Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Dieta naszych pocieech
Autor Wiadomość
gusia_29 

Wiek: 46
Dołączyła: 03 Gru 2013
Posty: 382
Wysłany: Wto Sty 14, 2014 10:25   Dieta naszych pocieech

Ja zaczynam przechodzic na zdrowsza dietę, no ale co z dziećmi?? mam 2 dzieci w wieku 5 i 6 lat czy mogę prosić o wskazówki jak mam zywić moich terorystów żywieniowych?? Jakieś podstwaowe zasday?? Czytam czytam i widzę że większość tematów dotyczy osób doroslych i chorób. A co z naszymi pociechami i ich żywnieme ...... aby były zdowe.
_________________
Myslovitz - Nienawiść
 
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Śro Sty 15, 2014 10:17   

Przede wszystkim nie wolno pod żadnym pozorem wiązać zapotrzebowania na węglowodany z masą ciała, tak, jak to wymyślił dr Kwaśniewski. Dziecko dwuletnie już ma takie samo zapotrzebowanie na węglowodany jak dorosły.
Nawet RDA podaje, że 130g węglowodanów wystarcza każdemu od dwulatka po emeryta (to jest 2SD, dwukrotne odchylenie standardowe, 97,5% populacji). Wszystkim, za wyjątkiem kobiet karmiących.
Wg RDA średnie zapotrzebowanie, to 90g na dobę i ta wartość dosyć dobrze koresponduje z naszymi obserwacjami.

Dziecko powinno spożywać około 90-120 g węglowodanów w postaci najbardziej naturalnych produktów: warzyw, pieczywa, kasz, z owocami ostrożnie. Ciągle trzeba pilnować, żeby dziecko nie rozpędziło się do zjadania bezwartościowych słodkości, tak, jak jego rówieśnicy.
Reszta, to wszystkie zwierzęce produkty, również tłuszcze, w możliwie naturalnej postaci, bez przemysłowych papek Gerbera i innych.
Jeżeli występują nietolerancje, należy te produkty wyeliminować.
To działa! Często matki mają więcej obiekcji, niż same dzieci. Jeżeli dzieciom wyeliminuje się szkodliwe słodkości, intuicyjnie przestawiają się na wartościowe pożywienie.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Śro Sty 15, 2014 10:20   

Największym problemem w przestawianiu żywienia dzieci są babcie, ciocie oraz niezdyscyplinowani rodzice, którzy sami nie potrafią się przestawić, a wymagają tego od dzieci.
JW
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Śro Sty 15, 2014 12:53   

A niby dlaczego z owocami ostrożnie. Oczywiście surowymi. IMO będą znacznie lepsze dla małego dziecka niż pieczywo i kasze. Pieczywa to najlepiej w ogóle dziecku nie podawać.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Śro Sty 15, 2014 15:29   

Dlatego z owocami ostrożnie, że za łatwo się nimi przejeść, a potem wartościowe rzeczy się już nie mieszczą. Owoce, a w szczególności soki owocowe pobudzają apetyt, ale nie na mięso, tylko na następne owoce. No i wcale nie ma w nich w stosunku do energii tak dużo witamin.
W przyrodzie drzewa produkują owoce dla zwierząt, żeby je utuczyć na trudne zimowe czasy. Mieszanina 10% fruktozy i glukozy w owocach, podobna do sacharozy, najskuteczniej stymuluje szlaki lipogenezy. Nic tak szybko nie tuczy, jak dodatek owoców do wartościowego pożywienia. A produkty zwierzęce niewątpliwie są wartościowym pożywieniem.

Slogan jedz pięć razy dziennie owoce jest jednym z najbardziej szkodliwych, ponieważ w pozornie przyjaznej i nieszkodliwej formie takie jedzenie przesuwa metabolizm, a co za tym idzie preferencje smakowe, w stronę żywienia wysokowęglowodanowego, niskotłuszczowego i w sumie niskobiałkowego. Owoce, to taki koń trojański dla całej gamy chorób cywilizacyjnych.
JW
 
     
gusia_29 

Wiek: 46
Dołączyła: 03 Gru 2013
Posty: 382
Wysłany: Śro Sty 15, 2014 18:23   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Największym problemem w przestawianiu żywienia dzieci są babcie, ciocie oraz niezdyscyplinowani rodzice, którzy sami nie potrafią się przestawić, a wymagają tego od dzieci.
JW




Panie Witoldzie racja ale proszę mi uwierzyc ile nawalczyłam z dziadkami moich dzieci aby nie kupowali słodyczy lecz zamians tego cos innego owoce czy kretki czy bloki do rysowania. Jak grochem o ścianę. Teściowa odwiedza dzieci i co siatka słodyczy koszt bardzo duży ale kiedy poprosiłam o książeczkę za 25 zl to okazalo się że jestes ......... - epitet- bo taka droga a koszt słodyczy to ok 50 zł. I co tu zrobić??
_________________
Myslovitz - Nienawiść
 
 
     
gusia_29 

Wiek: 46
Dołączyła: 03 Gru 2013
Posty: 382
Wysłany: Śro Sty 15, 2014 18:25   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Dlatego z owocami ostrożnie, że za łatwo się nimi przejeść, a potem wartościowe rzeczy się już nie mieszczą. Owoce, a w szczególności soki owocowe pobudzają apetyt, ale nie na mięso, tylko na następne owoce. No i wcale nie ma w nich w stosunku do energii tak dużo witamin.
W przyrodzie drzewa produkują owoce dla zwierząt, żeby je utuczyć na trudne zimowe czasy. Mieszanina 10% fruktozy i glukozy w owocach, podobna do sacharozy, najskuteczniej stymuluje szlaki lipogenezy. Nic tak szybko nie tuczy, jak dodatek owoców do wartościowego pożywienia. A produkty zwierzęce niewątpliwie są wartościowym pożywieniem.

Slogan jedz pięć razy dziennie owoce jest jednym z najbardziej szkodliwych, ponieważ w pozornie przyjaznej i nieszkodliwej formie takie jedzenie przesuwa metabolizm, a co za tym idzie preferencje smakowe, w stronę żywienia wysokowęglowodanowego, niskotłuszczowego i w sumie niskobiałkowego. Owoce, to taki koń trojański dla całej gamy chorób cywilizacyjnych.
JW



A slogan jedz 5 razy dziennie warzywa??
_________________
Myslovitz - Nienawiść
 
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Śro Sty 15, 2014 18:41   

Napisałem, generuje schorzenia cywilizacyjne, dlatego tak uporczywie jest lansowany.
Pięć razy dziennie warzywa mogą być, ale nie owoce.
JW
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sty 15, 2014 21:00   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Dlatego z owocami ostrożnie, że za łatwo się nimi przejeść, a potem wartościowe rzeczy się już nie mieszczą. Owoce, a w szczególności soki owocowe pobudzają apetyt, ale nie na mięso, tylko na następne owoce. No i wcale nie ma w nich w stosunku do energii tak dużo witamin.
W przyrodzie drzewa produkują owoce dla zwierząt, żeby je utuczyć na trudne zimowe czasy. Mieszanina 10% fruktozy i glukozy w owocach, podobna do sacharozy, najskuteczniej stymuluje szlaki lipogenezy. Nic tak szybko nie tuczy, jak dodatek owoców do wartościowego pożywienia. A produkty zwierzęce niewątpliwie są wartościowym pożywieniem.

Co do soków owocowych czy też suszonych owoców to mógłbym się z Panem zgodzić.
Ale z normalnymi owocami, szczególnie tego lepszego sortu nie ma problemów żadnych.
Tak jak już mówiłem nie raz - są one najważniejszym źródłem węgli dla ludzi od początków ich istnienia. A dobrego sortu zawierają wiele wspaniałych składników odżywczych.
Co do tuczenia - nic bardziej mylnego. :) Ludzie chudną na nich solidnie, a w wersji wegańskiej frutariańskiej nie rzadko aż za bardzo ;) Natomiast nigdy nie uświadczyłem u siebie (i nie słyszałem od innych znajomych z kręgu paleo, tłustego low-carb) ażeby jedzenie owoców jakoś odciągało ich od mięsno-tłuszczowych posiłków - jest apetyt na jedno i jest zupełnie inny na drugie.
Dla przypomnienia jeszcze - np. pomidor czy ogórek to 100% owoce, nie żadne warzywa. Normalne warzywa w sporej większości muszą się uwarzyć coby były zjadliwe, no chyba że jemy je na surowo w niewielkich ilościach jak zioła.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Śro Sty 15, 2014 21:02, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Śro Sty 15, 2014 21:23   

Przykro mi, ale mając do czynienia z rzeczywistymi otyłymi ludźmi muszę im te owoce ograniczać, bo inaczej się wszystko rozjeżdża.
JW
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Śro Sty 15, 2014 23:35   

Dziwne stwierdzenia. Jem prawie tylko tłuste mięsa z podrobami i owocami i jakoś jestem szczupły z TG 56 mg%. Za to jak jadłem chleb i makaron to zdarzało mi się nabrać brzuszek zimą.

Otyli ludzie to przecież nie są zdrowe dzieci. Dlaczego ludzie chorzy mają zaświadczać za zdrową dietę dla zdrowych maluchów.

Z teorią o przybieraniu tłuszczu na owocach jesienią u zwierząt też nie musi to być prawda. Niedźwiedzie np. gromadzą tłuszcz przed zimą zwiększając udział drapieżnej części diety. Tłuste łososie to ich wtedy jedna z ulubionych straw.
Ostatnio zmieniony przez kayaman Śro Sty 15, 2014 23:47, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 01:13   

Otyłość to jest kwestia ilości węglowodanów i właśnie na owocach i miodzie najtrudniej właściwą ilość utrzymać w ryzach. O czym przekonały się tutaj osobiście niektóre osoby na forum.
Niedźwiedzie to nie jest argument, tym bardziej, że jadają leśne owoce. Argument jest czysto logiczny: rośliny dla siebie i swojego rozmnażania nie potrzebują i nie wytwarzają fruktozy. Bez fruktozy funkcjonują doskonale na samej glukozie. Do rozmnażania wystarczają im niewielkie nasiona niesione wiatrem, więc ogromny wysiłek energetyczny na wytworzenie owoców jest poniesiony wyłącznie dla zwierząt wszystkożernych, których oprócz niedźwiedzi są setki. Ptaki, jeże, gryzonie, to też zwierzęta. Sosnom wystarczają szyszki.
W owocach przejawia się inteligencja roślin, której tak brakuje naukowcom. Miliony lat przed naukowcami rośliny odkryły, że najskuteczniej na tłuszcz w organizmach zwierząt przetwarzana jest mieszanina fruktozy z glukozą. Nie sama glukoza, z której są zbudowane rośliny, ale fruktoza, której roślinom nie potrzeba. Ludzie mają jeszcze sacharozę, też mieszaninę chemiczną glukozy z fruktozą, podobną, jak w owocach.
Co więcej, zwierzętom też fruktozy nie potrzeba i muszą ją zamieniać na tłuszcze lub spalać, czy chcą, czy nie. Natomiast glukozę zwierzęta mogą gromadzić bezpośrednio.

Jednym słowem, fruktoza nie jest niezbędna do życia ani roślinom, ani zwierzętom, a spożyta musi być zamieniona na tłuszcze. Dlatego stosowana w żywieniu pozajelitowym powodowała martwicę wątroby. O czym też należy pamiętać, że jest to cukier bardzo obciążający wątrobę, znacznie bardziej, niż mięso.
JW
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 07:34   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Otyłość to jest kwestia ilości węglowodanów i właśnie na owocach i miodzie najtrudniej właściwą ilość utrzymać w ryzach. O czym przekonały się tutaj osobiście niektóre osoby na forum.

Jeśli kwestia węglowodanów to właśnie wszelkie produkty mączne, zbożowe najłatwiej przedawkować. Poza tym są to typowe neolityczne produkty mające bardzo krótką historię w dziejach ludzkości.
Wg moich i moich znajomych obserwacji jest w ogóle tak, że ludzie ogólnie rzecz biorąc jedzą średnio mało owoców; jeśli już to zjedzą jedno jabłko czy banana. Ja np. jem obecnie wyraźnie więcej owoców niż kiedyś na zwykłym odżywianiu, kiedy to mączne dominowały. Zresztą przy surowej opcji innej opcji po prostu nie ma. Bez owoców musiałbym albo być na zero-carb czy na bardzo niskim low-carb albo wmuszać w siebie duże ilości kiepsko strawnych warzyw, na dodatek w sporej ilości niesmacznych na surowo. Oczywiście niektóre lubię jak marchewki czy kalafior, ale jadam tego dość niewiele.
Co do fruktozy - ich szkodliwość tyczy się nadmiaru jaki obecnie występuje u otyłych, ale absolutnie nie z powodu jedzenia jakichś dużych ilości pełnowartościowych owoców, lecz jedzenia przetworzonych produktów z dodatkami fruktozy, licznymi napojami słodkimi, syropami, etc.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 08:05   

Nie zgadzam się. Nie liczy się tylko ilość węglowodanów ale także jakość. Surowość owoców czy nawet miodu jest tu jakością nie do podważenia. Proszę spojrzeć na badania na gryzoniach które odżywiały się taką samą ilością oczyszczonej mieszanki glukozy i fruktozy lub skrobi w jednej grupie a surowym miodem (mieszanki surowej fruktozy i glukozy z enzymami, witaminami i minerałami).

An animal study was conducted where one group of rats was fed a diet containing 65g/100g carbohydrates as wheat starch or a combination of fructose and glucose. While a second group was fed a honey-based diet prepared by substituting honey for refined carbohydrates. The same amount of fructose was provided by the honey and fructose diets. The hypertriglyceridemic effect of fructose was not observed when fructose was provided by honey. This study demolishes the notion that because honey contains fructose, it must etherefore express the pro-oxidative effect and result in elevated circulating triglyceride levels ad know to occur e=with a diet hight in fructose (as in high fructose corn syrup or HFCS). The honey fed animals showed lover levels of triglycerides and lowered pro-oxidant effects than those fed starch of HFCS.
Busserolles, Jerome; Gueux, Elyett; Rock, Edmond; Mazur, Andrezej and Rayssiguier, Yves; “Substituting Honey for Refined Carbohydrates Protects Rats from Hypertriglyceridemic and Prooxidative Effects of Fructose”, American Society of Nutritional Sciences Journal of Nutrition 132:3370-3382 Nov 2002.

http://weebeehoney.com/raw-honey-for-health/

Przy okazji jeszcze artykuł dlaczego surowy miód jest zdrowy dla maluchów:
http://www.unhinderedliving.com/honey.html

Argumentu o szyszce nie rozumiem. Przecież to rośliny nagonasienne. Owoce, szyszki, orzechy to zupełnie inne strategie roślin na rozsiewanie.

W naturze niemożliwie byłoby prawie najeść się dzikich owoców aby przytyć.. Mówi Pan o sezonowości. Na naszych obszarze być może chociaż niektóre owoce występują od czerwca, maja a niektóre z kolei przechowują się zmrożone przez całą zimę i dopiero wtedy są miękkie i najlepsze do jedzenie. Kilka dni temu jadłem owoce dzikiej róży prosto z krzaka. Miękkie jak powidła.
Natomiast w Afryce w tropikach np. sezonowość obfitości owoców owszem występuje ale jest dużo mniej zauważalna i rozciągnięta na prawie cały okres roczny. Owoce też generalnie są słodsze. Jakoś szympans czy orangutan w Azji, którzy zjadają głównie te owoce nie tyją pomimo, że czerpią z nich także energię w postaci kwasów tłuszczowych z przefermentowanego błonnika w znacznie większym zakresie niż człowiek. U Orangutanów dodatkowo jednym z głównym owoców są Duriany i owoce palmy Olejowca Gwinejskiego. Czyli jedzą surową fruktozę, glukozę w połączeniu z surowym tłuszczem nasyconym w jednym posiłku i jakoś nie tyją.

Co do wartości. Proszę spojrzeć jakie wartości zawiera np. Dereń jadalny czy aronia. W dereniu znajdziemy bioaktywne związki irydoidy które ze świecą szukać w mięsie czy jajach.

Argument o niedźwiedziu bardzo dobry własnie dlatego, że jest typowym wszystkożercą jak ludzie w tym naczelne oraz także dlatego, że musowo musi przybrać na tkance tłuszczowej aby przetrwać zimę na głodzie i jak widać na samych owocach nie dałby rady. :D
Jego składniki pokarmowe są podobne do ludzkiej diety: mięso, jaja, owoce, larwy, miód z larwami. Słyszałem także, że w barci niedźwiedź tak naprawdę wyszukuje larwy które dla niego są przysmakiem a miód je przy okazji niejako. To też nie sprawdzało by się z Pana teorią, że przytyć można głównie na surowej mieszance fruktozy i glukozy. Wtedy niedźwiedź instynktownie wyszukiwałby głównie takich mieszanek a robi odwrotnie.

Pomijam już fakt, że są owoce które zawierają głównie glukozę jak daktyle czy banany na przykład.
Ostatnio zmieniony przez kayaman Czw Sty 16, 2014 08:15, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 08:23   

"Jednym słowem, fruktoza nie jest niezbędna do życia ani roślinom, ani zwierzętom, a spożyta musi być zamieniona na tłuszcze. "

Tu też myli się Pan. Fruktoza może skończyć także a glikolizie i być zużyta na bieżące potrzeby lub jako substrat pirogonian w Cyklu kwasu cytrynowego. Organizm reguluje ścieżki metaboliczne według potrzeb i w zdrowym organizmie karmionym zdrową surową strawą trafiają tam gdzie mają trafić.

Proszę spojrzeć:

http://www.kegg.jp/kegg-bin/show_pathway?map00051
Ostatnio zmieniony przez kayaman Czw Sty 16, 2014 08:33, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 08:57   

Abstrahując trochę od tematu to rozmawiamy o diecie dla maluchów a maluchy mają z natury rzeczy więcej tkanki tłuszczowej. Inna sprawa, że okresowo zdroworozsądkowe przybieranie na tkance tłuszczowej w okresie jesiennym i później jej zrzucanie (na jakimkolwiek naturalnym surowym jedzeniu) jak Pan zauważył jest normalne, naturalne i instynktowne u wielu zwierząt a także prozdrowotne (pozwala się oczyścić zalegających toksyn na przykład). Dzieje się to wielokrotnie bez zmiany diety. Np. taka zwykle chuda koza jeżeli zamierza zajść w ciążę zimą bez zmiany diety potrafi nabrać tyle sadła, że jest przynajmniej kilka kilo samego znakomitego tłuszczu do jedzenia.

Jeżeli otyli dorośli mają problem owocami to jest to m.in. kwestia zaburzeń hormonalnych a przez to także metabolicznych. Nie może to zaświadczać o diecie zdrowego człowieka tym bardziej na surowym pokarmie, bo jak kolega zauważył wyżej, niektórzy poprzez jedzenie głównie owoców chudną.
Ostatnio zmieniony przez kayaman Czw Sty 16, 2014 08:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 10:14   

A ile cukru w ciągu godziny organizm może spalić? Fruktoza wchłania się niewiele wolniej, niż glukoza. Z tego gąszczu szlaków metabolicznych nie wynika żaden praktyczny wniosek. Ja nie napisałem, że fruktoza nie może być w ogóle spalana.
Wchłonięta fruktoza nie może być w całości spalona, chyba, że mówimy o jednej poziomce. Jeżeli nie, to przynajmniej połowa fruktozy musi być zamieniona na tłuszcze, ewentualnie glukozę i glikogen. Przetwarzanie fruktozy obciąża wątrobę tak, jak alkohol. Osoby żywiące się pseudozdrowo wg oficjalnych zaleceń (chudo, z dużą ilością owoców) wypracowują sobie marskość wątroby.
Projektowanie jedzenia musi uwzględnić nie tylko epatowanie się przedrukami z biochemii, ale wyciąganie z tego syntetycznych wniosków, praktyczne funkcjonowanie w realnym życiu, psychodietetykę, rytm dnia, pracy i nauki, uprzedzenia i stereotypy żywieniowe, łakomstwo, nieznajomość podstawowej wiedzy dietetycznej, realne możliwości zdobycia produktów, nawyki, schorzenia i choroby.
Ze wszystkich produktów roślinnych owoce mają więcej wad niż zalet.
JW
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Sty 16, 2014 10:50   

kayaman napisał/a:
Nie zgadzam się.

kayaman napisał/a:
Tu też myli się Pan.

i znów ta 'młodzieńcza arogancja'
znak czasów ?
:D
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 11:14   

kayaman napisał/a:
Np. taka zwykle chuda koza jeżeli zamierza zajść w ciążę zimą bez zmiany diety potrafi nabrać tyle sadła, że jest przynajmniej kilka kilo samego znakomitego tłuszczu do jedzenia.

Nie jestem wegetarianinem, ale trudno polemizować z faktem, że nasze ciała są cmentarzem zwierząt, cmentarz poczętych piskląt kurzych to jeszcze jakoś naturalnie można uzasadnić, ale obraz cmentarza kozy która zamierzała zajść w ciążę to nowa jakość.

Witold Jarmolowicz napisał/a:
A ile cukru w ciągu godziny organizm może spalić?

Może nieco odwrócę dwukrotnie to pytanie:
"Ile glukozy w ciągu godziny organizm nie może nie spalić?"
I tu odpowiedź będzie pomiędzy 1 a 2 gramy, głównie ze względu na krwinki czerwone, chyba, darujmy sobie mit 5g glukozy dla mózgu bo równie dobrze, a bardziej prawdziwie energię dla mózgu można określić w kWh.

Oto przepis na przyjemne ciasto niedzielne, zamieniłem w nim słowo cukier na fruktoza, która w czystej postaci dostępna jest w każdym supermarkecie, zjedzenie takiego ciasta przez jedną osobę w ciągu jednego dnia określam jako LD50. Panowie, nie możecie jednocześnie kłócić się z wypiekającą żoną i liczyć na zdrowie.
Cytat:
Ciasto biszkoptowe: 4 jajka 12 dag fruktozy 12 dag mąki ½ łyżeczki proszku do pieczenia Ciasto kokosowe: 5 białek 1 szklanka fruktozy 20 dag wiórków kokosowych Krem: 5 żółtek 1 budyń śmietankowy 2 łyżki mąki pszennej 2 łyżki mąki ziemniaczanej ½ litra mleka 6 łyżek fruktozy 25 dag margaryny Do dekoracji: polewa czekoladowa


Jak alkohol metylowy wielokrotnie traci na toksyczności spożyty razem z alkoholem etylowym, tak fruktoza traci na toksyczności spożyta jednocześnie z glukozą, stąd owoce są jadane przez 90latków, a produkty przemysłu spożywczego zawierające fruktozę już nie.
( http://www.dobradieta.pl/...ic.php?p=232774 ).

Oczywiście tekst powyżej ma służyć własnym poszukiwaniom, a nie łykaniem wszystkiego jak mi się napisało.
8)
Ostatnio zmieniony przez vvv Czw Sty 16, 2014 11:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 12:04   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Wchłonięta fruktoza nie może być w całości spalona, chyba, że mówimy o jednej poziomce. Jeżeli nie, to przynajmniej połowa fruktozy musi być zamieniona na tłuszcze, ewentualnie glukozę i glikogen. Przetwarzanie fruktozy obciąża wątrobę tak, jak alkohol. Osoby żywiące się pseudozdrowo wg oficjalnych zaleceń (chudo, z dużą ilością owoców) wypracowują sobie marskość wątroby.

Ale na jakiej podstawie można wysnuć wniosek że fruktoza nie może być w całości spalona? Przecież w reakcjach jest jest czarno na białym, że fruktozo-1-fosforan przechodzi w fosfodihydroksyaceton i aldehyd glicerynowy, które później normalnie mogą sobie przejść w aldehyd 3-fosfoglicerynowy i dalej do pirogronionu i być spalone.
Oczywiście w Harperze jest o tym, że mogą być zamienione na tłuszcz, ale tam wszystko jest przy założeniu żywienia HIGH-CARB. Przy LC nie ma takiej opcji, żeby na tłuszcz się zamieniło poza rzadkimi chorobami. Np. jeśli ktoś spożywa 70 g węgli dziennie (po połowie glukozy i fruktozy) to wszystko będzie "skrupulatnie" wykorzystane dla erytrocytów, mózgu, anaerobowego wysiłku.
Tylko przy high-carb może to być problemem, choć to też zależy od tego czy żywienie jest surowe czy nie, bo jakoś ludzie na frutarianizmie, z wszystkimi jego wadami, jednak chudną bardzo, nawet ci co jedzą 30 bananów dziennie.
Najgorsze jest połączenie jakimi mamy w SAD - dużo przetworzonych produktów z dużą ilością skrobi + dużo fruktozy ze słodkich napojów, słodyczy, tłuszcze trans, niedobory witamin, minerałów
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 14:28   

Bo wchłania się szybko i nie zdąży się spalić. Chyba, że tej fruktozy tyle, co w jednej truskawce. W normalnej krwi fruktozy nie ma zupełnie, więc zaraz po wchłonięciu z jelit do żyły wrotnej wątroba zacznie fruktozę przerabiać na glukozę i przede wszystkim na tłuszcze, ponieważ właśnie fruktoza najsilniej pobudza szlaki lipogenezy nie gdzie indziej, ale w wątrobie, czyli zaraz na wejściu wchłoniętego pożywienia.
Z faktu, że fruktoza może być spalana, nie oznacza, że jest liczącym się źródłem energii tkanek obwodowych.
Niech będzie, zacytuję:
Cytat:
Fruktoza znacznie szybciej niż glukoza ulega glikolizie w wątrobie. Jest to spowodowane tym, że omija etap metabolizmu katalizowany przez fosfofruktokinazę. Na tym etapie zachodzi bowiem kontrola metaboliczna szybkości katabolizmu glukozy. Pozwala to na pobudzenie przez fruktozę szlaków metabolicznych w wątrobie, prowadzących do wzmożonej syntezy kwasów tłuszczowych, estryfikacji kwasów tłuszczowych i wydzielania VLDL oraz do zwiększania triacylogliceroli w surowicy krwi. Nadmiar glukozy dostający się do krwiobiegu pobudza wydzielanie insuliny, co wzmaga wszystkie ww procesy

Czyli najskuteczniej otłuszcza wątrobę i tkanki duża ilość mieszaniny fruktozy z glukozą.
Trzeba tych owoców jeść rzeczywiście mało, żeby się nie otłuścić.
JW
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 17:19   

To, że omija etap katalizowany przez fosfofruktokinazę to wiadoma sprawa. Nie ma więc opcji inhibicji przez np. cytrynian. Ale z tego jeszcze nic konkretnego nie wynika jeśli zakładamy low-carb.
W Harperze wyraźnie jest napisane, przy założeniu żywienia wysokowęglowodanego, że spożywanie dużych ilości sacharozy obecnej w przetworzonej żywności oraz "high-fructose syrups" prowadzi do odkładania tłuszczu, wzrostu VLDL, LDL, etc. I z przemian biochemicznych dość wyraźnie to wynika.
Ale przy lowcarbowych ilościach wszystko zostaje wykorzystane dla mózgu, erytrocytów, aktywności powyżej LT. Po jakiego gwinta tak ważne organy jak mózg i krwinki miałyby "głodować" jeśli mają "koło siebie" metabolity glikolizy z fruktozy a organizm w tym czasie miałby sobie powiększać tkankę tłuszczową? Nie ma takiej opcji.
Poza tym ja nie polecam w żadnych ilościach sacharozy i HFS jeno jak najlepszego sortu owoce.
Druga opcja, przy założeniu że wszystkie organy potrzebujące glukozy są "najedzone" - glukoneogeneza. Na low-carb stale jest niedostatek glikogenu, więc jak jest taka możliwość to będzie on uzupełniany.
Tak więc Pana stwierdzenie, że fruktoza, przy tych moich założeniach, ma najsilniej pobudzać szlaki lipogenezy nie znajduje potwierdzenia w jakichkolwiek przemianach biochemicznych.
I praktyka wielu ludzi też to doskonale potwierdza.
Mówiąc, że my wszyscy, którzy jemy więcej niż jedną truskawkę otłuszczamy się jest jakby zakłamaniem rzeczywistości, która jest diametralnie odwrotna.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Czw Sty 16, 2014 17:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 17:59   

Ani za, ani przeciw po prostu w temacie:

http://newsroom.ucla.edu/...cla-233992.aspx
napisał/a:
May 15, 2012
This is your brain on sugar:
UCLA study shows high-fructose diet sabotages learning, memory

Fernando Gomez-Pinilla, professor of neurosurgery at the David Geffen School of Medicine at UCLA and professor of integrative biology and physiology in the UCLA College of Letters and Science
Correction: Paragraph 5 of this release was changed from an earlier version to reflect that the study focused on fructose generally, not specifically on high-fructose corn syrup;
Ostatnio zmieniony przez vvv Czw Sty 16, 2014 18:03, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
side 

Pomógł: 7 razy
Dołączył: 24 Lis 2011
Posty: 687
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 18:10   

Steve Jobs byl frutarianinem.
Nie mieszal paliw i nie tyl.
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 18:24   

side napisał/a:
Steve Jobs byl frutarianinem.
wiki napisał/a:
Steve Jobs, who supposedly named his company Apple because he was experimenting with a fruitarian diet

31 lipca 2004 r. Jobs poddał się operacji usunięcia nowotworu trzustki

22 czerwca 2009 r. Media podały, iż Jobs przeszedł pomyślnie zabieg przeszczepu wątroby

zmarł w swoim domu w Kalifornii 5 października 2011 roku około 15:00, z powodu nawrotu leczonego wcześniej nowotworu trzustki i zatrzymania oddechu
Cześć Jego Pamięci. :|
Ostatnio zmieniony przez vvv Czw Sty 16, 2014 18:29, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 18:40   

http://www.psychologytoda...diet-steve-jobs
napisał/a:
Clearly Jobs broke away from strict veganism from time to time and indulged in a few eggs, salmon and unagi sushi. The words of his daughter Lisa (quoted above) provide a moving testimony to how well Jobs's body and mind responded to eating eel, a fish rich in protein and fat. That said, vegans who would like to think Jobs became sick because he failed to be "perfect vegan" now have evidence to support that belief.

:|
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 20:29   

Hannibal napisał/a:
Mówiąc, że my wszyscy, którzy jemy więcej niż jedną truskawkę otłuszczamy się jest jakby zakłamaniem rzeczywistości, która jest diametralnie odwrotna.
To ile tych truskawek można zjeść, żeby nie utyć i jak zabrać do szkoły kawałek szynki z masłem i truskawkami? I co zrobić, żeby niedoświadczony człowiek nie uległ i nie przejadał się owocami i nie spotkało go to, co niektórych forumowiczów?
Problemem nie jest jednokrotne przejedzenie się, ale regularne łamanie zasad przez początkujące dziecko, którego kumple jadają inaczej.
Cytat:
Projektowanie jedzenia musi uwzględnić nie tylko epatowanie się przedrukami z biochemii, ale wyciąganie z tego syntetycznych wniosków, praktyczne funkcjonowanie w realnym życiu, psychodietetykę, rytm dnia, pracy i nauki, uprzedzenia i stereotypy żywieniowe, łakomstwo, nieznajomość podstawowej wiedzy dietetycznej, realne możliwości zdobycia produktów, nawyki, schorzenia i choroby.
Ze wszystkich produktów roślinnych owoce mają więcej wad niż zalet.

JW
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 20:46   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
psychodietetykę

http://www.podyplomowe.pl...psychodietetyka

Bardzo niedoceniany aspekt, nie sztuka powiedzieć komuś co ma jeść, a czego nie jeść, czego on i tak nie wykona dobrze, nawet jeśli zechce, może się nawet oszukiwać, bo nie czuje zagadnienia, sztuka jak nakreślić łagodny start i zainspirować do dalszych poszukiwań by chory poczuł właściwą dietę, jej odchylenia i miał motywację z obserwacji pozytywnych i negatywnych skutków swoich decyzji żywieniowych. Kto to potrafi jest mistrzem jakich niewielu. Ja długo nie doceniałem aspektu psychicznego, a jest on kluczowy. Motywacja podana wprost o "właściwej czynności mózgu" bardziej odpycha niż przyciąga. Każdy ma właściwą czynność mózgu w danym momencie, która daje mu możliwość wyboru i co sobie wybierze to jest to co chce doświadczyć i najlepiej służy jego rozwojowi, można tylko inspirować jeśli wyrazi takie zainteresowanie. Oczywiście u dzieci, które same sobie nie przygotują jedzenia to rodzice dają wybór pokarmu, oby z bezpiecznego zakresu. Ale o tym to Sylwia powinna pisać, nie ja.
Ostatnio zmieniony przez vvv Czw Sty 16, 2014 20:53, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
side 

Pomógł: 7 razy
Dołączył: 24 Lis 2011
Posty: 687
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 21:07   

vvv napisał/a:
http://www.psychologytoda...diet-steve-jobs
napisał/a:
Clearly Jobs broke away from strict veganism from time to time and indulged in a few eggs, salmon and unagi sushi. The words of his daughter Lisa (quoted above) provide a moving testimony to how well Jobs's body and mind responded to eating eel, a fish rich in protein and fat. That said, vegans who would like to think Jobs became sick because he failed to be "perfect vegan" now have evidence to support that belief.

:|


Steve Jobs - Isaacson Walter
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 21:07   

Co zrobić? Bardzo proste. Jeśli to zdrowe dziecko to pozwolić mu jeść owoce ile chce na surowo. Żadnych szarlotek i powideł.
Wciąż Pan wrzuca wszystko do jednego wora i stawia owoce w jednym rzędzie z fruktozą. Surowe dojrzałe owoce to nie jest fruktoza i glukoza tylko pełnowartościowe jedzenie a odżywcze substancje upakowane są tam w komórki. Jeżeli zrobi pan powidła lub szarlotkę to wtedy ten cukier jest niejako uwolniony jak benzyna wylana do środka samochodu. Wtedy zgodzę się, że takie niebezpieczne paliwo organizm preferencyjnie zamienia na tłuszcz. Natomiast jeśli benzyna jest w baku a spalanie zachodzi w cylindrze wszystko jest pod kontrolą.
Tak samo jak surowe mięso to nie to samo co smalec czy jakiś olej. Tak samo łatwo przedawkować jedząc sam smalec czy olej. Sprowadzanie owoców do cukru to tak jakby mówić, że ktoś przedawkował taurynę, kazeinę, kreatynę, jakieś hormony, czy inne spalacze tłuszczu w czystej postaci. Surowe pełnowartościowe jedzenie to jest zupełnie inne biochemia.

Ten wykres który pokazałem jest dość prosty o ile się trochę znać na biochemii. Pokazuje czarno na białym, że glukoza może się spalać w glikolizie i być substratem Cyklu Kwasu Cytrynowego bez zamiany w tłuszcze. Pan napisał tłustym drugiem, że każda fruktoza musi zamienić się w tłuszcz. Jest to teza fałszywa bo tak nie jest i z owocami tak się nie musi dziać w zdrowym człowieku.


Cytat:
Fruktoza znacznie szybciej niż glukoza ulega glikolizie w wątrobie. Jest to spowodowane tym, że omija etap metabolizmu katalizowany przez fosfofruktokinazę. Na tym etapie zachodzi bowiem kontrola metaboliczna szybkości katabolizmu glukozy. Pozwala to na pobudzenie przez fruktozę szlaków metabolicznych w wątrobie, prowadzących do wzmożonej syntezy kwasów tłuszczowych, estryfikacji kwasów tłuszczowych i wydzielania VLDL oraz do zwiększania triacylogliceroli w surowicy krwi. Nadmiar glukozy dostający się do krwiobiegu pobudza wydzielanie insuliny, co wzmaga wszystkie ww procesy

Ta teza nie sprawdza się w praktyce przy jedzeniu surowych owoców. Jakim w takim razie cudem skoro odżywiam się owocami i tłustym mięsem i jajami mam Trójglicerydy na poziomie 54?
Jakim cudem szczury żywione taką samą ilością syropu glukozowo-fruktozowego lub gotowanej skrobi mają większe TG i gorzej metabolizują tłuszcze niż szczury żywione taką samą ilością węgli z surowego miodu?

Może dla przykładu podam co jadłem wczoraj: nerkę i jądro kozła, kawałek wątroby jałówki z dodatkowym sadłem wołowym, konkretny kawał łososia, łyżeczkę surowej ikry pstrąga, dwa banany, dwie łyżeczki surowego przecieru z derenia jadalnego, pomarańczę, trzy jabłka małe, łyżeczkę suszonych owoców aronii, awokado, bardzo słodki owoc persymony, z 15 małych małych pomidorów.
Czasem przez tydzień jem po dwie łyżeczki miodu dziennie i niewiele owców a głównie ładuje mięso i tłuszcz a czasem nie jem mięsa przez dzień lub ładuje węgle z owoców do 200 g. Czyli według hipotez JK mieszam paliwa i powinienem przybierać na tkance tłuszczowej. A jest zupełnie inaczej. Surowe pełnowartościowe jedzenie to co innego niż kalorie rozłożone na czynniki pierwsze i badane w laboratorium.

Moim zdaniem najwięcej wad w stosunku do zalet z pokarmów roślinnych mają ziarna a zwłaszcza pieczywo.
Wegetatywne części roślin: korzenie, bulwy i liście są średnie. Są przereklamowane. Ani nie są jakiś super źródłem witamin a ich trawienie jest słabe. Posiadają wiele antyodzywczych substancji utrudniających przyswajanie z nich substancji i z bardziej odżywczych pokarmów. Mogą być używano leczniczo. Im dieta bardziej oddalona od zgodnej z higieną naturalną tym więcej lekarstw potrzeba czyli np. do gotowanej diety opartej o smażone i pieczone mięso potrzeba tych ziół, tzw. warzyw pewnie więcej. Co nie zmienia faktu, że surowe owoce będą świetnym źródłem węgli i nie należy się ich bać.
Najlepszym zdrowym źródłem węgli dla małych dzieci poza mlekiem matki są surowe w pełni dojrzałe owoce i plaster miodu. Inne super rzeczy do żółtko czy wątroba zwierzaka i plaster miodu.
Ostatnio zmieniony przez kayaman Czw Sty 16, 2014 21:10, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 21:14   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
To ile tych truskawek można zjeść, żeby nie utyć i jak zabrać do szkoły kawałek szynki z masłem i truskawkami? I co zrobić, żeby niedoświadczony człowiek nie uległ i nie przejadał się owocami i nie spotkało go to, co niektórych forumowiczów?
Problemem nie jest jednokrotne przejedzenie się, ale regularne łamanie zasad przez początkujące dziecko, którego kumple jadają inaczej.

Każdy może dla mnie jeść co tylko zechce. Odniosłem się do kwestii owoców, gdyż uważam, że mam pod tym względem rację.
Jak obserwuję ludzi na około to w ogóle nie odnoszę wrażenia żeby się przejadali pełnymi owocami (tzn. nie suszonymi). Jedzą ich naprawdę niewiele, np. w porównaniu ze mną. Nie wiem, może żyjemy na innych światach - Pan i ja - i wyciągamy kompletnie odmienne wnioski ze biochemii. Temat mnie żywo interesuje - zarówno na poziomie praktycznym jak i czysto teoretycznym, dlatego też zabrałem głos.
Btw. w moim otoczeniu jest jedna osoba, która starając się być na low-carb ma o wiele większe trudności żeby zrezygnować z takiego pieczywa czy kasz miast zwiększyć spożycie owoców. Owocami po prostu o wiele trudniej się przejeść aniżeli wszelkimi neolitycznymi produktami.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 21:58   

To, że się tak dobrze szybko przyswajają jeśli są dojrzałe to zaleta. Części z ich energii spala się już na termogenezę poposiłkową.
Osobiście z własnych doświadczeń wydaje mi się, że bez problemu w godzinę mogę spalić dwie garści malin, ze dwie pomarańcze i banana. Wystarczy nieco się poruszać.
 
     
COOLER 

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Sty 2013
Posty: 854
Wysłany: Czw Sty 16, 2014 22:59   

Hannibal napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
To ile tych truskawek można zjeść, żeby nie utyć i jak zabrać do szkoły kawałek szynki z masłem i truskawkami? I co zrobić, żeby niedoświadczony człowiek nie uległ i nie przejadał się owocami i nie spotkało go to, co niektórych forumowiczów?
Problemem nie jest jednokrotne przejedzenie się, ale regularne łamanie zasad przez początkujące dziecko, którego kumple jadają inaczej.

Każdy może dla mnie jeść co tylko zechce. Odniosłem się do kwestii owoców, gdyż uważam, że mam pod tym względem rację.
Jak obserwuję ludzi na około to w ogóle nie odnoszę wrażenia żeby się przejadali pełnymi owocami (tzn. nie suszonymi). Jedzą ich naprawdę niewiele, np. w porównaniu ze mną. Nie wiem, może żyjemy na innych światach - Pan i ja - i wyciągamy kompletnie odmienne wnioski ze biochemii. Temat mnie żywo interesuje - zarówno na poziomie praktycznym jak i czysto teoretycznym, dlatego też zabrałem głos.
Btw. w moim otoczeniu jest jedna osoba, która starając się być na low-carb ma o wiele większe trudności żeby zrezygnować z takiego pieczywa czy kasz miast zwiększyć spożycie owoców. Owocami po prostu o wiele trudniej się przejeść aniżeli wszelkimi neolitycznymi produktami.
Panowie, ja Was pogodzę, jeden mówi dobrze i drugi też. Owocami bardzo trudno się przejeść, niech ktoś spróbuje jeść owoce kilogramami, sami zobaczycie że po paru dniach Wam się tego odechce, a nawet w tych dniach w których będziecie je spożywali, sami zobaczycie że zjecie ich niewiele. Nawet hasło 5 razy WiO, jest tak głupie i niedorzeczne jak złota proporcja, gdyż zwykłemu człowiekowi trudno będzie zjeść 5 razy dziennie owoc. Natomiast optymalny musi zjeść tyle tłuszczu ile każde mu Doktor, bo proporcja jest najważniejsza i on musi być optymalnym przecież. Uważam że z tym straszeniem zjadania dużych ilości owoców jest tak jak ze straszeniem, kałużą iż można w niej się utopić. I słusznie tutaj pisze Hannibal. Pan Witold zadaje pytanie co zrobić żeby ktoś nie przejadał się owocami? Uważam że człowiek nawet gdyby chciał to nie spożyje ich dużo, nie mniej jednak skrajności istnieją i tu z pomocą przychodzi nam metoda 4s. Więc Pan Witold już ma odpowiedź na pytanie, a później takiemu można polecić Lutza i Ponomarenkę.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 07:07   

COOLER napisał/a:
Pan Witold zadaje pytanie co zrobić żeby ktoś nie przejadał się owocami? Uważam że człowiek nawet gdyby chciał to nie spożyje ich dużo, nie mniej jednak skrajności istnieją

Przejadać się można wszystkim i jeśli istnieją takie produkty do których ma się sporą słabość trzeba rzecz jasna się pilnować. Np. jeśli ktoś ma problem z niezjedzeniem dużych ilości daktyli to wiadomo, że powinien uważać.
Istnieje jednak dość sporo owoców, którymi naprawdę ciężko się przejeść, np. wszelakie jagodowe, aronie, dereń, dzika róża, tarnina, awokado czy kokos. Z jabłkami też wieloma nie powinno być problemu - mi np. ciężko zjeść kilogram za jednym posiedzeniem, coby nie mieć żadnych po tym wzdęć. Kaki, choć dość słodki po kilku sztukach zapełnia mnie, podobnie jak truskawki.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 10:02   

Hannibal napisał/a:
Przejadać się można wszystkim i jeśli istnieją takie produkty do których ma się sporą słabość trzeba rzecz jasna się pilnować.
Gdyby pilnowanie się było skuteczne, to nie mielibyśmy pandemii otyłości. Przecież teraz jest moda na szczupłą sylwetkę i większość grubasów chce schudnąć. Wystarczyłoby, żeby jedli nie za dużo i każdy by schudł, bo prawa termodynamiki obowiązują wszędzie. A jednak, pomimo, że próbują się pilnować, tyją masowo.
Dopiero ograniczenie węglowodanów przynosi efekty chudnięcia bez wysiłku i to spektakularne. Dlatego dla początkujących i dzieci pożywienie powinno być maksymalnie proste i maksymalnie skuteczne w ochronie przed produkcją tkanki tłuszczowej. Takie, żeby nie trzeba się było pilnować.
To żadna sztuka nie utyć, jeżeli ma się wrodzone predyspozycje do nieodkładania nadmiernej tkanki tłuszczowej. Takie osoby nie utyją, czego by nie jadły, co najwyżej dostaną rozwolnienia.
Ale większość populacji nie ma takiego bezpiecznika metabolicznego, dlatego napisałem:
Cytat:
Dziecko powinno spożywać około 90-120 g węglowodanów w postaci najbardziej naturalnych produktów: warzyw, pieczywa, kasz, z owocami ostrożnie. Ciągle trzeba pilnować, żeby dziecko nie rozpędziło się do zjadania bezwartościowych słodkości, tak, jak jego rówieśnicy.

Nie napisałem, że nie wolno, napisałem, ostrożnie.
JW
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 11:46   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Gdyby pilnowanie się było skuteczne, to nie mielibyśmy pandemii otyłości.

Każdy już jest odpowiedzialny za siebie i jeśli nie potrafi właściwe zadbać o siebie to już jego/ jej problem.
Zresztą to się tyczy o wiele bardziej polecanych przez Pana kasz i pieczywa. Ja rozumiem, że to w ilościach low-carbowych Pan polecał, ale jakoś multum ludzi ma problemy żeby nie zjeść więcej chleba, bo jego jedzenie jest dla większości czymś "musowym", o wiele bardziej niż polecane przeze mnie owoce.
Tak więc trochę Pan skrytykował tak jakby swoje zalecenia jeśli krytykuje Pan pilnowanie się. :)
Cytat:
To żadna sztuka nie utyć, jeżeli ma się wrodzone predyspozycje do nieodkładania nadmiernej tkanki tłuszczowej. Takie osoby nie utyją, czego by nie jadły, co najwyżej dostaną rozwolnienia.

Z całą pewnością, więc odnosiłem tego do swojej osoby lecz do tych, którzy mają problemy z wagą. Dla nich kasze i pieczywo będą bardziej problematyczne aniżeli owoce. A niesmaczne warzywa - jedzone jeno dla "zdrowia" nie smaku - powodują dość szybki powrót to niezdrowych źródeł węgli. Z owocami jest inaczej - węgli ma się z nich należyte ilości i są smaczne, nie potrzeba po nich szukać jakichś zamienników neolitycznych.
Oczywiście ja nie zabraniam jedzenia warzyw - jak ktoś lubi to jak najbardziej, choć polecałbym gotowanie na parze jako najmniej inwazyjną obróbkę tych które są niestrawne na surowo. Jednak bazowania na nich sobie nie wyobrażam, bo jedzenie paru kilogramów brokuł, kalafiorów żeby uzbierać potrzebne ilości węgli jest dla mnie niewyobrażalne. ;)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pią Sty 17, 2014 11:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 12:31   

Nie chodzi tylko o najedzenie się bulwami, liśćmi i korzeniami aby najeść się odpowiednią ilością węgli. Nie mamy wystarczającej flory bakteryjnej aby wchłonąć z nich te wartości, które w tabelkach zawierają ani zneutralizować antyodzywczych substancji, które jeszcze dodatkowo przeszkadzają w przyswajaniu odżywczych substancji z bardziej wartościowych źródeł.

I jeszcze uwaga. Większość warzyw to też jest neolityczny wynalazek. Niewiele osób pewnie miało możliwość popróbować ich dzikich przodków. Ja miałem. Dla przykładu: dzika marchewka pomimo, że pachnąca jest totalnie niesmaczna, niesłodka i bardzo ale to bardzo włóknista także jedzenie jej na surowo to udręka a po ugotowaniu i tak niewiele jest tych kalorii które można by przyswoić, prawie sam zniszczony gotowaniem błonnik. Przodek sałaty to właściwie trująca roślina. Przodek wszystkich krzyżowych (kalafiora, brokuła, czarnej rzepy, brukselki, jarmużu, kapusty) to roślina bardzo niesmaczna, toksyczna, niesoczysta bez żadnej przerośniętej głowy kapuścianej czy kwiatu w postaci kalafiora. Przodek ziemniaka jest wielkości nieco większej niż groszek i używany był przez Indian do zatruwania strzał czy trucia ryb. ;)
U buraka w formie dzikiej trzeba się naszukać aby znaleźć bulwiasty korzeń wielkości monety. :D Dziki przodek kukurydzy nie ma żadnej kolby a kilka ziarenek luzem wyrośniętych (coś jak owies). Oczywiście w ogóle nie jest słodki.

Jeśli już ludzie w paleolicie i mezolicie jedli tzw. warzywa to tylko po obróbce ogniem i głównie wysokoskrobiowe, wysokoinulinowe (spichrzowe części roślin) wyszukiwali. Szukali skrobi, szukali dużej ilości łatwodostępnych węgli po obróbce ogniem. Współczesne nam tradycyjne diety zbieracko-łowieckie prawie nie stosują liści. Indianie Lasów tropikalnych Ameryki Południowej na pytania etnografa o sałatę odpowiedzieli, że jedzenie jej jest niewłaściwe dla ludzi. :D

Polecam do przeczytania książkę "Od chwastu do pszenicy".

Tutaj ciekawy wykład dlaczego bulwy, korzenie i liście mają więcej wad niż zalet. Szczególnie jedzone pięć razy dziennie.
https://www.youtube.com/watch?v=YdRBFiBWQZQ

Ciekawy jest także ten krótki opis: http://www.waiworld.com/w...vegetables.html

To jasne, że przed zastosowaniem ognia do rafinowania jedzenia (zniszczenia celulozy i części toksyn) główne źródło węgli dla człowieka to były owoce i plaster miodu oraz ewentualnie jakieś orzechy. I działo się to przez 90% prehistorii i historii człowieka.
Jeśli już stosowali bulwy, liście i korzenie to głównie leczniczo w ilościach zielarskich.
Ostatnio zmieniony przez kayaman Pią Sty 17, 2014 12:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 12:51   

Używali także najprawdopodobniej rozłożone rośliny z żołądków i jelit roślinożernych zwierząt ale to bardziej jako probiotyk, źródło jakiś witamin czy minerałów bo węgli za bardzo to już tam nie ma. Podobnie czynią współcześnie nam zbieracze-łowcy.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 14:37   

Hannibal napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Gdyby pilnowanie się było skuteczne, to nie mielibyśmy pandemii otyłości.

Każdy już jest odpowiedzialny za siebie i jeśli nie potrafi właściwe zadbać o siebie to już jego/ jej problem.
Jeżeli przychodzi do mnie, to jest mój problem. Trzeba mieć chociaż odrobinę przyzwoitości, a nie wpychać ludzi w kolejne choroby i tłumaczyć, że na coś trzeba umrzeć.
JW
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 14:49   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Hannibal napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Gdyby pilnowanie się było skuteczne, to nie mielibyśmy pandemii otyłości.

Każdy już jest odpowiedzialny za siebie i jeśli nie potrafi właściwe zadbać o siebie to już jego/ jej problem.
Jeżeli przychodzi do mnie, to jest mój problem. Trzeba mieć chociaż odrobinę przyzwoitości, a nie wpychać ludzi w kolejne choroby i tłumaczyć, że na coś trzeba umrzeć.
JW


Ale w pytaniu autorki posta nie było nic o żywieniu dla chorych dzieci. Jeżeli dziecko byłoby otyłe, miało insulinoporność to wtedy zrozumiałe, że se słodkimi owocami powinno ostrożnie. Dieta lecznicza nie musi być taka sama co dieta w pełni zdrowego człowieka również małego dziecka.

gusia_29 napisał/a:
Ja zaczynam przechodzic na zdrowsza dietę, no ale co z dziećmi?? mam 2 dzieci w wieku 5 i 6 lat czy mogę prosić o wskazówki jak mam zywić moich terorystów żywieniowych?? Jakieś podstwaowe zasday?? Czytam czytam i widzę że większość tematów dotyczy osób doroslych i chorób. A co z naszymi pociechami i ich żywnieme ...... aby były zdowe.
Ostatnio zmieniony przez kayaman Pią Sty 17, 2014 14:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 14:52   

Najzdrowszego można wepchnąć w choroby niewłaściwym żywieniem, powtórzę, trzeba mieć odrobinę przyzwoitości.
JW
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 15:03   

Podobnie zdrowy człowiek może się wpędzić w chorobę stosując dietę leczniczą i lekarstwa (w tym naturalne).
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 15:10   

Adaś
http://www.waiworld.com/w...vegetables.html
Cytat:
Onions contain a lot of mutagenic quercetine (a flavonoid), and (like garlic) dialkyloligosulphides, inhibiting iodide absorption.
:P
 
     
vvv
^^^


Pomógł: 12 razy
Wiek: 52
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3494
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 15:24   

Oczywista oczywistość:
http://www.vismaya-maitre...nska_grypa.html
napisał/a:
Kiedy był dzieckiem znalazł się w szpitalu, był bliski śmierci. Jego włoska babcia kiedy go odwiedziła w szpitalu i zobaczyła w jakim jest stanie kazała rodzinie kupić dużą cebulę i parę białych bawełnianych skarpet. Pokroiła cebulę w plasterki, ułożyła na jego stopach ubierając na to skarpetki. Rano po przebudzeniu chory zdjął skarpetki. Plastry cebuli były czarne a on nie miał gorączki.

Tylko jak to zobaczyć pod mikroskopem (zwłaszcza bez ciemnego pola) co wlazło w cebulę.

@Animatorzy
Wiecie, że Ashakara popieramy więc cebulę na skórę też.
:viva:
Ostatnio zmieniony przez vvv Pią Sty 17, 2014 15:26, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 18:14   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jeżeli przychodzi do mnie, to jest mój problem. Trzeba mieć chociaż odrobinę przyzwoitości, a nie wpychać ludzi w kolejne choroby i tłumaczyć, że na coś trzeba umrzeć.

A kto mówi o wpychaniu ludzi w kolejne choroby?
Bo ja mówię o recepcie na skuteczne i długotrwałe odżywianie, które jeśli pacjent ma odpowiednio dużo chęci zmiany może u siebie zastosować. Twierdzę, że moja opcja jest bardziej skuteczna, a odżywianie bardziej przyjazne i wartościowe odżywczo. To chyba dużo, jak mi się zdaje. :)
Natomiast twierdzę, że jeśli ktoś chce żeby ktoś inny za niego schudł, jeśli nie potrafi gruntowanie zmienić swoich nawyków to nic z takim gościem się nie poradzi. Są przecież ludzie, którzy w zaawansowanym stadium raka jeszcze przed śmiercią zapalą sobie papierosa. ;)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pią Sty 17, 2014 22:20   

jak ktoś za przerposzeniem będzie pisał do doradcy żywienia jakiegolowiek 8 lat to może zauważy, jak nie to musi się sam nauczyć

co daje właściwa dieta dla naszego organizmu ?
mnie po kilku latach dała tolerowanie kawy i to nawet jak zaczęłam ją pić codziennie co się po dłuższym czasie odbiło znow na słabszym moim miejscu czyli zołądku choć wiem, że problemy osobiste do tego dołączyły

co daje właściwa dla nas dieta?polubienie "jakies swojej" ilości owoców
jak raz zjem o 1 sztukę za dużo to poczuję i następnym razem zjem mniej. Nic mi nie będzie. I są to owce normalne sklepowe i to nawet te gorsze np. kiwi !!mandarynki ale nie codziennie.
W temacie co lepsze owoce czy warzywa nie piszę.
Spotkałam kobietę, też dietetyczkę frutariankę od na pewno iluś miesięcy więc kolejny raz napiszę: człowiek wiele może...dlatego jako gatunek przetrwaliśmy

Czy to co o warzywach sprzed ery rolniczej jest prawdą, że były toksyczne szczególnie kapustne? no pewnie bo i teraz są toksyczne, wystarczy poczytać co mają w sobie i jak działają na układ nerwowy, pokarmowy.Bazgrzemy o witaminach a zapominamy o całej gamie pozostałych substancji, które wpływają na mózg, krew, nerwy, żołądek, wątrobę itp. Trzeba by zadać pytanie czy ich toksyczność się zmniejszyła bo rosną na polach uprawnych? bo są nawożone, przez krzyżowanie gatunków itp? wszystko razem, odmiainy handlowe jabłek, Hannibal opisywał, nie tylko nawożenie i opryski mają znaczenie, przede wszystkim łączenie- krzyżowanie odmian dobrych dla przemysłu a niekoniecznie dobrze trawionych przez organizm.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
gusia_29 

Wiek: 46
Dołączyła: 03 Gru 2013
Posty: 382
Wysłany: Nie Sty 19, 2014 14:19   

sylwiazłodzi napisał/a:
jak ktoś za przerposzeniem będzie pisał do doradcy żywienia jakiegolowiek 8 lat to może zauważy, jak nie to musi się sam nauczyć

co daje właściwa dieta dla naszego organizmu ?
mnie po kilku latach dała tolerowanie kawy i to nawet jak zaczęłam ją pić codziennie co się po dłuższym czasie odbiło znow na słabszym moim miejscu czyli zołądku choć wiem, że problemy osobiste do tego dołączyły

co daje właściwa dla nas dieta?polubienie "jakies swojej" ilości owoców
jak raz zjem o 1 sztukę za dużo to poczuję i następnym razem zjem mniej. Nic mi nie będzie. I są to owce normalne sklepowe i to nawet te gorsze np. kiwi !!mandarynki ale nie codziennie.
W temacie co lepsze owoce czy warzywa nie piszę.
Spotkałam kobietę, też dietetyczkę frutariankę od na pewno iluś miesięcy więc kolejny raz napiszę: człowiek wiele może...dlatego jako gatunek przetrwaliśmy

Czy to co o warzywach sprzed ery rolniczej jest prawdą, że były toksyczne szczególnie kapustne? no pewnie bo i teraz są toksyczne, wystarczy poczytać co mają w sobie i jak działają na układ nerwowy, pokarmowy.Bazgrzemy o witaminach a zapominamy o całej gamie pozostałych substancji, które wpływają na mózg, krew, nerwy, żołądek, wątrobę itp. Trzeba by zadać pytanie czy ich toksyczność się zmniejszyła bo rosną na polach uprawnych? bo są nawożone, przez krzyżowanie gatunków itp? wszystko razem, odmiainy handlowe jabłek, Hannibal opisywał, nie tylko nawożenie i opryski mają znaczenie, przede wszystkim łączenie- krzyżowanie odmian dobrych dla przemysłu a niekoniecznie dobrze trawionych przez organizm.



Ja bym do tego dodała fakt że na nasze zdrowie ma wpływ nie tylko dieta, ale aktywność fizyczna, stres. I tak można się odżywiać najbardziej ekologicznie a stres zrobi swoje. Kiedy czytam o diecie eskimosów zastanawia mnie czy taka dieta jest równie dobra dla nas żyjących w innym klimacie? Czy to też nie jest tak że przez pokolenia ich organizmy nie przyzwyczaiły się do takiej diety ze względu na brak innych możliwości?? Czy organizm nie przyzwyczaja się do diety z tego co rośnie wkoło niego??
_________________
Myslovitz - Nienawiść
 
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Nie Sty 19, 2014 14:26   

Przyzwyczaja owszem. Następują lokalne tendencje a z czasem adaptacje lecz w zależności od powagi zmiany musi być to odpowiednio drugi okres czasu no i służyć gatunkowi.

Nie zmieniła się nasza fizjologia w taki sposób aby ogólnie ludziom nie miało służyć surowe mięso w odpowiedniej ilości z jednej strony czy surowe dojrzałe owoce w odpowiedniej ilości z drugiej.

A nie służyć z kolei ziarna, pieczywo czy pasteryzowane mleczne oraz ogólnie przetwarzanie termiczne.
Ostatnio zmieniony przez kayaman Nie Sty 19, 2014 14:31, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Sty 19, 2014 15:20   

gusia chcesz to jedzenie dla dzieci?

tu masz linki gdzie pisała dr.Witoszek o żywieniu dzieci,ma doświadczenie właśne bo córkę od małego jak miała swoje problemy z jej karmieniem też opisywała

http://forum.dr-kwasniews...hp?topic=1355.0

Odp: ŻYWIENIE OPTYMALNE U MAŁYCH DZIECI.
« Odpowiedz #1 : 2007-05-18, 08:36:18 »

http://forum.dr-kwasniews...php?topic=699.0
http://forum.dr-kwasniews...php?topic=207.0
http://forum.dr-kwasniews...php?topic=611.0
http://forum.dr-kwasniews...hp?topic=1039.0
Dieta dziecka po 1 roku życia może być bardziej rozrzerzona w stosunku diety dziecka do rok


oraz

http://forum.dr-kwasniews...php?topic=519.0

http://forum.dr-kwasniews...hp?topic=3115.0

że szkodzą mleczne w zależności od choroby jeśli nie jada zbóż

CO DO STRESU I PSYCHIKI bo pisałaś w innym wątku

jedzenie poprawia psychikę ale jeśli zaniedbamy psychikę , nie zobaczymy,że mamy o nią zadbać, i będziemy mięli brak czasu na ćwiczenia które nam pasują i tak możemy się wykończyć nawet jak nie będziemy jedli zbóż i mlecznych więc całość jest ważna bo życie i tak da nam w kość i nikt nie pomoże poza najbliższymi jeśli mamy szczęście mieć ich kochanych. A ostatecznie i tak trzeba jeszcze samemu swój środek naprawiać bo inni widzą co na zewnątrz a środek sie psuje niezauważony :)
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Sty 19, 2014 15:23   

Niestety mogłabym wkleic więcej ale poprzedni laptop gdy mi się zepsuł a nie zgrałam wszystkiego na dysk zapasowy utraciłam wiele takich info które zapisywałam pod kątem rad dr.Witoszek które zbierałam dla różnych osób, którym pomagałam stąd obecne to tylko wybrane, które odnajduję w necie.

Jak jeszcze znajdę kolejne to wkleję bo google jakiś czas temu zmieniło mechanizmy szukania i podawania tego co znajduje i zauważam róznicę w prezentowaniu tego co chciałam znaleźć
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Nie Sty 19, 2014 17:18   

Tutaj jest trochę o diecie dla maluchów:

http://theprimalparent.co...care-kids-menu/

http://www.thehealthyhome...formula-videos/

http://www.youtube.com/watch?v=54OGGE6zdXk
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Nie Sty 19, 2014 18:23   

gusia_29 napisał/a:
Kiedy czytam o diecie eskimosów zastanawia mnie czy taka dieta jest równie dobra dla nas żyjących w innym klimacie? Czy to też nie jest tak że przez pokolenia ich organizmy nie przyzwyczaiły się do takiej diety ze względu na brak innych możliwości?? Czy organizm nie przyzwyczaja się do diety z tego co rośnie wkoło niego??
Dieta Eskimosów nie jest dobra nawet dla Eskimosów, ale była jedyną możliwą w Arktyce. Pomimo tego była na tyle zdrową, że nie powodowała cukrzycy, miażdżycy i raka. Więc chociaż nie jest godna naśladowania, udowadnia czarno na białym, że jedzenie dużych ilości czerwonego mięsa nie powoduje raka, miażdżycy, cukrzycy. Nie robi tego, czym niedouczeni nas straszą.

Istnieją granice przystosowania się organizmów do pożywienia, lew nigdy nie przestawi się na jedzenie trawy. Człowiek niestety może dla przeżycia nawet trawę gotować i jeść. Tylko, że wtenczas płaci utratą zdrowia.
JW
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Nie Sty 19, 2014 18:34   

" jedzenie dużych ilości czerwonego mięsa nie powoduje raka, miażdżycy, cukrzycy"

Owszem może powodować w zależności jak się to mięso spożywa. Jeśli dominuje obróbka zwłaszcza w wysokich temperaturach zwłaszcza na otwartym ogniu (ruszt, pieczenie, smażenie) powstaje cała masa kancerogennych substancji a najważniejsze to heterocykliczne aminy aromatyczne i produkty peroksydacji lipidów. Innuci mięsa w ten sposób nie przygotowywali a dominowało mięso surowe.

http://www.youtube.com/watch?v=oCFg_NLNQrU
Ostatnio zmieniony przez kayaman Nie Sty 19, 2014 18:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Nie Sty 19, 2014 23:07   

Tylko, że to dotyczy każdego produktu, a nie samego czerwonego mięsa. Na tym polega kit, który wciskają obecnie ludziom, żeby jeść ryby i drób zamiast mięsa.
Innuici, jeżeli już obrabiali, to raczej gotowali mięso albo jedli surowe, suszone lub high meat.
Ulegając modzie, skoncentrował się Pan na smażeniu czerwonego mięsa, pomijając występujące w naszej kulturze grilowane kurczaki, chleb, frytki itp. Proszę zauważyć, jak głęboka jest ta zaraza propagandy antymięsnej, jak wszystkim nam wbiła się w mózg. Tymczasem, jeżeli grilowanie jest szkodliwe, dotyczy wszystkiego, co jemy.
JW
 
     
kayaman

Dołączył: 26 Lut 2013
Posty: 30
Wysłany: Nie Sty 19, 2014 23:32   

Nie skoncentrowałem się na czerwonym mięsie. Oczywiście, że dotyczy to wszystkiego.
Ale teraz wątek był akurat o mięsie, które to ludzie powszechnie grillują, smażą, przypalają i mieszają ze wszystkim. Dlatego to oczywiste, ze wspomniałem o czerwonym mięsie, które też jedzone bez głowy może być kancerogenne.

Z tego też powodu właśnie sądzę (wracając do poprzedniego wątku), że najzdrowszym źródłem węglowodanów w diecie są soczyste surowe dobrze dojrzałe owoce a nie frytki, chleb czy smażone warzywa.

Tym bardziej nie uległem modzie gdyż jedzenie surowego mięsa czerwonego raczej powszechne i modne nie jest a wręcz w mediach jest tępione.
Ostatnio zmieniony przez kayaman Nie Sty 19, 2014 23:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
koffin

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 482
Wysłany: Śro Kwi 30, 2014 21:27   

Hannibal napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Gdyby pilnowanie się było skuteczne, to nie mielibyśmy pandemii otyłości.

Każdy już jest odpowiedzialny za siebie i jeśli nie potrafi właściwe zadbać o siebie to już jego/ jej problem.
Zresztą to się tyczy o wiele bardziej polecanych przez Pana kasz i pieczywa. Ja rozumiem, że to w ilościach low-carbowych Pan polecał, ale jakoś multum ludzi ma problemy żeby nie zjeść więcej chleba, bo jego jedzenie jest dla większości czymś "musowym", o wiele bardziej niż polecane przeze mnie owoce.
Tak więc trochę Pan skrytykował tak jakby swoje zalecenia jeśli krytykuje Pan pilnowanie się. :)
Cytat:
To żadna sztuka nie utyć, jeżeli ma się wrodzone predyspozycje do nieodkładania nadmiernej tkanki tłuszczowej. Takie osoby nie utyją, czego by nie jadły, co najwyżej dostaną rozwolnienia.

Z całą pewnością, więc odnosiłem tego do swojej osoby lecz do tych, którzy mają problemy z wagą. Dla nich kasze i pieczywo będą bardziej problematyczne aniżeli owoce. A niesmaczne warzywa - jedzone jeno dla "zdrowia" nie smaku - powodują dość szybki powrót to niezdrowych źródeł węgli. Z owocami jest inaczej - węgli ma się z nich należyte ilości i są smaczne, nie potrzeba po nich szukać jakichś zamienników neolitycznych.
Oczywiście ja nie zabraniam jedzenia warzyw - jak ktoś lubi to jak najbardziej, choć polecałbym gotowanie na parze jako najmniej inwazyjną obróbkę tych które są niestrawne na surowo. Jednak bazowania na nich sobie nie wyobrażam, bo jedzenie paru kilogramów brokuł, kalafiorów żeby uzbierać potrzebne ilości węgli jest dla mnie niewyobrażalne. ;)


Niestrawne na surowo warzywa to jakie?
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Kwi 30, 2014 21:42   

pewnie nie myślisz o paleo gdzie ziemniaki sa niejadalne ale jednak napiszę ,że ziemniaki bo już widziałam różne diety paleo o zgrozo
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
koffin

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 482
Wysłany: Śro Kwi 30, 2014 23:54   

No właśnie :) masz rację, nie myślałem o paleo.
Ziemniaki nie jadalne, sweet potatoes, yuka też nie jadalna? a z wszystkich warzyw co jeszcze?
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Czw Maj 01, 2014 18:47   

napisałam wyraźnie na paleo ziemniaki są niejadalne do wykluczenia z jadłospisu czytaj jedzenia ciągłego, w zamian raz na rok? miesiąc? każdy sobie decyduje jego organizm jego dieta paleo jak widzę

inne diety twierdzą inaczej

bataty raz na "ruski rok" czy inaczej, każdy wie sam po iluś próbach albo się nauczy co je i jest ok a co nie

yuka, nie jadłam za daleko od mojej szerokości geograficznej made in poland
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved