Przy pomocy tłumacza Google przetłumaczyłem Wam pewien artykuł:
Utlenianie tłuszczu — ukryty przyspieszacz starzenia się i chorób
Czy wiesz, że sposób, w jaki Twój organizm spala tłuszcz, może bezpośrednio wpływać na szybkość starzenia się i rozwój chorób związanych z wiekiem? Okazuje się, że zwiększone utlenianie tłuszczu jest powiązane ze starzeniem się komórek — procesem, w którym komórki przestają się dzielić, co przyczynia się do starzenia i chorób związanych z wiekiem — a przejście z metabolizmu glukozy na metabolizm tłuszczu przyspiesza ten proces. To nie są dobre wieści dla społeczności ketogenicznej o niskiej zawartości węglowodanów, która jest zachwycona rzekomymi korzyściami zdrowotnymi ketozy. Podczas gdy krótkie okresy postu, takie jak 12 do 16 godzin, są dopuszczalne, stałe poleganie na tłuszczach jako źródle paliwa jest receptą na długoterminową katastrofę zdrowotną.
Rola starzenia się komórek w starzeniu się
Starzenie się komórek odgrywa kluczową rolę w starzeniu się. Gdy komórki wchodzą w stan, w którym nie dzielą się już, zaczynają wydzielać szkodliwe substancje, które przyczyniają się do pogorszenia stanu organizmu. Na proces ten w dużym stopniu wpływają takie czynniki, jak telomery, które chronią DNA, oraz szlaki antyonkogenowe, które mogą wywołać starzenie się, zapobiegając nowotworom. Reaktywne formy tlenu (ROS) odgrywają w tej historii kolejną kluczową rolę. Wysokie poziomy ROS mogą uszkodzić komórki, wpychając je w starzenie się i przyspieszając starzenie się. Te cząsteczki stale działają w organizmie, a ich równowaga jest niezbędna do utrzymania zdrowia w miarę starzenia się. Celowanie w te starzejące się komórki może być zatem kluczem do opóźnienia starzenia się i poprawy ogólnego stanu zdrowia. Gdy zrozumiesz związek między utlenianiem tłuszczu a starzeniem się, zrozumiesz, dlaczego zmiana metabolizmu z tłuszczu na glukozę może mieć tak znaczący wpływ na proces starzenia się.
Badanie wpływu utleniania tłuszczu na starzenie się
Utlenianie tłuszczu, proces, w którym organizm rozkłada kwasy tłuszczowe na energię, jest coraz częściej powiązane z dysfunkcją komórek i chorobami. Ta ścieżka metaboliczna, chociaż ważna dla produkcji energii, może prowadzić do niekorzystnych skutków, gdy dominuje nad utlenianiem glukozy. Zmiana z glukozy na tłuszcz jako główne źródło energii jest szkodliwa, ponieważ zaburza równowagę metabolizmu komórkowego i przyspiesza starzenie się. Rola reaktywnych form tlenu (ROS) w tym procesie nie może być przeceniona. ROS to produkty uboczne metabolizmu tlenu, które w nadmiarze powodują stres oksydacyjny i uszkadzają składniki komórkowe, popychając komórki w stan starzenia się. Ten stres oksydacyjny jest zaostrzany przez zwiększone utlenianie tłuszczu, ponieważ generuje więcej ROS w porównaniu z metabolizmem glukozy. Korzyści z priorytetowego traktowania utleniania glukozy są znaczące. Utrzymując równowagę między metabolizmem glukozy i tłuszczu, zmniejszasz stres oksydacyjny w swoim organizmie, poprawiasz funkcjonowanie komórek i opóźniasz wystąpienie chorób związanych z wiekiem. Podejście to nie tylko sprzyja ogólnemu zdrowiu, ale także wpisuje się w holistyczne podejście do starzenia się, zgodnie z którym zdrowie metaboliczne odgrywa kluczową rolę w długowieczności i jakości życia.
Utlenianie kwasów tłuszczowych w mitochondriach przyspiesza starzenie się komórek
Niedawne badanie opublikowane w Science Advances ujawniło, w jaki sposób sposób, w jaki nasze komórki spalają tłuszcz, bezpośrednio wpływa na starzenie się. Krótko mówiąc, odkryto, że zmiana z utleniania glukozy na utlenianie kwasów tłuszczowych prowadzi do starzenia się komórek poprzez zmianę metabolizmu energii mitochondrialnej. Kiedy komórki doświadczają uszkodzenia DNA, uruchamia to reakcję łańcuchową w mitochondriach, elektrowniach komórkowych. To uszkodzenie aktywuje białko o nazwie BNIP3, które odgrywa kluczową rolę w tym procesie. BNIP3 modyfikuje mitochondria, co powoduje, że spalają więcej kwasów tłuszczowych w celu uzyskania energii. W miarę jak spalanie kwasów tłuszczowych przyspiesza, dochodzi do akumulacji cząsteczki o nazwie acetylo-CoA. Ta akumulacja jest znacząca, ponieważ acetylo-CoA wpływa na sposób ekspresji naszych genów. Acetylo-CoA promuje dodawanie grup chemicznych do histonów, białek, wokół których owinięte jest nasze DNA. Ta modyfikacja zwiększa ekspresję p16, białka, które sygnalizuje komórkom, aby przestały się dzielić i weszły w stan starzenia. Co ciekawe, badanie wykazało również, że sztuczne zwiększenie utleniania kwasów tłuszczowych za pomocą niektórych leków może wywołać ten proces starzenia. Sugeruje to, że manipulowanie spalaniem tłuszczu w komórkach może wpływać na starzenie się i rozwój chorób związanych z wiekiem.
FAO konkuruje z utlenianiem glukozy, zakłócając metabolizm
Utlenianie kwasów tłuszczowych (FAO) konkuruje bezpośrednio z utlenianiem glukozy w szlakach wytwarzania energii przez komórki. Zwykle glukoza jest głównym paliwem, ale gdy wzrasta FAO, zajmuje szlaki metaboliczne, z których glukoza zazwyczaj korzysta. Ta konkurencja powoduje, że mniej glukozy jest utleniane, co powoduje nadmiar acetylo-CoA z FAO. Nadmiar acetylo-CoA ze zwiększonego FAO promuje acetylację histonów, co wpływa na ekspresję genów związaną z procesami starzenia. Co więcej, nadmiar acetylo-CoA zakłóca cykl Krebsa, prowadząc do gromadzenia się elektronów w łańcuchu transportu elektronów, co zakłóca funkcje komórkowe i sprzyja starzeniu się. To gromadzenie się nadmiaru elektronów jest znane jako stres redukcyjny. To tak, jakby układy twojego ciała były przytłoczone energią, której nie mogą prawidłowo wykorzystać, co z czasem prowadzi do zmniejszenia wydajności i uszkodzeń. Jak wyjaśniono w prezentowanym badaniu, ROS, często mylone z czysto szkodliwymi produktami ubocznymi, są w rzeczywistości wskaźnikami stresu redukcyjnego w komórkach. W przeciwieństwie do stresu oksydacyjnego, który wiąże się z nadmiarem utleniaczy, stres redukcyjny występuje, gdy występuje nierównowaga sprzyjająca reakcjom redukcyjnym. Zwiększone FAO przyczynia się do generowania ROS poprzez procesy mitochondrialne, które mogą napędzać starzenie się komórek. Badanie wykazało również, że zwiększone FAO obniża stosunek FAD/FADH, powodując gromadzenie się elektronów i ich przepływ w odwrotnym kierunku. Jest to znane jako stres redukcyjny i również zwiększa produkcję ROS. Wpływa również na stosunek mitochondrialny NAD+/NADH, nasilając stres metaboliczny. Ciągły odwrotny przepływ elektronów zasadniczo tworzy błędne koło, które nieustannie zakłóca metabolizm komórkowy, popychając komórki w kierunku dysfunkcji i starzenia się. Co ciekawe, badania wykazały, że nawet tłuszcze nasycone, które są ogólnie bardziej stabilne i mniej podatne na utlenianie niż tłuszcze nienasycone, nadal mogą popychać metabolizm w kierunku zwiększonego FAO. W badaniu wykorzystano oktanian, średniołańcuchowy tłuszcz nasycony, aby wykazać, że wysoki poziom spożycia tłuszczów nasyconych może wywołać zmiany metaboliczne podobne do tych powodowanych przez tłuszcze nienasycone. Jak podkreślałem w wielu poprzednich artykułach, spożywanie zbyt dużej ilości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych może prowadzić do znacznych uszkodzeń komórek. Kiedy wielonienasycone kwasy tłuszczowe wchodzą w interakcję z ROS, takimi jak rodniki hydroksylowe, przechodzą proces zwany peroksydacją lipidów. Ta reakcja rozkłada tłuszcze, powodując ich gromadzenie się w ważnych częściach komórki, w tym błonach i mitochondriach. To gromadzenie się zaburza normalne funkcje komórek i obniża zdolność komórek do wytwarzania wystarczającej ilości energii. Niewystarczająca produkcja energii jest z kolei czynnikiem przyczyniającym się do większości przewlekłych problemów zdrowotnych. Jako jeden przykład, peroksydacja lipidów spowodowana nadmierną ilością wielonienasyconych kwasów tłuszczowych powoduje powstawanie szkodliwych cząsteczek, które zakłócają sygnalizację insuliny. Ta interferencja prowadzi do insulinooporności, w której komórki nie reagują już skutecznie na insulinę. W konsekwencji wychwyt glukozy przez komórki jest upośledzony, co zwiększa poziom cukru we krwi i zwiększa ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2. Gromadzenie się kropelek lipidów w wątrobie, stan znany jako stłuszczenie wątroby, jest kolejnym bezpośrednim skutkiem wysokiego spożycia wielonienasyconych kwasów tłuszczowych (PUFA). Wysokie spożycie kwasu linolowego (LA), powszechnego wielonienasyconego kwasu tłuszczowego występującego w wielu olejach z nasion, było również wielokrotnie wiązane z otyłością. Nadmierne spożycie LA zaburza metabolizm, utrudniając utrzymanie zdrowej masy ciała. Wyeliminowanie olejów z nasion z diety jest zatem skuteczną strategią radzenia sobie z otyłością i zmniejszania ryzyka jej wystąpienia.
Niektóre leki nasilają te zaburzenia metaboliczne
Badanie wykazało również, że niektóre powszechnie stosowane leki, takie jak doksorubicyna i fenofibrat, mogą naśladować skutki zwiększonego FAO, prowadząc do podobnych problemów metabolicznych. Wykazano, że doksorubicyna, lek przeciwnowotworowy, wywołuje starzenie się poprzez aktywację FAO, co przyspiesza starzenie i przyczynia się do wtórnych problemów zdrowotnych. Fenofibrat, stosowany w celu obniżenia poziomu lipidów, promuje również FAO i stres redukujący, zwiększając ryzyko chorób, którym ma zapobiegać. Wyniki te sugerują, że niektóre leki mogą nieumyślnie przyspieszać starzenie się poprzez zakłócanie normalnych procesów metabolicznych.
Rozwiązania w celu kontrolowania utleniania tłuszczu i promowania zdrowego starzenia się
Jeśli zauważasz oznaki starzenia się lub czujesz się bardziej zmęczony niż zwykle, zajęcie się utlenianiem tłuszczu w organizmie może mieć znaczący wpływ.
Oto cztery kroki, które możesz podjąć, aby pomóc kontrolować utlenianie tłuszczu i wspierać swoje ogólne zdrowie:
1. Zoptymalizuj spożycie tłuszczu — Skup się na włączaniu większej ilości tłuszczów nasyconych i zmniejszeniu PUFA w swojej diecie. Wybieraj źródła takie jak masło z mleka krów karmionych trawą, ghee (masło klarowane) i łój zamiast olejów roślinnych. Te zdrowsze opcje tłuszczu są bardziej stabilne i mniej podatne na utlenianie, pomagając chronić błony komórkowe i zmniejszać stany zapalne.
2. Wspieraj zdrowie mitochondriów — Popraw funkcjonowanie mitochondriów, włączając do swojego schematu odżywiania składniki odżywcze, takie jak treonian magnezu i błękit metylenowy klasy farmaceutycznej. Stosuj wyłącznie błękit metylenowy pochodzący z apteki recepturowej w postaci kapsułek lub tabletek, przestrzegając zalecanej dawki 5 mg raz dziennie. Te suplementy mogą pomóc w produkcji energii i chronić komórki przed uszkodzeniami oksydacyjnymi. Upewnij się, że przestrzegasz właściwych wytycznych dotyczących dawkowania i skonsultuj się z pracownikiem służby zdrowia, aby dostosować te suplementy do swoich potrzeb. 3. Włącz docelowe węglowodany — Zintegruj 250 do 300 gramów węglowodanów w swojej codziennej diecie. Wybierz węglowodany w oparciu o zdrowie jelit. Dobrymi opcjami na początek są całe owoce i dobrze ugotowany biały ryż. Jeśli używasz soku owocowego, upewnij się, że pijesz go powoli w miarę upływu czasu, aby uniknąć nadmiernych skoków insuliny. Jeśli twoje zdrowie jelit jest dobre, skrobie, takie jak ziemniaki i warzywa korzeniowe, są świetną opcją. W przypadku osób z poważnie osłabionym zdrowiem jelit używaj wody z dekstrozą, popijanej powoli w miarę upływu czasu. Takie podejście pomaga utrzymać optymalny poziom glukozy, wspierając wydajny metabolizm tłuszczów bez przeciążania układu trawiennego.
4. Zminimalizuj narażenie na utleniacze środowiskowe — Zmniejsz narażenie na zanieczyszczenia, takie jak dym papierosowy.
Zarządzanie utlenianiem tłuszczu w celu spowolnienia starzenia
Podsumowując, zwiększone utlenianie tłuszczu zaburza metabolizm komórkowy, co prowadzi do przyspieszonego starzenia i rozwoju chorób związanych z wiekiem. Kiedy organizm przechodzi ze spalania glukozy na spalanie tłuszczu, tworzy to nierównowagę, która powoduje stres redukcyjny i gromadzenie się szkodliwych cząsteczek, takich jak ROS. Ta zmiana metaboliczna zakłóca cykl Krebsa i funkcje komórkowe, popychając komórki w stan starzenia, w którym przestają się dzielić i przyczyniają się do pogorszenia stanu tkanek. Zmniejszenie spożycia wielonienasyconych kwasów tłuszczowych pomoże utrzymać równowagę metaboliczną i zapobiegnie uszkodzeniom komórek. Jednak nawet tłuszcze nasycone, jeśli są spożywane w nadmiarze, mogą zaostrzyć ten proces, promując nadmierne spalanie tłuszczu i stres oksydacyjny. Niektóre leki również napędzają ten proces. Dlatego, aby zarządzać utlenianiem tłuszczu i wspierać zdrowe starzenie się, ważne jest zoptymalizowanie spożycia tłuszczu poprzez preferowanie tłuszczów nasyconych, zrównoważenie spożycia tłuszczu i węglowodanów w celu utrzymania zdrowego poziomu glukozy i zminimalizowanie narażenia na utleniacze środowiskowe. Te strategie razem mogą pomóc zmniejszyć stres oksydacyjny, poprawić funkcjonowanie komórek i promować długowieczność. Mądrze jest zastąpić tłuszcze zdrowymi węglowodanami, które możesz tolerować. Zasadniczo należy dążyć do spożywania minimum 250 gramów węglowodanów dziennie, ponieważ niższe poziomy będą skutkować gorszym zdrowiem. Ponownie, najbezpieczniejszymi węglowodanami są świeże owoce. Jednak jeśli Twój mikrobiom jest poważnie upośledzony, nawet owoce mogą powodować problemy.
Przy pomocy tłumacza Google przetłumaczyłem Wam pewien artykuł:
Utlenianie tłuszczu — ukryty przyspieszacz starzenia się i chorób
Czy wiesz, że sposób, w jaki Twój organizm spala tłuszcz, może bezpośrednio wpływać na szybkość starzenia się i rozwój chorób związanych z wiekiem? Okazuje się, że zwiększone utlenianie tłuszczu jest powiązane ze starzeniem się komórek — procesem, w którym komórki przestają się dzielić, co przyczynia się do starzenia i chorób związanych z wiekiem — a przejście z metabolizmu glukozy na metabolizm tłuszczu przyspiesza ten proces. To nie są dobre wieści dla społeczności ketogenicznej o niskiej zawartości węglowodanów, która jest zachwycona rzekomymi korzyściami zdrowotnymi ketozy. Podczas gdy krótkie okresy postu, takie jak 12 do 16 godzin, są dopuszczalne, stałe poleganie na tłuszczach jako źródle paliwa jest receptą na długoterminową katastrofę zdrowotną.
Rola starzenia się komórek w starzeniu się
Starzenie się komórek odgrywa kluczową rolę w starzeniu się. Gdy komórki wchodzą w stan, w którym nie dzielą się już, zaczynają wydzielać szkodliwe substancje, które przyczyniają się do pogorszenia stanu organizmu. Na proces ten w dużym stopniu wpływają takie czynniki, jak telomery, które chronią DNA, oraz szlaki antyonkogenowe, które mogą wywołać starzenie się, zapobiegając nowotworom. Reaktywne formy tlenu (ROS) odgrywają w tej historii kolejną kluczową rolę. Wysokie poziomy ROS mogą uszkodzić komórki, wpychając je w starzenie się i przyspieszając starzenie się. Te cząsteczki stale działają w organizmie, a ich równowaga jest niezbędna do utrzymania zdrowia w miarę starzenia się. Celowanie w te starzejące się komórki może być zatem kluczem do opóźnienia starzenia się i poprawy ogólnego stanu zdrowia. Gdy zrozumiesz związek między utlenianiem tłuszczu a starzeniem się, zrozumiesz, dlaczego zmiana metabolizmu z tłuszczu na glukozę może mieć tak znaczący wpływ na proces starzenia się.
Badanie wpływu utleniania tłuszczu na starzenie się
Utlenianie tłuszczu, proces, w którym organizm rozkłada kwasy tłuszczowe na energię, jest coraz częściej powiązane z dysfunkcją komórek i chorobami. Ta ścieżka metaboliczna, chociaż ważna dla produkcji energii, może prowadzić do niekorzystnych skutków, gdy dominuje nad utlenianiem glukozy. Zmiana z glukozy na tłuszcz jako główne źródło energii jest szkodliwa, ponieważ zaburza równowagę metabolizmu komórkowego i przyspiesza starzenie się. Rola reaktywnych form tlenu (ROS) w tym procesie nie może być przeceniona. ROS to produkty uboczne metabolizmu tlenu, które w nadmiarze powodują stres oksydacyjny i uszkadzają składniki komórkowe, popychając komórki w stan starzenia się. Ten stres oksydacyjny jest zaostrzany przez zwiększone utlenianie tłuszczu, ponieważ generuje więcej ROS w porównaniu z metabolizmem glukozy. Korzyści z priorytetowego traktowania utleniania glukozy są znaczące. Utrzymując równowagę między metabolizmem glukozy i tłuszczu, zmniejszasz stres oksydacyjny w swoim organizmie, poprawiasz funkcjonowanie komórek i opóźniasz wystąpienie chorób związanych z wiekiem. Podejście to nie tylko sprzyja ogólnemu zdrowiu, ale także wpisuje się w holistyczne podejście do starzenia się, zgodnie z którym zdrowie metaboliczne odgrywa kluczową rolę w długowieczności i jakości życia.
Utlenianie kwasów tłuszczowych w mitochondriach przyspiesza starzenie się komórek
Niedawne badanie opublikowane w Science Advances ujawniło, w jaki sposób sposób, w jaki nasze komórki spalają tłuszcz, bezpośrednio wpływa na starzenie się. Krótko mówiąc, odkryto, że zmiana z utleniania glukozy na utlenianie kwasów tłuszczowych prowadzi do starzenia się komórek poprzez zmianę metabolizmu energii mitochondrialnej. Kiedy komórki doświadczają uszkodzenia DNA, uruchamia to reakcję łańcuchową w mitochondriach, elektrowniach komórkowych. To uszkodzenie aktywuje białko o nazwie BNIP3, które odgrywa kluczową rolę w tym procesie. BNIP3 modyfikuje mitochondria, co powoduje, że spalają więcej kwasów tłuszczowych w celu uzyskania energii. W miarę jak spalanie kwasów tłuszczowych przyspiesza, dochodzi do akumulacji cząsteczki o nazwie acetylo-CoA. Ta akumulacja jest znacząca, ponieważ acetylo-CoA wpływa na sposób ekspresji naszych genów. Acetylo-CoA promuje dodawanie grup chemicznych do histonów, białek, wokół których owinięte jest nasze DNA. Ta modyfikacja zwiększa ekspresję p16, białka, które sygnalizuje komórkom, aby przestały się dzielić i weszły w stan starzenia. Co ciekawe, badanie wykazało również, że sztuczne zwiększenie utleniania kwasów tłuszczowych za pomocą niektórych leków może wywołać ten proces starzenia. Sugeruje to, że manipulowanie spalaniem tłuszczu w komórkach może wpływać na starzenie się i rozwój chorób związanych z wiekiem.
FAO konkuruje z utlenianiem glukozy, zakłócając metabolizm
Utlenianie kwasów tłuszczowych (FAO) konkuruje bezpośrednio z utlenianiem glukozy w szlakach wytwarzania energii przez komórki. Zwykle glukoza jest głównym paliwem, ale gdy wzrasta FAO, zajmuje szlaki metaboliczne, z których glukoza zazwyczaj korzysta. Ta konkurencja powoduje, że mniej glukozy jest utleniane, co powoduje nadmiar acetylo-CoA z FAO. Nadmiar acetylo-CoA ze zwiększonego FAO promuje acetylację histonów, co wpływa na ekspresję genów związaną z procesami starzenia. Co więcej, nadmiar acetylo-CoA zakłóca cykl Krebsa, prowadząc do gromadzenia się elektronów w łańcuchu transportu elektronów, co zakłóca funkcje komórkowe i sprzyja starzeniu się. To gromadzenie się nadmiaru elektronów jest znane jako stres redukcyjny. To tak, jakby układy twojego ciała były przytłoczone energią, której nie mogą prawidłowo wykorzystać, co z czasem prowadzi do zmniejszenia wydajności i uszkodzeń. Jak wyjaśniono w prezentowanym badaniu, ROS, często mylone z czysto szkodliwymi produktami ubocznymi, są w rzeczywistości wskaźnikami stresu redukcyjnego w komórkach. W przeciwieństwie do stresu oksydacyjnego, który wiąże się z nadmiarem utleniaczy, stres redukcyjny występuje, gdy występuje nierównowaga sprzyjająca reakcjom redukcyjnym. Zwiększone FAO przyczynia się do generowania ROS poprzez procesy mitochondrialne, które mogą napędzać starzenie się komórek. Badanie wykazało również, że zwiększone FAO obniża stosunek FAD/FADH, powodując gromadzenie się elektronów i ich przepływ w odwrotnym kierunku. Jest to znane jako stres redukcyjny i również zwiększa produkcję ROS. Wpływa również na stosunek mitochondrialny NAD+/NADH, nasilając stres metaboliczny. Ciągły odwrotny przepływ elektronów zasadniczo tworzy błędne koło, które nieustannie zakłóca metabolizm komórkowy, popychając komórki w kierunku dysfunkcji i starzenia się. Co ciekawe, badania wykazały, że nawet tłuszcze nasycone, które są ogólnie bardziej stabilne i mniej podatne na utlenianie niż tłuszcze nienasycone, nadal mogą popychać metabolizm w kierunku zwiększonego FAO. W badaniu wykorzystano oktanian, średniołańcuchowy tłuszcz nasycony, aby wykazać, że wysoki poziom spożycia tłuszczów nasyconych może wywołać zmiany metaboliczne podobne do tych powodowanych przez tłuszcze nienasycone. Jak podkreślałem w wielu poprzednich artykułach, spożywanie zbyt dużej ilości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych może prowadzić do znacznych uszkodzeń komórek. Kiedy wielonienasycone kwasy tłuszczowe wchodzą w interakcję z ROS, takimi jak rodniki hydroksylowe, przechodzą proces zwany peroksydacją lipidów. Ta reakcja rozkłada tłuszcze, powodując ich gromadzenie się w ważnych częściach komórki, w tym błonach i mitochondriach. To gromadzenie się zaburza normalne funkcje komórek i obniża zdolność komórek do wytwarzania wystarczającej ilości energii. Niewystarczająca produkcja energii jest z kolei czynnikiem przyczyniającym się do większości przewlekłych problemów zdrowotnych. Jako jeden przykład, peroksydacja lipidów spowodowana nadmierną ilością wielonienasyconych kwasów tłuszczowych powoduje powstawanie szkodliwych cząsteczek, które zakłócają sygnalizację insuliny. Ta interferencja prowadzi do insulinooporności, w której komórki nie reagują już skutecznie na insulinę. W konsekwencji wychwyt glukozy przez komórki jest upośledzony, co zwiększa poziom cukru we krwi i zwiększa ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2. Gromadzenie się kropelek lipidów w wątrobie, stan znany jako stłuszczenie wątroby, jest kolejnym bezpośrednim skutkiem wysokiego spożycia wielonienasyconych kwasów tłuszczowych (PUFA). Wysokie spożycie kwasu linolowego (LA), powszechnego wielonienasyconego kwasu tłuszczowego występującego w wielu olejach z nasion, było również wielokrotnie wiązane z otyłością. Nadmierne spożycie LA zaburza metabolizm, utrudniając utrzymanie zdrowej masy ciała. Wyeliminowanie olejów z nasion z diety jest zatem skuteczną strategią radzenia sobie z otyłością i zmniejszania ryzyka jej wystąpienia.
Niektóre leki nasilają te zaburzenia metaboliczne
Badanie wykazało również, że niektóre powszechnie stosowane leki, takie jak doksorubicyna i fenofibrat, mogą naśladować skutki zwiększonego FAO, prowadząc do podobnych problemów metabolicznych. Wykazano, że doksorubicyna, lek przeciwnowotworowy, wywołuje starzenie się poprzez aktywację FAO, co przyspiesza starzenie i przyczynia się do wtórnych problemów zdrowotnych. Fenofibrat, stosowany w celu obniżenia poziomu lipidów, promuje również FAO i stres redukujący, zwiększając ryzyko chorób, którym ma zapobiegać. Wyniki te sugerują, że niektóre leki mogą nieumyślnie przyspieszać starzenie się poprzez zakłócanie normalnych procesów metabolicznych.
Rozwiązania w celu kontrolowania utleniania tłuszczu i promowania zdrowego starzenia się
Jeśli zauważasz oznaki starzenia się lub czujesz się bardziej zmęczony niż zwykle, zajęcie się utlenianiem tłuszczu w organizmie może mieć znaczący wpływ.
Oto cztery kroki, które możesz podjąć, aby pomóc kontrolować utlenianie tłuszczu i wspierać swoje ogólne zdrowie:
1. Zoptymalizuj spożycie tłuszczu — Skup się na włączaniu większej ilości tłuszczów nasyconych i zmniejszeniu PUFA w swojej diecie. Wybieraj źródła takie jak masło z mleka krów karmionych trawą, ghee (masło klarowane) i łój zamiast olejów roślinnych. Te zdrowsze opcje tłuszczu są bardziej stabilne i mniej podatne na utlenianie, pomagając chronić błony komórkowe i zmniejszać stany zapalne.
2. Wspieraj zdrowie mitochondriów — Popraw funkcjonowanie mitochondriów, włączając do swojego schematu odżywiania składniki odżywcze, takie jak treonian magnezu i błękit metylenowy klasy farmaceutycznej. Stosuj wyłącznie błękit metylenowy pochodzący z apteki recepturowej w postaci kapsułek lub tabletek, przestrzegając zalecanej dawki 5 mg raz dziennie. Te suplementy mogą pomóc w produkcji energii i chronić komórki przed uszkodzeniami oksydacyjnymi. Upewnij się, że przestrzegasz właściwych wytycznych dotyczących dawkowania i skonsultuj się z pracownikiem służby zdrowia, aby dostosować te suplementy do swoich potrzeb. 3. Włącz docelowe węglowodany — Zintegruj 250 do 300 gramów węglowodanów w swojej codziennej diecie. Wybierz węglowodany w oparciu o zdrowie jelit. Dobrymi opcjami na początek są całe owoce i dobrze ugotowany biały ryż. Jeśli używasz soku owocowego, upewnij się, że pijesz go powoli w miarę upływu czasu, aby uniknąć nadmiernych skoków insuliny. Jeśli twoje zdrowie jelit jest dobre, skrobie, takie jak ziemniaki i warzywa korzeniowe, są świetną opcją. W przypadku osób z poważnie osłabionym zdrowiem jelit używaj wody z dekstrozą, popijanej powoli w miarę upływu czasu. Takie podejście pomaga utrzymać optymalny poziom glukozy, wspierając wydajny metabolizm tłuszczów bez przeciążania układu trawiennego.
4. Zminimalizuj narażenie na utleniacze środowiskowe — Zmniejsz narażenie na zanieczyszczenia, takie jak dym papierosowy.
Zarządzanie utlenianiem tłuszczu w celu spowolnienia starzenia
Podsumowując, zwiększone utlenianie tłuszczu zaburza metabolizm komórkowy, co prowadzi do przyspieszonego starzenia i rozwoju chorób związanych z wiekiem. Kiedy organizm przechodzi ze spalania glukozy na spalanie tłuszczu, tworzy to nierównowagę, która powoduje stres redukcyjny i gromadzenie się szkodliwych cząsteczek, takich jak ROS. Ta zmiana metaboliczna zakłóca cykl Krebsa i funkcje komórkowe, popychając komórki w stan starzenia, w którym przestają się dzielić i przyczyniają się do pogorszenia stanu tkanek. Zmniejszenie spożycia wielonienasyconych kwasów tłuszczowych pomoże utrzymać równowagę metaboliczną i zapobiegnie uszkodzeniom komórek. Jednak nawet tłuszcze nasycone, jeśli są spożywane w nadmiarze, mogą zaostrzyć ten proces, promując nadmierne spalanie tłuszczu i stres oksydacyjny. Niektóre leki również napędzają ten proces. Dlatego, aby zarządzać utlenianiem tłuszczu i wspierać zdrowe starzenie się, ważne jest zoptymalizowanie spożycia tłuszczu poprzez preferowanie tłuszczów nasyconych, zrównoważenie spożycia tłuszczu i węglowodanów w celu utrzymania zdrowego poziomu glukozy i zminimalizowanie narażenia na utleniacze środowiskowe. Te strategie razem mogą pomóc zmniejszyć stres oksydacyjny, poprawić funkcjonowanie komórek i promować długowieczność. Mądrze jest zastąpić tłuszcze zdrowymi węglowodanami, które możesz tolerować. Zasadniczo należy dążyć do spożywania minimum 250 gramów węglowodanów dziennie, ponieważ niższe poziomy będą skutkować gorszym zdrowiem. Ponownie, najbezpieczniejszymi węglowodanami są świeże owoce. Jednak jeśli Twój mikrobiom jest poważnie upośledzony, nawet owoce mogą powodować problemy.
A wiesz, że ten elaborat można podsumować jednym zdanie? "Nie mieszać paliw".
Jakieś pół wieku temu wiedziony myślą swoich poprzedników propagował to w Polsce i na Świecie Jan Kwaśniewski.
Ameryki więc żeś pan nie odkrył.
Przy pomocy tłumacza Google przetłumaczyłem Wam pewien artykuł:
Utlenianie tłuszczu — ukryty przyspieszacz starzenia się i chorób
Czy wiesz, że sposób, w jaki Twój organizm spala tłuszcz, może bezpośrednio wpływać na szybkość starzenia się i rozwój chorób związanych z wiekiem? Okazuje się, że zwiększone utlenianie tłuszczu jest powiązane ze starzeniem się komórek — procesem, w którym komórki przestają się dzielić, co przyczynia się do starzenia i chorób związanych z wiekiem — a przejście z metabolizmu glukozy na metabolizm tłuszczu przyspiesza ten proces. To nie są dobre wieści dla społeczności ketogenicznej o niskiej zawartości węglowodanów, która jest zachwycona rzekomymi korzyściami zdrowotnymi ketozy. Podczas gdy krótkie okresy postu, takie jak 12 do 16 godzin, są dopuszczalne, stałe poleganie na tłuszczach jako źródle paliwa jest receptą na długoterminową katastrofę zdrowotną.
Rola starzenia się komórek w starzeniu się
Starzenie się komórek odgrywa kluczową rolę w starzeniu się. Gdy komórki wchodzą w stan, w którym nie dzielą się już, zaczynają wydzielać szkodliwe substancje, które przyczyniają się do pogorszenia stanu organizmu. Na proces ten w dużym stopniu wpływają takie czynniki, jak telomery, które chronią DNA, oraz szlaki antyonkogenowe, które mogą wywołać starzenie się, zapobiegając nowotworom. Reaktywne formy tlenu (ROS) odgrywają w tej historii kolejną kluczową rolę. Wysokie poziomy ROS mogą uszkodzić komórki, wpychając je w starzenie się i przyspieszając starzenie się. Te cząsteczki stale działają w organizmie, a ich równowaga jest niezbędna do utrzymania zdrowia w miarę starzenia się. Celowanie w te starzejące się komórki może być zatem kluczem do opóźnienia starzenia się i poprawy ogólnego stanu zdrowia. Gdy zrozumiesz związek między utlenianiem tłuszczu a starzeniem się, zrozumiesz, dlaczego zmiana metabolizmu z tłuszczu na glukozę może mieć tak znaczący wpływ na proces starzenia się.
Badanie wpływu utleniania tłuszczu na starzenie się
Utlenianie tłuszczu, proces, w którym organizm rozkłada kwasy tłuszczowe na energię, jest coraz częściej powiązane z dysfunkcją komórek i chorobami. Ta ścieżka metaboliczna, chociaż ważna dla produkcji energii, może prowadzić do niekorzystnych skutków, gdy dominuje nad utlenianiem glukozy. Zmiana z glukozy na tłuszcz jako główne źródło energii jest szkodliwa, ponieważ zaburza równowagę metabolizmu komórkowego i przyspiesza starzenie się. Rola reaktywnych form tlenu (ROS) w tym procesie nie może być przeceniona. ROS to produkty uboczne metabolizmu tlenu, które w nadmiarze powodują stres oksydacyjny i uszkadzają składniki komórkowe, popychając komórki w stan starzenia się. Ten stres oksydacyjny jest zaostrzany przez zwiększone utlenianie tłuszczu, ponieważ generuje więcej ROS w porównaniu z metabolizmem glukozy. Korzyści z priorytetowego traktowania utleniania glukozy są znaczące. Utrzymując równowagę między metabolizmem glukozy i tłuszczu, zmniejszasz stres oksydacyjny w swoim organizmie, poprawiasz funkcjonowanie komórek i opóźniasz wystąpienie chorób związanych z wiekiem. Podejście to nie tylko sprzyja ogólnemu zdrowiu, ale także wpisuje się w holistyczne podejście do starzenia się, zgodnie z którym zdrowie metaboliczne odgrywa kluczową rolę w długowieczności i jakości życia.
Utlenianie kwasów tłuszczowych w mitochondriach przyspiesza starzenie się komórek
Niedawne badanie opublikowane w Science Advances ujawniło, w jaki sposób sposób, w jaki nasze komórki spalają tłuszcz, bezpośrednio wpływa na starzenie się. Krótko mówiąc, odkryto, że zmiana z utleniania glukozy na utlenianie kwasów tłuszczowych prowadzi do starzenia się komórek poprzez zmianę metabolizmu energii mitochondrialnej. Kiedy komórki doświadczają uszkodzenia DNA, uruchamia to reakcję łańcuchową w mitochondriach, elektrowniach komórkowych. To uszkodzenie aktywuje białko o nazwie BNIP3, które odgrywa kluczową rolę w tym procesie. BNIP3 modyfikuje mitochondria, co powoduje, że spalają więcej kwasów tłuszczowych w celu uzyskania energii. W miarę jak spalanie kwasów tłuszczowych przyspiesza, dochodzi do akumulacji cząsteczki o nazwie acetylo-CoA. Ta akumulacja jest znacząca, ponieważ acetylo-CoA wpływa na sposób ekspresji naszych genów. Acetylo-CoA promuje dodawanie grup chemicznych do histonów, białek, wokół których owinięte jest nasze DNA. Ta modyfikacja zwiększa ekspresję p16, białka, które sygnalizuje komórkom, aby przestały się dzielić i weszły w stan starzenia. Co ciekawe, badanie wykazało również, że sztuczne zwiększenie utleniania kwasów tłuszczowych za pomocą niektórych leków może wywołać ten proces starzenia. Sugeruje to, że manipulowanie spalaniem tłuszczu w komórkach może wpływać na starzenie się i rozwój chorób związanych z wiekiem.
FAO konkuruje z utlenianiem glukozy, zakłócając metabolizm
Utlenianie kwasów tłuszczowych (FAO) konkuruje bezpośrednio z utlenianiem glukozy w szlakach wytwarzania energii przez komórki. Zwykle glukoza jest głównym paliwem, ale gdy wzrasta FAO, zajmuje szlaki metaboliczne, z których glukoza zazwyczaj korzysta. Ta konkurencja powoduje, że mniej glukozy jest utleniane, co powoduje nadmiar acetylo-CoA z FAO. Nadmiar acetylo-CoA ze zwiększonego FAO promuje acetylację histonów, co wpływa na ekspresję genów związaną z procesami starzenia. Co więcej, nadmiar acetylo-CoA zakłóca cykl Krebsa, prowadząc do gromadzenia się elektronów w łańcuchu transportu elektronów, co zakłóca funkcje komórkowe i sprzyja starzeniu się. To gromadzenie się nadmiaru elektronów jest znane jako stres redukcyjny. To tak, jakby układy twojego ciała były przytłoczone energią, której nie mogą prawidłowo wykorzystać, co z czasem prowadzi do zmniejszenia wydajności i uszkodzeń. Jak wyjaśniono w prezentowanym badaniu, ROS, często mylone z czysto szkodliwymi produktami ubocznymi, są w rzeczywistości wskaźnikami stresu redukcyjnego w komórkach. W przeciwieństwie do stresu oksydacyjnego, który wiąże się z nadmiarem utleniaczy, stres redukcyjny występuje, gdy występuje nierównowaga sprzyjająca reakcjom redukcyjnym. Zwiększone FAO przyczynia się do generowania ROS poprzez procesy mitochondrialne, które mogą napędzać starzenie się komórek. Badanie wykazało również, że zwiększone FAO obniża stosunek FAD/FADH, powodując gromadzenie się elektronów i ich przepływ w odwrotnym kierunku. Jest to znane jako stres redukcyjny i również zwiększa produkcję ROS. Wpływa również na stosunek mitochondrialny NAD+/NADH, nasilając stres metaboliczny. Ciągły odwrotny przepływ elektronów zasadniczo tworzy błędne koło, które nieustannie zakłóca metabolizm komórkowy, popychając komórki w kierunku dysfunkcji i starzenia się. Co ciekawe, badania wykazały, że nawet tłuszcze nasycone, które są ogólnie bardziej stabilne i mniej podatne na utlenianie niż tłuszcze nienasycone, nadal mogą popychać metabolizm w kierunku zwiększonego FAO. W badaniu wykorzystano oktanian, średniołańcuchowy tłuszcz nasycony, aby wykazać, że wysoki poziom spożycia tłuszczów nasyconych może wywołać zmiany metaboliczne podobne do tych powodowanych przez tłuszcze nienasycone. Jak podkreślałem w wielu poprzednich artykułach, spożywanie zbyt dużej ilości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych może prowadzić do znacznych uszkodzeń komórek. Kiedy wielonienasycone kwasy tłuszczowe wchodzą w interakcję z ROS, takimi jak rodniki hydroksylowe, przechodzą proces zwany peroksydacją lipidów. Ta reakcja rozkłada tłuszcze, powodując ich gromadzenie się w ważnych częściach komórki, w tym błonach i mitochondriach. To gromadzenie się zaburza normalne funkcje komórek i obniża zdolność komórek do wytwarzania wystarczającej ilości energii. Niewystarczająca produkcja energii jest z kolei czynnikiem przyczyniającym się do większości przewlekłych problemów zdrowotnych. Jako jeden przykład, peroksydacja lipidów spowodowana nadmierną ilością wielonienasyconych kwasów tłuszczowych powoduje powstawanie szkodliwych cząsteczek, które zakłócają sygnalizację insuliny. Ta interferencja prowadzi do insulinooporności, w której komórki nie reagują już skutecznie na insulinę. W konsekwencji wychwyt glukozy przez komórki jest upośledzony, co zwiększa poziom cukru we krwi i zwiększa ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2. Gromadzenie się kropelek lipidów w wątrobie, stan znany jako stłuszczenie wątroby, jest kolejnym bezpośrednim skutkiem wysokiego spożycia wielonienasyconych kwasów tłuszczowych (PUFA). Wysokie spożycie kwasu linolowego (LA), powszechnego wielonienasyconego kwasu tłuszczowego występującego w wielu olejach z nasion, było również wielokrotnie wiązane z otyłością. Nadmierne spożycie LA zaburza metabolizm, utrudniając utrzymanie zdrowej masy ciała. Wyeliminowanie olejów z nasion z diety jest zatem skuteczną strategią radzenia sobie z otyłością i zmniejszania ryzyka jej wystąpienia.
Niektóre leki nasilają te zaburzenia metaboliczne
Badanie wykazało również, że niektóre powszechnie stosowane leki, takie jak doksorubicyna i fenofibrat, mogą naśladować skutki zwiększonego FAO, prowadząc do podobnych problemów metabolicznych. Wykazano, że doksorubicyna, lek przeciwnowotworowy, wywołuje starzenie się poprzez aktywację FAO, co przyspiesza starzenie i przyczynia się do wtórnych problemów zdrowotnych. Fenofibrat, stosowany w celu obniżenia poziomu lipidów, promuje również FAO i stres redukujący, zwiększając ryzyko chorób, którym ma zapobiegać. Wyniki te sugerują, że niektóre leki mogą nieumyślnie przyspieszać starzenie się poprzez zakłócanie normalnych procesów metabolicznych.
Rozwiązania w celu kontrolowania utleniania tłuszczu i promowania zdrowego starzenia się
Jeśli zauważasz oznaki starzenia się lub czujesz się bardziej zmęczony niż zwykle, zajęcie się utlenianiem tłuszczu w organizmie może mieć znaczący wpływ.
Oto cztery kroki, które możesz podjąć, aby pomóc kontrolować utlenianie tłuszczu i wspierać swoje ogólne zdrowie:
1. Zoptymalizuj spożycie tłuszczu — Skup się na włączaniu większej ilości tłuszczów nasyconych i zmniejszeniu PUFA w swojej diecie. Wybieraj źródła takie jak masło z mleka krów karmionych trawą, ghee (masło klarowane) i łój zamiast olejów roślinnych. Te zdrowsze opcje tłuszczu są bardziej stabilne i mniej podatne na utlenianie, pomagając chronić błony komórkowe i zmniejszać stany zapalne.
2. Wspieraj zdrowie mitochondriów — Popraw funkcjonowanie mitochondriów, włączając do swojego schematu odżywiania składniki odżywcze, takie jak treonian magnezu i błękit metylenowy klasy farmaceutycznej. Stosuj wyłącznie błękit metylenowy pochodzący z apteki recepturowej w postaci kapsułek lub tabletek, przestrzegając zalecanej dawki 5 mg raz dziennie. Te suplementy mogą pomóc w produkcji energii i chronić komórki przed uszkodzeniami oksydacyjnymi. Upewnij się, że przestrzegasz właściwych wytycznych dotyczących dawkowania i skonsultuj się z pracownikiem służby zdrowia, aby dostosować te suplementy do swoich potrzeb. 3. Włącz docelowe węglowodany — Zintegruj 250 do 300 gramów węglowodanów w swojej codziennej diecie. Wybierz węglowodany w oparciu o zdrowie jelit. Dobrymi opcjami na początek są całe owoce i dobrze ugotowany biały ryż. Jeśli używasz soku owocowego, upewnij się, że pijesz go powoli w miarę upływu czasu, aby uniknąć nadmiernych skoków insuliny. Jeśli twoje zdrowie jelit jest dobre, skrobie, takie jak ziemniaki i warzywa korzeniowe, są świetną opcją. W przypadku osób z poważnie osłabionym zdrowiem jelit używaj wody z dekstrozą, popijanej powoli w miarę upływu czasu. Takie podejście pomaga utrzymać optymalny poziom glukozy, wspierając wydajny metabolizm tłuszczów bez przeciążania układu trawiennego.
4. Zminimalizuj narażenie na utleniacze środowiskowe — Zmniejsz narażenie na zanieczyszczenia, takie jak dym papierosowy.
Zarządzanie utlenianiem tłuszczu w celu spowolnienia starzenia
Podsumowując, zwiększone utlenianie tłuszczu zaburza metabolizm komórkowy, co prowadzi do przyspieszonego starzenia i rozwoju chorób związanych z wiekiem. Kiedy organizm przechodzi ze spalania glukozy na spalanie tłuszczu, tworzy to nierównowagę, która powoduje stres redukcyjny i gromadzenie się szkodliwych cząsteczek, takich jak ROS. Ta zmiana metaboliczna zakłóca cykl Krebsa i funkcje komórkowe, popychając komórki w stan starzenia, w którym przestają się dzielić i przyczyniają się do pogorszenia stanu tkanek. Zmniejszenie spożycia wielonienasyconych kwasów tłuszczowych pomoże utrzymać równowagę metaboliczną i zapobiegnie uszkodzeniom komórek. Jednak nawet tłuszcze nasycone, jeśli są spożywane w nadmiarze, mogą zaostrzyć ten proces, promując nadmierne spalanie tłuszczu i stres oksydacyjny. Niektóre leki również napędzają ten proces. Dlatego, aby zarządzać utlenianiem tłuszczu i wspierać zdrowe starzenie się, ważne jest zoptymalizowanie spożycia tłuszczu poprzez preferowanie tłuszczów nasyconych, zrównoważenie spożycia tłuszczu i węglowodanów w celu utrzymania zdrowego poziomu glukozy i zminimalizowanie narażenia na utleniacze środowiskowe. Te strategie razem mogą pomóc zmniejszyć stres oksydacyjny, poprawić funkcjonowanie komórek i promować długowieczność. Mądrze jest zastąpić tłuszcze zdrowymi węglowodanami, które możesz tolerować. Zasadniczo należy dążyć do spożywania minimum 250 gramów węglowodanów dziennie, ponieważ niższe poziomy będą skutkować gorszym zdrowiem. Ponownie, najbezpieczniejszymi węglowodanami są świeże owoce. Jednak jeśli Twój mikrobiom jest poważnie upośledzony, nawet owoce mogą powodować problemy.
Tą wysokowęglowodanową propagandą to ześ mi autentycznie podniósł ciśnienie.
Nie ma starszego ewolucyjnje, najmniej obciążającego organizm szlaku metabolicznego niż betaoksydacja kwasów tłuszczowych.
Glikoliza była, jest, i jeszcze długo będzie szlakiem awaryjnym na czasy kiedy bieda z nędzą składkę robią żeby przetrwać czasy niedostatku tłuszczu, bo neolit to zbyt krótki czas żeby przestawić się na glukozę jako główne źródło energii.
Gdyby było tak jak piszesz, to trzustka byłaby wielkości kilkukrotnie większej niż jest obecnie.
Wbij sobie do głowy, że żadne stworzenie na planecie Ziemia nie jest ukształtowane do spalania glukozy jako głównego źródła energii i jeśli jest do tego zmuszane, to funkcjonuje w sposób patologiczny.
Siejesz obrzydliwą, niezgodną z prawdą wysokowęglowodanową propagandę.
Trochę to dziwne, że akurat Mercola sformułował takie zalecenia. No, ale pal sześć.
Jeżeli spojrzymy na ogromny schemat reakcji biochemicznych człowieka, to zgubimy się jak Andzia w parku. Biorąc dowolny fragment możemy uzasadnić dowolną tezę, że np. etanol jest świetnym źródłem energii, bo w dwóch krokach uzyskujemy z niego kwas octowy, główne źródło energii wegańskich zwierząt. A weganizm teraz w modzie.
W całym tym ogromnym elaboracie jest jedno zdanie istotne:
Cytat:
1. Zoptymalizuj spożycie tłuszczu — Skup się na włączaniu większej ilości tłuszczów nasyconych i zmniejszeniu PUFA w swojej diecie. Wybieraj źródła takie jak masło z mleka krów karmionych trawą, ghee (masło klarowane) i łój zamiast olejów roślinnych. Te zdrowsze opcje tłuszczu są bardziej stabilne i mniej podatne na utlenianie, pomagając chronić błony komórkowe i zmniejszać stany zapalne.
To jest clou.
Jak wiadomo, komórki są niszczone przez wolne rodniki. Wolne rodniki powstają w wyniku utleniania wielonienasyconych kwasów tłuszczowych.
Zalecane obecnie oleje roślinne zawierają głównie szkodliwe tłuszcze wielonienasycone. W przeciwieństwie do tego np. tłuszcze mleka kobiecego dostarczają tylko 10% tłuszczy wielonienasyconych, reszta to kwasy palmitynowy, stearynowy oraz jednonienasycony oleinowy. I szlus.
Wobec powszechności olejów roślinnych badaczom musi wychodzić, że tłuszcze szkodzą.
JW
Kiedyś na stronach WHO znalazłem opracowanie na temat spożycia tłuszczów.
Teraz mody dietetyczne są trochę inne, ale dawniej ludzie żywili się bardziej naturalnie więc i wyniki były bardziej kompetentne.
Mniej więcej, jak pamiętam, było to tak. Najwyższe dzienne spożycie tłuszczu wynosiło 180g w Szwajcarii. W sąsiednich krajach typu Francja, Hiszpania, Dania, Niemcy wahało się około 120-150 g. I dalej, im biedniejszy kraj i krótsze życie, tym mniej tłuszczu spożywali. Najmniej w Bangladeszu - 20 g oleju roślinnego.
Voila!
JW
Gutek Pomógł: 1 raz Dołączył: 01 Kwi 2011 Posty: 82 Skąd: New Jersey
Siejesz obrzydliwą, niezgodną z prawdą wysokowęglowodanową propagandę.
To nie ja sieję tylko Mercola.
Sam jestem zwolennikiem low carb, ale też lubię uniwersyteckie dyskusje, więc jak znajdę inne teorie jakoś tam umotywowane, to je zamieszczam, żebyście nie gnuśnieli w samozadowoleniu.
Siejesz obrzydliwą, niezgodną z prawdą wysokowęglowodanową propagandę.
To nie ja sieję tylko Mercola.
Sam jestem zwolennikiem low carb, ale też lubię uniwersyteckie dyskusje, więc jak znajdę inne teorie jakoś tam umotywowane, to je zamieszczam, żebyście nie gnuśnieli w samozadowoleniu.
Ja wolę fakty od akademickich dyskusji, a one mówią coś zupełnie odwrotnego do tego co twierdzi Mercola, a mianowicie to, że to utlenianie glukozy uszkadza komórki organizmu. W dodatku jeśli doprowadzi się do cukrzycy, to zmiany są już nieodwracalne, mimo wyrównania glikemii:
Cytat:
Stres oksydacyjny odgrywa kluczową rolę w rozwoju powikłań cukrzycy [24]. Hipergli-kemia zwiększa produkcję wolnych rodników, zwłaszcza anionu ponadtlenkowego, w obrę-bie mitochondriów. Zwiększone wytwarzanie ponadtlenku powoduje aktywację głównych ścieżek zaangażowanych w patogenezie powi-kłań. Za pośrednictwem tych ścieżek, zwięk-szone wewnątrzkomórkowe reaktywne formy tlenu (ROS, reactive oxygen species) powodu-ją wadliwy rozwój naczyń w odpowiedzi na niedokrwienie, aktywują wiele prozapalnych ścieżek i powodują długotrwałe zmiany epi-genetyczne, które napędzają trwałą ekspresję genów prozapalnych jeszcze po znormalizo-waniu glikemii („pamięć metaboliczna”).
Utlenianie podwyższonych poziomów gluko-zy we wnętrzu komórki stymuluje produkcję ROS i zwiększa stres oksydacyjny. Konse-kwencją stresu oksydacyjnego jest utrata in-tegralności ściany naczyniowej, uszkodzenie komórek i nasilenie apoptozy [25].
Powikłania naczyniowe obejmują nie tylko zmiany czynnościowe, ale również zmiany struk-turalne naczyń. Hiperglikemia zwiększa także wytwarzanie substancji kurczących naczynia.
Działanie wolnych rodników przyczynia się do zwiększonej przepuszczalności śródbłonka, nasila tworzenie wtórnych, końcowych pro-duktów glikacji. Wolne rodniki powodują peroksydację lipidów zawartych w błonach komórkowych i pobudzają utlenianie LDL, które stają się toksyczne dla śródbłonka.
Wolne rodniki mogą pobudzać czynniki wzrostowe i uwalniać cząsteczki biorące udział w procesie wiązania płytek i monocytów do śródbłonka. Mogą także aktywować makro-fagi, które uwalniają cytokiny uszkadzające śródbłonek. Zaburzenie czynności śródbłon-ka odgrywa istotną rolę we wczesnych etapach rozwoju zmian naczyniowych [19, 26].
Badanie glikacji białek mitochondriów może przyczyniać się do wyjaśnienia zjawiska „pamięci metabolicznej”. Białka mitochon-driów ulegają glikacji w okresie hiperglikemii, co powoduje w nich wzrost produkcji anionu nadtlenkowego. W tym przypadku, nawet jeśli dojdzie do obniżenia lub normalizacji glike-mii, glikowane mitochondria nadal produkują anion nadtlenkowy, aktywując w ten sposób te same szlaki zaangażowane w patogenezie powikłań cukrzycy. Zatem długotrwała hiper-glikemia przed rozpoznaniem cukrzycy może już we wczesnym okresie pozostawiać ślady w komórkach układu naczyniowego i narzą-dów docelowych, przyczyniając się do rozwoju powikłań cukrzycy w przyszłości. To tłumaczy fakt, że do rozwoju naczyniowych powikłań cukrzycy dochodzi nawet u osób z aktualnie dobrą kontrolą metaboliczną.
Uważa się, że po przekroczeniu pewnego krytycznego punktu zmian, takich jak nagro-madzenie końcowych produktów glikacji biał-ka, nadal postępuje akceleracja zmian wstecz-nych w komórce, nawet pomimo osiągnięcia dobrego wyrównania glikemii.
Trochę to dziwne, że akurat Mercola sformułował takie zalecenia. No, ale pal sześć.
Jeżeli spojrzymy na ogromny schemat reakcji biochemicznych człowieka, to zgubimy się jak Andzia w parku. Biorąc dowolny fragment możemy uzasadnić dowolną tezę, że np. etanol jest świetnym źródłem energii, bo w dwóch krokach uzyskujemy z niego kwas octowy, główne źródło energii wegańskich zwierząt. A weganizm teraz w modzie.
W całym tym ogromnym elaboracie jest jedno zdanie istotne:
Cytat:
1. Zoptymalizuj spożycie tłuszczu — Skup się na włączaniu większej ilości tłuszczów nasyconych i zmniejszeniu PUFA w swojej diecie. Wybieraj źródła takie jak masło z mleka krów karmionych trawą, ghee (masło klarowane) i łój zamiast olejów roślinnych. Te zdrowsze opcje tłuszczu są bardziej stabilne i mniej podatne na utlenianie, pomagając chronić błony komórkowe i zmniejszać stany zapalne.
To jest clou.
Jak wiadomo, komórki są niszczone przez wolne rodniki. Wolne rodniki powstają w wyniku utleniania wielonienasyconych kwasów tłuszczowych.
Zalecane obecnie oleje roślinne zawierają głównie szkodliwe tłuszcze wielonienasycone. W przeciwieństwie do tego np. tłuszcze mleka kobiecego dostarczają tylko 10% tłuszczy wielonienasyconych, reszta to kwasy palmitynowy, stearynowy oraz jednonienasycony oleinowy. I szlus.
Wobec powszechności olejów roślinnych badaczom musi wychodzić, że tłuszcze szkodzą.
JW
Czytam ksiazki Mercoli wlasciwie z przywyczajenia, bo wiem, ze nic tam nowego nie znajde, ale rzeczywiscie od jakiegos czasu dryfuje on w dziwna strone, zarowno "Dobre Tluszcze", "Ketogeniczny post" i "Ketogeniczne superpaliwo" dryfuja wlasnie w te strone - pochwale jedno i wielonienasyconych tluszczow, co jest dosc dziwnym zwrotem w jego wykonaniu. Nie wiem czy jeszcze cos napisal, bo troche mnie zaczyna meczyc czytanie jego ksiazek, zaczyna sie robic jak Bruce Fife, ekspertem od wszystkiego a w zasadzie mowi w kolko to samo.
_________________ Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Trochę to dziwne, że akurat Mercola sformułował takie zalecenia. No, ale pal sześć.
Jeżeli spojrzymy na ogromny schemat reakcji biochemicznych człowieka, to zgubimy się jak Andzia w parku. Biorąc dowolny fragment możemy uzasadnić dowolną tezę, że np. etanol jest świetnym źródłem energii, bo w dwóch krokach uzyskujemy z niego kwas octowy, główne źródło energii wegańskich zwierząt. A weganizm teraz w modzie.
W całym tym ogromnym elaboracie jest jedno zdanie istotne:
Cytat:
1. Zoptymalizuj spożycie tłuszczu — Skup się na włączaniu większej ilości tłuszczów nasyconych i zmniejszeniu PUFA w swojej diecie. Wybieraj źródła takie jak masło z mleka krów karmionych trawą, ghee (masło klarowane) i łój zamiast olejów roślinnych. Te zdrowsze opcje tłuszczu są bardziej stabilne i mniej podatne na utlenianie, pomagając chronić błony komórkowe i zmniejszać stany zapalne.
To jest clou.
Jak wiadomo, komórki są niszczone przez wolne rodniki. Wolne rodniki powstają w wyniku utleniania wielonienasyconych kwasów tłuszczowych.
Zalecane obecnie oleje roślinne zawierają głównie szkodliwe tłuszcze wielonienasycone. W przeciwieństwie do tego np. tłuszcze mleka kobiecego dostarczają tylko 10% tłuszczy wielonienasyconych, reszta to kwasy palmitynowy, stearynowy oraz jednonienasycony oleinowy. I szlus.
Wobec powszechności olejów roślinnych badaczom musi wychodzić, że tłuszcze szkodzą.
JW
Czytam ksiazki Mercoli wlasciwie z przywyczajenia, bo wiem, ze nic tam nowego nie znajde, ale rzeczywiscie od jakiegos czasu dryfuje on w dziwna strone, zarowno "Dobre Tluszcze", "Ketogeniczny post" i "Ketogeniczne superpaliwo" dryfuja wlasnie w te strone - pochwale jedno i wielonienasyconych tluszczow, co jest dosc dziwnym zwrotem w jego wykonaniu. Nie wiem czy jeszcze cos napisal, bo troche mnie zaczyna meczyc czytanie jego ksiazek, zaczyna sie robic jak Bruce Fife, ekspertem od wszystkiego a w zasadzie mowi w kolko to samo.
Dziwię się że w ogóle przeczytałeś jakąś książkę Mercoli.
Wystarczy przeczytać kilka jego artykułów w sieci. To taki ni pies ni wydra jak Dr. Rath.
Mówiłeś że Michio Kaku to popscience, a Mercola to nic innego jak jego odpowiednik w altmedzie.
Ostatnio zmieniony przez Strix aluco Sob Sty 04, 2025 13:00, w całości zmieniany 1 raz
Dostaje, to czytam. Wole czytac Mercole niz Tokarczuk czy Maslowska
_________________ Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Dostaje, to czytam. Wole czytac Mercole niz Tokarczuk czy Maslowska
Na szczęście jestem na etapie, na którym nie muszę dokonywać tego typu wyborów.
"Dictum sapienti sat".
Choć jeszcze 2-3 lata temu nie mógłbym tak powiedzieć.
"Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało". Wypominałeś mi wąskie horyzonty, więc poszerzyłem je o kilkadziesiąt książek, poddałem analizie i wyszło mi, że większość daje się rżnąć w zadek, a kiedy już mają dość, to szukają odpowiedzi - dlaczego ich to boli?
"Tokarczuk do tego stopnia obraziła mój rozum, że chciałem napisać polemikę, ale uznałem, że gra jest niewarta świeczki, bo musiałbym jej książkę doczytać do końca." - Stanisław Lem.
O Dorocie Masłowskiej szkoda wspominać, podobnie jak o innych namaszczonych przez Gazetę Wyborczą.
Wypominałeś mi wąskie horyzonty, więc poszerzyłem je o kilkadziesiąt książek,
Ja? Pierwsze slysze, nikomu nie wypomnam horyzontow.
Oczywiscie z Maslowska i ta druga to byl zart, a ksiazki typu Mercola jak juz mi wpadna w rece i to za darmo to grzech nie przeczytac, ale faktem jest, ze od dawna to wszystko goni w pietke i w zasadzie nic nowego juz nie sa w stanie wymyslec. Ale cos czytac trzeba.
_________________ Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
ksiazki typu Mercola jak juz mi wpadna w rece i to za darmo to grzech nie przeczytac, ale faktem jest, ze od dawna to wszystko goni w pietke i w zasadzie nic nowego juz nie sa w stanie wymyslec. Ale cos czytac trzeba.
Można i tak podchodzić do sprawy, ale to wymówka żeby mielić w umyśle ciągle te same zagadnienia.
Polecam, bo czyta się przyjemnie.
Niby temat przerobiony wiele razy, ale tylko pozornie.
Przedstawia się tą książkę jako poradnik, ale to bardziej zbiór ciekawostek.
Attia okazał się świetnym gawędziarzem.
Przedstawił znane tematy z różnych stron.
Komu nie szkoda pół stówy za dobrą książkę to polecam.
Na zachętę dość obszerny fragment.
Wersję elektroniczną mam tylko angielskojęzyczną, ale można se przetłumaczyć googlowym tłumaczem.
Porównałem takie tlumaczenie z polską papierową wersją i nie ma wielkiej różnicy.
Cytat:
The Older You Get, the Healthier You Have Been
Whiskey’s a good medicine. It keeps your muscles tender.
—Richard Overton, 1906–2018
In his later years, Richard Overton liked to take the edge off his days with a shot of bourbon and a few puffs of a Tampa Sweet cigar, lit directly from the gas stove in his home in Austin, Texas. He insisted that he never inhaled—word to the wise. Mr. Overton, as he was known, was born during the Theodore Roosevelt administration and died in late 2018 at the age of 112.
Not to be outdone, British World War I veteran Henry Allingham attributed his own 113-year lifespan to “cigarettes, whiskey, and wild, wild women.” It’s a shame he never met the adventurous Frenchwoman Jeanne Calment, who once joked, “I’ve only ever had one wrinkle, and I’m sitting on it.” She rode her bicycle until she was 100 and kept smoking until the age of 117. Perhaps she shouldn’t have quit, because she died five years later at 122, making her the oldest person ever to have lived.
Mildred Bowers, at a comparatively youthful 106, preferred beer, cracking open a cold one every day at 4 p.m. sharp—it’s five o’clock somewhere, right? Theresa Rowley of Grand Rapids, Michigan, credited her daily Diet Coke for helping her live to the age of 104, while Ruth Benjamin of Illinois said the key to reaching her 109th birthday was her daily dose of bacon. “And potatoes, some way,” she added. They were all youngsters compared with Emma Morano of Italy, who consumed three eggs a day, two of them raw, up until her death at age 117.
If we were epidemiologists from Saturn and all we had to go on was articles about centenarians in publications like USA Today and Good Housekeeping, we might conclude that the secret to extreme longevity is the breakfast special at Denny’s, washed down with Jim Beam and a good cigar. And perhaps this is so. Another possibility is that these celebrity centenarians are messing with the rest of us. We cannot be certain, because the relevant experiment cannot be done, as much as I’d like to open JAMA and see the title “Do Cream-Filled Chocolate Doughnuts Extend Lifespan? A Randomized Clinical Trial.”
—We yearn for there to be some sort of “secret” to living a longer, healthier, happier life. That desire drives our obsession with knowing the special habits and rituals of those who live longest. We are fascinated by people like Madame Calment, who seem to have escaped the gravitational pull of mortality, despite having smoked or done other naughty things throughout their lives. Was it the bike riding that saved her? Or was it something else, such as the pound of chocolate that she purportedly consumed each week?
More broadly, it’s worth asking: What do healthy centenarians actually have in common? And, more importantly, what can we learn from them—if anything? Do they really live longer because of their idiosyncratic behaviors, like drinking whiskey, or despite them? Is there some other common factor that explains their extreme longevity, or is it simply luck?
More rigorous research into large groups of centenarians has cast (further) doubt on the notion that “healthy” behaviors, which I can’t resist putting into scare quotes, are required to attain extreme longevity. According to results from a large study of Ashkenazi Jewish centenarians, run by Nir Barzilai at the Albert Einstein College of Medicine in the Bronx, centenarians are no more health-conscious than the rest of us. They may actually be worse: a large proportion of the nearly five hundred subjects in the Einstein study drank alcohol and smoked, in some cases for decades. If anything, the centenarian males in the study were less likely to have exercised regularly at age seventy than age-matched controls. And many were overweight. So much for healthy lifestyles.
Could the centenarians merely be lucky? Certainly, their age alone makes them extreme statistical outliers. As of 2021, there were just under 100,000 centenarians in the United States, according to the Census Bureau. And although their number has increased by nearly 50 percent in just two decades, the over-one-hundred age group still represents only about 0.03 percent of the population, or about 1 out of every 3,333 of us.
After ten decades of age, the air gets pretty thin, pretty quickly. Those who live to their 110th birthday qualify for the ultra-elite cadre of “supercentenarians,” the world’s smallest age group, with only about three hundred members worldwide at any given time (although the number fluctuates). Just to give you a sense of how exclusive this club is, for every supercentenarian in the world at this writing, there are about nine billionaires.
Yet nobody has come close to Madame Calment’s record. The next-longest-lived person ever recorded, Pennsylvania native Sarah Knauss, was a mere 119 when she died in 1999. Since then, the world’s oldest person has rarely exceeded the age of 117, and she is almost always female. While some individuals have claimed extremely lengthy lifespans, of 140 years or more, Calment remains the only person ever to be verified as having lived past 120, leading some researchers to speculate that that may represent the upper limit of human lifespan, programmed into our genes.
We are interested in a slightly different question: Why are some people able to just blow past the eighty-year mark, which represents the finish line for most of the rest of us? Could their exceptional longevity—and exceptional healthspan—be primarily a function of their genes?
Studies of Scandinavian twins have found that genes may be responsible for only about 20 to 30 percent of the overall variation in human lifespan. The catch is that the older you get, the more genes start to matter. For centenarians, they seem to matter a lot. Being the sister of a centenarian makes you eight times more likely to reach that age yourself, while brothers of centenarians are seventeen times as likely to celebrate their hundredth birthday, according to data from the one-thousand-subject New England Centenarian Study, which has been tracking extremely long-lived individuals since 1995 (although because these subjects grew up in the same families, with presumably similar lifestyles and habits, this finding could be due to some environmental factors as well). If you don’t happen to have centenarian siblings, the next best option is to choose long-lived parents.
This is part of why I place so much importance on taking a detailed family history from my patients: I need to know when your relatives died and why. What are your likely “icebergs,” genetically speaking? And if you do happen to have centenarians in your family tree, let me offer my congratulations. Such genes are, after all, a form of inherited luck. But in my family, you were doing well if you made it to retirement age. So if you’re like me, and most people reading this book, your genes aren’t likely to take you very far. Why should we even bother with this line of inquiry?
Because we are probing a more relevant question: Can we, through our behaviors, somehow reap the same benefits that centenariansget for “free” via their genes? Or to put it more technically, can we mimic the centenarians’ phenotype, the physical traits that enable them to resist disease and survive for so long, even if we lack their genotype? Is it possible to outlive our own life expectancy if we are smart and strategic and deliberate about it?
If the answer to this question is yes, as I believe it is, then understanding the inner workings of these actuarial lottery winners—how they achieve their extreme longevity—is a worthwhile endeavor that can inform our strategy.
—When I first became interested in longevity, my greatest fear was that we would somehow figure out how to delay death without also extending the healthy period of people’s lives, à la Tithonus (and à la Medicine 2.0). My mistake was to assume that this was already the fate of the very long-lived, and that all of them are essentially condemned to spend their extra years in a nursing home or under other long-term care.
A deeper look at the data from multiple large centenarian studies worldwide reveals a more hopeful picture. It’s true that many centenarians exist in a somewhat fragile state: The overall mortality rate for Americans ages 100 and older is a staggering 36 percent, meaning that if Grandma is 101, she has about a one-in-three chance of dying in the next twelve months. Death is knocking at her door. Digging further, we find that many of the oldest old die from pneumonia and other opportunistic infections, and that a few centenarians, such as Madame Calment, really do die of what used to be called old age. But the vast majority still succumb to diseases of aging—the Horsemen—just like the rest of us.
The crucial distinction, the essential distinction, is that they tend to develop these diseases much later in life than the rest of us—if they develop them at all. We’re not talking about two or three or even five years later; we’re talking decades. According to research by Thomas Perls of Boston University and his colleagues, who run the New England Centenarian Study, one in five people in the general population will have received some type of cancer diagnosis by age seventy-two. Among centenarians, that one-in-five threshold is not reached until age one hundred, nearly three decades later. Similarly, one-quarter of the general population will have been diagnosed with clinically apparent cardiovascular disease by age seventy-five; among centenarians, that prevalence is reached only at age ninety-two. The same pattern holds for bone loss, or osteoporosis, which strikes centenarians sixteen years later than average, as well as for stroke, dementia, and hypertension: centenarians succumb to these conditions much later, if at all.
Their longevity is not merely a function of delaying disease. These people also often defy the stereotype of old age as a period of misery and decline. Perls, Barzilai, and other researchers have observed that centenarians tend to be in pretty good health overall—which, again, is not what most people expect. This doesn’t mean that everyone who lives that long will be playing golf and jumping out of airplanes, but Perls’s ninety-five-and-older study subjects scored very well on standard assessments of cognitive function and ability to perform those tasks of daily living we mentioned in chapter 3, such as cooking meals and clipping their own toenails, a seemingly simple job that becomes monumentally challenging in older age.
Curiously, despite the fact that female centenarians outnumber males by at least four to one, the men generally scored higher on both cognitive and functional tests. This might seem paradoxical at first, since women clearly live longer than men, on average. Perls believes there is a kind of selection process at work, because men are more susceptible to heart attacks and strokes beginning in middle age, while women delay their vulnerability by a decade or two and die less often from these conditions.
This tends to weed the frailer individuals out of the male population, so that only those men who are in relatively robust health even make it to their hundredth birthday, while women tend to be able to survive for longer with age-related disease and disability. Perls describes this as “a double-edged sword,” in that women live longer but tend to be in poorer health. “The men tend to be in better shape,” he has said. (The authors didn’t measure this, but my hunch is that it may have something to do with men having more muscle mass, on average, which is highly correlated to longer lifespan and better function, as we’ll discuss further in the chapters on exercise.)
But even if they are not in such great shape in their eleventh decade, these individuals have already enjoyed many extra years of healthy life compared with the rest of the population. Their healthspan, as well as their lifespan, has been extraordinarily long. What’s even more surprising is that Perls’s group has also found that the supercentenarians and the “semisupercentenarians” (ages 105 to 109) actually tend to be in even better health than garden-variety hundred-year-olds. These are the super survivors, and at those advanced ages, lifespan and healthspan are pretty much the same. As Perls and his colleagues put it in a paper title, “The Older You Get, the Healthier You Have Been.”
In mathematical terms, the centenarians’ genes have bought them a phase shift in time—that is, their entire lifespan and healthspan curve has been shifted a decade or two (or three!) to the right. Not only do they live longer, but these are people who have been healthier than their peers, and biologically younger than them, for virtually their entire lives. When they were sixty, their coronary arteries were as healthy as those of thirty-five-year-olds. At eighty-five, they likely looked and felt and functioned as if they were in their sixties. They seemed like people a generation younger than the age on their driver’s license. This is the effect that we are seeking to mimic.
Think back to the notion of the Marginal Decade and Bonus Decade that we introduced in chapter 3, and the graph of lifespan versus healthspan. Because Medicine 2.0 often drags out lifespan in the context of low healthspan, it lengthens the window of morbidity, the period of disease and disability at the end of life. People are sicker for longer before they die. Their Marginal Decade is spent largely as a patient. When centenarians die, in contrast, they have generally (though not always) been sick and/or disabled for a much shorter period of time than people who die two or three decades earlier. This is called compression of morbidity, and it basically means shrinking or shortening the period of decline at the end of life and lengthening the period of healthy life, or healthspan.
One goal of Medicine 3.0 is to help people live a life course more like the centenarians—only better. The centenarians not only live longer but live longer in a healthier state, meaning many of them get to enjoy one, or two, or even three Bonus Decades. They are often healthier at ninety than the average person in their sixties. And when they do decline, their decline is typically brief. This is what we want for ourselves: to live longer with good function and without chronic disease, and with a briefer period of morbidity at the end of our lives.The difference is that while most centenarians seem to get their longevity and good health almost accidentally, thanks to genes and/or good luck, the rest of us must try to achieve this intentionally. Which brings us to our next two questions: How do centenarians delay or avoid chronic disease? And how can we do the same?
—This is where the genes likely come in—the longevity genes that most of us don’t have because we failed to pick the right parents. But if we can identify specific genes that give centenarians their edge, perhaps we can reverse-engineer their phenotype, their effect.
This would seem to be a relatively straightforward task: sequence the genomes of a few thousand centenarians and see which individual genes or gene variants stand out as being more prevalent among this population than in the general population. Those would be your candidate genes. But when researchers did this, examining thousands of individuals via genome-wide association studies, they came up almost empty-handed. These individuals appeared to have very little in common with one another genetically. And their longevity may be due to dumb luck after all.
Why are longevity genes so elusive? And why are centenarians so rare in the first place? It comes down to natural selection.
Hold on a second, you might be saying. We’ve been taught all our lives that evolution and natural selection have relentlessly optimized us for a billion years, favoring beneficial genes and eliminating harmful ones—survival of the fittest, and all that. So why don’t we all share these pro-longevity centenarian genes, whatever they are? Why aren’t we all “fit” enough to live to be one hundred?
The short answer is that evolution doesn’t really care if we live that long. Natural selection has endowed us with genes that work beautifully to help us develop, reproduce, and then raise our offspring, and perhaps help raise our offspring’s offspring. Thus, most of us can coast into our fifth decade in relatively good shape. After that, however, things start to go sideways. The evolutionary reason for this is that after the age of reproduction, natural selection loses much of its force. Genes that prove unfavorable or even harmful in midlife and beyond are not weeded out because they have already been passed on. To pick one obvious example: the gene (or genes) responsible for male pattern baldness. When we are young, our hair is full and glorious, helping us attract mates. But natural selection does not really care whether a man in his fifties (or a woman, for that matter) has a full head of hair.
Hair loss is not terribly relevant to longevity, luckily for me. But this general phenomenon also explains why genes that might predispose someone to Alzheimer’s disease or some other illness, later in life, have not vanished from our gene pool. In short, natural selection doesn’t care if we develop Alzheimer’s disease (or baldness) in old age. It doesn’t affect our reproductive fitness. By the time dementia would appear, we have likely already handed down our genes. The same is true of genes that would accelerate our risk of heart disease or cancer in midlife. Most of us still carry these lousy genes—including some centenarians, by the way. Indeed, there is a chance that those same genes may have conferred some sort of advantage earlier in life, a phenomenon known as “antagonistic pleiotropy.”
One plausible theory holds that centenarians live so long because they also possess certain other genes that protect them from the flaws in our typical genome, by preventing or delaying cardiovascular disease and cancer and maintaining their cognitive function decades after others lose it. But even as natural selection allows harmful genes to flourish in older age, it does almost nothing to promote these more helpful longevity-promoting genes, for the reasons discussed above. Thus it appears that no two centenarians follow the exact same genetic path to reaching extreme old age. There are many ways to achieve longevity; not just one or two.
—That said, a handful of potential longevity genes have emerged in various studies, and it turns out that some of them are possibly relevant to our strategy. One of the most potent individual genes yet discovered is related to cholesterol metabolism, glucose metabolism—and Alzheimer’s disease risk.
You may have heard of this gene, which is called APOE, because of its known effect on Alzheimer’s disease risk. It codes for a protein called APOE (apolipoprotein E) that is involved in cholesterol transport and processing, and it has three variants: e2, e3, and e4. Of these, e3 is the most common by far, but having one or two copies of the e4 variant seems to multiply one’s risk of developing Alzheimer’s disease by a factor of between two and twelve. This is why I test all my patients for their APOE genotype, as we’ll discuss in chapter 9.
The e2 variant of APOE, on the other hand, seems to protect its carriers against dementia—and it also turns out to be very highly associated with longevity. According to a large 2019 meta-analysis of seven separate longevity studies, with a total of nearly thirty thousand participants, people who carried at least one copy of APOEe2 (and no e4) were about 30 percent more likely to reach extreme old age (defined as ninety-seven for men, one hundred for women) than people with the standard e3/e3 combination. Meanwhile, those with two copies of e4, one from each parent, were 81 percent less likely to live that long, according to the analysis. That’s a pretty big swing.
We will explore the function of APOE in more detail in chapter 9, but it is likely relevant to our strategy on multiple levels. First and most obviously, it appears to play a role in delaying (or not delaying) the onset of Alzheimer’s disease, depending on the variant. This is likely not a coincidence, because as we’ll see, APOE plays an important role in shuttling cholesterol around the body, particularly in the brain; one’s APOE variant also has a large influence on glucose metabolism. Its potent correlation with longevity suggests that we should focus our efforts on cognitive health and pay special attention to issues around cholesterol and lipoproteins (the particles that carry cholesterol, which we’ll discuss in chapter 7), as well as glucose metabolism (chapter 6).
Researchers have identified two other cholesterol-related genes, known as CETP and APOC3, that are also correlated with extreme longevity (and may explain why centenarians rarely die from heart disease). But one individual gene, or even three dozen genes, is unlikely to be responsible for centenarians’ extreme longevity and healthspan. Broader genetic studies suggest that hundreds, if not thousands, of genes could be involved, each making its own small contribution—and that there is no such thing as a “perfect” centenarian genome.
This is actually good news for those of us without centenarians in our family tree, because it suggests that even on this genetic level there may be no magic bullet; even for centenarians, longevity may be a game of inches, where relatively small interventions, withcumulative effect, could help us replicate the centenarians’ longer lifespan and healthspan. Put another way, if we want to outlive our life expectancy and live better longer, we will have to work hard to earn it—through small, incremental changes.
—One other possible longevity gene that has emerged, in multiple studies of centenarians worldwide, also provides some possible clues to inform our strategy. These are variants in a particular gene called FOXO3 that seem to be directly relevant to human longevity.
In 2008, Bradley Willcox of the University of Hawaii and colleagues reported that a genetic analysis of participants in a long-running study of health and longevity in Hawaiian men of Japanese ancestry had identified three SNPs (or variants) in FOXO3 that were strongly associated with healthy aging and longevity. Since then, several other studies have found that various other long-lived populations also appear to have FOXO3 mutations, including Californians, New Englanders, Danes, Germans, Italians, French, Chinese, and American Ashkenazi Jews—making FOXO3 one of the very few longevity-related genes to be found across multiple different ethnic groups and geographical locations.
FOXO3 belongs to a family of “transcription factors,” which regulate how other genes are expressed—meaning whether they are activated or “silenced.” I think of it as rather like the cellular maintenance department. Its responsibilities are vast, encompassing a variety of cellular repair tasks, regulating metabolism, caring for stem cells, and various other kinds of housekeeping, including helping with disposal of cellular waste or junk. But it doesn’t do the heavy lifting itself, like the mopping, the scrubbing, the minor drywall repairs, and so on. Rather, it delegates the work to other, more specialized genes—its subcontractors, if you will. When FOXO3 is activated, it in turn activates genes that generally keep our cells healthier. It seems to play an important role in preventing cells from becoming cancerous as well.
Here’s where we start to see some hope, because FOXO3 can be activated or suppressed by our own behaviors. For example, when we are slightly deprived of nutrients, or when we are exercising, FOXO3 tends to be more activated, which is what we want.
Beyond FOXO3, gene expression itself seems to play an important but still poorly understood role in longevity. A genetic analysis of Spanish centenarians found that they displayed extremely youthful patterns of gene expression, more closely resembling a control group of people in their twenties than an older control group of octogenarians. Precisely how these centenarians achieved this is not clear, but it may have something to do with FOXO3—or some other, as yet unknown, governor of gene expression.
We still have more questions than answers when it comes to the genetics behind extreme longevity, but this at least points in a more hopeful direction. While your genome is immutable, at least for the near future, gene expression can be influenced by your environment and your behaviors. For example, a 2007 study found that older people who were put on a regular exercise program shifted to a more youthful pattern of gene expression after six months. This suggests that genetics and environment both play a role in longevity and that it may be possible to implement interventions that replicate at least some of the centenarians’ good genetic luck.
—I find it useful to think of centenarians as the results of a natural experiment that tells us something important about living longer and living better. Only in this case, Darwin and Mendel, the Russian geneticist, are the scientists. The experiment entails taking a random collection of human genomes and exposing them to a variety of environments and behaviors. The centenarians possess the correct combination of genome X required to survive in environment Y (perhaps with help from behaviors Z). The experiment is not simple; there are likely many pathways to longevity, genetic and otherwise.
Most of us, obviously, cannot expect to get away with some of the centenarians’ naughty behaviors, such as smoking and drinking for decades. But even if we don’t (and in many cases, shouldn’t) imitate their “tactics,” the centenarians can nevertheless help inform our strategy. Their superpower is their ability to resist or delay the onset of chronic disease by one or two or even three decades, while also maintaining relatively good healthspan.
It’s this phase shift that we want to emulate. But Medicine 2.0, which is almost solely focused on helping us live longer with disease, is not going to get us there. Its interventions almost always come too late, when disease is already established. We have to look at the other end of the time line, trying to slow or stop diseases before they start. We must focus on delaying the onset rather than extending the duration of disease—and not just one disease but all chronic diseases. Our goal is to live longer without disease.
This points to another flaw of Medicine 2.0, which is that it generally looks at these diseases as entirely separate from one another. We treat diabetes as if it were unrelated to cancer and Alzheimer’s, for example, even though it is a major risk factor for both. This disease-by-disease approach is reflected in the “silo” structure of the National Institutes of Health, with separate institutions dedicated to cancer, heart disease, and so on. We treat them as distinct when we should be looking for their commonalities.
“We’re trying to attack heart disease, cancer, stroke, and Alzheimer’s one disease at a time, as if somehow these diseases are all unrelated to each other,” says S. Jay Olshansky, who studies the demography of aging at the University of Illinois–Chicago, “when in fact the underlying risk factor for almost everything that goes wrong with us as we grow older, both in terms of diseases we experience, and of the frailty and disability associated with it, is related to the underlying biological process of aging.”
In the next chapter, we will look at one particular intervention, a drug that likely slows or delays that underlying biological process of aging at a mechanistic level. It may become relevant to our strategy as well, but for now this means pursuing two approaches in parallel. We need to think about very early disease-specific prevention, which we will explore in detail in the next few chapters dedicated to the Horsemen diseases. And we need to think about very early general prevention, targeting all the Horsemen at once, via common drivers and risk factors.
These approaches overlap, as we’ll see: reducing cardiovascular risk by targeting specific lipoproteins (cholesterol) may also reduce Alzheimer’s disease risk, for example, though not cancer. The steps we take to improve metabolic health and prevent type 2 diabetes almost certainly reduce the risk of cardiovascular disease, cancer, and Alzheimer’s simultaneously. Some types of exercise reduce risk for all chronic diseases, while others help maintain the physical and cognitive resilience that centenarians largely get via their genes. This level of prevention and intervention may seem excessive by the standards of Medicine 2.0, but I would argue that it is necessary.In the end, I think that the centenarians’ secret comes down to one word: resilience. They are able to resist and avoid cancer and cardiovascular disease, even when they have smoked for decades. They are able to maintain ideal metabolic health, often despite a lousy diet. And they resist cognitive and physical decline long after their peers succumb. It is this resilience that we want to cultivate, just as Ali prepared himself to withstand and ultimately outlast Foreman. He prepared intelligently and thoroughly, he trained for a long time before the match, and he deployed his tactics from the opening bell. He could not have lasted forever, but he made it through enough rounds that he was able to fulfill his objective and win the fight.
The Science of Hunger and Health
Scientists who play by someone else’s rules don’t have much chance of making discoveries.
—Jack Horner
In the fall of 2016, I met three friends at George Bush Intercontinental Airport in Houston to embark on a somewhat unusual vacation. We flew eleven hours overnight to Santiago, Chile, where we drank coffee and ate breakfast before boarding another plane to fly six more hours to the west, across 2,500 miles of open ocean, to Easter Island, the world’s most isolated body of land that is inhabited by humans. We were all men in our forties, but this was not your typical guys’ weekend.
Most people know about Easter Island because of the thousand or so mysterious giant stone heads, called moai, dotting its shoreline, but there’s a lot more to it. The island was named by European explorers who landed there on Easter Sunday in 1722, but the natives call it Rapa Nui. It is an extreme, isolated, spectacular place. The triangle-shaped island of roughly sixty-three square miles is what’s left of a trio of ancient volcanoes that surged up more than two miles from the seabed millions of years ago. One end of the island is ringed by very high cliffs that plunge down into the gorgeous blue ocean. The nearest human settlement is more than one thousand miles away.
We were not there as tourists. We were on a pilgrimage to the source of one of the most intriguing molecules in all of medicine, one that most people have never even heard of. The story of how this molecule was discovered, and how it revolutionized the study of longevity, is one of the most incredible sagas in biology. This molecule, which came to be known as rapamycin, had also transformed transplant medicine, giving millions of patients a second chance at life. But that was not why we had traveled ten thousand miles to this remote spot. We had come because rapamycin had been demonstrated to do something that no other drug had ever done before: extend maximum lifespan in a mammal.
This discovery came about at least in part thanks to the work of one member of our group, David Sabatini, who was then a professor of biology at MIT’s Whitehead Institute. David had helped discover the key cellular pathway that rapamycin acts upon. Also on the trip was another biologist named Navdeep Chandel (Nav to his friends), a friend of David’s who studies metabolism and mitochondria, the little organelles that produce power (and do much more) in our cells, at Northwestern University. Completing our foursome was my close friend Tim Ferriss. Tim is an entrepreneur and author, not a scientist, but he has a knack for asking the right questions and bringing a fresh perspective to something. Plus, I knew that he would be willing to swim in the ocean with me every day, reducing my chances of being eaten by a shark by approximately 50 percent.
One purpose of our trip was to scout out the location for a scientific conference that would be entirely devoted to research about this amazing substance. But mostly, we wanted to make a pilgrimage to the place where this extraordinary molecule had come from and to pay homage to its almost accidental discovery.
—After we dropped off our luggage at our thirty-room tourist hotel, our first stop was Rano Kau, the one-thousand-foot-tall extinct volcano that dominates the southwest corner of the island. Our destination was the center of the crater, where there is a large swampy lake, nearly a mile across, that had a certain mystique among the locals. According to a local legend that we had heard, when people were feeling sick or unwell, they would make their way down into the crater, perhaps spending a night in the belly of the volcano, which was believed to have special healing powers.
This is where the story of rapamycin begins. In late 1964, a Canadian scientific and medical expedition arrived on Easter Island, having sailed all the way from Halifax aboard a naval vessel. They spent several weeks conducting research and dispensing much-needed medical care to the local inhabitants, and they brought home numerous specimens of the island’s unusual flora and fauna, including soil samples from the area of the crater. The scientists might have heard the same legend about its healing properties that we did.
A few years later, a jar of Easter Island dirt ended up on the lab bench of a biochemist in Montreal named Suren Sehgal, who worked for a Canadian pharmaceutical company then called Ayerst. Sehgal found that this soil sample was saturated with a strange and potent antifungal agent that was seemingly produced by a soil bacterium called Streptomyces hygroscopicus. Curious, Sehgal isolated the bacterium and grew it in culture, then began testing this mysterious compound in his lab. He named it rapamycin, after Rapa Nui, the native name for Easter Island (mycin is the suffix typically applied to antimicrobial agents). But then Ayerst abruptly closed its Montreal lab, and Sehgal’s bosses ordered him to destroy all the compounds he was researching.
Sehgal disobeyed the order. One day, he smuggled a jar of rapamycin home from work. His son Ajai, who was originally supposed to be the fifth member of our pilgrimage, remembers opening the family freezer to get ice cream when he was a kid and seeing a well-wrapped container in there marked DO NOT EAT. The jar survived the family’s move to Princeton, New Jersey, where Sehgal was ultimately transferred, and when the pharmaceutical giant Wyeth acquired Ayerst in 1987, his new bosses asked Sehgal if he had any interesting projects he’d like to pursue. He pulled the jar of rapamycin out of the freezer and went back to work.
—Sehgal believed he had found a cure for athlete’s foot, which would have been a big enough deal. At one point, his son Ajai recalls, he prepared a homemade ointment containing rapamycin for a neighbor who had developed some sort of weird body rash; her rash cleared up almost immediately. But rapamycin turned out to be so much more than the next Dr. Scholl’s foot spray. It proved to have powerful effects on the immune system, and in 1999 it was approved by the US Food and Drug Administration (FDA) to help transplant patients accept their new organs. As a surgical resident, I used to give it out like Tic Tacs to kidney and liver transplant patients. Sometimes referred to as sirolimus, rapamycin is also used as a coating on arterial stents because it prevents the stented blood vessels from reoccluding. The hits kept coming, even after Sehgal died in 2003: In 2007, a rapamycin analog[*1] called everolimus was approved for use against a type of kidney cancer.
The compound was deemed so important that in the early 2000s Wyeth-Ayerst placed a plaque on Easter Island, not far from the volcano crater, honoring the place where rapamycin had been discovered. But when we went looking for the plaque, we found to our dismay that it had been stolen.The reason rapamycin has so many diverse applications is thanks to a property that Sehgal had observed, but never explored, which is that it tends to slow down the process of cellular growth and division. David Sabatini was one of a handful of scientists who picked up the baton from Sehgal, seeking to explain this phenomenon. Understanding rapamycin became his life’s work. Beginning when he was a graduate student, working from a sheaf of papers that Sehgal himself had photocopied, Sabatini helped to elucidate how this unique compound worked on the cell. Ultimately, he and others discovered that rapamycin acted directly on a very important intracellular protein complex called mTOR (pronounced “em-tor”), for “mechanistic target of rapamycin.”[*2]Why do we care about mTOR? Because this mechanism turns out to be one of the most important mediators of longevity at the cellular level. Not only that, but it is highly “conserved,” meaning it is found in virtually all forms of life, ranging from yeast to flies to worms and right on up to us humans. In biology, “conserved” means that something has been passed on via natural selection, across multiple species and classes of organisms—a sign that evolution has deemed it to be very important.
It was uncanny: this exotic molecule, found only on an isolated scrap of land in the middle of the ocean, acts almost like a switch that inhibits a very specific cellular mechanism that exists in nearly everything that lives. It was a perfect fit, and this fact still blows my mind every time I think about it.
The job of mTOR is basically to balance an organism’s need to grow and reproduce against the availability of nutrients. When food is plentiful, mTOR is activated and the cell (or the organism) goes into growth mode, producing new proteins and undergoing cell division, as with the ultimate goal of reproduction. When nutrients are scarce, mTOR is suppressed and cells go into a kind of “recycling” mode, breaking down cellular components and generally cleaning house. Cell division and growth slow down or stop, and reproduction is put on hold to allow the organism to conserve energy.
“To some extent, mTOR is like the general contractor for the cell,” Sabatini explains. It lies at the nexus of a long and complicated chain of upstream and downstream pathways that basically work together to regulate metabolism. It senses the presence of nutrients, especially certain amino acids, and it helps assemble proteins, the essential cellular building blocks. As he put it, “mTOR basically has a finger in every major process in the cell.”
—On July 9, 2009, a brief but important science story appeared in TheNew York Times: “Antibiotic Delayed Aging in Experiments with Mice,” the headline read. Yawn. The “antibiotic” was rapamycin (which is not really an antibiotic), and according to the study, mice that had been given the drug lived significantly longer on average than controls: 13 percent longer for females, 9 percent for males.
The story was buried on page A20, but it was a stunning result. Even though the drug had been given late in life, when the mice were already “old” (six hundred days, roughly the equivalent of humans in their sixties), it had still boosted the animals’ remaining life expectancy by 28 percent for males and 38 percent for females. It was the equivalent of a pill that could make a sixty-year-old woman live to the age of ninety-five. The authors of the study, published in Nature, speculated that rapamycin might extend lifespan “by postponing death from cancer, by retarding mechanisms of aging, or both.” The real headline here, however, was that no other molecule had been shown to extend lifespan in a mammal. Ever.
The results were especially convincing because the experiment had been run by three different teams of researchers in three separate labs, using a total of 1,901 genetically diverse animals, and the results had been consistent across the board. Even better, other labs quickly and readily reproduced these results, which is a relative rarity, even with much-ballyhooed findings.
You might find this surprising, but many of the most headline-grabbing studies, the ones you read about in the newspaper or see reported on the news, are never repeated. Case in point: the well-publicized finding from 2006 that a substance found in the skins of grapes (and in red wine), resveratrol, extended lifespan in overweight mice. This generated countless news articles and even a long segment on 60 Minutes about the benefits of this amazing molecule (and, by extension, red wine). Resveratrol supplement sales shot through the roof. But other labs could not reproduce the initial findings. When resveratrol was subjected to the same sort of rigorous testing as rapamycin, as part of a National Institute on Aging program to test potential antiaging interventions, it did notextend lifespan in a similar diverse population of normal mice.
The same is true of other well-hyped supplements such as nicotinamide riboside, or NR: it, too, failed to extend lifespan consistently in mice. Of course, there are no data showing that any of these supplements lengthen life or improve health in humans. But study after study since 2009 has confirmed that rapamycin can extend mouse lifespans pretty reliably. It has also been shown to do so in yeast and fruit flies, sometimes alongside genetic manipulations that reduced mTOR activity. Thus, a reasonable person could conclude that there was something good about turning down mTOR, at least temporarily—and that rapamycin may have potential as a longevity-enhancing drug.
—To scientists who study aging, the life-extending effect of rapamycin was hugely exciting, but it also wasn’t exactly a surprise. It appeared to represent the culmination of decades, if not centuries, of observations that how much food we eat correlates somehow with how long we live. This idea goes all the way back to Hippocrates, but more modern experiments have demonstrated, over and over, that reducing the food intake of lab animals could lengthen their lives.
The first person to really put the idea of eating less into practice, in a rigorous, documented way, was not an ancient Greek or a modern scientist but a sixteenth-century Italian businessman named Alvise Cornaro. A self-made real estate developer who had become tremendously wealthy by draining swamps and turning them into productive farmland, Cornaro (whose friends called him “Luigi”) had a beautiful young wife and a villa outside Venice with its own theater. He loved to throw parties. But as he neared forty, he found himself suffering from “a train of infirmities,” as he put it—stomach pains, weight gain, and continual thirst, a classic symptom of incipient diabetes.
The cause was obvious: too much feasting. The cure was also obvious: knock off the huge meals and parties, his doctors advised him. Not-Thin Luigi balked. He didn’t want to give up his lavish lifestyle. But as his symptoms became more and more unbearable, he realized that he had to make a hard course correction or he would never get to see his young daughter grow up. Summoning all his willpower, he cut himself back to a Spartan diet that consisted ofabout twelve ounces of food per day, typically in the form of some sort of chicken-based stew. It was nourishing, but not overly filling. “[I] constantly rise from the table with a disposition to eat and drink still more,” he wrote later.
After a year on this regimen, Cornaro’s health had improved dramatically. As he put it, “I found myself…entirely freed from all my complaints.” He stuck to the diet, and by the time he reached his eighties he was so thrilled to have lived so long in such good health that he felt compelled to share his secret with the world. He penned an autobiographical tract that he called “Discourses on the Sober Life,” although it was emphatically not a teetotaler’s screed, for he washed down his longevity stew with two generous glasses of wine each day.
Cornaro’s prescriptions lived on long after he died in 1565. His book was reprinted in several languages over the next few centuries, lauded by Benjamin Franklin, Thomas Edison, and other luminaries, making it perhaps the first bestselling diet book in history. But it was not until the mid-twentieth century that scientists would begin rigorously testing Cornaro’s notion that eating less can lengthen one’s life (or at least, the lives of laboratory animals).
We’re not talking about simply putting animals on Weight Watchers. Caloric restriction without malnutrition, commonly abbreviated as CR, is a precise experimental method where one group of animals (the controls) are fed ad libitum, meaning they eat as much as they want, while the experimental group or groups are given a similar diet containing all the necessary nutrients but 25 or 30 percent fewer total calories (more or less). The restricted animals are then compared against the controls.
The results have been remarkably consistent. Studies dating back to the 1930s have found that limiting caloric intake can lengthen the lifespan of a mouse or a rat by anywhere from 15 to 45 percent, depending on the age of onset and degree of restriction. Not only that, but the underfed animals also seem to be markedly healthier for their age, developing fewer spontaneous tumors than normally fed mice. CR seems to improve their healthspan in addition to their lifespan. You’d think that hunger might be unhealthy, but the scientists have actually found that the less they feed the animals, the longer they live. Its effects seem to be dose dependent, up to a point, almost like a drug.
The life-extending effect of CR seems to be almost universal. Numerous labs have found that restricting caloric intake lengthens lifespan not only in rats and mice (usually) but also in yeast, worms, flies, fish, hamsters, dogs, and even, weirdly, spiders. It has been found to extend lifespan in just about every model organism on which it has been tried, with the odd exception of houseflies. It seems that, across the board, hungry animals become more resilient and better able to survive, at least inside a well-controlled, germ-free laboratory.
That doesn’t mean that I will be recommending this kind of radical caloric restriction as a tactic for my patients, however. For one, CR’s usefulness remains doubtful outside of the lab; very lean animals may be more susceptible to death from infection or cold temperatures. And while eating a bit less worked for Luigi Cornaro, as well as for some of my own patients, long-term severe caloric restriction is difficult if not impossible for most humans to sustain. Furthermore, there is no evidence that extreme CR would truly maximize the longevity function in an organism as complex as we humans, who live in a more variable environment than the animals described above. While it seems likely that it would reduce the risk of succumbing to at least some of the Horsemen, it seems equally likely that the uptick in mortality due to infections, trauma, and frailty might offset those gains.
The real value of caloric restriction research lies in the insights it has contributed to our understanding of the aging process itself. CR studies have helped to uncover critical cellular mechanisms related to nutrients and longevity. Reducing the amount of nutrients available to a cell seems to trigger a group of innate pathways that enhance the cell’s stress resistance and metabolic efficiency—all of them related, in some way, to mTOR.
The first of these is an enzyme called AMP-activated protein kinase, or AMPK for short. AMPK is like the low-fuel light on the dashboard of your car: when it senses low levels of nutrients (fuel), it activates, triggering a cascade of actions. While this typically happens as a response to lack of nutrients, AMPK is also activated when we exercise, responding to the transient drop in nutrient levels. Just as you would change your itinerary if your fuel light came on, heading for the nearest gas station rather than Grandma’s house, AMPK prompts the cell to conserve and seek alternative sources of energy.
It does this first by stimulating the production of new mitochondria, the tiny organelles that produce energy in the cell, via a process called mitochondrial biogenesis. Over time—or with disuse—our mitochondria become vulnerable to oxidative stress and genomic damage, leading to dysfunction and failure. Restricting the amount of nutrients that are available, via dietary restriction or exercise, triggers the production of newer, more efficient mitochondria to replace old and damaged ones. These fresh mitochondria help the cell produce more ATP, the cellular energy currency, with the fuel it does have. AMPK also prompts the body to provide more fuel for these new mitochondria, by producing glucose in the liver (which we’ll talk about in the next chapter) and releasing energy stored in fat cells.
More importantly, AMPK works to inhibit the activity of mTOR, the cellular growth regulator. Specifically, it seems to be a drop in amino acids that induces mTOR to shut down, and with it all the anabolic (growth) processes that mTOR controls. Instead of making new proteins and undergoing cell division, the cell goes into a more fuel-efficient and stress-resistant mode, activating an important cellular recycling process called autophagy, which means “self-eating” (or better yet, “self-devouring”).
Autophagy represents the catabolic side of metabolism, when the cell stops producing new proteins and instead begins to break down old proteins and other cellular structures into their amino acid components, using the scavenged materials to build new ones. It’s a form of cellular recycling, cleaning out the accumulated junk in the cell and repurposing it or disposing of it. Instead of going to Home Depot to buy more lumber and drywall and screws, the cellular “contractor” scavenges through the debris from the house he just tore down for spare materials that he can reuse, either to build and repair the cell or to burn to produce energy.
Autophagy is essential to life. If it shuts down completely, the organism dies. Imagine if you stopped taking out the garbage (or the recycling); your house would soon become uninhabitable. Except instead of trash bags, this cellular cleanup is carried out by specialized organelles called lysosomes, which package up the old proteins and other detritus, including pathogens, and grind them down (via enzymes) for reuse. In addition, the lysosomes also break up and destroy things called aggregates, which are clumps ofdamaged proteins that accumulate over time. Protein aggregates have been implicated in diseases such as Parkinson’s and Alzheimer’s disease, so getting rid of them is good; impaired autophagy has been linked to Alzheimer’s disease–related pathology and also to amyotrophic lateral sclerosis (ALS), Parkinson’s disease, and other neurodegenerative disorders. Mice who lack one specific autophagy gene succumb to neurodegeneration within two to three months.
By cleansing our cells of damaged proteins and other cellular junk, autophagy allows cells to run more cleanly and efficiently and helps make them more resistant to stress. But as we get older, autophagy declines. Impaired autophagy is thought to be an important driver of numerous aging-related phenotypes and ailments, such as neurodegeneration and osteoarthritis. Thus, I find it fascinating that this very important cellular mechanism can be triggered by certain kinds of interventions, such as a temporary reduction in nutrients (as when we are exercising or fasting)—and the drug rapamycin. (The Nobel Committee shares this fascination, having awarded the 2016 Nobel Prize in Physiology or Medicine to Japanese scientist Yoshinori Ohsumi for his work in elucidating the genetic regulation of autophagy.)
—Yet its autophagy-promoting effect is only one reason why rapamycin may have a future as a longevity drug, according to Matt Kaeberlein, a researcher at the University of Washington. Kaeberlein, who has been studying rapamycin and mTOR for a couple of decades, believes that the drug’s benefits are much more wide-ranging and that rapamycin and its derivatives have huge potential for use in humans, for the purpose of extending lifespan and healthspan.
Even though rapamycin is already approved for use in humans for multiple indications, there are formidable obstacles to launching a clinical trial to look at its possible impact on human aging—mainly, its potential side effects in healthy people, most notably the risk of immunosuppression.
Historically, rapamycin was approved to treat patients indefinitely following organ transplantation, as part of a cocktail of three or four drugs meant to suppress the part of their immune system that would otherwise attack and destroy their new organ. This immune-suppressing effect explains why there has been some reluctance to consider using (or even studying) rapamycin in the context of delaying aging in healthy people, despite ample animal data suggesting that it might lengthen lifespan and healthspan. Its purported immune-suppressing effects just seemed to be too daunting to overcome. Thus, it has seemed unlikely that rapamycin could ever realize its promise as a longevity-promoting drug for humans.
But all that started to change in late December 2014 with the publication of a study showing that the rapamycin analog everolimus actually enhanced the adaptive immune response to a vaccine in a group of older patients. In the study, led by scientists Joan Mannick and Lloyd Klickstein, who then worked at Novartis, the group of patients on a moderate weekly dose of everolimus seemed to have the best response to the flu vaccine, with the fewest reported side effects. This study suggested that rapamycin (and its derivatives) might actually be more of an immune modulator than an “immunosuppressor,” as it had almost always been described before this study: that is, under some dosing regimens it can enhance immunity, while under completely different dosing regimens it may inhibit immunity.
Until this study appeared, I (like many others) had largely given up on the possibility that rapamycin could ever be used as a preventive therapy in healthy people. I had assumed that its apparent immunosuppressive effects were too serious. But this very well-done and well-controlled study actually suggested the opposite. It appeared that the immune suppression resulted from daily use of rapamycin at low to moderate doses. The study subjects had been given moderate to high doses followed by a rest period, and this cyclical administration had had an opposite, immune-enhancing effect.
It seems odd that giving different doses of the same drug could have such disparate effects, but it makes sense if you understand the structure of mTOR, which is actually composed of two separate complexes, called mTOR complex 1 (mTORC1) and mTOR complex 2 (mTORC2). The two complexes have different jobs, but (at risk of oversimplifying) the longevity-related benefits seem to result from inhibiting complex 1. Giving the drug daily, as is typically done with transplant patients, appears to inhibit both complexes, while dosing the drug briefly or cyclically inhibits mainly mTORC1, unlocking its longevity-related benefits, with fewer unwanted side effects. (A rapamycin analog or “rapalog” that selectively inhibited mTORC1 but not mTORC2 would thus be more ideal for longevity purposes, but no one has successfully developed one yet.)
As it is, its known side effects remain an obstacle to any clinical trial of rapamycin for geroprotection (delaying aging) in healthy people. To get around these objections, Kaeberlein is doing a large clinical trial of rapamycin in companion (pet) dogs, which are not a bad proxy for humans—they’re large, they’re mammals, they share our environment, and they age in ways similar to us. In a preliminary phase of this study, which he calls the Dog Aging Project, Kaeberlein found that rapamycin actually seemed to improve cardiac function in older animals. “One thing that’s been surprising to me,” he says, “is the different ways that rapamycin not only seems to delay the decline but seems to make things better. There clearly seems to be, at least in some organs, a rejuvenating function.”
Kaeberlein has also observed that rapamycin seems to reduce systemic inflammation, perhaps by tamping down the activity of so-called senescent cells, which are “older” cells that have stopped dividing but have not died; these cells secrete a toxic cocktail of inflammatory cytokines, chemicals that can harm surrounding cells. Rapamycin seems to reduce these inflammatory cytokines. It also improves cancer surveillance, the ways in which our body, most likely the immune system, detects and eliminates cancer cells. In another recent study, Kaeberlein’s group found that rapamycin appeared to improve periodontal (gum) health in older dogs.
The main phase of the Dog Aging Project, involving some 600 pet dogs, is now under way; results from this larger clinical trial are expected in 2026. (Disclosure: I am a partial funder of this research.) The dogs in this study are also following a weekly, cyclical dosing schedule with rapamycin, similar to the protocol in the 2014 immune study in humans. If the results are positive, it would not surprise me if the use of rapamycin for longevity purposes becomes more common. A small but growing number of people, including me and a handful of my patients, already take rapamycin off-label for its potential geroprotective benefits. I can’t speak for everyone, but taking it cyclically does appear to reduce unwanted side effects, inmy experience.
Even so, the hurdles it would have to clear to gain approval for broader human use remain daunting. The vast majority of people who currently take rapamycin comprise transplant patients who already have serious health issues and multiple comorbidities. In populations like this, rapamycin’s side effects seem less significant than they might in healthier people.
“There is a very low tolerance for side effects, by the public and by regulatory agencies, if you’re talking about treating a healthy person,” says Kaeberlein. “The intent is to slow aging in people before they get sick, to keep them healthy longer, so in many ways it is the opposite of the traditional biomedical approach, where normally we wait until people are sick and then we try to cure their diseases.”
The real obstacle here is a regulatory framework rooted in Medicine 2.0, which does not (yet) recognize “slowing aging” and “delaying disease” as fully legitimate end points. This would represent a Medicine 3.0 use for this drug, where we would be using a drug to help healthy people stay healthy, rather than to cure or relieve a specific ailment. Thus, it would face much more scrutiny and skepticism. But if we’re talking about preventing the diseases of aging, which kill 80 percent of us, then it’s certainly worth having a serious conversation about what level of risk is and isn’t acceptable in order to achieve that goal. Part of my aim in writing this book is to move that conversation forward.
This may already be starting to happen. The FDA has given the green light for a clinical trial of another drug with potential longevity benefits, the diabetes medication metformin. This trial is called TAME (Targeting Aging with Metformin), and it came about in a very different way. Metformin has been taken by millions of people for years. Over time, researchers noticed (and studies appeared to confirm) that patients on metformin appeared to have a lower incidence of cancer than the general population. One large 2014 analysis seemed to show that diabetics on metformin actually lived longer than nondiabetics, which is striking. But none of these observations “prove” that metformin is geroprotective—hence the need for a clinical trial.
But aging itself is difficult—if not impossible—to measure with any accuracy. Instead, TAME lead investigator Nir Barzilai, whom we met in the previous chapter, decided to look at a different endpoint: whether giving metformin to healthy subjects delays the onset of aging-related diseases, as a proxy for its effect on aging. I’m hopeful that someday, maybe in the near future, we could attempt a similar human trial of rapamycin, which I believe has even greater potential as a longevity-promoting agent.[*3]For the moment, though, let’s think about the fact that all of what we’ve talked about in this chapter, from mTOR and rapamycin to caloric restriction, points in one direction: that what we eat and how we metabolize it appear to play an outsize role in longevity. In the next chapter, we will take a much more detailed look at how metabolic disorders help to instigate and promote chronic disease.
Skip Notes
*1 A drug analog is a compound with similar but not identical molecular structure; e.g., oxycodone is an analog of codeine.
*2 This is where the nomenclature gets a bit confusing. Briefly, the drug rapamycin blocks or inhibits the activity of mTOR, mechanistic target of rapamycin, the protein complex found in cells. Adding to the confusion, mTOR was originally called mammalian target of rapamycin, to distinguish it from a version of target of rapamycin, TOR, that had first been discovered in yeast. TOR and mTOR are essentially the same, meaning this same basic mechanism is found up and down the tree of life, across a billion years of evolution.
*3 Before leaving Rapa Nui, the four of us vowed to replace the missing plaque honoring the discovery of rapamycin with a new one saluting the island’s unique contribution to molecular biology and the role of Suren Sehgal in preserving and elucidating the importance of this molecule.
Ostatnio zmieniony przez Strix aluco Sob Sty 04, 2025 23:18, w całości zmieniany 3 razy
Przekroczyłem dopuszczalną ilość znaków, więc w osobnym poście zamieszczam fragment przetłumaczony przez google.
Cytat:
Nauka o głodzie i zdrowiu
Naukowcy, którzy grają według cudzych zasad, nie mają wielkich szans na dokonanie odkryć.
—Jack Horner
Jesienią 2016 roku spotkałem się z trzema przyjaciółmi na lotnisku George'a Busha Intercontinental Airport w Houston, aby wyruszyć na niecodzienne wakacje. Lecieliśmy jedenaście godzin w nocy do Santiago w Chile, gdzie piliśmy kawę i jedliśmy śniadanie, zanim wsiedliśmy do kolejnego samolotu, aby lecieć sześć godzin na zachód, przez 2500 mil otwartego oceanu, na Wyspę Wielkanocną, najbardziej odizolowany ląd na świecie zamieszkany przez ludzi. Byliśmy wszyscy mężczyznami po czterdziestce, ale to nie był typowy męski weekend.
Większość ludzi zna Wyspę Wielkanocną z powodu tysiąca tajemniczych gigantycznych kamiennych głów, zwanych moai, zdobiących jej linię brzegową, ale jest tam o wiele więcej. Wyspa została nazwana przez europejskich odkrywców, którzy wylądowali tam w Niedzielę Wielkanocną w 1722 roku, ale tubylcy nazywają ją Rapa Nui. To ekstremalne, odizolowane, spektakularne miejsce. Trójkątna wyspa o powierzchni około sześćdziesięciu trzech mil kwadratowych to pozostałość po trzech starożytnych wulkanach, które wypiętrzyły się ponad dwie mile od dna morskiego miliony lat temu. Jeden koniec wyspy jest otoczony bardzo wysokimi klifami, które spadają w dół do wspaniałego błękitnego oceanu. Najbliższa osada ludzka znajduje się ponad tysiąc mil dalej.
Nie byliśmy tam jako turyści. Byliśmy na pielgrzymce do źródła jednej z najbardziej intrygujących cząsteczek w całej medycynie, o której większość ludzi nigdy nie słyszała. Historia odkrycia tej cząsteczki i tego, jak zrewolucjonizowała ona badania nad długowiecznością, jest jedną z najbardziej niesamowitych sag w biologii. Ta cząsteczka, która stała się znana jako rapamycyna, przekształciła również medycynę transplantacyjną, dając milionom pacjentów drugą szansę na życie. Ale nie dlatego przebyliśmy dziesięć tysięcy mil do tego odległego miejsca. Przyjechaliśmy, ponieważ wykazano, że rapamycyna robi coś, czego żaden inny lek nigdy wcześniej nie zrobił: wydłuża maksymalną długość życia u ssaków.
To odkrycie nastąpiło przynajmniej częściowo dzięki pracy jednego członka naszej grupy, Davida Sabatiniego, który był wówczas profesorem biologii w Instytucie Whiteheada w MIT. David pomógł odkryć kluczową ścieżkę komórkową, na którą działa rapamycyna. W podróży uczestniczył również inny biolog o nazwisku Navdeep Chandel (Nav dla przyjaciół), przyjaciel Davida, który bada metabolizm i mitochondria, małe organelle, które wytwarzają energię (i robią o wiele więcej) w naszych komórkach, na Northwestern University. Uzupełnieniem naszej czwórki był mój bliski przyjaciel Tim Ferriss. Tim jest przedsiębiorcą i autorem, nie naukowcem, ale ma talent do zadawania właściwych pytań i wnoszenia świeżej perspektywy do czegoś. Ponadto wiedziałem, że będzie chciał pływać ze mną w oceanie każdego dnia, zmniejszając moje szanse na zjedzenie przez rekina o około 50 procent.
Cytat:
Im jesteś starszy, tym jesteś zdrowszy
Whiskey to dobre lekarstwo. Utrzymuje twoje mięśnie w miękkości.
—Richard Overton, 1906–2018
Pod koniec życia Richard Overton lubił łagodzić swoje dni kieliszkiem bourbona i kilkoma zaciągnięciami się cygarem Tampa Sweet, zapalanym bezpośrednio z kuchenki gazowej w jego domu w Austin w Teksasie. Upierał się, że nigdy się nie zaciągał — mądre słowa. Pan Overton, jak go nazywano, urodził się za rządów Theodore'a Roosevelta i zmarł pod koniec 2018 roku w wieku 112 lat.
Nie chcąc być gorszym, brytyjski weteran I wojny światowej Henry Allingham przypisywał swoją 113-letnią długość życia „papierosom, whisky i dzikim kobietom”. Szkoda, że nigdy nie poznał przedsiębiorczej Francuzki Jeanne Calment, która kiedyś zażartowała: „Miałam tylko jedną zmarszczkę i siedzę na niej”. Jeździła na rowerze do 100. roku życia i paliła do 117. roku życia. Może nie powinna była rzucać, bo zmarła pięć lat później w wieku 122 lat, stając się najstarszą osobą na świecie.
Ostatnio zmieniony przez Strix aluco Sob Sty 04, 2025 23:32, w całości zmieniany 2 razy
Polecam, bo czyta się przyjemnie.
Niby temat przerobiony wiele razy, ale tylko pozornie.
Przedstawia się tą książkę jako poradnik, ale to bardziej zbiór ciekawostek.
Attia okazał się świetnym gawędziarzem.
Przedstawił znane tematy z różnych stron.
Czytalem, totalna strata czasu, opowiesci cioci Heli i wujka Wlodka jak mozna dlugo zyc.
_________________ Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Polecam, bo czyta się przyjemnie.
Niby temat przerobiony wiele razy, ale tylko pozornie.
Przedstawia się tą książkę jako poradnik, ale to bardziej zbiór ciekawostek.
Attia okazał się świetnym gawędziarzem.
Przedstawił znane tematy z różnych stron.
Czytalem, totalna strata czasu, opowiesci cioci Heli i wujka Wlodka jak mozna dlugo zyc.
Ale z Ciebie wapniak. W dodatku z kijem w zadku.
To ma być "strata czasu". Nie włączasz filmu z cyklu Bond żeby zgłębiać tajniki geopolityki, tylko po to żeby się rozerwać.
Podobnie jest z takimi książkami. Ile można czytać Funga, Volka, Taubesa, Lutza gdzie są tylko suche naukowe fakty?
To bardziej na poczatkowym etapie.
Kiedy pojawia się przesyt, to właśnie takie książki czyta się najlepiej.
Połowa publikacji o low carb/keto/paleo ma charakter gawędziarski.
Gdyby Włodzimierz Ponomarenko napisał "Dietę niskowęglowodanową" inaczej, to pies z kulawą nogą by tego nie czytał. Jest napisana z humorem, okraszona sentencjami. Minimum suchych naukowych faktów i to się docenia dopiero na pewnym etapie.
Chociaż Ponomarenko jako jeden z nielicznych tłumaczy mit powtarzany także i tu, że PUFA czyli wielonienasycone kwasy tłuszczowe to zuo.
Poświęcił temu dość sporo czasu, żeby wytłumaczyć iż to stosunek PUFA do tokoferolu decyduje o tym czy będą szkodliwe czy korzytne dla zdrowia.
Jakoś nie spotkałem się na tym forum z odnośnikiem do tego rozdziału z książki Ponomarenki. Wszyscy cytują Kwaśniewskiego, że im bardziej nienasycone tłuszcze tym gorsze, bo się utleniają, powstają wolne rodniki i zabijajo człowieków.
PS Udo Pollmer to też gawędziarz, a często się na niego powoływałeś. Jego też mało kto by czytał gdyby smęcił jak Taubes czy inny Seyfried.
Ostatnio zmieniony przez Strix aluco Nie Sty 05, 2025 13:14, w całości zmieniany 3 razy
Ale z Ciebie wapniak. W dodatku z kijem w zadku.
To ma być "strata czasu". Nie włączasz filmu z cyklu Bond żeby zgłębiać tajniki geopolityki, tylko po to żeby się rozerwać.
Strata czasu w sensie, ze taka sama jak czytanie ksiazek np Mercoli, tam nie ma nic nowego. Polowa ksiazki to smetna historia lekarza, ktory zostal sformatowany przez medycyne a potem skruszyl ten beton i zrozumial, ze mozna inaczej. Druga polowa to porady w stylu "wysypiaj sie dobrze" i "odzywiaj sie zdrowo". Po prostu teraz pelno takiego badziewia. ktore po raz setny wywaza juz sto razy wywazone drzwi. Po prostu nic nowego tu nie znalazlem i pod tym katem oceniam.
_________________ Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.