Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Śmierć
Autor Wiadomość
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 15:32   Śmierć

Ostatnio często myślę o Śmierci.
A że niedługo czeka nas Święto Śmierci, pomyślałam, że może jeszcze niektórzy z Was mają jakieś przemyślenia na ten temat.
:)

Dla mnie śmierć jest czymś jak urodzenie się, tj. czymś naturalnym, co czeka na każdego z nas.
Moment pozostawienia swojego ziemskiego ciała, dla jednego z ziemskich Żywiołów.
Świadomość własnej śmierci pomaga mi żyć.

A Wy myślicie czasem o Śmierci?

Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz??
A może:
Z myśli powstałeś i w myśl się obrócisz?
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 16:39   Re: Śmierć

sinsemilla napisał/a:
Świadomość własnej śmierci pomaga mi żyć.


W jaki sposób, konkretnie?

Marishka
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 16:57   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 23:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mariusz Waszak 

Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 68
Skąd: Puszczykowo
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 17:11   

Ot - ciekawostka! Ciekawe, że ludziom jest przykro myśleć, że ich kiedyś nie będzie, a nie jest przykro myśleć, że wcześniej ich nigdy nie było... Śmierć jest dobra - w przeciwnym razie życie byłoby strasznie nudne. Poza tym "tam" jest o wiele lepiej. Myślę, że na tym świecie jesteśmy na, pewnego rodzaju, "szkoleniu". "Tam" czekają nas inne zadania. Myślimy, że po śmierci będziemy obijać się po Ogrodach Niebieskich - nic z tego! Sądzę, że wyznaczą nam Tam bardziej odpowiedzialne zadania...
A tak w ogóle - nie bójcie się śmierci. Każdemu jest pisana. Niczego nie kończy - raczej zaczyna nowe "życie"....
Ostatnio zmieniony przez Mariusz Waszak Sob Paź 23, 2010 17:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 17:31   

JaśniePani napisał/a:
Chyba nie ma czlowieka, ktory by chociaz raz dziennie nie pomyslal o smierci?


Nie wiem, czy raz dziennie, bo na szczęście w tym przypadku mechanizm wyparcia znakomicie spełnia swoja rolę, ale myśli o śmierci są zjawiskiem zupełnie normalnym, aczkolwiek przerażającym. Myślę, że im pełniej człowiek żyje, im bardziej w zgodzie z sobą, im więcej ma pasji i takiego "głodu" życia i poznania, a przede wszystkim, IM BARDZIEJ KOCHA i czuje się spełniony, tym bardziej nienawidzi śmierci. O właśnie! Może nie tyle się boi ile jej nienawidzi, uważa za niepotrzebną i niesprawiedliwą. A kiedy do tego jeszcze widzi jak umierają młode, wartościowe osoby, a skończeni skórwiele zatruwające innym życie dożywają sędziwego wieku, to otwiera się przysłowiowy nóż w kieszeni.

Doszłam do takich przemyśleń w ostatnich latach, właśnie od kiedy kocham całą sobą i czuję się kochana. Wyobrażanie sobie chwili skończenia się czegoś tak pięknego jest nie do zniesienia, a z drugiej strony sprawia, że delektuję się każdą chwilą z Ukochaną Osobą - tu i teraz.

Wiem też jak to jest nie bać się a wręcz pragnąć śmierci - kiedy życie boli (psychicznie) nie do zniesienia. Wiem też jak to jest - z obezwładniającego braku satysfakcji z obecnego życia - wierzyć w religijne bajeczki o lepszym życiu "tam". Przeszłam przez różne swoje uczucia w stosunku do śmierci by wreszcie "dojrzeć" do akceptacji własnego lęku i wściekłości związanych z tym, co nieuniknione. I właśnie z tymi uczuciami wobec śmierci czuje się najlepiej, tak jakoś zdrowo i normalnie.

Marishka
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 18:00   

M i T napisał/a:
Myślę, że im pełniej człowiek żyje, im bardziej w zgodzie z sobą, im więcej ma pasji i takiego "głodu" życia i poznania, a przede wszystkim, IM BARDZIEJ KOCHA i czuje się spełniony, tym bardziej nienawidzi śmierci. O właśnie! Może nie tyle się boi ile jej nienawidzi, uważa za niepotrzebną i niesprawiedliwą. A kiedy do tego jeszcze widzi jak umierają młode, wartościowe osoby,

Mam inny stosunek do własnej śmierci mimo, że delektuję się życiem i każdą chwilę chcę przeżyć w wartościowy sposób. Śmierci własnej się nie boję i myśle o niej ze spokojem. W wieku 16 lat doświadczyłam śmierci klinicznej. Jestem ateistką i w żadne zaświaty i inne byty nie wierzę. Naszą nieśmiertelność widzę w przekazywanych następnym pokoleniom genach.
Natomiast nie mogę pogodzić się ze śmiercią ludzi bliskich, ludzi młodych, ludzi wartościowych.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 18:08   

Mariusz Waszak napisał/a:
Śmierć jest dobra - w przeciwnym razie życie byłoby strasznie nudne.

Straszne słowa... Ja np. nie wiem, co to nuda, nie doświadczam tego uczucia w swoim życiu. Tak wiele rzeczy mnie fascynuje, tak wiele chciałabym spróbować, nauczyć się, podzielić się tym, co umiem, etc.

Mnie śmierć nie jest potrzebna, by docenić życie i ludzi. Nie zgadzam się też z docenianiem ludzi po śmierci. Uważam, że należy starać się doceniać innych na bieżąco. Cóż im po śmierci z naszego doceniania? Truizmem są słowa ks. Twardowskiego "śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą", ale to prawda.

Poza tym, śmierć nie jest ani "dobra" ani "zła". Ona po prostu JEST. Nie musimy jej racjonalizować czy ubierać w dobrystyczne szaty.

Mariusz Waszak napisał/a:
A tak w ogóle - nie bójcie się śmierci

Rozumiem próbę akceptacji śmierci, ale nie rozumiem tłumienia naturalnych, zdrowych i bardzo potrzebnych uczuć. Lęk przed śmiercią jest nam tak samo potrzebny jak satysfakcjonujący orgazm. Gdyby tego lęku nie było, pchalibyśmy się bezmyślnie w różne niebezpieczne sytuacje, chociażby np. taką jak ten słynny Francuz co to w latach 70. postanowił sprawdzić się w roli podanego na tacy obiadku dla lwów (na oczach własnej rodziny, w tym dwójki małych dzieci).

Ja bym powiedziała inaczej. Bójmy się śmierci i żyjmy dalej, doceniając kruchość i piękno tego życia, bo takie - jakie mamy tu i teraz - jest tylko jedno.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Paź 23, 2010 18:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
xvk 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 31 Sie 2009
Posty: 715
Skąd: Poznań
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 18:08   

Niezły serial, oswaja z tematem śmierci, pozwala nabrać dystansu. Tak mi się wydaje, bo ja nie czuję strachu :roll:
Film bardziej psychologiczny, niż czarna komedia.

"Sześć stóp pod ziemią"
http://www.seans24.pl/seriale,324,6,
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 18:19   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 23:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 18:20   

Marishka jaki Francuz? naprawde tak zrobil? swiadomie?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Mariusz Waszak 

Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 68
Skąd: Puszczykowo
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 18:32   

Drodzy Przyjaciele.
Myślmy, że śmierć coś kończy. A może to nie prwada? Może zaczyna? Hę?
Pięknie ubieramy groby naszych bliskich zrobione z kosztownych granitów, marmurów.. Robimy to dla zmarłych? Po co? Im to nie potrzebne. Robimy to dla siebie. Śmierć, a zwłaszcza, umieranie jest skrajnie nieprzyjemne, ale to nie koniec..l. Tam jest życie... O wiele ciekawsze! Nie bójcie się!
Ostatnio zmieniony przez Mariusz Waszak Sob Paź 23, 2010 18:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 18:54   

M i T napisał/a:
Myślę, że im pełniej człowiek żyje, im bardziej w zgodzie z sobą, im więcej ma pasji i takiego "głodu" życia i poznania, a przede wszystkim, IM BARDZIEJ KOCHA i czuje się spełniony, tym bardziej nienawidzi śmierci. O właśnie! Może nie tyle się boi ile jej nienawidzi, uważa za niepotrzebną i niesprawiedliwą. A kiedy do tego jeszcze widzi jak umierają młode, wartościowe osoby, a skończeni skórwiele zatruwające innym życie dożywają sędziwego wieku, to otwiera się przysłowiowy nóż w kieszeni.
Marishka

To dwie całkiem różne sprawy, śmierć własna i śmierć cudza. Śmierć cudzą przeżywamy wielokrotnie, natomiast własną jeden, jedyny raz w życiu i jest to zupełnie inna jakość dla zainteresowanego, niż ból po stracie najbliższych.
Im pełniej człowiek żyje, im bardziej w zgodzie z sobą, im więcej ma pasji i takiego "głodu" życia i poznania, a przede wszystkim, IM BARDZIEJ KOCHA i czuje się spełniony, tym łatwiej przychodzi mu odejść na starość, gdy otoczony jest kochającą rodziną, której zapewnił godziwy byt.
Oczywiście wszyscy się boimy w sytuacji rzeczywistego zagrożenia życia i walczymy instynktownie o przeżycie, bo to niezbędny warunek przetrwania każdego gatunku.
Wszakże dochodząc w naturalny sposób do kresu żywota, odczuwamy znużenie i tęsknotę za śmiercią. Natomiast boimy się, gdy śmierć nadchodzi przedwcześnie w postaci zawału, katastrofy itp.
W życiu codziennym, w sile wieku, gdy nie zagraża nam zawał ani zasypanie lawiną, nieustanny lęk przed śmiercią i roztrząsanie tematu świadczy raczej o neurotycznej kompulsji.
I wreszcie śmierć jest niezbędnym warunkiem rozwoju. Gdyby jej nie było, zakłopotani natykalibyśmy się na naszych śmietnikach na człekopodobne istoty - naszych praojców.
W mniej drastycznej formie podobne problemy mają Norwedzy z Eskimosami. Do czego wstydliwie się nie przyznają. Tzn. może teraz już udało im się zasymilować ten dzielny lud, ale kilkadziesiąt lat temu to był problem socjalny i etyczny.
JW
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 19:00   

JaśniePani napisał/a:
Z drugiej strony, jesli Tam nic nie ma to nic nie ma znaczenia - moglabym zginac dzis, moje dzieci tez dzis i byloby to bez znaczenia.


Ja na to patrzę inaczej. Skoro "tam" nic nie ma, to jedyne, co JEST i MA znaczenie, to tylko to, co mam tu i teraz. Zrozumienie kruchości i krótkotrwałości tego sprawia, że cenię i pielęgnuję to, co mam.

Co do turysty. Daje linki, ale uprzedzam, że są DRASTYCZNE! Niemniej jednak uważam, że dobrze jest je obejrzeć i wkurzyć się (bynajmniej nie na lwy, które zachowały się w całkowitej zgodzie ze swoja naturą). Facet wysiadł z samochodu by móc nagrać lwy z mniejszej odległości. Został natychmiast pożarty, bo przecież każdy normalny, trzeźwo myślący człowiek wie, że nie należy się pchać tak blisko do lwów, które są na swoim terenie i na dodatek właśnie jedzą (a więc są szczególnie niebezpieczne i agresywne, przecież chronią swoją zdobycz)!

W samochodzie widać dwójkę małych dzieci tego idioty. To właśnie ten widok mnie najmocniej rozwala. O wiele bardziej niż flaki wyciągane przez lwy. Wyobrażam sobie ogrom traumy tych dzieci. Na ich oczach został żywcem pożarty ich kochany tatuś. One - przez totalny kretynizm i całkowity brak odpowiedzialności własnych rodziców - musiały na to patrzeć! Już widzę, jak w wieku dorosłym będą nienawidziły wszystkie kotowate. Chyba że uda się im zdobyć się na odwagę by znienawidzić ojca, który ugotował im taki los...

Myślę też, że gdyby ten facet kochał siebie, swoje życie i swoja rodzinę, to nie wysiadłby po to nieszczęsne "lepsze" ujęcie lwów. Bo poczucie odpowiedzialności za siebie i rodzinę wzięłoby górę nad chęcią popisania się przed znajomymi niesamowitym zdjęciem z urlopu. Nie znajduję w sobie współczucia dla tego człowieka, chociaż zginał śmiercią naprawdę straszną. Nie potrafię współczuć totalnej i nieuzasadnionej głupocie, która wyraźnie krzywdzi innych. Za to bardzo mi szkoda tych osieroconych dzieci i żony...

http://www.youtube.com/wa...feature=related
Tu jest trochę więcej, jest też fragment nagrania z kamery, która porwał lew. Widać, ze turysta pchał się do lwów, które jadły, a to jest szczyt kretynizmu!
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Marishka
 
     
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 19:01   

"Chwila za chwilą szybko przemija ,tworząc korowód ,miesięcy ,lat
i trudno jest nam sie jest pogodzić ,że bez nas będzie istniał ten świat
To samo słońce ,jaśminy ,bzy
i pod tym samym srebrnym księżycem ,będą szli ludzie ,lecz już nie my"
_________________
pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez figa Sob Paź 23, 2010 19:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
ali
[Usunięty]

Wysłany: Sob Paź 23, 2010 19:06   Re: Śmierć

sinsemilla napisał/a:
Ostatnio często myślę o Śmierci.
A że niedługo czeka nas Święto Śmierci, pomyślałam, że może jeszcze niektórzy z Was mają jakieś przemyślenia na ten temat.
:)

A Wy myślicie czasem o Śmierci?

Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz??
A może:
Z myśli powstałeś i w myśl się obrócisz?


czy już was wszystkich pogięło na fałszywą durną
jewropejską politpoprawność
jakie swięto smierci?
walnijcie się w głowę

WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH
ZADUSZKI
utrwalone w POLSKIEJ tradycji
tak się to po POLSKU nazywa
i stosownie do tego obchodzi
przez komuchów zwalczane i nazwane świętem zmarłych
kultywujecie komuszą tradycję pod jewropejska flagą?

ps.
jeśli masz świadomość nieuchronności
wiedz że żyjesz tak długo jak żyje pamięć o tobie w przyszłych pokoleniach
rób więc tak aby ciebie długo i dobrze wspominali
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 19:08   

EAnna napisał/a:
Mam inny stosunek do własnej śmierci mimo, że delektuję się życiem i każdą chwilę chcę przeżyć w wartościowy sposób. Śmierci własnej się nie boję i myśle o niej ze spokojem. W wieku 16 lat doświadczyłam śmierci klinicznej.

No ja myślę identycznie.
Też doświadczyłem śmierci klinicznej, jeśli definiujemy ją jako "stan zaniku widocznych oznak życia organizmu".
JaśniePani napisał/a:
Chyba nie ma czlowieka, ktory by chociaz raz dziennie nie pomyslal o smierci?

Ja nie myślę o niej codziennie.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Sob Paź 23, 2010 19:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 19:10   

JaśniePani napisał/a:
no nie wiem, ja na mysl o mojej smierci odczuwam paralizujacy strach. Od katasrtrofy smolenskiej czesciej o niej mysle, wlasnie takiego umierania sie boje, naglego, przerazajacego, podczas katastrofy lub zawalu czy wylewu.
Chyba nie ma czlowieka, ktory by chociaz raz dziennie nie pomyslal o smierci?

Jest i to całe mnóstwo. Większość ludzi bez rzeczywistego zagrożenia o śmierci nie myśli.
Nagła śmierć, to błogosławieństwo. Proszę pomyśleć o niepotrzebnym cierpieniu osoby leżącej bezwładnie przez lata całe.
Nagła śmierć w katastrofie czy podczas zawału, gdy w sekundzie tracimy przytomność i zanim zdążymy się przerazić, już nie żyjemy, jest prawdziwym wybawieniem od bólu i cierpienia.
Życzę Pani, niech spokój zagości w Pani sercu.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 19:21   

M i T napisał/a:

Myślę też, że gdyby ten facet kochał siebie, swoje życie i swoja rodzinę, to nie wysiadłby po to nieszczęsne "lepsze" ujęcie lwów. Bo poczucie odpowiedzialności za siebie i rodzinę wzięłoby górę nad chęcią popisania się przed znajomymi niesamowitym zdjęciem z urlopu. Nie znajduję w sobie współczucia dla tego człowieka, chociaż zginał śmiercią naprawdę straszną. Nie potrafię współczuć totalnej i nieuzasadnionej głupocie, która wyraźnie krzywdzi innych. Za to bardzo mi szkoda tych osieroconych dzieci i żony...
Marishka

Ma Pani całkowitą rację. Na własny rachunek człowiek może sobie robić ze sobą, co zechce. Ale skoro założył rodzinę i spłodził dzieci, to jego obowiązkiem jest troszczyć się o nich.
Lekkomyślny nieboszczyk nie jest dzieciom do niczego potrzebny. On nie oddał życia za jakąś wielką sprawę, w obronie czegoś.
JW
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 19:36   

Hannibal napisał/a:
EAnna napisał/a:
Mam inny stosunek do własnej śmierci mimo, że delektuję się życiem i każdą chwilę chcę przeżyć w wartościowy sposób. Śmierci własnej się nie boję i myśle o niej ze spokojem. W wieku 16 lat doświadczyłam śmierci klinicznej.

No ja myślę identycznie.
Też doświadczyłem śmierci klinicznej, jeśli definiujemy ją jako "stan zaniku widocznych oznak życia organizmu".
JaśniePani napisał/a:
Chyba nie ma czlowieka, ktory by chociaz raz dziennie nie pomyslal o smierci?

Ja nie myślę o niej codziennie.

Taki sam stosunek mam do smierci jak EAnna i Hannibal. Tez przezylem wlasna smierc kliniczna.
Jak bylem ciezko chory, to czesto rano po przebudzeniu sie myslalem dlaczego ja jeszcze zyje i cierpie.

Na twarzy nieboszczyka zastygl usmiech. Dowcipnis to skomentowal:
-Dziwak z tego nieboszczyka. Umarl i sie smieje.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
Bruford

Pomógł: 32 razy
Dołączył: 28 Sty 2005
Posty: 1739
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 19:52   

Wtrącę się , choć chyba nie powinieniem tym razem. :sad:
Widziałem wiele śmierci. Nagłych i powolnych , bezbolesnych i bardzo bolesnych.Czasami udawało się wywalczyć życie a często nie.
I chyba nie umiem o tym mówić w takim gronie.Ale są ludzie ze śmiercią doskonale pogodzeni i takim szczerze zazdroszczę.Ale to wyraźnie przychodzi z wiekiem.Jeden owad o mało nie wysłał mnie na drugą stronę.Ratował mi życie kolega którego miałem zmienić na dyżurze,zanim straciłem przytomność pamiętam koszmarny lęk o córeczkę ,która wtedy miała 3 lata.Głupie jak na starego konia.
Ostatnio zmieniony przez Bruford Sob Paź 23, 2010 19:56, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 19:54   

Mariusz Waszak napisał/a:
Drodzy Przyjaciele.
Myślmy, że śmierć coś kończy. A może to nie prwada? Może zaczyna? Hę?
Pięknie ubieramy groby naszych bliskich zrobione z kosztownych granitów, marmurów.. Robimy to dla zmarłych? Po co? Im to nie potrzebne. Robimy to dla siebie. Śmierć, a zwłaszcza, umieranie jest skrajnie nieprzyjemne, ale to nie koniec..l. Tam jest życie... O wiele ciekawsze! Nie bójcie się!


Zabrzmiało pompatycznie i bezuczuciowo, trochę jak z ambony.

Oczywiście, że śmierć "coś kończy"! Kończy istnienie danej osoby, z całą paleta uczuć, z jej zdolnościami, zainteresowaniami, z tym wszystkim, co wnosiła w życie innych osób. Kończy jej fizyczność, która była źródłem różnych doznań. Kończy to wszystko, co jest znane i namacalne i w 100% realne. A czy cokolwiek "zaczyna"? Tego w ogóle nie wiemy. I tym bardziej nie wiemy, czy to coś będzie "o wiele ciekawsze". A jeśli nie będzie? I skąd ta absurdalna pewność, że to będzie "o wiele" ciekawsze? Kiedy czytam tak kategoryczne stwierdzenia, myślę o tym, jak mało ciekawe musi być życie osoby je wypowiadającej, skoro już teraz ma pewność, że gdzieś w nieokreślonym "tam" jest o wiele "lepiej" i "ciekawiej" niż w realnym i namacalnym tu i teraz.

Osobiście uważam gdybanie o tym co i jak jest "tam" za bezsensowne i odrywające od rzeczywistości. To znakomity sposób na ucieczkę od problemów teraźniejszości. Im większe problemy, tym silniejsza nadzieja w lepszym "tam". Tak to widzę na podstawie obserwacji i własnej wiary (praktykowanej dawno temu) w lepsze "tam". Ale to tylko zasłona dymna...

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Paź 23, 2010 19:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 19:59   

Bruford napisał/a:
Widziałem wiele śmierci. Nagłych i powolnych , bezbolesnych i bardzo bolesnych.Czasami udawało się wywalczyć a często nie.

Takie doświadczenia muszą odcisnąć swoje piętno na psyche w mega, czy giga stopniu...
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Sob Paź 23, 2010 19:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Bruford

Pomógł: 32 razy
Dołączył: 28 Sty 2005
Posty: 1739
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 20:03   

Hannibal napisał/a:
Bruford napisał/a:
Widziałem wiele śmierci. Nagłych i powolnych , bezbolesnych i bardzo bolesnych.Czasami udawało się wywalczyć a często nie.

Takie doświadczenia muszą odcisnąć swoje piętno na psyche w mega, czy giga stopniu...


Dlatego myślę , w mojej "branży" niewiele się o tym gada.Pokrywa się to wszystko fachową gadaniną a z czasem sarkazmem i cynizmem.Taka obrona chyba.Ale dwie rzeczy , pamiętam do dziś - pierwszy zgon jaki widziałem na stażu i pierwszą "autorską" reanimację człowieka który zaczął umierać 20 minut po przyjęciu na oddział.
Ostatnio zmieniony przez Bruford Sob Paź 23, 2010 20:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 20:09   

Bruford napisał/a:
zanim straciłem przytomność pamiętam koszmarny lęk o córeczkę ,która wtedy miała 3 lata.Głupie jak na starego konia.


Dlaczego uznałeś to za "głupie"? Dlaczego umniejszyłeś uczucia tak bardzo ważne i, powiedziałabym, piękne.

Myślę też, że z racji swoich doświadczeń mógłbyś wnieść wiele wartościowych przemyśleń do tego wątku. Szkoda, że w pewnym sensie umniejszyłeś to Forum, pisząc "chyba nie umiem o tym mówić w takim gronie".

Swoją drogą, mam pytanie do Ciebie. Czy ze względu na takie doświadczenia, Ty i Twoi koledzy po fachu mieliście jakąś opiekę psychologiczną? Ciekawa jestem, jak lekarze, którzy mają tak często do czynienia z ludzkimi tragediami, radzą sobie z tymi wszystkimi uczuciami? Co z nimi robią?

Marishka
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 20:20   

M i T napisał/a:
Bruford napisał/a:
zanim straciłem przytomność pamiętam koszmarny lęk o córeczkę ,która wtedy miała 3 lata.Głupie jak na starego konia.

Dlaczego uznałeś to za "głupie"? Dlaczego umniejszyłeś uczucia tak bardzo ważne i, powiedziałabym, piękne.

No ja też po przeczytaniu tych słów nie zrozumiałem dlaczego to miało być "głupie" :-?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 20:21   

Bruford napisał/a:
Wtrącę się , choć chyba nie powinieniem tym razem. :sad:
Widziałem wiele śmierci. Nagłych i powolnych , bezbolesnych i bardzo bolesnych.Czasami udawało się wywalczyć życie a często nie.
I chyba nie umiem o tym mówić w takim gronie.Ale są ludzie ze śmiercią doskonale pogodzeni i takim szczerze zazdroszczę.Ale to wyraźnie przychodzi z wiekiem.Jeden owad o mało nie wysłał mnie na drugą stronę.Ratował mi życie kolega którego miałem zmienić na dyżurze,zanim straciłem przytomność pamiętam koszmarny lęk o córeczkę ,która wtedy miała 3 lata.Głupie jak na starego konia.

Jako stary kon tez mialem podobne koszmary, ale chodzilo o blahostke.
Strach, ze mialem nielegalnie gornicza lampe w swoim pokoju.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
Bruford

Pomógł: 32 razy
Dołączył: 28 Sty 2005
Posty: 1739
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 20:44   

M i T napisał/a:
Bruford napisał/a:
zanim straciłem przytomność pamiętam koszmarny lęk o córeczkę ,która wtedy miała 3 lata.Głupie jak na starego konia.


Dlaczego uznałeś to za "głupie"? Dlaczego umniejszyłeś uczucia tak bardzo ważne i, powiedziałabym, piękne.

Myślę też, że z racji swoich doświadczeń mógłbyś wnieść wiele wartościowych przemyśleń do tego wątku. Szkoda, że w pewnym sensie umniejszyłeś to Forum, pisząc "chyba nie umiem o tym mówić w takim gronie".

Swoją drogą, mam pytanie do Ciebie. Czy ze względu na takie doświadczenia, Ty i Twoi koledzy po fachu mieliście jakąś opiekę psychologiczną? Ciekawa jestem, jak lekarze, którzy mają tak często do czynienia z ludzkimi tragediami, radzą sobie z tymi wszystkimi uczuciami? Co z nimi robią?

Marishka


To znaczy chyba uznałem swoje doświadczenie za zbyt osobiste, jakoś zbyt no, dlatego subiektywne i mało interesujące.Pisząc "takie grono" miałem raczej na myśli stopień naszej wzajemnej tu percepcji a nie jakieś wartościowanie, Boże uchowaj.Myślę ,że facet około 30 letni dość automatycznie w takiej chwili myśli o swoich dzieciach ,no bo o czym?

Odpowiadając , w Polsce nie ma żadnego systemu wspomagania psychologicznego.Jest to powszechne i oczywiste w US i UK.

Myślę,że każdy jednak z nas trawi to na swój indywidualny sposób.Trochę pewnie jak strażacy czy żołnierze.Wiem co każdy powinien zrobić gdy starszy członek rodziny będzie odchodził a co rzadko w Polsce jest robione.

I jeszcze jedna uwaga.Nagła bezbolesna śmierć to błogosławieństwo dla odchodzącego , przekleństwo dla bliskich.
Ostatnio zmieniony przez Bruford Sob Paź 23, 2010 20:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 21:03   

Bruford napisał/a:
To znaczy chyba uznałem swoje doświadczenie za zbyt osobiste, jakoś zbyt no, dlatego subiektywne i mało interesujące.


Rozumiem, i dlatego myślę, że fajnie, że jednak zdecydowałeś się o tym napisać. Ja postrzegam doświadczenia osobiste zupełnie inaczej. Uważam, że to właśnie ich subiektywność czyni je niezwykłymi i interesującymi. Dzieląc się na Forum własnymi doświadczeniami stajemy się osobami bardziej "żywymi", realnymi, a nie jedynie wirtualnymi bytami. Mnie osobiście nie interesują realne nazwiska czy nawet zdjęcia (chociaż te akurat dużo mówią) Forumowiczów, ale właśnie ich osobiste doświadczenia i przemyślenia. Ale rozumiem, że nie każdy chce w ten sposób odsłaniać się. Zresztą w realu wiele osób również ma z tym problem i np. nie jest w stanie mówić o swoich uczuciach. No i tak się już "tradycyjnie" utarło, że to właśnie mężczyźni maja z tym największy problem (z racji wychowania). Ale to już offtop :)

Tak też myślałam, że lekarze nie mają w Polsce standardowej opieki psychologicznej. Muszą radzić sobie, jak potrafią. Jak myślisz, czy m.in. z tego powodu niektórzy (większość?) z nich piją? To przecież takie szybkie i pozornie "skuteczne" znieczulenie. Jak jeszcze radzą sobie? Czy "przynoszą" pracę do domu? Piszesz, że nie rozmawiacie o śmierci (a przede wszystkim o emocjach z nią związanych) nawet w swoim gronie. Takie profesjonalne tabu? Jak więc człowiek radzi sobie pozostawiony sam z tymi emocjami? Jak TY to robisz? Nie musisz odpowiadać, jeśli jest to "za dużo" jak na Forum...

Bruford napisał/a:
Nagła bezbolesna śmierć to błogosławieństwo dla odchodzącego , przekleństwo dla bliskich.

W ramki!

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Paź 23, 2010 21:07, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Bruford

Pomógł: 32 razy
Dołączył: 28 Sty 2005
Posty: 1739
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 21:27   

M i T napisał/a:
Bruford napisał/a:
To znaczy chyba uznałem swoje doświadczenie za zbyt osobiste, jakoś zbyt no, dlatego subiektywne i mało interesujące.


. Dzieląc się na Forum własnymi doświadczeniami stajemy się osobami bardziej "żywymi", realnymi, a nie jedynie wirtualnymi bytami. Mnie osobiście nie interesują realne nazwiska czy nawet zdjęcia (chociaż te akurat dużo mówią) Forumowiczów, ale właśnie ich osobiste doświadczenia i przemyślenia. Ale rozumiem, że nie każdy chce w ten sposób odsłaniać się. Zresztą w realu wiele osób również ma z tym problem i np. nie jest w stanie mówić o swoich uczuciach. No i tak się już "tradycyjnie" utarło, że to właśnie mężczyźni maja z tym największy problem (z racji wychowania). Ale to już offtop :)

Tak też myślałam, że lekarze nie mają w Polsce standardowej opieki psychologicznej. Muszą radzić sobie, jak potrafią. Jak myślisz, czy m.in. z tego powodu niektórzy (większość?) z nich piją? To przecież takie szybkie i pozornie "skuteczne" znieczulenie. Jak jeszcze radzą sobie? Czy "przynoszą" pracę do domu? Piszesz, że nie rozmawiacie o śmierci (a przede wszystkim o emocjach z nią związanych) nawet w swoim gronie. Takie profesjonalne tabu? Jak więc człowiek radzi sobie pozostawiony sam z tymi emocjami? Jak TY to robisz? Nie musisz odpowiadać, jeśli jest to "za dużo" jak na Forum...

Bruford napisał/a:
Nagła bezbolesna śmierć to błogosławieństwo dla odchodzącego , przekleństwo dla bliskich.

W ramki!

Marishka


Tak.Ewidentnie.W Polsce uzależnienie lekarzy jest problemem.Zresztą w środowisku już mocno się o tym mówi i to od kilku lat.Jesteśmy baaardzo daleko od cywilizowanego standardu gdzie lekarza uzależnionego odsuwa się od pracy celem leczenia bez automatycznej stygmatyzacji.Znana na świecie zasada : "im lepszy i im bardziej obciążony" w tej krainie nie jest rozpoznawana.To kompletnie nie dotyczy bezpiecznych posadek w POZ-tach.

Co do przynoszenia do domu , to ja tego nie robię.Dom to dom.Moja żona jest lekarzem , owszem konsultujemy sobie przypadki ale czysto profesjonalnie.Swoje też widziała.

Czy tabu? Nie wiem.Inaczej odbiera się śmierć spodziewaną np 90 letniej pogodnej w tych okolicznościach kobiety (-jak dla mnie dominującym odczuciem był zawsze żal ,że rodzina nie podjęła trudu przyjęcia tej śmierci godnie ,w domu ,z bliskimi) a inaczej bezsensownej z gruntu śmierci młodego człowieka.Nadto , wiesz , to jest element pracy.Dla lekarzy szpitalnych po prostu codziennej pracy.Tylko tyle i aż tyle.Za komentarz może posłużyć taka oto refleksja: mimo pracy w klinice dyrekcja wymagała od nas roboty dyżurowej w SOR.Z uwagi na starszeństwo bywałem szefem dyżuru co i tak było fikcją no bo młodych i tak trzeba było w drobiazgach kontrolować.Szpital jeden z centralnych w W-awie ,karetki z ciężkimi stanami 3 na raz.I telefon dziennikarki z wiodącego 8-) pisma kolorowego która chce pogadać z lekarzem czy to prawda że w upale kobiety upijają się szybciej.Po takiej akcji miałem poczucie immanetnej przepaści między ludźmi.

Jeszcze jedna uwaga a propos uzależnień i pomocy psych.Otóż w zawodzie lek to jeszcze małe miki ,jest adrenalina , aspiracje itd.Natomiast jest to żywy koszmar np w profesji opiekunów medycznych ,łącznie z zespołem wypalenia.

No i żeby to nie miało wymiaru jakiś dramatycznych wspomnień kombatanckich zaznaczam , w mojej działce było tego zawsze sporo ale i tak kudy mnie tam to wieloletnich OIOM-iarzy czy pogotowiarzy.
Ostatnio zmieniony przez Bruford Sob Paź 23, 2010 21:58, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 21:57   

Bruford napisał/a:
Tak.Ewidentnie.W Polsce uzależnienie lekarzy jest problemem.

Nasunęła mi się pewna myśl. Zwykły człowiek często sięga po alkohol czy inne używki z powodu niemożności swobodnego wyrażenia trudnych uczuć. Nie nauczono lub zabroniono mu to robić we wczesnym dzieciństwie. Używki albo zaostrzają albo tłumią doznania, których taki człowiek nie może dopuścić do świadomości i adekwatnie przeżyć.

Lekarze mają kupę takich uczuć, które z racji zawodu "nie wolno" im okazywać. Tłumią je z całej siły, ale tak się nie da, one muszą w jakiś sposób znaleźć ujście. Alkohol (i pewnie inne używki też) staje się "doskonałym" i szybkim rozwiązaniem. Zastanawiam się też, ile lekarzy jedzie na psychotropach czy innych "znieczulaczach"?

Co do śmierci, myślę, że my wszyscy generalnie robimy z niej tabu. Za bardzo nie umiemy rozmawiać o uczuciach z nią związanych. Dochodzi jeszcze do tego religia z jej patosem i bełkotliwymi obietnicami lepszego życia "tam". Nie umiemy rozmawiać o śmierci na poziomie czysto ludzkich, normalnych uczuć! Myślę, że właśnie dlatego często lęk przed śmiercią jest tak obezwładniający i przerażający.

Pomijanie jakichś tematów, robienie z nich tabu pogłębia problem. Bo to, że o czymś się nie mówi nie zmienia faktu istnienia uczuć z tym tematem związanych. Niewyrażone wprost, gotują się wewnątrz, szukając wyjścia.

Bruford napisał/a:
Co do przynoszenia do domu , to ja tego nie robię.Dom to dom.Moja żona jest lekarzem , owszem konsultujemy sobie przypadki ale czysto profesjonalnie.

A kiedy ktoś umiera? Żadne z Was nie dzieli się uczuciami z tą śmiercią związanymi? W ogóle o takich zdarzeniach nie wspominacie?

Bruford napisał/a:
jest to żywy koszmar np w profesji opiekunów medycznych ,łącznie z zespołem wypalenia.

Też o tym pomyślałam. Brak należnego wsparcia i możliwości adekwatnego wyrażenia uczuć, plus różne własne nierozwiązane problemy powoduje później, że takie osoby czasem (często?) nieświadomie "wyżywają się" na swoich podopiecznych...

Bruford napisał/a:
No i żeby to nie miało wymiaru jakiś dramatycznych wspomnień kombatanckich zaznaczam , w mojej działce było tego zawsze sporo ale i tak kudy mnie tam to wieloletnich OIOM-iarzy czy pogotowiarzy.

Wiesz, ja nie lubię tego rodzaju licytacji i umniejszania/wywyższania doświadczeń. Twoje doświadczenia są równie traumatyczne i równie ważne, jak doświadczenia "wieloletnich OIOM-iarzy czy pogotowiarzy". Nie ma sensu się licytować, kto ma trudniej czy łatwiej. Myślę, że najważniejsze w tym jest to, jakie uczucia wiążą się z tymi doświadczeniami.

Cieszę się i dziękuję, Brufordzie, że piszesz o tym wszystkim.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Paź 23, 2010 22:06, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Bruford

Pomógł: 32 razy
Dołączył: 28 Sty 2005
Posty: 1739
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 22:07   

[quote="M i T"]
Bruford napisał/a:
Zwykły człowiek często sięga po alkohol czy inne używki z powodu niemożności swobodnego wyrażenia trudnych uczuć. Nie nauczono lub zabroniono mu to robić we wczesnym dzieciństwie. Używki albo zaostrzają albo tłumią doznania, których taki człowiek nie może dopuścić do świadomości i adekwatnie przeżyć.

Lekarze mają kupę takich uczuć, które z racji zawodu "nie wolno" im okazywać. Tłumią je z całej siły, ale tak się nie da, one muszą w jakiś sposób znaleźć ujście. Alkohol (i pewnie inne używki też) staje się "doskonałym" i szybkim rozwiązaniem. Zastanawiam się też, ile lekarzy jedzie na psychotropach czy innych "znieczulaczach"?

Co do śmierci, myślę, że my wszyscy generalnie robimy z niej tabu.
Bruford napisał/a:
Co do przynoszenia do domu , to ja tego nie robię.Dom to dom.Moja żona jest lekarzem , owszem konsultujemy sobie przypadki ale czysto profesjonalnie.

A kiedy ktoś umiera? Żadne z Was nie dzieli się uczuciami z tą śmiercią związanymi? W ogóle o takich zdarzeniach nie wspominacie?

Bruford napisał/a:
jest to żywy koszmar np w profesji opiekunów medycznych ,łącznie z zespołem wypalenia.

Też o tym pomyślałam. Brak należnego wsparcia i możliwości adekwatnego wyrażenia uczuć, plus różne własne nierozwiązane problemy powoduje później, że takie osoby czasem (często?) nieświadomie "wyżywają się" na swoich podopiecznych...

Marishka


Ależ pełna zgoda.W pop-świecie śmierć jest tabu.Uważam prywatnie ,że to jedna z największych tragedii współczesności , prowadząca do bezlitosnego wykluczenia chorych i odchodzących.

Wiesz , no nie wiem jak to mam na forum wyrazić ale z żoną to ja mogę o wszystkim rozmawiać bez zachamowań..Ale praca to praca.Pewnie zobojętniałem , nie wiem.

Co do opiekunów medycznych to jest koszmar bo ich praca wymaga szczególnej cierpliwości i (użyję nadużywanego ale jak najbardziej stosownego słowa) empatii.Genialny był na ten temat felieton Polaka z Aftonbladet gdzie pokazał jak można systemowo zniszczyć ludzkie odruchy.
 
     
Bruford

Pomógł: 32 razy
Dołączył: 28 Sty 2005
Posty: 1739
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 22:21   

M i T napisał/a:
[Co do śmierci, myślę, że my wszyscy generalnie robimy z niej tabu. Za bardzo nie umiemy rozmawiać o uczuciach z nią związanych. Dochodzi jeszcze do tego religia z jej patosem i bełkotliwymi obietnicami lepszego życia "tam". Nie umiemy rozmawiać o śmierci na poziomie czysto ludzkich, normalnych uczuć! Myślę, że właśnie dlatego często lęk przed śmiercią jest tak obezwładniający i przerażający.

Pomijanie jakichś tematów, robienie z nich tabu pogłębia problem. Bo to, że o czymś się nie mówi nie zmienia faktu istnienia uczuć z tym tematem związanych. Niewyrażone wprost, gotują się wewnątrz, szukając wyjścia.

Marishka


Bardzo dobrze podsumowana kwestia.Śmierć nie jest en vogue.Nie ma dla niej produktów.Jest "niehigieniczna" i generalnie nieadekwatna.Podobnie choroba.W mediach pojawia się jako sensacja.W pop-mcdonald-świecie mamy być młodzi ,kreatywni i aktywni (whatever it might mean).Nikt nikogo nie uczy co zrobić i jak stawić czoła biologicznej oczywistości.Dlatego wiele starszych osób umiera w osamotnieniu , bez sensu , w salach szpitalnych.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 22:56   

z tym piciem to racja, pomyslalam o roznych profesjach szczegolnie naznaczonych - lekarze - patomorfolodzy, wymiar sprawiedliwosci - prokuratorzy, budownictwo - od robotnika do inzyniera. Ale lekarze maja chyba najtrudniej.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 23:11   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 23:41, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 23:53   Re: Śmierć

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi.. Temat tabu, a jednak śmierć dotyczy każdego z nas, także rośliny, zwierzęta... Zastanawia mnie, dlaczego tyle pisze się o narodzinach, porodzie, etc., a tak mało o śmierci. Tak jakby chciałoby się wykluczyć to pojęcie, to doświadczenie.. Ostatnio poruszyłam ten temat wśród znajomych, jednak nikt nie chciał ta ten temat rozmawiać. Pomyślałam sobie, że może ludzie boją się o tym mówić, ponieważ ma się wrażenie, że rozmawiając o śmierci, przyciąga się śmierć na siebie… W każdym razie z ciekawości założyłam wątek i nie spodziewałam się tylu odpowiedzi.

M i T napisał/a:
sinsemilla napisał/a:
Świadomość własnej śmierci pomaga mi żyć.


W jaki sposób, konkretnie?

Marishka

Żyć, tzn. być Tu i Teraz. Moja przeszłość i przyszłość należy do śmierci.
Działam, korzystam z życia, dążę do spełnienia marzeń, realizacji celów, przeżycia życia „po swojemu”, poznania tego co niepoznane.. właśnie ze świadomością, że życie nie trwa wiecznie i trzeba to robić JUŻ TERAZ, a nie czekać na gwiazdkę z nieba.

M i T napisał/a:
Myślę, że im pełniej człowiek żyje, im bardziej w zgodzie z sobą, im więcej ma pasji i takiego "głodu" życia i poznania, a przede wszystkim, IM BARDZIEJ KOCHA i czuje się spełniony, tym bardziej nienawidzi śmierci. O właśnie!

A moim zdaniem, jeżeli kocha się swe życie, to kocha się także swoją śmierć, bo przecież w każdej sekundzie życia - śmierć także jest i może nas „zabrać”, nic tego nie zmieni.
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 00:06   Re: Śmierć

sinsemilla napisał/a:

A moim zdaniem, jeżeli kocha się swe życie, to kocha się także swoją śmierć, bo przecież w każdej sekundzie życia - śmierć także jest i może nas „zabrać”, nic tego nie zmieni.

Wiemy z pewnoscia, ze smierc kazdego z nas moze zabrac w najmniej oczekiwanym momencie. A jak sie kocha swoich najblizszych, to nalezy o nich zadbac za zycia, aby po mojej smierci spokojnie wg mojej woli (testamentu) mogli sie podziedzielic moim materialnym dorobkiem.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 00:09   

Bruford napisał/a:
M i T napisał/a:
[Co do śmierci, myślę, że my wszyscy generalnie robimy z niej tabu. Za bardzo nie umiemy rozmawiać o uczuciach z nią związanych. Dochodzi jeszcze do tego religia z jej patosem i bełkotliwymi obietnicami lepszego życia "tam". Nie umiemy rozmawiać o śmierci na poziomie czysto ludzkich, normalnych uczuć! Myślę, że właśnie dlatego często lęk przed śmiercią jest tak obezwładniający i przerażający.

Pomijanie jakichś tematów, robienie z nich tabu pogłębia problem. Bo to, że o czymś się nie mówi nie zmienia faktu istnienia uczuć z tym tematem związanych. Niewyrażone wprost, gotują się wewnątrz, szukając wyjścia.

Marishka


Bardzo dobrze podsumowana kwestia.Śmierć nie jest en vogue.Nie ma dla niej produktów.Jest "niehigieniczna" i generalnie nieadekwatna.Podobnie choroba.W mediach pojawia się jako sensacja.W pop-mcdonald-świecie mamy być młodzi ,kreatywni i aktywni (whatever it might mean).Nikt nikogo nie uczy co zrobić i jak stawić czoła biologicznej oczywistości.Dlatego wiele starszych osób umiera w osamotnieniu , bez sensu , w salach szpitalnych.


Zgadzam się.

Niektórzy ludzie tak szybko biegną w pogoni za ziemskim "dobrem materialnym", jakby wierzyli w to, iż kupią sobie za to życie wieczne i śmierć ich nie obejmie.
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 09:25   

http://www.malarze.com/plobraz.php?id=1308
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 24, 2010 11:43   

M i T napisał/a:
...Osobiście uważam gdybanie o tym co i jak jest "tam" za bezsensowne i odrywające od rzeczywistości. To znakomity sposób na ucieczkę od problemów teraźniejszości. Im większe problemy, tym silniejsza nadzieja w lepszym "tam". Tak to widzę na podstawie obserwacji i własnej wiary (praktykowanej dawno temu) w lepsze "tam". Ale to tylko zasłona dymna...

Marishka

Nadzieja na "tam" to wyprobowany "sposob" na
uwierajaca !!! swiadomosc, koniecznosci nadejscia smierci! 8-)

Moim zdaniem taka zabawa w oszukiwanie siebie,
zaklamywanie "realu" ma kilka plusow.
Niestety, jak kazde rozwiazanie posiada
rowniez minusy. :shock:

Podstawowa wada w kompulsywnym oklamywaniu samego siebie
i zycia w falszu i obludzie dotyczacej mitycznego "tam",
jest zaniechanie uzycia dostepnych i skutecznych metod
chroniacych przed przedwczesna smiercia. 8-)

Prowadzi to do bardzo niekorzystnej aberracji
w hierarhii priorytetow tu w trakcie ziemskiego zycia. 8-)
.
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 11:56   

sinsemilla napisał/a:
Ostatnio często myślę o Śmierci.

A co to jest śmierć? Pytam poważnie, bo sam nie wiem.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 12:03   

Ponieważ czas płynie bardzo szybko i niezależnie od tego z jaką desperacją będziecie wałkowac temat śmierci, życie na ziemi jest niestety bardzo krótkie, 50, czy 70 co za różnica ? Wiara w życie po śmierci czyni życie tu na ziemi lżejszym i taka jest prawda czy się to komuś podoba czy nie. Ateiści mają prze*jebane... :hihi:
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 24, 2010 12:04   

Hannibal napisał/a:
JaśniePani napisał/a:
Chyba nie ma czlowieka, ktory by chociaz raz dziennie nie pomyslal o smierci?

Ja nie myślę o niej codziennie.
Owszem, codzienne myslenie
a zwlaszcza BEZRADNE moze byc niezwykle dokuczliwa tortura. 8-)

Inaczej jest, gdy myslimy nawet czesto, ale towarzyszy temu
budowanie swoistego "planu ochrony"
przed "opadajacym wiekiem trumny"! :viva:

Oczywiscie majac korygowany on-line
"plan ochrony" stosowany w praktyce
czujemy sie jak wytrawny kierowca prowadzacy "pojazd"! 8-)
Manewry konieczne podczas "jazdy" wykonujemy
automatycznie, wlasciwie "podswiadomie". 8-)

Ale UWAGA!!! Prymitywne myslenie o smierci,
prowadzi do prymitywnych reakcji! :viva:

Przyklad?
Ha, ha, ........ sami doskonale wiecie gdzie takich szukac! :viva:

Tak, tak...... wlasnie "za miedza"!
.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 24, 2010 12:19   

Molka napisał/a:
...50, czy 70 co za różnica ?... :hihi:

Ja jednak napisalbym 50-70 czy 100-120! 8-)

Roznica to 50 lat!!!
To przecie prawie tyle co dlugosc
drugiego zycia "przecietnego parafianina" :hihi:

Tak wiec nie mozna pisac "obojetnie".
Albo gramy o "drugie zycie"(te 50 lat),
albo pozwalamy na swobodny "opad wieka trumny". 8-)

Darmochowa wiara we "wrotki, podgardla, zoltka"
plynaca od "peruczki" niestety zadziala jak
u Jurka, Morgano i Prezesa. :shock:
.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 12:20   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 23:41, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 24, 2010 12:30   

Molka napisał/a:
...Ateiści mają prze*jebane... :hihi:...

Faktycznie "realisci" maja po prostu WIECEJ PRACY,
ale inwestuja w dlugosc zycia,
jesli ich "praca" nie jest "syzyfowa"
na skutek oddzialywania "peruczki". 8-)
.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 12:36   

grizzly napisał/a:
Molka napisał/a:
...50, czy 70 co za różnica ?... :hihi:

Ja jednak napisalbym 50-70 czy 100-120! 8-)

Roznica to 50 lat!!!
To przecie prawie tyle co dlugosc
drugiego zycia "przecietnego parafianina" :hihi:

Tak wiec nie mozna pisac "obojetnie".
Albo gramy o "drugie zycie"(te 50 lat),
albo pozwalamy na swobodny "opad wieka trumny". 8-)

Darmochowa wiara we "wrotki, podgardla, zoltka"
plynaca od "peruczki" niestety zadziala jak
u Jurka, Morgano i Prezesa. :shock:
.


Jam myślisz miniu, ilu z nas tutaj na forum ( nie za miedzą) dożyje 120 lat? No nie oszukujmy się, istnieje dośc duże prawdopodobieństwo że nikt... :razz: albo przy dobrym farcie jedna.... :faint: smutne prawda, może warto podejsc racjonalnie i pogodzic się z tą jakże oczywistą prawdą... ja tam wole za wiele sobie nie obiecywac, jest coś takiego że jak tak bardzo czegos się obawiasz, boisz, los lubi "spłatac figla", działa na przekór, to tak jak z tą blokadą psychiczną, im bardziej kobiety pragną zajsc w ciąże tym okazuje się to trudniejsze, coś czego się boimy spotyka nas, święcie w to wierze ponieważ znam to z autopsji, wyznaje zasadę, nie myślec z lękiem o śmierci , życ tu i teraz a wszystko będzie ok...

kiedyś zastanowił mnie taki fakt, czytałam w wywiadzie z Darią Trafankowską iż obsesyjnie bała się choroby nowotworowej, systematycznie przeprowadzała badania w obrębie narządów kobiecych ponieważ dużo się mówiło o raku piersi, szyjki macicy itd., raczysko zaatakowało tam gdzie się tego najmniej spodziewała.... trzustke... coś w tym jest, ja to wiem.... nie można "faszerowac" siebie "czarnowidztwem bo konsekwencje mogą byc przykre...
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 24, 2010 12:40   

JaśniePani napisał/a:
...I rzeczywiscie ateista ma przerabane, jest mu niesamowicie ciezko, nawet Lem powiedzial, ze zazdrosci chrzescijanom wiary, ze tez tak chcialby...

Ciezko ma ten, ktory biernie czeka na "zatrzasniecie sie wieka trumny". 8-)

Sknerusy zwlaszcza, ktore wierza,
ze darmochowe "zoltka i podgardla"
zadzialaja pewnie jak "peruczkowa biochemia". :viva:
.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 24, 2010 12:58   

Molka napisał/a:
...Jam myślisz miniu, ilu z nas tutaj na forum ( nie za miedzą) dożyje 120 lat? No nie oszukujmy się, istnieje dośc duże prawdopodobieństwo że nikt... :razz: ...

Violus, trudno nazwac "oszustwem" aktywne dzialanie
w postaci wykupienia np. "wczasow odchudzajacych"
http://www.danwit.pl/wczasy.php
przez czlowieka, ktory trafil na forum po "przebudzeniu". 8-)

Ten jeden pozornie malo istotny ruch,
moze spowodowac "uratowanie" np 10 lat zycia!!! 8-)

Na takich wczasach przecietny "parafianin"
trafia na ludzi, ktorzy moga zmienic jego cale dotychcazasowe zycie! 8-)

Czy warto za pieniadze zyskac 10 lat zycia?
.
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 13:02   

Sinsemilla zgadzam się z Tobą, świadomość śmierci i wiara daje jest podstawą wolności jednostki.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 24, 2010 13:31   

rakash napisał/a:
...świadomość śmierci i wiara daje jest podstawą wolności jednostki...
i przedwczesnego "zatrzasniecia wieka trumny" jak u Jurka, Morgano, Prezesa
i wielu innych "ograniczonych peruczka". 8-)
.
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 13:41   

Podałem odniesienie do , malarstwa . Widzę że, diametralnie inne , osobiste jest
postrzeganie i definiowanie Śmierci .

Cóż to jest Śmierć ? Dziecko kilkudniowe odchodzi , staruszka daleko letnia
odchodzi . Taką relacją opiniując ,Śmierć Nic się nie wnosi . Nic .
A taka opcja.
Posiadasz wiedzę o Całokształcie Istnienia . To co zrobisz , postanowisz w
przyjściu Tej Śmierci do Ciebie ?
Zresztą , sam temat Śmierci dowodzi że , jest COŚ DALEJ .
Jak nie ma ,DALEJ to po co dywagować o :-D maśle maślanym ze śmietany
smacznie smacznie słodkiej ? Nie ma nic , nic nie poruszać .
Ale ,.....jest szeroko obecny Lęk . Jak strach , to nie ma racjonalności .
Strach nakłada jest , jak nie ma wiedzy .
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 13:44   

Sook, nie można się nie zgodzić, gorzej że ten lek, strach jest wszechobecny i voraz głębiej wchodzi za skórę.

Dlatego:

"Nie lękajcie się"
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 15:21   

RAW0+ napisał/a:
A co to jest śmierć? Pytam poważnie, bo sam nie wiem.

Śmierć jest niczym, choć może być wszystkim..wodą, palcem człowieka naciskającego spust, człowiekiem za kierownicą...

Nawiązując do obrazu Malczewskiego, wydaje się, że śmierć oślepia tego człowieka.
Śmierć zabiera nam ciało, zmysły, myśli, uczucia.. Coś jednak zostawia.(?)

Chciałabym żyć długo na Ziemi, bo Życie przynosi mi ciągle wielką radość i szczęście, ale nie czuję strachu przed swoją Śmiercią.
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Kevo


Pomógł: 5 razy
Wiek: 50
Dołączył: 28 Cze 2006
Posty: 390
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 16:02   

nie da się sensownie i konkretnie rozmawiać na temat smierci, bez rozmawiania o naszych poglądach religijnych.
Zupełnie inaczej na potencjalną śmierć będzie się zapatrywał głeboko wierzący katolik (niebo/piekło), buddysta (nirwana), hinduista (reinkarnacja) czy też ateista, itp.
_________________
diabeł tkwi w szczegółach.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 16:04   Re: Śmierć

sinsemilla napisał/a:
jeżeli kocha się swe życie, to kocha się także swoją śmierć, bo przecież w każdej sekundzie życia - śmierć także jest i może nas „zabrać”, nic tego nie zmieni.


Dla mnie to są straszne i nieadekwatne słowa, które umniejszają wagę i piękno miłości. To całkowicie zniekształca pojęcie kochania. Ot taki typowy dobryzm, który ma zastąpić refleksję nad tym co bolesne, trudne i przerażające. Wydaje się, że jak się ubierze lęk w bełkotliwą ezoteryczno-newageowo-religijną szatę, to on zniknie. Błąd!

Twoje zdanie o "kochaniu śmierci" dla mnie jest równie absurdalne jak nawoływania typu "pokochaj swoja cukrzycę/raka/katów/cierpienie/etc." Wynika to tylko i wyłącznie z nieumiejętności i lęku przed wyrażaniem swoich prawdziwych uczuć, szczególnie złości. Bo złość, przerażenie, poczucie niesprawiedliwości, żal, etc. to uczucia naturalnie pojawiające się przy zetknięciu się z tematem śmierci. Ale osoba, która nie dopuszcza do siebie tak trudnych uczuć (bo wmówiono jej, że to są "negatywne", "złe" uczucia) tym bardziej nie będzie w stanie o tych uczuciach mówić w kontekście śmierci. Będzie więc szukać sposobu na upiększenie tematu, nadając mu pompatyczności, lub przykrywając dobrystycznym bełkotem o tym, jak "tam" jest wspaniale, i że "bóg tak chciał" lub że śmierć jest piękna i kochana :razz: . Takie gadanie świadczy o braku współczucia, takiego prawdziwego, ludzkiego, szczerego.

Kiedyś już (mniej więcej) o tym pisałam w kontekście śmierci Morgano:
http://www.dobradieta.pl/...ighlight=#93704

Kochanie życia wyklucza "kochanie" śmierci tak samo jak kochanie siebie wyklucza przebywanie z osobą nas krzywdzącą. Można próbować zrozumieć i pogodzić się z nieuniknionym, ale nie musimy tego "kochać", taka "miłość" nie jest naturalna. Kochamy to, co sprawia nam przyjemność. Śmierć z reguły do przyjemnych przeżyć nie należy (pomijam wyjątki kiedy śmierć przynosi ulgę np. po wieloletnim cierpieniu). Mówienie o "pokochaniu" jej spłyca znaczenie miłości do wytartego hasełka, którym można szastać na prawo i lewo. Wiem, że tak właśnie się teraz robi, nawołuje się do kochania wszystkich i wszystkiego. Ale ja się na to nie zgadzam. Tak jak nie zgadzam się na relatywizm i tzw. "tolerancję" oraz wyzbywanie się niektórych emocji. To prawdziwa plaga naszych czasów!

JaśniePani napisał/a:
I rzeczywiscie ateista ma przerabane, jest mu niesamowicie ciezko


Rzeczywiście? JaśniePani, skoro tak kategorycznie piszesz o ateistach, to musiałaś spotkać na swoje drodze samych pechowców. Wnioskuję też z tej kategoryczności, że poruszałaś z nimi temat śmierci i stąd Twoja pewność o tym "przerąbaniu". Wiesz, od kiedy uwolniłam się z więzienia wiary i zaczęłam żyć w zgodzie ze sobą (czyli w zgodzie ze wszystkimi swoimi uczuciami), nie czuję, że mam "przerąbane" albo że jest mi "niesamowicie ciężko". Ciężko mi natomiast było kiedy próbowałam żyć według wizji innych osób, wbrew sobie. Ciężko mi było kiedy nie umiałam rozpoznać, nazwać i wyrazić wielu niewygodnych uczuć, kiedy bałam się ich i tłumiłam, nie dopuszczałam do świadomości (szczególnie złość). Ciężko mi było kiedy pragnęłam wszystkich kochać, na wszystko się godzić i nadstawiać drugi policzek. Ciężko mi było, kiedy pragnęłam być taką, jaką inni chcieli mnie widzieć, zamiast być SOBĄ. Cięzko mi było, kiedy szukałam oparcia we wszystkich (bogu/rodzicach/mężu/przyjacielach/etc.), tylko nie w SOBIE. Ale kiedy zaczęłam to wszystko zmieniać, szczególnie kiedy zaczęłam docierać do różnych swoich uczuć, wówczas ten ciężar życia zaczął słabnąć i zanikać. Bo ten ciężar - moim zdaniem - wynika właśnie z niemożności bycia sobą, czyli m.in. z niemożności życia w zgodzie ze swoimi uczuciami, pragnieniami, wartościami, etc.

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 16:09   

Kevo napisał/a:
nie da się sensownie i konkretnie rozmawiać na temat smierci, bez rozmawiania o naszych poglądach religijnych.

Da się. Śmierć ma niewiele wspólnego z "poglądami" ale z uczuciami. Dlatego proponowałabym zamiast rozmów o "poglądach religijnych" skupić się na uczuciach związanych ze śmiercią.

Kevo napisał/a:
Zupełnie inaczej na potencjalną śmierć będzie się zapatrywał głeboko wierzący katolik (niebo/piekło), buddysta (nirwana), hinduista (reinkarnacja) czy też ateista, itp.

Zapatrywać się można różnie i poglądy można mieć różne. Ale to nie zmienia faktu, że wszyscy wymienieni przez Ciebie mają UCZUCIA, które są wspólne dla wszystkich ludzi, bez podziału na rasę, religię, seks, politykę, miejsce zamieszkania, etc.

Problem tkwi w tym, że to właśnie o tych uczuciach jest najtrudniej rozmawiać, o czym zresztą świetnie pisał wczoraj Bruford.

Marishka
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 16:35   

Patrzyłem w lustro . oto Ja siedmioletni , szesnastoletni . Trzydziestoletni ,
siedemdziesięciosiedmioletni . A ze strony ubioru .
Nakładam upraną i wyprasowaną koszulę Otto Kern , welwet jeans Wrangle .
W tych tkaninach , nadal jestem sobą . Ja . Ba, nagim będąc też jestem Ja .
Ciało jest ubiorem Ciebie . I absolutnie żadne izmy i opisy , nie zmieniają
tego stanu posiadania . Wszystkie oficjalne wykładnie akademickie , niczym są
w obliczu Stanu Śmierci . Ni Czym .
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 16:44   

Mój palec , mój głos , moje włosy . Wszystko to , odnosi się do Posiadającego
ten palec , ten głos ,te włosy .
Czy ktoś słyszał że , nos mówi że ma Ciebie ? A , język czasami , może i często
zawłaszcza Ja . :-)
Parafraza . Źle jest Tym , co nie wiedzą że, u kresu groby nas zrównają .
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 16:49   

grizzly napisał/a:

Violus, trudno nazwac "oszustwem" aktywne dzialanie
w postaci wykupienia np. "wczasow odchudzajacych"
http://www.danwit.pl/wczasy.php
przez czlowieka, ktory trafil na forum po "przebudzeniu". 8-)

Ten jeden pozornie malo istotny ruch,
moze spowodowac "uratowanie" np 10 lat zycia!!! 8-)

Na takich wczasach przecietny "parafianin"
trafia na ludzi, ktorzy moga zmienic jego cale dotychcazasowe zycie! 8-)

Czy warto za pieniadze zyskac 10 lat zycia?
.

Ja nie jestem przeciwna by dbac o zdrowie chociażby po to by życ w zdrowiu, ale do 120 lat ciężko dociągnąc nawet tym którzy działają na wielu płaszczyznach... (odżywianie, ruch, praca nad emocjami itd... ) pisząc -"nie oszukujmy się"- miałam na myśli to, iż żyjąc złudzeniami możemy "obudzic się z palcem w ...", ciągle skupianie się na sobie wg mnie męczy , ktoś kiedyś powiedział że ciągłe utrzymywanie uwagi na sobie samym jest jak skupianie się na szybie a nie widoku poza nią. Za oknem świat jest ciekawszy niż samo okno...

Sama czasami łape się na tym że fanatycznie podchodze do np. kwestii odzywiania, np. budzę się wcześnie rano w sobote i bardzo nie chce mi się wstac, ale myśli krążą jak oszalałe, przeciez musze wstac bo nie mam jaj , przecież muszę miec jaja od baby bo jesli ich zabraknie to co ja zrobie? :what: świat się zawali a ja razem z nim... :shoot: to jest chore....
 
     
ansie 

Dołączyła: 13 Mar 2010
Posty: 103
Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 17:25   

Myślę o śmierci często, za często i od bardzo dawna. To się zaczęło w dzieciństwie ok. 8-9 roku życia w Boże Narodzenie. Najpierw uświadomiłam sobie, że moi rodzice wcale nie są tacy silni oraz wszechmocni i nie uchronią mnie przed np. duchami (jako dziecko w duchy się wierzy). Zaraz potem olśniło mnie, że oni kiedyś umrą i wywołało to u mnie potworny smutek, żal i strach. Zawsze jak któreś z nich długo nie wracało do domu to przychodziły mi do głowy najczarniejsze myśli. W końcu doszło do mnie, ze ja też kiedyś umrę.
Miewam w życiu różne okresy dobre i złe. Te dobre trwają krótko. Gdy nachodzą mnie złe chcę umrzeć, zasnąć i nie obudzic się. Ciągle przychodzi mi do głowy myśl "szkoda, że się w ogóle urodziłam" albo "nie warto czegoś rozpoczynać np. jakiegoś kursu, kupować sobie jakiejś wartościowej rzeczy czy zapisywać się na basen skoro i tak umrę, być może za rok lub dwa, kto wie?"

Być może moje mysli mają związek z tym, że jestem chora i nie było choćby pełnego roku bez dokuczliwych dolegliwości. jestem jeszcze młoda ale momentami czuję się jak stara kobieta. Ciężko mi o tym pisać, nie lubię się przed nikim użalać. Jedynie rodzicom mówiłam o swoich problemach ale szczątkowo bo nie chcę ich martwić.

Tak, jestem człowiekiem, który mysli o śmierci niemal codziennie.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 17:40   

Zanim i ja się tu rozpiszę, tylko jedna uwaga wywołana deklaracją o miłości do śmierci. Sinsemilla, jakkolwiek nie ugryźć zagadnienia, umiłowanie dla śmierci to nekrofilia.
Poglądu o miłości do faktu zgonu w kontekście świadomości emocjonalnej, nie sposób obronić. Być może ujęcie religijne pokracznie legitymuje ten absurd, ale ja tego nie czuję i czuć nie pragnę. Nienawidzę śmierci, boję się jej wręcz niesamowicie, nie zgadzam się na nią, nie oczekuję jej - moim marzeniem byłoby nie życie wieczne w jakichś zaświatach, ale tu - w tej postaci, w tym kontekście, z tą samą świadomością. Śmierć uważam za przygnębiający, tragiczny, koszmarny, niezmiernie bolesny i bezlitosny proces, który - jak sądzę - wpędza nas z powrotem w niebyt. Wyłaniając się wskutek niewiarygodnego przypadku z niebytu, korzystamy z przebłysku egzystencji, a potem delete. Sensem życia jest samo życie. Sam proces tworzenia, trzymania się life force za wszelką cenę, jak najdłużej, jak najbardziej świadomie.

Tomek
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 17:49   Re: Śmierć

sinsemilla napisał/a:
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi.. Temat tabu, a jednak śmierć dotyczy każdego z nas, także rośliny, zwierzęta... Zastanawia mnie, dlaczego tyle pisze się o narodzinach, porodzie, etc., a tak mało o śmierci. Tak jakby chciałoby się wykluczyć to pojęcie, to doświadczenie.. Ostatnio poruszyłam ten temat wśród znajomych, jednak nikt nie chciał ta ten temat rozmawiać. Pomyślałam sobie, że może ludzie boją się o tym mówić, ponieważ ma się wrażenie, że rozmawiając o śmierci, przyciąga się śmierć na siebie…

Istniały cywilizacje nastawione na śmierć, zapatrzone w zaświaty lub kultywujące krwawe rytuały takie jak starożytny Egipt se swoimi mumiami, Aztekowie wyrywający rytualnie serca czy średniowieczni asceci w Europie. To też była przesada.
Najbardziej chyba racjonalne podejście do śmierci miały pokolenia naszych ojców tu, w Europie. Naturalną była śmierć człowieka otoczonego wielopokoleniową rodziną, dziećmi, wnukami, prawnukami, który odchodził świadomie, pogodzony z życiem, znany wszystkim sąsiadom w okolicy i szanowany. Śmierć człowieka mocno zakorzenionego w lokalnej społeczności, który godziwie i pożytecznie przeżył swoje lata, który miał mocny kręgosłup moralny i jasno wiedział, czym się różni dobro od zła.
Wystarczyło 50 lat bezpieczeństwa socjalnego i dobrobytu, żeby to zniweczyć.
Władza pieniądza nad światem wylansowała terror pajdokracji. Zamieniła szanowanych starców w zbędne bezproduktywne jednostki, które tyle są tylko warte, ile ich skumulowana składka zdrowotna.
Zasady efektywności kapitałowej spowodowały, że czterdziestolatek jest uznawany jako mało wydajny w pracy i należy go zastąpić dwudziestolatkiem. Szpakowaci menadżerowie farbują sobie włosy, żeby zatuszować 4-ty krzyżyk na karku.
Większość produkcji jest nastawiona pajdocentrycznie, bo dzieci są najlepszymi klientami, bezkrytycznie wydającymi pieniądze. Marketing odwołuje się do zdziecinniałych dorosłych i stosuje prostą regułę: kupuj i spadaj. Jak masz mało pieniędzy, jesteś śmieciem.
A żeby zarobić więcej pieniędzy i śmieciem nie być, trzeba wyglądać młodo i dziarsko jak dwudziestolatek.
W prehistorii starcy byli skarbnicą wiedzy i doświadczenia, byli niezbędni dla przetrwania gatunku, dziś są balastem dla Zus-u i zapracowanych rodzin.
Dlatego starzenie i śmierć stały się tabu.
JW
 
     
barb

Pomógł: 11 razy
Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 252
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 17:56   

Byłem raz w życiu krok od śmierci i dziś wspominam to z lekkim uśmiechem na ustach, nie trwało to krótko nie trwało też długo, jakieś 2-3 minuty choć wtedy to była cała wieczność, pamiętam że pogodziłem sie wtedy z tym że zaraz zgine w pewnym momencie nawet chciałem sie poddać ale jednak chcęć przeżycia okazała sie i tak większa i udało mi sie dotrwać do momentu w którym ktoś mi pomógł (adrenalina jak huuuj). Ciekawe doświadczenie jednak nie chciałbym przez nie jeszcze raz przechodzić.

Na dzień dzisiejszy raczej nie bał bym sie odejść, prędzej boję się że odejdzie ktoś mi bliski, lubie czytywać 'Rozmowy ze śmiercią' Jana van Helsinga :-D
Ostatnio zmieniony przez barb Nie Paź 24, 2010 17:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 18:02   

Ja myślę że jeśli człowiek bardzo cierpi zmożony ciężką chorobą jest wolny od lęku przed śmiercią, traktuje ją w kategoriach uwolnienia od koszmaru cierpienia, podejrzewam iż sama świadomośc śmierci jest trudniejsza do zaakceptowania niż sam akt śmierci, myśl potrafi bardziej przerażac niż sytuacja która się dokonuje...
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 18:04   

Po śmierci już nie cierpimy, więc to oczywiste.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 24, 2010 18:12   

M i T napisał/a:
Nienawidzę śmierci, boję się jej wręcz niesamowicie, nie zgadzam się na nią, nie oczekuję jej - moim marzeniem byłoby nie życie wieczne w jakichś zaświatach, ale tu - w tej postaci, w tym kontekście, z tą samą świadomością.


Dlaczego Tomku tak bardzo nie zgadzamy się , buntujemy ?

Przecież TO normalne , powszechne , nieuniknione , ... " śmierć i podatki " tak ?

A jednak - " nie zgadzam się , nie oczekuję " - dlaczego ?

" Widziałem zajęcie, które Bóg dał synom ludzkim, by się nim zajmowali.  Każdą rzecz pięknie uczynił w jej czasie. Nawet czas niezmierzony włożył w ich serce, żeby człowiek nigdy nie zgłębił dzieła, które prawdziwy Bóg uczynił od początku do końca ..."

wiem , wiem - jestem zmanipulowany , ale ...

Dar
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 18:15   

RAW0+ napisał/a:
sinsemilla napisał/a:
Ostatnio często myślę o Śmierci.

A co to jest śmierć? Pytam poważnie, bo sam nie wiem.

Bardzo dobre pytanie.
Tylko, żeby na nie odpowiedzieć, najpierw trzeba ustalić, co śmierć kończy, CO TO JEST ŻYCIE!
A tego nikt nie wie. Pomimo, ze każdy ma w głowie świadomość swego życia, ani nauka, ani nikt nawet na tym forum tego nie rozumie, co pokazały nasze dyskusje.
Więc skoro nie wiemy, co to jest nasze życie, tym bardziej nie wiemy, czym jest śmierć i czego nas pozbawia, skoro nie wiemy, co mamy.
A skoro tak, to lęk przed śmiercią jest irracjonalny, neurotyczny, jest wytworem międzymózgowia, pradawnym archetypem odziedziczonym po naczelnych, które w ciemną noc nasłuchiwały przerażone szelestu pełznącego węża.
JW
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 18:15   

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Dobry tekst
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 18:34   

dario_ronin napisał/a:
Dlaczego Tomku tak bardzo nie zgadzamy się , buntujemy ?

Zwracasz się do mnie czy do jakiejś grupy?
Zakładając, że chodzi o mnie, odpowiedź jest prosta: bo kocham trwać, żyć, kochać, czuć, cieszyć się swoim człowieczeństwem i relacjami ze SKRUPULATNIE dobranymi osobami. Nie mam zamiaru uprawiać tu filozoficznego czy religijnego rzężenia. W sprawie śmierci stanowisko mam konkretne: NIE.

Tomek

ps: co znaczy to NIE: to wyraz uczuć wobec skończoności, bezlitosnej logiki ustąpienia miejsca, jaką prezentuje zjawisko śmierci. Intelektualnie mam zupełną świadomość nieuchronności i roli śmierci, ale co z tego, kiedy "ja" krzyczy o więcej, więcej, dłużej...
Nie ogarniam stanu pogodzenia się z końcem, co nie znaczy, że śmierć ma być ubrana w tabu. W żadnym razie, bo o niej trzeba rozmawiać, co jakiś czas uświadamiać sobie grozę jaką sieje. Większość osób stwierdza "na coś trzeba umrzeć". Czy to mentalność leminga??
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Paź 24, 2010 18:52, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
ali
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 24, 2010 18:43   

M i T napisał/a:

dario_ronin napisał/a:
Dlaczego Tomku tak bardzo nie zgadzamy się , buntujemy ?

Zakładając, że chodzi o mnie, odpowiedź jest prosta: bo kocham trwać, żyć, kochać, czuć, cieszyć się swoim człowieczeństwem i relacjami ze SKRUPULATNIE dobranymi osobami. Nie mam zamiaru uprawiać tu filozoficznego czy religijnego rzężenia. W sprawie śmierci stanowisko mam konkretne: NIE.

Tomek


nie????????????
zamknąłeś się jak płaz w skorupie
ale to w przyszłości zadziała na twoją szkodę
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 24, 2010 18:46   

M i T napisał/a:
W sprawie śmierci stanowisko mam konkretne: NIE.


i gdyby to wystarczyło
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 18:55   

Życie moje to,ja
Tutaj i teraz
Czasem tym,uśmiech
mój
Do Ciebie
Wzajemności powiew
łez
Nuta szczęścia na
partyturze życia

Oto ono,życie
moje

.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 19:06   

http://www.wiadomosci24.p...597-1--1-d.html
Śmierć zdejmuje buty
Cytat:
Leżące buty na miejscu wypadku to zły znak!Sprawę „śmierci zdejmującej buty” uczyniłem tematem audycji radiowej, w czasie której zadzwoniło kilkudziesięciu słuchaczy poruszonych tym tematem. Okazało się, że wielu z nich widziało tragiczne wypadki i także zwróciło uwagę na zdumiewający fakt, że w przypadku ofiar śmiertelnych buty – choćby nawet najlepiej zasznurowane – leżały obok. Mam w archiwum korespondencję w tej sprawie, którą otrzymałem po programie. Oto trzy wybrane fragmenty maili, które otrzymałem.

Kilka dni temu wysłuchałem pana audycji o wypadkach i ich ofiarach, które z niewiadomych przyczyn gubią buty. Ja sam mogę potwierdzić, że takie opowieści są powszechne. Nawet pracownicy pogotowia ratunkowego opowiadają, że takie przypadki faktycznie się zdarzają, i nawet lekarze, widząc leżące gdzieś na miejscu jakiegoś wypadku buty mówią, że prawdopodobnie ofiara nie żyje. I najczęściej zdarza się, że po dojściu do ofiary, faktycznie właściciel butów poniósł śmierć. (...) mówi się o przypadkach, w których buty są ciasno zawiązane, często wiązane wysoko, i problemem byłoby je zdjąć w tej postaci z nóg za pomocą rąk i dużej siły, tymczasem one bezwładnie po prostu spadają. Niedawno słyszałem, trafne chyba nawet określenie, że tam się idzie na boso. Coś w tym chyba jest......opowiedziałam o tym zjawisku mężowi, który jest w niemieckim Czerwonym Krzyżu i niejednokrotnie brał udział w ratowaniu ludzkiego życia. Sprawa zaintrygowała również jego, więc postanowił zadzwonić do swojego przyjaciela, który jest sanitariuszem w karetce pogotowia, aby sprawdzić, czy on nie zauważył tego zjawiska w swojej praktyce. Zupełnie dziwnie zrobiło się nam, gdy ten zadzwonił do nas kilka dni temu mówiąc, iż 90 procentach przypadków, w których brał udział jako sanitariusz - ofiary nie miały na nogach butów! Stwierdzenie to oparł na zdjęciach z wypadków (do których notabene niechętnie powraca), a które posiada w archiwum. Sam był lekko zszokowany tym stwierdzeniem, bo jak mówi podczas akcji ratowniczej nigdy nie zwrócił na to uwagi …

Sprawa „śmierci ściągającej buty” do dzisiaj jest dla mnie zagadką. Od wielu lat śledzę wszystkie serwisy telewizyjne i zwracam uwagę na to, że śmiertelne ofiary wypadków bardzo często nie mają na nogach butów. To zjawisko musiało być zauważone już wcześniej, skoro funkcjonuje nawet takie ludowe powiedzenie „umarł w butach!”. W słowniku frazeologicznym znalazłem wyjaśnienie, że tego typu zawołanie ma podkreślać „beznadziejność sytuacji, brak dobrego wyjścia itp.”. W tej sprawie przyjąłem trzy hipotezy.

Pierwsza
– jest to zupełnie normalne zjawisko, a zsuwanie się obuwia z nóg ofiar wypadków jest spowodowane jedynie siłą uderzenia.

Druga
– buty spadające ludziom z nóg w chwili śmierci to efekt rozluźnienia mięśni w momencie największego, przedśmiertelnego stresu.

Trzecia
– zakłada wymiar metafizyczny tego zjawiska. O całej sprawie już prawie zapomniałem, ale kilka dni temu przez przypadek w telewizji obejrzałem materiał, który był reportażem z tragicznego zdarzenia na budowie. I znowu ze zdziwieniem zauważyłem, że śmiertelna ofiara wypadku nie miała na nogach... butów!
 
     
Paweł-poprostu 


Pomógł: 5 razy
Wiek: 29
Dołączył: 08 Cze 2010
Posty: 697
Skąd: Polkowice
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 21:16   

Śmieje jej się w prosto w oczy
Śmierć-haha
Kosa, pustki nie ruszy. Pustki z niematerialną informacją tworzącą "coś" z niczego.
Materia to beznadziejne miejsce dla istot świadomych!
Niech podświadomość stanie się domem dla świadomości z jej podświadomością.
Ograniczmy się do samego impulsu!
Nie trzeba nam niczego więcej, naturę można oszukać i podporządkować w sposób niematerialny.
Świat idealny, gdzie wszystko podlega planowi, gdzie się wszystko kończy lecz nie do końca.
Świat dobry w byciu złym i dobry w byciu dobrym.

Niedługo wam podrzucę na forum, coś co podzieli was na skrajnie optymistycznych, albo pesymistycznych :-> .
_________________
http://www.youtube.com/watch?v=-rdnYY5eODQ
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 22:23   

Marishka tak, to byli ateisci, nie wiem na ile mowili to w zgodzie ze soba, ale na poczatku rozmowy "nie, nie mamy problemu ze smiercia, z tym, ze po zyciu wpadamy w niebyt, ze nas nie bedzie", a im dalej w las tym wieksza demskacja prawdziwych uczuc, i co? nie radza sobie z tym tak jak ja, ze czlowiek moze miec taki final, taki bezsensowny koniec.

Molka nie no z tymi butami i smiercia to przesad :-D zawsze buty zleca jak ktos wyleci przez przednia szybe w aucie czy zostanie potracony z duza predkoscia, pierwsze co to widac buty spadajace na kilka metrow. Na cialo dzialaja takie sily i takie duze przeciazenia, ze buty nie maja szans sie utrzymac i strzelaja jak z procy. Tak samo jak czlowiek znajdzie sie w strefie wybuchy, moze byc rozebrany do naga. Buty sa najluzniejszym elementem stroju. Poza tym niektore osoby, np. potracone, ktorym w momencie wylotu zlecialy buty przezyly, wiec teoria, ze dusza wychodzi przez stopy, albo ze smierc zabiera buty albo, ze w butach nie mozna wejsc do nieba jest... :-D no chyba, ze ktos do meczetu trafia 8-)
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 24, 2010 23:24   

Paweł-poprostu napisał/a:
...Śmieje jej się w prosto w oczy...

Ty sie zajaczku smiej, ale......... 8-)

Kazda smierc jest zla i "zagrazajaca"
jesli nie potraktujemy tego zagrozenia powaznie (priorytety)
to niestety...... :razz:

Albo udejemy, ze problemu brak,
albo aktywnie dzialamy.
Kazde dzialanie jednak musi byc wlasciwe. 8-)

"Uposledzony umyslowo" jest skazany na szybsza smierc!
Rozum jednak pomaga "pozycjonowac" priorytety,
czego rezultatem jest wolniejszy opad "wieka trumny". 8-)

BTW
Jedno jednak nalezy podkreslic
bez wytrawnej "manipulacji" psychologicznej
praktycznie brak jest szansy na "pozycjonowanie" priorytetow. :viva:

Tak wiec wiekszosc "parafian" SMIERC dopadnie
za wczesnie. :razz:
.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Paź 24, 2010 23:52   

M i T napisał/a:
co znaczy to NIE: to wyraz uczuć wobec skończoności, bezlitosnej logiki ustąpienia miejsca, jaką prezentuje zjawisko śmierci. Intelektualnie mam zupełną świadomość nieuchronności i roli śmierci, ale co z tego, kiedy "ja" krzyczy o więcej, więcej, dłużej...
Nie ogarniam stanu pogodzenia się z końcem, co nie znaczy, że śmierć ma być ubrana w tabu. W żadnym razie, bo o niej trzeba rozmawiać, co jakiś czas uświadamiać sobie grozę jaką sieje. Większość osób stwierdza "na coś trzeba umrzeć". Czy to mentalność leminga??

Panie Tomaszu, toż to klasyczna neuroza.
Czy próbował Pan jakoś przepracować te kompulsje?
Zakładam, że mówimy o naturalnej śmierci ze starości, a nie dziecka w wypadku.
O jakiej grozie można tu mówić. Toż to naturalny kres żywota, gdy stopniowo siły witalne słabną. Może to smutek, nostalgia, ale groza? Człowiek umierający ze starości, to nie leming bezmyślnie tracący życie w owczym pędzie stada ku zagładzie, ale człowiek myślący, który spoglądając na swe życie może powiedzieć: godnie'm spożytkował lata mi dane, pozostawiłem po sobie jakiś ślad na Ziemi, pozostawiłem następców, krew z krwi, kość z kości, i wyposażyłem ich godziwie na drogę życia. A teraz czas zgasnąć, jak lampka oliwna. Gdzież tu groza?
JW
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Paź 25, 2010 00:01   

Widzi Pan, wiele zależy od sposobu widzenia świata. Czas umierać? Dla mnie będzie to wciąż zbyt wcześnie. Sądząc z Pańskich postów, jest Pan osobą religijną, więc z definicji widzi Pan życie jako zbiór pewnych powinności przed zejściem w inny wymiar. Nie zasadziłem drzewka, nie kocham swoich rodziców, nie szanuję ich. Nie posiadam dzieci, ale barrdzo kocham swoją Żonę i życie. Będzie mi niezwykle trudno rozstać się z nimi. To z pewnością mało filozoficzny punkt widzenia, ale w tej materii, w sprawach związanych ze śmiercią, trudno mi snuć wyrafinowany dyskurs. Po prostu śmierć wg. Tomkiewicza, to groza i czeluść. Nie oddalam się jednak od rozmyślania czy rozmów wokół Ponurego Żniwiarza.

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Paź 25, 2010 00:46   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 23:39, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Paź 25, 2010 08:44   Re: Śmierć

M i T napisał/a:
sinsemilla napisał/a:
jeżeli kocha się swe życie, to kocha się także swoją śmierć, bo przecież w każdej sekundzie życia - śmierć także jest i może nas „zabrać”, nic tego nie zmieni.


Dla mnie to są straszne i nieadekwatne słowa, które umniejszają wagę i piękno miłości. To całkowicie zniekształca pojęcie kochania. Ot taki typowy dobryzm, który ma zastąpić refleksję nad tym co bolesne, trudne i przerażające. Wydaje się, że jak się ubierze lęk w bełkotliwą ezoteryczno-newageowo-religijną szatę, to on zniknie. Błąd!

Twoje zdanie o "kochaniu śmierci" dla mnie jest równie absurdalne jak nawoływania typu "pokochaj swoja cukrzycę/raka/katów/cierpienie/etc."
Marishka


Marishka,
Jeśli o mnie chodzi i o moje zdanie na ten temat.
http://www.wikiart.eu/ima...x-Beksinski.jpg
Miłość jest potężna, potężniejsza niż Śmierć. Nic i nikt nie może Miłości, jak to napisałaś, „umniejszyć”, to jest wg mnie właśnie absurd. Samo myślenie, że jest to możliwe jest dla mnie absurdalne.
Jeżeli Kochanie Życia i Śmierci jest umniejszaniem Miłości, to ja tu czegoś nie rozumiem.

M i T napisał/a:
Zanim i ja się tu rozpiszę, tylko jedna uwaga wywołana deklaracją o miłości do śmierci. Sinsemilla, jakkolwiek nie ugryźć zagadnienia, umiłowanie dla śmierci to nekrofilia.
Poglądu o miłości do faktu zgonu w kontekście świadomości emocjonalnej, nie sposób obronić. Być może ujęcie religijne pokracznie legitymuje ten absurd, ale ja tego nie czuję i czuć nie pragnę.


Tomku, jaką deklaracją, czy ja coś deklarowałam? Mam wrażenie, że czasem czytasz tylko to, co chcesz przeczytać..
Dla mnie Śmierć nie jest tylko ”faktem zgonu”, ale towarzyszem Życia, coś co istnieje nieodłącznie od Życia, nie potrafię oddzielić i postawić grubej krechy między Życiem a Śmiercią. Czy się tego chce czy nie, Śmierć jest zawsze przy nas i w końcu nas obejmie.
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
Ostatnio zmieniony przez Joannaż Pon Paź 25, 2010 08:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Paź 25, 2010 08:56   

rakash napisał/a:
Po śmierci już nie cierpimy, więc to oczywiste.

Nie wiadomo.
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Paź 25, 2010 12:04   Re: Śmierć

sinsemilla napisał/a:
Dla mnie Śmierć nie jest tylko ”faktem zgonu”, ale towarzyszem Życia, coś co istnieje nieodłącznie od Życia, nie potrafię oddzielić i postawić grubej krechy między Życiem a Śmiercią. Czy się tego chce czy nie, Śmierć jest zawsze przy nas i w końcu nas obejmie.


Co wcale nie oznacza, ze należy ją "kochać"! Ból, cierpienie, strach, porażka, nienawiść, choroba, etc. również są nieodłącznymi częściami naszego życia, ale kto powiedział, że mamy to wszystko "kochać"? Nawoływanie do "kochania" śmierci nie różni się wcale od popularnego nawoływania "POKOCHAJ SWOJĄ CUKRZYCĘ" albo nawoływania do miłości dla swoich katów.

Można pewne sprawy próbować zrozumieć i zaakceptować, ale to nie to samo, co "pokochać". Miłość jest uczuciem wyjątkowym i lepiej by dla wszystkich było, by takim pozostało. Chociaż wiem, że w obecnych czasach wszechogarniającego dobryzmu jest to co raz mniej realne...

Marishka
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Paź 25, 2010 23:03   

M i T napisał/a:
Widzi Pan, wiele zależy od sposobu widzenia świata. Czas umierać? Dla mnie będzie to wciąż zbyt wcześnie. Sądząc z Pańskich postów, jest Pan osobą religijną, więc z definicji widzi Pan życie jako zbiór pewnych powinności przed zejściem w inny wymiar.
czyli co?

M i T napisał/a:
Po prostu śmierć wg. Tomkiewicza, to groza i czeluść. Nie oddalam się jednak od rozmyślania czy rozmów wokół Ponurego Żniwiarza.Tomek
Jakbys opisal tę czelusc?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Paweł-poprostu 


Pomógł: 5 razy
Wiek: 29
Dołączył: 08 Cze 2010
Posty: 697
Skąd: Polkowice
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 07:54   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
godnie'm spożytkował lata mi dane, pozostawiłem po sobie jakiś ślad na Ziemi, pozostawiłem następców, krew z krwi, kość z kości, i wyposażyłem ich godziwie na drogę życia. A teraz czas zgasnąć, jak lampka oliwna.

Ale gdzie tu logika i sens istnienia?
Czyż nie pragniemy wiecznego szczęścia, spokoju zawartego w subiektywnym odczuciu?
Czy kierowanie się postmodernizmem nie jest swego rodzaju tłumaczeniem bezsilności i braku nadziei?
Rozumiem Pana.
Filozofia przemijania oczyszcza, lecz także ludzkie troski, ból będący następstwem końca, początku niemocy i niemocy z braku początku.
Dlaczego musimy umierać ? Czyż nie ma nadziei dla nas, tylko wieko trumny i smutek najbliższych.
Po jakiego mamy rezygnować z życia? Dla śmierci?
_________________
http://www.youtube.com/watch?v=-rdnYY5eODQ
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 08:29   

O dominie życia

http://www.youtube.com/watch?v=7r2Fc28Oz2k

i śmierci pocałunku
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Paź 30, 2010 23:54   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 23:34, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 00:56   

W życiu nie pałałem chęcią udowadniania komukolwiek, że bóg nie istnieje.
Brak wiary w życie nadprzyrodzone, na dodatek pod boskim protektoratem, pojawił się u mnie właściwie zaraz po tym, jak Św.Mikołaj okazał się mitem. Był to jakby naturalny proces, który kończył złudzenia pośmiertnego hasania, a pozwalał skupić się na rzeczywistym istnieniu. Zero podpuchy metafizycznej. Mimo to, wcale nie uważam, że życie doczesne zakończone skokiem w niebyt, miałoby być absurdalne. Nie, ono jest wspaniałym okresem, cudownym przejawem niezwykłego fuksa, w wyniku którego udało nam się znaleźć pod Słońcem.
Oczywiście, fakt śmierci jako definitywnego końca, napawa mnie ogromną grozą, ale jaki mogę mieć wpływ? Mogę się wkurzać, bać i żałować i ok, ale w życiu nie pozwolę sobie na złudny moim zdaniem komfort walki z faktem śmierci za pomocą wiary w drugie, lepsze życie. Nie dlatego, że to proste, ale dlatego, że wszystko mi wewnątrz podpowiada "hej, skup się na życiu, bo tam NIC nie ma, naprawdę". Nic na to nie poradzę, że wiara dorosłego człowieka wydaje mi się bardziej "nie na miejscu", niż autentyczna i zasadna wiara dziecka w magię.
Analizowanie faktu śmierci jest tak niewygodne, trudne i pełne strachu, że ciężko jest mi wyrażać słowa krytyki wobec jakiegokolwiek tłumaczenia. Wszyscy mamy w tym względzie naprawdę przesrane - wierzący głęboko, powierzchownie, jak i niewierzący.
To fakt, co Norwid bazgrał: groby nas wszystkich zrównają.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Paź 31, 2010 01:24, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 10:12   

M i T napisał/a:
w życiu nie pozwolę sobie na złudny moim zdaniem komfort walki z faktem śmierci za pomocą wiary w drugie, lepsze życie

Ja, jako człowiek wiary przeżyłem ten tzw. przez ciebie "komfort" walki z faktem śmierci za pomocą wiary w drugie, lepsze życie i powiem ci jedno, to raczej ty żyjesz w komforcie odpychając od siebie w nieskończoność najbardziej podstawowy fakt. Dopiero wtedy, gdy człowiek umrze dla psychicznego pożądania życia zaczyna smakować życie tu i teraz. Ponieważ dopiero bez ideologicznej otoczki jaką człowiek sobie tworzy wokół "śmierci", która jest nieustanną ucieczką od tego co jest można tego dokonać. Ja to już wiem, że życie i śmierć ma tą samą naturę, jest czymś nieznanym dla umysłu, a jest czymś ciągle poznawanym. To jest wyrwanie się z sideł psychologicznego czasu stawania się i w tym wyrwaniu pomogła mi właśnie Wiara :medit: . Teraz tylko zbieram tego profity 8-)
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 14:03   

Tomek nie chodzi o udowdnienie, tylko o to, ze nie wiesz tego na pewno.
Ja tez nie umniejszam swojego zycia, wrecz przeciwnie, staram sie zyc cala soba wiedzac, ze te wspanialosci sa nam dane na tak krotko.
Cuda - Walt Whitman ( czyli prosta pochwała życia codziennego)

Cóż to, czy kto sobie coś robi z cudów?
Co do mnie, nie wiem o niczym innym, jak tylko o cudach,
Czy spaceruję ulicami Manhattanu,
Czy rzucam spojrzenie ponad dachy domów, na niebo,
Czy brodzę nagą stopą wdłuż plaży, tuż na krawędzi wody,
Czy stoję pod drzewami w lesie,
Czy rozmawiam za dnia z kimś, kogo kocham, czy też śpię
nocą w łóżku z kimś, kogo kocham,


Dalej, niezaleznie od tego czy potem okaze sie, ze Bog istnieje, czy ze rzeczywiscie jak mowisz znikamy (gdzie? nie przekonuje mnie teoria Hawkinga, ze wszechwiat tak sam z siebie, ze ludzie wynurzaja sie z niebytu a potem tam wracaja, wlasnie - co to jest niebyt?) moje zycie wygladaloby tak samo, robilabym to samo, kochalabym tak samo...Tak samo skupiam sie na zyciu, nie odplywam od doczesnosci, nie uciekam od problemow, wierzac, ze tam bedzie lepiej. Nie, nie o to mi chodzilo.

A ja wlasnie za najwiekszy skandal i absurd uwazalabym pojawienie sie czlowieka na te glupie 80 lat i potem znikniecie. Nie widze sensu zycia w porannym wstawaniu dla samego wstawania, pracowani itp. Nawet milosc do meza i dzieci to dla mnie za malo, czuje, ze jest cos wiecej.

A ludzie cierpiacy glod, zyjacy w biedzie, wojnie, chorobach, jak oni maja zyc? jak maja sobie to tlumaczyc? gdzie maja upatrywac sensu?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 14:53   

A co się kryje pod tym "jest coś więcej"? W sensie, że lepiej, bardziej bezpiecznie czy trwale?

Zgadzam się, nie mogę wiedzieć na pewno, ale wystarczy mi na tyle, by sobie tym głowy nie zaprzątać. Nie myślę o zaświatach, zwykle analizuję śmierć. I to jest straszne zjawisko, przepełnione niewyobrażalną grozą. I nie wierzę w ten silnie antropocentryczny wyraz nadziei, że nasze życie jest uzasadnione teleologicznie. To zbyt ludzkie, zbyt nachalnie próbujące uzasadnić głębszy sens, że każdy z nas zniknie.
Czym jest "niebyt"?
To zakończenie wszelkich procesów życiowych. Mózg daje sobie siana, umiera, elektrownia staje nieodwołalnie. Game over, zasilanie padło. Krew przestaje płynąć i zamiast być życiodajnym płynem, staje się szybko psującą się breją. Wraz z mózgiem ginie bezpowrotnie wszystko, co czuliśmy, co kiedykolwiek mogło być niepowtarzalne w naszym wydaniu. Już nie będzie JaśniePani z tym niesamowitym wołaniem, że śmierć to skandal. Bo to skandal, fakt. Wkurzająca i groźna konieczność, na którą nie sposób wyrazić zgody bez mocnego wyparcia. Może, by pogodzić się ze śmiercią, trzeba bardzo siebie nienawidzić, być zmęczonym życiem, ciągłym stanem czuwania, walką z nieświadomym, z ludźmi i materią?
Wiesz, co mnie bardzo irytuje? Że ludzie boją się fizycznych objawów śmierci, a nie jej finalnego efektu. Może to wiara w zaświaty? W te wszystkie rodzaje nagrody w postaci raju z lasiami roznoszącymi wino - jak to jest w islamie lub w raju przepełnionym bezpłciową i beznamiętną miłością do stwórcy, jak w chrześcijaństwie - gdzie bytujemy eterycznie jak delikatna tkanina wydymana przez wiatr.

Mimo wszystko, nie dziwi mnie żaden oręż przydatny w tłumaczeniu sobie własnej śmierci. W obliczu tej wrednej suki, wszystko się przydaje, nawet absurdalna wiara w życie pozagrobowe w nad-postaciach wszelkiej maści. Każdy tu orze jak może. Śmierć jest tak dalece osobistym przeżyciem, że żadne inne nie może się z nim równać. Bezlitosny finał tysięcy dni pogoni i konfrontacji, chwil pięknych i chuujooowych. Po co? Nie chce mi się tego roztrząsać. Może po nic. Może samo życie jest wystarczająco piękne i pełne, by dać sobie spokój z oczekiwaniem na więcej? Ja na razie pragnę jedynie życia jak najdłuższego.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Paź 31, 2010 15:04, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 15:31   

fink napisał/a:
Tomek, a można wiedzieć dlaczego Ciebie nie przekonują te wszystkie dowody świadczące, że "ja" to dusza, a nie ciało ? I że istniejemy, dalej, po śmierci ? Rozumiem, że czytając to forum, i wiadomości m. in. moje, zapoznałeś się z tymi wszystkimi tego typu treściami. Czy uważasz, że np. Robert Monroe, Bruce Moen, albo Darek Sugier to wszystko sobie wymyślili

Nie czytam tego rodzaju autorów, tak jak nie sięgam do speców od UFO czy czakr. Wolę po raz 10 przeczytać "Cujo" Kinga. Serio. Mnie nie obchodzi, co Monroe ma do powiedzenia w tej materii i jakie ma dowody, bo JA nie natknąłem się na żaden dowód istnienia pośmiertnego, poza pozostawionymi wspomnieniami, dziećmi czy dorobkiem życiowym.
Być może wygląda to na niezłą ignorancję, ale każdy ma swojej priorytety.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Paź 31, 2010 15:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 15:53   

Fink ale jakie dowody? ile ludzi tyle teorii. Twoj Monroe, reinkarnacja, recepta na zycie Feuerbacha...pier.dylion teorii. Kazdy moze cos wybrac, cos stworzyc, cos zracjonalizowac. Monroe nie robi wrazenia na mnie, raz stracilam przytomnosc i bylam wtedy 'nigdzie', bylam latajacym atomem w czarnej pustce, z ulga wrocilam do zycia i swiata zywych.

Do mnie np przemawiaja Ewangelie, nie Kosciol, tylko antyklerykalny jak na owczesne czasy Jezus i jego slowa. Ale na pewno nic nie wiem.
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Nie Paź 31, 2010 15:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 15:56   

Fink, no i ten niebezpieczny dualizm. Ciało i dusza - psyche i soma. Człowiek jest nierozerwalną całością. Gdy brak integracji, zaczyna się poważny problem, o czym tłuczemy tu ochoczo i do znudzenia.
To, co się rozgrywa podczas snu, jest mniej lub bardziej skoordynowaną manifestacją aktywności mózgu, nierzadko głosem nieświadomości. To, co opisujesz jako OOBE, należy do tej sfery. Kiedyś o tym sporo czytałem i nasiąknąwszy tym mógłbym przysiąc, że miałem wrażenie oderwania się od ciała. Czego to człowiek nie wymyśli, by nie musieć ... zebrać się w kupę :hihi:

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 16:04   

JaśniePani napisał/a:
raz stracilam przytomnosc i bylam wtedy 'nigdzie', bylam latajacym atomem w czarnej pustce, z ulga wrocilam do zycia i swiata zywych..

Tak właśnie postrzegam śmierć. Również straciłem przytomność, gdy jako dziecko ojciec wymuszał na mnie wędrówkę na mszę. To nie było tylko niedotlenienie. Uważam teraz, że był to jedyny dostępny mi sposób, by nie musieć tam być. Stałem obok niego w tłumie zmuszony wąchać niemyty łeb jakiejś staruchy i śmierdzące wyziewy piejących wiernych. Nie ma nic bardziej ohydnego niż niedzielna msza w kościele rzymsko-katolskim, gdy każą ci tam być wbrew woli!!
Mogłem tylko bezradnie obserwować, jak klecha na ambonie zamienia się "w ducha", a mroczki stopniowo ogarniają mój umysł. Po ocknięciu, okazało się, że czuję świeże powietrze, jestem w pozycji przykucniętej i słyszę szum liści. Wybawienie, ale tylko do następnej niedzieli, bo baran znów mnie tam zaciągnął. Nauczyłem się jednak powstrzymywać psychosomatyczną chęć omdlenia, bo od tej feralnej mszy, choćby kościół był prawie pusty, zawsze zbierałem się na utratę przytomności.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Paź 31, 2010 16:09, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Paweł-poprostu 


Pomógł: 5 razy
Wiek: 29
Dołączył: 08 Cze 2010
Posty: 697
Skąd: Polkowice
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 16:06   

I nie daj sobie wmówić Tomaszu innego punktu widzenia.
Jestem w pełni za tym co napisałeś.
Śmierć to nicość, brak wszelakich odczuć.
Jak się z tym pogodzić?
Nie da się, bo jak się starać o rozejm z "czymś" czego niema?
Nadawanie "jej" ludzkich cech jet równie niedorzeczne co nadawanie bogu wszelkiego opisu, bóg jest wszystkim, śmierć jest niczym więc bóg jest czymś nie do opisania jest niczym. Nieskończoność to tyle co nic.
Ja się nie boje śmierci, bo się nie boje boga. Bóg jest wszystkim to jest i śmiercią.
Gdy by nie był wszystkim by nie mógł istnieć, ponieważ były by rzeczy które nie stworzył, nad którymi nie zapanował nie objął stworzeniem, więc nie był by wszech mogący nie był by "czymś", nie był by niczym.
_________________
http://www.youtube.com/watch?v=-rdnYY5eODQ
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 16:15   

Fink, to bardzo proste. Wielu przywódców religijnych, coś sobie wymyśliło, wielu ludzi zwyczajnie zmyśla lub błędnie interpretuje nawet swoje własne przeżycia. Niektórzy z nich zakładają sektę, a z wyznawców czynią niewolników skłonnych zrobić wszystko. Czy ewangeliccy kaznodzieje z amerykańskiej tv, którzy organizują szałowe msze i zbierają kasę, nie są czasem bandą psychopatów wykorzystujących plankton, wmawiając im, że Chrystus do nich dzwonił i żądał 10 000 dolców, nowego mercedesa i kasy na lepszą chałupę dla głosiciela swej ewangelii? I nie pytaj, po chuujjjaaa Chrystkowi nowy merc, bo jego wyroki za niezbadane, a ty za głupi, by to pojąć.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 16:33   

fink napisał/a:
Odnieś się do Monroe'a, Moen'a, Sugiera. Ale aby to zrobić, najpierw musiałbyś przeczytać ich książki. A gdy to zrobisz, zrozumiesz, że nie mogli opisywać tylko swoich snów, albo wymysłów swojej wyobraźni, ponieważ człowiek nie może wymyślać takich rzeczy, jakie oni opisują w swoich książkach. A ewangeliccy psychopaci nic nowego nie wymyślają tylko po prostu trochę przerabiają dla swoich potrzeb jakieś tam dogmaty chrześcijańskie. Tak więc jest tu zasadnicza różnica.

Zasadnicza różnica polega na tym, że z kaznodziejstwem się nie identyfikujesz, zaś z Monroe i owszem. Już pisałem, mam inne priorytety, nie czytałem akurat Monroe i jeśli ma tam być o wałęsaniu się ciała astralnego po polach elizejskich lub po podwórku sąsiada, to jednak sobie daruję.
Cytat:
ponieważ człowiek nie może wymyślać takich rzeczy, jakie oni opisują w swoich książkach.

Żartujesz? To ma być argument? Dobry pisarz wymyśli naprawdę bajeczny i niesamowity świat. Nie, to nie jest coś wiążącego. Zwykła autobiografia jest podrasowana, a co dopiero przeżycia parapsychologiczne umieszczone na kartach książki. Sądzisz, że Monroe wciąż żyje, tylko jest bardziej subtelny, jak anioł u Tomasza z Akwinu?

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 16:54   

Fink, uznajmy ostatecznie, że nie nadaję się do rozmów o życiu pośmiertnym. Dlaczego? Bo w nie wierzę..
Po Twojej wypowiedzi, że "na pewno" Monroe żyje i sposobi się do reinkarnacji, jakoś tracę impet i nawet z przymrużeniem oka nie bardzo chce mi się dalej brnąć...
Proponuję wrócić do tematu wątku, czyli do śmierci. Mam zobrazować za pomocą foty, o co mi chodzi?

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 21:02   

Fink ja nie krytykuje Monore (czytalam kiedys), ja po prostu tego nie kupuje. A Ty sie uparles w tej pewnosci, ze tylko Monroe ma racje a cala reszta filozofii i religii to manipulacja, no nie mozna tak. Ile ludzi tyle przekonan.
Podobno roznych schiz czl. doswiadcza przed smiercia, halucynacji, tuneli, postaci niebianskich, anielskich...ale wybacz, to nie moze byc argument na korzys jego teorii.
Problem w tym, ze nie istnieje DOSWIADCZENIE smierci. Umieramy raz i koniec. Nikt nie dal cynka z tamtej strony jak tam jest, jesli w ogole.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 21:13   

JaśniePani napisał/a:
Problem w tym, ze nie istnieje DOSWIADCZENIE smierci. Umieramy raz i koniec. Nikt nie dal cynka z tamtej strony jak tam jest, jesli w ogole.

Prosto, celnie i na temat.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 21:49   

Fink, prawie udało Ci się zbliżyć stylistycznie do Mattiego.
W sprawach bezdowodowych sypiesz pewnikami jak z rękawa i rozpoczynasz religijną krucjatę. Piszesz, że wiesz na pewno itd. Nomenklatura jakby żywcem wyjęta z nawiedzonego misjonarstwa. Pisząc "wiem" w kontekście metafizyki to jeszcze ujdzie, ale nachalnie usiłujesz wbić mi do głowy, że ja z kolei nie wiem, bo nie przeczytałem Monroe. Gdybym zaś to zrobił darłbyś się, że za cholerę gościa nie skumałem. Umówmy się tak. Ty wiesz na pewno, a ja nie wiem i wyobraź sobie, że jest mi z tym dobrze 8-)

Tomek
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 22:15   

JaśniePani napisał/a:
nie przekonuje mnie teoria Hawkinga, ze wszechwiat tak sam z siebie, ze ludzie wynurzaja sie z niebytu a potem tam wracaja

Przepraszam, ale ludzie nie wynurzają się z niebytu.
Te dwie komórki, dające początek człowiekowi, mają za sobą miliardy lat genetycznej historii. Wprawdzie pojedynczy człowiek umiera ale przeważnie pozostawia po sobie genetyczną spuściznę i częściowo odradza się w nowych organizmach. Będzie się tak długo odradzał jak długo przeżyją jego geny oraz jak długo warunki środowiskowe na to pozwolą.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 22:21   

EAnna napisał/a:
Te dwie komórki, dające początek człowiekowi, mają za sobą miliardy lat genetycznej historii. .

Ale nie mówią o sobie - jestem JaśniePani.

Tomek
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 22:31   

Mówią , będziemy Człowiekiem . Mowa Ich , jest widoczna od pra wieków .
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Paź 31, 2010 22:39   

fink napisał/a:
bo ta prawdziwość OOBE, po prostu wynika z treści książek

Z treści książek nie wynika "prawdziwość" OOBE tylko wrażenie prawdziwości. Reszta jest tylko interpretacją.
W jednym z postów pisałam, że przeżyłam śmierć kliniczną i potwierdzam, że przez jakiś czas "moje oczy" były z dala od mojego ciała, nad którym pochylali się lekarze i je reanimowali. Nawet słyszałam, o czym mówią. Ale to świadczy tylko o odczuciu niedotlenionego mózgu, coś na kształt snu w półświadomości.
W dzieciństwie miewałam sny, w których latałam i ogladałam wszystko z lotu ptaka. ale to były tylko sny.
Natomiast poczyniłam obserwacje pracy mózgu osoby w bardzo podeszłym wieku. Opiekowłam się moją mamą w ostatnich miesiącach jej życia; zmarła w wieku 92 lat.
Zapadała ona w krótkie drzemki, w czasie których coś się jej śniło. Otóż nie była ona w stanie odróżnić treści snu od rzeczywistości i z całym przekonaniem przekazywała nam te sny jako fakty. Jeżeli coś było ewidentnie irracjonalnego sama to spostrzegała i była bardzo zmieszana; upierała sie jednak przy swoim równocześnie przyznając, że nie potrafi tego wyjaśnić.
Zatarła się u niej granica między snem i jawą.
To samo może się dziać z niedotleninym mózgiem. Znany jest np. fakt, że niektóre narkotyki powodują podobne w tresci halucynacje.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 15:48   

Fink, wiesz jak jest na forum. Nie możesz oczekiwać, że na każde zadane przez Ciebie pytanie, od razu lub w ogóle padną odpowiedzi. Na moje nie odpowiadali m.in. Bruford (budynek WTC o numerze 7) czy Ewa Bednarczyk Witoszek (psychosomatyka), więc roboczo uznałem, że mogą mieć to w czterech literach i staram się nie nalegać :hihi:

Druga sprawa, już związana z Twoim pytanie. Odpowiedź brzmi: cóż, jeśli tak się stanie, przyjmę to z pewnym zaskoczeniem ( o ile takie będzie w ogóle możliwe), a jeśli nie będę w stanie zlokalizować tam swoich ziemskich pasji, namiętności i co najważniejsze - Marishki, nieźle się wkuuurwwwię (o ile to uczucie będzie zawierać się w zbiorze pośmiertnych właściwości).
Fink, będzie jak będzie - może po śmierci obudzimy się na wielkiej, zielonej łące, gdzie nie będzie kleszczy i latających samolotów, które psują nasłonecznienie tworząc pasma chmur? ;)
Może obudzimy się w eterycznej zawiesinie, gdzie powiewać będziemy w wiecznym stuporze jak liście na wietrze?
Szczerze mówiąc, po raz nie wiem który, nie zawracam sobie tym głowy, bo kompletnie w to nie wierzę. Nie wierzę w jakiekolwiek życie pozagrobowe, choć nie pogardziłbym wampirzym. Serio, nieźle bym se pochlipał :viva: Zacząłbym od dobrystów :hihi:

To co ze zjawiskiem śmierci i emocjami z nim związanymi? Czy stać nas tylko na bezsensowne rozważania o pozaziemskich majakach?

Tomek
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pon Lis 01, 2010 17:01   

M i T napisał/a:
...To co ze zjawiskiem śmierci i emocjami z nim związanymi?
Czy stać nas tylko na bezsensowne rozważania o pozaziemskich majakach?...
Tomek

To i tak "szczytowanie" na ktore stac nielicznych! :hihi:

Najbardziej mnie bawi jak widze
"umierajacych" za darmoche! :viva:
Jak smierdzace SKNERUSY nie szanujace zycia
tu i teraz, bredza o zyciu pozagrobowym
i wmawiaja sobie sami, ze nie warto dozywac
powyzej "sredniej parafialnej" bo to kosztuje! :hah: :hihi:
.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pon Lis 01, 2010 17:25   

fink napisał/a:
...Hmmm... czegoś tu nie rozumiem.
Po co osobom, które odrzucają możliwość istnienia duszy, długie życie ?...

Fink, piszesz z pozycji cierpiacego na depresje? :hihi:

Czy Ty nie wiesz co to "zest foo lajf"! :viva:
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 17:36   

Fink, nie widzę związku między bezgranicznym pragnieniem dłuuugiego życia, a istnieniem/nie istnieniem duszy. Równie dobrze mógłbyś zapytać, po co ci te wszystkie lata, skoro i tak nie wierzysz w polski football?
Fink, życie uważam za wartość SAMĄ W SOBIE. Słowa: "dusza", "bóg", "metafizyka", "wszechświat", to jakieś cienie we mgle. To jak oglądanie obrazu kontrolnego w tv.
Żeby choć rozrywkowo zająć się promowanymi przez Ciebie tematami - cokolwiek ciekawymi, musiałbym mieć obietnicę życia do co najmniej 500 lat.

Tomek
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 17:52   Sens życia

SENS ŻYCIA

Miłość ofiarowała mi się,
lecz ja cofnąłem się od jej oszustwa;
Bóg zapukał do mych drzwi
i przestraszyłem się;
Wołała mnie ambicja
lecz bałem się ryzyka.

Mimo to pragnąłem
dać sens memu życiu.
Teraz już wiem,
że trzeba podnieść żagle
i dać się zanieść wiatrom przeznaczenia
dokądkolwiek zaniosłyby moją łódź.

Nadanie sensu życiu
może doprowadzić do szaleństwa,
ale życie bez sensu
jest torturą niepokoju
i różnych pragnień,
jest łodzią pragnącą morza
i jednocześnie bojącą się go.

(Edgar Lee Master)
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pon Lis 01, 2010 17:53   

fink napisał/a:
...Jedyną Twoją "zasadą" jest się po prostu...

odpowiedni do okolicznosci PRIORYTET! :viva:

Zycie i Zdrowie na I miejscu! 8-)

Wiem doskonale, ze wiekszosc "parafian" to denerwuje,
bowiem dla nich zycie znaczy jeszcze mniej, jak dla Ginekologa
robiacego "morderstwo" razem z gorliwa "parafianka" za 1500 pln-ow. :hihi:
.
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 11:24   

MOTTO

Przychodzimy na świat
mimo woli
Żyjemy - dziwiąc się
A umieramy - z tęsknotą
i w samotnosci
idziemy "tam" - sami...

Tomasz Porębski
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 13:00   

Jestem Ja

Jestem Tutaj , wiedząc
Trwam oczekując Siebie

Nie odejdę , będzie tu
Myśl
Moja

Na górach depresji
Jestem
Ja


.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 06:49   

Z kostuchą za pan brat
Cytat:
- Ze śmiercią jestem zaprzyjaźniony od lat - mówi doktor Marian Stochaj z Poznania. - Przeprowadziłem tysiące sekcji zwłok. Więcej czasu w moim życiu spędziłem z umarłymi, niż z żywymi. Dlatego śmierć to moja dobra koleżanka.

całość: http://wiadomosci.onet.pl...-wiadomosc.html
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
krzysztof2

Pomógł: 25 razy
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 756
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 10:12   Czym jest śmierć ? Jak się umiera ?

WITAM :hug:

Czym jest śmierć ? Jak się umiera ?
Uwaga z strony:
Cytat:

Poniższy tekst może być bowiem dla nich szokujący !
Osoby wrażliwe proszone są o zaniechanie lektury wszystkiego co znajduje się poniżej.

8-)
szerzej:
http://januszdabrowski.pr...mierc/index.htm



8-)


POZDRAWIAM Z ZIELONEJ GÓRY :papa:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 18:02   

Krzysiek, wielkie dzięki za linka. Moocne i cholernie dołujące, ale już wiem, czemu bohater "Frozen" nie powinien był skoczyć ;)

Pomijając sugestywne opisy śmierci, dobre jest ooo to właśnie:
Cytat:
Przez wiele lat po premierze książki „Życie po życiu" wydawało się, że jesteśmy bliżej wiedzy o śmierci. Przecież dziesiątki i setki, nawet tysiące świadków po śmierci klinicznej zeznawało, że widziało swoją śmierć. Najpierw zmarli popadali w nastrój niebiańskiego spokoju, potem jakby odrywali się od swojej powłoki, a jeszcze później unosili, często nad grupą wstrząśniętej rodziny czy bezradnych lekarzy. Niestety, prosty eksperyment zniweczył te ustalenia. Pewien naukowiec wpadł bowiem na pomysł napisania komunikatu dla zmarłego i umieszczenia tej informacji na wysokości tego, kto orbituje pod sufitem. Ci, którzy wrócili z zaświatów, czyli odratowani w czasie reanimacji - w miejscu, gdzie leżała kartka z czytelnym tekstem - nie widzieli nic. A zatem - nie było ich tam, chociaż wydawało im się, że byli.
A zatem nie umarli, tylko im się wydawało; nigdy nie opuścili swojego ciała.


Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 18:21   

Rany bombę, Fink, czy nie zatrzymasz się na chwilę chociaż, by popatrzeć na śmierć okiem wystraszonego człowieka, którym owładnęła groza nieistnienia? Kalectwa? Że flaki mu wylezą na ulicę po wypadku i nikt go już nie będzie traktował poważnie? Że przyjadą z workami na ciało? Że śmierć jest tak cholernie oczywista i konkretna? Że jest brzydka, ohydna, wstrętna, niemiła, odrażająca, śmierdząca i wzbudzająca naturalny odruch buntu?

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lis 06, 2010 18:43   

fink napisał/a:
i swoje wiem. Mam 100 % pewność.


:viva:

to tylko wiara

ślepa ? :x

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 18:43   

Czym niby mieliby się rozczarować? Pośmiertnym bytowaniem? Pląsaniem między żywymi lub w jakiejś zamkniętej metafizycznej enklawie? Jeśli po śmierci ożyję, od razu zacznę rozglądać się za Marishką, ulubionymi płytami i filmami. Wyobrażasz sobie Fink zaświaty bez miłości damsko-męskiej, seksu i Walta Kovalskiego???? :hihi:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Lis 06, 2010 18:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lis 06, 2010 19:11   

M i T napisał/a:
Pląsaniem między żywymi lub w jakiejś zamkniętej metafizycznej enklawie?


jest jeszcze teoretycznie :-D możliwość (warta rozważenia) życia NA ZIEMI po zmartwychwstaniu w ciele fizycznym wraz ze swoimi rodzinami ... i seksem ;-)

każdy pod swoim drzewem figowym ...

ponieważ , gdyż ...

„Sami sprawiedliwi posiądą ziemię i zamieszkają na niej na zawsze” (Psalm 37:29).

" I otrze z ich oczu wszelką łzę, i śmierci już nie będzie ani żałości, ani krzyku, ani bólu już nie będzie. To, co poprzednie, przeminęło”

o czym " trąbią " od wieków prorocy i zwykli głosiciele , bo takie było i JEST zamierzenie boże

ale ...

to takie banalne
nieprawdziwe
i
niemożliwe przecież

kto by tam ...

Dar
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Sob Lis 06, 2010 19:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lis 06, 2010 19:21   

Fink

niepotrzebna agresja

używaj siły argumentu , zamiast argumentu siły

otwórz oczy serce i umysł

zamiast "wiem" będzie "szukam"

pozdrawiam ciepło

Dar
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 22:00   

dario_ronin napisał/a:


jest jeszcze teoretycznie :-D możliwość (warta rozważenia) życia NA ZIEMI po zmartwychwstaniu w ciele fizycznym wraz ze swoimi rodzinami ... i seksem ;-)

każdy pod swoim drzewem figowym ...

ponieważ , gdyż ...

„Sami sprawiedliwi posiądą ziemię i zamieszkają na niej na zawsze” (Psalm 37:29).


Dar


Biorąc pod uwagę nieskończoną ilość planet we Wszechświecie, zmartwychwstanie i życie znów na Ziemi wydaje mi się strasznie nudne i bezsensowne. No chyba, że ktoś ma jakieś zadanie do wykonania tu na Ziemi.

Ale zaraz zaraz, właśnie mi tak przyszło do głowy... Przecież Jezus zmartwychwstał, tzn. że, On żyje (tak jak ja) na Ziemi (bo przecież żyje wiecznie)?? To gdzie on jest i czemu nic o nim nie słychać w mediach??

A w to, że "Sami sprawiedliwi posiądą ziemię i zamieszkają na niej na zawsze" to to jakoś trudne do uwierzenia jest. :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lis 10, 2010 22:08   

sinsemilla napisał/a:
trudne do uwierzenia jest


A to zależy od wiedzy i wyobraźni :-)

Dar
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 23:04   

Oooo... niezła zagwozdka do wszystkowiedzących . Moja dłoń i uścisk .
Dziewczęciu . :->
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Śro Lis 10, 2010 23:08   

Sinsemilla :-D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Lis 11, 2010 00:18   

fink napisał/a:
Tomek, za nic nie dam sobie wmówić, że "tam" nie ma już niczego, ponieważ swoje przeczytałem, swoje przemyślałem, i swoje wiem. Mam 100 % pewność. Martwić powinni się ci, którzy mówią, że "tam" niczego nie ma, bo mogą się rozczarować.


ej, jak 100% widziales Boga twarza w twarz? byles tam?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Czw Lis 11, 2010 10:10   

JaśniePani napisał/a:
ak 100% widziales Boga twarza w twarz? byles tam?

Trzeba rozróżnić dwie rzeczy: wiedza i wiara. Wiara, tak jak ja jako katolik to pojmuję jest łaską nadprzyrodzoną czyli nie związaną z naturą człowieka, daną z góry od Boga. Nie jest to jak wiara w opowiadanie przyjęte tylko werbalnie, ale przez werbalne wyrażenie, które jest pomostem, tylko pomostem-jak literki w PŚ do duchowego intuicyjnego czyli bezpośredniego bez pomocy zmysłów poznania tego faktu, że Bóg istnieje. Dlatego Wiary w Boga nie można zwerbalizować, nie jest sprawą przekonywania. To poznanie niezakłócone filtrem zmysłowo-mózgowym jest pewniejsze niż pewność zmysłowa tego np. że trzymam w ręku młotek kiedy wbijam gwóźdź w ścianę :-D . To jest Wiara. Jeśli współpracuję z tą łaską daną mi na chrzcie i pogłębioną na bierzmowaniu staję się uczestnikiem takiego właśnie poznania. A teraz wiedza o Bogu. Dopóki jesteśmy na ziemi widzimy niewyraźnie, tak jakby w zwierciadle. Po przejściu do tamtego świata poznamy Boga intuicyjnie bo "ujrzymy" Go takim jakim Jest. Rozszerzymy jeden z aspektów poznania jakim jest Jego istnienie na poznanie wszystkich jego nieskończonych przymiotów, a przede wszystkim to, że jest Miłością :-) . Jednakże możemy już tu na ziemi poznawać jego przymioty dzięki Wierze poszukującej zrozumienia. A jak to przyrównać do różnych ruchów i technik duchowego doświadczania, no cóż. Oni czczą to czego nie znają my zaś czcimy to co znamy dzięki Objawieniu Bożemu, które się w pełni wypełniło w Jezusie Chrystusie 8-)
Ostatnio zmieniony przez RAW0+ Czw Lis 11, 2010 10:16, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Lis 11, 2010 17:48   

M i T napisał/a:
Rany bombę, Fink, czy nie zatrzymasz się na chwilę chociaż, by popatrzeć na śmierć okiem wystraszonego człowieka, którym owładnęła groza nieistnienia? Kalectwa? Że flaki mu wylezą na ulicę po wypadku i nikt go już nie będzie traktował poważnie? Że przyjadą z workami na ciało? Że śmierć jest tak cholernie oczywista i konkretna? Że jest brzydka, ohydna, wstrętna, niemiła, odrażająca, śmierdząca i wzbudzająca naturalny odruch buntu?
Tomek

Nawet, gdyby Pan miał rację, to czegóż tu się bać? Skąd groza nieistnienia, gdy nie żyjemy? Toż żadnej grozy nie możemy wówczas odczuć, ani nawet tego, że nie żyjemy. Nie może odczuwać dolegliwości nieistnienia coś, co nie istnieje świadomie, tak, jak nieboszczyk zupełny albo młotek.
Z Pańską wiedzą wie Pan doskonale, że to po prostu natręctwa myślowe wyniesione z dzieciństwa na skutek braku poczucia bezpieczeństwa. Albo, moim zdaniem, tego typu natręctwa powstają na skutek mikrowyładowań epileptycznych i ewentualnie aury padaczkowej, ale bez widocznych objawów.
Panie Tomaszu, życzę Panu, niech spokój zagości w Pana umyśle a groza rozpłynie się jak mgła w blasku słonecznego poranku.
JW
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pią Lis 12, 2010 19:47   

http://vimeo.com/10822236

Cytat:
W roli głównej Piotr Dmowski
Muzyka Olafur Arnalds
Wiersz, narracja, zdjęcia i montaż Michał Napierzyński


Smutny Człowiek zapomniał kim jest

Już myślałem że wiedziałem, jestem prochem, jestem ciałem
chemiczną zupą, atomów kolekcją, pomyłką, wpadką, naturalną selekcją

W mózgu impulsem, spięciem, przypadkiem pojawiam się i znikam
kiedyś nie byłem, kiedyś nie będę, taka chaosu taktyka

Pełnymi garściami czerpię z życia, będąc zmysłami zasysam wszystko wkoło
kradnę, zabijam, oszukuję, hulaj piiii piekła nie ma

Nie patrz tak na mnie, to samolubne geny, przecież przetrwają najsilniejsi
smutny los moich ofiar jest częścią ich przypadkowej egzystencji

Czy jestem maszyną, bez operatora, programowany przez szklanych ekspertów?
moje owoce brzydkie i gorzkie, mknę za impulsem szukając sensu

Pragnę, pożądam, chcę teraz i ciągle, swędzi mnie mocniej i dłużej
drapię i drapię, wydrapać nie mogę, strach pomyśleć co będzie później

W materii potrzasku, szukając spełnienia, jak ryba bez wody próbuję
wciąż więcej i więcej i więcej mi trzeba, tak mało, mało raduje

Uśmiecham się przy tym że niby jest dobrze, choć wszystko w koło się pali
wierzyłem że jestem bystry i mądry, głupiec w lustrze się żali

Skutek - przyczynę jak atomy rozczepiam pod swoim pseudonaukowym pretekstem
szukałem, liczyłem, od szkiełka oślepłem, dalej nie mogę nie wiedząc kim jestem

Pewien filozof powiedział ze nas nie ma, nie ma cie, nie ma mnie, nie ma nie
wydaje się jednak że to ściema, no bo kto usłyszałby jak śpiewam

Nie pamiętam sekretu, tajemnicy odwiecznej, więc kto za sznurki porusza?
patrzę nie widzę, słucham nie słyszę, aktorem jestem, nie pamiętam scenariusza

Dźwięk wpada do środka, w ruch wprawia neurony, do mózgu biegnie wprost z ucha
ciekawe w końcu dokąd dociera, kim jestem który go słucha

Jakie to smutne że brnę do przodu choć nie wiem gdzie
Jakie to dziwne że chciałem dobrze a nie jest nie
Jakie to smutne że nadal kim jestem nie wiem nie
Oh jakie to dziwne że kim jestem nie wiem nie
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
kiwi4


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 02 Kwi 2008
Posty: 823
Skąd: warszawa
Wysłany: Sob Lis 13, 2010 19:00   

Podobno jesteśmy tu , żebyśmy mogli się poprawić :hah: , to nawet ciekawe, bo ja twierdzę , że nie jestem aż taka zła, żeby być tu w następnym wcieleniu :sad: . A czyściec ? podobno między życiem , a śmiercią odczuwamy to zło, które wyrządziliśmy komuś , nawet ból jak komuś ktoś przywalił. To są odczucia ludzi,którzy byli jedną nogą po tej drugiej stronie, oczywiście jeżeli istnieje ta druga strona :medit:
_________________
marzena kiwi
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lis 14, 2010 08:20   

kiwi4 napisał/a:
Podobno


to takie ... niepewne

:-)

D
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Nie Lis 14, 2010 08:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 23, 2010 19:15   

Kraków: zabił po dyskusji "jak to jest po śmierci"

http://wiadomosci.onet.pl...-wiadomosc.html
Cytat:

9 minut temu MBł / PAP

Rozmową o tym, "jak to jest po śmierci" tłumaczył 23-letni mieszkaniec Krakowa zabicie 16-letniego kolegi. Prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska.

Do zabójstwa doszło w niedzielę w Nowej Hucie. 16-letni chłopak zginął od ciosów nożem. W jego mieszkaniu zatrzymano 23-letniego Dariusza N. Jest on podejrzany o zabójstwo.

Jak początkowo wyjaśniał podejrzany, jego kolega rozmawiał z nim o tym, "jak to jest po śmierci". By to pokazać, Dariusz N. miał zadać koledze jeden cios nożem kuchennym w brzuch, ale nie śmiertelny, bo 16-latek nie chciał, żeby go zabijać. Ugodził chłopaka w brzuch nożem kuchennym. Ranny zadzwonił po pogotowie i razem ustalili, że ranę wytłumaczą napaścią nieznanych sobie osób. Kiedy ranny poszedł odryglować drzwi, zasłabł. Wtedy 23-latek - jak wyjaśniał - "by oszczędzić mu cierpień", zadał koledze jeszcze 15 ciosów nożem. Następnie - twierdził - chciał popełnić samobójstwo.

W chwili składania tych wyjaśnień podejrzany znajdował się pod wpływem alkoholu. Później w trakcie przesłuchania nie przyznał się już do zabójstwa i stwierdził, że nigdy nie byłby do czegoś takiego zdolny. Jak wyjaśnił, nie pamięta wydarzeń w mieszkaniu kolegi, bo stracił pamięć i ocknął się dopiero w izbie zatrzymań.

Prokuratura bada okoliczności tragedii i wystąpiła do sądu o aresztowanie podejrzanego. Po południu sąd aresztował podejrzanego na trzy miesiące.

Dariusz N. w czerwcu opuścił zakład karny, gdzie odbywał karę za rozbój i usiłowanie zabójstwa.

Nooooo można i tak... :evil:

Marishka
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 23, 2010 09:33   

M i T napisał/a:
Cytat:
Kraków: zabił po dyskusji "jak to jest po śmierci"Jak początkowo wyjaśniał podejrzany, jego kolega rozmawiał z nim o tym, "jak to jest po śmierci". By to pokazać, Dariusz N. miał zadać koledze jeden cios nożem kuchennym w brzuch, ale nie śmiertelny, bo 16-latek nie chciał, żeby go zabijać. Ugodził chłopaka w brzuch nożem kuchennym. Ranny zadzwonił po pogotowie i razem ustalili, że ranę wytłumaczą napaścią nieznanych sobie osób. Kiedy ranny poszedł odryglować drzwi, zasłabł. Wtedy 23-latek - jak wyjaśniał - "by oszczędzić mu cierpień", zadał koledze jeszcze 15 ciosów nożem. Następnie - twierdził - chciał popełnić samobójstwo.
W chwili składania tych wyjaśnień podejrzany znajdował się pod wpływem alkoholu. Później w trakcie przesłuchania nie przyznał się już do zabójstwa i stwierdził, że nigdy nie byłby do czegoś takiego zdolny. Jak wyjaśnił, nie pamięta wydarzeń w mieszkaniu kolegi, bo stracił pamięć i ocknął się dopiero w izbie zatrzymań.Dariusz N. w czerwcu opuścił zakład karny, gdzie odbywał karę za rozbój i usiłowanie zabójstwa.

Nooooo można i tak... :evil:
Marishka
Co to znaczy dobry adwokat. Czyni cuda. Z bezmyślnego, bezsensownego zabójcy uczyni ofiarę pomroczności jasnej.
JW
Ostatnio zmieniony przez Witold Jarmolowicz Czw Gru 23, 2010 09:37, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Gru 23, 2010 20:16   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
to czegóż tu się bać? Skąd groza nieistnienia, gdy nie żyjemy? Toż żadnej grozy nie możemy wówczas odczuć, ani nawet tego, że nie żyjemy. Nie może odczuwać dolegliwości nieistnienia coś, co nie istnieje świadomie, tak, jak nieboszczyk zupełny albo młotek.

JW

zbyt wybujała wyobraźnia nieraz potrafi zupełnie niepotrzebnie uprzykrzyc źycie, nie dotyczy to tylko wizji smierci lecz równiez zwykłej codzienności, np. nasze złe wyobrażenia o innych nieraz rozmijają się z prawdą potęgując niepotrzebne lęki, obawy, tak samo pozytywne wizje o innych nieraz zaskakują , rozczarowują...ciężko jest trafnie ocenic pewne sytuacje, ludzi, pewnie dlatego, ponieważ każdy z nas nosi w sobie swój niepowtarzalny bagaż doświadczeń który w interakcji ze światem zewnętrznym pokazuje kim tak na prawde jesteśmy.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Czw Gru 23, 2010 20:44   

Molka napisał/a:
...kim tak na prawde jesteśmy...

Oto jest pytanie! :hihi:

Moim zdaniem jest roznica pomiedzy "mlotkowcem pospolitym"
a czlowiekiem po STUDIACH WYZSZYCH STACJONARNYCH! :viva: :hah: :hihi:
.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Sty 03, 2011 01:23   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 21:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Pon Sty 03, 2011 08:26   

a może po śmierci jest jak w śnie po którym nie pamiętamy sennych marzeń?
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Sty 03, 2011 09:53   

gudrii napisał/a:
a może po śmierci jest jak w śnie po którym nie pamiętamy sennych marzeń?

"sennych marzeń" czyli Życia? :-)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Sty 04, 2011 01:44   

ze swojego zbioru aforyzmów/powiedzeń wrzucę parę myśli seneki dotyczących śmierci

Cytat:
Zechciej tylko zwrócić uwagę: oto największa część życia upływa nam na niewłaściwym działaniu, znaczna na bezczynności, a całe życie na czynieniu czego innego, niżby należało. Kogóż mi wskażesz, dla kogo czas przedstawiałby jakąś wartość, kto by cenił każdy dzień, kto by sobie zdawał sprawę, że codziennie umiera? Błąd nasz polega na tym, że śmierć dopiero przewidujemy: tymczasem ona w dużym stopniu już się dokonała. Każdą chwilę życia, która jest za nami, zagarnia śmierć.

Wszyscy ulegamy złudzeniu, sądząc, że ku śmierci zmierzają tylko starcy i ludzie pochyleni wiekiem, gdy naprawdę prowadzi do niej od razu dzieciństwo, młodość i każdy okres życia.

Dobro życia nie polega na jego długości, lecz na użytku z niego, bo może się zdarzyć, i to bardzo często się zdarzyć, że kto długo żył, niewiele przeżył.

Często starzec pochylony wiekiem nie ma innego dowodu na to, że żył tak długo, jak tylko liczbę przeżytych lat.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Sty 05, 2011 15:02   

iliq napisał/a:
Seneka napisał/a:
Zechciej tylko zwrócić uwagę: oto największa część życia upływa nam na niewłaściwym działaniu, znaczna na bezczynności, a całe życie na czynieniu czego innego, niżby należało. Kogóż mi wskażesz, dla kogo czas przedstawiałby jakąś wartość, kto by cenił każdy dzień, kto by sobie zdawał sprawę, że codziennie umiera? Błąd nasz polega na tym, że śmierć dopiero przewidujemy: tymczasem ona w dużym stopniu już się dokonała. Każdą chwilę życia, która jest za nami, zagarnia śmierć.

Tak. Myślę, iż w Chwili Śmierci, człowiek nie żałuje tego, co zrobił w trakcie Życia, żałuje tego czego NIE zrobił.
:medit:
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sty 05, 2011 15:22   

sinsemilla napisał/a:
Tak. Myślę, iż w Chwili Śmierci, człowiek nie żałuje tego, co zrobił w trakcie Życia, żałuje tego czego NIE zrobił.
:medit:
Czy to taka "autoreklama" zakamuflowana? :hihi:
.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Sty 05, 2011 15:27   

grizzly napisał/a:
sinsemilla napisał/a:
Tak. Myślę, iż w Chwili Śmierci, człowiek nie żałuje tego, co zrobił w trakcie Życia, żałuje tego czego NIE zrobił.
:medit:
Czy to taka "autoreklama" zakamuflowana? :hihi:
.


Oj, grizzly, czego Ty się dopatrujesz... :)
W moim przypadku - nie ma czego reklamować ;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
Ostatnio zmieniony przez Joannaż Śro Sty 05, 2011 15:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sty 05, 2011 22:02   

sinsmeilla napisał/a:
Myślę, iż w Chwili Śmierci, człowiek nie żałuje tego, co zrobił w trakcie Życia, żałuje tego czego NIE zrobił.

Tak bo człowiek nie żałuję że za krótko żył ale że za mało zrobił.
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Śro Sty 05, 2011 22:41   

sinsemilla napisał/a:

Tak. Myślę, iż w Chwili Śmierci, człowiek nie żałuje tego, co zrobił w trakcie Życia, żałuje tego czego NIE zrobił.
:medit:

Jak z martwych wstaniesz, to badz laskawa i poinformuj nas na forum, czego zalowalas w chwili smierci.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pią Sty 07, 2011 09:46   

Kangur napisał/a:
Jak z martwych wstaniesz, to badz laskawa i poinformuj nas na forum, czego zalowalas w chwili smierci.

Wstałam z martwych – urodziłam się i, łaskawie, informuję, że żałowałam, tego, czego nie zrobiłam. Więc to teraz robię :-D
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pią Sty 07, 2011 13:32   

fink napisał/a:
sinsemilla napisał/a:
Wstałam z martwych – urodziłam się i, łaskawie, informuję, że żałowałam, tego, czego nie zrobiłam. Więc to teraz robię :-D

Eeee... odrazu powstanie z martwych i śmierć... po prostu "śmierć" fizyczna to zmiana stanu świadomości z fizycznej na niefizyczną a powstanie z martwych czyli inkarnacja to zmianu stanu świadomości z niefizycznej na fizyczną. Nic wielkiego. W całej historii ludzkości już dziesiątki albo nawet setki miliardów ludzi to przechodziło. Codzienność.

Użyłam słownictwa Kangura z tym powstaniem... :)

Dobrze fink. A czy nie zadziwia Cię to, że, te (po Twojemu) inkarnacje są ciągle tu na Ziemie? Zamknęli nas na Ziemi, czy co?
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pią Sty 07, 2011 13:52   

Ja - nie pamiętam, tj. nie zajmowałam się...przypominaniem :-)

A to , że tak jest, wywnioskowałam z Twojego:
fink napisał/a:
W całej historii ludzkości
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
Ostatnio zmieniony przez Joannaż Pią Sty 07, 2011 13:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pią Sty 07, 2011 14:16   

fink napisał/a:
Według mnie, mogą istnieć zwodziciele, którzy mogą namawiać, zwodzić, obiecywać, itd. itp. Ale raczej agresji nie używają.

Tzw. czciciele szatana.
Manipulacja też jest pewną formą agreesji.
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
kiwi4


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 02 Kwi 2008
Posty: 823
Skąd: warszawa
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 01:10   

A ja mam jeszcze dużo do zrobienia , w chwili śmierci pewnie będę myśleć , że jeszcze tyle mam do zrobienia :sad: może dokończę w następnym wcieleniu :-D
_________________
marzena kiwi
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 12:42   

Teraz , po CO następne wcielenie'a ???


.
 
     
kiwi4


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 02 Kwi 2008
Posty: 823
Skąd: warszawa
Wysłany: Nie Sty 09, 2011 15:32   

Też tak myślę, że teraz , ale nikt nie wie ile czasu tu będzie i każdy się spieszy, a i tak zostawiamy wiele spraw niezałatwionych , wiele celów nie dokończonych. Szkoda , że tak niewielu wie, że istnieje, bo większość wie, że jest, jest tylko dla siebie :-(
_________________
marzena kiwi
 
     
krzysztof2

Pomógł: 25 razy
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 756
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 16:09   Re: Śmierć

WITAM :hug:

sinsemilla napisał/a:
Ostatnio często myślę o Śmierci.
A że niedługo czeka nas Święto Śmierci, pomyślałam, że może jeszcze niektórzy z Was mają jakieś przemyślenia na ten temat.
:)


"Gnicie jako przykład późnych zmian pośmiertnych"

http://www.kryminalistyka...a_gnicie_02.php
Autor: Rafał Skowronek
Cytat:

Do późnych zmian pośmiertnych zaliczamy dwie grupy procesów:
1. zmiany o charakterze rozkładowym
a) autoliza autolysis
b) gnicie putrefactio
2. zmiany zachowawcze, o charakterze utrwalającym, czyli przeobrażenia zwłok
a) przeobrażenia tłuszczowo-woskowe saponificatio
b) strupieszczenie mumificatio
c) przemiana w torfowiskach sphagnum

W tym krótkim artykule postaram się przedstawić pierwszą grupę zmian, czyli procesy rozkładu. Rozkład powszechnie utożsamiany jest z gniciem. Takie przekonanie jest jednak błędne. Pojęcie rozkładu obejmuje nie tylko gnicie, ale również autolizę. Jaka jest różnica między tymi procesami?

Autoliza to rozpad komórek, tkanek i w konsekwencji całych narządów w trakcie aseptycznego chemicznego procesu, spowodowanego przez enzymy przyżyciowo zlokalizowane w komórce, czyli jest to proces niezależny od obecności bakterii gnilnych. Przyspiesza go wyższa temperatura, a opóźnia niższa. Są jednak pewne granice, tzn. zarówno zbyt wysoka temperatura, powodująca cieplną inaktywację enzymów, jak i zamrożenie, zatrzymują autolizę. Obowiązuje zależność: im wyższa zawartość enzymów w narządzie (np. trzustka, żołądek, jelita), tym szybszy i intensywniejszy proces autolitycznego rozkładu. Najdłużej procesom autolitycznym opierają się: zdrowy mięsień sercowy i macicy, gruczoł krokowy, tarczyca, węzły chłonne i wszystkie elementy łącznotkankowe (ścięgna, chrząstki, kości).

Autoliza już w kilka godzin po śmierci może doprowadzić do wyraźnych zmian w strukturze mikroskopowej narządu, np. w trzustce czy w nadnerczu, co znacznie ogranicza możliwości sądowo-lekarskiej oceny histopatologicznej. Również zmiany makroskopowe znacznie utrudniają ocenę autopsyjną i mogą być mylnie interpretowane jako zmiany chorobowe. Autoliza toczy się w zasadzie niezależnie od procesu gnilnego. Można powiedzieć, iż rozpoczynając się wcześniej, toruje drogę dla działalności bakterii.

Warto wspomnieć też o szczególnym przypadku autolizy - tzw. maceracji wewnątrzmacicznej płodu. Jest to następstwo obumarcia płodu w końcowym okresie ciąży. Może być interpretowane jako rzeczywiste gnicie, co jest błędem. Należy pamiętać, że jest to proces jałowy. Powłoki płodu i narządy wewnętrzne są wówczas sinoczerwone, podbarwione hemoglobiną. Zjawisko takie nazywamy imbibicją barwnikiem krwi. Naskórek płodu jest prawie całkowicie złuszczony.

Przejdźmy wreszcie do rozkładu gnilnego. Jest on spowodowany przez bakterie gnilne oraz fermentację i polega na rozkładzie tkanek organizmu z użyciem enzymów bakteryjnych a nie własnych enzymów, jak ma to miejsce w autolizie.

Bakterie już za życia znajdują się w naszym organizmie - są saprofitami zwłaszcza w przewodzie pokarmowym, drogach oddechowych oraz na skórze. Po śmierci organizm staje się dla nich niezwykle atrakcyjnym środowiskiem, co ma kapitalne znaczenie dla ich rozwoju. Mnożą się szybko i dzięki posiadanym enzymom prowadzą do rozkładu związków organicznych, zwłaszcza białkowych. Jednym z efektów ich aktywności jest powstawanie gazów gnilnych o niezwykle przykrej woni. Co zawierają? Główne składniki to siarkowodór, metan i amoniak, co decyduje o ich palności.
Obraz rozkładu gnilnego jest niezwykle różnorodny i zależy od wielu czynników. Zanim zastanowimy się nad czynnikami warunkującymi gnicie, prześledźmy, co dzieje się ze zwłokami w kolejnych etapach.

Etapy rozkładu gnilnego
1. Zazwyczaj w pierwszych 12 - 26 godzinach pojawia się zielonkawe zabarwienie dolnych kwadrantów brzucha (tzw. " żabi brzuch"), wyraźniejsze po prawej stronie (okolica kątnicy). O tej lokalizacji zmian decyduje bogata flora bakteryjna tej okolicy oraz bliskie położenie pęcherzyka żółciowego (barwniki żółciowe przenikają ścianę pęcherzyka i podbarwiają na kolor żółty lub zielonkawy sąsiednie narządy wewnętrzne).
2. Potem pojawiają się: zielonkawe zabarwienie głowy, szyi i barków; rozdęcie gazami gnilnymi tkanek miękkich twarzy oraz smugi dyfuzyjne. Te ostatnie są wywołane przedostaniem się bakterii do naczyń krwionośnych, co znacznie przyspiesza proces rozkładu i powoduje rozwój zielonkawoczarnego zabarwienia skóry wzdłuż naczyń krwionośnych. Zielony kolor wynika z reakcji hemoglobiny z siarkowodorem, która skutkuje powstaniem metsulfhemoglobiny.
3. Następnie ciało ulega rozdęciu gazami (60 - 72 godziny): pętle jelitowe rozdymają się unosząc brzuch znacznie nad poziom klatki piersiowej, wzrasta ciśnienie w jamach ciała, co powoduje znaczne rozdęcie worka mosznowego, wypchnięcie języka z jamy gardła na zewnątrz (wystaje między zębami i wargami), wysunięcie gałek ocznych z oczodołów a nawet tzw. poród "trumienny" ("pośmiertny"). Cóż to takiego? Jest to wypchnięcie płodu i wynicowanie macicy w zwłokach na skutek wzrostu ciśnienia w jamie brzusznej wywołanego nagromadzeniem się gazów gnilnych.
4. Postępujący proces gnilny powoduje gromadzenie się gazów w tkance podskórnej (odma podskórna) a także rozmiękanie wszystkich narządów i uwalnianie wody komórkowej. Dochodzi do powstania tzw. ocieklin gnilnych, czyli płynów brudnoczerwono podbarwionych krwią. Gromadzą się one zarówno w jamach ciała (np. w jamach opłucnowych, gdzie objętość ocieklin w każdej z jam zwykle nie przekracza 200 ml), pod skórą, prowadząc do powstawania tzw. "pęcherzy gnilnych", jak i wyciekają przez naturalne otwory ciała (z jamy ustnej, nozdrzy). Może to prowadzić do pomyłek obducenta, który zinterpretuje ociekliny, np. jako skutek przyżyciowych urazów czy też chorób.
5. Zaawansowanie wyżej opisanych zmian powoduje, że zwłoki znacznie powiększają się i są tak zmienione, że rozpoznanie ich jest niezwykle trudne lub wręcz niemożliwe; włosy ześlizgują się z głowy, naskórek z rąk - co wygląda jak rękawiczki. Włosy mogą być zabierane przez ptaki i używane do budowy gniazd. Zwłoki sprawiają wrażenie jakby denat za życia był niezwykle ciężki. Gdy zwłoki zostaną zważone, ich waga okazuje się znacząco niższa niż to szacowano, (gdy rozkład postępuje, ciężar narządów zmniejsza się). Obraz ten opisał w 1856 roku niemiecki patolog Johann L. Casper, dlatego też do dzisiaj stosujemy określenie: "gigantyzm gnilny Caspra".
6. Procesom gnilnym mogą towarzyszyć zmiany wywołane działaniem pleśni. Nieraz pleśń taka pokrywa ("kożuszkiem") prawie całkowicie rozległe obszary powierzchni ciała.
7. W ciągu 2 - 4 lat rozkład gnilny prowadzi do zupełnego zeszkieletowacenia zwłok; pozostają kości pokryte okostną, niektóre więzadła chrząstki i część ścięgien. Po upływie 5 - 10 lat pozostają tylko odtłuszczone i pozbawione okostnej kości.

Co wpływa na intensywność przemian gnilnych? Wyróżniamy dwa główne czynniki:

1. środowisko, w którym znajdują się zwłoki (gł. temperatura i wilgotność powietrza)
2. stan organizmu przed śmiercią (gł. procesy chorobowe)

Rozpatrzmy te czynniki po kolei.

Odpowiednia temperatura otoczenia (20°C) i wilgotność sprzyjają prędkiemu przebiegowi procesów gnilnych. Już po kilkunastu godzinach rozkład może być daleko posunięty. DiMaio podaje, iż w Teksasie zwłoki pozostawione w samochodzie latem osiągają w czasie krótszym niż 24 godziny stan ze świeżych do rozdętych gazami gnilnymi, zielonkawoczarnych ze smugami dyfuzyjnymi, pęcherzami, ześlizgiwaniem się naskórka i płynem gnilnym. Niska temperatura hamuje procesy rozkładu. Zamarznięte zwłoki nie ulegają rozkładowi. Tutaj również, DiMaio posługuje się ciekawym przykładem, a mianowicie mamutami znalezionymi na Syberii, zamarzniętymi przed tysiącami lat. Według wspomnianego wcześniej Caspra zwłoki przebywające na powietrzu gniją 2 razy szybciej niż w wodzie i 8 razy szybciej niż w ziemi. Otyłość i gruba odzież, utrzymując wyższą temperaturę ciała, przyspieszają gnicie. Zbyt ciasna odzież oraz to, że zwłoki leżą na metalowej lub kamiennej powierzchni, szybko oziębiając się przez przewodzenie, hamują gnicie. Warto pamiętać, że gdy gnicie już wystąpiło, natychmiastowe ochłodzenie nie może całkowicie zatrzymać tego procesu.

Niesłychanie ważny jest również stan zwłok oraz stany przyżyciowe poprzedzające śmierć (zakażenia ogólne, rodzaj leczenia, antybiotyki). Gnicie znacznie przyspiesza posocznica (popularnie znana jako "sepsa"), gdyż bakterie rozprzestrzeniają się i namnażają w organizmie już za życia. Antybiotyki w oczywistym mechanizmie hamują zmiany gnilne. Miejscowe nasilenie przeobrażenia gnilnego powłok miękkich ciała obserwuje się w miejscach przerwania ciągłości tkanek z wynaczynieniem krwi, będącej świetną pożywką dla rozwoju bakterii, pierwotniaków oraz larw owadów (nekrofagi). Z tego samego powodu, w przypadku wykrwawienia, działanie rozkładowe bakterii jest bardzo słabe, a zwłoki nawet po upływie tygodni i miesięcy ulegają tylko nielicznym przemianom. Zwłoki noworodków ulegają prędzej zmianom gnilnym niż zwłoki osób dorosłych (oczywiście w tych samych warunkach).

Nawet w daleko posuniętym rozkładzie gnilnym uchwytne są pewne zmiany morfologiczne, takie jak: ognisko miażdżycy, zakrzepy w naczyniach, blizny po zawałach, gruźlica włóknista i serowata, zwapnienie węzłów chłonnych i ognisk gruźliczych, zapalenie włóknikowe płuc, nowotwory, wszelkie złamania i pęknięcia kości, itp. Z tych względów rozkład gnilny nie upoważnia do odstąpienia od sądowo-lekarskiej sekcji zwłok.

Wybrana bibliografia:
DiMaio "Medycyna sądowa"
Jakliński, Kobiela "Medycyna sądowa. Podręcznik dla studentów medycyny"
Marcinkowski "Medycyna sądowa dla prawników"
http://www.forensic.am.wroc.pl - wykłady dla studentów



Fot. 1 Obraz tzw. "żabiego brzucha".

Fot. 2 Bardzo wyraźne smugi dyfuzyjne, czyli efekt powstawania metsulfhemoglobiny w naczyniach krwionośnych.

Fot. 3 Rozdęcie gnilne twarzy z intensywnymi ocieklinami gnilnymi.

Fot. 4 Wyraźnie widoczne smugi dyfuzyjne oraz krwiste ociekliny gnilne wypływające z nosa.

Fot. 5 Gigantyzm gnilny Caspra - zaawansowane stadium rozkładu gnilnego.

Fot.6 Efekty działania pleśni - charakterystyczny "kożuszek".

Fot.7 Zeszkieletowacenie


POZDRAWIAM Z ZIELONEJ GÓRY :papa:
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 16:33   Re: Śmierć

krzysztof2 napisał/a:


"Gnicie jako przykład późnych zmian pośmiertnych"

http://www.kryminalistyka...a_gnicie_02.php

Krzysztof2 :-o
Dobrze, że jest jeszcze kremacja :) Ja już wyraziłam swoją wolę rodzinie i przyjaciołom :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 16:42   Re: Śmierć

sinsemilla napisał/a:
krzysztof2 napisał/a:


"Gnicie jako przykład późnych zmian pośmiertnych"

http://www.kryminalistyka...a_gnicie_02.php

Krzysztof2 :-o
Dobrze, że jest jeszcze kremacja :) Ja już wyraziłam swoją wolę rodzinie i przyjaciołom :)

no fakt, nie rozumiem dlaczego pakuje sie zwłoki do trumny, przeciez palenie zwłok jest o wiele bardziej sensowniejsze , wezmy takie powodzie gdzie podmywa cmentarze... a poza tym ile miejsca mozna zaoszczedzic, moja filozofia w tej materii jest taka, jesli chowa sie zmarlego w trumnie to pogrzebowi powinni zamykac trumne przed wystawieniem w kaplicy, po co ogladac najblizszego po smierci, dzieci czesto na to patrza , ludzie nie zdaja sobie sprawy w jaki sposób moze taki obrazek odbic sie na psychice dziecka.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 17:17   

Znakomicie ważne zagadnienie: rodzaj pochówku. Jestem absolutnym zwolennikiem kremacji i absolutnym przeciwnikiem trumien wraz z ciałem gnijących w ziemi. Urzędasy w Katolandii zabraniają przetrzymywania urn z prochami bliskich w domach, co łamie podstawowe prawo do prywatności. Znowu kłania się z jednej strony:
- socjalizm ze swoim "organizacje rządowe wiedzą lepiej, gdzie mają znajdować się prochy twoich bliskich", a z drugiej:
- KK, który kocha wszelakie procesy gnilne i lubi brać kasę "co łaska" za pogrzeby (jednym z najbardziej przerażających i żenujących spektakli religijnych, jest właśnie pogrzeb. Klecha klepiący formułki, bliscy muszący tego słuchać i absurdalny przemysł pogrzebowy, podczas gdy od wieków wiadomo, że ogień oczyszcza).

Grzebanie człowieka w ziemi, budowanie betonowych krypt, jest dla mnie przykładem chrześcijańskiej pogardy dla ciała, które oddaje się we władanie - jakby to ujął Poe-"grobowego czerwia, robaka zwycięzcy". Grzebiesz człowieka w ziemi tzn. srasz na jego godność, bo oddajesz go - niby naturalny, ale przecież wstrętnym - procesom gnilnym. Ale istnieje powiedzenie: czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.

Reasumując: ogień zdecydowanie tak.

ps: O sprawach niepotrzebnego zabierania miejsca przez cmentarze, nie ma nawet sensu pisać - to oczywiste. Zaprzeczanie temu wiąże się z ułomnością intelektualną, nie zaś z odmiennym gustem.

Tomek

ps: Jeszcze jedno: cmentarze komunalne. Znów: po jednej stronie bezduszne i głupie rozporządzenia państwowe, z drugiej idiotyczne standardy religijne.
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lut 27, 2011 17:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 17:23   

Wracając do fotek: gigantyzm gnilny widziałem na własne oczy. Wydobyli ciało z akwenu wodnego. Piękna pogoda pozwoliła dość szybko wyprzeć ten obrazek na stosownie długi czas. Gość wyglądał jak maskotka Michelin. Od razu pomyślałem, że po sekcji muszą go spalić.

Tomek
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 17:57   

Znajda się też tacy, z kręgów filozofii wschodu, co będą zdecydowanie przeciwni kremacji, twierdząc, że człowiek nie umiera całkowicie po śmierci, nie opuszcza ciała i cierpiałby płonąc "żywcem" :-/ bodajże kilkanaście dni mu to zajmuje. Może Waldek wie coś więcej. Mnie się tylko o uszy obiło.
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
Ostatnio zmieniony przez Sana Nie Lut 27, 2011 18:00, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 18:03   

Płonąc - "cierpiałby", ale gnijąc zjadany przez robale już nie?

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 18:07   

Problem w tym Sana, że filozofię to można sobie uprawiać w domu - jak ogródek. Człek stąpający twardo po ziemi na widok cmentarza, od razu pomyśli: przecież tu mogłyby stać domy albo cokolwiek, co jest elementem materialnego użytku.

Tomek
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 18:08   

Ot, przewrotna logika. Może to w zastępstwie ognia piekielnego?
Ja tam wolę być skremowana.

Ha! można pójść dalej i z prochów ukochanej osoby zrobić diament! Jest to zakazane na terenie UE, ale jak się ktoś uprze - to do Szwajcarii nie jest w końcu daleko, tam można tego dokonać :medit:
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
ali
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lut 27, 2011 18:12   

M i T napisał/a:

Grzebanie człowieka w ziemi, budowanie betonowych krypt, jest dla mnie przykładem chrześcijańskiej pogardy dla ciała


powiedział co wiedział he he
ps.
przecie grobowce to wymysły od czasu początków cywilizacji
tak jak i "grzebanie" utrwalone w tradycii
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 18:28   

No dobra Ali, masz rację. Ale zmumifikowany faraon różni się od ciała gnijącego i śmierdzącego w ziemi.
Poza tym, czasy faraonów, piramid, grobowców z mumiami i krypt wielkich jak hangar zdecydowanie minął. Dlaczego podałem przykład KK? Bo kolejny raz zaprzecza samemu sobie. "z prochu powstałeś i w proch się obrócisz"? To chyba wypisz wymaluj finał kremacji? Wali mnie przy okazji, jaki jest rodowód tej formułki - to nieistotne. Ważne jest, że ciała umieszczone w tanich lub ekstremalnie drogich trumnach (z dębu lepiej zrobić meble), leżą w dole 2 m pod ziemią i zajmują miejsce choćby na:
- postawienie chaty
- stadion dla Zenka
- szpital
- porodówkę
- kino
- czy cokolwiek innego.

Budynek mieszczący piec kremacyjny, jest mały. Spaliny są filtrowane, ogień ma ogromną temperaturę, a zmarli są traktowani w najbardziej godny sposób - w sensie, że ulegają całopaleniu.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 18:32   

Ale np. takie Mount Auburn Cemetery w samym sercu Cambridge, MA jest boskie. Albo Sleepy Hollow w Concord, MA. Uwielbiam tego typu stare parko-cmentarze (a może cmentarzo-parki?) z bardzo starymi mogiłami :pada: Te w Nowej Anglii urzekły mnie swego czasu najbardziej. Cmentarzysko w Arlington też robi wrażenie. Ale to ze względu na bezpłciowość i kliniczność białych słupków na tle zieleni. Dla mnie był to mrożący krew w żyłach widok. Taka totalna jednolitość, zbiorowa masa, "urawniłowka" w obliczu śmierci...

No i jeszcze chicagoskie Graceland Cemetery z tą słynną Śmiercią - w realu robi ogromne wrażenie:



Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 18:50   

No bo jest piękne. Tyle, że to niewiele zmienia. Piękno musi mieć piękną treść. Funkcją cmentarza jest grzebanie w ziemi ciał, by mogły się rozłożyć aż do szkieletu. Artyści widząc nagrobki, niektóre przepiękne, nie myślą co jest 2 metry pod ziemią. Są urzeczeni formą i maską. Weźmy taką urnę z prochem. Urna jest piękna, może mieć przeróżny wygląd, jest w zasięgu wzroku na co dzień, można nawet do niej gadać w chwilach zwątpienia.
Wiadomo, że w środku są prochy. Cywilizowany człowiek odejdzie prędzej czy później od cmentarzy, co nie znaczy od razu, że wszystkie istniejące należy zrównać z ziemią. Byłoby to niepojęte barbarzyństwo.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:03   

Kwiatuszku, ta statua z kopyta nadaje się na okładki do płyt :)
Chciałbym go zobaczyć w świetle księżycowym i zrobić zdjęcie.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lut 27, 2011 19:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:09   

jest jeden argument ZA pochówkiem

MiT się może uśmieją , ale ...

gdyby Łazarza spalono to by go Jezus nie wskrzesił :-D
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:13   

dario_ronin napisał/a:

gdyby Łazarza spalono to by go Jezus nie wskrzesił :-D


Też się uśmiałam ;D
A gdyby Jezusa spalono, nie byłoby świąt wielkanocnych :D
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:16   

sinsemilla napisał/a:
A gdyby Jezusa spalono


oj tam , oj tam ,

Jezus miał umrzeć na palu i tak musiało być

kropka :-)

Dar
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:21   

dario_ronin napisał/a:
oj tam , oj tam


No, jeśli chodzi o kremację, o której mówimy, to z reguły tak jest, że się najpierw umiera, a potem pali ? ;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Dietetyk_333v 


Pomógł: 2 razy
Wiek: 47
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 89
Skąd: Opolszczyzna
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:24   

dario_ronin napisał/a:
sinsemilla napisał/a:
A gdyby Jezusa spalono


oj tam , oj tam ,

Jezus miał umrzeć na palu i tak musiało być

kropka

Dar


A gdyby go ukrzyżowano na KRZEŚLE a nie na krzyżu? To jakby to wyglądało? Krzesła na ścianach? ...
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:27   

fink, o co chodzi? Skomentuj choć jednym zdaniem. ;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:27   

fink napisał/a:
ale uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus


i Ty oczywiście nie wiesz dlaczego ?
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:30   

dario_ronin napisał/a:
fink napisał/a:
ale uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus


i Ty oczywiście nie wiesz dlaczego ?

Spójrz na foty, które dziś zarzucił tu krzysztof2. Pewno dlatego.


:)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:30   

Cytat:
Krzesła na ścianach?


no właśnie , byłoby smieszno

a że na krzyżu to raczej lipa jest 8-)
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:31   

Miałem się uśmiechnąć Dario, ale nadeszło więcej postów i się przeraziłem, że jestem w wątku "moje objawienia". Ale dział muzyczny chociaż zostawicie w spokoju, no nie??

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:31   

sinsemilla napisał/a:
Pewno dlatego.


Nie , nie dlatego

D
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:34   

dario_ronin napisał/a:
że na krzyżu to raczej lipa jest

A jak Ty chciałbyś umrzeć (nielipnie) ? :)

Tomek, zostawimy ;D
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:34   

M i T napisał/a:
Miałem się uśmiechnąć Dario


no dla Ciebie to napisałem :-)

przecież widzisz , że mnie prowokują :-)

a ja nie mogę inaczej

:-D
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:37   

sinsemilla napisał/a:
A jak Ty chciałbyś umrzeć


Ja to bym wolał WCALE

żyć i żyć

tylko warunki kiepskie som

na razie

:hihi:
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:42   

dario_ronin napisał/a:
Ja to bym wolał WCALE

Chciałaby Dusza do Raju ...
:)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
Ostatnio zmieniony przez Joannaż Nie Lut 27, 2011 19:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:48   

jakby co

to wracam po Dr.House 7.11
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:49   Re: Śmierć

Molka napisał/a:
sinsemilla napisał/a:
krzysztof2 napisał/a:


"Gnicie jako przykład późnych zmian pośmiertnych"

http://www.kryminalistyka...a_gnicie_02.php

Krzysztof2 :-o
Dobrze, że jest jeszcze kremacja :) Ja już wyraziłam swoją wolę rodzinie i przyjaciołom :)

no fakt, nie rozumiem dlaczego pakuje sie zwłoki do trumny, przeciez palenie zwłok jest o wiele bardziej sensowniejsze , wezmy takie powodzie gdzie podmywa cmentarze... a poza tym ile miejsca mozna zaoszczedzic, moja filozofia w tej materii jest taka, jesli chowa sie zmarlego w trumnie to pogrzebowi powinni zamykac trumne przed wystawieniem w kaplicy, po co ogladac najblizszego po smierci, dzieci czesto na to patrza , ludzie nie zdaja sobie sprawy w jaki sposób moze taki obrazek odbic sie na psychice dziecka.

Mozna chowac na stojaco.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 19:54   Re: Śmierć

Kangur napisał/a:

Mozna chowac na stojaco.

Ludzie na tym forum na prawde myślą...
Kangur nie wpadłabym na to za "chiny ludowe"... :hihi:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 20:36   

fink napisał/a:
M i T napisał/a:
i się przeraziłem, że jestem w wątku "moje objawienia"

Przecież Ty czytasz ten wątek regularnie. Lubisz być przerażony ?

Coś Ty? Przelatuję posty. Jak widzę czatowe wypowiedzi jednolinijkowe z emotami - przewijam. Takie z wypowiedzią bez akapitów i podziałów plus biblijne cytaty - sru, lecimy dalej.
Natomiast, jeśli chodzi o posty zawierające sam cytat - z Biblii np. - od razu je myszą - bez jakiegokolwiek czytania.
Nie wiem, czy można nazwać taką czynność regularnym czytaniem.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lut 27, 2011 20:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Dietetyk_333v 


Pomógł: 2 razy
Wiek: 47
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 89
Skąd: Opolszczyzna
Wysłany: Nie Lut 27, 2011 21:19   

sinsemilla napisał/a:
dario_ronin napisał/a:
że na krzyżu to raczej lipa jest

A jak Ty chciałbyś umrzeć (nielipnie) ?


Heh, śmiesznie może by to wyglądało, ale i nie praktycznie :D chyba że mini krzesło.

Co do śmierci - ja wolę sobie żyć, a jak umrzeć to w spokoju i załatwić wszystkie sprawy.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Mar 03, 2011 08:43   

fink napisał/a:
ale uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus.



fink , skoro się wstydzisz poprosić o pomoc ;-) , będę wielkoduszny :-)

dlaczego nie poznali?

podpowiedź:

chleb i wino - ciało i krew

wersety znajdź sobie sam 8-)

ciało Jezusa , jedynego doskonałego/bezgrzesznego człowieka na Ziemi zostało "złożone w ofierze"
człowiek Jezus umarł , jego ciało zostało zabrane / usunięte ...

i NIE MOGŁO "chodzić po Ziemi"

więc duch-syn Boży przybrał INNE ciało by przebywać z uczniami

:-)

ale skomplikowane :-D

Dar
 
     
Dietetyk_333v 


Pomógł: 2 razy
Wiek: 47
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 89
Skąd: Opolszczyzna
Wysłany: Czw Mar 03, 2011 17:22   

dario_ronin napisał/a:
ale skomplikowane


Skomplikowane może :P Ale to tylko przenośnia ^^ bo nie wiadomo czy to miało miejsce na Ziemi.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Mar 03, 2011 17:59   

Dietetyk_333v napisał/a:
przenośnia ^^ bo nie wiadomo


wiadomo , wiadomo

kto chce ten wie

i o to chodzi

:-)

uwierzyć najłatwiej

a potem to już stan serca , dobroć


... i niezasłużona życzliwość

Dar
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 12:15   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 20:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 12:31   

Neska napisał/a:
Jestem cala roztrzesiona, przed chwila wlalam sobie spory kielich wina i siedze,

Widzisz, to się nazywa dotknięcie rzeczywistości :roll: Widzimy, że fakt, który nas ominął mimo wszystko jest tak blisko nas :shock: Pytanie, co z tym zrobimy?
Ostatnio zmieniony przez RAW0+ Wto Mar 22, 2011 12:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 12:46   

miec nadzieje, ze Bog istnieje i panuje nad tym strasznym i okrutnym chaosem? my sami nie mamy na nic wplywu, w naszej gestii pozostaja drobiazdzki, decydujemy, ale tylko wkolo swojego okregu, co z reszta? Rawo, Ty wierzysz, tak?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 12:47   

Tomek nie wkurzaj sie, mozna potem to z filmow wyciac, nie wiedzialam gdzie pisac a chcialam na szybko.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 12:59   

Neska napisał/a:
I teraz uwaga - wczoraj przelatywalam przez Bydgoszcz jadac do Poznania akurat prze to rondo, co prawda rano i w druga strone, ale cholera z trojka dzieci z tylu.

Jejku!

A gdzie jesteś i co robisz Teraz ?
:)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
Ostatnio zmieniony przez Joannaż Wto Mar 22, 2011 12:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 13:27   

Neska napisał/a:
miec nadzieje, ze Bog istnieje i panuje nad tym strasznym i okrutnym chaosem? my sami nie mamy na nic wplywu, w naszej gestii pozostaja drobiazdzki, decydujemy, ale tylko wkolo swojego okregu, co z reszta? Rawo, Ty wierzysz, tak?

Zależy, jaką przyjmiesz bazę, co ma IMHO fundamentalne znaczenie. Mianowicie, czy ten chaos istnieje w nas i jest projekcją na zewnątrz, czy też jesteśmy już doskonali ale niestety bezbronni wobec zewnętrznego chaosu. To jest właśnie klucz nieprzemijającego i niezmąconego szczęścia - rozpocząć od prawidłowego rozpoznania źródła, bazy. Gdy źle wybierzesz już od początku błądzisz, rzeka jest zatruta już u źródła.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 13:31   

RAW0+ napisał/a:
Zależy, jaką przyjmiesz bazę [...]

Łatwo napisać.
Napisz jeszcze jak ją "przyjąć".
:)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 13:36   

sinsemilla napisał/a:
Łatwo napisać

Dzisiaj tak; ogień 40 dni głodu swego dokonał 8-)
 
     
Kangur

Pomógł: 34 razy
Wiek: 82
Dołączył: 27 Sty 2005
Posty: 3119
Skąd: Australia
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 13:40   

RAW0+ napisał/a:
sinsemilla napisał/a:
Łatwo napisać

Dzisiaj tak; ogień 40 dni głodu swego dokonał 8-)

Bez watpienia.
_________________
Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 13:45   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 20:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 13:48   

Neska napisał/a:
teraz, juz u siebie w domu, i rozladowuje napiecie alkoholem, oczywiscie umiarkowanie, bo dzieci sa ze mna. zaraz podjedzie moja kolezanka i zostanie chyba ze mna na noc, bo maz wraca dopiero jutro.

Skąd to napięcie? Boisz się czegoś?
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 14:01   

ja nie moge :roll: ze wlasnie ktoregos dnia bede jeschac z moja trojka i ktos mi wjedzie w tyl i zmiazdzy dzieci i mnie
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 14:10   

Neska napisał/a:
Rawo ostatnia rzecza jaka bym o sobie powiedziala to to, ze jstem doskaonala.

Myślę, że jest to jakiś dobry początek, ale im dalej w las... Ale masz na to całe życie i nie lękaj się Bóg jest Miłością :papa:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 14:19   

Neska napisał/a:
Tomek nie wkurzaj sie,



A jest przecież wątek o śmierci.
No dobra, Hannibal pewnie wytnie. Wczoraj widziałem materiał z wypadku i oszczędzę wam tych wszystkich rodzajów egzekucji, jakie chciałbym wykonać na kierowcy dwupaka.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Mar 22, 2011 14:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 14:35   

Tak, Heniek przenies to tam.

Tomek a skad wiedziales? jestes z tych okolic?

mi kuzynka zadzwonila, bo bym nic nie wiedziala i dalej beztrosko zyla i pisala o filmach,gotowala obiad i przewijala, a tymczasem smierc byla tak blisko 8/

ten kierowca podobno mial cos z hamulcami, ale akurat na rondzie?

mozna sobie jechac superostroznie a i tak ktos moze wjechac w ciebie. Kiedys jechalam noca poza miastem i wyskoczyl mi idiota z podporzadkowanej, ominelam go skrecajac na drugi pas, gdyby cos jechalao to po mnie, na szczescie pas byl pusty, ale taka byla pierwsza reakcja, moglam skrecic w row w prawo, akurat drzew nie bylo. Normalnie musialam wysiasc z auta i pooddychac gleboko, gdybym miala fajki wtedy przy sobie to bym na pewno zapalila. Dyszalam tak dobr 20 minu zanim wsiadlam spowrotem. To wszystko nie jest na moje nerwy.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 14:38   

Neska napisał/a:
ja nie moge ze wlasnie ktoregos dnia bede jeschac z moja trojka i ktos mi wjedzie w tyl i zmiazdzy dzieci i mnie

Głębiej wejdź w ten strach. DLACZEGO on jest? Miałaś wypadek kiedyś, byłaś świadkiem?
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 22, 2011 14:39   

Neska napisał/a:
...
Po prostu jak pomysle, ze ktos moglby skrzywdzic moje dzieci, ze moglyby zginac to serce mi zastyga z przerazenie, to jest chyba koszmar kazdej matki. Jednak mowie o wypadku i naglej smierci :sad: ...
Powolne UMIERANIE np. na "zoltkach i podgardlach"
jest jeszcze gorsze i PRZERAZAJACE. 8-)
.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 22, 2011 14:44   

RAW0+ napisał/a:
...Ale masz na to całe życie
i nie lękaj się Bóg jest Miłością :papa: ...
:hihi:

Tak, tak a swistak siedzi i .......... :viva: :hihi:
.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 14:56   

Dzisiaj to pokazywali rano w tvn24. Jak uslyszalem o tym malutkim dziecku to mi sie zimno zrobilo.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 15:01   

Ten wypadek to jakis horror... uswiadamia jak kruche jest zycie... dzis jestes, jutro cie nie ma i tyle.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 15:06   

Niektore komentarze sa dosc celne.

http://forum.gazeta.pl/fo...obwodnice_.html
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 22, 2011 15:09   

Molka napisał/a:
Ten wypadek to jakis horror... uswiadamia jak kruche jest zycie... dzis jestes, jutro cie nie ma i tyle.

Dlatego ROZUM, ROZUM i jeszcze raz ROZUM,
pomoze w OMIJANIU SMIERCI. 8-)

Niestety samo pozeranie "zoltkow i podgardlow"
to za malo! :viva:
.
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 15:22   

grizzly napisał/a:
Dlatego ROZUM, ROZUM i jeszcze raz ROZUM,
pomoze w OMIJANIU SMIERCI

:hah: A jak się ktoś na ciebie zasadzi za rogiem? Masz misiu słabą bazę :hihi:
Ostatnio zmieniony przez RAW0+ Wto Mar 22, 2011 15:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 15:32   

Ja zdaje sobie sprawę z tego ze kumaty rozum pomaga w zyciu, ale jednak czasem jest tak, ze pewnych spraw nie da sie przeskoczyc, pamiętacie film Kieślowskiego DEKALOG? Nie wiem który to był z kolei odcinek, gdzie tatuś stawiał w życiu tylko i wyłącznie na rozum, przeliczał, obliczał,(naukowcem w tej materii był) wyliczył pewnego dnia grubosc kry lodowej, ze niby przy takiej a takiej temperaturze, wilgotności i bóg wie czym jeszcze lód nie ma prawa sie załamac, a jednak stało sie i stracił swoje dziecko... bardzo wymowny film, o braku pokory.
Ostatnio zmieniony przez Molka Wto Mar 22, 2011 15:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 22, 2011 15:43   

Molka napisał/a:
...Ja zdaje sobie sprawę z tego ze kumaty rozum pomaga w zyciu,..
Wiolus ale ile tych "parafian" to sobie uswiadamia? :viva: :hihi:

BTW
Ta SWIADOMOSC to juz jest WIELE
z "parafialnego" punktu widzenia. 8-)
.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 15:44   

Molka napisał/a:
Ja zdaje sobie sprawę z tego ze kumaty rozum pomaga w zyciu

Bo trzeba mieć jeszcze SZCZĘŚCIE.
Ale jemu też można na wiele sposobów sprzyjać. 8-)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 15:49   

Każdy z nas mógł stac przed tym TIR em, nie jesteśmy w stanie nic w takiej sytuacji zrobic, nadchodzi kres naszego żywota , możemy sobie zadawac pytanie dlaczego? dlaczego właśnie teraz? i nie jesteśmy w stanie odpowiedziec sobie na to pytanie. To pytanie pozostaje bez odpowiedzi i tyle. Śmierc nagła, przez zaskoczenie spowodowana nieprzewidzianymi zdarzeniami (takie jak chocby wypadki drogowe) rządzi się swoimi prawami, status społeczny, pieniądze, rozum, uroda, wiek nie mają w takich sytuacjach żadnego znaczenia."Kostucha" jest nieubłagana.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 15:58   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 20:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 22, 2011 16:05   

Molka napisał/a:
...Każdy z nas mógł stac przed tym TIR em,
nie jesteśmy w stanie nic w takiej sytuacji zrobic,...

Jak nie, jak TAK. 8-)

Wiele razy na drodze unikalem "masakry"
dzieki PRZEWIDYWANIU
czyli zdolnosci do abstrakcyjnego myslenia. :hihi:

Ale ryzyko zawsze jest, tylko jego POZIOM
u "uposledzonych" jest WYSOKI. 8-)

Reflex i szybka reakcja rowniez naleza
do pozytywnych i PRZYRODZONYCH cech! :viva:

Zadne tam "planktoniczne egzorcyzmy". 8-)
.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 22, 2011 16:07   

Neska napisał/a:
Misiek co mi da rozum
.... a ktos mi wjedzie tragicznie w tylek...

:hihi: :hihi: :hihi:
.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 16:15   

grizzly napisał/a:
Molka napisał/a:
...Każdy z nas mógł stac przed tym TIR em,
nie jesteśmy w stanie nic w takiej sytuacji zrobic,...

Jak nie, jak TAK. 8-)

Wiele razy na drodze unikalem "masakry"
dzieki PRZEWIDYWANIU
czyli zdolnosci do abstrakcyjnego myslenia. :hihi:

Ale ryzyko zawsze jest, tylko jego POZIOM
u "uposledzonych" jest WYSOKI. 8-)

Reflex i szybka reakcja rowniez naleza
do pozytywnych i PRZYRODZONYCH cech! :viva:

Zadne tam "planktoniczne egzorcyzmy". 8-)
.

mis widziales ten filmik? to były sekundy, nie zdazyłbys nic zrobic, czasem widze w tylnej szybie jak z dosc duza predkoscią pędzi ktos na mnie podczas gdy ja stoje na swiatłach, różne mysli przelatują mi przez zwoje ale mysle, bez jaj, na pewno wyhamuje... :hihi:

ta sytuacja z TIREM była nie do opanowania, misiek jedyne wyjscie to zjezdzac z pasa którym podąża TIR niezaleznie od tego w którym Ty kierunku jedziesz, puścic "dziada", niech jedzie w cholere , innego wyjscia nie ma. :razz:
 
     
Maad


Pomógł: 18 razy
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 1172
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 17:34   

Molka napisał/a:
czasem widze w tylnej szybie jak z dosc duza predkoscią pędzi ktos na mnie podczas gdy ja stoje na swiatłach, różne mysli przelatują mi przez zwoje ale mysle, bez jaj, na pewno wyhamuje...

Nie chcę komentować tego wypadku, bo zwyczajnie mi słów brakuje ....

Ja zawsze jak dojeżdżałem pod światła, starałem się zachować odstęp 10 metrów przed poprzedzającym mnie samochodem i dopiero jak następny się zbliżył, i widziałem w lusterku, że hamuje bezpiecznie, to podjeżdżałem te parę metrów do przodu. Do dzisiaj byłem pewny, że to wystarczające zabezpieczenie przed idiotami za kółkiem. Jak widać myliłem się.
_________________
Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 17:39   

ja w ogole do swiatel dojezdzam na luzie w nadzieji, ze jakby jakis maly strzal to sie potocze. No ale tu to trzeba chyba ciagle patzrec w lusterko i w razie czego szybko uciekac gdzie sie da.
Ja mam alergie na tiry to bezkarne dziady jada jak tarany.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 22:29   

Neska napisał/a:
trzeba chyba ciagle patzrec w lusterko

Dokładnie!
Zawodowi kierowcy radzą to robić.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 22:32   

Hannibal napisał/a:
Neska napisał/a:
trzeba chyba ciagle patzrec w lusterko

Dokładnie!
Zawodowi kierowcy radzą to robić.

A najlepiej samochodu w ogóle nie mieć, bo wtedy nie trzeba patrzeć w lusterka, w dodatku ciągle :viva:
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 22:35   

sinsemilla napisał/a:
A najlepiej samochodu w ogóle nie mieć, bo wtedy nie trzeba patrzeć w lusterka, w dodatku ciągle :viva:

Kiepska rada.
Będąc rowerzystą czy pieszym też trzeba być czujnym.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 22:38   

Cytat:
Będąc rowerzystą czy pieszym też trzeba być czujnym.

Czujnym i Świadomym :)
Ja nie czekam na Śmierć, Ona jest ciągle ze mną.
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 22, 2011 23:33   

Hannibal napisał/a:
sinsemilla napisał/a:
A najlepiej samochodu w ogóle nie mieć, bo wtedy nie trzeba patrzeć w lusterka, w dodatku ciągle :viva:

Kiepska rada.
Będąc rowerzystą czy pieszym też trzeba być czujnym.

Nawet gdy "ociera siem" GENITALIA! :viva: :hihi:
.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Mar 23, 2011 16:14   

Co robi mózg, kiedy umiera
Światło w tunelu, życie migające przed oczami niczym film, a nawet wyjście poza ciało – o takich doznaniach często opowiadają ludzie, którzy otarli się o śmierć. Amerykański neurolog postanowił zbadać, jak powstają takie wrażenia.

http://portalwiedzy.onet....czasopisma.html

pozdrawiam Dar
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Mar 25, 2011 19:21   

Neska napisał/a:

Tomek a skad wiedziales? jestes z tych okolic?



musialam zacytowac sama siebie, zle ze mna :-? jak ja moglam spytac Tomka czy jest z okolic Bydgoszczy skoro wiem, ze jest spod Krakowa? :-/
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Mar 25, 2011 19:22   

Neska napisał/a:
Neska napisał/a:

Tomek a skad wiedziales? jestes z tych okolic?



musialam zacytowac sama siebie, zle ze mna :-? jak ja moglam spytac Tomka czy jest z okolic Bydgoszczy skoro wiem, ze jest spod Krakowa? :-/

:hihi: przesilenie wiosenne :viva:
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Mar 25, 2011 19:27   

deficyt snu, skleroza... :hihi:
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Piotrx 

Pomógł: 8 razy
Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 1453
Wysłany: Sob Mar 26, 2011 08:12   

Molka napisał/a:
Każdy z nas mógł stac przed tym TIR em, nie jesteśmy w stanie nic w takiej sytuacji zrobic, nadchodzi kres naszego żywota , możemy sobie zadawac pytanie dlaczego?

Dlatego:
"Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny"
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Mar 28, 2011 22:47   

juz wiadomo, ze kierowca tira nie mial waznych badan technicznych, czyli idzie do <brzydkie słowo>
Brak slow, czlowiek sie boi jechac z byle blahostka a ten wsiada do tira.
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Wto Mar 29, 2011 00:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
ali
[Usunięty]

Wysłany: Pon Mar 28, 2011 23:41   

Cytat:

Dlatego:
"Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny"

e tam
myjcie się dziewczyny
bo nie znacie ............................
 
     
gravs 


Pomógł: 10 razy
Wiek: 39
Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 483
Skąd: ze wsi
Wysłany: Wto Mar 29, 2011 20:44   

Neska napisał/a:
juz wiadomo, ze kierowca tira nie mial waznych badan technicznych, czyli idzie do <brzydkie słowo>
Brak slow, czlowiek sie boi jechac z byle blahostka a ten wsiada do tira.


wina nie kierowcy tira lecz jego pracodawcy.
_________________
każda sztuka jest bezużyteczna - oscar wilde
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Mar 29, 2011 21:56   

Kierowca przeciez widzi czy ma pieczatke w dowodzie rejestracyjnym.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
krzysztof2

Pomógł: 25 razy
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 756
Wysłany: Śro Mar 30, 2011 10:49   Re: Śmierć

WITAM :hug:

sinsemilla napisał/a:

A Wy myślicie czasem o Śmierci?

Elżbieta Jodłowska - "W prosektorium najprzyjemniej jest nad ranem"
http://www.youtube.com/wa...player_embedded

Cytat:

W prosektorium
aut.Maciej Zembaty

W prosektorium najprzyjemniej jest nad ranem
Gdy szarzeje za oknami pierwszy świt
W oświetleniu tym korzystnie
Wyglądają starsze panie
A i panom nie brakuje wtedy nic
Oczywiście kiedy całkiem się rozjaśni
Pewne braki wyjdą na jaw tu i tam
Lecz na razie póki wszystko
Widać jeszcze niewyraźnie
Triumfuje dumne piękno ludzkich ciał

W prosektorium najweselej jest nad ranem
Później także tam wesoło , ale mniej
Świeży uśmiech opromienia
Tak poważne kiedyś twarze
A niektórzy szczerze szczerzą ząbki swe
Tylko jeden - ten co leży pierwszy z brzegu
Nie uśmiecha się bo głowy nie ma już
Lecz udziela mu się nastrój
Wytwarzany przez kolegów
W martwym ciele nadal mieszka zdrowy duch

W prosektorium najzabawniej jest nad ranem
Czasem spadnie coś ze stołu - czasem ktoś
Po czymś takim następuje
Ożywienie zrozumiałe
Krótkotrwałe bo dzień wstaje jak na złość
Jasny dzień ma swoje różne jasne strony
Lecz ja jednak mimo wszystko twierdzę, że
W prosektorium najprzyjemniej
Moim zdaniem jest nad ranem
Zresztą sami przekonacie o tym się

http://www.poezja-spiewan...str=lf&no=10297


POZDRAWIAM Z ZIELONEJ GÓRY :papa:
 
     
ali
[Usunięty]

Wysłany: Śro Mar 30, 2011 19:15   

Neska napisał/a:

Kierowca przeciez widzi czy ma pieczatke w dowodzie rejestracyjnym.


dziecko nie wiesz w jakim kraju żyjesz?
nie pojedziesz nie będą dzieci miały papu
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Mar 31, 2011 21:55   

widze i placze.
Co nie zmienia faktu, ze sa tacy, ktorzy by nie wsiedli.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Kwi 07, 2011 13:06   

Dziś czytając moją lekturę wpadłam na taki ciekawy cytacik:

Śmierć to jedyny mądry doradca, jakiego posiadamy. Kiedykolwiek poczujesz, a ty czujesz to zawsze, że wszystko idzie źle i się rozpada, zwróć się do swojej śmierci i zapytaj, czy to prawda. Odpowie ci, że nie masz racji, że naprawdę nic się nie liczy poza jej dotknięciem. Twoja śmierć powie ci: "Jeszcze cię nie dotknęłam".

"Podróż do Ixtlan" C. Castaneda

8-)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 12:34   

http://pytamy.pl/title,ja...ot,pytanie.html
:)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Pon Sie 22, 2011 15:13   

W jaki sposób tłumaczyć 2,5-letniej, bystrej dziewczynce, że jej zmarły tragicznie tata już nigdy nie wróci? Psycholog zaproponował jedynie posłać tatusia do nieba. Coś czuję, że to nie jest wyczerpująca odpowiedź. Co dalej?
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Sie 22, 2011 16:50   

Cytat:
już nigdy nie wróci?


zaraz zostanę "zmieszany z błotem" ale napiszę tak :

omów z dzieckiem biblijną naukę o zmartwychwstaniu np. przy pomocy bogato ilustrowanej książki dla najmłodszych " Mój zbiór opowieści biblijnych " bezpłatnie od ŚJ lub np. na allegro :shoot:
http://allegro.pl/moj-zbi...1772720273.html

tata na pewno obudzi się na Ziemi , dziewczynka ma taką szansę 8)


wybacz , nie żeruję na nieszczęściu , wierzę mocno , że to jest możliwe

Darek
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Pon Sie 22, 2011 16:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Sie 22, 2011 18:18   

dario, obudzi się z ciałem? czy jako kto?
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Sie 22, 2011 18:50   

Molka napisał/a:
obudzi się z ciałem


otrzyma nowe ciało - takie samo ( nie to samo ) z całą pamięcią , świadomością , osobowością , ale ... bez skazy - dziedzictwa grzechu

tak to wygląda ;)
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pon Sie 22, 2011 19:28   

Sana napisał/a:
W jaki sposób tłumaczyć 2,5-letniej, bystrej dziewczynce, że jej zmarły tragicznie tata już nigdy nie wróci? Psycholog zaproponował jedynie posłać tatusia do nieba. Coś czuję, że to nie jest wyczerpująca odpowiedź. Co dalej?


Najpierw ten dorosły to musi porozmawiać sam ze sobą i przekonać się do wersji która jest fair, bystra dziewczynka z pewnością nie tylko słyszy słowa, ale bardziej wyczuwa emocje i wiarę w głosie.

"nigdy nie wróci" bym zamienił na "nie wiem kiedy znowu się spotkamy"

Psycholog generalnie dobrze kombinuje, jest w podróży, teraz nie może być z nami.

Nie to nie jest wyczerpująca odpowiedź,
zwłaszcza, że jest wiele wersji wskazujących, że żyjemy w czasach przełomu, kiedy to wszystkie dusze będą miały okazje się fizycznie spotkać, a następnie gdy już wszyscy wymienią uprzejmości, uzyskają odpowiedzi na wszystkie swoje pytania zdecydują jak, gdzie i z kim chcą być.

Co dalej?,
jest wiele wersji wskazujących, że kłamstwo, niezrozumienie, cierpienie wyczerpało swój potencjał edukacyjny i bardzo wkrótce nastąpią nieuniknione zmiany. Nadzieja to nie jest wyłączenie myślenia, nadzieja to jest myślenie, że życie jest doświadczeniem, które ma głęboki sens, który będzie nam dane poznać w szczegółach.

Są cierpienia niezmierne, niewyobrażalne, jest wiele wersji wskazujących, że przed pobytem na Ziemi, każdy określił czego nie może sobie wyobrazić, że chce tu być by zrozumieć i że zgadza się by czasowo zapomniał kim jest i po co tu przybył by zmierzyć się ze swoimi słabościami.

Psycholog ma doświadczenie i wie, że ludzie dobrze przyjmują "posłać tatusia do nieba",
pytanie i odpowiedź w sprawie szczegółów to już delikatna sprawa, chciałbym by mnie odczytać jako "compassion", a nie jako "sympathy", gdzie oba terminy tłumaczą się na "współczucie" z tym, że pierwszy jest świadomością uczuć z pragnieniem niesienia wsparcia, a drugi oznacza raczej dzielenie smutku.


Pozdrawiam serdecznie,
Adam


Nie zamierzam pisać więcej postów w temacie, więc poniżej uwagi do postu Dario.

dario_ronin napisał/a:
otrzyma nowe ciało - takie samo ( nie to samo ) z całą pamięcią , świadomością , osobowością , ale ... bez skazy(niedoskonałości)

No pięknie, ale "tradycja" robi swoje więc dodałeś "grzech".
:-/

Lepiej Ci z tym, że cierpisz "za grzech".
Jakoś to budująco na Ciebie działa.
Taka kara chłosty, czy odsiadka,
za co, coś złego zrobiłeś,
czy to jakaś odpowiedzialność zbiorowa.
Jak można nawet zakładać, że Świat istnieje
po to by karać, a nie uczyć.

Doświadczenie uczy, że kara tresuje.

Uznasz za karę, staniesz się karny,
uznasz za doświadczenie, staniesz się doświadczony.
Ostatnio zmieniony przez Adam319 Pon Sie 22, 2011 20:16, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Sie 22, 2011 19:58   

dario_ronin napisał/a:
Molka napisał/a:
obudzi się z ciałem


otrzyma nowe ciało - takie samo ( nie to samo ) z całą pamięcią , świadomością , osobowością , ale ... bez skazy - dziedzictwa grzechu

tak to wygląda ;)

jak może otrzymac nowe ciało, materialne ciało? takie na dotyk? ;D
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Sie 22, 2011 20:17   

Cytat:
jak może otrzymac nowe ciało, materialne ciało?


może , nie ma w tym nic nadzwyczajnego
dla Stwórcy

żyjesz w czasach hologramów , dziwi Cię to ? szokuje ?

a sto lat temu , co byś pomyślała ?

co jest niemożliwe ?

dla wielu za trudne - najprostsze "rozwiązanie" - człowiek żył , żyje i będzie żył na Ziemi - zawsze :-)

Dar
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Sie 22, 2011 20:19   

Adam319 napisał/a:
Nie zamierzam pisać więcej postów w temacie


mógłbym odpowiedzieć , że źle mnie rozumiesz , wyjaśniać - ale po co ?

Ty wiesz lepiej

:-)
 
     
Are.is.back.4ev 
Are is back forever

Dołączył: 24 Kwi 2011
Posty: 278
Wysłany: Pon Sie 22, 2011 20:20   

Molka napisał/a:
jak może otrzymac nowe ciało, materialne ciało? takie na dotyk?


Molka, nie daj sie na to nabrać. Jehowi nie zalecaja swoim dzieciom robienia
kariery, kształcenia sie i pełno innych rzeczy. Chcesz, zeby to dziecko
pracowało na mopie w zamian za kompletnie bzdurne idee?

O SJ-ach Dario truje tutaj, jakos sobie nie radzi:
http://www.dobradieta.pl/...r=asc&start=255
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Sie 22, 2011 20:27   

Adam319 napisał/a:
na Ziemi takiej samej nie tej samej


mogłoby tak być , tylko z jakiego powodu ?

uzasadnij ze zrozumieniem jak świadczyłoby to o Stwórcy ?
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Sie 22, 2011 20:33   

Adam319 napisał/a:
skoro źródełko nie wyschło


ciągle mnie zaskakujesz :D

nie można Cię nie lubić

D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Sie 23, 2011 15:33   

Sana napisał/a:
W jaki sposób tłumaczyć 2,5-letniej, bystrej dziewczynce, że jej zmarły tragicznie tata już nigdy nie wróci? Psycholog zaproponował jedynie posłać tatusia do nieba. Coś czuję, że to nie jest wyczerpująca odpowiedź. Co dalej?

Ciężka sprawa. Widzę dwie drogi:
- pierwsza, powiązana z indoktrynacją religijną, czyli wmawianie (oszukiwanie dziecka), że ojciec wystrzeliwszy w niebo, dostąpił wiecznej radości. To w pewnym sensie zadziała, bo dziecko przejawia myślenie magiczne, więc odpowiednie podejście plus metafizyczny kit, na pewno pomogą mu ogarnąć na swój sposób stratę. Ale to półśrodek i na dodatek kłamstwo.
Wady tego rozwiązania:
- oszukiwanie dziecka
- częściowa blokada emocjonalna
- pozostawienie mu złudnej nadziei
- brak finału - bo skoro nie ma taty, a jest w niebie, to czemu nie może tu do nas zajrzeć? Jeśli dziecko jest bystre, będzie zadawało coraz więcej pytań, a rodzic w końcu stanie pod ścianą, jaką sam wybudował. Dzieci potrafią zadawać pytania, wobec których rodzice rozkładają ręce w bezradności.

Można również powiedzieć jak jest i pozwolić dziecku na żal, rozpacz, próby ogarnięcia czegoś co przerasta. Tata umarł, zatrzymało mu się serce, już nie daje rady mówić i się śmiać, ale będziemy o nim pamiętać, wspominać. To są nieprawdopodobnie trudne i ciężkie sprawy i chcąc nie chcąc wywołają traumę niezależnie od wyjaśnień.

Gdy zmarła w młodym wieku moja ciotka, bardzo serdeczna osoba, z którą spędzałem mnóstwo czasu jako małe dziecko, ustalono w rodzinie, że prawda będzie taka dla mnie: ciocia pojechała daleko, daleko.
Nie pamiętam, co było dalej, na pogrzebie nie byłem na bank, ale kilka lat później coś się złamało i co wieczór pytałem matki, czy nie umrę. Do tej pory, nikt w rodzinie nie chciał mi powiedzieć, już jako dorosłemu, co mi wmawiano w związku z ciotką poza tym kitem o wyjeździe. Toż w końcu musiałem drążyć w stylu: kiedy ciocia przyjedzie?.

Dziewczynka 2,5 letnia plus śmierć ojca = koszmarny dramat. Chyba żaden sposób nie pomoże tak jakbyśmy chcieli, choć myślę, że warto pozwolić dziecku poczuć to, co może poczuć odpowiednio do swego wieku. Myślę, że rodzice nie mówią dzieciom wielu rzeczy, bo projektują na nie swoje własne lęki i obawy. Nie nazywałbym tego empatią, to raczej lęk przed potężnymi emocjami. Roztaczanie bajkowych wizji, nie wydaje mi się czymś zasadnym. Oczywiście nie sugeruję, by bobasa informować, że auto przejechało tatę i został placek czy też, że tata umarł, bo maszyna odcięła mu głowę. Nie o to chodzi, tak jak nie chodzi o to, by rodzic tłumaczył 5 latkowi, że powstał, bo tata włożył mamie sikawkę do dziurki, ale by nie pieprzył, że przyniósł go bocian, czy że został znaleziony w kapuście. To brak szacunku dla istoty ludzkiej, jej zdolności pojmowania. Jest wiele szczebli subtelności w wyrażeniu tego, co zdarzyło się faktycznie. Nie sądzę, by niebo, kapusta, bocian czy zabierający tatę z miłości do niego bóg, były właściwymi synonimami określającymi zaistniałe zdarzenia.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Sie 23, 2011 15:47, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 23, 2011 15:54   

M i T napisał/a:
Można również powiedzieć jak jest


Czyli jak ?

"Problemem świata jest to, że głupcy mają niewzruszoną pewność, a ludzie inteligentni są pełni wątpliwości" Bertrand Russell

myślę , że nie jesteś głupcem

więc , jak jest ?

Darek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Sie 23, 2011 16:06   

Tak jest Dario, że Sana pyta o 2,5 letnią dziewuszkę w/s delikatnej natury.
Nie widzę potrzeby na wikłanie się w dialogi o naturze jestestwa w kontekście wszechświata, ponownego przyjścia czy boskiego coming outu.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Sie 23, 2011 16:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Are.is.back.4ev 
Are is back forever

Dołączył: 24 Kwi 2011
Posty: 278
Wysłany: Wto Sie 23, 2011 16:17   

dario_ronin napisał/a:
"Problemem świata jest to, że głupcy mają niewzruszoną pewność, a ludzie inteligentni są pełni wątpliwości" Bertrand Russell


Ale Ty masz niewzruszoną pewność, że SJy maja racje... Doprawdy Dario, poziom
Twoich postow jest dołujący. Jeszcze bardziej jest, ze inni SJ terkoczą to samo.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 23, 2011 16:25   

M i T napisał/a:
Nie widzę potrzeby na wikłanie się w dialogi


i słusznie

temat jest delikatny , a niepewność uzasadniona

Dar
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Wto Sie 23, 2011 16:46   

A mała wciąż nie usłyszała odpowiedzi, kiedy wreszcie tatuś wróci. Dziecko liczy na konkretną odpowiedź na miarę jego możliwości pojmowania. Tata dotąd nie był dla niej postacią bajkową, dlaczego więc nagle miałby fruwać gdzieś w przestworzach? Wie, że miał "ziazi" i leżał w szpitalu, ale dlaczego tak długo nie wraca?
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 23, 2011 17:07   

" Niektórzy specjaliści radzą, by w rozmowie z dzieckiem o zmarłym uważać na określenia w rodzaju „śpi”, „odszedł” czy „opuścił nas”. Bez dodatkowych wyjaśnień mogłyby one wywołać mętlik w głowie małego dziecka. Na przykład mówienie małemu dziecku, iż zmarły po prostu śpi, może wzbudzić w nim obawy, że gdy samo zaśnie, to także się nie obudzi. A słysząc, że zmarły „odszedł”, może się poczuć odrzucone albo opuszczone.
Wielu rodziców zauważyło, że dzieci łatwiej pojmują proste, bezpośrednie słowa opisujące śmierć niż pojęcia abstrakcyjne czy eufemizmy .
Znawcy tematu radzą, by zachęcać najmłodszych do zadawania pytań i mówienia o dręczących ich obawach. Częste rozmowy pomogą ci skorygować błędne wyobrażenia dziecka i wskażą jeszcze inne sposoby ukojenia jego smutku."

Darek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Sie 23, 2011 17:09   

Dario, KAPITALNY post!!
Kto jest autorem? Oczywiście podejrzewam, ale cytat wyjęty z kontekstu, brzmi wręcz wzorowo.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Sie 23, 2011 17:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Sie 23, 2011 17:12   

Jak rozumiem, bobinka nie była obecna na pogrzebie, bo "dla jej dobra" chcieli ją chronić przed cierpieniem albo założyli z góry, ze "za mała jest i tak nie zrozumie"? Myślę, że gdyby mogła należycie się z tatą pożegnać, to by było lepsze. Pewnie nie zrozumiała by wszystkiego, ale przy odpowiednim wsparciu mamy mogłaby sobie z tym poradzić. Byłoby dobrze gdyby razem sobie popłakały, wtedy dziecko by wiedziało, że tak właśnie przezywamy żałobę i że smutek jest ok. A tak pewnie matka udaje, że nic się nie stało, czym totalnie dezorientuje bobinkę.

Pewnie nie była też jeszcze na cmentarzu...

Znalazłam właśnie taki sensowny artykuł na temat:
http://wiadomosci.gazeta....08,3033435.html
Cytat:

Z dzieckiem o śmierci
Magda Strzałkowska
2005-11-25, ostatnia aktualizacja 2005-11-25 12:25


Chowanie pod kloszem nic nie da. Prędzej czy później nasze dziecko zobaczy przejechanego psa. Z podsłuchanych rozmów dorosłych dowie się, że dziadek odszedł na zawsze. Dozna wtedy bólu, którego nie zrozumie. To zrani je o wiele bardziej

"Kanarek odleciał" - kłamiemy, licząc, że dziecko szybko zapomni

Nie bez powodu bohaterami bajek bywają sierotki, a większość ludowych opowieści kończy się słowami "żyli długo i szczęśliwie". Długo - ale nie wiecznie. To dla dziecka sygnał, że śmierci nie da się oszukać. Dlatego nie warto uciekać od smutnych opowieści, takich jak "Kajtuś Czarodziej", gdzie żadne czary nie są w stanie przywrócić do życia ukochanej babci, "Lassie wróć", gdzie ginie pies-wędrowiec, czy - dla starszych dzieci - "Harry Potter i zakon Feniksa", książka naznaczona śmiercią ojca chrzestnego bohatera. Dziecko będzie smutne, ale dzięki temu w bezpiecznych warunkach fikcji zetknie się z uczuciem, którego w życiu nie da się uniknąć.

Pierwszym bolesnym doświadczeniem jest zwykle śmierć ukochanego zwierzątka. Odejście kanarka, chomika czy psa niesie dla dziecka realne cierpienie. Trzeba pomóc mu nazwać to, co czuje i umożliwić przeżycie żałoby. Najgorsze, co można zrobić, to pocieszanie: "nie płacz", "nie przejmuj się, to tylko pies", "kupię ci nowego". W ten sposób uczymy dziecko traktować ból po stracie jako coś niepożądanego. Zamiast tego lepiej powiedzieć: "wiem, cierpisz, tęsknisz za Misiem, żal mi cię", przytulić je i pozwolić mu płakać.

Nawet jeśli babcia czy dziadek długo choruje, lepiej nie uprzedzać dziecka, że umrze. Zamiast tego warto zabrać je na rodzinne groby i opowiadać o tych, którzy w nich spoczywają. Malec widzi wtedy, że mówimy o zmarłych ze spokojem, nawet pogodą. Wierzący mogą opowiadać o życiu wiecznym i nadziei na przyszłe spotkanie. Niewierzący - o pamięci. Jak najprościej: "widzisz, to pradziadek Stefan, pamiętam jego dom z ogrodem, a to babcia Jasia, do dziś mam w ustach smak jej ciasta drożdżowego. Kiedy ich wspominam, czuję się tak, jakby żyli".

Jeśli już odejdzie ktoś przez dziecko kochany, nie ma sensu tego ukrywać ani zwlekać z ogłoszeniem wiadomości. Dziecko i tak wyczuje rozpacz rodziców, i zostanie samo ze swoim lękiem. Nazywajmy własne uczucia: "czuję ból, żal, tęsknotę, nie wiem, jak dalej żyć". W ten sposób pomagamy maluchowi uświadomić sobie, co czuje on sam. Jednocześnie tłumaczmy, że ludzie odchodzą, ale po okresie żałoby człowiek umie żyć dalej. Warto też podkreślać wartość tego, że ktoś, kto odszedł, w ogóle był. "Dziadek tak bardzo cię kochał, ciągle o tobie mówił", "miałaś babcię przez całe pięć lat i byłaś dla niej kimś najważniejszym na świecie", "zdążył cię nauczyć wbijania gwoździ", "zdążyła ci opowiedzieć tyle bajek".

Zabierz dziecko na pogrzeb - to okazja, by pożegnać zmarłego i popłakać sobie do woli. Poza tym dziecko jest najzwyczajniej w świecie ciekawe, co dzieje się z ciałem zmarłego. Wyjaśnienia "zamieni się w ziemię", "zamieni się w popiół" być może wydają ci się okrutne, ale są prawdziwe i dziecko przy twojej pomocy jest w stanie je znieść. O wiele gorzej będzie, jeśli przekonane, że babcia wybrała się z walizką w podróż do nieba, usłyszy na podwórku "twoją babcię zamknęli w skrzynce i zakopali". Temat zmarłego będzie wracał w rozmowach z dzieckiem jeszcze długo, czasem w najbardziej niespodziewanych chwilach. Słowa "nie mówmy już o tym", "nie myśl o śmierci" każą maluchowi stłumić ból. Ale on przecież nie zniknie, pojawi się prędzej czy później w postaci agresji, nerwowości, złego zachowania czy niewyjaśnionych lęków.

Agnieszka Carrasco-Żylicz - psycholog dziecięcy

Nie trzeba specjalnie wybierać momentu, kiedy zaczniemy rozmawiać z dzieckiem o śmierci. Dzieci same takie rozmowy prowokują. Trzeba mówić prawdę, ale dostosowaną do wieku dziecka. Najważniejsze, to nie okazywać lęku. Dużą rolę, zwłaszcza w kontaktach z małym dzieckiem, odgrywa przekaz niewerbalny. Ono wyczuwa, jakim głosem mówimy. Jeśli unikamy tematu, to budzi w nim niepokój. Lepiej przyznać: "ja się też trochę tego boję", "nie wiem dokładnie, jak to jest". Dajmy mu do zrozumienia, że jesteśmy ze śmiercią pogodzeni. Bardzo też zachęcam do posiłkowania się bajkami. Polecam Andersena, choć jest trudny, bajki terapeutyczne i na pewno "Oskara i panią Różę" Erika Emmanuela Schmitta.

Po śmierci papieża, dzieci w przedszkolu, w którym pracuję sprowokowały rozmowy na ten temat. I co się okazało? Dzięki temu, że jego odchodzeniu towarzyszyliśmy krok po kroku, nie było takie straszne. Były łzy, ale i radość. Dzieci pamiętały moment, kiedy jeden z kardynałów wyszedł i powiedział, że ojciec święty jest już w niebie. To dla nich znaczyło, że jest szczęśliwy. Kiedy poprosiłyśmy, by narysowały to, co się wydarzyło, ich rysunki były kolorowe i radosne. To jest podejście do śmierci, które warto osiągnąć

Źródło: Nowy Dzień


i jeszcze taki:
http://www.edziecko.pl/pr...45,1334941.html
Cytat:

Jak rozmawiać o śmierci
Justyna Dąbrowska, psycholog
2004-05-01, ostatnia aktualizacja 2007-10-30 15:56


Nie umiemy o niej mówić. Unikamy tego tematu nawet w myślach, w rozmowach z innymi dorosłymi, a zwłaszcza z naszymi dziećmi.

Stosujemy naiwną taktykę, która zakłada, że jeżeli się o czymś nie mówi, to tego nie ma. W języku codziennym używamy eufemizmów: "ptaszek zasnął", "babcia odeszła", "pieska już z nami nie ma".

Kultura, w której żyjemy i która kształtuje nasze postawy, afirmuje młodość, a zaprzecza starości. Telewizja, reklamy, kolorowe czasopisma ukazują nam świat bez chorób, starzenia się i śmierci. Nie ma w nim też cierpienia, które wiąże się z przemijaniem, ze stratą kogoś najbliższego. Jest walka ze zmarszczkami, ze smutkami i wszystkim, co może przypominać o upływającym czasie.

Śmierć, jeżeli się pojawia, to w odrealnionej, komiksowej formie - kreskówkach, grach komputerowych, filmach akcji. To często śmierć na niby: wielokrotna, odwracalna, nieprawdziwa. Skoro nie godzimy się na przemijanie, tym bardziej nie możemy pogodzić się z istnieniem śmierci. Kiedyś ludzie rodzili się w domach i tam też umierali. Narodziny i śmierć były w naturalny sposób obecne w życiu codziennym, można się było z nimi spokojnie i powoli oswajać, co nie oznacza, że nie towarzyszyły im burzliwe, czasem wstrząsające przeżycia. Świadkami tych przeżyć były również dzieci. To brzmi drastycznie, ale uczyły się w ten sposób, czym jest śmierć.

Lęk jest w nas

Dzisiaj prawie wszyscy rodzą się w szpitalnej instytucji i tam też umierają. Mało komu przy śmierci towarzyszą bliscy. Umiera się najczęściej w samotności, w poczuciu opuszczenia. Jeśli nasi rodzice chronili nas przed smutkiem, nie mieliśmy w dzieciństwie (a często i w młodości) okazji, by towarzyszyć bliskim w zmaganiu się z żałobą, a w dorosłym życiu panicznie unikamy stykania się z umieraniem i robimy wszystko, żeby tylko nie musieć mówić ani myśleć o śmierci.

Kultura wzmacnia to, co w nas i tak tkwi. Lęk przed śmiercią jest przecież zrozumiały. To jedyna rzecz, o której wiemy, że na pewno nam się przydarzy i że nie da się jej uniknąć. Nikt nie wie, co dzieje się potem. Nawet ci, których wiara jest mocna i głęboka, przeżywają niepewność przed przeprowadzką do wieczności.

Wielu z nas przeraża wizja nieodwołalnego końca, pustki, niebytu. Ten lęk odciska piętno na naszym zachowaniu. Płyniemy w nurcie życia jak w wartkiej rzece, a jednocześnie próbujemy się kurczowo przytrzymywać brzegu. Chwytamy się przedmiotów materialnych, otaczamy się nimi w nadziei, że dadzą nam poczucie bezpieczeństwa. Choć jak mówi chińskie przysłowie, "nie zabierzemy złota ze sobą do grobu", gromadzenie dóbr pozwala nam wierzyć, że nie przeminiemy. To powszechne złudzenie.

Pies, ptak, jaszczurka

Dzieci nie są głupie. Na drodze w lesie leży mała sójka. Nie rusza się. Dziecko pyta: "Mamo, kiedy ona wstanie?". Możemy od tego momentu zacząć grę w udawanie, że śmierci nie ma. Ale możemy też powoli zacząć wprowadzać nasze dziecko w tę najtrudniejszą z prawd. Przecież konfrontacja z nieżywymi stworzeniami będzie nieunikniona. Na bazarze, w przydrożnym rowie czy w sklepie mięsnym - wszędzie dziecko może natknąć się na śmierć zwierząt.

Jeżeli zdecydujemy się na kupno psa, kota, chomika czy świnki morskiej, musimy liczyć się z tym, że zwierzęta żyją krócej od nas i prędzej czy później (im mniejsze zwierzątko, tym prędzej) dziecko będzie musiało przeżyć ich śmierć. Dla niektórych rodziców to jeden z argumentów przeciwko trzymaniu zwierząt w domu. Ale zastanówmy się, czy nie jest to dobra okazja, zwłaszcza dla miejskich dzieci, do oswajania się z przemijaniem? Z nieuchronnością rozstań...

A ja?

Gdy tylko do świadomości dziecka zaczyna docierać fakt, że ze śmierci nie da się wyzdrowieć, pojawia się pytanie - co będzie ze mną? Czy ja też kiedyś umrę? Kiedy dziecko zadaje takie pytanie, nie można go zbywać, ani tym bardziej ośmieszać czy pozostawiać bez odpowiedzi. To ważne pytanie. Warto je potraktować serio: "Ty będziesz żył jeszcze bardzo długo, dożyjesz starości i będziesz miał wnuki, a może nawet prawnuki".

Jeśli pierwszego listopada dziecko zapyta cię na cmentarzu o malutkie groby, w pierwszej chwili zapewne będziesz chciała odpowiedzieć wymijająco. Fakt, że i dzieci czasem umierają, bardzo trudno zaakceptować. Każdemu. To przecież tak bardzo wbrew naturze. Mimo wszystko warto pamiętać, że za tym pytaniem stoi lęk o siebie - dziecko boi się, że i jemu mogłoby się coś stać. Potrzebuje łagodnego, troskliwego uspokojenia. Jednemu dziecku wystarczy w takiej chwili, jeśli się je przytuli i pocałuje, a z innym trzeba odbyć długą i konkretną rozmowę o rzadkich chorobach i nieszczęśliwych wypadkach, które przecież się zdarzają.

A wy?

W wielu bajkach czytamy o dzieciach, które są sierotami. Nie bójmy się tych bajek. Są bardzo potrzebne. Nazywają lęk, który towarzyszy wszystkim dzieciom. To lęk przed utratą rodziców. Dziecko myśli logicznie. Skoro jest śmierć, są wypadki, choroby i wojny, to coś złego może się też stać moim rodzicom. Czasem dziecko jest tą myślą tak bardzo przerażone, że boi się ją wypowiedzieć na głos. Może domagać się czytania na okrągło bajki o Kopciuszku albo nagle zacząć wypytywać o różne choroby. Może pytać o nasze zdrowie albo o to, ile lat miał pradziadek, kiedy umarł. Takich pytań także nie wolno lekceważyć. Warto spokojnie powtarzać, choćby wielokrotnie, że jesteśmy zdrowi, że mamy zamiar dożyć późnej starości i cieszyć się wnukami.

Nie ma nic dziwnego w tym, że dziecko boi się, że zostanie samo na świecie - my w dzieciństwie też się tego baliśmy, nie zostawiajmy więc dziecka sam na sam z jego strachami.

Gdzie jesteś, babciu?

Co robić, jeżeli rzeczywiście umiera ktoś bliski? Jak dalece pozwalać dziecku na towarzyszenie nam w żałobie? Czy dzieci mogą być na pogrzebie? Czy powinny widzieć nas, gdy płaczemy? Jak pomóc dziecku uporać się z tym, co przeżywa?

Myślę, że na te pytania nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Warto jedynie pamiętać, że na ogół lepiej jest mówić dzieciom prawdę niż oszukiwać. To ważne, by pokazać dziecku, że dorośli także przeżywają trudne i bolesne chwile. Nic złego się nie stanie, jeżeli dziecko zobaczy, że tata płacze po stracie babci. Przeciwnie, staje się wtedy bardziej ludzki, niż gdyby próbował za wszelką cenę zachować kamienną twarz. To dobrze dla dziecka, jeżeli widzi, że mama płacze, ale potem jakoś daje sobie radę. Nawet jeżeli nic nie mówimy, dzieci wyczuwają nasze nastroje. Lepiej, jeżeli wiedzą, co się dzieje, jeżeli nie muszą się domyślać. Domysły są na ogół straszniejsze od prawdy.

Pozwól mi płakać

Śmierć jest obecna w życiu. A my przecież uczymy dzieci, jak mają żyć. Odwracanie się od rzeczywistości, uciekanie od niej, rzadko na dłuższą metę się opłaca. Kiedy umiera nam ktoś bliski, czujemy ból, rozpacz, czasem gniew. Twoje dziecko przeżywa podobne emocje. Pozwólmy mu się od nich uwolnić. Niewyrażone uczucia zalegają w nas i odbierają radość życia. Są jak toksyczne osady na dnie zbiornika z krystaliczną wodą. Pewnego dnia miara się przepełnia i zalewa nas trucizna. Płacz oczyszcza. Dzieci wiedzą co robią, że tak dużo i często płaczą. Nie zabraniajmy im tego. Wręcz przeciwnie. Płakania warto się od dzieci uczyć. Zwłaszcza wtedy, kiedy przydarza się nam coś, wobec czego tak naprawdę wszyscy jesteśmy bezradni.

Co pomaga?

Możesz pomóc dziecku jedynie wtedy, kiedy sama jesteś w nie najgorszej formie. Jeśli więc przeżywacie żałobę po kimś bardzo ci bliskim i nie czujesz się na siłach, by dodawać swojemu dziecku otuchy, lepiej poproś o to kogoś z dalszej rodziny, kto będzie w stanie to zrobić.

Płacz - jest najlepszym lekarstwem. Oczywiście nie w samotności, tylko w ramionach kogoś bliskiego, kochającego, kto nie będzie wzywał do powstrzymywania łez i będzie naprawdę towarzyszył w smutku. Rysowanie - to znakomity środek ekspresji. Można zachęcać dziecko, by spróbowało narysować, jak się czuje, albo zrobiło portret tego, kto umarł i za kim tak bardzo tęskni.

List - starsze dziecko może napisać lub podyktować ci list do tego, kogo opłakuje. W liście może znaleźć się miejsce na wszystkie dobre wspomnienia, mogą też być podziękowania za to, co dobrego się wydarzyło dzięki temu komuś.

Bajki - czasem pomaga czytanie jednej i tej samej opowieści, z której bohaterami dziecko może się zidentyfikować (np. "Bracia Lwie Serce" Astrid Lindgren, "Kopciuszek", "Śnieżka", "Król Maciuś I", "Tajemniczy ogród", "Mała księżniczka", "Dziewczynka z zapałkami"). Rozmowa - niektóre dzieci, zwłaszcza w wieku przedszkolnym, mają skłonność do przypisywania sobie winy za czyjąś śmierć. Nie należy zostawiać tych myśli bez wyjaśnienia.


Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Sie 23, 2011 17:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 23, 2011 19:15   

M i T napisał/a:
cytat wyjęty z kontekstu


z zasady kontekst jest najważniejszy

i niestety w tym temacie "wzorowe brzmienie" to za mało

chciałbym dać więcej

Dar
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Sie 24, 2011 22:57   

Sana napisał/a:
W jaki sposób tłumaczyć 2,5-letniej, bystrej dziewczynce, że jej zmarły tragicznie tata już nigdy nie wróci? Psycholog zaproponował jedynie posłać tatusia do nieba. Coś czuję, że to nie jest wyczerpująca odpowiedź. Co dalej?

Polecam film "Marzyciel".

Wg mnie odpowiedź jest wyczerpująca. To jednak tylko 2,5 letnie dziecko.

Wydaje mi się tylko,że trzeba powiązać fakty. Np. że w szpitalu nie znaleziono lekarstwa na "ziazi" i tatuś poleciał po lekarstwo do nieba. Uprzedzić,że być może tatuś będzie musiał długo czekać i szukać lekarstwa i być może zobaczy się z córeczką, jak ona już będzie duża i wtedy ona też poleci do nieba..
Ubrać w piękne bajkowe słowa..
Ostatnio zmieniony przez Joannaż Śro Sie 24, 2011 23:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Sie 24, 2011 23:05   

Sana napisał/a:
Tata dotąd nie był dla niej postacią bajkową, dlaczego więc nagle miałby fruwać gdzieś w przestworzach?

Skąd wiedza,co ma w głowie dziecko?
Wyobraźnia dziecka jest niezbadana.

Mój ponad 3-letni synek często stwierdza w trakcie spaceru, że my nie idziemy, a lecimy na chmurkach.
:-)

Dziecko z pewnością odczuje smutek, lecz emocje mamy będą miały tu kluczowe znaczenie.
Ostatnio zmieniony przez Joannaż Śro Sie 24, 2011 23:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Piotrx 

Pomógł: 8 razy
Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 1453
Wysłany: Czw Sie 25, 2011 10:19   

M i T napisał/a:
Sana napisał/a:
W jaki sposób tłumaczyć 2,5-letniej, bystrej dziewczynce, że jej zmarły tragicznie tata już nigdy nie wróci? Psycholog zaproponował jedynie posłać tatusia do nieba. Coś czuję, że to nie jest wyczerpująca odpowiedź. Co dalej?

Ciężka sprawa. Widzę dwie drogi:
- pierwsza, powiązana z indoktrynacją religijną, czyli wmawianie (oszukiwanie dziecka), że ojciec wystrzeliwszy w niebo, dostąpił wiecznej radości. To w pewnym sensie zadziała, bo dziecko przejawia myślenie magiczne, więc odpowiednie podejście plus metafizyczny kit, na pewno pomogą mu ogarnąć na swój sposób stratę. Ale to półśrodek i na dodatek kłamstwo.

Tomek


a skąd wiesz, że kłamstwo? bo tak myślisz?
 
     
Are.is.back.4ev 
Are is back forever

Dołączył: 24 Kwi 2011
Posty: 278
Wysłany: Czw Sie 25, 2011 10:56   

Piotrx napisał/a:
a skąd wiesz, że kłamstwo? bo tak myślisz?


Babcia do dziecka:
- Nie ma świętego mikołaja...
Dziecko:
- Błeeeeeeeee...

Dziecko do Babci:
- Nie ma Boga...
Babcia:
- Błeeeeeee.....
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Czw Sie 25, 2011 12:33   

sinsemilla napisał/a:
Wg mnie odpowiedź jest wyczerpująca. To jednak tylko 2,5 letnie dziecko.
Czy to znaczy, że ma się samo domyślać reszty? Wie, że stało się coś złego. A do tego:
sinsemilla napisał/a:
Wyobraźnia dziecka jest niezbadana.

Otóż to, dlatego chyba nie wystarczą opowieści o niebie. Co, jeżeli dziecko zacznie obwiniać siebie, zwyczajnie z braku wyjaśnień, dlaczego tata sobie odszedł i to tam, gdzie mu lepiej? Wyobraźnia dziecka jest niezbadana. Nic to, że mama dobrze radzi sobie z własnymi uczuciami. Facet - nie po raz pierwszy – zachowywał się nieodpowiedzialnie w stanie lekko wskazującym. Nie ma rozterek: jest na niego wściekła, że je zostawił, ginąc przez swoją głupotę. A co przeżywa w całej tej sytuacji dziecko wobec - kochanego przecież – taty?

Pewnie tylko cierpliwość w wyjaśnianiu, skąd ten smutek, złość i wszystkie inne, często sprzeczne ze sobą uczucia, pozwoli zachować jako taką integrację. Niby oczywiste, a ja nie bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć koleżance. Jest silna, nie udaje przed sobą i dzieckiem, więc wyjdą z tego cało.
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Sie 25, 2011 13:42   

Sana napisał/a:
sinsemilla napisał/a:
Wg mnie odpowiedź jest wyczerpująca. To jednak tylko 2,5 letnie dziecko.
Czy to znaczy, że ma się samo domyślać reszty?


W sumie dorosły też ma tylko domysły co jest po śmierci.
Jak dziecko samo będzie chciało o tym porozmawiać (jak przemyśli,troszę dorośnie), to zapyta..
Nie warto robić ze śmierci tematu tabu skoro to naturalne..(cała natura w końcu umiera), lecz "na siłę" rozmawiać z 2,5 letnim dzieckiem na temat śmierci (w czasie głębokiej żałoby), też do końca nie ma sensu.

Cytat:
Co, jeżeli dziecko zacznie obwiniać siebie, zwyczajnie z braku wyjaśnień, dlaczego tata sobie odszedł i to tam, gdzie mu lepiej? Wyobraźnia dziecka jest niezbadana. Nic to, że mama dobrze radzi sobie z własnymi uczuciami. Facet - nie po raz pierwszy – zachowywał się nieodpowiedzialnie w stanie lekko wskazującym. Nie ma rozterek: jest na niego wściekła, że je zostawił, ginąc przez swoją głupotę. A co przeżywa w całej tej sytuacji dziecko wobec - kochanego przecież – taty?


Nie wiadomo, czy w "niebie" jest lepiej, dobrze jest tu i teraz ...
Myślę, że dziecko czując akceptację, w swoim czasie samo poprosi o wyjaśnienia.
Dziecko, które czuje się stale chciane, potrzebne a przede wszystkim kochane, przez osoby, które żyją, nie będzie się obwiniać, że kogoś przy nim nie ma.
A przy pytaniach dziecka o tatę, można dodatkowo zapewniać, że tata ciągle kocha..tęskni..za mamą i dzieckiem.
Dzieci są bardzo mądre, na pewno poukłada to sobie w małej głowce.


Nie ukrywam, że bardzo współczuję rodzinie..

Cytat:
Pewnie tylko cierpliwość w wyjaśnianiu, skąd ten smutek, złość i wszystkie inne, często sprzeczne ze sobą uczucia, pozwoli zachować jako taką integrację. Niby oczywiste, a ja nie bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć koleżance. Jest silna, nie udaje przed sobą i dzieckiem, więc wyjdą z tego cało.

Z pewnością.

Mówią, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i co nas nie zabije,to wzmocni-jest w tym jakiś sens.
Ostatnio zmieniony przez Joannaż Czw Sie 25, 2011 13:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Paź 02, 2011 23:45   

prawie bysmy mieli wypadek dzisiaj, prowadzilam, dzieci z tylu i jakis wariat z przeciwka zjechal na nasz pas potem zawinal na swoj i wjechal w mlody zagajnik. od tragediidoslownie uratowalo nas pare sekund - gdybym ruszyla z postoju 10sek wczesniej to znalezlibysmy sie dokladnie w punkcie zderzenia :( Ja jechalam 90 on tez pewnie 90 lub szybciej, nie wiem czy przy sile 200km sie wychodzi calo?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Paź 03, 2011 11:50   

No i ...wniosek z tego taki, że 10 sekund to jednak znaczący czas i czasem może (można) wiele zmienić :)

Cytat:
Ja jechalam 90 on tez pewnie 90 lub szybciej, nie wiem czy przy sile 200km sie wychodzi calo?

Tak, bywa.

:)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
Ostatnio zmieniony przez Joannaż Pon Paź 03, 2011 11:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Paź 21, 2011 20:57   

Wzruszający szczegół:

http://www.msnbc.msn.com/...s/#.TqHM23LefZU

Cytat:
"It was really strange, they were holding hands, and dad stopped breathing but I couldn't figure out what was going on because the heart monitor was still going," said Dennis Yeager. "But we were like, he isn't breathing. How does he still have a heart beat? The nurse checked and said that's because they were holding hands and it's going through them. Her heart was beating through him and picking it up."


W skrócie i po polsku:

http://wiadomosci.onet.pl...,wiadomosc.html

http://www.tvn24.pl/12691...,wiadomosc.html

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Paź 22, 2011 15:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Paź 31, 2011 17:32   

Śmierć i symbolika
...
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Pon Paź 31, 2011 19:18   

Neska napisał/a:
...nie wiem czy przy sile 200km sie wychodzi calo?


Nie wychodzi się w ogóle. Przy tej prędkości siła rozrywa wnętrzności pomijając już sam fakt uszkodzeń odniesionych w wyniku kontaktu ciała z metalem itp.
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
thumbelina

Dołączył: 24 Sty 2013
Posty: 1
Wysłany: Pią Sty 25, 2013 00:03   

Czy ma ktoś może jakąś wiedzę na temat gigantyzmu Tortuliego? (Także proces związany z rozpadem).
 
     
kolezanka00 

Wiek: 42
Dołączyła: 25 Sty 2013
Posty: 3
Skąd: z Górnego Śląska
Ostrzeżeń:
 3/2/3
Wysłany: Pią Sty 25, 2013 18:59   

Pierwsze słyszę niestety.... ja się boję śmierci najbliższych nawet nie umie sobie tego wyobrazić, dlatego wolę teraz o tym nie myśleć wiem ,że to nieuniknione, ale jeszcze nie teraz...
_________________
Wypowiem rzeczy ukryte od założenie świata...
 
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Wrz 01, 2013 12:43   

Bardzo podoba mi sie ta mysl Epikura

'Póki żyjemy śmierci nie ma. Gdyśmy umarli nas nie ma’ – śmierć jest więc iluzją, naszym wyobrażeniem.
 
     
gea

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 1354
Wysłany: Czw Wrz 11, 2014 22:54   

Tym razem to już naprawdę moja podopieczna odchodzi. Po wczorajszym zasłabnięciu jeszcze na chwilę doszła do siebie. Zauważyłam, że oprócz utraty przytomności i nagłej bladości miała zimne ręce. Natychmiast przyłożyłam woreczek z zamrożonymi jagodami na głowę. Potem miała silne drżenie obydwu nóg, co najmniej godzinę, z niewielkimi przerwami. Ręce znów stały się ciepłe. Udało mi się napoić i nakarmić- miała apetyt. Rzucała przytomne spojrzenie obydwojgiem oczu. Czyli znów w fazie wago. Ale te drgawki musiały ją mocno wyczerpać, bo oddech b. płytki i szybki całą noc. Myślałam, że do rana nie dotrwa. Ale dziś ani jedzenia ani picia, za każdą odrobiną płynu krztusi się. Jest b. blada i leży z otwartymi ustami, oddech płytki i czasem ziewa. Ręce ma ciepłe. Ale jest symptom biologiczny, który świadczy o bliskim pożegnaniu. Nagle w pokoju na firankach zauważyłam niezwykłą ilość much gromadnic. Mimo, że wytłukłam stworzenia, jest chłodno i deszczowo - przybywają nowe. One chyba coś już wiedzą.
Na każdym kroku podziwiam perfekcję w stworzeniu świata. Ludzie uważający, że życie nie jest zorganizowane, a świat jest chaosem bez reguł, są w błędzie. Jak dotąd tylko klęski żywiołowe wydają się powstawać bez żadnych reguł. Ale być może i to podlega jakimś prawom. Dlatego tak mnie powaliło na kolana zrozumienie biologicznych praw, wg. których funkcjonują organizmy żywe. Bowiem świadczą one, że "choroba" jest powrotem do zdrowia a ból ma sens w nie tylko znaczeniu ewangelicznym. Jest elementem towarzyszącym zdrowieniu. Zaś poważne choroby wynikają z "ładowania się" negatywnymi emocjami. Które można zidentyfikować jako ... grzech (złości, wściekłości, przywiązania do rzeczy materialnych) Czyli, krótko mówiąc, z nierespektowania zasad Dekalogu.
Kiedy przeczytałam pierwszy raz 5 zasad NGM, stwierdziłam, że coś jest na tzw. rzeczy. Podstawy biologiczne, którymi Hamer tłumaczył reakcje organizmów, również wydawały się logiczne. Jednak wywrócenie „do góry nogami” całego procesu, nazwanie zdrowieniem chorobę, było nie do zaakceptowania. Twierdzenie, że katar powstaje z powodu „zwęszenia niebezpieczeństwa” uznałam za zabawną fikcję. Do czasu weryfikacji tego zjawiska. Pierwszy raz po nocnym nordic walking, gdy przestraszyłam się odgłosu z zarośli i rano miałam zatkaną prawa dziurkę od nosa.
Od kilku dni wieczorem i w nocy wielokrotnie nasłuchuję, czy moja podopieczna oddycha – to jest „wietrzę niebezpieczeństwo”. Rano mam regularnie zatkaną prawą dziurkę od nosa. (prawa strona ucho, nos, oko jest receptorem informacji „wchodzącej”). Dlatego nigdy obydwoje uszu nie pada, tylko jedno. Jeśli chodzi o ucho, to najczęściej lewe- niechciana informacja.
Wszystkie poważne problemy zdrowotne w rodzinie, przyjaciół, znajomych sprawdzałam pod kątem NGM i zweryfikowałam je jako zgodne z tymi regułami.
Gdy obejrzałam sobie "ściągę" otrzymaną na wykładzie, zwróciłam uwagę na rodzaje konfliktów, które tam były wymienione. Mniej więcej 70 % to były konflikty typu: złość, wściekłość, strach i obrzydzenie. Reszta to - utraty- własnej wartości, dziecka, ukochanej osoby, pracy, "rewiru" (rewirem może być wszystko) i osamotnienie.
Tak więc NATYCHMIAST uruchomiłam wyobraźnię, jak zapobiec "ładowaniu" się tymi konfliktami. I wykoncypowałam mędytację, jogę i ogólne oderwanie i "strzepanie się" z problemów. Niestety, zauważyłam, że w przypadku utraty-śmierci, zdrady itp takie "środki" raczej nie zadziałają.
A szczęka mi opadła, gdy usłyszałam, że matka po śmierci najstarszego z 4 synów- lekarza (nowotwór płuc weksterminowany chemią razem z pacjentem) Ta matka, głęboko wierząca powiedziała : "Bóg tak chciał".
Oczywiście, Bóg tak nie chciał, jak wynika z 5 praw, tylko jakiś Szatan wymyślił chemię dla niszczenia rodzaju ludzkiego. I oczywiście Bóg wcale nie uwziął się na mordowanie niewinnych dzieci, czy ich gienetyczne uszkadzanie. Te sprawki ma na sumieniu bezpośrednio lub pośrednio człowiek. A najczęściej bezrozumni rodzice.
Postawa pogodzenia się z "boskim wyrokiem" dała tej kobiecie siłę i możliwość ukojenia. Nie mam takiej wiary, mogę tylko podziwiać. A jej syn "załatwił się" konfliktem związanym z rozwodem. A do rozwodu doszło, bo żonę zdradził. Gdy wybudował dom dla nowej żony, konflikt mu się rozwiązał, zgodnie z NGM. Nadprogramowe komórki wytworzone w czasie trwania konfliktu zaczęły się NAGLE rozkładać, co zdiagnozowano jako nowotwór.Wszystko zgodnie z zaprogramowanym przez Naturę procesem. A jeszcze niedawno diagnozowano gruźlicę ale teraz się to nie opłaca. Lepiej diagnozować raka i dać chemię.
Hamer nigdzie nie użył sformułowania "Bóg". Rządzi prawami Natura. Na temat jego światopoglądu była na wykładach dyskusja z której raczej wynikał ateizm. Trudno dociec. Zwłaszcza, że tytułu dr nauk teologicznych używa.

Mam nadzieję, że następny paradygmat będzie opierał się na fizyce kwantowej.
Gdyż nasze CAŁE ciało reaguje na informacje. ( Nowa Biologia Bruca Liptona, który w ostatnich swoich wypowiedziach na YT blubrał w niuejdżowym stylu, że każdy człowiek jest komórką ludzkości. A tak ładnie zaczynał. Ale co ten chłopina może wiedzieć o historiozofii i cybernetyce. Mniej niż ja. Choć ja też tylko opisowo cybernetykę kumam i to z trudem. Mam inne receptory do łapania innych rzeczy. Tu by się nadał do rozkminiania wzorów cybernetycznych -matematycznych vvv. Ale on się woli uwodzić nawijką szarlatana z kryształowymi kulami.)

A tu wygrzebałam informacje na temat informacji. CZYM JEST INFORMACJA:

http://www.goldenline.pl/...rmacja,2881036/

1. Czy informacja (rozumiana jako ujemna entropia - negentropia) ma masę?
2. Czy informacja może istnieć bez nośnika materialnego i/lub energetycznego?
3. Czy informacja ma charakter czasowy czy bezczasowy?

To zależy od fizycznej definicji informacji. A nie mamy tu do końca jednoznaczności z tą definicją. Jeśli uważa Pan że taka możliwość nie istnieje proszę to spróbować uzasadnić. Owszem na razie jej nie wykryto - informacja zawsze jest związana z nośnikiem materialnym (magazynowanie to np. mózg, twardy dysk) lub energetycznym (przesył - fala elektromagnetyczna), lecz z tego faktu że jej nie w czystej formie nie odkryto nie można wnioskować że potencjalnie nie istnieje. To tak jak z komputerami w średniowieczu - nie istniały realnie ale potencjalnie.
W wyniku swoich badań, coraz częściej utwierdzam się w przekonaniu, że, podobnie, jak w świecie cząstek elementarnych istnieje dualizm falowo-korpuskularny, tak istnieje zjawisko, które roboczo nazwałem sobie dualizmem info-energetycznym (z uwzględnieniem einsteinowskiej równoważności masy i energii). Mnie wynika, że informacja (treść) i energia (nośnik) zawsze są ze sobą związane, choć w różnych proporcjach. Nie dość na tym: najpewniej energia i informacja oddziałują na siebie wzajemnie i mają pewien zakres równowagi stabilnej. Jeśli równowaga ta zostanie naruszona, informacja szuka nowego nośnika, zaś energia - nowej informacji. Część informacji jest przy tym zniekształcana, zaś część energii rozprasza się.
Ciekawych danych dostarcza tu nie fizyka, ale językoznawstwo: robiono otóż testy zrozumiałości tekstu w miarę usuwania coraz większych jego fragmentów: Okazuje się, że można usunąć nawet 70% informacji a przekaz tekstu będzie zrozumiały. Co ciekawe, dotyczyło to nawet tekstu napisanego w języku niezbyt dobrze znanym czytającemu. Takie i podobne eksperymenty pomogą oszacować zakres stabilnej równowagi energii i informacji.
Temat: Czym jest informacja?
Estoński fizyk Elmot Liiv, z kolei uważa że informacja ma masę i w swojej książce "Infodynamika" z 1998r, przedstawia propozycję uogólnionego wzoru Einsteina wrza z negetropią (infirmacją) i wylicza że:

1[g] = 10^14[J] = 10^37[b]

Czyli 1 bit informacji odpowiadałby masie 10^-37 grama. To 2 rzędy mniej niż masa spoczynkowa fotonu. Uznając informację w sensie fizycznym za następujące po sobie zmiany (niekoniecznie niosące ze sobą konkretny komunikat) mam pewien pomysł na doświadczenie energetyczno-informacyjne na układzie femtosekundowym.

Ważna jest również zasada Landauera, mówiąca o tym że wymazanie jednego bitu informacji w otoczeniu o temperaturze T wymaga straty (dysypacji) energii (lub wydzielenia ciepła) o wartości co najmniej kT ln 2, gdzie k – stała Boltzmanna równa 1.38 × 10-23 J/K.

-----------------------------------------

http://iasphere.blogspot....mental-conce...
http://lubczasopismo.salo...st/293206,in...
A gdyby pójść jeszcze dalej i założyć, że - podobnie jak masa jest równoważna energii - informacja jest równoważna masie-energii? I że istnieją przejścia między informacją a energią? Mnie taka hipoteza przyszła do głowy przy próbach wyjaśnienia zjawisk parapsychicznych, które od lat badam: gdyby ta hipoteza byłaby trafna, mielibyśmy wcale sensowne wyjaśnienie tajemniczych do tej pory znikań przedmiotów i pojawiań się ich w innych miejscach; ta sama teoria tłumaczyłaby mechanizm działania bioenergoterapii (nie ma tam przekazu energetycznego a tylko informacyjny), etc.
BTW: mam nieodparte wrażenie, ze nauka nieodległej już przyszłości musi, ale to absolutnie MUSI zająć się problemem informacji. O dotychczasowej fizyce zaprzyjaźniony fizyk z Politechniki Warszawskiej mawia "fizyka zajmuje się nośnikami informacji a nie informacją, którą miałyby nieść. Dlatego potrzebna jest jakaś dziedzina nauki, która zajmie się nie nośnikami, ale przenoszoną przez nie (...)
Tak, w wyżej cytowanej książce takie założenie jest oczywiste.

Znane Zagadnienia:
1 MATERIA - ENERGIA - redukcja masy na rzecz energii wiązań /np dla cząsteczki H2/
2 ENERGIA - MATERIA - generacja (indukcja) masy w fizyce wysokich energii. Jeżeli w krótko
żyjący Kaon (cząstkę elementarną o czasie życia 10^-15[s]) złożoną z pary kwark - antykwark
uderzymy kwantem promieniowania o energii E = hv, to pochłonie ona ten kwant i wydłuży się
tak, że wewnątrz niej, przy "starym" kwarku wygeneruje się "nowy" antykwark, a przy
"starym" antykwarku "nowy" kwark" i cząstka o masie m rozpadnie się na 2 cząstki o masach
2m.

3. INFORMACJA - ENERGIA - Zasada Landauera - wykasowaniu informacji musi towarzyszyć
wygenerowanie pewnej ilości ciepła
4. ENERGIA - INFORMACJA - przez analogię - zapis informacji na materialnym nośniku

Oczywiście może to mieć również przełożenie na Pańskie badania, bo my wykorzystujemy metodę systemową (układ nie jest redukowalny do części składowych). Na wyższych poziomach zorganizowania układu pojawiają się jakości nie wynikające wprost z własności części składowych układu.

Taką metodę uważał również za słuszną fizjolog, prof. Andrzej Trzebski, który napisał książkę "Wstęp do Fizjologii", gdzie dużo poświęcił teorii informacji. Podzielał on całkowicie moje poglądy, gdy go zapytałem czy nie można by było wprowadzić informacyjno-entropicznej definicji choroby.
Pytanie brzmi:
Czy mamy pewność, a jeśli tak to na jakiej podstawie, że informacja może istnieć wyłącznie w stanie związanym z materią lub energią?
Po prostu nie mam takiej pewności.


Panie doktorze, ja też nie mam takiej pewności.

Jak wynika z zaawansowanych rozważań metafizycznych
i teologicznych, informacja może, a nawet musi, istnieć w stanie
nie związanym z materią lub energią. Jej źródłem jest Bóg Stworzyciel.
On to jest SŁOWEM, informacją, nie związaną z materią lub energią.
Dopiero potem ta czysta informacja, za sprawą sił nieczystych,
UPADA i zostaje związana z materią i energią.
Tak przynajmniej twierdzi wielki polski naukowiec Michał Heller,
laureat Nagrody Templetona http://www.templetonprize.org/
Włodzimierz Zylbertal:


Proponuję inaczej: nie jest nam znany przypadek informacji "czystej", wolnej od nośnika. A zupełnie prywatnie podejrzewam, że wynika to z naszych zmysłowych ograniczeń. Nasze organy poznawcze reagują na energie a dopiero ich zróżnicowanie w czasie i przestrzeni ma wartość informacyjną. Gdy tego zróżnicowania brak, bodziec jest lekceważony. W biologii jest to znane jako efekt habituacji, ale dotyczy (chyba) nie tylko fizycznych zmysłów, ale i software'u który w mózgu dokonuje obróbki sygnałów."


Znamienne, że wszyscy fizycy kwantowi zostali mistykami.
I może już to jest koniec...
_________________
gea
 
     
gea

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 1354
Wysłany: Czw Wrz 11, 2014 23:05   

Ładnie to autor napisał. Identyfikuję się z treścią :

"Umrzeć w czułości

Drogi Czytelniku,

idealna śmierć byłaby wtedy, gdyby była szybka, bezbolesna, a nawet gdyby wcześniej wcale się nie zorientować, że nadchodzi.

W ten sposób można by uniknąć zbędnych cierpień przed śmiercią.

Łagodna i spokojna śmierć – takie podejście, dla nas ewidentne, wcale takim nie było dla naszych przodków.

Łaska dobrej śmierci

Odkryłem niedawno słynny „Taniec śmierci” Hansa Holbeina, renesansowego niemieckiego malarza.

To seria drzeworytów, tak małych, że potrzeba wielkiej lupy, aby zobaczyć wszystkie szczegóły. Ryciny te przedstawiają postacie reprezentujące różne klasy społeczne. Od najskromniejszej żebraczki poprzez cesarza i cesarzową, królów i królowe, damy i rycerzy, mieszczan i rzemieślników, służące, młodzież, wieśniaków i wieśniaczki, niemowlęta i starców, aż po papieża. Każda z tych postaci daje się pochwycić przez odrażającego, powykrzywianego i uzbrojonego w kosę kościotrupa, reprezentującego śmierć. Nikt nie był pewny, kiedy nadejdzie...

Dla naszych przodków był to najbardziej przerażający aspekt śmierci – że może przyjść do człowieka z zaskoczenia, w każdej chwili, nie dając czasu na przygotowanie się.

Dlatego istniały modlitwy, dziś zapomniane już nawet przez wielu praktykujących chrześcijan, o otrzymanie łaski dobrej śmierci, czyli śmierci, do której będzie czas się przygotować: duchowo i fizycznie.

W tamtych czasach nie dało się nie wiedzieć, że śmierć istnieje i czeka każdego. Często w rodzinach umierały małe dzieci. Wypadki, choroby, epidemie i wojny sprawiały, że śmierć była wszechobecna. Gdy człowiek zmarł, odbywały się czuwania, obrzędy, procesje – to wszystko czyniło śmierć jeszcze bardziej widoczną.

Kto zaś żył na wsi, nieustannie stykał się ze śmiercią, choćby w związku z zabijaniem zwierząt. A dziś? Kto spośród nas zabił świnię lub poderżnął gardło jagnięciu własnymi rękami? Czy choćby ubił kurczaka lub królika? Kiedyś takie zwyczaje znały dzieci od najmłodszych lat. To mocno oswajało ze śmiercią.

Dlatego ludzi średniowiecza przerażeniem wypełniała nie śmierć sama w sobie, ale to, że można było umrzeć bez przygotowania.

Po co przygotowywać się do śmierci?

Kiedyś ludzie chcieli przede wszystkim umrzeć ze spokojnym, czystym sumieniem. Dlatego ważne było dla nich to, aby mieć czas na uzyskanie przebaczenia za wszystkie popełnione grzechy. Również za te winy, które nie mogły być przebaczone przez bliźniego lub nie dało się ich naprawić za życia, a które mógł odpuścić tylko Bóg. Stąd potrzebny był czas na modlitwy o przebaczenie.

Celem było oczywiście przygotowanie się do raju – wejścia w zaświaty. Jednak istniało przekonanie, że przed śmiercią swoje sprawy należy pozostawić uporządkowane. W przeciwnym wypadku mogłoby to spowodować tragiczne konsekwencje dla osób, które pozostawały na ziemi. Dlatego mężczyzna kończył dach swojego domu, kopanie studni czy zasiewy nawet w ostatnich dniach życia. Bał się zostawić bez dokończenia takie sprawy, które były niezbędne do przeżycia jego rodziny. Z kolei artysta czy uczony, który całe swe życie poświęcił na gromadzenie wiedzy, obawiał się pozostawić nieukończone dzieła, gdyż wtedy byłyby bezpowrotnie utracone, nieprzekazane przyszłym pokoleniom.

Chodziło o odpowiedzialność wobec świata, który się opuszczało. Postawa typu: „po mnie choćby potop”, czyli umrzeć, nie martwiąc się o to, co potem nastąpi, była oceniania bardzo negatywnie. Przecież w ciągu swego życia bierzemy na siebie odpowiedzialność, dając życie swoim dzieciom, angażując się w różne projekty, współpracując z różnymi ludzi. Ci ludzie, te dzieci będą nadal istnieć po naszej śmierci, dlatego nie można ich wystawiać na zagrożenie.

Dawniej niewiele ludzi chciało, tak jak obecnie, wydać wszystkie swoje pieniądze przed śmiercią i użyć życia. Przeciwnie, pracowano i oszczędzano przez całe życie, aby zostawić po sobie lepszy świat. Dlatego starcy zostawiali swoje gospodarstwo w spadku następcom, aby młodzi kontynuowali jego rozwój i potem przekazali swoim dzieciom. Dlatego, jeśli nie było spadkobierców, ludzie przekazywali swój dorobek na zbożny cel, aby zbudować hospicjum, dom dziecka, szkołę, klasztor czy choćby stworzyć piękny witraż w kościele. To był wzór do naśladowania dla przyszłych pokoleń.

Takie działania wymagały czasu i refleksji. Lepiej więc było, aby śmierć nie zaskakiwała bez ostrzeżenia.

W ten sposób patrząc, kwestia cierpienia przed śmiercią wydawała się poboczna. Przeciwnie, jeśli zdążyło się wszystko zrobić: przeprosić, podziękować i pożegnać z ukochanymi osobami, człowiek był zadowolony, jeśli zyskał jeszcze chwile dodatkowego życia mimo cierpienia.

Jak bardzo my dziś różnimy się od tych, co żyli kiedyś?

Czy naprawdę chcesz umrzeć nagle?

Ten, kto stracił nagle bliską osobę, nie mając czasu, aby ją przeprosić, podziękować i pożegnać, dobrze wie, że żałoba jest trudniejsza, dłuższa i bardziej bolesna. Wciąż powracają wyrzuty sumienia, że nie było czasu powiedzieć ważnych słów.

Aktualny sukces ubezpieczeń na życie pokazuje, że większość ludzi z rodziną na utrzymaniu obawia się, że w razie nagłej śmierci, ich dzieci, małżonkowie czy rodzice pozostaną bez środków do życia.

Wiele młodych rodzin, w których oboje rodzice pracują, absolutnie potrzebują obecności co najmniej jednego z dziadków. Dlatego nagła śmierć babci lub dziadka mogłaby mieć poważne skutki dla wychowania ich dzieci.

Rzadko mówi się o tym w wiadomościach, ale dla wielu pracowników dramatem byłoby, gdyby z dnia na dzień odszedł szef firmy, w której pracują. Niewiele firm utrzymuje się po śmierci właściciela, zwłaszcza małych i średnich przedsiębiorstw, sklepów, firm rzemieślniczych. Ich klienci zostają pozbawieni świadczeń, na które liczyli, a pracownicy stają się bezrobotni.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy, tragedią dla pracodawcy może być stracenie z dnia na dzień pracownika posiadającego kluczową wiedzę, której nie zdążył nikomu przekazać.

Jeśli zastanowimy się chwilę, dostrzeżemy więc, że, mówiąc, aby śmierć zastała nas pewnego dnia we własnym łóżku, zapominamy doprecyzować, że oczywiście chodzi nam o śmierć dopiero wtedy, gdy już dokończymy wszystkie zadania. A także, aby w miarę możliwości, poprzedził ją ostatni wieczór wśród ukochanych osób, w czułości, by nie zostawić za sobą nierozwiązanych poważnych sporów czy nieporozumień.

Medycyna skuteczna na cierpienie fizyczne

Jeśli zostały Ci ważne rzeczy do zrobienia lub do powiedzenia przed śmiercią, wolisz zapewne, aby Twoje życie jeszcze trochę trwało. Tym bardziej, że współczesna medycyna daje obecnie bardzo skuteczne środki, które uśmierzają ból, a jednocześnie nie zabijają.

W najgorszych przypadkach, na przykład przy fatalnych poparzeniach, pacjenta wprowadza się w śpiączkę farmakologiczną z nadzieją, że uda się wybudzić przed śmiercią, aby mógł pożegnać bliskich. W mniej tragicznych przypadkach, np. w czasie bolesnego i wywołującego strach leczenia chemioterapią, stosuje się morfinę, a w niektórych najnowocześniejszych szpitalach (jak John Hopkins Hospital) nawet psylocybinę z grzybów halucynogennych, wprowadzającą w stan spokoju i pogodności, z jednoczesnym zachowaniem świadomości i bez uzależnienia.

Jesteśmy o krok od wygrania walki z bólem. A skoro mimo to prośby o eutanazję są coraz częstsze, ewidentnie chodzi o inny problem, dużo głębszy i dużo poważniejszy niż ból.

Tym problemem jest prowadzenie życia, które przestało mieć sens.

Życie bez sensu

Współczesne życie sprawia, że coraz częściej człowiek dociera do kresu życia, utraciwszy wcześniej jakikolwiek powód do życia.

Nie ma już pragnień, nadziei, przekonań ani wiary. Nikomu już na Tobie nie zależy, nikt Cię nie potrzebuje. Nie masz już nic ważnego do zakończenia, żadnej wiadomości do przekazania, już nic do zrobienia. Czyli tak naprawdę – żadnego powodu, aby dalej żyć.

Życie samo w sobie wydaje się bez sensu, jakkolwiek by było wygodne i bez bólu. A jeśli jesteś ciężarem dla innych i cierpisz od lat, bez nadziei na poprawę, po co żyć kolejną chwilę dłużej?

Jeśli chodzi o życie po śmierci, to albo nie ma nic, czyli nie ma się czego bać, albo coś jest, a wtedy tym bardziej chce się tam dostać jak najszybciej. Tam przecież będzie lepiej niż tutaj...

Biorąc to wszystko pod uwagę, nie dziwi, że wszędzie się mówi o eutanazji. Skoro nie warto już żyć, to poprośmy lekarzy, aby pozwolili nam umrzeć natychmiastowo i bezboleśnie.

Zwiększają Ci wtedy dawki morfiny, już nie po to, aby uśmierzyć ból, ale po to, by spowodować śmierć... Skoro według Ciebie lub Twoich bliskich nie warto już żyć....

Jak najszybciej odnaleźć sens życia?

To ten problem trzeba jak najszybciej rozwiązać. Co powinienem zrobić już dziś, nie po to, aby uniknąć fizycznego bólu, skoro wiadomo, że można go uśmierzyć, ale, aby uniknąć strasznego cierpienia psychicznego, gdy ma się wrażenie, że życie jest przegrane i że się umiera w poczuciu braku sensu, braku ciepła i czułości?

Prawdę mówiąc jest na to tylko jeden sposób. Trzeba skoncentrować się na zadaniu, które naprawdę warto osiągnąć. Trzeba odkryć i wykorzystać wszystkie swoje talenty i umiejętności, które masz po to, aby dołożyć cegiełkę do ulepszania świata. Każdy, stosownie do swojej sytuacji, może znaleźć sposoby, aby uczynić świat piękniejszym.

Gdy na Twojej twarzy pojawia się uśmiech, świat staje się piękniejszy. Gdy gotujesz potrawę, która pięknie pachnie i cieszy osoby wokół Ciebie, świat staje się piękniejszy. Gdy wyrywasz chwast, gdy przycinasz krzew, świat staje się piękniejszy. Jeśli uda Ci się wyhodować rząd zielonej sałaty, wspaniałych marchewek i pięknych apetycznych porów, świat staje się jeszcze piękniejszy. Cóż powiedzieć, jeśli dzięki pracy Twoich rąk zakwitają drzewa owocowe, wspaniałe róże i całe rzędy azalii?

A jak skomentować, gdy dajesz radość dziecku, opowiadając mu piękne historie, śpiewając piosenki czy ucząc je cudownego wiersza? Co powiedzieć, gdy, czyniąc dom schludnym i gościnnym, staje się on ostoją radości i przyjaźni wypełnioną ciepłymi emocjami między Tobą a Twoimi bliskich?

W ten sposób być może zapragniesz któregoś dnia, aby Twoja śmierć wcale nie była nagła, bez spostrzeżenia, ale wręcz przeciwnie. Aby umrzeć wolno, spokojnie, w morzu ciepła i czułości...

Zdrowia życzę!
Jean-Marc Dupuis "
_________________
gea
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Pią Wrz 12, 2014 02:00   

gea napisał/a:
(...)Tu by się nadał do rozkminiania wzorów cybernetycznych -matematycznych vvv. Ale on się woli uwodzić nawijką szarlatana z kryształowymi kulami.)


Po co piętnować negatywnością zależności, których nie rozumiemy,
nazywając je sprzecznościami. Wszystko jest matematyką i wszystko nią nie jest, zależnie od postrzegania. NASSIM pogodny bardzo jest, myślisz, że tłumi jakieś konflikty.

NASSIM HARAMEIN
https://www.youtube.com/watch?v=xw9r0o-12gA
Cytat:

,,W POSZUKIWANIU PIERWOTNEGO WZORCA,,
"Przekroczyć Horyzont Zdarzeń" to seria wykładów Nassima Harameina składająca się z czterech głównych części wraz z dodatkami. W części pierwszej Nassim przedstawia swój sposób rozumienia fraktalnej przestrzeni, który łączy ze sobą skończone granice jak i nieskończoność. Z naukowych wyliczeń wyłania się w w tej części obraz człowieka, który w sensie biologicznym plasuje się w centrum - pomiędzy wszechświatem w skali mikro i wszechświatem w skali makro.


Podopieczna pozostaje z Tobą tak długo bo zgodziła się wspierać Twój rozwój świadomości. To się w zasadzie tyczy każdej interakcji pomiędzy świadomościami. Zawsze gdzieś zawsze najpierw na jakimś poziomie jest zgoda by się spotkać.
 
     
seanor

Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 249
Wysłany: Śro Paź 15, 2014 14:39   

Wyjęte z Epitafium Śp. Krystyny Dec

...POZNAJ PRAWDĘ
Żal , tęsknota i płacz wyraża szacunek dla naszej miłości , dla ukochanej osoby. Ale nawet taka żałoba trwałaby krótko , gdybyś wiedział jakie wspaniałości czekają dusze po opuszczeniu ciała. Faktem jest , że nigdy nie ujrzymy tej osoby , nie obejmiemy czy przytulimy. Prawdą jest też i to , że żałoba po nich to ostatnia rzecz , jakiej by sobie życzyli. Gdybyś wiedział , gdzie teraz przebywają , świętowałbyś ich odejście. Gdybyś choć na chwilę doświadczył przyszłego życia , wnosząc do niego swą najszczytniejszą myśl o sobie i Bogu , roześmiałbyś się na pogrzebie i przepełnił swoje serce radością , tak jak czynią to niektóre narody świata... Prawdą jest też to , że umrzeć nie możesz , ponieważ Jesteś samym życiem. Życie nie może być "nieżyciem". Zatem w chwili śmierci...żyjesz dalej. Stąd właśnie ci , którzy "umarli" nie wierzą w to - ponieważ nie doświadczają tego , że są martwi. Wręcz przeciwnie , czują się(bo są) nadal nad wyraz żywi. I ogarnia ich zamęt.Jest to niespotykanie miły "szok". Gdy dusza zapragnie jakiegoś określonego punktu widzenia , zaraz jego doświadcza. Przekonuje się ,że nie tylko potrafi docierać gdzie tylko zapragnie z prędkością myśli , ale może być w dwóch miejscach jednocześnie. Albo w trzech , lub pięciu. Może istnieć , prowadzić ogląd , oraz działania we wszystkich tych miejscach jednocześnie - bez trudu i zamętu. I przez zwykłą zmianę swojego ;ogniska może znów połączyć się w jedno. Gdyby dusze wcielone uczyły się kontrolować swe myśli tak sprawnie i szybko jak odcieleśnione , ich całe życie wyglądałoby zupełnie inaczej. W tworzeniu indywidualnej rzeczywistości o wszystkim decyduje kontrolowanie Myśli , innymi słowy Modlitwa , która stanowi Najwyższą Jej formę. Jesteś więc bytem troistym- złożonym z ciała , umysłu i ducha. I będziesz takim zawsze , nie tylko podczas pobytu tu na Ziemi. Panuje pogląd , że w chwili śmierci ciało i umysł są odrzucane. Tak nie jest. Ciało zmienia postać , pozostawia za sobą składnik o najwyższej gęstości , ale zachowuje zewnętrzną powłokę. Umysł(nie mylić z mózgiem) też zabiera się z tobą , dołączając do ducha i ciała , jako jednego kłębu energii , o trzech wymiarach , lub aspektach. Gdybyś postanowił znów skorzystać z tej sposobności doświadczania , którą nazywasz życiem ziemskim , Jaźń(dusza) po raz kolejny rozdzieli swą rzeczywistą postać na ciało , umysł i ducha. Właściwie cały stanowisz jedną energię , lecz i trzech odrębnych właściwościach. Kiedy decydujesz się(od ciebie to zależy) wstąpić w nowe ciało fizyczne tu na Ziemi , twoje ciało eteryczne spowalnia swe wibracje , wyhamowuje ich prędkość i staje się materią i masą. Twój ponowny(któryś z kolei) żywot zmaterializował się. Ponadto , nad wyraz krzepiące jest to , że ci , których kochasz , nigdy nie oddalają się od ciebie. Zawsze będą przy tobie , gdy ich potrzebujesz , gotowi służyć radą czy pociechą. Nie musisz nawet ich wzywać , ponieważ dusze , które kochały cię w tym życiu , lgną do ciebie , mkną ku tobie z prędkością myśli , gdy wyczuwają najlżejsze zaburzenia w twojej aurze. Szybko poznają nowe możliwości służenia pomocą i podnoszenia na duchu tych których kochają. A wyczujesz ich pokrzepiającą obecność , jeśli jesteś naprawdę na nich otwarty....
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Śro Paź 15, 2014 15:09   

3 minuty https://www.youtube.com/watch?v=G0SLd9Kuv4c
Ostatnio zmieniony przez vvv Śro Paź 15, 2014 15:10, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
seanor

Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 249
Wysłany: Czw Paź 16, 2014 06:13   

To http://nt.interia.pl/rapo...iwa_block=tiles tylko potwierdza tekst z Epitafium.
 
     
gea

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 1354
Wysłany: Pon Paź 27, 2014 22:41   

Dojrzałam, aby napisać parę słów.
Nasz sąsiad z działki na wsi opowiedział mi pewną historię ze swojego życia. Czuwał z bratem przy umierającym ojcu. Na chwilę wyszli do ogrodu. Gdy wrócili, ojciec nie żył. Razem z bratem chciał przygotować ojca do pogrzebu- umyć, ubrać. Ojciec jednak był tak sztywny, że nie byli w stanie nic zrobić. Wtedy zaczęli do niego mówić i prosić, żeby pozwolił przygotować się do pogrzebu. I wtedy… jego ciało zwiotczało. Natychmiast wpisałam do wyszukiwarki: stężenie pośmiertne i… (Wiki) : „Stężenie pośmiertne powstaje zwykle około 2–4 godz. po śmierci, ale może powstać zaraz po śmierci, gdy osobnik wykonywał wcześniej intensywny wysiłek fizyczny, miał drgawki lub gorączkę. Zaczyna się od górnej połowy ciała, powoli obejmuje dolną, jest tym bardziej nasilone, im potężniejsze są mięśnie.
USTĘPUJE PO 3-4 DNIACH od śmierci …. Czyli stężenie nie miało prawa jeszcze ustąpić.
Rozmawiałam o „przemawianiu do nieboszczyka” z wieloletnim pracownikiem domu starców. Potwierdziła.
A więc człowiek nawet po śmierci nie jest tylko formą białka. Z jego ciała oddziela się świadomość – kwanty informacji– dusza. A informacja nigdy nie ginie.
http://www.youtube.com/watch?v=DdqmYTRFOcI

Po latach mieliśmy okazję spotkać się z koleżeństwem ze studiów. Siostra koleżanki (kardiolog) powiedziała, że parę razy była świadkiem, gdy osoba uznana za nieżywą- wróciła do świata żywych. Pewien staruszek po godzinie leżenia jako nieboszczyk w szpitalu, nagle się obudził, ubrał i sobie poszedł. Tak więc teraz rozumiem te 2 godziny zostawiane dla upewnienia, że człowiek naprawdę umarł. Tak nam powiedziano w zakładzie pogrzebowym. Po stwierdzeniu zgonu czeka się jeszcze 2 godziny.
Niespodzianki z ożywianiem nieboszczyków są wytłumaczalne wg. nowego paradygmatu.
Zdecydowałam się napisać w tym temacie po usłyszeniu fragmentu reportażu. Kobieta napisała o swoich doświadczeniach w pracy „funeralnej”. O pracownikach tej branży. Która to branża się bardzo zmieniła. Podpitego grabarza w waciaku i zabłoconych walonkach zastąpił profesjonalnie wyglądający i zachowujący się parownik w garniturze i rękawiczkach. Kobieta rejestrowała- opisywała zwyczaje, zachowanie tych ludzi w stosunku do rodziny i „potem” w pracy z nieboszczykiem. Przy dorosłych nieboszczykach zachowanie było „na luzie”. Żarty typu „czym się różni długopis od trumny- wkładem”.
Jednak w obliczu śmierci dzieci zachowanie jest poważne. Tę śmierć pracownicy pogrzebowi „oswajają” rozmawiając…
A w radiu audycja o hospicjum. Jakie to dla mnie rozpaczliwie smutne. Ludzie umierają z powodu gromadzenia przez lata negatywnych uczuć: złości, strachu, obrzydzenia, rozłąki, utraty i …osamotnienia. W momencie, gdy się te sprawy od nich oddalą, przestaną ich męczyć. Pomaga im w tych bolesnych przenosinach na tamten świat farmacja.
Byłam w momencie śmierci mojego dziadka. Zmarł na udar, gdy córki się w końcu wyprowadziły razem ze swoimi problemami i wreszcie miał święty spokój.
Znalazłam odpowiedź na jeszcze jedno pytanie „dlaczego”. Dlaczego nikt nie zastanawia się nad swoim zachowaniem, swoimi problemami. Dlaczego idzie koleiną i myśli jednokierunkowo. Zupełnie jak w złośliwej definicji demokracji : Żryjmy g ówno. Miliony much nie mogą się mylić”. Wszyscy tak samo. Jak mówi to Józef Kossecki (cybernetyk)- myślenie prętowe. A ja określam „tunelowe”. Bo z tego tunelu wyjść nie można. Z tego co zauważyłam, to jest często efekt który ja nazywam : „kochany synuś swojej mamusi” oraz „kochana córeczka swojego tatusia” „Beserwyserstwo” na skutek wpierania w dziecię, że jest mądre. Całe szczęście, że nigdy nie usłyszałam od ojca, że jestem mądra. Jeszcze bym w to uwierzyła. A tak -to wiedziałam, że muszę walczyć o wydobycie się z problemów, o wiedzę, żeby nie zginąć, żeby dać sobie radę. Szkoda, że wiedza jest tak bolesna i zostałam z nią sama. Okazuje się, że wiedza jest tylko skarbem dla mnie. Szkoda.
_________________
gea
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Pon Paź 27, 2014 23:04   

Czytajmy internet, setki milionów piszących nie mogą się mylić.

Jak można się mylić, to tak jakby powiedzieć,
że kropla deszczu spadła w niewłaściwym miejscu,
miejsce było właściwe, skoro zostało zauważone.
:medit:
 
     
seanor

Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 249
Wysłany: Sob Lis 01, 2014 03:38   

Zdjete z facebooka:
TAM http://www.interia.tv/wid...tronie-w… JEST MÓJ DOM...jak w Epitafium Krysi(Poznaj Prawdę... http://www.jedzoptymalnie.pl/epitafium.html

http://www.interia.tv/wid...prz,vId,1587508

Zatem...nie tylko w pamieci...
 
     
gea

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 1354
Wysłany: Sob Lis 01, 2014 21:52   

"Świadomość nie funkcjonuje w świecie materialnym"

Nie ma znaczenia, czy ktoś jest ateistą, czy jest wierzący. U istotnej grupy pacjentów występują pewne doświadczenia, których nie można mylić z halucynacjami, bo halucynacje występują wtedy, kiedy mózg funkcjonuje - mówi dr Pim val Lommel (Dzień Dobry TVN/x-news).
http://www.interia.tv/wid...nteriatv_wiecej
_________________
gea
 
     
dominika11111

Dołączył: 05 Wrz 2014
Posty: 6
Wysłany: Czw Lis 06, 2014 20:45   

ja nie myśle o śmierci, chyba na to nie mam czasu


-------------------
cena kursu na operatora żurawia wieżowego
 
     
RyszardA 

Wiek: 54
Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 125
Wysłany: Czw Lis 06, 2014 22:44   

dominika11111 napisał/a:
ja nie myśle o śmierci, chyba na to nie mam czasu


-------------------
cena kursu na operatora żurawia wieżowego

A szkoda bo siedząc w kabinie żurawia wieżowego jesteś bliżej Boga.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved