Wysłany: Czw Kwi 14, 2011 19:57 Dziecko veganów umarło
Nie wiem czy temat był już poruszany ale jak by co to musi się tu pojawić. Dziecko karmione mlekiem matki, scisłej weganki umarło w 11 miesiącu z powodu braku składników pokarmowych.
Mleko matki było po prosru wyjałowione, prawdopodobnie nasze pomyje mają więcej witamin niż mleko wegetraianek. Moim zdaniem suplementacja witaminą A czy B by wiele nie zmieniła, dziecko i tak by umarło.
Coś, jakby naciągany pijar, żeby po raz kolejny dowartościować certyfikowanych medyków i zacieśnić monopol farmacji. Nawet w najbiedniejszych krajach, gdzie ludzie naprawdę umierają z głodu, występuje kwashiorkor, ale póki matka ma mleko, póty dziecko żyje. Dopiero, kiedy odstawia je od piersi, bo urodziła następne, albo kiedy wyschnie z głodu, pierwsze dziecko popada w chorobę. I też nie umiera od razu, dzieci są niesamowicie odporne. Abisyńskie dzieci przeżywają wiele miesięcy jedząc trawę, zanim umrą. A tu 11 miesięczne dziecko karmione piersią zmarło, bo matka źle się żywiła. Kit! JAKO BIAŁA KOBIETA NIE BYŁA NIEDOŻYWIONA, tak, jak nieszczęśliwe Murzynki w Afryce!
Jeszcze bym zrozumiał, gdyby karmiła niemowlę wegetariańsko, ale piersią? Wolne żarty.
JW
Od razu przychodzą mi na myśl badania Westona jak widze takie coś. Moim zdaniem to nie żaden kit bo jednak dziciak umarł, matka i ojciec byli weganami więc ich dzieciak musiał być słaby, do tego nędzne mleko i stało się to co się stało.
Nieleczone zapalenie oskrzeli + pokarm od wygłodzonej matki efekt gotowy. Być może dzieci są wytrzymałe (generalnie) ale to i tak nie zmien ia faktu że ścisły veganizm to degeneracja (może z suplementami jest lepiej).
Z veganizmem jest trochę jak z adopcją dziecie przez pary homo. Jak chcą to niech się żenią z facetemi (lub wychodzią za mąż za kobietę?) proszę bardzo, ale niech nie tworzą patologii poprzez adopcję dzieci.
Z bezmyślnym veganizmem sprawa wygląda tak samo. Chcą to nich sobie jedzą te rośliny ale przynajmniej na czas wykarmiania dziecka niech zmieniają dietę na ludzką.
Jak by miała dobre mleko i trochę rozumu w głowie (co się w sumie wyklucza) to by dziecko nie umarło.
_________________ "The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
Pomogła: 23 razy Wiek: 44 Dołączyła: 01 Sie 2009 Posty: 1331
Wysłany: Pią Kwi 15, 2011 12:36
swiadomi weganie dobrze bilansuja swoje posilki, znaja zamienniki bialka, uwazaja co jedza. Zgadzam sie z p. Witoldem, ze skoro karmi to wykarmi, predzej siebie zniszczy - odwapni, zdemineralizuje, ale mleko bedzie mialao odpowiedni (choc nie najlepszy) sklad dla dziecka i dziecko przezyje. Chyba ze stres wplynal na psychike matki i nie mogla karmic, stracila mleko i probowala przestawic na swoje jedzenie.
[quote="gudrii"]...trochę rozumu w głowie... to by dziecko nie umarło...[/quote]
''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
Oczywiscie Gudrii jest najblizej prawdy komentujac ten "wypadek".
Gdyby niebezpieczne objawy pojawily sie u dziecka Jasnie Pani
to pewnikiem zostalo by wszystko natychmiast WYJASNIONE!
Niestety "piekarskosc i hydraulicznosc" nawiedzonych rodzicow
umozliwila sponsorowanie nekrobiznesu. :-)
To typowy scenariusz u "matolkow". :-)
BTW
To co podejrzewa Pan Witold oczywiscie ma "racje bytu",
niezmienia to jednak faktu, ze w dzisiejszych czasach swobodnie mozna
ZABLADZIC w labiryncie tzw. "sluzby zdrowia".
Nawet ludzie po STUDIACH WYZSZYCH STACJONARNYCH
wpadaja bardzo czesto w pułapkę. :-(
.
.
Ostatnio zmieniony przez Molka Śro Maj 18, 2011 17:38, w całości zmieniany 2 razy
To prawda. Mój znajomy mając naoczne dowody na to, że cukrzyca II jest wyleczalna, nie może kompletnie przekonać swojego kolegi, żeby przynajmniej spróbował. Absolwent akademii medycznej z dwójką jest kompletnie impregnowany na myślenie, pomimo, ze waży już sto kilkadziesiąt kilo.
JW
Kangur Pomógł: 34 razy Wiek: 82 Dołączył: 27 Sty 2005 Posty: 3119 Skąd: Australia
Wysłany: Sob Kwi 16, 2011 00:06
Witold Jarmolowicz napisał/a:
To prawda. Mój znajomy mając naoczne dowody na to, że cukrzyca II jest wyleczalna, nie może kompletnie przekonać swojego kolegi, żeby przynajmniej spróbował. Absolwent akademii medycznej z dwójką jest kompletnie impregnowany na myślenie, pomimo, ze waży już sto kilkadziesiąt kilo.
JW
Ha, ha.
Poznalem to kilka dni temu. Zaprezentowalem swoje gardlo i jezyk na laptopie "specjaliscie". Wsciekla sie i mowi, ze to nie sa metody diagnostyczne zatwierdzone przez medycyne.
Poprosila o podanie jej latarki i lopatek drewnianych. Przytrzymala moj jezyk lopatka zaswiecila latarka w gardlo i wydala diagnoze, ze mam zdrowe gardlo. Zmierzyla cisnienie i stwierdzila, ze jest troche podwyzszone. Zasugerowala 24 godzinny monitoring cisnienia. Powiedzialem, ze mam wlasny monitoring i moje cisnienie jest w normie.
Po pol godziny przekomarzania sie wstalem i chcialem wyjsc. Wowczas zapytala co ja chce. Odpowiedzialem, ze chce laboratoryjnie zdjagnozowac grzyba. Zapytala, czy chce miec skrobany jezyk. Odpowiedzialem, ze tak.
Zadzwonila do laboratorium i zapytala, czy moga przeprowadzic badania na obecnosc kandydy z probek nalotu na jezyku. Odpowiedzieli, ze we wszystkich takich badaniach wykrywaja kandyde. Powiedziala mi, ze w takiej sytuacji nie ma sensu przeprowadzac badan. Na odchodne powiedziala mi, ze do lekarza, ktory dal skierowanie do specjalisty, napisze ze nie mam kandydy.
_________________ Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
Piotrx Pomógł: 8 razy Dołączył: 14 Lut 2010 Posty: 1457
Wysłany: Sob Kwi 16, 2011 10:35
kangur
lekarka powiedziała ci prawdę. Każdy ma kandydozę a tylko od ilości toksyn w organizmie zależy czy ona mu przeszkadza.
grizzly [Usunięty]
Wysłany: Sob Kwi 16, 2011 13:32
[quote="Piotrx"]kangur
lekarka powiedziała ci prawdę. Każdy ma kandydozę a tylko od ilości toksyn w organizmie zależy czy ona mu przeszkadza.[/quote]
''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
Jakie "toksyny"? :-)
To od rodzaju DEMONOW lub obecnosci DIABLA
zalezy co zrobia "kan-DYDY" ! :-)
Co to daje takie "elfemis-CYCNE" okreslenie "toksyny"? :-)
Konkretami "cza zocic" ! :-)
.
Ostatnio zmieniony przez Molka Śro Maj 18, 2011 17:37, w całości zmieniany 1 raz
Ja jednak myślę że nie każdy ma kandydozę. Jak nie ma bałaganu w organizmie czyli chorych i martwych tkanek, zalegających resztek po przemianie materii itp. to grzyb nie ma czego szukać u takiego osobnika. Nie ma pożywki to nie ma pasożyta, jest pożywka to jest pasożyt.
Tak jak z muszkami owocowymi, przylatują tylko do towaru który się psuje, świerzego nie tykają
_________________ "The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.