Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
How to meditate?
Autor Wiadomość
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 19:01   How to meditate?

http://www.youtube.com/watch?v=ksLnbmSa6TM
http://www.youtube.com/wa...B4nKlxwaMU&NR=1
http://www.youtube.com/wa...TGr8DWatck&NR=1
http://www.youtube.com/wa...-nOfacWVJA&NR=1
http://www.youtube.com/wa...unftXlm6Hc&NR=1

Spanie jest świadomą medytacją, medytacja jest świadomym spaniem, we śnie otrzymujemy ograniczoną energię, w medytacji otrzymujemy obfitośc energii. Ta energia wzmacnia moc ciała, umysłu, intelektu. Otwiera drzwi do naszego szóstego zmysłu i dalej... Z tą zwiększoną energią poprzez medytację będziemy zrelaksowani.
http://www.youtube.com/wa...Hc&NR=1#t=4m16s :hihi:

Ogólnie bardzo fajnie przedstawiony cały cykl medytacyjny. :-) spróbuje , moze uda mi sie osiagnac "trzecie oko" nie mówiąc o reszcie... :x
Ostatnio zmieniony przez Molka Pon Lut 28, 2011 19:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 19:33   

Widzę, że mocno się wzięłaś za ćwiczenia relaksacyjne :viva:
 
     
Dietetyk_333v 


Pomógł: 2 razy
Wiek: 47
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 89
Skąd: Opolszczyzna
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 19:36   

Mnie sen wcale nie relaksuje, zawsze jestem i tak nie wypoczęty, a śpię mało ^^ śmiesznie to zabrzmi, z braku czasu :)

Moja osobowość nie dała by rady medytacji, nie jest to dla mnie zresztą.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 19:43   

każda osobowość daje radę medytacji

medytacja to zwyczajny świadomy oddech bez szumu mentalnego, najlepiej oddech przeponowy z długą (30-60 sekund) przerwą po wydechu

nie dasz rady zrobić dwóch powolnych świadomych oddechów dziennie? na spacerze w lesie? patrząc na chmury? wolne żarty
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 19:48   

w ogóle "medytacja" to przyjęte zachodnie określenie wprowadzające w błąd

w czasie tej praktyki nikt nad niczym nie "medytuje"

chodzi paradoksalnie o coś przeciwnego - wyłączenie przepracowanego, gadającego do siebie umysłu choćby na chwilę
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Pon Lut 28, 2011 20:11, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 19:52   

RAW0+ napisał/a:
Widzę, że mocno się wzięłaś za ćwiczenia relaksacyjne :viva:


chce sprawdzic na własnej skórze.... :-D
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 19:55   

Waldek B napisał/a:
w ogóle "medytacja" to przyjęte błędnie zachodnie określenie wprowadzające w błąd

w czasie tej praktyki nikt nie "medytuje"

chodzi paradoksalnie o coś przeciwnego - wyłączenie przepracowanego, gadającego do siebie umysłu choćby na chwilę


no własnie na tym filmie jest to fajnie pokazane, to wyciszenie umysłu, myśli, o to tak naprawde chodzi, tylko wtedy energia kosmiczna jest w stanie oczyscic , udrożnic wszystkie kanały energetyczne przywracając zdrowie i siłe.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 20:06   

Dietetyk_333v napisał/a:
Mnie sen wcale nie relaksuje, zawsze jestem i tak nie wypoczęty, a śpię mało ^^ śmiesznie to zabrzmi, z braku czasu :)

Moja osobowość nie dała by rady medytacji, nie jest to dla mnie zresztą.

dlatego ze spisz mało to jestes niewypoczety... błedne koło.... sen to bardzo wazna sprawa, nie wolno zaniedbywac tak waznej funkcji fizjologicznej...
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 20:12   

Molka napisał/a:
dlatego ze spisz mało to jestes niewypoczety... błedne koło.... sen to bardzo wazna sprawa, nie wolno zaniedbywac tak waznej funkcji fizjologicznej...

Śpie mało wstaje nie wypoczęty, śpie dużo wstaję nie wypoczęty, śpię 8h wstaję niewypoczęty. Dbam o dietę wstaję niewypoczęty, nie dbam o dietę wstaję niewypoczęty. Jestem w celibacie wstaję niewypoczęty, nie jestem w celibacie wstaję niewypoczęty. Ćwiczę wstaję niewypoczęty, nie ćwiczę wstaję niewypoczęty. Budzę się sam, budzi mnie budzik, etc. etc. etc.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 20:13   

można spać bardzo mało jeśli się oddycha raz na minutę, dwie, ale to wyższa szkoła jazdy
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 20:14   

iliq napisał/a:

Śpie mało wstaje nie wypoczęty, śpie dużo wstaję nie wypoczęty, śpię 8h wstaję niewypoczęty. Dbam o dietę wstaję niewypoczęty, nie dbam o dietę wstaję niewypoczęty. Jestem w celibacie wstaję niewypoczęty, nie jestem w celibacie wstaję niewypoczęty. Ćwiczę wstaję niewypoczęty, nie ćwiczę wstaję niewypoczęty. Budzę się sam, budzi mnie budzik, etc. etc. etc.


super motywacyjne powody by zacząć medytować :-)
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 20:16   

iliq napisał/a:
Molka napisał/a:
dlatego ze spisz mało to jestes niewypoczety... błedne koło.... sen to bardzo wazna sprawa, nie wolno zaniedbywac tak waznej funkcji fizjologicznej...

Śpie mało wstaje nie wypoczęty, śpie dużo wstaję nie wypoczęty, śpię 8h wstaję niewypoczęty. Dbam o dietę wstaję niewypoczęty, nie dbam o dietę wstaję niewypoczęty. Jestem w celibacie wstaję niewypoczęty, nie jestem w celibacie wstaję niewypoczęty. Ćwiczę wstaję niewypoczęty, nie ćwiczę wstaję niewypoczęty. Budzę się sam, budzi mnie budzik, etc. etc. etc.

w tak młodym wieku? to co bedzie za 20 lat iliqu? :-) moze żyjesz zbyt szybko? ... używki?
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 20:18   

Waldek B napisał/a:
można spać bardzo mało jeśli się oddycha raz na minutę, dwie, ale to wyższa szkoła jazdy

no właśnie, każdy potrzebuje różną ilosc czasu na sen, wydaje mi się że to zależy od tego, jak wygląda życie na jawie...
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 20:19   

Nie, nie, nie. Żadnych leków, żadnych używek, mam tak odkąd pamiętam. Nawet jak bardzo dbałem o zdrowie. U mnie to najprędzej może z psyche wynikać. Jednak tak czy inaczej lepiej mi się funkcjonuje jak śpię mniej.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 20:20   

iliq napisał/a:
nie wypoczęty

Może taka Twoja natura :) Pewnie masz taki być i już :D

Ja też rzadko kiedy wstaję wypoczęta, ale mówię Dzieńdoberek światu i do przodu :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 20:28   

Molka napisał/a:
Nio utworek ciekawy ale medytuje się w zupełnej ciszy. :shoot:

Odpowiem tutaj, coby Tomka nie zdenerwować :)

Ja potrafię w każdych warunkach "się wyłączyć" w sensie skupić się na SOBIE, bo o to chyba chodzi w medytacji (?)
:x
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 20:28   

Waldku muszę Ci przyznać że medytacji nie testowałem na to żeby lepiej sypiać. Pamiętam że jak medytowałem to miałem o wiele lepszą samokontrolę. Obecnie samokontroli mi starcza tylko na to żeby iść na siłkę, wszystko inne leży. Kiedyś 45 min siedziałem, bolało jak cholera ale postanowiłem więc tak siedziałem.

Swoją drogą podczas takiego medytowania płakałem, przeszywała mnie złość z agresja, potem jeszcze inne emocje, ciekawe doświadczenie nawet było. Waldku jakie radzisz rodzaje medytacji poza siedzeniem na przez 20 min przed pójściem spać.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 20:55   

siłka może być świetną medytacją! obieranie i jedzenie jabłka, rozciąganie ciała, noszenie wody, podlewanie roślin, bieg w lesie, czucie mięśni, oddechu, ziemi pod stopami, czucie zapachów drzew

odczuwanie złości i agresji też, jeśli skoncentrujesz się w 100% na samym ODCZUWANIU tej złości (bez myślenia o niej, o jej przyczynach, skutkach)

wszystko

pod warunkiem, że robiąc przysiad, nie fantazjujesz, że jesteś Randym Couture, nie myślisz o szkole, pracy, twarach, o tym, ze jesteś zmęczony rano i wieczorem albo, co chcesz jutro kupić :hihi:

zen to nie myślenie o sensie wszechświata podczas obierania jabłka

to samo obieranie

cokolwiek robisz robisz na 100%

tak proste, że aż trudne

ale czasem możliwe
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 21:05   

jak nie ma czasu to idealnym czasem na medytację będzie czas stania w kolejce w mięsnym, w autobusie, w korku

i świadome tam... po prostu oddychanie, choćby chwilkę

AKCEPTACJA tej chwili, BYCIE bez planowania i fantazjowania o przyszłości i wspominania, żałowania przeszłości

2 minuty wyłączenia analitycznego umysłu podczas stania w korku w ciasnocie i zaduchu odświeżają i odżywiają mi całą strukturę psychofizyczną bardziej niż godzina w rezerwacie, kiedy bez przerwy fantazjuję, knuję i nawijam do siebie w głowie

a po godzinie niemyślenia w rezerwacie jestem jak nowonarodzony :viva:
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
barb

Pomógł: 11 razy
Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 252
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 21:14   

Waldek B napisał/a:
siłka może być świetną medytacją!


Waldek B napisał/a:
pod warunkiem, że robiąc przysiad, nie fantazjujesz, że jesteś Randym Couture, nie myślisz o szkole, pracy, twarach, o tym, ze jesteś zmęczony rano i wieczorem albo, co chcesz jutro kupić :hihi:


Coś w tym jest, rosyjski spec od ciężarów Robert Roman trenuje swoich podopiecznych nakładając im opaski na oczy, ma to na celu wyłączenie się od świata zewnętrznego i skupieniu się na pracy własnego ciała podczas ćwiczeń.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Lut 28, 2011 21:21   

Jaki jest najwznioślejszy czyn, który może spełnić osoba? - Oddać się medytacji. Rzadko jednak widziano, by sam Mistrz oddawał się medytacji. Ciągle zajęty był przy pracach domowych i w polu. Spotykał się z ludźmi. Pisał książki. Podjął się nawet prowadzenia ksiąg rachunkowych klasztoru. - Dlaczego zatem spędzasz cały swój czas przy pracy? - Kiedy ktoś pracuje, wcale nie musi odrywać się od medytacji. :medit:
A. de Mello - "Minuta Mądrości"
:-)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Śro Mar 02, 2011 23:32   

Świeżutki artykuł z dziś: http://donmatesz.blogspot...indfulness.html
Chriss Kresser i Stephan Gueyent i Dr. Kurt G. Harris też sporo piszą na ten temat.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pią Mar 04, 2011 15:30   

Strasznie wkręciłam się w medytację, genialna sprawa :D . Zaczęlam od Jon Kabat-Zinn, który zsekularyzował całą sprawę, i trochę obadał do spółki z Davidsonem, i doskonale tłumaczy, o co biega. Więc zczaiłam teraz o co cho z tą "jednością z universum" :D i z "nieocenianiem", i dlaczego to działa, i że to nie ma nic wspólnego z różowymi okularami. Jednak nasi forumowi dobryści trochę mało przekonująco przedstawiają sprawę :P . No ale przede wszystkim to trza obadać samemu empirycznie.
Bardzo polecam audiobook Mindulness for Beginners - Jon Kabat Zinn
Do tego tutaj są wykłady z gógla:
- sesja medytacyjna (od 24 minuty): http://www.youtube.com/watch?v=3nwwKbM_vJc
- i zajawka, wyjaśnienie i dowody nałukowe: http://www.youtube.com/watch?v=rSU8ftmmhmw

I tu jest wstęp historyczny od Tygrysa z książki Harrington:
http://dl.dropbox.com/u/5...ja_fragment.doc
http://dl.dropbox.com/u/501933/medytacja2.doc
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Mar 04, 2011 16:24   

Ja tez sie wkrecilam, medytuje i nie narzekam, dzieki flo za linki. :-)
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Sob Mar 05, 2011 13:27   

Molka napisał/a:
medytuje

No właśnie Wioluś. Nie chcę się za bardzo wdawać teraz w dyskusję, bo najlepiej nie gadać na ten temat za dużo, nie bawić się w PR i nie teoretyzować, tylko posiedzieć na zadku i pomedytować... Ale np. medytacja jako trening "nieoceniania" imo sprowadza się do tego by nie oceniać binarnie, by nie szatkować, nie uprawiać szuflandii, lubie / nie lubię, czarne / białe, głupi / mądry, złysta / dobrysta, peowiec / kaczysta, młotek / elitariusz, my / oni, boooo... jak zauważyłam, samo to ma ogromny wpływ na odpowiedź układu nerwowego. I tym samym na zdrowie. I dalej też na reakcje, dialogi. To widać choćby na forum w dyskusjach. Czy w eksperymentach takich jak słynny "więźniowie" i "strażnicy" na univ. w Stanford.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Mar 05, 2011 13:48   

No na pewno to co napisałas jest prawdą, tylko to musi gdzies od srodka wypływac, samoistnie, inaczej sie nie da. Zdrowy człowiek, zdrowe reakcje... najwazniejsze by zdawac sobie z tego sprawe i działac.
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Sob Mar 05, 2011 14:04   

Molka napisał/a:
to musi gdzies od srodka wypływac, samoistnie, inaczej sie nie da. Zdrowy człowiek, zdrowe reakcje.

No właśnie nie jestem pewna czy ze środka. W Stanford wszyscy byli zdrowi. Zostali natomiast sztucznie sugestywnie ustawieni w nowej rzeczywistości. No mniejsza, mniejsza...
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Sob Mar 05, 2011 14:54   

_flo napisał/a:
Strasznie wkręciłam się w medytację, genialna sprawa :D . Zaczęlam od Jon Kabat-Zinn, który zsekularyzował całą sprawę, i trochę obadał do spółki z Davidsonem, i doskonale tłumaczy, o co biega. Więc zczaiłam teraz o co cho z tą "jednością z universum" :D i z "nieocenianiem", i dlaczego to działa, i że to nie ma nic wspólnego z różowymi okularami. Jednak nasi forumowi dobryści trochę mało przekonująco przedstawiają sprawę :P . No ale przede wszystkim to trza obadać samemu empirycznie.
Bardzo polecam audiobook Mindulness for Beginners - Jon Kabat Zinn


Kabat? Marcin kabat?

_flo uważaj bo wpadniesz jak śliwka w kompot i jak będziesz overmeditatet to dopiero będzie kłopot bo nigdzie nie ma jeszcze booków i audiobooków na temat jak laborować.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Sob Mar 05, 2011 14:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Mar 05, 2011 15:31   

_flo napisał/a:
Molka napisał/a:
to musi gdzies od srodka wypływac, samoistnie, inaczej sie nie da. Zdrowy człowiek, zdrowe reakcje.

No właśnie nie jestem pewna czy ze środka. W Stanford wszyscy byli zdrowi. Zostali natomiast sztucznie sugestywnie ustawieni w nowej rzeczywistości. No mniejsza, mniejsza...

Zostali ustawieni w nowej rzeczywistosci i ich zachowania nie były takie same, stwierdzono ze byli normalni, hm ciekawa jestem na jakiej podstawie?
Powiedziałabym tak, normalni w normalnych warunkach, w sytuacjach skrajnych ludzie reagują w sposób nieprzewidywalny nawet dla samych siebie...
Czy ktos z Was tutaj na forum byłby w stanie dokładnie opisac reakcje na jakąś mega eksremalną, trudną, zaskakujacą sytuacje? Czy jest to w ogóle mozliwe? Myśle że nie...
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Sob Mar 05, 2011 16:54   

rakash napisał/a:
jak będziesz overmeditatet to dopiero będzie kłopot bo nigdzie nie ma jeszcze booków i audiobooków na temat jak laborować

To jest oczywiście zaprezentowana typowa miskoncepcja dotycząca medytacji. 8)
"Mindfulness" czy jak kto woli świadome życie wymaga po stokroć więcej mentalnej pracy niż eskapizm, także eskapizm w formie stwarzania własnej ułudy rzeczywistoci poprzez ocenianie, o ironio. Waldek ładnie napisał: http://www.dobradieta.pl/...p=166765#166765
Przykładowo ćwiczenia fizyczne to zwykle medytacja, koncentracja. Kex. Zaangażowanie w pracę również.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Ostatnio zmieniony przez _flo Sob Mar 05, 2011 16:59, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Sob Mar 05, 2011 16:59   

Na tym poziomie temat się wyczerpuje. Niektórym medytacja rzeczywiście może być potrzebna, innym znowu może szkodzić.
_________________

 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Sob Mar 05, 2011 17:25   

Molka napisał/a:
Powiedziałabym tak, normalni w normalnych warunkach, w sytuacjach skrajnych ludzie reagują w sposób nieprzewidywalny nawet dla samych siebie...

Chodzi mi o to Wiola, że na przykład przed chwilą opisywałaś, że starasz się nie panikować jak masz blokadę oddechu, bo inaczej jeszcze bardziej się dusisz. No ja mam podobnie, np. nim bardziej myślę o tym, że mi zimno, tym bardziej lodowacieję. Tym bardziej walczę i stawiam oprór temu uczuciu, nie mogę postawić kroku. Wystarczy, że odpuszczę, że absorbuję po prostu samo wrażenie bez oceniania, i znowu idę w zimową noc bez skarpetek w balerinkach po parku :D
Oczywiście wzięte bezmyślnie i religijnie i bez relatywizmu może zahaczać o patologię i w ogóle mega toksyczność jak tu: http://www.dobradieta.pl/...p=166384#166384
Czasami trzeba walczyć, gorzej jak ktoś walczy non stop, ze wszystkim i ze wszystkimi, po prostu chodzi o równowagę, homeostazę.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Ostatnio zmieniony przez _flo Sob Mar 05, 2011 17:29, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Mar 05, 2011 18:36   

_flo napisał/a:
Molka napisał/a:
Powiedziałabym tak, normalni w normalnych warunkach, w sytuacjach skrajnych ludzie reagują w sposób nieprzewidywalny nawet dla samych siebie...

Chodzi mi o to Wiola, że na przykład przed chwilą opisywałaś, że starasz się nie panikować jak masz blokadę oddechu, bo inaczej jeszcze bardziej się dusisz. No ja mam podobnie, np. nim bardziej myślę o tym, że mi zimno, tym bardziej lodowacieję. Tym bardziej walczę i stawiam oprór temu uczuciu, nie mogę postawić kroku. Wystarczy, że odpuszczę, że absorbuję po prostu samo wrażenie bez oceniania, i znowu idę w zimową noc bez skarpetek w balerinkach po parku :D
Oczywiście wzięte bezmyślnie i religijnie i bez relatywizmu może zahaczać o patologię i w ogóle mega toksyczność jak tu: http://www.dobradieta.pl/...p=166384#166384


Z każdą chorobą jest tak , (właszcza gdy zaatakuje nagle i gwałtownie), że w pierwszym momencie przeraża, napawa starchem a nawet paniką, z czasem człowiek poznaje te wszystkie mechanizmy i uczy się reagowac na nie, oczywiscie kazda jednostka chorobowa wymaga indywidualnego podejscia ale nawet ludzie z rakiem z czasem sie oswajają , analizuja na spokojnie by zmobilizowac siły do podjecia sensownego rozwiazania tego problemu... strach, zbytnie skupianie sie na objawach nic nie daje, jeszcze nasila, tak jak mówisz lepiej obserwowac tak jakby z boku, tak jakby to nie dotyczylo nas samych, wtedy te wstretne objawy gdzies sie ulatniają...
Ostatnio zmieniony przez Molka Sob Mar 05, 2011 18:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 13:43   

Wiola napisał/a:
tak jak mówisz lepiej obserwowac tak jakby z boku, tak jakby to nie dotyczylo nas samych, wtedy te wstretne objawy gdzies sie ulatniają...


Moim zdaniem Flo pisała zupełnie coś innego.

Tak na marginesie zupełnie nie zgadzam się z tą wizją, by obserwować swoje cierpienie z boku, tak jakby nie dotyczyło nas samych..

Warto pociągnąc temat pacjentów onkologicznych.
Są dwa podejścia:
Od mniej więcej 30 lat wiadomo, że już samo mówienie o swoim cierpieniu pomaga, znacząco wydłuża średni czas życia, jak również zwiększa prawdopodobieństwo całkowitego wyleczenia.
Jako pierwszy wykazał to niejaki Spiegel, który nota bene był sceptykiem, i pierwotnie zaaranżował badanie w kontrze do podejścia egzystencjalnego do raka.

Cytat:

W roku 1980 Spiegel i Yalon (z jednym jeszcze współpracownikiem) rozpoczęli realizację projektu, który miał sprawdzić, czy grupowa psychoterapia przeprowadzona zgodnie z egzystencjalistycznymi koncepcjami Yaloma istotnie pomaga śmiertelnie chorym. O udział w badaniu poproszono osiemdziesiąt trzy kobiety z zaawansowanym (już z przerzutami) rakiem piersi. Pięćdziesiąt losowo wybranych z tej grupy zaproszono do udziału w półtoragodzinnych cotygodniowych sesjach terapii grupowej, podczas których zachęcano je, by szczerze opowiadały o swoich lękach i nadziejach. Kobiety uczyły się też prostych technik autohipnozy, co miało im ułatwić radzenie sobie z bólem i stresem (Spiegel miał też spore osiągnięcia w hipnozie klinicznej). Po roku badacze przeprowadzili kontrolę i okazało się, że w porównaniu z grupą, która poddana była wyłącznie standardowemu leczeniu, u chorych po terapii grupowej „znacznie rzadziej występowały wahania nastroju [...] kobiety lepiej radziły sobie z sytuacją i rzadsze były u nich reakcje lękowe"59.
Ten rezultat sam w sobie był bardzo wartościowy, ale Spiegelowi to nie wystarczyło. Skoro już miał w ręku odpowiednie dane, postanowił je wykorzystać do obalenia „fałszywych nadziei" tych wszystkich, których nazwał na własny użytek zwolennikami hasła „wygnaj raka"60. I tu Spie-
gela spotkała niespodzianka, po ponownym przeanalizowaniu danych odkrył bowiem, że udział w grupie wsparcia miał wpływ znacznie poważniejszy niż tylko poprawa nastroju i nauka lepszego radzenia sobie z chorobą. Uczestniczki terapii żyły dłużej! - średnio prawie dwa razy dłużej (36,6 miesiąca) niż chore z grupy kontrolnej (18,9 miesiąca)61. Co prawda, w chwili, gdy Spiegel wyliczał te statystyki, żyły już tylko trzy uczestniczki oryginalnego badania, ale wszystkie przeszły przez jego terapie grupowe.
Był to pierwszy w dziejach medycyny przypadek, gdy do testowania uzdrawiającej mocy więzi ktokolwiek posłużył się randomizowanym badaniem klinicznym (jak pamięta-
my, to „ideał" badawczy) i nic dziwnego, że innych naukowców po prostu zatkało. Raport z badań ukazał się w prestiżowym „The Lancet", a towarzyszył mu odredakcyjny komentarz, którego autor zalecał badaczom, by wzięli sobie za przykład „intelektualną uczciwość" Spiegela, a o jego metodologii wyrażał się w najwyższych superlatywach (Jest bez zarzutu"62). Z dnia na dzień nazwisko Spiegela zyskało sławę wśród chorych na raka, a on sam stał się przedmiotem „najwyższego szacunku"63. Bez wątpienia przyczyniła się do tego wrzawa, jaka wybuchła w prasie. „To cudowne badania - powiedział „Los Angeles Timesowi" jeden z kolegów Spiegela - a ich wynik dla mnie również był olbrzymią niespodzianką. Gdyby ktoś mnie wcześniej spytał, postawiłbym całą hipotekę własnego domu, że to niemożliwe"64. Niedługo potem Spiegel z kilkoma pacjentkami przyjął zaproszenie do programu „Oprah", a jeszcze parę lat później (w 1993) jego terapię grupową z admiracją zaprezentował Public Broadcasting Service w programie dokumentalnym Healing and the Mind. Tu właśnie, przed kamerami i na oczach milionów widzów dziennikarz Bill Moyers spytał Siegela: „Jeżeli te wyniki uda się powtórzyć, jak sądzisz, co to będzie oznaczało dla medycyny?". Spiegel odpowiedział bez wahania:
[...] Będzie to znaczyło, że musimy zupełnie zmienić definicję opieki zdrowotnej [...] Będzie to znaczyło, że leczenie to znacznie więcej niż zabieg fizyczny. Będzie to wreszcie sygnał, że lekarze i personel medyczny muszą naprawdę zatroszczyć się o chorego i muszą stworzyć coś w rodzaju grupy interwencyjnej, której celem jest uczyć pacjentów, jak najlepiej mogą radzić sobie z sytuacją, w jakiej się znaleźli. Czekają nas cudowne zmiany - przy niewielkich kosztach opieka zdrowotna zacznie pomagać ludziom żyć lepiej, a zapewne i dłużej65.


Drugie podejście, które absolutnie nie wyklucza się z poprzednim, o ile oczywiście nie mamy do czynienia z ekstremistami, radykałami, to wizualizacje, sesje medytacyjne, ćwiczenie asertywności.

http://dobradieta.pl/foru...p=154093#154093

Ogólnie taka uwaga:
Ze wszystkim trzeba ostrożnie.
Na przykład nadzieja jest porządana w kontekście choroby. Ktoś, kto już nie wierzy w to, że może wyjść na prostą ma w oczywisty sposób mniejsze szanse na sukces, gdyż jego układ odpornościowy będzie słabszy zamiast rosnąć w siłę.

Ale z drugiej strony nieadekwatna nadzieja też może zabić. Na przykład nieadekwatne przekonanie, że wyzdrowieję jutro, mając dajmy na to guzy wielkości pomarańczy może spowodować tylko tyle, że uskrzydlony wzbiję się w niebiosa, niczym "Ikarus", a następnie spadnę z wysokości na zadek, co niewątpliwie boli i nie pomaga w dojściu do zdrowia.

Tak samo może być z medytacją, transem. To mogą być pożyteczne, wartościowe metody, stosowane z umiarem i zdrowym rozsądkiem, bez skrajności i przesadyzmu.
Ale wystarczy do tego doczepić jakąś teologię, wystarczy przyjąć ortodoksyjny punkt widzenia: że wszyko to tylko przekonanie, że każda emocja jest efektem świadomej myśli, że trzeba się wyzbyć negatywnych emocji, że trzeba kochać wszystko i wszystkich... oraz, że gdy ktoś ci robi krzywdę, to jest to tylko historia, bo bez ofiary nie byłoby kata, i gdy zmienimy przekonanie i przestaniemy postrzegać się jako ofiarę zniknie kat, a my będziemy mogli dostrzec pozytywne strony całej sytuacji...
bla bla bla...
to wszystko można usłyszeć u tych guru, którzy wypaczają całą ideę medytacji. Moim zdaniem.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Ostatnio zmieniony przez zenon Nie Mar 06, 2011 13:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 13:47   

Kapitalny post Zenon!

Tomek
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 13:52   

zenon napisał/a:
gdy zmienimy przekonanie i przestaniemy postrzegać się jako ofiarę zniknie kat, a my będziemy mogli dostrzec pozytywne strony całej sytuacji...

Fajne.

Wracając do medytacji... Czasem (najczęściej w środkach komunikacji miejskiej) 'wyobrażam sobie', że na siebie patrzę z góry. Widzę siebie wokół innych ludzi... I to też jest medytacja :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
Ostatnio zmieniony przez Joannaż Nie Mar 06, 2011 13:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 15:21   

sinsemilla napisał/a:
Widzę siebie wokół innych ludzi... I to też jest medytacja

Według jakiej szkoły? Propriocepcja to też jest jeden ze zmysłów, który w sumie fajnie sobie uświadamiać...
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 15:26   

_flo napisał/a:
Według jakiej szkoły?

Mojej :) W tym zakresie, każdy ma swoją szkołę :D

A. de Mello wspominał o czymś takim.

_flo napisał/a:
propriocepcja
dobrze wiedzieć, że ma to definicję ;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
Ostatnio zmieniony przez Joannaż Nie Mar 06, 2011 15:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 15:35   

zenon napisał/a:
Wiola napisał/a:
tak jak mówisz lepiej obserwowac tak jakby z boku, tak jakby to nie dotyczylo nas samych, wtedy te wstretne objawy gdzies sie ulatniają...


Moim zdaniem Flo pisała zupełnie coś innego.

Tak na marginesie zupełnie nie zgadzam się z tą wizją, by obserwować swoje cierpienie z boku, tak jakby nie dotyczyło nas samych..

Zenek ja pewnie nie potrafie wyrazic tego precyzyjnie w słowach, chodziło mi o to i chyba kazdy psycholog powinien sie z tym zgodzic, zeby nie skupiac sie na objawach gdy mają miejsce, nie chodziło mi o to by odcinac sie od choroby czy nie zastanawiac sie nad przyczyną... nie o to mi chodziło..

chodzi mi o sam objaw który jest konkretną reakcją organizmu na pewne przeżycia ( w tym momencie mówie psychosomatycznych dolegliwosciach). jesli np mam dusznosci, czy kołatania serca, czy lęk to wg mnie skupianie sie na objawach niesamowicie nasila tą całą "karuzele", natomiast jeśli podejde do tego nie wiem jak to ując , powiem obojętnie, tak jakby ten objaw był czym zupełnie naturalnym, i powiedzmy zajmę sie czym innym ( nie mówie że to jest łatwe) , wówczas ten objaw jakby albo radykalnie się zmniejsza albo znika zupełnie...stąd to moje pewnie nie najtrafniejsze okreslenie, obserwacja z boku a nie nie bezpośrednie jakby angazowanie się emocjonalne w ten objaw chorobowy....

Rozmowa o chorobie z drugą osobą a skupianie się na objawach to zupełnie dwa odrębne zagadnienia.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 15:47   

Molka napisał/a:
jesli np mam dusznosci, czy kołatania serca, czy lęk to wg mnie skupianie sie na objawach niesamowicie nasila tą całą "karuzele", natomiast jeśli podejde do tego nie wiem jak to ując , powiem obojętnie, tak jakby ten objaw był czym zupełnie naturalnym, i powiedzmy zajmę sie czym innym ( nie mówie że to jest łatwe) , wówczas ten objaw jakby albo radykalnie się zmniejsza albo znika zupełnie...


Co tu się dzieje... :)

Molka, popraktykuj i zdaj relację...Choć mam nadzieję, że nie będziesz miała żadnych objawów :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 23:33   

Molka napisał/a:

chodzi mi o sam objaw który jest konkretną reakcją organizmu na pewne przeżycia ( w tym momencie mówie psychosomatycznych dolegliwosciach). jesli np mam dusznosci, czy kołatania serca, czy lęk to wg mnie skupianie sie na objawach niesamowicie nasila tą całą "karuzele"


No tak, taką sytuację możemy mieć przy ataku lęku panicznego.

Wkrętka na poziomie poznawczym.


opis:
Cytat:

Celia pracowała w barze McDonalcTs, gdy po raz
pierwszy doznała napadu paniki. Było to dwa dni
przed jej dwudziestymi urodzinami. Podając klien-
towi kanapkę, przeżyła najgorsze doświadczenie
w swoim życiu. Miała wrażenie, że pod jej stopami
otwiera się ziemia. Serce zaczęło jej walić, czuła,
że się dusi, zalewała się potem i była pewna, że ma
zawał i umiera. Po około dwudziestu minutach mę-
czarni panika ustąpiła.
Roztrzęsiona wsiadła do samochodu i wróciła do
domu. Ku rozpaczy swojej matki Celia nie wychodzi-
ła z domu przez następne trzy miesiące. Od tej pory
w każdym miesiącu zdarzały jej się mniej więcej trzy
napady lęku. Nigdy nie wiedziała, kiedy nadejdą.
Bliższe spojrzenie na objawy Celii pozwala wy-
różnić wśród nich dwie grupy. Pierwsza dotyczy
myśli i uczuć. W czasie napadu Celia czuje przera-
żenie, zawroty głowy i słabość. Czasami wydaje jej
się, że to wszystko nieprawda i że popada w obłęd.
Za każdym razem myśli, że umiera. Druga grupa to
dramatyczne objawy cielesne. Tempo pracy serca
podwaja się, ciśnienie krwi rośnie, Celia zalewa się
I potem. Czuje ból w piersi i duszności.
Na poziomie biologicznym analiza skupia się na
objawach cielesnych: palpitacjach serca i bólu
w klatce piersiowej. Na poziomie psychologicznym
skupia się na objawach poznawczych: na przekona-
niu Celii, że doznała zawału. Psychologowie doszli
jednak do wniosku, że żaden rodzaj objawów nie
występuje w izolacji, lecz zachodzi pomiędzy nimi
wzajemne oddziaływanie.


W powyższym przykładzie (wziętym z książki) mechanizm jest oczywisty. Jest pewien stan fizjologiczny, który jest punkem wyjścia, a dalej mamy błędne koło.
Nie mamy wątpliwości jak zareaguje ciało na myśl "to jest zawał serca". Czy po takiej myśli poczujemy się zrelaksowani, czy może oblejemy się zimnym potem a nasze serce zacznie szybciej bić?
No i dalej wygenerowane pod wpływem myśli objawy zostaną zinterpretowane jako potwierdzenie tej czarnej myśli, co znowu wywoła reakcję emocjonalną, która wejdzie w ciało itd.
Potem, po takim epizodzie nawet najmniejsza niedyspozycja może wywołać reakcję lękową i sprzężenie zwrotne doprowadzające do ataku paniki.
Oczywiście - rozpatrujemy tu specyficzną sytuację, zakładamy,, że przyczyną ataków nie jest dajmy na to molestowanie czy inna trauma, Nie każdy atak lęku panicznego jest zjawiskiem na poziomie czysto poznawczym, oddziaływaniem tylko i wyłącznie fizjologii, myśli i emocji.


Molka napisał/a:

natomiast jeśli podejde do tego nie wiem jak to ując , powiem obojętnie, tak jakby ten objaw był czym zupełnie naturalnym, i powiedzmy zajmę sie czym innym ( nie mówie że to jest łatwe) , wówczas ten objaw jakby albo radykalnie się zmniejsza albo znika zupełnie...stąd to moje pewnie nie najtrafniejsze okreslenie, obserwacja z boku a nie nie bezpośrednie jakby angazowanie się emocjonalne w ten objaw chorobowy....


W tak skrajnej sytuacji jak w powyższym książkowym opisie nie sposób zająć się czymś innym i zignorować objawów, to jest po prostu zbyt silny lęk.
To co m.in. może pomóc, to zmiana przekonań, poznanie mechanizmu i zwyczajna wiedza na temat zawałów, czy dolegliwości których się obawiamy.

Na przykład:
ile miałem takich epizodów?
Dajmy na to 20.
Ile razy umarłem?
ani razu.

Na czym polega zawał? Czy wtedy człowiekowi przyśpiesza serce i bije niczym młot pnełmatyczny?
Nie, wręcz przeciwnie, objawy są zupełnie inne.
Większość osób doświadczających zawału czuje się słabo i jest otępiała, a nie pobudzona w sposób jaki jest w powyższym opisie.

Dodatkowo poznajemy mechanizm błędnego koła, na czym krok po kroku polega ta wkrętka.

Umiejętność zbijania myśli, które napędzają mechanizm lęku panicznego jest w nieoceniona, pozwala przerwać błędne koło, redukuje lęk, redukuje poczucie braku kontroli nad sytuacją, i z czasem osoba, która na tego rodzaju ataki cierpi nauczy się z nimi radzić.
To oczywiście wymaga czasu, ja w tym momencie bardzo upraszczam, bo chcę podpasować to pod temat .

Po prostu uważam, że pewnych myśli czy emocji nie sposób ot tak zignorować, nie możemy ich wyrzucić do śmietnika, czy schować do kieszeni. Nawet jeśli skupimy uwagę na oddechu, jakimś punkcie w przestrzeni, czy zagłuszymy nieporządane myśli dialogiem wewnętrznym - jeśli obawy nie zostały rozwiane, są w dalszym ciągu bez wyjaśnienia - powrócą niczym bumerang.

Tutaj wiele można czerpać z nurtu poznawczego w psychoterapii, myślę, że jest to najbliższe medytacji podejście w psychologii.




Odnośnie medytacji:
Moim zdaniem można wiele czerpać z tej metody, sam zupełnie nie jestem kumaty, więc nie zejdę z poziomu ogólników.
Do tej pory od medytacji odstraszały mnie pewne radykalne jej formy.
To co jestem w stanie zaakceptować, to taką świecką medytację, oderwaną od religii, bez jakichś new age'owych wstawek, channelingów, łączenia się z innymi wymiarami, poprzednimi wcieleniami, kosmitami, wychodzeniem z ciała, etc

W ogóle wielokrotnie medytowałem, zupełnie nie nazywając tego w ten sposób. Bo czym niby jest słuchanie muzyki, czy leżenie obok bliskiej nam osoby i wsłuchiwanie się w rytm jej serca?
Czym jest niby samotny spacer po lesie czy parku , nasłuchiwanie świegotu ptaków, delektowanie się zapachem leśnego runa, łąki, szum strumienia?
To wszystko to medytacja. Każdy przeżył tego rodzaju sytuacje, medytacja rozumiana tak, jak ja ją pojmuję to naturalny stan doświadczany przez każdego człowieka.
Taki reset dla mózgu, detox, delektowanie się tym co tu i teraz.



PS.
Miałem jakieś 6 lat temu szum w uchu. Niegroźna rzecz, prawdopobodnie w wyniku infekcji nosogardzieli i później zapalenia ucha uszkodzone zostały komórki odpowiedzialne za wzmacnianie sygnału już w uchu wewnętrzym (taka była późniejsza diagnoza).
Byłym badany przez audiologów, i mam ponadprzeciętny słuch, bez żadnych zaburzeń.
No, ale te kilka komórek, z których nie dochodził sygnał było przyczyną szumu. Po prostu mózg brak sygnału interpretował jako szum.

Przestraszony tym szumem poszedłem do laryngologa, to był pierwszy lekarz u którego w tej sprawie byłem. I on rzucił jakąś jednostką chorobową, zastanawiając się na głos, czy to przypadkiem nie to. Wróciłem do domu, wklepałem tę nazwę w google, i o zgrozo - to była nazwa choroby, w efekcie której traci się słuch.
Dodajmy do tego, że mam słaby wzrok.
I tak oto sam doświadczyłęm niezłej wkrętki, wszystko przez lekarza debila, który nie ma chyba pojęcia o podstawach psychologii.

Miałem wtedy niezłą schizę. Koncentrowałem uwagę na tym lewym uchu. I wszystko, dosłownie wszystko interpretowałem jako patologię i pogłębiający się problem.
Na przykład przebywając w pomieszczeniu, gdzie była świetlówka - ja zawsze słyszę świetlówki, nawet w głośnym tramwaju. Zamiast uznać to za zdrowy objaw, a wręcz za oznakę ponadprzeciętnego słuchu - bo wiele osób nie słyszy tak subtelnego pisku, a tak wysokiej częstotliwości - dla mnieto był wyzwalacz czarnych myśli.
Czy to aby na pewno świetlówka? a może to mój szum? może się pogłębił
i dajmy na to jadąc tramwajem, skupiałem się na tym pisku, i godzinę po tym jak już z niego wysiadłem dalej słyszałem to badziewie dzwoniące w uszach.
A więc to nie była świetlówka, tylko to mój defekt, no bo przecież od godziny tej świetlówki nie ma w moim pobliżu.

itd.

Na szczęście trafiłem na dobrą, ciepłą, kompetentną lekarkę, audiologa, która kumała mechanizmy psychosomatyczne.

Zrobiła mi komplet badań, pokazała wykresy, gdzie była też naniesiona norma, i powiedziała jaka jest jej diagnoza, że wszystko ok, słuch ponadprzeciętny, nie ma ryzyka.
Wyjaśniła mi cały mechanizm, oraz wspólnie doszliśmy do tego, że ten cholerny szum słyszę wtedy, gdy się na nim skupiam, oraz gdy jest zupełnie cicho.
Nauczyłem się nie skupiać się na tym, i to nie na siłę, tylko po prostu zrozumiawszy mechanizm nie było takiej obsesyjnej potrzeby, by się na tym koncentrować. Bo nie czułem się zagrożony.
Druga sprawa, to nie dopuszczałem do siebie ciszy. Np zasypiałem przy cicho włączonej płycie z szumem wodospadu.

I przeszło. Mózg przestał zauważać ten drogny brak sygnału.
habituacja. W myśl teorii informacji - mózg ignoruje sygnały na których nie skupiamy uwagi i które są ciągle niezmienne. Bo nie dostarczają nowych informacji.

W każdym razie - kończąc posta - to słuchanie szumu wodospadu z płyty za 12 zł, kupionej w markecie, to też była swego rodzaju medytacja. Medytacja, która pozwoliła mi się uwolnić od czegoś, co stanowiło dla mnie duży problem i obciążenie psychiczne.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Ostatnio zmieniony przez zenon Nie Mar 06, 2011 23:52, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 23:52   

zenon napisał/a:
Na czym polega zawał? Czy wtedy człowiekowi przyśpiesza serce i bije niczym młot pnełmatyczny?
Nie, wręcz przeciwnie, objawy są zupełnie inne..

Niestety, ale zimne poty, przyśpieszona akcja serca i atak lęku, są jednymi z charakterystycznych objawów (poza bólami) towarzyszących zawałowi. Problem w tym, że są to też kluczowe symptomy nerwicowe. Różnica jest taka, że nerwicowiec po wysiłku poczuje się znacznie lepiej, zaś chorego na miażdżycę, wysiłek przyprawi o ból.

Tomek
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Pon Mar 07, 2011 00:11   

to pomłotkowałem, dzięki za sprostowanie.

Ale idea jest dalej ta sama.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Mar 07, 2011 00:22   

ja mialam czesto takie skretobole w klatce, dusznosc, ciezar na piersiach i przeponie i ogromny scisk, do tego atak leku, nic nie pomagalo, ani latanie do okna ani lezenie ani oddechy ani rozbieranie sie.

co do medytacji to bym z checia kupila kasete z cisza, tak mi jej brak.
A jeszcze kiedys, jakmieszkalam sama nie lubilam jej slyszec, po wejsciu do domu od razu wlaczalam muze lub tv. Nie umialam zasypiac w ciszy, mieszkalam przy centrum i lubilam otworzyc okno i zasypiac przy szumie miasta, to mnie uspokajalo i czulam sie bezpieczna zasypiajac. Co dziwne nie zasnelabym przy tykajacym glosno zegarze, zawsze wyjmowalam bateria albo wynosilam do innego pokoju.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Mar 07, 2011 09:38   

zenon napisał/a:
W każdym razie - kończąc posta - to słuchanie szumu wodospadu z płyty za 12 zł, kupionej w markecie, to też była swego rodzaju medytacja. Medytacja, która pozwoliła mi się uwolnić od czegoś, co stanowiło dla mnie duży problem i obciążenie psychiczne.

Bardzo lubię Ciszę...
Dlatego sobie ostatnio pomyślałam, że zamieszkam kiedyś przy wodospadzie ;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Pon Mar 07, 2011 14:16   

W medytacji – pojmowanej jako koncentracja na „tu i teraz” – widzę same pozytywy. Pod warunkiem, że dotyczy ona również wczucia się w mniej przyjemne stany ducha i nie polega na rozpraszaniu ich za wszelką cenę, bo nie dość, że w ten sposób powrócą, to nie zostaną wykorzystane w samorozwoju, a o to chyba medytującemu chodzi. Według mnie, sprowadza się to zwyczajnie do czujności, obserwacji swoich uczuć i naturalnego ich przeżycia.

Czym innym będzie wizualizacja mająca na celu wprowadzenie się w pożądany przez siebie stan. Już samo dążenie do oderwania się od rzeczywistości brzmi niebezpiecznie. Trudno powiedzieć, czy profity z wizualizacji przeważą długofalowe efekty odcinania się od nierozwiązanych sytuacji.

Jednak nawet ta metoda może działać „na złość” jej użytkownikowi. Odczułam to na własnej skórze około 10 lat temu, próbując wizualizacji. Inspirowana chyba filozoficznym Frommem, bo na pewno nie szukającą konkretów - Karen Horney, a pomiędzy tymi autorami wtedy balansowałam.
Zdecydowałam, że idealne będzie przywołanie ogromnego pomarańczowego pola zasianego nagietkami, które trafiały potem do Herbapolu (to jest właśnie calendula ;) _flo). Jako kilkuletnia dziewczynka zbierałam je razem z rodzeństwem w ramach wakacyjnej rozrywki. Wizualizując ten – zdawałoby się - sielankowy obraz, wpadłam w atak płaczu. O czymś podobnym pisał niedawno iliq.

Nie miałam pojęcia co się dzieje, nie umiałam tego wytłumaczyć. Czyżby tylko wspomnienie lepiących się do rąk kwiatów? Może jednak dla dziecka to nie była do końca zabawa, a obowiązek ponad jego siły nałożony przez babcię?
Ta sytuacja wskazuje mi na podobieństwo wizualizacji do hipnozy. Czy w takim razie to jest dobre dla kogoś, kto nie jest gotów na podobne reakcje u siebie? Chyba nie bez powodu podświadomość dozuje nam dostęp do swojej tajnej bazy danych. Jak gdyby istniała po to, by jej świadomie użyć, kiedy już zakodowane informacje staną się do zniesienia dla ich nosiciela.

Niepokój quasi-zawałowy nasunął mi skojarzenie ze „strachem egzystencjalnym”, specyficznym rodzajem niepokoju bez wyraźnej przyczyny. Dziwne, ale chyba się od niego uwolniłam i zbiegło się to z procesem uwalniania się od wszelkiego typu autorytetów. Zauważam też, że ostatnio nie wytrącają mnie z równowagi dawne moje „kozły ofiarne”, nawet kiedy są nabuzowane maksymalnie. Czyżby to kojący efekt medytacji na DD? :P W końcu każdy tu pisze, by otwarcie (może nie każdy od razu otwarcie) wyrazić siebie, niejako potwierdzić swoje przekonania. Trochę tak, jak reżyser robi to w swoim filmie :D Być może głównie o „potwierdzenie siebie” chodzi w medytacji?
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
Ostatnio zmieniony przez Sana Czw Mar 10, 2011 00:52, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Czw Mar 10, 2011 18:37   

Sana napisał/a:
Być może głównie o „potwierdzenie siebie” chodzi w medytacji?

Dzięki Sana za wpis.
Chciałabym jeszcze nawiązac do tego co się w tym wątku przewijało, ... medytacja to nie jest odwracanie uwagi od nieporządanych myśli poprzez, powiedzmy, skupianie się na oddechu. To by była wręcz antyteza tego stanu umysłu.

Medytacja pozwala otworzyć się na i przywitać bez oceniania myśli i uczucia. To jest bardzo pomocne zdrowotnościowe podejście według mnie, bo w ten sposób właśnie łatwiej można sobie uświadamiać to co niewygodne, myśli i emocje nie wpadają do worka na pozytywne i niegatywne, i nie ulegają wyparciu czy innym mechanizmom obronnym. Można też wtedy zdecydować świadomie co chcemy zrobić z tą "emocją", i czy uchylić pokrywkę i gdzie i jak. Nie ma też efektu podkręcanie gazu (metafora garnka, ˆˆTygrys), mniej jest tworzenia "światów równoległych", jest tylko to co jest. W tym kontekście, z punktu widzenia takiego "monka" buddysty większość społeczeństwa cierpi na schizofrenię i ADHD w jednym. :)

No poza tym wsłuchiwanie czy wczuwanie się w oddech samo w sobie to jest tylko i aż trening (bardzo pomocny), który owszem, przy okazji działa genialnie oczyszczająco.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Ostatnio zmieniony przez _flo Czw Mar 10, 2011 18:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Czw Mar 10, 2011 18:52   

Zdecydowanie buddyzm wiele opracował technik które pozwalają załagodzić ból (każego rodzaju) i sobie z nim radzić w miarę ekologiczny sposób. Być może dlatego że to wegetarianie? :D
W każdym razie, takie podejście stoi raczej w opozycji do "zachodniego" sposobu na życie, podejścia "there are no problems, there are only solutions". Jakkolwiek ze wszystkiego można czerpać lekcję, dobrze sobie uświadamiać, że owszem istnieją sytuacje bez wyjścia.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Ostatnio zmieniony przez _flo Czw Mar 10, 2011 19:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 11, 2011 15:48   

wegetarianie jedzący surowe żołtka?

Kabat-Zinn spoko :)

thx za linka
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Pią Mar 11, 2011 17:02   

Nooo nie wiem w sumie, różnie chyba u nich jest, w zależności od szkoły / sekty. Zajrzawszy do wiki - ponoć sekty japońskie akceptują mięso. Zasadniczo buddyzm jako religia mnie średnio interesuje. O tyle o ile ma coś wspólnego z polityką. Sami zresztą próbują rozłączyć te dwa światy, dowodem dzisiejsze doniesienia o Dalai Lama.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Pią Mar 11, 2011 17:40   

Nie da sie tego rozlaczyc, religia to polityka, a polityka to religia.
_________________

 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Mar 16, 2011 18:38   

http://www.youtube.com/watch?v=ZQWfMgFtToo
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Gospodarstwo Ekologiczne Anada Margi Karkonosze
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 18:36   

http://www.sundo.org.pl/w...CFc1jfAodGjjFdg

Na zaproszenie naszej Akademii w maju 2011r. przybędzie koreański Mistrz Jae Sheen Yu , który poprowadzi warsztat w Warszawie w dn. 14-15 maja -sobota-niedziela ( w godz. 10.00-18.00).
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Mar 18, 2011 18:45   

Trening autogenny Schultza
http://republika.pl/samadi/trening_autogenny.htm

Metoda i trening Jacobsona
http://www.republika.pl/samadi/rart107.htm
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Nie Mar 20, 2011 14:18   

Zainspirowana wpisami w wątku "okazjonalne odstępstwa" wklejam Mello z "Przebudzenia" o ciekawej medytacji. POLECAM!!

"Często powtarzam, że na to, by żyć naprawdę, trzeba najpierw umrzeć. Najpierw należy wyobrazić sobie siebie w grobie, by uzyskać przepustkę do życia. Wyobraź sobie, że leżysz w trumnie, w dowolnej pozycji. W Indiach umarli mają podkurczone nogi. Zdarza się, że w tej pozycji niesie się ich na stos. Czasami jednak leżą. A więc wyobraź sobie, że umarłeś i leżysz martwy. A teraz spójrz na swoje problemy z tej perspektywy. Czyż wszystko nie ulega zmianie?
Cóż za wspaniała medytacja. Jeśli masz na to czas, powtarzaj ją codziennie. Może brzmi to niewiarygodnie, ale przywróci ci to życie.
[...]
Ludzie wyznają błędny pogląd, według którego życie oznacza utrzymywanie ciała przy życiu. A więc pokochaj myśl o śmierci, pokochaj ją. Powracaj do niej ciągle. Myśl o tym, jak cudowne jest to martwe ciało, szkielet, kości obracające się w garstkę prochu. I wówczas poczujesz ulgę. Wielu z was zapewne nie wie, o czym mówię w tej chwili, nazbyt przerażeni jesteście tą myślą. Ale to wielka ulga spojrzeć z tej perspektywy na życie wstecz.
Albo odwiedźcie cmentarz. Jest to niezwykle piękne i oczyszczające doświadczenie. Patrzysz na czyjeś nazwisko i myślisz: „Żył tak wiele lat temu, dwa stulecia temu, musiał mieć te same problemy, co ja. Musiał przeżyć tyle bezsennych nocy. Cóż to za wariactwo, to nasze życie. Tak krótko żyjemy”. Pewien włoski poeta powiedział:
„Żyjemy w blasku światła, nadchodzi wieczór, a po nim wieczna noc”. To tylko błysk, a my go marnujemy. Marnujemy go swym strachem, zmartwieniami, troskami, kłopotami. Jeśli przeprowadzicie tę medytację, zdarzyć się może, że po prostu zakończycie ją na poziomie informacji, ale może też się zdarzyć, iż uda wam się zakończyć ją na poziomie świadomości."

:)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Kwi 14, 2011 09:09   

medytacje szkodliwe ?

http://strefatajemnic.one...17,artykul.html

:-)
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Cze 10, 2011 18:07   

http://pajomed.w.interia.pl/wizualiz.htm
Cytat:

WIZUALIZACJA
Usiądź lub połóż się wygodnie, a następnie zrelaksuj się. Pozwól, aby twoje ciało i twój umysł rozluźnił się. Weź kilka głębokich oddechów. Następnie zwizualizuj sobie np.,: jabłko. Nic z nim nie rób. Nie kręć i nie baw się nim. Pozwól, aby nic poza tym jabłkiem dla ciebie nie istniało. W tej właśnie chwili pozwól, aby wszystko inne stało się dla ciebie nieważne. Najważniejsze w tym momencie jest tylko jabłko. Pozwól sobie je widzieć jak najlepiej i jak najwyraźniej. Ćwicz tak każdego dnia nie robiąc żadnych przerw, lecz nie rób nic na siłę. Jeśli się zmęczysz to ćwiczenie przerwij. Każdego następnego dnia pozwól sobie przedłużyć ćwiczenie. Ćwicz 1-2 razy dziennie.
Ćwiczenie te ma na celu rozwijać nie tylko koncentrację, ale także sztukę wizualizacji, które jest niezbędna w kursie doskonalenia umysłu. Wizualizacja jest obrazem powstającym przed twoim wewnętrznym wzrokiem. Z obrazem tym łączy się szereg powiązanych ze sobą myśli, odczuć i innych wrażeń. Wizja, z towarzyszącym jej uczuciem, tworzy odpowiadający jej myślokształt. W sztuce wizualizacji liczy się umiejętność utrzymania koncentracji na obrazie, który w sobie widzisz i na towarzyszących mu odczuciach. Należy myśleć obrazowo i plastycznie. Jeśli jesteś mocno skoncentrowany, projektujesz swoje myślokształty na otaczające cię istoty. W praktyce metafizycznej czy parapsychicznej koniecznie staje się jasny, przytomny i spokojny umysł. Skoncentrowany umysł ma zdolność świadomego wpływania na wibracje i potrafi przez to zmienić warunki energetyczne i społeczne otoczenia. Wywołuję on określoną wibrację myśli, którą wysyłamy w przestrzeń, gdzie wchodzi ona w kontakt z inną, podobną jej poziomem energetycznym wibracją. W ten sposób kreujemy zmiany, czy tego chcemy czy nie. Ten proces jest podstawą techniki kreowania sobie warunków życia. Tą technikę możesz też wykonywać przemiany w pełni świadomie. Aby to osiągnąć, musisz mieć pewność, że tak długo trzymasz koncentrację na swoich wizualizacjach, myślach czy zamiarach, jak długo będzie to konieczne, by uzyskać zamierzony sukces. Musisz się nauczyć myśleć dokładniej i plastyczniej, niż dotychczas.
Ćwiczenie: Wpisz na kartce papieru nazwy 15 do 20 przedmiotów nie znajdujących się w twym polu widzenia. Początkowo niech to będą przedmioty codziennego użytku. Wybierz z listy pewien przedmiot, wymień głośno jego nazwę i staraj się, by jego obraz momentalnie zjawił się przed twym okiem wewnętrznym. Powinien on być tak plastyczny, jakbyś miał go dotknąć rękami. Oczy możesz przy tym zamknąć. Oczywiście doskonale plastycznej wyobraźni nie osiąga się od razu, więc wywołuj dany przedmiot przed oko wewnętrzne tak długo, aż eksperyment uda się ci się bez zarzutu. Dopiero potem przechodź do następnych przedmiotów. Ćwiczenie trwa najmniej kwadrans.
Ćwiczenie plastycznej wyobraźni będziesz po kilku tygodniach wykonywać z otwartymi oczami. W ten sposób wykształcisz sobie tak dużą siłę wyobraźni, by widzieć przedmioty wyobrażone, pomimo patrzenia na coś zupełnie innego. Powinieneś skoncentrować swą wolę tak, by bez wysiłku i napięć zobaczyć wyobrażone przedmioty jako wiszące przed tobą w powietrzu. Staraj się, by twoje myśli i wyobrażenia były jak najbardziej plastyczne. Staraj się łączyć myślenie słowami z myśleniem obrazami. Każde twoje słowo powinno wywoływać odpowiadający mu obraz z pełną plastyką i wyrazistością. Próbuj też ożywić każdą z myśli właściwym jej uczuciem. To niezwykle ważna i cenna umiejętność. Myślenie właściwie polega na duchowym przeżywaniu wszystkiego, co pomyślne. Za każdym razem kiedy myślisz, wyobrażasz sobie coś, albo wizualizujesz, wywołujesz wibrację w swoim mentalnym ciele. W ten sposób wytwarzasz wibracje myśli i tworzysz myślokształty. W praktyce parapsychicznej, podczas projekcji myśli lub wizualizacji, korzystasz z myśli, oraz z myślokształtów. Każda konkretna myśl wytwarza promieniujące wibrację oraz towarzyszący jej kształt. Możliwość wywierania przez ciebie skutecznego wpływu na otoczenie zależy głównie od jasności twych myśli i od zawartej w nich siły. Koncentrując się więc na pozytywnym nastawieniu. Myślokształt utworzony z subtelnej, mentalnej wibracji ma wielką siłę i energię i może służyć za potężne narzędzie, jeśli kieruje nim siła, niezłomna wola. Niektórzy używają myślokształtów do manipulacji bądź do wywierania negatywnych wpływów na innych. Pamiętaj jednak, że każdy myślokształt zawsze trzyma się swojego twórcy, niezależnie od twego, ku komu jest wysyłany. I wpływa na swojego twórcę w sposób właściwy dla jego wibracji i zależny od intencji stworzenia go. To dlatego ze złe życzenia pokutuje się, a w wyniku wysyłania dobrych korzysta się według ich miary. Powstającej myśli, zazwyczaj towarzyszy pewna ilość prany, która udziela jej dodatkowej mocy i często wywołuje nadzwyczajne wyniki. Myśl wysłana dla osiągnięcia jakiegoś celu lub wpływu, jest o wiele silniejsza od myśli stworzonej bez celu. Myśl obdarzona życiową energią staje się nieomal żywą istotą. Taki myślokształt, który styka się z ciałem mentalnym innego człowieka, ma moc oddziaływania prawie równą osobie, która go wysłała. Pozytywne myślokształty mogą spowodować pozytywne zmiany w uczuciach otaczających nas ludzi i budzić w innych świadomość dopływu nowej siły i odwagi. Takie myśli, wysłane w intencji leczenia albo poprawy samopoczucia danej osoby, pędzą w jej kierunku z wielką prędkością. Myślokształty wpływają na odbiorcę, dopóki poświęca się im swoją uwagę.
Kotwiczenie myślokształtów:
Usiądź i skoncentruj się na jakimś napisanym zdaniu lub na fotografii. Wpatruj się w obraz długo i w skupieniu tak, byś zapamiętał dokładnie każdy szczegół. Odłóż swą pomoc techniczną i teraz wpatruj się w jasną ścianę lub w miejsce na fotelu. Siłą swej wyobraźni zobacz napis lub osobę w miejscu w którym się wpatrujesz. Siłą swej woli nanieś obraz na to miejsce. Zamknij na chwilę oczy. Spróbuj po ich otwarciu zobaczyć obraz. Jeśli się udało, możesz wyjść z pokoju i po kilkunastu minutach wrócić, aby sprawdzić, czy pozostawiony myślokształt jeszcze się w nim utrzymuje? To ćwiczenie może się bardzo przydać jako wstęp do uzdrowienia.
Skuteczna prośba:
Dzięki skoncentrowanej autosugestii można osiągnąć to, że usmył podświadomy będzie precyzyjnie reagował na żądania umysłu świadomego . Najbardziej wyrafinowana forma autosugestii to taka, kiedy nie tylko uzyskamy współpracę naszego niższego ja, lecz również otrzymamy pomoc naszego Wyższego Ja.
Według zasad wiedzy Tajemnej (Huna), wszystkie prośby, modlitwy, są przesyłane telepatycznie przez podświadomość do Nadświadomości. Bez znaczenia jest, do kogo się modlimy. Jest tylko jedno miejsce do którego modlitwa może trafić - nasze Wyższe Ja, Kapłani Wiedzy Tajemnej mówią, że musimy prosić poprzez umysł podświadomy, czyli niższe ja i za jego pośrednictwem zwracać się do Nadświadomości, informacje powinny być przekazywane w formie wyobrażenia do niższego ja Stanowi to pewną formę telepatii. Średnie ja przekazuje prośbę najpierw niższemu ja. Ono akceptuję ją i przesyła telepatycznie do Wyższego Ja.
Jeśli stworzysz obraz siebie w stanie doskonałym zdrowia i tę myśl narzucisz niższemu ja jako wyobrażenie, ono wytworzy obraz ciebie, będącego w doskonałym zdrowiu i prześle Wyższemu Ja komunikat o akceptacji doskonałego stanu zdrowia. Wyższe ja odpowie na tą prośbę „materializując” ową obrazową formę myślową w twojej rzeczywistości.
Oto jest tajemnica odkryta przez twórców Huny: tworząc swą prośbę musisz stworzyć obraz już pełnionego, skończonego, doskonałego faktu. Obraz twej sugestii nie może zawierać choroby. Jeśli będziesz prosił „uzdrów mnie z choroby”, niższe ja stworzy obraz ciebie chorego i pośle go jako modlitwę. Na szczęście nic z tego nie powinno się zmaterializować. Warto też nauczyć się sposobu gromadzenia nadzwyczajnego ładunku siły życiowej, a następnie przekazywania go do Wyższej Jaźni, gdyż wspomaga to moc sugestii czy modlitwy.
Aby uzyskać przeładowanie siłą życiową, oddychaj głęboko i wyobrażaj sobie siłę życiową wzrastającą jak woda w fontannie, coraz wyżej, aż do przelania się. Podobnie można energetyzować się świetlistą, uzdrawiającą energią tylko dzięki wyobrażeniu sobie jej przepływu przez ciało. Podświadomość wie jak gromadzić siłę życiową, jest to bowiem jej zwykła praca. Oddychanie jest czynnością automatyczną, kiedy więc zaczynamy oddychać świadomie, wolno i głęboko, wywiera to wrażenie na niższej jaźni Zwraca ona wówczas większą uwagę na myśli i życzenia świadomości. A kiedy już pozyskamy uwagę niższej jaźni, wyjaśniamy jej po prostu, czego od niej chcemy i prosimy o wykonanie tego.
Oto szczegółowy przebieg praktyki autosugestii:

Zdecyduj co masz zamiar sobie sugerować
Przemyśl to, abyś był pewny, że wiesz czego chcesz. Ustal szczegółowo, co chcesz sugerować.
Zrelaksuj się.
Oddychaj głęboko w celu zgromadzenia nadmiernej siły życiowej
Powiedz sugestię po cichu lub głośno swemu niższemu ja (5 - 20 razy)
Wyobraź sobie wyraźnie to, co sugerujesz i ujrzyj siebie w tym pożądanym stanie (kilka do kilkunastu minut)
Na zakończenie powiedz swojemu niższemu ja, że sesja jest zakończona i że kończysz relaks
I najważniejsze - spodziewaj się że sugestia staje się rzeczywistością.


Zawsze i wszędzie warto wybrać więc spontaniczność. Twoja prawdziwa natura jest boska, więc wolna, więc niezależna od opinii i ocen ludzi. Bądź sobą - Boską istotą i przejawiaj boskość w swoim zachowaniu, myśleniu, w każdej twojej kreacji.

Uzdrawianie wizualizacji (temat do afirmacji i medytacji):

Każdego dnia uświadamiam sobie, że wizualizacja jest naturalnym sposobem osiągania zdrowia i sukcesu. Pozwalam więc Bogu, by oczyścił mój stosunek do wizualizacji i do jej wykorzystywania. Uświadamiam sobie, że wizualizacja może być wykorzystywana tylko do pozytywnych celów. Przebaczam sobie wszystkie praktyki, w których wizualizowałem sobie: śmierć, zagładę, katastrofę, zniszczenie. Pozwalam Bogu, by uwolnił mnie od takich wizualizacji i ich skutków. Przebaczam sobie, że wykorzystywałem wizualizację do pogorszenia warunków życia swego i innych. Pozwalam Bogu, by uwolnił mnie od takich wizualizacji i ich skutków. Przebaczam wszystkim, którzy zakazali mi wizualizować sobie pozytywne osiągnięcia bądź cele. Przebaczam wszystkim, którzy zakazali mi wizualizować sobie cokolwiek. Przebaczam wywieranie presji wszystkim, którzy ograniczyli mi moją wizualizację na miarę ich ograniczeń. Przebaczam wszystkim, którzy wywierali na mnie presję i straszyli karą za kontynuowanie wizualizacji. Przebaczam wszystkim, którzy negowali każdą moją pozytywną wizualizację i wmawiali mi, jakoby był marzycielem, głupcem, albo naiwnym, jeżeli wierzę, że moje życie, moja przyszłość i moje związki od tego zależą. Przebaczam sobie, że zacząłem się na tych ograniczeniach wzorować i opierać. Uwalniam się od przymusu uzależniania swojej wizualizacji od ograniczeń i i uzależnień innych. Przebaczam sobie, że wizualizowałem sobie zniszczenie bądź samozniszczenie. Uwalniam się od oczekiwań na ich materializację. Uświadamiam sobie, że moja wizualizacja jest wspomagana realną mocą Boba, więc ma szczególną moc realizacji. Wiem, że zawsze mogę swobodnie polegać na mocy materializacji mojej wizualizacji, więc jestem wolny od niecierpliwości oczekiwań na jej realizację. Pozwalam Bogu, by całkowicie oczyścił moje intencje dotyczące wizualizacji. Pozwalam Bogu, by uwolnił mnie od skutków wszystkich błędnych praktyk związanych z używaniem wizualizacji. Ufam sobie nieograniczonym możliwościom twórczym związanym z wizualizacją i z je działaniem. Ufam bożemu wsparciu, gdy wizualizuje sobie coś fajnego, wartościowego, twórczego, pozytywnego, i pożytecznego. Wiem, że wizualizacja jest dla mnie bezpieczna, łatwa, korzystna i niewinna. To łatwe, i bezpieczne i korzystne dla mnie i dla innych, gdy wizualizuję sobie cudowne życie, niezależne od tego, co inni o tym myślą i mówią. To łatwe, bezpieczne i korzystne dla mnie i dla innych, gdy wizualizuje sobie cudowne związki, niezależne od tego, niezależnie od tego, co inni o tym myślą i mówią. To łatwe, bezpieczne i korzystne, gdy wizualizuję sobie cudowną przyszłość, niezależnie od tego, co inni o tym myślą i mówią. To łatwe, bezpieczne i korzystne, gdy przez wizualizację realizuję to, co chcę, niezależnie, co inni o tym mówią myślą. Moja wizualizacja jest zgodna z wolą Boga oraz z naturalnym biegiem wszechświata, a to daje jej naprawdę szczególną moc realizacji. Moja wizualizacja jest niewinna. To bezpieczne i niewinne, gdy uświadamiam sobie, że każda moja wizualizacja jest całkowicie bezpieczna i niewinna. Niewinność jest naturalną cechą mojej wizualizacji. Bóg wspiera moją czystą, pozytywną wizualizację. Moja wizualizacja przebiega zawsze w bezwysiłkowym skupieniu, ciszy, spokoju oraz w głębokiej medytacji. Skutecznie wizualizuję sobie zawsze to, co chcę i jak chcę bez przeszkód i oporów. Podczas wizualizacji czuję się zawsze dobrze, miło i bezpiecznie. Poza wizualizacją, jak i w jej trakcie, jestem zawsze życzliwy nastawiony do wszystkiego i do wszystkich. Gdy coś sobie wizualizuję, robię to z miłością, radością i ufnością. Podczas wizualizacji, jak i po niej, zawsze odczuwam wdzięczność za jej realizację. Nie kontroluje już tego, na jakim etapie jest treść mojej wizualizacji. Jeżeli jest coś, czego nie dostałem, to wiem, że Bóg ma dla mnie zawsze coś lepszego od tego, o co prosiłem. Wiem, że wizualizacja, jak i jej moc materializacji, jest dla mnie darem od Boga, więc chętnie, łatwo i z wdzięcznością z niej korzystam.
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Sob Cze 11, 2011 19:26   

Jak tam angielski?
Molka, Brajan, Sinsi - wybrany fragment was zahaczy.
:-)

http://www.youtube.com/watch?v=Dh2NkhunEJ0#t=9104s

Wersja dla tych co zostają i oczekują zmian na przestrzeni dziesięcioleci.
:-)
Ostatnio zmieniony przez Adam319 Sob Cze 11, 2011 19:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved