Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Terapia genowa
Autor Wiadomość
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Mar 23, 2010 12:00   Terapia genowa

http://www.reuters.com/ar...E62K1BK20100321

Cytat:
Nanotech robots deliver gene therapy through blood

The finding, reported in the journal Nature on Sunday, offers early proof that a new treatment approach called RNA interference or RNAi might work in people.

RNA stands for ribonucleic acid -- a chemical messenger that is emerging as a key player in the disease process.

Dozens of biotechnology and pharmaceutical companies including Alnylam, Merck, Pfizer, Novartis and Roche are looking for ways to manipulate RNA to block genes that make disease-causing proteins involved in cancer, blindness or AIDS.

But getting the treatment to the right target in the body has presented a challenge.

A team at the California Institute of Technology in Pasadena used nanotechnology -- the science of really small objects -- to create tiny polymer robots covered with a protein called transferrin that seek out a receptor or molecular doorway on many different types of tumors.

"This is the first study to be able to go in there and show it's doing its mechanism of action," said Mark Davis, a professor of chemical engineering, who led the study.

"We're excited about it because there is a lot of skepticism whenever any new technology comes in," said Davis, a consultant to privately held Calando Pharmaceuticals Inc, which is developing the therapy.

Other teams are using fats or lipids to deliver the therapy to the treatment target. Pfizer last week announced a deal with Canadian biotech Tekmira Pharmaceuticals Corp for this type of delivery vehicle for its RNAi drugs, joining Roche and Alnylam.

In the approach used by Davis and colleagues, once the particles find the cancer cell and get inside, they break down, releasing small interfering RNAs or siRNAs that block a gene that makes a cancer growth protein called ribonucleotide reductase.

"In the particle itself, we've built what we call a chemical sensor," Davis said in a telephone interview. "When it recognizes that it's gone inside the cell, it says OK, now it's time to disassemble and give off the RNA."

In a phase 1 clinical trial in patients with various types of tumors, the team gave doses of the targeted nanoparticles four times over 21 days in a 30-minute intravenous infusion.

Tumor samples taken from three people with melanoma showed the nanoparticles found their way inside tumor cells.

And they found evidence that the therapy had disabled ribonucleotide reductase, suggesting the RNA had done its job.

Davis could not say whether the therapy helped shrink tumors in the patients, but one patient did get a second cycle of treatment, suggesting it might be. Nor could he say if there were any safety concerns.

Davis said that part of the study will be presented at the American Society of Clinical Oncology meeting in June.
Ostatnio zmieniony przez Molka Pią Wrz 23, 2011 21:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 23, 2010 12:05   

kolejny krok do wielkiej degeneracji duchowej rodzaju ludzkiego

więcej napiszę w temacie diagnostyki karmy
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Wto Mar 23, 2010 18:43   

Skoro tego pragną, to niech się degenerują. W sumie to dobrze, bo nie trzeba nic robic. Wygrana wojna bez własnych strat.
_________________

 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Mar 23, 2010 21:01   

no widzisz Waldku, ja na szczescie nie mam takich rozterek moralnych w tym wzgledzie, i licze bardzo, ze to sie szybko posunie i rozwiaze realne problemy realnych bliskich osob w zyciu tym i jedynym :)
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 09:22   

_flo napisał/a:
no widzisz Waldku, ja na szczescie nie mam takich rozterek moralnych w tym wzgledzie, i licze bardzo, ze to sie szybko posunie i rozwiaze realne problemy realnych bliskich osob w zyciu tym i jedynym :)


Tylko co będzie jeśli te nienaturalne metody rozwiążą problemy fizyczne, a zdegenerują ducha chorych do poziomu niższego niż zwierzęta?

Cały szkopuł w tym, że aktualnie duchowość jest na niskim poziomie, a medycyna gęstomaterialna na bardzo wysokim. I w ten sposób na pierwszy plan wychodzi ciało, leczenie ciała, wygląd ciała.

W myśl zasady "hulaj dusza piekła nie ma" "leczeni" będą nadal kolekcjonować nienawiść pod beretem, obrażać, obmawiać, siedzieć przy sztucznym świetle, pracować w nocy, zasypiać o 4 nad ranem po orgiach, ładować w siebie bezmyślnie cukrowe korytko, kokainę, tony suplementów itd. Bo jest "terapia genowa".

Łazariew pisał, iż Bóg już dawno przeklinał medyków, mówiąc że daje choroby jako naturalną ochronę ducha - aby ludzie orientowali się iż w danym momencie zle postąpili, uprzytomnili sobie swoje grzechy, zastanowili się i poprawili. "A wy głupcy usuwacie objawy".

Choroba typu rak jest często OSTATNIM ratunkiem dla duszy, człowiek szuka przyczyn toksemii ciała i umysłu, staje się uduchowiony, rozmyśla na łonie natury, wybacza, godzi się z bliskimi, wprowadza dyscyplinę, zaczyna w życiu dostrzegać i robić to co lubi. A tu mamy pigułkę z nanoplanktonem i już ciało zdrowe, duchowo, na poziomie pola energetycznego następuje jednak niewyobrażalne zwyrodnienie.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Śro Mar 24, 2010 09:24, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 11:42   

Waldek B napisał/a:

Tylko co będzie jeśli te nienaturalne metody rozwiążą problemy fizyczne, a zdegenerują ducha chorych do poziomu niższego niż zwierzęta?

Cały szkopuł w tym, że aktualnie duchowość jest na niskim poziomie, a medycyna gęstomaterialna na bardzo wysokim. I w ten sposób na pierwszy plan wychodzi ciało, leczenie ciała, wygląd ciała.

W myśl zasady "hulaj dusza piekła nie ma" "leczeni" będą nadal kolekcjonować nienawiść pod beretem, obrażać, obmawiać, siedzieć przy sztucznym świetle, pracować w nocy, zasypiać o 4 nad ranem po orgiach, ładować w siebie bezmyślnie cukrowe korytko, kokainę, tony suplementów itd. Bo jest "terapia genowa".

Łazariew pisał, iż Bóg już dawno przeklinał medyków, mówiąc że daje choroby jako naturalną ochronę ducha - aby ludzie orientowali się iż w danym momencie zle postąpili, uprzytomnili sobie swoje grzechy, zastanowili się i poprawili. "A wy głupcy usuwacie objawy".

Choroba typu rak jest często OSTATNIM ratunkiem dla duszy, człowiek szuka przyczyn toksemii ciała i umysłu, staje się uduchowiony, rozmyśla na łonie natury, wybacza, godzi się z bliskimi, wprowadza dyscyplinę, zaczyna w życiu dostrzegać i robić to co lubi. A tu mamy pigułkę z nanoplanktonem i już ciało zdrowe, duchowo, na poziomie pola energetycznego następuje jednak niewyobrażalne zwyrodnienie.

Czy mity MiT-ow sa w stanie usunac zwyrodniale pole energetyczne?
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 12:00   

Waldek, wez sie walnij w mozgoczaszke, moze Ci sie czakry zrekonfiguruja i zobaczysz jakie bzddry piszesz :evil:
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 13:22   

@Waldek

1/ Nienawisc nie przychodzi z nikad, nie mozna jej tak po prostu wylaczyc (mozna przekierowac, czesto na siebie), to jest naturalny mechanizm obronny, ktory albo jest na pierwszy rzut oka w logiczny sposob adekwatny do sytuacji, albo ma swoja geneze w przeszlosci i trafia na kozlow ofiarnych. Don't fight it, comprehend it, embrace it.

2/ Szczerze watpie, ze ktokolwiek z prawidlowo funkcjonujacym mozgowiem przentuje taka postawe - "co mi tam, i jeszcze jeden i jeszcze raz, a jak mi watroba siadzie, to se strzele przeszczep".
W zasadzie taka interpretacja zdarzen wydaje mi sie dosc siermiezna i szkodliwa .

3/ Jesli chodzi o utrzymanie zdrowia, w ciagu naszego zycia, naprawde wiele wiele rzeczy moze pojsc na opak, czlowiek to delikatne kruche urzadzenie, a jesli nie posiada WIEDZY, to majac przy tym dobre checi, wiele moze zaprzepascic.
Mechanim zbrodni i kary niewiele ma tu do rzeczy. Choc rozumiem, ze to sa Twoje doswiadczenia, i obserwacje. Jednak poobserwuj jeszcze, moze zycie zweryfikuje Twoje poglady.

4/ Choroba to nie zawsze finalny decydujacy impuls czy ogniwo. Czesto po prostu przychodzimy na swiat z tym bagazem i blagam, nie pisz, ze to cena za grzechy matki (choc i tak moze byc i bywa oczywiscie)
Ostatnio zmieniony przez _flo Śro Mar 24, 2010 13:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 14:20   

_flo napisał/a:

4/ Choroba to nie zawsze finalny decydujacy impuls czy ogniwo. Czesto po prostu przychodzimy na swiat z tym bagazem i blagam, nie pisz, ze to cena za grzechy matki (choc i tak moze byc i bywa oczywiscie)



nie-e..
Jeszcze lepiej.
To cena za grzechy w poprzednim wcieleniu 8)

Czyli jak ktos rodzi sie z choroba genetyczna, to jest to jego wina i dobrze mu tak :P :P :P

Mysle, ze dla chorego z mukowiscydoza czy fenyloketonuria poczucie winy jest wlasnie tym, czego potrzebuje najbardziej 8)

Ale jest jeszcze lepsza opcja!
Jezeli jakies dziecko urodzi sie w rodzinie, gdzie ojciec je bije, gwalci, okalecza -> to wiedz "_flo", ze to dziecko na to zapracowalo sobie w przeczlych wcieleniach, a ten ojciec po prostu "czyni swoja powinnosc".
I w ten sposob z kata robimy ofiare i vice versa :roll:

I nie warto wspolczuc, nie warto byc empatycznym, bo zaburzysz sobie wibracje, a to moze rozpier**lic czakry. A wtedy biada, oj biada :>

I pomyslec, ze to wszystko w imie "zycia w harmonii", bez nienawisci i innych emocji, ktore sa fekaliami dla ludzkiej duszy. ..

A najbardziej szokujace :shock: jest to, ze takim ezoterycznym belkotem moze byc zafascynowany czlowiek poo studiach stacjonarnych!!! :pada:
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 14:28   

Kurfa, Zenek i Flo - zajebiście wyśmienite posty !!!!!!!!
:pada:

A Waldek tak pisze i wychodzą mu sprzeczności, bo jest obecnie pod wpływem m.in. Berta "szkodnika" Hellingera 8-)

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 14:52   

zenon napisał/a:
I nie warto wspolczuc, nie warto byc empatycznym


Tu się akurat mylisz, bo Waldek aktywnie nawołuje w wielu postach do współczucia WSZYSTKIM, łącznie (a może nawet szczególnie) z psychopatami. Utkwił mi w pamięci jeden taki post, nie pamiętam już w jakim wątku, w którym Waldek wyraźnie o tym pisał - o empatii dla psychopaty. Rozwalił mnie po prostu...

Mnie tego typu dobrystyczne gadki wkurzają, ponieważ wyraźnie przeinaczają pojęcie współczucia. To tak jak z szacunkiem i miłością. Tego rodzaju pojęcia należałoby zachować dla osób na nie zasługujących, a nie szastać nimi bezwzględnie w stosunku do każdego. Współczucie należy się osobie bezbronnej, niewinnie pokrzywdzonej, cierpiącej, a nie jej oprawcy!

Nie da się jednocześnie współczuć bitemu dziecku i rodzicowi, który podnosi nań rękę. Tzn. niektórzy, zgodnie z panującą obecnie modą na relatywizm, usiłują to robić, ale ostatecznie skutkuje to utożsamianiem się z silniejszym/katem. Można zrozumieć przyczyny zachowania kata, ale ważne jest by oddzielić to od usprawiedliwiania i współczucia. Współczuć można pokrzywdzonemu dziecku, którym każdy kat sam kiedyś był, ale nie dorosłemu świadomie lub nieświadomie maltretującemu słabsze od siebie osoby. Współczucie dla takiej dorosłej osoby-krzywdziciela sprawia, że czuje się wręcz bezkarna. No bo skoro to wina ofiary, że jest ofiarą... A kat to przecież też ofiara... :faint:

Marishka
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 15:09   

Sorki, moj blad.

Wspolczujemy wszystkim.

Nie-nienawidzimy, nie-zloscimy sie, nie odczuwamy gniewu.

Nie ma to jak harmonia, rownowaga i natura :viva:
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 15:51   

M i T napisał/a:


A Waldek tak pisze i wychodzą mu sprzeczności, bo jest obecnie pod wpływem m.in. Berta "szkodnika" Hellingera 8-)

Tomek


Raczej Siergieja Łazariewa.

Hellingera jeszcze nie czytałem. Ale jak odradzasz to czuję, że na pewno wart mej uwagi. 8-)
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 16:05   

Waldek B napisał/a:
.....
Raczej Siergieja Lazariewa.
....


Nastepnym razem, jak bedziesz siegal po ksiazki szajbnietego ruska, to polecam Malachowa.

Jednak latwiej o refleksje ksztuszac sie wlasnym moczem niz gloszac nieweryfikowalny bzdury.

Uff, jak to dobrze, ze mnie wolno sie wkurzyc :D
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 16:06   

Cytat:
A najbardziej szokujace :shock: jest to, ze takim ezoterycznym belkotem moze byc zafascynowany czlowiek poo studiach stacjonarnych!!!


Zobacz sobie Zenku klasyków ezoteryki, np takiego Rudolfa Steinera. Stacjonarne: biologia, chemia, fizyka, literaturoznawstwo, doktorat z filozofii.

W swojej "Teozofii Różokrzyżowców" pisał o reinkarnacji i karmie podobnie jak Łazariew.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 16:10   

zenon napisał/a:
A najbardziej szokujace :shock: jest to, ze takim ezoterycznym belkotem moze byc zafascynowany czlowiek poo studiach stacjonarnych!!!

to nie ważne, że jest po studiach
kluczowe jest tu to, że Waldek jest zdrowy, nie ma porażenia mózgowego, nie ma złośliwej choroby genetycznej
gdyby miał to inaczej by śpiewał :-)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 16:18   

Waldek, ale jakie te wszystkie zachwycające Ciebie ezobełkoty mają przełożenie na życie w realnym świecie? Dla mnie jest to nic innego jak tylko niezwykle fascynująca ucieczka dla osoby, która nie chce zmierzyć się z realnym życiem, emocjami, problemami, etc. Można powiedzieć nawet, że bardzo elitarna i wyrafinowana, ale wciąż tylko ucieczka.

Marishka
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 16:49   

M i T napisał/a:
Waldek, ale jakie te wszystkie zachwycające Ciebie ezobełkoty mają przełożenie na życie w realnym świecie?


Ogromne. Zdrowieję, zaczynam siebie akceptować, lepiej śpię, nie odkładam rzeczy na pózniej, zaczynam rozumieć moje i rodziców błędy z przeszłości, emocje, sny, lęki i fascynacje, prostują mi się relacje z bliskimi i dalszymi ludzmi. Za dużo by pisać.

Przełożenie ma to takie jak powiedzmy dla Was psychologia, dla kogoś innego medytacja w lesie, a jeszcze dla innego może religia lub filozofia. Niby ucieczka, niby wakacje, a człowiek wraca z nowym oglądem świata i jak najbardziej przekłada się to na najróżniejsze aspekty egzystencji.

M i T napisał/a:
Dla mnie jest to nic innego jak tylko niezwykle fascynująca ucieczka dla osoby, która nie chce zmierzyć się z realnym życiem, emocjami, problemami, etc. Można powiedzieć nawet, że bardzo elitarna i wyrafinowana, ale wciąż tylko ucieczka.

Marishka


To samo mógłby ktoś napisać o waszych filmach, lekturach i przemyśleniach: Jazda drwa rąbać, dzieci robić, kozy pasać, a nie mi tu niekończące przeintelektualizowane rozkminki o filmach, dzieciach i magicznym myśleniu uskuteczniacie.

Tyle, że realny świat ludzi w typie czuciowym to w dużym procencie ich wnętrze. I bardzo dobrze.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Śro Mar 24, 2010 16:50, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 21:34   

Waldek B napisał/a:

To samo mógłby ktoś napisać o waszych filmach, lekturach i przemyśleniach

Filmy, ksiazki, muzyka, malarstwo, grafika, itp to nie sa ucieczki, a wycieczki. Ktore:
* ksztalca
* pomagaja ukazac sprawy z innej, cudzej perspektywy
* stymuluja umysl, pobudzaja ,
* pozwalaja na drenaz emocjonalny i umyslowy,
* inspiruja,
* etc...
To jest zupelnie co innego niz permanentne zabunkrowanie sie, i odciecie od rzeczywistosci.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 21:38   

Tzn ksiazki, muzyka, malarstwo to moze byc ucieczka potencjalnie..

Dla takiego Layne'a Staley'a czy Kafki sztuka byla jak najbardziej ucieczka.
No ale to byli Tworcy, artysci, a nie "konsumenci" sztuki
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 22:06   

zenon napisał/a:
Dla takiego Layne'a Staley'a czy Kafki sztuka byla jak najbardziej ucieczka. No ale to byli Tworcy, artysci, a nie "konsumenci" sztuki


To byli przede wszystkim mocno skrzywdzeni w dzieciństwie osoby, którym niestety nie udało się zmierzyć się z horrorem ich dzieciństwa by spróbować rozwiązać wynikające z tego problemy.

:sad:

Marishka
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 23:59   

Waldek B napisał/a:

W myśl zasady "hulaj dusza piekła nie ma" "leczeni" będą nadal kolekcjonować nienawiść pod beretem, obrażać, obmawiać, siedzieć przy sztucznym świetle, pracować w nocy, zasypiać o 4 nad ranem po orgiach, ładować w siebie bezmyślnie cukrowe korytko, kokainę, tony suplementów itd. Bo jest "terapia genowa".


Waldek, ale jaki możesz mieć problem z tym że ktoś urządza sobie orgie przy sztucznym świetle i potem ładuje cukrowe korytko? (przy okazji, warto zwrócić uwagę na ryzyko związane z seksem grupowym: trzeba uważać bo można zostać pominiętym!)

Czy gdzieś jest wyryte w kamieniu, że ludzie mają mieć równo poukładane pod beretem, wg mnie nie, i jeżeli matka natura zdecydowała, że uduchowieni neurotycy mają się nie rozmnażać, a zamiast nich na ziemi lepiej się sprawdzają półgłówki, to widocznie taki jest plan dla nas i zamiast się zżymać na medycynę itd., lepiej zadbać o siebie, żeby ... nie zostać pominiętym :)
_________________
I never forget a face, but in your case I'll be glad to make an exception.
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 00:00   

@Zeniu
Nie no pewnie, zatracic sie mozna dokladnie we wszystkim, ...nie wiem, w emocjach, w snach (vide ksiazka "Ptasiek")? Ale to sie imo, wtedy nazywa "naduzycie".
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 09:00   

Waldek B napisał/a:

Łazariew pisał, iż Bóg już dawno przeklinał medyków, mówiąc że daje choroby jako naturalną ochronę ducha - aby ludzie orientowali się iż w danym momencie zle postąpili, uprzytomnili sobie swoje grzechy, zastanowili się i poprawili. "A wy głupcy usuwacie objawy".

Waldku. Jak ma na imie ten Lazariew?
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 09:07   

zbiggy napisał/a:


Waldek, ale jaki możesz mieć problem z tym że ktoś urządza sobie orgie przy sztucznym świetle i potem ładuje cukrowe korytko?


Problemu nie mam, ale miałem, gdy sam tak żyłem jakiś czas. Teraz nie muszę jeść korytkowo, ani siedzieć przy sztucznym świetle. Nie dostaję już nerwicy i nie cytuję Westona za każdym razem jak widzę grubasów jedzących wuzetki. :-)

Nie zrozumcie mnie zle, nie jestem w żadnym wypadku kimś, kto chciałby komukolwiek korytka czy owej terapii genowej zakazywać, blokować, zabierać Zenonowi tą opcję, czy domagać się jakiś odgórnych policyjnych ustaw w imię mojszej prawdy. Po prostu mam opinię na temat. Dostrzegam przez własne doświadczenia paradoks: "Ludzi odrzucających duchowość i dbających głównie o zdrowie fizyczne czekać może los dinozaurów".

Hannibal napisał/a:
kluczowe jest tu to, że Waldek jest zdrowy, nie ma porażenia mózgowego, nie ma złośliwej choroby genetycznej
gdyby miał to inaczej by śpiewał


Hanni, nie wiesz tego. Rok temu otarłem się o sytuację, porównywalną w sumie tragicznością do niejednej choroby genetycznej. Co dziwne stało się to w momencie, gdy skoncentrowałem się na własnym zdrowiu cielesnym, czytałem artykuły i książki o dietach i solaryzacji, liczyłem BTW, stosowałem wilkacorę, jadłem w 100% na surowo wyłącznie dziczyznę i jagnięcinę, owoce z własnego sadu, zasypiałem po 20, biegałem i rozciągałem się na łonie przyrody, sumiennie dążyłem by realizować własne marzenia. Wszystkie starania paradoksalnie dały jakby skutek przeciwny. Upokorzony, obrażony na świat, ludzi wokół nie rozumiałem dlaczego coś takiego mnie spotyka? I to spowodowało, że w desperacji i bezsilności zacząłem drążyć temat duchowości. "Jak trwoga to do Boga" mawiają i rację mają.

Łazariew twierdzi, że musi istnieć jakiś inny duchowy rodzaj wyższej ochrony dla szczęśliwej egzystencji ludzkiej. I pisze o życiu zgodnym z boskimi zasadami wszechświata, które nijak się mają do logiki sprawiedliwości praw społecznych. Wydają się niesprawiedliwe (dlatego wywołują takie oburzenie).

To w dużej mierze ciężka kontuzja kręgosłupa uniemożliwiająca funkcjonowanie sprawiła, że z drogi logicznego materialisty powróciłem do wiary, ezoterycznej literatury i szukania Boga. W zasadzie tylko to mogłem robić przez jakiś czas. Zacząłem sobie zadawać pytania, co robiłem nie tak, czy emocje, nastawienie i uczynki przyciągają sytuacje, okoliczności? Co mogę zmienić by uzyskać harmonię i szczęście?

W "Diagnostyce Karmy" znalazłem część odpowiedzi - "choroby i wypadki to sygnał nieprzestrzegania praw kosmosu i ochrona duszy przed degeneracją". Z rozumowego punktu widzenia to absurdalne. Ale dopiero znalezienie się w ciężkim położeniu sprawiło, że podjąłem wysiłek by zmieniać charakter. Zaprzestałem odrzucać miłość, użalać się, obwiniać wszechświat. Uświadomiłem sobie moją dumę, pychę, drapieżność, agresję, wyniosłość, skłonności do obrażania, osądzania. Wreszcie pogodziłem się z ludzmi, wybaczyłem sobie i innym, zacząłem pracować nad pokorą, wdzięcznością.

Wszystko to pięknie procentuje teraz i zgodzę się z twierdzeniem, iż choroby, wypadki nie wynikają z żadnego "nieszczęśliwego przypadku", niesprawiedliwości wszechświata, trafu, losu, a są odpowiedzią na nasze poczynania i są dane przez naturę po to by leczyć duszę.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Czw Mar 25, 2010 12:36, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 09:17   

Kangur napisał/a:
Waldek B napisał/a:

Łazariew pisał, iż Bóg już dawno przeklinał medyków, mówiąc że daje choroby jako naturalną ochronę ducha - aby ludzie orientowali się iż w danym momencie zle postąpili, uprzytomnili sobie swoje grzechy, zastanowili się i poprawili. "A wy głupcy usuwacie objawy".

Waldku. Jak ma na imie ten Lazariew?


Siergiej
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 09:24   

Waldek B napisał/a:
Hanni, nie wiesz tego. Rok temu otarłem się o sytuację, porównywalną w sumie tragicznością do niejednej choroby genetycznej.

Ok, rozumiem. Ale była to sytuacja, której skutki były odwracalne, prawda?
Są ludzie dla których terapia genowa jest ostatnią deską ratunku - odzyskując zdrowie doceniliby to, nie urządzaliby orgii tylko staliby się lepszymi ludźmi
Waldek B napisał/a:
Wszystko to pięknie procentuje teraz i zgodzę się z twierdzeniem, iż choroby, wypadki nie wynikają z żadnego "nieszczęśliwego przypadku", niesprawiedliwości wszechświata, trafu, losu, a są odpowiedzią na nasze poczynania i są dane przez naturę po to by leczyć duszę.

Zależy od sytuacji, Waldku.
Czy powiedziałbyś prosto w oczy osobie niewidomej, że jej choroba jest po to, żeby leczyć jej duszę, że nie ma się czym przejmować?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 09:51   

Nie jest tak, że się nie ma czym przejmować. Odwrotnie to znak, że mamy wiele do roboty. Łazariew pisze o chorobach wzroku. Min jakie cechy charakteru, emocje, grzechy i postępki powodują te choroby. To samo jeśli chodzi o różnego rodzaju niedorozwinięte dzieci, bezpłodność, nowotwory, schizofrenię. Wszystko wg niego nie jest przypadkiem i ma przyczynę karmiczną.

Chyba nawet u Westona był taki fragment, który mnie kiedyś zdziwił i który zapamiętałem. Otóż lekarzom udało się wyleczyć chłopaka z mogolizmem lub jakoś cofniętego w rozwoju. Okazało się, iż szczęśliwie wyleczony okazał się... zboczeńcem krzywdzącym wszystkich wokoło. Stanowił o wiele większy problem dla rodziny i świata niż w czasie swej choroby. Wtedy to wydawało mi się jakieś dziwne, bez sensu. Nie pasowało nijak do dogmatów Westona, Kwaśniewskiego, Słoneckiego iż "w zdrowym ciele zdrowy duch", "przez zdrowe ciało do zdrowej psychiki, nigdy odwrotnie", "najpierw wygojenie jelit, a potem wszystko przyjdzie samo" itd.

Dopiero w Diagnostyce Karmy jest to oddziaływanie "psychika-ciało" opisane szerzej. Owszem są to koncepcje nielogiczne z rozumowego społecznego punktu widzenia "sprawiedliwości". Ale ezoteryka rządzi się innymi prawami.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Czw Mar 25, 2010 10:07, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 12:46   

Waldek B napisał/a:
Łazariew twierdzi, że musi istnieć jakiś inny duchowy rodzaj wyższej ochrony dla szczęśliwej lub nie egzystencji ludzkiej. I pisze o życiu zgodnym z boskimi zasadami wszechświata, które nijak się mają do logiki sprawiedliwości praw społecznych. Wydają się niesprawiedliwe (dlatego wywołują takie oburzenie).


Tak, dokladnie, bo sa niesprawiedliwe, nie-mierzalne, i nie weryfikowalne. W dodatku pelne sprzecznosci, nie ukladaja sie w konsekwentna calosc.
Liczebnosc Twojej probki statystycznej, Waldku, wynosi: 1 (slownie: jeden). I to wedlug Ciebie wystarczy, na tej podstawie jestes gotow wyrokowac i osadzac - ma to srogie konsekwencje, bo na tym grzaskim gruncie odbierasz niewinnym osobom prawo do wspolczucia i do poprawy ich sytuacji doczesnej. Budzi to we mnie powazny sprzeciw, i powazne emocje ("negatywne" :hihi: )
Jesli do tego jeszcze dolozyc nawolywanie do wspolczucia psychopatom (??), to rodzi sie jakas zupelnie koslawa moralnosc.
Ostatnio zmieniony przez _flo Czw Mar 25, 2010 13:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 15:01   

_flo napisał/a:
Tak, dokladnie, bo sa niesprawiedliwe, nie-mierzalne, i nie weryfikowalne. W dodatku pelne sprzecznosci, nie ukladaja sie w konsekwentna calosc.
Liczebnosc Twojej probki statystycznej, Waldku, wynosi: 1 (slownie: jeden). I to wedlug Ciebie wystarczy, na tej podstawie jestes gotow wyrokowac i osadzac - ma to srogie konsekwencje, bo na tym grzaskim gruncie odbierasz niewinnym osobom prawo do wspolczucia i do poprawy ich sytuacji doczesnej. Budzi to we mnie powazny sprzeciw, i powazne emocje ("negatywne" :hihi: )


ja też nie wierzę w te karmiczne teorie, ale bez przesady, że to co wyznaje Waldek ma srogie konsekwencje - żadnym niewinnym osobom nic nie odbiera, bo to do czego doszedł to jakiś porządek (w jego rozumieniu, nie w naszym) i zgoda we własnym wnętrzu.

O ile nie dręczy go niepokój że coś jest nie tak i jest to oszukiwanie się, to niech mu będzie na zdrowie, każdy niech znajdzie coś dla siebie, jedni toksycznych rodziców, inni analizę transakcyjną, a jeszcze inni diagnostykę karmiczną.

Przynajmniej ja widzę w podejściu do świata Waldka zmianę na lepszą, w porównaniu z okresem ok. 1.5 roku temu kiedy znalazłem to forum. (mam na myśli jakość komunikacji, a nie treści które tę przemianę wywołały, bo tego nie oceniam). Cokolwiek to jest, chyba mu służy (a pochwały psychopatów chyba przegapiłem).
_________________
I never forget a face, but in your case I'll be glad to make an exception.
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 15:18   

Nie no, ja mam na mysli logiczny wynik (=konkluzje) tego "systemu myslowego", a nie jego konsekwencje w realu, bo na szczescie Waldek nie ma takiej mocy (ani nikt z nas tutaj, podejrzewam), zeby je wprowadzic w zycie na calego.

...
I poza tym, zeby nie bylo, "jakos komunikacji" z Waldkiem zawsze byla bez zarzutu, jesli chodzi o moje doswiadczenia. Co nie zmienia faktu, ze sie z nim nie zgadzam.
Ostatnio zmieniony przez _flo Czw Mar 25, 2010 15:30, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 18:09   

Waldek, napisales, ze wybaczyles sobie i innym.

Jak to zrobiles? Jak przebiegal ten proces, krok po kroku.
I co zrobiles z negatywnymi emocjami, ktore kiedys byly?
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 21:10   

Jak przez 3 miesiące leżałem plackiem, wstawałem od czasu do czasu na 10 minut by postać i poboleć, to dużo rozmyślałem nad moim dotychczasowym życiem. Z desperacji przewertowałem tony literatury ezoterycznej, min "Medycyna, dusza i cuda", "Powrót do zdrowia", "Potęga podświadomości", "Teozofia różokrzyżówców", "Proś a będzie ci dane" wreszcie wywiady z Łazariewem oraz książkę Marjana Ogorevca. To był pierwszy krok.

Wszędzie tam była mowa o unikaniu obrażania się, o wybaczaniu, pojednaniu się, uzdrowieniu związków z innymi, pokorze, wierze jako ważnych składnikach w procesie zdrowienia.

No i w takiej sytuacji trwogi, życia i śmierci, widma kalectwa, człowiek jest w stanie łatwiej chcieć szczerze wybaczać - to drugi krok. Nie ma się już takiej ciężkości, hardości, dumy, wstydu, oporów, nie jest się już takim zaciętym, honorowym i nieprzejednanym.

Co do emocji były one silnie negatywne, gdyż nie rozumiałem wielu spraw, widziałem je tylko z wąskiej perspektywy jednego egocentrycznego życia, oceniałem postępowanie swoje i innych racjonalistyczną logiką rozumową, egalitarnym prawem społecznym. Z perspektywy diagnostyki karmy i logiki duchowej te zdarzenia widzi się inaczej, więc i emocje odnośnie wydarzeń z czasem uległy zmianie.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 21:47   

Waldek B napisał/a:
Wszędzie tam była mowa o unikaniu obrażania się, o wybaczaniu, pojednaniu się, uzdrowieniu związków z innymi, pokorze, wierze jako ważnych składnikach w procesie zdrowienia.


Czyli wyparcie i klasyczny dobryzm? I Colin Tipping do kompletu :faint: . Bycie dobrym i lubianym za wszelką cenę, zawsze i przez wszystkich? I oczywiście wszechobecna pokora, która mnie osobiście bardzio źle się kojarzy.

Waldek B napisał/a:
Co do emocji były one silnie negatywne, gdyż nie rozumiałem wielu spraw, widziałem je tylko z wąskiej perspektywy jednego egocentrycznego życia, oceniałem postępowanie swoje i innych racjonalistyczną logiką rozumową


Waldek, ale wszystkie emocje są po to, by je odczuwać, przeżywać (adekwatnie), a nie racjonalizować, tłumić czy wypierać. Ja z tego opisu wnioskuję, że doszedłeś do wniosku, że odczuwanie tak silnych emocji, to tylko i wyłącznie Twoja wina i że należy coś z tymi emocjami zrobić. A że na osoby/wydarzenia wywołujące w Tobie takie uczucia nie miałeś wpływu, to postanowiłeś "coś" zrobić ze swoimi uczuciami (bo dowiedziałeś się, że na to masz wpływ). Czy się mylę?

Marishka

P.S. Mam taką swoją "teorię", że te wszystkie ezoteryczno-newageowo-sekretne trendy są bardzo na rękę, powiedzmy, "rządzącym". Osoba pokorna, tolerancyjna, wypierająca złość i inne niewygodne uczucia, deklarująca bezwzględną miłość i szacunek do wszystkich, wyznająca autorytety, skupiająca się na bliżej nieokreślonej "duchowości" (zamiast na konkretnych uczuciach, osobach, wydarzeniach), etc., jest osobą bezpieczną, przewidywalną, poszłuszną, a co za tym idzie - łatwiej sterowną. Nie będzie się oburzać w obliczu niegodziwości, bo nauczyła się skutecznie tłumić w sobie wściekłość. Będzie się godziła na to, co zostanie je przedstawione jako słuszne i konieczne, bo nauczyła się wszystko tolerować i każdemu przyznawać rację. Może jeszcze ten temat rozwinę, na razie nie mam ku temu możliwości, stąd takie przerysowanie w skrócie :)
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 22:28   

Cytat:
Ja z tego opisu wnioskuję, że doszedłeś do wniosku, że odczuwanie tak silnych emocji, to tylko i wyłącznie Twoja wina i że należy coś z tymi emocjami zrobić. A że na osoby/wydarzenia wywołujące w Tobie takie uczucia nie miałeś wpływu, to postanowiłeś "coś" zrobić ze swoimi uczuciami (bo dowiedziałeś się, że na to masz wpływ). Czy się mylę?


No mylisz się, bo wg diagnostyki karmy każdy ma wpływ na wszystkie oosoby i wydarzenia w życiu.

Cytat:

P.S. Mam taką swoją "teorię", że te wszystkie ezoteryczno-newageowo-sekretne trendy są bardzo na rękę, powiedzmy, "rządzącym". Osoba pokorna, tolerancyjna, wypierająca złość i inne niewygodne uczucia, deklarująca bezwzględną miłość i szacunek do wszystkich, wyznająca autorytety, skupiająca się na bliżej nieokreślonej "duchowości" (zamiast na konkretnych uczuciach, osobach, wydarzeniach), etc., jest osobą bezpieczną, przewidywalną, poszłuszną, a co za tym idzie - łatwiej sterowną. Nie będzie się oburzać


Mnie się wydaje, że częściej bywało odwrotnie. Tymi krewkimi, honorowymi egalitarystami, którzy się łatwo litują, oburzają, stają w obronie biednych o wiele łatwiej sterować. Łatwiej ich podpuścić, podjudzić, sprawić że łykną prowokację.

Taki ezo-newagowiec myśliciel nie ogląda obamiającej telewizji (nie ma przecież telewizora), nie czyta polityki tylko "Czwarty wymiar" i "Nieznany świat" raz na miesiąc. Nie pójdzie zazwyczaj na manifę popierającą polityków (by ich promować), nie pójdzie na manifę przeciw politykom (by ich jeszcze lepiej promować), ani na manifę anty wojenną (by promować wojnę), ani na samą wojnę, ani nawet do wojska. :hah:

Najlepszym mięsem armatnim są zazwyczaj egalitarni, krewcy, impulsywni ludzie reagujący bardzo gwałtownie i emocjonalnie. Najpierw rzucają cegłą, obrażają się i przeklinają do 5 pokolenia, a potem dopiero powoli dochodzą i myślą czy mieli aby wszystkie informacje by tak postąpić.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Czw Mar 25, 2010 22:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 22:32   

Waldek B napisał/a:
Jak przez 3 miesiące leżałem plackiem, wstawałem od czasu do czasu na 10 minut by postać i poboleć, to dużo rozmyślałem nad moim dotychczasowym życiem. Z desperacji przewertowałem tony literatury ezoterycznej, min "Medycyna, dusza i cuda", "Powrót do zdrowia", "Potęga podświadomości", "Teozofia różokrzyżówców", "Proś a będzie ci dane" wreszcie wywiady z Łazariewem oraz książkę Marjana Ogorevca. To był pierwszy krok.

Wszędzie tam była mowa o unikaniu obrażania się, o wybaczaniu, pojednaniu się, uzdrowieniu związków z innymi, pokorze, wierze jako ważnych składnikach w procesie zdrowienia.

Sam Lazriew pisze, ze czytac to jeszcze malo, trzeba zrozumiec co sie czyta i zastosowac. Nie kazdy to potrafi. Najpierw trzeba dac zeby cos otrzymac.
Cytat z wypowiedzi samego Lazariewa.
Cytat:
Если человек, прочитав мои книги, понял, что счастье – это, в первую очередь, любовь и жертвенность, у него вспыхивает внутренняя энергия. Именно эта энергия любви позволяет измениться глубинно и масштабно. А другие услышали, что, прочитав мои книги, можно выздороветь и улучшить свою судьбу. Они ходят на семинары и выступления, читают следующие книги с желанием забрать, получить, а об отдаче забывают. И у них нет совершенно никаких изменений. Более того, информация в книгах дает ускорение всем процессам – и позитивным, и негативным. Поэтому людям жадным и завистливым читать мои книги вредно для здоровья. Они, впрочем, книг и не читают, ведь у каждого человека есть интуиция.

Никакие знания не изменят человека, на первое место поставившего свою корысть. Никакие книги не помогут тому, кто отрекается от любви сознательно, предпочитая материальные, духовные или чувственные блага. Перед тем как получить, сначала нужно что-то отдать.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 22:34   

Waldek B napisał/a:
wg diagnostyki karmy


Tyle, że ja nie mówiłam o "diagnostyce karmy" i poglądach jej ojców-założycieli, ale o Twoich własnych (świadomych lub nie) odczuciach.

Marishka
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 22:35   

M i T napisał/a:
Waldek B napisał/a:
Wszędzie tam była mowa o unikaniu obrażania się, o wybaczaniu, pojednaniu się, uzdrowieniu związków z innymi, pokorze, wierze jako ważnych składnikach w procesie zdrowienia.


Czyli wyparcie i klasyczny dobryzm? I Colin Tipping do kompletu :faint: . Bycie dobrym i lubianym za wszelką cenę, zawsze i przez wszystkich? I oczywiście wszechobecna pokora, która mnie osobiście bardzio źle się kojarzy.


a nie może być to autentyczna postawa po prostu?
kiedy mój synio wsadzi mi palec do oka albo walnie w czoło jakąś lokomotywą to czy ja jestem wyznawcą dobryzmu, że na niego nie jestem zły? (inaczej bym zapewne spojrzał
na takie zdarzenie gdyby jego sprawcą był ktoś inny).

autentyczność jest tu kluczem bo zgadzam się że tłumienie i oszukiwanie się że nic się nie stało nie da dobrych rezultatów.
No ale co jeżeli wykształcę w sobie autentyczną postawę wobec świata, tak że będę uważać wszystkich leszczy za takich moich nieświadomych synków? Ktoś się wpycha przede mnie, wymusza pierwszeństwo, a ja nic, tylko stoicka apathea. No może z wyjątkiem moich jakichś słabszych momentów, kiedy daję takiemu delikwentowi odczuć mój gniew. Albo unikam kontaktów z nim jeżeli to regularny kontakt i uznam, że nie warto wchodzić w konflikt.
Jest możliwe coś takiego? Tzn. ja nie chodzę nabandyczony z myślą o tym "jacy ci ludzie są podli, zaraz coś mi zrobią nieprzyjemnego, muszę ich ukarać i jakoś się wyładować" tylko jestem raczej wyluzowany i jak ktoś się np. wpycha przede mnie do autobusu to zwykle nie wzbudza to we mnie silnych emocji, chociaż jak mam słabszy dzień to zdarza mi się nadepnąć mu na nogę za karę :)
_________________
I never forget a face, but in your case I'll be glad to make an exception.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 22:35   

Waldek, wzięte z dzisiejszego mojego dnia:

Gdy ustalałem jakieś biurowo-organizacyjne sprawy, doszło mimochodem do wymiany zdań między mną a dwiema koleżankami z pracy. Zaczęło się od tematu Tima Burtona i jego mrocznych baśnidełek. Koleżanka, doskonały plastyk po Wiśniczu w wieku ok. 50, rzekła, że w ogóle to ona nie lubi Burtona. Ja zdziwiony pytam, dlaczego artysta może nie akceptować takiego kina, a ta że w swoim wieku już takich klimatów nie toleruje ze względu na bliższe niż dalsze widmo śmierci.
No ok, myślę sobie, a po chwili wywaliłem, że ja z tym lękiem żyję od dziecka. I godzę go z poczuciem szczęścia osobistego ( w domyśle: uczuciowego), więc wiem co ona może czuć, będąc na dodatek weteranką frustrującego, wieloletniego związku. Ponadto, niewierząca - tak jak ja. Włączyła się po chwili inna koleżanka, wydalając dobrystyczne przesłanie, że jak można nie ufać wszystkim ludziom, bo wszyscy są dobrzy - ona lubi każdego. Używała ciągle słowa "trzeba". I tak posypał się dobryzmowski bełkot, cytuję: "trzeba myśleć pozytywnie", "trzeba wierzyć w boga, to pomaga się uśmiechać, być wesołym", "trzeba ufać ludziom". I to wszystko powiedziała osoba, która knuje, kłamie, intryguje, podkłada świnie, w obliczu strachu/stresu panikuje kolebiąc się pomiędzy zawaleniem swej pracy a wyżywaniem się w tym samym momencie na przypadkowych osobach - projektując na nich błędy.
Gdy tak gadaliśmy przez chwilę, pojąłem, że toczę dialog z bio-manekinem opętanym działaniem nieświadomości. Mimo mojego stanu szczęścia, potrafiła mi "trzeba - ć" o miłości do każdego. Zasugerowałem coś o adekwatności emocji wobec danej sytuacji. Reakcją był frazes pt. "ja tam mam swoje przekonania". No toż ja wiem - odparłem i skończył się dialog 8-)

Dobryzm jest jak zaraza - prawie za każdym razem ten sam scenariusz: regularni intryganci, zaprzeczacze, notoryczni wypieracze i pozaplecowi knowacze mają zawsze najwięcej do powiedzenia o "negatywnych" uczuciach i nawołują do pozytywnego myślenia. Nie da się z nimi konstruktywnie gadać o jakichkolwiek problemach - natychmiast zmieniają temat, transformują w emocjonalne roboty i wydrukowywują z siebie dobrystyczne pakiety.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Mar 25, 2010 22:47, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 22:37   

Kangur, by móc coś dać, trzeba najpierw to w sobie posiadać (zbudować, wykształcić, wychodować, etc.). Nie da się nalać z pustego naczynia.

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 22:43   

zbiggy napisał/a:
a nie może być to autentyczna postawa po prostu?
kiedy mój synio wsadzi mi palec do oka albo walnie w czoło jakąś lokomotywą to czy ja jestem wyznawcą dobryzmu, że na niego nie jestem zły? (inaczej bym zapewne spojrzał na takie zdarzenie gdyby jego sprawcą był ktoś inny).


Zbiggy, dlaczego najważniejszą częśc zdania zawarłeś w nawiasie? Zanim doczytałam do nawiasu, myślałam, że coś Ci się pokićkało, skoro przytaczach tak absurdalny przykład z dzieckiem.

Rozwijając Twój przykład, dobryzm polega właśnie na tym, że jak Cie "walnie w czoło" jakiś zbir na ulicy, to Ty z uśmiechem mu podstawisz jeszcze inną część ciała. I na dodatek podziękujesz mu za to wzbogacające Twoją duchowość doświadczenie. Nie mówiąc już o automatycznym wybaczeniu.


zbiggy napisał/a:
Tzn. ja nie chodzę nabandyczony z myślą o tym "jacy ci ludzie są podli, zaraz coś mi zrobią nieprzyjemnego, muszę ich ukarać i jakoś się wyładować"


Zbiggy, ale dlaczego widzisz tylko skrajności - albo wszyscy są kochani i wspaniali, albo wszyscy są podli? Jak ktoś dzieli świat tylko na takie kategorie, to ja nie dziwię się, że będzie wolał z dwojga złego wybrać właśnie dobryzm. A my z Tomkiem cały czas usiłujemy zwrócić uwagę na ADEKWATNE reagowanie na ludzi i sytuacje. A żeby móc reagować adekwatnie, trzeba najpierw mieć rozeznanie w swoich uczuciach i ich źródłach.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Mar 25, 2010 22:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 22:48   

M i T napisał/a:
Kangur, by móc coś dać, trzeba najpierw to w sobie posiadać (zbudować, wykształcić, wychodować, etc.). Nie da się nalać z pustego naczynia.

Marishka

Zdziwilem sie bardzo czytajac to co napisalas. Kazdy z nas ma cos, co moze dac za darmo: usmiech, dobre slowo, powiedziec dziekuje albo przepraszam.
A ty zaraz podchodzisz do sprawy materialistycznie. Takie amerykanskie albo grizzlirowskie.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 22:52   

M i T napisał/a:

Zbiggy, dlaczego najważniejszą częśc zdania zawarłeś w nawiasie? Zanim doczytałam do nawiasu, myślałam, że coś Ci się pokićkało, skoro przytaczach tak absurdalny przykład z dzieckiem.

Rozwijając Twój przykład, dobryzm polega właśnie na tym, że jak Cie "walnie w czoło" jakiś zbir na ulicy, to Ty z uśmiechem mu podstawisz jeszcze inną część ciała. I na dodatek podziękujesz mu za to wzbogacające Twoją duchowość doświadczenie. Nie mówiąc już o automatycznym wybaczeniu.


no chyba oczywiste jest z moich przykładów, że jeżeli zdarza się, że wymierzam karę za wpychanie się przede mnie do środków transportu (nieuchronność takiej kary waha się w okolicach 10%), to kara za walnięcie w czoło będzie bardziej dotkliwa i nieuchronna.
A te jakieś automatyczne wybaczanie i nadstawienie drugiego policzka, to jest jakiś model teoretyczny niespotykany w prawdziwym świecie, więc polemizujecie z czymś czego nie ma.

No chyba że Waldek na takie pacnięcie w czoło przez zbira zareagowałby z wdzięcznością, wtedy niestety ale też go nie rozumiem :) Waldek, czy mogę prosić o komentarz w tej sprawie?
_________________
I never forget a face, but in your case I'll be glad to make an exception.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 23:00   

Kangur napisał/a:
A ty zaraz podchodzisz do sprawy materialistycznie.


Kangur, ja się ustosunkowałam do wklejonego przez Ciebie cytatu w którym mowa była m.in. o miłości. Uśmiech czy miłe słowa to pestka, myślałam, że mówimy o głębszych pojęciach, takich jak np. miłość, współczucie, szacunek, etc.

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 23:03   

zbiggy napisał/a:
A te jakieś automatyczne wybaczanie i nadstawienie drugiego policzka, to jest jakiś model teoretyczny niespotykany w prawdziwym świecie, więc polemizujecie z czymś czego nie ma.


Zbiggy, gdyby nie było takiego zjawiska (albo nawoływania do tego), to nie pisałabym o tym. Wystarczy, że np. włączysz sobie w nocy z niedzieli na poniedziałęk TrUjkową "Dobronockę" i jeśli wsłuchasz się uważnie, to zrozumiesz, o co mi biega.

Marishka
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Czw Mar 25, 2010 23:06   

M i T napisał/a:
Kangur napisał/a:
A ty zaraz podchodzisz do sprawy materialistycznie.


Kangur, ja się ustosunkowałam do wklejonego przez Ciebie cytatu w którym mowa była m.in. o miłości. Uśmiech czy miłe słowa to pestka, myślałam, że mówimy o głębszych pojęciach, takich jak np. miłość, współczucie, szacunek, etc.

Marishka

Ja tez tak myslalem.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 06:10   

zbiggy napisał/a:


jeżeli zdarza się, że wymierzam karę za wpychanie się przede mnie do środków transportu (nieuchronność takiej kary waha się w okolicach 10%), to kara za walnięcie w czoło będzie bardziej dotkliwa i nieuchronna.
A te jakieś automatyczne wybaczanie i nadstawienie drugiego policzka, to jest jakiś model teoretyczny niespotykany w prawdziwym świecie, więc polemizujecie z czymś czego nie ma.

No chyba że Waldek na takie pacnięcie w czoło przez zbira zareagowałby z wdzięcznością, wtedy niestety ale też go nie rozumiem :) Waldek, czy mogę prosić o komentarz w tej sprawie?


Pasuje tu cytat z samego twórcy diagnostyki karmy:

Cytat:
Jeśli mnie uderzono i ja, zgodnie z prawem, oddałem pięścią, to nie znaczy, że mogę zrobić to samo energetycznie. To są całkowicie różne poziomy. Przy uderzeniu pięścią cierpi tylko jeden człowiek - winowajca. Przy uderzeniu energetycznym, gdy człowiek związany jest na poziomie pola ze wszystkimi swoimi krewnymi i dziećmi, uderzenie idzie na cały ród. A w odpowiedzi idzie zwrotne ukaranie agresora i jego rodu.

Z wrogami na zewnątrz można walczyć, ale wewnętrznie powinno się ich kochać. Takie właśnie wewnętrzne przyjmowanie tego, co się zdarza, pozwala człowiekowi być zdrowym.

Silny stres, nie zgadzanie się z czymś lub ubolewanie nad przeszłością, wzmocnione emocjonalnie, pozostają w podświadomości i prowokują poważne choroby, ponieważ tworzą deformacje struktur pola.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 06:17   

Cytat:
Z wrogami na zewnątrz można walczyć, ale wewnętrznie powinno się ich kochać.

IMO to hipokryzja
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 07:06   

_flo napisał/a:

odbierasz niewinnym osobom prawo do wspolczucia i do poprawy ich sytuacji doczesnej. Budzi to we mnie powazny sprzeciw, i powazne emocje ("negatywne"


Dało mi to powyżej i posty Zenona trochę do myślenia. Najwidoczniej napisałem moje przemyślenia za szybko i pominąłem lekko pewne bardzo istotne rzeczy. Wyszło trochę autorytarnie i może nawet drapieżnie za co przepraszam. Nie wiem czy uzupełniając nie wzbudzę jeszcze większego waszego sprzeciwu i emocji negatywnych :faint: , ale spróbuję.

Wg diagnostyki karmy nikt nie jest niewinny. Jednak ten fakt nie odbiera prawa do współczucia. Ani tym bardziej do wolnego wyboru środków i metod poprawy lub pogorszenia swojej sytuacji doczesnej.

Insulina w zastrzykach, melatonina w tabletkach, też poprawiać miały sytuację doczesną. Miały uzdrawiać, a doprowadziły w dłuższej perspektywie do przeniesienia się chorób na inne organy, oraz ułatwiły degenerowanie psychiki-duszy. Co nie znaczy, że nie można współczuć ludziom chorym, uzależnionym od leków, zamotanym. Każdy z nas był kiedyś pobłądzony, chory, jakieś leki brał, więc spokojnie da radę współczuć.

Łazariew pisze, że jeśli za terapią genową nie pójdzie holistycznie rozwój duchowy-praca nad psychiką, to nanorobociki podzielą los tabletkowej melatoniny czy insuliny. Tzn będą usuwać objawy karmiczne, bez dotykania ich prawdziwych przyczyn. A że, siła metody będzie wielokrotnie większa niż w przypadku melatoniny, to i skutki negatywne mogą być wielokrotnie większe.

Mnie jego pisanie przekonuje, ale jak bardzo trafnie napisałaś - to jest 1, słownie jeden kamyczek do góry forumowej, opinia słownie jednego, która nie ma ŻADNEJ mocy odbierania opinii Tobie, Zenonowi czy komukolwiek.

Mam nadzieję, ze teraz jest lepiej.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 07:44   

Hannibal napisał/a:
Cytat:
Z wrogami na zewnątrz można walczyć, ale wewnętrznie powinno się ich kochać.

IMO to hipokryzja


Może "kochać" to faktycznie przesada, ale wstaw tam "nie nienawidzić". Lepiej? Zdrowiej?

Pamiętam, iż wielokrotnie między sobą całkiem ostro "walczyliśmy" na argumenty. Czy nie lepiej czuliśmy się walcząc z "chłodną głową", gdy za słowami nie szły silne energetycznie emocje nienawiści, pogardy, ubolewanie nad "głupotą" drugiej strony, sarkazm oraz złośliwa ironia?
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Pią Mar 26, 2010 07:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 08:15   

Waldek B napisał/a:
Pamiętam, iż wielokrotnie między sobą całkiem ostro "walczyliśmy" na argumenty. Czy nie lepiej czuliśmy się walcząc z "chłodną głową", gdy za słowami nie szły silne energetycznie emocje nienawiści, pogardy, ubolewanie nad "głupotą" drugiej strony, sarkazm oraz złośliwa ironia?

No tak, ale ja Ciebie nie traktowałem jako wroga, ale jako osobę, z którą warto toczyć dyskurs o sprawy zdrowotno-żywieniowe.
Nie było w moich emocjach nienawiści, czy pogardy.
Używam czasem dosadnych słów, ale czynię to zawsze podświadomie w celu wywołania ŻYWEJ dyskusji, kiedy to uzyskanie różnych punktów widzenia jest wielce prawdopodobne
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 08:18   

Waldek B napisał/a:

Pasuje tu cytat z samego twórcy diagnostyki karmy:

Cytat:
Jeśli mnie uderzono i ja, zgodnie z prawem, oddałem pięścią, to nie znaczy, że mogę zrobić to samo energetycznie. To są całkowicie różne poziomy. Przy uderzeniu pięścią cierpi tylko jeden człowiek - winowajca. Przy uderzeniu energetycznym, gdy człowiek związany jest na poziomie pola ze wszystkimi swoimi krewnymi i dziećmi, uderzenie idzie na cały ród. A w odpowiedzi idzie zwrotne ukaranie agresora i jego rodu.

Z wrogami na zewnątrz można walczyć, ale wewnętrznie powinno się ich kochać. Takie właśnie wewnętrzne przyjmowanie tego, co się zdarza, pozwala człowiekowi być zdrowym.


z tego wynika, że reakcja "fight or flight" w odpowiedzi na agresję jest jak najbardziej w porządku również dla Waldka. to na poziomie fizycznym.

różnica występuje na poziomie energetycznym, dla mnie jest to sprawa pomiędzy podmiotem i obiektem agresji, MiTy do tego dołączają ich rodziców, a Waldek wszystkich krewnych i dzieci.

druga różnica, to w ocenie takiego agresora, ja widzę że wylazła z niego część ego zwana "zbuntowanym dzieckiem" żeby sprawdzić gdzie są granice, MiTy widzą tu skrzywdzone przez rodziców dziecko, a Waldek uważa, że koleś jest w porządku (a nawet przez chwilę go kochał, ale przestał po tym jak mu Hani wytknął hipokryzję)
_________________
I never forget a face, but in your case I'll be glad to make an exception.
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 12:17   

Waldek B napisał/a:

Dało mi to powyżej i posty Zenona trochę do myślenia


No. Bo bylo przesiakniete emocjami. Emocje imo po to sa, daja do myslenia, te pozytywne i te negatywne.
Wiesz Waldek, staram sobie przelozyc to co Ty i Lazariew piszecie na moje pojmowanie pewnych zjawisk. Na przyklad mam wrazenie, ze wiem skad sie u niego bierze potepienie dla "uderzen energetycznych", ktore godza w cala "familie".

Bo rzeczywiscie, jesli pielegnujemy nienawisc, nie rozumiemy skad sie wziela, i przez to mimowolnie przekierowujemy na inne osoby, to ona traci swoj sens. Na przyklad z z fizjologicznego punktu widzenia powoduje utrzymywanie sie wysokiego poziomu kortyzolu (a to oznacza chorobska, oslabiony uklad odpornosciowy, etc.).

Ale chwilowa adekwatna zlosc to jest oznaka witalnosci i zdrowia, na przyklad podbija na moment adrenaline. Imo, to jest pozadany objaw, i wrecz stanowi o atrakcyjnosci, rowniez seksualnej.

Caly szkopul w tym, ze ciezko jest sie naumiec poslugiwac swoimi emocjami, rowniez tymi negatywnymi, - wylapac je i wyrazic.
Ostatnio zmieniony przez _flo Pią Mar 26, 2010 12:31, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 12:39   

kosz
Ostatnio zmieniony przez _flo Pią Mar 26, 2010 12:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 13:15   

Zbiggy miażdżysz jak zwykle :hah:

O tym kochaniu wroga to pisze Łazariew. Ja do tego jeszcze nie dorosłem. Zresztą jak typowy koziorożec nie mam takich prawdziwych wrogów więc mogę aktualnie jedynie teoretyzować. Były takie okresy gdy nienawidziłem i uznawałem za wrogów np nauczycieli matematyki, rodziców, siostrę, księży, biurokratów, lekarzy, farmaceutów, krytyków sztuki, malarzy abstrakcjonistów. :what: Ale to byli wrogowie tylko w mojej chorej głowie. Grozniejsza dla mnie samego była pogarda i nienawiść, którą hodowałem.

A zasada miłości do całego istnienia - nic nowego. Było w wielu tradycjach i religiach. Tu akurat chodzi o koncepcję ludzi, jako komórek tego samego ciała boga-wszechświata podlegających temu samemu prawu. Kiedy komórki przez pokolenia pielęgnują nienawiść, to powstaje coś w rodzaju raka i degenerują się całe rody. Jeśli przyjmiemy, że inny człowiek (w tym i wróg) to "inny ja", inna wersja mnie, podobna komórka w ciele kosmosu. Być może osobnicy na wysokim poziomie rozwoju faktycznie mogą na wszystkich wokoło patrzeć "jak na innego siebie", albo lepiej "jak na własne dzieci".
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 14:05   

_flo napisał/a:

mam wrazenie, ze wiem skad sie u niego bierze potepienie dla "uderzen energetycznych", ktore godza w cala "familie".

Bo rzeczywiscie, jesli pielegnujemy nienawisc, nie rozumiemy skad sie wziela, i przez to mimowolnie przekierowujemy na inne osoby, to ona traci swoj sens. Na przyklad z z fizjologicznego punktu widzenia powoduje utrzymywanie sie wysokiego poziomu kortyzolu (a to oznacza chorobska, oslabiony uklad odpornosciowy, etc.).


No i tu akurat pięknie się spotyka ezoteryka i logika. 8-)
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 15:53   

Waldek B napisał/a:
Wg diagnostyki karmy nikt nie jest niewinny. Jednak ten fakt nie odbiera prawa do współczucia.


I takie właśnie twierdzenie uważam za chore i szkodliwe. Zresztą nie różni się to chrześcijańskiego pojęcia grzechu - każdy jest grzesznikiem, od urodzenia, bezwzględnie. :faint:

Wedle takiej "diagnostyki", kilkumiesięczne dziecko zakatowane przez rodziców na śmierć "nie było niewinne". No tak! Przecież jak się czyta o takich zbrodniacgh, niemal zawsze pada ten sam argument z ust mordercy - "bo dziecko płakało!" (czytaj - było winne mojej frustracji i agresji i samo się prosiło by je zatłuc).

Wedle takiej "diagnostyki", kobieta ewidentnie molestowana przez pana Gapika "nie była niewinna". Jej winą pewnie było to, że nie dość, że się dorobiła problemów w życiu prywatnym, to jeszcze musiała się zgłosić do tak zacnego profesora w obcisłych spodniach i bluzeczce bez rękawków! A co za tym idzie, każdy gwałciciel dobrze wie - to ona prowokowała i sama się o to prosiła!

Wedle takiej "diagnostyki", osoba, do której mieszkania się włamano i okradziono, "nie była niewinna", bo po cholerę w tym akurat mieszkaniu mieszkała i na dodatek po cholerę miała cokolwiek do skradzenia!

Wedle takiej "diagnostyki", osoba, której podano niewłaściwy lek lub wycięto nie to co trzeba w szpitalu, "nie była niewinna", bo bezczelnie zachorowała i musiała się do tego szpitala zgłosić.

Wedle takiej "diagnostyki", osoba będąca DDA też "nie jest niewinna", bo to przecież przez nią kochający tatuś musiał chlać i prać mamusię! Nie mówiąc już o każdym niechcianym dziecku, które przecież jak wiadomo (dziękuję ci, o wielka i wspaniała diagnostyka karmy!) jest jaknajbardziej winne tego, że przysło na świat i pokrzyżowało plany mamusi i tatusia (które pewnie gdyby nie ono nigdy by ze sobą nie byli, a tak musieli się, biedacy, poświęcić).

Taka "diagnostyka" jest niczym innym, jak doskonałą obroną świętości rodziców i im podobnych autorytetów. Mówisz o współczuciu. Ale posługując się taką "diagnostyką" łatwo jest współczuć oprawcy. Bo skoro nikt nie jest niewinny, a oprawca też jest ofiarą, to dochodzi do rozproszenia naszej uwagi i odwrócenia jej od ofiary. No i mamy oskarżanie ofiary o to, że sama sobie jest winna, albo że widocznie coś musiała zrobić nie tak, skoro wywołało to taką reakcję oprawcy.

A ja dalej będę podkreślać, że współczucie należy się tylko i wyłącznie osobie pokrzywdzącej i cierpiącej. Można zrozumieć przyczyny zachowania oprawcy, można współczuć cierpieniu małego dziecka, jakim ten oprawca kiedyś był, ale współczucie dla dorosłego oprawcy uważam za straszliwą pomyłkę naszych czasów i kolejny policzek wymierzony ofiarom.

Marishka

P.S. Jest taka prawidłowość, że jeśli nie mamy współczucia dla swojego własnego cierpienia, to nie będziemy w stanie autentycznie współczuć innej cierpiącej osobie, ofierze. Co więcej, jej cierpienie będzie nas tylko jeszcze bardziej , bo będzi eprzypominało o naszym wypartym cierpieniu. "Jak to, ona śmie narzekać i mówić o swojej krzywdzie? Ależ ja byłam o wiele bardziej pokrzywdzona i nie narzekam". Obwinia się więc inne ofiary, tak jak - w dzieciństwie - obwiniło się siebie za to, co robili nam rodzice! I usprawiedliwia się oprawcę dokładnie tak, jak usprawiedliwiało się w dzieciństwie rodziców.
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Mar 26, 2010 15:58, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 16:13   

Cytat:
Wedle takiej "diagnostyki", kilkumiesięczne dziecko zakatowane przez rodziców na śmierć "nie było niewinne". No tak!


Z perspektywy racjonalnej masz absolutną rację, dziecko jest niewinne.

Natomiast jeśli istnieje reinkarnacja i wędrówka dusz, to mogło ono np. w poprzednim wcieleniu atakować własne dzieci i teraz zgodnie z zasadami wszechświata przyjmuje swoją karmę. To jednak nie zmienia faktu, że rodzice krzywdzący dziecko dokładają sobie i temu dziecku własny nieciekawy "bagaż".
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 16:52   

Waldek B napisał/a:
Natomiast jeśli istnieje reinkarnacja i wędrówka dusz, to mogło ono np. w poprzednim wcieleniu atakować własne dzieci i teraz zgodnie z zasadami wszechświata przyjmuje swoją karmę.


Jeez, Waldek, naprawdę nie dostrzegasz szkodliwości wiary w takie twierdzenia? Dzięki temu, każdy może z czystym twierdzeniem powiedzieć, "nic na to nie poradzę, taką mam karmę!" A rodzic piorący swoje dziecko może powiedzieć, że przecież ten "rozbrykany bahor" niewątpliwie w poprzednim wcieleniu był potworem, więc należy mu karmę poprawić piorąc go zawczasu.

Ja nie widzę żadnego innego myślenia niż racjonalne, bo nie możesz mieć pewności co do tego, czy te karmy-szmarmy istnieją czy nie, ale możesz mieć pewność, że bijąc to dziecko, kształtujesz pewny typ osobowości, i to nie żadna tam karma będzie miała realny wpływ na jego życie, tylko każdy wymierzony mu klaps.

Waldek, może zamiast po raz kolejny pisać "według diagnostyki karmy..." czy "według Łazariewa...", napisz wprost o SWOICH uczuciach, poglądach i postrzeżeniach. Czy takie postrzeganie rzeczywistości i pojęcia winy czy współczucia według CIEBIE jest zdrowe, korzystne, adekwatne, etc.? Nie według jakichś guru i ich teorii, ale według z krwi i kości składającego się Waldka! Według autentycznego głosu Twojego sumienia i ciała...

Czy widząc na ulicy rodzica szarpiącego i klapsującego dziecko nie odczuwasz żadnego poruszenia, żadnego wewnętrznego oburzenia? Czy patrząc na zapłakaną twarzyczkę tego dziecka potrafisz z czystym sumieniem powiedzieć w głębi swej duszy "widocznie taka jest jego karma, to dziecko nie jest bez winy"? Czy na widok napastowanej/molestowanej/gwałconej kobiety nie otwiera ci się przysłowiowy nóż w kieszeni? Czy zamiast tego pojawia się myśl, że widocznie w poprzednim wcieleniu kobieta ta musiała być dziwką, albo że jej oprawca to godny miłości i współczucia człowiek, tylko dlatego, że składa się z krwi i kości podobnie jak Ty?

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Mar 26, 2010 16:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 17:19   

Cytat:
Dzięki temu, każdy może z czystym twierdzeniem powiedzieć, "nic na to nie poradzę, taką mam karmę!" A rodzic piorący swoje dziecko może powiedzieć, że przecież ten "rozbrykany bahor" niewątpliwie w poprzednim wcieleniu był potworem, więc należy mu karmę poprawić piorąc go zawczasu.


Mam odczucie, że próbujecie za wszelką cenę wypaczyć ezoterykę na jakiś patologiczny sposób. W moim zrozumieniu jest odwrotnie niż piszecie. Nikt nie może tego mówić z czystym twierdzeniem, co wy tu napisaliście, ani ten rodzic ani ten drugi cwaniak, bo w ten sposób postępuje zle i sam sobie "grabi" na przyszłość nieszczęścia w tym i w następnych żywotach.

Cytat:

Czy widząc na ulicy rodzica szarpiącego i klapsującego dziecko nie odczuwasz żadnego poruszenia, żadnego wewnętrznego oburzenia?


No i oczywiście, że odczuwam oburzenie, a raczej smutek. Ale dopuszczam też możliwość, że nie jestem Bogiem, nie mam pełni informacji o tych ludziach i tej sytuacji.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Pią Mar 26, 2010 17:20, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 17:22   

Waldek B napisał/a:
Ale dopuszczam też możliwość, że nie jestem Bogiem, nie mam pełni informacji o tych ludziach i tej sytuacji.


Czyli dopuszczasz możliwość, że np. bicie dziecka lub gwałcenie kobiety może mieć uzasadnienie? :shock:

Marishka
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 18:14   

Uzasadnienie dające prawo do bicia i gwałtu komukolwiek - nie. Usprawiedliwienie gwałciciela czy bijącego - nie. Ani na poziomie ezoterycznym, ani na racjonalnym.

Natomiast nie wykluczam ezoterycznego uzasadnienia zaistniałej sytuacji. Np gwałcicielowi wszechświat/Bóg stawia w następnym wcieleniu jemu podobnych degeneratów na drodze. Na zasadzie, że nie ma niesprawiedliwości na poziomie duchowym. Wszystko co on uczynił dzieciom, wróci do niego. Więc z perspektywy jednego życia - niesprawiedliwe. Z perspektywy reinkarnacji - sprawiedliwe.

To nie oznacza usprawiedliwienia braku reakcji z mojej strony, gdy widzę gwałt lub znęcanie się! Mogę spokojnie założyć mata leo agresorowi, czy połamać ręce. Ale nie mogę pastwić się nad nim, torturować, nienawidzić, nie mogę przy tej czynności czuć pogardy, radości oraz satysfakcji z zadawania przemocy. Dla mojego własnego dobra. Wiadomo, że ten, który walczy z "potworami" powinien dbać, by sam nie stał się "potworem". Jak pisał Nietzche: "Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas."
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Pią Mar 26, 2010 18:18, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 18:50   

Waldek B napisał/a:
Ale nie mogę pastwić się nad nim, torturować, nienawidzić, nie mogę przy tej czynności czuć pogardy, radości oraz satysfakcji z zadawania przemocy. Dla mojego własnego dobra.


Waldek, co Ty się tak bronisz przed słuszną i uzasadnioną nienawiścią? To jest tylko i wyłącznie UCZUCIE. Nie jest nawet ani "dobre" ani "złe", jest po prostu jednym z wielu uczuć, które mamy w sobie po to, by umieć z nich czerpać pożytek. Odżegnując się od nienawiści, złości, wściekłości, etc. odrzucamy integralną część siebie, zaniedbujemy to, o czym te uczucia pragną nas poinformować.

Wałkowaliśmy ten temat tu:
http://www.dobradieta.pl/...pic.php?t=15824
i tu:
http://www.dobradieta.pl/...pic.php?t=16092

Z tego, co napisałeś, wnioskuję, że utożsamiasz UCZUCIE z CZYNEM (czyli uczucie nienawiści z aktem przemocy). To bardzo powszechny błąd, który sprawia, że tak wiele osób wpada w dobryzm - czyli za wszelką cenę stara się wyzbyć tzw. "negatywnych" uczuć. Ty też wrzuciłeś do jednego worka zarówno uczucia (nienawiść, pogarda) jak i czyny (torturowanie, pastwienie się). A przecież to tylko od Ciebie zależy co zrobisz ze swoimi uczuciami! I to, że odczuwasz do kogoś w pełni uzasadnioną nienawiść absolutnie nie znaczy, że masz zacząć mu odcinać części ciała tępym nożem! Bo w końcu to Ty decydujesz o swoich czynach, czy kto? Karma? Bóg? Coś?

Zauważ też, jakich charakterystycznych słów użyłeś: "nie mogę... nie mogę... dla mojego własnego dobra". To taka mantra, którą dziecko słyszy od swoich toksycznych rodziców i którą z biegiem lat uwewnętrznia i zaczyna powtarzać. Ezoteryka, jak widzę, temu też sprzyja. "Nie mogę tych uczuć czuć, nie wolno mi, nie powinienem, nie wypada, nie, nie, nie... bo tak od dziecka uczyli mnie kochający rodzice, a oni są święci, a więc skoro mówili mi, że nienawiść zabija i że dla mojego dobra trzeba przestać się złościć, to znaczy, że tak właśnie ma być, a te mądre książki to też potwierdzają!"

Takie właśnie mam skojarzenia, kiedy czytam tego typu teksty o nieodczuwaniu złości, nienawiści.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Mar 26, 2010 18:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 20:01   

M i T napisał/a:
Czy widząc na ulicy rodzica szarpiącego i klapsującego dziecko nie odczuwasz żadnego poruszenia, żadnego wewnętrznego oburzenia? Czy patrząc na zapłakaną twarzyczkę tego dziecka potrafisz z czystym sumieniem powiedzieć w głębi swej duszy "widocznie taka jest jego karma, to dziecko nie jest bez winy"? Czy na widok napastowanej/molestowanej/gwałconej kobiety nie otwiera ci się przysłowiowy nóż w kieszeni? Czy zamiast tego pojawia się myśl, że widocznie w poprzednim wcieleniu kobieta ta musiała być dziwką, albo że jej oprawca to godny miłości i współczucia człowiek, tylko dlatego, że składa się z krwi i kości podobnie jak Ty?

Ja powiem więcej - odczuwam poruszenie nawet na nagminne słowne umniejszanie dzieci przez rodziców, dziadków czy ciocie, jakie uświadczam regularnie na ulicy.
Czasami chciałem coś powiedzieć, ale ugryzłem się w język.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pią Mar 26, 2010 20:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 20:36   

Nienawiść dla mnie jest skrajnie negatywną emocją, uczuciem które kojarzę z osobowością równie skrajną, psychopatyczną lub po prostu z chorobą która wymaga terapii. Poza tym siła tej emocji dla mnie ma niebagatelne znaczenie , jest tak destrukcyjna iż bardzo łatwo możną zatracić tzw. trzeźwe myślenie, realną ocenę sytuacji i obiektywizm gdzie nie trudno o agresje, przemoc również fizyczną. Dlaczego nienawiść nie zastąpić złością, wściekłością? To jakby inna kategoria emocji, inny poziom piramidy uczuć. Ja nie mówię że tłumienie emocji jest dobre ale skrajnie "niebezpieczne" zawsze można zastąpić tymi "bezpieczniejszymi z którymi jakby łatwiej "dyskutować" które nie mają aż tak skrajnie negatywnego przełożenia na rzeczywistość w dalszej perspektywie.

Ludzie mieszkający pod jednym dachem i nienawiść( idąca bardzo często w parze z planktonim mózgiem tychże osób)... o przemoc fizyczną nie trudno zwłaszcza w relacji rodzic dziecko , a z czego to wynika jak nie między innymi z nienawiści która "okalecza rozum"? Do czego to prowadzi i jaką "machinę nakręca"? Często katowane dziecko staje się katem własnych dzieci o czym tyle się tutaj pisze..... :razz:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 20:43   

Molka napisał/a:
Często katowane dziecko staje się katem własnych dzieci o czym tyle się tutaj pisze..... :razz:


Staje się, gdy nie wyrazi świadomie nienawiści lub wściekłości do tego, co mu wyrządzono. To naturalne wtedy, że postąpi podobnie lub tak samo, jak jego kat.
Ale faktycznie, poprawniej brzmi i nawet lepiej "jestem wściekły/wściekła".

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 21:00   

Molka napisał/a:
Nienawiść dla mnie jest skrajnie negatywną emocją, uczuciem które kojarzę z osobowością równie skrajną, psychopatyczną lub po prostu z chorobą która wymaga terapii.


No proszę, sugerujesz, że z uczuć należy... leczyć :shock: :faint:
Violka, ale już tacy byli, co z uczuć leczyli, m.in. lobotomia się kłania. Teraz następcy tych mądrali po studiach stacjonarnych stosują wszelkiej maści prozaki i inne.

Mylisz się tez okrutnie co do osobowiości psychopatycznej, chociaz temat wielokrotnie był wałkowany w odpowiednim wątku. Powalająca większość psychopatów cechuje się łagodnością (udawaną, ale przeciętny człowiek tego nie dostrzega), są postrzegani jako sympatyczni, etc. Potrafią doskonale zmanipulować otoczenie i wzbudzić do siebie sympatię (często tak, że to im się współczuje a na prawdziwą ofiarę zaczyna się nagonka, kurcze, nawet w filmach to pokazują). To właśnie psychopata nie okazuje swojej nienawiści, bo taki otwarty wybuch uczuć mógłby zaszkodzić jego planom.

Molka napisał/a:
Poza tym siła tej emocji dla mnie ma niebagatelne znaczenie , jest tak destrukcyjna iż bardzo łatwo możną zatracić tzw. trzeźwe myślenie, realną ocenę sytuacji i obiektywizm gdzie nie trudno o agresje, przemoc również fizyczną.


Jak "bardzo łatwo"? Tak kategoryczne stwierdzenia uwłaczają osobom które potrafią zdrowo nienawidzieć, nie tłumić tego uczucia i nie zamieniać na czyny przemocowe. A wystarczyłoby dopisać, że osoby NIEŚWIADOME (swoich uczuć i ich źródeł) mogą z łatwością zatracić, etc. etc. Jedno słowo, a robi tak kolosalną różnicę i diametralnie zmienia sprawę.

Molka napisał/a:
Dlaczego nienawiść nie zastąpić złością, wściekłością? To jakby inna kategoria emocji, inny poziom piramidy uczuć.


A dlaczego wszystkie mocne uczucia nie "zastąpić" czymś łagodniejszym? Miłość np. można byłoby zastąpić przyzwyczajeniem, a seks - wspólnym oglądaniem pornoli. Dlaczego zamiast szukać "zastępczego" uczucia nie zastanowić się, skąd tak silne uczucie (nienawiść), czemu ma służyć, co chce mi powiedzieć o sytuacji w której się znajduję, o osobach, któe to uczucie we mnie wzbudzają, o moich granicach, potrzebach, lękach, etc.? Dlaczego nie ma chęci zrozumienia źródła i przydatności tego uczucia, ale jest chęć natychmiastowego pozbycia się go?

No, ja wiem dlaczego tak się dzieje i wielokrotnie o tym pisałam 8-)

Molka napisał/a:
Ja nie mówię że tłumienie emocji jest dobre ale skrajnie "niebezpieczne" zawsze można zastąpić tymi "bezpieczniejszymi z którymi jakby łatwiej "dyskutować" które nie mają aż tak skrajnie negatywnego przełożenia na rzeczywistość w dalszej perspektywie.


Nie ma uczuć z natury swojej "skrajnie niebezpiecznych". Stają się one takimi tylko i wyłącznie wtedy, kiedy są wypierane i tłumione.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Mar 26, 2010 21:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 21:45   

Marishka w teorii to wszystko wygląda pieknie, gorzej z praktyką, dla mnie nienawisc nakreca caly lancuch zdarzen ....

Dla mnie nienawisc jest czyms co zmierza tylko i wylacznie w jednym kierunku, nie ma odwrotu, nie ma mozliwosci na zmiane, czyli nienawidze kogos i tak juz pozostanie.... jak pozbyc sie w takiej sytuacji "tego" we mnie, bo szczerze mowiac pielegnowanie "tego" w sobie porownalabym do "zaparć", "siedzi w tobie kloaka i czyni spustoszenia", czujesz to w sobie, jest Ci ciezko, zżera Cie od środka prowadząc w koncu do samounicestwienia tak to widze. Chyba ze pisze w tym momencie o nieuswiadomionej nienawisci, ktora niestety w takiej nieuswiadomionej postaci jest powszechna, w tym momencie mowie o tym co ma miejsce w rzeczywistosci a skoro tak jest to mamy doczynienia z powaznym problemem ... konkludujac nieuswiadomiona nienawisc jest zrodlem chorych relacji....
ale!
Marishka powiedz jesli swiadomie nienawidze, jaki bedzie moj stosunek do nienawidzonego? jaka bedzie roznica w zachowaniu w stosunku do nienawidzonego wynikajaca z uswiadomionej badz nieuswiadomionej nienawisci? czy psychopata nie moze nienawidziec swiadomie? i pod "plaszczykiem łagodnosci" realizowac swoje plany?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 21:50   

Poza tym, tak naprawdę pisząc o nienawiści, wiele osób ma na myśłi zwykłą złość. Bo jeśli się zastanowić, to jak często może przeciętny człowiek doświadczać tego uczucia? Myślę, że jest to ekstremalnie silne uczucie pojawiające się w ekstremalnie rzadkich sytuacjach, kiedy wyrządza się nam wykraczającą poza wszelkie granice krzywdę (np. napad, gwałt, rabunek, pobicie, spowodowanie jakiegoś uszczerbku na zdrowiu/życiu, etc.). W tak drastycznych sytuacjach, mówienie o "zwykłej" złości nie wystarczy, bo osoba, która doświadczyła czegoś takiego dobrze wie, że jej uczucia są nieporównywalnie silniejsze, niż wówczas gdy ktoś popchnie ją łokciem w autobusie.

Po to właśnie mamy w sobie zdolność do nienawiści, bo są w życiu sytuacje, w których złość i wściekłość nie wystarczają. Zdrowa, adekwatna nienawiść (łącznie z życzeniem śmierci dla oprawcy!) jest wówczas uzasadniona, normalna. Bo np. doznając tortur czy doświadczając napadu zagrażającego Twojemu życiu, jesteś w stanie powiedzieć, że czujesz do oprawcy jedynie... złość? :shock:

Cały czas podkreślamy z Tomkiem, że warto dążyć do tego, by uczucia (i ich wyrażanie) były adekwatne do sytuacji. Na tym m.in. polega świadome życie.

Nie widzę problemu w odczuwaniu nienawiści, jeśli np. ktoś mnie brutalnie zaatakuje, naruszając moją nietykalność fizyczną, etc. Co więcej, mam pełne prawo bronić swego życia rękami i nogami, a co dopiero odczuwać nienawiść czy fantazjować o zamordowaniu napastnika! Problem natomiast pojawia się wówczas, gdy w ten sposób reagujemy kiedy ktoś nadepnie nam na odcisk w autobusie. Wówczas mówimy o źle ukierunkowanej nienawiści, przeniesionej na osoby zastępcze, "kozłów ofiarnych". A skąd to niewłaściwe ukierunkowanie się bierze? Z uporczywego, wieloletniego wypierania złości i innych "zakazanych" uczuć, które gromadzą się jak para pod przykrywką, aż wreszcie eksplodują, parząc wszystkich dookoła.

Ale mnie przeraża najbardziej to, co tak naprawdę kryje się za hasłami o nieodczuwaniu nienawiści - zwalczanie (tłumienie) "zwykłej" złości. Wiem, bo sama to aktywnie uprawiałam i bałam się osób, które w ogóle używali słowa "nienawiść". A za tym wszystkim krył się mój lęk przed oczuwaniem złości. Odczuwanie złości kojarzyło mi się z byciem "złą" osobą! A co dopiero nienawiść! Też byłam święcie przekonana, że jak ktoś nienawidzi, to automatycznie staje się agresorem, przestępcą, psycholem, etc. Bo przecież człowiek "przyzwoity" nie nienawidzi...

Cieszę się, że przejrzałam na oczy (nie bez udziału Tomka) :viva: i przestałam dzielić uczucia na "pozytywne" i "negatywne", bo w przeciwnym razie miałam wszelkie szanse na skrzywdzenie wielu osób i/lub siebie.

Marishka
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 21:56   

No wlasnie, dobrze Marishka ze napisalas ten ostatni post, bo mowienie o nienawisci bez przyporządkowania jej do konkertnej sytuacji rodzi pewne niedomowienia i moze niewlasciwie sie kojarzyc....
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 22:24   

Molka napisał/a:
w teorii to wszystko wygląda pieknie, gorzej z praktyką

Tyle, że ja w tym temacie piszę przede wszystkim na podstawie praktyki.

Molka napisał/a:
jak pozbyc sie w takiej sytuacji "tego" we mnie, bo szczerze mowiac pielegnowanie "tego" w sobie porownalabym do "zaparć", "siedzi w tobie kloaka i czyni spustoszenia"


Oj Violka, Violka... Przecież Ty piszesz o pozbyciu się części SIEBIE, integralnej, ważnej części. Dlatego tak naprawdę ta "kupa" Ci się nie uda, bo to nie "kupę" chcesz wypchać, ale całe swoje "jelito grube"!

To tak jakbyś rękę albo nogę sobie chciała uciąć, albo oko wydłubać. NIE DA SIĘ w ten sposób! TY - to Twoja nienawiść i Twoja miłość, Twoja radość i smutek, frustracja i zadowolenie, ból i rozkosz. Próbując pozbyć się jakiegoś uczucia poprzez odcinanie się od niego, odcinasz się od samej siebie, a w konsekwencji też od innych (od tego rodzaju uczuć w innych osobach).

Wracając do tej nieszczęstnej "kupy", to może spróbuj popatrzeć na to tak: masz zatwardzenie, pchasz i pchasz i nic z tego, nakręcasz stres, który potęguje zatwardzenie. Możesz narobić sobie krzywdy. A jak jelito jest "na luzie", spokojne, nie zestresowane, to kupa sama wyjdzie lekko, łatwo i przyjemnie. Oczywiście możesz sobie zapodac lewatywę, ale z nią dokładnie tak samo, jak z prozakiem na przygnębienie. Problemu to nie rozwiązuje i nie sięga przyczyn "zaparcia". A myślę, że cel ma być taki, że wypróżniamy się bezproblemowo i adekwatnie :)

Molka napisał/a:
Marishka powiedz jesli swiadomie nienawidze, jaki bedzie moj stosunek do nienawidzonego?


Nie wiem, jaki będzie Twój stosunek do "nienawidzonego", bo nie jestem Tobą, nie znam Twojej sytuacji, etc. Mogę jedynie powiedzieć, jaki był/jest mój stosunek w odniesieniu do moich własnych przeżyć. Każdy decyduje o swoim zachowaniu wedle własnych wartości, sytuacji, etc. W moim przypadku właściwym - dla mnie - stosunkiem było zakończenie relacji z osobami aktywnie mi szkodzącymi, odseparowanie się. Nie odczuwam potrzeby "zemsty", bo niczego w moje życie to nie wniesie. Wolę skupić się na własnym szczęściu. Nie mam potrzeby "wyżycia się" na tych osobach, bo już dawno powiedziałam o swoich uczuciach wprost. Niczego też od tych osób nie oczekuję. Ale w momencie, gdyby brutalnie wkroczyli w moje życie próbując znów szkodzić, jestem pewna, że nienawiść (czy cokolwiek byłoby adekwatne w zależności od sytuacji) znów by się pojawiła. Bo to, że nienawiść czy tam złość została uświadomiona i w jakiś sposób wyrażona, nie oznacza, że już nigdy przenigdy się nie pojawi! Pojawi się, jeśli będą ku temu odpowiednie warunki, i będzie to całkiem normalne i zrozumiałe.

Molka napisał/a:
jaka bedzie roznica w zachowaniu w stosunku do nienawidzonego wynikajaca z uswiadomionej badz nieuswiadomionej nienawisci?


W moim przypadku różnica polegała na tym, że zamaist kłócić się, bronić się albo atakować "nienawidzonego" postanowiłam chronić siebie i swoja psychikę, postanowiłam uciąć kontakt z "nienawidzonym". Z tego, co wiem, wiele osób decyduje się na podobny "sposób". Po prostu kiedy nienawiśc zostaje zaakceptowana jako normalne, potrzebne uczucie, i jest właściwie skierowana, wówczas "rozpuszcza się" i sama odchodzi. A z jej odejściem odchodzi też chęć odwetu czy uprzykrzenia życia oprawcy. Bo co by to zmieniło? W moim przypadku wystarczyło, że przyznałam sobie prawo do nienawiści do moich krzywdzicieli, powiedziałam o tym współczującej i doskonale to rozumiejącej osobie, i odczułąm ogromną ulgę, tak jakby spadł ze mnie olbrzymi głaz, który nieświadomie dźwigałam wcześniej przez 30+ lat. To tak w wielkim skrócie :)

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 22:26   

Molka napisał/a:
No wlasnie, dobrze Marishka ze napisalas ten ostatni post, bo mowienie o nienawisci bez przyporządkowania jej do konkertnej sytuacji rodzi pewne niedomowienia i moze niewlasciwie sie kojarzyc....


Molka, ja się zawsze staram pisać powołując się na konkrety i najczęściej też posługując się przykładami z własnego życia. Temat nienawiści był już od tej strony rzetelnie rozwałkowany w odpowiednim wątku. Już mnie palcy bolą i klawiatura dymi od powtarzania się :-D

Marishka
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 23:05   

No to wszystko co piszesz jest jakby jasne i klarowne, ale czy nie ma innych rozwiazan jak tylko odciecie sie od osoby szkodzacej? tzw. "ciecie" nie rozwiazuje problemu pozornie? nie wiem, to wszystko jest bardzo trudne, nie wiem jak zachowalabym sie w podobnej sytuacji i mam nadzieje, ze nigdy nie bede borykac sie z takimi problemami,( mam tutaj na mysli relacje z najblizszymi, rodziną) oby!
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 23:14   

Powiem jeszcze to, iz dlatego tak wazna jest tzw. niezaleznosc i "przechlapana" tzw. zaleznosc od drugiej osoby, brak wyksztalcenia, brak pracy moze skutkowac prawdziwa katastrofą..... :razz:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 23:28   

Molka napisał/a:
Powiem jeszcze to, iz dlatego tak wazna jest tzw. niezaleznosc i "przechlapana" tzw. zaleznosc od drugiej osoby, brak wyksztalcenia, brak pracy moze skutkowac prawdziwa katastrofą..... :razz:


Tak! I dorosła osoba może się takiej sytuacji uwolnić, może się usamodzielnić. Wiem, że w wielu przypadkach jest to potwornie ciężkie.

A teraz popatrz na to samo zagadnienie ale na "mniejszą" skalę - czyli na sytuację dziecka, które jest w oczywisty sposób całkowicie zależne od swoich rodziców a jednoczęśnie jest przez nich krzywdzone i nie wolno mu odczuć i okazać nawet złości! Nie może się od rodziców "uwolnić", nie może im się przeciwstawić. Co zrobi z tymi uczuciami? Jeśli nie spotka na swojej drodze osoby, która mu pokaże druga stronę medalu, otoczy współczuciem i pozwoli wyrazić bolesne uczucia, to co z niego "wyrośnie"? Takie dziecko ma naprawdę, za przeproszeniem, przesrane. I będzie potrzebowało dużo ciężkiej pracy, by zrobić porządek z takim bagażem, oczywiście jeśli nie będzie chciało stać się psychopatą, czy inną osobowością "problematyczną", albo cierpieć na choroby psychosomatyczne, nerwice, depresje, etc.

Marishka
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Mar 27, 2010 06:50   

M i T napisał/a:
karmy-szmarmy


Czy to nie jest repertuar toksyczno-umniejszający? Przedzeznianie? Mam wrażenie, że umniejszasz tym też swoje bardzo ciekawe posty.

Cytat:
potrafią zdrowo nienawidzieć, nie tłumić tego uczucia i nie zamieniać na czyny przemocowe.


Jakoś nie umiem sobie wyobrazić tej "zdrowej nienawiści" czy zdrowego obrażania się. :-? To coś dla mnie na równi ze "zdrowym umniejszaniem". Już prędzej przemoc może być zdrowa w pewnych okolicznościach (np zapasy jako gra i jedna z najbardziej wszechstronnie rozwijających ciało form ruchu).

Zgadzam się na pewno z Alice Miller, że nienawiść jawna i świadoma jest dużo mniej szkodliwa niż nienawiść niewłaściwie ukierunkowana albo utajona i oszukańczo tłumiona. Jeśli już czujemy ta nienawiść, to warto drążyć temat i dojść jakie ma faktyczne przyczyny. Tu jest absolutna zgoda, uznanie dla Alice oraz dla was za przybliżenie mi jej twierdzeń.

Ale nadal pociąga mnie to o czym pisał Zbiggy, odnośnie nie tyle tłumienia nienawiści, a po prostu szczerego autentycznego i świadomego jej nieodczuwania względem ludzi. Wg tradycji ezoterycznych warto do tego dążyć.

zbiggy napisał/a:
a nie może być to autentyczna postawa po prostu?
kiedy mój synio wsadzi mi palec do oka albo walnie w czoło jakąś lokomotywą to czy ja jestem wyznawcą dobryzmu, że na niego nie jestem zły?

No ale co jeżeli wykształcę w sobie autentyczną postawę wobec świata, tak że będę uważać wszystkich leszczy za takich moich nieświadomych synków?
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Sob Mar 27, 2010 09:06, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Sob Mar 27, 2010 13:45   

Waldek B napisał/a:
szczerego autentycznego i świadomego jej nieodczuwania względem ludzi. Wg tradycji ezoterycznych warto do tego dążyć.

Ja uwazam, ze to jest utopia. Rozumiem jednoczesnie, ze to pociagajaca perspektywa - moc sie oderwac od tych pierwotnych prymitywnych obrzydliwych mocy (emocji), ktore rzadza naszym zachowaniem i zyciem. Ale niestety, inaczej zostalismy skonstruowani, a taka opcja lewitacji jest prostu wbrew naszej naturze i anatomii.

Analogicznie, czlowiek zostal stworzony, zeby mieszkac blisko ziemii, a nie wiesc swoj zywot w na ostatnim pietrze Petronas Towers. To sie moze niektorym (z aspiracjami siegajacymi nieba) nie podobac, ale tego sie nie przeskoczy. To godzi w nature.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Mar 27, 2010 16:03   

Możliwe, ale natura, anatomia - nic stałego, skostniałego, ona się przekształca. Człowiek, najbardziej skomplikowana manifestacja tej natury dzięki nanotechnologii może zmienić się w niezniszczalnego cyborga. Zresztą jak logicznie pomyśleć... Petronas Tower to też natura, taka sama jak np termitiera, lub pszczeli ul. Miasta są teraz wszędzie, więc są naturalne.

Pamiętam, że fizyk-magik od horyzontu zdarzeń przepowiadał, iż żyliśmy do tej pory prymitywnie na jednowymiarowej płaszczyznie (blisko ziemi) jak płastugi, ale to nie jest coś wiecznego.

Cywilizacja pędzi jakby fraktalnie (z każdą epoką ileś tam razy szybciej). Przez ostatnie 100 lat dokonała postępu kilkanaście razy większego niż przez wcześniejsze 1000, a przez następne 10 dokona zapewne kilkaset razy większego niż przez poprzednie 100. Rozwijamy się i wkrótce będziemy lewitować, wieść życie w 3D. To naturalna kolej rzeczy, jetpaki, teleportery i kto wie co jeszcze potem. Tak sobie teraz myślę paradoksalnie, nawet nanotechnologia, plastikowe butelki i przemysł farmaceutyczny to przejawy rozwijającej się natury. Utopia często staje się rzeczywistością. Jeszcze niedawno teleportacja kwantu, a nawet perspektywa posiadania komputera z netem w każdym domu była utopią, a dziś masz to za chwilę.

To samo dusza-psychika chce się jakoś rozwijać, wolno, opornie, ale jednak. Jaką prymitywną "psychologię kalego" stosowały zawistne ludy opisywane przez Malinowskiego, jaką nasze dziady, a jaką my dzisiaj? Dążymy do rozwoju kumulując wiedzę w umyśle, który wg ostatnich hipotez jest hologramem i nie ma limitów.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Sob Mar 27, 2010 16:25   

_flo napisał/a:
Waldek B napisał/a:
szczerego autentycznego i świadomego jej nieodczuwania względem ludzi. Wg tradycji ezoterycznych warto do tego dążyć.

Ja uwazam, ze to jest utopia. Rozumiem jednoczesnie, ze to pociagajaca perspektywa - moc sie oderwac od tych pierwotnych prymitywnych obrzydliwych mocy (emocji), ktore rzadza naszym zachowaniem i zyciem. Ale niestety, inaczej zostalismy skonstruowani, a taka opcja lewitacji jest prostu wbrew naszej naturze i anatomii.


A ja uważam, że jest to możliwe, choć niełatwe (a także nieracjonalne i niepotrzebne moim zdaniem), ale też nie całkiem wbrew naturze.
z perspektywy psychologii a dokładniej szkoły TA wymaga to jednak dopracowania się postawy "opiekuńczego rodzica" wobec świata, co może być na dłuższą metę męczące.

Waldek zacytował mnie więc pociągnę swoją myśl trochę dalej :)

Wyobraźmy sobie taki scenariusz sekunda po sekundzie:
0s : idzie sobie ktoś, jest ciemno
1s : bęc! coś go uderzyło
2s: pierwotne uczucia - strach, złość, niepewność co robić
3s: zaświeca się światło i widzi co się dzieje:

tu scenariusz się rozwidla:
A: uderzył w drzewko
B: uderzyło go 12 miesięczne dziecko
C: uderzyło go 22-letnie dziecko sąsiada

No i pojawia się pytanie jak to zinterpretować, co robić z tym dalej?

Powiedzmy że Waldek znalazł się w sytuacji C. Ideałem wg Niego jest powiedzieć "OK, trudno że tak się stało, nie czyń tak więcej i idź w pokoju" i zapomnieć o tym. I tu odzywają się MiTy i Flo z ostrzeżeniem "stary, nie udawaj że nie czujesz nienawiści bo to jest toksyczne i Cię zeżre, a potem przejdzie na jakiegoś kozła ofiarnego".

Ale wyobraźmy sobie teraz drugi przypadek, że jakiś dresiarz zrealizował scenariusz A czyli władował się na drzewko. Zobaczył że to drzewko, machnął ręką i poszedł dalej zapomniawszy o sprawie. Ale jego kumpel widząc to daje mu wykład: "stary, to źle że nie wyładowałeś się na tym drzewku. Powinieneś je wyrwać i oczyścić się ze złych emocji, bo inaczej możesz się kiedyś *ić na jakiś drobiazg i *niesz komórką o glebę, a taki telefon to droga rzecz".

Dla kolegi dresiarza każda z tych trzech sytuacji powinna wyzwolić złość i jej rozładowanie, nawet drzewku by nie podarował.
Dresiarz dał spokój z drzewkiem, ale z małym dzieckiem czułby już konieczność jakiejś reakcji.
MiTy dopiero na poziomie C odczuwają jakiś dyskomfort, który rozładowują wyobrażając sobie zemstę na agresorze.
A Waldek w każdym z tych przypadków zachowuje spokój i jest to nieudawane - co to dla niego za różnica czy koleś ma 22 lata czy 12 miesięcy?

Na tym niższym piętrze świadomości rada kolegi może więc być dla dresiarza tym, czym Wasze poglądy na temat świadomości Waldka na tym naszym wyższym poziomie (może pochlebiam sobie zaliczając się do Waszego grona).
_________________
I never forget a face, but in your case I'll be glad to make an exception.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Mar 27, 2010 17:21   

Waldek B napisał/a:
M i T napisał/a:
karmy-szmarmy

Czy to nie jest repertuar toksyczno-umniejszający?


Oczywiście, że ŚWIADOMIE umniejszyłam pojęcie karmy (na dodatek nie pierwszy już raz!), szczególnie biorąc pod uwagę kontekst (akurat pisaliśmy wówczas o obwinianiu dziecka za doświadczaną przemoc od rodziców - bo może w poprzednim wcieleniu samo było paskudnym typem). Dla mnie tego typu wierzenia są wybitnie szkodliwe i obrzydliwe.

Waldek B napisał/a:
nie tyle tłumienia nienawiści, a po prostu szczerego autentycznego i świadomego jej nieodczuwania względem ludzi.


"Świadome nieodczuwanie", to chyba jakiś oksymoron. Dla mnie to tylko bardziej wykwintne określenie zwykłego WYPARCIA. Ale z drugiej strony, jasne, że można coś takigo sobie zafundować, już wspominałam wcześniej o np. lobotomii albo nafaszerowaniu się prochami. Jasne, że możesz nie odczuwać nienawiści, tyle, że przestaniesz wówczas być czlowiekiem, normalnym, czującym, myślącym, wrażliwym człowiekiem. Dlatego myślę, że wielu osobom mówienie o wyzbyciu się nienawiści i innych uczuć pomaga w pewny (złudny) sposób dowartościować się, a nawet wywyższyć się - "popatrzcie na mnie, osiągnąłem już wyższy poziom świadomości, bo wyzbyłem się tych uczuć, a wy malućcy, wciąż się niepotrzebnie złościcie i zabijacie się nawzajem, wtenczas gdy ja unoszę się ze stoickim spokojem nad wami i tylko obserwuje". Normalnie jak Dr. Manhattan z "Watchmen"ów!!! Można by rzec, "powiedz mi, z którym Watchmanem się utożsamiasz, a powiem Ci kim jesteś" :-D

Próba wyzbywania się "niewygodnych" uczuć jest dlatego tak niebezpieczna, bo powoduje znieczulicę, brak reakcji na obserwowaną krzywdę (no bo skoro ofiara nie jest tak naprawdę niewinna, to jak można zainterweniować, skoro prawdopodobnie kat też ma racje, a w ogóle to należy mu się też współczucie), odrętwienie emocjonalne. Dla mnie np. osoba deklarująca, że wyzbyła się uczuć nienawiści, złości, wściekłości wydaje się być o wiele bardziej niebezpiczna niż ta, która otwarcie wścieka się i nie wie o co.

I jeszcze jedno niebezpieczeństwo, które kryje się za takim wypieraniem uczuć. Skoro ja nie czuję nienawiści (i jej podobnych uczuć), to innym też nie wolno jej odczuwać, a więc zrobię wszystko, by to uczucie w nich wytępić. Oczywiście, najczęściej dzieje się to na poziomie nieświadomości. I tak właśnie osoby, którym w dzieciństwie nie wolno było okazywać złości, kiedy sami zostają rodzicami, zaczynją robić dokładnie to samo - zabraniają swoim dzieciom złościć się. Tak powstaje błędne koło. Podobnie też zachowują się w pracy, w kontaktach towarzyskich, etc. To włąśnie stąd się biorą później hasła do osoby w depresji - "weź się w garść", albo do osoby w żałobie - "bóg tak chciał", albo do osoby pokrzywdzonej - "przesadzasz", etc.

A w tym wszystkim chodzi o tak podstawową rzecz, jak ADEKWATNE wyrażanie uczuć, wówczas, żadna złość czy nienawiśc nie będzie dla nikogo stanowić zagrożenia. Chodzi o nauczenie się tej adekwatności a nie wyzbycie się uczuć w ogóle. I to jest w tym wszystkim najtrudniejsze. Dlatego te wszystkie ezo-new-ageowskie mantry pozwalające wmówić sobie, że się czegoś tam nie czuje, są takie atrakcyjne. Wysiłek polegający na wypieraniu jest łatwiejszy niż praca nad próba zrozumienia swoich uczuć i ich źródeł. Za to skutki są przerażające :(

Wypieranie nie boli. Boli próba zmierzenia się z własną prawdą. (ale patos mi wyszedł :faint: )

Marishka
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Sob Mar 27, 2010 19:00   

Waldek B napisał/a:

Możliwe, ale natura, anatomia - nic stałego, skostniałego, ona się przekształca

Nom, mozliwe ze w przyszlosci tak sie stanie. Tak jak funkcjonalnie z czasem utracimy potrzebe posiadania wlosow na glowie, tak odczuwanie zlosci (i innych emocji) kiedys nie bedzie potrzebne i odejdzie w niepamiec, stanie sie historia ewolucji. (btw, przypomnial mi sie ten film "Equilibrium")
Smutny to bedzie dzien, ale trudno. Zwlaszcza tych fryzur mi zal. 8)

PS. Aha, zapomnialabym. Tego dnia rowniez kaplanska proporcja 1:10 wreszcie zacznie byc praktyczna.
Ostatnio zmieniony przez _flo Sob Mar 27, 2010 19:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Sob Mar 27, 2010 19:34   

@zbiggy
odpisze wieczorem jakby co
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Sob Mar 27, 2010 22:31   

Zbiggy, szczerze mowiac nie do konca rozumiem Twojego posta, ale postaram sie odniesc krok po kroku - moze tak bedzie mi latwiej, i gdzies po drodze synapsy zaiskrza.
zbiggy napisał/a:
wymaga to jednak dopracowania się postawy "opiekuńczego rodzica" wobec świata

To jest niemozliwe moim zdaniem chociazby z fizjologicznego punktu widzenia. Nie dam rady wyzwolic w sobie tych hormonow, ktore sie we mnie budza po porodzie i na widok mojego dziecka. Wazopresyna, oksytocyna i pewnie szereg innych. A nawet jesli, to bylo by to naduzycie, potencjalnie chorobotworcze.

No i reszta moich watpliwosci odnosi sie zasadniczo do tego zdania:
zbiggy napisał/a:

0s : idzie sobie ktoś, jest ciemno
1s : bęc! coś go uderzyło
2s: pierwotne uczucia - strach, złość, niepewność co robić

??
Nie rozumiem, skad zlosc w tym momencie? Zbiggy, czujesz zlosc jak wpadniesz na cos po ciemku?
Dalej tym bardziej nie rozumiem, ze Marishka tyle tu juz napisala na temat adekwatnosci uczuc, ze to jest w sumie najwazniejsze, i decyduje, czy sa przydatne i zasadne czy nie.
Jesli zezloszcze sie na jakiegos 20-latka, ktory specjalnie mnie uderzyl, to jest informacja dla mnie i dla niego miedzy innymi, ze on stanowi dla mnie zagrozenie, bo tak jest w rzeczywistosci. Wiesz, niebagatelne znaczenie ma tu rowniez wlasciwa interpretacja faktow - jesli ktos czuje sie zagrozony przez drzewo lub dziecko no to jest to juz problem i nieprawidlowosc na poziomie interpretacji poznawczej, o czym Zenek obiecal, ze napisze :P
Podobnie w druga strone, jesli ktos nie interpretuje jakiegos zboja, ktory sie zasadzil w nocy i zaatakowal, jako zagrozenie, to tez jakby moze miec problem.

Dalej, jesli sie okaze, ze sasiad jednak niechcacy mnie uderzyl, ze tez mnie nie zauwazyl, to moja zlosc na niego automatycznie mija. W przeciwnym razie zas, bede czula strach za kazdym razem, jak go ponownie spotkam, i to jest impuls, ze mam sie go wystrzegac. Bede tez czula zlosc, a to znowu przygotowuje mnie do ataku, jesli takowy bylby potrzebny wobec zagrozenia.
Ostatnio zmieniony przez _flo Sob Mar 27, 2010 22:56, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Mar 27, 2010 22:50   

_flo napisał/a:
Nie rozumiem, skad zlosc w tym momencie? Zbiggy, czujesz zlosc jak wpadniesz na cos po ciemku?
Dalej tym bardziej nie rozumiem, ze Marishka tyle tu juz napisala na temat adekwatnosci uczuc, ze to jest w sumie najwazniejsze, i decyduje, czy sa przydatne i zasadne czy nie.
Jesli zezloszcze sie na jakiegos 20-latka, ktory specjalnie mnie uderzyl, to jest informacja dla mnie miedzy innymi, ze on stanowi dla mnie zagrozenie, bo tak jest w rzeczywistosci. Wiesz, niebagatelne znaczenie ma tu rowniez wlasciwa interpretacja faktow - jesli ktos czuje sie zagrozony przez drzewo lub dziecko no to jest to juz problem i nieprawidlowosc na poziomie interpretacji poznawczej, o czym Zenek obiecal, ze napisze :P
Podobnie w druga strone, jesli ktos nie interpretuje jakiegos zboja, ktory sie zasadzil w nocy i zaatakowal, jako zagrozenie, to tez jakby moze miec problem.


Cały Twój post, to merytoryczny MIÓD !!!! :pada:

Ale zacytowany fragment jest MORDERCZO merytoryczny :shock: W pigułce oddaje właściwy sens.

Tomek
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Nie Mar 28, 2010 06:51   

_flo napisał/a:

To jest niemozliwe moim zdaniem chociazby z fizjologicznego punktu widzenia. Nie dam rady wyzwolic w sobie tych hormonow, ktore sie we mnie budza po porodzie i na widok mojego dziecka. Wazopresyna, oksytocyna i pewnie szereg innych. A nawet jesli, to bylo by to naduzycie, potencjalnie chorobotworcze.


ja widzę taką różnicę: ja opisuję sytuację gościa "X" i podstawiam pod to Waldka, Ciebie, mnie i za każdym razem wychodzi mi inny wynik (nawet co do samego siebie nie jestem pewien na 100% co bym czuł, jak bym się zachował). Natomiast Ty podstawiasz pod zmienną X siebie, odczytujesz wynik i już wiesz jak każdy powinien się czuć i zachować.

_flo napisał/a:

Nie rozumiem, skad zlosc w tym momencie? Zbiggy, czujesz zlosc jak wpadniesz na cos po ciemku?


złość podana jako przykład uczucia które powstaje w "reptilian brain" tzw. R-complex.
Ty możesz czujesz dobroć, ale np. ja nie jestem zadowolony jak wpadnę na coś. A już kilka razy na to samo, o nie chciałbym być w korze takiego drzewka.

_flo napisał/a:

Marishka tyle tu juz napisala na temat adekwatnosci uczuc, ze to jest w sumie najwazniejsze, i decyduje, czy sa przydatne i zasadne czy nie.


Tyle napisali, w tym wątku skupiając się na reedukacji Waldka i opieprzaniu go za to, że nie współczuje bitym dzieciom i gwałconym kobietom. A teraz ręka do góry : ile bitych dzieci i gwałconych kobiet uratował Tomek a ile Waldek? Praktyczna różnica sprowadza się do tego, że Tomek lubi filmy w których są ofiary i im współczuje, a Waldek spędza czas na innych zajęciach.

_flo napisał/a:

Jesli zezloszcze sie na jakiegos 20-latka, ktory specjalnie mnie uderzyl, to jest informacja dla mnie i dla niego miedzy innymi, ze on stanowi dla mnie zagrozenie, bo tak jest w rzeczywistosci. Wiesz, niebagatelne znaczenie ma tu rowniez wlasciwa interpretacja faktow - jesli ktos czuje sie zagrozony przez drzewo lub dziecko no to jest to juz problem i nieprawidlowosc na poziomie interpretacji poznawczej, o czym Zenek obiecal, ze napisze :P
Podobnie w druga strone, jesli ktos nie interpretuje jakiegos zboja, ktory sie zasadzil w nocy i zaatakowal, jako zagrozenie, to tez jakby moze miec problem.

też się z tym zgadzam, ale nie uważam przy tym że Waldek czy inny Gandhi nie ma racji, po prostu dopuszczam do siebie myśl, że inni mają inaczej.

_flo napisał/a:

Dalej, jesli sie okaze, ze sasiad jednak niechcacy mnie uderzyl, ze tez mnie nie zauwazyl, to moja zlosc na niego automatycznie mija. W przeciwnym razie zas, bede czula strach za kazdym razem, jak go ponownie spotkam, i to jest impuls, ze mam sie go wystrzegac. Bede tez czula zlosc, a to znowu przygotowuje mnie do ataku, jesli takowy bylby potrzebny wobec zagrozenia.


ale już np. dresiarzowi jak się okaże że uderzenie było przypadkowe, złość nie mija.
a Waldkowi mija nawet jak nie było przypadkowe.
I w tym właśnie pięknie się różnicie Waldku, Flo i Dresiarzu!
_________________
I never forget a face, but in your case I'll be glad to make an exception.
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Nie Mar 28, 2010 14:05   

Zbigniew, ja mam przykre wrazenie, ze Ty nawet nie starasz sie zrozumiec mnie.
zbiggy napisał/a:

ja widzę taką różnicę: ja opisuję sytuację gościa "X" i podstawiam pod to Waldka, Ciebie, mnie i za każdym razem wychodzi mi inny wynik (nawet co do samego siebie nie jestem pewien na 100% co bym czuł, jak bym się zachował). Natomiast Ty podstawiasz pod zmienną X siebie, odczytujesz wynik i już wiesz jak każdy powinien się czuć i zachować.

Tak, moze wyjsc inny wynik, a to dlatego, ze kazdy z nas inaczej zinterpretuje sytuacje. Ze sie powtorze poniekad:
Cytat:
Zniekształcenia w zakresie przekonań i przetwarzania informacji lub
deficyty w umiejętnościach poznawczych wpływają na powstawanie
zaburzeń emocjonalnych i zachowania (Bandura 1986).

Poza tym owszem, z pozycji fotela przed kompem wiem, co powinnam odczuwac w takiej sytuacji, bo mam jasny obraz sytuacji. Co innego, gdy cos takiego sie dzieje nagle, w gre wchodza dwie opcje znieksztalcenia adekwatnych uczuc:
1/ zle oceniam sytuacje, mam mylne przekonania - error error, tak jak w przykladzie powyzej, odczytalam to "bęc" jako atak, gdy tymczasem sasiad nie dzialal z rozmyslem. Po zweryfikowaniu sytuacji "zle uczucia" mijaja.
2/ reaguja irracjonalnie ze wzgledu na traume z przeszlosci
Nie widze innej mozliwosci.
zbiggy napisał/a:

złość podana jako przykład uczucia które powstaje w "reptilian brain" tzw. R-complex.
Ty możesz czujesz dobroć, ale np. ja nie jestem zadowolony jak wpadnę na coś. A już kilka razy na to samo, o nie chciałbym być w korze takiego drzewka.

Zbiggy, powiedz, gniewasz sie na to drzewko?

zbiggy napisał/a:
A teraz ręka do góry : ile bitych dzieci i gwałconych kobiet uratował Tomek a ile Waldek? Praktyczna różnica sprowadza się do tego, że Tomek lubi filmy w których są ofiary i im współczuje, a Waldek spędza czas na innych zajęciach.

To jest mylne przekonanie z Twojej strony, tyle powiem.
zbiggy napisał/a:

też się z tym zgadzam, ale nie uważam przy tym że ... Gandhi nie ma racji, po prostu dopuszczam do siebie myśl, że inni mają inaczej.

Tu nie chodzi o to, kto ma racje, ze moja racja jest mojsza, tylko zeby zdac sobie sprawe w tego, co jest budujace, a co jest destruktywne. Zgadzam sie z Tomkiewiczami, ze dobryzm jest jak zaraza, jak komunizm (szczytna idea godzaca w naturalny porzadek rzeczy)
zbiggy napisał/a:
ale już np. dresiarzowi jak się okaże że uderzenie było przypadkowe, złość nie mija.

Dlaczego Zbiggy? Dlaczego dresiarzowi nie mija?
Ostatnio zmieniony przez _flo Nie Mar 28, 2010 16:04, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Nie Mar 28, 2010 15:08   

_flo: "Nie widze innej mozliwosci. "
Aha, a moze Tobie chodzi o to, ze mamy odmienna strukture mozgu, i wlasnie dlatego, pomimo tej samej interpetacji zdarzen budza sie u roznych osob rozne procesy psychiczne?
Mysle, ze roznice beda znikome, poniewaz uczucia sa czyms bardzo pierwotnym, zdecydowanie wiekszy wplyw ma nasza osobista historia.
Ale moge sie mylic, nie rozwazalam tego jeszcze.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Mar 28, 2010 15:30   

_flo napisał/a:
mamy odmienna strukture mozgu, i wlasnie dlatego, pomimo tej samej interpetacji zdarzen budza sie u roznych osob rozne procesy psychiczne?


Osobiście nie zgadzam się z teoriami dot. różnicy "płci mózgu" czy tego, że "kobiety są z Wenus, a faceci są z Marsa". Myślę, że w postaniu stereotypowych podziałów na "typowo" męskie/kobiece reakcje największy wpływ mają wpajane od dziecka przesłania typu "chłopaki nie płaczą", "grzeczne dziewczynki się nie złoszczą", etc. To tak a propos i w wielkim skrócie.

_flo napisał/a:
Mysle, ze roznice beda znikome, poniewaz uczucia sa czyms bardzo pierwotnym, zdecydowanie wiekszy wplyw ma nasza osobista historia.


Też mam podobne obserwacje.

Marishka
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Nie Mar 28, 2010 20:48   

_flo napisał/a:
Zbigniew, ja mam przykre wrazenie, ze Ty nawet nie starasz sie zrozumiec mnie.


no to ustalmy wspólnie co jest "osią sporu", tak żeby się zmieściło w kilku linijkach - ja nie twierdzę, że nie masz racji w tym co piszesz o emocjach itd., ja to wszystko rozumiem, ale to nie jest prawda wyryta w kamieniu. szacunek do drugiego człowieka nakazuje aby w stosunku do gościa który twierdzi, że nie będzie się obrażał na agresorów i będzie nadstawiał drugi policzek, pozwolić mu wypróbować tej polityki. Dopóki wybacza we własnym a nie cudzym imieniu, to jest moim zdaniem ok.

Cytat:
Zniekształcenia w zakresie przekonań i przetwarzania informacji lub
deficyty w umiejętnościach poznawczych wpływają na powstawanie
zaburzeń emocjonalnych i zachowania (Bandura 1986).


no i czego to dowodzi? może tego że Waldek widzi więcej a my + MiTy mamy deficyty i uważamy jego podejście za nieracjonalne (ja) albo szkodliwe (Wy)?

Cytat:

Zbiggy, powiedz, gniewasz sie na to drzewko?


nie gniewam się, ale przyjmuję do wiadomości, że ktoś się nie gniewa również na człowieka, zbira, bo wg jego nauk jest on nieświadomy jak drzewko :)
wyobraź sobie że atakuje Cię roczne dziecko - gniewasz się? Nie?
atakuje Cię 30 letni facet - gniewasz się? Tak?
A jeżeli to jest ten sam koleś, powiedz dokładnie w którym momencie zacząć się gniewać, jeżeli będzie Cię atakował codziennie?


zbiggy napisał/a:
ale już np. dresiarzowi jak się okaże że uderzenie było przypadkowe, złość nie mija.

Dlaczego Zbiggy? Dlaczego dresiarzowi nie mija?[/quote]

ponieważ mówiąc w skrócie dresiarz odgrywa pewien schemat zakodowany w dzieciństwie. A kiedy ten dresiarz się "nawróci" i zacznie głosić "miłujcie nieprzyjacioły wasze" to nic nam do tego, a nie szukać w tym że to dobryzm i to jest destrukcyjne.
_________________
I never forget a face, but in your case I'll be glad to make an exception.
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pon Mar 29, 2010 01:40   

Zbiggy, zostawmy Waldka, bo Waldek jaki jest kazdy widzi - fajny chlopak. Jesli potrzeba nam jakiegos wyznawcy dobryzmu, to mozemy powyzywac sie na Ghandim, ktory zabrania mi sie splamic gniewem, albo na jakichs katolach, ktorzy moje swiete prawo do wscieklosci zaliczaja jako jeden z grzechow glownych i strasza mnie ogniem piekielnym i czym tam jeszcze.

zbiggy napisał/a:

no i czego to dowodzi? może tego że Waldek widzi więcej a my + MiTy mamy deficyty i uważamy jego podejście za nieracjonalne (ja) albo szkodliwe (Wy)?

To jest tylko jeden poziom. Poznawczo-behawioralny... Wiele spraw funkcjonuje na pograniczu nieswiadomosci - i w tym caly szkopul.

Co to znaczy "widzi wiecej"? Czy "widzi", ze ten zbir robi to dla jego dobra, bo go kocha, bo tak na prawde daje mu wycisk, zeby nie wiem, go zahartowac?

On sie po prostu oklamuje. Nie widzisz w tym oszustwa? Tylko zmiane przekonan? Zadna zmiana przekonan, zadna sila nie usunie moich pierwotnych potrzeb, jak na przyklad "potrzeby nie bycia bitym przez zbira po gebie". Oczywiscie, pozornie moge nagiac rzeczywistosc, tak fukcjonuja maltretowane dzieci - "widza wiecej", widza, ze nic w zasadzie im sie zlego nie dzieje, i czasami do konca zycia trwaja w przekonaniu, ze to wszystko jest "For your own good" (btw, polecam te ksiazke, chociaz sa dluzyzny)
Dziecko nie ma wyboru, poczucie (lub iluzja) bycia kochanym jest jak powietrze, pozwala mu przezyc, ale dorosly moze spojrzec prawdzie w oczy, i choc to boli, uswiadomic sobie, ze jego podstawowe potrzeby nie sa i nie byly spelnione.

Zbiggy, nie zrozum mnie zle. WSZYSTKO, dokladnie wszystko mozna sobie przetlumaczyc, zobaczyc "wiecej", wlaczyc, wylaczyc, przeprogramowac,- ale to kosztuje. Kosztuje depresje, poczucie braku sensu zycia, choroby psychosomatyczne.
I jesli nawet nie te konkretna osobe-podmiot, to wszystkich na okolo, a zwlaszcza najblizszych. Wiesz, niejaki Mateusz Grzesiak tez sie przeprogramowuje non stop tak, zeby bylo mu wygodniej, i oprocz tego, ze jest z obycia plastykowy i buraczany, to jakos tam funkcjonuje... Ale jego zona juz wyglada jakby miala w srodku proznie, ktora musi non stop wypelniac jedzeniem. Moze to tylko przypadek a moze po prostu czuje sie niekochana - jej podstawowe potrzeby na tym ziemskim padole nie sa spelnione - nie doswiadcza zrozumienia, nie doswiadcza ciepla, jej problemy nie sa brane na serio...
Wiec nie tylko ten ktory "widzi wiecej" w zasadzie jest przeznaczony na to, ze np. padnie ofiara manipulacji czy zwyklej fizycznej agresji, ale osoby wokol padaja ofiara jego znieczulicy.
Powiedz, czy to nie jest destrukcja?
Ostatnio zmieniony przez _flo Pon Mar 29, 2010 01:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
krzysztof2

Pomógł: 25 razy
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 756
Wysłany: Pon Mar 29, 2010 14:24   

WITAM :hug:

Czy może są jakieś źródła podające przybliżoną cenę takie terapii - ogólnie kogo na to będzie stać ?

Obecnie istniej bardzo wiele terapii medycyny konwencjonalnej o dość dużej skuteczności ale niestety niedostępne dla mas ze względu na cenę .

POZDRAWIAM Z ZIELONEJ GÓRY :papa:
Ostatnio zmieniony przez krzysztof2 Pon Mar 29, 2010 14:24, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Czw Maj 06, 2010 23:50   

http://www.eurekalert.org...c-ssf042810.php
Cytat:
Stanford study first to analyze individual's genome for risk of diseases, responses to treatment

STANFORD, Calif. - For the first time, researchers have used a healthy person's complete genome sequence to predict his risk for dozens of diseases and how he will respond to several common medications. The risk analysis, from the Stanford University School of Medicine, also incorporates more-traditional information such as a patient's age and gender and other clinical measurements. The resulting, easy-to-use, cumulative risk report will likely catapult the use of such data out of the lab and into the waiting room of average physicians within the next decade, say the scientists.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 12:49   

Akademickie brednie. Oczywiście takie badania cos nam powiedza, ale nie to że taka czy taka osoba zachoruje na to czy na tamto, choroba nie bierze się z genów. Więcej by wnieśli oświecenia gdyby na przykład usystematyzowali choroby, gdyby napisali ciemnym oświeconym ludom że infekcje to inne choroby od chorób układu pokarmowego, że każda chroniczna choroba ma okres krytyczny, tak przy zachorowaniu jak i przy wychodzeniu z choroby itd. itp.

Ci lewaccy kretyni ze Stanforda powinni wiedzieć jak przebiegają podziały komórkowe, a jak nie przebiegają to nie ma życia ani chorób.

A co do zgłębiania przyczyn i samych chorób to trzeba szukać tam gdzie nie ma lewacko syjonistycznych mętnych łbów, tylko tam znajdzie się sens. To zresztą przepowiedziane wszystko jest. Szukajcie a znajdziecie.

_flo napisał/a:
Zbiggy, zostawmy Waldka, bo Waldek jaki jest kazdy widzi - fajny chlopak. Jesli potrzeba nam jakiegos wyznawcy dobryzmu, to mozemy powyzywac sie na Ghandim, ktory zabrania mi sie splamic gniewem, albo na jakichs katolach, ktorzy moje swiete prawo do wscieklosci zaliczaja jako jeden z grzechow glownych i strasza mnie ogniem piekielnym i czym tam jeszcze.


Zupełnie nie pojmujesz (moje święte prawo do krytyki) o co chodziło Ghandiemu. Gdybyś wiedziała, i rozumiała jak Ghandi zwyciężył, to byś wiedziała że nie chodziło tu o dobryzm, bo go tam nie było. Była tylko walka z potężnym podstępnym ciemiężcom skazana na porażkę. Tylko w ten sposób mógł wygrać, i wiedział o tym.

Co zaś tyczy się "katoli" to masz niezłe fiksum dyrdum, zapewne też wyznajesz że katole są wredne, przebrzydłe, zakłamane i obłudne. Pisząc więc że odbierają ci jakieś prawo tak naprawdę dajesz świadectwo samej sobie.

_flo napisał/a:

Zbiggy, nie zrozum mnie zle. WSZYSTKO, dokladnie wszystko mozna sobie przetlumaczyc, zobaczyc "wiecej", wlaczyc, wylaczyc, przeprogramowac,- ale to kosztuje. Kosztuje depresje, poczucie braku sensu zycia, choroby psychosomatyczne.
I jesli nawet nie te konkretna osobe-podmiot, to wszystkich na okolo, a zwlaszcza najblizszych. Wiesz, niejaki Mateusz Grzesiak tez sie przeprogramowuje non stop tak, zeby bylo mu wygodniej, i oprocz tego, ze jest z obycia plastykowy i buraczany, to jakos tam funkcjonuje... Ale jego zona juz wyglada jakby miala w srodku proznie, ktora musi non stop wypelniac jedzeniem. Moze to tylko przypadek a moze po prostu czuje sie niekochana - jej podstawowe potrzeby na tym ziemskim padole nie sa spelnione - nie doswiadcza zrozumienia, nie doswiadcza ciepla, jej problemy nie sa brane na serio...
Wiec [size=18]nie tylko ten ktory "widzi wiecej" w zasadzie jest przeznaczony na to, ze np. padnie ofiara manipulacji czy zwyklej fizycznej agresji, ale osoby wokol[/size] padaja ofiara jego znieczulicy.
Powiedz, czy to nie jest destrukcja?


A to powyższe? Rewelacja. To jest destrukcja. W jednym słowie. Wywiedzenie w pole. Zakłamanie. Fałsz. Przeenergetyzowanie. Szukanie mocy. Niszcząca destylacja. Opętanie. I to dzisiaj dzieje się z wieloma setkami, tysiącami ludzi, bowiem podtyka im się to pod nos i czerpie z tego korzyści. W skrócie różne sekty, metody, NLP itp. oferują za duże pieniądze ZAGŁADĘ. I niech ktoś powie że Szatan nie istnieje. Problem jedynie w tym że ludzie tego nie zauważaja, choć trudno to pojąć, a kościół tłumaczy to ale jezęli rozumie to zupełnie inaczej niż przeciętny człowiek który poszukuje mocy, a wpada w objęcia zła. Bo tak to się koczy zawsze.

Widać flo ze widzisz więcej, ale chociaż sam mam podobne roterki to powiem ci że kościół katolicki, nauka katolicka widzi te problemy dokładnie tak samo. A nawet więcej, bo katolicyzm, krzyż, jest receptą na powstrzymanie tego. Trudno to odnosić do codzienności, ale jednak w gruncie rzeczy tak właśnie jest. Ta dezoreintacja, była udziałem ludzi już setki lat temu, teraz mamy powtórkę z rozrywki.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Pią Maj 07, 2010 13:11, w całości zmieniany 8 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 18:19   

rakash napisał/a:

Zupełnie nie pojmujesz (moje święte prawo do krytyki) o co chodziło Ghandiemu. Gdybyś wiedziała, i rozumiała jak Ghandi zwyciężył, to byś wiedziała że nie chodziło tu o dobryzm, bo go tam nie było. Była tylko walka z potężnym podstępnym ciemiężcom skazana na porażkę. Tylko w ten sposób mógł wygrać, i wiedział o tym.

Byc moze nie pojmuje, nie interesowalam sie. Moze pozniej sie zainteresuje.
Zreszta od czasu jak to pisalam zdecydowanie bardziej mnie ciagnie "wyznaniowo" w kierunku dobryzmu, jako ze złyzm skraca zycie. Zreszta, jest ogromny obszar do zagospodarowania gdzies pomiedzy. I podobaja mi sie techniki wyciszajace zaklocenia w mozgu, zwlaszcza uklad limbiczny - czyli medytacja, yoga itp.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 18:23   

rakash napisał/a:
A nawet więcej, bo katolicyzm, krzyż, jest receptą na powstrzymanie tego.

A czym jest ten krzyz wedlug Ciebie? Bo bylo cos o tym ostatnio, i zdaje sie bez konsensusu.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 18:32   

Serwus Flo! A skąd u licha pojawił się termin "złyzm"? Bo musi oznaczać coś bardzo jednoznacznego, tak jak dobryzm. Obszar, o którym piszesz, do zagospodarowania, odzwierciedla się w postawie dążącej do różnicowania pomiędzy tymi, co nas wkurzają i nam szkodzą, a tymi, którzy w ten czy inny sposób zjednują sobie naszą sympatię.
Ja dzielę ludzi na tych co mnie wnerwiają i tych, których bardzo lubię i poważam. Pomiędzy nimi jest olbrzymi obszar do zagospodarowania. Tam inwestuję swą profilaktyczną neutralność lub zobojętnienie.

Tomek
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 18:35   

M i T napisał/a:
Ja dzielę ludzi na tych co mnie wnerwiają i tych, których bardzo lubię i poważam.

No a kto robi inaczej? 8/
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 18:41   

Na dzien dzisiejszy złyzm definiuje, jako zbyteczne poswiecanie procesow uwagi ludziom i sprawom, ktore sa wnerwiajace, a na ktore nie mam wplywu, nie moge, a nawet nie mam prawa ich zmieniac.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 18:44   

Hannibal, tak robią dobryści. Starają się pokochać ludzkość zamiast człowieka.

edit: By to jeszcze doprecyzować, dobryści maskują prawdziwe uczucia na rzecz operowania pozorem, czymś w rodzaju zaprzeczenia, że ktoś ich krzywdzi. To im pomaga wycofać się z rakiem z konfrontacji z odpowiedzialnością za postawę wobec własnego nieszczęścia, własnej traumy, podmiotu sprawczego całego zamieszania.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Maj 07, 2010 18:59, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 18:59   

M i T napisał/a:
Hannibal, tak robią dobryści. Starają się pokochać ludzkość zamiast człowieka.

Ale dobrystką nazwałeś swego czasu Molkę. A ona przecież też ma ludzi, którzy ją wnerwiają i z nimi nie gada i ma tych, których lubi.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 19:02   

Bo wnioskowałem tak z wcześniejszych postów Violi, z których mogło wynikać takie spojrzenie. Cieszę się ze swojej pomyłki bardzo. Powiedzmy jednak, że Viola cierpi na epizody dobrystyczne ;)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Maj 07, 2010 19:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 19:07   

Wcale nie cierpi na zadne epizody dobrystyczne. Po prostu sie nie afiszuje. Jej uczucia, jej problem. Nie musi zaraz biec i sie skarzyc na forum publicznym, ze ktos ja "wnerwil".
Poza tym umie rozmawiac z ludzmi, jak osoba dojrzala emocjonalnie, bez wzgledu na to, czy ja ktos wpienia czy nie, tu nie ma mowy o oszukiwaniu sie.
I to jest bardzo zdrowy i sluszny "dobryzm".
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 19:13   

Aleście zagmatwali tak prostą sprawę :) Pierwotnie (w takim znaczeniu, w jakim użył tego terminu Sarno) "dobryzm" miał oznaczać pragnienie zadowalania wszystkich oraz bycia lubianym przez wszystkich:

Cytat:

Dobrysta odczuwa silne pragnienie, aby zadowalać innych, być dobrą osobą, być miłym. Dobrysta unika konfrontacji, daży do pokoju, zawsze jest gotowy do pomocy, nawet jeśli oznacza to poświęcenie siebie. Dobrysta ma wielką potrzebę bycia lubianym połączoną z obawą o bycie nielubianym.

[...] silne pragnienie - potrzeba bycia dobrym - jest cechą podstawową. Ludzie ci odczuwają silne pragnienie bycia pomocnym, często do tego stopnia, że poświęcają własne potrzeby. Często odczuwają potrzebę przymilania się i bycia lubianym przez wszystkich. Wpływy kulturowe i religijne mogą wzmagać te tendencje. Społeczństwo żąda, żebyś był dobrym synem lub córką, dobrym mężem lub żoną, dobrym rodzicem, sympatycznym kumplem-pracownikiem. [...]

Co jest złego w dążeniu do bycia perfekcyjnym lub dobrym? Czy to nie przynosi wszystkim korzyści? Z perspektywy społeczeństwa lub perspektywy międzyludzkiej jest to cudowne, ale także wywołuje wielką wewnętrzną złość. Chociaż możemy świadomie pragnąć być dobrymi i czynić dobro, nasze narcystyczne ja nie odczuwa takiego nakazu. W rzeczywistości reaguje ono złością na taki akt przymusu. Dołóżmy do tego nieświadomą złość z powodu niedoceniania naszych wysiłków, a co najgorsze - złość na siebie z powodu nieumiejętności sprostania naszym własnym oczekiwaniom.


Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Maj 07, 2010 19:14, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 19:17   

Cytat:
Dobrysta unika konfrontacji

Wy, MiT, też unikacie konfrontacji z pewną grupką osób na tym forum - i bardzo dobrze.
Czy przez to bliżej Wam do dobrystów? :-?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 19:21   

A co złego Flo jest w opisaniu na forum swoich wrażeń emocjonalnych zachwytu czy wnerwienia?

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 19:25   

Hannibal napisał/a:
Wy, MiT, też unikacie konfrontacji z pewną grupką osób na tym forum


Mylisz się. Jest olbrzymia różnica pomiędzy skonfrontowaniem się i świadomym zaprzestaniem relacji ze "szkodnikami", a niekonfrontowaniem się i ciągłym przymilaniem się. I to właśnie miał na myśli Sarno w przytoczonym przeze mnie cytacie. O tym też pisze m.in. Forward.

Marishka
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 19:26   

M i T napisał/a:
A co złego Flo jest w opisaniu na forum swoich wrażeń emocjonalnych zachwytu czy wnerwienia?

Tomek

To zlego, ze nikogo nie interesuja cudze relacje, sympatie i antypatie.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 19:30   

Hannibal napisał/a:
Cytat:
Dobrysta unika konfrontacji

Wy, MiT, też unikacie konfrontacji z pewną grupką osób na tym forum - i bardzo dobrze.
Czy przez to bliżej Wam do dobrystów? :-?


Eeee..no nie. Gdybym toczył spory z określonymi osobami, to forum poszło by do piachu. Mimo, że załóżmy, byłbym kulturalny. Łapiesz?
Czy chodzi o dobryzm? Nie bardzo, ja tych ludzi po prostu nie znoszę. A skoro tak, to po co mam prowadzić jałową napieprzankę, wskutek czego będziesz musiał jeszcze później chodzić przez to spać ;) Nie, staram się pisać wedle woli. Zakładam przy tym, że sama tematyka, którą poruszam, może doprowadzać do furii wiele osób. Niestety, jedyne co mogę wtedy zrobić, to jak mawiał bohater Kondrata, "nie wdawać się w dyskusje...". Bo to do niczego nie prowadzi. Mało tego, nie biorę na siebie odpowiedzialności, że moje słowa wywołają w kimś mechanizm przeniesienia. Raz, że nie posiadam dyplomu...

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 19:34   

_flo napisał/a:
To zlego, ze nikogo nie interesuja cudze relacje, sympatie i antypatie.


Może i nie, ale od kiedy to pisząc, zawsze wiemy z całą pewnością, czy to kogokolwiek zainteresuje? Mało tego, czasem lepiej jest po prostu pisać bez oglądania się na publiczność. To tak jak z muzyką. Dobra przeważnie powstaje, gdy się ją tworzy dla siebie, nie dla tłuszczy fanów. Lubię pisać, więc piszę. Raczej nie zastanawiam się, czy to kogoś może obchodzić.
A skąd u Ciebie Flo ta pewność, że aż wyrażasz się w imieniu grupy? edit:.....


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Maj 07, 2010 19:38, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 19:39   

nie chce mi sie z Toba gadac
ok?
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 19:51   

No nalegał nie będę. Tylko jak padną dziobarskie oskarżenia, że niby trafiłaś na jakaś moją listę... no sama wiesz.
Po prostu będę konsekwentny. Jednak mogę mieć ochotę na jakiś komentarz, lecz zapewniam, per "Ty" nie będzie. Spokojna nieuczesana.

Tomek
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 20:59   

M i T napisał/a:

Mylisz sie. Jest olbrzymia roznica pomiedzy skonfrontowaniem sie i swiadomym zaprzestaniem relacji ze "szkodnikami", a niekonfrontowaniem sie i ciaglym przymilaniem sie. I to wlasnie mial na mysli Sarno w przytoczonym przeze mnie cytacie.


Wielu psychopatow podobnie jak dobrysci dazy do tego, by wszyscy ich lubili.
Zasadnicza roznica jest taka, ze psychopaci po pierwsze nie chca nikogo zadowolic procz samych siebie, nie angazuja sie emocjonalnie i w efekcie robia innych w konia a nie samych siebie.

Bo to co w dobryzmie jest destrukcyjnego to wlasnieoszukiwanie samego siebie i niespojnosc miedzy swoimi emocjami a swiadomym umyslem, dzialaniami i przekonaniami.

Psychopaci znakomicie udaja emocje, potrafia zalagodzic spory, na zewnatrz prezentowac strategie ugodowa (do momentu, az jest im to potrzebne), ale - bez nieuswiadamiania sobie gniewu i bez wypierania.
Ot po prostu cynizm i na maxa egoistyczna, strategia.

To, ze ktos nie wchodzi w konflikty, sodzi innym czy stara sie byc ugodowym nie czyni go automatycznie dobrysta. Ani psychopata. Tak uwazam.

Nie kazda emocje mozna wyrazic. Czasem o wiele rozsadniej machnac reka czy nawet powiedziec "ok, dobra", nawet jezeli wie sie, ze ta druga osoba nie ma racji.
Najwazniejsze jest chyba to, ze uswiadamiam sobie zlosc, oraz to, komu jest ona dedykowana, oraz mozliwosc wyladowania jej na przyklad tlukac w poduszke czy tez wyobrazania sobie jakbym tej osobie t zlosc wyrazil, gdyby okolicznosci mnie nie ograniczaly.

Cytat:
O tym tez pisze m.in. Forward.


Forward w deche jest.
Ale - tak przy okazji - pisala ona tez o medytacji i technikach relaksacyjnych.

No bo jedna rzecz to odkrywkowe wydobycie nieuswiadomionej zlosci czy gniewu, wyladowanie tego ladunku, ktory sie nagromadzil w kondennsatorze, a druga rzecz to nie produkowanie nowego, niepotrzebnego napiecia.

Dla mnie to jest rozsadne takie dwutorowe dzialanie.

Forward wyraznie polecala by w trakcie terapi, gdy wyciagamy pewne sprawy na wierz, by nie podejmowac sie odpowiedzialnych istresujacych prac, oraz by serwowac sobie chwile relaksu, dawac sobie odpoczac, serwowac sobie ulubione rozrywki, tak dla rownowagi.

I to nie jest ani "dobryzm", ani "zlyzm". Od zloty srodek.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Ostatnio zmieniony przez zenon Pią Maj 07, 2010 21:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 21:11   

zenon napisał/a:
Najwazniejsze jest chyba to, ze uswiadamiam sobie zlosc, oraz to, komu jest ona dedykowana, oraz mozliwosc wyladowania jej na przyklad tlukac w poduszke czy tez wyobrazania sobie jakbym tej osobie t zlosc wyrazil, gdyby okolicznosci mnie nie ograniczaly.


DOKŁADNIE!

Marishka

P.S. Zauważyłam, że mnie teraz wystarcza, że powiem kilka razy, że jestem , rzucę kilkoma bluzgami pod właściwym adresem (np. opowiadając Tomkowi o tym, co mnie ) i czuję ogromną ulgę, a złość dość szybko odchodzi. I tak do następnej "okazji". To zupełnie inaczej niż jeszcze jakieś 5-6 lat temu, kiedy bałam się nawet nazwać to uczucie, a co dopiero powiązać je z właściwymi adresatami/wydarzeniami.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 22:26   

M i T napisał/a:
Bo wnioskowałem tak z wcześniejszych postów Violi, z których mogło wynikać takie spojrzenie. Cieszę się ze swojej pomyłki bardzo. Powiedzmy jednak, że Viola cierpi na epizody dobrystyczne ;)
Tomek

epizody dobrystyczne ! :-D
Tomek wiesz, już dawno temu doszłam do pewnego wniosku, bo uwierz mi jestem mega refleksyjna postacią , każde zdarzenie, doświadczenie, poddaje dogłębnej analizie w miarę obiektywnej, bo tylko taka może dać mi prawdziwy obraz rzeczywistości.
Do jakiego wniosku doszłam? !
To w jaki sposób odbieram rzeczywistość w dużym stopniu zależy od aktualnego stany moich wewnętrznych przeżyć uwarunkowanych czynnikami zewnętrznymi ale chce podkreślić, które wydarzyły się (pewnie Cię zaskoczę) w niezbyt odległej przeszłości. Bo musisz przyznać iż niejednokrotnie jest tak, że zdarzenia które były dla nas istotne emocjonalnie powiedzmy pół roku temu, na dzień dzisiejszy mogą nie mieć większego znaczenia z uwagi na zmiany które dokonują się jakby poza nami, pewni ludzie odchodzą z naszego pola widzenia inni pojawiają się, wszystko jest zmienne, labilne.
W związku z powyższym wyszłam z założenia, iż niepoprawne relacje z ludźmi z mojego najbliższego otoczenia ( w dużym stopniu zależne ode mnie) nie mają sensu, gdyż wywołują niepotrzebny dyskomfort , który rodzi frustracje, miotanie się z samą sobą a to w oczywisty sposób rzutuje na relacje z ludźmi których problem nie dotyczy i koło się zamyka. ( nie wnikam w tym momencie w całą kaskadę nieprzyjemnych reakcji biochemicznych z których muszę oczyszczać się potem przez kilka dni)
Pisząc iż staram się mieć poprawne relacje, nie oznacza iż pozwalam sobie wchodzić na głowę nie, to nie tak, po prostu staram się nie dawać powodu do ataku ze strony innych osób, bo co tu dużo mówić ludzie potrafią docenić uczciwość, lojalność, dyskrecje, szacunek, dobrą wole i umiejętność wysłuchania z uwagą tego co mają do powiedzenia..
Uważam, że taka postawa nie ma nic wspólnego z tzw. dobryzmem, (przynajmniej w moim przypadku ), ponieważ jest w pełni świadoma i przemyślana.
Oczywiście, życie jest jakie jest i nie zawsze zależy od nas samych, ale powiem Ci iż generalnie to działa, powiem więcej, energia która dzięki takiej postawie nie ulega "marnotrawstwu", może być wykorzystana na wielu innych pożytecznych płaszczyznach życia z pożytkiem nie tylko dla mnie samej ....
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 22:42   

to jeszcze ad przykladowej zlosci wyrazonej w poduszke - przyklad z dzisiaj - nie pozwolilam synkowi ogladac kolejnej juz bajki na dobranoc, wyprosil chyba ze 4, mowie, ze juz koniec, idziemy spac i ze inaczej sie umawialismy. Wyszlam z pokoju, slysze, ze mlody ze zloscia wylaczyl tv, powalil w poduszke (w przedszkolu juz mial pogadanke "jak czujesz zlosc poboksuj poduche albo pogryzmol i podrzyj kartki z bloku"), w koncu przybiegl do mnie i mowi juz troche spokojniejszy 'mamo, jestem tak wkurzony na ciebie, ze musze zdemolowac caly nasz dom' :hah: wzielam go na biodro na jego ulubiona pozycje 'koalki' i mocno przytulilam mojego wkurzonego synka, powiedzialam,ze go b kocham.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 22:48   

JaśniePani napisał/a:
w koncu przybiegl do mnie i mowi juz troche spokojniejszy 'mamo, jestem tak wkurzony na ciebie, ze musze zdemolowac caly nasz dom' :hah: wzielam go na biodro na jego ulubiona pozycje 'koalki' i mocno przytulilam mojego wkurzonego synka, powiedzialam,ze go b kocham.


PIĘKNE :)

I o to chodzi, by dziecko mogło powiedzieć, że się złości na Ciebie, a jednocześnie odczuć, że je za to nie karzesz, ale akceptujesz jego uczucia. Normalnie książkowy przykład :)

Marishka
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 23:04   

ciesze sie jako mama, ze potrafi ukierunkowac dobrze zlosc. I tez uklon w strone jego przedszkola, na poczatku narzekalam, ze takie zapyziale, ale jednak ok , no i co miesiac sa fajne spotkania z psychologiem dzieciecym, szkoda, ze tak malo rodzicow przychodzi z gory zakladajac, ze to takie nudziarstwo pewnie bedzie.
Miodem na moje serce jest tez jak moj maly 4-latek biega po domu, podspiewuje po czym przychodzi i mowi, ze 'jest taki szczesliwy w naszym domku', czesto mowi, ze nas kocha. A z drugiej strony nie boi sie powiedziec, ze ma nas dosyc, ze natychmiast musi pakowac swoj plecaczek i sie wyprowadza. :hihi:
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Maj 08, 2010 23:28   



Tomek
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Nie Maj 09, 2010 13:22   

Tomek, nie zatruwaj bonkami dla plebsu mojego watku.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 09, 2010 13:45   

_flo napisał/a:
nie chce mi sie z Toba gadac
ok?


Tomek
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Śro Lis 03, 2010 18:35   

Cytat:
Co wiemy na temat starzenia sie - Konferencja Vademecum zdrowia Dr.Seers
Konferencja na temat długowieczności - Los Angeles, maj 2010

Dzisiejszy wykład będzie na temat starzenia się; jak się starzejemy, co wiemy na temat starzenia się, jak możemy zmienić ten proces oraz szczególnie jaki mamy wpływ na zegar genetyczny. Jest to niezwykłe odkrycie o którym wie niewiele osób. Sam dowiedziałem się o nim z konferencji medycznych. Niewielu lekarzy wie o tym odkryciu, które według mnie zmieni charakter życia na Ziemi. Pomyślcie o życiu na naszej planecie przed odkryciem genetycznego mechanizmu starzenia się i po nim. Wszystko się zmieni. A wy będziecie świadkami pierwszego etapu procesu, który zasadniczo zmieni życie na tej planecie.
Dowiecie się o nowym odkryciu tj. telomerze oraz nowej dziedzinie nauki związanej z tym odkryciem. Dr Andrews poprowadzi kolejny wykład. Wie on znaczenie więcej na ten temat niż ja. Nie jestem naukowcem, ale lekarzem, który bada zdrowie. Nie zajmuję się rozpoznawaniem chorób, ani ich leczeniem, ale zdrowiem. Jak mierzymy zdrowie i jak można określić jego stan. Idziecie do lekarze, a on mówi: Wszystko w porządku. Do jakiego stopnia? Jak nowoczesna nauka może wiedzieć, że wszystko w porządku, jeśli tak nie jest? A następnie śledzić zmiany, które mają poprawić zdrowie.
Jest to moje motto odkąd pamiętam. Od dzieciństwa wiem, że istnieje coś więcej niż brak chorób, co naturalnie ma wpływ na zatrzymanie starzenia się. Przeciwstarzeniowe działania należą do medycyny zapobiegawczej. Zapobiegają śmierci lub co najmniej zapobiegają najczęstszej jej przyczynie jaką jest starzenie się. Oczywiście starzenie się i śmierć to nie to samo. Można umrzeć młodo lub można być w podeszłym wieku, a nadal żyć. Dlatego skupiam się nie na medycynie długowieczności, ale tej przeciwstarzeniowej. Jak się starzejemy, dlaczego oraz jak można ingerować w ten proces.
Więcej na temat telomerów dowiecie się od dr Andrewsa, który jest ekspertem w tej dziedzinie. Opowie on o człowieku, który odkrył gen enzymu, który odbudowuje telomery.
Jak uniknąć czynników, które przyspieszają skracanie telomerów? Powiem kilka słów na ten temat oraz o sposobach, które spowalniają utratę telomerów. Jak wspomniałem wcześniej macie szansę brać udział w tym historycznym wydarzeniu.
Telomery występują na końcach chromosomów. Kiedyś uważano, że wyznaczały one po prostu granice końca chromosomu i łączyły je. Teraz wiadomo, że stanowią one zakończenie chromosomów oraz mają znaczenie w kopiowaniu chromosomu.
U każdego z nas telomery występują na końcach chromosomów. Dowiecie się dlaczego są one takie istotne.
Odkrycie to przyczyniło się do powstania nowej teorii starzenia się, która lepiej wyjaśnia ten proces niż inne teorie. Teoria ta jest oparta na różnych faktach naukowych, a nie na teoriach. Jestem pewien, że starzenie się jest związane z genami. Co ciekawe, od kiedy zacząłem analizować medycynę przeciwstarzeniową jest to stosunkowo nowe zjawisko. Kiedy szukałem przyczyn starzenia się zawsze istniały inne teorie na ten temat. Więcej na ten temat opowie dr Andrews.
Pewnie słyszeliście o antyoksydacyjnej teorii starzenia się, która mówi, że układ antyoksydacyjny jest przeciążony. Stres oksydacyjny, oksydacyjne przeciążenie powodują zniszczenia pochodzące ze środowiska. Istnieje również kilka innych teorii starzenia się, które podają, że przyczyną są czynniki zewnętrzne. Organizm stara się utrzymać w dobrym stanie, ale ostatecznie jest on przeciążony przez czynniki środowiskowe.
Choć jest to prawda prawdziwe pytanie o starzenie się to: dlaczego bronimy się przed tymi czynnikami kiedy jesteśmy młodzi, a nie potrafimy kiedy jesteśmy w podeszłym wieku? Jest to klucz do starzenia się. Przecież te czynniki środowiskowe są ciągle obecne.
Uważam, że starzejemy się z powodu stresu oksydacyjnego. Można to porównać do faktu, że samolot rozbił się z powodu grawitacji. Grawitacja jest ciągle obecna i w taki sam sposób wpływa na wszystkie samoloty. Dlaczego samolot nie rozbije się chociaż przyczyną jest grawitacja? Musicie zrozumieć dlaczego pokonał on grawitacje w kilku przypadkach, a w innych nie. Musimy również zrozumieć dlaczego organizm pokonuje stres oksydacyjny w niektórych przypadkach, a innych nie. Okazuje się, że jest to wrodzona cecha. Daje nam to wyraźną przewagę.
Jesteśmy inni w wieku 52 i 2 lat, choć mamy takie same geny. Geny nie zmieniają się, ale skoro są one takie same jak to się dzieje, że jesteśmy tak różni? Różnica ta wynika z kopiowania różnych części tych genów. Geny są takie same, ale nie są dokładną kopią tak jak sadziliśmy. Przypomina to bardziej program. Wybierane są geny, które będą skopiowane zależnie od tego na jakim jesteśmy etapie programu genetycznego. Okazuje się, że ten program jest kontrolowany przez telomery. Telomer jest to część chromosomu, która nie jest kopiowana poprzez podział komórki.
Dlatego każde następne pokolenie ma trochę krótsze telomery, które działają jak zegar odliczający czas. Przypomina to program komputerowy, który odlicza czas. Dzięki temu odliczaniu komórki wiedzą w jakim są wieku i jak powinny działać. Okazuje się, że kiedy telomery skracają się powstaje trójwymiarowa struktura chromosomów. Inaczej się one układają i ujawniają się nowe geny; białka, które uważamy za istotne w programie genetycznym. Odpowiedzialne są nie tylko geny, ale również białka związane z tymi genami, które oddziałują na czynniki środowiska i zmieniają się z upływem czasu.
Zmiany te następują zgodnie z kontrolowanym mechanizmem w którym telomery kontrolują wyniki. Czy to nie jest wspaniałe odkrycie? Jest to nasz zegar genetyczny. A gdybyśmy mogli zmienić ten cały proces. Gdybyśmy mogli dowiedzieć się jak kontrolować telomery, ich długość, która skraca się z czasem. Gdybyśmy mogli to zmienić. Okazuje się, że możemy. Pewnie dr Andrews opowie o tym później.
Wiadomo, że wszystko na temat telomerów jest prawdą. Dr Leonard Hayflick odkrył, że komórki dzielą się tylko kilka razy, a potem umierają na co nie mamy wpływu. Okazuje się, że przyczyną tego jest skracanie się telomerów. Kiedy telomer skraca się komórka zaczyna działać inaczej, a kiedy telomer jest wystarczająco krótki komórka przechodzi proces starzenia się, nie kopiuje się i umiera. Jest to cały proces następujący podczas skracania się telomeru. Nazywa się to Limit Hayflicka. Jest to liczba podziałów komórkowych.
Wiemy, że Jim Watson odkrył kod DNA. Jako pierwszy zauważył, że cześć chromosomu nie kopiowała się z powodu mechanizmu dzięki któremu kopiuje się DNA. Wiadomo teraz, że starsze osoby mają krótsze telomery, a młode dłuższe. Wykazaliśmy, że długość telomeru określa ile razy komórka może się kopiować. Jeśli telomery są długie, komórka może kopiować się. Powstaje wtedy nowa, zdrowa, sprawna komórka. Ale jeśli telomer jest za krótki, komórka jest uszkodzona, nie może się kopiować i naprawić tkanki.
Krótsze telomery doprowadzą do śmierci komórki. Ostatecznie, te krótsze telomery przyczyniają się do starzenia się komórek. Organizm się starzeje i atakują go przewlekłe choroby kiedy komórki nie mogą być naprawione i starzeją się.
Mamy teraz telomerową teorię starzenia się, która mówi, że skracanie się telomerów działa jak zegar na komórki. Kiedy skracają się one, zmienia się wiek działania komórek.
Posiadamy enzym, który odbudowuje telomery. Każdy z nas go ma. Gen, który produkuje ten enzym to telomeraza. Jest ona obecna w każdej komórce, ale nie jest aktywna. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego posiadasz enzym, który odbudowuje telomery, ale nie działa on? Gdyby można było odbudować telomery u osobników, gatunek żyłby wiecznie.
Stanowi to problem z punktu widzenia ewolucji. Ewolucja to genetyczne zmiany w czasie i zależnie od środowiskowego nacisku śmierć jest niezbędnym czynnikiem. Aby geny zmieniały się w przeciągu czasu, populacja musi się zmieniać. Ludzie muszą się rodzić i umierać, jest to dobór naturalny wpływający na przeżywalność. Gdyby ludzie żyli wiecznie nie byłoby naturalnego doboru. Długość życia ma znaczenie niezależnie czy chodzi o mysz, muchę czy ludzi. Taka jest kolej rzeczy.
Rodzi się pytanie: po co nam enzym, który odbudowuje telomery i cofa zegar genetyczny do zera? Jest on niezbędny dla komórek zarodka. Komórek spermy i jaja, aby cofnąć ich wiek. Wyobraź sobie co by było gdyby ten zegar odliczał czas od momentu poczęcia. Mając dziecko w wieku 30 lat, odziedziczyłoby one geny mające 30 lat, a dziecko tego dziecka w wieku 30 lat miałoby 60 lat i gatunek wymarłby. Dlatego komórki jajowe u kobiet i komórki spermy u mężczyzn posiadają ten enzym, który przy każdym podziale komórki odbudowuje telomery, przestawia zegar, aby te komórki nie starzały się. Dzielą się one ciągle i są nieśmiertelne. Można stwierdzić, że komórki jajowe są ciągle żywe, nie starzeją się z pokolenia na pokolenie.
Każdy z nas posiada enzym, który odbudowuje telomery, ale nie jest on aktywny. Uaktywnia się podczas poczęcia lub niewiele później.
Elizabeth Blackburn otrzymała Nagrodę Nobla za odkrycie telomerazy.
W Las Vegas będę prowadził wykład dla lekarzy podczas konferencji na temat przeciwdziałania procesu starzenia się.
Teraz kilka technicznych rzeczy. Telomeraza uaktywnia się w komórkach jajowych i spermy w momencie zapłodnienia. Wtedy zaczyna się proces w trakcie którego enzym, który odbudowuje telomery, jest stopniowo wyłączany. Telomeraza jest ciągle aktywna, a pewne komórki muszą się dzielić. Jednak aktywność ta jest niewielka w komórkach organizmu. Dlatego dochodzi do starzenia się podczas podziału komórek. Od momentu zapłodnienia zaczyna się proces, który dezaktywuje telomerazę, a zegar genetyczny zaczyna odliczać czas. Limit Hayflicka dopuszcza mniej niż 100 podziałów komórkowych w ciągu życia, a u człowieka dochodzi do ok.40 z nich od momentu zapłodnienia do narodzin. Pozostaje niewielka liczba podziałów komórkowych. Jest ona ograniczona i wynosi przeważnie znacznie mniej niż 100 razy. Kiedy tkanka jest uszkodzona, dochodzi do podziału komórek. Jest to bardzo interesujące i sprawia, że odbudowa telomerów ma większe znaczenie niż proces starzenia się. Jest to podstawowy mechanizm starzenia się, który jest bardzo istotny dla zdrowia starszych osób.
Co ważniejsze, telomery skracają się w różnych komórkach w różnym tempie i zależnie od presji ze strony środowiska. W przypadku sportowców, którzy dużo biegają, zaobserwowaliśmy krótsze telomery w tkance chrzęstnej kolan niż u osób, którzy nie są sportowcami. Ze względu na duży nacisk na ich kolana dochodzi u nich do licznych podziałów komórkowych. U cukrzyków wykazaliśmy krótsze telomery w komórkach trzustki produkującej insulinę. Ponieważ organizm cukrzyków musi wyprodukować dużo insuliny, komórki ulegają zużyciu, a kiedy telomery są wystarczająco krótkie może to być uznane za przyczynę cukrzycy. Ich organizm próbuje się dostosować, ale bezskutecznie. Organizm nie jest w stanie wytworzyć więcej komórek do produkcji insuliny, a gdy brakuje insuliny poziom cukru we krwi wzrasta i dochodzi do cukrzycy. Prawdopodobnie większość przewlekłych chorób ma związek z chorobami serca.
Skracanie telomerów może wywoływać przewlekłe choroby, a wydłużanie telomerów poprzez terapię z telomerazą może być powszechną, nieszkodliwą metodą leczenia przewlekłych chorób.
Aktywacja telomerazy.
Posiadamy enzym, który występuje naturalnie u każdego z nas na końcach telomerów, ale jest on nieaktywny. Wykazano obecnie interesujące dane na temat krótszych telomerów i ich wpływu. Firma Geron Corporation zajmuje się badaniami, posiada bardzo interesujące patenty i pracuje również nad telomerami. Korzystają oni z badań firmy Stimson. Geron posiada NASDAQ:Gern i sprzedaje niedrogo, gdyż są one jeszcze na etapie badań.
Dziś powiem również o sposobach, które mają wpływ na nową terapię przeciwstarzeniową. Naprawdę można mieć wpływ na skracanie się telomerów. Może to zmienić dieta, ćwiczenia, suplementy, a także jak pewnie słyszeliście bardzo ciekawa nowa terapia, która aktywuje enzym telomerazę, który odbudowuje telomery. Więcej na temat powiem podczas popołudniowego wykładu. Jeśli macie jakąkolwiek wiedzę na ten temat wiecie, że istnieje nowa terapia TA-65. Możesz zrobić 6 rzeczy, 5 bez terapii TA-65.
Ilu z was słyszało o homocysteinie? Jest o aminokwas związany z przeciążeniem antyoksydantami. Kiedy w organizmie jest nadmiar stresu oksydacyjnego homocysteina zaczyna się gromadzić. W organizmie występuje układ antyoksydacyjny tj. wit.C, CoQ10, wit.A, karotenoidy, resweratrol, ale mogą one być osłabione przez środowisko antyoksydacyjne. Wtedy homocysteina gromadzi się we krwi. Ma ona związek z udarem mózgu, zawałem serca, chorobą Alzheimera i Parkinsona, a także zaburzeniami erekcji u mężczyzn.
Ok. 5 lat temu miałem pacjentkę po 5 udarach. Żaden z lekarzy nie znał przyczyny tych udarów. Zmierzyłem jej poziom homocysteiny i wynosił on 26, najwyższy poziom jaki widziałem. Obniżyliśmy jej poziom w ciągu 3 miesięcy do pożądanego poziomu ok. 6. Było to 5 lat temu i od tamtej pory ani razu nie pojawiły się udary choć wcześniej występowały co kilka miesięcy. Miało to miejsce zanim homocysteina stała się tak popularna jak jest teraz. Lekarze, którzy się nią zajmowali kazali jej już więcej do mnie nie przychodzić. Uważali oni, że nie jestem dobrym lekarzem skoro mierzę poziom związku na który nie mamy żadnego wpływu. Nawet jeśli poziom homocysteiny jest podwyższony żaden lek nie jest w stanie go obniżyć. Faktycznie nie ma takich leków, ponieważ ich nie potrzebujemy. Witaminy z grupy B dobrze się w tym sprawdzają. Homocysteina ma związek ze skracaniem się telomerów, ale niewiele osób wie o tym. Źródła medycyny niekonwencjonalnej podają, że homocysteina ma negatywny wpływ, a jej poziom powinien być niski. Wiemy jak obniżyć jej poziom, ale niewiele osób wie, że wysoki poziom homocysteiny przyspiesza skracanie się telomerów. Badanie wykazuje związek między homocysteiną, a długością telomerów w białych krwinkach. W badaniu wykazano, że potraja ona szybkość skracania się telomerów. Prawidłowy poziom to 11,4, ale lepiej, żeby był on niższy. Podczas leczenia, obniżamy go do mniej 8, a nawet 7. Przez 10 lat poziom ten wynosił 5,5 i staram się tego trzymać. Stosowaliśmy recepturę o wysokiej dawce kwasu foliowego, wit.B12, wit.B6, ryboflawiny. Gdy poziom jej nie spada przy zastosowaniu witamin z grupy B stosujemy DMG. Czy słyszeliście o tym? Zwany inaczej wit.B15 lub pangaminianem wapnia. Nie jest to typowa wit.B ponieważ nie możemy obejść się bez niej, ale pewna jej ilość jest wytwarzana w organizmie. Była ona stosowana przeważnie przez sportowców zwłaszcza w Rosji. Kiedy zacząłem sam stosować DMG ok. 15 lat temu zauważyłem poprawę samopoczucia. Jest to bardzo interesujące, ponieważ ma wpływ na tempo skracania się telomerów.
Sam dużo czytam, przeprowadzam wiele badań, więc może mój umysł jest przepracowany i telomery skracają się. Jednak DMG chroni mnie przed tym. Zauważyłem to kiedy rozpocząłem terapię TA-65 miesiąc temu. Jestem w bardzo dobrej formie fizycznej. Opowiem więcej o tym podczas popołudniowego wykładu.
Mam 52 lata, a wiek moich płuc to zaledwie 25 lat, serca 35, układu nerwowego to 46. Układ ten jest znacznie starszy od serca i płuc.
Kiedy rozpocząłem terapię TA-65 zauważyłem poprawę szczególnie pamięci. Mój umysł pracował lepiej, tak jak kiedy byłem młodszy.
Jeśli nie przyjmujecie tej witaminy polecam zmierzyć poziom homocysteiny. Jest to bardzo istotne wiedząc, że ma wpływ na skracanie telomerów.
Stara, dobra witamina _C_. Bardzo mało nowoczesna, ale wykazano, że witamina ta spowalnia skracanie telomerów o 50%. Jest ona bardzo tania, przynosi wiele korzyści dla zdrowia, a teraz wiadomo, że spowalnia ona skracanie telomerów. Sam przyjmuję ok. 2000mg wit.C dziennie.
Kolejny czynnik to chroniczny stres. Ok. 5 badań wykazało, że stres przyspiesza skracanie telomerów. Przyspiesza on proces starzenia się i ma wpływ na nasz zegar biologiczny.
W jednym z tych badań wzięły udział matki ze zdrowym dzieckiem oraz przewlekle chorym. U matek chronicznie chorego dziecka telomery były krótsze co odpowiadało długości 10 lat. 10 lat więcej z powodu dodatkowego stresu w porównaniu z kobietami o niskim poziomie stresu. Wiadomo, że wpływ na skracanie się telomerów ma hormon stresu kortyzol. Kobiety w badaniu miały wyższy poziom adrenaliny (epinafryny) i kortyzolu. Wykazano, że po dodaniu kortyzolu do kultur komórek przyczynił się on do szybszego skracania telomerów.
Kto słyszał o dysmutazie ponadtlenkowej? W skrócie SOD. Jest ona dodawana do kilku suplementów o właściwościach przeciwutleniających. Wykazano, że posiada ona wyjątkowe właściwości przeciwutleniające, a także spowalnia skracanie się telomerów oraz wydłuża życie komórek tkanek.
Kolejną staromodną, ale bardzo istotną strategią są ćwiczenia. Właśnie nim poświęciłem znaczną część swojej pracy. Zanim zostałem lekarzem byłem trenerem, co wykorzystałem w swojej późniejszej pracy.
Od dawna wiadomo, że pewne rodzaje ćwiczeń mogą spowolnić skracanie telomerów. Jeśli ktoś jest równie zainteresowany tym jak ja możemy porozmawiać po wykładzie. Ponadto, pewne ćwiczenia przyspieszają skracanie telomerów, a inne spowalniają ten proces. Niektóre ćwiczenia przyczynią się do skracania telomerów w komórkach mięśni. Jest to dość skomplikowana kwestia jeśli chodzi o ćwiczenia, ale kilka badań wykazuje, że jakieś ćwiczenia są lepsze niż żadne, a więcej ćwiczeń ma lepszy wpływ na telomery niż mniej ćwiczeń. Badania te mówią tylko o ćwiczeniach. Bardzo często różne rodzaje ćwiczeń są łączone. Jednak należy dokładnie określić jakie powinny one być. Są ćwiczenia, które rozszerzają płuca i takie, które powodują ich kurczenie się.
Jeśli chodzi o starzenie się, musimy lepiej poznać reakcję na różne ćwiczenia.
Opracowałem własny program ćwiczeń PACE (Progressively Accelerating Cardiopulmonary Exertion). Podczas ćwiczeń należy starać się doprowadzić do jak najmniejszych uszkodzeń oksydacyjnych, starać się nie wykorzystywać zbyt wielu komórek mięśni, które są bodźcem dla mięśni, serca i płuc. Bodziec ten powinien przyczyniać się do lepszej wydajności tych organów, jeśli chodzi o skracanie telomerów.


Czyli wynika z tego, że główną przyczyną długowieczności Hunzów są pestki moreli 8-)
Ostatnio zmieniony przez RAW0+ Nie Lis 07, 2010 11:38, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved