Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Janusz Głowacki "Z GŁOWY"
Autor Wiadomość
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Wrz 09, 2019 17:02   Janusz Głowacki "Z GŁOWY"

Niedawno zmarły Janusz Głowacki pozostawił po sobie artystyczny dorobek, do którego warto sięgać. Oprócz sztuk teatralnych i felietonów pozostawił także rodzaj swoistych memuarów: "Z GŁOWY".
Komunistyczna cenzura skutecznie i szczelnie odczłowieczała artystów i w ogóle osoby publiczne czyniąc z nich byty bardziej astralne niż ludzkie.
Z GŁOWY to jakby kładka umożliwiająca przejście od lukrowanej przez komunistów wersji polskiego zaścianka do rzeczywistego świata artystów za czasów Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego.

Cytat:
Janusz Głowacki "Z GŁOWY"
Kopciuch (sztuka) w ogóle się zaczął od tego, że ktoś opowiedział mi o trzynastoletniej dziewczynce, która w czasie stosunku zabiła swojego piętnastoletniego kochanka drutem do ręcznych robótek, bo się dowiedziała, że ją zdradza. Tę dziewczynkę zamknęli w poprawczaku w Falenicy. A ten poprawczak, żeby brzmiało ładniej, nazywał się schroniskiem dla nieletnich dziewcząt. I jeden wychowawca wystawił w nim z dziewczynkami bajkę o Kopciuszku. Pracowałem wtedy w tygodniku „Kultura”, a trochę wcześniej, na studiach, zaprzyjaźniłem się z Markiem Piwowskim. Marek kończył akurat dziennikarkę, a ja polonistykę. Po studiach chcieliśmy obaj zdawać na filmową reżyserię. Ale znajomy mojej mamy, który znał Janusza Wilhelmiego, załatwił mi pracę w tym tygodniku. W rodzinie ciągle nie było pieniędzy, chociaż ojciec oddawał matce całą pensję na tak zwany dom, zostawiając sobie tylko na kawę i papierosy. Krótko mówiąc, nie było żadnej możliwości, żebym z domu dostawał jakąś kasę. Zostawały mizerne zasiłki ze Związku Studentów Polskich, którymi na dodatek musiałem się dzielić z przewodniczącym komisji stypendialnej, oraz szlak handlowy, czyli studenckie wycieczki zagraniczne. Pożyczałem w Warszawie parę złotych, kupowałem kryształowe wazony, które dobrze szły w Czechach, oraz bieliznę pościelową i trójrzędowe plastikowe grzebyki, na które był popyt w Budapeszcie. I jeżeli celnicy przymykali oko, upłynnialiśmy towar na ulicach, a także chodząc po domach. Następnie udawaliśmy się do sklepów w Pradze. Najlepiej się do tego nadawał legendarny dom towarowy Biały Łabędź. Tam nabywaliśmy francuskie składane fajki marki Briar, które w Polsce wstawiało się do komisu na Nowym Świecie przy Chmielnej za dwieście pięćdziesiąt złotych sztuka, oraz niedostępną w Polsce luksusową politurę do mebli, która się w Czechach nazywała pazlatka, i jakiś chyba klej, szelak się nazywał czy coś takiego. To z kolei się upychało w stolarskich zakładach rzemieślniczych na Bagnie. Uzyskane tą drogą pieniądze inwestowałem w dziewczęta bez zasad, we wspomnianym już barze Przechodnim, w Hybrydach, przejściowo w Grand Hotelu, a potem w nocnym Bristolu na Karowej; a także w nabywane na tak zwanych ciuchach dżinsy, na które się wtedy mówiło farmery. Ciuchy to było targowisko ubrań przysyłanych z Zachodu w paczkach. Władze je niechętnie, ale tolerowały, tyle że przerzucając od czasu do czasu z dalekiego Grochowa gdzieś jeszcze dalej. Byle jak najdalej od centrum, żeby nie psuły postępowego krajobrazu. Na ciuchach przewalały się tłumy. I tam właśnie nabierała szyku młodzież, a i kwiat warszawskiej inteligencji. Najbardziej poszukiwane były amerykańskie kurtki lotnicze, wysłużone na wojnie w Korei. I taką jedną, z naszywką: J. Henderson Jr., udało mi się kupić. Na ciuchach można się było dodatkowo napchać gorącymi pyzami, przegrać parę złotych w miasto, w fart albo trzy karty, albo dać się ogólnie okraść. Bo pracowała tam pierwsza liga złodziei z Targowej, Brzeskiej i Ząbkowskiej. Kiedyś ukradziono mi tam torbę z dopiero co kupioną marynarką. Podbiegłem do łażącego między straganami sierżanta milicji i się poskarżyłem. Wyciągnął z raportówki notes i zapytał: – Imię, nazwisko i adres złodzieja? – a kiedy powiedziałem, że nie wiem, rozbawił się: – To co, chcecie, żebym latał po bazarze i szukał waszej marynarki?


Cytat:
Ale ponieważ jestem dzieckiem szczęścia, zostałem razem z legendarnym playboyem Olkiem Naleśnikiem, żoną jazzmana Izą Zabieglińską i śliczną blondyneczką Ingą, która szybko zniknęła z Polski, zaangażowany w kabarecie Klaps do numeru tanecznego. Tak więc co wieczór punktualnie o godzinie dwudziestej drugiej, żeby zabić tremę, wypijaliśmy szybciutko po pół litra w garderobie, a następnie konferansjer zapowiadał: „Tak tańczy się bez alkoholu. Rock and roll sputnik, czyli sputniki rock and rolla”, i my w rytmie Billa Haleya wtaczaliśmy się na scenę w kolorowych koszulach i obcisłych spodniach. Rysiek, który akurat zaczął prowadzić Dziennik TV, załatwił nam dobre recenzje, a moje zdjęcie z Izą Zabieglińską powieszono na wystawie sklepu z wędlinami na Nowym Świecie. Słowem, wszystko szło dobrze. Co wieczór po godzinie dwudziestej trzeciej wracałem sobie spacerkiem na ulicę Bednarską, gdzie mieszkałem z rodzicami. Szedłem ulicą Chmielną, na której wtedy się znajdowało centrum nocnego życia. Kobiety pracujące na ulicy były na ogół starsze i nie za bardzo w moim typie. Zresztą, kusząc klientów, odwoływały się na ogół do wyższych uczuć, mówiąc: „Synku, daj babci zarobić, twarz nieważna, chodź umrzeć w moich ramionach z rozkoszy”. Tak więc co noc stawałem przed poważnym problemem moralnym, czy wypada odmówić starszej kobiecie, która potrzebuje pieniędzy. Te kobiety z Chmielnej, tak samo jak i te, które zarabiały pod hotelem Polonia, były, jak większość społeczeństwa, sfrustrowane i do socjalizmu rozczarowane. Skarżyły się, że wojna zabrała im najlepsze lata życia, a obecnie mężczyźni za smoczek płacą grosze. Z zawiścią mówiły o młodych koleżankach, które są opłacane w dolarach. Jak wiadomo, Polacy lubią narzekać. Ale muszę uczciwie powiedzieć, że oprócz takich niechętnych reakcji na rzeczywistość spotkałem wiele młodych dziewcząt, które myślały inaczej. Zwłaszcza tych, które przyjechały z biednych, powiatowych miast albo zapyziałych miasteczek i były wdzięczne ustrojowi, że dał im szansę awansu, pracy w Bristolu, Europejskim dziennym i nocnym, czyli w Kamieniołomach, oraz szansę poznawania języków, zakupu mieszkania i godnego życia. Ale i te pozytywnie myślące dziewczęta, jak wszyscy artyści w krajach totalitarnych, stawały przed niełatwymi moralnymi wyborami. Oczywiście nie chodziło w ogóle o to, że trzeba się było opłacać portierom. Kłopot był ze Służbą Bezpieczeństwa, która interesowała się życiem Warszawy po zmroku: kto zdradza żonę, puszcza pieniądze, ma dolary i takie tam różne, pożyteczne przy szantażowaniu. Dziewczyny w zasadzie mogły nie zgodzić się na kablowanie, ale za to groziły im szykany i represje. Na przykład odmawiano im stempelka w dowodzie uprawniającym do odwiedzenia bratniej Czechosłowacji czy NRD, wzywano do komisariatu i tam przymuszano do upokarzających usług, bo i za darmo, i zbiorowo. Robiono naloty na mieszkania, wystraszając zagranicznych gości, a nawet wywierano nacisk na ambulatoria, żeby odmawiały wydania „prawa jazdy”, jakie otrzymywało się co miesiąc po pomyślnym przejściu testów na obecność chorób wenerycznych. A bez aktualnego „prawka” działalność gospodarcza była nielegalna.
Krótko mówiąc, dla młodych dziewcząt, które poważnie myślały o przyszłości, była to niełatwa próba charakteru. I trudno się dziwić, że niektóre, stojące moralnie niżej, załamywały się i szły na tak zwaną konfidencję. Miały wtedy ze strony milicji wszystkie ułatwienia i tylko jednego, oczywiście nie licząc alfonsa, opiekuna, któremu składały meldunki i który miał legalne prawo je za darmo posuwać. Była to bez wątpienia sytuacja luksusowa, gdyby nie moralny dyskomfort i pogarda, jaką okazywały im koleżanki, które się nie ugięły. To wszystko doprowadzało często do bolesnych decyzji – wychodzenia za mąż za bogatego cudzoziemca i opuszczenia kraju. Tak odjechały Paszcza i Paskuda, Sztafeta, Patelnia i Czar Starówki, Pstynka, Kuma, Drabina i wiele innych, udając się najczęściej na ziemię włoską albo do zachodnich Niemiec.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Wrz 15, 2019 09:55   

Cytat:
Janusz Głowacki "Z GŁOWY"
Niedługo potem znów byłem w Moskwie... [Około 1997 roku]
Jeden z tiełochranitieli opróżnił na talerzyk sporą torebeczkę kokainy i zaczął robić działki. Trochę się speszyłem, bo nie byliśmy sami. I to ogromnie Siergieja rozbawiło. Kazał wezwać kierownika sali, który podszedł troszkę na twarzy zielony, ale Siergiej uspokoił go, że wszystko gra, a chodzi tylko o to, że nasz przyjaciel z „maleńkoj Polszy” niespokojny jest, czy nikt nie ma nic przeciwko temu, że przyjmiemy coś na depresję. – Ale skąd – rozpromienił się kierownik – wdychajcie sobie na zdrowie – i się z ulgą oddalił...

"Czwartą siostrę" przyjęto w Polsce jak najgorzej, więc już wiedziałem, że na świecie będzie sukces, bo to się zrobiła reguła.
Profesor Janusz Degler, teatrolog i specjalista od Witkacego, po prapremierze we Wrocławiu przysłał nawet list protestacyjny do „Gazety Wyborczej”, który wyciąłem, oprawiłem i powiesiłem koło tamtej recenzji z Antygony w „Washington Post”. Zaczynał się tak: „Sztuka jest wulgarna, przedstawienie haniebne, a wszystko razem podłe. Podłe w znaczeniu liche i w najgorszym stylu. Ale i podłe w tym sensie, że niegodziwe”.
Przeczytałem to przez telefon Janowi Kottowi.
Powiedział: – To niemożliwe. Sam to sobie napisałeś.

Nie mogę się powstrzymać, żeby nie zacytować takiej perełki.
JW
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved