienie po pół roku na wigilię w swojej klasie, ze swoimi rodzicami, wystapił i powiedział krótkie zdanie.

Dzieci mają wszystkie uczucia i emocje co dorośli tylko my zapominamy, nie chcemy pamiętać jak to było w dzieciństwie.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Śro Lis 17, 2010 00:29, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 00:55   

iska36 napisał/a:
to fakt podeszli mnie. Zaczęłam czytać ich posty i kurczę przyznaję że jakieś to psychologiczne pranie mózgu. EAnna nie wiem czy odpowiedź moją dostałaś?


iska czasem można w samym sobie mieć takie wrażenie

czasem można się nie zgadzać z tym co piszą

czasem można uważać, że czuję,że to co piszą jest jakby odczłowieczone bo Ja czuję inaczej

ale przychodzi taki moment, że jesli chcesz do siebie dotrzeć po swojemu to zaczynasz widzieć w ich słowach coś nowego

Przeczytałam kilka stron książki z początku i końca książki:"Emocjonalna niedostępność" bo znalazłam taką w bibliotece i znów chcę z pamięci kawałek, który mi pokazał coś ważnego opisać przytoczyć:

Od lekarza oczekujemy wyleczenia, od nauczycieli pomocy w nauce i tak jest ze wszystkimi innymi ludźmi, nauczono Nas, że ktoś coś umie i jest ważny. A to my sami powinnismy wiedzieć, że jesteśmy dla siebie autorytetem a my przy tych innych ważnych głupiejemy i wpadamy w "inny stan świadomości."

Jest takie słowo jak borderline i śmiesznie mi było przeczytać deifinicję tego słowa w tej książce bez komentarza :dlaczego u ludzi wystepuje borderline? Pomyślałam,że nic sama definicja nie daje, bo ja mam do czynienia z osobami, które mają taką diagnozę ale Ja wiem jakie przeżycia były następstwem tej diagnozy. A tu na początek w książce tylko sama definicja.

Myslę, że podobnie jest z autyzmem. Jestem bardzo ciekawa jakie było dzieciństwo lekarza, który wysnuł wniosek o tym, że dzieci mające autyzm mają "zimne" matki?.

Bo w zachowaniach autystycznych im bardziej staram się w siebie zagłebiać i robić terapię psychologiczną swoją - człowieka tym widzę więcej jak to co wokół dziecka ma wpływ na nie, jak dziecko i w jakim stopniu się zamyka i dlaczego ile dzieci tyle przypadków autyzmu. Choć wiem po sobie i swoich obserwacjach,że inne sprawy jak dieta czy choćby zanieczyszczenie środowiska dokłada do tego swoją część.

Napisać definicję jest bardzo prosto, gorzej z leczeniem. Wiem to po sobie i choćby znów będzie częściowo o talerzu a częściowo o psychice: mięśnie i ich działanie na sobie odczuwam w MPD :zarówno dieta może poprawić ich funkcjonowanie a tak samo źle może zepsuć psychika i zdenerwowanie, które wywoła taką sztywność, że u dziecka autystycznego może się to objawiać podobnie jak opisałaś we fragmencie książki gdy podczas jednej z sytuacji z synem: bardzo nienaturalnie zesztywniała mu ręka, którą trzymałaś.


Uważam,że wiele fizycznych reakcji u autystów można przełożyć na odpowiedź "ze świata ich psychiki , która nie jest autystyczna"
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 01:28   

Dziewczyny bo Wy rzeczywiscie nie dajecie pelnego obrazu zachowan Waszych dzieci, wierze, ze to nie sposob opisac wszystko, ale chocby takie najbardziej jaskrawe przyklady, bo na razie to czytajac Was zaczelam podejrzewac, ze moje tez maja autyzm. Naprawde wiele sie pokrywa:
-histeria w stresie, ze zmeczenia,
-placz na porazke,
-zamkniecie sie w sobie w syt. trudnych np pierwsze dni w przedszkolu synka byly kwitowane przez niego tak: -co robiliscie dzisiaj w przedszkolu? -nic. -jak to nic? zupelnie nic? - nie, nic. -bawiles sie, ryswales? - nic nie robilem. -a co bylo na obiad? -nic. -a pani, jaka jest? mila? -wzruszenie ramion.
-infekcje w stresie, przezywanie w nocy przez krzyki, niepokoje,
- jakanie sie, gdy dzieci wysmialy jego rysunek, nabijaly sie ze gryzmoli, ze nie umie narysowac ksiezniczki a on "przeciez rysowal wszechswiat i to byly czarne dziury" , na szczescie opowiada o porazkach i jak to przezyl, ale jakanie zostalo od tamtego czasu.
-tez jak Twoj syn Iska na poczatku w szkole jest najmadrzejszy z calej grupy, ma ogromna wiedze jak na 5latka, jako jedyny potrafil w dobrej kolejnosci wymienic planety ukl. slobecznego, ba, dzieci nie wiedzialy czym rozni sie planeta od gwiazdy, kosmos go pasjonuje, ma szerokie zainteresowania, czesto blyszczy wiedza ogolna z techniki, fizyki, ktora zdobywa naturalnie bawiac sie z tata, eksperymentujac, obserwujac gwiazdy przez teleksop, robiac doswiadczenia...
-dopiero sie uczy kanalizowac odpowiednio swoje emocje (u nas kroluje boksowanie poduch, darcie wielkich kartek z bloku i rzucanie strzepow po pokoju lub skakanie i tancowanie przy ustawionym na maxa np Therapy czy Bad Religion - to im sie podoba najbardziej i na koniec jak spoceni padamy po zlosci nei ma sladu jest za to zabawa :-D )
Wiesz, ja do tej pory mam problem jak mnie cos wkurzy, zdenerwuje, rozstroi, albo zwyczajnie jest zly dzien i wszystko idzie nie tak, a co dopiero dziecko.
Ewa Ty pisalas, ze Cie rozstraja nieuprzejma urzedniczka po drugiej stronie kabla, ze sie trzesiesz i przezywasz, ja mam przegiecie w druga strone, jak mowi moj maz mam niewyparzony jezor i od razu wywalam. Potem tez jest mi glupio, ze moze moglam sie wstrzymac ale nie ze mi szkoda kobiety, tylko, ze i tak w tym zasranym kraju, gdzie to jest obowiazek tej pindy potraktowac mnie jak czlowieka , ze to i tak nic nie da. Moje dzieci czesto sa swiadkami moich interwencji w miejscach publicznych. Sa swiadkami calego mojego zycia, od switu po zmrok, a nawet w nocy jak przychodza sie potulic.
Dzieci nie mozna 'odpekac' i miec czas dla siebie, dzieci sa tym czasem, wszystkim.

Pamietam jak kiedys w ciazy w corka i synkiem przy boku prawie przestawilam faceta na przystanku bo jaral, a ja go prosilam ,zeby sie przesunal, boze, grozilam, ze wezwe policje :-D
pamietam jak z dziecmi walczylismy z ekipa budowlana, z robolami, majstrami itp
Pamietam jak raz sama zgotowalam traume moim dzieciom i to tak, ze baly sie potem wsiasc do autobusu - jechalismy "na wycieczke" do centrum handlowego "pojezdzic na ruchomych schodach" :-) , koniecznie autobusem, bo samochodem to juz nie wycieczka, bylismy w srodku a za nami wsiadala kobieta z kilkuletnia dziewczynka, babka wsiadla a dziewczynke przycielo drzwiami i autobus ruszyl a ona zwisala za reke, przerazajaco darlam sie na caly autobus, zreszta duzo ludzi krzyczalo, prawie wytargalam kierowce za chachly, sama to przezylam, bo widzialam oczy tej malej i przerazenie jej matki. Potem moje dzieci plakaly na widok autobusu, baly sie wsiasc.
Tak wiec sa to normalne zwykle sytuacje, na peczki codziennie, trzeba tylko wczuc sie w role dziecka, zrozumiec i robic ile tylko jestesmy w stanie zeby pomoc.
Rozmawiac i byc z dzieckiem.
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Śro Lis 17, 2010 01:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 01:52   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 23:05, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 01:58   

koncze karmienie i zaraz pchly na noc, moja mieciutka poduszeczka juz czeka.
Tomek bys sie zdziwil, moj syn uwielbia strzyc wlosy :-D ale tylko u "prawdziwego fryzjera". Wyprawa do fryzjera to nasz staly rytual: jazda koniecznie autobusem, uciecha, ze moze siedziec na prawdziwym siedzonku u fryzjera, ze go pan lub pani strzyze jak doroslego, potem sam musi zaplacic, no i potem zawsze idziemy na bita smietane i do Empiku po ksiazke. Tata z ta swoja maszynka moze sie schowac 8-) . Dzieci uwielbiaja odgrywac role doroslych.
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Śro Lis 17, 2010 02:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 02:09   

Wcale mnie to nie dziwi JaśniePani :) Na marginesie, dziś akurat prawie cały dzień w pracy, więc pisała głównie Marishka (zresztą, podpisuję się pod każdym Jej słowem wszystkim, czym mogę) :pada:
Jak widać w powyższych postach i co doskonale wiem (miało się to troje rodzeństwa i pracowało z dziećmi), odpowiednie podejście jest KLUCZOWYM determinantem.
Obdarzenie bobka autentyczną uwagą i zaangażowaniem, rodzi najlepsze efekty. Dziecko w mig wyczuje fałsz i odbębnianie relacji. Maska na twarzy i sztuczne emocje z bobem nie przejdą.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 17, 2010 02:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 02:53   

fink napisał/a:
No bo wiadomo - każdy może przeżywać uczucia, ale nie zawsze każdy może wyrazić - no np. nie dam szefowi prawego sierpowego, nie zmieszam z błotem w defensywie psychicznej jakiejś osoby w pracy,.

I słusznie, że nie dasz. Dopóki sam nie naruszy Twojej nietykalności fizycznej. Inaczej, jest to reakcja nieadekwatna, mało dojrzała. Chodzi o to, że emocje nie mogą być tłumione, co nie znaczy, ze masz siec jak mieczem. W umyśle należy pozwolić im brzmieć, by mogły wybrzmieć. Wycofane, wyparte będą kąsać zza kulis. Już setki razy o tym pisałem. Jeśli uznasz, zaakceptujesz pojawiającą się emocję, zrozumiesz co lub kto jest tego powodem, nie będziesz jej tłamsił moralnością, to nie zatracisz kontaktu z samym sobą. Wiadomo, że w naszym otoczeniu roi się od toksycznych, trujących ludzi, najczęściej o osobowości psychopatycznej. Zapewniam, że w mojej głowie wielokrotnie odbywał się istny pogrom. Wystarcza, by dać prawo tej emocji, pogadać o niej z kimś zaufanym. Wiadomo, że chodzi o wściekłość, złość - uczucia wyjęte spod prawa we współczesnym, wykastrowanym emocjonalnie świecie (co to w ogóle za podział? Uczucia pozytywne i negatywne). Tłumienie tych właśnie uczuć (złość, wściekłość), może okazać się cnotliwe w oczach kołtunów, ale najczęściej kończy się tragicznie, nie tylko dla wypierającego. Cierpi też otoczenie. O psychosomatycznych prezencikach nie wspomnę.

Tomek
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 09:02   

Wszystko fajnie. Jaśnie Pani współczuję Ci takiego dzieciństwa. Kiedys gdy byłam nastolatką sprzeciwiłam sie konkretnie rodzicom. Pamiętam jak dziś chciałam iść do dyskoteki z koleżankami a rodzice się nie zgodzili. Oszukałam więc, że wychodzę na chwilę, w efekcie poszłam do tej dyskoteki. Pamiętam jak bałam się powrotu do domu. Reakcji rodziców. Był środek nocy, weszłam na górę z nastawieniem, że za chwilę będzie pogadanka na temat niesubordynacji czy coś w tym guście, albo, że zwyczajnie tym razem mi przyleją. Nie stało się nic podobnego. Moja mama powiedziała mi tylko jak bardzo bali się o mnie. Poczułam się głupio. Nie wzięłam pod uwagę, że oni się martwili.
Nie byli nigdy wredni, nikt mnie nie popychał nie wrzeszczał. Może zwyczajnie miałam szczęście. Nie wiem.
Wracając do Kamila, pierwsze sprostowanie dziś ma lat prawie 13. Powiedzmy tak gra w swoją ulubiona grę i nagle coś mu nie wychodzi. Tłucze pięściami w klawiaturę, krzyczy, zanosi się płaczem. Podchodzę do niego, mówię:"synek nic się nie stało, spróbuj jeszcze raz" on na to "zostaw mnie" Tłumaczę Kamilku nie denerwuj się, wiem, że cię wkurza to, że się nie udało ale następnym razem będzie lepiej. Dalej tłucze klawiaturę. "Głupi komputer" krzyczy. Siedzę obok i proszę, żeby mi pokazał co się stało: "Zostaw mnie!" krzyczy i wybiega z pokoju. Chowa się sam w kuchni i za każdym razem gdy chcę do niego podejść ucieka do innego pomieszczenia. Wreszcie po godzinie lub dwóch przechodzi mu i wtedy mówi do mnie :"mama nie wiem czemu taki jestem"
Zenon nigdy żadne z moich dzieci nie odstawiło mi cyrku pt kup mi coś. Staram się być konsekwentna jeśli mówię nie to nie.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 10:35   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 23:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 14:22   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 22:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 15:01   

JaśniePani napisał/a:
Jest bardziej skuteczny i konstruktywny ode mnie, bo ja poza swoim zdenerwowaniem i nabuzowaniem nie osiagne nic a jeszcze komus dam satysfakcje.

Skuteczność jest podstawą sukcesu w życiu.
Dobrze jest sobie to uzmysłowić i tak pokierować wychowaniem dzieci aby nie miotały się w życiu tylko potrafiły wyznaczać i osiągać spokojnie cele.
Niemniej, IMHO charakteru człowieka nie można zmienić; można i należy go korygować.
To, że Tobie "skacze ciśnienie" w określonej sytuacji wynika z Twojej konstrukcji psychicznej. Jest zapewne wiele osób "impregnowanych" na podobne sytuacje a ich psychika pozwala na bezstresową ale i bardziej adekwatną reakcję. Takie osoby będą preferowane przez dobór naturalny w warunkach współczesnego świata.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 15:07   

EAnna napisał/a:
Jest zapewne wiele osób "impregnowanych" na podobne sytuacje a ich psychika pozwala na bezstresową ale i bardziej adekwatną reakcję. Takie osoby będą preferowane przez dobór naturalny w warunkach współczesnego świata.

Czy chodzi o osobowości psychopatyczne? Jeśli tak, to z całą pewnością działają efektywnie, są BARDZO SKUTECZNE i zwykle osiągają swój cel - nieważne po kim się przeczołgają, w jaki sposób i za pomocą jakich metod. Byle skutecznie.
Człowiek impregnowany na emocje i sytuacje, to jest to!

Jak Pani rozumie to zjawisko? O impregnacje na sytuacje mi chodzi i no, te - skoki ciśnienia.
Ponadto, jak wg Pani przebiega proces korekcji charakteru i poprzez jakie narzędzia?

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 17, 2010 15:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 15:27   

Wiem, że istnieje taki wyświechtany pogląd, iż urzędasy są nieprzychylni klientom. I tak po krótkim zastanowieniu zaczęłam analizowac moje interakcje z nimi. Doszłam do wniosku, iż nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek ktoś w urzędzie potraktował mnie z "kopyta", panie bądź panowie bardzo grzeczni, przychylni, takie mam doświadczenia. Pytanie, dlaczego niektórzy ludzie mają notorycznie złe doświadczenia jeśli chodzi o urzędników a inni wręcz przeciwnie.
Otóż, moja teoria jest następująca; jeśli z góry założę w mojej głowie iż urzędas jest be i właśnie z tym kimś mam za chwilę wejsc w określone relacje, to przypuszczam iż generuje energie która wibrując w określony sposób udziela się osobie z która jestem w kontakcie "przeszywając ją na wskroś niczym sztylet", wówczas taka osoba zupełnie nieświadomie zaczyna mówic, do nas "językiem" adekwatnym do naszych odczuc. Odbierasz taką energie jaką fundujesz drugiej osobie, oczywiście jesteś przekonana/y ze niepoprawna interakcja wynika tylko i wyłącznie ze złej woli odbiorcy, ale tak nie jest, to tylko odpowiedź na nasze wewnętrzne podświadome przekonania. Poza tym warto uświadomic sobie jedną rzecz, nikt nie jest doskonały, to tylko ludzie którzy podobnie jak my borykają się z własnymi problemami i mogą najzwyczajniej w świecie miec gorszy dzień, ból głowy czy inne tego rodzaju przypadłosci i jeśli nawet taki ktoś na nasz widok nie będzie "szczerzył zębów od ucha do ucha", warto byc uprzejmym, miłym, a ręcze moją "głową" iż taka reakcja z naszej strony(generowanie prawidłowych wibracji, energii) spotka się z właściwym satysfakcjonującym nas odbiorem.
Innego wytłumaczenia nie widze. :pada:
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 15:57   

Molka - Ya Pierre Dole - najlepiej zrobisz jak przestaniesz zabierać głos w sprawach w których nie masz pojęcia w czym rzecz. Bo wychodzą z tego następne parchate teoryjki dla potłuczonych. sobie zmieniaj głowę, nawet sobie głowę konia, albo lepiej małpy przeszczep ale nie mieszaj innym w głowach i nie rób wody z mózgu.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Śro Lis 17, 2010 15:59, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 16:13   

rakash napisał/a:
Molka - Ya Pierre Dole - najlepiej zrobisz jak przestaniesz zabierać głos w sprawach w których nie masz pojęcia w czym rzecz. Bo wychodzą z tego następne parchate teoryjki dla potłuczonych. sobie zmieniaj głowę, nawet sobie głowę konia, albo lepiej małpy przeszczep ale nie mieszaj innym w głowach i nie rób wody z mózgu.


"rakash"
co cię TAK NAPRAWDĘ WKURZYŁO? :shock:
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 16:17   

zenon napisał/a:
rakash napisał/a:
Molka - Ya Pierre Dole - najlepiej zrobisz jak przestaniesz zabierać głos w sprawach w których nie masz pojęcia w czym rzecz. Bo wychodzą z tego następne parchate teoryjki dla potłuczonych. sobie zmieniaj głowę, nawet sobie głowę konia, albo lepiej małpy przeszczep ale nie mieszaj innym w głowach i nie rób wody z mózgu.


"rakash"
co cię TAK NAPRAWDĘ WKURZYŁO? :shock:


Przecież napisałem co. To parchate odwracanie kota ogonem. Co ja jestem od wprowadzania jakichś zakichanych pind w urzędzie w dobry nastrój?

Kogoś ostro PO-Yee-Bało żeby takie bzdury promować... to się w głowie nie mieści.

Widzisz zenon są pewne zasady, tak jak jazda prawą stroną ulicy. A tutaj proponują aby zjeżdżać jeżdżącym pod prąd z drogi... paranoja!
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Śro Lis 17, 2010 16:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
gam 
gam

Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 494
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 16:41   

M i T napisał/a:
EAnna napisał/a:
Jest zapewne wiele osób "impregnowanych" na podobne sytuacje a ich psychika pozwala na bezstresową ale i bardziej adekwatną reakcję. Takie osoby będą preferowane przez dobór naturalny w warunkach współczesnego świata.

Czy chodzi o osobowości psychopatyczne? Jeśli tak, to z całą pewnością działają efektywnie, są BARDZO SKUTECZNE i zwykle osiągają swój cel - nieważne po kim się przeczołgają, w jaki sposób i za pomocą jakich metod. Byle skutecznie.
Człowiek impregnowany na emocje i sytuacje, to jest to!
Tomek


Taką osobą Jaśnie Pani chyba ja jestem, aczkolwiek z zainteresowaniem czytam waszą dyskusję.

Tomek, czy przez to jestem 'osobowością psychopatyczną'?
Przez nikogo się nie przeczołgałam, nie umiełam dążyć do celu po trupach.

Tym kim jestem i co posiadam wyniosłam z domu - najlepszy uniwersytet nie nauczy tego co rodzic.
Motto, które często pwtarzali rodzice to: "nie czyń nikomu co tobie nie miłe" i ja dalej to kontynuuję.
Nie uznaję zasady "ludzie - lustra".
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację... która zmieni świat."
D. Icke http://davidicke.pl/forum/
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 17:02   

rakash napisał/a:
zenon napisał/a:
rakash napisał/a:
Molka - Ya Pierre Dole - najlepiej zrobisz jak przestaniesz zabierać głos w sprawach w których nie masz pojęcia w czym rzecz. Bo wychodzą z tego następne parchate teoryjki dla potłuczonych. sobie zmieniaj głowę, nawet sobie głowę konia, albo lepiej małpy przeszczep ale nie mieszaj innym w głowach i nie rób wody z mózgu.


"rakash"
co cię TAK NAPRAWDĘ WKURZYŁO? :shock:


Przecież napisałem co. To parchate odwracanie kota ogonem. Co ja jestem od wprowadzania jakichś zakichanych pind w urzędzie w dobry nastrój?

Kogoś ostro PO-Yee-Bało żeby takie bzdury promować... to się w głowie nie mieści.

Widzisz zenon są pewne zasady, tak jak jazda prawą stroną ulicy. A tutaj proponują aby zjeżdżać jeżdżącym pod prąd z drogi... paranoja!

ja się tylko podśmiewuję..
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 17:16   

Zawsze tu tak nerwowo?
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 17:18   

zenon napisał/a:
ja się tylko podśmiewuję..

z Jojkiewiczów :P
(stirring the poo)
...
Co do ejakulacji, scen i popisów czy to w urzędzie, czy to w sklepie - jak dla mnie karygodne. Po pierwsze taki stan i niemożność ogarnięcia CUN nie sprzyja myśleniu, Bóg rozum zabiera w takich momentach, i klient wykazuję się zwykle wtedy upośledzeniem umysłowym. Mało praktyczne.
Po drugie do tej osoby po drugiej stronie lady czy to okienka też się lepią wszelkie cudze emocje i nieetycznie jest tak chyba chodzić i zarażać innych wirusem swojej frustracji.

Dlatego warto się uczyć i trenować regulację emocji. 8)
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Ostatnio zmieniony przez _flo Śro Lis 17, 2010 17:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 17:54   

Molka Flo ale ja nie mowie tu o zwyklej scence rodzajowej z Pelasia w okienku pocztowym i jej humorami przy sprzedawaniu znaczka, tu to spox i zlew, w koncu co ja za to moge. Mowie o niekompetencji urzednikow np w Urzedzie Wojewodzkim, Marszalkowskiem, o US , zmaganie sie z ustawicznymi kontrolami, sprawami podatkowymi, z tym, ze aby cos zrobic w tym kraju tzreba miec naprawde twarde nerwy i dochodzic swoich zwyklych praw, jak sie o nich wie, albo jak je obejsc, a jak sie nie wie ti... :shock: Tacy ludzie swoja niewiedza, brakiem kompetencji szkodza moim interesom, utrudniaja mi prace i rozwoj i nie przestane sie wsciekac :shoot: I dal mnie ich zachowanie jest karygodne, bo po pierwsze ktos ich powinien sparwdzac, jak wykonuja swoja prace i jesli sa slabi to wypieprzac z roboty, a po drugie to oni sa od tego, zeby tzrymac nerwy na wodzy i zachowywac profesjonalizm nawet wobec moich niewyobrazalnych zachowan , to ich praca a nie moja rola :roll:
Bo to ze pani z miesnego jest sfrustrowana :roll: to przeboleje :-D
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Śro Lis 17, 2010 18:02, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 18:08   

Ogolnie zycie nie jest łatwe, chciałam tylko powiedzic ze od Nas tez duzo zalezy jak bedziemy traktowani przez urzedników....wiecej dla siebie mozna ugrac nie napinajac sie, pisze to w własnego doswiadczenia a nie z wydumanych teoryjek....
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 18:09   

No ok, kumam sytuację z "urzędasami" w Polsce, nasłuchałam się różnych opowieści, zwłaszcza że moi rodzice właśnie budują dom, ale abstrahując od problemu, jak dla mnie zasada jest prosta - traktujesz mnie jak shit, dostajesz shit. Czysta pragmatyka + inteligencja emocjonalna.
I, dla jasności, piszę to przez pryzmat mojej krótkiej acz intensywnej kariery pani zza lady.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 18:15   

JaśniePani napisał/a:
Dam Ci przyklad, jak roznie z mezem reagujemy np na niesprawiedliwosc i wyzszosc urzedasow, mnie krew zalewa gdy widze jak ktosc celowo robi ze mnie losia z cynicznym usmieszkiem i soecjalnie a nie z pomylki, ja to widze od razu i jestem gotowa - i teraz - ja od razu wybuchne natomiast moj maz wyjmie spokojnie dyktafon z kom. schowa za plecami, nagra cale zajscie i glupia gadke panci, zlozy pisemna skarge, w ogole z durniem nie bedzie dyskutowal. Jest bardziej skuteczny i konstruktywny ode mnie, bo ja poza swoim zdenerwowaniem i nabuzowaniem nie osiagne nic a jeszcze komus dam satysfakcje. Juz dawno mi sie nie zdarzyla taka publliczna zjebka, wiec postepy sa :viva: Wystarczy mi, to co sobie pomysle o takiej osobie.


JaśniePani, świetny przykład! Oburzenie/złość na niesprawiedliwość i tego typu traktowanie jest uczuciem w tym przypadku absolutnie uzasadnionym i zdrowym. Idziesz do urzędu by spokojnie załatwić jakąś sprawę, normalnie mówisz do babsztyla przyjaźnie (bo przecież nie masz powodu by tak na dzieńdobry wyżywać się na przypadkowej osobie), chcesz uzyskać konkretną informację i się zaczyna... Sama byłam w podobnych sytuacjach, obserwowałam też innych. Mam też porównanie z urzędami w USA i wiem, że różnice w traktowaniu petentów są kolosalne. Ciężko było mi się przyzwyczaić do polskiej biurwokracji i fatalnego traktowania klientów (szczególnie widoczne jest to w małych mieścinach).

Ale masz absolutna rację, krzycząc na wrednego babsztyla w okienku niczego nie załatwisz. Takiego lepiej rozwalić spokojem i uprzejmością. Wiesz jak idiotycznie taki wrzeszczący na Ciebie babsztyl będzie wyglądał na tle Twojego anielskiego spokoju i uprzejmej stanowczości? A Ty w tym samym czasie możesz odgrywać sobie w umyśle najbardziej krwawe sceny z babsztylem w roli głównej :shoot: . Możesz sobie w umyśle bluzgać do woli i mieszać ją z błotem :evil: Po odejściu od okienka możesz podzielić się (np. z mężem) swoim wkurzeniem, mówiąc już wprost, jak ten babsztyl Cię wkurzył i dlaczego. Mam nadzieje, że mąż nie proponuje Ci się "uspokoić" i "nie złościć się".

Grunt to dopuścić złość do świadomości, nie wmawiać sobie, że wszystko jest super i babsztyl Cię nie wkurza. Bo to jest oszukiwanie samej siebie. Dlatego właśnie proponuję bluzgać i wyobrażać masakryczne sceny - we własnym pięknym umyśle! - bo to naprawdę przynosi ulgę, co zresztą sama zauważyłaś. A w realu, starać się zachować spokój i stanowczość i rozważyć swoje opcje. Bo przecież chodzi o skuteczne załatwienie sprawy. Tu warto odegrać sobie w umyśle inny scenariusz - babsztyl krzyczy, ja krzyczę, wszyscy się nakręcają, w rezultacie rzucam papiery i odchodzę z niczym, a to oznacza, że znów muszę wrócić innym razem bo sprawę przecież potrzebuje załatwić. Więc logiczne jest, że nie będę chciała utrudniać sobie życia wdając się w przepychanki z babsztylem. Ale Ty to przecież doskonale wiesz...

Tobie chodzi o co innego - o publiczne wyrażenie swojego oburzenia niekompetencja (właśnie przeczytałam Twój najnowszy post) i frustracji, że w tym kraju w urzędach wciąż dominuje komusza mentalność. MASZ RACJĘ! To jest wkórwiajace i karygodne. A najgorsze jest to, że nie widać, by się to kiedykolwiek zmieniło. Twój mąż próbuje walczyć z tym systemem na swój sposób. Może takie pisanie skarg niewiele daje, ale przynajmniej warto próbować.

Temat urzędasów jest tak obszerny, że można z tego osobny wątek zrobić...

Marishka
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 18:17   

M i T napisał/a:
Wiesz jak idiotycznie taki wrzeszczący na Ciebie babsztyl będzie wyglądał na tle Twojego anielskiego spokoju i uprzejmej stanowczości? A Ty w tym samym czasie możesz odgrywać sobie w umyśle najbardziej krwawe sceny z babsztylem w roli głównej :shoot: .
Marishka

w ramki...
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 18:34   

Molka napisał/a:
od Nas tez duzo zalezy jak bedziemy traktowani przez urzedników....wiecej dla siebie mozna ugrac nie napinajac sie


Czy pisząc takie dobrystyczne hasła naprawdę zakładasz, że JaśniePani idzie do urzędu naburmuszona i zaczyna rozmowę z "panienką z okienka" w chamski sposób? Bo ja widzę coś zupełnie innego. Zaczynasz rozmowę przyjaźnie, z uśmiechem na twarzy i słyszysz raz za razem: "nie wiem", "nie wolno", "nie ma", etc. Naturalnie rośnie w człowieku frustracja, ponieważ zwraca się z pytaniami do osoby, której pracą/obowiązkiem jest udzielenie wyczerpujących informacji, a słyszy w kółko "nie wiem".

I JasniePani słusznie się oburza na taki stan rzeczy. W między czasie jeszcze "panienki w okienkach" szczebioczą między sobą radośnie o ciuchach czy najnowszych plotkach. A petent i jego pytania są olewane. I nie ma to nic wspólnego z "energią" i innymi sekretnymi pierrrrdołami tylko z brakiem profesjonalizmu i kompetencji urzędasów.

Z własnych obserwacji wiem, jak tego rodzaju rozmowy przy okienku zaczynają się i jak się często kończą. Naprawdę niewielu jest buraków-petentów, którzy podchodzą do okienka z bojowym nastawieniem. To rzadka aberracja. W większości przypadków zaczyna się od ekstra grzecznych pytań i miłego tonu. Do momentu, kiedy "panienka z okienka" nie wykaże się brakiem kompetencji i chęci pomocy petentowi. I nie ma w tym nic dziwnego, że petent zaczyna się denerwować.

Marishka

P.S. Coś mi przyszło na myśl. Być może wrzaski urzędasów na petentów wynikają też z tego, że jest im głupio, że czegoś nie wiedzą. Żeby nie obwiniać siebie (bo powinni wiedzieć a nie wiedzą) albo swoich przełożonych (którzy nie przygotowali ich odpowiednio do pracy), kierują swoją frustrację na petenta. petent jest "winny", ponieważ zadaje trudne pytania i stawia urzędasa w niewygodnej sytuacji. Na dodatek publicznie. Jest to uczucie nie do zniesienia, więc trzeba jak najszybciej przekierować uwagę na petenta i zrobić z niego "agresora". Może krzyk/nieuprzejmość urzędasów to ich nieudolna obrona przed świadomością własnej niekompetencji?
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 17, 2010 18:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 18:41   

Molka napisał/a:
M i T napisał/a:
Wiesz jak idiotycznie taki wrzeszczacy na Ciebie babsztyl bedzie wygladal na tle Twojego anielskiego spokoju i uprzejmej stanowczosci? A Ty w tym samym czasie mozesz odgrywac sobie w umysle najbardziej krwawe sceny z babsztylem w roli glownej :shoot: .
Marishka

w ramki...


Marishka :hug: , to jest wanie regulacja emocji. Adaptacyjna, zdrowa regulacja emocji.

Mysle, ze jestesmy teraz blizej niz dalej. 8)
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 18:45   

zenon napisał/a:
to jest wanie regulacja emocji. Adaptacyjna, zdrowa regulacja emocji.


Ja to zwyczajnie nazywam świadomym, normalnym, adekwatnym WYRAŻANIEM UCZUĆ.
Nie potrzeba do tego klinicznie zimnej terminologii.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 17, 2010 18:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 18:49   

Trza sie nauczyc asertywnosci.
Tylko nie wiem, co to ma wspolnego z autyzmem i wspomagania jego leczenia dieta :faint: razz:
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 18:51   

M i T napisał/a:


Czy pisząc takie dobrystyczne hasła naprawdę zakładasz, że JaśniePani idzie do urzędu naburmuszona i zaczyna rozmowę z "panienką z okienka" w chamski sposób? Bo ja widzę coś zupełnie innego. Zaczynasz rozmowę przyjaźnie, z uśmiechem na twarzy i słyszysz raz za razem: "nie wiem", "nie wolno", "nie ma", etc. Naturalnie rośnie w człowieku frustracja, ponieważ zwraca się z pytaniami do osoby, której pracą/obowiązkiem jest udzielenie wyczerpujących informacji, a słyszy w kółko "nie wiem".

I JasniePani słusznie się oburza na taki stan rzeczy. W między czasie jeszcze "panienki w okienkach" szczebioczą między sobą radośnie o ciuchach czy najnowszych plotkach. A petent i jego pytania są olewane. I nie ma to nic wspólnego z "energią" i innymi sekretnymi pierrrrdołami tylko z brakiem profesjonalizmu i kompetencji urzędasów.

Z własnych obserwacji wiem, jak tego rodzaju rozmowy przy okienku zaczynają się i jak się często kończą. Naprawdę niewielu jest buraków-petentów, którzy podchodzą do okienka z bojowym nastawieniem. To rzadka aberracja. W większości przypadków zaczyna się od ekstra grzecznych pytań i miłego tonu. Do momentu, kiedy "panienka z okienka" nie wykaże się brakiem kompetencji i chęci pomocy petentowi. I nie ma w tym nic dziwnego, że petent zaczyna się denerwować.

Marishka

Marishka ja to wszystko rozumiem, nie zyje na ksiezycu, chce tylko powiedziec ze nie ma najmniejszego sesu frustrowac sie w takich sytuacjach na oczach urzednikow bo to tylko pogarsza sprawe, na tej samej zasadzie jak w knjapie, zadrzesz z kelnerem to napluje a moze nasiusia Ci do schabowego, kiedys miałam taka sytuacje gdzie załatwiałam sprawe w urzedzie, kobieta w pewnym momencie zaczeła opowiadac cos swojej kolezance siedzacej obok, a poniewaz byłam niezbyt czasowa zwrócilam na ten fakt uwage, i teraz istnieją dwie opcje, wkurzam sie, jestem impertynencka i roszczeniowa, efekt jest taki iz prawdopodobnie załatwienie mojej sprawy przeciągłoby sie jeszcze bardziej( zwykła interakcja na zasadzie skoro tak to ja Ci pokaze kto tu jest panem), i druga opcja( maja opcja która wdrożyłam) spokojnym tonem uśmiechaając się powiedziałam ; bardzo Panią przeprasza, ale spieszę się , zależy mi na czasie , jesli byłaby Pani tak uprzejma kontynuowac moją sprawe byłabym wdzieczna, rozumiem ze czasem czlowiek traci kontrole nad tym co robi ale bardzo prosze .... Pani zaczęla mnie przepraszac za chwilowe rozkojarzenie, szybciutko uwijając się z moją sprawą... czy ten przykład wymaga komentarza?
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 18:52   

M i T napisał/a:
zenon napisał/a:
to jest wanie regulacja emocji. Adaptacyjna, zdrowa regulacja emocji.


Ja to zwyczajnie nazywam swiadomym, normalnym, adekwatnym WYRAZANIEM UCZUC.
Nie potrzeba do tego klinicznie zimnej terminologii.

Marishka


:hug: :hug: :hug:
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 18:53   

System z dantejskimi scenkami odgrywanymi w głowie z potrzeby "wyrażenia uczuć" (przynajmniej w trakcie) też jest do bani. To też prowokuje "fight or flight". W ten sposób się interesów nie załatwia.

Poza tym nie chodziło tylko o urzędasów, a o inne sceny z ulicy też, ogólnie - nieadekwatne napinanie się, chaos emocjonalny.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 18:57   

_flo napisał/a:
System z dantejskimi scenkami odgrywanymi w głowie z potrzeby "wyrażenia uczuć" (przynajmniej w trakcie) też jest do bani.


Chyba zabrakło w tym poście Twojego własnego alternatywnego rozwiązania/propozycji popartego konkretnym przykładem.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 17, 2010 18:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 19:08   

hm, w zasadzie nalezaloby to jakos przebadac.
Chyba w tym roku antynobel zostal przyznany psychologom, ktorzy sprawdzali w jakim stopniu przeklinanie redukuje napiecie. Wyszlo na to, ze to dziala 8) (w tamtym konkretnym kontekscie dzialalo. Tu jest zawsze pytanie na ile dany rezultat mozna uogolnic, zgeneralizowac)

Moja hipoteza jest taka, ze kazdy bedzie mial swoja preferowana strategie, ktora w jego przypadku bedzie sie sprawdzac. Jeden rozwali urzedasa w myslach z kalacha, drugi pomysli, ze tamten ma ogryzek zamiast penia, trzeci ewyobrazi sobie jeszcze cos innego i gites.

Wazne by nauczyc sie asertywnie postepowac w takich sytuacjach, nie dac sie splawic, nie wchodzic w role ofiary, nie tlumaczyc sie bez potrzeby.

Mnie osobiscie bardziej niz rozwalenie kogos z karabinu w myslach doda sily mysl, ze rozwale tego kogos spokojem. Gdy mysli sie o sobie jako o kims kto dominuje a nie jest bezbronny, bezradny wobec systemu o pewnosc siebie duzo latwiej.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Ostatnio zmieniony przez zenon Śro Lis 17, 2010 19:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 19:16   

No moim zdaniem, koncentrowanie się na tej osobie, zafiksowanie na przeszkodzie, utożsamianie jej ze swoim wrogiem, mantrowanie, że jest głupia, niezdolna do wykonywania obowiązków zawsze będzie w efekcie frustrujące, będzie prowadzić do ataków.

Ja wolę się skupić na danym problemie, na zadaniu, co zrobić, żeby załatwić to co mam załatwić.

Jak Wam się popsuje samochód, to walicie weń, kopiecie, wyobrażacie sobie ze stacza się w przepaść, czy po prostu szukacie rozwiązania problemu?
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Ostatnio zmieniony przez _flo Śro Lis 17, 2010 19:28, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 19:27   

zenon napisał/a:
Wyszlo na to, ze to dziala


Bo zadziała wszystko, pod warunkiem, że konkretne uczucie świadomie powiąże się z konkretna osobą/sytuacją, która to uczucie wywołała. Najgorzej kiedy człowiek się wścieka, nawet coś rozwala, a zapytany "osochozi" nie ma bladego pojęcia co czuje, do kogo i dlaczego.

Cały czas chodzi o to, by uczucia nie pałętały się jak bezpański pies gdzieś w zakamarkach nieświadomości (i co jakiś czas kąsały podstępnie), ale były w miarę możliwości natychmiast/jak najszybciej rozpoznawane, nazywane, akceptowane i odpowiednio (w zależności od sytuacji) wyrażane.

W ideale - uczymy się tego od wczesnego dzieciństwa, przy wsparciu i akceptacji rodziców. W rzeczywistości najczęściej jest tak, że rodzice uczą dziecko pewne uczucia tłumić, a potem trzeba czasu i cierpliwości (dla siebie), by to wszystko na nowo "odkręcić" w wieku dorosłym. Można też nie "odkręcać". Tylko wtedy warto zdać sobie sprawę z tego, że ten bezpański pies będzie kąsał - jeśli nie nas samych, to na pewno innych.

Ot i cała "psychologia"...

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 17, 2010 19:41, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 19:37   

_flo napisał/a:
Jak Wam się popsuje samochód, to walicie weń, kopiecie, wyobrażacie sobie ze stacza się w przepaść, czy po prostu szukacie rozwiązania problemu?


To przykład trochę z innej bajki, bo samochód to nie to samo, co istota żywa. Więc normalnie nie przypisuje się samochodowi, komputerowi czy innej rzeczy uczuć i zachowań ludzkich. Jeśli ktoś wali w samochód, "bo się popsuł", to raczej świadczy to o głębszym problemie i nieadekwatnej reakcji.

Ale my tu mówimy o ludziach i sytuacjach związanych z interakcjami międzyludzkimi.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 17, 2010 19:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 20:16   

M i T napisał/a:
zenon napisał/a:
Wyszlo na to, ze to dziala

Cały czas chodzi o to, by uczucia nie pałętały się jak bezpański pies gdzieś w zakamarkach nieświadomości (i co jakiś czas kąsały podstępnie), ale były w miarę możliwości natychmiast/jak najszybciej rozpoznawane, nazywane, akceptowane i odpowiednio (w zależności od sytuacji) wyrażane.

W ideale - uczymy się tego od wczesnego dzieciństwa, przy wsparciu i akceptacji rodziców. W rzeczywistości najczęściej jest tak, że rodzice uczą dziecko pewne uczucia tłumić, a potem trzeba czasu i cierpliwości (dla siebie), by to wszystko na nowo "odkręcić" w wieku dorosłym. Można też nie "odkręcać". Tylko wtedy warto zdać sobie sprawę z tego, że ten bezpański pies będzie kąsał - jeśli nie nas samych, to na pewno innych.

Ot i cała "psychologia"...

Marishka

Czy sie doczekamy zastosowania twojej "psychologii" w praktyce na wlasnych dzieciach? Zadasz od dziecka autystycznego (zgodnie z tytulem watku) rozpoznawania, nazywania i akceptowania uczuc?
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 20:23   

Kangur napisał/a:
M i T napisał/a:
zenon napisał/a:
Wyszlo na to, ze to dziala

Caly czas chodzi o to, by uczucia nie paletaly sie jak bezpanski pies gdzies w zakamarkach nieswiadomosci (i co jakis czas kasaly podstepnie), ale byly w miare mozliwosci natychmiast/jak najszybciej rozpoznawane, nazywane, akceptowane i odpowiednio (w zaleznosci od sytuacji) wyrazane.

W ideale - uczymy sie tego od wczesnego dziecinstwa, przy wsparciu i akceptacji rodzicow. W rzeczywistosci najczesciej jest tak, ze rodzice ucza dziecko pewne uczucia tlumic, a potem trzeba czasu i cierpliwosci (dla siebie), by to wszystko na nowo "odkrecic" w wieku doroslym. Mozna tez nie "odkrecac". Tylko wtedy warto zdac sobie sprawe z tego, ze ten bezpanski pies bedzie kasal - jesli nie nas samych, to na pewno innych.

Ot i cala "psychologia"...

Marishka

Czy sie doczekamy zastosowania twojej "psychologii" w praktyce na wlasnych dzieciach? Zadasz od dziecka autystycznego (zgodnie z tytulem watku) rozpoznawania, nazywania i akceptowania uczuc?


"Kangur:
Gdzie tu mowa o zadaniu?!

rzecz jest prosta jak konstrukcja cepa. Pewne deficyty mozna nadrobic treningiem, praktyka. Z kim ma dziecko cwiczyc jak nie z wlasnymi rodzicami?
Niezaleznie od tego jaka jest przyczyna, geneza danego przypadku autyzmu to jest sluszna droga.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 20:48   

M i T napisał/a:
zenon napisał/a:
Wyszlo na to, ze to dziala


Bo zadziala wszystko, pod warunkiem, ze konkretne uczucie swiadomie powiaze sie z konkretna osoba/sytuacja, ktora to uczucie wywolala. Najgorzej kiedy czlowiek sie wscieka, nawet cos rozwala, a zapytany "osochozi" nie ma bladego pojecia co czuje, do kogo i dlaczego.

Caly czas chodzi o to, by uczucia nie paletaly sie jak bezpanski pies gdzies w zakamarkach nieswiadomosci (i co jakis czas kasaly podstepnie), ale byly w miare mozliwosci natychmiast/jak najszybciej rozpoznawane, nazywane, akceptowane i odpowiednio (w zaleznosci od sytuacji) wyrazane.

pelna zgoda

Cytat:
W ideale - uczymy sie tego od wczesnego dziecinstwa, przy wsparciu i akceptacji rodzicow. W rzeczywistosci najczesciej jest tak, ze rodzice ucza dziecko pewne uczucia tlumic, a potem trzeba czasu i cierpliwosci (dla siebie), by to wszystko na nowo "odkrecic" w wieku doroslym.


Tu dochodzimy do kwestii spornej (tak mi sie wydaje). Bo o ile z pierwsza czescia sie jak najbardziej zgadzam, to prawdopodobnie mamy rozne wizje jesli idzie o proces "odkrecania" tego wszystkiego.

Moim zdaniem nie ma jednej uniwersalnej metody na wszystko, dlatego zaleznie od deficytu i kontekstu trza zastosowac adekwatna metodologie.

Raz na poziomie poznawczo-behawioralnym, innym razem w ujeciu psychodynamicznym.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 23:01   

Pewnie w wątku o rodzicach albo w innych tematach jest więcej na ten temat ale chciałam między innymi dla Ciebie iska wkleic te słowa, które mogą być nie tylko o partnerze ale i o stosunku do dzieci, itp.:

Podstawowa różnica między obsesyjną miłością i współuzależnieniem polega przede wszystkim na tym, iż obsesyjna miłość od początku związku karmi się nieprawdą, przyjmując porywy namiętności i fantazje z fazy zakochania (lub ich wyobrażenia) za jedyną rzeczywistość i wyznacznik trwania związku, uznając przeżycia i zachowania z tego okresu za najwyższe dobro i skarb rekompensujący najważniejsze życiowe braki. Stąd obsesja na punkcie obrony przed przeminięciem tego okresu i rozpaczliwe próby walki o powrót dawnych uczuć. We współuzależnieniu podłożem panicznej reakcji, na przykład na picie męża, mogą być różne czynniki, niekoniecznie obawa o rozpad związku (na przykład naturalna obawa o zdrowie bliskiej osoby).

Współuzależnienie jest skutkiem pojawienia się w związku zachowań destrukcyjnych
ze strony partnera i nieprawidłowej reakcji na nie, a może się zdarzyć w związku z początku zdrowym. Powstaje ono w wyniku interakcji między jedną osobą a destrukcyjnymi zachowaniami partnera.

link:http://www.terapia.rubikon.net.pl/html/1999/kapler9.htm

myślę, że często choroba naszych dzieci a przede wszystkim to, że została nazwana i określona przez "lekarzy" jako nie do wyleczenia powoduje,że stajemy się jak to napisałaś w książce: współuzależnione.

Czy przed diagnozą też zachowywałas się do Kamila podobnie jak teraz?
Czy wiedza o chorobie spowodowała,że myślisz wo synu schemtaycznie? Tego nie zrozumie, tamtego nie bo inni nam mówią, że autyści nie rozumieją emocji, co to jest smierć itp?

Z każdą kolejną stroną książki jako obca osoba lepiej niż pewnie u siebie widzę jak Kamil wiele Ci mówił , pokazywał, albo tym,że powiedział: że nie chce mówić, albo waląc w klawiaturę komputera co czuje gdy coś mu nie wychodziło w pracy z kompem. To wszystko to jego komunikacja.


Kamil okazał to,że pamięta sytuację z ojcem bojąc się opuszczenia przy wyjeździe Krzysztofa bo powiedział,że nie chce by Krzysztof jechał. Miał z nim wspólny język bo Krzysztof odnosił się do niego inaczej, znajdował wspólne tematy. Nie przeczytałam całości, ale czy Krzysztof reaguje też na krzyki Kamila krzykiem, tak jak Ty? Czy inaczej zachowuje się do Kamila i jaka jest miedzy nimi relacja, jak wygląda?
Z opisów 1 komunii też widać, że do autystów docierają informacje, że im zależy, że kogos nie było na komunii bo to opisałaś, tylko właśnie przez to,że nie powiedział: nie ma ich przykro mi , że był zamknięty tak myślimy o tych emocjach. Ale pokazał to bo Ciebie pytał:gdzie jest tata, itp?

Iska w tej książce jest mnóstwo informacji ile Kamil widzi, ile przyjmuje do siebie uczuć, emocji, sama to opisujesz, przejście do 4 klasy itp. I te emocje i zdarzenia, odrzucenie i problemy twoje w nowym związku mają na dzieci wpływ to tylko nam się wydaje,że tak nie jest.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Lis 17, 2010 23:30   

Wracając do mózgu, wklejam ciekawy artykuł o synapsach

http://www.forumakad.pl/a...osc_synaps.html



Wiele chorób neurologicznych, psychicznych ma podłoże synaptyczne. U ich źródła leżą właśnie nieprawidłowości w działaniu synaps, a najbardziej jest to wyraźne, gdy chodzi o padaczkę, czyli epilepsję.

Plastyczność synaps



Dr Grzegorz Wilczyński

Od lat naukowcy zgłębiają tajemnice funkcjonowania ludzkiego mózgu. Chcą wiedzieć, co powoduje, że myślimy, odczuwamy czy zapamiętujemy duże partie materiału, np. przed egzaminem.

Wiadomo, że podstawową jednostką strukturalną w mózgu jest synapsa, czyli połączenie dwóch komórek nerwowych. Aktywność naszego mózgu i efektywność jego pracy zależy od zmian w przewodnictwie w tych właśnie synapsach, krótko mówiąc od ich sprawności. Niektóre z nich, jeżeli uczymy się czegoś nowego, ulegają tzw. wzmocnieniu. Określane jest to jako ślad pamięciowy, a cały proces to plastyczność synaptyczna. Naukowców interesuje, jakie są mechanizmy tego procesu i to na poziomie molekularnym – mówi dr Grzegorz Wilczyński, kierownik Pracowni Neuromorfologii w Instytucie Biologii Doświadczalnej PAN im. M. Nenckiego. Ta wiedza, którą cały czas zgłębiają badacze, już czeka na aplikacje medyczne w postaci nowych dróg w terapiach chorób neurodegeneracyjnych.

Wiemy, że synapsy, miejsca dla komórki newralgiczne, zmieniają się. A mechanizmów tych zmian jest kilka. Głównie dotyczy to zmian w receptorach tzw. neurotransmiterów oraz w białkach stanowiących element cytoszkieletu, odpowiadających za ruchy synapsy. Receptory neurotrasmiterów znajdują się w błonie plazmatycznej synapsy i pośredniczą w przepływie impulsów elektrycznych. Podczas zmian przewodnictwa synapsy powiększają się, co wymaga zaangażowania białek kurczliwych. To są te samie białka, które występują w mięśniach i odpowiadają za ich skurcze. Istniała też koncepcja, że po to, aby synapsa mogła się zmieniać, musi dojść do zmiany jej otoczenia. Pewnie dlatego synapsy w tkance nerwowej bardzo silnie do siebie przylegają, co daje w efekcie dosyć sztywną jej strukturę. Naukowcy, obserwując je w czasie wnikliwych badań, zastanawiali się, jak to możliwe, że np. jedna z synaps, która ma się zmienić, nagle powiększa się, rozsuwając przy tym otoczenie. Stąd, na podstawie doświadczeń, zrodził się pomysł, który postanowiono przekuć w tezę do udowodnienia, że być może, wydzielają one jakąś substancję, która trawi i niszczy połączenia ograniczające jej ruch i możliwość powiększania się. Takim naturalnym czynnikiem, który mógłby działać w ten sposób, są enzymy proteolityczne, czyli trawiące inne białka. Najbardziej znanymi są te wydzielane w przewodzie pokarmowym. Gdyby spojrzeć na wszystkie geny człowieka, to największa ich grupa koduje właśnie enzymy proteolityczne. Jest to bardzo ważny mechanizm, którego do tej pory nie brano pod uwagę w badaniach mózgu i synaps. Odkryli to polscy naukowcy i jako pierwsi postanowili zbadać, a także udowodnić zasadność tej koncepcji.
MMP-9

Obraz synapsy w mikroskopie elektronowym. Czarne ziarna pokazują lokalizację MMP-9. Strzałki wskazują zarysy pęcherzyków zawierających neurotransmiter. Skala: 100 nm.

– Wspólnie z zespołem prof. Leszka Kaczmarka zbadaliśmy, że enzym zwany metaloproteinazą macierzy zewnątrzkomórkowej 9 (MP9) jest syntetyzowany przez komórkę nerwową – mówi dr Grzegorz Wilczyński. – Jest on transportowany do tej synapsy, gdzie w odpowiedzi na stymulację jest wydzielany. Warto przypomnieć, że wypustka synaptyczna komórki nerwowej może leżeć w dużej odległości (nawet do 1 metra!) poza ciałem komórki i jest z nią połączona. Enzym więc musi zostać wysłany w pierwszej kolejności w formie mRNA dla zakodowania informacji o tym enzymie, następnie, gdy kwas dotrze do synapsy, jest tam odczytywany. Dalej enzym tworzony w tej synapsie ulega wydzieleniu po stymulacji. I ten mechanizm grupa z Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN zbadała oraz sprawdziła.

MMP−9 to pierwszy enzym z grupy metaloproteinaz, tak dokładnie i bezpośrednio pokazany w synapsach.

Aby pokazać, że enzym jest w synapsie, naukowcy z Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN musieli użyć specjalnych znaczników. Są to przeciwciała, które można uwidocznić pod mikroskopem przy dużym powiększeniu i to zarówno w mikroskopie świetlnym, jak i w elektronowym, wykorzystywanym do badania małych struktur.

Żeby wykazać, że ten enzym ma związek z plastycznością synaps, wykorzystano zwierzęta transgeniczne uzyskane od badaczy amerykańskich. Myszy zostały pozbawione genu kodującego MMP−9. Badania wykazały, że zmiany plastyczne takiego zwierzęcia bez MMP−9 są wyraźnie osłabione. Innym zwierzęciem był szczur, stworzony w laboratorium prof. Kaczmarka. Zwierzę to ma więcej tego enzymu i tu zmiany plastyczne były nasilone. Tak więc założenie naukowców zostało przebadane na różnych płaszczyznach.

To były dwa momenty – jeden techniczny, gdy nie można było znaleźć odpowiedniego znacznika, który pokazałby obecność tego enzymu w synapsie (a dostępne znaczniki okazywały się niespecyficzne). Drugi moment nastąpił wtedy, gdy wszystkie badania zostały zakończone i pracę wysłano do redakcji. Grupa badawcza wpadła w pułapkę braku zaufania ze strony świata naukowego, zwłaszcza z zagranicy. Nie wierzono, że enzym proteolityczny z grupy metaloproteinazy MMP−9 jest obecny w synapsach i pełni ważną rolę, umożliwiając ich plastyczność.
Droga daleka

Dlaczego poznanie mechanizmu plastyczności jest tak ważne?

Synapsa może się rozciągać albo kurczyć i to leży u podstaw procesów nabywania przez nasz mózg wiedzy, pamięci, uczenia się, a także w chorobach, np. padaczce.

Wiadomo, że wiele chorób neurologicznych, psychicznych ma podłoże synaptyczne. U ich źródła leżą właśnie nieprawidłowości w działaniu synaps, a najbardziej jest to wyraźne, gdy chodzi o padaczkę, czyli epilepsję, zwaną kiedyś również chorobą św. Walentego. Padaczka jest chorobą plastyczności synaptycznej. Zmiany powstające w czasie uczenia się są zwielokrotnione podczas rozwoju padaczki i dlatego wydawało się najbardziej naturalne, żeby to, co sprawdzono w czasie zmian zachodzących w organizmie prawidłowym, sprawdzić w padaczce. Oczywiście jest to padaczka eksperymentalna u zwierząt i nie wiadomo, czy tak samo jest u człowieka. W tej chwili badania trwają.

Prof. Leszek Kaczmarek we współpracy z psychiatrami polskimi zbiera dane, które wskazują na udział tego enzymu i jego patologii w synapsie w innych chorobach psychicznych, jak uzależnienia, a także depresja czy schizofrenia.

Istnieje szansa interwencji w chorobach neurodegeneracyjnych przez podawanie inhibitorów metaloproteinazy MMP−9, co skutkowałoby tym, że nadmierna aktywność zostałaby zmniejszona i nie doszłoby do patologicznych procesów, którymi ona steruje. – Moglibyśmy na samym początku nieprawidłowego procesu – mówi dr Wilczyński – hamować rozwój choroby. Sądzimy, że po uszkodzeniu mózgu, po udarze czy po zapaleniu może dochodzić do nadmiernej produkcji enzymu MMP−9 w synapsach. Sądzimy, że na początkowym etapie enzym jest najpotrzebniejszy. Stąd koncepcja, że po uszkodzeniu mózgu należy spróbować podawać wybranej grupie pacjentów – i to po badaniach genetycznych – inhibitora tego enzymu. Jeśli to, co wykryliśmy u gryzoni, potwierdzi się u człowieka, to droga do opracowania specyfiku poszerzającego możliwości lecznicze jest ogromna.

Teraz naukowcy badają wycinki mózgowia od ludzi, którzy chorowali na epilepsję i zmarli, a także tych, którzy chorują i muszą być operowani z tego powodu. Naukowcy sprawdzają, czy w tkance nerwowej tych osób jest więcej enzymu. Preparaty pozyskuje się z klinik, które jako formę terapii stosują w tych chorobach resekcję chorej tkanki. Trzeba jednak zaznaczyć, że każdy taki pomysł musi być skrupulatnie i drobiazgowo przebadany, a droga do ewentualnego leku jest jeszcze daleka. Jest to jednak dowód na to, że badania podstawowe, m.in. w medycynie, to drzwi otwierające drogę aplikacjom klinicznym.

Red. Artur Wolski – dziennikarz Programu 1 Polskiego Radia

____

Uczenie się, złość, miłość, obserwacja co się dzieje w domu itp. wychodzi na to, że wszystko ma wpływ na to jaki enzym i kiedy dotrze do mózgu i jakie szkody może wywołać.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Czw Lis 18, 2010 08:14   

Krzysiek z reguły nie poddawał się krzykom Kamila. On jest strasznie stanowczy, co muszę przyznać dało Kamilowi chyba poczucie bezpieczeństwa. Kamil krzyczy a Krzysiek nie ulega. Powie krótko: Kamil nie krzycz, bo znowu zachrypniesz. Nie daje mu żadnych "mądrych" wskazówek, Kamila traktuje tak jak maluchy, czyli bez taryfy ulgowej bo autyzm. Wiadomo nie każe mu robić rzeczy których Kamil wykonać z takich czy innych powodów wykonać nie może, ale nie tłumaczy też jego czasem złego zachowania autyzmem.
Fakt Krzysiek jest dość surowy ale jednak dzieci lgną do niego łącznie z Kamilem.
Pamietam taką sytuację, której nie uchwyciłam chyba w książce. Mianowicie Kamil miał jechać na badania do szpitala, mógł wybrać czy pojedzie ze swoim ojcem czy z Krzyśkiem wybrał Krzyska, co mnie nieco zdziwiło.
Fakt jest też taki, że ja zbyt często zaczęłam usprawiedliwiać Kamila przy różnych okazjach, był taki moment kiedy "podcięłam" mu skrzydła i nie pozwoliłam nauczyć się pewnych zachowań czy czynności bo wydawało mi się, że skoro los go skrzywdził to ja muszę mu to wynagrodzić.
Teraz to się zmienia, a Kamil (zaryzykuję to stwierdzenie) jest na dobrej drodze by przeskoczyć ten swój problem, który nazwano autyzmem.
Uczę go odpowiedzialności i samodzielności, dziś już spokojnie mój syn może pójść sam do sklepu i zrobić zakupy. I z tego jestem dumna.
Kamil ma emocje silnie rozwinięte. Podałam w książce wiele przykładów na to. Choćby sytuacja z nagłym zachorowaniem brata, czy śmierć naszego psa.
Ja myślę, że moja książka da do myślenia wielu mamom podobnym do mnie.
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Czw Lis 18, 2010 11:20   

Świetny post.
Dzieci potrzebują granic, testują je niestannie, pamiętam, że mnie czasem tego brakowało.
Twoja książka o której mówisz to jest jakiś wątek na forum? Mogłabyś podać link?
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Lis 18, 2010 11:31   

_flo napisał/a:
Świetny post.
Dzieci potrzebują granic, testują je niestannie, pamiętam, że mnie czasem tego brakowało.
Twoja książka o której mówisz to jest jakiś wątek na forum? Mogłabyś podać link?


flo to Ja zaczęłam bo znalzłam tę książkę w internecie i przytoczyłam tu jej fragment a iska jako autorka tu trafiła i zaczęliśmy wszyscy z nią rozmawiać.

Książka:"Nie każdy jesr Rain Manem"

nie umiem wkleić , czy daje się linka do wcześniejszej zakładki?

bo to jest tutaj:

http://www.dobradieta.pl/...r=asc&start=855
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Czw Lis 18, 2010 12:40   

iska36 napisał/a:
On jest strasznie stanowczy, co muszę przyznać dało Kamilowi chyba poczucie bezpieczeństwa.

_flo napisał/a:
Dzieci potrzebują granic

To są bardzo ważne spostrzeżenia.
Pamiętam z własnego, odległego dzieciństwa, gdy kończyła się choroba - w której rodzice traktowali mnie z taryfą ulgową - i wszystko wracało do normy, odczuwałam coś w rodzaju uspokojenia i ulgi. To się powtarzało po każdej chorobie, których przechodziłam sporo.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lis 18, 2010 13:13   

_flo napisał/a:
Dzieci potrzebują granic, testują je niestannie

I robią to nieustannie również jako osoby dorosłe - w kółko (o ile nie dostrzegą problemu i nie zaczną nad nim pracować.). Szukają też (nieświadomie) w innych osobach symbolicznych "rodziców", którzy wreszcie im te granice wytyczą i wykażą się konsekwencją.

Marishka

Zresztą, na tym forum jest i było niezmiernie dużo takich przykładów. Od razu widać, kto był prany i dyscyplinowany w sposób pruski (całkowity brak szacunku dla dziecka), kto olewany bezstresowym wychowaniem (całkowity brak szacunku dla dziecka), a kto z tego próbuje wyjść. To, jak rodzice potrafią krzywdzić dzieci nie zawiera się tylko w tych dwóch podstawowych modelach - BTW

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Lis 18, 2010 13:20, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Lis 19, 2010 15:27   

Dziewczyny a co czujecie slyszac krzyk waszego dziecka? Nie placz z zalosci, smutku czy rozpacz ze skaleczenia ale wlasnie taki specyficzny dzieciecy wrzask, krzyk jako ich kontra na Was lub otoczenie zewnetrzne?

U mnie kiedys pojawialy sie takie mysli:

-jestem do niczego
-jestem beznadziejna
-nie radze sobie z niczym, nie ogarniam,
-jestem do d.
-co ze mnie za matka
-co ze mna nie tak
-pala, pala i jeszcze raz pala za macierzynstwo

Zobaczcie od razu przenosilam to na siebie, siadala mi samoocena, strasznie nisko siebie ocenialam, czulam, ze tak nie radze sobie z dzieckiem to tak jest ze wszystkim, czulam sie atakowana przez dziecko, jakas taka zdemaskowana przez nie w tej mojej bezradnosci.
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Pią Lis 19, 2010 15:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Pią Lis 19, 2010 16:29   

Popieram dokładnie to samo czułam. Jednak wczoraj zaistniała zupełnie nowa sytuacja. Mój Kamil znów rozkrzyczał się na cały dom, bo zawiesił się komputer w czasie jego ulubionej gry. I ja wcale go nie uspokajałam ale złapałam tuląc mocno i zaczęłam opowiastkę na temat tragicznych zdarzeń, wartych płaczu. I tak powiedziałam mu, że cieszę się, że jest zdrowy, i wtedy mój syn nagle przestał płakać. Popatrzył na mnie tak jakoś inaczej niż zwykle i stwierdził, że to faktycznie nic takiego gorzej mogłoby być przecież.
Uspokoił się w 5 min. a to wielki sukces
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Lis 19, 2010 21:01   

No to Ja się przyłączę Iska do Ciebie . Dziś zawoziłam Bartka do szkoły. Jedną z rzeczy jakie czasem Bartek robi jadąc tramwajem jest patrzenie przez szybę w górę na linie trakcyjne jakie wiszą nad tramwajem , wskazywanie w nie palce i mrużenie oczu. Ale nie robi tego ciągle, gdy cos go zaciekawi potrafi przestać. Ja uważam,że to nie żadna stymulacja autystyczna tylko Bartek się nudzi, nie umiem z nim rozmawiać bo nie jest gadatliwy albo my kiedyś nauczyliśmy się myśleć, że jak autysta ma swoje zachowania i próbując go otworzyć, pytając go o coś zbyt mało , za słabo to robiliśmy jednocześnie zapominając ,że pomijając diagnozę dziecko zdrowe nawet jesli jest mniejsze nie zawsze będzie zainteresowane wszystkim co my chcięliśmy pokazac by go otworzyć na świat.

A dziś zapytałam zapytałam Bartka co robi z paia logopedą w szkole bo ma teraz takie zajęcia jeden na jeden, na które chodzi bo w tamtym roku była dwójka dzieci więc zrezygnowaliśmy z tego bo Bartek i tak cały czas miał logopedę w domu a bedąc z drugim autystykiem ze szkoły naśladował zachowania tamtego. Bartek mi odopowiedział, że tam jest lustro. Pytam czy robi cos przed lustrem, mówi,że miny i pokazuje te miny z językiem, z ustami. Pytam czy jeszcze coś robi, mówi,że nie, nie chciał rozwinąć ale sam pyta: kto go odbierze ze świetlicy czy babcia, czy tata, czy Ja.

Efektem naszej dzisiejszej rozmowy w tramwaju byo to, że oczywście jak chciałam by przerwał to nie poprosiłam go :przerwij, tylko 3 razy powiedziałam jego imię i jak mi zaczął odpowiadać to przerwał tę swoją obserwację trakcji. Dodatkowo zapytał czy pojedziemy znów nad morze? bo byliśmy tam niedawno. Gdy zapytałam czy pamięta co robił nad morzem to odpowiedział,że rzucał kamienie do wody. Ja mu tłumaczyłam też, że nie możemy teraz pojechać bo dorośli pracują i nie moge znów mieć wolnych dni. By nauczył się zwracać uwagę na dni tygodnia , na upływający czas rozmawiamy z nim jakie sa dni tygodnia, dziś mówiłam,że już jest piątek i ma znów 2 dni wolnego a on odpowiedział, że 3 dni bo dla niego już piątek po południu jest wolnym dniem. :)

Jako dorosłej często gdy o tym kiedyś myślałam wydawały mi się takie rozmowy mało interesujące dla dziecka bo i zapomniałam o czym rozmawia się z dzieckiem i sama jako dziecko nie miałam okazji wiele do podobnych rozmów z matką, czy z ojczymem. Doskonale pamiętam , swój pokój, swoje zabawy, lalki wymyślanie sobie zabaw, rysowanie, dlatego tak lubiłam i lubię czytac książki bo one zastępowały mi świat i rozmowy. Zdaję sobie z tego sprawę.

I wiem, że to może trudno niektórym zrozumieć ale mnie takie rozmowy z synem nadal przychodzą z trudem, bo dodatkowo wiem,że nadal ogranicza mnie świadomość, którą mi inni włożyli do głowy: autyzm to problemy z komuniakcja, autyzm to, autyzm tamto. Jednostronne zainteresowania: ruch zabawek np. kółka samochodów, albo jakies ustawianie klocków schematyczne, błyskawiczne układanie puzzli jakby bez patrzenia na nie.

No i co z tego? Puzlle Bartek lubi ale już nie układa ich błyskawicznie, można powiedzieć, że wyrasta z tej umiejętności.A kupno mu puzlli z bajki Auta do jego wieku chyba 300 elementów i układanie razem z nim okazało się dla niego już po prostu normalnym układaniem trudnych puzlli. I ja się z tego cieszę, bo dla mnie obserwacja tej umiejętności z puzlami to też objaw wychodzenia z autyzmu. Uważam,że im mniej jakąś czynność robi się "automatycznie, wolniej a nie wykorzystując tylko niektóre funkcje swego mózgu tym bardziej dziecko zaczyna funkcjonowac nieautystycznie. Pamięc można mieć dobrą, można powtarzać teksty z bajek, nawet z podobną intonacją ale to też robią zdrowe dzieci jak są kimś, czymś zafascynowani.

Bartek jak był mniejszy nie miał ffazy udawania, naśladowania, mówienia pieszczotliwie bo po prostu uczył się mówić z logopedą i mówił normalnie, a cały czas była ćwiczona wymowa, by dobrze kiedyś wymawiał sz, cz, ś, ć . A ma dobry słuch bo nie tylko ładnie śpiewa i intonuje ale tez z podobną intonacją potrafi powtórzyć pytanie, czy zatroskanie np. kolejki Tomka.
Ale skoro my dorośli, czy nastolatki jak ktoś nam się podoba nasladujemy ulubionego wykonawce w tańcu czy spiewie to dlaczego dziecko ma tego nie robić. Gdy wierzymym terapeutom, że wszystko co autysta obserwuje i powtarza jest złe, albo stanie sie złe bo dziecko powtarza: jak papuga" to zbieramy dzieciom możliwość uczenia. A przecież być może na początku samo to,że powatarza powinno być doceniane bo dziecko nie nauczy się czegoś w 1, 2 dni , tylko chce to powtarzać jakiś czas i jak to zrobi powtarzając iles razy przejdzie do następnego. A my z jednej strony ich uczymy, cieszymy się ,że powtarza ale jednocześnie nie tłumaczymy im w tym samym czasie świata i potem sie dziwimy,że on wykorzystuje to tylko autystycznie. A jak miało pojąć jak coś jest skomplikowane? Dlaczego daliśmy sie wmanewrować w autyzm? Czemu ci powinni nam pomagać dają kolejne schematy? Przecież tak samo jak dziecko uczy się przez powtarzanie, tak samo często my dorosli powinniśmy powtarzać tłumaczenia na temat świata, różnych czynności by dziecko wysłuchało tego tak samo czesto jak często powtarza coś czego chce się nauczyć.

Obecnie ze szkoły nauczył się pytania:
Mamo, Tato albo mówi do mnie po imieniu Sylwia, mam jedno pytanie? I zadaje to pytanie.

:viva:
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Pią Lis 19, 2010 21:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pią Lis 19, 2010 21:28   

sylwiazłodzi napisał/a:
patrzenie przez szybę w górę na linie trakcyjne jakie wiszą nad tramwajem

też to lubiłam w dzieciństwie, w pędzącym pociągu obserwować taniec linii nad torami
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Lis 19, 2010 22:17   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 22:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lis 19, 2010 22:54   

Mama Maciusia napisał/a:
Powoli uświadamiam sobie, że martwię się swoim złym samopoczuciem i mam przez to wtórne złe samopoczucie. A dobrze byłoby pokazać dzieciom, ze zmęczenie czy ból głowy to nie koniec świata, że nalezy te dolegliwości zaakceptować, nie walczyć z nimi i pogłaskac się po głowie w jakiś sposób.
[...]
Ja w jakiś sposób zakłóciłam Maciusiowi wczorajszy dzień. Bardziej przez podejmowanie (nieudanych) prób maskowania swojego napiecia, niż przez samo to napięcie. Niepotrzebnie walczyłam.


Ewa, trafiłaś w sedno!

Marishka
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Lis 19, 2010 23:32   

Mama Maciusia napisał/a:
dzieci, jeśli cierpią, to pokazują to, poskarżą się, zwolnią tempo zabawy lub od niej odstąpią, mogą połozyć się tam, gdzie stoją, nie przejmując się niedomytą podłogą. .
wlasnie, dzieci nigdy nie powiedza 'zycie jest do .py" :-D


tak, tak, nie trzeba walczyc tylko sie wlaczyc a najcenniejszy jest czas i cierpliwosc
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Lis 19, 2010 23:36   

Ewa tez jak synek mial roczek zatrudnilam nianie tym bardziej, ze trafila nam sie niania psychopatka :shock:
w przedszkolu tez bylo ciezko przez pierwszy miesiac
wszystkie moje dzieci byly szczepione
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Lis 20, 2010 11:26   

Mama Maciusia napisał/a:
iska36 napisał/a:
Tłumaczę Kamilku nie denerwuj się, wiem, że cię wkurza to, że się nie udało


Komputer to przypadkowy kozioł ofiarny. Szukaj prawdziwej przyczyny złości.


no właśnie, jak bym była dzieckiem jak bym zrozumiała słowa

nie denerwuj się - tzn. co mam nie okazać emocji?

chyba raczej nie wyrażaj złości na komputerze bo możesz go zepsuć tylko wyraź złość np. na poduszce jak np. pisała Jasnie Pani?

I pomyślimy dalej co zrobić, czy to zdenerwowanie było tylko na grę, że się zawiesza, a jak sie zawiesza to powinieneś poczekać aż się odwiesi bo to tylko urządzenie i czasem przestają pracować, potrzebują odpoczynku.

Kiedy Bartek uczył się grać w Hugo i ekran czasem znikał na chwilę to robił takie miny: oh, eh, mówił zniechęcony : nie działa!, a Ja mu mówiłam: poczekaj, komputer musi pomyśleć przez chwilę

nauczył się tego i już traktuje to normalnie jako część gry czy działania komputera.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Lis 20, 2010 23:06   

tak, krzyki nasze beda tylko nakrecac dzieci, tez mam to przetestowane, nic to nie da poza obustronnym zdenerwowaniem i bezsilnoscia i rozkrecaniem sie. W takich wypadkach najlepiej dziala spokoj i to, ze dziecko widzi, ze ja panuje nad sytuacja.
Oczywiscie mi sie nie zawsze udaje byc spokojna i przemawiac glosem jak muzyka skrzypcowa, np dzisiaj byla awantura o zabawke, zawsze pytam o co chodzi, kto i co, ale dzisiaj wlecialam i palnelam 'natychmiast zamknijcie te japy bo mi glowa eksploduje' na to coreczka 'mama, siapy? siapy? co to, mama?" a synek 'oj, co ta mama na nas wygaduje, to brzydko tak mowic' i musialam sie rozesmiac :-D i przyznac, ze faktycznie tak sie nie powinno mowic.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Lis 21, 2010 00:29   

Grunt to nie udawac i duzo rozmawiac, tlumaczyc.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 21, 2010 12:18   

Mama Maciusia napisał/a:
ps.

EAnna napisał/a:
jak nie nauczymy dzieci objawiania/wyrażania uczuć adekwatnie do przyjętych w danym społeczeństwie norm, to postrzegane będą jako z lekka "stuknięte".


Tu jest jeszcze jeden aspekt, który umknął mi we wcześniejszej odpowiedzi.
Krzyk dwulatka / trzylatka. Takie dzieci jak najbardziej trzeba uczyć, ale z założeniem, że nasze tłumaczenia trzeba cierpiwie powtarzać, że czasami do dziecka nie dotrze to, co do niego mówimy i ze czasami bedzie sobie dalej krzyczeć, pomimo naszych tłumaczeń. Wówczas korzystamy z planu B, przez zwyczajne odwrócenie uwagi, wskazanie czegoś atrakcyjnego.

Następna rzecz, małe dzieci fascynują się swoim głosem i jego możliwosciami. Moja Tysia uwielbia wypróbowywać moc swego głosu na klatce schodowej (super echo!), a ja uwielbiam tego słuchać, mimo, ze ćwiczenie arii operowych na klatce uderza w normy społeczne. Staram się stwarzać dzieciom warunki do głosnych wrzasków (ich ulubionym zajęciem jest skandowanie na cały głos w dwuosobowym chórku), np. w ich zamkniętym na chwilę pokoju lub w ogrodzie.

Co do starszych dzieci, nalezy pamiętać, że jesli mają zaburzenia emocjonalne, wówczas może to wiazać sie z ich opóźnionym rozwojem emocjonalnym; ich krzyk, płacz przypomina wrzask dwulatka, dlatego mogą sprawiac wrażenie "stukniętych". Tak jest z moim Maciusiem. Jego czasami infantylne zachowania odzwierciedlają zapis fal mózgowych - "wolny w stosunku do wieku" (taka jest opinia neurologa). Więc jest to niezwykle delikatna sprawa i przejmowanie się normami społecznymi w pierwszym rzędzie jest niepotrzebne. Myślę, ze owszem, można powiedzieć sześciolatkowi, ze jeśli idzie ulicą i krzyczy na całe gardło, to ludzie pomyślą, ze jest smieszny (tak to ostatnio tłumaczyłam Maciusiowi, bo nie chcę, aby narazał się na śmieszność, jest za delikatny, aby mógł znieść kpiny innych ludzi). Ale nie w momencie jego pobudzenia emocjonalnego. W momecie krzyku zachecamy dziecko do mówienia o swoim bólu. W momencie uspokojenia proponujemy bezpieczne formy wyrażania złości czy bólu oraz możemy wytłumaczyć, jak krzyk wpływa na otoczenie.

Normy społeczne to świat ludzi dorosłych. Nie oczekujmy od dziecka zrozumienia ludzi dorosłych, jeśli my nie potrafimy dogłębnie zrozumieć małego człowieka. Najpierw my okażmy dziecku zrozumienie, a wówczas jemu bedzie łatwiej zrozumieć nasze normy.


Ewa mam nadzieję,że jednak bardziej zachowanie Maciusia to tylko opinia neurologa. Bo Ja też cały czas uczę się pamiętać, że opinia kogoś nie musi oznaczać prawdy, że to nie jest NAZNACZENIE. Uświadamiam to sobie i uświadamiałam odkąd widziałam zmiany na diecie swojego organizmu, Bartka, odkąd widziałam,że jest w stanie mówić, nauczyć się kolorów czy powiedzieć w końcu: Mamo, kocham Cię z przesadną intonacją w głosie i rozkładając ramiona by mnie przytulić dochodząc do mnie w kuchni gdy zmywałam kiedyś naczynia. Na szczęście wtedy już nauczyłam się,że cokolwiek robię jeśli jestem w stanie przerywam daną czynność i wytarłam ręce i zareagowałam na jego zachowanie oddając mu uścisk i mówiąc ,że też go kocham.

Przecież Ewa zauważ,że dorośli są rózni: jeden mówi wolno, inny szybko, jeden mówi cicho , inny głośniej jak ja. Jeden chodzi szybko, inny energicznie itp. Podobnie z emocjami.

Co do głosów i krzyku a czy zauważyłaś,że nasz świat i wszystko co wokół jest głosniejsze niż kiedyś? Czytałam wasze posty po moim opisaniu,że Bartek lubi pociągi, autobusy i zaczęłam się trochę nad tym zastanawiać. Przyszedł mi taki obrazek do glowy gdy się nad tym zastanawiałam z głowy ,że czytałam o starych zabawach dziecięcych: kapsle, kij czy patyk i puszczanie po chodniku jakis obręczy czy późniejsze zabawy na trzepaku.

Dziś są koła autobusu czy głośna jazda tramwajem , czy gwizdy z jadącego pociągu, którymi był mój syn zafascynowany gdy mógł stanąc za sterami w jadącym pociągu i wcisnąć ten przycisk . Świat jest głośniejszy, dzieci poznają ten świat i reagują byciem głośniejszymi niż kiedyś.

Nie wiem ale sama pamiętam zabawy kręcenia sie wokół własnej osi ze wstążką udającą baletnicę, zapominamy,że uczucie w jakie wpada wtedy człowiek przypomina stan euforii? Jako dorośli często tego nie chcemy, nie lubimy karuzeli itp. urządzeń z kolejką górska na czele itp. Bo wtedy zaczynamy się stresować i zamiast uczucia efuorii mamy stres, problemy z żołądkiem. A przecież dzieci lubią zabawy kręcenia się w kółko czy karuzeli bo przynajmniej tak jak sobie przypomniałam po sobie ;kręci ci się w głowie, śmiejesz się, zaczynasz mieć dobry nastrój, jest zabawa.

A my to oceniamy przez pryzmat choroby, nakręcania się itp.

Iska dokończyłam czytać twoją książkę. Popłakałam się też i pośmiałam ale jedno mnie zadziwia. Gdybyś mogła bo nie jestem obok i nie moge dać Ci książki i zaznaczyć Ci niektórych fragmentów, gdybyś mogła usiąść i zaznaczyć zielonym fluorescencyjnym flamastrem wszystkie swoje opisy z książki, w których wcielasz sie w trzecią osobę jakby narratora, gdzie opisujesz jak może się czuć twoja córka, jak brak jej matki, jak może czuć się twoj syn, jak Ty ich odbierasz, jak się czujesz itp. Zaznaczyć to wszystko i poprosić by ktoś obcy spoza twojej rodziny Ci to przeczytał, jakaś koleżanka czy ktoś komu ufasz?

To zadziwiajające dla mnie ale mechanizm, który opisywali MiT w swoich postach Ja u Ciebie też widzę. Masz mnóstwo trafnych wniosków psychologicznych o sobie, o mężu, o dzieciach ale potem w dialogach, w rozmowach z nimi ich nie stosujesz, nie pamiętasz, nie masz połączenia z nimi. Wg mnie, tylko w przeciwieństwie do tego na co zwracali uwage MiT ,że inni pisarze pisali o bohaterach, Ty nadal piszesz o sobie bo to jest autentyczna historia o tobie , ale wg mnie gdzieś mimo pisania , uzewnętrznienia tego w tekście pisanym nie połączyłas tego co wyszło z Ciebie na kartkach papieru z tym co masz w środku.

Kiedyś napisałam nie wiem czy w tym wątku, że miałam taki czas gdy jakieś kłótnie czy rozmowy z mężem moje kończył się moimi słowami : no to możemy się rozstać jak ci nie pasuje. Tylko widzisz Ja usłyszałam w jakims momencie swoje wspomnienia i zauważyłam,że tak samo mówiła matka do mojego ojczyma gdy się kłócili :" Jak Ci nie pasuje możemy sie rozstać, możesz się wyprowadzić". To, że Ja tak mówiłam do mojego męża było też powtarzaniem tamtych wspomnień a ucinanie rozmowy czy kłótni takimi słowami nic nie dawało, nie docieraliśmy do tego co najważniejsze: komu o co chodzio, co która strona pragnęła powiedzieć, czemu tak zareagowała itp? A pochodzimy z różnych rodzin bo ja jestem jedynaczka, mój mąż z 4 rodzeństwa, co nas łączy co dzieli? - wiele
moge tak długo pisać. Myślę, że wątek z tego forum o rodzicach, o dzieciach i książki czy artykuły Alice Miller , Jane Woititiz o DDA , w których się mówi o współuzależnieniu o czym juz słyszałaś by wiele Ci pokazały choć nie jesteś DDA. Ale istnieje jeszcze taka nazwa jak: Dorosłe dziecko z rodziny dysfunkcyjnej. Oczywiście to tylko opis, tendencja do oreślenia wszystkiego formułką podobnie jak w autyźmie ale w dzisiejszym świecie, który coraz bardziej zapomina jak się żyje ze swoimi emocjami, uczuciami , zapomina jak je przekazywać z pokolenia na pokolenie to własnie coraz bardziej słuchana dziedzina szeroko okreslanej psychologii to nam przypomina. Być może kiedyś gdy powrócimy do tej wiedzy o sobie przestaną nam być psychologowie potrzebni podobnie jak lekarze gdy już nauczymy się być zdrowi będąc na odpowiedniej dla siebie diecie i "pogodzeni ze sobą i światem" mówiąc najogólniej.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 21, 2010 16:09   

O zbożach jeszcze raz....

Kiedyś na forum rodziców autystycznych dzieci.org.pl wkleiłam info o tym jak sa przechowywane zboża i co dodatkowo możemy zjeść nie wiedząc o tym w chlebie. Ale ten wątek , szczególnie informacje o tym w jakiej temperaturze piecze się chleb, jakie moga być wtórne zanieczyszczenia chleba polecam, szczególnie tym wszystkim rodzicom, ktorzy kupuja chlebki, bułki i inne zbozowe pieczywo bezglutenowe przemysłowe ale też tym którzy kupuja tylko mąke i pieką sami w domu. W mące są zanieczyszczenia, temperatura w środku chleba jaka jest w pieczonym przez siebie automacie do chleba? To wszystko razem powoduje,że opis z podanego wątku jak działają zboża w jelitach i nie tylko jest bardzo trafny i powinieni dać do myślenia, szczególnie jeśli ktoś "wyznaje filozofię DAN" bo tam jest dużo doniesien o korelacji jedzenie i jelita.

http://prawda2.info/viewtopic.php?t=3858

Ogólnie mówiąć duża część mikrobiologi jest "upieczona" żywcem, ale pozostaja: substancje metabolizmu mikrorganizmów (np. szkodliwe enzymy, wydzieliny itp.) oraz przetwalniki, które spokojnie znosza wysokie temparatury. Poza tym jeżeli chodzi o pieczywo to czesto temperatura wypieku wewnątrz chleba (miękisz) nie przekracza 100stp.
Oczywiśći nie mówiąć o innych zanieczyszczeniach wcześniej wymienionych na które temp. nie ma wpływu...

Bułek też dotyczy....

Oto wypowiedż fachowców (znawców piekarnictwa)
Cytat:
Zmiany mikrobiologiczne
Problem zagrożeń mikrobiologicznych pieczywa, które spożywane jest w krótkim czasie po wypieku praktycznie nie występuje. Może się jednak pojawić przy produkcji pieczywa opakowanego o przedłużonej trwałości, pomimo iż pieczywo wychodzące z pieca jest w zasadzie jałowe (temperatura miękiszu chleba około 98-99°C). Przyczyny tych problemów mogą być następujące:

* rozwój odpornych na temperaturę wypieku przetrwalników bakterii amylolitycznych rozkładających skrobię i białko (Bacillus subtilis),
* wtórne zanieczyszczenie pieczywa zarodnikami pleśni.

Zagrożenie związane z rozwojem bakterii należących do grupy Bacillus subtilis dotyczy głównie chleba pszennego, zwłaszcza z udziałem mąk wysokowyciągowych i pojawia się najczęściej w okresie upalnego, wilgotnego lata. Oznaką działalności ww. bakterii jest śluzowacenie miękiszu zwane chorobą ziemniaczaną. Zapobieganie tej chorobie polega na zwiększeniu kwasowości ciasta (niskie pH środowiska hamuje rozwój bakterii amylolitycznych) poprzez dodatek kwasu mlekowego lub zakwasu żytniego zawierającego min. 2,5% mąki ogółem. Największym zagrożeniem mikrobiologicznym dla pieczywa opakowanego są pleśnie, które pojawiają się w nim, w wyniku wtórnego zanieczyszczenia podczas studzenia, krajania i pakowania. Pleśnie mają niewielkie wymagania w stosunku do środowiska. Potrzebują do rozwoju stosunkowo niskiej wilgotności - ich wzrost obserwuje się już przy aktywności wodnej środowiska (aw) ok. 0,65 (aw chleba przekracza 0,9), kwaśnego środowiska oraz obecności tlenu. Jedynym czynnikiem, który może skutecznie zahamować ich wzrost jest brak tlenu.

http://www.piekarnie.pl/i...t_przedluzanie1

*
Rozmowa tel. doświadczonego gościa z firmy Soufflet Polska z nieco mniej doświadczonym z innej firmy. Ten świeżo upieczony żali się doświadczonemu, że początek października a jemu w magazynie (kilka tysięcy ton) zboże dostało nóżek i oczek - rusza sie po prostu (rozkruch albo inna cholera) i panika co robić co robić. Na to ten doświadczony odpowiada - a widziałeś ty kiedyś magazyn bez szkodników ? Gazuj.
Przesypuje się z jednego baniaka do drugiego i na zborze na taśmie napieprza dysza z pestycydem. I tak do następnych zbiorów co jakiś czas

*
Drobiny białek w nich zawarte, stanowią alergeny, a błonnik, którego pełno w zbożach, rozwala jelita u człowieka w sposób mechaniczny. Człowiek powinien wydalać rzadko, mało i relatywnie bezwonnie. Błonnik zaburza małoodpadowe trawienie wewnątrzjelitowe, a węglowodany spożywane nadmiernie powodują, że bakterie produkują sporo cuchnących gazów, jak metan.

Madison, jak zrezygnujesz z żyta (chleb) to już powinieneś poczuć się lżej, a gdy dasz sobie siana w ogóle ze zbożami - łącznie z kawą inką (o ile pijesz) Wink - powinno być bardzo dobrze. A może być sto razy lepiej.

_____

Nobel nie przyznany ale ważne,że niektórzy znają i stosują porady. :)
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Pon Lis 22, 2010 08:37   

sylwiazłodzi napisał/a:
Iska dokończyłam czytać twoją książkę. Popłakałam się też i pośmiałam ale jedno mnie zadziwia. Gdybyś mogła bo nie jestem obok i nie moge dać Ci książki i zaznaczyć Ci niektórych fragmentów, gdybyś mogła usiąść i zaznaczyć zielonym fluorescencyjnym flamastrem wszystkie swoje opisy z książki, w których wcielasz sie w trzecią osobę jakby narratora, gdzie opisujesz jak może się czuć twoja córka, jak brak jej matki, jak może czuć się twoj syn, jak Ty ich odbierasz, jak się czujesz itp. Zaznaczyć to wszystko i poprosić by ktoś obcy spoza twojej rodziny Ci to przeczytał, jakaś koleżanka czy ktoś komu ufasz?


Sylwio nikt nie musi mi tego czytać, doskonale wiem, co i w jakim celu napisałam. Wiesz jak to w życiu jest łatwo nam dawać złote rady komuś, zazwyczaj sami sobie nie potrafimy pomóc.
Mam świadomość jaka jestem na co dzień, wiem czego moim dzieciom we mnie brakowało i być może ta książka miała pokazać innym matkom jak łatwo sie zagalopować, jak prosta droga wiedzie do takiego pogrążenia sie we własnym żalu.
W moim domu od pewnego czasu wiele się zmieniło. Na dzień dzisiejszy uznaję, że jakoś wydostałam się z tej własnej skorupy zagubienia.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Lis 22, 2010 10:43   

sylwiazłodzi napisał/a:
Człowiek powinien wydalać rzadko, mało i relatywnie bezwonnie.
Zastanawialem sie nad tym, bo tak mi sie przestawilo po przejsciu w strone lc i myslalem, ze to nie jest w porzadku.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 22, 2010 13:35   

zyon z tego co pamiętam to są słowa Hannibala chyba?i to on ewentualnie może CI przedstawić wyjaśnienie do tego tekstu.

pozdrawiam
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lis 22, 2010 14:01   

sylwiazłodzi napisał/a:
zyon z tego co pamiętam to są słowa Hannibala chyba?i to on ewentualnie może CI przedstawić wyjaśnienie do tego tekstu.

Nie, Sylwio :)
W Twoim poście są te słowa - http://www.dobradieta.pl/...ghlight=#154668
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 22, 2010 14:48   

Hannibal napisał/a:
sylwiazłodzi napisał/a:
zyon z tego co pamiętam to są słowa Hannibala chyba?i to on ewentualnie może CI przedstawić wyjaśnienie do tego tekstu.

Nie, Sylwio :)
W Twoim poście są te słowa - http://www.dobradieta.pl/...ghlight=#154668


Sorry, no nie pasował mi styl i język by było moje ale faktycznie całości nie pamiętałam z cytatu, który jest w tej wiadomości. Ale mogę dodac swoje doświadczenie ,ale chyba nie dziś wieczorem bo mam zebranie w szkole u syna.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Pon Lis 22, 2010 14:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 22, 2010 14:54   

Jak już jestem na chwilę to wklejam dziś znalezione:

http://www.afektywna.pl/2...zieciecym-chad/

Różnice między ADHD i dziecięcym CHAD w obrazie mózgu

]Naukowcy z Uniwersytetu Illinois w Chicago jako pierwsi użyli obrazowania mózgu, aby zbadać oddziaływanie emocji na funkcjonowanie pamięci u dzieci z pediatrycznym zaburzeniem dwubiegunowym oraz z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi.
Wyniki badań opublikowano w październikowym numerze „Journal of the American Academy of Child & Adolescent Psychiatry”.

Dziecięcy CHAD i ADHD są bardzo poważnymi zaburzeniami rozwojowymi, których objawami są między innymi takie cechy behawioralne jak impulsywność, drażliwość i problemy uwagi.
Korzystając z funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, naukowcy z UIC zbadali aktywność mózgu dzieci podczas wykonywania zadań pamięciowych związanych z oglądaniem różnych wyrazów twarzy takich jak zły, szczęśliwy lub neutralny.

Dzieci w wieku od 10 do 18, zostały poproszone o zapamiętanie twarzy i naciśnięcie przycisk w skanerze MR jeśli zobaczą tą samą twarz, która była przedstawiona dwie próby wcześniej. W badaniu wzięło udział 23 nieleczonych dzieci z chorobą dwubiegunową, 14 nieleczonych dzieci z ADHD i 19 osób zdrowych.

„To prosty, ale elegancki test pracy pamięci, który opowiada nam sporo o tym, jak mózg dzieci zapamiętuje bodźce takie jak twarze czy obiekty”, mówi Alessandra Passarotti, profesor psychiatrii na UIC i główny autor badania. „Dodaliśmy również emocjonalny składnik – bo zaburzenia objawiają się deficytami emocji- aby pokazać jak na pracę pamięci wpływają wyzwania emocjonalne.”

Naukowcy odkryli, że zarówno CHAD jak i ADHD objawia się dysfunkcjami w korze przedczołowej w stosunku do grupy zdrowej, jednak grupa z ADHD miała najpoważniejsze zaburzenia w tym istotnym rejonie. Kora przedczołowa kontroluje zachowania takie jak impulsywność oraz funkcje wykonawcze i złożone oraz procesy poznawcze takie jak pamięć, uwaga i język.

Z perspektywy leczenia i nauki, kolejnym krokiem badaczy i klinicystów jest dowiedzieć się, jak pomóc pacjentom korzystać z ich kory przedczołowej, powiedziała Passarotti.

Naukowcy odkryli również, że podczas gdy w grupie ADHD występują większe zaburzenia w pracy układów pamięci w mózgu, grupa z CHAD miała większe deficyty w regionach mózgu zaangażowanych w przetwarzanie i kontrolę emocji.

Teraz badacze zaczynają rozróżniać dwa zaburzenia na poziomie sieci mózgu, a nie tylko na poziomie zachowań. Długoterminowym celem jest opracowanie testów diagnostycznych na podstawie neurologicznych i behawioralnych markerów choroby, które mogą być wykorzystywane w ustaleniach klinicznych. Obecnie pacjenci diagnozowani są za pomocą środków klinicznych, kwestionariuszy, skal zachowań i na podstawie rozmów z rodzicami.

Dla lekarzy trudne jest rozróżnienie między dwoma zaburzeniami na podstawie wskaźników behawioralnych, które mogą prowadzić do błędnej diagnozy i podania złych leków, a co za tym idzie nasilenia objawów oraz większej frustracji dzieci i rodziców, stwierdziła Passarotti, badacz w Instytucie Badań Nieletnich UIC.

Podczas gdy naukowcy nadal nie rozumieją wszystkich deficytów neurologicznych, które charakteryzują ADHD i dziecięce CHAD, wiedzą natomiast, że leczenie lekiem, który działa na ADHD nie działa w chorobie afektywnej dwubiegunowej.

„W praktyce, jeśli dziecku z chorobą dwubiegunową podany zostanie lek stymulant podawany w ADHD, przejdzie ono w stan jeszcze głębszej manii, a to sprawia, że choroba będzie w głębszym stadium, a jeśli dziecku z ADHD podasz stabilizator nastroju powszechnie stosowany w CHAD, nie będzie można zauważyć żadnej poprawy”, mówi Passarotti.

„Mamy nadzieję, że mogąc lepiej rozróżniać te dwie ciężkie choroby rozwojowe, możemy pomóc rozwijać bardziej precyzyjne diagnozy i bardziej ukierunkowane leczenia CHAD i ADHD.”

Współautorami badań są dr. Mani Pavuluri, the Berger-Colbeth Term Chair in Child Psychiatry i dyrektor Pediatric Brain Research and Intervention Center at UIC, oraz John Sweeney, profesor psychiatrii, neurologii i psychologii i dyrektor Center for Cognitive Medicine at UIC.

Źródło: University of Illinois w Chicago

medicalnewstoday.com
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Pon Lis 22, 2010 14:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Lis 22, 2010 22:35   

iska36 napisał/a:

Sylwio nikt nie musi mi tego czytać, doskonale wiem, co i w jakim celu napisałam. Wiesz jak to w życiu jest łatwo nam dawać złote rady komuś, zazwyczaj sami sobie nie potrafimy pomóc.
Mam świadomość jaka jestem na co dzień, wiem czego moim dzieciom we mnie brakowało i być może ta książka miała pokazać innym matkom jak łatwo sie zagalopować, jak prosta droga wiedzie do takiego pogrążenia sie we własnym żalu.
W moim domu od pewnego czasu wiele się zmieniło. Na dzień dzisiejszy uznaję, że jakoś wydostałam się z tej własnej skorupy zagubienia.


Iska pewnie, ze innym najlatwiej jest dawac madre rady, podczas gdy samemu ma sie pewne braki na swoim podworku. Ale czasem czlowiek mysli, ze jest juz na dobrej drodze, ze wiele rzeczy jest uswiadomionych i ok, dobrze, ale tzreba jeszcze zrobic nastepny krok i nastepny, bo to za malo tylko wiedziec, nie uchroni nas to przed kreceniem sie w kolko. I dlatego warto skonfrontowac to ze spojrzeniem innych osob. Ja np doskonale wiem, w zasadzie juz sekunde po wypowiedzeniu jakichs slow do dzieci, ktore absolutnie nie powinny byc wypowiedziane, ze cos jest nie tak, i teraz co z tego, ze ja wiem, ze tak nie nalezy, ja chce pojsc krok dalej i dowiedzieciec sie co ze mna nie tak, ze tak mowie, reaguje, jaki ja mam problem.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 22, 2010 22:37   

JaśniePani napisał/a:
ja chce pojsc krok dalej i dowiedzieciec sie co ze mna nie tak, ze tak mowie, reaguje, jaki ja mam problem.


...żeby wyciągnąć wnioski i następnym razem nie powielić tego samego błędu! Czyli zmienić swoją (nieadekwatną) reakcję. I o to chodzi:)

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Lis 22, 2010 22:38, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Lis 23, 2010 09:02   

Wieczorem Was wszystkich przeczytam i odpiszę a teraz coś co znalazłam

w Warszawie i w Łodzi "Edupoint"

http://www.edupoint.pl/oferta


Super, w końcu ktoś zauważa i rodzice i dzieci na terapi

_____

i jeszcze
Książka o autyżmie

10 RZECZY, O KTÓRYCH CHCIAŁOBY CI POWIEDZIEĆ DZIECKO Z AUTYZMEM
Ellen Notbohm

http://www.gandalf.com.pl...h-chcialoby-ci/

Mądra i świetnie napisana książka. Jej autorka, matka autystycznego Bryce`a, stara się wyrazić myśli i pragnienia mówiąc głosem osób z autyzmem. I dobrze jej to wychodzi. Czytelnik nie znajdzie w książce opisu aktualnych teorii naukowych wyjaśniających czym jest autyzm, ani przeglądu badań. Znajdzie natomiast opis konkretnych trudności osób z autyzmem, próby ich wyjaśnienia oraz pomysły jak sobie z nimi radzić w codziennym życiu. Jest to pierwsza na polskim rynku publikacja pisana prostym językiem, ale jednocześnie z pasją, która wyjaśnia nie tylko problemy związane z komunikowaniem się dzieci z autyzmem, ale dość szczegółowo opisuje ich problemy sensoryczne oraz somatyczne (m.in. związane z alergiami, zaburzeniami trawienia, dolegliwościami bólowymi), tłumaczy skąd się biorą tzw. trudne zachowania dziecka. Wielką zaletą książki jest traktowanie dzieci z autyzmem jako całych osób a nie zespołu objawów. Autorka potrafi to uzasadnić, wskazać konkretne korzyści z takiego sposobu myślenia. I jeszcze jedno. Książka jest przesycona pozytywnym myśleniem. Dodaje wiary i zachęca do działania. Jest to książka dla każdego, kto zetknął się z autyzmem lub chciałby się o nim czegoś dowiedzieć. Jestem przekonana, że z jej lektury wiele wyniosą zarówno rodzice, nauczyciele, terapeuci, lekarze, ale także osoby znające problem autyzmu jedynie z filmów. Wierzę, że ta książka przyczyni się do zmiany wizerunku dziecka z autyzmem - że zamieni tego w sobie dziwaka, na człowieka z wielkim potencjałem, którego właśnie my możemy mu pomóc odkryć i zrealizować.


i jeszcze o ksiązce tutaj:

http://www.edupoint.pl/ja...ecko-z-autyzmem

Ostatnio przeczytałam książkę Ellen Notbohm – “10 rzeczy, o których chciałoby Ci powiedzieć dziecko z autyzmem”. Autorką jest mama dziecka z autyzmem. W swojej książce opowiada nam o trudach jego życia. Przedstawia drogę, jaką każdego dnia pokonują dziecko z autyzmem, a także jego rodzice.

Już po przeczytaniu pierwszych stron książki dostrzegłam ogromną siłę pozytywnego myślenia. Przesiąknięta jest nią cała książka. Jak radzi autorka “wybieraj życie, a nie cierpienie“. Przekonuje wszystkich dookoła, by zaczęli myśleć o tym, co potrafi dziecko z autyzmem, a nie z czym sobie nie radzi. Ellen Notbohm wcale nie twierdzi, że droga jest łatwa. Ale przy odpowiedniej pracy da się ją przejść i można czasem osiągnąć lepszy efekt od zakładanego.

Ta książka to także zbiór informacji na temat funkcjonowania poszczególnych zmysłów dziecka z autyzmem, problemów zdrowotnych, odpowiada skąd biorą się “dziwne ” zachowania.

Polecam książkę tej autorki wszystkim rodzicom dzieci z autyzmem, terapeutom, pedagogom oraz każdemu, kto chce zrozumieć świat tych wyjątkowych dzieci.

___

Mnie się tylko tutył nie podoba:

"chciałoby powiedzieć"

a dlaczego nie

" może powiedzieć"?


Czy ktoś z Was czytał tę książkę?

JESZCZE TUTAJ O KSIĄŻCE, TO MI SIĘ PODOBA:

http://krystianek-autyzm....2,ID408020488,n

10 rzeczy o których chciałoby Ci powiedzieć Dziecko z Autyzmem...

1)...Przede wszystkim jestem dzieckiem.Mam autyzm.Nie jestem,,autystyczny,,

2)Moja percepcja zmysłowa jest zaburzona.

3)Odróżniaj ,,nie chcę,,od ,,nie mogę,,

4)Myślę w sposób konkretny.Język traktuję dosłownie.

5)Mam ograniczony zasób słów.Bądż wobec mnie wyrozumiały i cierpliwy.
6)Posługiwanie się językiem sprawia mi trudność,dlatego mam lepszą percepcję wzrokową.

7)Skupiaj uwagę na tym ,co potrafię,a nie na tym ,czego nie mogę.

8)Pomagaj mi w nawiązywaniu kontaktów społecznych.

9)Rozpoznawaj,co powoduje moje trudności.

10)Kochaj Mnie bezwarunkowo.
...Ellen Notbohm

podkreślenia moje- Sylwia

**************************
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Wto Lis 23, 2010 09:07, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 24, 2010 21:12   

Ewo, napisz coś więcej na ten temat, jeśli możesz.

A w ogóle to już jakiś czas chciałam napisać, że podoba mi się wasze podejście - Ewa i Sylwia - do diagnozy waszych synków. Chodzi mi o to, że zmieniłyście swój stosunek do "etykiet", nie poddałyście się i cały czas pracujecie nad zmianami. Zauważacie pozytywne zmiany zachodzące w waszych dzieciach i to dodaje wam motywacji. I o to chodzi!

To tak, jak z tymi chorymi, którzy nie uwierzyli, ze maja jakąś nieuleczalną chorobę i wyszli z tego, ku wielkiemu zdumieniu lekarzy.

Na dodatek padły w tym wątku niesamowite przykłady i wnioski. Wielkie dzięki wszystkim odważnym mamom, które podzieliły się tu swoim doświadczeniem, swoimi zwycięstwami i porażkami :pada:

Marishka
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Lis 24, 2010 22:13   

M i T napisał/a:
Ewo, napisz coś więcej na ten temat, jeśli możesz.

A w ogóle to już jakiś czas chciałam napisać, że podoba mi się wasze podejście - Ewa i Sylwia - do diagnozy waszych synków. Chodzi mi o to, że zmieniłyście swój stosunek do "etykiet", nie poddałyście się i cały czas pracujecie nad zmianami. Zauważacie pozytywne zmiany zachodzące w waszych dzieciach i to dodaje wam motywacji. I o to chodzi!

To tak, jak z tymi chorymi, którzy nie uwierzyli, ze maja jakąś nieuleczalną chorobę i wyszli z tego, ku wielkiemu zdumieniu lekarzy.

Na dodatek padły w tym wątku niesamowite przykłady i wnioski. Wielkie dzięki wszystkim odważnym mamom, które podzieliły się tu swoim doświadczeniem, swoimi zwycięstwami i porażkami :pada:

Marishka


Nie znalazłam nic mądrego i fajnego w formie tekstu ale wyskoczył mi warsztat w "dojrzewalni róż" gdzie jest o tym wspomniane w metodzie NVC i właśnie te etykiety też w pewnym momencie na warsztatach sobie przedstawialiśmy jak to z nimi jest.

http://www.dojrzewalnia.p...zawa/z5806.html

W co gramy w życiu? Praca z rolami w duchu NVC

Mówi się, że życie to teatr. Każdy z nas odgrywa wiele ról, w różne role wchodzi w zależności od miejsca w społeczeństwie, płci czy też przekonań, jakie posiadamy na swój temat. Niektórych z nich uczymy się w domu rodzinnym, niektórych w szkole, a później w pracy i życiu dorosłym. Warsztat ten zaprasza do przyglądnięcia się mechanizmom, wynikającym z wcielania się w role. Zaprasza również do zobaczenia, jakie schematy zachowań sami w naszym życiu powielamy i jakie korzyści oraz ograniczenie niesie to ze sobą. Dzięki Porozumieniu bez Przemocy poznamy język, który pomaga nabrać dystansu do ról. Będziemy się także koncentrować na różnicy pomiędzy spostrzeżeniami a ocenami, uprzedzeniami i etykietami, którym jesteśmy poddawani i które przypisujemy innym.

Jak wyrażać spostrzeżenia bez ocen? Jak odróżnić obserwację od etykiet w duch filozofii Porozumienia bez Przemocy? Co może to wnieść w nasze dotychczasowe życie i jak wzbogacić obszar naszych możliwości? Niech ten warsztat będzie inspiracją do wychodzenia poza granice ocen oraz codziennych ról w kierunku nowych wzbogacających doświadczeń.


___

podkreślenia moje , warto się nad postrzeganiem innych nawet swojego męża czy siebie czasem zastanowić poprzez etykietki itp. "schematy"

____

Ale już zauważają tę metodę np. nauczyciele

http://www.wychowawca.pl/...05-2010/02.html

____________


A tutaj ciekawy fragment o: moim mężu, mojej żonie, moim dziecku itp

"Partnerstwo bez manipulacji

Moja Żona, mój Mąż, moja Przyjaciółka, mój Ukochany, mój..... moja........

Takie sformułowania pokazują naszą potrzebę miłości, bliskości i chęć identyfikowania się z najbliższymi.


Za tymi określeniami kryją się też nasze wyobrażenia o tym, co oznacza ta etykieta. Jak według naszego wyobrażenia ma wyglądać, mówić i zachowywać się osoba, która jest Naszym Kimś, aby nasze potrzeby były zaspokojone w taki dokładnie sposób, jak chcielibyśmy.

Jeśli Nasz Ktoś właśnie tak się zachowuje - czerpiemy satysfakcję z tej relacji i uważamy ten związek za udany.

Jeśli jednak tak nie jest - mamy do wyboru kilka strategii spowodowania określonych postaw i zachowań. Na ogół korzystamy ze sprawdzonych, dobrze nam znanych mechanizmów manipulacji - jesteśmy w stanie użyć wszelkich dostępnych nam środków, aby ten Mój Ktoś się zmienił i aby przestał robić i mówić coś, co nam się nie podoba lub zaczął wykazywać zadowalające nas zachowania. Mamy na to przeróżne określenia: budowanie partnerstwa, ratowanie związku i podobne, które ukrywają istotę tych działań.

I jest to bardzo często proces wzajemny - sami też podlegamy przeróżnym manipulacjom, które mają nas zbliżyć do czyjegoś ideału partnera: męża/żony; przyjaciela/przyjaciółki itd.
Manipulacja jest przemocą, niezależnie od tego, jakie przyjmie pozory. Często jest tak "miła" i "urocza", że ze złudną przyjemnością się jej poddajemy; nie chcąc utracić złudzeń, lub partnera. Na dłuższą metę jest to ślepa uliczka każdej relacji. Jeśli zależy nam na jakości partnerstwa a nie na jego pozorach, zrezygnujemy z manipulacji i poszukamy innych strategii zaspokajania potrzeb w różnego rodzaju związkach, uwzględniających równość wszystkich zainteresowanych osób.

Proces Porozumienia pokazuje wyraźnie, co możemy zrobić, żeby nasze relacje stawały się autentyczne, uczciwe i dobrowolne. Zachwyca mnie pojęcie dobrowolności i słowo je opisujące."

http://www.jakubczak.eu/?list=latawiec&rc=128

____
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Śro Lis 24, 2010 22:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Nie Lis 28, 2010 10:24   

Witam na krótką chwilę. Jesteśmy z Kamilem w domu na krótkiej dwudniowej przepustce. Otóż napisze wam co się stało. Wspominałam wczesniej o astmie wysiłkowej Kamila, otóż zaczęłam drążyć u lekarza temat astmy ponieważ widziałam kiedyś jak wygląda atak astmy i u Kamila zdecydowanie różnił się od tego jak z reguły wygląda, zakwestionowałam diagnozę lekarza. Wreszcie położono nas do szpitala gdzie miano nam udowodnić słuszność rozpoznania. Okazało się jednak iż Kamila ataki duszności to nie astma i nie jakaś wydumana przypadłość a ciało obce w oskrzelach. Kiedyś, nie wiadomo kiedy mój syn coś połknął - jeszcze nie wiemy co. Wywieziono nas do kliniki ponad 100 km od domu. Jutro wracamy z przepustki i czeka nas zabieg usuwania ciała obcego.
Trzymajcie kciuki bo umieram za strachu.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 28, 2010 11:33   

o rany iska jestem z tobą

pamiętam jak Bartek jeszcze mało mówił i połknął kulkę metalową od piłkarzyków i przyszedł i pokazał, i w szpitalu rentgen, że ma w żołądku, że jak dojdzie do jelit i zrobi kupkę to mamy sprawdzać czy wyszła. Martwienie się,że może jest toksyczna itp.

Napisz jak coś będziesz wiedzieć i niech lekarze Cię upewnią,że to ciało obce, że to nie jest coś w środku jakaś narośl itp. bo kiedyś jeden mądry tak stwierdził u nas oglądając usg Bartka a potem wyszło,że to jednak naczyniak ale tego to tfu,tfu, żeby nie wykryli czy innej choroby.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 28, 2010 11:47   

Mój syn dziś powiedział:

jestem zły

w pewnej sytuacji.

zastanawiam się tylko bo widziałam,że powiedział to adekwatnie do tego jak się mógł czuć czy oglądanie bajki takiej jak Tomek i przyjaciele gdzie lokomotywy mówią w danej sytuacji: jestem zły, jestem radosny pomaga mu poczuć w jakiej sytuacji jak można wyrażic swoją emocję?

Byłam na rozmowie w Edupoint w Łodzi i jak zbierze się grupa dzieci na warsztaty to Bartek będzie chodził na któreś zajęcia o emocjach w formie zabawy jakie są tam wymienione. A może kiedyś zrobią warsztat rodziców z dziećmi. Mają salę na razie podstawy ale jest do ćwiczeń z sensoryki, haki na suficie, materace itp. Logopeda. Bartek miałby możliwość ze zdrowymi dziećmi uczestniczyć w tych zajęciach.

To ktoś z Was chyba kiedyś napisał tu na forum co przeczytałam,że uczucie złości jest jednym z łatwiejszych do określenia czy wyrażenia? Dobrze by było by wyrażanie, mówienie , znajomość - by to się rozwinęło u Bartka na sferę wielu innych uczuć i emocji, by on sam mógł siebie coraz lepiej rozumieć.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Nie Lis 28, 2010 12:02   

Rentgen wykazał ciało obce w lewym drzewie oskrzelowym mają to coś wydobyć za pomocą bronchoskopu pod znieczuleniem ogólnym. Kamil bardzo się boi a ja mimo że próbuję go pocieszać sama umieram ze strachu. Jutro będzie zabieg, myślałam że to takie proste ale poczytałam trochę w internecie i znów mnie trzęsie.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 28, 2010 12:57   

Reguły, nakazy, metody, interpretacje wg mnie.

Może to się nadaje na oddzielny wątek ale w kontekście leczenia autyzmu, diety i myślenia:autyzm jest nieuleczalny zamieszczam tutaj.

Skończyłam czytać książkę o diecie Dukana napisana wspólnie z Polakiem Urbaniakiem , w której sa polskie przepisy bo u Nas to co można kupić we Francji czasem jest trudne do zdobycia. Jeden przepis może być ciekawy nawet dla mnie gdy mam ochote na kurczaka: Kurczak na butelce " ale nie o tym chciałam.

Jako lekarz Dukan ujawnia w tej krótkiej książce o sobie bardzo wiele: mówi o swojej empatii, o tym jak chce pomagać pacjentom by być skutecznym itp. Mówi o tym,że gdy mówił pacjentomo jednym dniu proteinowym w 4 fazie a nie o dniu czwartkowym to się to rozmywało i przestawali pacjenci stosować, zapominali. Mówi o zasadach, że musiał modyfikować gdy widział, że u jakiś pacjentów mówienie ogólne nie dawało rezultatów. A w tym wszystkim widać człowieka, który nadal został lekarzem z regułkami, który nie chce zobaczyć, że pacjentom nadal wtłacza do głów metodę, reguły, punkty. Medycyna nadal opiera się na definicjach, czego wolno, czego nie wolno. A lekarze i pacjenci sami powinni zadać sobie pytanie : po o mi te regułki? po co zasady, punkty? dlaczego sam z siebie nie jstem w stanie być nad sobą w taki sposób by nie tyć, by wiedzieć,że jeść można wszystko w rozsądnych ilościach, róznie przyrzadzone i nie tyć, nie chorować.

Jak to chcę odnieść do autyzmu? Ano tak, że kiedyś były teorie o zimnej matce, o tym co w jedzeniu czy szczepionkach szkodzi, potem,że dzieci nie przytulają się, nie chca dotyku, a teraz to też ewoluuje, że sa już dzieci, które przytuljaa się, mają kontakt z rodzicami ale i tak stweirdza się u nich cechy autystyczne , autyzm, zespół Aspergera itp. Dzieli się dzieci na 2 rodzaje by łatiwej rodzicom przekazać że i tak jest coś nie tak ale nadal mówi się o autyżmie. Mówi się nadal to jest niewyleczalne, nadal są reguły i metody i sposoby i nadal nie widzi sie pacjenta i jego relacji ze światem, rodzicami.

Nadal wtłacza się rodzicom do głów: potrzebujesz reguł, metod, przykazań.

Cały czas mam w głowie post jednej z mam: "nie rozumiem, nie mozna mlecznych ale w dzien wolności jest coś z mlecznych, nie mozna glutenu ale można zjeść parówki".

No Ja w końcu zrozumiałam siebie, miałam wiele sytuacji w swoim zyciu gdy czyjś zakaz, reguła , myslenie powodowało,że widziałam jak świat chciałby widzieć mnie, jak mnie wychować, jak ze mną żyć. Czy dlatego łatwiej mi było zanegować dietę bezglutenową i bezmleczną i znaleźć swój sposób? Czy dlatego łatwiej mi było znaleźć minusy i brak efektów w diecie, którą nadal jest przedstawiania jako skuteczna mimo,że nie jest?

Czy dlatego, nie chcę uznać reguł autyzmu, że jest nieuleczalny? Czy jak to okreslił chyba Tomek,że nadal mam bunt dziecięcy w sobie? może mam.

Ale równie trafnie piszecie tutaj,że ludzie nadal potrzebują kogoś " nad sobą", guru, metody, nawet Mercola dał się na to złapać- metoda Mercoli. No kurde, a przecież tutaj jest wiele osób, które po pewnym czasie dochodzą do swojego zdania, możesz jeść na surowo i znaleźć swój sposób, możesz jeść jak Ja i znaleźć swój sposób lubic mleczne albo ich nie jeść albo jeść co jakiś czas, gdy masz ochotę.

Tak trudno wielu zrozumieć, że gdy już przekonujesz się, że zdrowie zalezy od diety, od psychiki, od rozumienia siebie, swojego dziecka itp. to przychodzi czas gdy dochodzi się do wniosku: że nie ma tak wielu reguł, przykazań i metod, które rządzą nami, może tylko te jakie chcemy , jakie wybieramy bo nie chcemy, lepiej chcemy wybierać.

Czy własnie to dążenie i trzymanie się :że musi być jakaś zasada, prawo, teoria daje tak mało skuteczności w odchudzaniu, w zdrowieniu, w życiu szczęsliwym jakiego pragniemy?

Dlaczego niektórym tak bardzo przeszkadza, że można powiedzieć: możesz jeść ziemniaki albo możesz ich nie jeść jesli szkodzą. Świat nie składa się tylko z tak, nie, jest jeszcze nie wiem, pomyślę, spróbuję sama, spróbuj sama.

Wiem, wiem łatwo mi powiedzieć do rodzica, który się boi przejdź na taką dietę low carb i próbuj , ale sama wiem co to strach, nieudane próby jakieś terapii u Bartka, rezygnacja z czegoś bo Bartkowi wbrew opinoom wcale praca z dziećmi nie pomagała tylko naśladował je.Muisąłam z mężem sama podejmowac decyzję,że rezygnuję a jak ciężko z czegoś rezygnować skoro fundacja daje Ci to w terapii i mówi że to słuszne tylko Ja wiem.

ale własnie przez to myślenie:że jest jakaś metoda, rozwiązanie było mi pewnie jeszcze ciężej to zrobić.

dlatego nadal będę podkreslać, że dopóki ludzie, nie lekarze czy dietetycy ale każdy bez względu na zawód co robi, jak pomaga ludziom będzie starał się ustawiać ten świat by mówić ludziom tylko o metodach, przykazaniach i tym ,że jest coś nieuleczalne dopóty trudno będzie nam odnaleźć siebie.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Lis 28, 2010 13:18   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 22:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Nie Lis 28, 2010 13:38   

Mam nadzieję że będę mogła. Jestem z nim tam cały czas i jak dotąd byłam przy wszystkich badaniach, mam taką nadzieję, że pozwolą mi zaczekać aż usnie. Boże jak ja się boję, jak to możliwe, że Kamil nie pamieta aby coś wpadło mu do buzi? Nie wiem jak to się stało a sama nie wiem co o tym myśleć. Nie wiem jak długo będzie musiał zostać w klinice po zabiegu? Nic nie wiem, kurcze ciągle jestem w szoku
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Lis 28, 2010 14:15   

Iska moze wstydzil sie przyznac? albo jakos nie zwrocil uwagi?
no, takie cos to nie jest pikus, znalazlam cos takiego http://mediweb.pl/children/wyswietl.php?id=788

zawsze sie balam takiego przypadku polkniecia czegos albo wcisniecia do ucha, na szczescie nic takiego sie nie zdarzylo, choc nie wiem co jeszcze przede mna, na razie moje dzieci cwiczyly upadki z lozka, rozciinania wargi i dziasel przy upadkach, raz tez zerwala sie hustawka-skoczek na sprezynie i mocno ranila mojego synka w glowe.

Iska a co jeszcze Ci lekarze mowili? sa jakis zagrozenia z tym zwiazane? jak i z cala bronchoskopia?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Nie Lis 28, 2010 14:27   

Nic mi nie powiedzieli. W moim mieście powiedzieli, że pojedziemy na dwa dni do kliniki, zrobią bronchoskopię i po wszystkim. Karetką zawiezli nas do Szczecina tam jednak okazało się, że najpierw muszą zrobić komplet badań jak to przed narkozą sam zabieg ma być jutro i to wszystko co wiem. Nikt nie poinformował mnie o szczegółach może ten brak informacji spowodowany był ciągłą obecnością przy mnie Kamila i zwyczajnie nie chcieli żebyśmy się denerwowali.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 28, 2010 15:29   

iska najważniejsze to nie daj się od syna odciąc, powiedz, że jak ma być znieczulenie to zrobisz wszystko, ubierzesz się, umyjesz , co chca ale jako dziecko chore on ma prawo by rodzic był przy tym bo to źle wpłynie na jego rozwój.Skoro ojciec może być na porodówce a tam też się daje narkozę to Ty możesz być gdy go będą usypiać.

Pytaj o wszystko, ewentualnie coś z tego powiedz synowi jak się może czuć dlatego jest to potrzebne

powiedz, że idziesz do toalety i za drzwiami porozmawiaj z lekarzem ale pytaj, by Ci wszystko powiedzieli i byś mogła ile chcesz opisać synowi jeśli to konieczne.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Nie Lis 28, 2010 15:39   

Problem w tym że w moim mieście lekarz opowiedział dokładnie Kamilowi co się dzieje w jego oskrzelach pokazał mu na zdjęciu rtg gdzie owa rzecz jest i co będą robić aby ją wydobyć, Kamil chciał wiedzieć i dlatego pewnie lekarz uznał, że powie mu wszystko i od tej pory zaczęło się. Kamil się boi, ten nadmiar informacji podziałał rozbijająco na niego. Boi się narkozy bo gdzieś w telewizji słyszał wypowiedź dziewczynki, która opisywała ból w trakcie usypiania. Na nic zdało się tłumaczenie lekarza, że narkoza nie jest bolesna. Kamil wie swoje
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Lis 29, 2010 01:17   

Iska przy narkozie na pewno bedziesz mogla byc. I potem podczas wybudzania.
trzymaj sie jutro.


A tu znalazlam ciekawa ksiazke, ktos juz czytal? http://www.ofeminin.pl/wy...013c204208.html
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Czw Gru 02, 2010 09:09   

Otóż witam wszystkich, wróciliśmy wczoraj i szczerze mówiąc jestem załamana. Nic się nie wyjaśniło. Zrobili bronchoskopię Kamilowi i nic nie znaleźli jednak dla pewności wykonano drugie zdjęcie rtg i niestety okazało się, że dokładnie w tym samym miejscu co na pierwszym coś jest jakiś podłużny cień ok 5 mm. Lekarze uznali, że to jakiś błąd aparatu rentgenowskiego??? Jakoś nie wierzę że dwa aparaty w odległych od siebie o ponad 100 km miastach wykazują błąd dokładnie w tym samym miejscu.
Nie wiem co robić.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Gru 02, 2010 09:21   

iska36 napisał/a:
Nie wiem co robić.

Tylko do fachowców, specjalistów wysokiej klasy.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Gru 02, 2010 10:57   

iska czy możesz napisać czy oprócz tych miejsc są jakies specjalistyczne szpitale dziecięce. My w Matce Polce w Łodzi dostalismy info prosze czekać naczyniaki zanikają bo był to chirurg a na Spornej jak trafilismy do ordynator kliniki onkologicznej zrobili badania na oddziale dziennym bo nie było miejsc na oddziale szpitalnym i leczenie było potem na oddziale szpitalnym. A potem usłyszelismy,że Bartek był jednym z najmłodszym, nie czekaliśmy, zignorowaliśmy to co powiędzieli w Matce Polce.

Masz tam inny szpital dziecięcy i chirurga, który by zrobił ponownie zdjęcie albo pokazujsze te zrobione do konsultacji. Może w tym mieście jest inny szpital ?Możesz się zorientować? Bo przecież to co zrobili to po prostu widać,że nie widzą co to jest tylko Cię odesłali z kwitkiem nie mówiąc co masz robić dalej.

Niestety prawda jest taka ,że my trafiliśmy do onkolgii bo ktos nam powiedział by się tam skierować i znalexliśmy wizyte prywatną ale potem było leczenie szpitalne więc nie mam zastrzeżeń. Ale najtrudniej znaleźć fachowca ,który nie będzie bał się konsultacji i powtórzenia badania rentgena jeśli można , jeszcze USG o lepszej rozdzielczości i może coś jeszcze nie znam się na badaniach.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Gru 02, 2010 10:58   

tez bym tak zrobila. Iska zbierz cala historie, wszystkie wyniki i lec do kogos dobrego. Trzeba to wyjasnic.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 02, 2010 11:30   

sylwiazłodzi napisał/a:
Reguły, nakazy, metody, interpretacje wg mnie.
dlatego nadal będę podkreslać, że dopóki ludzie, nie lekarze czy dietetycy ale każdy bez względu na zawód co robi, jak pomaga ludziom będzie starał się ustawiać ten świat by mówić ludziom tylko o metodach, przykazaniach i tym ,że jest coś nieuleczalne dopóty trudno będzie nam odnaleźć siebie.

Ma Pani całkowitą rację, dlatego stworzyłem Formułę 4eS.
Potrzebna jest jednak metodyka, żeby zainteresowana osoba, zaczynając od prostych rzeczy, stopniowo przyswoiła sobie pojęcia i zasady, którymi potem może swobodnie żonglować. Podobnie, jak nauka gry na fortepianie wymaga żmudnych ćwiczeń i nie ma takiego orła, który po godzinnej prelekcji zasiądzie do klawesynu i zagra fugę Bacha.
Chodzi tylko o to, żeby pożyteczne schematy nie zaczęły żyć własnym życiem i nie uwikłały nas w stalową sieć przesądów i rytuałów.
Żeby nie stłamsiła nas "Ucieczka od wolności"
JW
 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Czw Gru 02, 2010 14:19   

Póki co próbuję ustalić gdzie jest jakiś dobry pulmunolog. Zaskoczyło mnie dzis podejście miejscowego szpitala gdzie udałam się po wyniki pobranych badań okazało się, że niestety szpital nie ma odczynników i zwyczajnie tych analiz nie będzie. Zapytałam też lekarza, który po wstępnej diagnozie odesłał nas do Szczecina co dalej mam robić. Usłyszałam krótką odpowiedź: nie wiem. Podobno w zachodniopomorskim lepszej placówki nie ma niż ta z której nas odesłali.
Szok wierzcie mi normalny szok.
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Czw Gru 02, 2010 14:35   

iska36 napisał/a:
Szok wierzcie mi normalny szok.


Jak dla mnie to norma.

Masz wybór, albo dalej się grzecznie prosić i być na ich łasce albo usiąść im na kark i domagać się tego co ci gwarantuje prawo.

Kazać podpisywać oświadczenia że w razie co to odpowiadają za konsekwencje tego co się stanie z dzieckiem i inne środki przymusu jak to się ładnie nazywa.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Czw Gru 02, 2010 14:38, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Gru 02, 2010 15:53   

Przeskoczę w inny temat bo po konferencji w Warszawie umknął mi ten temat a dzisiaj ktoś mi go przypomniał i okazuje się,że już w 2004 pisali o tym np. tutaj

http://www.wprost.pl/ar/70409/Zarazki-obledu/

Mój tytuł "Borelioza i związki z autyzmem i innymi chorobami np.depresja"

Tytuł i tekst z WPROST

http://www.wprost.pl/ar/70409/Zarazki-obledu/

Zarazki obłędu

Numer: 48/2004 (1148)
Zamiast psychotropów psychiatrzy powinni stosować antybiotyki Guy de Maupassant wpadał w szał i ciągle oganiał się od wyimaginowanych owadów, gdy zaraził się krętkiem bladym wywołującym kiłę. Objawy podobne do schizofrenii mieli również cierpiący na syfilis Jan III Sobieski, Vincent van Gogh i Fryderyk Nietzsche. Powodem zaburzeń psychicznych mogą być także inne bakterie. Naukowcy z Johns Hopkins University w Maryland ostrzegają, że paciorkowce, które wywołują ból gardła, mogą też powodować nerwice natręctw, autyzm i syndrom Tourette`a, schorzenie objawiające się nie kontrolowanymi tikami i bezwiednym wypowiadaniem wulgaryzmów! Gdy w latach 50. XX wieku kiłę zaczęto leczyć penicyliną, chorzy uważani za schizofreników masowo opuszczali szpitale psychiatryczne. - Teraz leki przeciwbakteryjne i przeciwwirusowe powinny być stosowane także w leczeniu niektórych przypadków psychoz i depresji - powiedział "Wprost" Paul Ewald z University of Louisville w Kentucky. Jego zdaniem, część pacjentów niepotrzebnie przyjmuje leki psychotropowe, zamiast się poddać kuracji antybiotykowej.
Psychoza kleszczowa
Depresja i psychozy mogą być objawami późnego stadium boreliozy, choroby wywoływanej bakterią Borrelia burgdorferi przenoszoną przez kleszcze. Zakażenie dość łatwo można wyleczyć za pomocą antybiotyków. Czasem jednak choroba nie wywołuje niepokojących objawów, chory nie zgłasza się więc do lekarza, a nie leczona borelioza po kilku miesiącach zaczyna atakować centralny układ nerwowy: zmniejsza aktywność obszarów mózgu odpowiedzialnych za pamięć i orientację przestrzenną.

REKLAMA


Objawy chorób psychicznych może powodować toksoplazmoza, którą wywołuje pasożyt Toxoplasma gondi. Do zakażenia dochodzi po zjedzeniu nie dogotowanego mięsa lub przez kontakt z odchodami kotów. Pasożyt jest niebezpieczny dla płodu - może nawet spowodować uszkodzenie mózgu dziecka i doprowadzić do poronienia. Czasami choroba ujawnia się po wielu latach. Jak dowiedli Ezra Susser i Alan Brown z Columbia University, toksoplazmoza przebyta przez matkę w trakcie ciąży ponaddwukrotnie zwiększa ryzyko pojawienia się schizofrenii u dziecka.
Zaburzenia psychiczne spowodowane zakażeniem Toxoplasma gondi mogą wystąpić także u dorosłych. Prof. Jaroslav Flegr z Uniwersytetu Karola w Pradze dowiódł, że osoby z bezobjawowym zakażeniem toksoplazmozą prawie trzy razy częściej powodują wypadki drogowe ze względu na spowolnienie czasu reakcji. Cysty pierwotniaków, tworzące się w tkance mięśniowej, zmniejszają szybkość przesyłania sygnałów nerwowych i prowadzą do kłopotów z koncentracją. Dopiero niedawno odkryto, że leki stosowane w terapii schizofrenii niszczą Toxoplasma gondi. Podobnie działają inne środki psychotropowe - chlorpromazyna i klozapina. Te leki zapobiegają infekcji wirusem JC, który wywołuje postępującą wieloogniskową leukoencefalopatię, chorobę mózgu objawiającą się m.in. demencją, utratą wzroku, upośledzeniem ruchowym, ograniczeniem zdolności werbalnych, a wreszcie paraliżem i śpiączką.

Gryposchizofrenia
Naukowcy coraz częściej przekonują się, że czynniki zakaźne mogą odgrywać ważną rolę w powstawaniu chorób psychicznych. Dowodzi tego m.in. analiza epidemiologiczna ognisk chorób psychicznych. Fuller Torrey ze Stanley Medical Research Institute w Maryland pokazał, że znikają one i pojawiają się podobnie jak ogniska chorób zakaźnych. - Schizofrenię częściej diagnozuje się w dużych miastach i w wielodzietnych rodzinach, czyli w warunkach sprzyjających epidemiom wirusowym. Przemawia za tym sezonowość urodzeń schizofreników - najczęściej dochodzi do nich w lutym i marcu, gdy wzrasta liczba infekcji - podkreśla dr Przemysław Bieńkowski z Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
- Ostre psychozy i schizofrenia należą do najcięższych powikłań grypy - mówi prof. Lidia Brydak, kierownik Krajowego Ośrodka ds. Grypy. Grypa przebyta przez matkę w pierwszej połowie ciąży trzykrotnie zwiększa ryzyko wystąpienia u dziecka schizofrenii - wykazali Susser i Brown. Uczeni twierdzą, że wyeliminowanie zagrożenia grypą u kobiet w ciąży pozwoliłoby zapobiec 14 proc. przypadków tej choroby. Naukowcy przestudiowali dane 20 tys. kobiet, które w latach 1959-1966 zaszły w ciążę w hrabstwie Alameda w Kalifornii i śledzili losy ich dzieci do 40. roku życia.


Zamiast psychotropów psychiatrzy powinni stosować antybiotyki Guy de Maupassant wpadał w szał i ciągle oganiał się od wyimaginowanych owadów, gdy zaraził się krętkiem bladym wywołującym kiłę. Objawy podobne do schizofrenii mieli również cierpiący na syfilis Jan III Sobieski, Vincent van Gogh i Fryderyk Nietzsche. Powodem zaburzeń psychicznych mogą być także inne bakterie. Naukowcy z Johns Hopkins University w Maryland ostrzegają, że paciorkowce, które wywołują ból gardła, mogą też powodować nerwice natręctw, autyzm i syndrom Tourette`a, schorzenie objawiające się nie kontrolowanymi tikami i bezwiednym wypowiadaniem wulgaryzmów! Gdy w latach 50. XX wieku kiłę zaczęto leczyć penicyliną, chorzy uważani za schizofreników masowo opuszczali szpitale psychiatryczne. - Teraz leki przeciwbakteryjne i przeciwwirusowe powinny być stosowane także w leczeniu niektórych przypadków psychoz i depresji - powiedział "Wprost" Paul Ewald z University of Louisville w Kentucky. Jego zdaniem, część pacjentów niepotrzebnie przyjmuje leki psychotropowe, zamiast się poddać kuracji antybiotykowej.
Autyzm wirusowy
Kłopoty z koncentracją może wywołać atakujący ludzi oraz wiele ptaków i ssaków wirus Borna. Dotychczas było wiadomo, że zarazek może powodować depresję i zaburzenia zachowania (chodzenie w kółko, stanie w dziwnych pozycjach, przewracanie się i niezauważanie przeszkód). Genetycznie zmodyfikowane przez Keizo Tomonagę z uniwersytetu w Osace myszy, których mózgi wytwarzały białko wirusa Borna, były agresywne, zbyt aktywne i gorzej niż inne gryzonie uczyły się nowych zadań.

REKLAMA


W mózgach zwierząt zmniejszała się liczba połączeń między neuronami i spadał poziom serotoniny, neuroprzekaźnika biorącego udział w powstawaniu emocji, uczeniu się i zapamiętywaniu. Myszy zainfekowane wirusem Borna miały objawy autyzmu: rosły wolno, miały trudności z uczeniem się i powtarzały pewne ruchy.
Gdy w latach 50. XX wieku pojawiły się leki psychotropowe, najagresywniejszych pacjentów przestano poddawać lobotomii mózgu. Czy kolejnym przełomem w psychiatrii będzie zastosowanie nowych leków przeciw infekcjom atakującym centralny układ nerwowy?

Autor: Paweł Górecki


______

Myślę,że jak jest do leczenia taka choroba to najlepiej skontaktować się z najlepiej poinformowanymi

http://www.borelioza.org/

______


Co do związkow różnych chorób i autyzmu jest duże.Wszystko ze sobą jest powiązane.

Pozdrawiam
Sylwia
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Czw Gru 02, 2010 17:36   

iska36 napisał/a:
Póki co próbuję ustalić gdzie jest jakiś dobry pulmunolog. Zaskoczyło mnie dzis podejście miejscowego szpitala gdzie udałam się po wyniki pobranych badań okazało się, że niestety szpital nie ma odczynników i zwyczajnie tych analiz nie będzie. Zapytałam też lekarza, który po wstępnej diagnozie odesłał nas do Szczecina co dalej mam robić. Usłyszałam krótką odpowiedź: nie wiem. Podobno w zachodniopomorskim lepszej placówki nie ma niż ta z której nas odesłali.
Szok wierzcie mi normalny szok.

To dopiero poczatek! :hihi:

Jestesmy "zielona wyspa". 8-)

Pieniadze ida na EMERYTURY "bohaterow prl-u"
czyli juz rodzice dzieci i pociotki - kosztem SYSTEMU LECZNICTWA! :viva:

Jednym slowem glosujmy tak dalej! :viva:
.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Gru 02, 2010 21:25   

iska proszę zmodyfikuj podejście, nie chodzi o dobry szpital jako całość, to konkretny lekarz w jakies placówce leczy , może się okazać, że na dobrym oddziale.

W Szczecinie widzę jest kilka szpitali.

to może idiotyczne ale jeśli jakaś osoba Ci kogoś nie poleci może to miejsce-link będzie dobre by go znaleźć a ta osoba-lekarz na specjalistyczne badania i tak pokieruje Cie do któregoś szpitala. Niestety ale prawdziwe w polskiej rzeczywistości.

Jak jeszcze jakoś Ci możemy pomóc to pisz.

http://www.znanylekarz.pl...onolog/Szczecin
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Czw Gru 02, 2010 21:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Gru 02, 2010 22:58   

nazwiska może zweryfikować ale Ja nie jestem ze Szczecina, więc to podrzuciłam. Najlepiej jakbyś Iska znała kogoś kto Ci powie o danym specjaliście ale wiem,że tak dobrze nie jest. może gdzieś na jakimś forum specjalistycznym rodzice sobie wymieniają lepsze nazwiska, faktyczne a nie tylko takie, które ktoś zareklamuje.

Ale jesteś spoza miasta więc Ci trudniej.

Może poszukaj przez google jakiś specjalistycznych dyskusji rodziców gdzie piszą bardziej szczegółowo na ten temat.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
iska36

Dołączył: 14 Lis 2010
Posty: 37
Wysłany: Pią Gru 03, 2010 08:08   

Kamil bardzo się bał. Płakał cały wieczór przed bronchoskopią. Płakał ale uśmiechał się do mnie przez łzy. Broda mu drżała a oczy były czerwone od łez a mimo to uśmiechał się i wtedy ja zaczynałam płakać. Byłam przy nim do momentu aż zaczął zasypiać wtedy musiałam wyjść czekałam cały czas pod drzwiami, kiedy tylko zaczęli go budzić zawołali mnie do środka. To było w całaj złej sytuacji dobre. Byłam ciągle przy nim.
Pytał czy wyciągnęli to coś. Powiedziałam prawdę i tak lekarze bez ogródek mówili wszystko przy nim. Nie pyta na razie co dalej i to pewnie dobrze.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Gru 03, 2010 12:02   

Musisz znalezc kogos dbrego kto postawi odpowiednia diagnoze i zadziala, kogs kto potrafi odczytywac zdjecia (bo jak widzisz z tym roznie bywa, z tym i ze wszystkim innym, zgroza i cala nasza polska bieda). Wspolczuje Kamilowi i Tobie, ze musicie sie tak szarpac, znajdzcie kogos kto pomoze Wam stwierdzic co to w gole jest?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Pią Gru 03, 2010 13:22   

Bardzo słusznie z tymi schizofrenikami, tylko że antybiotyki to jest kolejny ślepy tor.
_________________

 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 03, 2010 17:31   

Poza tym antybiotyki nie zlikwidują infekcji wirusowych, prionów, pierwotniaków i innych pasożytów. Chciałbym się mylić, ale to zapewne pijarska przygrywka do promocji szczepionek. Przewalili świńską grypę, ale przecież nie odpuszczą. Szczepionki, to są miliony miejsc pracy.
JW
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Gru 04, 2010 23:03   

Ewa zaciekawiłaś mnie tymi ketonami, naprawdę cały czas je sprawdzasz i są az na takim poziomie i to Maciusiowi nie szkodzi? Bo przecież ciągle toczymy tu dyskusje o ketonach czy mają być czy nie? A co do cukru to o ile pamiętam norma na cukier była wielokrotnie podwyższana by nie mieć epidemii w skali nie wyobrażalnej o czym pisał nawet niedawno chyba Pan Witlod Jarmołowicz i pokazywał wykresy, więc chyba norma też była podwyższana? Bo Ja myśle, że wg obecnej wiedzy zbyt niski poziom był jeszcze 20 lat normą? Ale poczekam na potwierdzenie lub dodatkowe info od PanaWitolda.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Gru 04, 2010 23:08   

Czy to jest to o czym myslę czyli krew ludzi z różnymi chorobami bo usłyszałam tam i problemy z pamięcią i anemię a potem krew tych samych osób po 5, 10 dniach leczenia? i jej lepszy stan? a wszystko widoczne pod mikroskopem?I o kwasowości i zasadowości jak wynika z tytułu, który wrzuciłam w google tłumacza.


Acidic Blood vs Alkaline Blood

http://www.youtube.com/wa...feature=related

Aha i ta lepsza krew :jest tam fragmennt ,że jest lepszy transport tlenu, czy tak? te mnóstwo kulek to tlen (oxygen)?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Sob Gru 04, 2010 23:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Gru 05, 2010 09:22   

sylwiazłodzi napisał/a:
Bo przecież ciągle toczymy tu dyskusje o ketonach czy mają być czy nie?

Permanentna ketonuria na parę krzyżyków jest generalnie szkodliwa.
Mama Maciusia napisał/a:
Dzisiaj wieczorem mierzyłam mu ketony z moczu, paskami. Wyszło 0.15 g/l (+), wg skali jest to "niewielka ilość ketonów" (między iloscią śladową a ilością średnią). Nie wiem, na ile taki domowy test jest rzetelny.

Jeśli przeprowadziłaś ten test zgodnie z instrukcją to powinno być ok.

Ketonemię można spokojnie utrzymywać, ale z ketonurią bym uważał.
Najlepiej IMO jak wartości na pasku nie przekraczają 5 mg/dl lub 0,5 mmol/l (czyli ilości śladowych)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Nie Gru 05, 2010 23:20   

Rano zawsze będa małe ilości.
W zasadzie to nie wiem, dlaczego - ale tak jest.

A tak z ciekawości MamoMaciusia, ile tłuszczu Maciuś je?
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Ostatnio zmieniony przez _flo Nie Gru 05, 2010 23:36, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 00:02   

Acha.
Może Maciuś się denerwował przed badaniem i dlatego tak wyszło. Ja jak się bardzo czymś zdenerwuję, to zaliczam hipoglikemię. Nawet właśnie przed chwilą musiałam zjeść jabłko, bo ktoś mnie nastraszył za drzwiami, wrzucając klucze przez otwór na listy, a siedzę sama w domu.

No ale nie wiem.

U mnie, jak kiedyś się bawiłam w mierzenie tymi paskami, to był taki standardowy patern, że rano było czysto, i dopiero w ciągu dnia przybywało. Mniejsza o teorię. Zakładam, że to ma coś wspólnego z "dawn phenomenon".
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 08:09   

Mama Maciusia napisał/a:
Dzięki Hannibalu. Przeglądnęłam właśnie parę postów na temat ketozy, ale i tak potrzebuję bardziej precyzyjnych informacji.

No to polecam lekturę książki Lyle McDonalda, w całości o diecie ketogenicznej, ponad 300 stron - http://www.bodyrecomposit...-ketogenic-diet
Mam ją w wersji elektr., więc jak być była zainteresowana to mogę Ci przesłać. :)

Jeśli chodzi o te krzyżyki to wiadomo, że czasem może pojawić się ich większa ilość, np. po dłuższym okresie niejedzenia, bardziej intensywnym wysiłku fiz.; to zależy
U mnie jak się kiedyś bawiłem z nimi to wychodziły mi 3-4, bordowe, ale jak permanentnie jadłem ok. 30 g węgli na dzień, ergo permanentnie miałem ową ketonurię.
Gdy było już powyżej ok. 70 g no to ilości śladowe najwyżej.
W ogóle przy takiej ketonurii mocz był ciągle dość ciemny. Gdy jem teraz więcej węgli, z owoców, to jest znacznie jaśniejszy. :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pon Gru 06, 2010 08:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 20:00   

a to ci pomoże może by dowiedzić się czegoś o książce?

http://www.childrenshospi...sublevel17.html
Ketogenic Diet
The Ketogenic Diet is a medically prescribed diet which causes ketones to build up in the body (ketosis) which can result in improved seizure control.

First things first: what is ketosis?
Ketosis occurs when the body changes from using the end-product of carbohydrate breakdown, (glucose) to using the end-product of fat breakdown (ketones) for energy production. The body produces ketones when fasting, or when a high fat, low carbohydrate diet is provided. It is believed that this build-up of ketone bodies in the blood is responsible for seizure control in some patients. Following the Ketogenic Diet carefully allows the body to stay in a constant state of ketosis.

What is the Ketogenic Diet?
The Ketogenic Diet is an individually designed and medically prescribed diet. It strictly limits carbohydrate, and provides a high fat and an adequate protein intake for growth and health. It is not a natural diet. Meals are designed by the dedicated Ketogenic Diet dietitian, and the proportions of fats, carbohydrates and proteins are carefully measured out for each meal at home. A typical meal will include:

* a small amount of protein (meat, egg, cheese, etc.)
* a small amount of carbohydrates (fruit or vegetable)
* a larger amount of fat (heavy cream, butter, oil, mayonnaise, etc.).

Children requiring a feeding tube can follow this diet using a special formula.

Just like the medications used for epilepsy, the Ketogenic Diet can have medical side effects. Though it is usually well tolerated, regular medical supervision is provided once the diet has been started. In some patients, for whom medications have failed to control seizures, or cause significant side effects, the Ketogenic Diet offers an alternative approach that can significantly improve seizure control. Some children become seizure free, while others can achieve a reduction in anticonvulsant drugs or dosages.
How do we start the Ketogenic Diet?
The Ketogenic diet is started in hospital, so we can monitor your child's toleration for the diet and your child's safety as the body adjusts to using ketones for energy. It usually takes 3-5 days to accomplish this. During that time, as well as medical monitoring, the very experienced Ketogenic Diet dietitians will provide education and guidance for managing the diet at home. After discharge, you will have access to ongoing support of the multidisciplinary Ketogenic Diet team, which includes doctors, nurses, social workers and nutritionists. You will be required to come to the Ketogenic Diet Clinic soon after discharge, and thereafter on a regular basis, so we can monitor your child's health.

Family commitment and regular follow up by a team of health care professionals specializing in the ketogenic diet is essential for the diet to be safe and successful.

Who do we call to see if the Ketogenic Diet will work for us?
For more information about the diet, please contact Cheryl Cahill, RN, MSN, our Ketogenic Diet nurse at 617-355-6815. At this number you can also schedule an appointment for an evaluation at the Ketogenic Diet Clinic where you can meet our team.


info z prawej strony

Need more information?
For a more comprehensive description, read the book "The Ketogenic Diet: A Treatment for Epilepsy" by John Freeman, M.D., Millicent Kelly, R.D. and Jennifer Freeman. The book "Keto Kid" by Deborah Snyder is written from a parent's perspective. Other useful resources include the following websites: Epilepsy.com, The Charlie Foundation at www.charliefoundation.com, and Matthews Friends at www.matthewsfriends.com
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 20:06   

Mama Maciusia napisał/a:
Bardziej przydałoby się to:
http://www.amazon.com/Ket...41934998&sr=8-1
Nie masz przypadkiem?

Nie znam tego.
Ale myślę, że jeśli masz solidne podstawy to sama wyciągniesz mądre wnioski. :)
Lyle McDonald takie podstawy IMO wyłożył, nie omijając zagrożeń.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 21:09   

Mama Maciusia napisał/a:
Hannibalu, jest wiele książek / źródeł o żywieniu niskowęglowodanowym, ale brakuje w nich wyraźnie wyodrębnionych i wystarczająco rozbudowanych rozdziałów poświeconych żywieniu dzieci.

U Lyle'a jest też sporo o dzieciach w kontekście leczenia epilepsji.
Mama Maciusia napisał/a:
Dzieci z pewnością potrzebują więcej węglowodanów (w proporcji) niż dorośli, gdyż rozwijają się i bardzo dużo ruszają się, wręcz uwielbiają wysiłek fizyczny.

No oczywiście
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pon Gru 06, 2010 21:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 22:02   

Nowe obserwacje u Bartka, może coś do nich dokleicie bo sama na to wpadłam oglądając ostatnio dzieci na treningu piłki nożnej, na które Bartek póki co będzie chodził aż do połowy przyszłego roku.

Bartek podczas 2 godzinnego treningu nie ma:

czerwonych policzków
nie biega ciągle po picie
mało się poci

nie woła to toalety jak inne dzieci nawet po 2 razy
nie jest zmęczony jak inne dzieci po tym treningu - 1,5 godziny z małą przerwą na picie
nie jest głodny i nie potrzebuje jedzenia przed lub w czasie treningu jak inne dzieci - praktycznie jeśli zje coś w domu nawet 1 godzinę przed wyjazdem, potem za godzinę zdąży dojechać na trening, 1,5 godziny treningu, wraca do domu kolejna godzina i nie potrzebuje nic zjeść.


Mógłby tak po tej 1,5 godzine pewnie z następną godzinę jeszcze trenować ale ponieważ trening się kończy a Bartek nie zechce zostawać długo z innymi dziećmi to trochę tam jeszcze biega z piłką i jedzie do domu.

A przecież poza sobotami w tygodniu treningi ma zawsze po szkole. Praktycznie cały dzień ma zajęty bo zajęcia w szkole, potem trening . Po szkole od razu czasem jadą na trening, nie widać u Bartka zmęczenia fizycznego za bardzo , może dlatego, że w szkole siedział w ławce. Ale inne dzieci też tak funckjonują i wygląda mi na to, że właściwa dieta nie powoduje wydzielania się nadmiernej ilości toksyn- nie ma więc potu, termicznie organizm radzi sobie lepiej bo pocenie się to też regulacja temperatury, nerki nie muszą być obciążone bo mimo treningu nie trzeba pić tyle ile zalecają, gospodarka organizmu, wchłanianie wody, mniejsze pocenie to podstawy trochę innego chyba patrzenia na organizm na diecie low carb. Nie mamy samochodu więc wszędzie dojeźdzamy tramwajami, autobusami i chodzimy na piechotę. Kiedy Łódź zasypało i nie jeździły tramwaje mąż z synem szli do szkoły na piechotę a kawałek drogi to jest od Gdańskiej/Struga do Jaracza /Kilińskiego.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Pon Gru 06, 2010 22:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Gru 07, 2010 13:14   

Mama Maciusia napisał/a:
Dzisiaj otrzymałam wyniki badań laboratoryjnych Maciusia. Badania robione były po długiej przerwie w jedzeniu (około 16 godzin).
Niepokojący jest zbyt niski poziom cukru we krwi. Cytuję dosłownie:
Glukoza (jedn. Sl) (surowica) - wynik: 2,7 mmol/l, zakres referencyjny: 3,3 - 5,6
Glukoza (jedn. tradyc.) - wynik: 49 mg/dl, zakres referencyjny: 60 - 100.
Niedawno podałam Maciusiowi herbatę mocno posłodzoną miodem. Maciuś na co dzień nie pija słodzonych napojów, ale od czasu do czasu podaję mu herbatkę ziołową z małą ilością miodu. Tym razem jednak przez przypadek dałam mu wiecej miodu, niż zwykle. Rekacja dziecka była taka, że po około kwadransie (moze po 30 minutach? Nie wiem dokładnie) osłabł: położył się i nie reagował na to, co mówię.
Wynik badania moczu natomiast świadczy o ketozie: ilość ciał ketonowych: 5 (+++) - cytat dosłowny, nie wiem, co to za jednostki. Do stanu ketozy świadomie dążyłam, stosując dietę niskowęglowodanową. Macius na tej diecie świetnie funkcjonuje. Nie wiem tylko, czy to nie za duza ketoza. Poza tym jak się ma niski poziom cukru do ketozy?

Sama Pani sobie odpowiedziała, szkodzi duża ilość węglowodanów w pożywieniu powodująca zaburzenia poziomu glukozy. Korzystna jest ketoza. Znowu można tutaj dzielić włos na czworo i zastanawiać się, że miód zawiera dużo fruktozy, która nasila szlaki lipogenezy, czyli hamuje ketozę, a jednocześnie może jeszcze bardziej obniżać poziom glukozy z powodu jej małych ilości w miodzie. Wszakże nie wiemy, co w tym miodzie było, jakie cukry, więc nie warto ciągnąć tego tematu.

Trzy krzyżyki, to nie jest u nie-cukrzyka coś groźnego, lepiej jednak, jeżeli byłoby tych ciał ketonowych trochę mniej. Poziom glukozy rzędu 50mg% to też nie jest powód do niepokoju, szczególnie, że zależnie od metody pomiaru i pobrania krwi, prawdziwy wynik może się wahać od 50 do 80mg%. Na wynik wpływa to, czy pobrano krew ze środka, czy z boku opuszka, czy palce były ciepłe, czy zmarznięte, jaki był stan psychiczny i fizyczny, czy pobierano krew z żyły, jaki miernik zastosowano itp.
Jedyne, co trzeba pilnować w diecie ketogennej, to dostarczanie wystarczającej ilości składników rozpuszczalnych w wodzie, witamin i minerałów. Wskazana jest suplementacja tymi elementami.
JW
 
     
Mariusz_ 
[Usunięty]

Pomógł: 12 razy
Wiek: 24
Dołączył: 16 Sie 2010
Posty: 2808
Wysłany: Wto Gru 07, 2010 19:38   

Cytat:
Jedyne, co trzeba pilnować w diecie ketogennej, to dostarczanie wystarczającej ilości składników rozpuszczalnych w wodzie, witamin i minerałów. Wskazana jest suplementacja tymi elementami.

Brzmi to tak enigmatycznie ..... Ile będzie prościej?Proszę o policzenie na kalkulatorze :P
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Gru 07, 2010 23:07   

Dialogi mojego syna:

*
z niedzieli w autobusie gdy mąż kupował bilety i powiedział :
dziecko niepełnosprawne i opiekun a Bartek siedział z przodu razem ze mną, mąż z tyłu za nami:

dlaczego jestem dzieckiem niepełnosprawnym?

ponieważ wiem,że gdybym odpowiedziała tak jak kilka razy wcześniej w rozmowach o słodyczach, że jak zje za dużo będzie chory a On mi odpowiada: przecież jestem zdrowy to odpowiedziałam zgodnie z prawdą,

że potrzebuje pomocy w nauce, w czytaniu

a on mnie pyta: jak będę duży też będe dzieckiem niepełnosprawnym?

też odpowiedziałam zgodnie z tym co myślę, że chciałabym ,że jak dorośnie by był zdrowy, sprawny by nie potrzebował naszej pomocy, że dlatego mu pomagamy, przychodzi logopeda

( dla niego słowo zdrowy było używane do tej pory w sensie kataru, gardła itp. dlatego już kilka razy odpowiadał,że przecież jest zdrowy musiałam więc inaczej mu to tłumaczyć, że jest to związane z jego psychiką ale w sposób by to zrozumiał, przynajmniej się starałam, zadał takie pytanie pierwszy raz)

*
dziś Bartek powiedział gdy powiedziałam do niego:

- przynieś sobie piżamę z pokoju
- nie chcę przynieś ty, Ja chcę wejść do wanny
ok, przyniosę, no i przyniosłam
*


_____

własnie odebrałam książkę "10 rzeczy, które chciałoby Ci powiedzieć dziecko z autyzmem"

przekartkowała, książkę i przykuło moją uwagę takie fajne opracowanie jak nie mówić i jak mówić do dziecka

np. nie mów: przynieś koszulę
mów: przynies koszule, która leży na kanapie

i jeszcze wiele innych , pisze z pamięci

i coś mi to uświadomiło, mówimy do dzieci jak dorośli do dorosłych , często domyślając się co tamta osoba chce lub rozumiejąc jakoś słowa mówiąc aluzyjnie, przenośniami.
Mówi, się, że autysta ma z tym kłopoty. Zastanawiam się nad tym bo w moim przypadku chodzi o dwie sprawy,
1. to moje dzieciństwo i dialogi przejęte z rozmów z matką i ojczymem, gdy nie było ciszy wokół mnie. To były dialogi, często dla mnie za trudne, pamiętam jak ojczym coś naprawiał i o coś prosił ale właśnie nie mówił konkretnie gdzie to coś leży, albo matka gadająca mi o tym jak mnie urodziła, jak sie czuła - a przecież w zależności od wieku mojego i zdolności rozwiniętych emocjonalnych mogłam jej słowa rozumieć mniej , czuć się nawet "zagadkowo" no bo 7,8 latka słuchająca o tym jak się urodziła, jaka była mała , że kazała babcia kupić trumnę itp to raczej nie bardzo wie pewnie co myśleć.

Podobnie jest z nami dorosłymi jak zwracamy się do dzieci, ale przecież jesli mój mąż mnie o coś prosi a wyrwie mnie z jakies innej czynności to niekoniecznie będe wiedziała gdzie leży młotek jeśli mi tylko powie przynieś młotek a dzieci cały czas mają rozwijające się zdolności postrzegania, zapamiętywania a porównując program szkolny kiedyś i dziś wiem, że jest trudniejszy. To, że jedno dziecko sobie radzi a inne mniej nie oznacza, że dzieci się jednego gorzej rozwijają, są po prostu inne, różnią się postrzeganiem, zainteresowaniami itd.

2. własnie to przeładowanie poza szkołą dzieci wiedzą co to komputer, telewizor, itp.
a przecież kiedyś była szkoła a potem zabawa i trochę lekcji

czy naprawdę mózg ludzki jest gotowy by przez choćby 20 lat zmienić się na tyle by program szkolny coraz bardziej rozszerzać?dołaczając do tego jeszcze coraz nowe bodzce z obrazków TV, komputera, muzyki, tego co na ulicy:aut, tramwajów, itp.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Wto Gru 07, 2010 23:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Gru 09, 2010 23:39   

Rwa a co dajesz Maciusiowi z jedzenia, które określa się jako złe w diecie niskoszczawianowej?

może coś z tej listy za często?

albo jeszcze inna kwestia wchodzi w grę?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Gru 10, 2010 21:25   

Eeech... szkoda słów...

http://bielskobiala.gazet...ca_lekarzy.html

Marishka
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Gru 12, 2010 13:07   

znalazlam taka ksiazke http://allegro.pl/autyzm-...1320568554.html Autyzm i dieta.O czym warto wiedziec.2010r. Moze juz znacie?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 12, 2010 13:43   

Mama Maciusia napisał/a:
Mam już wyniki kolejnego badania moczu i glukozy u Macieja...
Otóż:
- glukoza : 3,94 mmol/l, a więc w normie
- ketony: nieobecne
- ph moczu: 5 (tak, jak w poprzednim badaniu), zakres normy: 5 - 7
Natomiast zarówno w poprzednim jak i w ostatnim badaniu moczu wyszły "liczne kryształy szczawianu wapnia". Czy to powód do niepokoju?
Kwasowość moczu w dolnej granicy. Nie jestem fanem odkwaszania, oczyszczania czy innych od... ale tutaj może należałoby przesunąć jadłospis w kierunku większej ilości warzyw, które mają działanie odkwaszające poprzez dostarczanie potasu. Można też rozważyć suplementację cytrynianem potasu, który zmniejsza wydalanie wapnia i redukuje ryzyko powstawania kamieni wapniowych.
A może po prostu Maciuś pije za mało płynów? To też bywa przyczyną piasku w nerkach.
JW
 
     
Mariusz_ 
[Usunięty]

Pomógł: 12 razy
Wiek: 24
Dołączył: 16 Sie 2010
Posty: 2808
Wysłany: Nie Gru 12, 2010 14:16   

Co odkwasić organizm czy żołądek, jelita panie JW????
A może odkwasić za pomocą CO2:O2??? Buteyko.........
Cytat:
For example, for most people, in conditions of hyperventilation, stomach and urinary pH become too low (too acidic) promoting development of gastritis and ulcers, or urinary stones.

Najprostsze rozwiązania najlepsze konie . :)
Ostatnio zmieniony przez Mariusz_ Nie Gru 12, 2010 14:26, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Nie Gru 12, 2010 23:21   

Kamica nerkowa jest bardzo często obserwowana u dzieci na diecie ketogenicznej. 25% dzieci ma diagnozowaną kamice po 6ciu latach.
Tu jest więcej:
http://perfecthealthdiet.com/?p=1177
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Gru 13, 2010 00:35   

_flo napisał/a:
Kamica nerkowa jest bardzo często obserwowana u dzieci na diecie ketogenicznej. 25% dzieci ma diagnozowaną kamice po 6ciu latach.
Tu jest więcej:
http://perfecthealthdiet.com/?p=1177

U dorosłych też. To jest działanie uboczne diety ketogennej, ponieważ mocz jest bardzo kwaśny, a poniżej pH=5 dziesięciokrotnie zmniejsza się rozpuszczalność kwasu moczowego. Dlatego dieta silnie ketogenna wymaga różnych suplementów i to wszystko od dawna jest opisane.
Co do buraków, to zawierają właśnie dużo szczawianów. Właśnie przy tego typu kamieniach wskazane jest podawanie cytrynianu potasu i picie dużych ilości wody.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Gru 13, 2010 00:41   

Mariusz_ napisał/a:
Co odkwasić organizm czy żołądek, jelita panie JW????
A może odkwasić za pomocą CO2:O2??? Buteyko.........
Cytat:
For example, for most people, in conditions of hyperventilation, stomach and urinary pH become too low (too acidic) promoting development of gastritis and ulcers, or urinary stones.

Najprostsze rozwiązania najlepsze konie . :)

Jest Pan na dobrym tropie. Proszę teraz zapoznać się z takimi pojęciami, jak kwasica oddechowa, kwasica metaboliczna, zasadowica oddechowa i zasadowica metaboliczna.
JW
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Gru 14, 2010 21:33   

Ewa przy szczawianach istotne jest wapno, a pamiętam,że Ty kiedyś pisałaś, że robisz Maciusiowi dni mleczne z koziego mleka itp. Robisz je nadal?

Tu jest artykuł o rodzajach kamic co pokazuje jak szczawiany i z jakimi substancjami w organizmie działają i się łączą a dzięki jakim są wydalane z organizmu. . Dieta trochę nie taka ale dobrze wytłumaczone jakie są rodzaje kamic, jak wpływają witaminy, wapń, magnez itp.

http://www.jwip.pl/readarticle.php?article_id=789

albo tu, nie wiem który lepszy?
http://www.poradnikzdrowi...kowa_34432.html

Chyba są jeszcze lepsze źródła, low carbowe?

jeszcze to:

Oprócz glukozy mózg potrzebuje tlenu. Jest on niezbędny do tego, by szare komórki mogły pracować na wysokich obrotach. Twoje problemy z zapamiętywaniem, kojarzeniem, koncentracją, mogą brać się z niedotlenienia. Tak może się dziać, jeśli za mało się ruszasz. Krew krąży wtedy wolno i nie dostarcza komórkom potrzebnej porcji tlenu.

Częściej jednak za niedotlenienie odpowiada niedobór żelaza. Gdy jest go za mało, hemoglobina (barwnik krwi) nie jest w stanie związać tlenu i dostarczyć go do komórek. Może się tak dziać, jeśli w twojej diecie brakuje żelaza lub gdy jest w niej za dużo substancji, uniemożliwiających jego wchłanianie. Błonnik z warzyw i kasz, taniny z kawy i herbaty, szczawiany ze szpinaku wiążą żelazo w związki nieprzyswajalne dla organizmu. Jego przyswajanie ułatwia zaś witamina C. Najlepszym źródłem żelaza jest wątróbka i chude czerwone mięso. Aby mózg dobrze pracował, w diecie powinno się znaleźć przynajmniej 15 mg żelaza i 80 mg witaminy C. Taką porcję zapewnisz sobie, jeśli zjesz 100 g wątróbki wieprzowej lub tatara albo krwisty befsztk i wypijesz szklankę soku ze świeżo wyciśniętych owoców cytrusowych.

http://www.sfd.pl/dieta_dla_mozgu-t313730.html

i jeszcze ogólniej
http://www.sfd.pl/Skladniki_mineralne-t221074.html

Lubię forum sfd bo tam są bardziej konkretne dobre cytaty lub artykuły o biochemi organizmu itp. a nie jakieś pseudonakuowe treści spisane do kupy z encyklopedii.

Szczawiany więc mieszają w gospodarce wapnia, żelaza itd.....
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Gru 15, 2010 00:10   

Lepsza jest zrównoważona dieta, bez suplementów. Tylko, że dieta ketogeniczna jest z istoty swej niezrównoważona, niedoborowa i wymaga suplementacji.
Szczawiany wapnia stanowią z 80% wszystkich kamieni nerkowych. Nie zależą od kwasowości moczu, natomiast w obecności cytrynianu, najlepiej potasu, ulegają przekształceniu do związków rozpuszczalnych w wodzie.
Krystalizacji tych kamieni sprzyja picie małej ilości płynów i związane z tym niewielkie wydalanie moczu, spożywanie dużych ilości sodu oraz zbyt mało magnezu. U kobiet korzystne działanie wywiera również witamina B6.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Gru 15, 2010 00:13   

Mariusz_ napisał/a:
Cytat:
Jedyne, co trzeba pilnować w diecie ketogennej, to dostarczanie wystarczającej ilości składników rozpuszczalnych w wodzie, witamin i minerałów. Wskazana jest suplementacja tymi elementami.

Brzmi to tak enigmatycznie ..... Ile będzie prościej?Proszę o policzenie na kalkulatorze :P

Panie Mariuszu, akurat dieta ketogenna był opracowana w neurologii 90 lat temu i to wszystko od dawna jest znane i stabelaryzowane.
JW
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Gru 15, 2010 08:40   

Ewa zastanawiam się czy wiedząc obecnie,że zboża szkodza w epilepsji nie możesz przejść od diety ketogennej do niskowęglowodanowej? Czytając o ketogennej często widzę,że jest dodawane o supelementacji. Nawet 20 gram więcej węglwodanów np. z 40 do 60 ma duże znaczenie dla organizmu. Ty ile u Maciusia masz węglwodanów?Jesli liczyłaś podaj.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Gru 15, 2010 08:56   

Ewa tu masz co to jest Ketogenic Diet o książce

3. Co to "The Ketogenic Diet"?
Książka napisana przez Lyle'a McDdonalda - "The Ketogenic Diet - A Complete Guide for the Dieter and Practitioner"
"The Ketogenic Diet" to źródło informacji dla każdego zainteresowanego dietami niskowęglowodanowymi(tj. Atkins Diet, Protein Power, Bodyopus, Anabolic Diet).
Książka patrzy pod kątem fizjologicznym na te diety, napisane są potencjalne negatywne efekty takich diet, zalecenia jak zoptymalizować taką dietę pod daną osobę.
Dwie zmodyfikowane diety ketogeniczne(zawierające opcję "ładowania węglowodanów" w celu utrzymania osiągnięć treningowych ) są również przedyskutowane szczegółowo i ze wskazówkami.
Ćwiczenia fizyczne stanowiące nieodłączny element diet ketoenicznych są również przedyskutowane bardzo szczegółowo wraz z wejściem w fizjologiczne problemy oraz wpływ
poszczególnych ćwiczeń na spalanie tkanki tłuszczowej, przykładowe programy treningowe.
Wiele informacji o fizjologii, żywieniu, ćwiczeniach jest wytłumaczonych w taki sposób, że technicznie nieobeznany szary człowiek będzie w stanie zrozumieć o co chodzi.

http://www.sfd.pl/Diety_K...AQ-t249966.html
____

szczerze mówiąc o kulturystyce wiem niewiele i nie czytałam do tej pory o takim zastosowaniu diety keto by robić z niej przeplatanki jak w tym linku.

____

Ewa nie pamiętam czy kiedyś to podawałam ale to jest przydatny tekst dla ciebie

http://olalesniewska.w.interia.pl/keto/keto.doc

cyt:

Tabela 1. Zakres zawartości ciał ketonowych w diecie ketogennej.
Rodzaj ciał ketonowych Zakres zawartości
Acetooctan 0,5-2,0 mM
β-hydroksymaślan 2,0-7,0 mM
Aceton 0,3 mM
Acetylokarnityna około 10 μM

Dlaczego i po co organizmowi potrzeba RÓŻNYCH ciał ketonowych?

Tak dodatkowo Wg mnie należy żałować,że nie wiedzą lekarze o zbożach jak działają w padaczce, na osłonki mielionowe, na naczynia krwionośne itp.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Gru 15, 2010 09:41   

sylwiazłodzi napisał/a:
Acetylokarnityna

Ale to chyba nie jest ciało ketonowe.
To acetylowana forma l-karnityny
http://en.wikipedia.org/wiki/Acetylcarnitine
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Śro Gru 15, 2010 09:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Gru 15, 2010 10:42   

w polskiej też jest o grupie związków, nigdy na to nie zwróciłam uwagi !

zawsze piszecie ogólnie ciała ketonowe

http://pl.wikipedia.org/wiki/Cia%C5%82a_ketonowe

Należą do nich:

aceton (powstaje w wyniku spontanicznej dekarboksylacji acetooctanu)
kwas acetylooctowy
kwas β-hydroksymasłowy
U człowieka głównym miejscem produkcji i wydzielania do krwi ciał ketonowych jest wątroba. Zwykle skład procentowy wynosi:

75-80% kwasu beta-hydroksymasłowego
20-25% kwasu acetylooctowego
poniżej 2% acetonu

____

oczywście zawsze jak szukam czegoś innego to cos ważniejszego znajduję

tu kilka stron z forum sfd o ciałach ketonowych

ale jest mi.n. notka z 2006!!!

o wpływie antydepresyjnym diety ketogenicznej

ale muszę to wrzucić w google i na spokojnie przeczytać.

http://www.sfd.pl/Cia%C5%...u_-t265594.html

cyt:

Adaptacja metabolizmu do długotrwałego głodowania/diety ketogennej polega na minimalizacji rozkładu białek. Główne zadanie w tym okresie to zaspokoić potrzeby mózgu i innych tkanek(erytrocytów, rdzenia nerek, jąder) bezwzględnie zależnych od substratu jakim jest glukoza. Niestety w tych warunkach nie ma dostatku prekursorów glukozy. Nasz organizm robi co może by dostarczyć dla mózgu odpowiednią ilość glukozy i przy tym nie rozłożyć zbyt dużej ilości białek

zastanawiam się ile w tym czyimś zdaniu jest naukowości, czy to oznacza,że możemy przy takiej samej diecie ketogennej obniżyć trochę-ile? białka i dodać tłuszczu ile? i przestanie dieta wywoływać w organizmie efekt ketogenny?

W tym opisie z forum tez jest o cyklu Krebsa. Za słabo się czuję w Biochemii, ale zawsze pamiętam zdanie z książki dr.Witoszek, że w cyklu Krebsa rozkładają się wszystkie trzy i Białko i tłuszcze i węgle i zawsze mam w głowie pytanie :Czy to oznacza,że jeden rodzaj białka na dobę i tłuszcz i węgle trawią się w Krebsie inaczej / z mniejszą szkodą dla organizmu niż 2 lub więcej rodzajów białka na dobę? Chodzi mi o to czy jedząc 1 rodzaj białka na dobę na ketogenicznej diecie można dojśc do stanu gdy dieta nie będzie wywoływać efektu keto? Czyli w teorii - zero carb lub mało carb nie da skutków ubocznych? Czy to było w Rosji w tym artykule podane w innym wątku że dziennikarz Hugo Bader mówił o jedzeniu Rosjan i tam były głównie ryby i mało węgli jako pozywienie?

Cały czas się mówi o szkodliwości diety ketogenicznej i cały czas zapominamy,że iles lat człowiek zył dzięki polowaniu zwierząt a biochemicznie raczej to był jeden rodzaj mięsa czyli dziczyzna? Dobrze czy źle określam bo nie wiem rzadziej było upolowanie królika a częściej dzika więc to mięso innego rodzaju? czy w przypadku mięs zwierząt dzikich przez to ,że odżywiaja sie naturalnie każde mięso ma podobne właściwości , jest podobnego składu ? bo nie magazynuje chemii, antybiotyków i sztuczności?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Gru 15, 2010 15:42   

im wiecej tłuszczu a mniej białka i wegli tym wiecej ketonów...
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Gru 15, 2010 21:51   

a jakie te owoce dawałaś mu codziennie? bo Ja przez długi czas dawałam Bartkowi np. banany codziennie aż mnie olśniło,że to ,że banana jest dobry nie oznacza,że mam dawać codziennie. Efekt Bartek zaczął się lepiej koncentrować.

Ale Ja wiem po sobie,że gdy jadałam za dużo białka a mało węgli to wchodziła mi ochota na słodycze lub własnie owoce: jabłka mi wtedy zaczynały smakować, mandarynki itp. . A jeśli Macius nie jada warzyw to może podawaj mu codziennie sok z warzyw bo o tym pisałaś. Lepsza wersja sok z warzyw zamiast z owoców. A może coś w stylu raz na jakiś czas, miksujesz banana albo pół banana dodajesz np. trochę lodu, możesz też wszystko razem rozdrobnić i dodać np. nawet łyżeczkę do dekoracji śmietany 36% albo bez śmietany migdały czy orzechy do posypania i robisz taki deser.

a zupa gdyby była kolorowa ze zmiksowaną marchewką czy brokułami zielona, posypana np. płatkami migdałów, zjadłby? Warzywa możesz dawać pod różna postacią.

A coś w stylu ciasta marchwiowego, kiedys zastanawiałm się nad tym przepisem ale mąkę nie wiedziałam czym zastapić a może wyszłoby gdyby dodać maki gryczanej albo kasztanowej? Muszę pomyśleć nad tym przepisem bo jest mąka zwykła w przepisie ale teraz jak już znam różne inne rodzaje mąk to np. z maką gryczana wyszłoby też słodkie

Polewa:

* 400 g cukru pudru (można mniej)
* 100 g kremowego serka, np. Philadelphia
* 50 g masła
zamiast takiej polewy można by zrobić inną polewę
Ciasto:

* 2 jaja NA PEWNO WIĘCEJ JAJEK
* 200 g brązowego cukru BEZ CUKRU
* 150 ml oleju roślinnego OLIWA ZAMIAST OLEJU
* 200 g drobno startej marchewki
* 50 g posiekanych orzechów włoskich
* 75 g drobno pokrojonego ananasa (świeżego lub z puszki) ANANAS NIE Z PUSZKI BO JEST NASĄCZONY CUKREM
* 50 g wiórków kokosowych
* 200 g mąki MOŻE MAKA GRYCZANA?
* po 1 łyżeczce: cynamonu, sody, soli BEZ SODY, WIĘCEJ CYNAMONU ALBO KAKAO?
* 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia BEZ PROSZKU DO PIECZENIA

Wykonanie:

Polewa: Mikserem ucieram serek wraz z masłem. Dodaję cukier puder, w 3 częściach, cały czas ucierając pomiędzy kolejnymi partiami. Wstawiam do lodówki, aby polewa lekko stężała.
TAK SIĘ ZASTANAWIAM, ŻE SEREK MÓGŁBY BYĆ BO SERKI MAJĄ JAK NA PRODUKTY MLECZNE DUŻO TŁUSZCZU -PONAD 20% DO TEGO MASŁO? NIE BARDZO UMIEM MODYFIKOWAĆ, POMYŚLĘ I MOŻE Z MAMĄ WYPRÓBUJĘ COŚ PRZEROBIĆ BO ONA PIECZE DOBRE CIASTA.

Ciasto:

* Ubijam jajka do podwojenia objętości. Dodaję cukier i dalej ubijam aż masa będzie gładka i puszysta. Wciąż ubijając na wysokich obrotach, dolewam ciągłym, cieniutkim strumieniem olej.
* Do powstałej masy dodaję marchewkę, ananasa, orzechy, wiórki kokosowe i delikatnie mieszam.
* Dodaję przesianą mąkę, cynamon, sodę, proszek do pieczenia i sól, delikatnie łączę wszystkie składniki. Przekładam do małej formy 21 x 21 cm, wyłożonej papierem do pieczenia.
* Piekę przez 1 godzinę, w piekarniku nagrzanym do 150 stopni.
* Wystudzone ciasto przekrawam poziomo na 2 części. Spód smaruję 1/3 ilości polewy. Przykrywam górą ciasta i smaruję resztą polewy. Wstawiam do lodówki.

nie wiem jaki będzie smak ciasta bez polewy, może byłoby ok a np. posypane odrobiną cukru pudru mogłoby być smaczne, ile tego cukru pudru by wyszło 1-2 łyżeczki?

http://www.kwestiasmaku.c...we/przepis.html

Kiedyś nie było tyle przepisów a teraz mnóstwo jest z dodatkiem kasztanów czy mąki kasztanowej na słodko:

http://www.marron.pl/prze...wa-bezglutenowe

Aha bo Ja mąki kasztanowej używałam już jako panierki do mięs i ryb, wychodziła słodka choć inna w smaku niż z maki gryczanej.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

Ostatnio zmieniony przez sylwiazłodzi Śro Gru 15, 2010 21:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Gru 15, 2010 21:51   

Mama Maciusia napisał/a:
W pierwszym półroczu diety w pewnym momencie pojawiły się niepokojące objawy (obok zdecydowanej wielokierunkowej poprawy zdrowia), typu kilkumiesieczne jąkanie, moczenie się, czasami katar.

Przecież te objawy nie mają absolutnie NIC wspólnego z żywieniem/dietą!!! :faint:
Jakiś czas temu sama pisałaś o zupełnie innej przyczynie jąkania się i moczenia się. I nagle okazuje się, że to jednak... od diety? :shock:

Mama Maciusia napisał/a:
Poza tym cięzko odmówić dziecku kotlecika, na którego widok cieknie mu ślinka, jesli w danym dniu jadł juz jajka i orzechy, a tak stało się dzisiaj...

Ale DLACZEGO odmawiasz dziecku zjedzenia mięska, którego wyraźnie pragnie? Dla jakiej chorej zasady?

:faint:
Marishka

P.S. Ja "wysiadam" z tego wątku. Szkoda czasu. Żarcie über alles 8/
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Gru 15, 2010 22:18   

Ewa pamiętałam, że już coś z niej piekłam i przepis swój znalazłam:

ciastka kasztanowe

200 gram mąki kasztanowej
5łyżek oliwy z pestek winogron z 1 tłoczenia itrochę więcej wyrabijąc ciasto już na oko
woda około pół szklanki też wyrabiając ciasto na oko dolewałam
rodzynki i mgdały (część ze skórką , część migdałów obrana ze skórki)
bez rozmarynu-liści bo ich nie mam.

Mąkę wsypałam do garnuszka dodałam sól, oliwę nie całą, wodę i zaczłęam mieszać drewnianą łyżką. Do ciasta dodawałam stopniowo wody i oliwy aż zrobiła się masa coś na kształt pasty. Nie miałam takiej niskiej foremki jak w przepisie ale polałam oliwą blachę szklana z piekarnika , wyłożyłam na nia ciasto posypałam rodzynkami i migdałami, skropiłam jeszcze oliwą i włożyłam do nagrzanego piekarnika na 170 stopni i piekłam około 20 minut. W przepisie jest,że aż ciasto zrobi sie brązowe i zacznie pękać skórka. Trochę o moment za długo się piekło i na krawędziach było lekko przypalone ciasto i w smaku. Ale cała reszta to faktycznie chrupiąca wierzchnia warstwa i ciasto miękkie w środku. Wystarczająco dla mnie słodkie.

a źródło gdzie to zamieszczałam to forum Kwaśniewskiego i pewien temat o ciastkach, który już Ci kiedyś Ewa wysyłałam

BTW dla mąki kasztanowej :
B 3,4
T 1,9
W 49,6
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Czw Gru 16, 2010 23:27   

M i T napisał/a:
...Przecież te objawy nie mają absolutnie NIC wspólnego z żywieniem/dietą!!! :faint:
Jakiś czas temu sama pisałaś o zupełnie innej przyczynie jąkania się i moczenia się. I nagle okazuje się, że to jednak... od diety? :shock: ...

Moim zdaniem taka "wiara" przynosi poczucie psychicznego komfortu,
dla tego, ktory taka "wiare" praktykuje. 8-)

Pozytecznym niezwykle krokiem, bedzie natomiest odpowiedz na pytanie
czy praktykowanie takiej "wiary" bedzie pozyteczne dla mamy i dziecka? 8-)

Czy moze skutki "praktykowania" zabobonow "pomagajac" np. mamie
szkodza jednak dziecku w jakims aspekcie jego zycia? 8-)
.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Gru 16, 2010 23:31   

Ewa a gdybyś kiedy dajesz mu owoce dawała mu je co 2 dzień by organizm jednego dnia odpoczął od cukrów owocowoych a podawała mu wtedy sok z warzyw jaki pije. miałabyś jeden dzień owoce banany , drugi warzywa marchewka, trzeci dzień owoce gruszki , 4 dzień warzywa buraki?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Gru 17, 2010 00:05   

Molka napisał/a:
im wiecej tłuszczu a mniej białka i wegli tym wiecej ketonów...

Czyli lepiej, czy gorzej? 8-)

W koncu jesli wiekszy poziom ketonow ma miec dobroczynny wplyw
na "znikanie" objawow autyzmu to moze lepiej? 8-)
 
     
Cordoba_2004 
technolog żywności

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 660
Skąd: Wiocha po Wielkim Lasem
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 09:21   

Jeszcze się nie wypowiadałem w tym temacie , chociaż może, ale chciałem bardzo serdecznie pogratulować mamom wypowiadającym się w tym temacie i osiągającym tak ogromne sukcesy w tym co robią Sylwi itd.

Chciałem im także podziękować za to co robią czyli opisują to wszystko myślę że jeszcze wiele osób podziękuje im także.

Jako technolog żywności powiem wam tylko tyle starajcie się jaknajmniej kupować produktów gotowych a nie kupujcie wcale mieszanek, których skład jest często przeinaczony zafałszowany przekręcony zmieniony.

Osobiście radził bym i zachęcam do włączenia do diety ziół wszelakich bowiem w żadnym pokarmie nie znajdziecie tego co jest w ziołach zachęcam - nie bagatelizujcie natury
http://www.luskiewnik.eu/forum

Unikajcie też produktów typu " leczniczy sok z granatu " z dopiskiem
" wyprodukowany z soku zagęszczonego" śmiech na sali jakie może mieć właściwości sok
w którym wszystko co żyło i było aktywnie biologicznie zabiła wyparka

Jak zawsze zachęcam do diety surowej
_________________
gg 14 987 97
 
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 09:30   

Kilka lat temu opracowałem publikacje i wygłosiłem wykłady dla lekarzy hospicjów dziecięcych na temat diety ketogennej. Później fragmenty drukowałem w Poradniku.

Moim zdaniem istotą diety ketogennej jest to, że powinna występować jak najmniejsza ketonuria, jak najmniejsze wydalanie z moczem ciał ketonowych, a najlepiej wcale.
Ciała ketonowe są dobrym paliwem i wydalanie takiej niewykorzystanej energii jest działaniem awaryjnym, gdy organizm nie może działać inaczej.
W chorobach neurologicznych silna ketonemia, czyli wysoki poziom ciał ketonowych we krwi, okazał się korzystny, szczególnie w epilepsji.
Jednym słowem, po osiągnięciu wysokiej ketozy i pozytywnych efektów terapeutycznych należy stopniowo ketonurię zmniejszać do jak najniższego poziomu, tak, żeby nie powróciły objawy chorobowe.
O ile ketonemia we krwi może być wysoka, to ketonuria, jako zbędna utrata energii z moczem, powinna być jak najmniejsza. Należy zatem, gdy tylko możliwe, podwyższać spożycie białek, żeby ograniczyć ketonurię, zwracając baczną uwagę na nietolerancje pokarmowe. Głównymi winowajcami są tutaj przetwory z mleka krowiego oraz zbóż europejskich.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 09:49   

Ketoza jest zbiorczą nazwą określającą, wyższe niż przeciętnie, wytwarzanie ciał ketonowych. Mierzalnym wskaźnikiem ketozy jest ketonemia-poziom ciał ketonowych we krwi oraz ketonuria-stężenie ciał ketonowych w moczu.
W organizmach występują trzy ciała ketonowe: betahydroksymaślan, acetooctan i aceton.
Betahydroksymaślan i acetooctan mogą być bez trudu wzajemnie przekształacane i spalane. Są doskonałym źródłem energii preferowanym przez większość tkanek trzy razy chętniej niż kwasy tłuszczowe i 40 razy chętniej, niż glukoza. Acetooctan ulega spontanicznie przekształceniu w aceton, ten do paznokci. Jest to proces nieodwracalny. Spalanie acetonu in vivo jest trudne.

Ciała ketonowe zwane też związkami ketonowymi powstają z kwasów tłuszczowych przy nadmiarze tych kwasów w krwiobiegu, co następuje przy niskim poziomie insuliny. Jeżeli ketonemia jest zbyt silna, włączają się nerki i usuwają nadmiar ciał ketonowych z moczem, pojawia się ketonuria.
Podobne procesy zachodzą w drugą stronę, przy cukrzycy. Jeżeli poziom cukru we krwi, glikemia, jest zbyt wysoki, nerki zaczynają wydalać glukozę. Jest to również działanie awaryjne, ponieważ następuje niepotrzebna utrata energii z glukozą.
W obu wypadkach nerki działają awaryjnie, żeby utrzymać prawidłowe parametry krwi, wybierając mniejsze zło.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 10:05   

Mama Maciusia napisał/a:
Dietę, ingerowanie w to, co dziecko je traktuję jako tymczasowy (mam nadzieję) środek leczniczy,

Fatalne rozumowanie. A co potem, gdy już dziecko wyzdrowieje? To zacznie jeść wszystko, co markety oferują? Kruche ciasteczka i czekoladki, bo przecież to jest "normalne" pożywienie większości dzieci. IŻŻ zaleca pięć razy dziennie owoce, mało białka, bardzo mało tłuszczów i dużo węglowodanów.
Nie wróżę Pani sukcesu, skoro jeszcze teraz, po latach doświadczeń i przekonaniu się, jak ważna dla zdrowia jest dieta, traktuje Pani żywienie, jako tymczasowy środek terapeutyczny. Tymczasem właśnie teraz, dopóki Maciuś jest mały, powinna Pani wypracować właściwy dla niego model żywienia i wdrożyć go na całe życie.
JW
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 10:37   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Tymczasem właśnie teraz, dopóki Maciuś jest mały, powinna Pani wypracować właściwy dla niego model żywienia i wdrożyć go na całe życie.

Prawda.
Im wcześniej zaszczepi się dziecku nawyki sięgania po zdrowe produkty tym lepiej.
Zaoferować możliwie dużą różnorodność tych zdrowych i wtedy dziecko samo będzie sobie wybierać, podług własnych potrzeb, zachcianek.
Żywienie jest na całe życie, a nie tylko na miesiąc, czy rok.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Cordoba_2004 
technolog żywności

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 660
Skąd: Wiocha po Wielkim Lasem
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 10:53   

największy błąd jaki można zrobić to kierować i nakazywać
takie dziecko pójdzie potem do szkoły jednej drugiej i będzie wcinać czipsy i batoniki a w domu bedzie udawać że je tylko to co mamusia da
_________________
gg 14 987 97
 
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 11:41   

mysle, ze Ewie chodzi o 'tymczasowe' scisle kontrolowanie diety Macka a potem byloby fajnie jakby sam wybieral 'dobre i wskazane' rzeczy. I cos w tym jest, moim dzieciom np pizza czy chipsy smierdza, nie zjedza ich.
Tez zamowilam sobie te ksiazeczke o autyzmie i diecie, pewne rzeczy sa uniwersalne, jak np szkodliwosc zboz czy nadpobudliwosc po slodyczach, czy tez nadmiar mlecznych, jestem ciekawa tej ksiazki.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 14:35   

Cordoba_2004 napisał/a:
Jeszcze się nie wypowiadałem w tym temacie , chociaż może, ale chciałem bardzo serdecznie pogratulować mamom wypowiadającym się w tym temacie i osiągającym tak ogromne sukcesy w tym co robią Sylwi itd.

Chciałem im także podziękować za to co robią czyli opisują to wszystko myślę że jeszcze wiele osób podziękuje im także.

Jako technolog żywności powiem wam tylko tyle starajcie się jaknajmniej kupować produktów gotowych a nie kupujcie wcale mieszanek, których skład jest często przeinaczony zafałszowany przekręcony zmieniony.

Osobiście radził bym i zachęcam do włączenia do diety ziół wszelakich bowiem w żadnym pokarmie nie znajdziecie tego co jest w ziołach zachęcam - nie bagatelizujcie natury
http://www.luskiewnik.eu/forum

Unikajcie też produktów typu " leczniczy sok z granatu " z dopiskiem
" wyprodukowany z soku zagęszczonego" śmiech na sali jakie może mieć właściwości sok
w którym wszystko co żyło i było aktywnie biologicznie zabiła wyparka

Jak zawsze zachęcam do diety surowej


Cordoba pisałeś na pierwszej stronie tematu
kiedyś wycisnęłam sok z pomarańczy ale Bartkowi nie smakował

musze zapoznać się jak się robi mieszanki soków warzywnych dodając przyprawy czy zioła i dawać Bartkowi na spróbwanie by miały ciekawy smak bez dodawania cukru a np. nie wiem z cynamonem czy imbirem gdyby było za kwaśne. Ale Bartek już je sam mandarynki, sam je obiera bo położyłam je przed świętami nie w lodówce tylko na wadze w kuchni i jedną mandarynkę sobie bierze, sam obiera i zjada.

Soki więc to dobra opcja ale w przypadku Bartka Ja nie muszę wprowadzać już bo mój je warzywa i owoce.

Co do Ewo Maciusia i tego jego nie jedzenia warzyw, kolorowych zup mam pytanie do Ciebie i do wszystkich czy twoja wersja diety z małą ilościa węgli nie zmienia smaku dziecka i odczuwania smaku, zapachu jedzenia i wrażeń słuchowych o czymś kiedyś pisałam. Bo niejedzenie bądź jedzenie róznych kolorow jest znane u np.autystyków ale mam wrażenie, że chodzi o to,że oni czują,że już mają tak "zagmatwane " w organizmie,że wybierają monodietę by unormować się a potem wejść w urozmiacenie by dalej zdrowieć.

Za dużo białka na pewno zmienia wrażliwość na samki i zapach, sama to próbowałam, dostawałam nawet rózne krostki na języku itp.

A mając tak długo mało węgli organizmowi trudno z tego wyjśc i jest błędne koło. To taka skłonność jak w innych uzależnieniach. /uzależnienie,przyzywczajenie - obrona organizmu a jednoczesnie jego przekleństwo związane z mechanizmami jakie nami kierują/
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Cordoba_2004 
technolog żywności

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 660
Skąd: Wiocha po Wielkim Lasem
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 14:58   

Swego czasu w chinach podawano dzieciom mleko sojowe bo normalnego brakowało
dzieci tak się przystosowały że gdy podano im normalne mleko krowie to wymiotowały u uznawały za ochydę więc nie próbujcie na siłę uzyskać smak cudowny.

Drogie Mamy Wspaniałe Mamy
w kwestii diety zrobiłyście wszystko lub prawie wszystko zainsteresujcie się czymś takim jeszcze
http://chomikuj.pl/kojak3...eowanie+zdrowia
oczywiście mnóstwo wykonań i odmian tego można znaleźć ale to naprawdę pomaga i wspomaga choć pewnie w pewnym wieku
_________________
gg 14 987 97
 
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 18:02   

Cordoba_2004 napisał/a:
Swego czasu w chinach podawano dzieciom mleko sojowe bo normalnego brakowało
dzieci tak się przystosowały że gdy podano im normalne mleko krowie to wymiotowały u uznawały za ochydę więc nie próbujcie na siłę uzyskać smak cudowny.

Drogie Mamy Wspaniałe Mamy
w kwestii diety zrobiłyście wszystko lub prawie wszystko zainsteresujcie się czymś takim jeszcze
http://chomikuj.pl/kojak3...eowanie+zdrowia
oczywiście mnóstwo wykonań i odmian tego można znaleźć ale to naprawdę pomaga i wspomaga choć pewnie w pewnym wieku


Może w innym sensie trochę, każdy uważam inaczej takie odbiera książki ale Ja czytam od wierszy po ezoterykę i w różne jeszcze inne tematy więc czytałam też "Anatomię Duszy". Polecam Ci jeśli nie czytałeś.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Cordoba_2004 
technolog żywności

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 660
Skąd: Wiocha po Wielkim Lasem
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 18:05   

nie ale skoro polecasz to może kiedyś :) poczytam
_________________
gg 14 987 97
 
 
     
Cordoba_2004 
technolog żywności

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 660
Skąd: Wiocha po Wielkim Lasem
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 18:06   

chociaż moja dusza jest prosta jak budowa cepa :)
_________________
gg 14 987 97
 
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 19:23   

jak spojrzysz na budowę cepa i zauważysz jak jest zbudowany to zmienisz zdanie:)

w prostocie jest cała złożoność
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Gru 18, 2010 07:24   

Mama Maciusia napisał/a:
Powrót do normalości rozumiem jako wyjście z ograniczeń, jakie (szczególnie na początku diety) musiałam narzucić dziecku.

Właśnie. Ale jak sama wcześniej zauważyłaś, jak dziecko je "standardowo", czyli zboża, słodycze to są to też OGRANICZENIA, bo tylko to ma do wyboru; nieznane mu jest multum wielu smacznych zdrowych nieprzetworzonych rzeczy z fauny i flory :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Gru 18, 2010 11:12   

grizzly napisał/a:
Molka napisał/a:
im wiecej tłuszczu a mniej białka i wegli tym wiecej ketonów...

Czyli lepiej, czy gorzej? 8-)

W koncu jesli wiekszy poziom ketonow ma miec dobroczynny wplyw
na "znikanie" objawow autyzmu to moze lepiej? 8-)

nie wiem czy lepiej, wiem natomiast ze trzeba to kontrolowac by zapewnic odpowiedni ich poziom...
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Gru 18, 2010 11:25   

Molka napisał/a:
...wiem natomiast ze trzeba to kontrolowac...

Zgadzam sie z Toba. 8-)

Kontrola, kontrola i jeszcze raz kontrola! :viva:
.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Gru 18, 2010 11:47   

Molka napisał/a:
nie wiem czy lepiej, wiem natomiast ze trzeba to kontrolowac by zapewnic odpowiedni ich poziom...

Nadmiar łatwo widać jak pasek czerwienieje. :D
Dobrze jest jak jest jasny i wszystko sobie pięknie pływa we krwi :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 19, 2010 10:59   

Mama Maciusia napisał/a:
To przykre, że Pan atakuje. Tak odbieram niektóre Pana posty.

Przepraszam, jeżeli tak to zabrzmiało.
Na co dzień mam do czynienia z rodzicami i dorosłymi osobami, które doraźnie chcą siebie albo dzieci odchudzić, bo za kilka miesięcy mają komunię, ślub, wyjazd na plaże itd. Gdy już krytyczny termin minie, wracają do swoich nałogów żywieniowych i przekonania, że im to już nic nie pomoże.
Pozdrawiam serdecznie
JW
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Gru 19, 2010 21:05   

Ewo, to jest właśnie doskonałe wyczucie natury. :)
Tak przecież robili Innuici - przez kilka tygodni potrafili jeść praktycznie to samo, żeby potem przejść na coś innego. Nie był to jednak ich wolny wybór - po prostu dostosowywali się do tego, coby wokół nich.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Gru 19, 2010 22:21   

Ewa a wklej tu jadlospis Macka. Te kluseczki to robisz z maki i zoltka i wody?

U mnie wszystko stoi na glowie od jakichs 3 tygodni, czyli od ostatniej anginy przywleczonej przez synka. Wszystko czyli caly rozklad dnia, poprzestawiane drzemki itp. Do szla jeszcze jedna ciekawa sprawa - mianowicie karmie piersia cala trojke :-) tzn starszy synek pije moje mleczko sciagniete, w kubeczku, coreczka z piersi no a maly to wiadomo. Jak sobie policzylam to maly wypija 6-8xdz ok 150ml, coreczka 3xdz ok 180ml i synek pelen kubek z miodkiem. Wiec niezla produkcja i pewnie tez od tego tak schudlam, bo jadlam tyle samo a powinnam duzo wiecej. Czasem karmie rownoczesnie maluszka i coreczke - czuje sie wtedy jak wilczyca od Romulusa i Remusa :-D Supersprawa, superkontakt, malo tego, odkad synek nie chodzi do przedszkola zniknelo jakanie, cala trojka bardzo sie zzyla.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Gru 19, 2010 22:38   

Neska napisał/a:
Supersprawa

Jaśnie Pani,
tylko zapomniałaś o sobie!
Przecież się możesz odwapnić dziewczyno i stracić zęby od korzeni :shock:
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Gru 19, 2010 22:53   

juz to nadrabiam, jem znacznie wiecej, po prostu podczas tej ostatniej infekcji nie mialam apetytu. ale nie pamietam kiedy ostatnio wazylam 49kg chyba gdzies tam w podstawowce :-D
czytalam, ze karmienie piersia zapobiega osteoporozie, ze generalnie jestesmy predystynowanie do lepszego funkcjonowania na okresowych niedoborach niz nadmiarach, i ze taka sytuacja sprzyja pozniej lepszemu wylapywaniu i przyswajaniu mikro i makroelementow.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Gru 19, 2010 23:15   

Ewa Mama Maciusia jak chcesz to możesz wkleić tutaj i twój jadłospis i moją odpowiedź.

Ja doskonale rozumiem, że jak dziecko je to samo przez tydzień to nie musi być źle. Ponieważ napisałaś mi jadłospis Maciusia to Ci tylko napisałam też o tym, że wybory dzieci mogą być różne a czasem Ty możesz te wybory ustawiać proponując mu coś bo my dorośli też czasami mamy na coś ochotę i nie bardzo wiemy na co a czasami będzie chodziło za nami ćwierć grejfpretua jak kiedyś dr.Witoszek napisała opisując swój eksperyment chyba z alveo. Ja przerobiłam różne wersje jedzenia Bartka, jedne sama mu podpowiadałam, inne sam wybierał. Musiałbyśmy tak opisać z kilka tygodni by się dogadać we wszystkim co można, jakie dziecko wykombinuje sobie smaki. Pisałaś, na forum, że je mało różnorodnie więc odpisałam Ci ,że można jeść to samo np. cały dzień np. jednego dnia marchewka do syta, innego dnia owoce a jeszcze 3 dnia np. ziemniaki po to by dziecko miało róznorodność. Ja już kiedyś o tym pisałam: to My - nasz sposób myślenia jest taki, że jednego dnia to musi być ryba, mięso i jeszcze jajka i 5 rodzajów warzyw i owoców. A to nie musi być tak.

Bo dla organizmu róznorodnością może być to, że jednego dnia zjemy mięso i marchewkę , drugiego jajka i paprykę, trzeciego dnia kaczkę i buraczki a czwartego dnia np. same mleczne , a piątego same węglowodany np. pomidory na ciepło, na zimno itp. albo inne warzywa.

Jedzenie oby nam nie szkodziło można sobie wymyśleć w tylu wersjach ,że wcale nie uważam, że jedzenie np. 40 produktów jeśli alergiczne dziecko tylko tyle może jeść to jakaś tragedia jak inne mamy piszą. Ich błąd polega na tym, że zostaje w ich dietach albo cos ze zbóż, albo codziennie coś z mlecznych albo jest za mało tłuszczu. i jeszcze kilka innych opcji w zależności od potraw i częstości jedzenia itp. zależne


Tyle, Ewa.

Jak chcesz pisz dalej tutaj, będziemy kolejnym pokazywać jak można kombinować i jak trzeba nauczyć się jako rodzic po prostu inaczej patrzeć na to jak można się odżywiać. Bo nie wystarczy czasem coś zjeść jak swoje dziecko jak piszą niektórzy rodzice, trzeba by czasem pojeść razem tak samo jak dziecko dosłownie tylko w ilości dorosłej byśmy my nie byli głodni. Sama tak robiłam co w przypadku swego chorego żołądka wtedy okupowałam np. bólami brzucha gdy zjadałam surową marchewkę czy ogórka na początku. Albo gdy zjadałam tak samo co syn potrawy z białkiem za dużo i miałam tak samo jak syn ropę w oczach albo tarłam oczy a syn je mrużył bo efektem jedzenia były u mnie plamki przed oczami i pogorszenie widzenia. dla rodziców to trochę s-f, trudno im to przeczytać a co dopiero zrozumieć.

A jeśli chodzi o dzieci to Ja doskonale rozumiem rodziców,że szukają lekarza czy dietetyka bo sama taką decyzję podjęłam ,że Bartek wejdzie w tę dietę jeśli będę mogła się konsultować z lekarzem.

Ale ponieważ póki co w Polsce nawet lekarze leczący autystów znający i słyszący o diecie niskowęglowodanowej tylko słuchają rodziców ale sami nie chcą tak leczyć będę nadal pisać o tym, że rodzice mogą sami modyfikować dietę jeśli bezmleczna, bezglutenowa i bezcukrowa nie daje efektów bo inaczej dzieci niektóre będą skazane będą na to,że nie będzie postępów w leczeniu, a tego nie chcę Ja jako mama, która obserwowała swojego syna i często myślała: czy to wszystko co robimy i jak inni nam pomagają przyniesie efekty?

A czasem wystarczy podjąc kolejną próbę by metoda była w końcu efektywna.


Nie do uwierzenia ale poproszę za jakiś czas by jedna z mam mi opisała na email i tutaj wkleję jakie zmiany zaszły u autysty gdy wróciła z Kanady gdzie mięso kupowała u Indian na specjalnym rynku, a dość dostępna była tam tapioka i jakaś kaszka z niej robiona. Gdy przylecieli do Polski to mi potem mówiła,że w ciągu kilku dni zauważyła różnicę bo dziecko jadło nasze mięso i nie jadło wogóle tapioki bo u nas trudniej dostępna więc mama przeszła na produkty, które były obok niej w sklepach na osiedlu.

Poprawa zachowania, spania itp.

A to tylko zmiana na jedzeniu. Ważne! zjedzenie tapioki codziennie a potem tylko mięska z warzywami to różnica w ilości węglowodanów i o to w dużej części chodzi u autystów. I akurat w tym przypadku nie było dodatkowej terapii bo mama wróciła, załatwiała formalności a dziecko nie mając grupy nie ma co liczyć na pomoc od razu i wejście do fundacji i ćwiczenia.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Cordoba_2004 
technolog żywności

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 660
Skąd: Wiocha po Wielkim Lasem
Wysłany: Wto Gru 21, 2010 07:19   

tak się zastanawiam jakie były by rezultaty gdyby te produkty mączne wyeliminować lub ograniczyć bardziej
_________________
gg 14 987 97
 
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Gru 21, 2010 08:31   

Cordoba_2004 napisał/a:
tak się zastanawiam jakie były by rezultaty gdyby te produkty mączne wyeliminować lub ograniczyć bardziej

No właśnie.
% mało tu widzę różnorakiego mięsa, organów od różnych zdrowych zwierzaków, dzikich i "grass-fed"
Mama Maciusia napisał/a:
Maciuś jest trochę przebiałczony

Jak zostało to zdiagnozowane?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Cordoba_2004 
technolog żywności

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 660
Skąd: Wiocha po Wielkim Lasem
Wysłany: Wto Gru 21, 2010 08:54   

nawet jeśli przyjąć że poziom mąk jest rzeczywiście najniższy możliwy do zaakceptowania ze względu na sensoryczność pokarmów to może spróbować by można użyć mąki razowej tylko takiej rzeczywiście razowej żeby organizm dostał go trochę mniej.

A tak z ciekawości te soki to same Mamy wyciskają czy kupują ?

A kiełki nie widzę ich tu - nawet jeśli przyjąć że te w sklepie to shit to można samemu kupić i dla urozmaicenia zrobić ciekawą sałatkę z lnianym lub olejem konopnym zawsze to jakieś urozmaicenie szczególnie z kawałkami innych ciekawych owoców np granatu z biedronki bardzo dobry smak i wybitne właściwości
_________________
gg 14 987 97
 
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Gru 21, 2010 23:58   

Doświadczenie wszystkich społeczeństw, żyjących najbardziej nawet naturalnie, pokazuje, że nikt nie jest odporny na badziewne jedzenie i że intuicja zawodzi w starciu z technologią.
Dzieci mają wiele zdrowych reakcji, które dorośli starają się wypaczyć w dobrej wierze. Ale nie do końca jest tak, że dzieci zawsze wybierają to, co jest dla nich najlepsze. Trzeba dziecku pomóc odnaleźć właściwe smaki. Bywa i tak, że najbardziej smakuje coś, co szkodzi. Organizm wytwarza wówczas odpowiednie enzymy do metabolizowania toksyn i na zasadzie nałogu domaga się szkodliwych produktów, żeby je zmetabolizować. Skoro dorośli Indianie nie potrafili się uchronić przed pieczywem białych, to dzieci tym bardziej nie potrafią samodzielnie odkryć, co im szkodzi.
JW
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Gru 22, 2010 00:24   

dzieki za odp dziewczyny, odpisze wiecej za kilka dni jak zlapie oddech, na razie ledwo zipie i nie mam czasu '' nawet :-D
pewnie tez doszla do Was ta ksiazeczk ao autyzmie i diecie? co sadzicie?

Cordoba - sok jest warzywny nawet nie z sokowirowki a z wyciskarki, moje lubia kombinacje - brokul lub szpinak, marchew, ciut selera, ciut rzepki, dla oslody do tego kawalek jablka. Wola wypic szklanke takiego soku niz mielic w paszczy warzywa :-)

dobrejnocy
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Gru 22, 2010 06:01   

Mama Maciusia napisał/a:
A co można zdobyć i w jaki sposób w naszej rzeczywistości?

Zależy gdzie mieszkasz, Ewo, jakie masz środki i jaką determinację w dotarciu do tego, co Ciebie interesuje. :)
Mama Maciusia napisał/a:
W jaki sposób Ty Hannibalu zaopatrujesz się w mięso? Jakie jadasz gatunki?

Jak wiesz ja mieszkam w Wa-wie i tutaj mam w miarę obcykane, co, gdzie, kiedy i od kogo dobrego zakupić.
Jadam najróżniejsze kawałki mięs i podrobów od różnych zwierzaków.
Z dziczyzny jest to sarna, jeleń, dzik i daniel. Najwięcej kupowałem dzika - golonkę, żeberka i boczek. Z daniela mam teraz karczek.
5 kg koniny wczoraj kupiłem - zadnia, mięciusieńka, w pewnych miejscach leciutka poprzerastana tłuszczykiem. W ciągu roku sporo jej zjadam - uwielbiam jej z lekka słodkawy smak.
Jadam też owcę i wtedy już całą, wszystkie części (no może oprócz żeberek, które zostawiam hodowcy), wszystkie organy, głowę.
Kozy też, ale to rzadziej.
Z jałówki też dostaję czasem jakieś kawałki, podroby. Ostatnio np. cała głowa (fota jest na forum ;) ), wątroba, śledziona i nerki + 5 kg tłuszczu.
Podroby jagnięce kupuję osobno w jednym dobrym sklepie, są co tydzień: serca, nereczki z tłuszczem, ozorki, wątroba, jądra; rzadziej śledziona.
Kaczki też jem - w całości, z podrobami, jeno zostawiam kości.
Koguta jadłem, ale on to już raczej bezsmakowy, chudy.
Mama Maciusia napisał/a:
Jeśli chodzi o mieso, MAciuś ma do wyboru:
- kaczkę sąsiadki
- królika zięcia syna sąsiadki ;)
- wołowinę i cielecinę ze sklepu na targu, do którego dojeżdżam ponad 15 km (ich mięso smakuje mi najbardziej w porównaniu do wszystkich innych znanych mi sklepów, rozbierają półtusze na moich oczach)

Rozumiem. Tylko nie widziałem tego w tym ostatnim menu Maciusia, raczej mi się rzuciły na oczy te różne kluseczki tu i tam ;)
Dziczyznę oraz tłuszcz z barana zakupisz tutaj, bez wychodzenia z domu - http://www.znatury.pl/
Sprawdzone miejsce przez tych forumowiczów, którzy tam kupują.
Mama Maciusia napisał/a:
Owoce, warzywa - z targu. W tym przypadku jedynymi wskaźnikami ich jakości jest ich smak, oraz to, jak szybko się psują (tj. jeśli ich nawet bakterie / grzybki nie chcą, to coś jest nie tak).

No to w porządku.
Hannibal napisał/a:
Powinnam była napisać: prawdopodobnie przebiałczony.
W ostatnich tygodniach je bardzo dużo (jak na niego) białka i to w róznych postaciach, stosunkowo mało węglowodanów, których najwyraźniej mu brakuje.

Jadł pewno więcej, gdyż za mało miał węgli.
A dziecko węgle potrzebuje bardzo, oczywiście nie za dużo.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Gru 22, 2010 20:29   

Ewo, do takich warzyw to tylko twin-gear się nadaje.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Gru 22, 2010 21:02   

Mama Maciusia napisał/a:
Jestem pod wrażeniem... Kiedy odkryłeś te wszystkie smaki? Może pochodzisz z rodziny, w której jada się takie mięsa?

Sam to wszystko odkryłem przez ostatnie 3 lata kiedy jestem na rawpaleo.
Niuchałem niuchałem i wyniuchałem to co najlepsze w moim rejonie :-)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved